16366
Szczegóły |
Tytuł |
16366 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
16366 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 16366 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
16366 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Maria Kownacka:Roga� z Doliny Roztoki.
DZiECi�STWO
Urodzi� si� w nieprzebytych g�szczach stoku g�ry Radziejowej, tam gdzieopada ona gwa�townie ku hucz�cym po kamieniach w dole Ma�ej i Du�ejRoztokom Ryterskim.
Pi�kna i bujna by�a jego g�rzysta ojczyzna.
Ale onwcale o tym nie wiedzia�.
Nic dziwnego: by� przecie� tylkoma�ym,upstrzonym jasnymi plamkami kozio�kiem napatykowatych n�kach.
Mia� czarne, wilgotne, jakby lakierowane, chrapki i wypuk�e, pod�u�ne,ciemneoczy, otoczone firaneczk� d�ugich rz�s,
By� synem p�owej, szybko nogiej sarny.
Przez par� pierwszych dni �yciaby� jeszczetak s�aby,�e nie opuszcza�wcale legowiska ukrytego w�r�d bujnej zieleni, wtopiony w t� ziele� ca�kowicie, jak jaka� drobna, rudawa cz�steczka lasu.
Spoczywa� tam otoczony tkliw� i czujn� opiek�matki, kr���cej nieustanniena stra�y.
Im wy�ej s�o�ce wst�powa�o naniebo tym wi�ksze ko�a zatacza�a sarniamatkawoko�o swojego, ukrytegow zieleni, skarbu.
5.
Je�eli wr�g j� napadnie to niebezpiecze�stwo trzeba �ci�gn�� na siebie,jak najdalej od malca.
Kr��y�a wi�c po lesie, �owi�c kosmatymi uszami, nastawionymi na baczno�� ka�dy d�wi�k,ka�dy najl�ejszy szmer, chwytaj�c w rozd�te chrapkika�d� podejrzan� wo�, mog�c� zdradzi� wroga.
,
Daleki turkot wozu, jad�cego le�n� drog�, pohukiwanie dziecipas�cychkrowypod lasem, z�owieszczy od�r, dobywaj�cy si� z lisich nor ukrytych we wzg�rzu wszystkie te codzienne zjawiska teraz wydawa�y si� jej podejrzane i przeszywa�y j� jak pr�d elektryczny, �e zastyga�a na chwil�w bezruchu niczym pos��ek z br�zu.
i
Dopiero po d�ugiej chwili napi�cianast�powa�o odpr�enie.
Tak czujnai baczna ca�y dzie� kr��y�a, trzymaj�c stra� nad dzieckiem.
^
Ku wieczorowi zacz�a coraz bardziej zacie�nia� kr�gi, a kiedy s�o�ceskry�o si� za lasem odwa�y�a si� odnale�� sw�jukryty skarb.
z dnia na dzie� jednak si� mu przybywa�o i cho�by� jeszcze ci�gle sarnim niemowl�ciem, czu� jednakju� wtedy doskonale, �e le�na trawa, g�rskakoniczyna,zio�a i zi�ka pachn� upajaj�co,�e s�o�ce przesianeprzez li�ciegrzeje rozkosznie^ �emleko matki jest s�odkie i ciep�e, a jej r�owy j�zyk
masuje wspaniale i goi dropiate po dziecinnemu boczki poszarpane i zwichrzone w�r�d je�ynowych i malinowych chaszczy^
Jasnymdniem, szarzej�cym zmrokiem czy te� noc�matka zawsze pomyka�a przodem, czujnana ka�dy najdrobniejszy szelest, a on bieg�, jak za latarni�, za bia�ym pi�tnem na jej zadzie.
Tak przed �witem spuszczali si�
do wodopoju, topi�c swojeodbicia w og�uszaj�cej szumem Roztoce Ryterskiej,razem wdzieralisi� na szczyty i przebijali przez nieprzebyte g�szcze.
Kiedy nurkowali w bujnym le�nym poszyciu, jego drobna posta� w jasnec�tki wsi�ka�a w ziele� jak s�oneczneplamki.
�wiatnieraz wydawa� si� kozio�kowi straszny, zw�aszcza noc�,ciemn�,ponur�noc�, kiedyz dziennegoukrycia wychodzili na �er.
Nieznane, gro�ne odg�osy dobiega�yz ciemno�ci.
Woko�o czai�o si� co�nieznanego i gro�nego.
Ale otuchy dodawa� ciep�y bok matki, kt�ry, zdawa�osi�, murem odgradza� od wszystkich niebezpiecze�stw �wiata.
Czyha�o ichna m�odego, niedo�wiadczonego sarnika co niemiara.
By�nielada smacznym k�skiem.
�ledzi�y go�akomie zkryj�wki ��te jak bursztyn,przenikliwe i przebieg�eoczy lisa, zatacza�y nad nim w powietrzu ko�a wielkie ptaki drapie�ne.
o pot�nych szponach i hakowatych dziobach, z ga��zi czatowa�y na niegowysmuk�e drapie�nice-kuny, z nor gibkie i zwinne �asice chciwe jegokrwi.
Ale matka, zawsze obecna i bacznana wszystko woko�o,umia�a go prowadzi� bez uszczerbku przez zasadzki i�miertelneniebezpiecze�stwa, najakie nara�one jest ka�de dziecko lasu.
Gdynajdrobniejszyszmer zaniepokoi� matk�-sarn�, wydawa�a ona specjalny,ostrzegawczy pisk albo energicznie tupa�a raciczk�, co w t�umaczeniuna nasz j�zyk znaczy�o zapewne:
"Baczno��!
Wr�g w pobli�u!
Padnij!
Przyczaj si�!
Sta� si�niewidoczny!
"
Kozio�ek wype�nia� polecenie matkib�yskawicznie: wtula� si� w poszycielasu i nieruchomia�, poprostu znika� z oczu, w czym mu pomaga�a wspaniale jego rudawa szatka i bia�e c�tki na sier�ci, �udz�co podobne do plameks�o�ca przesianych przez li�cie.
A jednak, pomimo stale napi�tej czujno�ci, trudno uchroni� ma�ego kozio�kaodprzygody w dzikim, pierwotnym,pe�nym ukrytychzasadzek lesie.
Nikt nie potrafi�by sobie zda� sprawy, jaki kiedysi� to sta�o, �ekasztanowata, le�narozb�jniczka-kuna przyczajona na ga��zi bukazdo�a�a bezczelnie napa�� ma�ego samika.
Kozio�eknie zd��y� nawet jeszcze pisn��, poswojemu wzywaj�c ratunku,a napastniczka nie zd��y�a wpi� musi�, kunim zwyczajem, z�bami i pazurami w gard�o, kiedy matka, szybciej ni� my�l, ju� by�a przy ma�ym,ju�, bojowowspi�ta na tylnych nogach, grzmoci�a przednimi racicami wroga.
�aden mistrz-werblista nie potrafi chybaz tak� b�yskawiczn�szybko�ci�barabani� pa�eczkami w b�ben, jak posypa�y si� gradem uderzeniaczarnych,silnych raciczekna grzbiet napastnika.
�up-cup-cup!
pada�y g�sto dobrze wymierzone ciosy.
Po napastniczcew sekund� nie zosta�o nawet �ladu, znik�a tak, jak si� pojawi�a, a kozio�ekzdrowy i ca�y przywar� do boku matki.
Na dzienny wypoczynek matka przygotowywa�a gdzie� w le�nych g�szczachlegowisko, starannie odgarniaj�c raciczkami �ci�k� i wierzchni� warstw�ziemi
Jak�e wygodnie, mi�o i bezpiecznie by�o drzema� sobie po nocnym koczowaniu za �erem, w przytuleniu domatczynego boku, kiedy naoko�o toczy� si� dzie�powszedni lasu.
Dzi�cio�y ku�y zamaszy�cie w starejod�y, czarnejak kominiarczyki g�rskiewiewi�rki ugania�y si� po konarach^ gdzie� z wysoko�ci czub�w drzew p�y8.
n�a rze�ka pie�� drozda-�piewaka, a smuk�e jaszczurki o z�ocistych oczachwyl�ga�y grza� si� w s�onku na zmursza�ych pniach, w�r�d paproci, marzanek i dzwonk�w le�nych.
Po d�ugim wypoczynku matka podnosi�asi� z wolna, przeci�ga�a rozkoszniei zabiera�asi� doczyszczenia swojej pi�knej, p�owej sukni, li��c starannierazprzy razie gi�tki grzbiet i wysmuk�e boki.
A potem przychodzi�akolej na malca, kt�rypoddawa� si� tym zabiegomZ wielk� cierpliwo�ci�.
Generalne mycie maminym j�zykiem zaczyna�o si� odczarnegonoskapotemprzychodzi�a kolej na �epek, szyj�; grzbiecik otrzymywa� najmocniejszy masa�, a zabiegi ko�czy�y si� dopierona kosmatych n�kach.
Dziki mieszkaniec lasu musi by� idealnie czysty, �eby zachowa� sprawno�� cia�a i odorem nie dawa� zna�o sobie wrogom.
