16293
Szczegóły |
Tytuł |
16293 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
16293 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 16293 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
16293 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Mary Balogh
Niebezpieczny krok
Przek�ad Anna Palmowska
1
Christine, masz niezdrowo zarumienione policzki. - Matka opu�ci�a rob�tk� na
kolana, �eby lepiej przyjrze� si� c�rce. - I oczy bardzo ci b�yszcz�. Mam nadziej�, �e nie
masz gor�czki. Christine si� roze�mia�a.
- By�am na plebanii i bawi�am si� z dzie�mi - wyja�ni�a. - Alexander chcia� gra� w
krykieta, ale ju� po kilku minutach sta�o si� jasne, �e Marianne nie potrafi z�apa� pi�ki, a
Robin w ni� trafi�. Bawili�my si� wi�c w chowanego, cho� Alexander uwa�a�, �e teraz, gdy
ma ju� dziewi�� lat, to zabawa nieco poni�ej jego godno�ci. Zapyta�am go, co w takim razie
ma powiedzie� jego biedna ciotka, kt�ra sko�czy�a dwadzie�cia dziewi�� lat. Oczywi�cie to ja
ca�y czas musia�am szuka�. �wietnie si� bawili�my, dop�ki Charles nie wystawi� g�owy przez
okno i nie zapyta�, chyba retorycznie, jak ma sko�czy� swoje kazanie w tym potwornym
ha�asie. Hazel da�a nam zatem po szklance lemoniady i wys�a�a dzieci do bawialni, �eby tam
sobie, biedactwa, w ciszy poczyta�y. A ja wr�ci�am do domu.
- Jestem pewna, �e podczas zabawy z dzie�mi nie mia�a� kapelusza - odezwa�a si�
Eleanor, jej najstarsza siostra. Unios�a g�ow� znad ksi��ki i spojrza�a na Christine sponad
okular�w. - To nie tylko rumieniec. To opalenizna.
- A jak mo�na zajrze� do ma�ych kryj�wek w wielkim kapeluszu na g�owie? - spyta�a
Christine rezolutnie i zacz�a uk�ada� w wazonie kwiaty zebrane w ogrodzie.
- Twoje uczesanie wygl�da jak ptasie gniazdo - doda�a Eleanor.
- To da si� �atwo naprawi�. - Christine przegarn�a palcami kr�tkie loki i roze�mia�a
si�. - Czy tak lepiej?
Eleanor pokr�ci�a g�ow� i z powrotem zaj�a si� ksi��k�. Przedtem jednak si�
u�miechn�a.
W pokoju zaleg�a koj�ca cisza, s�ycha� by�o tylko �wiergot ptak�w i brz�czenie
owad�w, dochodz�ce przez otwarte okno. Po kilku minutach spok�j przerwa� jednak stukot
ko�skich kopyt i turkot k� pojazdu, kt�ry zbli�a� si� ulic� do Hyacinth Cottage. Odg�osy
wskazywa�y na to, �e jest du�y i ci�gnie go ca�y zaprz�g. Musia� to by� pow�z z Schofield
Park, odleg�ej o trzy kilometry wiejskiej rezydencji barona Renable'a.
�adna z dam nie zwr�ci�a uwagi na zbli�aj�cy si� pow�z. Lady Renable cz�sto z niego
korzysta�a, gdy wybiera�a si� gdzie� z wizyt�, cho� na og� wystarczy�aby dwuk�ka albo po
prostu jej w�asne nogi. Eleanor m�wi�a, �e lady Renable jest pusta i pretensjonalna, co nie
by�o dalekie od prawdy. A mimo to Christine si� z ni� przyja�ni�a.
Wkr�tce sta�o si� oczywiste, �e pow�z zwalnia. Ko�a zaskrzypia�y g�o�no. Wszystkie
trzy damy zdziwione unios�y g�owy.
- Zdaje si�, �e lady Renable przybywa do nas z wizyt�. - Eleanor wyjrza�a przez okno.
- Ciekawa jestem, czemu zawdzi�czamy ten honor. Christine, spodziewa�a� si� jej?
- Wiedzia�am, �e powinnam by�a zmieni� czepek zaraz po drugim �niadaniu -
powiedzia�a matka. - Christine, b�d� tak mi�a i po�lij pani� Skinner na g�r�, �eby przynios�a
mi nowy.
- Mamo, ten, kt�ry masz, jest ca�kiem przyzwoity - zapewni�a j� Christine, ko�cz�c
uk�ada� kwiaty. Podesz�a do matki i poca�owa�a j� w czo�o. - To tylko Melanie.
- Oczywi�cie, �e to tylko lady Renable. W tym ca�a rzecz - odpar�a matka z irytacj�.
Ale nie powt�rzy�a pro�by.
Nie trzeba by�o wielkiego geniuszu, �eby odgadn��, po co przyby�a Melanie.
- Chyba przyjecha�a, �eby spyta�, dlaczego nie przyj�a� jej zaproszenia - rzuci�a
Eleanor, jakby czytaj�c w my�lach siostry. - A skoro ju� zjawi�a si� tu osobi�cie, pewnie nie
pogodzi si� tak �atwo z twoj� odmow�. Biedna Christine. Chcesz pobiec na g�r� do swojego
pokoju? Powiem jej, �e nagle dopad� ci� atak lekkiej ospy.
Christine roze�mia�a si�, natomiast matka unios�a r�ce ze zgrozy.
