16481

Szczegóły
Tytuł 16481
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

16481 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 16481 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

16481 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

SZO�EM ALEJCHEM Z JARMARKU DZIEJE TEJ KSI��KI W SKR�CIE Los ksi��ki podobny jest do losu cz�owieka. Musi ona przej�� wszystkie m�ki piekielne, nim ujrzy �wiat�o Bo�e. Z jarmarku nie ma jeszcze roku. Dzi� dopiero ksi��ka ukaza�a si� drukiem. Za sob� ma jednak spor� histori�. Pozw�lcie, �e j� wam opowiem w kilku s�owach. Pierwszy, kt�ry natchn�� mnie ide� wiernego opisania �ycia ludu �ydowskiego w diasporze w minionym pi��dziesi�ciu, by� nie kto inny, ale w�a�nie zwyk�y, prosty �yd. Taki �yd dnia powszedniego, kt�rego nie�yj�cy ju� poeta I.L. Gordon obdarzy� honorowym tytu�em �Szanowny Czytelnik�. Obecnie mieszka on w Ameryce. To wielki mi�o�nik literatury �ydowskiej. Naprawd� nazywa si� Abraham Elijahu Lubarski. Jako m�j wyznawca i wierny przyjaciel przyby� on przed kilki laty do Szwajcarii, aby podsun�� mi plan nast�puj�cy: w zwi�zku z tym, �e prze�y�em ca�� epok� i wyros�em, mo�na �mia�o powiedzie�, wraz z �ydowsk� literatur� ludow�, by�oby ze wszech miar wskazane, bym wzi�� na siebie ci�ar odzwierciedlenia tej epoki w formie du�ej powie�ci. My�l ta zacz�a kie�kowa� w mojej g�owie, wzi��em si� do roboty. Wybra�em jednak inn� form�. Form� powie�ci biograficznej. Min�o kilka lat pracy. Ksi��ka ros�a. Rozdzia� za rozdzia�em. Co z tego jednak wynik�o? Ksi��ka nie lubi le�e� bezczynnie. Ksi��ka lubi, aby j� drukowano i czytano. Kiedy dosz�o do druku, okaza�o si�, �e nie ma gdzie drukowa�. Nie sta� �ydowskiego pisarza, by drukowa� na koszt w�asny. Drukowa� w czasopi�mie? Do tego �ydowska literatura jeszcze nie doros�a. Po prostu nie ma odpowiedniego, jak u innych szanuj�cych si� narod�w, miesi�cznika. Z ci�kim sercem musia�em nieraz odk�ada� pisanie. Trwa�o to do�� d�ugo, dop�ki losy nie rzuci�y mnie do drugiej ojczyzny - do Ameryki. I oto min�� dopiero rok, a ju� przenios�em si� z moim dzie�em do drugiego mieszkania. I tu dopiero wydawnictwo Wahrheit uzna�o za celowe wyda� dwa pierwsze tomy Z jarmarku. Widz�c swoje my�li wyra�one drukiem, autor nabiera odwagi do kontynuowania swego marszu po obranej drodze. A droga jest jeszcze d�uga. Epoka dopiero zaczyna si� kszta�towa�. Obrazy dopiero zaczynaj� nabiera� kolor�w. Wydarzenia powoli rozwijaj� si�, a postacie, zar�wno te, kt�re dawno ju� znikn�y, jak te� te, kt�re jeszcze �yj�, postacie ze wszech miar godne szacunku, prosz�, aby je rzucono na papier... Miejmy nadziej�, �e doprowadzimy nasz� prac� do ko�ca. Nowy Jork, luty 1916 1. PO CO POWIE��, KIEDY SAMO �YCIE JEST POWIE�CI�? Dlaczego w�a�nie Z jarmarku? Rodzaj wst�pu. Dlaczego autor wzi�� si� do pisania autobiografii? Szotem Alejchem - pisarz opowiada o dziejach Szotem A�ejchema - cz�owieka �Z jarmarku� mo�e r�wnie� znaczy� �z �ycia�, bo �ycie jest podobne do jarmarku. Ka�dy jest skory do por�wnywania ludzkiego �ycia z czymkolwiek. Pewien stolarz na przyk�ad powiedzia� kiedy�: - Cz�owiek jest jak stolarz. Stolarz �yje, �yje, a potem umiera. Tak te� bywa z cz�owiekiem. - Od szewca s�ysza�em, �e �ycie cz�owieka podobne jest do pary but�w. Kiedy podeszwy s� ju� zdarte, to znaczy koniec. Pora g�owie do piachu. Zupe�nie naturalne b�dzie, je�li furman przyr�wna cz�owieka, nie przymierzaj�c, do konia. Dlatego nie dziw, �e takiemu jak ja cz�owiekowi, kt�ry przetarabani� ju� p� setki lat, a teraz zabra� si� do opisania swego �ycia, wpad�o do g�owy przyr�wna� w�asn� przesz�o�� do jarmarku. Prawda jednak nie przedstawia si� dok�adnie tak; kiedy m�wi si� �z jarmarku�, to ma si� na my�li drog� powrotn� albo wra�enia wyniesione z wielkiego jarmarku. Cz�owiek, kiedy wybiera si� na jarmark, jest pe�en nadziei. Spodziewa si� znale�� tam jakie� nadzwyczajne towary. Leci wi�c na ten jarmark jak strza�a z �uku. Mknie jak szalony. Nie zaczepiajcie go wtedy. On nie ma czasu! Gdy wraca z jarmarku, wie ju�, co kupi�. Wtedy ma czas. Mo�e ju� och�on��, mo�e te� zda� relacj� ze swoich osi�gni��. Mo�e opowiada� powolutku, nie �piesz�c si�, o wszystkim. Z kim si� na jarmarku spotka�, co widzia� i co s�ysza�. Wiele razy moi przyjaciele nagabywali mnie i pytali, dlaczego nie zabra�em si� do opisywania mego �ycia. Pos�ucha�em wi�c rad moich przyjaci� i nieraz chwyta�em za pi�ro, ale zawsze je odk�ada�em, a�... nadesz�a odpowiednia pora. Mia�em zaszczyt, nim stukn�o mi pi��dziesi�t lat, spotka� si� twarz� w twarz ze �mierci� w jej ca�ym majestacie. Nie by�y to �arty. O ma�o co nie przenios�em si� tam, sk�d listu nie napiszesz, paczki nie prze�lesz, ba, nawet pozdrowienia nie mo�na przekaza�. Jednym s�owem, by�o ze mn� krucho, godziny moje by�y policzone. Wtedy powiedzia�em sobie: - Teraz jest odpowiednia pora. Si�d� i pisz, nikt nie zna bowiem dnia ni godziny. Umrzesz, to przyjd� ludzie, kt�rzy b�d� uwa�ali, �e ci� znali i poznali. Wymy�l� o tobie r�ne cuda, o kt�rych filozofom si� nie �ni�o. Na co ci to? Czy� nie lepiej, aby� sam to zrobi�? Ty siebie znasz lepiej ni� inni. Opowiedz o sobie. Napisz swoj� biografi�! �atwo powiedzie�: �napisz autobiografi�. Napisz �yciorys, histori� prawdziw�, a nie wyduman�. R�wna si� to z�o�eniu czytelnikom sprawozdania z ca�ego �ycia. Taka spowied� przed ca�ym �wiatem. Wiecie, co wam powiem? Autobiografia i testament to jakby jedno i to samo. To po pierwsze. Po drugie za�, jest to trudne zadanie dla cz�owieka, kt�ry ma m�wi� o sobie. Nie�atwo jest wznie�� si� do poziomu wykluczaj�cego subiektywizm, pozwalaj�cego unikn�� pokusy odmalowania siebie w r�owych barwach, przedstawiania siebie samego jako wspania�ego m�odzie�ca, kt�rego tylko g�aska� i chwali�. Z tego to powodu wybra�em szczeg�ln� form� autobiografii - mianowicie form� powie�ci biograficznej. Znaczy to, �e b�d� m�wi� o sobie jakby o osobie trzeciej. Ja, Szo�em Alejchem - pisarz, opowiem wam prawdziwe dzieje Szo�ema Alejchema - cz�owieka. Zrobi� to bez ceregieli, bez zb�dnych upi�ksze� i