16567
Szczegóły |
Tytuł |
16567 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
16567 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 16567 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
16567 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
OSTATNIE CHWILE
KSI�CIA WOJEWODY
(Panie Kochanku)
Z papier�w po Glince
spisa�
J. I. Kraszewski.
Warszawa
Nak�ad Gebethnera i Wolffa
1875
w Drukarni J. Jaworsklego, Krakowskie-Przedmie�cie, Nr. 415.
Naszej ostatniej podr�y z ksi�ciem Jegomo�ci�, cho�bym sto lat �y� nie zapomn�. A bo te� to
by�a droga, panie Bo�e odpu��, krzy�owa. Ksi�cia ju� w tych czasach, bodaj od czasu jake�my do
Berlina i Wroc�awia, do tych tam doktor�w je�dzili co nam nic nie pomogli, ani by�o pozna�.
Okrutnie si� nam zmieni�, spos�pnia�, znudnia�, sta� si� milcz�cym, ponurym, oboj�tnym na
wszystko. Bywa�o si�dzie w krze�le, r�ce na brzuchu splecie, palcami nabrz�k�emi kr�ci, g�ow� na
piersi zwiesi, sapie i milczy.
Przyjdzie kt�ry z nas i chrz�knie, a�eby da� zna� o sobie (bo ju� nie widzia� nic), to pozna
ka�dego po g�osie, podniesie czasem g�ow�: A co tam? � spyta, i nie doczekawszy odpowiedzi,
pogr��y si� w zadumie.
My�my to ju� a� nadto dobrze znali wszyscy, �e oddawna by� niewidomy; ale si� do tego nie
przyznawa� nigdy, chyba przed najpoufalszymi, dla innych udawa� �e tylko nie dowidzi
W Nie�wie�u, � panie mi�osierny! � wszystko
Ostatnie chwile. mia�, czego tylko dusza zapragn�� mog�a; ale go jaki� niepok�j opanowa�, i�
w miejscu usiedzie� nie m�g�. Zachcia�o mu si� jecha�. Dok�d? do Bia�ej � Po co? sam podobno
nieboraczysko nie wiedzia�... Ot, w miejscu mu by�o t�skno... aby si� rusza�. � Lekarzowi
powiedzia�, �e chce do Naj�w. Panny do Le�nej; Morawskiemu, �e tam powietrze lepsze; mnie, �e
tam woda zdrowsza: ksi�ciu Hieronymowi, �e w Bia�ej sepecik z papierami zostawi�, kt�ry sam
odebra� musi, bo tam s� najwa�niejsze papiery: ale bajki to by�y, jako �ywo; w istocie niepok�j go
ogarnia� przed�miertny, nudzi� sob� wsz�dzie.
Wieczorem we Czwartek, jak dzi� pami�tam, wysz�a dyspozycya gotowa� si� do podr�y.
Wyznaczyli i mnie, bo ksi��� czasem ze mn� baraszkowa� lubi�; wi�c pakuj co �ywo na �eb na
szyj� w�ze�ki, cho� si� nie chcia�o � a no, mus! kiedy� grzyb le� w kosz! A tu drogi o�liz�e, pora
cho� psy go�: nic nie pomo�e, sic volo, sic jubeo. Jedziemy!
Ruszy� przodem Stanowniczy i kuchnie, posz�y cugi na przeprz�gi; calute�k� noc zostawa�o
si� jak w kotle, bieganina ze wschod�w na wschody, po dziedzi�cach, po stajniach, z latarniami �
bo nagle to przysz�o i nikt si� nie spodziewa�. Dokt�r tylko ramionami rusza�. Pyta� go siostrzeniec,
pan pu�kownik Morawski, czy nie zaszkodzi?- b�kn�� na to: Wszystko ju� jedno, ni zaszkodzi ani
pomo�e, niechaj ju� je- dzie kiedy chce. Kt� wie? powietrze zmieni, a mo�e go to rozerwie.
Ale gdzie za�! Na, pierwszym noclegu, jak siad� zjad�szy, my�leli�my �e si� zdrzemie. Nie, ino
si� tak zaduma�, zawin�� w tych my�lach, �e ani s�owa by�o dopyta�.
Drugiego dnia, troch� nas pocieszy�, bo wydawa� si� rze�wiejszym i jad� lepiej. Wieczorem, na
mnie przysz�a kolej dy�urowania. �wiece pozas�ania�em, pod piecem siad�em, czekam co B�g da.
Chrz�kn�� � Jest tam kt�ry?
� Jestem mo�ci Ksi���.
� Tak ciemno, �e wasana nie widz�.
� Umy�lnie �wiat�o przys�oni�te, �eby W. Ks. Mo�� nie razi�o.
Machn�� r�k�.
� Kt�ra godzina.. ?
Sp�jrza�em na cebul�by�o po �smej.
� Po �smej mo�ci Ksi���.
� Co tam na dworze?
� S�ota, mo�ci Ksi���.
� A co si� tam z ksi�ycem dzieje? bo zapomnia�em. N�w czy co?
� Ostatnia kwadra. Szepn�� i zamilk�. Jam si� i tem ucieszy� com pos�ysza�, bo dawno ju� i
tyle nie m�wi�.
� Jest tam jaka gazeta z Warszawy � zapyta�.
� Po drodze �adnej nie odebrali�my, ostatni� w Nie�wie�u. � A m�wi�em �eby za mn� kresy
s�ali: to� to Sejmowy czas...
Znowu zamilk� i westchn��.
Tego wieczora wi�cej si� ju� nie odzywa�; si�gn�� tylko r�k�. do r�a�ca po Sierotce, kt�ry na
stole le�a�, i zacz�� si� modli�. Sko�czywszy modlitwy za��da� do ��ka. Rozebrali�my go tedy i
nocny dy�ur ju� kto inny trzyma�.
M�wili, �e spa� dosy� dobrze, tylko przez sen kilka razy krzykn��. Bywa�o to i dawniej, bo, jak
sam powiada�, we �nie mu przychodzi�y przypomnienia r�ne, to czas�w m�odo�ci, to podr�y za
granic�, kiedy by� na wygnaniu, to niebezpiecze�stw r�nych i przyg�d. Sam nieraz s�ysza�em,
bywa�o, jak hukn��: ,
� Wiara, do mnie! a wal go! a bij! a t�ucz! To znowu nieboszczyk�w nawo�ywa�:
Wo�odkowicza, kt�rego bardzo kocha�, Rejtan�w, ba, i r�ne imiona kobiece, zapomniane i nam
nie znane, zna� z czas�w ksi�cia Miecznika.
Nazajutrz po polewce rannej, � karczma by�a ohydna � ruszyli�my dalej w drog�.
S�ota jesienna jak na z�o�� si� upar�a; cho� koni cugowych osiem by�o najlepszych w kolebce,
musieli�my si� wlec noga za nog�. Nie bez tego �eby w b�ocku i po tych naszych wertepach pow�z
si� nie przechyla�, cho� go hajduki ci�gle podtrzymywa�y a niekiedy, mo�na powiedzie�, na
plecach prawie nios�y. Dawa�o si� to czu� ksi�ciu, st�ka�. � Teraz bo i drogi, jak ludzie, wniwecz
si�
popsu�y, � mrucza� � nigdy takich nie bywa�o.
Wieczorem, tylko�my na plebanii stan�li, zaraz z ksi�dzem si� przywitawszy, do ��ka
poszed�.
W ��ku jad�, pacierze le��c m�wi� (na co dyspens� mia�) i wkr�tce si� zdrzemn��. Sen by�
znowu niespokojny.
Take�my dojechali, mutatis mutandis, a raczej dowlekli�my si�, do S�awatycz nad Bugiem.
Smutniejszego nic w �wiecie nie znam, nad ten k�t d�br ksi���cych; cho� to nadbu�ny, s�awny kraj
� ale, Bogiem a prawd�, pustynia, odludzie, tylko lasy a lasy sosnowe a b�oto k�piaste, albo
piachy. Piaskuby tu sta�o na wszystkie kancellarye w �wiecie; ale niech B�g uchowa, �eby ich tak
wiele by� mia�o, bo z tego pisania kancellaryjnego, obraza Bo�ka, krzywda ludzka i og�upienie
skrybent�w.
Dw�r na ekonomii stary, drewniany, zawczasu by� oporz�dzony, wyszorowany, wykadzony,
tatarakiem wysypany, pozawieszany i powy�cie�any jak mo�na najlepiej.
Ksi��� zajmowa� izb� ogromn�, ciep��" zaciszn�" bo�my Stanowniczego mieli Bohuszewicza,
kt�ry umia� z niczego pa�ac wystroi�. Panie �wie� nad jego dusz�, bo mu si� ju� zmar�o, gdy to
pisz�. Pochowali go w S�ucku.
