16638
Szczegóły |
Tytuł |
16638 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
16638 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 16638 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
16638 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Ruth White
Wierzba p�acz�ca
Katowice 1995
Tytu� orygina�u: Weeping Willozu
Copyright � 1992 by Ruth White
� Copyright for the Polish edition by Edytor, Katowice
� Translation by Ewa Romkowska
???????????>
w Zabrzu
\
ZN KLAS. (V i
82 - $3
NR IN.W-
?
??
ISBN 83-86107-70-7
Projekt ok�adki i strony tytu�owej Marek Mosi�ski
Redakcja
Ewa Krakowska
Wydanie pierwsze
Wydawca: Edytor s.c. Katowice 1995
Druk i oprawa: Cieszy�ska Drukarnia Wydawnicza
Zam. nr 2547/K-94
Dla Gamet, Gipsy, Roberty i Vicky oraz ca�ej klasy z Grundy High School,
rocznik 1960
Kiedy by�am ma�ym dzieckiem i nie odesz�am jeszcze zbyt daleko od tej drugiej
strony, z kt�rej wszyscy przychodzimy, by�a ze mn� Wierna. Nie przypominam sobie
nawet chwili, by nie by�o jej przy mnie.
Kiedy uczy�am si� m�wi� i chodzi�, krz�ta�a si� obok mnie i nigdy nie przysz�o
mi do g�owy zapyta�, kim jest. Pami�tam, �e g�os jej d�wi�cza� jak dzwonek, a
kiedy si� �mia�a, zas�ania�a twarz d�o�mi i zerka�a przez pa�ce. Kiedy
podros�am, Wierna pojawia�a si� tylko na moje wezwanie: Wierna, Wiernuszka, na
moj� poduszk� przyjd� w falbankach i koronkach r�owa jak poziomka. W�wczas
przychodzi�a i bawi�a si� ze mn�. Mia�a kr�cone, rude w�osy, a jej oczy
zmienia�y kolor w zale�no�ci od pogody. W pogodne dni by�y zielone, w
deszczowe dni niebieskie, a kiedy pada� �nieg stawa�y si� szare jak niebo. Och
jak pi�knie pachnia�a! I ozdabia�a stroje najbardziej pienistymi falbankami.
Nie wiedzia�am tylko, kiedy tak dorasta�am obok Wiernej, �e nie widzi jej nikt
opr�cz mnie.
� Z kim rozmawiasz, Tiny? � pyta�a czasami mama.
� Z Wiern�.
� Z jak� Wiern�?
5
My�la�am, �e mama �artuje. � Och, mamo, znasz Wiern�.
A mama, jak to ona, nie by�a ciekawa na tyle, by pyta� dalej.
Wpad�am w tarapaty z powodu Wiernej dopiero wtedy, gdy zacz�am chodzi� do
szko�y. Mi�dzy pierwsz� i drug� klas� znajdowa�a si� szatnia, w kt�rej
nauczycielka, pani Skeens kaza�a nam siadywa� za kar�, za z�e zachowanie.
Sp�dza�am w tej szatni mn�stwo czasu, ale nie mia�am nic przeciwko temu, bo
Wierna przychodzi�a, �eby dotrzyma� mi towarzystwa. Gra�y�my w gry, Ucz�c na
palcach i szepta�y�my sobie sekrety i dziecinne wierszyki.
Pewnego dnia Wierna opowiedzia�a mi �mieszn� historyjk� � roze�mia�am si� g�o�no
w�a�nie w chwili, gdy pani Skeens wesz�a do szatni.
� Co ci� tak �mieszy, Tiny? � zapyta�a.
� Wierna opowiedzia�a mi dowcip.
� Jaka Wierna? Znowu to pytanie.
� Och, zna pani Wiern� � powiedzia�am tak, jak odpowiada�am mamie.
Ale pani Skeens nie zrozumia�a. Po�o�y�a d�onie na biodrach i rzek�a:
� Nie, nie znam Wiernej i chc�, �eby� mi o niej natychmiast opowiedzia�a.
Wi�c opowiedzia�am jej i to by� du�y b��d. Wierna ani troch� nie spodoba�a si�
pani Skeens.
� Tiny Lambert � powiedzia�a. � To chyba najwi�kszy nonsens, jaki s�ysza�am w
�yciu i je�li ta twoja nicpotem mama nigdy ci tego nie powiedzia�a, to pozw�l,
�e ja ci powiem � nie ma �adnej Wiernej! Ona nie istnieje naprawd�, rozumiesz?
To tylko wytw�r twojej wyobra�ni.
By�am zdumiona. Przecie� ka�dy, kto ma oczy, mo�e dostrzec Wiern� ju� z daleka,
z powodu tych rudych w�os�w. Z ca�� pewno�ci� nie jest �adnym wymys�em.
6
Po czym przypomnia�am sobie, jak mama pyta�a o Wiern� i pomy�la�am o tych
chwilach, kiedy rozmawia�am z Wiern� na placu zabaw, a inne dzieci dziwnie na
mnie spogl�da�y. Pierwszy raz zacz�am si� zastanawia�... i kiedy odwr�ci�am si�,
�eby spojrze� na Wiern�, jej ju� nie by�o. Pozostawi�a za sob� tylko smug�
mi�ego zapachu.
Przez wiele dni pr�bowa�am przywo�a� j� z powrotem.
�Wierna, Wiernuszka, na moj� poduszk�..."
Ale nie przychodzi�a, a ja p�aka�am.
Wiedzia�am, �e pani Skeens zrobi�a to, co zrobi�a, dla mojego dobra, ale nie
mog�am jej po tym znie��.
Wci�� czuj�, �e Wierna jest gdzie� blisko mnie � tu� za rogiem, albo skrywa si�
w p�mroku, i kt�rego� dnia, kiedy b�dzie mi naprawd� potrzebna, znowu do mnie
wr�ci.
l', t ?-'.
?
Obr�ci�am si�, otworzy�am oczy i poczu�am, jak przebieg� mnie nag�y dreszcz.
Podobny do podniecenia, kt�re czujemy w kinie, kiedy na horyzoncie kawaleria
przy wt�rze tr�bek p�dzi na ratunek osadnikom. Zdarzy si� dzisiaj co�
wspania�ego. Czu�am to.
By� wczesny ranek. Dzie�, w kt�rym po raz pierwszy mia�am p�j�� do szko�y
�redniej, jesieni� 1956 roku. Wsta�am, staraj�c si� nie obudzi� Phyllis, mojej
siostry przyrodniej, i na paluszkach przesz�am do holu, kieruj�c si� w stron�
�azienki. Nikt nie m�g� mnie s�ysze�, ale gdy tylko pu�ci�am wod�, ca�y dom o�y�.
Pami�tam, �e Vern, m�j ojczym, wali� w drzwi �azienki, ka��c mi si� pospieszy�.
A potem to samo robili Beau i Luther, moi przyrodni bracia, kt�rzy pr�bowali
zachowywa� si� tak, jak ich ojciec.
Pop�dzi�am z powrotem do sypialni, gdzie Phyllis, mamrocz�c, przewr�ci�a si� z
boku na bok na naszym du�ym, podw�jnym ��ku i w ko�cu stan�a na pod�odze.
Pow�drowa�a po schodach na d�, mama przygotowywa�a ju� dla wszystkich �niadanie.
Mama robi�a to zawsze pierwszego dnia szko�y, �eby okaza� dobre ch�ci. Kiedy ju�
wyjdziemy z domu, b�dzie mog�a wr�ci� do ��ka i wreszcie spokojnie pospa�,
pierwszy raz od trzech miesi�cy.
8
Moje szkolne ubranie le�a�o starannie u�o�one na krze�le � ciemna, kraciasta
sukienka z g�adk� sp�dniczk�, czarno-bia�e p�buciki z szerokimi, okr�g�ymi
nosami i kr�tkie skarpetki. Za�o�y�am pod sukienk� szorty, poniewa� nie mia�am w
og�le bioder i szorty mnie troch� pogrubia�y.
Po czym wyj�am szpilki z moich br�zowych w�os�w i wyszczotkowa�am loki, jeszcze
tylko mu�ni�cie szmink� i troch� pudru � odsun�am si� troch�, �eby obejrze� si�
w lustrze. Nie by�o �adnej szansy, bym kiedykolwiek wypi�knia�a. Po pierwsze
by�am zbyt drobna. Wa�y�am tylko dziewi��dziesi�t pi�� funt�w � je�li wcze�niej
opi�am si� wody � i nawet na grubych podeszwach mierzy�am sobie tylko pi�� st�p.
Poza tym mia�am bladaw� cer� i bladob��kitne oczy, jak mama. By�am nijaka,
brzydka i tyle.
Od�o�y�am cudownie r�ow� szmink� i puder do plastikowej kosmetyczki. Po czym
wzi�am notatnik do pi�ciu przedmiot�w i dwa o��wki numer dwa. By�am gotowa na
sw�j pierwszy dzie� w szkole �redniej.