przyozdobie�, kt�rymi pos�ugiwa�by si� zapewne cz�owiek postronny, obcy pisarz. Zrobi� to jak cz�owiek, kt�ry z bohaterem by� wsz�dzie. Razem z nim przeszed� przez wszystkie siedem kr�g�w piek�a. A opowiem wam t� histori� po troszeczku, kawa�kami. Podziel� powie�� na poszczeg�lne epizody. Epizod za epizodem. A Ten, kt�ry daje cz�owiekowi si��, aby zapami�ta� wszystko, co z nim w �yciu si� wydarzy�o, niech mnie wesprze, �ebym nie uroni� ani jednej sprawy, ani jednego wydarzenia godnego uwagi, �ebym nie pomin�� ani jednej osoby spotkanej na tym wielkim jarmarku, w kt�rym uczestniczy�em przez pi��dziesi�t lat mego �ycia. 2. MIASTO Ma�e miasteczko Woronka - co� w rodzaju Kasrylewki. Legenda z czas�w Mazepy, stara b�nica, stary cmentarz, dwa jarmarki. Bohater naszej powie�ci biograficznej wyr�s� i wychowa� si� w Kasrylewce, mie�cie znanym ju� troch� na �wiecie. Le�y ono, je�li jeste�cie ciekawi, na Ukrainie, w guberni po�tawskiej, niedaleko starego, historycznego miasta Perejas�aw. A nazywa si� w istocie nie Kasrylewka, lecz Woronka. Prosz� to sobie zanotowa�. W�a�ciwie powinienem by� wymieni� nazw� miejscowo�ci, w kt�rej si�, urodzi� nasz bohater. Powinienem te� poda� dat� jego urodzin. Tak post�puj� wszyscy autorzy powie�ci biograficznych. Wyznam wam jednak, �e mnie te dane nie interesuj�. Mnie interesuje tylko malutka Kasrylewka, czyli Woronka. �adne bowiem inne miasto na �wiecie tak g��boko nie wry�o si� w pami�� mojego bohatera jak ta b�ogos�awiona Kasrylewka - Woronka. �adne te� miasto nie znalaz�o w jego oczach tyle uznania, nie mia�o tyle wdzi�ku. Nigdy jej nie zapomnia� i nigdy nie zapomni. A prawd� powiedziawszy, kt�re miasto na �wiecie, pocz�wszy od Odessy, Pary�a, Londynu a na Nowym Jorku sko�czywszy, mo�e si� poszczyci� tak d�ugim i szerokim rynkiem? Takim rynkiem pe�nym sklep�w i stragan�w �ydowskich, pe�nym sto�k�w i stolik�w, kram�w, na kt�rych pi�trz� si� ca�e g�ry �wie�ych, pachn�cych jab�ek i gruszek, melon�w i kawon�w. Kozy i �winie maj� na nie wci�� chrapk�. Przekupki tocz� ze zwierz�tami nieustanne boje. My za�, ch�opcy chederowi, dopiero mamy chrapk� na te wszystkie przysmaki! Chcieliby�my je zdoby�, ale nie da rady. Jakie inne miasto posiada r�wnie star�, pochylon� b�nic� z tak pi�kn� Ark� o kunsztownej skrzynce? Zdobi� j� dwa wyrze�bione lwy. Wygl�da�yby jak ptaki, gdyby nie te d�ugie j�zyki i rogi - szofary trzymane w paszczy. - W tej to b�nicy - opowiadaj� starzy �ydzi - zamkn�li si� kiedy� nasi dziadowie w obawie przed Mazep�, oby imi� jego sczez�o. Trzy doby siedzieli tam w ta�esach i tefilin i odmawiali psalmy. Dzi�ki temu uratowali si� od niechybnej �mierci. - Ci sami �ydzi opowiadaj�, �e stary rabin pob�ogos�awi� t� b�nic�, aby nigdy nie pad�a ofiar� p�omieni. I nie pali si�, nawet przy najwi�kszym po�arze. A kt�re miasto posiada �a�ni� po�o�on� na stoku g�ry, tu� nad brzegiem rzeki? Jakie inne miasto ma studni�, kt�rej woda nie ulega wyczerpaniu? A sama rzeka? Gdzie jeszcze na �wiecie macie tak� rzek�, w kt�rej od pokole� ch�opcy z chederu i szejgece pluskaj� si�, ucz� si� p�ywa�, �owi� ryby i wyczyniaj� r�ne godne podziwu kawa�y? O tej wiekowej �a�ni, kt�ra stoi nie wiadomo jakim cudem, starzy �ydzi maj� co niemiara do opowiadania. Pewnego razu znaleziono w niej powieszonego goja. Zapi� i powiesi� si�. Wynik�o jednak z tego oszczercze oskar�enie, �e to �ydzi go powiesili. No i by�y k�opoty. Zamierzano wych�osta� wszystkich szanowniejszych obywateli, a mo�e by�, �e i wych�ostano. Nie b�d� si� grzeba� w tej historii, albowiem nie znosz� smutnych opowie�ci, nawet gdyby dotyczy�y one lat najdawniejszych... Jakie jeszcze miasto posiada tak wysok� g�r�, t� po tamtej stronie b�nicy, kt�rej wierzcho�ek si�ga chmur, a w jej wn�trzu jest schowany skarb z czas�w Chmielnickiego? - Ilekro� - opowiadaj� starzy �ydzi - zabierano si� do poszukiwania skarbu, tyle razy trzeba by�o szybko zaniecha� dalszego kopania. Natrafiano bowiem na szkielety. Na r�ce, nogi i g�owy ludzi owini�tych w ca�uny. Mo�e byli to �ydzi - m�czennicy. Kto wie? A kt�re inne miasto posiada takich znakomitych, nobliwych obywateli? Z pozoru niby tylko drobni handlarze, drobni kramarze, kt�rzy �yj� z goj�w albo z tego, co jeden na drugim zarobi. Mimo to �yj� po pa�sku. Ka�dy ma swoje mieszkanie, swoj� rodzin� i swoje sta�e miejsce w b�nicy. I to miejsce przy wschodniej �cianie albo inne r�wnie honorowe. Zreszt�, co za r�nica. A je�li kt�ry� obywatel sam nie jest bogaczem lub nie zalicza si� do ludzi powa�nych, to ma krewnego bogacza lub notabla, kt�rym bez przerwy g�b� sobie wyciera, opowiadaj�c o nim takie przesadzone i wyolbrzymione historie, �e mo�na dosta� zawrotu g�owy... A gdzie jest r�wnie stary i rozleg�y cmentarz? Cmentarz rzeczywi�cie bardzo stary i bardzo okaza�y. Zaro�ni�ty tak g�st� traw�, �e nie wiadomo, czy faktycznie s� tu jakie� mogi�y. O tym cmentarzu jest te� co opowiada�. A opowiadanie nie b�dzie nale�a�o do weso�ych. Raczej do strasznych. Oczywi�cie dotyczy ono spraw sprzed wielu lat. Ale na noc nie warto m�wi� o cmentarzach. Ma�e miasteczko z tej Woronki, lecz pi�kne i pe�ne wdzi�ku. Je�li was ponios� nogi, to mo�ecie przemierzy� ca�e miasteczko wzd�u� i wszerz w ci�gu jednej i p� godziny. Bez kolei i bez morza, i bez wrzawy. W ci�gu roku wszystkiego dwa jarmarki, krasne targi i Pokrowa. Obydwa dla �yd�w. �eby �ydzi mogli zarobi�, �eby mieli z czego �y�. Ma�e, bardzo ma�e miasteczko. Obfituje za to w r�ne pi�kne opowie�ci i legendy, z kt�rych mo�na by u�o�y� ca�� ksi��k�. Wiem, �e przepadacie za opowie�ciami i legendami. C� z tego? Nie mog� sobie na to pozwoli�. Musz� trzyma� si� �ci�le ram okre�lonych przez powie�� biograficzn�. Przede wszystkim musz� was zapozna�, zgodnie ze zwyczajem, z rodzicami naszego bohatera, z jego ojcem i matk�. B�d�cie zadowoleni, �e zaczynam od razu od rodzic�w, a nie od dziadk�w i pradziadk�w, jak to czyni� inni biografowie. 