Melanie istotnie s�yn�a z tego, �e nie�atwo przyjmowa�a do wiadomo�ci odmown�
odpowied�.
Christine mia�a sporo zaj��. Kilka razy w tygodniu uczy�a dzieci w wiejskiej szkole,
odwiedza�a chorych i zniedo��nia�ych, matki w po�ogu i przyjaci�. Cz�sto bywa�a na
plebanii, by pobawi� si� z siostrze�cami, gdy� jej zdaniem Charles i ich siostra Hazel
zaniedbywali je; twierdzili, �e dzieci nie potrzebuj� doros�ych do zabawy, skoro maj� siebie.
Jednak bez wzgl�du na to, co Christine robi�a, Melanie zawsze uwa�a�a, i� jej przyjaci�ka po
prostu si� nudzi i czeka z nadziej�, a� kto� dostarczy jej ciekawej rozrywki.
Christine lubi�a sp�dza� czas z Melanie i z jej dzie�mi. Ale wszystko mia�o swoje
granice. Melanie na pewno przyby�a, by ponowi� zaproszenie, kt�re wczoraj przyni�s�
s�u��cy. Christine w li�cie grzecznie, ale stanowczo odm�wi�a. R�wnie zdecydowanie
odm�wi�a miesi�c temu, gdy Melanie poprosi�a po raz pierwszy.
Pow�z z ha�asem zatrzyma� si� przed furtk� ogrodu. Niew�tpliwie wszyscy
mieszka�cy wsi mogli us�ysze�, �e oto baronowa �askawie sk�ada wizyt� pani Thompson i jej
c�rkom w Hyacinth Cottage. Rozleg� si� trzask otwieranych i zamykanych drzwiczek. Potem
kto�, zapewne stangret, bo bez w�tpienia nie Melanie, zapuka� do drzwi.
Christine westchn�a i usiad�a przy stole. Matka od�o�y�a tam-borek i poprawi�a
czepek. Eleanor z krzywym u�mieszkiem pochyli�a si� nad ksi��k�.
Kilka chwil p�niej pani Skinner otworzy�a drzwi, by zapowiedzie� lady Renable.
Melanie wpad�a do pokoju, jak zwykle ubrana z przesadn� elegancj�. Jakby nie by�a na wsi,
tylko wybiera�a si� na spacer do londy�skiego Hyde Parku. Kapturek z du�ym rondem
ozdabia�y kolorowe pi�ra, dodaj�c Melanie wzrostu. W d�oni w r�kawiczce �ciska�a lorgnon.
Wydawa�o si�, �e wraz z jej wej�ciem pok�j zrobi� si� ciasny.
Christine u�miechn�a si� serdecznie.
- A, tutaj jeste�, Christine - odezwa�a si� Melanie, skin�wszy g�ow� na powitanie
wszystkim damom.
- W�a�nie tu - przyzna�a Christine. - Jak si� masz, Melanie? Prosz�, usi�d� na krze�le
naprzeciw mamy.
Lady Renable skwitowa�a propozycj� machni�ciem lorgnon.
- Nie mam chwili do stracenia - odpar�a. - Czuj�, �e pod koniec dnia dopadnie mnie
okropna migrena. Christine, przykro mi, �e musia�am si� do ciebie fatygowa�. Moje pisemne
zaproszenie powinno ci wystarczy�. Nie mog� zrozumie�, dlaczego odpisa�a� odmownie.
Bertie uwa�a, �e si� ze mn� droczysz i nie powinnam przyje�d�a�, by zaprasza� ci� osobi�cie.
Mia�aby� si� wtedy z pyszna. Ale on cz�sto m�wi niem�dre rzeczy. Wiem, dlaczego
odm�wi�a�. Przyjecha�am ci powiedzie�, �e ty te� czasami zachowujesz si� niem�drze. To
dlatego, �e przyje�d�a Basil z Hermione, a ty z jakiego� powodu pok��ci�a� si� z nimi po
�mierci Oscara. To by�o jednak tak dawno. Masz takie samo prawo jak oni wzi�� udzia� w
przyj�ciu. W ko�cu Oscar by� bratem Basila, a cho� ju� nie �yje, ty poprzez ma��e�stwo
jeste� i zawsze b�dziesz skoligacona z nasz� rodzin�. Christine, nie powinna� si� upiera�. Ani
wstydzi�. Nie zapominaj, �e jeste� wdow� po bracie wicehrabiego.
Christine nie mog�a o tym zapomnie�, cho� czasami bardzo tego pragn�a. Przez
siedem lat by�a �on� Oscara Derricka, brata Basila, wicehrabiego Elricka i kuzyna lady
Renable. Poznali si� w Schofield Park na pierwszym przyj�ciu wydanym przez Melanie po jej
�lubie z Bertiem, baronem Renable'em. Oscar by� wspania�� parti� dla Christine, c�rki
d�entelmena o tak skromnych dochodach, �e musia� je podreperowa�, obejmuj�c posad�
wiejskiego nauczyciela.
A teraz Melanie chcia�a, by przyjaci�ka sp�dzi�a dwa tygodnie w jej domu.
- To bardzo mi�e z twojej strony, �e mnie zapraszasz - powiedzia�a Christine. - Jednak
naprawd� wola�abym nie bra� udzia�u w tym spotkaniu.
