16677
Szczegóły |
Tytuł |
16677 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
16677 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 16677 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
16677 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
HALINA POP�AWSKA
Renesansowa przygoda
Wydawnictwo �Alfa" Warszawa 1993
Projekt ok�adki i strony tytu�owej Katarzyna Potka�ska
Redaktor
Urszula Przasnek
Redaktor techniczny Ewa Guzenda
<?&>
I wydanie: Iskry, Warszawa 1972 Copyright � by Halina Pop�awska 1993
ISBN 83-7001-702-9
?4\ ?$??.
i
*
� Pan z Warszawy? Do Willi Attendola?
Cz�owiek, kt�ry zada� to pytanie, nie przypomina� ani troch� spotykanych dot�d w
podr�y W�och�w. Co prawda zewn�trznie by� stuprocentowym typem po�udniowca:
brunet, �redniego wzrostu, o atletycznej budowie, ale ponura twarz pozbawiona
u�miechu tak odbiega�a od udzielaj�cej si� pogody mieszka�c�w P�wyspu, �e
Broni� spojrza� ze zdziwieniem w czarne oczy b�yszcz�ce pod zmarszczonym czo�em.
� Tak, do pani Chiaramonte.
� Do pani markizy � poprawi� cz�owiek.
� Do pani markizy � zgodzi� si� Broni�.
Cz�owiek chwyci� waliz� go�cia i mrukn�wszy co� niezrozumiale skierowa� si� do
budynku stacyjnego. W chwil� potem wychodzili na miasto, po drugiej stronie
dworca. Broni� przystan�� na stopniu i obj�� wzrokiem du�y plac.
� Forli � szepn�� � jestem w Forli!
Rzeczywi�cie, trudno w to by�o uwierzy�. Jeszcze przedwczoraj mr�z i �nieg w
Warszawie, a dzi� Italia. Co prawda niezbyt tego dnia s�oneczna, ale zawsze
�w�oskie niebo"...
Tak to jako� spad�o na niego nieoczekiwanie. Dwa miesi�ce temu siedzia� sobie
najspokojniej w k�cie za szafami w Dziale
5
Dziewi�tnastowiecznych Druk�w, gdy zadzwoni� telefon i pani Wiktoria
oznajmi�a:
� Panie Bronku, dyrektor pana prosi.
Broni� wynurzy� si� w�a�nie ze swego k�ta z nar�czem ksi��ek (szed� do katalogu),
ale us�yszawszy wezwanie zbli�y� si� do telefonu.
� Nie, nie � zamacha�a energicznie pani Wiktoria � dyrektor prosi pana do
siebie. Niech�e pan zostawi te ksi��ki � doda�a niecierpliwie � i idzie...
Dyrektor akurat co� pisa�, ale zaraz od�o�y� pi�ro i wskaza� Bronisiowi fotel.
� A wi�c, m�ody cz�owieku, jak s�ysza�em, uczy si� pan w�oskiego?
Bronisia zaskoczy� pocz�tek rozmowy.
� Ucz� si�, panie dyrektorze, ju� drugi rok.
� I robi pan post�py?
� Chyba tak, zacz��em czyta� pras�.
� No dobrze, zobaczymy. Zaraz poprosz� pani� Cegielsk� na ma�y egzamin.
Ta nauka w�oskiego to by� pomys� ciotki Zuzanny. Gdy p�tora roku temu wr�ci� z
urlopu, ciotka przyjrzawszy si� z uznaniem jego opalonej twarzy powiedzia�a:
� Wiesz, Bronisiu, co pomy�la�am niedawno? Kartka przeora* odnaleziona,
b�dziesz teraz wolniejszy. Mo�e by� si� zabra� do nauki jakiego j�zyka? To si� w
�yciu tak przydaje...
� J�zyka? Mam na g�owie opracowanie batignoli. Szukaj�c skarbu nic przecie� nie
robi�em i...
� Na to masz godziny pracy, a j�zyk...
� Mia�em zaj�� si� sportem.
� Jak uwa�asz, ale wydaje mi si�, �e j�zyk...
* Mowa tu o wydarzeniach, opisanych w powie�ci: �Cie� d�u�szego ramienia",
kt�rej bohaterem by� r�wnie� Bronis�aw M�czy�ski.
6
� No mo�e... Zapisz� si� na angielski. Ciotka Zuzanna patrzy na niego z
dezaprobat�.
� Wi�c zapiszesz si� na angielski?
� A na co? Rosyjski znam wystarczaj�co ze szko�y i ze studi�w, francuskiego
doucza�a mnie ciocia od ma�ego, do niemieckiego nie mam nabo�e�stwa, pozostaje
chyba angielski...
� Ludzi znaj�cych angielski jest jak ps�w. Moim zdaniem nale�y wybra� jaki�
ma�o u nas znany j�zyk, wyspecjalizowa� si� w nim, a wtedy masz mo�liwo�ci,
mo�esz dyktowa� warunki...
� I �ama� sobie g�ow� nad jakim� du�skim czy flamandzkim?
� Na pewno wi�cej by ci si� to przyda�o ni� sprzeczka ze mn�. My�la�am o j�zyku
bardziej atrakcyjnym i u nas o wiele przydatniejszym. Na przyk�ad w�oski...
Ta ciotka! Traktuje go ci�gle jak ma�ego ch�opca. �Broni�". To przecie� �mieszne!
I stale chce nim kierowa�, jak dawniej. Czy� nie widzi, �e wyr�s� ju� z tamtych
lat?
� W�oski? Dlaczego akurat w�oski?
� Bo pi�kny, bo �atwy, bo kraj wspania�y, bo nasze stosunki z W�ochami stale
si� rozwijaj�, bo potrzeba nam ludzi m�wi�cych po w�osku. W ��yciu Warszawy"
nieraz czyta�am... Brak u nas in�ynier�w i technik�w znaj�cych ten j�zyk,
kupujemy tam r�ne maszyny, urz�dzenia i potem s� k�opoty, bo nikt ani be, ani
me.
� Tylko �e ja nie jestem in�ynierem.
� Och, nie b�d� niezno�ny. Na polu kultury te� potrzeba ludzi ze znajomo�ci�
w�oskiego, istnieje przecie� wsp�praca, wymiana, stypendia, wyjazdy, mo�liwo�ci.
Zreszt�, co ja ci b�d� t�umaczy�...
� �ebym by� pacykarzem czy cho�by �piewakiem...
� Nie kpij. Radz� ci si� zastanowi�.
Rezultatem tej rozmowy by�y dwa zaj�te popo�udnia, gdy� kurs j�zyka w�oskiego
dla pocz�tkuj�cych w Klubie Mi�dzy-
7
narodowej Ksi��ki i Prasy odbywa� si� dwa razy w tygodniu. W poniedzia�ek i
czwartek. Po p�torej godziny.
J�zyk w�oski okaza� si� wyj�tkowo �atwy, przy tym pi�kny jak muzyka. �Nie to co
angielski (s�owa ciotki Zuzanny), gdzie pisze si� Brown, a czyta si� Smith".
Bronisiowi nawet nie�le sz�a nauka. Mo�e pomog�a mu znajomo�� francuskiego
i �aciny?
Pani Cegielska by�a jedyn� osob� w Bibliotece znaj�c� w�oski. �Egzamin" polega�
na przet�umaczeniu kawa�ka artyku�u z dziennika �PUnita" oraz na ma�ej rozm�wce
w rodzaju: �Gdzie pan pracuje? Jak d�ugo uczy si� pan w�oskiego? Czy chcia�by
pan pojecha� do Italii?" i tym podobne.
Widocznie wynik okaza� si� zadowalaj�cy, gdy� dyrektor po wyj�ciu egzaminatorki
poda� Bronisiowi jaki� papier, ze s�owami:
� A teraz prosz� to przeczyta�.
By� to list pisany po francusku, a brzmia� nast�puj�co:
Willa Attendola, 7 stycznia Do Dyrektora Biblioteki Narodowej w Warszawie
Wielce Szanowny Panie Dyrektorze,
mimo �e nie znam j�zyka polskiego i nigdy nie by�am w Polsce, ��cz� mnie z tym
krajem bliskie wi�zy, matka moja by�a bowiem Polk� i przypuszczalnie, gdyby �y�a
d�u�ej, z pewno�ci� pozostawa�abym w sta�ym kontakcie z jej Ojczyzn�. Niestety,
gdy umar�a, jeszcze przed pierwsz� wojn�, mia�am zaledwie pi�� lat i tak si�
z�o�y�o, �e nie uda�o mi si� odwiedzi� Polski. W odziedziczonej po przodkach
poka�nej bibliotece mam jednak wiele publikacji polskich, gdy� ojciec m�j,
znawca i mi�o�nik ksi��ek, wzbogaci� rodzinny ksi�gozbi�r wieloma dzie�ami
polskimi lub traktuj�cymi o Polsce. S� to w wi�kszo�ci starodruki. Chcia�abym
bardzo wiedzie�, co posiadam i zna� warto�� posiadanych tom�w. Poczyni�am w tym
celu pewne kroki, w wyniku
8
kt�rych Uniwersytet Florencki przys�a� mi studenta Polaka. Niestety, m�ody �w
cz�owiek nie posiada� odpowiedniego przygotowania i ksi��ki te, jak dla mnie,
dla niego te� okaza�y si� �terra incognita". Tymczasem ciekawo�� moja ros�a.