Na dole mama przygotowa�a nale�niki i kie�baski. Kiedy t�oczyli�my si� przy
stole, w�r�d zapachu kawy i szcz�ku talerzy, wygl�dali�my jak prawdziwa,
normalna rodzina. Tylko ja nie mia�am z�udze�.
M�j prawdziwy ojciec, kt�ry nie o�eni� si� z moj� mam�, pojecha� na wojn� w
Europie w grudniu 1941 roku i s�uch po nim zagin��. W pi�� miesi�cy po jego
odje�dzie przysz�am na �wiat na szczycie Rubinowej G�ry.
Potem, kiedy mia�am ju� trzy lata, Vernon Mullins, g�rnik ze Sp�ki W�glowej
Doliny zacz�� zaleca� si� do mojej mamy. Jej tato tzn. m�j dziadek Lambert
niemal dosta� sza�u, poniewa�, jak twierdzi�, od stu lat mi�dzy Lambertami i
Mullinsami trwa� jaki� zatarg. Nie, nie pami�ta o co posz�o, ale wie, �e pow�d
by� powa�ny i je�li mama upiera si� przy �lubie z tym nic nie wartym
9
Mullinsem, niech lepiej zabiera mnie i wszystkie swoje rzeczy � kt�re zreszt�
mie�ci�y si� �atwo w papierowej torbie � i niech si� nigdy wi�cej nie pokazuje w
drzwiach jego domu na Rubinowej G�rze.
Tak te� uczyni�a. A ja nie widzia�am dziadka Lamberta od tego czasu.
Mama i Vern wzi�li �lub i obie wprowadzi�y�my si� do domu Verna w Rubinowej
Dolinie. S�dz�c z tak pi�knej nazwy, mog�oby si� wydawa�, �e to miejsce jest
prawdziwym klejnotem, ale Rubinowa Dolina to zwyk�a dolina, a dolina to nic
innego jak �adnie nazwany d� mi�dzy dwiema g�rami. Jest tam rzeczka i obok niej
droga, obie biegn� od Rubinowej G�ry. Droga ko�czy si� tu� przed domem dziadka
Lamberta.
Dom Verna by� du�y i podniszczony i mia� �azienk�, kt�ra dla mamy i dla mnie
by�a zupe�n� nowo�ci� i luksusem. Vern odziedziczy� go po dziadku, kt�ry ten dom
zbudowa�, ale tak naprawd� nigdy go nie doko�czy�. Pod�og� w holu i w
sypialniach na g�rze wci�� stanowi�y surowe deski i je�li si� nie uwa�a�o, w
stopy wbija�y si� drzazgi. Pewnego razu Vern postanowi� odnowi� kominek w
salonie. Odku� wszystkie stare ceg�y i wyrzuci� je na zewn�trz. Po czym kupi�
nowe ceg�y i ustawi� je obok dziury w �cianie. Sta�y tak ca�e lata.
Dom przytyka� do wzg�rza, na kt�re prowadzi�a w�ska, zakurzona droga,
ograniczona skaln� �cian�, ko�cz�ca si� pod wysok� werand� na palach. Vern
zawsze parkowa� pod ni� sw� p�ci�ar�wk�.
Kiedy mama i ja wprowadzi�y�my si� do niego, Vern pracowa� na trzeciej zmianie,
co znaczy�o, �e pracowa� w nocy, a spa� w dzie�. Mama zawsze by�a nocnym markiem,
pr�dko przyzwyczai�a si� czuwa� przez ca�� noc i sypia� w dzie�, razem z Vernem.
Coraz wi�cej czasu sp�dza�am samotnie i musia�am zachowywa� si� cicho, �eby mama
i Vern mogli spa�. �eby zabi� czas, przyzywa-
�o
lam Wiern� i mog�y�my si� bawi�. Nauczy�a mnie liczy� i �piewa� � cichutko.
Mama gotowa�a jeden posi�ek dziennie � by�a to kolacja. Jad�am z mam� i Vernem,
a potem szlam do ��ka. Nie wiem, co mama robi�a ca�� noc, kiedy Vern by� w
pracy. Pewnego razu zesz�am na d�, �eby napi� si� wody i zobaczy�am, jak siedzi
w ciemno�ciach i pali papierosa.
Kiedy Vern zacz�� pracowa� w dzie�, mama nie potrafi�a ju� zmieni� swoich
starych przyzwyczaje�. K�ad�a si� spa� bardzo p�no i je�li Vernowi uda�o si� j�
nam�wi�wstawa�a i przygotowywa�a mu �niadanie, po czym wraca�a z powrotem do
��ka. Wci�� gotowa�a tylko jeden posi�ek wieczorem. Poza tym prawie nic nie
robi�a. Nawet dziecko mog�o si� domy�li�, �e moja mama by�a straszliwie
nieszcz�liwa.
Potem zacz�y pojawia� si� dzieci. Najpierw Beau, kiedy mia�am pi�� lat, potem
po roku Luther i zn�w za rok � Phyllis. Te dzieci za nic nie chcia�y
wsp�pracowa� z mam�. Nigdy nie jad�y ani nie spa�y wtedy, kiedy chcia�a, nie
mog�a wi�c wyspa� si� porz�dnie i by�a naprawd� w z�ym humorze. Po szkole, w
weekendy i w czasie wakacji usi�owa�a pozostawia� dzieci pod moj� opiek�, ale
najcz�ciej nie potrafi�am ich uciszy�, wi�c mama musia�a, na wp� �pi�c i
potykaj�c si�, zajmowa� si� nimi sama.
Wydawa�o si�, �e mieszka�cy naszego domu albo narzekaj�, albo p�acz�, i g��wnie
dlatego tak t�skni�am za Wiern�. Ale pani Skeens odebra�a mi j� na dobre.
Vern rozty� si� i pi� coraz wi�cej. Nie s�dz�, by mama i on jeszcze si� lubili.
Jedyn� osob�, kt�rej po�wi�ca� troch� uwagi, by�a Phyllis. Niemal jej
nadskakiwa� i by�a potwornie rozpuszczona.
Ale tego pierwszego dnia szko�y, kiedy mia�am czterna�cie lat, wydawa�o si�, �e
dla odmiany wszyscy s� w dobrym nastroju. Vern �artowa� sobie z ch�opc�w, m�wi�c,
�e nie
ii
mo�e ich rozpozna� z czystymi twarzami i ko�ysa� Phyllis
� �ma�� tatusiow� dziewczynk�" � na kolanach. Beau mia� dziewi�� lat i w�a�nie
rozpocz�� czwart� klas�. Luther osiem i by� w trzeciej klasie, a Phyllis,
siedmiolatka
� w drugiej.
Vern odwr�ci� si� i spojrza� na mnie z uwag�.
� C�, Tiny, jeste� teraz uczennic� �redniej szko�y i to niebrzydk�. �eby�
tylko nie zadziera�a nosa przed swoim rodze�stwem.
Zmusi�am si� do u�miechu.
� Ja i Hazel nigdy nie mieli�my szansy, �eby p�j�� do �redniej szko�y, wiesz.
� Dlaczego? � spyta�am, chocia� s�ysza�am to ju� ze dwadzie�cia razy.
� Bo musia�em p�j�� do pracy, jak tylko sko�czy�em trzyna�cie lat, a twoja mama
mieszka�a tam, na szczycie tej g�ry. Stamt�d by�o za daleko do szko�y, a wtedy
nie by�o autobus�w. Ty masz wi�cej szcz�cia.
Ci�gn�� dalej o tym, jak ci�kie czasy by�y kiedy� i jak lekko ja mam teraz, ale
nie s�ucha�am. Wybieg�am my�l� naprz�d. Jak to b�dzie w tej �redniej szkole? Czy
nauczyciele b�d� naprawd� gro�ni? Czy zaprzyja�ni� si� z kim� w tym roku? Nigdy
dot�d nie mia�am przyjaci�. Wszystkie dzieciaki z podstaw�wki w Rubinowej
Dolinie zna�y mnie jako odludka. Mo�e w tym roku, w wi�kszej szkole i w�r�d tylu
obcych, b�dzie inaczej.
Vern wyszed� do pracy, a dzieci posz�y na g�r� przebra� si� i wzi�� swoje rzeczy.
Ich autobus przyje�d�a� p�niej ni� m�j. Zosta�y�my z mam� same przy stole.
� Naprawd� wygl�dasz �adnie, Tiny � powiedzia�a mama.
By�am zdumiona. Mama u�miechn�a si� smutno. Sko�czy�a dopiero trzydzie�ci lat,
ale pod oczami mia�a worki i by�a szczup�a i ma�a jak ja.
� Dzi�ki � wymamrota�am zaczerwieniona.
12
Usi�owa�am wypi� do ko�ca fili�ank� kawy tylko dlatego, �e jej picie wydawa�o mi
si� szalenie �doros��" czynno�ci�. Naprawd� nie lubi�am kawy.
