16666

Szczegóły
Tytuł 16666
Rozszerzenie: PDF

Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

16666 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 16666 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 16666 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

16666 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

Wadym Sobko STADION T�umaczy� STANIS�AW EDWARD BURY WYDAWNICTWO LUBELSKIE Obwolut�, ok�adk� i kart� tytu�ow� projektowa� JERZY KOSTKA Redaktor ANNA �AZUKA Redaktor techniczny ZBIGNIKW MAREK Copyright by Wydawnictwo Lubelskie Lublin 1978 WYDAWNICTWO LUBELSKIE � LUBLIN 1978 Wydanie I. Nak�ad 20 000+270 egz. Ark. wyd. 21. Ark. druk. 28,5. Papier druk. sat. kl III, 70 g, 82 X 104 cm. Oddano do sk�adania 20 lipca 1977 r. Druk uko�czono w lipcu 197S r. Cena z� 40.� Druk: Rzeszowskie Zak�ady Graficzne, Rzesz�w, ul. Marchlewskiego 19, Zam. 2341/77. C-5-44 ROZDZIA� PIERWSZY W ko�cu sierpnia 1951 roku na niedu�ym stadionie we wschodnim sektorze Berlina w dzielnicy Lichten-berg odbywa�y si� mi�dzynarodowe zawody lekkoatletyczne. Przy wej�ciu na stadion powiewa�y na masztach flagi trzech pa�stw: czerwona � Zwi�zku Radzieckiego, czerwono-bia�o-zielona W�gierskiej Republiki Ludowej i czarno-czerwono-z�ota Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Niskie trybuny wype�nia�y si� widzami. Zawody zorganizowano w ramach miesi�ca przyja�ni radziecko-w�giersko-niemieckiej. Chocia� by�y to spotkania towarzyskie, wywo�a�y jednak w�r�d kibic�w du�e zainteresowanie, wiedziano bowiem, �e w zawodach tych we�mie udzia� kilku wybitnych sportowc�w radzieckich. Spo�r�d zawodnik�w,- kt�rych wyniki i mo�liwo�ci komentowano z o�ywieniem na trybunach, najcz�ciej wymieniano nazwisko Olgi Wo�oszyny, mistrzyni �wiata w rzucie dyskiem. Wiedziano, �e jest ona aktork� w jednym ze znanych teatr�w moskiewskich, �e ma ju� trzydzie�ci siedem lat � wiek dla sportsmenki niemal krytyczny, i �e mistrzyni� �wiata zosta�a jeszcze przed pi�tnastu laty. M�wiono te�, �e pono� w Moskwie pojawi�a si� dyskobolka, kt�ra mo�e zmierzy� �m si� z Wo�oszyn�, niedo�cig�� od wielu lat dla najlepszych sportsmenek Europy i Ameryki. Zapewniano, �e dziewczyna ta przyjecha�a do Berlina i ma wzi�� udzia� w zawodach, co oczywi�cie stanowi�o dla kibic�w dodatkow� atrakcj�. W pierwszym rz�dzie centralnej trybuny, blisko niskiej, drewnianej, jasnoszarej bariery, siedzia�o dwoje ludzi � czterdziestoletni m�czyzna o przyjemnej, u�miechni�tej twarzy oraz m�oda dziewczyna. Erwin Meier by� Niemcem, nikt jednak nie wiedzia�, gdzie by�a jego prawdziwa ojczyzna. Znajomi Erwina orientowali si� tylko, �e w�ada on biegle kilku j�zykami, w tym tak�e rosyjskim, i �e czuje si� w wielu krajach jak u siebie w domu. Kiedy� zajmowa� si� sportem, potem zosta� lekarzem, tytu�uj� go wi�c teraz doktorem Meierem. Dobrze znano jego wysportowan� sylwetk�, ujmuj�cy u�miech, starannie zaczesane, rzedn�ce ju�, jasne w�osy z r�wnym przedzia�kiem. I wsz�dzie by� mile widziany. Jego towarzyszka nie odznacza�a si� niczym szczeg�lnym. Jedno tylko mo�na powiedzie� o niej z ca�� pewno�ci�: by�a Niemk�. W�a�nie takie twarze o zaokr�glonym podbr�dku i kr�tkim, lekko zadartym nosie widywa�o si� cz�sto na obrazach starych niemieckich mistrz�w. Jej b��kitna, starannie wyprasowana, ale uboga sukienka, ozdobiona plastikow� Myszk� Miki, ostro kontrastowa�a z drogim garniturem Erwina Me-iera i du�ym diamentem w szpilce krawata. Odnosi�o si� wra�enie, jakby dziewczyna znalaz�a si� przypadkowo obok swego eleganckiego s�siada. Z wszystkich obecnych na stadionie chyba tylko jednego Meiera zupe�nie nie interesowa�a Wo�oszyn� i jej zapowiadany pojedynek z now�, m�od� przeciwniczk�. Kiedy w czasie prezentacji zawodnik�w kolumna sportowc�w radzieckich przechodzi�a obok trybuny, Meier wychyli� si� do przodu i wpijaj�c si� wzrokiem w jak�� twarz powiedzia�: � Patrz, Eryko. � Gdzie? '� spyta�a niezadowolonym tonem. < � Na t� dziewczyn� w dziewi�tym rz�dzie z prawej strony. Dopiero kiedy pi�� dziewcz�t po wystrzale startera oderwa�o si� od ziemi z linii startu i ruszy�o do przodu, Eryka zrozumia�a, dlaczego Meier tak natarczywie nalega�, by przyjrza�a si� tej sprinterce. Na azele pi�tki bieg�a dziewczyna w czerwonej koszulce z trzynastym numerem, nad kt�rym z�oci�o si� god�o Zwi�zku Radzieckiego. � � , , Ale Eryka Stahlberg nie na numer i nie na god�o patrzy�a. Uwa�nym, oceniaj�cym, zazdrosnym spojrzeniem �ledzi�a ka�dy ruch Niny Soki�. Dostrzeg�a wszystko: i d�ugi, pewny krok, i nienagann� prac� raki i tu��w lekko pochylony do przodu; g�ow� zarzuca�a w biegu nieco do ty�u, co by�o chyba jedyn� skaz� jej stylu. Wspania�e kasztanowe w�osy rozwiane przez wiatr jakby �ciga�y dziewczyn�, a jej pod�u�na twarz o cienkim nosie i wysokim czole promienia�a natchnieniem. Dla Eryki od pierwszej chwili by�o oczywiste, �e Nina Soki� przybiegnie pierwsza, w tym biegu nie mia�a godnej siebie przeciwniczki. Pragn�a, by rezultat by� niezbyt wysoki i �eby zwyci�stwo Niny wynika�o z braku silnych konkurentek. Jednak nadzieja jej wnet si� rozwia�a, kiedy spiker poda� czas: dwie dziesi�te sekundy dzieli�y j� od rekordu �wiatowego. � Rozumiesz teraz? � w g�osie Meiera by�o ni to pytanie, ni to pochwa�a. � Widzia�a�? � pochyli� si� ku dziewczynie i promie� s�oneczny uderzy� o jego diament i rozsypa� si� na drobne, weso�e promyczki. � Wszystko widzia�am i zrozumia�am �� g�os Eryki brzmia� oschle, przebija�o jednak z niego rozdra�ni�- nie. � Czy mo�emy ju� st�d p�j��, czy musz� co� jeszcze zobaczy�? � Chcia�bym popatrzy� jeszcze na rzuty dyskiem � odrzek� Meier z wyrozumia�ym u�miechem. � Ale je�li Nina Soki� wywar�a na tobie tak przygn�biaj�ce wra�enie, to chod�my. � Nie zrobi�a na mnie �adnego wra�enia � burkn�a ze z�o�ci� Eryka. � Widzia�am ju� mocniejsze. Te� ch�tnie obejrz� rzuty dyskiem. ' Dziewczyna nie m�wi�a oczywi�cie prawdy. Nie mia�a zupe�nie ochoty zosta�, wprost przeciwnie, chcia�a jak najszybciej opu�ci� stadion. Obawia�a si� jednak, �e Meier m�g�by wyt�umaczy� to sobie po swojemu. Na szmaragdowej murawie stadionu d�ugie, bia�e smugi ju� wyznacza�y sektor dla rzut�w dyskiem. Smugi te bieg�y do ma�ego ko�a, wysypanego jasno��tym