3. RODZICE Woronkowski bogacz. Kupa dzieciak�w. S�u��ca. Bohater figlarz i parodysta Wysoki, z wiecznie zatroskan� twarz�, szerokim, jasnym i pomarszczonym czo�em, z rzadk�, figlarn� br�dk�, gospodarz w ka�dym calu, kantor b�nicy, uczony w Pi�mie, pobo�ny, znawca hebrajskiego, chasyd cadyka z Talna, zwolennik i mi�o�nik Mapu, S�onimskiego i Cederbauma, badacz, arbiter w sporach, doradca, szachista, ekspert od brylant�w i pere� - oto sylwetka ojca naszego bohatera. Oto reb Nachum Wewik, uwa�any w mie�cie za najwi�kszego bogacza. Ile w�a�ciwie posiada� ten bogacz, trudno powiedzie�. Interes�w jednak mia� co niemiara. By� w�a�cicielem nieruchomo�ci, dostarcza� burak�w do cukrowni, dzier�awi� miejscow� poczt�, handlowa� zbo�em, przewozi� �adunki berlinkami na Dnieprze, zajmowa� si� wyr�bem las�w, handlem wo�ami, ale dochody czerpa� przede wszystkim ze sklepu z manufaktur�. M�wi si�: �sklep z manufaktur��. W istocie rzeczy by�y w tym sklepie towary kolonialne, spo�ywcze, siano i owies. Mo�na by�o tam dosta� tak�e leki domowego przemys�u dla goj�w i gojek. Artyku�y �elazne te�. Do sklepu z manufaktur� ojciec nie wtr�ca� si�. Tu rz�dzi�a wszystkim matka, kobieta - zuch, baba - kozak. Pr�dka w dzia�aniu i niezwykle surowa dla swoich dzieci. A dzieci by�o sporo. Ponad tuzin. Rozmaitego wzrostu i wieku, rozmaitych odcieni, dzieci o czarnych, blond i rudych w�osach. Z dzie�mi nie certowano si� specjalnie. Szczeg�lnie za nimi nie t�skniono. Nie wypatrywano z t�sknot� ich przyj�cia na �wiat. A gdyby tak, nie daj B�g, nie przysz�y na ten �wiat, to te� nie by�oby nieszcz�cia. Ale skoro ju� przysz�y i s�, to prosz� bardzo. Komu przeszkadzaj�? Niech �yj� d�ugie lata. A jak ch�opakowi uda�o si� wywin�� od odry, ospy czy innych chor�b i plag dzieci�cych i osi�gn�� odpowiedni wiek, to szed� do chederu. Z pocz�tku do belfra Nuty Lejba, me�ameda od Pisma, a p�niej do reb Zurech�a, nauczyciela Gemary. Je�li za� nie wymkn�� si� z r�k paskudnego anio�a �mierci o tysi�cu oczu, kt�ry czyha na ma�e dzieci�tka, to zawczasu wraca� tam, sk�d przyby�. Zawieszano wtedy zas�ony na lustrach, a ojciec z matk� siadali do siedmiodniowej pokuty. Zdejmowali buty i zanosili si� wielkim p�aczem. Tak d�ugo p�akali, a� przestali. Odmawiali werset �B�g da� i B�g zabra��, po czym wycierali oczy, wstawali z pod�ogi i zapominali... Inaczej by� nie mog�o, bo na domowym jarmarku k��bi�o si� ponad tuzin dzieci, od wyrostka, kt�remu zacz�a si� ju� sypa� br�dka, a� do niemowl�cia przy piersi. Wychowanie takiej gromady dzieci oraz przetrzymanie ich wszystkich chor�b wymaga�o od matki niezwyk�ej zaradno�ci. Nie oby�o si� przy tym bez bicia, lania i prania, czego dzieciom nie sk�pi�a. Wystarczy�o jednak, aby kt�re� z dzieci zachorowa�o, a matka nie odst�powa�a od jego ��eczka: - Obym ja chorowa�a zamiast ciebie! - Kiedy jednak wyzdrowia�o i stan�o na nogi, ju� krzycza�a: - Do chederu, �obuziaku, do chederu! W chederze uczyli si� wszyscy od czwartego roku �ycia a�... prawie do �lubu. A z ca�ej czeredy dzieciak�w wyr�nia� si� jako wielki �obuz ten �redni, bohater niniejszej powie�ci biograficznej. Nazywa� si� Szotem albo Szo�em syn Nachuma, syna Wewika. Gwoli prawdy trzeba powiedzie�, �e najgorszym ch�opcem ten Szo�em, syn Nachuma syna Wewika, nie by�; co do nauki, to uczy� si� lepiej od wszystkich pozosta�ych dzieci, za� co do raz�w, lania, prania i szturcha�c�w, to zainkasowa� ich wi�cej ni� wszyscy pozostali. Widocznie zas�u�y�. - Zobaczycie, �ydzi, �e z tego malca nic dobrego nie b�dzie! Ro�nie zero do kwadratu. Licho wie, kim zostanie. Zapewne wyro�nie z niego awanturnik, niezdyscyplinowany samowolnik, �ar�ok i pijus, istny Iwan Popery�o, wyrzutek, renegat, uosobienie wszelkiego z�a. - Takie �wiadectwo wystawia�a mu Fruma, s�u��ca �lepa na jedno oko i dziobata, ale za to bardzo sk�pa i wierna. Wierna i oddana, uczciwa s�u��ca. Dzieci t�uk�a, ile wlezie. Sk�pi�a im jedzenia. Ca�� uwag� skupia�a na tym, aby by�y pobo�ne, uczciwe i porz�dne wobec Boga i ludzi. A �e matka - herod - baba - przewa�nie przebywa�a w sklepie, pobo�na s�u��ca rz�dzi�a domem tward� r�k�, za� dzieci wychowywa�a niczym prawdziwa matka. Budzi�a je ze snu, my�a, k�pa�a, odmawia�a wraz z nimi b�ogos�awie�stwo poranne, bi�a, dawa�a im �niadanie, odprowadza�a do chederu i odbiera�a z chederu; znowu bi�a, karmi�a obiadem i kolacj�, odmawia�a wraz z nimi wieczorn� modlitw� Kriat Szma, zn�w spra�a i k�ad�a spa�. I bez �enady wszystkie razem w jednym ��ku. Dzieci w ��ku z jednej strony a ona z drugiej strony w nogach. Da�a ta dziewoja Fruma poczu� dzieciom smak prawdziwej niewoli go�esowej. Dzie� jej zam��p�j�cia, dzie� jej wesela, sta� si� dla nich �wi�tem. Oby d�ugie lata �y� Ide�e Z�odziej, z grzyw� kr�conych w�os�w wysmarowanych g�sim t�uszczem, z zasmarkanym nosem, kt�rego nigdy nie m�g� wyczy�ci� do ko�ca. Cho�by nawet stan�� na g�owie. Oby d�ugo �y� za to, �e postanowi� (co za wariat!) po�lubi� t� �lep� Frume. A po�lubi� j� nie tak prosto, bo z mi�o�ci. Zakocha� si� w niej, mo�na powiedzie�, na �mier�. I nie z tego, bro� Bo�e, powodu, �e mia�a tylko jedno oko i by�a dziobata. O�eni� si� dlatego, i� chcia� skuma� si� z Nachumem, synem Wewika. To� nie �arty - taka koneksja! Sama Chaja Estera, matka Szo�ema, wyprawi�a wesele. Gra�a na nim g��wn� rol�. Upiek�a ciasto, sprowadzi�a klezmer�w z Brzezan, ta�czy�a, hula�a do bia�ego rana i ca�kowicie ochryp�a. �miechu by�o co niemiara. Bractwo na�mia�o si� i nata�czy�o do woli. Nie chodzi�o o to, �e gwi�d��cy przez nos z�odziej �eni si� ze �lep� dziewuch�; wa�ne by�o, i� �lub s�u��cej Frumy oznacza� dla dzieciak�w ca�kowite - i to na zawsze - uwolnienie si� od jej opieki. Przy sposobno�ci u�miano si� te� setnie z przedrze�niania przez szejgeca szcz�liwej pary. Doskonale na�ladowa� pana m�odego, jak bez przerwy gwi�d�e przez nos, i pann� m�od�, jak jednym okiem spoziera na swego oblubie�ca i oblizuje si� niczym kot, kt�ry dorwa� si� do �mietany. Na�ladowa�, parodiowa�, przedrze�nia� - w to tylko graj naszemu szejgecowi. W tej materii by� mistrzem. Wystarczy�o mu raz spojrze� na kogo� i ju� znajdowa� w nim jak�� wad� albo �miesznostk�. Natychmiast nadyma� si� jak balon i dawaj odgrywa� przedstawienie. A