� I pami�taj jedno, dziewczyno � ci�gn�a mama. Nigdy nie umia�a przesta� si�
wtr�ca�.
� Jeste� tak samo dobra jak inni � a mo�e nawet lepsza. Nie pozw�l nikomu m�wi�,
�e jest inaczej.
Wiedzia�am, �e usi�uje by� mi�a, ale ta jej uwaga rozz�o�ci�a mnie. A ju� prawie
wm�wi�am sobie, �e w tym roku zdob�d� przyjaci�. Dlaczego to powiedzia�a? Mo�e
dlatego, �e tak naprawd� wcale nie jestem tak dobra jak inni, tak jak nie jestem
wcale �adna.
� Musz� i��! � powiedzia�am i gwa�townie wsta�am od sto�u.
Zanim zd��y�a bardziej mi zaszkodzi�, by�am ju� za drzwiami, na drodze
prowadz�cej w d� wzg�rza.
2
To by� cudowny, wrze�niowy poranek. Niebo nad zaczynaj�cymi ju� ��kn��
wzg�rzami, by�o intensywnie niebieskie. Czu�am dolatuj�cy sk�d� zapach dymu i
sma�onego bekonu.
Przy drodze czeka� na autobus ????? Hess. By� jak zwykle pierwszy.
� Cze��, ????? � powiedzia�am bez tchu.
� Cze��, Tiny � odpowiedzia� i u�miechn�� si� do mnie.
????? to jeden z tych ch�opc�w, kt�rych wszyscy lubi�. Po prostu musz�.
Przyjacielski i dobroduszny, piegowaty, z zadartym nosem. Umie roz�mieszy�, ale
mo�na te� na nim polega�. W zesz�ym roku przer�s� mnie o g�ow�.
� By�em taki podniecony, �e obudzi�em si� o pi�tej
� powiedzia� ze �miechem. � Widzia�em, jak wstaje s�o�ce.
????? mia� jeszcze jedn� cech� � by� jak otwarta ksi�ga. Wiedzia�o si�, �e mo�na
mu ufa�, poniewa� m�wi� to, co my�la�. Kt�ry inny ch�opiec przyzna�by, �e z
niecierpliwo�ci� wyczekiwa� pierwszego dnia �redniej szko�y?
????? ? ja dorastali�my razem i z�yli�my si� ze sob� jak brat i siostra, ale
trudno by nas by�o nazwa� przyjaci�mi
� by� przecie� ch�opcem. Tylko przez jeden rok, ten
14
poprzedni, nie chodzili�my razem na lekcje � wszystko dlatego, �e ja zacz�am
gra� w orkiestrze, ? ????? nie. Gra�am na klarnecie. Pan Stewart, dyrygent
naszej okr�gowej orkiestry, przychodzi� codziennie do szko�y na lekcje muzyki i
�smoklasi�ci, kt�rzy grali w orkiestrze, musieli wszyscy znale�� si� w tej samej
sali.
????? mieszka� po drugiej stronie drogi i rzeczki z rodzicami i czw�rk�
m�odszych braci i si�str. Tu� obok nich mieszka�a rodzina Combs�w. Obok naszego
domu, na zboczu wzg�rza mieszkali Hornowie. Troch� wy�ej za nami sta�a chata
ciotki Evie Delong, a bli�ej drogi po naszej stronie � dom Boyd�w. To skupisko
sze�ciu dom�w, tu na zakr�cie, stanowi�o nasze s�siedztwo. W dolinie by�o
jeszcze wiele rozsianych tu i �wdzie dom�w, ale od nas nie mogli�my ich zobaczy�.
Zza zakr�tu pojawi� si� nasz szkolny autobus. Kierowca � pani Stacy � pomacha�a
do nas przeje�d�aj�c obok. Jecha�a najpierw do doliny, mia�a nas zabra� dopiero
w drodze powrotnej.
J.C. Combs, Dolly Horn i Joyce Boyd wyszli ze swoich dom�w i przy��czyli si� do
nas na przystanku. Chodzili do wy�szych klas i rozmawiali o takich sprawach jak
doradcy zawodowi i k�ka zainteresowa�. ????? ? ja poczuli�my si� gorsi i w
og�le si� nie odzywali�my.
Wkr�tce nadjecha� autobus i zatrzyma� si�, �eby nas zabra�. Wsiedli�my, a ja
ukradkiem spojrza�am na dziewcz�ta. J�kn�am w duchu, poniewa� �adna poza mn�
nie mia�a kraciastej sukienki ani bia�o-czarnych p�bucik�w. Wszystkie ubrane
by�y w sp�dniczki, bluzy i bia�e botki. W zesz�ym roku, kiedy ja chodzi�am
jeszcze w br�zowych, sznurowanych butach, one nosi�y bia�o-czarne p�buciki.
Wi�c sprawi�am sobie par� takich p�bucik�w, a tymczasem one paraduj� w bia�ych
botkach! Sk�d one wiedz� o takich rzeczach? Przecie� nie m�wi�: �Hej, chod�my
wszystkie i kupmy sobie bia�e botki". Nie, to jest instynk-
15
towne, czy jak si� to nazywa, a ja jestem t� jedyn�, kt�ra nigdy nie potrafi si�
w tym po�apa�.
Usiedli�my z Cecilem na tylnym siedzeniu, milczeli�my, lecz ch�on�li�my wszystko.
Autobus cz�sto przystawa�, �eby zabra� uczni�w, a� w ko�cu znale�li�my si� u
wylotu Rubinowej Doliny i przez wielki stalowy most wjechali�my na biegn�c� obok
rzeki szos� do Czarnej Prze��czy. Ca�a podr� trwa�a oko�o dwudziestu minut.
Szko�a �rednia w Czarnej Prze��czy to du�y, pi�trowy budynek z czerwonej ceg�y z
bia�� wie�� nad g��wnym wej�ciem. Tu� za nim, na tle nieba wznosz� si� czarne
wzg�rza.
Pani Stacy poleci�a nam p�j�� do du�ej sali po informacje. Cieszy�am si�, �e
jest ze mn� ?????. Razem znale�li�my t� sal�, wisia�y tam przypi�te do �ciany
listy klas i uczni�w. Listy uczni�w u�o�ono alfabetycznie, tak wi�c znowu ?????
i ja zostali�my skierowani do tej samej klasy.
Poszli�my za bia�ymi botkami po czarnych i bia�ych kafelkach korytarza i
znale�li�my w�a�ciwe miejsce � klas� pani Yates.
Tam znowu usiedli�my � obserwowali�my, s�uchali�my i czekali�my.
By�o tam kilku naszych szkolnych koleg�w z Rubinowej Doliny, a tak�e wielu
obcych � z innych dolin i oczywi�cie dzieciaki z miasta � tych by�o najwi�cej.
Pani Yates poda�a nam plany lekcji. B�d� mia�a angielski, algebr�, histori�,
przyrod�, gospodarstwo domowe i zaj�cia w orkiestrze. Wi�ksz� cz�� dnia
sp�dzimy razem z Cecilem, bo a� do pi�tej lekcji jego rozk�ad pokrywa si� z moim.
Potem, na pi�tej lekcji, zamiast gospodarstwa ????? ma warsztaty. Na sz�stej za�
on wychowanie fizyczne, a ja orkiestr�.
Pierwszego dnia w ka�dej z klas sp�dzili�my tylko trzydzie�ci minut,
przedstawiali�my si� nauczycielom, kt�-
16
rzy omawiali sprawy og�lne. Usi�owa�am pilnie notowa�, ale na trzeciej lekcji
stwierdzi�am, �e wszyscy nauczyciele m�wi� to samo, co s�ysza�am przez osiem
poprzednich lat. Mo�e oni wszyscy s� tacy jak ja � pierwszego dnia podnieceni,
po czym wypalaj� si� stopniowo, wraz z up�ywem tygodnia, i reszta tego roku
szkolnego b�dzie tak samo nudna jak ka�dy inny rok w szkole.
Na pi�t� lekcj�, do pracowni gospodarstwa domowego, trafi�am za jak��
dziewczynk� � bo us�ysza�am, jak m�wi, �e tam idzie, a potem Judy Snead, kt�ra
gra�a w orkiestrze w Rubinowej Dolinie, pomog�a mi znale�� sal� pr�b.
I wtedy zmieni�o si� ca�e moje �ycie. Nie od razu to zrozumia�am, ale to sta�o
si� w�a�nie wtedy � w chwili gdy wkroczy�am do sali muzycznej. By�a to du�a sala
na pierwszym pi�trze, sk�d rozci�ga� si� widok na szcz�tki cmentarza na wzg�rzu.
