16649

Szczegóły
Tytuł 16649
Rozszerzenie: PDF

Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

16649 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 16649 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 16649 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

16649 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

Gwyneth Rees Polowanie na mamę Zrealizowano w ramach Programu Operacyjnego ?Promocja Czytelnictwa" ogłoszonego przez Ministra Kuftury I Dziedzictwa Narodowego Płatne ze środków finansowych Biblioteki Narodowej Tłumaczenie Ewa Bobocińska %uar Tytuł oryginału: The Mum Hunt First published by Macmillan Children's Books, London 2003 Wydanie pierwsze, Wydawnictwo Jaguar, Warszawa 2006 Projekt okładki: Chloe March Projekt typografii na okładce i stronach tytułowych w wydaniu polskim: Andrzej Chojecki Skład i łamanie: Piotr Sztandar-Sztanderski Redakcja: Ewa Holewińska i Anna Pawłowicz Copyright © by Gwyneth Rees 2003 Copygight for the Polish edition © by Wydawnictwo Jaguar 2006 ISBN 83-60010-22-6 ?><&?> 5 ?, Dystrybucja: L&L Sp. z o.o. ul. Budowlanych 64 F, 80-298 Gdańsk teł. (58) 340 55 29, fax (58) 344 13 38 e- mail: [email protected] strona handlowa: www.ll.com.pl (również sprzedaż wysyłkowa) Druk i oprawa: edpoigrafs* ?& ?\ 2n\ 4 X. :?; Dla Agnes, w dowód miłości Wszystko zaczęło się na francuskim. No, w pewnym sensie. Siedziałam na ostatniej lekcji i okropnie się nudziłam, bo zrobiłam już wszystkie zadane ćwiczenia i nie miałam się czym zająć. Okropnie chciałam pogadać z Holly. Holly to moja najlepsza przyjaciółka i przez cały dzień czekałam, żeby poprosić ją o radę w pewnej ważnej sprawie. Holly jest prawdziwym ekspertem w rozwiązywaniu problemów. Twierdzi, że to dlatego, iż mama traktuje ją jak dorosłą, pozwala jej oglądać wszystkie programy w telewizji, a potem zadawać sobie wszelkie pytania, jakie jej tylko przyjdą do głowy. Czasami Holly i jej mama dyskutują o różnych sprawach do późna w nocy, czego jej okropnie zazdroszczę, bo mnie o niczym nie wolno dyskutować do późna. Tego dnia Holly spędziła cały ranek u dentysty i gdyby nie to, już wcześniej bym z nią porozmawiała. Mogłybyśmy pogadać w czasie popołudniowej przerwy, ale nasza szkoła zlikwidowała popołudniowe przerwy, żebyśmy wcześniej kończyli lekcje, jak na Kontynencie. W związku z tym oczekują, że będziemy od prze- 7 rwy obiadowej do trzeciej po południu pracować jak mróweczki, nie zamieniając ze sobą ani słowa, co jest — moim zdaniem — jedną z form znęcania się nad dziećmi. A w każdym razie nade mną. Jestem nieco gadatliwa, przynajmniej tata tak uważa. Matthew, mój brat, twierdzi, że gadam w kółko jak zacinająca się płyta. Stanowczo protestuję przeciwko temu określeniu, bo zawiera ono sugestię, że ciągle powtarzam to samo, co nie jest prawdą. Matt mówi, że nasza cioteczna babka, Esmeralda, mogła swą gadaniną zanudzić człowieka na śmierć i dlatego odziedziczyłam po niej imię, ale tata twierdzi, że to imię po prostu bardzo się podobało mamie. Zresztą, nikt nie zwraca się do mnie: Esmeral-do. Wymyślili skrót — Esmie — i tak mnie wołają. Wracając do rzeczy — zostaliśmy tego popołudnia posadzeni nad ćwiczeniami przez naszą nauczycielkę francuskiego, pannę Murphy (która wyszła z sali, żeby przywołać do porządku sąsiednią klasę, w której nie było nauczyciela), to znaczy musieliśmy przetłumaczyć na francuski długą listę różnych potraw i artykułów spożywczych. — Zgadnij, co mam ci do powiedzenia? — syknęłam do ucha przyjaciółki, zerkając równocześnie, jak radzi sobie z odpowiedziami. — Spadaj! — Holly odepchnęła moją rękę, kiedy próbowałam wpisać słowo pomme przy rysunku jabłka. — Mogę zrobić to sama, Esmie! 8 — Przepraszam. — Odkąd zamieszkała z nami Ju-liette, nasza francuska au pair, dostaję z francuskiego same szóstki. Holly przysięga, że wcale mi nie zazdrości, ale tak naprawdę, to jest zirytowana, że zawsze kończę ćwiczenia przed nią. — Wczoraj wieczorem Juliette wpadła na pewien pomysł i jestem bardzo ciekawa twojego zdania na ten temat! — oznajmiłam. Holly spojrzała na mnie. Wiedziałam, że zwrócę jej uwagę. Ale pragnęłam opowiedzieć jej całą historię, od samego początku. I tak też zrobiłam. — Zaczęło się od tego, że Juliette powiedziała po francusku coś, czego Matthew nie zrozumiał, a ja tak — zaczęłam z dumą. (Tata wpadł na pomysł, że oboje z Matthew błyskawicznie nauczymy się płynnie mówić po francusku, jeżeli Juliette będzie rozmawiała z nami wyłącznie w swoim języku. Niestety, Juliette przyjechała do Anglii w celu szlifowania angielszczyzny, pojawiła się więc sprzeczność interesów.) Holly zmarszczyła nos. — Myślę, że to naprawdę idiotyzm, kazać wam rozmawiać po francusku przy wszystkich posiłkach. — Nie przy wszystkich. Wolno nam mówić po angielsku przy śniadaniu i podczas lunchu, a w weekendy nawet przez cały dzień. Tak czy owak, Matthew jej nie zrozumiał, a ja tak! 9 — I co z tego? — warknęła HoUy, wracając do swoich ćwiczeń. HoUy nie ma pojęcia, co to znaczy rywalizować przez cały czas ze starszym bratem o odrobinę uwagi rodzica. Ma, jak ja, jedenaście lat, ale jest jedynaczką. Jej rodzice są rozwiedzeni i to oni rywalizują przez cały czas o zwrócenie na siebie jej uwagi. Stoczyli prawdziwą walkę o prawo do opieki i w końcu stanęło na tym, że muszą się nią dzielić. HoUy spędza u ojca jedną noc w tygodniu i co drugi weekend, a przez resztę czasu mieszka z mamą. W związku z tym wszystko ma podwójne: dwie sypialnie, dwie garderoby i dwie szczoteczki do zębów. Jak dotąd, nie ma tylko dwóch mam i dwóch ojców. Żadne z jej rodziców nie znalazło jeszcze nowego partnera życiowego, ale HoUy podejrzewa, że ten stan już długo nie potrwa i wkrótce jedno z nich zwiąże się z kimś nowym, czego ona okropnie się boi. Kontynuowałam relację, choć przyjaciółka zdawała się w ogóle mnie nie słuchać. — Siedzieliśmy wszyscy przy obiedzie i Juliette zaczęła opowiadać tacie — po francusku, oczywiście! __o ogłoszeniu, które znalazła w gazecie, w rubryce samotnych serc, a które, jak twierdziła, było w sam raz dla niego! Tata o mało nie udławił się swoimi pommes de terre. — Wskazałam HoUy niewypełnione miejsce obok rysunku ziemniaków i zaczekałam, aż wpisała brakujące słowa. 