Postanowiwszy uporz�dkowa� i skatalogowa� moje polskie zbiory wybra�am chyba
najlepsz� drog�: zwr�ci�am si� o pomoc do Polskiej Ambasady w Rzymie. W
odpowiedzi dosta�am pa�ski adres, panie Dyrektorze, i zapewnienie, �e Biblioteka
Narodowa wybawi mnie z k�opotu. Prosi�abym o uprzejme rozpatrzenie mojej pro�by
i przys�anie pracownika specjalisty, kt�ry zaj��by si� moim ksi�gozbiorem.
Zapewni� mu utrzymanie i mieszkanie w moim domu oraz pensj�, kt�rej wysoko�� sam
pan okre�li, nie orientuj� si� bowiem w cenie tego rodzaju us�ugi.
Oczekuj� z niecierpliwo�ci� pa�skiej �askawej odpowiedzi i ��cz� wyrazy
powa�ania.
Bianka markiza Chiaramonte
Sko�czywszy czytanie, Broni� po�o�y� pismo na biurku, boj�c si� docieka� celu
wezwania i egzaminu.
� No dobrze � powiedzia� nagle dyrektor chowaj�c do teczki list markizy
Chiaramonte � pojedzie wi�c pan do s�onecznej Italii.
-Ja?
� Czy� mo�emy odm�wi� spe�nienia takiej pro�by?
� Nie, naturalnie...
� Bibliotece Narodowej szczeg�lnie zale�y na zapoznaniu si� z ksi�gozbiorem,
kt�ry mo�e okaza� si� kopalni� polonik�w. Ministerstwo poleci�o za�atwi� t�
spraw� jak najszybciej.
� Rozumiem, panie dyrektorze, ale...
� Nie chce pan jecha�?
� Ja... bardzo, jednak�e...
� Boi si� pan odpowiedzialno�ci?
� Nie jestem specjalist�, wi�c...
� Jest pan poszukiwaczem skarb�w. Raz si� ju� panu po-
9
szcz�ci�o, by� mo�e i teraz wyszpera pan dla nas co� cennego u tej starej
margrabiny.
� Starej?
� No, wydaje mi si�... Je�eli przed pierwsz� wojn� mia�a ju� pi�� lat... Wi�c
decyduje si� pan?
� Bardzo dzi�kuj�, panie dyrektorze, decyduj� si�.
* � *
Ponury cz�owiek otwiera� drzwiczki granatowego fiata o staro�wieckiej karoserii.
Przedpotopowy grat � zanotowa� w my�li Broni�, sadowi�c si� wygodnie na tylnym
siedzeniu.
Ruch by� niewielki. Na placu, opr�cz paru taks�wek, sta� tylko du�y autokar,
ko�o kt�rego kr�ci�o si� kilku m�czyzn w kombinezonach.
Ruszyli z kopyta. Stary fiat okaza� si� rumakiem pe�nej krwi, a Broni� musia�
przyzna�, �e W�och, cho� ponury, potrafi� zab�ysn�� szoferskim talentem,
w�a�ciwym jego rodakom.
Z placu w�skimi handlowymi uliczkami wydostali si� na szerok� alej� obrze�on�
willami, kt�re latem ton�y pewnie w kwiatach i zieleni. Wkr�tce domy zrzed�y i
aleja niepostrze�enie przekszta�ci�a si� w szos�.
� Daleko do Meldoli? � zaryzykowa� pytanie Broni�.
� Niedaleko. � Kierowca wymin�� zr�cznie ci�ar�wk� i zwi�kszy� szybko��.
P�dzili w milczeniu.
Po mniej wi�cej dwudziestominutowej je�dzie wpadli w pierwsze domy miasteczka.
Trzeba by�o zwolni� tempo. Wkr�tce wydostali si� znowu na szos�, po drugiej
stronie Meldoli. Za miasteczkiem, na wzg�rzu zaczernia�y malownicze ruiny
zamczyska. Szofer gwa�townie skr�ci� w lewo. Jeszcze chwila i stan�li pod
wysokim murem.
10
Miasteczko pozosta�o w tyle. Na prawo by� most, a dalej zamek na wzg�rzu. Przed
sob� Broni� zobaczy� ci�k� �elazn� bram�. Szofer wygramoli� si� z auta i
mrucz�c pchn�� furtk�. Po chwili brama otwar�a si�, skrzypi�c dawno nie
oliwionymi zawiasami.
�le utrzymana topolowa aleja prowadzi�a w g��b dzikiego parku. Dom sta� zwr�cony
bokiem do jad�cych. Nie dom a pa�ac. Willa Attendola.
Dopiero teraz Broni� u�wiadomi� sobie znaczenie tej nazwy. W epoce Renesansu czy
Baroku oznacza�o to przecie� letni� rezydencj�, pa�acyk wypoczynkowy.
Przypomnia� ogl�dane kiedy� zdj�cia wspania�ych willi medyceuszowskich pod
Florencj�, a u nas cho�by Wilan�w kr�la Sobieskiego, w�oska Villa Nuova...
Dom wydawa� si� wymar�y, tylko w szybach pierwszego pi�tra odbija�o si� s�o�ce,
z�oc�c marmur pos�g�w w niszach mi�dzy oknami, bielej�cych na szarym tle
kamienia.
Szofer wyszarpn�� waliz� Bronisia z dna wozu i mrukn�wszy co� wni�s� j� do
wielkiego, zimnego westybulu. Tu te� sta�y pos�gi na marmurowych postumentach, a
u wej�cia na schody kamienny nagi Efeb trzyma� wielk� elektryczn� pochodni�.
Broni� post�powa� za przewodnikiem, podziwiaj�c wspania�e p��tna jakich�
nieznanych mistrz�w oraz po�yskuj�ce tu i �wdzie na �cianach sztuki dawnej broni.
Gdy znale�li si� na pi�trze, szofer pchn�� pierwsze z brzegu drzwi po lewej
stronie korytarza.
� To pa�ski pok�j � mrukn�� jak zwykle lakonicznie i wycofa� si�, zamykaj�c
drzwi.
Broni� zosta� sam.
Pok�j by� wielki, w�a�ciwie pasowa�a raczej do niego nazwa komnaty. W
przeciwleg�ej �cianie otwiera�y si� dwa du�e okna wpuszczone w g��bokie framugi,
ukazuj�ce grubo�� szarych mur�w. Wysoki sufit pokrywa�y freski � jaka� mitolo-
11
giczna scena, w kt�rej siedemnastowieczny artysta rozrzutnie szafowa� pulchn�
nago�ci� nimf i zieleni� ogrod�w. Wszystko w wianuszku owoc�w, li�ci i kwiat�w
ze stiuku. Pod�og� z pi�knego marmuru o r�owawym odcieniu tak wywoskowano, �e
poruszanie si� bez uprzedniego treningu mog�o by� r�wnie niebezpieczne jak
chodzenie po lodowisku. Wielkie �o�e przykryte ciemnoczerwonym baldachimem
prawie gin�o w ogromie tej komnaty, kt�rej �ciany oliwkowego koloru przecina�y
ozdoby ze stiuku. Na wprost �o�a wisia� jeden tylko obraz � olbrzymie
�Wniebowzi�cie" w szerokiej ramie, b�yskaj�cej zbr�zowia�ym z�otem.
Broni� zapatrzy� si� w pi�kn� twarz Madonny i dopiero po chwili ruszy� na dalsze
ogl�dziny. Pod obrazem sta� st� pokryty starym gobelinem, przy nim fotel z
wysokim oparciem. Drugi taki sam fotel wysuwa� si� z przeciwleg�ego k�ta, w
pobli�u ukrytych drzwi, rysuj�cych si� na g�adkiej powierzchni �ciany.