Wewn�trz sta�y p�kolami krzes�a i pulpity, otaczaj�c wysuni�te do przodu,
centralnie usytuowane podium. Stamt�d mia� nami dyrygowa� pan Stewart. Ka�da
cz�� sali by�a oznaczona � instrumenty d�te drewniane, perkusja, instrumenty
d�te blaszane. Usiad�am w cz�ci przeznaczonej dla instrument�w drewnianych. Nie
spostrzeg�am, �e dyrygent wszed� ju� do sali i stan�� na podium, poniewa�
dooko�a mnie t�oczyli si� inni uczniowie. Ale kiedy po mojej stronie wszyscy ju�
usiedli i podnios�am wzrok, nie ujrza�am ma�ego, p�katego pana Stewarta � och,
nie. Sta� tam proporcjonalnie zbudowany, uroczy cz�owiek � kto�, na kogo
przyjemnie b�dzie patrze�. By� wysoki, opalony, jasnow�osy i niebieskooki, ale
oczarowa�y mnie jego wspania�e d�onie. W jednej trzyma� pa�eczk�, drug� unosi� w
doskona�ej r�wnowadze. Czy m�wi�am ju�, �e mia� jasne w�osy na r�kach? No wi�c
mia�. Naraz opu�ci� te r�ce i postuka� pa�eczk� w pulpit.
� Prosz� o uwag� � powiedzia� tylko. I ju� mia� nas w kieszeni.
� Nazywam si� Gillespie.
2 Wierzba p�acz�ca
17
Nie m�wi� jak ludzie z Czarnej Prze��czy w Wirginii. Nie porusza� si� jak kto�,
kto wyr�s� w dolinie, i nie mog�am wyobrazi� go sobie jako syna g�rnika z
kopalni w�gla. Z ca�� pewno�ci� pochodzi� z innych stron � mo�e z Hollywood z
Kalifornii.
� Jestem waszym dyrygentem. Jak zapewne wiecie, pan Stewart w czasie wakacji
zrezygnowa� z prowadzenia orkiestry. Uko�czy�em w�a�nie Uniwersytet Stanu
Wirginia i jestem bardzo szcz�liwy, �e mog� by� tu z wami.
Po czym si� u�miechn��.
M�j m�zg niczym klisza fotograficzna zarejestrowa� ten u�miech, tak �e p�niej
mog�am przymkn�� oczy i ujrze� pana Gillespie, jak stoi ze swoimi z�otymi r�kami
i u�miecha si� do nas.
Dziewczyna obok zachichota�a i tr�ci�a mnie �okciem.
� Ca�kiem niez�y � szepn�a, a ja rzuci�am na ni� kr�tkie spojrzenie.
By�a drobna, jasnow�osa i zielonooka.
� Jestem Bobby Lynn Clevinger � powiedzia�a. Ale ja s�ucha�am w napi�ciu pana
Gillespiego. Zupe�nie
zapomnia�am o Bobby Lynn Clevinger.
� A ty? Jak si� nazywasz? � dopytywa�a si�, znowu mnie tr�caj�c.
� Tiny Lambert � rzuci�am z irytacj�.
� Ale jak si� nazywasz naprawd� � nie dawa�a mi spokoju.
� Tiny Lambert!
� B�dziemy grali podczas wszystkich mecz�w futbolowych � m�wi� w�a�nie pan
Gillespie. � Musimy wi�c �wiczy� na zewn�trz. Zaczniemy od jutra, musicie
codziennie przynosi� swoje instrumenty.
� Tiny* to nie jest imi�, to przymiotnik � wyszepta�a Bobby Lynn.
* Tiny w j�z. angielskim znaczy drobniutki, malutki.
18
� A Bobby to imi� ch�opca! � odpali�am. Znowu zachichota�a.
� To skr�t od Roberty. A Tiny to skr�t od czego? Tini-Vini? Bikini? Tyciuterika?
Pierwszy i bynajmniej nie ostatni raz Bobby Lynn sprawi�a, �e rozchichota�am si�
podczas pr�by orkiestry.
� No to gdzie mieszkasz, Tyciute�ka? � dopytywa�a si� Bobby Lynn, kiedy ju�
wysz�y�my z sali muzycznej.
� W Rubinowej Dolinie. A ty?
� W mie�cie.
I to by�o ostatnie godne uwagi wydarzenie tych ostatnich, najbardziej godnych
uwagi trzydziestu minut, kiedy chichota�am razem z dziewczynk� z miasta,
zakochuj�c si�
w b�stwie.
'
-> ?
'
:?'''?�..?!?''
?'?'?"
?
?
Kiedy wysiad�am z autobusu, wiod�ca pod g�r� droga do domu by�a zawsze najgorsz�
cz�ci� szkolnego dnia. Ale poniewa� ten szkolny dzie� trwa� zaledwie trzy
godziny, by�am w domu za kwadrans pierwsza i praktycznie wbieg�am na wzg�rze. Co
by�o du�ym b��dem, bo kiedy dopad�am schodk�w werandy, z rozp�du upad�am i
pot�uk�am sobie golenie. Zawsze tak g�upio post�puj�.
Rozciera�am sobie nogi i rozgl�da�am si�, �eby sprawdzi�, czy nikt mnie nie
widzia�, gdy tu� obok, na ogrodzonym frontowym podw�rzu Horn�w zobaczy�am
najpi�kniejszego na �wiecie owczarka collie. O ma�o co nie zemdla�am, bo zawsze
chcia�am mie� collie, a Vern nie chcia� si� zgodzi� na �adnego psa. Podesz�am do
p�otu i ukl�k�am przy nim.
� Hej, piesku � szepn�am i wetkn�am palce w siatk�. Pomacha� ogonem i
podszed�. Nie potrafi� wypowiedzie�, jak pokocha�am tego psa!
� To suczka � powiedzia�a Dolly, wychodz�c na podw�rze.
� Jest taka pi�kna, Dolly. Jak si� nazywa?
� Tennessee, bo stamt�d pochodzi. Wo�amy j� Nessie.
� Jest twoja?
� Aha.
20
Nessie wci�� wpatrywa�a si� we mnie i nie uczyni�a �adnego ruchu w kierunku
Dolly. Dolly wesz�a do domu.
� Gdyby� by�a moja, Nessie � powiedzia�am � nigdy by� mnie nie opu�ci�a.
Nessie wyszczerzy�a z�by w u�miechu.
Po chwili z b�lem serca zostawi�am psa i wesz�am do w�asnego domu. Dzieciaki
jad�y zimn� fasol� z chlebem. Nala�am sobie szklank� ma�lanki.
� I jak by�o w szkole? � rzuci�am pytanie, sadowi�c si� przy stole.
� Okropnie � skrzywi� si� Beau.
� G�upio � dorzuci� Luther.
� Panna Matney mnie nie lubi � poskar�y�a si� Phyllis.
� W og�le? � zapyta�am.
� Nikt ci� nie lubi � wtr�ci� Beau.
� Tatu� lubi � zaprotestowa�a.
� Tatu� lubi � przedrze�nia� j� Luther.
� Och, zamknij si�, Luther � krzykn�a Phyllis. Luther stukn�� j� w g�ow�
kostkami zgi�tych palc�w,
a ona zacz�a wrzeszcze�.
� �wi�ta krowa � powiedzia�am z niesmakiem. � Czy nie potraficie chocia� przez
pi�� minut zachowywa� si� przyzwoicie?
Wstawi�am swoj� brudn� szklank� do zlewu pe�nego naczy� nie umytych po �niadaniu.
� Patrzcie, jaka wielka i wa�na, bo chodzi do �redniej szko�y! � powiedzia�
Beau.
Zignorowa�am go.
� Luther to wstr�tny stary... � Phyllis usilnie szuka�a w�a�ciwego s�owa � ...
kube� na pomyje! � wywrzasn�a w ko�cu.
� Co? � spytali�my razem, Beau, Luther i ja.
� Wstr�tny stary kube� na pomyje! � krzykn�a Phyllis.
21
Roze�mieli�my si� z jej s��w.
� Wstr�tny, stary kube� na pomyje, tak? � powiedzia�am. � No, to go dopadniemy,
co?
� Taaa! � Phyllis u�miechn�a si� przez �zy i wszyscy rzucili�my si� na Luthera.
Na pod�odze le�a�o linoleum, by�o lepkie od brudu, ale w�a�nie na nim tarzali�my
si� �askocz�c Luthera, piszcz�c i chichocz�c, kiedy w�r�d ha�asu dobieg� nas
g�os mamy. Zaciekawi�o mnie, dlaczego nie �pi i ubrana jest w sukienk�.
� Co to za awantura? � spyta�a gniewnie. Oczywi�cie, nie zwr�cili�my na ni�
najmniejszej uwagi.
Nigdy nie zwracali�my. Mrukn�a i podesz�a do zlewu. Nala�a do niego gor�cej
wody z mydlinami, jakby zamierza�a umy� naczynia.
Przerwali�my zabaw� i ponownie usiedli�my przy stole.