bractwo p�ka�o ze �miechu. Rodzice poskar�yli si� rebemu. Powiedzieli, �e ch�opak zgrywa si� i na�laduje wszystkich niczym ma�pa, przeto nale�y go od tego odzwyczai�. I rebe, jego nauczyciel, zacz�� go odzwyczaja�. Niewiele to jednak pomog�o. Jaki� diabe� wst�pi� w to dziecko. Jaki� chochlik, kt�ry ka�e mu wszystkich na�ladowa� i parodiowa�. Wszystkich bez wyj�tku. Nawet samego rebego. Jak niucha tabak�, jak chodzi drobniutkimi kroczkami. I �on� rebego. Jak pyskuje, jak rumieni si�, jak mru�y oczko, gdy ma wzi�� u rebego pieni�dze na szabes i nie jest w stanie wypowiedzie� �szabes�, tylko wci�� m�wi �sabes�. Wi�c lanie go nie omija�o. Dostawa�, oj dostawa�! Jednym s�owem, by�o �ycie. 4. SZMULIK SIEROTA Opowie�ci, fantazje, marzenia. Kaba�a i czary S� twarze, kt�re zosta�y przez Pana Boga stworzone specjalnie po to, aby was oczarowa� od pierwszego spojrzenia. - Kochaj mnie! - rozkazuje, wprost przemawia do was taka twarzyczka, a wy zakochujecie si� w niej natychmiast. Tak� w�a�nie wdzi�czn� twarzyczk� mia� Szmulik, sierota. Ch�opak bez ojca i matki, na utrzymaniu w domu rabina. Polubi� go bohater naszej powie�ci Szo�em, syn Nachuma, syna Wewika, od pierwszego spotkania. Odt�d dzielili si� wszystkim. Dzielili si� �niadaniami i obiadami. Stali si� przyjaci�mi. Po��czy�a ich przyja�� przez du�e P. Stanowili jedn� dusz� i jedno cia�o. A jak to si� sta�o? Wszystko przez opowie�ci Szmulika. Nikt nie mia� tyle do opowiadania co Szmulik. Same opowie�ci to nie wszystko. Wa�ny te� jest spos�b ich przekazywania. Opowiada� trzeba umie�. A Szmulik potrafi� opowiada� jak nikt na �wiecie. Sk�d zna� ten ch�opiec o czerwonych policzkach i marz�cych oczach takie opowie�ci? Tyle pi�knych, obfituj�cych w niezwyk�e obrazy fantastycznych bajek? Czy s�ysza� je od kogo�? A mo�e je sam wymy�li�? Mo�e to wy��cznie p�ody jego fantazji? Do dzi� nie mog� tego poj��. Wiem tylko jedno: wyp�ywa�y one niczym ze �r�d�a, a �r�d�o by�o niewyczerpane. Opowie�ci jego toczy�y si� g�adko jak po ma�le. Snu�y si� i ci�gn�y jak d�uga ni� jedwabna. I g�os mia� s�odki, i jak cukier s�odka by�a jego mowa. Kiedy m�wi�, policzki mia� czerwone a oczy marz�ce i nieco wilgotne, jakby je przeci�gni�to lekkim, cienkim dymkiem. W pi�tek po po�udniu lub w sobot� po obiedzie albo wieczorem w �wi�ta przyjaciele zwykli byli wybiera� si� na wysok� g�r� w Woronce. Wspinali si� na jej szczyt, na wierzcho�ek, kt�ry �si�ga� niemal chmur�. Tam obaj k�adli si� na brzuchu albo na wznak, twarz� do nieba, i Szmulik zaczyna� swoje opowie�ci. Ci�gn�� bajk� za bajk�. Bajk� o kr�lewiczu i kr�lewnie. Opowie�� o rabinie i rabinowej. Bajk� o ksi�ciu i psie. Bajk� o ksi�niczce i kryszta�owym pa�acu. Opowie�� o dwunastu rozb�jnikach w lesie. Histori� o okr�cie, kt�ry zapu�ci� si� na zastyg�e morze. Opowie�� o papie�u, kt�ry prowadzi� dyskusje z najwi�kszymi rabinami, i bajki o zwierz�tach, biesach, duchach i czortach, o czarownikach i diablikach, o smokach, o dziwnych cz�ekokszta�tnych zwierz�tach. Tak�e histori� o wisz�cym lichtarzu w Pradze. A ka�da opowie�� czy bajka mia�a sw�j niepowtarzalny smak, sw�j jedyny zapach i jaki� szczeg�lny urok. Szo�em, syn Nachuma, syna Wewika, mia� oczy i uszy otwarte. Nie spuszcza� wzroku z tego �adnego ch�opca o czerwonych policzkach i marz�cych, pi�knych oczach. - Sk�d to wszystko, Szmuliku, wiesz? - G�uptasku, to jeszcze nic. Wiem nawet, jak si� toczy wino ze �ciany. Jak wytoczy� oliw� z sufitu. - A jak utoczy� wino ze �ciany? I jak oliw� z sufitu? - G�uptasku, to wszystko betka. Wiem nawet, jak si� robi z piasku z�oto. Jak ze skorupek mo�na zrobi� diamenty i brylanty. - Jak to si� robi? - Jak? Przy pomocy Kaba�y. Rebe przecie� zajmuje si� kabalistyk�. Kto o tym nie wie? Przecie� on nigdy nie �pi. - A co wtedy robi? - W nocy, kiedy wszyscy �pi�, on czuwa. Siedzi sobie i zajmuje si� Kaba��. - A ty wszystko, co on robi, widzisz? - A jak, g�uptasku, mog� to widzie�, skoro �pi�? - To sk�d wiesz, �e zajmuje si� Kaba��? - A kto o tym nie wie? Ka�de dziecko wie o tym. Mo�esz zapyta� kogo chcesz. To co rebe umie, tego nikt nie potrafi. Je�li tylko zechce, to stoi przed nim otworem wszystkie dwana�cie studni rt�ci i wszystkie trzyna�cie ogrod�w pe�nych szafranu, z�ota, srebra, diament�w i brylant�w. I tyle tego, ile piasku nad morzem. Tyle, �e nawet si� odechciewa. - Dlaczego wi�c stale jeste� g�odny? I dlaczego rabin nie ma grosza na sobot�? - Dlatego, �e nie chce. Na tym padole �yje byle jak, bo pragnie odby� pokut�. Jest pokutnikiem. Gdyby chcia�, by�by bogaty jak Krezus. Tysi�c Rotszyld�w mia�by w jednym palcu. Wie bowiem, jak doj�� do bogactwa. Nie ma dla niego tajemnic. Zna nawet miejsce, gdzie jest ukryty skarb. - Gdzie jest ukryty skarb? - M�dralo! Sk�d mog� wiedzie�. Gdybym wiedzia�, dawno bym ci wyjawi�. W �rodku nocy przyszed�bym do ciebie. Obudzi�bym ci� ze snu i powiedzia�bym: �Chod�my, Szotem, tam gdzie skarb. Nabierzemy pe�ne r�ce z�ota. Ponapychamy sobie kieszenie!� I jak tylko Szmulik zacz�� m�wi� o skarbie, zapali�y si� jego marz�ce oczy, a policzki okry� p�s. Ow�adn�a nim gor�czka. Tak si� rozpali�, rozp�omieni�. Szmulik m�wi�, a jego przyjaciel Szo�em, syn Nachuma, syna Wewika, nie odrywa� wzroku od jego ust i poch�ania� ka�de s�owo. 5. SKARB Legenda z czas�w Chmielnickiego. Cudowne kamienie �e w naszym miasteczku jest ukryty skarb, co do tego nie by�o �adnych w�tpliwo�ci. Sk�d si� wzi�� u nas skarb? Chmielnicki ukry� go tutaj przed laty. Przez tysi�ce lat ludzie gromadzili skarby i kosztowno�ci, a� zjawi� si� Chmielnicki i zagarn�� je. - Kto to by� Chmielnicki? - Nie wiesz, kto to by� Chmielnicki? By� to z�y cz�owiek, grzesznik, Haman z dawnych czas�w... O tym przecie� ka�de dziecko wie. Ten to Chmielnicki, ten grzesznik, ten Haman, napad� i obrabowa� dziedzic�w i bogatych �yd�w. Zabra� im mn�stwo z�ota i przywi�z� je do nas, do Woronki. Tutaj te� pewnej nocy przy �wietle ksi�yca zakopa� je w ziemi po drugiej stronie b�nicy, na stoku g�ry. Zakopa� je g��boko. To miejsce zaros�o traw� i zosta�o zakl�te, aby nikt nie m�g� odnale�� skarbu. - I