- Nonsens! - Melanie unios�a lorgnon do oczu i rozejrza�a si� po pokoju. Ten jej
egzaltowany gest nieodmiennie roz�miesza� Christine i Eleanor. Ta ostatnia unios�a ksi��k�,
by ukry� u�miech. - Oczywi�cie, �e chcesz wzi�� udzia�. Kto by nie chcia�? B�dzie mama i
Audrey z sir Lewisem Wisemanem. Urz�dzam te wszystkie rozrywki z okazji ich zar�czyn,
cho� oczywi�cie zosta�y ju� og�oszone. Uda�o mi si� nawet nam�wi� Hectora, a wiesz, �e
nigdy nie uczestniczy w wi�kszych zgromadzeniach, chyba �e si� go do tego zmusi.
- Justin te� b�dzie? - spyta�a Christine.
Audrey by�a m�odsz� siostr� Melanie. Hector i Justin jej bra�mi. Justin przyja�ni� si� z
Christine od chwili, gdy wiele lat temu poznali si� na owym pierwszym przyj�ciu u Melanie.
Przez ostatnie kilka lat ma��e�stwa Christine by� w�a�ciwie jedynym jej przyjacielem.
- Oczywi�cie, �e Justin te� b�dzie - odpar�a Melanie. - Czy� nie jest zawsze obecny i
nie sp�dza wi�cej czasu u mnie ni� gdziekolwiek indziej? Zawsze by�a� w znakomitych
stosunkach z moj� rodzin�. A opr�cz niej spodziewamy si� du�ego grona dostojnych i mi�ych
go�ci. Zaplanowa�am rozliczne ciekawe rozrywki. Musisz przyjecha�. Stanowczo nalegam.
- Och, Melanie, naprawd� wola�abym...
- Christine, powinna� pojecha� i troch� si� zabawi� - wtr�ci�a matka. - Ci�gle jeste�
zaj�ta sprawami innych ludzi.
- Lepiej od razu powiedz �tak" - doda�a Eleanor, spogl�daj�c sponad okular�w. Nie
zdj�a ich po przybyciu go�cia, gdy� najwyra�niej nie zamierza�a przerywa� lektury. - Wiesz,
�e lady Renable nie ruszy si� st�d, dop�ki ci� nie przekona.
Christine zirytowana zerkn�a na siostr�. Ta odwzajemni�a si� jej weso�ym
spojrzeniem. Dlaczego nikt nie zaprasza� Eleanor na takie towarzyskie spotkania? Ale
przecie� Christine zna�a odpowied�. W wieku trzydziestu czterech lat jej najstarsza siostra bez
�alu pogodzi�a si� z nieuniknionym ju� staropanie�stwem i przyj�a na siebie rol� prawej r�ki
matki. Z rozmys�em wybra�a taki los, gdy jej ukochany wiele lat temu zgin�� na wojnie w
Hiszpanii. Od tamtej pory �aden m�czyzna nie zdo�a� jej sk�oni� do zmiany zdania, cho�
kilku pr�bowa�o.
- Ma pani racj�, panno Thompson - powiedzia�a Melanie, a pi�ra nad jej kapturkiem
zafalowa�y. - Ot� zdarzy�a si� wysoce niepokoj�ca rzecz. Hector jak zwykle post�pi�
impulsywnie.
Hector Magnus, wicehrabia Mowbury, by� molem ksi��kowym i odludkiem. Christine
nie potrafi�a sobie wyobrazi�, �e m�g�by co� zrobi� pod wp�ywem impulsu.
Melanie b�bni�a palcami po stole.
- Biedaczek, zupe�nie nie ma poj�cia, co wypada w towarzystwie - rzuci�a. - Mia�
czelno�� zaprosi� do Schofield Park swego przyjaciela, zapewniaj�c go, �e zaproszenie
pochodzi ode mnie. I �askawie poinformowa� mnie o tym zaledwie dwa dni temu, kiedy by�o
ju� zdecydowanie za p�no, by zaprosi� jak�� mi�� dam� dla wyr�wnania liczby go�ci.
Wszystko sta�o si� jasne. Pisemne zaproszenie dla Christine nadesz�o wczoraj rano,
nast�pnego dnia po tym, jak na horyzoncie lady Renable pojawi�o si� widmo towarzyskiej
katastrofy.
- Musisz przyjecha� - powt�rzy�a Melanie. - Moja droga Christine, po prostu musisz.
By�oby okropne, gdyby na urz�dzanej przeze mnie imprezie liczba pa� i pan�w nie by�a
r�wna. Chyba nie �yczysz mi czego� tak strasznego? Zw�aszcza �e w twojej mocy jest mnie
od takiego niewybaczalnego uchybienia wybawi�.
- To rzeczywi�cie by�by straszny wstyd - zgodzi�a si� matka. - Tym bardziej �e
Christine nie ma na najbli�sze dwa tygodnie zaplanowanych �adnych zaj��.
- Mamo! - zaprotestowa�a Christine.
Eleanor nadal patrzy�a na ni� znad okular�w z wyrazem rozbawienia w oczach.
Christine westchn�a g�o�no. Dziewi�� lat temu dzi�ki ma��e�stwu wesz�a w wy�sze
sfery. Wtedy ogromnie j� to ekscytowa�o. Opr�cz tego, �e by�a po uszy zakochana w Oscarze,
dodatkowo uszcz�liwia�a j� perspektywa obracania si� w eleganckim towarzystwie. Przez
pierwszych kilka lat wszystko uk�ada�o si� dobrze. I w jej ma��e�stwie, i w towarzystwie.