piaskiem. Obok przy stoliku siedzia� s�dzia wywo�uj�c nazwiska zawodniczek. Defiladowym krokiem przesz�o dziesi�� ros�ych, silnych, barczystych sportsmenek. Obszerne kostiumy treningowe czyni�y je jeszcze bardziej masywnymi, a nawet niezgrabnymi. Jako pierwsza sz�a Olga Wo�oszyna, Meier m�g� wi�c dobrze przyjrze� si� jej, kiedy dyskobolki defilowa�y przed trybun�. �Silna kobieta" � pomy�la�, patrz�c na jej energiczn� twarz, dumnie osadzon� g�ow�, na ci�kie fale bujnych, czarnych w�os�w. � A jednak ona jest bardziej aktork� ni� sportsmenk� �� powiedzia� Meier, �ledz�c p�ynny ch�d Wo�oszy- ny. Do Eryki poch�oni�tej w�asnymi my�lami dotar� tylko d�wi�k g�osu, spyta�a wi�c: � Pan co� m�wi�? Ale Meier nie odpowiedzia�, �ledz�c spojrzeniem m�od� dziewczyn�, kt�ra sz�a za mistrzyni� �wiata. � Wi�c to tak! � rzek� i Eryka znowu nie zrozumia�a, do kogo skierowane by�y te s�owa. A Meier ci�gle jeszcze patrzy� na dziewczyn�. By� pod wra�eniem nie tyle jej postaci i urody, co maluj�cego si� na twarzy wyrazu koncentracji i woli zwyci�stwa. Zna� si� na sporcie i potrafi� wiele wyczyta� z twarzy zawodnik�w. Wiedzia� te�, �e w�a�nie przemo�na ch�� zwyci�stwa cz�sto pamaga s�abszym pokonywa� silniejszych. � Je�li trafnie oceniam sytuacj�, to pani Wo�oszyna ju� nied�ugo przestanie by� mistrzyni� �wiata. � Kogo ma pan na my�li? � T� drug�. \. � Jak si� nazywa? � Nie wiem. \ � A chwali si� pan przede mn�, �e^ wie o sporcie wszystko. � No tak, ale to kto� nowy. Wnet si� dowiemy � odpowiedzia� Meier z �agodnym u�miechem, nie rozumiej�c ci�gle rozdra�nienia swej towarzyszki. Tymczasem zawodniczki pozdejmowa�y dresy, mo�na wi�c by�o odczyta� numery na ich koszulkach. Na trybunach zaszele�ci�y kartki program�w. � �Numer trzydziesty trzeci. Olga Korszunowa. Zwi�zek Radziecki" � odczyta� g�o�no Meier. � Wyobra� sobie � zwr�ci� si� do Eryki � przez moment zdawa�o mi si�, �e to m�oda, pe�na si� puma idzie za star�, ale jeszcze bardzo siln� panter�. Bardzo jestem ciekaw, jak zako�czy si� ich pojedynek. � To s� przecie� ludzie, a nie zwierz�ta � rzek�a Eryka. � Nie, nie � zaprzeczy� Meier, bardzo zadowolony ze swego por�wnania. � Ty nie wszystko tu rozumiesz, wierz mi, �e wiem lepiej. I � Mo�liwe � wzruszy�a ramionami Eryka, nie maj�c wcale ochoty do sprzeczki. Wo�oszyna wesz�a do ko�a i wzi�a do r�ki dysk. Przez chwil� jakby wa�y�a go na d�oni, potem na moment zastyg�a, nieco przechylona na bok, i nagle dokona�a obrotu i mocn� r�k� unios�a dysk wysoko w g�r�. Stadion zamar�. Ju� sam ten ruch sprawi� widzom rozkosz. A przecie� na zielonym polu p�on�a odleg�ym ognikiem czerwona chor�giewka, oznaczaj�ca �wiatowy rekord Wo�oszyny, ustanowiony tej wiosny. I wszystkich intrygowa�o teraz jedno: czy dysk przeleci za t� chor�giewk� i czy padnie nowy rekord �wiata, czy te� wszystko zostanie po staremu. Kr��ek zal�ni� w s�o�cu i uderzy� o ziemi� niedaleko chor�giewki. Do rekordu zabrak�o kilku centymetr�w. Sportowcy dobrze wiedz�, jak trudno uzyska� te kilka centymetr�w czy te� dziesi�te cz�ci sekundy. Na trybunach zabrzmia�y oklaski. Wo�oszyna u�miechaj�c si� wysz�a z ko�a. Dziewczyna z trzydziestym trzecim numerem wzi�a dysk. � Czy mo�emy ju� i��? � spyta�a Eryka, nie oczekuj�c ju� niczego ciekawego. � Nie � odpar� zdecydowanym g�osem Meier. � Ta Korszunowa interesuje mnie o wiele bardziej ni� mistrzyni �wiata, i je�li mo�na prorokowa�, to niewykluczone, �e dzi� padnie �wiatowy rekord. Eryka znowu wzruszy�a oboj�tnie ramionami. W tej chwili pragn�a tylko jednego: wyj�� jak najszybciej ze stadionu. Tymczasem Korszunowa rzuci�a dyskiem. Zrobi�a to niemal tak samo umiej�tnie i dok�adnie jak Wo�oszyna, jednak upad� on nieco bli�ej. Meier z satysfakcj� pokiwa� g�ow�, Eryka nie mog�a jednak zrozumie� przyczyny tego zadowolenia. 10 � Bo�e, m�j, Eryko! � rzek�. � Nawet nie potrafisz sobie wyobrazi�, co b�dzie z tej dziewczyny za dwa lata. Kiedy kto� nauczy j�, rzecz jasna, rzuca� dyskiem � doda�. � Nikt w�wczas nawet nie wspomni obecnej mistrzyni. Meier dostrzeg� wszystkie b��dy i braki techniczne Korszunowej, widzia�, �e zbyt nisko przysiada przed rzutem, za wysoko unosi r�k� przy obrocie, by� jednak pewny, �e ta dziewczyna to prawdziwy skarb, to przysz�a mistrzyni �wiata. � Oni maj� wielu dobrych sportowc�w, nawet wi�cej ni� my, nie wiem jednak, czy maj� r�wnie dobrych trener�w. Spojrza� na boisko i umilk�. Teraz rzuca�a dyskiem W�gierka Kr osi, przykuwaj�c do siebie uwag� widz�w. Ale Meier patrzy� gdzie indziej. W pewnej odleg�o�ci od ko�a sta�y Wo�oszyna i Korszunowa. Nie mo�na by�o s�ysze� ich rozmowy, ale z ruch�w r�ki Wo�oszyny Meier zrozumia�, �e mistrzyni �wiata wskazywa�a Korszunowej na pope�nione b��dy. T� kr�tk� mimiczn� scenk� zrozumia� nie tylko Meier, o czym �wiadczy�o nasilenie gwaru na trybunach i aprobuj�ce oklaski. Spiker zn�w wywo�a� Wo�oszyn�; nie rozumiej�c przyczyny o�ywienia kibic�w ponownie wzi�a dysk, spojrza�a na ma�� czerwon� chor�giewk�, kt�r� ju� kilkakrotnie przesuwa�a coraz dalej, i wesz�a do ko�a. Stadion wybuchn�� oklaskami. Nie- patrz�c nawet, gdzie upad� dysk, Wo�oszyna wiedzia�a: pad� nowy rekord. W ostatnim okresie coraz cz�ciej my�la�a o swoich trzydziestu siedmiu latach i teraz ucieszy�a si� stwierdziwszy, �e ci�gle jest jeszcze w pe�ni si�. U�miechn�a si� na my�l, jak ucieszy si� jej syn Tola, gdy dowie si� z gazet o nowym rekordzie. On taki dumny jest ze swojej matki, ten przysz�y marynarz! I za ka�dym razem, kiedy ustanawia�a nowy l rekord, 11 my�la�a przede wszystkim o synu, i zawsze w takiej chwili tak bardzo pragn�a, i to natychmiast, ujrze� jego kochan�, jeszcze ca�kiem dzieci�c� twarz, i us�ysze� jego m�ody, nieustawiony jeszcze bas. � No a teraz mo�emy ju� jecha�? � Eryka zwr�ci�a si� do Meiera. � Wybacz � podni�s� si� ze swego miejsca � za; kilka minut wr�c�. Zaczekaj tu na mnie. Nic nie wyja�niaj�c wsta� i poszed� w stron� szatni. Eryka nie odpowiedzia�a ani s�owa, odprowadzaj�c go szeroko otwartymi ze zdziwienia oczami. � Przepraszam, czy mo�na tu usi���? � us�ysza�a naraz nieznany g�os. � To miejsce zaj�te � odpowiedzia�a, przenosz�c wzrok na nieznajomego. Sta� przed ni� ch�opak w br�zowym dresie. Jego czarne oczy patrzy�y na Eryk� weso�o i pytaj�co. By� chyba niedawno pod prysznicem, bo mokre, dok�adnie zaczesane w�osy mia�y �wie�y po�ysk. Po akcencie Eryka bezb��dnie rozpozna�a w nim W�gra. � Mo�e jednak pani pozwoli mi tu troch� posiedzie� � nalega� ch�opak. � Kiedy wr�ci pani znajomy, to oczywi�cie natychmiast ust�pi� miejsca. � Czy pan zawsze tak ch�tnie ust�puje miejsca? � spyta�a Eryka, sama nie rozumiej�c swego rozdra�nienia. � Prosz� � zgodzi�a si� nieoczekiwanie. ��> Dzi�kuj� � odpar� ch�opiec siadaj�c. � St�d wspaniale wida�. Pani pozwoli, �e si� przedstawi�. Pani� oczywi�cie znam, a ja nazywam si� Tibor Szabo. Prawd� m�wi�c, nie spodziewa�em si� tu pani zobaczy�. � Dlaczego? Trzeba poznawa� potencjalnych przeciwnik�w �odpar�a Eryka, powtarzaj�c dok�adnie maksym� Meiera. 