Zaciekawiony, pchn�� malowane deski i nagle jednym skokiem przeby� trzy stulecia:
z baroku znalaz� si� w pe�ni dwudziestego wieku. Utajone w �cianie drzwiczki
kry�y najnowocze�niejsz� �azienk�, wy�o�on� seledynowymi kafelkami. Inspekcj�
zako�czy�o odkrycie drugich podobnych drzwiczek, za kt�rymi mie�ci�a si�
przepa�cista szafa na ubranie i bielizn�, zajmuj�ca co najmniej po�ow� d�ugo�ci
pokoju. Nim zd��y� od�wie�y� si� po podr�y, zapukano do drzwi. Ten sam ponury
szofer powiedzia� ze zwyk�� opryskliwo�ci�:
� Obiad podany, prosz� za mn�.
Zeszli na parter. Szofer otworzy� wysokie, bia�e drzwi i przepu�ci� Bronisia do
niewielkiej jadalni. Przy okr�g�ym stole by�o jedno tylko nakrycie. Z
przeciwleg�ej strony wesz�a kobieta w bia�ym fartuchu z tac� w r�ku.
� To Agata, pokojowa � zaprezentowa� szofer i zostawi� go�cia pod opiek� r�wnie
ponurej Agaty, kt�rej mina bynajmniej nie zach�ca�a do rozmowy.
Broni� dosta� kopiasty talerz spaghetti polanych pomido-
12
rowym sosem, kt�re Agata suto przypr�szy�a tartym parme-zanem. Na drugie by�
plaster pieczeni przybrany puree z kartofli, a potem kawa�ek dro�d�owego ciasta
z kompotem. Agata nala�a p� szklanki wina i otworzy�a butelk� wody mineralnej.
Odezwa�a si� dopiero, gdy obiad dobieg� ko�ca, r�wnie mrukliwie jak jej
poprzednik.
� Pani markiza oczekuje w ��tym salonie. Zaprowadz�. Broni� pospiesznie
doko�czy� kompotu.
Min�li d�ug� amfilad� wspania�ych niegdy� salon�w w barokowej dekoracji, a�
nierzeczywistej w czysto�ci stylu mimo zniszcze� czasu, i Broni� stan�� wreszcie
przed pani� Willi Attendola.
Markiza siedzia�a przy ma�ym stoliczku z fili�ank� w r�ku.
� Witam pana w moim domu � powiedzia�a dziwnie przyjemnie brzmi�cym g�osem. �
Napije si� pan kawy? � i nie czekaj�c odpowiedzi: � Agato, kaw� dla pana.
Broni� przyjrza� si� tymczasowej chlebodawczyni. Markiza by�a niem�oda, wiedzia�,
�e po sze��dziesi�tce, ale nie wygl�da�a na swoje lata. Wysoka, szczup�a, o
szpakowatych w�osach i ciemnych oczach, starannie uczesana, ubrana elegancko,
prawdziwie wielka dama. Mimo melodyjnego g�osu i regularnych rys�w nie wyda�a
si� jednak sympatyczna. By�o w niej co� zimnego, obcego, co�, co mrozi�o u�miech
i t�umi�o wszelk� ch�� serdeczniejszego odruchu.
� Przybywa pan z kraju mojej matki � powiedzia�a tym swoim przedziwnym g�osem,
podaj�c Bronisiowi fili�ank�. � Zimno tam teraz, co? � wzdrygn�a si�.
� Tak, jeszcze zima � przytakn��. � W Warszawie by� �nieg, jak wyje�d�a�em, ale
ju� nied�ugo...
� Od jutra zajmie si� pan moj� bibliotek� � przerwa�a nagle. � Proponuj�
nast�puj�ce godziny pracy: od dziewi�tej do pierwszej i od trzeciej do sz�stej.
Siedem godzin, tak pisa� dyrektor. Jako bibliotekarz wierz�, �e pan sobie
poradzi...
13
jedna tylko pro�ba: gdyby znalaz� pan mi�dzy ksi��kami jakie� stare listy czy
inne manuskrypty, prosz� od�o�y� do osobnej teczki, w og�le wszelkie dokumenty,
kt�re w trakcie pracy mog� wpa�� panu w r�ce. Szczeg�lnie, je�li na jakimkolwiek
z nich znajdzie pan nazwisko Sforza... A teraz poka�� panu bibliotek�.
Weszli na pierwsze pi�tro, zapuszczaj�c si� w skrzyd�o po przeciwnej stronie
schod�w, licz�c od pokoju Bronisia. Pod�u�na sala zastawiona by�a wysokimi
oszklonymi szafami, a ciasno zsuni�te grzbiety ksi��ek mieni�y si� wszelkimi
odcieniami br�zu i czerwieni. Pod sufitem, wzd�u� �cian bieg� �aci�ski napis, a
wielkie czarne, wymy�lnie powykr�cane litery tworzy�y staro�ytn� sentencj�:
Quidquid agis, prudenter agas et respice finem � co Broni� przet�umaczy� sobie
jako: cokolwiek czynisz, czy� rozwa�nie i przewiduj koniec.
Markiza pokr�ci�a si� chwil� po bibliotece, po czym z r�k� na klamce zwr�ci�a
si� do Bronisia:
� Mauro poprosi pana na kolacj�. To ten s�u��cy, kt�ry pana przywi�z� � doda�a
wyja�niaj�co. � Je�eli czego panu
potrzeba...
Broni� sk�oni� si� ceremonialnie.
� Wobec tego zostawiam pana � powiedzia�a jeszcze
i ju� jej nie by�o.
II
Cisza. Oto co uderzy�o go od pierwszego dnia w Willi At-tendola. Doprawdy mo�na
by�o zapomnie�, �e ten zapad�y, oddalony od �wiata zak�tek le�y w Italii. We
wszystkich filmach, jakie ogl�da� w Warszawie, W�osi byli krzykliwymi
po�udniowcami o �ywej gestykulacji i wyrazistej grze fizjonomii. Mieszka�cy
Willi Attendola niczym nie przypominali typu �dobrodusznego makaroniarza".
Naturalnie markiza jako
14
wielka dama i w dodatku p�-Polka musia�a odbiega� od szablonu, ale reszta?
Markiza... By�o w niej co� dziwnego, co� co niepokoi�o i zastanawia�o
jednocze�nie. Na przyk�ad nie okaza�a �adnego zainteresowania krajem, z kt�rego
przybywa�, a sk�d przecie� pochodzi�a jej matka. Odni�s� wra�enie, �e uwa�ne
spojrzenie ciemnych oczu bada�o go wy��cznie pod k�tem bibliotekarskich
umiej�tno�ci. Reszta by�a jej najzupe�niej oboj�tna.
Jak�e inaczej wyobra�a� sobie ten dom i jego w�a�cicielk�! Zreszt� nie tylko
on... W ca�ej Bibliotece o niczym innym nie m�wiono.
� Rozumie pan, panie Bronis�awie � powiedzia�a w kilka dni potem pani Tymoniecka
� jak Bibliotece zale�y na zapoznaniu si� z tym w�oskim ksi�gozbiorem i jak�
wag� przywi�zujemy do pa�skich ewentualnych odkry�. Co tydzie� prosz� wysy�a�
polecon� przesy�k� dublety kartek skatalogowanych przez pana dzie�. Naturalnie,
nie maj�c pod r�k� �adnych pomocy naukowych, jakimi dysponuje wielka nowoczesna
biblioteka, nie b�dzie pan w stanie ustali� autor�w anonim�w ani tym bardziej
okre�li� daty lub miejsca wydania, gdy ksi��ka nie posiada tych danych na karcie
tytu�owej. Je�li chodzi o stare druki, brak te� panu kwalifikacji. Niemniej
potrafi pan odr�ni� polonika od innych, nie tak nas interesuj�cych pozycji, a
to chwilowo najwa�niejsze. Reszt� zrobi� za pana pracownicy Dzia�u Starych
Druk�w i my. Ze wszystkimi trudno�ciami prosz� si� zwraca� do mnie lub do
dyrektora.
Musia� jeszcze przej�� kr�tkie przeszkolenie w Dziale Inkunabu��w i Starych
Druk�w, by cho� otrzaska� si� z widokiem starej i bardzo starej ksi��ki.
Tak w�a�nie zadecydowa� dyrektor i Broni� spieszy� si� z zako�czeniem rob�t nad
zbiorami batignolskimi. Od tego uzale�niony by� termin wyjazdu.
Co prawda doktor Piotrowicz, Kierownik Dzia�u Inkunabu��w i Starych Druk�w,
wyra�nie da� do zrozumienia, jak
15
jest niezadowolony z wyboru kandydata, a panienki tam pracuj�ce g�o�no sarka�y
przeciw jawnej �niesprawiedliwo�ci", dyrektor jednak przeci�� wszelkie dyskusje
jednym tylko zdaniem: �Zna w�oski".
Tak, to przewa�y�o szal�. Zreszt� ju� pierwsze zetkni�cie z Itali� i z
mieszka�cami Willi Attendola dowiod�o, �e przynajmniej pod wzgl�dem znajomo�ci
j�zyka wyb�r dyrektora
by� s�uszny.