co? Przepad� skarb na zawsze? Na wieki wiek�w? - A kto ci powiedzia�, �e przepad� na zawsze, na wieki wiek�w? A po co Pan B�g stworzy� Kaba��? Kabali�ci, g�uptasku, maj� na to rad�. - Jak� rad�? - Ju� oni wiedz� lepiej. Maj� takie zakl�cia. Znaj� taki werset z Psalm�w, kt�re nale�y odm�wi� czterdzie�ci razy czterdzie�ci... - Co to za werset? - Oj, g�uptasku, gdybym ja to wiedzia�. A gdybym nawet zna� go, to te� nie koniec na tym. Trzeba odby� czterdzie�ci post�w, odm�wi� czterdzie�ci rozdzia��w Psalm�w, a czterdziestego pierwszego dnia, gdy s�o�ce zajdzie, nale�y ukradkiem wymkn�� si� tak, aby nikogo nie spotka� po drodze. Nie daj B�g, aby si� kto� nawin��. W przeciwnym razie trzeba wszystko zacz�� od nowa. Znowu odby� czterdzie�ci post�w i wtedy dopiero, gdy wszystko ci si� uda i nikt ciebie nie zauwa�y, powiniene� p�j�� ciemn� noc�, na pocz�tku miesi�ca, za b�nic�, drog� w d�, i tam sta� na jednej nodze przez czterdzie�ci minut, odliczaj�c czterdzie�ci razy po czterdzie�ci, a je�li nie pomylisz si� w niczym, skarb natychmiast ods�oni si� przed tob�... I Szmulik wyja�nia w spos�b arcypowa�ny swemu przyjacielowi Szo�emowi tajemnic� zdobycia skarbu. Czyni to g�osem cichym, stopniowo coraz bardziej przyciszonym. Jakby czyta� z ksi��ki, nie zatrzymuje si� nawet na chwil�. - A ods�oni si� przed tob� skarb poprzez p�omyk, poprzez ma�y ogieniek. A gdy p�omyk ci si� uka�e, masz natychmiast podej�� do niego. Nie b�j si�, nie poparzysz si�. P�omyk bowiem nie pali si�, �wieci tylko. Tobie pozostaje nachyli� si� i nabiera� pe�ne gar�ci - Szmulik pokazuje, jak nabiera obiema r�kami - z�ota, srebra, diament�w, brylant�w oraz kamieni, kt�re nazywaj� si� rubiny i jaspisy... - A jaka mi�dzy nimi r�nica? - Du�a r�nica, g�uptasku. Rubin to taki kamie�, kt�ry �wieci w ciemno�ci, za� jaspis posiada w sobie si�� zdoln� przekszta�ci� czarne w bia�e, czerwone w ��te, zielone w niebieskie, mokre w suche, g�odne w syte, stare w m�ode, martwe w �ywe... Trzeba tylko potrze� nim praw� klap� kapoty i powiedzie�: �Oby mi wysz�o i wysz�o dobre �niadanie�! I zaraz pojawia si� srebrna taca, a na niej dwie pary pieczonych go��bk�w, �wie�e, z najlepszej m�ki, placuszki, prima sort. Albo inaczej: �Niech mi si� pojawi, pojawi dobry obiad�. I ukazuje si� z�ota taca, a na niej najrozmaitsze potrawy i dania z kr�lewskiego jad�ospisu. Pieczone ozory i farszem nadziewane szyjki, kt�rych zapach nape�nia ci� rozkosz�. A przed twoimi oczyma naraz wyrastaj� �wie�e, ciut przypieczone, plecione ko�acze. A wina, ile dusza zapragnie, i to najlepszego gatunku. Orzechy, chleb �wi�toja�ski i cukierki w wielkich ilo�ciach. Jest tego tak du�o, �e ochota na to odchodzi. I Szmulik odwraca g�ow� na bok i spluwa. A jego przyjaciel poznaje po wyschni�tych wargach, po bladej twarzy i rozmarzonych oczach ch�opca, �e nie wzgardzi�by kawa�kiem pieczonego ozorka, nadziewan� szyjk� albo pajd� ko�acza... I �lubuje wtedy, �e jutro, je�li B�g pozwoli, przyniesie dla niego z domu kilka orzech�w, troch� chleba �wi�toja�skiego i cukierk�w, kt�re zw�dzi�, za przeproszeniem, w sklepiku matki. A tymczasem prosi Szmulika, �eby opowiada� dalej. I Szmulik nie daje si� d�ugo prosi�. Ociera wargi i ci�gnie sw� opowie��. - ... A gdy najad�e� si� ju� tych potraw do syta i zapi�e� to wszystko najlepszego gatunku winami, bierzesz kamyczek i pocierasz go sobie o klap� powiadaj�c: �Niech si� pojawi mi�kkie pos�anie!� I pojawia si� ��eczko z ko�ci s�oniowej, z�otem zdobione, z pierzynk� mi�kk� jak mas�o, z jedwabnymi poduszkami u wezg�owia i at�asow� ko�dr�. Wyci�gasz si� jak d�ugi i zasypiasz. I �ni� ci si� anio�owie, cherubiny i serafiny. I �ni ci si� raj, ten najwy�szy i ten ni�szy... Albo, je�li chcesz, pocierasz kamyczek i unosisz si� w g�r� a� do chmur, i ponad chmury, i lecisz niczym orze� wysoko, wysoko, daleko, daleko! Czy bajki biednego sieroty Szmulika wp�yn�y jako� na tw�rczo�� jego przyjaciela Szo�ema, gdy ten sta� si� ju� Szo�emem Alejchemem, trudno powiedzie�. Jedno jest pewne: Szmulik wzbogaci� wyobra�ni� ch�opca, rozszerzy� jego horyzonty, a marzenie o skarbach, cudownych kamieniach i innych rzeczach Szo�em przechowuje do dnia dzisiejszego g��boko w sercu. Mo�e w innej formie, zmienionym kszta�cie, ale z ca�� pewno�ci� przechowuje je do dzi�. 6. RABIN W RAJU Przyja�� Dawida z Jonatanem. Lewiatan i Szor Habor. Jak wygl�daj� cadycy na tamtym �wiecie Pi�kna i cudowna opowie�� Szmulika oczarowa�a jego m�odego przyjaciela. W nocy �nili mu si� ksi���ta i ksi�niczki. Budzili go i ci�gn�li za r�kaw: - Wsta�, Szo�emie, ubierz si� i chod� z nami! - I nie tylko we �nie, ale te� na jawie znajdowa� si� niemal zawsze w�r�d ksi���t i ksi�niczek, gdzie� w kryszta�owym pa�acu, na zastyg�ym morzu lub na jakiej� wyspie, na kt�rej mieszkaj� dzicy ludzie. Albo przebywa� w dziwnym raju, gdzie jest dwana�cie studni z rt�ci� i trzyna�cie ogrod�w pe�nych szafranu, a z�ota i srebra nie zliczysz. Wala si� to niczym �miecie. Innym razem przy pomocy jaspisowego kamyka wznosi� si� w g�r�, ponad chmury... Dosz�o do tego, �e zacz�� te wszystkie cudowno�ci widywa� nieomal na ka�dym kroku. Kilka belek z�o�onych do kupy na podw�rku wystarczy�o, by wlaz� na nie wyobra�aj�c sobie, �e jest na wyspie. �e jest ksi�ciem. Za� g�si i kaczki przechadzaj�ce si� po podw�rku to dzicy ludo�ercy. Kr�luje nad nimi. Mo�e ich pop�dzi� dok�d zechce, mo�e z nimi zrobi�, co mu si� �ywnie podoba, s� bowiem jego poddanymi... Zwyk�y kawa�ek szk�a zamienia� si� w oczach Szo�ema w drogocenny, cudowny kamie�, co� w rodzaju rubinu. Ma�y kamyczek podniesiony z ziemi m�g� by� jaspisem. Kto wie? Nie leni si� wi�c, bierze kamyczek, pociera go, gdy nikt nie widzi, o praw� klap� marynarki i powiada tak, jak uczy� Szmulik: - Oby mi wysz�o, wysz�o... Najbardziej jednak zapami�ta� Szo�em opowie�ci Szmulika o skarbach. By� wi�cej ni� pewny, �e lada dzie�, nie dzi�, to jutro, ods�oni si� przed nim skarb. Ca�e z�oto odda ojcu i matce. Ojciec nie b�dzie musia� wi�cej troszczy� si� o swoje interesy. Matka nie b�dzie musia�a ca�ymi dniami marzn�� w