Ksi��e dobiwszy si� do S�awatycz, znu�onym si� uczu� i zapowiedzia�, �e kilka dni tu spocznie;
cho� niewiele mil by�o do Bia�ej. Bohuszewicz przodem pojecha� na zamek, a�eby tam wszystko
sta�o pogotowiu; ale o to�my obawy nie mieli, chyba, �eby piece wcze�nie poopalali dla sw�du.
Z Bia�ej tu, zawczasu, na przypadek, i zwierzyn� i co do kuchni by�o potrzeba zwieziono; nie
zbywa�o na niczem.
Wieczorem zaraz S�awatyccy �ydzi, z wielk� pomp�, przynie�li na kuchni� szczupaka
ogromnego dwudziesto - funtowego, na drewnianym blacie, karmazynow� kitajk� z galonem
obszytym, i z cytryn� w pysku, za co im ksi��e kaza� da� pi�� dukat�w, ale pono ich nie wzi�li.
Nie by�o nam tu tak bardzo �le, bo i piwnica si� znalaz�a zaopatrzona u Strza�kowskiego, kt�ry
na ekonomii siedzia� � a dobrze mu si� dzia�o. Nie by�o ju�ci� �le, ale w�ciekle nudno... A tu
deszcz � dziur, dziur, � od rana do nocy.
Wzdychali�my do Bialskiego zamku, ju� cho�by dla ciasnoty, bo ca�y dw�r w domu si� nie
m�g� pomie�ci�; tulili�my si�, jak si� komu uda�o na przeciwku, po szopach, po chatach, po
karczmach, po �ydowskich izbach, a konie pod sza�asami i w oborach, gdzie do kostek gnoju by�o.
Kt�rego� wieczora, znowu dy�ur przyszed� na mnie.
Ledwiem siad�, ksi��e si� odzywa:
� Jest tam kt�ry?
� Glinka, mo�ci ksi���. � Kt�ra godzina?
Spojrza�em, by�o oko�o dziewi�tej, ale�my wszyscy radzi byli, gdy si� pr�dzej na spoczynek
po�o�y�, wyci�gn�� si�, zasn�� a si� nabra�; my�la�em �e nie zgrzesz�, gdy troch� zegarek posun�.
Powiedzia�em mu �e dziewi�ta.
� Jakto teraz i ten czas leci, � pocz�� � dawniej, panie kochanku, nieraz na raku jecha� czy
na �limaku, a dzi� sobie skrzyd�a przyprawi�. Hm! a co na dworze?
� Troch� si� wyja�nia.
� Z kt�rej strony?
Odpowied� by�a trudna, ale ksi��� nie lubi� gdy mu si� kto niewiadomo�ci� sk�ada�,
szczeg�lniej co do pory i nieba; mawia� zawsze, �e szlachcic jako �o�nierz, powinien by� dzie� i
noc wiedzie� co si� na niebie dzieje, zk�d wiatr wia� i jakie tam chodzi�y chmury. Paln��em na
pami��, �e od zachodu, bo� u nas wszystko prawie od zachodu idzie, i s�ota i pogoda.
� A toby nie�le by�o � rzek� � ino ty, Glinko, pewnie nie wiesz gdzie zach�d w
S�awatyczach? by�o si� �yd�w spyta�, oni wszystko wiedz�.
� Ale wiem, mo�ci ksi���.
� Na zdrowie ci, panie kochanku.
Gdy to m�wi�, zauwa�y�em w g�osie zmian�, silniejszy by� ale jakby gor�czkowy. Sapa� te�;
mocniej. Po chwili zapyta� znowu.
� Co m�wisz? nie s�ysz�! � Nicem si� nie odzywa�, mo�ci Ksi���, szepn��em cicho.
� To� si� pewnie zdrzemn��.
� Nie, mo�ci Ksi���.
� Bo to wy teraz, panie kochanku, wszyscy jeste�cie piecuchy i �piochy; oczy wam od snu
zarastaj�... h�??
� Nic nie m�wi�, mo�ci Ksi���.
� A dla czeg� si� nie bronisz? panie kochanku � zapyta� z p� u�miechem � co?
Sam nie wiedzia�em, co mu na to odpowiedzie�, a� mi na my�l przysz�o rzec: �e my�my nie
�o�nierze i �e nas dobro� ksi�cia popsu�a.
� He! he! � zawo�a� � i z wa�ci, Glinko, pochlebca!
W g�osie czu� by�o jak�� si��, kt�rej dawno w nim nie uwa�a�em. By�oby mnie to pocieszy�o,
ale mi si� zdawa�o, �e gor�czk� mia�; szczeg�lniej, i� si� to zawsze na wiecz�r zbiera�o, a wedle
fizyk�w, to znak nie dobry.
Westchn��, pi�ci� si� uderzywszy w piersi.
� Czyby Finkego nie zawo�a�? � spyta�em. Finke jako dokt�r by� z nami w podr�y.
� A po jakiego licha? panie kochanku! � zamrucza�. � Czy ty my�lisz, �e on co wi�cej wie
jak ja i ty? We�mie za puls, potrzyma, j�zyka sobie ka�e pokaza�, g�ow� pokiwa, powie ze
wszystko dobrze � byle pieni�dze wzi��. Co te doktory, co te doktory, panie kochanku; cho�by i
ten Trales, co go trzeba by�o na wag� z�o- ta kupowa�... a osio� panie kochanku, niemiec, s�owa
nawet po polsku nie utnie, jak�e on polsk�, chorob� leczy� mo�e?
� Czy Ksi�ciu m�wienie si�a nie zaszkodzi pod noc? � zrobi�em uwag�.
� C� to i ty doktorem zosta�e�? � obruszy� si� � a tobie co do tego? H�! drzema�bys chcia�
pod piecem.
� Ale nie, mo�ci Ksi���, z troskliwo�ci.
� Patrzajcie go, jaki gorliwy. Milcza�by�, panie kochanku.
Westchn��, podpar� si� na ku�aku i zmilcza� sam. Wpatrzy�em si� w niego, oczy mia� otwarte,
ale jak mg�� zas�oni�te, nieruchome, cho� na twarzy jakie� �ycie gra�o.
� Spisz, Glinka? � zapyta� po chwili.
� Nie, mo�ci Ksi���, mnie si� cale na sen nie zbiera; w drodze si� dosy� drzema�o na zapas,
cho�by ca�a noc siedzie�, to mi nic.
� Tak, gdyby kto z tob� cho� w dru�barta gra�, albo panna Marcyanna s�odkie oczy robi�a do
waszeci, to wierz�... na senby ci si� nie zbiera�o, panie kochanku; ale s�ucha� jak w starym garnku
klekocze, pono nie weselej jak gdy deszcz dziurgiem z rynny bie�y...
U�miechn��em si�.
� Zobacz no, kt�ra tam?
By�o po dziewi�tej, ale raz sk�amawszy, musia�em ju� zegarek wyprzedza�.
� P� do dziesi�tej, mo�ci Ksi���. � Onoby to spa� i�� wypada�o, bo m�wi� �e sen przed
p�noc� najposilniejszy, � zamrucza�. � Ale �g�... i spa� mi si� nie chce. Kt�ry dzi� dzie�?
� �roda.
� A no prawda, post, szczupak by� po �ydowsku. Nie przyjecha� tam kto z Bia�ej, panie
kochanku?
� Tylko Tryzna przed wieczorem. � A co mi po Try�nie!
Zacz�� co� szepta� do siebie.
Zna� pos�yszawszy z sieni nasz� rozmow� Finke wszed�, drzwi lekko skrzypn�y � pozna� go
zaraz po chodzie.
� Ty, Eskulapie jaki� � odezwa� si� � pewnie mnie chcesz do ��ka ju� p�dzi�. Ot� nie!
Gdy si� po�o��, to mnie zaraz w piersiach dusi. Id� sobie z panem Bogiem, b�d� siedzia� a� si�
zdrzemi�.
Finke podszed� tymczasem i za puls go wzi�wszy, trzyma�. Ksi���, cho� nic nie widzia�, z
na�ogu na� oczy obr�ci�.
� Ksi��� by si� mo�e limonady napi�? � zapyta�.
� Kiedy ty do niej saletr� sypiesz � oburzy� si� Wojewoda. � To, rzecz, panie kochanku,
niebezpieczna. Mnie gor�czka spali�a na w�giel, do w�gla saletry dodawszy, proch b�dzie. Od lada
�wiecy, pani� kochanku, eksplozya mo�e by� i Radziwi�� w g�r� wyleci. Jeszcze tego nie bywa�o.
Finke si� g�o�no roze�mia�, a jam mu wt�rowa�.
� Dobrze si� tobie �mia� � podchwyci� Ksi���, jak by� dawniej nawyk�, z wielk�, seri� �
zna�em takiego hiszpana, kt�remu brzuch z tej przyczyny p�k�, ledwie mu go potem zaszyto. Cz��
kiszek straci� nieborak, i cokolwiek zjad� po cztery tygodnie trawi� musia�.