Potem jednak wszystko si� popsu�o. Wszystko. Nawet teraz, gdy sobie to przypomina�a, czu�a
zdumienie i b�l. A sam koniec... Nie chcia�a o tym my�le�. Nie chcia�a, by cokolwiek
przypomina�o jej przesz�o��. Ju� nigdy w �yciu nie chcia�a widzie� Hermione i Basila.
Nie umia�a jednak odm�wi� ludziom, kt�rzy znale�li si� w potrzebie. A Melanie
chyba naprawd� mia�a k�opot. Tak wielk� wag� przywi�zywa�a do swej reputacji idealnej
pani domu, kt�ra wszystko robi�a nienagannie. No i by�y przecie� przyjaci�kami.
- Mo�e mog�abym nocowa� tutaj i zjawi� si� w Schofield kilka razy, by do��czy� do
go�ci - zasugerowa�a.
- Bertie musia�by wtedy zaordynowa� dla ciebie osobny pow�z, kt�ry by odwozi� ci�
co wiecz�r i przywozi� rano - odpar�a Melanie. - To by by�o dosy� niezr�czne.
- Mog�abym przychodzi� pieszo - rzuci�a Christine.
Melanie przycisn�a d�o� do serca, jakby chcia�a uspokoi� jego palpitacje.
- I zjawia�aby� si� w sukni pokrytej kurzem albo b�otem, z twarz� zaczerwienion� od
wiatru i potarganymi w�osami? - j�kn�a. - To by�oby r�wnie okropne, jak twoja nieobecno��.
Musisz przyjecha� i zosta� na dwa tygodnie. Go�cie zjawi� si� pojutrze. Przy�l� po ciebie
pow�z z samego rana, �eby� mia�a czas si� rozgo�ci�.
Christine zda�a sobie spraw�, �e odmowa jest ju� niemo�liwa. By�a skazana na
dwutygodniowy pobyt w domu Melanie. Ale przecie�, na lito�� bosk�, nie mia�a si� w co
ubra� ani za co kupi� nowych stroj�w. Melanie niedawno wr�ci�a ze stolicy, gdzie
przygotowa�a debiut swojej siostry w towarzystwie i jej prezentacj� przed kr�low�. Wszyscy
jej go�cie niew�tpliwie b�d� ubrani wed�ug naj�wie�szej londy�skiej mody, obeznani z
najnowszymi towarzyskimi ploteczkami. Wszyscy z wyj�tkiem Christine. Koszmar.
- Dobrze - obieca�a. - Przyjad�.
Melanie do tego stopnia zapomnia�a o swym dostoje�stwie, �e a� u�miechn�a si�
szeroko.
- Wiedzia�am, �e si� zgodzisz - powiedzia�a, lekko uderzaj�c przyjaci�k� w rami�
swoim lorgnon. - Szkoda tylko, �e kaza�a� mi zmarnowa� ca�� godzin� na przyjazd tutaj. Tyle
mam jeszcze do zrobienia. Najch�tniej po prostu udusi�abym Hectora. Ze wszystkich
d�entelmen�w, kt�rych m�g�by zaprosi�, wybra� akurat takiego, kt�ry ka�d� pani� domu
przyprawi�by o palpitacje. I da� mi zaledwie dwa dni, bym nale�ycie przygotowa�a si� na jego
przyj�cie.
- Ksi�cia Walii? - spyta�a Christine ze �miechem.
- Nie s�dz�, by ktokolwiek pragn�� jego towarzystwa - odpar�a Melanie. - Cho�
oczywi�cie gdyby przyjecha�, by�by to ogromny sukces towarzyski. A ten d�entelmen niemal
nie ust�puje mu pozycj�. Moim niespodziewanym go�ciem b�dzie ksi��� Bewcastle.
Christine unios�a brwi. S�ysza�a o ksi�ciu, chocia� nigdy nie zosta�a mu
przedstawiona. By� niezwykle wp�ywowy i wynios�y. I zimny jak l�d, a przynajmniej tak
m�wiono. Rozumia�a konsternacj� Melanie. A my�l, �e to j�, Christine, wybrano, by
wyr�wna� liczb� go�ci po zaproszeniu ksi�cia Bewcastle'a, nawet jej schlebia�a, dop�ki nie
u�wiadomi�a sobie, �e to kolejny pow�d, dla kt�rego powinna pozosta� w domu. Teraz jednak
by�o ju� za p�no.
- Ojej - westchn�a matka, ogromnie przej�ta.
- Tak. - Melanie wyd�a wargi i pokiwa�a g�ow�. - Ale nie obawiaj si�, Christine.
Przyjedzie te� wielu innych d�entelmen�w, kt�rzy na pewno ci si� spodobaj� i z rado�ci�
b�d� ci� zabawia�. Trzeba przyzna�, �e nadal dzia�asz na m�czyzn, mimo twojego wieku.
By�abym �miertelnie zazdrosna, gdyby nie to, �e ci�gle jestem przywi�zana do Bertiego, cho�
robi si� okropnie denerwuj�cy, kiedy zaczynam przygotowywa� jakie� rozrywki. Fuka,
mamrocze i wyra�nie daje mi do zrozumienia, �e perspektywa zabawy wcale go nie
zachwyca. Tak czy inaczej, je�li nie chcesz, nie musisz zamienia� z ksi�ciem nawet jednego
s�owa. To cz�owiek znany z wynios�o�ci i rezerwy. Zapewne nawet ci� nie zauwa�y, je�li si�
go pozostawi samemu sobie.
