1647

Szczegóły
Tytuł 1647
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

1647 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 1647 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

1647 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

tytu�: "Miasto �lepc�w" autor: JOS� SARAMANGO * * * Zapali�o si� ��te �wiat�o. Dwa samochody z przodu zd��y�y przejecha�, zanim rozb�ys�o czerwone. Na przej�ciu dla pieszych zamigota�a sylwetka zielone�go ludzika. Czekaj�ca cierpliwie grupa przechod�ni�w wkroczy�a na jezdni�, depcz�c po�yskuj�ce na czarnym asfalcie bia�e pasy, kt�re, nie wiadomo dlaczego, niezbyt trafnie nazwano zebr�. Kierowcy nerwowo nacis�kali sprz�g�a, trzymaj�c w pogotowiu swoje maszyny, kt�re cofa�y si� i rusza�y niczym narowiste rumaki, strzyg�ce uszami na trzask bata. Wi�kszo�� pieszych ju� przesz�a, ale dopiero po chwili zapali�o si� zielone �wiat�o dla kierowc�w. Niekt�rzy niecierpliwili si� z powodu tych paru sekund zw�oki, kt�re wydaj� si� bez znaczenia, bior�c pod uwag� czas, jaki traci si� na pokonywanie niezliczonych skrzy�owa� i doda sekundy stracone pod�czas oczekiwania na zmian� �wiate�. Jest to jedna z przy�czyn przestoj�w w ruchu ulicznym, a m�wi�c j�zykiem wsp�czesnym - powstawania kork�w. Wreszcie zapali�o si� zielone �wiat�o. Samochody gwa��townie, cho� nier�wno ruszy�y do przodu. Jedno z aut znajduj�ce si� na �rodkowym pasie, tu� przed �wiat�ami, sta�o w miejscu, mo�e jaki� problem, nie dzia�a peda� gazu, awaria skrzyni bieg�w, system ch�odzenia nawali�, za�blokowany hamulec, zap�on szwankuje, a mo�e po prostu zabrak�o benzyny, co zdarza si� bardzo cz�sto. Ludzie gromadz�cy si� ko�o przej�cia dla pieszych przygl�dali si� kierowcy, kt�ry zacz�� gwa�townie macha� r�kami. Z ty�u da�o si� s�ysze� nerwowe tr�bienie klakson�w. Niekt�rzy kierowcy wysiedli ze swoich aut gotowi zepchn�� zepsuty samoch�d na pobocze, aby nie tamowa� ruchu i roz�w�cieczeni zacz�li wali� w szyby, podczas gdy znajduj�cy si� w �rodku cz�owiek bezradnie kr�ci� g�ow� na wszystkie strony, wida�, �e co� krzycza�, z ruchu warg mo�na si� by�o domy�li�, �e ci�gle powtarza jedno, nie, dwa s�owa, i rzeczywi�cie, gdy wreszcie kto� wpad� na pomys�, by otworzy� drzwi, wszyscy us�yszeli krzyk, Jestem �lepy, jestem �lepy. Nie do wiary. Na pierwszy rzut oka kierowca wygl�da� normalnie, nie mia� zw�onych �renic, t�cz�wka prawid��owa, porcelanowa barwa bia�ek. Jedynie szeroko otwarte powieki, g��bokie bruzdy na twarzy i uniesione brwi wskazywa�y na jego wzburzenie. Nagle gwa�townym ruchem zakry� twarz, jakby w akcie rozpaczy pr�bowa� przypomnie� sobie ostatni obraz, kt�ry mia� przed oczami, czerwony kr��ek �wiat�a na skrzy�owaniu. Jestem �lepy, jestem �lepy, powtarza� zrozpaczony, gdy pomagano mu wysi��� z samochodu, a tocz�ce si� po policzkach �zy nadawa�y jego martwym oczom nienaturalny blask. To minie, nie ma obawy, to pewnie nerwy, pociesza�a go jaka� kobieta. �wiat�a zn�w si� zmieni�y, a do samochodu podchodzili wci�� nowi, ��dni wra�e� ludzie, w�r�d nich kierowcy, kt�rzy utkn�li w korku i chcieli sprawdzi�, co si� dzieje. Wznosili gniewne okrzyki, przekonani, �e zdarzy� si� jaki� niegro�ny wypadek, zbity reflektor, urwany b�otnik, co�, co by mog�o usprawiedliwi� rosn�ce zamieszanie, Wezwa� policj�, krzyczeli, zabra� st�d ten wrak. �lepy tymczasem b�aga�, Prosz�, niech mnie kto� odwiezie do domu. Kobieta, kt�ra napomkn�a co� o ner�wach, stwierdzi�a, �e trzeba wezwa� karetk� i zawie�� biedaka do szpitala, ale ten kategorycznie odm�wi�, nie, tylko nie to, chcia� wr�ci� do domu, To blisko, naprawd�, bardzo prosz�. A co z samochodem, odezwa� si� jaki� g�os, na co inny odpowiedzia�, Kluczyki s� w stacyjce, mo�na przestawi� go na chodnik. Nie ma potrzeby, wtr�ci� trzeci g�os, ja si� tym zajm� i odwioz� tego pana do domu. Przez t�um przeszed� szmer aprobaty. �lepy poczu�, jak kto� chwyta go za rami� i m�wi, Prosz� ze mn�. Posadzono go obok kierowcy, zapi�to pasy, a on wci�� j�cza�, Nic nie widz�, jestem �lepy, Gdzie pan mieszka, spyta� nieznajomy. Przez szyby samochodu zagl�dali ��dni sensacji prze�chodnie. �lepy uni�s� r�ce, poruszy� nimi przed sob�, Nic nie widz�, wszystko jest jak we mgle, jakbym ton�� w morzu mleka, Niemo�liwe, odezwa� si� nieznajomy, przecie� niewidomi widz� ciemno��, No w�a�nie, a ja widz� tylko biel, Mo�e ta staruszka mia�a racj�, �e to nerwy, z nerwami r�nie bywa, Teraz ju� wiem, co za nieszcz�cie, co za nieszcz�cie, Prosz� mi powiedzie�, gdzie pan mieszka, spyta� nieznajomy, przekr�caj�c kluczyk w stacyjce. Niewidomy zacz�� si� j�ka�, jakby utrata wzroku os�abi�a jego pami��, w ko�cu poda� sw�j adres, m�wi�c, Nie wiem, jak mam panu dzi�kowa�, na co tamten odpar�, Nie ma za co, dzisiaj pan, jutro ja, nikt nie zna dnia ani godziny, Ma pan racj�, nie uwierzy�bym, gdyby dzi� rano kto� mi powiedzia�, �e spotka mnie takie nieszcz�cie, Dlaczego nie ruszamy, spyta�, Jest czerwone �wiat�o, Aha, westchn�� �lepiec i zn�w si� rozp�aka�. Ju� nigdy nie zobaczy czerwonego �wiat�a na skrzy�owaniu. Dom niewidomego rzeczywi�cie znajdowa� si� niedaleko. Niestety, wsz�dzie sta�o pe�no samochod�w, dlatego d�ugo kr��yli po bocznych uliczkach, zanim znale�li wolne miejsce. Uliczka by�a tak w�ska, �e od strony kierowcy miedzy drzwiami a murem miejsca starczy�o ledwie na szeroko�� d�oni. Dlatego, zanim zaparkowali auto, niewi�domy musia� wysi���, by unikn�� uci��liwego przeciskania si� miedzy siedzeniem a skrzyni� bieg�w i kierownic�. Kiedy wysiad� z samochodu, poczu� si� niepewnie, jakby ziemia zacz�a falowa� mu pod stopami. Pr�bowa� zdusi� w sobie krzyk rozpaczy, kt�ry wydobywa� mu si� ze �ci�ni�tego gard�a. Zn�w zacz�� macha� nerwowo r�kami przed sob�, jakby pr�bowa� p�ywa� w bieli, kt�r� nazwa� morzem mleka, otwarte usta gotowe ju� by�y wo�a� o pomoc, ale w ostatniej chwili r�ka nieznajomego dotkn�a lekko jego ramienia, Niech pan si� uspokoi, zaprowadz� pana. Szli wolno, niewidomy chc�c unikn�� upadku ci�ko pow��czy� nogami, ale w�a�nie dlatego co i rusz potyka� si� o nier�wny chodnik, Spokojnie, jeste�my prawie na miejscu, powtarza� cicho jego towarzysz, a po chwili zapyta�, Czy kto� si� panem w domu zajmie, a niewidomy odpar�, Nie wiem, �ona pewnie jeszcze nie wr�ci�a z pracy, a ja akurat musia�em wyj�� wcze�niej no i widzi pan co si� sta�o, Wszystko