Zdziwi� si� Finke, a cieszy�em si� ja, �e Ksi��� po staremu pocz�� koncepta swoje prawi�,
dawno bowiem tego nie bywa�o, alem uwa�a�, �e doktorowi twarz pochmurnia�a. Poda� limonad�.
� Limonada bez saletry, mo�ci Ksi���.
� No to daj! aby si� odczepi�! � napi� si� dosy� chciwie, i oddaj�c szklank� rzek�:
� Jednak�e, Glinka, �wiec� odemnie trzymaj zdaleka. Finke bez saletry nie st�pi, musi �aciny
nami�sza�.
Dokt�r odszed� na kilka krok�w.
� Id� spa�, Eskulapie, panie kochanku � doda� Ksi��� � tylko nie chod� do Ekonomowej,
prosz� ci�, �ebym potem z twojej przyczyny processu nie mia�.
� Ale, prosz� Ksi�cia JMo�ci � odpar� Finke � Ekonomowa Strza�kowska ma pi�dziesi�t
lat.
� Tak ci si� zdaje, panie kochanku � westchn�� Ksi��e � jaja pami�tam gdy mia�a
osiemna�cie, ju�ci tak pr�dko postarze� nie mog�a. Oni na wsiach, panie kochanku, powoli �yj�. W
dzie� zreszt� b�dzi� wygl�da�a na pi��dziesi�t, a wieczorem na dwadzie�cia. I to si� praktykuje.
Finke ramionami russza�� W. Ks. Mo�ci, po fatyguj�cej podr�y wczesnyby si� sen nale�a� doda�
� przed p�noc� sen najposilniejszy.
� S�ysza�em � rzek� ksi��� � to nie nowina. Id��e si� nim posilaj, a mnie si� niechce. Wy si�
tego od kur nauczyli�cie, a co kura to nie cz�owiek... Daj mi z tym Morfeuszem pok�j. Dobranoc ci!
Glinka � doda� zwracaj�c si� ku mnie � pro� pana doktora za drzwi, panie kochanku.
Finke kwa�ny wyszed�, jam go przeprowadzi� do progu.
� Ksi��� ma troch� gor�czki � szepn�� mi � gdyby pi� chcia�, limonada przygotowana. Nie
dawaj mu si� zbytnio rozgadywa�, bo si� ze lnu wybije.
Ledwie si� drzwi zamkn�y, Ksi��� zapyta�.
� Poszed� szo�dra?
� Tak jest, mo�� Ksi���- Siadaj�e i nie �pij a s�uchaj, bo mi si� chce gada�. Ju�ci� powiwnem
mie� kogo� �eby mnie s�ucha�.
Pomimo tej obietnicy zamilk� natychmiast; zmieni� tylko r�k�, spar� si� na drugiej i mrucza�
c� niewyra�nie. Trwa�o to ze �wier� go- dziny. W tem kury, nie wiem czem, zdala gdzie�
sp�oszone, bez pory pia� zacz�y na trwog�.
� H�? c� to takiego jest? kury ju� piej�? � zawo�a� jak przebudzony. Zobacz no godzin�, co
im si� znowu przy�ni�o? Powiedzie� jutro Strza�kowskiej, �eby mi tych buntownik�w w pie�.
wyci�to. Przeciwko prawu Bo�emu piej�, mi przed p�noc�!! A wara, panie kochanku! C� to mi
za gatunek kur znowu, co sobie pozwalaj� pi�� przed terminem? C� na to dyabli powiedz�?
dyab��w te� sobie nara�a� nie potrzeba. Glinka! nie �pisz? � dorzuci�.
� Nie, mo�ci Ksi��e.
� To ci si� chwali. A �wiece gdzie panie kochnnku?
� Za parawanem, mo�ci Ksi���. Poucieraj�e im nosy, bo pewnie na nich
grzyby naros�y. Tylko. nie palcami.
Roz�mia�em si�
� S� przecie� szczypce, mo�ci Ksi���, i to nawet srebrne � rzek�em id�c za parawanik.
� A c� to ty my�la�e�, �e u Radziwi��a �elazne by� maj� albo mosi�ne? Jeszcze na szczypce
nas sta�o, cho� wyssali z nas du�o. Ale p�ty szczypc�w, p�ki mnie... oni to wszystko przetopi�, i
izotopi�.
Pocz�� si� w piersi bi� i wzdycha� ci�ko; milcza� ju�, lecz s�ysza�em oddech st�umiony,
przyspieszony i jakby j�k strzymywany, kt�remu si� doby� ex pectore nie dozwala�. � Ksi��e
mo�e limonady? � spyta�em. R�k�, mi da� znak �e nie chce.
Po chwilce, nagle podni�s� g�ow� i wyprostowa�, jakby c� zobaczy� przed sob�. D�oni�, si�
niby od �wiat�a zas�oni� i cicho szepn�� trwo�liwie:
� Glinka, kto tam stoi?
� Niema nikogo opr�cz mnie, mo�ci Ksi��e � rzek�em �ywo.
� Ty bo ocz�w nie masz, panie kochanku! � zamrucza� i zamilk� opad�szy na krzes�o, ale
ci�gle si� w jedno miejsce wpatrywa�.
Nierych�o potem, dziwnym g�osem jakim� pocz��, jakby do kogo� niewidzialnego dla mnie.
� Znam ci�, znam! takim jeste� jak na obrazie w Nie�wie�u, ale czeg� chcesz? Czy� ju�
wybi�a godzina? Nie. Jeszcze rai trzeba o jedno przebaczenie prosi�, tego mi nie dano.....
Czy� przyszed� s�ucha� rachunku sumienia?
C� to jest? wi�cej was... dw�ch, trzech! Czarny tak�e, Lizdejko... Rudy... Bogus�aw, Miko�aj;
co was tu przysz�o!... ale godzina moja nie wybi�a jeszcze. Obieca�em si� przystawi� do Bia�ej � i
musi te� tu przyj�� ta, przeciw kt�rej zawini�em. Pan B�g j� ze�le. Katembrink mi to obieca�... kury
pia�y przez g�upot� Chcia�bym po�y� jeszcze, p�ki te sto tysi�cy nie stan�, kt�re sejm wotowa�...
C� wy g�owami kiwacie? my�licie mo�e i� sejm darmo g�osowa� i �e z tego nie b�dzie nic? �
Strach mnie przej�� s�ysz�c ten g�os i chcia�em przerwa� mu. Zbli�y�em si� pokaszluj�c, a
nogami szastaj�c.
� Mo�ci Ksi���, nikogo niema.
Rozgniewany r�k� rzuci�, jakby odpycha�,
i g�o�no zawo�a� do mnie.
� Milcze�, panie kochanku.....�lepy chyba jeste�. Oto Lizdejko stoi, arcykap�an, siwa broda
po kolana, w r�ku pastera�, na g�owie infu�a. Pok�o� mu si�... �
W g�osie jakby �zy czu� by�o, pocz�� si� w piersi bi�.
� Mea culpa! mea culpa! Cho� Radziwi��, alem cz�owiek i grzeszny. Przysz�o mi si� rodzi� na
ci�kie czasy... Prawda, �lepy by�em cz�sto, panie kochanku, arcykap�anie, za to te� mnie Pan B�g
na dni ostatnie ukara� �lepot�, gdy najwi�cej na �wiatby si� patrze� chcia�o. �lepym by�, alem drogi
szuka�, a ludzie nie poczciwi wskazywali mi j� ba�amutnie. Zbawienia kraju pragn��em zawsze,
kt� m�g� wiedzie� w kim ono i gdzie by�o? �
J�kn�� bole�nie, a mnie na g�owie w�osy si� je�y�y i ciarki chodzi�y po sk�rze.
� Radomska, tak, �lepym by�; prawda.., ale co mnie Barska kosztowa�a!... Com ja winien?
Kr�l ekonomczuk, ale pomazaniec Bo�y, panie kochanku. W pi�mie �wi�tym stoi �e i od byd�a
bra� B�g pastuch�w na kr�l�w. Co on temu winien? On si� na tancmistrza rodzi�, a jemu kr�lem
by� przysz�o.....
Nie patrzajcie tak na mnie! By�o wam nie za Jagie���w i Zygmunt�w a za Ekonomczuka si�
urodzi�, chodziliby�cie jak ja z zawi�zanemi oczyma po tym labiryncie. Gdzie si� cz�owiek obr�ci�,
przepa�cie...
Z�otem Radziwi��owskiem nie by�o ich zasypa�, ani �zami Radziwi��owskiemi nie zala�.....
Pu�k da�em rzeczypospolitej i dzia�a, niech cho� te wezm�, co s� w Nie�wie�u. �
Zamilk�, a po chwilce m�wi� znowu.