sklepie. Dzi�ki mocy zakl�tej w jaspisowym kamieniu Szo�em zbuduje pa�ac z kryszta�u i otoczy go ogrodem z szafranu. A w samym �rodku ogrodu stanie studnia pe�na rt�ci. Pies b�dzie pilnowa� wej�cia, za� smoki i inne dziwne stwory wraz z dzikimi kotami b�d� siedzie� na drzewach. A on, ksi���, we w�asnej osobie b�dzie rozdziela� hojn� d�oni� datki w�r�d biedak�w Woronki. Poka�ne datki i datki nieco mniejsze. Ka�demu wed�ug zas�ug. Trudno by�o sobie wyobrazi�, aby ci dwaj kochaj�cy si� przyjaciele, Szo�em, syn Nachuma, i sierota Szmulik, mieli kiedy� rozsta� si� na zawsze. Po pierwsze, dlaczego w og�le mieliby si� rozsta�? Po drugie, przecie� przysi�gli sobie uroczy�cie, �e jeden bez drugiego nigdzie i nigdy nie wyjedzie, i bez wzgl�du na to, co by si� sta�o, dok�d by ich los nie rzuci�, zawsze stanowi� b�d� jedno cia�o i jedn� dusz�. By�a to taka mi�o��, jaka panowa�a mi�dzy Dawidem i Jonatanem. Czy mo�na by�o przewidzie�, �e pewnego dnia rabin, kt�ry wprawdzie by� w podesz�ym wieku - boj� si�, czy aby nie przekroczy� siedemdziesi�tki - nagle ni z tego, ni z owego po�o�y si� i umrze, a sierota Szmulik pojedzie z wdow� do jakiego� ma�ego miasteczka, po�o�onego nie wiadomo gdzie w cherso�skiej guberni? Nikt nie przeczuwa�, �e zniknie jak kamfora, tak jakby go nigdy nie by�o na �wiecie. Wyobra�cie sobie, �e nic nie jest tak proste, jak si� wydaje. Nie tak �atwo rabin k�adzie si� do ��ka i umiera. Rabin, kt�ry zawsze by� s�abeuszem, a zdrowie straci� wskutek ci�g�ych post�w i niedojadania, po�o�y� si� na stare lata do ��ka. Sparali�owany przele�a� ponad rok, prawie wcale nie jedz�c i nie pij�c. Nieprzerwanie tylko studiowa� ksi�gi, modli� si� i zmaga� ze �mierci�. Szmulik opowiedzia� swojemu przyjacielowi, zaklinaj�c si� przy tym na wszystkie �wi�to�ci, �e co wiecz�r mi�dzy Minch� i Maariw wlatuje przez szczelin� w oknie Baa� Dower, czyli �mier�. Staje u wezg�owia chorego i czeka. Niech tylko chory na chwil� przerwie modlitw�, zrobi z nim �chik� i koniec. Rabin jednak�e m�drzejszy jest od �mierci. Nie przerywa modlitwy, nawet na chwil�. Wci�� co� tam powtarza. Albo si� modli, albo studiuje. - Jak on wygl�da? - Kto? - Ten Baa� Dower? - A sk�d mia�bym wiedzie�? - Powiadasz, �e on przychodzi. Musia�e� go widzie�. - G�uptasku! Kto raz go zobaczy, ten nie mo�e ju� �y�. Jak wi�c mog�em go widzie�? - Sk�d wi�c wiesz, �e on przychodzi? - A co ma robi�? Czeka� na zaproszenie? A gdy rabin umar�, dwaj przyjaciele prze�yli prawdziwe �wi�to. Rabin mia� pi�kny pogrzeb, taki pi�kny, na jaki mo�e sobie pozwoli� tylko rabin w ma�ym miasteczku. Sklepy by�y zamkni�te. Dzieci z chederu zwolniono. Ca�e miasto odprowadza�o go na cmentarz. Z pogrzebu rabina obaj serdeczni przyjaciele wracali na ko�cu. Wzi�li si� za r�ce i szli powolutku, nie �piesz�c si�, aby jak najd�u�ej pogada� ze sob�. A by�o o czym pogada�. O �mierci rabina i jego w�dr�wce, na tamten �wiat. O tym, jak go tam przyjm� i kto go powita. Szmulik wiedzia� wszystko. A opowiada�, jakby by� przy tym. Wysz�o na to, �e rabin w og�le nie umar�. Przeni�s� si� tylko na inny, lepszy �wiat. Tam ju� czekano na niego z Lewiatanem, z Szor Haborem, z winem przechowywanym, z wszystkimi innymi przysmakami raju. Tam dopiero u�yje �ywota. Nowego, szcz�liwego �ywota we wspania�ym raju. Razem z takimi osobisto�ciami, jak Abraham, Izaak i Jakub, cnotliwy J�zef, Moj�esz i Aaron, kr�l Dawid, kr�l Salomon i prorok Eliasz, RaMBaM, Baa� Szem Tow i rebe z Ry�yny. Szmulik przedstawi� ich w spos�b nies�ychanie wyrazisty. Jak �ywi jawili si� przed oczyma Szo�ema. Widzia� ich twarze, widzia� ich postacie. Oto nasz praojciec Abraham, starzec z bia�� brod�, Izaak wysoki i chudy, Jakub chorowity, J�zef krasawiec, Moj�esz niskiego wzrostu o szerokim czole, Aaron, dla odmiany wysoki o d�ugim czole, kr�l Dawid ze skrzypcami w r�ku, kr�l Salomon w z�otej koronie, prorok Eliasz, biedny �ydek, RaMBaM Majmonides, elegancki, z okr�g�� brod�. Baa� Szem Tow, prosty �yd ze zwyk�ym kijem w r�ku, rebe z Ry�yny, postawny �yd w jedwabnej kapocie... I cz�owieka ogarnia�a przemo�na ch�� spotkania si� z nimi wszystkimi. Po prostu chcia�o si� razem z nimi przebywa� w raju. Razem z nimi zakosztowa� mi�sa z Lewiatana i Szor Habora. �ykn�� cho� kropelk� wina przechowywanego. Doprawdy, mo�na by�o pozazdro�ci� rabinowi u�ywania na tamtym �wiecie. Zupe�nie zapomnieli, �e dopiero co w�o�ono go do ciemnego i ciasnego grobu, �e go zasypano lepk� czarn� ziemi�, kt�r� ubito za pomoc� drewnianych �opat. Nie pami�tali, �e sam Szmulik odm�wi� po nim Kadisz. Rabin bowiem nie mia�, aby nie by�o to waszym udzia�em, w�asnych dzieci. 7. SZMULIK ZNIKA Dawid rozstaje si� z Jonatanem. Tajemniczy skarb. Utracony przyjaciel Przez ca�y tydzie�, podczas gdy �ona rabina odbywa�a pokut� po zmar�ym, Szmulik b��ka� si� po mie�cie. By� samotny samotno�ci� sieroty, kt�ry jeszcze bardziej zosta� osierocony. Z ut�sknieniem wypatrywa� wieczoru, kiedy zwolni� ch�opc�w z chederu. Wtedy m�g� zobaczy� si� ze swoim przyjacielem Szo�emem, synem Nachuma, kt�ry po �mierci rabina jeszcze bardziej si� do niego przywi�za�. Wychodzi�o na to, �e dwaj zakochani w sobie przyjaciele, �Dawid i Jonatan�, b�d� musieli si� rozsta�. Jak to si� stanie, sami jeszcze nie wiedzieli. Zreszt� nie chcieli wiedzie�. Dlatego te� wykorzystywali ka�dy wiecz�r, aby przebywa� razem. Ich szcz�cie, �e by�o lato. Latem wieczory s� wolne od nauki w chederze. Mo�na wi�c p�j�� do sadu Nachuma, ojca Szo�ema, i tam pod grusz� sp�dzi� na rozmowie godzin�, dwie lub nawet trzy. A je�li nie w sadzie, to mo�na wyj�� z miasta i uda� si� spacerkiem hen, daleko, za m�yny. Trzeba tylko uwa�a�, aby szejgece nie napadli na nich, aby nie napu�cili ps�w na �przekl�tych �yd�w�. Tam, za m�ynami, obydwaj przyjaciele, Szmulik sierota i Szo�em, syn Nachuma mogli nagada� si� do syta. A by�o o czym m�wi�. Jedno ich zajmowa�o: co b�dzie dalej? Co b�dzie, je�li Szmulik wyjedzie? S�ysza� bowiem Szmulik, �e rabinowa ma zamiar przenie�� si� do miasteczka gdzie� w cherso�skiej guberni. Ma tam siostr�, a ta jej pisze, �eby