b�dzie dobrze, nigdy nie s�ysza�em, �eby kto� nagle o�lep�, No w�a�nie, a ja nawet nie nosi�em okular�w, No widzi pan. Dotarli na miejsce, w bramie domu sta�y dwie s�siadki i przygl�da�y im si� ciekawie, o, idzie ten pan z trzeciego, ale nie mia�y odwagi spyta�, Czy wpad�o panu co� do oka, na co on odpowiedzia�by, Tak, wla�o mi si� morze mleka. Kiedy weszli na klatk� schodo�w�, niewidomy powiedzia�, Dzi�kuj� panu bardzo, prze�praszam za k�opot, Nie ma sprawy, wjedziemy razem na g�r�, nie mog� tak pana tutaj zostawi�. Z trudem weszli do ciasnej windy, Na kt�rym pi�trze pan mieszka, Na trzecim, nie wyobra�a pan sobie, jak bardzo jestem wdzi�czny za pomoc, Nie ma za co, dzisiaj pan, Tak, wiem, przerwa� niewidomy, jutro kto� inny. Winda za�trzyma�a si�, wyszli na korytarz, Mam panu pom�c otworzy� drzwi, Nie, dzi�kuj�, poradz� sobie. Wyj�� z kieszeni ma�y p�k kluczy, pomaca� ka�dy z osobna i powiedzia�, To chyba ten. Ko�cami palc�w lewej r�ki dotkn�� zamka i pr�bowa� w�o�y� klucz, To nie ten, niech pan poka�e. Za trzecim razem drzwi si� otworzy�y. Niewidomy zawo�a�, Jeste� w domu. Nikt nie odpowie�dzia�, M�wi�em, �e jeszcze nie wr�ci�a. Wyci�gn�� r�ce przed siebie i dotykaj�c �cian wszed� do �rodka, po czym odwr�ci� si� z obaw� w stron�, gdzie, jak mu si� wydawa�o, sta� nieznajomy, Naprawd�, nie wiem, jak mam panu dzi�kowa�, Zrobi�em tylko to, co nale�y, powiedzia� skromnie nieznajomy samarytanin, Nie ma za co dzi�ko�wa�, i doda�, Mo�e pomog� panu si� rozebra�, posiedz� z panem, zanim przyjdzie �ona. Jego gorliwo�� wyda�a si� niewidomemu podejrzana. Nie mia� zamiaru wpuszcza� do domu obcego, kt�ry by� mo�e zacz�� w�a�nie knu� spisek przeciw bezradnemu cz�owiekowi, kto wie, mo�e nawet chce zwi�za� i zakneblowa� bezbronnego �lepca i zabra� z domu co cenniejsze przedmioty. Nie trzeba, niech si� pan nie trudzi, wszystko w porz�dku i powoli zamykaj�c drzwi powt�rzy�, Nie trzeba, nie trzeba. Odetchn�� z ulg�, gdy wreszcie us�ysza� szmer zje��d�aj�cej windy. Odruchowo ods�oni� wizjer i wyjrza� na zewn�trz, zapominaj�c, �e nie widzi. Zdawa�o mu si�, �e ma przed sob� bia�� �cian�. Poczu� nad �ukiem brwiowym ch��d �liskiego metalu, rz�sy otar�y si� o mikroskopijne szkie�ko, kt�rego nie zauwa�y�, gdy� wszystko pokrywa�a mleczna mg�a. Wiedzia�, �e jest w swoim domu, czu� to po zapachu, nastroju i ciszy panuj�cej we wn�trzu, bez trudu rozpoznawa� meble i przedmioty, wystarczy�o dotkn��, delikatnie przesun�� palcami po powierzchni. A jednak wszystko mia�o inny wymiar, rozp�ywa�o si� w nieznanej przestrzeni bez biegun�w i punkt�w odniesienia, bez g�ry i do�u. Prawdopodobnie jak wi�kszo�� ludzi w dzieci�stwie bawi� si� w �lepego. Co by by�o, gdybym o�lep�, i po pi�ciu minutach chodzenia z zamkni�tymi oczami dochodzi� do wniosku, �e to nieszcz�cie, jakim niew�tpliwie jest �lepota, mo�na znie��, je�li tylko zachowa si� w sobie wystarczaj�co konkretny obraz form i przestrzeni, nie tyle pami�� kolor�w, co powierzchni i og�lnego zarysu przedmiot�w. Oczywi�cie, mia�o to sens przy za�o�eniu, �e nie by�o si� �lepym od urodzenia. Zdawa�o mu si� nawet, �e ciemno��, w kt�rej przebywaj� niewidomi, jest tylko i wy��cznie brakiem �wiat�a, �e to, co nazywamy �lepot� to jedynie odbieranie rzeczom ich czysto zewn�trznej formy, podczas gdy ca�a reszta pozostaje nie zmieniona, cho� spowita czerni�. Teraz by�o inaczej, otacza�a go o�lepiaj�ca wszech�ogarniaj�ca biel, kt�rej blask poch�ania�, zamiast odbija�, poch�ania� nie tylko kolory, ale same rzeczy i istoty, czyni�c je w ten spos�b podw�jnie niewidzialnymi. Mimo i� szed� powoli i ostro�nie w kierunku salonu, dotykaj�c r�k� �cian, str�ci� wazon z kwiatami, kt�ry nieoczekiwanie znalaz� si� na jego drodze. By� mo�e o nim zapomnia� albo �ona postawi�a go tam przed wyj�ciem do pracy, z zamiarem przestawienia go po powrocie w odpowiednie miejsce. Ukucn��, aby sprawdzi� rozmiar dokonanych szk�d. Woda rozla�a si� po wypas�towanej pod�odze. Chcia� pozbiera� kwiaty, ale zapomnia� o kawa�kach rozbitego szk�a. D�ugi, w�ski od�amek wbi� mu si� w palec. Sykn�� z b�lu i rozp�aka� si� jak opuszczone dziecko, o�lepiony biel� na �rodku w�asnego mieszkania, w kt�rym zalega� mrok nadchodz�cego zmierzchu. Czu�, �e krew sp�ywa mu po d�oniach, ale nie wypu�ci� kwiat�w z r�k, tylko wyj�� z kieszeni chusteczk� i niezdarnie owin�� j� wok� palca. Potem po omacku, zaczepiaj�c o przedmioty, omijaj�c meble, ostro�nie, by nie potkn�� si� o dywan, podszed� do kanapy, na kt�rej zwykle ogl�da� z �on� telewizj�. Usiad�, po�o�y� kwiaty na kolanach, i powoli odwin�� chusteczk�. Przestraszy� si� lepkiej konsystencji krwi, mo�e dlatego, �e nie m�g� jej zobaczy�, �e sta�a si� pozbawion� koloru ciecz�, lepko�ci� sam� w sobie, czym� obcym, w�asnym, a mimo to gro�nym. Ostro�nie pr�bowa� zdrow� r�k� umiejscowi� i wyj�� ostry jak ig�a kawa�ek szk�a. Za pomoc� kciuka i palca wskazuj�cego zdrowej d�oni zdo�a� wyrwa� od�amek w ca��o�ci. Zn�w zawin�� okaleczony palec, zaciskaj�c chus�teczk� tak, by zatamowa� up�yw krwi, po czym zm�czony i przygn�biony opad� na kanap�. Po chwili podda� si� s�abo�ci cia�a, kt�re wykorzystuj�c ogarniaj�c� go rozpacz i zniech�cenie przesta�o walczy�, cho� zgodnie z logik� w�a�nie teraz ka�dy jego nerw powinien by� napi�ty jak struna. Poczu� dziwne zwiotczenie mi�ni, obezw�adniaj�c� senno�� niewynikaj�c� ze zm�czenia. Zacz�� �ni�, �e bawi si� w dzieci�c� gr�, gdybym by� �lepy, �e zamyka i otwiera oczy, za ka�dym razem czuj�c si� tak, jakby wraca� z d�ugiej podr�y witany przez konkretne, wyra�ne i niezmienione przedmioty, przez znany, oswojony �wiat. Jednak t� spokojn� pewno�� zak��ca�a niejasna obawa, podejrzenie, �e to zwodniczy sen, z kt�rym, pr�dzej czy p�niej musi si� rozsta� i zaakceptowa� zupe�nie mu nieznan� rzeczywisto��. Po chwili, je�li to w�a�ciwe s�owo, by opisa� s�abo�� trwaj�c� tyle co mgnienie oka, b�d�c Ju� w stanie po�owicznego przebudzenia zwiastuj�cego powr�t do rzeczywisto�ci, zrozumia�, �e zamiast bi� si� z my�lami, obudzi� si� czy nie obudzi�, obudzi� si� czy nie, musi po prostu stawi� jej czo�o. Siedz� tu z kwiatami na kolanach, z zamkni�tymi oczami, jakbym ba� si� je otworzy�, pomy�la�, Dlaczego tu �pisz z kwiatami na kolanach, spyta�a �ona. Nie oczekuj�c odpowiedzi demonstracyjnie zacz�a zbiera� kawa�ki pot�uczonego wazonu, wytar�a