Inaczej zginie.
Tak wi�cwreszcie czy�ci i od�wie�eni dokonan� starannie toalet� szlico� przek�si�, czyli, m�wi�c w le�nym j�zyku udawali si� na poszukiwanie �eru.
Za dnia sarny niech�tnie opuszczaj� las.
Otwarta, szeroka przestrze� nara�aje na dodatkowe niebezpiecze�stwa.
R�ne polne przysmaki jak groch, seradel�, owies,lucern�, m�od� koniczyn� trzebazostawi� na �erowanie pod os�on� nocy, ale i wlesie niebrako tej szczodrej porze rokudelikatnych trawek, m�odych ga��zi drzewli�ciastych, ulubionych przek�sek z�ocistych kurek, grzybk�w pociesznych niby lejki ulepione z wosku, i sarniego przysmaku nad przysmaki pachn�cych, rumianych poziomek.
Ostro�no�� i przebywanie za dnia w lesie zawsze sarnom wychodzi nadobre.
Kt� jednakmo�e przewidzie� przypadki, jakie pokieruj� losem mieszka�c�w boru, pomimo najwi�kszej czujno�ci z ichstrony.
GROZA
Prawdziwa groza przysz�a nienoc�, kt�rakozio�ka zawsze napawa�a l�kiem,a w�a�nie w najbardziej jasne po�udnie,kiedy s�o�ce sta�o u stropu nieba,i nie w�r�d dzikich osypisk i chaszczy szarpi�cychsier�� na strz�pki, a nazalanej s�o�cem, weso�ej polance le�nej, kiedy drozd obro�ny, z bia�ym p�9.
ksi�ycem na piersiach, rzuca� swoj� dono�n� fanfar� na ca�y las, a male�ka,ruchliwa �wistunka le�na, ze swoim wesolutkim trelikiem, nurkowa�a niczymrybka w wodzie w bukowym listowiu, po�yskuj�c bia�ym brzuszkiem.
Matka kozio�ka, po wypoczynku w legowisku, pomkn�a z synem u bokuku tej w�a�nie, pobliskiej polanie otoczonejzwartym wa�em zieleni.
Ale ziele� to nie mur z kamieni.
Zawsze si� znajdzie jaka� szparka, jaki�male�ki jak dziurka od klucza wygl�dek, przez kt�rymo�na zerkn�� swoimczarnym, wypuk�ym okiem, �eby sprawdzi�, czy wszystko w porz�dku.
Czynicnie m�ci spokoju le�nego, normalnego �ycia, czy nic nie zagra�akonieczno�ci� karko�omnej ucieczki nieporadnym jeszcze n�kom kozio�ka.
A potem trzeba delikatnie i ostro�nie, ko�cem pyszczka, rozsun�� nadwie strony ga��zie jak kurtynk� w teatrze i powolutku, krok za krokiem,Z synem u boku wyj�� z ukrycia na t� niewielk�, ale b�d� co b�d� otwart�przestrze�,
Tak, ostro�no�� to jedyna bro� sarniego rodu.
Teraz,, po rachowaniu tych wszystkich ostro�no�ci i wynurzeniu si� z g�szczu na polan�, mo�na ju� spokojnie odda� si� �erowaniu.
Kwitn�ce ��ki le�nychpolanw BeskidzieS�deckim!
Czy mo�e si�z nimir�wna� najwspanialszy kobierzec wschodniegokr�la z ba�ni?
Przyziemne ichruno jest zwarte, utkane zmch�w, stokrotkowych rozetek,li�ci pierwiosnka i babki, wy�ej pn� si� r�owoliliowe, koronkowe guziczkijarzmianki, powiewne dzwoneczki, czerwone i bia�e koniczyny, z�ocienie,firletki, a jeszcze wy�ej chwiej� pi�ropuszami mietlice, kostrzewy, wiechliny i dr�y za najl�ejszym podmuchem wiatru delikatna dr��czka.
Ile� to smakowitych k�sk�w dla sarniego pyszczka!
Tylko zgarnia� chciwym j�zykiem ten soczysty, wygrzany w s�o�cu, pachn�cypokarm.
Niekiedy zn�ci�a pas�c�si� sarn�jaka� ga���, rozpinaj�ca zielone li�cie wysoko nad jejg�ow�.
Dosi�gni�cie jejwydaje si�niepodobie�stwem.
Ale potrzeba i las ucz�swoje dzieci przer�nych sposob�w i sztuk lepiej od trenera cyrkowego.
Otosarna najwdzi�czniejszym,lekkim ruchem wspina si� na tylnych nogach,przednimi kopytkami zawisa w powietrzu i chwyta wyci�gni�tym, �akomympyszczkiem upragnion� ga��zk�.
Kozio�ek tymczasem brodzi� woko�o matki w�r�d bujnychtraw, z g�szczukt�rych zaledwie �epek mu wystawa�, to zn�w pobrykiwa� pocieszniejak poz�ocista pi�ka w bia�e grochy.
Ale po tych dziecinnych wybrykachzabiera� si�powa�nie do �erowania,na�laduj�c we wszystkimmatk�.
Robi� to "na niby" bo naprawd� jedynym dot�d jego po�ywieniem by�pokarm matki.
Je��nicjeszcze niepotrafi�, comu nie przeszkadza�o chwyta�tak, jak to robi�a matka, pyszczkiem zio�a iprzesuwaj�c je na j�zyku, jakbygra� na fujarce, trz��� zawzi�cie �epkiem, a nie doszukawszy si� w nich jeszcze�adnego smaku, wypluwa� w ko�cu i szuka� nowych�ody�ek do dalszej zaprawy w przysz�ym �erowaniu.
Sarna od czasu do czasu unosi�a g�ow�i zamiera�a nachwil� w czujnym,badawczymnapi�ciu.
Malec na�ladowa�ka�dy jej ruch.
W takich chwilachnapi�tejuwagi r�wnie� unosi� �epek i przybiera� postaw� "na baczno��",nastawiaj�c czujnie d�ugie, kosmate uszka.
Poprzeciwnej stronie polany, w os�onie pot�nego wykrotu powalonej jakim�huraganem jod�y, rozpo�ciera� si� g�sty kobierczykrumieniej�cychws�o�cu poziomek.
Pon�ta nieprzepartadla ka�dejsarny.
11.
Tam te� drobnym kroczkiem ruszy�a przywabiona przysmakiem matkakozio�ka.
O, gdzie by�a� pod t� chwil�, s�jko, s�jko czubata z b��kitnymi lampasami, najczujniejszy stra�niku le�ny?
Czemu nie rzuci�a� ostrzegawczego skrzekotu?
Gdzie�ciesi� podzia�y krzykliwe kumoszki-sroki i fukaj�ce ostrzegawczo wiewi�rki?
Czemu zamilk�a ca�a stra� le�na,a pomy�lny wiatr nie nawia� gro�nejwoniukrytego wroga?
Kiedysarna, nie przeczuwaj�ca nicz�ego, podesz�ado wykrotu i nachyli�a si� nad czerwieniej�cymi w trawie koralikami poziomek nagle sk�d�Z wysoka spad� na jej grzbiet, jak grom z nieba, jaki� straszliwy potw�r.
Kozio�kowiinstynkt samoobrony kaza� uskoczy� w bok i przywarowa� w g�stwinie poszycia, chocia�matka niezd��y�a poda� mu ostrze�enia.
A tam, tam na polanie dzia�y si� jakie� straszne, niepoj�te rzeczy.
Co� si�szarpa�o, kot�owa�o,szamota�o, matka kozio�ka szczeka�a rozpaczliwie jakim� skrzecz�cym, nieswoim, obcym g�osem,co� mrucza�o dzikoi zajadle,a potem wszystko ucich�o.
Alekozio�ek nie odwa�a� si� wyj�� z ukrycia, czu�jeszcze wrogaw pobli�u i nie, s�ysza� wabi�cego przyzywania matki.
Sam j�
12
przyzywa� a dop�ki mu si� starczy�o, wysokim, cieniutkim piskiem podobnymdo pofiukiwania na trawce, ale to nic nie pomaga�o.
Matka do niego nie przychodzi�a.
Przedwieczoremdopiero, zg�odnia�y izzi�bni�ty, odwa�y� si� opu�ci�kryj�wk�w poszukiwaniu matki.
Na skraju polany pod wykrotem jod�y le�a�o co�, co przypomina�o jegomatk�, co ni� jeszcze pachnia�o, ale by�or�wnocze�nie martwe, obce i pozbawione matczynego ciep�a.
WYBAWICIEL
Stary drwal, JanPogwizd z Rytra, wraca� dodomu po ca�ym dniu robotyprzy �cince drzew w dolinie Ma�ejRoztoki.
Szed�spiesznie spadzistymzboczem, z pi�� i toporem na ramieniu, i w�a�niemia� skr�ci� w �cie�k� wiod�c� ku kipi�cemu w dole strumieniowi, kiedynagle co� pstrokatego, zamajaczy�o pod m�odym jaworem.