do niej przyjecha�a. A skoro rabinowa jedzie, wi�c Szmulik te� jedzie. Co tu b�dzie robi� sam? Przecie� nawet nie ma gdzie g�owy po�o�y�. No jasne, na d�ugo nie jedzie. W ka�dym razie nie na zawsze. Niech tylko przyb�dzie na miejsce, to zaraz we�mie si� do Kaba�y i gdy tylko posi�dzie jej tajemnic�, natychmiast wraca do Woronki i zabiera si� do roboty. Odszuka skarb. Odb�dzie czterdzie�ci post�w. Codziennie odm�wi czterdzie�ci rozdzia��w Psalm�w, a po czterdziestu dniach wymknie si� potajemnie, by nikt nie widzia�, stoj�c na jednej nodze odliczy do czterdziestu, dok�adnie przez czterdzie�ci minut, z zegarkiem w r�ku. - Gdzie masz zegarek? - Teraz nie mam, ale wtedy b�d� mia�. - Sk�d we�miesz? - Sk�d wezm�? Ukradn�! Co ci� to obchodzi? Szo�em patrzy w oczy Szmulikowi. Boi si�, czy go jakim� s�owem nie urazi�. Got�w jeszcze, nie daj B�g, pogniewa� si�. Szmulik jednak nie nale�y do tych, u kt�rych przez jedno s�owo mo�na wszystko straci�. I nie przestaje opowiada�. M�wi o tym, co nast�pi, gdy obaj przyjaciele dorosn�. O tym, co b�d� razem wyprawiali w ich mie�cie Woronce i jak uszcz�liwi� miejscowych �yd�w. I p�yn� z jego ust s�owa czyste jak oliwa. Snuj� si� te opowie�ci i ci�gn� niczym pasemka miodu. I nie chce si� w t� pi�kn�, ciep��, letni� noc wraca� do domu. Ale trzeba i�� spa�. Inaczej mo�na w domu oberwa�. Wi�c ch�opcy �egnaj� si�: - Do jutra, do jutra! Min�� dzie� i nast�pny, a po nim jeszcze jeden, a Szmulika nie ma. Gdzie jest Szmulik? Wyjecha�. Zabra� si� razem z wdow� po rabinie i pojecha� do guberni cherso�skiej. Jak to? Kiedy? Nie po�egna� si� nawet?... Przyjaciel Szmulika, Szo�em, poczu� si� nagle zagubiony. By� wytr�cony z r�wnowagi. Pozosta� samotny jak kamie� w polu. Jego najlepszy, najukocha�szy, najdro�szy druh wyjecha�. Ciemno�ci zakry�y mu ca�y �wiat. Ale co tam �wiat, gdy nie ma Szmulika. I opuszczony samotny przyjaciel poczu� naraz, �e robi mu si� jako� dziwnie ciasno w krtani. Poczu� sw�dzenie w nosie i ucisk na sercu. Ruszy� przed siebie i w jakim� cichym zak�tku d�ugo, d�ugo p�aka�. Jak s�dzicie, czy Szmulik �yje jeszcze? Ten m�odzieniec o oczach marz�cych, ten wygadany ch�opak, kt�ry potrafi� m�wi� pi�knie i wdzi�cznie, a jego s�owa p�yn�y i ci�gn�y si� jak nitki z�ocistego miodu? Gdzie on jest? I kim jest? Mo�e jest teraz magidem? Mo�e rabinem? Nauczycielem? Kupcem? Kramarzem? Maklerem? A mo�e biedakiem, ostatnim n�dzarzem? A mo�e zanios�o go do krainy z�ota, do Ameryki, i u�ywa �ycia? A mo�e le�y tam, gdzie i my po�o�ymy si� kiedy�, a robaki b�d� nas jad�y. Je�eli tak, to oby dopiero po stu dwudziestu latach. Kto by co� wiedzia�, kto by co� o nim s�ysza�, niech si� odezwie. 8. MEIR MEDWEDEWKER Nowy kolega, kt�ry umie �piewa�. Ch�opcy z chederu organizuj� teatr. Z bosego urwisa wyrasta s�awny artysta Nie musia� d�ugo �a�owa� Szmulika jego wierny kolega i przyjaciel. B�g go wys�ucha� i zes�a� mu nowego koleg�. A by�o to tak: Z chwil�, gdy stary rabin umar�, miasteczko pozosta�o bez duchowego przyw�dcy. Dlatego te� Nachum, syn Wewika, zostawi� wszystkie swoje interesy i pojecha� do innego miasteczka, a mianowicie do Rokitna, sk�d rozchodzi�y si� wie�ci na ca�y �wiat, �e mieszka tam rabin - znakomito��. Nazywa si� Chaim Medwedewker. Tego to rabina Nachum, syn Wewika, sprowadzi� do Woronki. Miasto nie mog�o si� nim nacieszy�. By� bowiem nie tylko uczony w Pi�mie, by� nie tylko wzorem bogobojno�ci i specem od �piewu synagogalnego, ale te� wielkim biedakiem. Przeto za jednym zamachem m�g� dodatkowo uczy� dzieci zamo�niejszych obywateli. Mimo to jednak nie zrezygnowano ca�kowicie z us�ug me�ameda Zurech�a. Nie mo�na przecie�, ot, tak sobie, pozbawi� cz�owieka zarobku. Pozosta� wi�c reb Zurech� me�amedem od Tanachu i sztuki pisania (po �ydowsku, rosyjsku, niemiecku, francusku i �acinie, kt�rej zreszt� nie rozumieli ani w z�b zar�wno me�amed, jak i dzieci), za� Gemary uczono si� u nowego rabina. A chocia� Szo�em, syn Nachuma, syna Wewika, nadal by� �obuziakiem i nadal nie mia� zamiaru podrosn�� cho� troch�, skierowano go jednak do wy�szej klasy. Sta�o si� tak, bowiem nowy rabin przeegzaminowa� go z rozdzia�u Pi�cioksi�gu i z komentarzy Rasziego. By� widocznie zadowolony, bo uszczypn�� Szo�ema w policzek i rzek�: - Fajny �obuziak. - Ojcu za� powiedzia�, �e by�oby grzechem pozostawi� takiego szkoca na suchym Tanachu. Trzeba go wzi�� do Gemary. To mu nic a nic nie zaszkodzi. Ojciec oczywi�cie by� wniebowzi�ty. Sam szkoc nie by� specjalnie z tej Gemary zadowolony. Rozpiera�a go za to duma, i� oto siedzi w jednej �awce ze starymi. Pyszni� si�, zadziera� nosa. To� nie bagatela! Przyby� reb Chaim, rabin z Rokitna, nie sam. Sprowadzi� dw�ch syn�w. Jeden, ju� nieco podtatusia�y, mia� co� w rodzaju guzika na gardle. Nazywa� si� Abraham. Obdarzony dobrym g�osem, m�g� ju� z powodzeniem prowadzi� mog�y jako kantor. Drugi syn, Meir, mia� tylko �adny g�os do �piewu i r�wnie� guzik na gardle, ale do nauki brakowa�o mu zdolno�ci. Kapu�ciany �eb. Mo�e nie tyle �eb kapu�ciany, co urwis, szejgec. Z nim to Szo�em, syn Nachuma, syna Wewika, szybko si� zaprzyja�ni�. Ch�opak z Rokitna i syn rabina to partner nie lada! Poza tym mia� jeszcze inne zalety: �piewa� piosenki, i to jakie! Mia� r�wnie� wad� - typowy nawyk prawdziwego artysty - nie lubi� �piewa� za darmo, dla samego �piewu. Chcesz pos�ucha� �piewu? Bardzo prosz�, p�a�. Jedna piosenka - jedna kopiejka. Nie masz kopiejki? Mo�e by� jab�ko. Od biedy p� jab�ka, par� �liwek, kawa�ek curkierka. Za darmo nie ma nic! Za to �piewa� takie cudowne piosenki i tak s�odkim g�osem, z takim uczuciem, �e dzisiejsi Sabinowie, Caruzowie, Szalapiny i Siroty oraz wszyscy pozostali wielcy �piewacy �wiata mogli si� przy nim schowa�. Wychodz� ci ja na ulic� Wile�sk� i s�ysz� g�os, I s�ysz� krzyk � Owej!... To p�acze kto�!... Wszyscy ch�opcy s� zas�uchani, zapatrzeni, zafascynowani. Umieraj� z zachwytu, a on nic! Jose�e So�owiej! C� dopiero niekt�re �piewane przez niego fragmenty modlitwy. Pewnego razu, kiedy rabin, jego ojciec, reb Chaim, wyrwa� si� na chwil� z domu, Meir stan�� twarz� do �ciany, zarzuci� obrus na siebie, nastawi� gard�o niczym chazen i zakrzykn�� s�owami z modlitwy Selichot: - Ej� me�ech jojszew - szybko i g�o�no: - Wajikro beszejm. - I wtedy wszed� rabin. Co to jest? B�dziesz mi tu odstawia� kantorskie kawa�y? Ano, heretyku, k�ad� si� na �aweczk�, ot tak, no. I zaczyna si� egzekucja. Nie tylko �piewem wyr�nia� si� Meir Medwedewker. Posiada� jeszcze jedn� s�abo��. Lubi� gra�, odstawia� kogo�, udawa� kogo� lub co�. Przedstawia� �Sprzedanie J�zefa�, �Wyj�cie z Egiptu�, �Dziesi�� plag�, �Moj�esz z tablicami dekalogu� i wiele innych podobnych scen. Kiedy� na przyk�ad przebra� si� za rozb�jnika. Wzi�� do r�ki du�� lag�, tasak rabinowej wsadzi� za pas rabinackiej kapoty i boso paradowa� w podkasanych spodniach. A oczy, Bo�e jedyny, mia� w�a�nie jak u zb�ja. Szo�em, syn Nachuma, by� za biedaka z grubym kijem w r�ku. Na plecach mia� poduszk� zamiast garbu. Czapk� przewr�ci� na drug� stron� i w�o�y� j� na g�ow�. Chodzi� po pro�bie. Zab��dzi� w lesie. Las udawali ch�opcy. I Szo�em, syn Nachuma, odstawia� biedaka. Kr��y� w�r�d drzew. Opiera� si� na swoim grubym kiju. Szuka� drogi i raptem napotka� rozb�jnika. Ten wyci�ga zza pasa tasak i �piewa piosenk�, i to po rosyjsku, kt�r� ko�czy takimi s�owami: Dawaj die - e - engi, dawaj die - e - engi. B�aga go biedak, nieborak Szo�em, ze �zami w oczach. Prosi, aby zlitowa� si�, je�li nie nad nim, to przynajmniej nad jego �on� i dzie�mi. Ona zostanie wdow� a dzieci sierotami. Chwyta go rozb�jnik Meir za gard�o i rzuca na ziemi�. Wtedy zjawia si� akurat rabin i zaczyna si� wesele: - Do��, �e ten - wskazuje na swego syna - to jest szejgec, �obuz, odst�pca, renegat, ale ty, ch�opiec Nachuma, syna Wewika, gdzie tobie do niego? Sk�d on do ciebie? Rabin Chaim by� widocznie prorokiem. W wiele lat p�niej jego Meir, kt�ry sta� si� tymczasem s�awnym aktorem, zmieni�, jak si� to m�wi, sk�r�, wychrzci� si�. Trzeba jednak podkre�li�, �e jak najlepszy �yd wype�ni� uczciwie przykazanie o szacunku nale�nym ojcu. Zrobi� to doprawdy wspaniale. Kupi� mianowicie swemu staremu i biednemu ojcu mieszkanie w Rokitnie i obsypa� go z�otem. Przyje�d�a� do niego w odwiedziny ka�dego lata. Przywozi� podarunki dla ca�ej rodziny, a stary reb Chaim, kt�ry nie wiedzia�, jakiego to psikusa wykr�ci� mu syn, aby uzyska� tytu� aktora Teatr�w Imperatorskich, mia� szcz�liw� staro��. My jednak musimy wr�ci� do czas�w jego dzieci�stwa, kiedy to Meirowi Medwedewkerowi jeszcze nie �ni�o si� nawet, �e kiedy� b�dzie si� nazywa� Michai� Jefimowicz Miedwiediew, �e b�dzie o nim g�o�no, �e wstrz��nie �wiatem. 9. JESZCZE JEDEN UTRACONY PRZYJACIEL Ucz� si� kra��. Dzie� �a�oby w sadzie popa. Kara Nie ma nic dziwnego w tym, �e te dwa ch�opaczyska, Meir Medwedewker i Szotem, syn Nachuma, zwi�zali si� w�z�ami przyja�ni tak mocno, �e stanowili jedno cia�o i jedn� dusz�. By�o co� pokrewnego w ich duszach. Obaj wierzyli, �e kiedy� wyjd� na ludzi. I przeczucie ich nie omyli�o. W jakie� dwadzie�cia lat po tym, gdy dosz�o mi�dzy nimi do spotkania, a dzia�o to si� w Bia�ej Cerkwi, w kijowskiej guberni, jeden z nich by� ju� s�awnym aktorem Miedwiediewem, a drugi pisywa� felietony w �Jidisze Fo�ksb�at� pod pseudonimem Szo�em Alejchem. Wr��my jednak do czas�w ich dzieci�stwa, gdy jeden nazywa� si� Meir Medwedewker, a drugi Szo�em, syn Nachuma, syna Wewika, gdy razem, jak wszyscy ch�opcy z Woronki, spacerowali na bosaka po jej ulicach. I trzeba wyjawi� ca�� prawd�, �e obaj przyjaciele nie przejawiali specjalnego entuzjazmu do nauki, kt�r� �adowa� w nich reb Chaim Medwedewker. Nie okazywali te� zbytniego zapa�u do pobo�no�ci, kt�r� reb Chaim stara� si� w nich zaszczepi�. Mieli ochot� na co� zupe�nie innego. Na przyk�ad na zrywanie jeszcze zielonego agrestu z krzak�w, gruszek i �liwek z drzew w�asnego lub cudzego sadu. To dostarcza�o im znacznie wi�cej przyjemno�ci ni� �l�czenie nad Gemar� albo zatopienie si� w modlitwach na serio lub odmawianie psalm�w, jak tego ��da� od swoich uczni�w reb Chaim. - Gemara nie zaj�c, nie ucieknie. Modlitw� B�g wybaczy, a psalmy niech odmawiaj� starzy �ydzi!... - Meir Medwedewker t�umaczy� Szo�emowi. Wola� nauczy� go, jak jednym susem wle�� na najwy�sze drzewo albo w podskoku uchwyci� ga��� obsypan� czere�niami. Wtedy czere�nie same wpada�y do ust. Nic to, �e wargi robi�y si� czarne, a po �ladach na palcach mo�na wykry�, kto zrywa� czere�nie. Nic strasznego. Najwy�ej dostanie si� lanie. Te� mi kara! Dosta� lanie w chederze to zwyk�a rzecz. Tak zwyk�a, �e ch�opcy nie czuli �adnego wstydu z tego powodu. Nie m�wi� ju� o b�lu. Co w tym strasznego, �e dostaje si� od rabina par� raz�w. Do wesela si� zagoi. Wstyd to by� tylko dla m�odzie�ca ju� zar�czonego. A i on ba� si� tylko, aby nie dowiedzia�a si� narzeczona. Mo�e nie tyle narzeczona, co jej kole�anki. Mog�y z niej w�wczas podworowa�: - Narzeczony z obitym siedzeniem! Meir nie by� jeszcze zar�czony, wi�c tego rodzaju obawy odpada�y. Prowadzi� zatem swego koleg� Szo�ema po �drodze sprawiedliwej�. Uczy� go, w jaki spos�b skr�ci� odmawianie modlitw, jak pod nosem matki wynosi� ze sklepu chleb �wi�toja�ski, cukierki, ciasteczka dla goj�w i wiele innych dobrych rzeczy. Nie znaczy to wcale, �e uczy� go kra��. Bro� Bo�e! Uczy� go tylko, jak �przyswoi�. Za to na tamtym �wiecie nie karze si�. Wszystko to usz�oby im na sucho, gdyby Meirowi nie przydarzy�o si� nieszcz�cie. Traf chcia�, �e pewnego dnia przesadzi� p�ot, wlaz� do sadu popa i narwa� pe�n� bluz� gruszek. Zauwa�y�a to c�rka popa. Wybieg� pop z psem i z�apa� go. Pies podar� mu, za przeproszeniem, spodnie, a pop zerwa� Meirowi z g�owy czapk� i kaza� mu i��, gdzie oczy ponios�. Nie by�oby w tym wi�kszego nieszcz�cia, gdyby to nie sta�o si� dziewi�tego dnia miesi�ca Aw. No bo jak? Wszyscy �ydzi chodz� w po�czochach, �al� si� i p�acz� z powodu zniszczenia �wi�tyni Pa�skiej, a on - synalek reb Chaima - paraduje bez czapki na g�owie i do tego w podartych spodniach! Egzekucji biednego m�odzie�ca nie da si� opisa�, zw�aszcza dzi�, w okresie wielkiego post�pu. Ale nie to jest istotne.