pod�og�, mamrocz�c z nieukrywan� z�o�ci�. Mog�e� sam to zrobi�, zamiast chrapa� na kanapie, jakby nic ci� to nie obchodzi�o. Jednak on wci�� milcza�, ukrywaj�c oczy pod zaci�ni�tymi powiekami w nadziei, �e gdy je otworzy, zn�w b�dzie widzia�. �ona podesz�a do niego i gdy zauwa�y�a zakrwawion� chustk�, jej z�o�� prys�a, Biedaku, jak to si� sta�o, spyta�a czule, odwijaj�c prowizoryczny opatrunek. Ca�� si�� swej woli zapragn�� zobaczy� �on� kl�cz�c� u jego st�p, lecz po chwili, kiedy upewni� si�, �e to niemo�liwe, otworzy� oczy, No, wreszcie si� obudzi�e�, m�j ty �piochu, powiedzia�a czule. Zapad�a cisza, kt�r� przerwa� jego zd�awiony g�os, O�lep�em, nic nie widz�. Kobieta skarci�a go, Nie �artuj, s� rzeczy, z kt�rych nie nale�y si� �mia�, Ile� bym da�, �eby to by� tylko �art, ale m�wi� prawd�, o�lep�em, nic nie widz�, Prosz�, nie strasz mnie, sp�jrz tutaj, zapali�am �wiat�o, Wiem, �e tu jeste�, s�ysz� ci�, czuj� i domy�li�em si�, �e zapali�a� �wiat�o, ale naprawd� nic nie widz�. Kobieta przytuli�a si� do niego i wybuchn�a p�aczem, To niemo�liwe, powiedz, �e to nieprawda. Kwiaty i zakrwawiona chustka spad�y na pod�og�, krew zacz�a zn�w kapa� ze skaleczonego palca, a on chcia� powiedzie�, Wszystko b�dzie dobrze, ale zdo�a� tylko wyszepta�, Widz� tylko biel. Na jego ustach pojawi� si� smutny u�miech. Kobieta przysun�a si� bli�ej i obj�a go jeszcze mocniej. Z namys�em, powoli uca�owa�a jego czo�o, policzki, powieki, Zobaczysz, to minie, nigdy nie chorowa�e�, nikt nie traci wzroku tak nagle, Bo�e drogi, opowiedz, jak do tego dosz�o, co czu�e�, gdzie to si� sta�o, kiedy, nie, poczekaj, najpierw musimy porozmawia� z lekarzem, znasz kogo�, Nie, przecie� �adne z nas nigdy nie nosi�o okular�w, A mo�e pojedziemy do szpitala, Niewidz�cym oczom nie pomo�e ostry dy�ur, Masz racj�, najlepiej od razu p�j�� do okulisty, zaraz poszukam numeru w ksi��ce telefonicznej, najlepiej kogo�, kto ma gabinet w pobli�u. Wstaj�c spyta�a, Czujesz jak�� zmian�, �adnej, odpar�, Uwa�aj, zapal� �wiat�o, powiesz, czy odczuwasz r�nic�, Nie, �adnej, Na pewno, Nic, po prostu biel, tak, jakby nie istnia�a noc. S�ysza�, jak �ona nerwowo przewraca kartki ksi��ki telefonicznej, jej st�umione szlochanie i ci�ki oddech. W ko�cu powiedzia�a, Ten b�dzie dobry, mo�e nas przyjmie. Wykr�ci�a numer, upewni�a si�, czy to gabinet lekarski, czy lekarz jeszcze przyjmuje i czy mo�e z nim zamieni� kilka s��w, nie, nie, pan doktor mnie nie zna, sprawa jest bardzo pilna, tak, rozumiem, ale zapewniam pani�, �e to powa�ne, bardzo, prosz� powt�rzy� dok�torowi, chodzi o to, �e m�j m�� nagle straci� wzrok, tak, tak, nagle, nie, nie jest pacjentem pana doktora, nie nosi okular�w, nie, nigdy nie nosi�, mia� �wietny wzrok, tak jak ja, tak, bardzo pani dzi�kuj�, poczekam, oczywi�cie, �e poczekam, tak, panie doktorze, nagle straci� wzrok, m�wi, �e widzi tylko biel, nie wiem, jak to si� sta�o, nie mia�am nawet czasu, �eby go zapyta�, przysz�am w�a�nie do domu i zasta�am go w takim stanie, mam go zapyta�, nie, bardzo panu dzi�kuj�, zaraz b�dziemy, zaraz. M�czyzna wsta�. Poczekaj, powiedzia�a �ona, pozw�l, �e najpierw opatrz� ci palec. Wysz�a i po chwili powr�ci�a z butelkami wody utlenionej i merkurochromu, kawa�kiem waty i plastrami opatrunkowymi. Kiedy odka�a�a mu ran�, spyta�a, Gdzie zostawi�e� samoch�d, przecie� w takim stanie nie mog�e� prowadzi�, a mo�e to si� sta�o ju� w domu, Nie, na ulicy, zatrzyma�em si� na �wiat�ach, jaki� cz�owiek zaofiarowa� si�, �e mnie odwiezie, samoch�d zaparkowa� pod domem, Dobrze, wi�c chod�my, zaczekaj przy drzwiach, a ja p�jd� po samoch�d, gdzie s� kluczyki, Nie wiem, nie odda� mi ich do r�k, Kto, Ten cz�owiek, kt�ry przywi�z� mnie do domu, to by� m�czyzna, Pewnie zostawi� je gdzie� tutaj, zaraz sprawdz�, Nie trzeba, nawet nie wchodzi� do �rodka, Ale kluczyki musz� tu gdzie� by�, Wydaje mi si�, �e zapomnia� ich odda� i przez pomy�k� zabra� ze sob�, Tego tylko brakowa�o, We� swoje, potem poszukamy tamtych, No dobrze, chod�my, podaj mi r�k�. Je�li nie da si� nic zrobi�, powiedzia� �lepiec, sko�cz� ze sob�, Nie ple� g�upstw, wystarczy jedno nieszcz�cie, Dobrze ci m�wi�, ale to ja o�lep�em, nie rozumiesz, co czuj�, Lekarz ci pomo�e, zobaczysz, Zobacz�. Zeszli na d�. Kobieta zapali�a �wiat�o na klatce schodo�wej i szepn�a, Poczekaj chwil�, je�li us�yszysz, �e idzie kt�ry� z s�siad�w, rozmawiaj z nim normalnie, powiedz, �e czekasz na mnie, patrz�c na ciebie, trudno si� domy�li�, �e o�lep�e�, nie musimy obnosi� si� ze swoim nieszcz�ciem, Dobrze, ale pospiesz si�. Kobieta szybko wysz�a. Nikt z s�siad�w nie wchodzi� ani nie wychodzi�. M꿭czyzna wiedzia� z do�wiadczenia, �e �wiat�o na klatce schodowej zga�nie, kiedy przestanie tyka� automatyczny mechanizm, wi�c gdy zapada�a cisza, naciska� przycisk. �wiat�o to sta�o si� dla niego d�wi�kiem. Zastanawia� si�, dlaczego �ony jeszcze nie ma, samoch�d zaparkowali obok na ulicy, jakie� osiemdziesi�t, sto metr�w od domu. Je�li si� sp�nimy, lekarza ju� nie b�dzie, niepokoi� si�. Bezmy�lnie podni�s� lew� r�k� i spojrza� na zegarek. Zacisn�� wargi, jakby nagle przeszy� go dotkliwy b�l. Dzi�kowa� opatrzno�ci, �e nie mija� go teraz �aden s�siad, bo gdyby go o co� zapyta�, rozp�aka�by si� jak dziecko. Us�ysza� nadje�d�aj�cy samoch�d, Nareszcie, pomy�la�, ale zdziwi� si�, �e warkot silnika nie ustaje, Co to, diesel, czy�by przyjecha�a taks�wka, pomy�la�, i zn�w zapali� �wiat�o. Po chwili wesz�a jego �ona, zdenerwowana i roz�trz�siona, Ten �wi�toszek, kt�ry ci pom�g�, szlachetna duszyczka, ukrad� samoch�d, Niemo�liwe, �le szuka�a�, Dobrze szuka�am, nie jestem �lepa, wymkn�o jej si� mimo woli, M�wi�e�, �e samoch�d stoi za rogiem, ale go nie znalaz�am, chyba �e zaparkowali�cie go gdzie indziej, Niemo�liwe, jestem pewien, �e to by�o na tej ulicy, W takim razie samoch�d znikn��, A kluczyki, Tw�j wybawca zabra� je, wykorzystuj�c nieszcz�cie, kt�re ci� spotka�o, okrad� nas, A ja l�ka�em si� wpu�ci� go do domu, gdyby zosta� do twego przyj�cia, nie ukrad�by samochodu, Chod�my, z�apa�am taks�wk�, ale odda�abym wszystko, �eby ten dra� te� o�lep�, Nie krzycz tak, I �eby ogo�ocili mu doszcz�tnie mieszkanie, Mo�e jeszcze si� pojawi, No pewnie, jutro zapuka do drzwi, powie, �e si� pomyli�, przeprosi i spyta, jak si� czujesz. W drodze do lekarza oboje milczeli. Kobieta