"W oczach mi si� mieni czy ki diabe�?
"
Przystan��.
Podszed� bli�ej
Pod paproci�, otulaj�c� gomi�osiernie, le�a� na mchu pstrokaty �achmanek^wyzuty z ostatka si� ma�e sarnie.
�epek d�wiga�o'z trudno�ci�, a ustawione na nogach, pada�o bezw�adnie naziemi� jak zepsuty pajac, pod kt�rym si� drewniane n�ki za�amuj�.
Dla starego drwala, zro�ni�tego z lasem jakz w�asnym domem, nie ulega�o�adnej w�tpliwo�ci,�e jestto opuszczona przez matk�sierota.
Nietak sarna ukrywaswoje m�ode!
Wiedzia� o tym doskonale.
A to� si�,chudzino, zamorzy�f P�jd��e pod kapot� mrukn��starydrwal wpychaj�c wierzgaj�cego ostatkiem si� malca pod wytart� po�� serdaka.
Stara pomamrocze troch�, ale ci� przyjmie,co b�dziemia�a do roboty?
Aleco ty� to si� sta�o z twoj� mam�, h�?
Ta zagadkanieby�atrudnadorozwi�zania.
O kilkana�cie krok�w w lewo, u skraju niewielkiej le�nej��czki, pod rosochatym,pot�nym jak barykada wykrotem powalonej przezwichur� jod�y,le�a�a w ka�u�y krwi martwa sarna.
13.
Spoczywa�a na g�stym kobierczyku poziomek i nie wiadomo by�o, co plamiziele� potr�jnych listk�w: owoce poziomek, kt�re j� przywabi�y w to zdradzieckie miejsce, czy te� krople jej w�asnej krwi.
Tu� j� dopad�, rozb�jniku!
Jegoto by�a robota, ani chybi, jednego z ostatnich le�nych zb�j�w tej podkarpackiej krainy rysia!
"Pas�asi� sobie k�zka spokojnie, wiaterek mia�a odpolany, z przeciwnejstrony ni� zasadzka rozwa�a� Pogwizd podesz�a, nicnie wiedz�cy,za zielem pod wykrot, a on, rabu�krwi chciwyju� si� czai� za wykrotem,tylko na to czyha�, ostre uszy po sobie po�o�ywszy.
Nawet nie oka mrugni�cie, jak na ni� run�� b�yskawic�.
Zad�awi�,krewwypi�, mi�sanie ruszy� i tylego widzieli!
Znik�, jakby go nigdy tu niebywa�o i Taka toju� zb�jeckanatura tego c�tkowanegoharnasia nad harnasie w bia�ych bokobrodachiz zawadiackimi p�dzelkami na uszach!
Trzebada� zna� do nadle�nictwa.
Zawsze� cory� to ry�!
Ma�o gdzie si� jeszcze na �wiecie pochwal� rysiami!
Co chwa�a, to chwa�a dla ryterskich las�w!
"
No, to p�jd��e, sieroto, a kopytami we mnie nie baraban, bom przecienie b�ben!
Mleczka dostaniesz!
Nie b�jsi�!
Cichaj, cichaj!
Ale z tym obiecywanym "mleczkiem" wcalenie posz�o tak �atwo!
Pogwizdowa, znana w ca�ej Roztoce Ryterskiej i wRytrze a� chyba po StaryS�cz Z wymowno�ci i z tego, �e swoim starym i wszystkimi dooko�a trz�s�a na widok kozio�ka wpad�a w okropny gniew.
Co� mi tu jak�� pstrokat�pokrak� staszczy�?
Czyto si�u mniemlekoprzelewa?
To nie wiesz, �e nasza krowa z mlekiem staje?
Mleko mleka niewidzi!
Ledwodla Jasia starczyta kapichna!
Nie podo�am chowa� tego kopyciastego pokurcza wyno� misi�z nim,p�ki ca�y, bomiot�� chwyc�!
C� by�o robi�, odsun�� Pogwizd wnukaJasia, kt�ry czule g�adzi� �epek kozio�ka, otuli� sarni� sierot� ichocia� okr�g�eoczy ch�opca nabiega�y �zami,apuco�owata buzia wykrzywia�a si�w podk�wk� do p�aczu, wyszed� spiesznieZ domu, �eby przerwa� potok wymowy swojej �ony i nie dodawa� �alu Jasiowi.
Serce gni�t� mu frasunek: W czyje r�ce powierzyy� to le�ne dziecko - ofiar� rysich rozboj�w?
U nadle�niczego dzieci nie ma rozwa�a� i psy koz�a jeszcze rozszarpi�.
"U le�niczego m�odzie� w szko�ach.
Najlepiej muchyba b�dziena gaj�wce
15.
u Piotra Kluski postanowi�.
Czyje� to dzieci, jak nie gajowego, kawk�wypad�� z gniazda hodowa�y?
Pocieszneto by�o ptaszysko u�miechasi� Pogwizd psu pch�y wybiera�o z kud��w i na g�owie mu je�dzi�o!
Kluszcz�tom ta kawka Kasia stale siada�ana ramieniu,a na ich wo�anielecia�a na z�amanie karku.
A ile� to by�op�aczu, kiedy ta Kasiunia wreszcie przyst�pi�ado dzikichkawek!
z tydzie� Kluszcz�tachodzi�y ze spuchni�tymi odp�aczu nosami wspomina Pogwizd.
Tak, tak, to s� dzieci, co maj� serce dla �ywiny to ani s�owa!
Jest tam tychKluseczek jak zaciereczekz pi�cioro chyba,aweso�e to, �wawe, do roboty sposobne; go��bie, kr�liki hoduj�, kozy pas� Zwierz�ciu b�d� sprzyja�y!
WPEWNER�CE
Skr�ci� Pogwizd w prawo, przeszed� po szerokim mo�ciez bali nad wrz�c�ku Popradowi Roztok� Rytersk�, wst�pi� po kamiennych progach pod g�rk� i tu go przyj�y w sw�j mrok stare, roz�o�yste lipy, odwieczne stra�niczkiKluskowego obej�cia.
^kr�c
Cho� dziecisk�w tu mrowie, cha�upina jak �upina przykucni�ta u stokug�ry,niewielka i stara, a obej�cie, po prawdzie, z�o�one zsamych klitek, aledomekwybielony b�yskaszybkami okien, czysto tu w ka�dymk�tku i sk�adnie.
Siwy, zgrabny ko� Kuba, duma gajowego, ma sw�j wygl�dek z ma�ej,sklepionej z desekstajenki.
Obok, w ob�rce, stoj� dwie bia�e kozy.
Dalejjestkurnik, do kt�rego prowadzi wej�cie po drabinie, go��bnik ze starej pakii drwalka zdachem na palach.
W klatkach ruszaj� nosami siwe kr�liki, a strze�etego wszystkiego zajad�y kundel �obo�.
Ko�o ca�ej tej �ywiny krz�ta si� rozmowna i ruchliwa Kluszczyna, stara,przygarbiona wiekiembabcia iczworo wiecznie �miej�cych si� oducha doucha pociech, bo najm�odszej Kundzi nie mo�na liczy� t� dopiero, w "husiance" z kij�w i p�achty, buja wiatr pod lipami.
Zaledwie staryPogwizdprzest�pi� most na Roztoce i zacz�� si� wspina�po kamiennych stopniach do zagrody Klusk�w ju� go "Kluseczki" obskoczy�y ze wszystkichstron.
S�owniczek wyraz�w trudniejszych znajduje sn� nako�cu ksi��ki.
16.
UUj^ku, co' ujek niesie za.
pazuch�?
Cosik^ momlowos, nie b�jcie si�!
Co takiego, ujku?
Niech Ujek poka�e!
Czy todo jedzenia?
A "do jedzenia".
Ju�ci!
Je�� b�dzie za czterech!
^'
J�dru� odchyli�brzeg kapoty,wyjrza�y czarne, zwisaj�ce bezw�adnie raciczki.
K�zka!
krzykn�a J�zia.
Baranek!
wrzasn�aR�zia.
Ani k�zka, ani baranek ale le�ny wychowanek!
zagrzmia�Pogwizdnastroszywszy w�sy i ostro�niutko wyj�� spod kapoty dr��ce sarni�tko.
Mamo!
Mamo!
Sarenka!
wrzasn�li wszyscy naraz tak, �e a�go��biepoderwa�y si� do lotu, a �obo� uzna� za stosowne zaszczeka� przy budzie.
On g�odny!
powiedzia�a najstarsza,du�a ju�Marysia.
Nie mo�eusta� na nogach!
W tej chwili zawrza�o w gromadce.
Ju� J�drek wspina� si� na stryszek nad stajenk� po siano, R�zia zrywa�azielsko podp�otem, aJ�zia nios�a wod� w puszce po konserwach.
Co wyprawiacie?
Pstro wam w g�owie!
Przecie� onmalusie�ki, mlekotylko mo�e pi� zgromi�a rodze�stwo Marysia.
Mleko?
Zaraz b�dzie mleko!
Mama tylko co kozy wydoi�a!
Mamo!