Mimo braku wprawy Broni� dawa� sobie doskonale rad� i jego w�oszczyzny
wystarczy�o najzupe�niej na porozumiewanie si� z lokonicznymi mieszka�cami
barokowej willi.
Poniewa� mia� si� zajmowa� starymi drukami, nale�a�o zatem od�wie�y� �acin�. To
by�o teraz najwa�niejsze, a ciotka pop�dza�a go jeszcze do pracy.
� Zabieram ca�e pud�o kart katalogowych � �ali� si� w domu. � Mam spisywa�
wszystkie dzie�a polskie lub Polski dotycz�ce, wszystkie, jak to si� u nas m�wi,
polonika. Jednym s�owem robi� drugi egzemplarz katalogu. Jeden dla markizy,
drugi dla nas... a potem si� sprawdzi i je�li w naszych zbiorach brak pewnych
pozycji, mo�e markiza zgodzi si� sprzeda�... Ale to ju� dalszy etap, mnie to nie
dotyczy. Dyrektor ma nadziej�, �e co� tam mo�e wy�owi�, jakiego bia�ego kruka...
B�d� si� stara�...
Po tygodniu sp�dzonym w�r�d inkunabu��w, druk�w szesnastego, siedemnastego i
osiemnastego wieku � (Broni� mia� przy tym okazj� pozna� wszystkie
najzazdro�niej nawet strze�one skarby Biblioteki Narodowej) � zaprosi� go na
rozmow� doktor Piotrowicz, kierownik dzia�u.
� Zna pan dostatecznie �acin� � stwierdzi� na wst�pie � a teraz troch� si� pan
oswoi� z dawn� czcionk�. Mimo to obawiam si�, �e wiele cennych pozycji z
ksi�gozbioru tej markizy ujdzie pa�skiej uwagi. Je�li nie b�dzie pan pewien, czy
dane dzie�o nale�y do polonik�w, prosz� je zarejestrowa� na spe-
16
cjalnej li�cie. Czekam na cotygodniowe relacje z poszukiwa�. To na razie
wszystko.
Naszpikowany wskaz�wkami, z g�ow� pe�n� polece� Broni� gor�czkowo czyni�
ostatnie przygotowania.
� Je�li mam s�ucha� wszystkiego, co gadaj� � mrucza� wrzucaj�c do walizki
drobiazgi � mowy nie ma o spaniu czy jedzeniu, a ju� ze zwiedzaniem trzeba si�
po�egna�. Naliczy�em pi�� list, jakie powinienem sporz�dzi� dla ka�dego z osobna,
a sprawozdania b�d� chyba robi� w niedziel�.
� Obowi�zuje ci� siedem godzin pracy � zauwa�y�a ciotka � a w og�le to musisz
si� najpierw rozpatrzy� w tych ksi��kach i ustali� jak�� metod�. To nie s� znane
ci batignole.
Broni� potrz�sn�� melancholijnie g�ow�.
� I ciesz� si�, i smutno mi rozstawa� si� z batignolskim zbiorem � powiedzia�
po chwili. � Zlecia�o mi przy nim par� lat �ycia. Wiele si� nauczy�em, no i...
dziad Aleksander...
Wzrok pow�drowa� ku oszklonej p�ce, gdzie od wsp�czesnych ksi��ek odbija�y
niedzisiejsze oprawy, z prawdziwego ksi�gozbioru.
� Tak bym chcia�... Mo�e znowu jakie� odkrycie... mo�e co� mi si� uda...
� Nie zapominaj tylko, �e takie rzeczy czasem ko�cz� si� tragicznie... jak
tamto...
Jak tamto... Czy� m�g� kiedykolwiek zapomnie�? Mo�e gdy rozstanie si� z szaro
oprawnymi tomikami z b��kitn� nalepk�, wspomnienie zatraci ostro�� kontur�w,
wyrazisto�� fotograficznej odbitki? Mo�e...
�
Z pow�tpiewaniem rozgl�da si� po bibliotece pani Chiara-monte. W
powietrzu^ujC^C^�^leciutki zapach perfum, brzmi jeszcze melodyjnyyg}8s rnarkf^fo
2 � Renesansowa przygodo C> j?/
�...je�li znajdzie pan nazwisko Sforza..."
W�a�nie, Sforza: Pan B�a�ewicz te� co� o tym wspomina�. Przyszed� na dworzec z
paczk� s�odyczy na drog�. Broni� nawet rad by�, �e dzi�ki uprzejmemu koledze ci�
tka nie sama wr�ci do domu.
Wi�c pan B�a�ewicz? Tak, tak, ju� wie...
�...prosz� tam w Meldoli zainteresowa� si� Sforzami... to by�y niegdy� ich
ziemie... i pan jako historyk..." po czym dyskretnie odszed� na bok, zbli�a�a
si� bowiem chwila odjazdu.
No c�, dot�d Sforzowie nie wydawali mu si� bardziej zajmuj�cy od innych starych
rod�w, kt�re odegra�y ju� swoj� rol� w historii. Zreszt� ma�o o nich wiedzia�.
Ot, kr�lowa Bona i tyle. Je�eli jednak wspomnia� o nich pan B�a�ewicz... dziwne
tylko, �e i markiza. Zobaczy. Najpierw musi zapozna� si� z ksi�gozbiorem. Ale to
ju� nie dzi�.
Dopiero po kolacji, znalaz�szy si� w swoim pokoju, poczu�, jak jest zm�czony.
Mowy nie by�o o pisaniu listu do ciotki Zuzanny, zreszt� z Bolonii wys�a� do
niej kartk�, a przedtem z Wiednia, gdzie zatrzyma� si� dzie�, by rzuci� okiem na
miasto. Nast�pnego ranka by� w Wenecji, ale poci�g sta� za kr�tko, aby co�
zobaczy�. Musia� si� zadowoli� wra�eniami z okna wagonu, podczas jazdy
czterokilometrowym mostem na Adriatyku, kt�ry ��czy� �p�ywaj�ce miasto" z l�dem
sta�ym w Mestre. W Bolonii przesiad� si� na boczn� lini� do Rimini. A potem to
ju� znane z mapy nazwy: Imola, Faenza, Fo-
rli.
Meldola by�a ma�� mie�cin� po�o�on� z dala od staro�ytnej drogi emilia�skiej,
prowadz�cej z Piacenzy do Rimini, niemniej regularna komunikacja autobusowa
zapewnia�a jej sta�� ��czno�� z g��wnym miastem dystryktu i najbli�sz� stacj�
kolejow� Forli.
Chwilowo tyle wiedzia� z mapy i z b�yskawicznego rzutu oka na miasteczko podczas
przejazdu granatowym fiatem.
18
Na reszt� musi poczeka� do niedzieli, kiedy wolny czas pozwoli zwiedzi� nowe
miejsce zamieszkania. Teraz mo�na si� tylko po�o�y�, jak na pierwszy raz i tak
do�� wra�e�. Rzeczy ju� rozpakowane, Agata pos�a�a olbrzymie jak gmach �o�e i
rzuciwszy krytyczne spojrzenie na garderob� Bronisia zabra�a szare spodnie do
odprasowania.
W pokoju i w ca�ym domu panowa�a dziwna, prawie dzwoni�ca w uszach cisza. Stare
gobelinowe zas�ony w oknach izolowa�y komnat� od reszty �wiata, a od g�os�w
�ycia dzieli� jeszcze do�� rozleg�y, jak si� wydawa�o, park i oddalenie.
Broni� kr��y� chwil� w�r�d oliwkowych �cian zapaliwszy wszystkie �wiat�a. Mimo
zm�czenia i zach�caj�co mi�kkiego materaca nie m�g� jako� zdecydowa� si� wej��
pod purpurowy baldachim. Wszystko wygl�da�o dziwnie nierzeczywi�cie, podobne
raczej do teatralnej dekoracji ni� do zwyk�ego mieszkania. Ale bo te� Willa
Attendola nie by�a zwyk�ym mieszkaniem. Willa Attendola...
Nie ma najmniejszego sensu stercze� tak p� nocy, kiedy jutro o dziewi�tej
obejmuje obowi�zki bibliotekarza pani markizy. Jeszcze got�w zaspa�...
Pod wp�ywem tej obawy odwa�nie nurkn�� w przepa�cist� g��b monumentalnego �o�a.
Materac rzeczywi�cie fantastycznie wygodny, a miejsca starczy�oby co najmniej na
trzech.
Tak jak prawie natychmiast zasn��, tak samo nagle si� obudzi�. Ciemno jak w
grobie. Gobelinowe zas�ony nie przepuszcza�y najmniejszego promy czka, zreszt�
teraz nie by�o ksi�yca, a park zapewne nie o�wietlony.