� Mo�esz umy� naczynia, panno Wytwornisiu � zwr�ci�a si� do mnie mama. �
Zamiast tarza� si� po pod�odze. Nie masz chyba nic lepszego do roboty.
Bez s�owa podesz�am do zlewu. Syrop i t�uszcz zd��y�y ju� zakrzepn�� na
talerzach. Och, dobrze, przygotowa�a w ko�cu �niadanie i trzeba jej przyzna�, �e
rzadko zmusza�a mnie do czego�, czego sama nienawidzi�a robi�.
Mama w��czy�a piecyk, �eby podgrza� rann� kaw�, kt�ra nabra�a ju� takiej mocy,
�e mog�a chyba stan�� o w�asnych si�ach. Po czym usiad�a przy stole.
� O drugiej przychodz� ze sp�ki telefonicznej � powiedzia�a.
� Ze sp�ki telefonicznej! � wykrzykn�li�my ch�rem. Dlatego by�a na nogach,
kompletnie ubrana.
� Powiedzieli, �e je�li wszyscy na naszym zakr�cie zgodz� si� na ��cze
towarzyskie, postawi� nam tu na g�rze s�up.
� I wszyscy si� zgodzili? � zapyta�am.
22
� Tak, z wyj�tkiem ciotki Evie. Mamy spotkanie u Hess�w.
� Powa�nie?
� Hmm... potwierdzi�a zadowolona z siebie mama. .� Powa�nie.
� Nie mamy do kogo dzwoni� � zauwa�y� Beau. My�am naczynia i spogl�da�am na
wzg�rze na tle nieba.
My�lami przebiega�am maj�ce nadej�� cztery lata szko�y �redniej. Bobby Lynn
Clevinger prawdopodobnie ma telefon. Wszystkie dzieciaki w mie�cie maj�. Mo�e
kto� do mnie zadzwoni, a mo�e to b�dzie jaki� ch�opiec?
� Mamo, mog�abym dosta� bia�e botki?
� Bia�e co?
� Botki. To takie buty. Wszyscy...
� A co si� sta�o z twoimi czarno-bia�ymi p�butami, je�li mog�abym wiedzie�?
� Och, uwielbiam moje p�buty, ale gdybym mia�a dwie pary but�w do szko�y, nie
zniszczy�yby si� tak pr�dko, nie s�dzisz?
� Nie, nie s�dz� i powiem ci jedno � mo�esz sobie wybi� z g�owy te nowe buty.
Nie chc� ju� wi�cej o tym s�ysze�.
Kawa zacz�a perkota� i mama nala�a sobie fili�ank�. Sko�czy�am my� naczynia.
� Teraz p�jd� i spytaj, czy ciotka Evie potrzebuje czego� z A&P � powiedzia�a
mama.
� Jedziemy do A&P?
� Tak, jak Vern wr�ci.
Je�dzili�my do A&P co dwa lub trzy tygodnie, bo by� lepiej zaopatrzony ni� ma�y
sklepik Sp�ki W�glowej w dolinie.
Wysz�am tylnymi drzwiami, prosto na zbocze wzg�rza, i skr�ci�am w prawo na
wydeptan� �cie�k�, biegn�c� dooko�a wzniesienia do stoj�cej wy�ej chaty ciotki
Evie.
23
Ciotka Evie nie by�a niczyj� ciotk�, ale wszyscy j� tak nazywali. Mia�a
sze��dziesi�t trzy lata i by�a tak biedna, jak tylko mo�na sobie wyobrazi�, ale
wci�� jako� �y�a. Nikt nie s�ysza�, �eby mia�a jakie� dochody. Nie mog�a nawet
zarabia� praniem, bo nie mia�a pralki ani studni. Od czasu do czasu co� szy�a,
czy robi�a s�siadom jakie� przetwory, nic wi�cej. Dlatego ludzie od nas
opiekowali si� ni� i cz�sto dawali jej jakie� rzeczy, na przyk�ad w�giel w zimie.
Za ka�dym razem kiedy kto� z nas wraca� ze sklepu, przynosi� te� co� dla niej,
m�k� kukurydzian� albo fasol�, albo smalec. I zawsze, kiedy jej to dawali�my,
m�wi�a: �Nie mam teraz drobnych. Zap�ac� ci p�niej".
� W porz�dku � odpowiadali�my.
By�a winna ka�demu z nas oko�o tysi�ca dolar�w, ale nikt tego nie liczy�, bo
wszyscy kochali ciotk� Evie. Tak jak ????? nale�a�a do ludzi, kt�rych po prostu
musia�o si� kocha�.
Kiedy ciotka Evie mia�a siedemna�cie lat, w bia�ej sukni daremnie czeka�a u st�p
o�tarza na swego narzeczonego. Nigdy nie potrafi�a o tym zapomnie�; wspomina�a
to zdarzenie prawie codziennie przez ca�e czterdzie�ci sze�� lat. Zawsze
uk�ada�a plany na czas �kiedy zn�w zobaczy Warda..." By�a przekonana, �e co� mu
przeszkodzi�o zjawi� si� w ko�ciele tego dnia i wci�� spodziewa�a si�, �e do
niej wr�ci. Chocia� Ward znikn�� na dobre z tych stron i nigdy ju� nie
skontaktowa� si� z ciotk� Evie, ona nigdy nie porzuci�a nadziei. Je�li zimow�
noc� mia�a w domu �wiece, pali�a je w oknach dla Warda. Latem siadywa�a na swoim
malutkim ganku i obserwowa�a ka�dy samoch�d wje�d�aj�cy do doliny. Budzi�a
lito��.
Ale wszyscy, kt�rych zna�am, doro�li czy dzieci, odwiedzali ciotk� Evie.
S�ucha�a, co si� do niej m�wi�o i pami�ta�a wszystko, co si� powiedzia�o. Nigdy
nikogo nie os�dza�a ani nie zawstydza�a i zawsze wychodzi�o si� od niej z
uczuciem, �e uda�o si� rozwi�za� jaki� zawi�y problem.
24
Zapuka�am do drzwi, po czym od razu wesz�am, poniewa� wiedzia�am, �e jest w domu.
Gdzie� indziej mog�aby zreszt� by�? A poza tym w Rubinowej Dolinie nikt nigdy
nie zamyka� drzwi. To by�oby takie k�opotliwe
� przerywa� sobie jak�� prac�, �eby otworzy� drzwi, kiedy kto� przychodzi.
Dom ciotki Evie by� bardzo ma�y i ciemny. Sto lat temu by� to g�rniczy sza�as i
wci�� na taki wygl�da�. By�y tam dwa pokoje � salonik po��czony z kuchenk� i
ma�a sypialnia z ty�u przytulona do zbocza wzg�rza. Boczne drzwi wychodzi�y na
du�� le�n� polan�, kt�ra s�u�y�a ciotce za tylne podw�rko.
� Jak si� masz, panienko � przywita�a mnie. Jad�a gotowane ziemniaki przy
kuchennym stole.
� Siadaj do uczty i spr�buj kartofla. Usiad�am przy niej.
� Nie, dzi�ki, ciociu Evie. Mama pyta, czy nie potrzebujesz czego� ze sklepu.
� Chcia�abym troch� br�zowego cukru, je�li to wam nie sprawi k�opotu.
� Co� jeszcze?
� Dzi� nie, kochanie. Jak by�o w szkole?
� Dobrze. Mam przyjaci�k�, ciociu Evie.
� Od pierwszego dnia? To dobrze, Tiny. Opowiedzia�am jej o Bobby Lynn Clevinger.
� Clevingerowie to dobrzy ludzie � powiedzia�a.
� To c�rka Jacoba czy Horacego?
� Nie pyta�am jej o imi� ojca.
� Je�li to c�rka Horacego, to ma najlepszego ojca jaki kiedykolwiek istnia� na
�wiecie. Ojciec Horacego, Clint, by� dobrym przyjacielem Warda.
Pochyli�am si� bli�ej w p�mroku i wyszepta�am:
� Wiesz co, ciociu Evie?
Wytar�a resztk� ziemniaka z k�cika warg i u�miechn�a si�.
25
� Ch�opiec, zgad�am?
� Nie, nauczyciel � powiedzia�am chichocz�c. � To nasz nowy dyrygent orkiestry,
pan Gillespie. Zakocha�am si� od pierwszego wejrzenia.
� Wi�c opowiedz mi � powiedzia�a bez tchu, jakby by�a bardzo ciekawa i
podniecona, i wierzy�am, �e naprawd� tak jest. Czyha�a na ka�de moje s�owo i
poprosi�a nawet, �ebym jeszcze raz opowiedzia�a o jasnych w�osach na jego r�kach.
Spodoba�o jej si� to. Wkr�tce chichota�a razem ze mn�.
� Tiny si� zakocha�a! Tiny si� zakocha�a! � pod�piewywa�a jak uczennica.
� Och, ciociu Evie, nikt nigdy nie zakocha si� w kim� takim jak ja.