- Obiecuj�, �e b�d� mu schodzi� z drogi. Zachowam odpowiedni dystans.
Eleanor spojrza�a na siostr� z krzywym u�mieszkiem.
Christine pomy�la�a, �e je�li nie b�dzie uwa�a�, to potknie si� o nogi ksi�cia albo
wr�cz zapl�cze we w�asne, gdy b�dzie go mija�a ze szklank� lemoniady. O wiele przyjemniej
by�oby zosta� w domu. Ale nie mia�a ju� takiej mo�liwo�ci. Zgodzi�a si� pojecha� do
Schofield na dwa tygodnie.
- Teraz, gdy liczba go�ci zn�w jest parzysta, mog� pomy�le� o wybaczeniu Hectorowi
- oznajmi�a Melanie. - To b�dzie naprawd� wspania�e spotkanie. S�dz�, �e b�dzie si� o nim
m�wi� we wszystkich salonach przez ca�y nast�pny sezon. Ka�da pani domu w Anglii b�dzie
mi zazdro�ci�, a ci, kt�rzy nie zostali zaproszeni, zaczn� zabiega�, by zaprosi� ich za rok.
Ksi��� Bewcastle nie bywa nigdzie poza Londynem i swoimi posiad�o�ciami. Nie pojmuj�,
jak Hectorowi uda�o si� go nam�wi� do przyjazdu. Mo�e ksi��� s�ysza� o wspania�o�ci
organizowanych przeze mnie rozrywek. A mo�e...
Christine ju� nie s�ucha�a. Nast�pne dwa tygodnie z pewno�ci� nie b�d� przyjemne, a
towarzystwo ksi�cia Bewcastle'a i zwi�zane z tym skr�powanie uczyni jej pobyt dodatkowo
przykrym. Cho� mo�e nie b�dzie tak �le. Jak wspomnia�a Melanie, ksi��� nawet jej nie
zauwa�y, tak jak nie zwr�ci�by uwagi na robaka pod swoim butem. Christine nienawidzi�a
poczucia skr�powania. Przez niemal ca�e �ycie by�o jej obce. Do�wiadczy�a go dopiero po
kilku latach ma��e�stwa, gdy sta�a si� obiektem niewybrednych plotek, bez wzgl�du na to, jak
bardzo stara�a si� ich unikn��. Gdy owdowia�a, przyrzek�a sobie, �e ju� nigdy nie znajdzie si�
w takiej sytuacji i ju� nigdy nie b�dzie si� obraca� w obcych jej kr�gach.
Oczywi�cie teraz by�a o wiele starsza. Mia�a dwadzie�cia dziewi�� lat i chyba nikt nie
oczekiwa�, �e b�dzie si� bawi� w gronie m�odzie�y. Zachowa si� jak dostojna matrona.
Usi�dzie gdzie� z boku i b�dzie tylko obserwowa� wszystkie uciechy, zamiast w nich
uczestniczy�. W�a�ciwie to mo�e si� okaza� ca�kiem zabawne.
- Lady Renable, czy mog�abym pani zaproponowa� fili�ank� herbaty i ciasteczka? -
spyta�a matka.
- Dzi�kuj�, pani Thompson, ale nie mam chwili do stracenia - odpar�a Melanie. -
Pojutrze przyje�d�aj� go�cie, a przed ich przybyciem musz� jeszcze dopilnowa� tysi�ca
drobiazg�w. Zapewniam pani�, �e pozycja baronowej to nie tylko przyjemno�ci. Musz�
rusza� z powrotem.
Majestatycznie skin�a g�ow�, uca�owa�a Christine w policzek i serdecznie u�cisn�a
jej d�onie, po czym wysz�a z salonu po�r�d szelestu sukni.
- Powinna� zapami�ta� na przysz�o��, �e lepiej zgodzi� si� od razu, gdy lady Renable
o co� poprosi, czy to na pi�mie, czy te� osobi�cie - powiedzia�a Eleanor do siostry.
Matka wsta�a.
- Christine, musimy i�� do twojego pokoju i zobaczy�, kt�re suknie wymagaj�
zacerowania albo wyczyszczenia. - Pokr�ci�a g�ow�, wci�� przej�ta. - Dobry Bo�e, ksi���
Bewcastle, �e nie wspomn� o wicehrabim Mowburym i jego matce oraz wicehrabim Elricku z
�on�! I oczywi�cie baronie i lady Renable.
Christine pobieg�a na g�r� pierwsza, by sprawdzi�, czy od chwili, gdy si� rano
ubiera�a, w jej szafie jakim� cudem nie pojawi� si� nagle tuzin pi�knych i modnych sukien.
Wulfric Bedwyn, ksi��� Bewcastle, siedzia� przy du�ym d�bowym biurku w
urz�dzonej ze smakiem, bogato wyposa�onej bibliotece w Bedwyn House w Londynie. Mia�
na sobie elegancki str�j wieczorowy, cho� tego wieczoru nie przyjmowa� go�ci. Na
wy�o�onym sk�r� blacie by�a tylko suszka, kilka zaostrzonych pi�r i ka�amarz ze srebrnym
korkiem. Ksi��� nie mia� czym si� zaj��, bo jak zwykle upora� si� z prac� w ci�gu dnia.