Mleka!
zawo�a�y naraz J�zia i R�zia wpadaj�c do izby.
A c� si� tam sta�o?
Otru�si� kto czy co, �e takigwa�t?
Mamo, sarenka!
Naszasarenka!
Taka dropiata, jak nie wiem co!
UjekPogwizd przyni�s�!
Taka g�odna, �e si� przewraca!
Mamada garnek mleka!
Garnekmleka?
A kt� to s�ysza�?
z�apa�a si� za g�ow� matka.
Mama da cho�kubeczek!
I ju� nie pytaj�c wi�cej, nalewa�y mlekona misk� w czerwone r�e, ale w drzwiach w�a�nie stan�a Marysia z sarni�ciem na r�ku, a za ni� Pogwizd.
Corobicie,kozy postrzelone?
ofukn�a znowu m�odsze siostry Marysia.
Jak�e on b�dziez miski pi�, taki malu�ki?
Cumelek mu trzebai butl�!
O to nieby�o trudnow tym domu w lot znalaz�si� zapasowy cumelek Kundzi, czysta butelka iju� po chwili kozio�ek, owini�tyw podart�Kundzin� pieluszk�, doi� przez smoczek z min� pe�n� b�ogo�ci ciep�e mlekoZ wod�, ku og�lnej wielkiej uciesze, a jedynie ku roz�aleniu i niezadowoleniuKundzi.
18.
Da! Da!
Da!rwa�a si� co si�y do butelki z mlekiem, trz�s�c si�Z oburzenia na tego nieznanego, kosmatego natr�ta, kt�ry o�miela si� wchodzi�w jej, Kundzine, wy��czne prawa do butli z mlekiem i cumelka.
No, do��b�dzie na dzisiaj, �akomczuchu, boci brzuszek p�knie powiedzia�aMarysia.
P�jdziesz teraz spa�!
Przy zapami�ta�ejgorliwo�cidzieci w jednej chwili znalaz�a si�paka wys�ana grochowinami.
U�o�ono w niej kozio�ka i otulono szmatami tak ciep�oi przytulnie, jakby le�a� u boku swojej sarniej mamy.
Tote� oddawna ma�y, sko�atany sierota nie spa� tak mocno, s�odko i bezpiecznie.
KLUSKOWE WYCHOWANIE
Ale, jaksi� okaza�o, nie jestto wcaletaka�atwasprawa przeprowadzi�zdrowo,przez jego najwcze�niejsze tygodnie, ma�ego, le�nego dzikusa.
Kt�zbada, jak go piel�gnuje matka, czym go dokarmialas, jakie zio�ai drzewa krzepi� jego si�y, �e ro�nie zdrowy i mocny jak m�ody d�bek!
Opieka ludzka cho� najtroskliwsza nie wychodzi�a mu w pocz�tkachna zdrowie.
Sam powiatowy weterynarz musia� okre�la�, co kozio�kowi wolnodawa�, �eby nie chorowa� nabrzuszek,musia� nadle�niczy udziela� krowiegomleka, bo kozie by�o zat�ustei szkodzi�omalcowi,a Marysia, "kozio�kowamama", jak j� dzieci nazywa�y, musia�a �ci�le pilnowa� godzin, kiedy si� ma�emu "nale�a�o je��".
Tote� biega� za Marysi� pospiesznym truchcikiem, tupi�c raciczkami popod�odze, a ju� najucieszniejszy by� widok dla dzieci, kiedy Marysia dwiebutle zcumelkami, pe�ne ciep�ego mleka, podawa�a r�wnocze�nie Kundzii kozio�kowi.
Obojedoili jak smoki, tylko �e Kundzia nie tryka�a g�ow� i nie przytupywa�a niecierpliwie, kiedy si� mleko ko�czy�o.
No, kto pr�dzej wypije?
piszcza�y dzieci.
Spiesz si�, Kunegunda!
ponagla�y siostr�, ale tonicnie pomaga�o,kozio�ek zawszewypi� pierwszy.
Nigdy nie nasycony, chwyta� w pyszczek palce dziecii ssa� je zawzi�cie^potrz�saj�c uporczywie g�ow� w nadziei, �e mu mleka przypuszcz�.
19.
Wczesnym rankiem, kiedy wybiega� z; domu, a rosa na ro�linach jarzy�a si�tysi�cem ma�ych s�oneczek, podbiega� i zlizywa� �akomie te iskrz�ce brylanciki.
Tak widocznie robi� w lesie wszystkie sarnie dzieci,
Kundzia ci�glejeszcze fika�aw pieluszkach r�owymi pi�tami i ledwo si�d�wiga�a nanogi przy sto�kachi skrzyniach, kiedy kozio�ek ju�t�go bryka�i figle p�ata� po podw�rzu.
No, ju� do�� tego dojenia z butli przez cumelek!
Stare ko�lisko takie,a� wstyd!
orzek�a powa�nie po paru tygodniach kozio�kowa mama, Marysia, i nala�a mlekana misk�.
Masz, pij sam jaksi�nale�y, po ludzku!
Nauczy� si� pr�dko.
Wypija� wszystko do ostatniej kropelki, a kiedymlekosi� ko�czy�oi na dnie miskizaczyna�y prze�witywa� czerwone r�e, wpada�w gniewne podniecenie.
Bi� raciczkami, poszturchiwa� misk� �epkiem i piszcza� �miesznym, przenikliwym g�osem, podobnym do pofiukiwaniana trawce napi�tej mi�dzy palcami.
Onchce, �eby mu miska mleka przypu�ci�a!
za�miewa�y si�dzieci.
A jak on pociesznie pije!
Nie mlaska j�zykiemjak �obo�, tylko tak ssiejak krowa!
Teraz ju� nie wystarcza�o kozio�kowisamomleko.
Wyszukiwa� sobie coraznowe przysmaki, a najbardziej mu zasmakowa�y obierki ziemniaczane.
Weso�o trzeszcza�y pod blach� ga��zki sosnowe, a pomarszczona jak wi�dn�ce jab�uszko stara babcia Kluszczyna obiera�a ziemniaki na obiad.
Szary ziemniak obraca�si� w jej palcach jak fryga i biela� coraz bardziej,a d�ugie, kr�te wst�gi obierzyn sp�ywa�y mi�kko do koszyka, ale nim pi�tyziemniak zd��y� chlupn�� do podstawionego garnczka z wod�, ju� przy koszyku zjawia� si� kozio�ek i odt�d ka�da opadaj�ca spod babcinego cygankiobierzyna trafia�a prosto do jego pyszczka.
M�g�by� lo prosiaka krzyn�ostawi�, �akomcze utrapiony!
Wszystkoby� sam z�asowa�!
zrz�dzi�a babka, cho� oczy jej si� �mia�y do ulubie�ca
Kt�rego� letniego popo�udniakiedy ga��zie odwiecznych lip prze�bram� Kluskowego obej�cia pokry�ysi� z�ocistozielonkawym, uskrzydlonynkwieciem, a miodny, syc�cy zapach unosi� si� ponad ca��wsi� zawita� dikozio�ka wodwiedziny m�odyle�niczy Z Ma�ej Roztoki.
Mia� on siwe, weso�e oczy i �liczny, zielony ko�nierz, haftowany w srebruli�cied�bu.
Przysiad� na�awce przed domem, dzieciom rozda� cukierka kozio�kowi ofiarowa� paczk� p�atk�w owsianych.
20.
-.
On nie b�dzie tego jeszcze jad�, za ma�y!
rzek�a Marysia.
Ale tym razem si� omyli�a, kozio�ek z wielkim apetytem zabra� si� do p�atk�w, zagarniaj�c je �miesznie do pyszczka r�owym j�zykiem.
Widzicie go,jakito opaczny cudowa�asi� R�zia wod� imleko tossie, a p�atki chlipie j�zorkiem!
No przytwierdzi�aJ�zia nasz �obo� to wod� chlipie, a jakmu nakruszy� chleba zlizuje!
Copies, to nie sarna rozstrzygn�auroczy�cie R�zia.
Babcia zaparzy�a herbaty, �eby godnie przyj�� go�cia, ale zaledwie zd��y�a postawi� na �awie przy le�niczym szklank� mocnego naparu, ju� kozio�ek^oparty przednimi raciczkami o brzeg �awki, si�ga� do szklanki, niucha� rozd�tymi chrapkami i wyci�ga� do bursztynowego p�ynu sw�j �mieszny pyszczekz.
bia��plamk� podbrod�, jakby umaczanyw mleku.
21.
Kozio�ek, co ty wyprawiasz?
Gdzie si�tu pchasz z kopytami?
Panu le�niczemu herbat� chce wypi�!
Herbaty mu si� zachciewa!
za�miewa�y si� dzieci, zachwycone dziwnymi zachciankami swojego wychowanka.
Zabierzcie tegonaprzykrze�ca!
zawo�a�a na dziewczynki matka.
Jeszcze szklank� przewr�ci panu le�niczemu!
Niech si� pani nie gniewa,ma onswoje wa�ne powody!
u�miechn��si�le�niczy i, nalawszy herbatyna spodek, poda� go kozio�kowi.