� Kr�l JM� pruski, kuzyn prawda, ale ja �adnemu Niemcowi nie wierz�. Polityk wielki, udaje
�e nas bardzo kocha. Gdzieby za� m�g� mi�owa� owc� ten co jej boki powygryza�! Cz�owiek
g�adki i grzeczny, ananasami mnie chcia� karmi� we Wroc�awiu, ale ja wol� polskie og�rki kwa�ne,
ni� pruskie ananasy... �
Przy�o�y� r�k� dr��c�, do czo�a i patrza�, majacz�c ci�gle.
� Wo�odkowicz! a co ty tam robisz za niemi w lisiej kurtce? czy na polowanie do Nalibok? po
co� przyszed�? po mnie? Nie mog�, przyjacielu, panie kochanku, jakem poczciw, nie mog�. Tyto
najlepiej wiesz... od niej nie mam przebaczenia, a bez niego na s�d stan�� nie mog�. Kury te, co dla
mnie �piewa� maj�, nie pia�y jeszcze... Czekaj kochanie! Ju� nie d�ugo. - Opad�a mu g�owa po tym
wysi�ku, a jam s�uchaj�c dr�a�, bo i mnie z tego wra�enia przy�niwa�y si� w mroku cienie jakie�.
Najwi�cej mnie to uderzy�o, i� dwa razy wspomnia�o przebaczeniu, kt�rego od niej potrzebowa�.
�ama�em sobie g�ow� nad tem, od kogo? bom ksi���ce �ycie, na dworze si� wychowawszy, zna�
dobrze, de visu et auditu, a na my�l nie mog�o przyj��, o kim mowa by� mia�a.
W tem jak krzyknie: Glinka! �pisz? � a�em si� rzuci�.
� Ale nie, mo�ci Ksi���!
� Widzia�e� ty ich?
� Nikogo nie by�o..
� Tak! dla ciebie ich niema, ale dla mnie s�. Ty� ich oblicza ogl�da� niegodzien; nie do ciebie
oni przychodzili i dla twoich ocz�w s� zakryci....
A j� widzia�e�? � doda�. � Taka pi�kna jak i by�a, taka dumna i taka nieub�agana!! Nie
przebaczy�a mi, panie kochanku! nie! czeka� musz� i dusza nie wyjdzie z cia�a, a� mnie ona
rozgrzeszy. �
Pocz�� wzdycha�. Zdawa�o mi si�, �e �zy mu pobieg�y po twarzy. Nie wiedzia�em co pocz��;
dokt�r zakaza�, aby nie m�wi� wiele, a przerwa� mu by�o niepodobna. Gdy si� nieco zaci��,
my�la�em �e si� na tem sko�czy i podda�em mu szklank� z limonad�.
Dotkn�wszy si� jej r�k�, cofn�� j�.
Ostatnie chwile. � Co to jest? trucizny mi chcesz da�?
� Limonada, mo�ci Ksi��e.
Ruszy� lekko ramionami i zda� si� powraca� do przytomno�ci.
� A tak! zesz�o na klejek owsiany i na limonadk�, na �aci�sk� kuchni� i na w�osk�, piwnic�
ksi�ciu Wojewodzie, kto to s�ysza�! To dla bab. Gdyby mi dali starego w�grzyna, zarazbym si�
uczu� lepiej, ale dokt�r sam go wypi� woli. Limonady tylko w�osi u�ywaj�, a to s� sodomici; daj ty
mi pok�j z limonada, i p�jd� precz pod piec. �
Cofn��em si� pos�uszny, a przez chwil� pewien by�em, i� mu si� na sen zbiera�o. Oparty na
r�ku, z oczyma zamkni�temi spoczywa�, ci�ki tylko oddech s�ycha� by�o. W tem znowu szmer
doszed� mych uszu, Ksi��� po cichu m�wi� sam do siebie; zrazu by�o to tylko mruczenie spieszne,
niewyra�ne, lecz powoli mowa coraz si� dobitniejsz� stawa�a.
� Znowu�cie przyszli! Skruchy ��dacie! Winienem, winienem, wina moja, wielka wina,
przedziadowie, ojcowie, pobo�ny Biskupie Ja�mu�niku, i ty Jerzy, purpuracie rzymski,
�wi�tobliwy panie, i ty ksi��� Kanclerzu i wy wszyscy, co�cie mnie na �wiecie poprzedzili, mea
culpa! Spowiadam si� przed wami... �ycie by�o grzeszne, alem si�, panie kochanku, urodzi� pod
s�ot�... po b�ocie i�� a nie zawala� si�, to chyba anielska rzecz; jam skrzyde� nie mia� i brn��em po
kostki. Mea culpa! Miecznik najwi�cej nagrzeszy� a Wojewoda d�ugo za niego pokutowa�. Na
�wiecie odby�em ci�k� za grzechy kar�....
Zap�aci�em za wszystko z nawi�zk�: groszem, krwi�, �zami, tu�actwem, bied�, panie kochanku.
Wszak po barskiej dosy� �em na tragedy�. patrza� co nas roz�wiartowa�a, a tego mi nie liczycie?
Radziwi�� musia� si� potem k�ania� ekonomczukowi i w r�k� go ca�o wa�, panie kochanku, a
Czartoryskich do piersi przyciska�! Co roku potem sz�y kl�ski i upokorzenia. W por� o�lep�em,
aby nie patrze� na reszt�, panie kochanku...
Robi�em co mog�em! W Albie mi morza nie dali doko�czy�; teraz wyschnie i wiuny w nim,
piskorze b�d� mieszka�y. Z pu�kiem te� nie wiem co si� stanie... Kto wie co z samemi
Radziwi��ami?... Ju� to bieda gdy pie� uschnie a od korzeni puszcz� odro�le, bo te zawsze
kar�owate, panie kochanku...
W Nalibockiej puszczy z nied�wiedzi zejdzie na krety. Kto wie co z Hieronymowskiego b�bna
wyro�nie... Mnie Wi�niowiecka rodzi�a, a jego jaka� Taxica... inna krew... Jam nied�wiedzie do
karety zaprz�ga�, on chyba kozy do w�zka dobierze... mo�e os�y? Wnuki gotowe chodzi� piechot�,
panie kochanku. �
Zakry� oczy i p�aka� zacz�� po cichu.
� Kardyna�owie, biskupi, wojewodowie. kanclerze, udzielne ksi���ta, krew kr�lewska w
�y�ach, na tronach siadali�my... a jutro mo�e s�ugi tych, co si� nam k�aniali i brali od nas ja�mu�n�,
a po jutrze prochu gar��, kt�r� rozwiej� wiatry i pami�� nawet zaginie. �
Dr�a�em s�uchaj�c, ale mnie te� tej spowiedzi i lament�w ciekawo�� bra�a grzeszna, �em ani
mu przeszkadza�, ani wo�a� chcia� kogo. Milcza� chwil� spoczywaj�c, a niekiedy jakby
zach�ystuj�c si� p�aczem.
� Miserere mei Deus, miserere met, quia derelinquisti me!
W tem, jakby si� nad nim i jego cierpieniem B�g ulitowa�, sen mu spad� na powieki, pocz��
spa� i sapa� straszliwie. Ani si� go budzi� godzi�o, ani odej��; czeka�em wi�c a�eby si� sam ockn��
i do ��ka i�� za��da�. Wtem, owo chrapanie, kt�re niemal na ca�y dom s�ycha� by�o, zmieni�o si�
w �miech. Smia� si� przez sen tak, jak by� zwyk� dawniej, gdy na dobry figiel patrza� lub sam co
trefnego powiedzia�.
Ten �miech ze snu go wyprowadzi�; lecz nie oprzytomnia�, gor�czka owszem coraz si� zdawa�a
silniejsz�.
� Hej tam na g�rze, kapela... od ucha mi gra�, panie kochanku... i tr�bom g�by nie �a�owa�...
Srebrn� beczk� ze skarbca wytoczy�, tygrysi� nakry� j� sk�r�. Co mi szkodz� karmazynowe
hajdawery, mog� i w nich beczk� jako Bachus okraczy�, hajducy niech ci�gn� na sal�... Albo
zaprz�dz do niej nied�wiedzie, to baby potruchlej�.... Przodem Bachantki we kwiatach, ale boso i
bez ceremonii, panie kochanku. Co mi tam!! Radziwi��em si� urodzi�em. Znaj Litwo Radziwi��a!
Kto mi w drog� wlezie �eb zetn� i zap�ac�.. Mniejszej gawiedzi po sto bizun�w, bizun po dukacie!
panie kochanku! �yda szelm� powiesi� na wieprzowej kiszce, a nie, to go w sobot� sad�em
smarowa�... Hulaj dusza! Wo�odkowicz kochanie, Rejtanie, duszko moja, podajcie mi r�ce... ot tak!