M�g� wyj�� gdzie� si� zabawi�. Jeszcze nie by�o za p�no. Wprawdzie sezon ju� si�
sko�czy� i wi�kszo�� eleganckiego towarzystwa wyjecha�a na lato do Brighton albo do
swoich rezydencji na wsi, ale Londyn nadal mia� do zaoferowania sporo rozrywek. Ksi���
jednak nie przepada� za spotkaniami towarzyskimi; pojawia� si� na nich tylko wtedy, gdy jego
obecno�� by�a szczeg�lnie po��dana.
M�g� sp�dzi� wiecz�r w klubie White'a, gdzie nawet o tej porze roku zawsze mo�na
by�o znale�� sympatyczne grono ludzi do ciekawej rozmowy. Uzna� jednak, �e przez tydzie�,
kt�ry up�yn�� od zako�czenia sesji parlamentu, sp�dzi� w r�nych klubach stanowczo za du�o
czasu.
Jego rodziny nie by�o w mie�cie. Lord Aidan Bedwyn, brat najbli�szy mu wiekiem i
nast�pny w kolejce do tytu�u, w og�le nie pojawi� si� w Londynie tej wiosny. Zosta� w
maj�tku w Oxfordshire z �on� Eve, kt�ra powi�a c�reczk�, ich pierwsze dziecko.
Wyczekiwali tego szcz�liwego wydarzenia niemal od trzech lat. Wulfric pojecha� do nich w
maju na chrzciny, ale zosta� tylko kilka dni. Kolejny brat, lord Rannulf Bedwyn, przebywa� w
Leicestershire z �on� Judith oraz synem i c�rk�. Teraz, gdy po �mierci babki maj�tek ju�
oficjalnie nale�a� do niego, jeszcze sumienniej ni� dot�d pe�ni� obowi�zki w�a�ciciela
ziemskiego. Siostra Freyja przebywa�a w Kornwalii. Jej m��, markiz Hallmere, w tym roku
zaniedba� swe powinno�ci w parlamencie i w og�le nie pojawi� si� w Londynie. Freyja zn�w
by�a w ci��y. Na pocz�tku zesz�ego roku urodzi� im si� syn. Tym razem mieli nadziej�, �e
urodzi si� c�rka.
Lord Alleyne Bedwyn by� na wsi z �on� Rachel i ich urodzonymi zesz�ego lata
bli�niaczkami. Wuj Rachel, baron Weston, w kt�rego maj�tku mieszkali, zn�w chorowa� na
serce i nie chcieli zostawia� go samego. Morgan, najm�odsza siostra, przebywa�a w Kent.
Wprawdzie przyjecha�a ze swym m�em hrabi� Rosthornem na kilka tygodni do stolicy, ale
�e londy�skie powietrze nie s�u�y�o ich synkowi, wr�ci�a z dzieckiem do domu. Rosthorn
zosta� i odwiedza� ich, kiedy tylko m�g�, a po zako�czeniu sesji parlamentu ruszy�
niezw�ocznie z powrotem, by do nich do��czy� na dobre. Przed odjazdem wyzna�
Bewcastle'owi, �e je�li w przysz�o�ci jego �ona i dzieci nie b�d� mogli mu towarzyszy�, to on
po prostu zostanie w domu, a parlament niech piek�o poch�onie. Powiedzia�: �dzieci", co
zapewne oznacza�o, �e r�wnie� Morgan spodziewa�a si� kolejnego potomka.
Wulfric cieszy� si�, �e jego rodze�stwo za�o�y�o rodziny i prowadzi ustatkowane
�ycie. Ale bez nich Bedwyn House by� przera�liwie pusty. Nawet Morgan nie zatrzyma�a si�
tu, gdy przyjecha�a do Londynu.
Lindsey Hall, siedziba rodowa w Hampshire, wyda si� mu jeszcze bardziej puste.
Chyba w�a�nie ta my�l pchn�a Wulfrica do nietypowej jak na niego impulsywnej
decyzji kilka dni temu. Przyj�� zaproszenie lady Renable, przekazane przez jej brata,
wicehrabiego Mowbury'ego, by sp�dzi� dwa tygodnie w Schofield w Gloucestershire. Nigdy
nie uczestniczy� w d�u�szych spotkaniach towarzyskich. Uwa�a�, �e to najnudniejszy spos�b
sp�dzania czasu. Oczywi�cie Mowbury zapewnia� go, �e towarzystwo b�dzie przednie,
dyskusje o�ywione i na poziomie, a co wi�cej, b�dzie mo�na w�dkowa�, ale dwa tygodnie w
tym samym gronie, niewa�ne jak przyjemnym, mo�e si� okaza� nader m�cz�ce.
Wulfric odchyli� si� do ty�u, wspar� �okcie na podp�rkach i spl�t� d�onie. Wpatrywa�
si� w przestrze� niewidz�cym wzrokiem. T�skni� za Rose bardziej, ni� by� sk�onny przyzna�.
Przez dziesi�� ostatnich lat by�a jego kochank�. Zmar�a w lutym. Zacz�o si� od pozornie
niegro�nego przezi�bienia, kt�re jednak rozwin�o si� w powa�ne zapalenie p�uc. Lekarz
m�g� jedynie �agodzi� jej cierpienie. �mier� Rose by�a dla Wulfrica ci�kim szokiem. Nie
odst�powa� jej przez ca�� chorob� i by� przy niej w chwili �mierci.