pr�bowa�a zapomnie� o kradzie�y samochodu, �ciska�a mocno r�k� m�a, kt�ry w obawie przed wzrokiem kierowcy w luster�ku wstecznym spu�ci� g�ow� i wci�� pr�bowa� odpowie�dzie� sobie na pytanie, dlaczego akurat jemu przytrafi�o si� to nieszcz�cie, Dlaczego ja, dlaczego. S�ysza� odg�osy z ulicy, kiedy taks�wka stawa�a na �wiat�ach, gwar narasta�. Podobnie dzieje si� podczas snu, gdy s�yszymy d�wi�ki z zewn�trz przedzieraj�ce si� przez obezw�adniaj�c� za�s�on� nie�wiadomo�ci, kt�ra owija nas niczym bia�y ca�un. Spu�ci� g�ow� i westchn��. �ona pog�adzi�a go lekko po twarzy, jakby chcia�a powiedzie�, Uspok�j si�, jestem obok. Opar� g�ow� na jej ramieniu, by�o mu oboj�tne, co sobie pomy�li kierowca. Gdyby nie m�g� prowadzi� i nic nie widzia�, zrobi�by to samo, przysz�a mu do g�owy dziecinna my�l i nie bacz�c na absurdalno�� sytuacji, zapomniawszy o nieszcz�ciu, pogratulowa� sobie umie�j�tno�ci logicznego my�lenia. Kiedy wysiada� z taks�wki, dyskretnie podtrzymywany przez �on�, stara� si� za�chowa� spok�j, lecz po wej�ciu do gabinetu, gdzie mia� pozna� przysz�o��, zapyta� �on� cichym, dr��cym g�osem, Ciekawe, kim b�d�, kiedy st�d wyjd�, po czym z re�zygnacj� spu�ci� g�ow�. Kobieta wyja�ni�a piel�gniarce, �e p� godziny temu dzwoni�a w sprawie m�a. Zaprowadzono ich do ma�ego pomieszczenia, gdzie czekali inni pacjenci. By� tam stary cz�owiek z czarn� opask� na oku, zezowaty ch�opiec siedz�cy obok kobiety, przypuszczalnie matki, m�oda dziewczyna w ciemnych okularach oraz nie wyr�niaj�ce si� niczym dwie inne osoby. Nikt z nich jednak nie by� �lepy, �lepcy nie chodz� przecie� do okulisty. Kobieta doprowadzi�a m�a do krzes�a i nie znalaz�szy miejsca dla siebie, stan�a obok, Musimy poczeka�, szepn�a mu do ucha. S�ysz�c liczne g�osy, domy�li� si�, �e jest kolejka. Zdenerwowa�o go to, gdy� uzna�, �e im d�u�ej b�dzie czeka�, tym trudniejsza do wyleczenia stanie si� jego choroba. Za chwil� mo�e si� okaza�, �e nie ma ju� dla niego ratunku. Poruszy� si� niecierpliwie na krze�le, chcia� podzieli� si� z �on� swoimi w�tpliwo�ciami, ale w tej samej chwili otworzy�y si� drzwi gabinetu i pojawi�a si� w nich piel�gniarka, Prosz� pa�stwa do �rodka, to pilna sprawa i pan doktor chce jak najszybciej pana zbada� Matka zezowatego ch�opca zacz�a protestowa�, m�wi�c �e to niesprawiedliwe, �e jest pierwsza w kolejce i czeka od ponad godziny. Inni pacjenci poparli j� nie�mia�o, ale nikt nie �mia� podwa�a� decyzji lekarza, kt�ry przez z�o�liwo�� m�g�by ukara� ich za niecierpliwo��, ka��c im czeka� jeszcze d�u�ej. Stary cz�owiek z czarn� opask� na oku okaza� si� bardziej pob�a�liwy, Zostawcie tego biedaka, widzicie, �e czuje si� gorzej od nas. Jednak �lepy m꿭czyzna ju� go nie s�ysza�. Gdy weszli do gabinetu, pierwsza odezwa�a si� �ona, Dzi�kuj� panu doktorowi z ca�ego serca, m�j m��, urwa�a, zastanawiaj�c si�, co powiedzie�, ale nie potrafi�a wyja�ni�, co w�a�ciwie spotka�o jej m�a poza tym, �e o�lep� i �e ukradziono mu samoch�d. Lekarz poprosi�, by usiedli, wzi�� m�czyzn� za r�k� i pom�g� mu zaj�� miejsce. Od tej pory zwraca� si� ju� tylko do niego, Prosz� opisa�, jakie pan ma objawy. Pacjent wyja�ni�, �e kiedy siedzia� w samochodzie, czekaj�c na zielone �wiat�o, nagle przesta� widzie�, �e r�ni ludzie pr�bowali mu pom�c, jaka� starsza kobieta, wiek jej oceni� po g�osie, powiedzia�a, �e to prawdopodobnie za�amanie nerwowe, a potem jaki� nieznajomy odwi�z� go do domu, poniewa� on sam nie by� w stanie si� porusza�. Widz� tylko biel, panie doktorze. Nie wspomnia� o kradzie�y samochodu. Czy to pierwszy raz, spyta� lekarz, A mo�e ju� przedtem zdarzy�o si� panu co� takiego. Nie, nigdy, panie doktorze, nawet nie nosz� okular�w, M�wi pan, �e to si� sta�o nagle, Tak, panie doktorze, Jakby zgas�o �wiat�o, Nie, raczej tak, jakby zapanowa�a nag�a jasno��, Czy ostatnio widzia� pan gorzej, Nie, panie doktorze, Czy w pana rodzinie kto� o�lep�, W�r�d cz�onk�w rodziny, kt�rych znam, nikt, Czy ma pan cukrzyc�, Nie, Syfilis, Nie, panie doktorze, Czy ma pan nadci�nienie t�tnicze lub wewn�trzczaszkowe, Co do tego drugiego, nie wiem, t�tniczego nie mia�em nigdy, wiem to, bo w pracy robi� nam okresowe badania, A mo�e wczoraj albo dzisiaj uderzy� si� pan w g�ow�, Nie, panie doktorze, Ile ma pan lat, Trzydzie�ci osiem, No dobrze, obejrzymy teraz pa�skie oczy. M�czyzna otworzy� je szeroko, jakby chcia� u�atwi� lekarzowi zadanie, ale okulista wzi�� go za rami� i podprowadzi� do aparatu, kt�ry wydawa� si� pacjentowi czym� w rodzaju konfesjona�u, gdzie oczy zast�puj� s�owa, a spowiednik patrz�c w nie zagl�da w dusz� grzesznika. Prosz� oprze� tu brod� i nie rusza� si�. Kobieta podesz�a do m�a, po�o�y�a mu r�k� na ramieniu i uspokaja�a, Zobaczysz, wszystko b�dzie dobrze. Lekarz d�ugo podnosi� i opuszcza� lup�, d�ugo rusza� pokr�t�em, wreszcie zacz�� badanie. Sprawdzi� rog�wk�, t�cz�wk�, siatk�wk� oka, Cia�ko szkliste i ��ta plamka w porz�dku, nerw wzrokowy dzia�a prawid�owo, wszystko bez zarzutu. Odsun�� si� od aparatury, przetar� oczy i bez s�owa zn�w przyst�pi� do badania. Kiedy sko�czy�, na jego twarzy malowa�o si� bezgraniczne zdziwienie, Nie znalaz�em �adnej nieprawid�owo�ci, pa�s�kie oczy s� w znakomitym stanie. �ona pacjenta klasn�a z rado�ci i krzykn�a, Widzisz, m�wi�am, �e wszystko b�dzie dobrze. Nie zwracaj�c na ni� uwagi pacjent zwr�ci� si� do lekarza, Mog� opu�ci� brod�, Tak, oczywi�cie, przepraszam pana, Skoro pan m�wi, �e wszystko jest w porz�dku, to dlaczego jestem �lepy, Nie potrafi� panu odpowiedzie�, musimy zrobi� szczeg�owe badania, anali�zy, echografi�, encefalogram, My�li pan, �e to ma jaki� zwi�zek z m�zgiem, Mo�liwe, ale nie s�dz�, Przecie� m�wi� pan, �e oczy mam zdrowe, To prawda, Nic nie rozumiem, Rzecz w tym, �e je�eli rzeczywi�cie nic pan nie widzi, to nie potrafi� wyja�ni�, dlaczego tak si� sta�o, Uwa�a pan, �e udaj�, Ale� sk�d, jednak przypadek jest szczeg�lny, nigdy dot�d, w ca�ej mojej praktyce zawodowej nie spotka�em si� z podobn� chorob�, co wi�cej, obawiam si�, �e w ca�ej historii okulistyki nie zetkni�to si� z takim przypadkiem, S�dzi pan, �e wyzdrowiej�, Poniewa� nie znalaz�em �adnej nieprawid�owo�ci ani zmian w pa�skich oczach, moja odpowied� powinna by� twierdz�ca, Ale nie jest, Nie chc� robi� panu p�onnych nadziei, gdy� nie mam ku temu �adnych podstaw, Rozumiem, To dobrze, Czy powinienem