12 tak! Bardzo s�usznie � ch�opak za�mia� si� weso�o. Bardzo podoba� si� Eryce, a jednocze�nie czym� j� dra�ni�. � Prosz� mi powiedzie�, ale zupe�nie szczerze � kontynuowa� rozmow� � czy pani bardzo lubi sport? � Tak � to jedno s�owo zabrzmia�o szczero�ci�. Tibor chcia� znowu o co� zapyta�, ale Eryka uprzedzi�a go. � Prosz� patrzy�, rozpoczyna si� bieg na p�tora tysi�ca. Tibor zrozumia�, �e dziewczyna chcia�a zmieni� temat rozmowy, wi�c o nic ju� nie pyta�. Poci�ga�a go jak �adna dot�d, zdecydowa� si� jednak odej�� ze wzgl�du na jej dziwne zachowanie. � Pan dok�d? � zawo�a�a Eryka widz�c, �e Tibor wsta�. � Dopiero�my si� poznali i ju� pan ucieka? � Nie chcia�bym si� spotka� z pani znajomym. � Mo�e si� pan go nie obawia�. Tymczasem Erwin Meier podchodzi� do zebranej po drugiej stronie trybuny grupy sportowc�w. Nazwisko Wo�oszyny by�o na ustach wszystkich. Mistrzyni �wiata sta�a radosna, podniecona, nie spiesz�c si� do szatni. W pobli�u sta�a Olga Korszunowa. � Pani pozwoli, �e si� przedstawi� � podszed� do niej Erwin Meier. � Jestem dziennikarzem niemieckim, chcia�bym zada� pani kilka pyta�. � Prosz� � powiedzia�a Olga, patrz�c na Meiera; mia�a zwyczaj wpatrywa� si� podczas rozmowy w twarz swego rozm�wcy. �� Co pani robi poza sportem? � Ucz� si� w instytucie w Moskwie. � Dawno? � Jestem ju� na trzecim roku. � Otrzymuje pani stypendium? � Tak. ---------------- 13 � Ile? � Trzysta pi��dziesi�t rubli*. � To niewiele. � Mnie wystarczy. Olga odpowiada�a lakonicznie, niemal ostro. Jako� nie podoba� si� jej ten przystojny, sympatyczny i uprzejmy m�czyzna, chocia� sama nie wiedzia�a dlaczego. � Jeszcze jedno pytanie � u�miechn�� si� s�odko Meier. � Kiedy pani spodziewa si� ustanowi� rekord �wiata? � Tego jeszcze nie wiem. � Ale my�li pani o tym. � Tak. � Jestem pani niezmiernie wdzi�czny za rozmow� � zako�czy� Meier bardzo zadowolony, �egnaj�c Korszunow�. Dziewczyn� dr�czy�o pytanie, czego chcia� od niej ten cz�owiek. Odprowadzi�a go uwa�nym spojrzeniem swych du�ych, szaroniebieskich oczu, po czym zwr�ci�a si� w stron� Wo�oszyny. Obok niej sta�a Sofija Kartasz, trener dru�yny radzieckiej, �ciskaj�c mocno r�k� mistrzyni. � Do naszej Olgi podchodz� ju� dziennikarze � powiedzia�a do Wo�oszyny. � O, ci zawsze zw�sz� pismo nosem. Olga Borysowna drgn�a, aluzja by�a zbyt czytelna. � Tylko �e pisma jeszcze nie ma � odci�a. Rozmowa urwa�a si�. Podesz�y do nich Ilona Szabo i Nina Soki�. � O, zaprzyja�ni�y�cie si� ju�! � zawo�a�a weso�o Kartasz. � Tak, szybko�my si� dogada�y � odpowiedzia�a � r�wnowarto�� trzydziestu pi�ciu rubli po reformie walutowej 14 w�gierska zawodniczka �amanym rosyjskim, po czym zwr�ci�a si� do swej nowej przyjaci�ki: � Patrz, Nino! Obok nich przechodzi�a Eryka Stahlberg z Erwinem Meierem. � Wiesz, kto to jest? � Nie. � Eryka Stahlberg. Mistrzyni Zachodnich Niemiec. Je�li masz na �wiecie jakie� gro�ne przeciwniczki, to w�a�nie j�. Nina spojrza�a uwa�nie na Eryk�. Oczy ich spotka�y si�. Eryka odwr�ci�a g�ow� i posz�a dalej, lekko dotykaj�c r�k� �okcia Meiera. � Wi�c to ona... � rzek�a Nina. �'� No c�, ciesz� si�, �e j� zobaczy�am. Powiedzia�a to ch�odno i spokojnie, chyba pierwszy raz w �yciu takim tonem. Wo�oszyna wyczu�a ten ton i za�mia�a si�. � Dzie� dobry, Nino! � Prosz� wybaczy�, Olgo Borysowno, zapomnia�am pogratulowa� pani rekordu. Obj�y si�. Podszed� Tibor Szabo, brat Ilony. Patrzy� w kierunku bramy, w kt�rej znika�y w�a�nie niebieska sukienka Eryki i szerokie plecy Meiera. � Poznajcie si�, to m�j brat Tibor � powiedzia�a szybko Ilona. � Tibor, gdzie� si� tak zagapi�? ROZDZIA� DRUGI Nad miastem p�yn�o gor�ce s�o�ce, zamglone lekkimi ob�okami. Min�o ju� zenit i chyli�o si� ku zachodowi, upa� trwa� jednak nadal. Stepy Donbasu oddycha�y suchym, niezno�nym �arem jak z piec�w marte-nowskich. Wiatr dokonywa� nalot�w na miasto, wzno- 15 si� kurzaw� na asfaltowanych ulicach, mierzwi� dym nad kominami fabryk i znowu znika� w stepie. By�y to ostatnie dni lata. Ko�czy� si� sierpie�. Wnet zawita do Donbasu jesie�, wiatr b�dzie przynosi� ze step�w k�uj�ce �nie�ynki i nagania� ci�kie szare chmury. Jaryna Honta bardzo kocha�a swoje miasto. Lubi�a je zawsze: i w takie gor�ce, wietrzne dni, i w czas mglisty i d�d�ysty, najbardziej jednak wiosn�, kiedy z dalekiego Morza Azowskiego wieje ciep�y, wilgotny wiatr, a na klonach i kasztanach ulicy Artema l�ni� m�ode p�czki. Sp�dzi�a tu ca�e swoje dotychczasowe �ycie. Niedaleko ulicy Artema stoi jej szko�a. Ile� to niezapomnianych dni prze�y�a w tym niepoka�nym dwupi�trowym budynku z kolumnami przy wej�ciu! �wiadkami ilu wzrusze� by�y te korytarze, takie bliskie i znajome! Jaka� to by�a rado��, gdy wreszcie dyrektor og�osi�, �e Jaryna Honta ko�czy szko�� ze z�otym medalem! Kiedy� bardzo ba�a si� dyrektora Todorowa, kt�ry budzi� postrach w�r�d ha�a�liwych i rozbieganych dziewcz�t. I nagle okaza�o si�, �e Todorow nie tylko nie jest taki gro�ny, lecz wprost przeciwnie: jest dobrym i mi�ym cz�owiekiem, przypominaj�cym jej ojca. W og�le wszystko zmieni�o si� w momencie, kiedy trzeba by�o po raz ostatni przest�pi� progi szko�y. I �ciska si� serce na wspomnienie swojej klasy, kole�anek, nauczycieli. Jaryna posta�a chwil� na ganku szko�y, potem zdecydowanym ruchem otworzy�a drzwi i wesz�a. Uderzy� j� zapach �wie�ego wapna i farby olejnej. Szko�a przygotowywa�a si� ju� do nowego roku szkolnego, klasy by�y od�wie�one, parkiet korytarza l�ni� jak �lizgawka, na �cianach wisia�y nowe portrety i mapy. �i Przysz�a� si� po�egna�? � us�ysza�a nagle cichy, g�os starej dozorczyni Semenowny. 