Tr��my si�... a kto nie wypije! tego w cztery kije.. panie kochanku..
Poniatowszczuka precz zmieciemy z tronu, tron po nim opaskudzony wyszorowa�.. Da� mu
dwie�cie z�otych, niech na folwarku pisarzuje, bo r�k� ma dobr�, gryzmoli niczego...
W Albie port uczynimy, panie kochanku... Turcy tu b�d� po �winin� przyje�d�a� a Hiszpanie
po dziegie�, kt�rego w domu nie maj�... Przywioz� nam fig dla szlachty, a pomara�cz dla pan�w
senator�w.. i ro�k�w dla dzieci... Kurdesz nad Kurdeszami!...
Czemu nie gra muzyka, panie kochanku, struny im pop�ka�y czy r�ce? �wiat�a pogas�y.. Noc a
ja boso... panie kochanku... Kto �yw ratuj! gdzie cholewy moje? Co to? Eperiesz? Wenecya? Nic
nie widz�..
Niech mi zaraz Trales zas�on� z ocz�w �ci�gnie... albo, albo... dam mu miasteczko i wsi
dziesi�� do�ywociem... ma�o? doda� ceg�� z�ot�, i jednego aposto�a... ale Judasza... niech zna
Radziwi��a... Jak mu si� nie uda... �ci�� szo�dr� na rynku... panie kochanku. �
Wtem, gdym ju� s�dzi�, �e koniec temu straszliwemu dyalogowi z losem, g�os si� odmieni�.
� Zchodz� bezpotomny! Ty� temu winna, ty... co� mnie przekl�a! Za ciebiem si� m�czy�
�ycie ca�e, i umrze� spokojnie nie mog�.. Prosi�em na kl�czkach... nie chcia�a� przebaczy�, a gdym
win� pope�ni�., przy zmys�ach nie by�em Felisiu.. serce moje... przez ci� gin�. �
Zaszlocha�, przebudzi� si� i jak przestraszony krzykn��:
� Jest tam kt�ry? hola!
� Glinka, mo�ci ksi���.
� Co to jest? kt�ra godzina? � pocz�� �ywo � mo�e ja co przez sen m�wi�em? Wody mi daj!
pi� si� chce, we wn�trzno�ciach mnie pali... Godzina? kt�ra godzina?
Nie by�o jeszcze p�nocy, alem si� odezwa� bez rozmys�u.
� Pierwsze kury ino nie s�ycha� jak zapiej�.
� A c�e� to im da� komender�wk�? � zawo�a�. � Zk�d�e wiesz, �e zapiej�? Jak mo�na
wiedzie� kiedy kobieta zdradzi a kur zapieje?
Wzi�� szklank� i limonady poci�gn��, ale po niej splun��.
� Gorzka jak ���, dejweldreku do niej niemiec nami�sza�, tfu! � Ksi�ciu dawno czas do
��ka! � rzek�em.
� H�? to ty mnie co� tak jak kogutom chcesz rozkazywa�? Ale daj�e ty mi z tem ��kiem
�wi�ty pok�j! Chybaby� chcia� umorzy� ksi�cia wojewod� za to, �e ci spa� nie daje i dokuczy�..
Mnie si� jeszcze �y� chce, a w ��ku dusi i pod ��kiem �mier� zaczajona siedzi.
Tu si� macn�� po kieszeni jakby pieni�dzy szuka�, a nie znalaz�szy nic, westchn��.
� Grosza przy duszy u Radziwi��a niema, wycmoktali wszystko... a co cyrograf�w
napodpisywa� kazali... tylko jeden B�g wie, a drugi niespe�na pe�no mocny. �
I znowu do siebie mrucza�:
� Nepta zdech�a bezpotomnie, jak ja!.. Ksi�dz Katembrynk na probostwie konopie moczy,
Wo�odkowicza robaki jedz�,... wszyscy moi dawni towarzysze i przyjaciele �pi�, w trumnach... na
drugi bok ju� si� przewr�ciwszy, a ja przez t� opiesza��, Felisi�, kt�ra z rozgrzeszeniem nie
przychodzi, czuwa� musz� za grzechy, a� p�ki po ostatnim upadku nie uderz�. w mo�dzierze na
rezurekcy� i tryumf... Na�wczas przyleci ani�, i jako Tobiaszowi oczy mi potrze, abym na rado��
i szcz�cie patrza�.. Teraz lepiej by� �lepym. �
Zna� g�os ksi���cy, brzmi�cy niekiedy dono�nie, musia� w sieni �pi�cych i po drugich izbach
czuwaj�cych zaniepokoi�, skrzypn�y bowiem drzwi po cichu i wszed� stary Wi�niow- ski,
szlachcic, kt�rego ksi��� lubi�, bo by� przy nim dworzaninem od m�odych lat i przebywa� z nim
wszystkie utrapienia, niedole i tu�actwa, krokiem go nie odst�puj�c. Wi�niowski mia� si� ju�
dobrze, wiosk� kupi� na dziedzictwo, zastaw�, trzyma� dwie, ale trwa� na us�ugach, raczej przez
mi�o�� dla starego pana ni� dla zysku.
Wszed� tedy, w p��ciennych spodniach i ko�uszku, jak z ��ka si� zerwa�, stan�� w progu, r�ce
powk�adawszy w kieszenie, pocz�� si� rozpatrywa� do ko�a. Ksi��� jakby poczu�, �e kto� jest
wi�cej, podni�s� g�ow�.
� Wi�niowski? � zapyta�.
� S�uga W. Ks. Mo�ci.
� Ja ciebie zawsze w�chem poznam, ko�ski pot czu� od waszeci, ale ja go lubi�. Czemu� ty
stary nie �pisz?
� No, ja to ja, ale dla czego Ksi��� Wojewoda nie idzie do ��ka?
� Powiem ci Wi�niosiu prawd�, ja si� ��ka boj�, umiera� mi si� nie chce.
� E! e! Co bo o tem my�le� i m�wi�! � rzek� spokojnie stary � Ksi��� sam masz w sobie
wigoru dosy�, b�dziesz zdr�w, i wzrok u cudownego obrazu odzyszczesz, i zapolujemy jeszcze na
nied�wiedzie.
� Tere fere kuku! strzela baba z �uku! Zapolujemy! Dobry�! tak, tak, ze �wi�tym Hubertem
razem, w tym lasku, w kt�rym si� Absalon obwiesi�! � zawo�a� Wojewoda. � Ty stary m�j te�
ju� w pi�tk� gonisz. Ja ju� i pch�y nie upoluj�. M�wisz o cudownej wodzie czy co�... jakby to Bogu
wody by�o trzeba, �eby cud zrobi�, gdyby chcia�... panie kochanku; ale woli jego niema, Radziwi��
mu dojad�, pluje na niego! �
W mowie czu� by�o gor�czk� i nieprzytomno�� chwilami. St�kn�� i rzek�:
� Pami�tasz Wi�niosiu to polowanie?
� Kt�re, Mo�ci Ksi���, ma�o� ich by�o?
� Jak? kt�re? � pocz�� �ywo � jedno tylko w �yciu takie by�o. Ob�awa z delfinami na
morskie ciel�ta... Wyp�yn�li�my szcz�liwie na Adryatyk oko�o Gda�ska i ju�e�my mieli
rozpocz��, gdy Syreny si� ukaza�y... Podstolanka, dwie Cze�nik�wne i ta �liczna Felisia.. i Ba�ka,
kt�r� p�niej Sapieha ukrad� i uw�dzi� na p�g�sek.
� Nic nie pami�tam, Mo�ci Ksi���...
� Jakto, nie pami�tasz? To� ju� ostatek pami�ci straci�, panie kochanku... Wszak ci to
w�wczas hajdukom kazawszy przytrzyma� kr�low�, morza, gwa�tem si� z ni� zar�czy�em.. Wzi�a
to na seryo... dla tegom, panie kochanku, z �adn� �on� p�niej wy�y� nie m�g�, i schodz�
bezpotomny... Bezpotomny! � westchn�� i doda� powa�nie:
� Jak tobie si� zdaje Wi�niosiu? co b�dzie z tego malca? � Z kt�rego Mo�ci Ksi��e?
� A z Dominiczka? Z�e mu imi� dali � westchn�� ksi��� � nie by�o pono �adnego
Radziwi��a Dominika, bo wszyscy byli ca�� g�b� Domini. Ju� to z�y omen, bo na nim r�d zmaleje,
jak imi�.