Ma�y rzuci�si� na p�yn�apczywie i wessa� go w jednejchwilido ostatniej kropelki.
Potrzebuje koniecznie garbnik�w, trzeba mu dawa� r�ne ga��zki,a najlepiej kruszyny i d�bu, bo herbata cokolwiek za kosztowna dla takiegonicponia!
Zwierz�ta le�ne dobrze czuj�, czego ichorganizm potrzebuje!
Na mleku, p�atkach owsianych, obgryzanych z zapa�em ga��zkach, jakichmu codziennie dostarcza�y odt�d dzieci, na objadanych ku oburzeniu babcinasturcjach w ogr�dku, na li�ciach poziomki i innych zio�ach kozio�ekr�s� po prostu w oczach, m�nia� z ka�dym dniem, zatracaj�c powoli niemowl�ce pi�tna, uszeregowane r�wniutko na rdzawej sier�ci p�owia� i pi�knia�coraz bardziej.
Tak przynajmniej twierdzi�y dziewczynki.
Alenajwa�niejszeze wszystkiego by�o to, �e na tym odpowiednim dlasiebiepo�ywieniu kozio�kowi przesta�y nareszcie zupe�nie dr�e� po niemowl�cemu, jak to by�o dotychczas, jego d�ugie i cienkie jak tyczki od chmielu, patykowate nogi.
NOWASZATKA
Z ka�dym dniem, razem z przybywaj�cymisi�ami, wzrasta�a w nim ochot;
dozabaw ifigl�w.
Ulubionym sportem J�drkai kozio�ka by�o "przepieranie si�"kto silniejszy.
No, koozioo�.
Koozioo� triryk!
wyzywa�J�drek koz�a, staj�cna czworakach.
By�o to has�emdo zapas�w.
22.
Kozio�ek z; zapa�em przyjmowa� wyzwanie "na udeptan� ziemi�" i obaj nacierali na siebie r�wnocze�nie, zderzaj�c si� czo�ami.
- Nie daj si�, kozio�!
Dalej gona J�drka I podjudza�y dziewczynykozio�ka,klaszcz�c w r�ce.
I nieraz si� zdarza�o, �e J�drek, cho� udawa�, �e "on tak tylko, dla zabawy",wychodzi� Z tych zapas�wpokonany.
Tak przynajmniej dowodzi�a J�zia.
Ju� teraz, kiedy kozio�ek pojawia� si�na podw�rku, kury ig�si umyka�yw pop�ochu przed jego opuszczonym do (rykni�cia czo�em, ju� dotychczasowygospodarz podw�rka, �obo�, udawa�, �e si� "z takimi nie zadaje", i z godno�ci�wpycha� si� do budy, kiedy si� tylko kozio�ek za bardzo przybli�y�.
Ju�nawet dzieci musia�y uwa�a� przy zabawie, bo potrafi�, gdymu co�Strzeli�o dokoziejg�owy^ znienacka trykn�� tak, �e ten, kogopocz�stowa� kuksa�cem, wyskakiwa�, w g�r� jak z procy.
Ale ze wszystkich swoich sprawno�cikozio�ek najlepiej biega�.
Zna�by�o po nim ju� w tym wieku, �e szybkie nogi to najwa�niejsza sprawadlasarniego rodu.
Niedo�cig�achy�o�� n�g toucieczka iobrona przednapastnikiem.
Kozio�ek biega� szybko,lekko i wytrwale, ju� nikomu nie.
da�by si� dogoni�,a co najdziwniejsze, �e w biegu zawsze zakre�la�ko�o.
Ten waszkozio� to ma ko�owacizn�!
przekomarza� si�z siostramiJ�drek.
Sam ko�owaty!
odcina�y mu si� dziewczynki, dla kt�rych przyganienie czego� kozio�kowi by�o powodem do najg��bszejurazy.
Powod�w tych,na szcz�cie, niebywa�o wiele, przeciwnie,ka�dy si� �yczliwie troszczy� ole�nego malca.
Tymczasem przetoczy�o si� nad dolinami Popradu i obu Roztok bujnelato.
Nadci�ga�a powoli jesie�.
O tej porzew zachowaniu kozio�ka zasz�a jaka� niespodziewana i dziwnazmiana.
Zacz�� unika� ludzi, przepada� po krzakach, jakby si� ukrywa�czy
stroni�od �wiata.
Chory czy co?
Co� mu jest!
Co mu si� sta�o?
niepokoi�y si� dziewczynki.
Ju� od kilkunastu dni kozio�, zaszyty w g�szczach,nie pokazywa� si� przydomu ku rozpaczy dziewczynek.
23.
A� tu pewnego rana R�zia, kt�ra wybieg�a do drwalki po szczapy, wpad�ado izby rozczerwieniona.
Koz�a nam kto� odmieni�!
krzykn�a od progu wielkim g�osem.
Ca�kiem inakszy, ni� by� wo�a�a dr��cz podniecenia.
To nienasz kozio� !
Kto �yw wszyscy wybiegliprzed dom.
Rzeczywi�cie, przy kaczym korytku z ziemniakami sta� kozio�ek, podobnepostacijak ten dawny, ale w zupe�nie innej szatce.
Przed kilkunastu dniami by� kasztanowatorudy, l�ni�cy, ze �ladami zanikaj�cych c�tek, terazsta�przed nimi kozio�ek w srebrzy stoszarej, puszystaszubce.
Na powitanie gospodarzyuni�s� g�ow� i wszyscystan�li zaskoczeni.
Jak�e by� teraz �liczny!
Nad jegoczarnymi, po�yskliwymi oczami, o d�ugich, ciemnych rz�sach, srebrzy�ysi� siwe brwi, pyszczek z bia�� plami
24.
od spodu, jakby umaczany w mleku, ruchliwe, l�ni�ce chrapki i d�ugie,wysmuk�e uszy, podbite wewn�trz srebrn� sier�ci�, nastawione strzeli�cieku g�rze, po bokach g�owy, jak rozpi�te do lotu skrzyd�a ptaka wszystkoto razem czyni�o z kozio�ka jakie� niezwyk�e, le�ne zjawisko.
Ten czy nie ten?
j�kn�a J�zka.
A to� nie zawracaj g�owy!
ofukn�aj� Marysia.
Wiadomo nasz kozio�, tylko wylenia� i sier�� zmieni�!
Przez to si�tak kry�po krzakach!
dorzuci� J�drek.
Ale t�g� szub� sobie sprawi� na zim�!
Dobrze wykarmiony, nie dziwota!
roze�mia�a si� matka.
Ju� nam teraz nie zmarznie, jak zimanastanie.
�'
(Nad �a�cuchami g�r dniem i noc�ci�gn�y na po�udnie ptasiehufce.
Na jaki� znany tylko ptakomprzelotnym znak ruszy�y r�wniutkie tr�jk�ty bocian�w, zwarte chmurki drobnych ptak�w �piewaj�cych, sko�neklucze dzikich g�si itysi�ceinnych skrzydlatych koczownik�w.
Opuszcza�a go�cinn� dolin� Popradu, a� do wiosny, ca�a przelotna m�odzie� ptasia, wyhodowana w ci�gu ostatniegolata w ostoi jej las�w, zaro�li, /g�rskich ��k i wartkich potok�w,
Zielone zbocza i szczyty Makowicy iRadziejowej, pokryte puszyst�pierzyn� bukowegolasu, zacz�ystroi�si� w czerwie�,purpur�,br�zi z�oto, jakby malarz zmiesza�ca�e ogromne bogactwo ognistych barw na swojejpalecie.
Jak�e wspanialei dumnierysowa�y si� na tym barwnym tleruiny ';
zamku,starej stra�nicy Popradu, wie�cz�ce, jak orlegniazdo, strom�, niedost�pn� g�r� panuj�c� nad nurtem rzeki.
KOZIO�EK NA GRZYBACH
P rzesz�y ulewne deszcze, wi�c w lasach bukowych zaroi�o si� od borowik�ww ciemnordzawych, bez po�ysku, zamszowych kapeluszach, s�awetnych, wspania�ych grzyb�w, aromatycznych i odpornych na robaczywienie.
Ioto kt�rego� s�onecznegoranka, kiedy Zamkowa G�ra nad Poprademledwo rozpowija�a si� z welon�wmgie�, Marysia, J�zka i R�zia wybra�y si�na grzyby.
Pobieg� za nimi kozio�ek, no bojak�e mog�oby si� co� bez niego obej��.
26.
Ale nie okaza� si� on wcale najlepszym pomocnikiem.
Codopad� borowikato go ze smakiem schrupa�, zanim kt�ra z dziewcz�t zdo�a�a go podj��.
Wiedziony swoimi wyostrzonymi zmys�ami le�nego dziecka,wyszukiwa�grzyby o wiele lepiej od swoich towarzyszek.