16 � Tak, po�egna� si�... -r- odpowiedzia�a wzruszona dziewczyna. \ � Pochod� sobie, pochod�... Dzi� ju� by�o kilka takich jak ty � i babcia wymieni�a wszystkie dziewcz�ta, jakie dzi� odwiedzi�y szko��. Jaryna wesz�a do swojej klasy. Oto jej �awka. Oto tablica, stara ju�, ale na nowo pomalowana. Za kilka dni stanie przed ni� jaka� inna dziewczyna, a za rok tak samo �egna� si� ona b�dzie ze szko��. Jaryn� ogarn�� niewypowiedziany smutek. �eby si� nie rozp�aka�, dziewczyna spojrza�a .po raz ostatni na klas�, uca�owa�a na po�egnanie Semenown� w zmarszczony, suchy policzek i wysz�a. A wi�c �egnaj, szko�o! I znowu wolno przesuwa�y si� przed oczami kwarta� za kwarta�em, ulica za ulic�. Jaryna by�a coraz bli�ej ha�dy ko�o starej kopalni. U podn�a wysokiej, czarnorudej g�ry kruszcu wydobytego z g��bin ziemi mie�ci� si� stadion. Ha�da wygl�da�a jak jeszcze jedna trybuna, o wiele wy�sza i wi�ksza od trybun i zabudowa� stadionu, i jej zbocza cz�sto oblepione by�y widzami. Niekt�rzy wyr�bali sobie w ha�dzie wygodne, w�asne �lo�e". Na my�l o tym Jaryna u�miechn�a si� smutno: niepr�dko zn�w zobaczy sw�j stadion. I chocia� nie zdoby�a na nim s�awy, �al jednak rozstawa� si� z nim. Wesz�a do szatni, mieszcz�cej si� w centralnej trybunie, i natkn�a si� na wielu przyjaci� i znajomych. Dzi� w�a�nie odbywa�y si� zawody lekkoatletyczne, zwi�zane z pocz�tkiem nowego roku szkolnego, w kt�rych brali te� udzia� wczorajsi uczniowie. Jaryna szybko przebra�a si� i wysz�a na stadion, w szatni bowiem by�o bardzo duszno z powodu panuj�cego upa�u. Razem z ni� wysz�y jeszcze trzy dziewczyny, z kt�rymi biega�a w sztafecie na czterysta metr�w. I 1 � Stadion 17 Trener szkolnej dru�yny �ledzi� uwa�nie przebieg kolejnych konkurencji. Zrobi� wszystko, co nale�a�o, i teraz niczym ju� nie mo�e pom�c swym wychowankom. Jutro przeanalizuje b��dy ka�dego sportowca, dzi� jednak oni sami odpowiadaj� za siebie i za sw� dru�yn�. Uwag� jego zaprz�ta�a przede wszystkim Jaryna. Ustawiono j� w sztafecie na czterysta metr�w jako ostatni�. On sam wyznaczy� jej to miejsce, chocia� nie oczekiwa� rewelacyjnego wyniku. Niskiego wzrostu, ale bardzo zgrabna, jakby wyrze�biona, Jaryna w czasie biegu jak gdyby nie dotyka�a ziemi. Znakomita koordynacja ruch�w oraz pe�na harmonia napi�tych mi�ni pozwala�y s�dzi�, �e dziewczyna nie powiedzia�a jeszcze ostatniego s�owa w sporcie. Patrzy� w�a�nie, jak Jaryna przemierza czwarty odcinek sztafety, biegn�c szybko, z pasj� i wol� zwyci�stwa. Chyba zbyt pochopnie zakwalifikowa� j� do �rednich sportsmenek. Nagle u�wiadomi� sobie, �e jutro ju� jej tu nie b�dzie. A Jarynka, podniecona zwyci�stwem, �egna�a si� ju� z przyjaci�kami. Dwie z nich dopiero przesz�y do dziesi�tej klasy, trzecia, podobnie jak Jaryna, jecha�a do Kijowa. Ostatnie s�owa po�egnania, ostatnie u�ciski i poca�unki. Koniec! Zosta�a zapisana do ko�ca jeszcze jedna stronica niezapomnianej ksi�gi m�odo�ci. Pozostanie za ni� i szko�a, i stadion z jego zawodami, zwyci�stwami i pora�kami. Jaryna po�egna�a si� ze starym wychowawc� i wesz�a na szczyt trybuny, sk�d dobrze by�o wida� prawie ca�e miasto, kiedy� szare, nieprzyjazne i nagie, a obecnie przyozdobione bujnymi koronami m�odych drzew. Zna�a tu ka�dy komin fabryczny, ka�d� ha�d�, ka�dy budynek, mog�a pozna� po kolorze dymu, co 18 i dzieje si� w wielkim piecu hutniczym lub w martenie, potrafi�a rozr�ni� syreny fabryk z ca�ej okolicy. �egnaj, miasto rodzinne! Za pi�� lat Jaryna powr�ci tu ju� jako dziennikarka... S�o�ce chyli�o si� ku horyzontowi, cienie wyd�u�y�y si�, dym nad fabrykami pociemnia�, powiewy wiatru by�y ju� ch�odniejsze. Hontowie mieszkali na przedmie�ciu, w ma�ym domu, zaro�ni�tym dzikim winem, w pobli�u kopalni, w kt�rej pracowa� ojciec Jaryny, Myko�a Iwanowicz Hon-ta. Gdy Jaryna wesz�a do domu, okaza�o si�, �e st� by� zastawiony talerzykami i tacami z jedzeniem, a mi�dzy nimi sta�y flaszki. To ojciec przygotowa� dla niej uroczyste przyj�cie. W pokoju zebra�a si� prawie ca�a rodzina. Myko�a Iwanowicz, pi��dziesi�cioletni m�czyzna o siwych w�sach, �ysy jak kolano, kr�py, o energicznym wyrazie twarzy siedzia� po�r�d go�ci i czeka� na c�rk�, �eby rozpocz�� uczt�. W kopalni pracowa� jako r�bacz � kiedy� kilofem, potem m�otem pneumatycznym, a teraz kierowa� kombajnem w�glowym. Dla podkre�lenia uroczystego charakteru wieczoru przywdzia� paradny czarny mundur g�rniczy, wyszywany z�otem, przypi�� wszystkie swoje ordery i odznaki i chocia� by�o gor�co, nie pozwoli� sobie na rozpi�cie ani jednego guzika. W�r�d go�ci, przewa�nie starszych ju�- kobiet i m�czyzn, siedzia� dwudziestodwuletni ch�opiec Stepan Krotow, wytapiacz miejscowej huty, na kt�rego Jaryna nie zwraca�a �adnej uwagi. Na jego szczerej, otwartej twarzy malowa� si� z trudem ukrywany smutek. Zapad�a ju� noc, nad ha�dami za�wieci�y gwiazdy, nad hut� sta�a �una. Ten w�a�nie obraz rodzinnego miasta lubi�a Jaryna najbardziej. Kiedy b�dzie mia�a 19 szcz�cie zobaczy� znowu t� �un�? I chocia� to wielki honor studiowa� w sto�ecznym uniwersytecie, to jednak serce si� �ciska, kiedy si� pomy�li o rozstaniu z bliskimi lud�mi i miejscami. Go�cie poroz�hodzili si�, �ycz�c przysz�ej dziennikarce sukces�w w �yciu i w nauce. Krotow wyszed� z jadalni i usiad� w k�cie werandy. � Zaczekaj, pomog� mamie sprz�tn�� i przyjd� do ciebie � Jarynka po raz pierwszy w ci�gu ca�ego wieczoru zwr�ci�a na niego uwag�. Stepan Krotow d�ugo na ni� czeka�. Przez werand� przeszed� stary Honta, posta� przy parkanie, s�uchaj�c, jak ju� o kilka ulic dalej �piewaj� na ca�y g�os jego go�cie, potem zerwa� du�� czerwon� georgini�, wr�ci� do jadalni, w�o�y� kwiat do szklanki z wod� i zani�s� do pokoju JarynM, po czym usiad� przy stole, s�uchaj�c rozmowy c�rki i �ony, wreszcie poszed� do sypialni. Trzeba si� wyspa�. Jutro na pierwsz� zmian�. Jarynka zjawi�a si� dopiero w�wczas, kiedy w ma�ym domku pogas�y �wiat�a. Wzi�a Stepana za r�k� i szepn�a: � Chod�my. Weszli do ma�ego sadu i usiedli na �aweczce pod starym wi�zem. Ch�opak mocnym ramieniem jak skrzyd�em obj�� male�k� Jarynk� i przez d�u�szy