si� leczy�, bra� lekarstwa, Na razie nic panu nie przepisz�, nie warto robi� niczego na �lepo, Dobrze to pan uj��, zauwa�y� pacjent. Lekarz pu�ci� t� uwag� mimo uszu, odsun�� si� od ruchomego pulpitu, przy kt�rym przeprowadza� badanie, wsta� i pochylaj�c si� nad biurkiem wypisa� skierowanie na podstawowe badania. Poda� je �onie pacjenta, Prosz� to wzi�� i wr�ci� do mnie, kiedy b�d� ju� pa�stwo mieli wyniki, gdyby jednak w mi�dzy�czasie nast�pi�a jaka� zmiana, prosz� mnie natychmiast powiadomi�, Ile p�ac� za wizyt�, Piel�gniarka wystawi pa�stwu rachunek. Dorzuci� kilka zdawkowych s��w otuchy, Ano, zobaczymy, prosz� nie traci� nadziei. Kiedy znalaz� si� sam w gabinecie, wszed� do przylegaj�cej do� �azienki i d�ugo wpatrywa� si� w swoje odbicie w lustrze. Nic nie rozumiem, mrukn�� pod nosem. Potem wr�ci� do gabinetu i wezwa� piel�gniark�, Prosz� wprowadzi� na�st�pnego pacjenta. Tej nocy �lepiec �ni�, �e o�lep�. Nieznajomy, kt�ry pom�g� �lepemu kierowcy, po�cz�tkowo nie mia� zamiaru ukra�� samochodu, wr�cz przeciwnie, jego pomoc by�a spontaniczna, wynika�a ze zwyk�ej �yczliwo�ci i dobroci, cech, kt�rymi, jak wiemy, szczyci si� rodzaj ludzki, a wyst�puj� one nawet u kryminalist�w i ludzi znacznie bardziej wykolejonych ni� nasz nieznajomy. By� to zwyk�y z�odziej samochod�w bez wi�kszych perspektyw na awans w swoim fachu, wyzyskiwany przez szef�w, �eruj�cych na biedzie zwyk�ych �miertelnik�w. Innymi s�owy, nie ma wi�kszej r�nicy mi�dzy podaniem pomocnej d�oni �lepemu kierow�cy i skradzeniem mu samochodu a opiek� nad zasuszon�, trz�s�c� si� staruszk� w nadziei na spadek. Pomys�, by ukra�� auto, wpad� nieznajomemu do g�owy dopiero, gdy zbli�ali si� do domu �lepca. My�l ta wyda�a mu si� tak oczywista jak, powiedzmy, ch�� kupienia losu na loterii tylko dlatego, �e akurat przechodzi� obok, by potem ze spokojem czeka�, co z tego wyniknie, czy los przyniesie mu wielk� wygran� czy nic. Mo�na te� uzna�, �e by�a to naturalna reakcja wynikaj�ca z cech jego charakteru. Oczywi�cie, znajdzie si� paru niedowiark�w, dla kt�rych nie istnieje co� takiego jak ludzka uczciwo��, kt�rzy powiedz�, �e ka�da okazja jest dobra do grzechu, cho� nie zawsze musimy go pope�ni�. C�, nam jedynie wypada wierzy�, �e gdyby �lepiec przyj�� propozycj� nieznajomego i ten dotrzyma� mu towarzystwa do powrotu �ony, pod wp�ywem chwili zwyci�y�aby w nim wrodzona dobro�. Mo�e ufno�� biednego �lepca wzbudzi�aby w z�odzieju poczucie odpowiedzialno�ci, zag�uszy�a z�e my�li i wznie�ci�a �ar najczystszych uczu� tkwi�cych nawet w najbardziej zdemoralizowanych jednostkach. Ale niestety, dobrymi ch�ciami wybrukowane jest piek�o, jak uczy stare, ludowe przys�owie. Sumienie, przez niekt�rych nierozwa�nie zag�uszane, a przez wielu wy�miewane, istnieje i istnia�o zawsze, nie jest wymys�em ludzi z epoki kamienia �upanego, dla kt�rych zreszt� poj�cie to by�o do�� mgliste. Na prze�strzeni wiek�w wyobra�enie o sumieniu i grzechu ulega�o licznym transformacjom, wynikaj�cym ze zmian w oby�czajowo�ci oraz w genach ludzkich. Kiedy� uwa�ano, �e moralno�� zale�y od koloru krwi lub obfito�ci �ez, a oczy nazywano zwierciad�em duszy, co wkr�tce spowodowa�o, �e ludzko�� wpad�a we w�asn� pu�apk�, gdy� jej oczy zacz�y zdradza� k�amliwo�� ust. Doda� do tego nale�y sk�onno�� wi�kszo�ci ludzi, szczeg�lnie prostych, do mylenia wyrzut�w sumienia z przes�dami, co zwykle ko�czy si� o wiele wi�kszym cierpieniem, ni� na to zas�u�y� winowajca. Niestety, w przypadku naszego z�o�dzieja trudno oceni�, w jakiej mierze strach i udr�czona �wiadomo�� wp�yn�y na jego desperacki krok. Nie do�wiemy si�, dlaczego wsiad� do samochodu i odjecha�. Trudno uwierzy�, by z rado�ci� zajmowa� za kierownic� miejsce cz�owieka, kt�ry przed chwil� straci� wzrok, jeszcze niedawno patrzy� przez przedni� szyb� auta i nagle o�lep�. Nie trzeba wielkiej wyobra�ni, by poj�� groz� sytuacji, ujrze� wielkie kaprawe oczy strachu. Przera�eniu towarzyszy�y r�wnie� wyrzuty sumienia, kt�re, gdyby�my chcieli je sugestywnie opisa�, s� niczym ostre z�by gotowe gry��. I w�a�nie to sumienie, po cz�ci wrodzone, po cz�ci ukszta�towane przez minione pokolenia, pod�suwa�o z�odziejowi spychany w niepami�� obraz �lepego kierowcy, kt�ry zamykaj�c drzwi powtarza� nerwowo, Dzi�kuj�, nie trzeba, cz�owieka, kt�ry ju� nigdy nie zrobi samodzielnie kroku. By zag�uszy� gn�bi�ce go my�li, z�odziej skupi� ca�� uwag� na prowadzeniu auta, gdy� wiedzia�, �e nie mo�e sobie pozwoli� na najmniejszy b��d lub nieuwag�. Wok� roi�o si� od patroli, wystarczy�o, by kt�ry� z policjant�w kaza� mu si� wylegitymowa�, Prawo jazdy, prosz�, dow�d osobisty, i znowu wi�zienie, twarde �ycie. Ca�� uwag� skupi� na sygnalizacji, �eby przypadkiem nie ruszy� na czerwonym �wietle, przeczeka� ��te a� do pojawienia si� zielonego. W pewnej chwili stwierdzi�, �e zbyt uporczywie wpatruje si� w �wiat�a. Zacz�� wi�c jecha� tak, by na ka�dym skrzy�owaniu trafi� na zielon� fal�, raz zwalniaj�c, to zn�w przyspieszaj�c, co chwilami wyprowadza�o z r�w�nowagi jad�cych za nim kierowc�w. W ko�cu wyczerpany i roztrz�siony skr�ci� w boczn� uliczk�, gdzie nie by�o �wiate�. Zaparkowa� prawie nie patrz�c przed siebie, co �wiadczy�o o jego wielkiej wprawie. Mia� wra�enie, �e znajduje si� na skraju za�amania nerwowego, dok�adnie tych s��w u�y� w my�lach, Chyba przechodz� za�amanie nerwowe. Zacz�� si� dusi�. Opu�ci� z obu stron szyby, ale nie poczu� orze�wiaj�cego powietrza, wi�c wysiad�. Co si� ze mn� dzieje, zadawa� sobie pytanie. Gara�, do kt�rego mia� odstawi� samoch�d, znajdowa� si� daleko za miastem, ale w takim stanie nie m�g� dalej prowadzi�. Tu z�apie mnie policja, je�li pojad�, na pewno spowoduj� wypadek, a to ju� koniec, szepta�. Najlepiej zrobi�, gdy wysi�d�, przejd� si� troch�, odpoczn�. Wszystko spokojnie przemy�l�, to, �e jaki� facet straci� wzrok, nie znaczy, �e i mnie to spotka, to nie grypa, kt�r� mo�na si� zarazi�. Przejd� si� do skrzy�owania i zaraz mi minie. Wysiad� z samochodu; nie warto zamyka� drzwi, dooko�a nie ma �ywej duszy. Zrobi� jakie� trzydzie�ci krok�w i o�lep�. Ostatnim pacjentem, kt�rego przyj�� okulista, by� stary cz�owiek z czarn� opask� na oku, ten sam, kt�ry dodawa� otuchy biedakowi o�lepionemu przez nieznan� chorob�. Przyszed� tylko po to, �eby ustali� dat� usuni�cia za�my, kt�ra pojawi�a si� na jego