10 — I jak twój tata na to zareagował? — HoUy odłożyła długopis, teraz już wyraźnie zainteresowana. — Powiedział coś po francusku, nie zrozumiałam co, ale podejrzewam, że jakieś paskudne przekleństwo. Potem zadzwonił telefon. Oczywiście, ktoś z pracy taty. Okazało się, że znaleźli jakieś zwłoki czy coś w tym rodzaju i, jak zwykle, zepsuli nam wieczór. Po wyjściu taty Juliette pokazała nam to ogłoszenie i... — Zwłoki?! — HoUy zawsze żywo się interesowała makabrycznymi szczegółami pracy mojego taty. Tata jest policyjnym detektywem, co HoUy uważa za bardzo cool. — To było morderstwo? — Skąd mam wiedzieć? — Tata nie chciał, bym orientowała się w prowadzonych przez niego sprawach i gdyby dowiedział się, że rozmawiam o tym z HoUy, chyba by mnie zabił. — Zresztą, to nieważne! Chcę zapytać, co sądzisz o tym! — Przetrząsnęłam szkolny plecak i wyciągnęłam zgnieciony wycinek z gazety, zanim jednak zdążyłam podać go przyjaciółce, do sali wpadła nasza nauczycielka francuskiego. Zatrzymała się przy pierwszej ławce. Tak się składa, że naszej... — Co to? — Zanim zorientowałam się, co się dzieje, wyrwała mi z ręki wydartą z gazety rubrykę samotnych serc. Byłam przerażona. Panna Murphy ma czterdziestkę na karku, okrągłe okularki, przylizane włoski i w ogóle 11 robi wrażenie osoby, która nie miałaby pojęcia, co zrobić z samotnym sercem, nawet gdyby rąbnęło ją między oczy. Ale nawet ona nie mogła przeoczyć tego ogłoszenia, bo Juliette zakreśliła je czerwonym długopisem. — To jej taty, proszę pani — oświadczyła pospiesznie Holly, pokazując mnie palcem. Wykrzywiłam się do niej. Reszta klasy natychmiast przestała gadać i w sali zapadła martwa cisza. Czułam, że wszyscy się na mnie gapią. — To prawda? — Panna Murphy mówi z bardzo silnym irlandzkim akcentem i nosi na szyi duży, srebrny krzyżyk, co, zdaniem Holly, oznacza, że jest katoliczką. Niezbyt wiele wiem o religii, bo tata nigdy nie chodzi z nami do kościoła. Holly także nie chodzi do kościoła, ale, jak już wspomniałańl, mama wszystko jej tłumaczy. Nawet za dużo, jak uważa mój tata. Panna Murphy przeczytała na głos ogłoszenie, głośno i wyraźnie, jakby dopiero uczyła się czytać. — Śliczna, błękitnooka blondynka ChS... — Nauczycielka niemal skandowała, podnosząc głos, jakby chciała przekrzyczeć dobiegające zewsząd chichoty. — C....h...S... — powtórzyła dobitnie. I spojrzała na nas obie, oczekując wyjaśnień. Holly trąciła mnie łokciem. — No, Esmie. —Jakbym ja była jakimś ekspertem! 12 — Chciałaby spotkać — wychrypiałam, umierając z zażenowania. — Chciałaby spotkać przystojnego, kochającego przyrodę mężczyznę w mundurze! — Panna Murphy zakończyła, jak to miała w zwyczaju, stłumionym pry-chnięciem. Cała klasa zaśmiewała się już wniebogłosy. — A więc sądzisz, Esmie, że twój tata kierowałby się w wyborze takimi kryteriami? Byłam czerwona i trzęsłam się jak galareta. Miałam ochotę zamordować Holly! Dlaczego nie mogła na przykład powiedzieć, że znalazłyśmy tę gazetę? Pokręciłam głową. Byłam tak zażenowana, że nie zdołałam wydusić z siebie ani słowa. — On nie kocha przyrody, proszę pani — wyjaśniła Holly. Klasa dosłownie zawyła ze śmiechu. — Ale naprawdę jest policjantem! — dodała Holly, która najwyraźniej bawiła się coraz lepiej. — Tak? — W oczach panny Murphy pojawił się błysk złośliwości. — No, cóż, wygląda na to, że ta... — ponownie rzuciła okiem na ogłoszenie — ...ta bo-taniczka ma słabość do mundurów, więc może jednak twój tata będzie miał u niej szanse! — Ale on chodzi po cywilnemu, proszę pani — wyrwała się Holly i zmarszczyła czoło. — Prawda, Esmie? Jest detektywem, proszę pani, więc musi nosić zwyczajne ubrania, żeby mordercy, których łapie, nie rozpoznali go. 13 Wreszcie odzyskałam głos. — To nieprawda! — wymamrotałam niewyraźnie. — Zawsze musi pokazywać mordercom odznakę, zanim zada im jakiekolwiek pytanie! — Bóg raczy wiedzieć, dlaczego właściwie to powiedziałam. Twarz panny Murphy poróżowiała i nauczycielka zaczęła krztusić się od śmiechu. Nie był to miły widok. — Więc może ta odznaka będzie w stanie zrekompensować jej brak munduru — zakpiła. — Ale pod warunkiem, że to bardzo seksowna odznaka! — wrzasnął jeden z chłopaków. Najchętniej zapadłabym się pod ziemię i już nigdy nie wróciła na powierzchnię. Albo przynajmniej wyprowadziła się daleko stąd i zmieniła nazwisko, żeby już nikt nigdy nie zdołał mnie wytropić. Wtedy rozległ się dzwonek, ale panna Murphy zdążyła jeszcze krzyknąć, że jako pracę domową mamy napisać po francusku własne ogłoszenie do gazetowego kącika samotnych serc. I znów zaczęła się śmiać. Oddała mi gazetę i wypadła z klasy, niewątpliwie po to, żeby jak najszybciej opowiedzieć o całej historii w pokoju nauczycielskim. — Holly, dlaczego to zrobiłaś? — warknęłam, wpychając gazetę na samo dno szkolnego plecaka. — Nie miej do mnie pretensji! — zawołała, wyraźnie urażona. — To TWÓJ ojciec! — Hej, Esmie! — krzyknął jakiś chłopak. 