Broni� le�a� otulony mrokiem i cisz�; w pewnej chwili pos�ysza� s�aby szmer, co�
jak gdyby chrobotanie.
Myszy � stwierdzi� bez zdziwienia, stary dom bowiem mia� chyba od wiek�w
licznych drobnych mieszka�c�w. � Mo�e nawet szczury...
Chrobotanie dobiega�o od �ciany ozdobionej wspania�ym �Wniebowzi�ciem"; raz
cich�o, a potem znowu przybiera�o na
19
sile. Bronisia zacz�� intrygowa� ten dziwny odg�os. Wydawa�o si�, �e ostre
pazurki lekko drapa�y mur.
Co to mo�e by�? � g�owi� si�, wyt�aj�c wzrok w ciemno�ciach, a� czerwone ko�a
zacz�y mu lata� przed oczami.
Nagle wysoko w g�rze za�wieci�y dwa jasne punkciki. Broni� odrzuci� ko�dr� i
si�gn�� do stoj�cej na stoliczku lampy. W �wietle o�y� nierzeczywisty wygl�d
komnaty: ramy obrazu po�yskiwa�y na rze�bionych zagi�ciach, ekstatyczna twarz
Madonny ja�nia�a niewyra�nie, a baldachim przybra� odcie� zakrzep�ej krwi.
Podszed� do sto�u i zlustrowa� �cian�. Nie by�o na niej �adnych �lad�w,
najmniejszego zadrapania. Otworzy� drzwi g��bokiej jak pieczara szafy. Guzik z
lewej strony okaza� si� wy��cznikiem i w szafie zapali�a si� jasna �ar�wka. Dwa
garnitury spokojnie wisia�y na wieszakach, a par� p�ek zajmowa�a bielizna,
kt�r� Agata zd��y�a ju� u�o�y� po swojemu. Nic nie wskazywa�o na obecno��
niemi�ych gryzoni.
Sen jako� odszed�. Dom jak gdyby si� o�ywi�. Przedtem zamar�y i opuszczony wyda�
si� nagle pe�en niepokoj�cej obecno�ci i tajemniczych szept�w. Gdzie� skrzypn�a
�aluzja, potem lekko stukn�y jakie� drzwi.
Chyba na dole � zastanowi� si� nas�uchuj�c.
Rozleg� si� d�wi�k dzwonka i szybkie kroki na schodach.
Broni� zgasi� lamp� i odsun�wszy ci�k� zas�on� wyjrza� w ciemny jak studnia
park.
Nie, nikt nie przyszed� z zewn�trz, to nie by� dzwonek u drzwi wej�ciowych.
Dzwoniono gdzie� w g��bi domu, pewnie pani markiza na kogo� ze s�u�by.
Zegar wskazywa� trzeci�. Doprawdy, najwy�szy czas na spoczynek. Broni� po raz
drugi zaton�� w wygodnej po�cieli w cieniu purpurowego baldachimu. Jaki� czas
le�a� na wznak, nas�uchuj�c, a� zasn�� sam nie wiedz�c kiedy.
Nast�pny dzie� zapocz�tkowa� seri� zupe�nie do siebie podobnych rank�w. Wstawa�
po si�dmej, o �smej Agata wnosi�a
20
�niadanie. Potem by� p�godzinny spacer � park okaza� si� wi�kszy, ni�
przypuszcza� � a o dziewi�tej otwiera� drzwi biblioteki i czyta� �aci�ski napis
pod sufitem.
Pod�u�na sala obstawiona stylowymi szafami, z kt�rych p�ek wychyla�y si�
oprawne w sk�r� grzbiety, przypomina�a stary magazyn w warszawskiej Bibliotece
Narodowej. Nawet zapach by� podobny, inne tylko o�wietlenie. Okna starego
magazynu, zabarykadowane rega�ami, nie dopuszcza�y dziennego �wiat�a, podczas
gdy tu wielkie, si�gaj�ce pod�ogi szyby dawa�y �atwy dost�p falom s�onecznego
blasku, przyt�umionego zieleni� parku.
W�r�d ksi��ek panowa� nie�ad. Siedemnastowieczne wydanie �Tren�w" Kochanowskiego
s�siadowa�o z francuskimi romansami z ubieg�ego wieku. Poniewa� markiza pragn�a
wydzieli� ksi��ki polskie z reszty ksi�gozbioru, Broni� zabra� si� do
uporz�dkowania polskiej kolekcji. Przeznaczy� na ni� najpi�kniejsze szafy, o
rze�bionych naro�nikach i misternych zamkach.
Obok rzadkich inkunabu��w i starodruk�w odkry� spor� gromadk� publikacji
emigracyjnych, znanych mu z egzemplarzy batignolskich. Znalaz�y si� nawet cztery
tomy �Rocznik�w polskich z lat 1857�61", kt�re dzi�ki jego przedsi�biorczo�ci
przesz�y ju� do historii Biblioteki Narodowej.
Czasem zagl�da�a markiza. Odnosi�a ksi��k�, wybiera�a sobie co� do czytania, czy
te� otwiera�a kt�r�� z szaf i przerzuciwszy par� tom�w odchodzi�a, zaszczycaj�c
Bronisia lekkim skinieniem g�owy. Wydawa�o si�, �e jego praca nic a nic jej nie
interesuje, Broni� jednak wiedzia�, �e jest inaczej, gdy� zaskakiwa�a go czasem
pytaniem �wiadcz�cym o tym, z jak� uwag� �ledzi jego bibliotekarskie poczynania.
Po obiedzie wyruszy� za bram� parku, spogl�daj�c na stercz�ce na wzg�rzu ruiny
zamku lub �ledz�c bieg rzeczki Ron-co, kt�r� niedaleko przecina� kamienny most
wsparty na pi�ciu arkadach. Meldola le�a�a na �agodnym stoku � gromadka
21
ciasno zbitych dom�w, w�r�d kt�rych wystrzela�o kilka wie�. Raz tylko, po
kolacji, zapu�ci� si� w w�skie uliczki miasteczka, a pojawienie si� cudzoziemca
wzbudzi�o dyskretn� sensacj� w�r�d bywalc�w kawiarni, na g��wnym placu przed
Palazzo Comunale. Wieczory zasadniczo sp�dza� w domu, przy telewizorze
ustawionym w pustym salonie parteru. Przewa�nie bywa� jedynym widzem filmowych
pokaz�w i czasem tylko przy drzwiach zatrzyma� si� milcz�cy Mauro lub przysiad�a
Agata, z�o�ywszy spracowane r�ce na bia�ym fartuchu.
A wi�c traktowano go jak s�u�b�, nie by� dopuszczony do towarzystwa pani domu.
Owe teleaudycje stanowi�y doskona�� lekcj� j�zyka, odzwyczaja� si� bowiem powoli
od m�wienia. Trudno przecie� nazwa� rozmow� kilka zda� zwr�conych do milcz�cej
Agaty lub ponurego Maura. Z nikim innym si� nie styka�. Za to du�o czyta�.
Biblioteka okaza�a si� kopalni� arcyciekawej francuskiej �starzyzny" i Broni� po
prostu po�era� modne przed stu laty �krymina�y w krynolinie" Emila Gaboriau czy
p�kate tomiki nieko�cz�cych si� przyg�d Rocambole'a, z kt�rych �kapa�a krew",
jak pisa� do ciotki.
Przyzwyczai� si� do rozmiar�w swej komnaty, a czerwony baldachim przesta� robi�
wra�enie. Sypia� doskonale i nie s�ysza� wi�cej �adnych podejrzanych szmer�w czy
chrobot�w. Na niedziele wyje�d�a� � zbyt ci��y�a samotno�� w wielkim, pustym
domu. A tyle by�o ciekawych miejscowo�ci dooko�a. Raz uda� si� do Forli,
g��wnego miasta okr�gu, nast�pn� niedziel� sp�dzi� w Rawennie, w�r�d
staro�ytnych mauzole�w i bazylik z przepi�knymi mozaikami. A potem wybra� si� do
Faenzy, ojczyzny fajansu.
Gdy pierwszy raz zawiadomi� Agat�, �e nie b�dzie na obiedzie, zauwa�y� niemi�e
wra�enie, jakie jego s�owa wywar�y na ma�om�wnej gospodyni. W og�le wydawa�o mu
si�, �e ka�dorazowe wydalenie si� �bibliotekarza" za bram� Willi At-tendola
mieszka�cy domu przyjmowali z niezadowoleniem.
22
Najlepiej czu� si� wi�c w bibliotece, w dobrze sobie znanej atmosferze i co
ranka z ulg� zamyka� za sob� drzwi, odcinaj�ce go od reszty domu.