jedynym oku. Szcz�liwie nie mia� nic wsp�lnego z tajemniczym przypadkiem, pusty oczod� od dawna zakrywa�a czarna opaska, Tego typu dolegliwo�ci przychodz� z wiekiem, uprzedzi� go podczas jednej z pierwszych wizyt lekarz, usuniemy za�m�, kiedy dojrzeje, b�dzie pan widzia� jak nowo narodzony. Gdy stary cz�owiek wyszed� z gabinetu, a piel�gniarka powiedzia�a, �e w poczekalni nie ma ju� nikogo, lekarz wzi�� do r�ki histori� choroby pacjenta, kt�ry nagle straci� wzrok. Przestudiowa� j� raz, drugi, trzeci, pomy�la� chwil�, po czym zadzwoni� do kolegi i odby� z nim tak� oto rozmow�, Wyobra� sobie, �e zetkn��em si� dzisiaj z niesamowitym przypadkiem, przyszed� do mnie cz�owiek, kt�ry ni st�d, ni zow�d straci� wzrok. Badanie nie wykaza�o �adnych widocznych uszkodze� rog�wki ani wady wrodzonej, m�wi, �e widzi tylko biel, co� w rodzaju g�stej, mlecznej masy, kt�ra zalewa mu oczy, powtarzam s�owo w s�owo jego opis, tak, oczywi�cie, wiem, �e to bardzo subiektywne, nie jest ju� m�ody, trzydzie�ci osiem lat, je�li s�ysza�e�, a mo�e czyta�e� o podobnym przypadku, daj mi zna�, na razie nie wiem, co robi�, �eby zyska� na czasie wys�a�em go na badania, oczywi�cie, kt�rego� dnia mo�emy go zbada� razem, po kolacji zajrz� do paru podr�cznik�w, przejrz� bibliografi�, mo�e znajd� jakie� wyja�nienie, tak, wiem, mo�e to rzeczywi�cie agnozja wzroku spowodowana zaburzeniami wy�szych czynno�ci nerwowych, ale w takim razie po raz pierwszy mamy do czynienia z czym� podobnym, bo nie ma w�tpliwo�ci, �e ten cz�owiek jest ca�kiem �lepy, a wiesz przecie�, �e agnozja polega na nierozr�nianiu kszta�t�w, masz racj�, na pocz�tku te� my�la�em, �e by� mo�e chodzi tu o amauroz�, ale m�wi�em ci, �e on widzi tylko biel, co wyklucza amauroz�, to tak jakby widzia� bia�� ciemno��, zgoda, wiem, �e to by�by pierwszy zanotowany przypadek tego typu, dobrze, jutro dam ci zna�, powiem mu, �e chcemy go zbada� wsp�lnie. Po tej rozmowie lekarz opar� si� wygodnie o krzes�o i w tej pozie przesiedzia� kilka minut, po czym wsta� i powoli, zm�czonym ruchem zdj�� fartuch. Poszed� do �azienki umy� r�ce, ale tym razem nie szuka� w lustrze odpowiedzi na egzystencjalne pytania, Co by by�o, za�stanawia� si� niczym naukowiec rozwi�zuj�cy �amig��wk�, gdybym to ja natrafi� na pierwszy przypadek zidentyfiko�wania r�wnocze�nie agnozji i amaurozy, oba te zjawiska s� dok�adnie opisane w literaturze medycznej, w praktyce wyst�puj� oddzielnie, mog�y przecie� pojawi� si� jakie� odmiany obu chor�b, mutacje, je�li to odpowiednie s�owo w tym przypadku, by� mo�e w�a�nie nadszed� ten dzie�. Istnieje tysi�c powod�w, dla kt�rych m�zg mo�e odm�wi� pos�usze�stwa, wystarczy drobnostka i koniec, my�li s� wtedy jak sp�niony go��, kt�ry zastaje zamkni�te drzwi. Trzeba doda�, �e okulista by� mi�o�nikiem literatury i potrafi� na poczekaniu znale�� odpowiedni� metafor�. Tego wieczora, po kolacji, powiedzia� do �ony, Dzisiaj w pracy mia�em dziwny przypadek, by� mo�e jest to jaka� odmiana agnozji lub amaurozy, cho� do tej pory choroby te nigdy nie wyst�powa�y r�wnocze�nie, Co to za choroby, amauroza i to drugie, spyta�a �ona. Lekarz odpowiedzia� na pytanie w spos�b zrozumia�y dla osoby niewtajem�niczonej, po czym, zaspokoiwszy jej ciekawo��, zasiad� do swych specjalistycznych ksi��ek. Niekt�re pami�ta�y jesz�cze czasy jego studi�w, ale mia� te� nowe i najnowsze publikacje z tej dziedziny, do kt�rych dot�d nie mia� czasu zajrze�. Najpierw przegl�da� spis tre�ci, a potem po kolei czyta� wszystko na temat agnozji i amaurozy. Jednak czu� si� niepewnie, gdy� by�a to dziedzina zupe�nie mu nieznana, tajemniczy obszar wiedzy z neurochirurgii, o kt�rej mia� jedynie mgliste poj�cie. Dobrze po p�nocy od�o�y� ksi��ki, przetar� zm�czone oczy i usiad� wygodnie na krze�le. Wydawa�o mu si�, �e znalaz� rozwi�zanie zagadki. Gdyby chodzi�o o agnozj�, pacjent wkr�tce odzyska�by wzrok i widzia� wszystko tak wyra�nie, jak przedtem. To natomiast wygl�da�o tak, jakby m�zg przesta� na chwil� dostrzega� przedmioty, nie rozpoznawa� krzes�a tam, gdzie sta�o krzes�o, czyli nadal prawid�owo reagowa� na bod�ce �wiat�a, kt�re dociera�y przez nerw wzrokowy, ale - u�y�waj�c prostych sformu�owa� - przesta� rozumie� do�starczane mu informacje, a co wi�cej, nie by� w stanie ich wyartyku�owa�. Co do amaurozy, nie by�o w�t�pliwo�ci. Gdyby rzeczywi�cie chodzi�o o taki przypadek, pacjent widzia�by ciemno��, o ile w og�le mo�na zobaczy� ca�kowit� ciemno��. Natomiast cz�owiek �w twier�dzi�, tu zn�w musimy odwo�a� si� do tego samego czasownika, �e widzi wy��cznie g�st� biel, jakby za�nurkowa� z otwartymi oczami w morzu mleka. By�oby to sprzeczne z objawami amaurozy i niemo�liwe z punktu widzenia neurologii, dlatego �e niezdolny do spostrze�gania kszta�t�w i kolor�w m�zg nie m�g�by wyr�ni� akurat bieli, nie ko�cz�cej si�, jednakowej bieli, kt�ra jak na obrazie pozbawionym p�cieni pokry�a nagle lormy i kolory widziane przez zdrowego cz�owieka, cho� poj�cie dobrego wzroku jest wzgl�dne. Lekarz zda� sobie spraw�, �e znalaz� si� w tunelu bez wyj�cia. Znie�ch�cony pokr�ci� g�ow� i rozejrza� si� wok�. �ona ju� spa�a, jak przez mg�� przypomnia� sobie, �e przysz�a poca�owa� go na dobranoc, Id� spa�, powiedzia�a, ca�uj�c go w czo�o. W domu zapanowa�a cisza, na stole le�a�y porozrzucane ksi��ki. Co si� dzieje, pomy�la�, i nagle poczu� l�k, �e sam za chwil� nieuchronnie i na zawsze straci wzrok. Znieruchomia� i wstrzyma� oddech. Nic si� nie sta�o. Dopiero po kilku minutach, kiedy zbiera� ksi��ki, by poustawia� je na p�kach, przesta� widzie� swoje r�ce i zrozumia�, �e jest �lepy. Przypad�o�� dziewczyny w ciemnych okularach nie by�a gro�na, mia�a zwyk�e zapalenie spoj�wek, kt�re mo�na wyleczy� kroplami dzia�aj�cymi miejscowo, Prosz� pami�ta�, nie wolno pani zdejmowa� okular�w, chyba �e w ��ku, za�artowa� lekarz. Ten dowcip z brod� okuli�ci przekazywali sobie z pokolenia na pokolenie, a efekt zawsze by� ten sam, lekarz u�miecha� si� dwuznacznie, a pacjent odpowiada� mu r�wnie dwuznacznym u�mie�chem. W tym przypadku �art si� op�aci�, gdy� dziewczyna mia�a pi�kne bia�e z�by i z ch�ci� je pokazywa�a. Zapewne jaki� niedowiarek, zgorzknia�y lub oszukany przez �ycie cz�owiek, znaj�c sekrety tej m�odej kobiety, uzna�by jej pi�kny u�miech za zwyk�� sztuczk�, rozwi�z�y grymas. Wierzy�by �wi�cie, �e ten u�miech