14 Podniosłam wzrok. To był Billy Sanderson, który zwykle odzywa się do mnie tylko wtedy, kiedy chce przepisać pracę domową, a gdy odmawiam, do końca tygodnia się wyzłośliwia. Stał teraz w drzwiach ze swoimi kumplami. — Panna Murphy jest wolna! Jak sądzisz? Może zapoznać ją z twoim ojcem? Mogłabyś ją mieć za macochę! Wszyscy jego kumple zarechotali. Holly też parsknęła śmiechem. Zacisnęłam zęby. W tym właśnie momencie poczułam się chora. Rozbolało mnie serce i zakręciło mi się w głowie. Złapałam plecak i przecisnęłam się koło nich, żeby wyjść z sali. Naprawdę nie czułam się dobrze. Przypominałam sobie wszystkie okropne choroby, na które mogłam zapaść, a które mogłyby mi na zawsze uniemożliwić powrót do szkoły. 15 2. % — Juliette, wydaje mi się, że mam zapalenie opon mózgowych — zawołałam zaraz po powrocie ze szkoły. Rzuciłam plecak na podłogę i padłam na kanapę. — Okropnie boli mnie głowa i w ogóle czuję się bardzo chora. Pewnie mam gorączkę. Juliette, która zmagała się z całą górą prasowania, odstawiła żelazko, podeszła do mnie i wierzchem dłoni dotknęła mojego czoła. Juliette ma dwadzieścia dwa lata i jest naprawdę ładna. Jej krótkie blond włosy wyglądają jak z magazynu „Vogue", a niebieskie oczy ozdabiają długie, ciemne rzęsy. Chciałabym być trochę bardziej podobna do Juliette. A tymczasem mam brązowe oczy i proste jak druty, brązowe włosy do ramion. W dodatku ludzie mówią, że wyglądam blado. — Nie jesteś rozpalona — stwierdziła Juliette i zabrała rękę z mojego czoła. — Pewnie dlatego, że mi zimno — oświadczyłam i zadrżałam gwałtownie. — Idę do łóżka. Jak tata wróci, powiedz mu, że nie czuję się dobrze. — I z wysiłkiem dźwignęłam się z kanapy. 16 — Jak skończę prasowanie, to do ciebie zajrzę i pomyślimy, czego ci trzeba — zawołała za mną Juliette. Pomyślałam, że powinna przynajmniej sprawdzić, czy nie zemdlałam na schodach, ale Juliette zanadto się mną nie przejmuje. W ogóle nikt się mną nie przejmuje. Tata wpada w panikę tylko, kiedy zachoruję. Matthew w takich wypadkach zazwyczaj zmywa się z domu. — Fuj! Zarazki! — krzywi się i znika. Ciekawe, czy gdyby mama żyła, to bardzo by się mną przejmowała. Zdjęcie mamy stoi przy moim łóżku, więc kiedy leżę, mogę z nią rozmawiać, a ona zawsze doskonale mnie rozumie. Rozbierając się, opowiedziałam jej szczegółowo o dzisiejszych wydarzeniach i wyjaśniłam, że czuję się chora. Jestem absolutnie pewna, że — zdaniem mamy — powinnam zostać w domu do końca tygodnia, dopóki całkiem nie wydobrzeję. Wyciągnęłam się na łóżku i położyłam głowę na poduszce. Nagle zachciało mi się pić. — Kochanie, uważam, że powinnaś dużo pić — zabrzmiał w mojej głowie głos mamy, która uśmiechała się do mnie ze zdjęcia. Wygramoliłam się z pościeli i chwiejnym krokiem wyszłam na korytarz. — JULIETTE! — zawyłam. — Chce mi się pić! Juliette wytknęła głowę z salonu i spojrzała na mnie. Juliette, czy -«cgłabyś podać mi coś do picia poprawiła mnie sur /m tonem, jakby uprzejmość miała jakiekolwiek znaczenie, kiedy człowiek umiera na zapalenie opon mózgowych. — Proszę o sok pomarańczowy — wychrypiałam, chwiejąc się niebezpiecznie na szczycie schodów. Juliette westchnęła. Głośno. — Wracaj lepiej do łóżka. Zaraz ci przyniosę. W oczach zakręciły mi się łzy. Juliette w ogóle o mnie nie dbała. Dla niej był to tylko sposób zarabiania pieniędzy. Pobiegłam z powrotem do swojego pokoju i trzasnęłam drzwiami. Kiedy Juliette stanęła w progu, leżałam nakryta na głowę i udawałam, że śpię. — Masz tu sok, Esmie. — Postawiła na stoliku szklankę, która stuknęła lekko o fotografię mojej mamy. Juliette postała przez chwilę nade mną, żeby przekonać się, czy naprawdę zasnęłam. W końcu ruszyła do drzwi, a mnie ogarnął nagle gniew. Usiadłam w łóżku. — Nie trać czasu na sprawdzanie, czy jeszcze nie umarłam, dobrze?! — warknęłam. — Czy nie umarłaś? — Juliette najwyraźniej osłupiała. — Tak. Wiesz, ludzie bardzo szybko umierają na zapalenie opon mózgowych! — Zapalenie opon mózgowych? — Jej zdumienie jeszcze wzrosło. — Właśnie! Przecież nie jesteś lekarzem, prawda? Więc nie możesz być całkiem pewna, że nie mam zapalenia opon mózgowych! 18 — Esmie, co znaczy to zachowanie? Nie jesteś tak ciężko chora, żebym mogła podejrzewać zapalenie opon. Coś się musiało wydarzyć, że tak się zmieniłaś. O co chodzi? — Podeszła bliżej i stanęła przy łóżku. Tak blisko, że znalazła się na wysokości szklanki soku i zdjęcia mamy. — Powiedz mi — poprosiła. Przykucnęła i dotknęła mojej głowy. — Co się stało? Popatrzyłam na nią. I stało się ze mną coś dziwnego. Otworzyłam usta, żeby rzucić jakąś złośliwą uwagę i niespodziewanie zalałam się łzami. * * * Juliette od początku różniła się znacznie od wszystkich poprzednich au pairs. Zaraz po przyjeździe zaczęła rozmawiać z tatą w taki sposób, w jaki żadna przedtem się nie ośmieliła. Na przykład, mówiła mu, dlaczego — jej zdaniem — żaden z jego związków się nie udał. Tata spotykał się w ciągu ostatnich paru lat z kilkoma kobietami, ale nigdy nie trwało to dłużej niż kilka miesięcy. Z reguły, zresztą, kilka tygodni, a nie kilka miesięcy. Od wieków już z nikim się nie umawiał, aż tu nagle, wkrótce po przyjeździe Juliette, dał się umówić na randkę w ciemno. Randkę zorganizował jeden z przyjaciół taty. Tata wrócił zadziwiająco szybko, tak wcześnie, że jeszcze nie leżeliśmy w łóżkach. Na pierwszy rzut oka było 19 widać, że miał za sobą traumatyczne przejścia i Juliette zdołała go namówić, by przy dzbanku gorącego kakao zrelacjonował przebieg spotkania. Byłam naprawdę zadowolona. Dotychczas nie udawało mi się niczego dowiedzieć o randkach taty. Wszystko zdawało się iść jak najlepiej, dopóki jego partnerka nie zapytała o mamę. Tata powiedział, że mama była najpiękniejszą kobietą na świecie i jedyną miłością jego życia (czy coś równie sentymentalnego). Juliette aż zachłysnęła się powietrzem ze zgrozy. — Ależ to okropne! Nic dziwnego, że natychmiast się zmyła! — Każda