� A c� to znaczy: �kto� taki jak ty"? Nie jeste� przecie� brzydsza od innych.
� Och, no wiesz, nie jestem pi�kna ani popularna. Nigdy nie wiem, w co si�
ubiera�. Wygl�da na to, �e wszyscy inni wiedz�. I nie wiem, o czym rozmawia� z
ch�opcami. Zawsze �ni� na jawie i wpadam na r�ne rzeczy, i...
� M�j Bo�e � przerwa�a mi ciotka Evie. � Ciesz� si�, �e mi powiedzia�a�, jaka
jeste� okropna. Gdyby� tego nie zrobi�a, Tiny Lambert, my�la�abym, �e jeste� w
porz�dku. Ale s�dz�, �e powinna� sama to wiedzie�.
� Wiesz przecie�, co chc� powiedzie�, ciociu Evie.
� Wiem, �e si� nie doceniasz. Powtarzaj tak dalej, jaka to jeste� z�a, a z
pewno�ci� twoje oceny stan� si� w ko�cu prawd�.
� Co masz na my�li?
� Masz chwilk� czasu na opowie��?
� Jasne.
Zawsze uwielbia�am opowie�ci ciotki Evie.
� Tak, zna�am t� rodzin�, gdy mia�am dwadzie�cia lat. To byli do�� m�drzy, tak
my�l�, i dobrzy ludzie, ale
26
brzydcy! Uuuuu! Byli chyba najbrzydszymi lud�mi, jakich w og�le widzia�am.
Wszyscy mieli ma�e, krzywe oczka, naprawd� blisko osadzone, garbate nosy i
masywne, wystaj�ce brody. G�upio by�o widzie� ich wszystkich razem. Ludzie
odwracali wzrok. No, biedna Lila by�a w moim wieku i by�a chyba najbrzydsza z
nas, ale mia�a najczulsze serce. By�a naprawd� nieszcz�liwa z powodu swojej
brzydoty. Prawie wyp�aka�a oczy, zanim zjawi� si� Clyde Justus, dwadzie�cia lat
od niej starszy, te� niepi�kny, ale za to dobry, i powi�d� j� do o�tarza. Po
roku Lila by�a w ci��y, a poniewa� by�am jej najbli�sz� przyjaci�k�, zwierzy�a
mi si�.
� Evie � powiedzia�a do mnie. � M�j maluch b�dzie najbardziej uroczym dzieckiem,
jakie ros�o w tych stronach.
� Powiedzia�am: �Jasne �e tak, Lila".
Cho�, s�owo daj�, nie wiedzia�am, w jaki spos�b Lila i Clyde mogliby mie� �adne
dziecko. Ale, Tiny, myli�am si� i dowiedzia�am si� cennej rzeczy.
� Chcesz powiedzie�, �e naprawd� mieli �adne dziecko?
� Tak, najbardziej urocz� ma�� dziewuszk�, kt�ra wyros�a na najpi�kniejsz�
kobiet�, jak� w �yciu widzia�am. Przyjemnie by�o cho�by na ni� patrze�.
� I jak to wyt�umaczysz, ciociu Evie?
� To proste, kochanie. Od chwili pocz�cia dziewczynka s�ysza�a o sobie tylko
dobre rzeczy. Matka przemawia�a do niej przed i po narodzinach.
� �Jeste� prze�liczna. Jeste� wyj�tkowa" � m�wi�a Lila do dziecka. � �Jeste�
moj� jasn� i b�yszcz�c� gwiazdeczk�. Masz jedwabiste loki, du�e, b�yszcz�ce oczy,
r�an� cer�" i tak przez ca�y czas. No wiesz, po prostu kszta�towa�a to dziecko.
Siedzia�am w milczeniu i my�la�am o tym, co opowiedzia�a.
27
� Ch�opiec, zgad�am?
� Nie, nauczyciel � powiedzia�am chichocz�c. � To nasz nowy dyrygent orkiestry,
pan Gillespie. Zakocha�am si� od pierwszego wejrzenia.
� Wi�c opowiedz mi � powiedzia�a bez tchu, jakby by�a bardzo ciekawa i
podniecona, i wierzy�am, �e naprawd� tak jest. Czyha�a na ka�de moje s�owo i
poprosi�a nawet, �ebym jeszcze raz opowiedzia�a o jasnych w�osach na jego r�kach.
Spodoba�o jej si� to. Wkr�tce chichota�a razem ze mn�.
� Tiny si� zakocha�a! Tiny si� zakocha�a! � pod�piewywa�a jak uczennica.
� Och, ciociu Evie, nikt nigdy nie zakocha si� w kim� takim jak ja.
� A c� to znaczy: �kto� taki jak ty"? Nie jeste� przecie� brzydsza od innych.
� Och, no wiesz, nie jestem pi�kna ani popularna. Nigdy nie wiem, w co si�
ubiera�. Wygl�da na to, �e wszyscy inni wiedz�. I nie wiem, o czym rozmawia� z
ch�opcami. Zawsze �ni� na jawie i wpadam na r�ne rzeczy, i...
� M�j Bo�e � przerwa�a mi ciotka Evie. � Ciesz� si�, �e mi powiedzia�a�, jaka
jeste� okropna. Gdyby� tego nie zrobi�a, Tiny Lambert, my�la�abym, �e jeste� w
porz�dku. Ale s�dz�, �e powinna� sama to wiedzie�.
� Wiesz przecie�, co chc� powiedzie�, ciociu Evie.
� Wiem, �e si� nie doceniasz. Powtarzaj tak dalej, jaka to jeste� z�a, a z
pewno�ci� twoje oceny stan� si� w ko�cu prawd�.
� Co masz na my�li?
� Masz chwilk� czasu na opowie��?
� Jasne.
Zawsze uwielbia�am opowie�ci ciotki Evie.
� Tak, zna�am t� rodzin�, gdy mia�am dwadzie�cia lat. To byli do�� m�drzy, tak
my�l�, i dobrzy ludzie, ale
26
brzydcy! Uuuuu! Byli chyba najbrzydszymi lud�mi, jakich w og�le widzia�am.
Wszyscy mieli ma�e, krzywe oczka, naprawd� blisko osadzone, garbate nosy i
masywne, wystaj�ce brody. G�upio by�o widzie� ich wszystkich razem. Ludzie
odwracali wzrok. No, biedna Lila by�a w moim wieku i by�a chyba najbrzydsza z
nas, ale mia�a najczulsze serce. By�a naprawd� nieszcz�liwa z powodu swojej
brzydoty. Prawie wyp�aka�a oczy, zanim zjawi� si� Clyde Justus, dwadzie�cia lat
od niej starszy, te� niepi�kny, ale za to dobry, i powi�d� j� do o�tarza. Po
roku Lila by�a w ci��y, a poniewa� by�am jej najbli�sz� przyjaci�k�, zwierzy�a
mi
si�.
� Evie � powiedzia�a do mnie. � M�j maluch b�dzie najbardziej uroczym dzieckiem,
jakie ros�o w tych stronach.
� Powiedzia�am: �Jasne �e tak, Lila".
Cho�, s�owo daj�, nie wiedzia�am, w jaki spos�b Lila i Clyde mogliby mie� �adne
dziecko. Ale, Tiny, myli�am si� i dowiedzia�am si� cennej rzeczy.
� Chcesz powiedzie�, �e naprawd� mieli �adne dziecko?
� Tak, najbardziej urocz� ma�� dziewuszk�, kt�ra wyros�a na najpi�kniejsz�
kobiet�, jak� w �yciu widzia�am. Przyjemnie by�o cho�by na ni� patrze�.
� I jak to wyt�umaczysz, ciociu Evie?
� To proste, kochanie. Od chwili pocz�cia dziewczynka s�ysza�a o sobie tylko
dobre rzeczy. Matka przemawia�a do niej przed i po narodzinach.
� �Jeste� prze�liczna. Jeste� wyj�tkowa" � m�wi�a Lila do dziecka. � �Jeste�
moj� jasn� i b�yszcz�c� gwiazdeczk�. Masz jedwabiste loki, du�e, b�yszcz�ce oczy,
r�an� cer�" i tak przez ca�y czas. No wiesz, po prostu kszta�towa�a to dziecko.
Siedzia�am w milczeniu i my�la�am o tym, co opowiedzia�a.
27
� Wiesz � ci�gn�a, zwykle zaczynamy wierzy� w to, co sobie w k�ko powtarzamy,
i to nasza wiara kszta�tuje r�ne rzeczy.
Czy to mo�liwe?
� Powinnam to chyba sobie przemy�le�, ciociu Evie
� powiedzia�am.
� Jeste� m�dr� dziewczynk�, Tiny � powiedzia�a ciocia Evie i u�miechn�a si�.
Nie mia�a w og�le z�b�w i by�o mi za ni� przykro.
� Przynios� ci br�zowego cukru � powiedzia�am i czule dotkn�am jej ramienia.
U�cisn�a mi r�k�.