podszyty by� fa�szem ju� w czasach, gdy jego w�a�cicielka uchodzi�a za niewinne dziewcz�, c� za staromodne s�owo, a przysz�o�� by�a dla niej zamkni�t� ksi�g�, kt�r� wkr�tce mia�a otworzy� rodz�ca si� ciekawo�� �ycia. M�wi�c pro�ciej, nale�a�o przypuszcza�, �e ta m�oda kobieta uprawia�a najstarszy zaw�d �wiata, cho� zawi�o�ci stosunk�w mi�dzyludzkich, zar�wno dziennych, jak i nocnych, pionowych i horyzontalnych, obowi�zuj�cych w opisywanej tu epoce, ka�� przestrzec przed zbyt pochopnym wydawaniem jedno�znacznych s�d�w, wada, kt�rej zapewne nigdy nie prze�zwyci�ymy. Tak samo jak obraz chmurnej Junony nie oznacza, �e to mityczne uosobienie kobieco�ci jest r�w�nocze�nie symbolem kropel wody rozproszonych w po�wietrzu. By�o oczywiste, �e ta m�oda kobieta sz�a do ��ka za pieni�dze, co pozwala�o bez wi�kszego ryzyka zaliczy� j� do grona prostytutek. Z drugiej jednak strony robi�a to tylko, z kim chcia�a i kiedy chcia�a, co z kolei pozwala wykluczy� j� z tej grupy zawodowej. Nale�y przypuszcza�, �e jak wi�kszo�� ludzi, mia�a jaki� zaw�d, a w wolnym czasie oddawa�a si� przyjemno�ciom, zaspokajaj�c swoje naturalne potrzeby. Tak wi�c nie mo�emy z ca�� pewno�ci� stwierdzi�, �e by�a prostytutk�, chocia� nie ulega w�tp�liwo�ci, �e �y�a, jak chcia�a, i czerpa�a z tego wiele satysfakcji. Kiedy wychodzi�a od lekarza, zapada� zmrok. Nie zdj�a jednak okular�w, gdy� razi�o j� �wiat�o lamp i neon�w. Wesz�a do apteki, by wykupi� przepisane przez lekarza krople. Nie zareagowa�a na k��liw� uwag� sprzedawcy, kt�ry rzuci� mimochodem, �e tylko ludzie o nieczystym sumieniu musz� ukrywa� si� przed �wiatem za ciemnymi okularami. Nie przej�a si� t� z�o�liw� uwag�. W ko�cu by� to zwyk�y pomocnik aptekarza, a poza tym uzna�a, i� to najlepszy dow�d, �e ciemne okulary czyni� j� bardziej intryguj�c� i przyci�gaj� m�skie spojrzenia. Mog�a wi�c przypuszcza�, �e wyniknie z tego niejedno mi�e spotkanie, z kt�rego wyci�gnie wiele materialnych, jak r�wnie� cielesnych korzy�ci. M�czyzna, z kt�rym si� um�wi�a, by� jej znajomym i na pewno nie rozgniewa si�, je�li mu powie, �e nie mo�e zdejmowa� okular�w, co wi�cej, uwa�a�a, �e ta nadgorliwo�� w spe�nianiu polece� lekarza pozwoli jej prze�y� co� nowego, ekscytuj�cego. Po wyj�ciu z apteki zatrzyma�a taks�wk�, poda�a nazw� hotelu i wy�godnie rozsiad�a si� na tylnym siedzeniu. Odda�a si� marzeniom o czekaj�cych j� rozlicznych przyjemno�ciach, pocz�wszy od pierwszego dotyku warg, pierwszej piesz�czoty a� do eksplozji rozkoszy, po kt�rej zm�czona i szcz�liwa opadnie na ��ko, jakby zosta�a ukrzy�owana nie na krzy�u, lecz na strzelaj�cym racami magicznym kole. W tym miejscu nale�y zauwa�y�, �e dziewczyna w ciemnych okularach sowicie i z nawi�zk� odp�aca�a w naturze swoim klientom, oczywi�cie, je�li partner potrafi� sprosta� jej wymaganiom, zar�wno pod wzgl�dem wiedzy, techniki, jak i synchronizacji w czasie. Rozmy�laj�c o spotkaniu, przypomnia�a sobie o kosztach wizyty u lekarza i uzna�a, �e nadszed� czas, by podnie�� wysoko�� �wiad�cze�, ten eufemizm, wywo�a� u�miech na jej twarzy, a oznacza� po prostu op�at� za us�ugi. Kaza�a taks�wkarzowi zatrzyma� si� kilka przecznic wcze�niej. Wmiesza�a si� w t�um pod��aj�cy w tym samym kierunku. Podda�a si� jego rytmowi, anonimowa i niewinna. Pewnym krokiem wesz�a do hotelu i uda�a si� do baru. Zwykle precyzyjnie okre�la�a godzin� spotkania, wi�c musia�a poczeka�, gdy� tym razem przysz�a za wcze�nie. Zam�wi�a sok, kt�ry s�czy�a powoli, nie rozgl�daj�c si� dooko�a. Nie chcia�a, by wzi�to j� za kobiet� szukaj�c� przyg�d. Po chwili jak zwyk�a turystka, kt�ra wraca do swego pokoju po m�cz�cym dniu sp�dzonym w muzeach, skierowa�a si� ku windzie. Nale�y tu zaznaczy�, �e o ile cnota umacnia si� poprzez pe�ne wyrzecze� d��enie do perfekcji, o tyle grzech jest bezwstydnie faworyzowany przez los, gdy tylko bowiem kobieta podesz�a do windy, natychmiast otworzy�y si� drzwi i wysz�o z niej dwoje go�ci hotelowych, starsze ma��e�stwo. Dziewczyna min�a ich, wesz�a do �rodka, nacisn�a guzik, trzecie pi�tro, pok�j numer trzysta dwana�cie, tam um�wi�a si� na spotkanie. Zapuka�a dyskretnie, drzwi od razu si� otwo�rzy�y, po dziesi�ciu minutach by�a ju� naga, po pi�tnastu ci�ko oddycha�a, po osiemnastu szepta�a czu�e s�owa, cho� przecie� nie musia�a udawa�, po dwudziestu straci�a g�ow�, po dwudziestej pierwszej minucie poczu�a, �e jej cia�o rozpada si� na kawa�ki, minut� p�niej krzycza�a z rozkoszy, Teraz, teraz, a kiedy zm�czona i szcz�liwa odzyska�a panowanie nad sob�, szepn�a, Wci�� widz� wszystko bia�o. Z�odzieja samochod�w przyprowadzi� do domu po�licjant. Nie�wiadomy, pe�en wsp�czucia, sumienny str� prawa prowadzi� pod r�k� sparali�owanego strachem cz�owieka. Nie przytrzymywa� go, by uniemo�liwi� mu ucieczk�, lecz by biedak nie potkn�� si� o bruk i nie zrobi� sobie krzywdy. Z satysfakcj� mo�emy sobie wyobrazi� przera�enie �ony z�odzieja, gdy zobaczy�a w drzwiach umundurowanego policjanta, kt�ry, jak jej si� wydawa�o, trzyma� w �elaznym u�cisku wystraszonego wi�nia. Widz�c jego smutn� twarz, od�nios�a wra�enie, �e m�owi przytrafi�o si� co� gorszego ni� to, �e zosta� przy�apany na gor�cym uczynku, przez chwil� my�la�a, �e policjant przyszed� przeprowadzi� rewizj� i cho� zabrzmi to paradoksalnie, odetchn�a z ulg�, gdy� jej m�� krad� tylko samochody, a wiadomo, �e auta nie da si� schowa� pod ��ko. Jednak policjant szybko rozwia� jej w�tpliwo�ci. Ten pan jest �lepy, prosz� si� nim zaj��, oznajmi�. �ona, kt�r� powinno cieszy�, �e policjant przyszed� jedynie w roli opiekuna, poczu�a, �e spotka�o j� co� strasznego. M�� ukry� za�p�akan� twarz na jej ramieniu i powiedzia� to, co pozostali nasi bohaterowie, Jestem �lepy. Dziewczyn� w ciemnych okularach r�wnie� przyprowa�dzi� do domu policjant. Jednak sytuacja, w kt�rej ona straci�a wzrok, by�a bardziej pikantna. Naga kobieta krzycz�ca wniebog�osy w hotelowym pokoju, przera�eni go�cie, m�czyzna usi�uj�cy zbiec z miejsca zdarzenia, p�dz�cy korytarzem z na wp� wci�gni�tymi spodniami, wszystko to nada�o wydarzeniu szczeg�lnego dramatyzmu. Dziewczyna by�a czerwona ze wstydu, poniewa�, ku zadowoleniu zak�amanych i cnotliwych obywateli, uczucie to cz�sto towarzyszy procederowi sprzedawania si� dla rozrywki. Gdy poj�a, �e utrata wzroku nie jest przej�cio�wym objawem, zacz�a krzycze� jak op�tana. Dopiero