inna odpowiedź byłaby nieprawdą! — odparł tata z uporem, choć trochę się zaczerwienił. — A nie wolno rozpoczynać nowego związku od kłamstwa! — Cóż, nigdy nie zbuduje pan nowego związku, jeśli zacznie pan znajomość od takiego stwierdzenia! Czy nie mógłby pan wymyślić trochę mniej... mniej agresywnej... odpowiedzi na pytanie tych nieszczęsnych kobiet, które miały pecha zainteresować się pańską byłą żoną? — Chyba nie miałaś na myśli „agresywnej", Juliette, chodziło raczej o „gorącą" — wtrąciłam się do rozmowy. Chciałam być pomocna, ale nikt nie zwrócił na mnie uwagi. — Przecież możesz im mówić... no, nie wiem... na przykład, że była słodka! — podsunął ochoczo Mat- 20 thew i, korzystając z chwilowego rozkojarzenia taty, szeroko otworzył lodówkę po czym napił się soku pomarańczowego prosto z kartonu. — Mama Holly twierdzi, że określenie „słodka" jest obraźliwe dla kobiety, chyba że leży ona jeszcze w wó-zeczku i ma na głowie czepeczek — znowu wtrąciłam swoje cztery grosze. Odwróciłam się ostentacyjnie i zwróciłam się wprost do Juliette. — Mama Holly twierdzi, że tata psuje wszystkie randki, bo w głębi duszy boi się ponownie zakochać. — Mama Holly powinna zająć się własnymi sprawami — warknął tata. — Ale to ma sens, prawda? — zawołała Juliette z naciskiem. — Miłość może budzić lęk. Szczególnie kiedy już raz się kogoś straciło. Tata przełknął ślinę. Nigdy nie mówił o stracie mamy. Często opowiadał o tym, jak z nią był, ale nigdy — jak ją utracił. Juliette uważa, że niechęć do mówienia o tym, co nas najgłębiej obchodzi, jest bardzo angielska. A ja sądzę, że to cecha bardzo „tatowska". W każdym razie, Juliette wiele w naszym domu zmieniła. Bez porównania bardziej ingeruje w nasze życie niż jakakolwiek z poprzednich au pairs, czasami nawet martwię się, że tata już więcej nie zniesie jej uwag i odeśle ją do Francji. Na przykład, Juliettte wciąż owtarza, że tata mógłby więcej czasu spędzać z Mat- thew, żeby dawać mu męski wzorzec. 21 . , .afeas» ? ? — Za kogo ona się uważa? Za Mary Poppins? — warknął tata, kiedy ostatnim razem Juliette próbowała interweniować podczas jego kłótni z moim bratem. — Wiesz, mogę sobie wyobrazić, jak lecisz tu z Francji pod parasolem — powiedziałam jej teraz, a ona uściskała mnie i zapytała, co się stało. Ale nie byłam w stanie opowiedzieć jej, co się dziś wydarzyło na francuskim. Mogła z tym pójść do taty. Więc jęknęłam tylko, że źle się czuję. Juliette westchnęła. — Może wkrótce wydarzy się coś bardzo miłego. — Zmierzwiła moje włosy. — Nigdy nic nie wiadomo. Twój tata jest przystojnym mężczyzną. Może się jeszcze raz ożeni i będziesz miała bardzo sympatyczną macochę. Chciałabyś? — Tak, ale tata nigdy się nie ożeni — powiedziałam. — Wciąż bardzo kocha mamę. I wcale nie chce zastąpić jej kimś innym. Przynajmniej mama HoUy tak sądzi. — A co byś powiedziała na mamę HoUy? — zapytała Juliette. — Jest osobą wolną, prawda? — Nie ma mowy! — wrzasnęłam i gwałtownie usiadłam na łóżku, zapominając kompletnie o zapaleniu opon mózgowych. — To niemożliwe, żeby tata i mama Holly... Z jednej zasadniczej przyczyny: tata jej nienawidzi! 22 — Nienawidzi? — Juliette była wyraźnie zainteresowana. — Nienawiść to bardzo namiętne uczucie, prawda? — Miałaś chyba na myśli: „gwałtowne", Juliette — poprawiłam. Ale ona uśmiechnęła się tylko, jakby wiedziała o życiu coś, o czym ja nie miałam jeszcze zielonego pojęcia. — Doskonale wiem, co chciałam powiedzieć — stwierdziła stanowczo. — A teraz, skoro tak strasznie boli cię głowa, spróbuj się trochę przespać. — Puściła do mnie oko i wyszła z pokoju. 23 — Tata! — krzyknęłam i zbiegłam w dół po schodach, jak tylko usłyszałam, że przekręca klucz w zamku. Tak długo spałam po przyjściu ze szkoły, że teraz kompletnie nie byłam senna, choć właśnie nadeszła pora pójścia do łóżka. Siedziałam u szczytu schodów i czekałam na niego. Już pół godziny temu powinnam być w swoim pokoju, a tata bardzo rygorystycznie przestrzega pory spania. Powtarza zawsze, że w wielu sprawach musi być restrykcyjny, bo wychowuje nas sam, ale ja tam nie wiem. Matthew twierdzi, że gdyby tata nie był sam, to i tak wisiałby nam ciągle nad głową jak astronauta w stanie nieważkości w wahadłowcu kosmicznym. Podejrzewam, że w tej sprawie brat może mieć rację. Bo weźmy, na przykład, godziny posiłków. Tata przestrzega ich z uporem maniaka. Zresztą, jest równie zasadniczy we wszystkim. Nie znosi, kiedy zostawiamy nie-dojedzone resztki na talerzu, nawet gdyby ta odrobina jedzenia miała posłużyć — dajmy na to — nakarmieniu głodnych dzieci, przechodzących akurat pod naszymi oknami. I lubi, żebyśmy prosili o zgodę na odejście od 24 stołu. I nie pozwala mi spróbować nawet kropli wina, choć ciągle powtarzam mu, że francuskie dzieci normalnie piją wino do posiłków. I na co ta cała Unia Europejska? Mama Holly nie czepia się w żadnej z tych kwestii, choć przecież także jest samotnym rodzicem, prawda? Matt uważa, że jeśli chodzi o zachowanie się przy stole, tata jest po prostu okropnie staroświecki. I znów wydaje mi się, że mój brat ma rację. — Dlaczego jeszcze jesteś na nogach? — zapytał tata, ściskając mnie i patrząc na mnie z radością. — Nie czuję się dobrze. Juliette uważa, że jutro nie powinnam iść do szkoły. — To właściwie nie było kłamstwo. To znaczy, o ile ją znam, to mogła tak sobie pomyśleć, tylko nic nie mówiła, żeby mnie nie martwić. — A gdzie jest Juliette? — zapytał tata, marszcząc czoło. Matthew słuchał muzyki w swoim pokoju. Mnie to nie przeszkadzało, ale tata niewątpliwie uważał, że gra za głośno. — Myje włosy — odparłam. Juliette ma własną łazienkę, przylegającą do jej pokoju i przesiaduje w niej godzinami, kiedy ja już leżę w