Pr�cz tegodopuszcza� si� rzeczy zupe�nie niedozwolonej w przepisach"ochrony lasu", bo po schrupaniu ze smakiem grzyba zaczyna� woko�o miejsca, gdzie go znalaz�, rozgrzebywa� ziemi� raciczkami a nu� tam, podziemi�, jeszcze takie pyszno�ci siedz�?
Co robisz, g�uptasie?
przemawia�a mu do rozs�dku J�zia.
Niewolno rozgrzebywa� ziemiprzy grzybach, bo si� niszczy grzybni� i nowegrzybki nie wyrosn�!
Rozumiesz, ko�la g�owo?
Ale kozio�ek niewiele widocznie pojmowa� ztego m�drego pouczenia, boprzy nast�pnym schrupanym grzybie kopa� jeszcze zajadlej, tak �e a� mechi le�na �ci�ka pryska�y na boki.
Czekaj, nigdy ci� ju� na grzyby nie we�miemy,kiedy� taki wyrz�dny!
ostrzega�y powa�nie dziewczynki.
Ale nie by�y to jedyne tego dnia psoty kozio�ka.
Sp�ywaj�ce z; radziejowskiego pasma g�r, zawsze, bogatego w wod�, le�nepotoki, p�dz�ce w d� w p�kolistych zakr�tach, przybra�y, poszerzy�y si�po deszczach i szumia�y ostro, kipi�c na omsza�ych g�azach.
Kiedy dziewcz�tom zagrodzi� drog� spieniony potok Marysia i J�ziaprzeskoczy�ygo lekko, a najmniejsza R�ziazawaha�a si� na chwil�.
Zniecierpliwi�o to widocznie koz�a, odskoczy�, wzi�� rozp�d i b�c!
Z ca�ej si�y jak tryknie R�zi� Z ty�u to przesadzi�a przestrze� dwa razyd�u�sz�, ni� by�o potrzeba, i ugrz�z�a na dobitk�w kolczastym je�ynowymg�szczu.
Ale i ta, jak wszystkie inne psoty, przyj�ta by�a przez jego opiekun�w z zachwytem.
By�omu w�a�ciwie wszystko wolno ico gorsza, wiedzia� o tymdoskonale!
G�RSKA ZIMA
G�rska zima zjawia si� znienacka i zaskakuje �wiat niespodziewanie.
Zaledwie w�drowne ptakizd��� opu�ci� te strony, ci�gn�c na po�udnie, a czarne,s�onecznoplamiste salamandry zdo�aj� naznaczy� sobie zbi�rk� pod sklepieniem korzeni starego d�bu czy jod�y na masowe zimowe le�e ju� jedenmocniejszy halny wiatr oga�aca bukowe lasy z ich przepysznego w kolorach,jesiennego przyodziewku.
W �lad za halnym trop w troppodkradasi�zimaw dolin� Popradu.
Kt�rego� listopadowegoranka, kiedy si� dzieciobudzi�y.
Za oknami by�ozupe�nie bia�o.
�nieg!
�nieg!
zawrza�ow izbie.
Otwarto na o�cie� drzwido sieni i dzieci wytoczy�y si� na dw�r, a za nimiwyskoczy� kozio�ek ze swojej kom�rki pod schodami.
�mign��, jak zawsze jednym susem,ze wszystkich czterech schodk�wganku naraz i.
stan�� na chwil� skamienia�y, a potem rzuci� si� jak szalony i dalej�e rozgarnia�raciczkami sypki jak najl�ejszypuszek, �wie�ym�odziutki �nieg, tak �e bia�e fontanny tryska�y na wszystkie strony,tryka� g�ow�ifuka� zawzi�cie na t� nieznan�, zimn� bia�o��, kt�rao�mieli�a si�pokry�ziele� i trawy.
27.
Dzieci sta�y zaskoczone niezwyk�ym zachowaniem kozio�ka.
Pierwsza oprzytomnia�a J�zia.
Mamo' zawo�a�a.
Mamo,p�jd�cie obaczy�, co nasz kozio�ekna �nieg m�wi'
Ale kozio�ek przywyk� dotejbia�o�ci bardzo pr�dko, ba, nie tylkoprzywyk�, ale tak nieprzeparcie uleg� urokowi �niegu, �e kiedy w grudniu zawieje �nie�ne wyd�y na podw�rku pod p�otem zasp� niczym wa�obronny, wygrzeba� w niej racicami jamk� i tam, nie pytaj�cnikogo o pozwolenie, przeni�s� si� na nocleg ze swej kom�rki podschodami.
Odezwa�a si�krew przodk�w.
Le�nemudziecku by�o widocznie dusznopod dachem ludzkiej siedziby, a �nieg, jak bratni �ywio�, wabi� nieprzeparcie.
^Zima na Podkarpaciuto nie przelewki' Ale kozio�ek nie opuszcza� swojej �nie�nej koliby nawet w najwi�ksze zamiecie iwykopywa�si� rankiemZe �niegu, zawiany doszcz�tnie razem zg�ow�, zdrowyi rze�ki.
Nie lepiej ci to, �az�go,po�wietnikujeden, przy kominie boki sobiegrza� ni� w �nie�nejjamie sypia�, jak ten zaj�c nie przymierzaj�c!
Wilkici� ze�r�, obaczyszl.
zrz�dzi�a babcia, nie przeczuwaj�c wcale,jakbliska by�a prawdy.
Oto �nie�yca zawali�a lasy, zad�a pola i wsie, wszystko zakopa�a w �niegu.
�nieg mi�t�bez chwili przerwy przez trzydoby.
G��d straszny, przemo�ny w�adca, zapanowa� w�r�d mieszka�c�w podkarpackich las�w i p�l, w�r�d tych wszystkich, kt�rzy si� powa�yli, ni(popadaj�c w odr�twienie, stawi� czo�o tutejszej zimie,nios�cej zag�ada�yciu.
Takig��d to nie przelewki.
Przetrzymasz najwi�kszy mr�z, wichur�Zawiej�, nawa�nic�, przekopiesz si� przez zaspy i�niegi, byle tylko brzuc1by� pe�ny!
Ale g��d ci�zwali z n�g.
G��d ci�pokona.
Zdr�twia�e z zimnazaj�ce, z sier�ci� nabit� �niegiem, przekopywa�y si�
brodz�c pouszy w zaspach kujab�onkomw ryterskich sadach; sarri jelenie d��y�y do pa�nik�w; kuropatwy gromadnie ci�gn�y do sza�ask�w z po�ladem,jedynej deski ratunku.
Ich tropem skrada� si� lis, ilisa czatowa�, przyczajonyza z�omami i wykrotami, tygrys Podkarpaciary�, a wychudzone do ostateczno�cidziki, z grzbietamiwyostrzonymi jtasaki,niestrudzenie ry�y pok�ady �niegu w poszukiwaniu �o��dzi i buki
28.
Na ca�� t� zg�odnia�� rzesz� ostrzy�y z�owieszczo z�by najbardziej wyg�odnia�e i ��dne �upu wilki.
W dolinie Roztoka w Makowicyi Pod Makowic� s�yszano nocami ichponure, przejmuj�ce trwog� wycia, a dzieci z tych odludnych, g�rskich osiedlitrzeba by�o z latarniami przeprowadza� do szko�y w Rytrze.
Gajowi napotykalicorano resztki nocnych wilczych uczt i ca�e polanyZroszone krwi�p�owej zwierzyny, stratowane racicami dzik�w i �apami wilk�w.
By�y to pobojowiska nocnych zapas�w na �mier� i �yciemi�dzy dwomapot�gami lasu.
Ale sarna i jele� maj� r�cze nogi iwilki dobrzesi� musz� wysili� poluj�cna nie "w dogonk�"; dziki za� pot�nei ostre k�y kiedysi� zewr� w czworobok, zadami do �rodka, a uzbrojonymw �mierciono�ne szable gwizdem nazewn�trz, to niejeden wilk padnie z rozprutym brzuchem.
Mo�na im da� rad�tylkowtedy,gdy s� w pojedynk�, nie zawsze jednakpojedyncz� sztuk� uda si� okr��eniemoderwa� od gromady.
Takiepolowanie jest niebezpieczne,ci�kie i poci�gaza sob�du�o ofiarZ wilczego stada.
Ale oto tam, wdolinie Roztoki, �pi zagrzebana w �niegu wie�.
Przy ka�dejcha�upie pies na �a�cuchu, odwieczny wr�g wilczegorodu i jak�e �atwy �up!
A po ob�rkach i chlewikach bezbronne owce, ciel�ta, prosiaki i g�si!
Tylkomordowa�,rabowa� i z�upem w nogi!
UDAREMNIONYNAPAD
mro�na tyraliera jak zagon tatarski, kt�ry ongi� nawiedza� te strony, sznurujebezszelestnie w stron� wsi.
Jedynie ciemne, ruchome punkciki na bia�o�ci �niegu m�wi� o tym, �ezb�jecka napa�� zagra�a u�pionej wiosce.
Wiatr wieje pomy�lnie dla napastnik�w w same nosy tote� wie��pisobie dalejufnie, chocia� przednie czaty wilczego napadu ju� stan�y nawzg�rku, tu� nad domami.