Czu� si� okropnie, jakby naprawd� owdowia�.
Z Rose ��czy� go bardzo wygodny uk�ad. Na miesi�ce, kt�re musia� sp�dza� w
Londynie, wynajmowa� jej luksusowy apartament w mie�cie. Latem on jecha� do Lindsey
Hall, ona za� wraca�a na wie�, do ojca, kt�ry by� kowalem. Podczas pobytu w mie�cie Wulfric
sp�dza� wi�kszo�� nocy u Rose. Nie ��czy�a ich ogromna nami�tno�� - w�tpi�, czy w og�le
jest zdolny do nami�tno�ci - ani te� g��bsza przyja��, ze wzgl�du na r�nic� pochodzenia i
wykszta�cenia. Ale by�o im razem dobrze. Ksi��� mia� pewno��, �e Rose jest tak samo
zadowolona z ich zwi�zku, jak on. Gdyby nie by�a, po ponad dziesi�ciu wsp�lnych latach
wiedzia�by o tym. Cieszy� si�, �e nie sp�odzi� z ni� dzieci. �o�y�by na ich utrzymanie, ale
czu�by si� niezr�cznie, maj�c nie�lubne potomstwo.
�mier� kochanki pozostawi�a w jego �yciu ogromn� pustk�. Od lutego nie wsp�y� z
kobiet�. Nie znalaz� nikogo na miejsce Rose. I nawet nie szuka�. Ona wiedzia�a, jak go
zadowoli� i sprawi� mu rozkosz. Teraz musia�by si� przyzwyczaja� do kogo� innego. A w
wieku trzydziestu pi�ciu lat czu� si� na to troch� za stary.
Opar� brod� na r�kach.
Mia� trzydzie�ci pi�� lat i wype�ni� wszystkie swoje obowi�zki zwi�zane z tytu�em
ksi�cia Bewcastle. Wszystkie z jednym wyj�tkiem. Nie o�eni� si� i nie sp�odzi� dziedzica.
Wiele lat temu by� bliski spe�nienia r�wnie� tej powinno�ci. By� wtedy m�ody i jeszcze pe�en
nadziei, �e uda mu si� po��czy� osobiste szcz�cie z obowi�zkiem. Jednak tego wieczoru, gdy
mia�y zosta� og�oszone jego zar�czyny, jego przysz�a �ona rozegra�a skomplikowan� intryg�,
by unikn�� ma��e�stwa, przed kt�rym si� wzdraga�a. A zbyt si� ba�a ksi�cia oraz swego ojca,
by po prostu powiedzie� prawd�.
Czy ksi��� m�g� wybra� jak�� kobiet� na swoj� �on� i oczekiwa� zadowolenia z
takiego zwi�zku? Kto po�lubi�by ksi�cia dla niego samego? Kochank� zawsze mo�na
odprawi�. �ony ju� nie.
Przez te wszystkie lata, kt�re up�yn�y od czasu rozstania z lady Marianne Bonner,
pozwala� sobie na ten jeden jedyny drobny bunt. Pozostawa� wolny. I zaspokaja� swoje
potrzeby z Rose. Znalaz� j� i wzi�� na utrzymanie nieca�e dwa miesi�ce od tamtego
katastrofalnego wieczoru.
A teraz Rose nie �y�a. Zosta�a jego sumptem pochowana na wiejskim cmentarzu w
pobli�u domu ojca. Ksi��� Bewcastle zadziwi� ca�� okolic�, gdy pojawi� si� na pogrzebie.
Do diab�a, czemu zgodzi� si� pojecha� do Schofield z Mowburym? Tylko dlatego, �e
nie chcia� samotnie wraca� do Lindsey Hall? Czy te� nie m�g� znie�� my�li o dalszym
przebywaniu w Londynie? To kiepski pow�d, nawet je�li Mowbury jest naprawd�
inteligentny i ciekawie si� z nim rozmawia, a wed�ug jego s��w r�wnie� reszta go�ci mia�a
by� na odpowiednim poziomie. Tak czy inaczej, lepiej by sp�dzi� lato, wizytuj�c swoje
maj�tki w Anglii i Walii. A po drodze odwiedzi�by braci i siostry. Chocia� to ostatnie to nie
najlepszy pomys�. Oni mieli teraz w�asne �ycie. Mieli m��w i �ony, i dzieci. I chyba
wszyscy byli szcz�liwi. Tak, wszyscy.
Cieszy� si� ich szcz�ciem.
Ksi��� Bewcastle siedzia� samotny po�r�d przepychu swej londy�skiej rezydencji i
patrzy� w milczeniu w przestrze�, opieraj�c brod� na d�oniach.
2
Pow�z barona Renable'a podjecha� wczesnym rankiem i zabra� Christine do Schofield.
Zaaferowana Melanie z wdzi�czno�ci� przyj�a propozycj� pomocy w ostatnich
przygotowaniach. Christine wpad�a na chwil� do przeznaczonego dla niej pokoiku na ty�ach
domu, z kt�rego roztacza�by si� widok na ogr�d warzywny, gdyby nie zas�ania�y go dwa
kominy. Zdj�a kapturek, poprawi�a loki i rozpakowa�a sw�j skromny baga�. Potem pobieg�a
do pokoju dziecinnego i przywita�a si� z dzie�mi. Reszt� poranka i wczesne popo�udnie
sp�dzi�a, biegaj�c na posy�ki tam i z powrotem. Zapewne biega�aby tak do ko�ca dnia, gdyby
Melanie nie zauwa�y�a jej, jak wchodzi na g�r� ze stosem r�cznik�w i nie zaprotestowa�a na
jej widok.