łóżku. —Tato, chciałabym cię o coś zapytać. Czy wolisz brunetki, blondynki czy rude? — Słucham? — Wypełniam kwestionariusz — wyjaśniłam. — Z „Marie Claire". — Juliette ma zawsze pod ręką 25 „Marie Cłaire" i w jednym z numerów znalazłam artykuł na temat: „Jak znaleźć idealnego partnera". — Esmie... — Podrapał się w głowę. Widziałam, że jest zmęczony. — Esmie, a czemu musisz wypełniać taki kwestionariusz? — (A tak na marginesie — tata ma ciemne włosy. Z kilkoma siwymi nitkami, które, zdaniem Juliette, dodają mu tylko uroku.) — Zamierzam się dowiedzieć, jaka jest twoja idealna partnerka — oświadczyłam. — Zrobiłam listę pożądanych cech. Chcesz zobaczyć? — Jedyne, co w tej chwili chciałbym zobaczyć, to jak wskakujesz do łóżka — powiedział tata. — A jeśli twój brat nie wyłączy tego wycia, to jego również poślę zaraz spać. No, jazda. Na górę. Kiedy mijaliśmy drzwi pokoju Matthew, tata głośno zastukał. Brat wyczuł chyba, że to on, bo natychmiast wyłączył muzykę. Mnie nigdy nie słucha, a z Juliette długo się targuje, zanim ściszy. Matthew, jeśli się jeszcze nie zorientowaliście, jest naprawdę okropny. Ma piętnaście lat i uważa, że jest cool. I wyobraźcie sobie, Holly on się podoba! Mówi, że grzywka ślicznie opada mu na oczy i że ma tyłek jak Brad Pitt. Jak widać, Holly nie zawsze ma rację. — Jak było w pracy, tatusiu? — zapytałam, otulając się kołdrą. Zawsze go pytam, jak minął dzień. Wydaje mi się, że takie pytania powinna zadawać żona, a skoro tata nie ma żony, próbuję w miarę możliwości ją zastąpić. 26 — Znośnie, dziękuję, kochanie — odparł tata takim śmiesznym tonem, jakby składał dowódcy meldunek. Zawsze tak mówi, kiedy zadaję to pytanie. Zachichotałam. Bo chociaż nie cierpię, kiedy tata traktuje mnie jak dziecko, to czasami lubię, kiedy kładzie mnie do łóżka. W dni powszednie naprawdę mało go widujemy, a w takich chwilach przynajmniej przez kilka minut mam go wyłącznie dla siebie. — Dobranoc, kochanie, śpij dobrze — powiedział już swoim normalnym głosem i pocałował mnie w czoło. — Do zobaczenia rano. Po jego wyjściu wzięłam do ręki zdjęcie mamy. Nigdy tego nie robię w jego obecności, żeby się nie martwił, że mi smutno z powodu jej braku. Bo gdyby sądził, że mi smutno, to i on by posmutniał. Na tej fotografii mama ma ciemne włosy, bez śladu siwizny. Mocno zacisnęłam powieki i ze wszystkich sił starałam się wyobrazić sobie jak mówi. Bo choć często słyszałam w myślach jej słowa, to przecież nie znałam jej głosu. Kiedy Juliette obudziła się następnego ranka, tata już zdążył wyjść do pracy. To zdarzało się dość często, kiedy miał do rozwikłania szczególnie trudną sprawę. Matthew również wcześnie wyszedł z domu. Ostatnio 27 wraz ze swoim najlepszym przyjacielem, Jakem, zaku-mplowali się z trochę starszymi chłopakami. Jeden z nich pracował w McDonald'sie i mógł ich częstować za darmo, więc Matty coraz częściej zostawiał domowe śniadania i wpadał przed lekcjami do McDonald'sa. Tata o niczym nie wiedział, a Jułiette nie miała chyba nic przeciwko temu. Podejrzewam, że tata nie byłby zachwycony, bo zawsze ogranicza nam jedzenie z fast foodów, ale nie miałam zamiaru go informować, bo dzięki temu przy śniadaniu miałam Jułiette tylko dla siebie. Jułiette zapytała, jak się czuję, więc oświadczyłam, że nie jestem jeszcze w stanie iść do szkoły, chociaż dopuszczam możliwość, że to jednak nie jest zapalenie opon mózgowych. Na szczęście, Jułiette była akurat tego dnia skłonna"* do współczucia. — To może zostań w łóżku, a ja przyniosę ci na górę coś do jedzenia. I powiem ci, na jaki wpadłam pomysł. Okazało się, że Jułiette nadal chciała znaleźć tacie dziewczynę. — Jeżeli nie zdołamy namówić twojego taty, żeby odpowiedział na ogłoszenie w rubryce samotnych serc, to same wyślemy odpowiedź w jego imieniu. Może twój tata poczuje się pewniej, jeżeli to kobiety będą pisały do niego, a nie odwrotnie — powiedziała. Usta- 28 wiła przede mną tacę z płatkami na mleku i sokiem, po czym usadowiła się w nogach łóżka. — A nie sądzisz, że powinnyśmy najpierw uprzedzić tatę, zanim zrobimy coś takiego? — zapytałam trochę strapiona. Jułiette z dezaprobatą pokręciła głową. — Dlaczego? On się nigdy nie zgodzi. Ale kiedy to będzie... fait accompli... jak to powiedzieć po angielsku? — Fakt dokonany — powiedziałam i zmarszczyłam czoło. — Ale co mamy napisać? — Wysoki, przystojny Anglik.... Zamożny.... Seksowny... Coś w tym rodzaju. — Ale to nieprawda! — zaprotestowałam. — Tata nie jest zamożny, ani... no... te pozostałe określenia też do niego nie pasują. — Poczułam się nieco zażenowana słowem „seksowny" w odniesieniu do mojego własnego taty. Jułiette zbyła moje zastrzeżenia lekceważącym machnięciem ręki. — Ależ koniecznie musimy to napisać! Chyba nie chcesz, żeby ogłoszenie sugerowało, że twój tata jest jakimś drętwym nudziarzem, bo odpowiedziałyby na nie tylko mdłe kobiety! — Wzruszyła ramionami. — Ale, Jułiette, musimy powiedzieć tacie prawdę. Musimy go uprzedzić, co robimy! Jułiette prychnęła lekceważąco. 