�adennajczujniejszy pies,zakopany w �ci�ce swojejbudy po uszy, nawetnie warkn��,�aden g�sior w kojcu nie zag�ga�, ale za tozadr�a� trwo�niema�y, zagrzebany w �niegu kozio�ek.
Nie wiadomo, jakim instynktem wiedzione, dziecko lasu poczu�o nieomylnieodwiecznego, straszliwego wroga swojego plemienia.
Gnany przera�eniem, kozio�ek jednym susem wyrwa�si� zzaspy i skoczy�ku gankowi, bo gdzie� mia� szuka� ratunku on, wychowanek cz�owieka.
Nie wiedzia� jeszcze, sk�d niebezpiecze�stwo nadci�ga, alenieomylnyinstynkt poderwa� go na nogi i kaza� wszcz�� alarm.
W mrokach nocy tylko �mign�� g�stszym cieniem przez �nieg.
Zadudni�yko�leraciczki po ganku i twarda czaszka �upn�a z hukiemw zaparte drzwi.
"Otwiera� Ratunku
Na to has�ostraszliwy jazgot podni�s� �obo�, a za nim wszystkie kundlei kundelki, bia�edostojneowczarkii ma�e pokurcze z ca�ej wsi, od dolin obuRoztok a� doPopradu.
Dobrze by�o wiadomo, �e takie zbiorowe, zajad�e ujadanie wszystkich ps�vto alarm na trwog� i
Po chatach zab�ys�y �wiat�a, ludzie z latarniami wybiegli przed dom^GajowyKluskaz dubelt�wk� skoczy� ku drzwiom, a rozwar�szy je, run;
jak d�ugi na ganek,przez pr�cego cosi�y do sienikozio�ka.
A �eby ci� te�, utrapie�czel zakl�� zrywaj�c si� na nogi.
Dzieci,wyrwane zmocnego snu, wprzestrachu pousiada�y na ��kacMatka za�wieci�a ogarek �wiecy,
Do ��ka J�zi i R�zi dopad�,dr��c na ca�ym ciele, kozio�ek, jakby uniszuka� ratunku.
Wtej -samej chwili: "Bachl Bachl Bachl"rozleg�ystrza�y tu� podich domem.
30.
Kozio�ek skoczy� przera�ony.
R�zia ob�api�a go za szyj�.
Cichaj Cichaj!
To przecie� tata do wilk�w strzela!
Tata wilki przegoni!
Nie b�j�e si�!
Myci� nie damy!
ale samadr�a�a jak osinowy listek nawietrze.
Po d�u�szej chwili wr�ci� ojciec i otrzepuj�c buty ze �niegu, powiedzia�od progu:
Ale co wampowiem,to powiem, �e si� wasz kozio� �adnie za wychowanie odwdzi�czy�' Pierwszy, hultaj, poczu� wilka!
Psyanipary z pyska,a on ju��omota�do drzwi!
Niejednegokundla, a mo�e i barana dopad�ybyte-"bestie, nimby si� reszta po�apa�a!
No, no to�my niewiedzieliwcale, jakiego obro�c� sobiehodujemy!
roze�mia�a si� szeroko gajowa.
Widzisz, ko�li�epku, jaki� to tym�drala!
Ca�� wie� od wuczysk�wuratowa�e�!
ca�owa�yz czu�o�ci� czarny pyszczek kozio�ka J�zia i R�zia.
Ju� teraz to kr��ka dostan�z tym koz�em i po ca�ej wsi ob�bni�, jakiegoto bohatera wychowa�y!
mamrota�J�drek, zazdrosny okozio�ka.
31.
Mo�e chocia� teraz, po takiej nauczce, b�dzie sypia� w swojej kom�rce ten "sowizdrza�", bo kto to s�ysza� tak w �niegu na dworze przygadywa�a [swoje w k�ko babcia,
Ale kozio�kowi ani to by�o w g�owie i zanim jeszcze zd��ono drzwi zamkn��,'wyskoczy� do swojej �nie�nej kotliny,niepomny nawet nawilki.
Walig�ra i wilk
A tymczasem chwa�akozio�kajako obro�cy wsi przed wilkami, tak jaklprzewidzia� J�drek, szeroko si� roznios�a.
Ka�dy chcia� go obejrze� i swojes�owopochwa�y dorzuci�.
Wybawca kozio�ka, stary drwal Pogwizd, r�wnie�zajrza� na gaj�wk� doKlusk�w, aby o tym, jak i co by�o z tymi wilkami, dokumentnie si� przewiedzie�.
Pogwizda wsz�dziepo domach radzi widzieli, bo opowiadaczby� z niegonad opowiadacze, a c� nad to masz w te zimowewieczory, kiedybelki na strychu trzeszcz� od mrozu,a wiatr dolin� Popradu p�dzi tumany
��iegu.
Pogwizd przywita�si� pi�knieze wszyst^\mv, a.
rozsiad�szy si� przy kominiena �awie, wys�ucha� uwa�nie ca�ej historii kozio�kowego czynu, opowiedzianej na wyprz�dki przez dzieci.
My tu �pimy, jakby nigdy nic papla�yjedna przez drug� wszystkietrzy dziewcz�ta a tu ci do drzwi: "Bachl.
bach!
bach!
"
�omot taki, jakby si� dom przewraca�'.
To mysi� pozrywali nar�wne nogi
Pali si�czy co?
My�leli�my,�e zb�jnik!
Dziopy si� pod ��ko pchaj�, �etylko im pi�ty wida� przygadujeJ�drek.
Ale, pi�ty!
J�drek sam si�za piec wpakowa�!
A nasztatadrzwi otwiera a to on, ten nasz kozio�ek!
Ano, widz�, �e �adnemu niedojdzieani ciamcialamci �ycia nie uratowa�em, tylko harnasiowikoziego rodu!
To mam w tym iswoj� chwa��!
pykn�� z; fajeczki Pogwizd i przyjrza� si� spod oka sarnikowi baraszkuj�cemuZ R�zi�.
T�gi z niego kozio� ro�nie,ani s�owa,ale nie on tojeden wilczury dowiatru w Rytrze wystawia�!
Powiedzia� to ot tak sobie, od niechcenia,ale wszyscy od razu nastawili uszu i podsun�li si� bli�ej do komina, bo wiadomoby�o, �e potoczy si� zaraz najciekawsze, przejmuj�ce do �ywego opowiadanie.
y1/ By� ci tu unasw Rytrze jedenosi�ek, b�dzie temu ze storok�walbo
i wi�cej.
Kacper Walig�ra muby�o, mojej babce wujecznymprapradziadkiemprzypada.
M�yn wodny na Roztoce do niego przynale�a�.
To powiadali o nim,�eko�o m�y�skie na pe�nych obrotach go�ymi r�kami zatrzymywa�, a z ryterskiego zamkustra�nymi lochami pod g�r� Mak�wk� do Nawojowej si�przedar�, kamienie, co mu drog� zawala�y, krusz�c.
Od tego pono�wi�d� swoje przezwisko.
Wraca� ci raz �w Walig�ra zim� z hali Przehyby, a zima by�a �nie�ystai wilki noc� stadami ci�gn�yna rozboje.
�adna wie� odnich spokojunie mia�a.
Idzie�w Walig�ra lasem, a miesi�czek ju� na niebowyp�yn�� nad Makowic�.
Nagle s�yszy: "Auuu!
Auuuu!
" z radziejowskiego zbocza przeci�g�ya ponury g�os si� niesie nad borami.
"Ej�e, to� to g�os s�owika,co �rebi�ta �yka" za�mia� si� Walig�ra.
Wtempatrzy.
patrzy, a tumu co� mi�dzy pniami mig�o.
Przygl�da si� lepiej a toci wilczysko, basior pot�ny, szuba na nimwe�nistepodbita.
Sznurujer�wno z nim,naboki si� ko�ysze, jak to wilki,to z prawa, to z lewa mu zachodzi.
"Pockoj, basiorze jeden, ty� m�dry, chcesz mniezje�� na wieczerz�, alei ja nieg�upi, to si� nie dam!
"
Ano nic,idzie dalej, a to wilczyskowysforowa�o si� naprz�d i stan�o nasamym �rodku drogi, a on, ten Walig�ra, idzie dalej jakby nigdy nic.
Zebra� si� ten basior w sobie, k�y wyszczerzy�, polanem zamajtn�� ifyrg!
prostona Walig�r�.
Ale ten Walig�ra myk-smyk!
Pyrgn�� w bok ibasiora �abas!
za ogon!
Zanim jeszcze �apami zd��y� ziemi dotkn��!
Jak go nie okr�ci, jak go nie pu�ci m�y�cem woko�o siebie, to tenwilczurnie wiedzia�, gdzie niebo, agdzie ziemia, gdzie magrzbiet, a gdzie pazury!
Karuzeli na w�asnym ogonie u�y� za wszystkie czasy, a jak go Walig�ra wresz33.
ci� pu�ci�, to �mign�� jak strza�a z procy, a upad�szy o trzy staje w �nieg, kr�ci�si� dalej i pono� kr�ci si� do dzisiaj miesi�cznymi nocami!