Na wielkim stole, mi�dzy dwoma staro�ytnymi globusami i czym� w rodzaju
astrolabium, le�a�a czarna tekturowa teczka. Broni� widzia�, jak raz markiza
rozwi�zywa�a tasiemki i zagl�da�a do �rodka. Nic tam dot�d nie od�o�y�. W �adnej
ksi��ce nie znalaz� najmniejszego szparga�u, niczego, co by przypomina�o list
czy notatk�, ani razu te� nie natkn�� si� na nazwisko Sforza. I nagle...
By�o to w poniedzia�ek. W�a�nie zni�s� z najwy�szej p�ki kilka grubych tom�w
opatrzonych d�ugim i skomplikowanym �aci�skim tytu�em i biedzi� si� nad
odcyfrowaniem niezrozumia�ych s��w, przerzucaj�c machinalnie grube karty, gdy
wysun�� si� spomi�dzy nich i sfrun�� na pod�og� po��k�y papier z�o�ony we dwoje.
Broni� podni�s� kartk� i rozwin��. By�o to drzewo genealogiczne, a pi�knie
wykaligrafowany nag��wek g�osi�, �e jest to �Genealogia mediola�skiej ga��zi
rodu Sforza". Broni� ju� wk�ada� znaleziony dokument do czarnej teczki, gdy
przysz�a mu na my�l kr�lowa Bona. Przyjrza� si� z uwag� trudnym do odczytania
imionom, szukaj�c w�r�d nich polskiej kr�lowej, wreszcie zniecierpliwiony
bezowocnym trudem postanowi� zostawi� r�kopis na inn� okazj� i wsun�� go do
grubego tomu Erazma z Rotterdamu, kt�ry akurat znajdowa� si� pod r�k�. Markiza
mog�a poczeka�, zreszt� po co jej w�a�ciwie potrzebni ci Sforzowie?
I tak min�� pierwszy miesi�c pobytu w Willi Attendola.
III
Tego ranka panowa�a w domu niezwyk�a krz�tanina. Z okien biblioteki Broni�
zobaczy� granatowego fiata, jak sun�� topolow� alej� od strony bramy. Pod
podjazdem trzas-
23
n�y drzwiczki, a potem us�ysza� dwa m�skie g�osy. W jednym bez trudu rozpozna�
Maura, ale drugi by� nieznajomy.
Punktualnie o pierwszej od�o�y� kartk� katalogow� � opracowywa� w�a�nie pi�knie
oprawne w pergamin wydanie �z epoki" �aci�skich wierszy Klemensa Janickiego � i
uporz�dkowawszy jako tako poka�nych rozmiar�w stos ksi��ek na stole wyszed� z
biblioteki. Ledwie uczyni� kilka krok�w, gdy z do�u dobieg� g�os markizy.
Melodyjny alt tym razem ci��
jak szpicruta.
� Masz wykonywa� moje rozkazy, nic wi�cej � m�wi�a
pani Chiaramonte.
Odpowiedzia� jej przyt�umiony baryton. Broni� nie m�g�
jednak rozr�ni� s��w.
� Znowu si� buntujesz? Wiesz, �e potrafi� ci� z�ama�.
~ "
� Nie zapominaj, kim jeste�. Je�eli ci� tu toleruj�...
Zamkni�te z trzaskiem drzwi przeci�y dalsz� wypowied�
pani domu.
Broni� wzdrygn�� si�.
� J�dza � mrukn��, wchodz�c do swego pokoju.
Gdy po chwili umywszy r�ce schodzi� do pustawej jadalni, dom by� jak zwykle
cichy i jak gdyby nie zamieszkany. Tylko Agata mia�a min� bardziej grobow� ni�
zwykle i g�o�no stawia�a talerze, co jej si� nigdy dot�d nie zdarza�o.
Broni� jad� pospiesznie, pragn�c jak najszybciej znale�� si� w parku, pogoda
bowiem by�a wspania�a i ci�gn�o go na powietrze.
W westybulu natkn�� si� na Maura. �S�u��cy do wszystkiego" traktowa� go
zazwyczaj z pogardliw� oboj�tno�ci�, a burkliwe mrukni�cie W�ocha Broni�
przyzwyczai� si� rozumie� jako wyrazy powitania. Tym razem jednak Mauro nie
obdarzy� go nawet jednym z rzucanych zwykle spode �ba
24
spojrze�. Siedzia� skulony na wielkiej rze�bionej skrzyni, a gdy z g��bi domu
rozleg� si� d�wi�k dzwonka, poderwa� si� i znik� za drzwiami pustego salonu.
Broni� szed� szybko, byle dalej od niemi�ej atmosfery Willi Attendola, wdychaj�c
zapach nie znanych mu kwitn�cych drzew i krzew�w. Wkr�tce znalaz� si� za bram� i
poszed� w stron� mostu na rzeczce Ronco. S�o�ce mocno ju� grza�o, wiosna by�a w
pe�ni i nawet ponure dot�d ruiny zamku w jaskrawym o�wietleniu tej pory dnia
nabra�y weselszego wygl�du. Oddali� si� na znaczn� odleg�o��, tak �e musia�
wraca� z po�piechem, by jak zawsze o trzeciej rozpocz�� drug� cz�� dnia pracy.
Gdy wchodzi� w bram�, z topolowej alei wynurzy� si� wysoki m�czyzna. Nieznajomy
szed� z opuszczon� g�ow� i r�kami w kieszeniach spodni. Omal si� nie zderzyli.
Ujrzawszy Bronisia m�czyzna stan�� gwa�townie i odruchowo zapi�� marynark�.
� Co pan tu robi? � spyta� ostro.
� Id� do domu.
� Dok�d?
� Do domu. Mieszkam tu.
� Gdzie pan mieszka?
� No tu, w Willi Attendola.
� U pani Chiaramonte?
� U pani markizy � poprawi� Broni�.
� Mieszka pan u markizy Chiaramonte?
� Nie rozumiem... Czy to co� a� tak nadzwyczajnego? Nieznajomy potrz�sn�� g�ow�.
� Pan wybaczy � powiedzia� wahaj�co. � W�a�ciwie nie powinno mnie to dziwi�...
przywyk�em ju� do wielu niespodzianek... ale ja te� mieszkam w Willi Attendola
i...
� Przyjecha�em z Warszawy � po�pieszy� z wyja�nieniem Broni� � porz�dkuj�
polski ksi�gozbi�r markizy... dot�d pana nie widzia�em, wi�c...
� Nazywam si� Francesco Petracini.
25
Broni� wymieni� swoje nazwisko, po czym spojrzawszy na zegarek po�egna� si�
pospiesznie i ruszy� w stron� domu.
Pod koniec dnia pracy, gdy zastanawia� si�, kim m�g� by� nowo poznany m�czyzna,
znowu dolecia� go melodyjny alt markizy. Tym razem z dworu. Markiza musia�a
znajdowa� si� blisko otwartych okien biblioteki, gdy� s�ysza� ka�de s�owo.
� Czy Mauro wie, co ma robi�?
� Wie � odpowiedzia� cz�owiek, z kt�rym dzi� rozmawia�. � Ja jednak dot�d nie
rozumiem...
� Nie potrzebujesz rozumie� � uci�a markiza. � Powiedzia�am ju�, �e masz
s�ucha�, tylko s�ucha� � doda�a z naciskiem.
� Ale biblioteka...
� O�mielasz si� wtr�ca� w moje sprawy? Czy straci�e�
rozum? Na tym rozmowa si� urwa�a. Weszli wida� do westybulu,
gdy� g�osy raptem ucich�y.
Jeszcze tego samego dnia przysz�o wyja�nienie zagadki, dotycz�cej tajemniczego
mieszka�ca Willi Attendola. Gdy po kolacji Broni� udawa� si� na seans
telewizyjny, przed domem sta� samoch�d gotowy do drogi. Mauro czeka� na rozkazy,
spogl�daj�c co chwila na drzwi jednego z salon�w.
Markiza wesz�a z cz�owiekiem, kt�rego g�os Broni� s�ysza� ju� trzy razy. By�a
jeszcze bardziej elegancka ni� zwykle: granatowy p�aszczyk podkre�la� smuk�o��
figury, a brylantowe klipsy w uszach sia�y i�cie t�czowe blaski. Mijaj�c
Bronisia wskaza�a za siebie d�ug� r�kawiczk�:
� M�j intendent � przedstawi�a kr�tko. Intendent? Bronisia zdziwi�o skromne
stanowisko nowo poznanego, kt�rego wygl�d predestynowa�, zdawa�o si�, do o wiele
wy�szej pozycji. Markiza jednak nie zwr�ci�a na niego najmniejszej uwagi. By�
przecie� tylko �jej bibliotekarzem", niczym wi�cej. Mauro zapu�ci� motor i
granatowy fiat �mign�� sprzed domu.