Zesz�am ze wzg�rza m�wi�c sobie: �Tiny Lambert, jeste� cudowna i pi�kna. Jeste�
m�dra, popularna..."
?
�.
Kiedy wkr�tce po pi�tej Vern wr�ci� do domu, by�o jasne, �e musia� sobie wypi�.
Po dw�ch lub trzech drinkach zawsze by� w dobrym humorze, po czterech lub pi�ciu
� ha�a�liwy i niezno�ny. W�wczas zwija� si� gdzie� w k��bek i zasypia�. Nie by�
tak paskudny jak niekt�rzy m�czy�ni. Zna�am dzieciaki regularnie bite przez
ojc�w. Ale Vern nie tyka� nas, je�li nie liczy� rzadkich klaps�w. Czasami tak
si� w�cieka�, �e wydawa�o si�, �e zaraz kogo� zabije, ale po chwili jego furia
mija�a. Najcz�ciej jednak pru� szybko sw� p�ci�ar�wk� i wraca� ju� spokojny.
Vern by� od mamy pi�tna�cie lat starszy, niski i kr�py. Przypomina� filmowego
aktora komediowego Lou Costello, tylko nosi� drelichowe spodnie i kraciaste
koszule. Czubek g�owy zaczyna� mu �ysie�, a te w�osy, kt�re mu jeszcze zosta�y,
by�y siwe. Jego oczy z powodu zbyt du�ej ilo�ci burbona by�y zawsze przekrwione,
a �y�ki wok� nosa pop�kane. D�onie mia� szorstkie i brudne od pracy w kopalni.
Nawet kiedy umy� je starannie pumeksem, w zmarszczkach na kostkach i przy
paznokciach pozostawa� w�glowy py�.
Tego dnia by� we wspania�ym humorze. Opowiada� dowcipy i podszczypywa� mam�.
By�a z�a, ale nie pokazywa�a tego po sobie. Trzepn�a go �artobliwie i zagryz�a
warg�. Wyszli�my z domu, �eby wsi��� do p�ci�ar�wki
29
i pojecha� do sklepu w Czarnej Prze��czy. Zacz�am razem z dzie�mi wspina� si�
jak zwykle na ty� samochodu, kiedy Vern powiedzia�:
� Nie, nie, Tiny, chodzisz ju� do �redniej szko�y. Pojedziesz w kabinie razem
ze mn� i z mam�.
Poczu�am si� tak zaszczycona, �e o ma�o co nie ulecia�am w powietrze. Mama
u�miechn�a si�.
� Chod�, kochanie � powiedzia�a. � Mo�esz usi��� w �rodku.
Usiad�am mi�dzy nimi, u�miecha�am si� szeroko. Czy to znaczy, �e odt�d b�d�
traktowana jak doros�a? Vern cofa� samoch�d w d� wzg�rza.
� Wyobra�asz sobie, o co to dziecko dzisiaj poprosi�o, Vern? � zagadn�a mama.
� O co takiego? � spyta�.
� O drug� par� but�w!
� Och, mamo � zaprotestowa�am. � Nie chodzi o zwyk�e buty. Wszyscy w szkole
mieli dzi� bia�e botki, Vern. Wszyscy opr�cz mnie. Po prostu chc� by� taka jak
wszyscy.
Vern nie powiedzia� ani s�owa.
Mama napomkn�a co� o tym, �e wszyscy mog� te� wali� g�ow� o �cian�, ale nie
s�ucha�am. W ci�gu niespe�na dziesi�ciu sekund dok�adnie zepsu�a mi ca��
przyjemno�� jazdy w kabinie.
� Id� do dzia�u narz�dzi � oznajmi� Vern, kiedy zaparkowali�my za budynkiem A&P.
� Wr�c� za minutk�.
Mama, dzieciaki i ja weszli�my do sklepu. Za ka�dym razem kiedy wchodzili�my do
A&P, Phyllis zaczyna�a o co� �ebra�. Nigdy nie dawa�a za wygran� i s�ycha� j�
by�o w ca�ym sklepie.
A mama za ka�dym razem usi�owa�a j� powstrzyma�:
� Cicho teraz, Phyllis. B�d� grzeczna. Popatrz, jaki pi�kny obrazek. Cicho,
Phyllis. B�d� grzeczna.
30
Oczywi�cie, Phyllis zachowywa�a si� coraz bardziej niezno�nie, doprowadzaj�c
mnie tym niemal do sza�u. Potem w��cza� si� Luther.
� Mog� dosta� butelk� oran�ady, mamo? Mog�? Ha? MogC) mamo? Mog� dosta�
oran�ad�?
Na koniec Beau zaczyna� j�cze� o cukierki. A ca�a tr�jka jak zwykle by�a brudna
i bosa.
Zawsze zostawa�am troch� z ty�u, udawa�am, �e ich nie znam i mama fuka�a na mnie:
� Nie mitr�, Tiny!
Mitr�? Na pewno sama wymy�li�a to s�owo.
Ale tego dnia Beau mitr�y� razem ze mn� i nie powiedzia� ani s�owa. My�l�, �e
zaczyna� dorasta�, bo za�o�y�abym si�, �e te� by� zak�opotany.
Kiedy Phyllis zacz�a swoje cienkie piski, wiedzia�am, �e nie uda si� ju� jej
uspokoi�, skierowa�am si� zatem do drzwi, maj�c nadziej�, �e nie spotkam nikogo
znajomego. Usiad�am w p�ci�ar�wce i zacz�am marzy� o panu Gillespie.
Jeste�my na meczu, a on proponuje, �e odwiezie mnie do domu. Mam d�ugie, jasne i
l�ni�ce w�osy. Ubrana jestem w r�ow�, wieczorow� sukienk� z suto marszczonego
szyfonu, poniewa� jestem powracaj�c� do domu kr�low�. Pan Gillespie dostrzega,
�e dr��.
� Prosz�, prosz� wzi�� m�j p�aszcz � m�wi do mnie... Vern wsiad� do
p�ci�ar�wki i rzuci� mi na kolana
pude�ko z butami. Otworzy�am je natychmiast. Tak, to prawda, Vern poszed� i
kupi� mi bia�e botki.
Pisn�am prawie tak samo jak Phyllis i Vern u�miechn�� si�. Nie jestem osob�,
kt�ra lubi ca�owa�, nigdy nie by�am. Od lat nikogo nie ca�owa�am, a je�li ju�,
to tylko mam� i dzieciaki, jak jeszcze by�y ma�e. Teraz, zanim zda�am sobie
spraw� z tego, co robi�, zarzuci�am Vernowi ramiona na szyj�. Wszystko sta�o si�
tak szybko, �e nie zd��y�am si� nawet zorientowa�, gdy to, co mia�o by�
poca�unkiem
??
w policzek, zmieni�o si� w co� innego. �cisn�� mnie tak mocno, �e nie mog�am
oddycha�, a potem wetkn�� j�zyk w moje usta i zakr�ci� nim. Omal nie
zwymiotowa�am, bo jego stary j�zyk by� lepki, cuchn�� tytoniem i burbonem.
Szarpn�am si� i wtedy mnie pu�ci�.
� Pfu! � powiedzia�am, mocno wycieraj�c usta d�oni�. Mia�am ochot� splun��, ale
nie chcia�am a� tak go obrazi�. � Vern, po co to zrobi�e�?
Vern roze�mia� si� dziwnie i rozejrza� dooko�a, nie patrzy� na mnie.
� No, przymierz! � powiedzia� w ko�cu g�o�no. � Je�li nie pasuj�, to zaraz je
odnios�.
Przymierzy�am botki. Pasowa�y doskonale i by�y takie pi�kne! Wyobra�a�am sobie,
jak jutro w�o�� je na pr�b� orkiestry. Pan Gillespie mnie zobaczy.
� No, to chyba p�jd� i zap�ac� rachunek � powiedzia� Vern i wysiad�.
W�o�y�am do pude�ka czarno-bia�e p�buty i zosta�am w botkach. Po czym kilka
razy splun�am przez otwarte drzwi p�ci�ar�wki i wytar�am wn�trze ust r�bkiem
sukienki, ale wci�� jeszcze czu�am smak �liny Verna.
Och, ale co te� w niego wst�pi�o?
5
� Tiny Lambert! � nast�pnego ranka Bobby Lynn wykrzykiwa�a moje nazwisko przez
ca�� d�ugo�� korytarza, a ja w g��bi ducha by�am z tego zadowolona, bo prawie
wszyscy j� s�yszeli. Czeka�am, a� przeci�nie si� przez dziel�cy nas t�um
k��bi�cych si� w korytarzu uczni�w.
� Hej, dziewczyno � powiedzia�a. � Chod�, wyjd�my zanim zacznie si� lekcja i
posiedzimy na p�ocie z Rosemary.
� Z kim?
� Z Rosemary Layne. Znasz j�. Te� gra na klarnecie, siedzia�a wczoraj w
orkiestrze obok ciebie, z drugiej strony.