"A widzisz,basiorze bury, nie tykaj Walig�ry!
" powiedzia� mu �wKacper Walig�ra ido Rytra spokojnie powr�ci�, i
�obo� dawno ju�chrapa� wbudzie, akozio�ek w�niegu podp�otem.
NadZamkow�G�r� wzeszed� m�ody miesi�czekw kszta�cie rogalika, a ujkoPogwizdprawi� a prawi� swoje gadki dop�negowieczoru.
ROGA�
kozio�ek nie dostawa� ju� teraz mleka.
Razem z koniem i kozami chrupa�siano, a raz na dzie� podsypywa�y mu dzieci do ��obka miark� owsaprzydzielonego dla niego z nadle�nictwa.
Zima na Podkarpaciu nie szcz�dzi �niegu,ku wielkiej rado�ci tamtejszejm�odzie�y.
34.
"Dzieci ryterskie za swoj� wspania��, now� szko��, strzeg�c� rozsta�a dr�gmi�dzy Ma�� a Du�� Roztok�, urz�dzi�y sobie �wietny tor saneczkowy nazboczu Po�omskiej G�ry i saneczkowa�y zawzi�cie.
Kluszczaki przodowa�y w ca�ej tej gromadzie, �mia�e w ostrych zjazdach,Zwyci�skie w zawodach.
Pewnego styczniowego ranka, kiedytowarzysz g�rskichpotok�w, dziarskiptak pluszcz,z bia�� tarcz� na piersiach, nurkowa� �mia�o// oparzelinachRoztoki, kiedy �niegmigota�t�czowo, a szczyty wygl�da�y jak g�ry z cukru J�drek Kluska zabra� si� do przygotowywania swoich saneczek na jutrzejszeZawody.
Kozio�ek, kt�ry wsz�dzie musia� wpakowa� sw�j czarny, wilgotny nosek,podszed� natychmiast i z przej�ciem zacz�� obw�chiwa� sanki.
Nie przeszkadzaj, stary!
odepchn�� go J�drek.
Ale wszystkie koz�y na �wiecie s� widocznie troch� uparte, bo nasz kozio�ekani my�la� ust�pi�.
Lekko trykn�� J�drka w r�k�, na znak: "Gadaj zdr�w,a ja b�d�robi�, co mi si� podoba"i dalej bada� p�ozysanek.
Poczekaj no, a �eby tak ciebie do saneczek zaprz�c?
Ko�liskoju� Z cie-bie wielkie!
Z p� metraowsa spa�aszowa�e�, mleka wydoi�e� ze czteryst�gwie !
To dopiero b�dzie dziwo nad dziwami,jak na zawody w koz�a przyjad�!
I niewiele my�l�c,zacz��J�drek z zapa�emuprz�� dlakoz�a majstrowa�Ze sznurk�wi starychrzemyk�w.
Ale kozio�kowi wcale to nie przypad�o do gustu, szarpn�� si� raz i drugi,a kiedy to nie pomaga�o do wyzwolenia si� z kr�puj�cej go uwi�zi, trykn��Z ca�ej si�y swojego gospodarzaw nog� powy�ej kolana.
Oj, taki� to ty?
sykn�� zb�lu J�drek.
Podgi��nogawic� spodnii zobaczy� ze zdumieniemna swoim udzie dwa sinawe do�ki.
Aa, to� ty taki!
Poczekaj nachyli� si� nad czo�em wychowanka,obmaca� je uwa�nie i roze�mia� si�na ca�yg�os.
Widziciego, rogaczajednego!
Rogi mu ju� rosn�, a sam jeszcze od ziemi nie odr�s�!
I rzeczywi�cie w�r�d brunatnej sier�ci na wierzcho�ku czaszki kozio�katorowa�y sobie drog� dwa twarde, t�pe kikutki,powleczone mechatym futeralikiem, mi�ciutkim jak sk�rka brzoskwini.
S�uchaicie!
S�uchajcie!
wpad� jak bomba dodomu J�drek.
Naszemu kozio�kowi ju� rogi rosn�, jak nie wiem co!
Dziewczynki na t� wie��wybieg�y przed sie� i dopad�y do koz�a.
Poka�, jakie masz rogi, ty rogaczu!
wo�a�a J�zia, a R�zia ju�kl�cza�aprzy nim na �niegu ipalcami bada�a jego czo�o.
35.
Masz;, masz r�ki, rogasiu!
zawo�a�a rado�nie,
Roga�!
Roga�!
podchwyci�a J�zka.
Itak ju�; zosta�o na dobre.
Nikt inaczej ju�nigdy nie powiedzia� o kozio�kujak tylko Roga� i Roga�.
BIA�A�ATA
Ale jego pierwsze, m�odzie�cze parostkinied�ugo trwa�y, ju� w lutym utraci�t� pierwsz� ozdob� ko�lej g�owy.
Natychmiast jednak zacz�y murosn��nowe ro�ki w mi�kkiej pochewce scypu�u.
Teraz to jeszcze bajki, ale jak ten wasz Roga� zacznie te swoje noweparostkize scypu�u czy�ci� na wiosn�, to nam w sadzie wszystkie drzewkaobedrze z kory, zobaczycie!
A ja go wtedy przep�dz�na cztery wiatry!
zapewnia� gajowy dzieci.
Odk�d rogizacz�yrosn�� kozio�kowi, zrobi� si� jeszcze bardziej w�cibskii zaczepny.
Wyrz�dne takie to ko�lisko, �e wytrzyma� niepodobna skar�y�a si�gospodyni.
Wszystkiepsy z ca�ej wsi, jakiemu si� tylko nawin�y,czy to by�y ma�e,piskliwe ujadacze, czy dostojne i gro�ne bia�e owczarki, atakowa� z czo�emprzy ziemi,tak zapami�tale, �e umyka�y ze skowytem, k�ad�c po sobie uszyi podkulaj�c ogony.
Jedynie z �obosiem zawar�przymierze tak �cis�e, �e nieraz obiad ch�eptaliZ jednej miski,,
W kuchni lubi� si�"szarog�si�" po swojemu, zagl�daj�c do wszystkichwiader,ceberk�w i pl�cz�csi� ludziompod nogami.
Nie zawsze na tym dobrze wychodzi�.
Kt�rego� dniapodsun�� si� przypadkowo prawym bokiem pod strumie�ukropu odcedzanegoprzez gospodyni� od ugotowanych tylko co klusek.
Szczekn�� strasznym g�osem, brykn�� na �rodek izby,a potem d�ugo wylizywa�, przeginaj�csi� w pa��k, brzydk�, czerwon�, oblaz�� Z sier�ci �ysin�.
Sier�� odros�a na miejscu sparzenia, ale ju� nie kasztanowatop�owa, jakdot�d, lecz zupe�nie bia�a.
36.
'Widzisz, zabijako, wyrz�dniku jeden, a to� sobie piwa nawarzy�!
Ju�e�teraz znaczny,ju� masz piecz�tk�poKluskach, nie zginiesz nam!
Po tej �aciepoznamy ci�, bracie!
�artowa� sobie z Rogasia gajowy.
Iznowu nadchodzi�awiosna.
Poprad szumia� wezbranymiwodami.
Roztoki p�dzi�y ku niemu, burz�c si� po kamiennych progach.
Czarne,l�ni�cejak smo�a, z�otoplamiste salamandry wychodzi�y po deszczu na �wiat, ptakiw najlepsze s�a�y gniazda, �piewaj�c na wszystkie tony �arliwy hymn na cze��wiosny, dzi�cio�y b�bni�y na alarm, a Radziejowa i Makowica przyodziewa�ysi� nie�mia��, ja�niuchn� buczynow� zieleni�.
I wtedy w�a�nie sta�o si�to, co przewidywa� gajowy.
Pewnegoranka dwie m�ode jab�onki, w kt�rychw�a�nie wiosenne sokizacz�y kr��y�, sta�y do po�owy odarte z kory, aleza to ro�ki Rogasia, ostrei l�ni�ce jak sztyleciki, wy�oni�y si� z mi�kkiego futera�u.
Mamo, Rogasiowi rogi si� wy�uskn�y ze scypu�u, ale dwie jab�onkiodar�w sadzie!
wpad� do domu z alarmuj�c� wie�ci�J�drek.
Ojej, to go teraz tata na cztery wiatry przep�dzi!
podnios�y lamentJ�ziai R�zia.
Trzeba by�ojako� biedziezapobiec,bo z tat� nie ma �art�w.
Obdart� kor� jako� si� poprzyk�ada�o na dawne miejsca i obanda�owa�o�ykiem mo�e si� jeszcze "za �wie�a" zro�nie a Rogasia z trudem zagnanodo kojca.
Widzisz, co� nabroi�,Rogasiu, �atkuutrapiony, same ztob� zmartwienia,sied�terazza kar� w kojcu!
przemawia�ado koziego sumienia R�zia.
Ale niewiele widocznie ta R�zinaprzemowa skruszy�a krn�brnego koz�a,a kojec niew