26
Pierwszy raz Bronisia nie interesowa� program telewizyjny. My�lami by� daleko od
rozgrywaj�cego si� na ma�ym ekranie dramatu Pirandella. Wkr�tce mia� do��
spektaklu, a poniewa� by� jedynym widzem, zgasi� aparat i poszed� do siebie.
Pr�bowa� napisa� list do ciotki Zuzanny, ale utkn�� na pierwszym zdaniu. By� to
wida� pechowy wiecz�r i nic mu nie sz�o. Najlepsz� rozrywk� pozosta�a lektura.
Ale i tu pech go prze�ladowa�: zapomnia� w bibliotece ksi��ki, atrakcyjnej
starzyzny, wyszperanej w szafie mi�dzy oknami. W pokoju nie mia� ju� nic do
czytania. Kln�c w�asne roztargnienie, wyszed� na korytarz. W domu panowa�a
absolutna cisza, lampy ju� pogaszono. Nic dziwnego, pani markiza przecie�
wyjecha�a... Do drzwi biblioteki trafi� omackiem, za to od progu obla�y go
potoki �wiat�a. Wielka sala by�a o�wietlona a giorno. Broni� sta� chwil� mru��c
o�lepione blaskiem oczy, zanim dostrzeg� intendenta: siedzia� nad wielkim
folia�em, wynotowuj�c co� na kartce.
� Przepraszam � Broni� nie wiedzia�, co ma m�wi�. Ten intendent o ksi���cym
wygl�dzie troch� go onie�miela�. � Zapomnia�em wzi�� sobie co� do czytania...
Francesco Petracini od�o�y� pi�ro i wsta�. By� r�wnie wysoki jak Broni�, a pod
cienk� bia�� koszul� rysowa� si� atletyczny tors.
� Bardzo pana prosz� � powiedzia� g�ucho � to przecie� teren pa�skiej pracy.
Czy pani markiza... � zawaha� si� na mgnienie � poleci�a mnie pilnowa�? Nie
zostawia� samego w bibliotece?
� Doprawdy bardzo mi przykro � Broni� poczu� si� niezr�cznie. � Nie chcia�bym
panu przeszkadza�... tylko wezm� ksi��k� i...
� Nie przeszkadza mi pan. Chc� wiedzie�, czy markiza wyda�a panu polecenie...
� Nie wyda�a �adnego polecenia � przerwa� Broni� � i nie rozumiem...
27
� Wiem, �e opracowuje pan polski ksi�gozbi�r. Czy pani markiza nie m�wi�a o...
innych dzie�ach?
Broni� sta� ju� przy drzwiach z �Tajemnicami Londynu"
w r�ku.
� Pani markiza nie zaszczyca mnie rozmow� � spojrza� prosto w b�yszcz�ce oczy
W�ocha. � Chyba zna j� pan na tyle, by wiedzie�, �e nie jest towarzyska...
� A czy... nie interesuj� pana inne ksi��ki?
� Wszystko tu jest interesuj�ce. Jako bibliotekarz...
� Mia�bym do pana pro�b�... Czy m�g�bym liczy� na dyskrecj�?
� O co chodzi?
� Je�li spotka pan nazwisko Sforza... czy od�o�y pan dla mnie t� ksi��k�? Mo�e
to by� r�wnie dobrze jaka� notatka...
� To dziwne, pani markiza prosi�a mnie o to samo.
� A wi�c m�wi�a panu?
� Nic mi nie m�wi�a. Zostawi�a teczk�, o t� czarn�, co tam le�y, na listy czy
inne dokumenty, kt�re ewentualnie mog�yby wpa�� mi w r�ce w czasie pracy.
Intendent skwapliwie pochwyci� wskazan� teczk� i gor�czkowo rozwi�za� tasiemki.
� Pusta! � powiedzia� raczej do siebie.
� Tak, pusta � przytakn�� Broni�. � Nic jeszcze nie znalaz�em.
� Widzi pan... zajmuj� si� troch� histori� tej okolicy... to by�a niegdy�
kolebka Sforz�w... i te� szukam jakich� przyczynk�w... wi�c gdyby pan natrafi�...
� B�d� pami�ta� � przyrzek� nieszczerze Broni�, zdecydowany po�o�y� kres
niemi�ej rozmowie. � Dobranoc.
� Dobranoc panu. Prosz� pami�ta�, �e Bona Sforza by�a
kr�low� Polski.
Bona Sforza! Bona Sforza! Do licha! � Broni� wpatrywa� si� w purpurowy �sufit"
baldachimu. � To si� nazywa by� mi�dzy m�otem a kowad�em. Co� si� dzieje mi�dzy
pani�
28
markiz� a jej dziwnym intendentem. Tylko co maj� do tego Sforzowie? Kr�lowa Bona!
Odesz�a ochota do czytania. Przed oczami stawa�a natr�tnie orla twarz intendenta.
Intendenta? Raczej kondotiera z czas�w Renesansu. A ci Sforzowie... Tym dwojgu
jednak wyra�nie na nich zale�y. W takim razie komu odda kartk� z drzewem
genealogicznym? Mo�e najlepiej wsadzi� j� z powrotem w jaki stary folia�, jeden
z tych zamykanych na wielkie metalowe klamry, co to zape�niaj� szaf� pod zegarem?
Psiakrew! Nie spodziewa� si� takiej komplikacji. Je�li pani markiza ma jakie�
porachunki z intendentem, co to jego mo�e obchodzi�? Za p� roku albo wcze�niej
wyjedzie st�d na zawsze. A swoj� drog� grzebanie si� w historii Sforz�w nie
nale�y do obowi�zk�w intendenta...
Z drugiej strony co� wreszcie zaczyna si� dzia�! Obrzyd�y mu ju� jednostajnie
p�yn�ce dni.
Po chwili siedzia� pod z�ot� ram� �Wniebowzi�cia", pochylony nad listem do
Warszawy.
Poniewa� w sobot� wcze�niej ko�czy� prac�, przed kolacj� wybra� si� �do miasta".
Nale�a�o od�wie�y� zapas kart z atrakcyjnymi zabytkami tej cz�ci Italii � panna
Regina w ostatnim li�cie prosi�a o widok�wki � a w�a�nie w wielkiej papeterii na
Via Cavour widzia� du�y wyb�r poczt�wek.
Spacer do miasteczka wprawi� go w doskona�y humor. Min�� Piazza Centrale, gdzie
na tarasie kawiarni ha�asowa�a grupka m�odzie�y, i zag��bi� si� pod arkadowe
podcienia via Cavour. W papeterii by�a jedna tylko klientka i w�a�ciciel sklepu,
kt�ry ju� zna� Bronisia z kilku poprzednich wizyt, przywita� go�cia szerokim
u�miechem.
29
� Podoba si� panu Willa Attendola? � zagadn�� podsuwaj�c pude�ko z kartami.
� Bardzo � zapewni� bez przekonania Broni�.
M�oda kobieta zaj�ta wybieraniem papieru listowego podnios�a g�ow�.
� Signor Polacco � pospieszy� z wyja�nieniem kupiec �
jest go�ciem pani markizy.
Broni� zerkn�� ku nieznajomej. By�a m�oda i przystojna. Odpowiedzia�a u�miechem
na jego spojrzenie. Po chwili za�atwiwszy sprawunek wysz�a.
Broni� opuszcza� sklep z grub� kopert� widok�wek. Za wcze�nie by�o na kolacj�,
postanowi� wi�c p�j�� do ruin zamku, g�ruj�cego nad miasteczkiem. Gdy dochodzi�
do ko�ca via Cavour, zza ostatniej arkady wy�oni� si� jasny kostium
nieznajomej ze sklepu.
� Dawno chcia�am pana pozna� � odezwa�a si� najczystsz� polszczyzn� � ale jako�
nie by�o okazji...
� Pani Polka? � zawo�a� zdumiony.
� Z Warszawy � za�mia�a si�. � Wysz�am za m�� za W�ocha i oto prawie dziesi��
lat mieszkam w Meldoli. M�� m�j jest tu lekarzem, doktor Aldo Davitti...
Broni� przedstawi� si� skwapliwie, zachwycony spotkaniem.
� Nieraz prosi�am m�a, by si� z panem skontaktowa�, niestety bardzo by�
ostatnio zapracowany, a pan tak rzadko bywa w Meldoli...
� Rzadko, ca�y dzie� jestem zaj�ty.
� W�a�nie, s�ysza�am, �e zajmuje si� pan bibliotek� markizy...
� Polskim ksi�gozbiorem.
� No, a w niedziel�?