czas siedzieli tak w milczeniu. � S�uchaj, Jarynko � przem�wi� wreszcie Stepan. � Pojedziesz jutro do Kijowa, gdzie poznasz wielu ciekawych ludzi, ciekawszych ode mnie. Niczego nie ��dam od ciebie, chc� tylko, �eby� wiedzia�a: nigdy i nikt nie b�dzie ci� kocha� z takim oddaniem jak ja. Tylko to chcia�em ci powiedzie�. Zn�w zapad�o milczenie. � I co mi jeszcze powiesz? � spyta�a nagle z rozdra�nieniem Jaryna, t�umi�c szloch. � Jak mo�esz tak 20 m�wi�... Przecie� ci� kocham. B�d� cz�sto pisa�a do ciebie. Cz�sto... Nad donieckim miastem szybko mija�a noc jasna i gwia�dzista, tylko gdzieniegdzie zamglona dymem wielkich zak�ad�w przemys�owych i roz�wietlana od czasu do czasu czerwonoszkar�atnymi �unami z roztopionego metalu. Ju� wkr�tce �wit. O oznaczonej godzinie rozlegn� si� dwa uderzenia miedzianego dzwonu i wolno ruszy d�ugi, zielony poci�g. Stary Honta wytrze �z�, patrz�c na b�ad�, wzruszon� twarzyczk� c�rki w ramie okna wagonu, Stepan Krotow zagryzie wargi a� do krwi, a Serafima Paw�owna b�dzie p�aka� rzewnie. Poci�g powiezie Jaryn� Hont� do dalekiego, ale ju� bliskiego sercu miasta, do wymarzonego uniwersytetu, do przysz�ego szcz�cia. ROZDZIA� TRZECI Masywne metalowe drzwi kontrolnej �przej�ci�wki" wi�zienia w Spandau zamkn�y si� z melodyjnym, ale bardzo nieprzyjemnym zgrzytem. Dla tych, kt�rych przywo�ono do wi�zienia, zgrzyt ten nie zapowiada� nic dobrego, natomiast dla Berty Loch by� on zwiastunem wolno�ci. , Zesz�a po kamiennych schodach na ulic�. Pot�ne mury wi�zienia wznosi�y si� nad ni� jak zwisaj�ce urwiska skalne. By�y one tak grube, �e stra� wi�zienna dokonywa�a obchod�w kontrolnych po wykutych na zewn�trz mur�w �cie�kach. W gmachu tym siedzieli wi�niowie szczeg�lnej wagi � odbywali tu kar� faszy�ci skazani przez Mi�dzynarodowy Trybuna� Wojskowy w Norymberdze. Co prawda Amerykanie i Anglicy zadbali o to, by wi�niom �y�o si� nie najgorzej, 21 mu a jednak Berta Loch nie korzysta�a z tych przywilej�w i prze�y�a w murach wi�zienia niejedn� przykr� chwil�. Trudno jej teraz by�o uwierzy�, �e j� wypuszczono, �e sko�czy�y si� d�ugie lata wi�zienia i znik�a ostatecznie gro�ba �mierci. Ci�gle jej si� zdawa�o, �e za chwil� otworz� si� wysokie drzwi, zawo�aj� j� i zn�w wrzuc� do celi, mo�e nawet do tej na j straszniejszej. Przyspieszy�a kroku, niemal bieg�a. Pocz�tkowo sz�a bez celu, aby tylko odej�� jak najdalej od wi�zienia. I chyba nikt tak bardzo nie zdziwi� si�, us�yszawszy 0 tym nieoczekiwanym zwolnieniu, jak sama Berta Loch. By�a przekonana, �e brama wi�zienna zamkn�a si� za ni� na zawsze, i oto nagle � wolno��, dokumenty w kieszeni, ciep�e sierpniowe s�o�ce nad g�ow� 1 uprzejme, niemal serdeczne �yczenia sukces�w, wyra�one przez ameryka�skiego dow�dc� warty wi�ziennej. � Dziennikarze ju� si� dowiedzieli o pani zwolnieniu � powiedzia� na po�egnanie. � Ko�o bramy kr�cili si� fotoreporterzy, ale sp�awi�em ich informuj�c, �e wyjdzie pani dopiero za tydzie�, mo�e wi�c pani teraz i�� spokojnie. Berta skr�ci�a w ma�� uliczk�. Oddala�a si� wprawdzie od domu, ale wci�� jeszcze sprawdza�a t� swoj� wolno��: je�li zechce, to skr�ci, wolno, czy nie wolno? Okaza�o si�, �e wolno. A wi�c jest naprawd� wolna. Ludzie nie zwracali na ni� uwagi. Idzie sobie zwyczajna kobieta gdzie� pod czterdziestk� w wytartej, mocno podniszczonej odzie�y, spieszy dok�d� � ale co to kogo obchodzi? Niech sobie idzie. Pocz�tkowo Berta unika�a przechodni�w. Ci�gle wydawa�o si� jej, �e wystarczy, by pierwszy lepszy spojrza� jej w twarz, a j� rozpozna i podniesie alarm. Berta nie wyobra�a�a sobie, co mog�oby by� p�niej, bar- 22 d�o jednak ba�a si� przysz�o�ci. Wi�c chocia� po pewnym czasie przyspieszy�a kroku, nie odwa�y�a si� jednak unie�� g�owy. By�a niedziela, ludzi na ulicach sporo, mimo to nikt nie zwraca� na ni� uwagi. Skr�ci�a w Kastanienstrasse, ma��, cich� uliczk�. Tu za wysokimi ogrodzeniami, z prze�witem lub bez, sta�y zaciszne domy solidnych mieszczan niemieckich �rednio zamo�nych, kupc�w i handlowc�w, kt�rzy nie dorobili si� jeszcze willi nad morzem lub w g�rach, musieli wi�c zadowoli� si� t� zielorf� dzielnic� Berlina. Berta mia�a ju� zawr�ci� i p�j�� do swego mieszkania na Kaiserdamm, gdy us�ysza�a nagle swoje nazwisko wym�wione cicho, ale wyra�nie. Stan�a jak wryta. No tak! Wi�c zwolnienie by�o podst�pn� fikcj�, przez ca�y czas kto� j� �ledzi�! W pierwszym odruchu chcia�a ucieka�, ale zaraz pomy�la�a, �e to i tak jej nie uratuje: je�li potrafili j� tak szybko odnale��, to potrafi� te� dogoni�. Obejrza�a si� i zobaczy�a szczup�ego m�czyzn�. Wielkie okulary z grubymi, kombinowanymi szk�ami zakrywa�y kr�tkowzroczne, ale bystre i m�dre oczy. M�czyzna by� bez kapelusza; bardzo rzadkie w�osy nie mog�y zakry� �ysiny. � Ciesz� si�, �e pani� widz�, Berto � powiedzia� spokojnie. � Dawno pani� wypu�cili? - - � Pan doktor Schitke! � zawo�a�a Berta czuj�c, �e momentalnie opu�ci� j� l�k. � M�j Bo�e, jak si� strasznie ciesz�! A wi�c pan te� jest ju� na wolno�ci? � Nie by�em wcale w wi�zieniu -� u�miechn�� si� lekarz, ukazuj�c du�e, ��te, jakby ko�skie z�by. � Lekarzy nie s�dz�... � A mnie wypu�cili przed godzin�! Id� w�a�nie do domu. 23 � I w�a�nie ja pierwszy pani� spotka�em? To znamienne! No, ale my�l�, �e nie powinni�my razem sta� zbyt d�ugo> na ulicy. Mieszkam w tym domu � wskaza� na posiad�o�� z wysokim, szczelnym ogrodzeniem. � Oto m�j numer telefonu. Prosz� zadzwoni� do mnie, kiedy minie pierwsza rado�� spotkania z rodzin�. Gratuluj�! I do widzenia. Podszed� szybko do ogrodzenia, nacisn�� guzik, otworzy�a si� ci�ka �elazna furtka i zaraz zamkn�a z charakterystycznym zgrzytem, przypominaj�cym wi�zienie w Spandau. Sta�a przez chwil� oszo�omiona. A wi�c i doktor Schitke jest na wolno�ci. To cudownie! Nie ma si� ju� czego ba�. Kastanienstrasse, ma�a i cicha uliczka, obsadzona starymi, wysokimi kasztanami wyda�a jej si� teraz szczeg�lnie sympatyczna. Berta ruszy�a do domu. Sz�a nie wiedz�c, czy zachowa� si� ten budynek, w kt�rym mieszka�a przed wojn�, gdzie zmarli rodzice i gdzie pozosta�a jej siostra z ma�� Eryk�. By�a to zwyk�a kamienica na Kaiserdamm, wysoka, szara, podobna do tysi�cy berli�skich dom�w. I omal nie zap�aka�a z rado�ci, kiedy zobaczy�a, �e dom