I m�wi� jakby do siebie:
� G�owy si� im pozawracaj�; roztrwoni� Radziwi���wszczyzn�, rozlezie si� to, rozproszy,
zcze�nie. B�d� w ko�cu chodzili po ja�mu�nie z herbem na tobo�ach... Dobrze, �e tamci w
trumnach, te Krzysztofy, Stanis�awy, Miko�aje, Albrechty, Jerzowie. Moje oczy po za gr�b widz�
cho� �lepe... Czarno tam b�dzie, czarno... W Nie�wie�u puszczyki i sowy koncerta dla wr�bli
odprawiaj�. Hulavimus, Wi�niosiu, zapusty si� sko�czy�y, popielec i post, �led� w pruskim
mundurze jedzie. �
Wtem s�ysz�c rozhowor, nadszed� i siostrzeniec wojewody, p�kownik Morawski.
� C� to wujaszek nie �pi, wszak to p�noc? jak�e zdrowym mo�na by�?
Jak winowajca pochwycony na uczynku, zmilcza� ksi��� g�ow� spu�ciwszy, potem g�osem
spokojnym, zmienionym, po cichu, prosz�c si� �a�o�liwie, rzek�:
� Ale, panie kochanku, nie p�d�cie mnie do ��ka, bo mnie do grobu wp�dzicie! Niby to w
krzese�ku spa� nie mo�na, kiedy si� komu chce? Ja, panie kochanku, na koniu w pocho- dzie
sypia�em siedz�c, jak dzi� na najlepszem ��ku nie potrafi�. �
I odwr�ci� si�. Morawski sta� patrz�c na�, sam nie wiedzia� co czyni�. Wtem na folwarku
pierwsze kury pia� pocz�y. Zerwa� si� naprz�d jeden i krzykn��: � kukuryku! � za nim cienkim
g�osem jaki� student zaprobowa� te� sobie, a wnet trzeci, a� ich tam kilkana�cie wrzeszcze�
zacz�o.
� Ot� i kury piej� � odezwa� si� � chwa�a Bogu i dnie� wkr�tce zapewne b�dzie... Ale po
co kogut�w tyle? Strza�kowska chyba, �eby zgorszenia nie by�o, trzyma po jednym do ka�dej
kury...
Wi�niowski mimowolnie prychn��.
� To pewnie Glinka drwinki sobie stroi, � doda� ksi��� � damja ci, bezbo�niku, libertynie,
�artowa� z kogucich ma��e�stw. �
Jam si� nie odezwa�.
� Mo�eby Finke co na sen poradzi�? � wtr�ci� pan Morawski.
� A tak � odezwa� si� ksi��� � na sen, zw�aszcza wiekuisty, oni maj� doskona�e recepty. O
to nie trudno. Ale ja mam jeszcze w Bia�ej co do czynienia; poczekajcie, co wam tak pilno?
Nie by�o sposobu; obst�pili�my chorego, ale ani do ��ka, ani do snu niepodobna go by�o
zmusi�. Ju� si� nawet na weso�o�� sili�, a�eby nasze natr�ctwo rozbroi�. �al nam go by�o, a� Finke,
kt�ry te� nadszed�, powiedzia�, by go nie dra�ni� i w�asnej zostawi� woli; tak si� te� sta- �o. Po
chwili Morawski w r�k� go poca�owawszy, i dobranoc oddawszy, poszed�; rozeszli si� i inni;
Wi�niowski ze mn� pod piecem usiad� i zacz�li�my drzema� duetem. Ksi��e te� w krze�le zasn��
mocno, kiedy niekiedy przez sen kawa�kami odmawiaj�c �aci�sk� litani� loreta�sk�. I � dziwna
rzecz � cho� mi�dzy jedn� a drug� inwokacy� wi�cej niekiedy kwadransa czasu up�ywa�o, a sen j�
przedziela�, sz�y po sobie w doskona�ym porz�dku, i� �adnej nie opu�ci�.
W ko�cu�my si� wszyscy pospali jak bobaki, a� gdy dobrze rozednia�o, dopiero rozespanego
Wojewod�, w kilku wzi�wszy na r�ce, zanie�li�my do ��ka, i jak pad�, tak si� do godziny
dziesi�tej zrana nie obudzi�.
Nazajutrz dzie� by� s�otny, mieli�my niby to jecha� do Bia�ej, ale i za p�no ju� by�o i deszcz
pra�y� taki, �e nikt ochoty nie mia�, aby mu za ko�nierz ciek�o. Mnie ci�gle w g�owie sta�a ta jaka�
Felisia, o kt�rej Ksi��e majacz�c kilka razy wspomina�, a razem o jakiem� przekle�stwie i o
przebaczeniu.
Chocia� z p�niejszych lat zna�em doskonale Nie�wiezkie dzieje, domy�la�em si�, �e to co�
by� musia�o jeszcze z hulaszczych czas�w pana Miecznika, kiedy mnie tam nie by�o.
Postanowi�em tedy, korzystaj�c ze s�otnego dnia, wzi�� na spytki starego Wi�niowskiego. Ten,
by�em pewny, �e wiedzie� o wszystkiem mu- sia�. Ju� i to mnie pod�ega�o, �e nie �miano nic
m�wi� o owej Felisi, gdy o innych chodzi�o historyj si�a, a mimo to Ksi��� o niej sam ci�gle
wspomina�, jakby mia� j�. na sumieniu, mimo lat ubieg�ych ci�aru tego pozby� si� nie mog�c. Nie
lada wi�c historya by� musia�a, o kt�rej Wojewoda na staro�� jeszcze pami�ta�, a ludzie o niej
gada� nie �mieli.
Wi�niowski jeden owe czasy zapami�ta�; do kogo�, je�li nie do niego, jak w dym? Grzeszna to
pewnie ciekawo�� by�a, alem zawsze co si� tyczy�o Radziwi��owskiego domu i samej osoby
ksi���cej jak mr�wka zbiera�, aby to dla potomno�ci zapisa�, kt�ra i uwierzy� nie zechce, co si� to
za naszych dzia�o czas�w. Poniewa�e�my przez ca�y ten Bo�y dzie� siedzie� musieli patrz�c
przeze drzwi na deszcz i poziewaj�c na wyprzodki, uczepi�em si� starego.
� M�j �owczy dobrodzieju (tytu�owano go bowiem jakiem� �owiectwem), co to jest za jedna
ta Felisia, o kt�rej Ksi��� w nocy przez sen wspomina�?...
Wi�niowski na mnie popatrza� z uwag�, oczy wyrapiwszy, ramionami rzuci�, czupryn� potar�,
g�ow� pokiwa�, i s�owa nie m�wi�c odszed�, jakby si� tylko dziwi�, �em mu takie zada� pytanie.
To, przyznam si�, mocniej mnie jeszcze zaciekawi�o. C� u licha? �ebym z pr�nem wiadrem
odszed� od studni? jak �ak? Czekaj�e, pomy�la�em, est modus in rebus, wiem jak ci� za�y�,
popr�bujemy. Wiedzia�em, �e Wi�niowski by� jak ko�owrotek stary, co to go z pocz�tku ani
rozrusza�; ale gdy si� rozejdzie, trajkocze, �e go znowu zatrzyma� trudno. I tom wiedzia� z
do�wiadczenia, i� na czczo milcz�cy by�, a po obiedzie otworzysty; �e po winie dopiero usta mu si�
ch�tnie odmyka�y.
Jadali�my wszyscy og�em w sieni, bo ta by�a najprzestronniejsza, ale nie wykwintnie, jak w
drodze i na popasie, z pozwoleniem, nie jak Radziwi��owscy s�udzy, ale jak ostatnie ciury. St� by�
sk�adany z dwojga drzwi, bodaj od stodo�y wzi�tych i na czterech beczkach pr�nych od piwa
ustawionych. Na to k�adli obrus�w kilka, bo Strza�kowska tak wielkiego jednego nie mia�a,
anibym przysi�g�, �eby si� na ten raz prze�cierad�em z podw�jnego �o�a ma��e�skiego nie
pos�ugiwa�a. Musieli�my je�� cicho i sprawia� si� jak w ko�ciele, bo tu� by� i pok�j ksi�cia.
Wi�c przed obiadem zaopatrzy�em si� u pana piwniczego, dawszy dukata, w kilka butelek
wytrawnego w�grzyna, i ch�opcu kaza�em oczy�ci� izdebin� na ty�ach osobn�, prawda �e zimn�.
Byliby�my w niej na kominie ognia naniesili, ale kto� bab� tak zapchn�� g��boko i mocno, i� nikt
jej doby� nie m�g�. Mimo to, okna pozatykawszy by�o zno�nie, a byli�my sami tylko. Ch�opak
znalaz� co potrzeba, aby izb� uczyni� mieszkaln�, st� z jakich� drzwi i �aweczki; postara� si� o
wszystko, bo by� �wawy i roztropny jak rzadko. Prawda, �e p�niej �le wyszed� z tym za wielkim
na sw�j stan rozumem, bo mi cz�� garderoby zabrawszy, par� pistolet�w i przesz�o sto talar�w,
drapn�� do Prus, a tam go do wojska postrzy�ono, i Kr�lowi Pruskiemu karabin nosi� musia�.