� Och � powiedzia�am, ale nie pami�ta�am nikogo opr�cz Bobby Lynn i pana
Gillespie.
Bobby Lynn ubrana by�a w letni� sukienk� i sanda�ki, bo wci�� by�o ciep�o jak w
lecie, i tego dnia przekona�am si�, �e chocia� jej mama pracuje w Salonie Mody w
Czarnej Prze��czy, Bobby nigdy nie pi�nie nawet s�owa o tym, co kto ma na sobie.
� Cze��, Bobby Lynn � wo�ali do nas wszyscy, kiedy razem sz�y�my korytarzem.
Popularno�� jakiej� osoby mo�na zmierzy� ilo�ci� powita�, bo poranne �cze��" to
wyraz ho�du. Wydawa�o si�, �e wszyscy znaj� i lubi� Bobby Lynn, a ona sz�a ze
mn�! Wysz�y�my na frontowy dziedzi-
? Wu&4/K$^ ??
nie�, gdzie pozna�am Rosemary Layne. By�a, w przeciwie�stwie do Bobby i mnie,
wysoka i ciemnow�osa. Mia�a du�e, szare oczy i najd�u�sze, najg�ciejsze rz�sy,
jakie w �yciu widzia�am. W prostym, niebieskim fartuszku wygl�da�a skromnie i
elegancko. By�a serdeczna i przyjacielska.
� Cze��, Tiny � powiedzia�a z u�miechem. � Siadaj ko�o mnie.
Zdziwi�am si�, �e zna moje imi�. Prawd� m�wi�c, tego ranka dziwi�am si�
wszystkiemu. Kto� w�a�nie przywita� mnie na korytarzu, a teraz kto� prosi�,
�ebym usiad�a obok. Wydawa�o si�, �e Tiny Lambert, kt�ra nigdy w �yciu nie mia�a
prawdziwego przyjaciela, nagle zdoby�a przyjaci�, kt�rzy si� ni� interesuj�!
Czy�bym mia�a na plecach napis �PROSZ�, LUB MNIE" � albo co� w tym rodzaju?
No c� � pomy�la�am wspinaj�c si� na por�cz ogrodzenia mi�dzy Bobby Lynn i
Rosemary � nie b�d� mnie lubi�y, jak mnie ju� poznaj�. Nikt mnie nigdy nie lubi�.
Ale naraz przemkn�a mi przez my�l opowie�� ciotki Evie o pi�knym dziecku Liii.
Mo�e powinnam spr�bowa�. �Jestem bardzo mi�� osob�" � z naciskiem powiedzia�am
sobie w duchu.
Mia�am teraz okazj� pozna� rytua� szko�y �redniej w Czarnej Prze��czy. Zasada
by�a prosta: najpierw siedzisz chwil� na p�ocie i patrzysz jak inni spaceruj�.
Potem ty spacerujesz, a inni siedz� i patrz� na ciebie. Czasami przystajesz,
�eby z kim� porozmawia�. Ch�opcy przewa�nie tylko siadywali ca�ymi grupkami tu i
�wdzie na p�ocie, ale je�li chcieli, te� mogli spacerowa�.
To spacerowanie i siedzenie na p�ocie ci�gn�o si� przez dobr� chwil�, a potem,
o wiele za szybko, dzwoni� dzwonek i czas by�o i�� do klas. Bobby Lynn i
Rosemary chodzi�y razem ze mn� na angielski i histori�. Wczoraj nawet ich nie
zauwa�y�am. W ko�cu nadesz�a sz�sta lekcja � pofrun�am po prostu po schodach z
klarnetem obi-
34 . ,W\
jaj�cym mi kolana. Otworzy�am drzwi do sali muzycznej i on tam by�!
Pan Gillespie popatrzy� wprost na mnie i powiedzia�: *- �Witaj".
Prze�kn�am �lin�.
Rozdawa� nam nuty �Jowisza" i przeszed� ko�o mnie tak blisko, �e mog�abym,
gdybym naprawd� chcia�a si� o�mieszy�, si�gn�� i dotkn�� jego r�ki.
Pierwsza gra orkiestry szko�y �redniej wstrz�sn�a mn� od st�p do g��w. By�a w
niej jaka� olbrzymia si�a, kt�rej nigdy nie czu�am wyst�puj�c w moim szkolnym
zespole. Bobby Lynn i Rosemary te� j� czu�y i gra�y�my wszystkie z ca�ego serca.
Pan Gillespie u�miecha� si� jak zadowolony szczeniak.
� Musz� wam co� wyzna� � odezwa� si�, kiedy sko�czyli�my. � To by�o wspania�e.
Nie spodziewa�em si�, �e jeste�cie tacy dobrzy.
Nawet zblazowani uczniowie ze starszych klas omal nie p�kli z dumy i rado�ci.
� Nie wiedzia�em, �e g�rale potrafi� tak gra� � zawo�a�, b�aznuj�c jak zwykle,
Jimmy Ted 0'Quinn.
Roze�miali�my si� wszyscy. To by�a szczeg�lna chwila.
� No c�, chyba jestem w g�ralskim niebie! � odpowiedzia� pan Gillespie. �
Jeszcze raz! Z ca�ego serca!
I podni�s� te swoje r�ce.
Bobby Lynn, Rosemary i ja gra�y�my partie trzecich i czwartych klarnet�w,
pierwsze i drugie przypad�y starszym uczniom. Postanowi�am, �e zostan� najlepsz�
klar-necistk�, jak� s�ysza� pan Gillespie. Postanowi�am �wiczy� godzin� dziennie,
a w weekendy � dwie godziny. Chcia�am w ci�gu jednego roku przesi��� si� do
pierwszego rz�du.
Po zaj�ciach zabra�am mundurek, w kt�rym odt�d mia�am wyst�powa� graj�c w
orkiestrze i zawioz�am go autobusem do domu. By� niebieski ze z�otym lampasem i
obszyty z�otymi galonami na ramionach. Wszyscy w auto-
35
busie podziwiali go i dotykali, a w domu dzieciaki nie mog�y utrzyma� przy sobie
swoich brudnych r�k. Wi�c schowa�am go g��boko w szafie.
Wysz�am z domu, �eby zobaczy� Nessie, a ona czeka�a na mnie, machaj�c d�ugim,
puszystym ogonem i przyciskaj�c sw�j pi�kny pysk do ogrodzenia. Usiad�am i
opowiedzia�am jej, co by�o w szkole. By�a dobr� s�uchaczk�.
Po sz�stej Vern wr�ci� do domu w swoim ha�a�liwym i niezno�nym nastroju.
Wrzasn�� na schody do mamy, �eby zesz�a � mia� jej co� do powiedzenia. Beau,
Luther, Phyllis i ja zebrali�my si� przy stole kuchennym, milczeli�my i
czekali�my. Mama pojawi�a si� w swoim oberwanym szlafroku, br�zowe w�osy
stercza�y jej we wszystkich kierunkach, a oczy podpuchni�te by�y od snu.
Wygl�da�a okropnie.
� To Maw � powiedzia� Vern. � Naprawd� �le z ni� i chce zobaczy� m�odszych.
� Och � powiedzia�a mama.
� Wi�c ubierajcie si�! � wrzasn�� Vern. � I jedziemy.
� Nie mo�e poczeka� do jutra?
To by�o g�upie pytanie i wszyscy o tym wiedzieli�my. Kiedy matka Verna czego�
chcia�a, chcia�a tego natychmiast. Zawsze grozi�a, �e umrze, a w lecie nawet
omal nie umar�a. Nie mogli�my lekcewa�y� jej gr�b.
� Ubierz si� i nie gadaj! � powiedzia� Vern. Mama by�a bardzo zdenerwowana.
Wola�aby da� si�
�ywcem obedrze� ze sk�ry, ni� p�j�� do Maw Mullins, ale nie odezwa�a si�. Posz�a
na g�r� do swojej sypialni. Vern zwr�ci� si� do mnie.
� Tiny, zostaniesz i przygotujesz kolacj�. Wiedzia�am, �e tak b�dzie. Maw
Mullins nigdy nie
chcia�a mnie ogl�da�. Mia�a przeciwko mnie cztery zarzuty: by�am nie�lubna,
by�am dziewczyn�, by�am Lam-bert�wn� i nie mia�am w sobie jej krwi. By�am do
niczego.
36
Ale nie przejmowa�am si� tym. Nigdy nie lubi�am Maw Mullins i wsp�czu�am Beau i
Lutherowi z powodu jej wygadywania. Ich te� nie lubi�a. Nie lubi�a r�wnie�
Phyllis, bo Phyllis nie by�a ch�opcem.
Mama wr�ci�a w prawie czystej sukience i z przyg�adzonymi w�osami.
� Usma� troch� kartofli, Tiny i podgrzej szynk� __powiedzia�a. � W zamra�alniku
jest chleb kukury