29 — Skąd w Anglikach ta obsesja mówienia prawdy? O czym twój tata nie wie, tym się nie martwi. A jak się dowie, może się zdenerwować. To proste! Zresztą, będzie miał dość czasu, żeby zamartwiać się do woli, kiedy wyjdzie na jaw, co zrobiłyśmy. Niestety, argumenty Juliette nie trafiały mi do przekonania. — Tak czy owak — oświadczyła, podchodząc już do drzwi — twój tata jest samotny. To widać na pierwszy rzut oka! Zaczęłam się zastanawiać nad jej słowami. Pomyślałam o tych wszystkich wieczorach, kiedy my z bratem leżymy już w łóżkach, a tata siedzi kompletnie sam na dole i ogląda telewizję. Przypomniałam sobie wszystkie minione wakacje, kiedy tata siedział samotnie na plaży z książką, podczas gdy my z bratem bawiliśmy się w piasku. Tata zawsze był sam. Nigdy jednak nie przyszło mi do głowy, że jest samotny. A jeśli Juliette ma rację? Jeśli naprawdę jest samotny? Następnego dnia Juliette zabrała mnie do lekarza. Pani doktor stwierdziła, że to okres infekcji wirusowych, wszyscy naokoło chorują i musiałam się od ko- 30 goś zarazić. Rano poczułam się bardzo źle i o mało nie zemdlałam w poczekalni. Nasza lekarka zmierzyła mi temperaturę, obejrzała język i zajrzała do uszu za pomocą takiego metalowego urządzenia, które — jak mi się wydawało — nazwała horror-skopem, ale mogłam źle usłyszeć. W każdym razie podczas badania pojękiwałam i powtarzałam, że okropnie się czuję, a kiedy położyła mnie na kozetce, żeby pomacać mój brzuch, jęknęłam przy pierwszym dotknięciu. Miała chyba pewne wątpliwości, wypisała mi jednak zwolnienie. Uznała, że mogę zostać w domu dzień czy dwa, dopóki całkiem nie wydobrzeję. Natychmiast po opuszczeniu gabinetu poczułam się lepiej. Wieczorem tata i Matthew znowu się pokłócili. Tym razem poszło o to, czy mój brat może sobie przekłuć nos. — Posłuchaj, tato, Jake już to zrobił. — Matthew osaczył tatę w rogu kuchni, co zdecydowanie nie było najlepszym pomysłem. Tata zawsze się złości, kiedy widzi, że niełatwo mu będzie przed nami uciec. — Obiecuję, że nie będę wkładał kolczyka do szkoły. Tylko na wyjścia. — Fu! — Skrzywiłam się. — To znaczy, że będziesz chodził po szkole z wielką dziurą w nosie! To obrzydliwe! — Za moich czasów tylko punkowcy przekłuwali sobie nosy — rzucił tata od niechcenia, nalewając so- 31 bie kawy. — Mam nadzieję, że nie zamierzasz ufar-bować włosów na różowo. — Tato, proszę, przestań wreszcie udawać, że się na wszystkim znasz! — Mój brat przyglądał się tacie tak, jakby nie mógł uwierzyć, że ojciec nie zmarł przed wielu laty na uwiąd starczy. — Ojciec Jake'a nie wtrąca się bez przerwy w jego życie! — Tata Jake'a uważa, że syn ma prawo robić z własnym nosem, co mu się żywnie podoba — podsunęłam usłużnie. Byłam świadkiem przygotowań mojego brata do tej rozmowy i w moim mniemaniu nie należało zapominać o tym argumencie. Tata zaczął się śmiać. — Zamknij się, Esmie — warknął Matthew. — Czyżbym twierdził, że nos twojego brata nie jest jego własnością? — zakpił tata i złapał mnTe za nos, udając, że chce go zabrać. — W przeciwieństwie do twojego, który należy wyłącznie do mnie! Zapiszczałam, bo zaczął mnie łaskotać. Żadne z nas nie zdawało sobie sprawy, jaki wściekły był Matthew, dopóki nie usłyszeliśmy głośnego trzaś-nięcia frontowych drzwi. — Wiesz, Esmie — westchnął tata. — Aż się boję pomyśleć, co mnie czeka, kiedy i ty zaczniesz być nastolatką. Posiadanie w domu jednego nastolatka jest nieszczęściem, a co dopiero dwoje... 32 — Przypuszczalnie będę jeszcze gorsza niż Matthew, bo jestem dziewczyną i jako nastolatka będę gwałtowniej przechodzić okres burzy hormonalnej — uprzedziłam go uczciwie. Uśmiechnął się. — Naprawdę? A skąd ty to wiesz? — Odjuliette. — Od Juliette. A więc powiedz ode mnie Juliette, że sama nie wie, o czym mówi. Przecież nigdy nie była chłopcem, prawda? Potrząsnęłam głową. — A ja byłem. I możesz mi wierzyć, wiem, co mówię. Próbowałam wyobrazić sobie tatę jako nastolatka. Nie było łatwo. Wtedy do kuchni weszła Juliette. Musiała podsłuchać naszą rozmowę, bo uśmiechała się pod nosem. — Założę się, że Matthew bardzo chętnie posłuchałby, jaki pan był w jego wieku — rzuciła lekko. — Co za przenikliwość, Juliette — powiedział tata sucho, choć nie przestał się uśmiechać. I wyszedł z kuchni, niemal ocierając się o nas w wąskim przejściu. W tym stwierdzeniu nie było niczego niezwykłego, ale powiedział to w taki sposób i opuścił kuchnię w takim pośpiechu, że poczułam się w pewien sposób przez niego odrzucona. Tata zachowuje się tak, kiedy nie chce, żebyśmy się domyślili, co myśli lub czuje. 33 — Nadal sądzisz, że tata jest samotny? — zapytałam Juliette. — Nigdy tego nie powiedział. — Oczywiście, że nie powiedział. Nie chce, żebyś o tym wiedziała. Zmarszczyłam czoło. Czy to dlatego? Czy tata ukrywa przed nami swoje uczucia, kiedy czuje się osamotniony? — Nie chcę, żeby tata był samotny — oświadczyłam stanowczo. Juliette spojrzała na mnie. — W takim razie wiesz, co powinnaś zrobić, prawda? 34 DZIEWICA W OPRESJI POSZUKIWANA PRZEZ WYSTRZAŁOWEGO DETEKTYWA TUŻ PO CZTERDZIESTCE. POWINNA LUBIĆ DZIECI I ZWIERZĘTA. Juliette spojrzała z powątpiewaniem na ogłoszenie, które wysmażyłam po wielu godzinach studiowania wszystkich anonsów w gazetowym kąciku samotnych serc. — Co to za „dziewica w opresji"? I co znaczy „wystrzałowy"? — zapytała. — Tata uwielbia, gdy ktoś potrzebuje pomocy—wyjaśniłam. — Szczególnie ładne kobiety. — To prawda! Tata zawsze zatrzymuje się, żeby pomóc, jeśli ktoś nie może uruchomić samochodu albo mocuje się w pojedynkę ze zmianą opony, albo kiedy na parkingu w Sainsbury widzi kobietę, która nie może otworzyć drzwi samochodu, bo na jednej ręce trzyma dziecko, a w drugiej dźwiga trzy torby z zakupami. Myślę, że byłby naprawdę w swoim żywiole, gdyby spotkał kobietę w śmiertelnym niebezpieczeństwie, najlepiej wymagającą reanimacji! — A „wystrzałowy" to tyle co „przystojny", tylko lepiej brzmi. 