Nie tyle mi ch�opca wartog�owa �al by�o, co tych pistolet�w i jednego pasa, com go mia� od
ksi�cia na pami�tk�.
Ch�opak si� wcze�nie z kuchtami porozumia�, aby by�o co je��. Nigdy�my my u ksi�cia sto�u
wykwintnego nie mieli, bo i sam Wojewoda w zamorskich si� przysmakach nie kocha�, ale zdrowo,
smaczno i dostatnio nas karmiono, r�wnie w �wi�tki jak pi�tki, w drodze i w domu. By�o czem
�ycie utrzyma�, ale g�by pie�ci� nie my�lano. Dla go�ci te� Ksi��� nie wyst�powa�, chyba od
wielkiego dzwonu, gdy zamorski ptak si� zjawi�. Zrazy, bigos, piecze� huzarska, sztukami�sy
kawa� z kwiatkiem, ko�duny z majerankiem, zwierzyna z ro�na, ryba po polsku na r�ny spos�b
przyprawna, to by�y zwyk�e ksi���cego sto�u potrawy. Piwa dawano ile kto chcia�, wino w
powszednie dni kieliszkami i pod miar�. I tego dnia mieli�my barszcz zabielany, piecze� sarni�,
zrazy, bigos i kaszk� sypk� z cukrem, a by�o bardzo dosy�. W�grzyna dano lekkiego; nie gardz�c
nim, po- stara�em si� o lepszy, kt�rego kilka butelek pod sto�kiem moim sta�o i pod r�k�.
Wi�niowski zrazu milcza�, gadali�my o rzeczach oboj�tnych, czeka�em a�eby si� stary rozgrza�,
rozrusza�, rozdobrucha�. Jako� przy ko�cu drugiej butelczyny, widz�c go w dobrem usposobieniu,
pocz��em:
� Ju�ci mnie macie za wiernego s�ug� Radziwi��owskiego, �e pana mi�o�ciwego i domu nie
zdradz�, �eby�cie te� moj� ciekawo�� zaspokoi� chcieli, co to jest za Felisia, o kt�rej ksi���
wspomina�, a ja o niej nie wiem nic?
� A po co to tobie wiedzie�? � zapyta� Wi�niowski � po co? a ciekawo�� pierwszy gradus
do piek�a.
M�wi� mu: � Panie �owczy, je�eli to istotnie gradus do piek�a, to ja ju� na nim dawno stoj�.
Takim mnie matka na �wiat wyda�a, �em zawsze nosa w�cibia�, czy gdzie by�o potrzeba czy nie, a
mam tego za... cztery litery, kto niczego nie ciekawy.
Pocz�� si� Wi�niowski �mia�, wzi�� kieliszek, wypi�, a jam mu nala� �wie�y co najpr�dzej, i
pocz�� b�ka� powoli:
� Widzisz asindziej, s�. to takie sprawy na �wiecie, ba i u Radziwi���w, o kt�rych lepiej nie
wiedzie�, a kto o nich wie, zapomnie�. Po co ci to? nie jedno na pami�ci, ci�y, bodaj tak jakby na
sumieniu!
� M�j panie �owczy � rzek�em � a ju�ciby te� wstyd by�o nawet, swojego pana kochanego
historyi nie wiedzie�. Czasem si� to i na to przyda, a�eby go od ludzi obroni�.
� Zapewne! � odpar� Wi�niowski � wasze� go zazna�e�, gdy si� ju� by�o m�ode piwo
wyburzy�o; my! my pami�tamy inne czasy. Szumia�a krew, zapomina� si� cz�owiek, i sam potem
�a�owa�, �e sobie poczyna� po szalonemu; ale cz�sto si� zrobi nie jedno, czego odrobi� nie podobna.
Lepiejby�my nie m�wili o tem, bo i d�uga historya i smutna; we dwu s�owach j�. opowiedzie�,
czarniejsz�by si� jeszcze wydawa�a, a tak jak trzeba, wszystko, ledwie do wieczora sko�czymy.
� A no! � rzek�em � albo co lepszego mamy do roboty? Ko�o ksi�cia dzi� kolej przysz�a na
innych, nam tu niezgorzej i dwie butelki jeszcze mam starszego, kt�rychby wstyd by�o nie
wysuszy�.
I takem go przynagla�, �e mi si� oprze� w ko�cu nie m�g�; a co mi opowiada�, zapisa�em nie
omieszkuj�c, aby p�niej pami�� nie zawiod�a.
Za czas�w gdy ksi��e, m�ody jeszcze, by� Miecznikiem litewskim, dw�r w Nie�wie�u i �ycie
nie by�o podobne do tego, jakie Waszmo�� widzisz dzisiaj. Krew w ksi�ciu kipia�a, na ca�ym mu
�wiecie by�o ciasno, a �e go otacza�a m�odzie�, w kt�rej tak�e bujne �ycie gra�o,
dzia�y si� u nas czasem rzeczy, kt�re dzi� strach przypomina�, siwe w�osy ko�em staj�.
W okolicy Nie�wie�a dr�a�o wszystko przed nami, a gdy ksi��� z przyjacio�y i dru�yn�
przeci�ga� jad�c na polowanie, albo do innych d�br, przez wiosk� szlacheck�, ucieka�o przed nim
co �y�o, bo pod szalony humor, w pierwszym impecie dokazywa�, nic poszanowa� nie chc�c.
Nieraz to przyp�aci� i grubo, nieraz si� potem nagryz� sam, gdy go potem sza� odszed�; ale
pochlebcy mu b�benka podbijali, czasem wzi�� na punkt honoru, �eby co najryzykowniejszego
dokaza� � i � i stawi� cho�by �ycie na kart�.
Bywa�y u nas takie zapusty, �e�my dnia od nocy rozezna� nie mieli czasu, ani si� policzy� z
dniami, nie jeden z nas �yciem przyp�aci�.
Tu si� Wi�niowski prze�egna�, westchn��, i pobo�nie pi�ci� w piersi uderzywszy, kieliszek
duszkiem wychyli�.
Tegoby i na wo�owej sk�rze nie spisa�, jakie�my mieli uciechy i ile si� tam przed spowiedzi�
wielkanocn� nagrzeszy�o. Ksi���, gdy raz sobie cugle pu�ci�, ju� go nic powstrzyma� nie mog�o, a
gdy kto pr�bowa� hamowa� � i sam oberwa� i popchn�� go jeszcze, bo dla punktu honoru, got�w
by� na wszystko. Jednego razu, jak dzi� pami�tam, wracali�my z polowania, wszyscy podchmieleni,
powiem prawd� pijani, �piewaj�c: Zaj�c sobie siedzi pod miedz�... Wierzcie nic wierzcie, tak by�o
jak powiem. Jechali�my bryczkami, bo konie wierzchowe zhasane by�y, w ka�dej bryczce po
cztery w por�cz zaprz�one. Wtem pierwsza co sz�a przodem, w kt�rej ksi��� siedzia� z
Wo�odkowiczem, stan�a. By�o to nad Niemnem. Prom sta� z drugiej strony, a przewo�nik
po�o�ywszy si� gdzie� w krzakach usn��. Nu� huka�, nu� strzela�. Bywaj! Czy pijany by� czy
g�uchy, promu jak niema tak niema.
Ksi��� pocz�� kl��. W tem krzyknie nagle do wo�nicy, uderzywszy go w kark pi�ci�:
� �ci�gnij lice i wp�aw!
Chwil� si� namy�la�, ale ksi��� poprawi�:
� Wp�aw! s�yszysz!...
Brzeg by� dosy� wysoki, rzeka szeroka, g��bina ogromna, ale gdy ksi��� kaza�, musia�o to by�.
Niewiele my�l�c prze�egna� si� wo�nica, �ci�gn�� lice, batem po koniach i w wod�. Bryczka sk�r�
wybita sp�yn�a, konie te� p�yn�� pocz�y, ale �e silne by�y i rwa�y okrutnie, przybili szcz�liwie
do brzegu. Druga bryczka te� przesz�a, trzecia si� wywr�ci�a, szcz�ciem tamci p�ywa� umieli i
cho� konie woda unios�a, ludzie si� uratowali. Reszta u brzegu na prom doczeka�a, ale wprz�dy
nim go pos�ano, przewo�nicy po pi��dziesi�t bizun�w dostali, ledwie si� ze snu gorza�czanego
porwawszy.
Wszyscy co tej sztuki dokazali, p�yn�c odmawiali zdrowa�ki i strach ich tak wytrze�wi�, �e na
drugi brzeg przybyli jakby na czczo. Innym razem z polowania wracaj�c, w moich oczach
So�oczy�ski pijany g�ow� z w�zka zwiesi�, obr�cz z ko�a zerwa�a si� i czaszk� mu strzaska�a, �e
ani � Jezus, nie pisn��. Przywie�li go tak do ganku z g�ow� zwieszon�" ale w niej ju� m�zgu nie
by�o.