ocala�. By� mo�e siostra �yje. Wbieg�a szybko na trzecie pi�tro. M�j Bo�e, tu przez ca�y ten d�ugi czas nic si� nie zmieni�o! Zadzwoni�a do drzwi, nacisn�wszy po��k�y guzik, do kt�rego wyci�ga�a r�k� jeszcze w dzieci�stwie, i po chwili ujrza�a przed sob� siostr�. Tak, to by�a niew�tpliwie ona, postarza�a, zmarnia�a, ale mimo wszystko ona, Marta! A siostra uchyli�a drzwi i w pierwszej chwili zaskoczona cofn�a si� do wn�trza. Na twarzy malowa� si� strach. �- Nie poznajesz mnie, Marto � rzek�a Berta. � Nie, poznaj�, wejd�, prosz� ci� � odpar�a Marta \ ; i dopiero po chwili obj�a j�, pytaj�c: � Wypu�cili ci�r czy uciek�a�? � Wypu�cili, Marto, zwolnili raz na zawsze! � Ber-^ta pobieg�a szybko do swego ma�ego pokoiku i stan�a zdumiona: w nim te� nic si� nie zmieni�o. � Opowiedz, jak to si� sta�o, �e jeste� na wolno�ci � prosi�a Marta, ale siostra nie s�ucha�a jej. � Poczekaj, pozw�l mi si� umy� i doprowadzi� do-�adu � powiedzia�a, wyjmuj�c jak�e jej teraz blisk�, star� odzie�. � Nie wiem, czy to wszystko jeszcze si� nadaje, trzeba b�dzie chyba to i owo przerobi�... Znik�a w �azience, a kiedy wysz�a wyk�pana, w swoim starym szlafroku, poczu�a zapach dobrego tytoniu i zobaczy�a w pokoju jak�� dziewczyn� i bardzo przystojnego, sympatycznego, niem�odego ju� m�czyzn�, siedz�cego wraz z Mart� przy stole. Berta zatrzyma�a si�, jakby nie chcia�a przeszkadza� w rozmowie. � Patrz, oto nasza Eryka! � zwr�ci�a si� do niej Marta. Berta spojrza�a na dziewczyn� i dopiero w�wczas u�wiadomi�a sobie, �e nie widzia�a jej tyle lat. � Dzie� dobry, Eryko! ��� zawo�a�a. � Jeste� ju� zupe�nie doros�a. Nigdy bym ci� nie pozna�a! � Dzie� dobry, ciociu Berto � powiedzia�a Eryka, nie zdradzaj�c najmniejszej ochoty do czulszego przywitania. � Ona jest mistrzyni� Niemiec Zachodnich w biegu na sto metr�w � pochwali�a si� Marta, patrz�c z dum� na c�rk�. � Gratuluj�, gratuluj� � powiedzia�a pow�ci�gliwie Berta, ura�ona ch�odem Eryki, i zwr�ci�a si� do m�czyzny. � A to pan Erwin Meier, najbli�szy przyjaciel naszej rodziny � przedstawi�a siostra. � To w�a�nie on 25 24 nauczy� Eryk� biega� i dzi�ki niemu osi�gn�a rekordowe wyniki. � Bardzo si� ciesz�, �e mog� pozna� osobi�cie znakomit� komendantk� z Ravensbriick � rzek� Meier, ukazuj�c w uprzejmym u�miechu bia�e z�by. Berta drgn�a. Eryka zacisn�a wargi. Meier zauwa�y� to zmieszanie i roze�mia� si� weso�o. � S�dz�, �e ten tytu� mo�e tera# sta� si� dla pani najlepsz� rekomendacj� � powiedzia�. � Wiele czyta�em o pani w prasie i zawsze pragn��em pozna� pani� osobi�cie. Co prawda, by� czas, kiedy ju� zw�tpi�em, �e do tego dojdzie, ale p�niej wszystko zn�w zacz�o zmienia� si� na lepsze. Czy nie mam racji? � O, tak! � zawo�a�a Berta. � Ch�tnie pos�ucha�bym o pani �yciu, oczywi�cie z pani ust � kontynuowa� Meier. � Mam nadziej�, �e pani Marta nie ma nic przeciw temu? � Oczywi�cie! � zapewni�a Marta. � Nie mog� niczego odm�wi� panu Meierowi. On przecie� tak wiele dla nas zrobi�! Ale mo�e przedtem co� zjesz, Berto? � Dzi�kuj�, nie jestem g�odna � odpowiedzia�a Berta, siadaj�c na kanapie. Eryka podesz�a do okna. � C� by tu panu opowiedzie�? � zawaha�a si� Berta, jakby nie wiedzia�a, od czego zacz��. � Na pocz�tku musz� stwierdzi�, �e rzeczywi�cie wykonywa�am tylko sumiennie rozkazy komendanta obozu i fuh-rera i w s�dzie mog�am jedynie milcze�. Kiedy przynie�li i pokazali aba�ury i torebki z wyprawionej sk�ry... � Z jakiej sk�ry? � spyta�a Eryka. � Z jakiej? No z tej, tatuowanej. Wiesz, cz�sto pro�ci ludzie, przewa�nie marynarze, tatuuj� na swej sk�rze pi�kne wzory. No wi�c to z tej ich sk�ry. Kiedy s�dowi pokazano to wszystko, czu�am, jak p�tla zaciska mi si� 26 na szyi. Nie by�o sensu ani t�umaczy� si�, ani zaprzecza�... � To bardzo interesuj�ce � zach�ca� Meier. � No c�, skazali mnie oczywi�cie na kar� �mierci. Tylko �e ja by�am przewiduj�ca. Ot� zerkn�� na mnie pewien Amerykanin ze stra�y wi�ziennej, nie, nie zwyk�y �o�nierz, lecz oficer, no wi�c jeszcze przed rozpraw� zasz�am w ci���. Zgodnie z prawem w takich wypadkach wykonanie wyroku wstrzymuje si�. � Dowcipnie wykombinowane � pochwali� Meier. � O, pomy�la�am w�wczas, mam przed sob� jeszcze sporo miesi�cy, a w tym czasie wiele mo�e si� zmieni�. I nie omyli�am si�. Ju� po trzech miesi�cach genera� Clay zamieni� mi szubienic� na do�ywotnie wi�zienie, a p�niej m�j wyrok zmniejszy� si� do dziesi�ciu lat. A teraz, jak widzicie, jestem ju� na wolno�ci. To ca�a moja historia... Nie w�tpi� oczywi�cie, �e jestem teraz komu� potrzebna. � Bezsprzecznie � zapewni� Meier. � No a gdzie on? � dolecia�o nagle od okna. � Jaki �on"? � No ten... tw�j syn czy c�rka, to twoje dziecko? � A, dziecko � powt�rzy�a oboj�tnie Berta. � Mimo wszystko narodzi�o si�. Syn, nawet do�� �adny, ale chorowity. Bardzo mi przeszkadza�... Gdyby pozosta� przy �yciu, by�oby mi ci�ko. Ale nasz mi�osierny B�g lituje si� nad nami. Opowiadaj�c, Berta od czasu do czasu zerka�a na Eryk�, chc�c zorientowa� si�, jak ona to odbiera; mo�e nie ma sensu tak otwarcie m�wi� przy niej o wszystkim? Nie obawia�a si� natomiast Erwina Meiera, w kt�rym od razu wyczu�a wsp�lnika. W pokoju zapanowa�o na pewien czas milczenie. Ka�dy stara� si� jako� okre�li� swoje stanowisko wobec tego, co us�ysza� od Berty. Eryka by�a tym do 27 g��bi wstrz��ni�ta. Wychowana jednak w duchu �elaznej niemieckiej dyscypliny, nie odwa�y�a si� zaprotestowa�. Marty wprawdzie te� nie zachwyci�y te wynurzenia, cieszy�a si� jednak z powrotu siostry. Dla Meiera natomiast opowiadanie Berty nie stanowi�o nic nowego, bo o jej przygodach w wi�zieniu wiele pisa�o si� w ameryka�skich gazetach, kt�rych ani Marta, ani Eryka nie czyta�y. Teraz Meier zastanawia� si� na tym, jak i gdzie mo�na by wykorzysta� swoj� now� znajom�. Chyba w Berlinie znajdzie si� dla niej sporo roboty. Trzeba tylko dowiedzie� si� dok�adnie, kto by� inicjatorem jej zwolnienia. � A moje wyj�cie z wi�zienia nikogo tu chyba nie zaskoczy�o � przem�wi�a zn�w Berta. � Pierwszym cz�owiekiem, kt�rego spotka�am, by� doktor Schitke. S�ynny doktor Schitke! Wie pan przecie�. I kiedy mi m�wi�, �e jestem wielk� grzesznic�, to on powinien ju� dawno sma�y� si� w piekle. On sam swoimi do�wiadczeniami wyprawi� na tamten �wiat dziesi�� razy wi�cej s�ug bo�ych ni� my wszyscy w obozie razem wzi�ci. � Czy ciotka rzeczywi�cie zabi�a tylu ludzi? �� zn�w dolecia� od okna dr��cy g�os. � Zapami�taj to dobrze, Eryko � g�os Berty zad�wi�cza� mocno i ostro � �e ja nigdy nikogo nie zabi�am. Wykonywa�am tylko rozkazy mego dow�dztwa. A je�li w wyniku tego kto� tam nawet umiera�, to nie z mojej winy. Na moim miejscu post�powa�aby� tak samo. � Nigdy! � Bzdura � zawyrokowa� spokojnie Meier zorientowawszy si�, �e rozmowa przybiera zbyt gwa�towny charakter. � Nie warto sprzecza� si� i k��ci� o sprawy dawno zapomniane. � Pan rzeczywi�cie tak s�dzi? � spyta�a Berta. 