35 — Naprawdę? —Juliette wyglądała jak osoba, która nagle odkryła, że wcale nie jest w pewnej dziedzinie takim ekspertem, za jakiego się uważała. — Ale ta druga kwestia... ta „w opresji"... Chyba nie chcesz przyciągnąć kobiet, które... które... — Szukała w myślach odpowiedniego angielskiego słowa, w końcu jednak poddała się. — I po co ta część o zwierzętach? Przecież tu nie ma żadnych zwierząt! — Nie, ale ja naprawdę chciałabym mieć psa! — Nie jestem pewna, czy twój tata marzy o psie... albo o „damie w opresji". — Nie damie, tylko dziewicy! W tym punkcie musisz mi po prostu uwierzyć, OK? Juliette jednak nie pozbyła się wątpliwości. — Może nie powinnyśmy tego robić — mruknęłam. — Tata wpadnie w szał. — Oczywiście, że musimy to zrobić! — zawołała pośpiesznie. — Twój tata początkowo może się trochę gniewać, ale to nie potrwa długo. Bo kiedy się zakocha, będzie szczęśliwy. On jest zdecydowanie zbyt ostrożny w tych sprawach. Musimy mu pomóc podjąć ryzyko. — Ryzyko? — Tak! Ryzyko. — Ta myśl wyraźnie wprawiła ją w doskonały nastrój. — W końcu... — Uśmiechnęła się od ucha do ucha. — Jak wyglądałoby życie pozbawione ryzyka? 36 — Pewnie byłoby wolne od większości kłopotów — odparłam bystro. Juliette klasnęła językiem i z niesmakiem pokręciła głową. — Jakie to angielskie! — Wyjęła mi kartkę z ręki. — Jutro wyślę to do gazety. Powiedz mi, czy czujesz się na siłach, żeby pójść dziś po południu do szkoły? Głośno przełknęłam ślinę. Po południu miały być dwie godziny francuskiego. Znowu poczułam zawroty głowy. I wrócił ucisk w klatce piersiowej. — Muszę się położyć, Juliette — szepnęłam, przyciskając rękę do tej części klatki piersiowej, w której powinno być serce. Poczułam jego uderzenia. Czy to normalne, by czuć bicie własnego serca, a może świadczy to o zbliżaniu się zawału? — W takim razie zostawiam cię samą, żebyś doszła do siebie — stwierdziła Juliette. Bardzo chłodnym tonem. A przecież miała się mną opiekować, to znaczy nie dopuścić, w miarę możności, do mojej śmierci. Wmawiałam sobie, że nic mnie to nie obchodzi. Kiedy Juliette ruszyła do wyjścia, zamknęłam oczy i skoncentrowałam się maksymalnie, żeby usłyszeć w myślach głos mamy. Niemal namacalnie czułam, że spogląda na mnie z nieba. — Nigdy cię nie zostawię, kochanie — powiedziała cudownym, melodyjnym głosem. Był gardłowy, ale śli- 37 czny i przypominał mi... sama nie wiem... może głos mamy jelonka Bambi? — Esmie! Otworzyłam oczy. Juliette przyglądała mi się od progu. — Co się z tobą dzieje? — zapytała surowo. — Wyglądasz, jakbyś wpadła w trans! Zachichotałam. Rozbawiła mnie myśl, że mogłabym wpaść w trans. Znowu zamknęłam oczy, wyciągnęłam przed siebie wyprostowane ręce, jak lunatyczka i zaczęłam zawodzić monotonnie: — Jes-tem-w-tran-sie. Nie-chcę-z-to-bą-roz-ma-wiać. Nie-przesz-ka-dzaj. Rozdrażniona Juliette prychnęła i zostawiła mnie samą. Juliette odnosiła się do ogłoszenia z coraz większym entuzjazmem. Stwierdziła, że powinnyśmy najpierw same przeczytać wszystkie odpowiedzi i dokonać wstępnej selekcji, zanim pokażemy je tacie. Potem zaczęła nawet żałować, że nie możemy same przeprowadzić wstępnych rozmów z kandydatkami, zanim umówimy je z tatą, żeby wyeliminować dziwaczki. Wyraziłam pogląd, że powinnyśmy pozwolić tacie zdecydować, która jest dziwaczką, a która nie, ale Juliette upierała się, że kiedy już człowiek zacznie się 38 zakochiwać, to nie może przestać, a ona wolałaby nie dopuścić, by tata zakochał się w jakiejś przepięknej dziwaczce. Cała ta sprawa zaczęła mnie powoli przyprawiać o ból głowy. Im dłużej Juliette rozważała wszystkie za i przeciw procesu wstępnej selekcji, aby wyeliminować psychopatki z siekierą i kobiety, którym zależało wyłącznie na majątku taty, tym bardziej byłam zdenerwowana. Juliette mówiła tak, jakby nie miała na grosz zaufania do gustu mojego ojca, jakby jedynie od naszej czujności zależało, czy moją macochą nie zostanie byle kto. No i ciągle pozostawało bez odpowiedzi pytanie, którego nie odważyłam się zadać Juliette, a które nurtowało mnie codziennie przed snem. Co z moją prawdziwą mamą? Co ona o tym wszystkim sądzi? Chodzi mi o to, że ona czekała tam sobie spokojnie w niebie, aż tata pewnego dnia umrze i przyłączy się do niej. I nie byłoby chyba najlepiej, gdyby musiał dokonywać w niebie wyboru, czy ma zostać na wieczność z moją mamą, czy też z żoną numer dwa. No, chyba że ta druga żona poszłaby po śmierci do piekła, co niewątpliwie rozwiązałoby problem, ale żeby pójść do piekła, musiałaby być okropnie zła, a nie chciałabym mieć okropnie złej kobiety za macochę. To chyba oczywiste. W czwartek wieczorem leżałam w łóżku, patrząc na fotografię mamy i rozmyślałam o tym wszystkim, kiedy nagle wydarzyło się coś niesamowitego. Pytałam 39 właśnie mamę, czy nie ma nic przeciwko temu, żeby tata i zakochał się w innej kobiecie, a ona jak zwykle patrzyła na mnie z uśmiechem, który nic mi nie mówił, kiedy zaczął dzwonić telefon. Jakby to ona zadzwoniła, żeby odpowiedzieć na moje pytanie. Cóż, wiem oczywiście, że to idiotyczny pomysł i odrzuciłam go niemal natychmiast, ale wtedy tata zawołał z dołu, żebym zeszła odebrać telefon i ta myśl znowu się we mnie zalęgła. — Kto dzwoni? — zawołałam, jak tylko zbiegłam na dół i stanęłam przy nim. — Niespodzianka — odparł z uśmiechem. Wzięłam od niego słuchawkę i powiedziałam: — Halo? — Esmie? — rozległ się skrzekliwy głos. — Babcia! — Moja babcia mieszka w Ameryce, więc ; nieczęsto się spotykamy. Rozwiodła się z dziadkiem I bardzo dawno, jeszcze przed moim urodzeniem, a pięć lat temu poznała Amerykanina, profesora uniwersytetu, wyszła za niego za mąż i wyjechała z nim do Chicago. — Jak się masz, mój aniołku? — zapytała. Zaczynała już mówić z amerykańskim akcentem, ale nie jestem głupia: nie powiedziałam jej o tym. — Świetnie, babciu! — odparłam. Zaczęłam ją zasypywać pytaniami o jej trzy koty i o jej podopiecznych, bo pracowała jako wolontariuszka wśród bezdomnych. Tata szepnął mi do ucha, że idzie na górę, żeby przyprowadzić Matta — mój brat nigdy nie słyszy telefonu, 40 kiedy słucha muzyki przez słuchawki — i zrozumiałam, że to moja jedyna szansa. Bo właśnie babcia najczęściej rozmawiała ze mną o mamie — w końcu mama była jej córką — i wydaje mi się, że teraz, kiedy jak nigdy potrzebowałam rady mamy, telefon babci nie mógł być zwyczajnym zbiegiem okoliczności. — Babciu — zawołałam pospiesznie, kiedy tylko tata oddalił się na tyle, że nie mógł mnie słyszeć — mam pewne zmartwienie. Chodzi o tatę. Na drugim końcu linii zapadła cisza. Potem babcia powiedziała: — Czy on kogoś spotkał? — To była telepatia! — Jeszcze nie, ale... — Chciałabym móc wyjaśnić jej wszystko szczegółowo, ale nie było czasu. — ...ale myślę, że to wkrótce nastąpi. — No, cóż — westchnęła babcia. —Jeżeli twój tata spotka odpowiednią osobę, kogoś, kto da mu szczęście i pokocha ciebie i Matthew, to ja będę bardzo zadowolona. — Zamilkła na chwilę, ?