� Staram si� gdzie� pojecha�, co� zwiedzi�, zobaczy�. Tyle tu ciekawych rzeczy
do ogl�dania.
30
� W ka�dym razie jutro nigdzie pan nie pojedzie � zadecydowa�a bezapelacyjnym
tonem pani Davitti. � Zje pan z nami obiad. Wieki ca�e nie widzia�am rodaka. O,
tu mieszkamy � wskaza�a niewielki pi�trowy dom otoczony niskim murkiem, zza
kt�rego wygl�da� �adnie utrzymany ogr�dek. � To ju� kraniec miasteczka, �atwo
trafi�.
Broni� spojrza� na ci�gn�ce si� wzd�u� rzeczki Ronco pola i ciemny masyw zamku
na wzg�rzu.
� Bardzo pani dzi�kuj�, nie chcia�bym robi� k�opotu...
� Zrobi pan nam przyjemno�� � powiedzia�a serdecznie. � Wycieczk� krajoznawcz�
mo�na od�o�y� do nast�pnej niedzieli. Tak bym chcia�a porozmawia�... A wi�c do
jutra, prawda?
Broni� poca�owa� wyci�gni�t� r�k�.
� Do jutra � powiedzia� szczerze rad z zaproszenia � b�d� na pewno.
Jeszcze tego samego dnia zawiadomi� ma�om�wn� Agat�, by nazajutrz nie czeka�a z
obiadem.
� Wyje�d�a pan na ca�y dzie�? � spyta�a z pretensj� w g�osie.
� Nie, ale nie b�dzie mnie na obiedzie.
Przyjrza�a mu si� podejrzliwie, zbieraj�c talerze, i wysz�a bez s�owa.
W niedziel�, wybrawszy najpi�kniejsze karty z odbudowanej Warszawy, punktualnie
o pierwszej dzwoni� do furtki przy via Pisacane. Mechanizm poruszany od wewn�trz
otworzy� bramk�, a z drzwi domu wyszed� �redniego wzrostu brunet w okularach.
� Witam pana, �ona niezmiernie rada z odkrycia rodaka. To tutaj rzadko��...
Przyj�cie by�o serdeczne, obiad wy�mienity, a przy tym Broni� dowiedzia� si�
wielu interesuj�cych szczeg��w z �ycia mieszka�c�w Willi Attendola. Okaza�o si�,
�e pani markiza
31
by�a pacjentk� doktora Davitti, kt�rego nieraz wzywano do parterowego
apartamentu.
� Na sw�j wiek ma �elazne zdrowie � postawi� diagnoz�
doktor.
� Rzeczywi�cie, doskonale si� trzyma � przyzna� Broni�, przywo�uj�c w wyobra�ni
wytworn� sylwetk� markizy. � Dziwny tylko ten intendent...
� Biedak � westchn�a pani domu. � Bardzo nam go �al. Nie wiem, czy pan
zauwa�y�, jak �le traktuje go markiza.
� Nie mia�em jeszcze okazji...
� Zobaczy pan. Ona si� nie kr�puje. Odnosi si� do niego, jak gdyby by� psem.
Zawsze mnie oburza jego bierno��. Tym bardziej �e s� podobno spokrewnieni.
Zamiast urz�dzi� si� inaczej, wisi przy niej i znosi jej tyrani�. Chyba brak mu
ambicji, cho� na to doprawdy nie wygl�da.
� Moj� �on� specjalnie interesuje ten m�ody cz�owiek � u�miechn�� si�
dobrodusznie doktor. � Przyznaj�, �e jest troch� niesamowity. Ka�dorazowa moja
wizyta w Willi At-tendola i zetkni�cie si� z markiz� i jej intendentem to swego
rodzaju prze�ycie. To nie s� zwykli ludzie, tacy jak my czy pan. W nich jest
co�... co� odr�bnego... Trudno to okre�li�, ale to si� czuje...
Tak � przytakn�� w my�li Broni� � zgadza si�. Oni nie s� normalni, tacy jak my
wszyscy. Chocia�by to zainteresowanie
Sforzami...
� Nie zwiedzi�em jeszcze ruin zamku � powiedzia� g�o�no, chc�c zmieni� temat
rozmowy.
� Nie by� pan w Castello Sforzesco? � oburzy�a si� pani Wanda. � To najwi�ksza
duma Meldoli.
� Castello Sforzesco? � powt�rzy� oszo�omiony Broni�.
� No tak, zamek Sforz�w. Meldola jest bardzo star� mie�cin� i najwcze�niejsze
wzmianki o jej zamku pochodz� ju� z XI wieku. Zawdzi�cza to swemu po�o�eniu w
dolinie Ronco, akurat nad zakr�tem rzeki. Dzisiejszy zamek, wznie-
32
siony w dwie�cie lat p�niej, by� pot�n� fortec�. Do dzi� zachowa�o si� par�
baszt i ca�o�� otoczona murami robi jeszcze imponuj�ce wra�enie.
Doktor Davitti milcz�c potakiwa� s�owom �ony.
� A nasz most? � ci�gn�a zapalaj�c si� pani Wanda. � To te� swego rodzaju
dzie�o sztuki. Wznie�li go Wenecjanie na pocz�tku XVI wieku, gdy o posiadanie
Meldoli, kt�ra by�a doskona�ym punktem strategicznym, toczono krwawe boje.
Miasteczko i zamek przechodzi�y z r�k do r�k. Jaki� czas nale�a�y do rodziny
Malatest�w panuj�cej w Rimini. Mo�e pan ju� tam by�? Dzi� to pi�kna i modna
pla�a nad Adriatykiem, warto zobaczy�... Potem zagarn�� je Cezar Borgia,
odebrawszy Malatestom, a potem panowali tu Wenecjanie. By� jednak okres, gdy na
zamku powiewa�a chor�giew z herbami Sforz�w. Palazzo Comunale, czyli po naszemu
ratusz w Meldoli, to tak�e ich siedziba.
Broni� nie odrywa� oczu od zarumienionych policzk�w gospodyni, co widz�c pani
Wanda roze�mia�a si� weso�o.
� Dziwi si� pan mojej �badawczej manii", jak to nazywa m��? Ale to zupe�nie
naturalne. Jestem wychowank� Uniwersytetu Warszawskiego, uko�czy�am histori�.
Gdy tu przyjecha�am, rzuci�am si� na zabytki Meldoli jak zg�odnia�y na kawa�ek
chleba. Napisa�am nawet artyku� o zamku, o mo�cie... i pos�a�am do ��ycia
Warszawy". Wydrukowali...
Z g�ow� pe�n� wra�e� wkracza� Broni� wieczorem do ma�ej jadalni Willi Attendola.
Pa�stwo Davitti wysadzili go pod bram� po pi�knej przeja�d�ce: nareszcie mia�
mo�no�� obejrze� dok�adnie ca�� okolic�, lekko pofalowan� wzg�rzami, po kt�rych
pi�y si� poci�te w prostok�ty winnice.
Agata mrucza�a nalewaj�c zup�, ale Broni� przywyk� ju� nie zwraca� uwagi na jej
humory. Uda�a mu si� ta niedziela. Prawd� powiedziawszy by�a to
najprzyjemniejsza niedziela od przyjazdu do W�och. Przy po�egnaniu i pani Wanda,
i doktor prosili, by sp�dza� u nich ka�d� woln� chwil�, a �e konwersa-
3 � Renesansowa przygoda
33
ej a toczy�a si� po w�osku � doktor nie zna� polskiego � wi�c po�yteczne mo�na
by�o po��czy� z przyjemnym, pani Davitti bowiem poprawia�a gorliwie wszystkie
b��dy j�zykowe rodaka. Dopiero gdy po seansie telewizyjnym (by� jedynym widzem)
znalaz� si� w swoim pokoju, zauwa�y� co� nowego, co�, czego przedtem tu nie by�o.
Na kapie monumentalnego �o�a le�a�a niewielka ksi��eczka w zniszczonej oprawie,
a jej w�oski tytu� g�osi� �Bona Sforza d'Aragona, kr�lowa Polski".
Stary �aci�ski traktat wyci�gni�ty spod stosu francuskich romans�w zdenerwowa�
Bronisia. Ani go ugry��, a tak co� si� wydawa�o, �e to polonik. Po bezowocnych
badaniach wci�gn�� go na list�, kt�r� sporz�dza� na polecenie kierownika Dzia�u
Starych Druk�w. Niech si� tam w Warszawie biedz� nad rozwi�zaniem tej zagadki!
Zamkn�� grube tomisko i podszed� do otwartego na park okna. C� za pogoda!
Fantastyczna! A jaki widok! Maj ton�� w zieleni, a te kwiaty... Nie chcia�o si�
wraca� do po��k�ych od staro�ci kart. Niestety, co� jednak trzeba by�o robi