gdy wyci�gni�to j� z pokoju ledwo odzian� i popychano korytarzem do wyj�cia, umilk�a zawstydzona. Policjant odezwa� si� tonem, kt�ry w innych okoliczno�ciach uzna� by mo�na za grubia�ski, teraz jednak brzmia� co najwy�ej ironicznie. Spyta� j� o adres i czy ma pieni�dze na taks�wk�, po czym zauwa�y� z sarkazmem, W takiej sytuacji pa�stwo nie op�aca przejazd�w. Nie mo�na odm�wi� tej zasadzie pewnej logiki, gdy� osoby pokroju m�odej dziewczyny nie p�ac� podatk�w za swoje niemoralne czyny. �lepa kobieta twierdz�co skin�a g�ow�, ale poniewa� otacza�a j� biel i nie mia�a pewno�ci, czy policjant zauwa�y� ten gest, odezwa�a si� cicho, Tak, mam pieni�dze, i nie wiedzie� czemu doda�a, Wcze�niej ich nie mia�am. Wydawa�oby si�, �e o�wiadcze�nie to nie wi�za�o si� bezpo�rednio z sytuacj�, lecz gdyby�my pokusili si� o zg��bienie tajnik�w i zawi�o�ci duszy ludzkiej, a ta nigdy nie ma prostych rozwi�za�, okaza�oby si�, �e s�owa te mia�y sens i zosta�y wypowie�dziane w dobrej wierze. Dziewczyna chcia�a w ten spos�b da� do zrozumienia, �e wie, i� zosta�a ukarana za swoje niemoralne post�powanie. Powiedzia�a matce, �e nie wr�ci na kolacj�, a tymczasem przysz�a wcze�niej od ojca. Zupe�nie inaczej potoczy�y si� losy okulisty, nie tylko dlatego, �e w chwili o�lepni�cia znajdowa� si� w domu, lecz r�wnie� dlatego, �e jako lekarz nie zamierza� za�amy�wa� r�k i podda� si� nieszcz�ciu, jak to czyni� ci, kt�rym dopiero b�l przypomina o istnieniu ich w�asnego cia�a. Mimo i� znajdowa� si� w tragicznym po�o�eniu, zdruz�gotany, maj�c przed sob� bezsenn� noc ponurych rozmy��la�, zdo�a� przypomnie� sobie Iliad� Homera, utw�r o �mierci i cierpieniu. Tak, ten lekarz wart jest wi�cej ni� kilku zwyk�ych �miertelnik�w, przy czym por�wnanie to ma raczej charakter jako�ciowy ni� ilo�ciowy, co zreszt� wkr�tce zostanie udowodnione. Starczy�o mu odwagi, by nie budzi� �ony, tylko cicho po�o�y� si� obok niej. Kobieta szepn�a co� przez sen i przytuli�a si� do m�a, by poczu� go obok siebie. Przez wiele godzin le�a� z otwar�tymi oczami, kilka razy zdrzemn�� si� z wyczerpania. Pragn��, by ta noc trwa�a wiecznie, by nie musia� obwie�ci� �onie, Jestem �lepy, on, cz�owiek, kt�ry leczy� oczy. Jednocze�nie nie m�g� doczeka� si� �wiat�a dnia, tych w�a�nie s��w u�y� w my�lach, �wiat�a dnia, wiedz�c, �e ju� nigdy go nie ujrzy. Zda� sobie spraw�, �e jako �lepy okulista nikomu nie b�dzie potrzebny. Jednak czu� si� zobowi�zany powiadomi� Ministerstwo Zdrowia o tym, co niebawem mog�o si� przekszta�ci� w prawdziw� kata�strof�, �e ta tajemnicza �lepota mo�e okaza� si� zara�liwa, a co wi�cej, nie poprzedzaj� jej �adne objawy chorobowe w postaci infekcji, zaka�enia, deformacji, o czym �wiadczy� przypadek �lepca, kt�ry zg�osi� si� do niego wieczorem, jak r�wnie� jego w�asny. Co prawda on sam mia� lekki astygmatyzm, ale tak nieznaczny, �e nie u�ywa� nawet szkie�. Jego oczom, oczom, kt�re przesta�y widzie�, oczom �lepca nie mo�na by�o nic zarzuci�, nie mia�y �adnych wad nabytych ani wrodzonych. Przypomnia� sobie szczeg�y badania, kt�remu podda� �lepca, fragmenty oka, kt�re ogl�da� przez aparat i w kt�rych nic nie zauwa�y�, �adnej wady, zniekszta�cenia, niepokoj�cej zmiany, co u trzydziestoo�miolatka, a nawet osoby m�odszej, by�o rzecz� wr�cz niespotykan�. Ten cz�owiek po prostu nie mia� prawa o�lepn��, pomy�la�, zapominaj�c na chwil� o swoim stanie, do tego stopnia mo�na zatraci� si� w nieszcz�ciu, co nie jest nowym odkryciem, gdy� m�wi� ju� o tym wspomniany Homer, cho� jego s�owa interpretowano na tysi�ce r�nych sposob�w. Kiedy �ona wsta�a, udawa�, �e �pi. Poczu� na czole mu�ni�cie jej warg, pewnie obawia�a si� wyrwa� go z g��bokiego snu. Biedaczysko, pomy�la�a, p�no poszed� spa�, p� nocy �l�cza� nad tym niespotykanym przypadkiem cz�owieka, kt�ry nagle o�lep�. Gdy lekarz zosta� sam, poczu�, �e zaczyna si� dusi�, jakby g�sta chmura opad�a mu na piersi i powoli wlewa�a si� przez nozdrza, o�lepiaj�c go od �rodka. Wyda� z siebie st�umiony okrzyk, a dwie ci�kie �zy niespodziewanie sp�yn�y mu z oczu stru�k� i potoczy�y po policzkach. Pewnie s� bia�e, pomy�la�. Poczu� strach, teraz zrozumia�, co czuli jego pacjenci, kiedy m�wili, Panie doktorze, chyba trac� wzrok. S�ysza�, jak �ona krz�ta si� po kuchni, za chwil� przyjdzie spraw�dzi�, czy ju� si� obudzi�, zbli�a�a si� pora wyj�cia do szpitala. Wsta� ostro�nie, po omacku odnalaz� szlafrok, wszed� do �azienki, za�atwi� si� i odwr�ci� w stron�, gdzie jak mu si� zdawa�o, wisia�o lustro. Tym razem nie westchn��, Nic z tego nie rozumiem, nie powiedzia� te�, �e istnieje sto powod�w, dla kt�rych m�zg zamyka si� przed �wiatem, tylko wyci�gn�� przed siebie r�ce, a� dotkn�� powierzchni lustra. Wiedzia�, �e spogl�da na niego znajome odbicie, twarz, kt�ra go widzi, ale kt�rej on ju� nigdy nie zobaczy. Us�ysza�, jak �ona wchodzi do pokoju, Ju� wsta�e�, zapyta�a, a on przytakn��. Wr�ci� do sypialni, poczu� ciep�o jej cia�a, Dzie� dobry, kochanie, powiedzia�a. Mimo tylu lat ma��e�stwa nadal zwracali si� do siebie z czu�o�ci�, Nie wiem, czy to b�dzie dobry dzie�, odpar� niczym aktor na scenie recytuj�cy swoj� kwesti�, co� jest nie w porz�dku z moimi oczami. �ona zareagowa�a jedynie na ostatni� cz�� zdania, Pozw�l, �e zobacz�, i uwa�nie im si� przyjrza�a. Nic nie stwierdzi�a, a zdanie to zabrzmia�o tak, jakby nie nale�a�o do jej roli, to by�a przecie� jego kwestia, wi�c powt�rzy� tylko, Nic nie widz�, po czym doda�, My�l�, �e zarazi� mnie pacjent, kt�rego wczoraj bada�em. Towarzyszki �ycia lekarzy z czasem ucz� si� niekt�rych tajnik�w medycyny, a �ona okulisty by�a szczeg�lnie blisko zwi�zana z m�em i jako poj�tna uczennica wie�dzia�a, �e �lepota nie jest chorob� zaka�n�, kt�r� mo�na si� zarazi� patrz�c na �lepca, a w�a�ciwie na kogo�, kto �lepcem nie jest. �lepota to sprawa osobista mi�dzy cz�owiekiem a oczami, z kt�rymi si� urodzi�. Z drugiej jednak strony lekarz medycyny wie, co m�wi, po to ko�czy wy�sze studia, i je�eli jej m�� twierdzi, �e jest �lepy, a co wi�cej, �e zosta� zara�ony, trudno podwa�a� jego opini�. Przyt�oczona jednoznaczno�ci� dowod�w, biedaczka zareagowa�a jak ka�da inna kobieta, czyli jak dwie poznane wcze�niej �ony, obj�a m�a, tym prostym gestem dziel�c z nim rozpacz, Co my teraz zrobimy, pyta�a zap�akana, Przede wszystkim musimy zawiadomi� w�adze, bo je�li to rzec