-1 wiem, że twoja mama również by się z tego ucieszyła. — Na pewno by się ucieszyła? — zapytałam. — Oczywiście! Kiedy kogoś kochasz, to chcesz, żeby był szczęśliwy, prawda? — W głosie babci brzmiała prawdziwa, stuprocentowa pewność. — Chyba tak... — mruknęłam i musiałam zmienić temat, bo tata i Matthew już schodzili po schodach. 41 Oddałam bratu słuchawkę, żeby i on mógł zamienić kilka słów z babcią i poczułam, że ta rozmowa nieco mnie uspokoiła. A kiedy wróciłam do swojego pokoju i jeszcze raz spojrzałam na zdjęcie mamy, wydało mi się, że i ona robiła wrażenie spokojniejszej. Wiem, że to, co mówię, brzmi idiotycznie, ale zdawało mi się, że kiedy wreszcie znalazła sposób, żeby przekazać mi swoją opinię, poczuła ulgę. * * * Ten spokój utrzymał się do piątkowego wieczora, kiedy Juliette wpadła do mojego pokoju z bardzo skruszoną miną. Od razu się domyśliłam, że nasz Plan Samotnych Serc nie powiódł się. W ręce trzymała gazetę. Szybko usiadłam na łóżku. — Co się stało? Tata się dowiedział? Potrząsnęła głową. — Nie, ale nie przeczytałyśmy porządnie instrukcji. Nie wysyła się ogłoszenia do gazety. Trzeba do nich zadzwonić. Wtedy przydzielają ci inny numer telefonu, pod który dzwonią samotne serduszka, kiedy chcą nawiązać z tobą kontakt. Popatrz! — Pokazała mi notkę na dole strony, której dotychczas nie przeczytałyśmy porządnie, a która zawierała dokładne instrukcje. — To wszystko jest skomputeryzowane! — zawołałam ze zgrozą, kiedy po paru minutach przebrnęłam 42 wreszcie przez zaznaczony kawałek. Zęby zamieścić swoje ogłoszenie, należy nagrać wiadomość do poczty głosowej. Jeżeli komuś spodoba się twoje ogłoszenie w gazecie, dzwoni pod podany numer i wysłuchuje twojej nagranej na taśmę wiadomości, a jeśli i ona będzie mu się podobała, może wysłać ci informację wraz ze swoim numerem telefonu. — Ludzie już w ogóle nie wysyłają listów! — zawołałam. Juliette westchnęła. — Osoba poszukująca partnera musi sama nagrać wiadomość dla kandydatów. — Po chwili dodała z nadzieją: — Może twój tata zgodziłby się na to, gdybyśmy go o wszystkim poinformowały? — Nie ma mowy! Tata nienawidzi komputerów! I automatycznych sekretarek! Zresztą, byłby zbyt zażenowany! — To prawda, Anglicy bardzo łatwo wpadają w zakłopotanie. W tym momencie rozległo się pukanie i tata zajrzał do mojego pokoju. Kiedy dostrzegł Juliette, natychmiast się wycofał. Miała na sobie nocną koszulkę, a kiedy mówię „koszulkę", to mam na myśli naprawdę króciutką koszulkę. Ja widziałam, że miała też na sobie majteczki, ale ze swojego punktu obserwacyjnego tata nie mógł ich dostrzec. — Esmie, pora spać — warknął tata. — Wiesz, że jutro czeka cię pracowity dzień. Oczywiście, jeśli bę- 43 dziesz się czuła na siłach, żeby wstać. — Tata uznał za podejrzane, że w piątkowy wieczór, przed weekendem, niespodziewanie ustąpiły wszystkie moje dolegliwości. — Idę teraz do łazienki, Juliette. Byłbym wdzięczny, gdybyś wślizgnęła się do swojego pokoju, zanim znowu wyjdę na korytarz. Juliette uniosła brwi i spojrzała na mnie wymownie. — Rozumiesz już, co miałam na myśli? Łatwo wpadają w zakłopotanie, prawda? Roześmiałam się i skopałam ją ze swojego łóżka razem z gazetą. — Przyjdziesz jutro? — zapytałam. Następnego dnia miało się odbyć przyjęcie urodzinowe Holly i zarówno tata, jak i Juliette zostali zaproszeni. Holly zawsze wyprawiała huczne urodziny, na które zapraszała tłumy dorosłych i dzieci. W tym roku zaplanowała bar-becue w ogrodzie na tyłach domu i miałam przyjść wcześniej, żeby jej pomóc w przygotowaniach. — Przyjdź, Juliette! Będzie fajnie! — namawiałam. — Zakupy też będą fajne — odparła Juliette ze śmiechem. — To mój dzień wolny, pamiętasz? Cały dzień bez Esmie! Aaachch! — Wydała westchnienie rozkoszy, jakby zanurzała się w wytęsknionej, gorącej kąpieli. Pokazałam jej język, na co roześmiała się, przesłała mi pocałunek i wyślizgnęła się z mojego pokoju. 44 Juliette naprawdę była w porządku. Wyciągnęłam się wygodnie w łóżku i chyba po raz pierwszy nie miałam wrażenia, że rozmawiam z mamą. Ale nie zasnęłam od razu. Wróciłam myślami do tego, co wydarzyło się przed chwilą. Przypomniało mi się, jak tata zarumienił się i gwałtownie wycofał się na korytarz, kiedy zobaczył Juliette w skąpej nocnej koszulce. Był naprawdę okropnie zakłopotany! Holly wymyśliła pewien test, który pozwala sprawdzić, czy jej rozmówcy na kimś zależy. Patrzy ci prosto w oczy i wymawia imię chłopaka, który — jej zdaniem — ci się podoba. Jeżeli się zarumienisz, to dla niej dowód, że ten chłopak rzeczywiście nie jest ci obojętny. Ale przecież Juliette nie może się tacie podobać. Jest znacznie młodsza i ciągle go wyprowadza z równowagi. Oczywiście, w filmach ludzie zawsze na początku się nienawidzą, a na końcu zakochują w sobie. Ale tylko w filmach. Poza tym, tata przecież nie nienawidzi Juliette. Nigdy niczego takiego nie mówił. Próbowałam

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!