28 � Jestem tego pewien. � A ja niezupe�nie. Je�li wypu�cili mnie z wi�zienia, to znaczy, �e jestem komu� potrzebna. Meier roze�mia� si�. � Mia�em na my�li win� i kar�. � No, je�li chodzi tylko o to, to mog� by� zupe�nie spokojna. Berta wsta�a, przesz�a si� po pokoju; po�y szlafroka rozchyli�y si�, ukazuj�c zgrabne nogi. Twarz Berty 0 ostrym nosie, cienkich wargach i ma�ych, podkre�lonych kredk� oczach, mia�a w tym momencie wyraz okrucie�stwa. Meier u�miechaj�c si� ci�gle zrozumia� teraz, dlaczego komendantka z Ravensbruck sta�a si� taka s�awna. To bardzo korzystna znajomo��! Nikt lepiej od niego nie potrafi znale�� dla Berty Loch odpowiedniej roboty. Zmieni� nieoczkiwanie temat rozmowy. � Znajomy pani, doktor Schitke, mieszka na Kasta-nienstrasse? � Tak � Berta zdziwi�a si� i przestraszy�a jednocze�nie; ten Erwin Meier jest �wietnie zorientowany w sprawach, kt�re tak czy inaczej jej dotycz�. � Mam si� z nim pojutrze widze� � m�wi� dalej Meier. � Je�li pani chce, to mo�emy p�j�� na to spotkanie razem. ;� Nie, dzi�kuj�, wola�abym porozmawia� z nim w cztery oczy. �� Chce pani tete-a-tete powspomina� swe dawne sukcesy? � Tak, to r�wnie� � odrzek�a zupe�nie niespeszo-na. � Ale pr�cz tego mamy odby� powa�n� rozmow� 1 pan by nam przeszkadza�. � To ma dotyczy� pani przysz�ej pracy? � By� mo�e. � O to, je�li pani pozwoli, ju� ja sam si� zatrosz- 29 cz� � odpar� Meier wstaj�c. � Prosz� si� tym nie martwi�, praca b�dzie dobra i b�dzie pani odpowiada�. � Pan ju� chce odej��? � spyta�a Marta. � Tak, na mnie ju� czas. Eryko, jutro o dziesi�tej na stadionie. Dobranoc paniom! Gdy Marta wysz�a, by odprowadzi� go�cia, w pokoju zaleg�a cisza. Ani Berta, ani Eryka nie mia�y ochoty rozmawia�. Komendantka wyczu�a tajon� niech�� swej siostrzenicy, bogate do�wiadczenia obozowe zaostrzy�y jej wra�liwo�� na buntownicze nastroje. Eryka by�a pora�ona tym, co us�ysza�a. Kiedy� czyta�a w gazetach o swej ciotce, uwa�a�a jednak wszystkie te okropno�ci za zwyk�e k�amstwa. Teraz jednak okaza�o si�, �e te dziennikarskie rewelacje s� �miechu warte w por�wnaniu z prawd�. Oto siedzi przed ni� ta niepoka�na rudawa blondynka z ostrym nosem i jakby zapadni�tym czo�em, jej ma�e d�onie z kr�tkimi palcami spoczywaj� bezw�adnie na czerwonym kwiecistym szlafroku... A w�a�nie te r�ce trzyma�y pejcz i pistolet, wycina�y kawa�ki tatuowanej sk�ry, zabija�y ludzi... Eryka drgn�a. Patrza�a teraz na Bert� z nie ukrywanym l�kiem. Ciotka dostrzeg�a to. �' Boisz si� mnie? � spyta�a �agodnie i jakby ze smutkiem. � Tak. � Nie b�j si�. To ju� dawno min�o. Wykonywa�am tylko rozkazy. By� mo�e wykonywa�am je bardziej gorliwie od innych, ale czy� tu mo�na znale�� jak�� miar�? Zn�w zaleg�o d�u�sze milczenie, kt�re przerwa�a Marta swoim powrotem. Wypytywa�a o co� siostr�, tamta co� tam odpowiada�a, ale do Eryki niewiele z tego dociera�o. Odczu�a nagle duszno�� i potworny l�k. 30 Pok�j wyda� si� jej przera�aj�cy, sufit jakby si� obni�y�. � P�jd� si� przej��, mamo, wr�c� wcze�nie. � Masz ju� narzeczonego? Jeste� zar�czona, Eryko? � zaciekawi�a si� Berta. � Nie. Chyba jeszcze na to za wcze�nie � odpowiedzia�a Eryka. � W naszej rodzinie panienki wcze�nie zaczyna�y � za�mia�a si� Berta. Ale Eryka nie s�ysza�a ju� tego. Wysz�a szybko na schody, zbieg�a w d�, zatrzyma�a si� na chodniku. Nie wiedzia�a, dok�d i��. Po prostu ba�a si� d�u�ej przebywa� z ciotk�, nie mog�a oddycha� tym samym powietrzem. Na Kaiserdamm przechodni�w by�o niewielu. Spieszyli jacy� zatroskani i powa�ni, nie zwracaj�c na ni� uwagi. Dziewczyna wesz�a do budki telefonicznej, nakr�ci�a numer. � To pan, Tiborze? Tak, Eryka. Chcia�am spotka� si� z panem i po�egna� si�. Gdzie? Dobrze, przy Fried-richstrasse na peronie esbanu. Od�o�y�a s�uchawk�. Mia�a jeszcze w uszach zdziwiony, ale jednocze�nie radosny g�os Tibora. U�miechn�a si�. Na sercu sta�o si� nieco l�ej. ROZDZIA� CZWARTY > Nina Soki� pozna�a si� z Ilon� Szabo na pocz�tku zawod�w berli�skich, kiedy radzieckich i w�gierskich sportowc�w umieszczono razem w du�ym i kiedy� luksusowym hotelu �Adlon", niedaleko Bramy Brandenburskiej. Dawniej by� to chyba najwi�kszy hotel w Berlinie, ale podczas wojny powa�nie uszkodzi�a go ameryka�ska bomba. Nie da�o si� od razu odbudowa� 31 �ca�ego gmachu, sportowcy dostali jednak we w�adanie jedno pi�tro w odbudowanej cz�ci, d�ugi korytarz :zape�ni� si� wi�c weso�ym gwarem i �miechem. Po kilku godzinach m�wili ju� sobie po imieniu, wiedzieli, kto uprawia jak� dyscyplin� sportu, kto uczy si�, a kto pracuje. Nina szczerze by�a zachwycona oryginaln� urod� W�gierki: klasyczne rysy twarzy, czarne w�osy, delikatna, matowor�owa cera, pe�ne czerwone usta i du�e, wyraziste, ciemnoniebieskie oczy o niespotykanym kolorycie, przypominaj�ce wieczorne niebo nad g�rami, kiedy zasz�o ju� s�o�ce i maj� wnet zap�on�� pierwsze gwiazdy. Gdy Nina j� ujrza�a pierwszy raz, a� stan�a z wra�enia. Ilona za�mia�a si� weso�o. To by� w�a�nie pocz�tek ich przyja�ni. W korytarzu hotelu �Adlon" urz�dzono co� w rodzaju niedu�ego holu. Sta�a tam kanapa, kilka krzese� i stolik, a na nim wazon z cienkiej porcelany pe�en kwiat�w. Po kolacji dziewcz�ta spotka�y si� w tym holu i pr�bowa�y rozmawia�. Nina umia�a troch� po niemiecku, Ilona zna�a nieco niemiecki i rosyjski, wi�c pocz�tkowo wi�cej by�o �miechu ni� rozmowy. Stopniowo jednak, jak to bywa w takich sytuacjach, przypomina�y sobie coraz wi�cej s��w. Pierwszy wiecz�r zbieg� im wi�c na pokonywaniu trudno�ci j�zykowych, ale nast�pnego porozumiewa�y si� ju� zupe�nie nie�le. Okaza�o si�, �e ��czy je wiele rzeczy. Obydwie