Mieszka� pod�wczas w S�uczczy�nie szlachcic, nie maj�tny ale rodu starego, powagi wielkiej,
Woj�bunem go zwano, imi� mia� Miko�aj, a tytu� nosi� Wojskiego. Zna� kiedy� dawniej urz�d ten
sprawia� albo on, albo ojciec, bo tytu�y nieraz na dzieci jure haereditario, acz caduco, przechodzi�y.
Wioszczyn� jedn� mia�, zwa�a si� Rabka Czerwona, dla rozr�nienia od Czarnej Rabki, kt�r�,
dziedziczyli Sulistrowscy. Rozpowiadali ludzie o tych Woj�bunach, �e r�d niegdy� mia� by�
mo�ny bardzo, �e kilkana�cie wsi posiadali, ale im nie sz�o, nie sz�o i zesz�o na t� jedn� Rabk�.
Wojski �onaty by� primo voto ze Strzemi�sk�, niezamo�n� szlachciank�, kt�r� zawcze�nie
utraciwszy o�eni� si� po raz wt�ry z r�wnie te� niemaj�tn� pann� �ask�; z tych pono �askich co
niegdy� senatorskie krzes�a zasiadali, poselstwa sprawiali, na dworach kr�l�w przemieszkiwali, a
w ko�cu na nic zeszli, wszelako o prozapii swej nie zapominali do ostatka i nosili si� wysoko.
I ta druga �ona odumar�a go zawczasu, zostawiwszy mu c�rk� jedynaczk�. Chowa�a si� ona
przy ojcu, a stary Woj�bun sam j�, prawie na r�ku wyko�ysa�. I wysz�o to na prawdziwe cudo
pi�kno�ci, ale po Woj�bunach i po �askich wzi�o dum� i hardo��, �mia�e by�o, butne, co�
amazo�skiego i rycerskiego maj�c w sobie.
Ludzie o niej prawili niestworzone rzeczy, o jej pi�kno�ci, rozumie, odwadze i hardo�ci. Ka�dy
j� by� ciekaw zobaczy�, ale ma�o kto m�g� i �mia� si� tam posun��, bo z jednej strony ojciec czujny
sta� na stra�y, a z tym te� �art�w nie by�o, z drugiej ona sama nie bardzo do siebie ludzi
przypuszcza�a.
Cho� na�wczas m�odziuchn� by�a jeszcze, m�wiono i� zaswatano j� i mia�a narzeczonego,
niejakiego Tomka Dulemb�, kt�rego ojciec znaczne dobra w okolicy dziedziczy�. Opowiadano
sobie, jak si� ich dwoje kocha�o, a niecierpliwie oczekiwa�o, �eby rodzice na �lub pozwolili.
Zwlekano z tem, wedle starego zwyczaju, �eby konia do si�dmego roku nie bra� w uprz��, a
ch�opca przed trzydziestym nie �eni�. Stary Dulemba kaza� mu wojskowo s�u�y� w kawaleryi i
kupi� mu w niej podchor�ztwo, daj�c poczet sowity, aby ch�opak nie by� obcym rycerskiemu
rzemios�u i mi�dzy lud�mi si� obciera�. Nie ma�o to kosztowa�o, ale te� uczy�o wiele i stosunki si�
zawi�zywa�y nie ladajakie, gdy� w kawaleryi i towarzysze byli nie lada. Dulemba stoj�c z
regimentem niedaleko, cz�sto, gdy mu si� zat�skni�o, na konia siad�szy ukradkiem, pi�� mil
k�usowa� po to, �eby swojej milej twarz zobaczy� z daleka, pok�oni� si� jej i nazad znowu do
obozu.
Zazdroszczono ch�opcu szcz�cia tego, chocia go by� wart, bo i urodziwy i roztropny i
serdeczny i do wypitej i do wybitej, kochany by� powszechnie.
Panna te� od dzieci�stwa do niego nawyk�szy, bo to si� w okolicy razem chowa�o, mi�owa�a go
bardzo. Starzy jednak oba znajdowali, �e z ma��e�stwem nie by�o co tak spieszy�, aby oboje
doro�li i si� do �ycia nabrali. Dulemba szczeg�lniej w synu si� l�ka� zadomowienia przed czasem,
wiedz�c, �e gdy si� z ukochan� o�eni, nie ruszy si� pewnie za pr�g od swego szcz�cia i gniazda.
Tymczasem ludzie pann� Wojszczank� oczy pa�li i zachwycali si�. K�dy si� tylko pokaza�a,
bieg�a do niej m�odzie� jak do cudownego obrazu. A no, pr�no mu si� by�o przypatrywa� i g�ow�
traci�, bo...
Wzdycha� pan do obrazu
A obraz do� ani razu.
�mia�a si� Woj�bun�wna ze wszystkich tych adorator�w. Po okolicy nosi�a si� s�awa panny
Felisi szeroko, m�wiono, �e takiej pi�kno�ci osobliwej drugiej na ca�� Koron� i Litw� pr�no
szuka� by�o. Paplano o niej cz�sto i na Nie�wiezkim dworze, niepotrzebnie ksi�ciu nabijaj�c tem
uszy. Gada� nieustannie Wo�odkowicz, kln�c si�, �e pi�kniejszej nie widzia�, napomykali inni, a�
ciekawo�� ksi�cia Miecznika rozbudzili do najwy�szego stopnia. A zaj�trzyli go i tem, �e o
Dulembie te� szcz�liwym napomykali, �e tam ju� dla nikogo przyst�pu nie by�o, bo klamka
zapad�a; i o starym Woj�bunie, i� opryskliwy by�, nieprzyst�pny i do domu swojego nierad
wpuszcza�. Zdawa�o si� jakby ludzie si� naposiedli, aby ksi�cia do niecierpliwo�ci, do wzi�cia na
kie� doprowadzi�, a to by� w�a�nie ten czas, �e mu dosy� powiedzie� by�o, i� czego nie mo�na, aby
mu si� w�a�nie tego zachcia�o, a gdy co sobie uroi�, ju� go od togo nikt i obc�gami nie odci�gn��.
'Pami�tam, ju� mi si� to nie podoba�o, gdy raz w czasie wieczornej pijatyki, wzi�to na z�by
Woj�bun�wn�, a ci�gle powtarzano, i� ten ksi���cy k�sek szlachcicowi si� dostanie, a Miecznik
na�wczas z�ymn�� si� i krzykn��:
� Milcza�by� panie kochanku, przecie to nie po �lubie, a cho�by i tak by�o, jakbym zechcia�.
Wo�odkowicz si� roz�mia�.
� Nie wszystkiego chcie� mo�na...
� Milcz! � powt�rzy� ksi��� gro�no � ja tego panie kochanku, nie znam... co nie mo�na.
Na tem si� sko�czy�o, ale pami�� mia� dobr�., a ludzie te� nieopatrzni przypominali ci�gle.
Nadesz�a jesie�, by�o to jako� przed Naj�wi�tsz�, Pann� Zieln�, wieczoru jednego znowu pi�
okrutnie, szlachty r�nej by�o huk. Miecznik w niniejszem k�ku ze swoimi wybranymi w
gabinecie siedzia�, a jak to u nas pospolita rzecz, i� si� wszystkie rozmowy na kobietach ko�cz�.,
znowu tedy m�wi� zacz�to o pi�kno�ciach. Na�wczas ksi��� by� do kobiet strasznie zapami�ta�y,
krewki z natury, cugli sobie i hamulca za�o�y� nie umia�. Ale dla� jeszcze, byle m�oda a pi�kna,
cho�by prosta ch�opka, wszystko by�o r�wno. Po Nie�wieczczy�nie ca�ej, po ekonomskich i
ma�ych szlacheckich dworkach hasa�o si�, dokazywa�o, muzyki sprowadza�o, go�ci�o po
tygodniach, a gdy oficjalista lub szlachcic pokrzywdzony larum podni�s�, dostawa� naprz�d na
kobiercu, je�li nadto g�o�no wrzeszcza�, a potem z kassy konsolacy�. I ko�czy�o si� to weselem i
zastaw�, lub posa�kiem.
Do tego si� nawyk�o, i� wszystko uchodzi�o bezkarnie.
A� w ko�cu te amory porywcze w zgrzebnych koszulach, cho� je na batysty przebierano,
przesta�y smakowa�. Zbrzydzi� je ksi���, czego� wi�cej szukaj�c w kobiecie, ni�eli samej owej
pi�kno�ci, co si� tylko u�miecha� umia�a, gada� nic albo ma�o co, a rozumie� nie wiele.
Znowu tedy tego wieczora pocz�� pan Woj- ni�owicz opisywa� Woj�bunown�, a gdyby by�
naum