dopiero co zacz�y studia: Nina na wydziale dziennikarskim Uniwersytetu Kijowskiego, a Ilona w Akademii Medycznej w Budapeszcie. Obie pasjonowa�y si� sportem. I jednej, i drugiej podoba�y si� wiersze Pet�fiego i Lermontowa, a razi�y formalistyczne �amig��wki wsp�czesnego malarstwa. Jeden z takich w�a�nie obraz�w wisia� w holu hotelu �Adlon": z du�ego pnia wy- 32 rasta�a ludzka noga z okiem na palcu. �adna z dziewcz�t nie mog�a odgadn�� sensu tego obrazu. W ko�cu rozmowa przesz�a na sprawy osobiste, intymne, staj�c si� jeszcze bardziej interesuj�c�. � Masz ch�opaka? �� spyta�a Ilona. � Nie � odpar�a stanowczo Nina. � A ty? � Te� nie �� Ilona zaczerwieni�a si�. Jej zmieszanie widoczne by�o nawet przy s�abym �wietle, Nina u�miechn�a si�. � Naprawd� nie mam � usi�owa�a j� przekona� Ilona. � Przecie� ja nic nie m�wi�. � Tak, ale my�lisz sobie pewnie B�g wie co � Ilona mia�a bardzo zak�opotany wyraz twarzy, wi�c Nina roze�mia�a si� g�o�no. � Nie masz si� czego �mia� � zawo�a�a ze z�o�ci�. Kiedy si� z�o�ci�a, pe�ne jej wargi zabawnie napina�y si�, a niebieskie oczy ciemnia�y staj�c si� prawie czarne. By�a to pierwsza i jedyna sprzeczka mi�dzy przyjaci�kami. I szybko by o niej chyba zapomniano, gdyby nieoczekiwanie nie zjawi� si� w holu z patefonem Sandor Kerekes, barczysty brunet, student uniwersytetu budapeszte�skiego, biegacz na d�ugie dystanse. Na jego widok Ilona zarumieni�a si� jeszcze bardziej. � Po co tu si� nosi� z t� swoj� muzyk�? � napad�a na Kerekesa. Ch�opak sta�, nie wiedz�c, czym .zawini�, przecie� w holu co wiecz�r ta�czy�o si� przy patefonie. Patrzy� przez chwil� na Mn�, po czym z poczuciem winy zamruga� oczami i te� mocno si� zaczerwieni�. Nina odgad�a wszystko i za�mia�a si� weso�o. �� Ca�kiem brzydki �miech! � nie wiedz�c, jak odda� s�owo �niedorzeczny" krzykn�a Ilona i wybieg�a z holu. Sandor zmieszany patrzy� jeszcze przez chwil� na 3 � Stadion 33 Nin�, po czym postawi� patefon na stoliku i tak energicznie zakr�ci� korbk�, jakby zapuszcza� silnik samochodowy. Nastawi� p�yt�, przez chwil� s�ucha� muzyki, po czym podszed� do Niny i uk�oni� si�. Dziewczyna ch�tnie wsta�a bez oci�gania si�. Nie zd��yli jednak zrobi� kilku pas, kiedy wr�ci�a Ilona. Usiedli ko�o niej. Rozmowa potoczy�a si� g�adko, tylko Ilona od czasu do czasu spogl�da�a b�agalnie na przyjaci�k�. Muzyka �ci�gn�a do holu sportowc�w z innych pokoi. �miali si�, pr�buj�c w ta�cu rozmawia� ze sob� i pomagaj�c sobie minami i gestem, gdzie zabrak�o s��w. Po jakim� czasie wszed� do holu jeszcze jeden ch�opak. Jego szczup�a twarz o cienkich ustach, wysokim czole i zadziwiaj�co jasnych oczach mia�a wyraz czujnego napi�cia. Tibor Szabo od razu podszed� do go�cia. � Poznajcie si� � powiedzia�. � To nasz niemiecki przyjaciel, Richard Baum. Jego twarz znali wszyscy. Pami�tali, w jak znakomitym czasie przebieg� sto metr�w, dziel�c si� pierwszym miejscem z Suchanowem. � Pozw�lcie do nas, towarzyszu Baum � zaprosi�a Nina. Richard, przywitawszy si�, usiad� ostro�nie mi�dzy ni� a Ilon�. Przysiad�o si� do nich jeszcze kilku sportowc�w. Przez jaki� czas wszyscy milczeli, jakby zastanawiaj�c si�, od czego rozpocz�� rozmow�. � Jak wam si� podoba�o w Berlinie? � przerwa� wreszcie cisz� Baum. � No c�, miasto bardzo zrujnowane � odpowiedzia�a za wszystkich Nina. Richard skin�� g�ow� i przesun�� d�oni� po twarzy, jakby sprawdza�, czy jest dobrze ogolona. 34 � Co prawda, to prawda � powiedzia�. � U nas nazywaj� miasto parkiem kultury i wypoczynku imienia angloameryka�skiego lotnictwa. Ale ju� nied�ugo tak b�dzie. Mo�ecie by� pewni: zrobimy je bajecznie pi�knym. Potrzebne s� do tego tylko czas i pok�j. � S�usznie � rzek�a Ilona. �- Teraz wygl�da straszliwie, same ruiny. � No, nie wsz�dzie �� zaoponowa� mi�kko Baum. � Prosz� popatrzy� na niekt�re ulice. By�y zupe�nie zrujnowane, a sp�jrzcie, jak wygl�daj� obecnie. � Widzieli�my � w��czy� si� do rozmowy Tibor. � Ta, przy kt�rej stoi hotel, jest wspania�a. A pan interesuje si� chyba nie tylko sportem, ale i budownictwem? � Tak � twarz Bauma nieoczekiwanie rozja�ni�a si� u�miechem. � Jestem architektem. Wiecie, by�em niedawno w Moskwie, widzia�em nowy uniwersytet, i mo�e pierwszy raz w �yciu pomy�la�em, jak zaszczytny jest m�j zaw�d. Wszyscy pisz� o Berlinie, �e szary, monotonny, ponury. I maj� racj�. Dot�d rzeczywi�cie tak by�o, ale w przysz�o�ci to si� zmieni. Bardzo kocham Berlin, to moje rodzinne miasto. Musi powsta� z ruin jak feniks z popio��w. Nasz Berlin stanie si� miastem pi�knym, pe�nym �wiat�a i przestrzeni, gdzie dobrze b�d� si� czuli zar�wno go�cie, jak i gospodarze. Na twarzy Niny pojawi� si� wyraz zdziwienia. � Pani jest, zdaje si�, pierwszy raz w NRD i zaskoczy�y pani� moje s�owa? � spyta�, u�miechaj�c si�. Nina w milczeniu skin�a g�ow�. � Prosz� si� nie dziwi� � kontynuowa� Baum. � Ody przyjedzie tu pani po raz drugi, a przyjedzie pani, jak s�dz�, na przysz�e lato, to przygotujemy wam wszystkim, no i sobie oczywi�cie, wspania�y prezent. 35 ir � Co takiego? � Zbudujemy stadion � Richard Baum wsta� podniecony i przeszed� si� po holu. � Zbudujemy niedaleko st�d wspania�y stadion, taki, kt�rym Berlin m�g�by pyszni� si� nawet za sto lat. Podobno latem przysz�ego roku odb�d� si� mi�dzynarodowe zawody lekkoatletyczne student�w. I w�a�nie u nas, w demokratycznym sektorze Berlina... Wiadomo�� ta zrobi�a du�e wra�enie. Wprawdzie sportowcy ju� co� nieco� s�yszeli na ten temat, ale nikt nie wiedzia� jeszcze nic konkretnego. Sandor Ke-rekes zatrzyma� nawet patefon. Richard Baum dalej m�wi� z przej�ciem o swoich planach. � Zastanawiamy si� teraz nad tym, jaki ma by� ten stadion, �eby zas�u�y� na miano stadionu pokoju. Mam ju� jego wizj�, kt�ra sprawia mi wiele rado�ci. Rozmow� przerwa�a stateczna pani z recepcji, kt�ra sznuruj�c usta oznajmi�a oficjalnym tonem: � Pan Tibor Szabo proszony do telefonu. Tibor wybieg�. A� zaj�kn�� si� z rado�ci, gdy pozna� g�os Eryki. �- Tak, oczywi�cie, b�d� przy Friedrichstrasse za pi�tna�cie miinut. Tak strasznie si� ciesz�, �e pani� s�ysz�, Eryko... Gdzie� na drugim ko�cu przewodu od�o�ono s�uchawk�. Nikomu nic nie m�wi�c Tibor opu�ci� hotel. Przys

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!