- Christine, musisz si� przebra� - oznajmi�a, przyciskaj�c d�o� do serca. - I zr�b co� z
w�osami. Powiedzia�am, �e mo�esz pom�c, ale co nie oznacza, �e masz by� traktowana jak
pokoj�wka. Czy to, co widz� w twoich r�kach, to s� naprawd� r�czniki? W tej chwili id� do
swojego pokoju i zacznij si� zachowywa� jak go��.
P� godziny p�niej Christine pojawi�a si� na dole w swojej prawie najlepszej, cho�
nie najmodniejszej mu�linowej sukni. Jej wyszczotkowane w�osy a� l�ni�y. By�a w�ciek�a, �e
da�a si� wmanewrowa� w ca�� t� sytuacj�. Wola�aby jak co tydzie� udziela� w szkole lekcji
geografii i przynajmniej dobrze si� przy tym bawi�.
- O, tutaj jeste� - zawo�a�a Melanie na jej widok. Chwyci�a j� za r�k� i mocno, niemal
bole�nie �cisn�a. - B�dzie �wietna zabawa. Je�li tylko o czym� nie zapomnia�am. I je�li nie
zaczn� wymiotowa� na widok zbli�aj�cych si� go�ci. Dlaczego zawsze przy takich okazjach
robi mi si� niedobrze? To takie prostackie.
- Wszystko uda si� tak wspaniale, �e zostaniesz okrzykni�ta najlepsz� pani� domu
tego lata - zapewni�a przyjaci�k� Christine.
- Naprawd� tak uwa�asz? - Melanie znowu przycisn�a d�o� do serca, jakby chcia�a
uspokoi� jego gwa�towne bicie. - Podobasz mi si� w kr�tkich w�osach. Omal nie dosta�am
wapor�w, gdy powiedzia�a�, �e chcesz je obci��, ale wygl�dasz m�odo i �adnie, jakby kto�
cofn�� czas. Nie, �eby� kiedykolwiek nie by�a �adna. Jestem �miertelnie zazdrosna. Bertie, co�
ty powiedzia�?
Stoj�cy nieopodal lord Renable odchrz�kn��.
- Zbli�a si� pow�z - oznajmi� i popatrzy� na �on�, jakby mia� ich nawiedzi� komornik i
skonfiskowa� wszystkie ich dobra. - Christine, ty id� na g�r� i si� schowaj. Mo�esz si�
cieszy� jeszcze godzin� wolno�ci.
Melanie g�o�no nabra�a powietrza i w mgnieniu oka przeobrazi�a si� w mi��,
dystyngowan� pani� domu, kt�ra nigdy w �yciu nie czu�a zdenerwowania ani nudno�ci w
chwilach napi�cia.
Przez moment zn�w grozi�o jej za�amanie nerwowe, gdy spojrza�a po sobie i
zauwa�y�a, �e trzyma w prawej r�ce szklank� z nie-dopit� lemoniad�.
- Niech kto� to ode mnie zabierze! - rozkaza�a, rozgl�daj�c si� za najbli�szym
lokajem. - Dobry Bo�e, mog�am to wyla� na czyje� buty albo sukni�.
- Ja to wezm� - powiedzia�a Christine i roze�mia�a si�. - Oblewanie kogo� o wiele
bardziej przystoi mnie ni� tobie. Zabior� st�d swoj� osob� i lemoniad�, zanim narobi� szkody
Ruszy�a po schodach w stron� ��tego saloniku, gdzie mia�a czeka�, a� do��cz� do niej
pozosta�e damy. Z nieznanych powod�w Melanie zawsze po przyje�dzie go�ci trzyma�a panie
i pan�w osobno, dop�ki nie mog�a ich wszystkich zaprosi� do salonu na podwieczorek i
oficjalnie rozpocz�� spotkania.
Christine zatrzyma�a si� na chwil� na pode�cie ponad holem i przechyli�a przez
balustrad�. Pow�z, kt�ry us�ysza� Bertie, musia� by� bli�ej, ni� mu si� wydawa�o. Pierwsi
go�cie w�a�nie wchodzili do �rodka. Christine nie mog�a si� oprze�, by zerkn��, czy to kto�,
kogo zna.
Dw�ch d�entelmen�w. Jeden by� ubrany w za du�y, pognieciony br�zowy surdut,
granatowe pantalony lekko wypchane na kolanach i znoszone buty. Jego halsztuk wygl�da�,
jakby zosta� zawi�zany bez pomocy lokaja ani nawet lusterka, ko�nierzyk koszuli zwisa�
niedbale z braku krochmalenia, a jasne w�osy stercza�y na wszystkie strony. Hector Magnus,
wicehrabia Mowbury.
- Ach to ty, Mel - zwr�ci� si� z niepewnym u�miechem do siostry, jakby spodziewa�
si�, �e w jej domu przywita go kto� inny. - Jak si� masz, Bertie?
Christine u�miechn�a si� ciep�o. Zawo�a�aby do Hectora, gdyby nie obecno��
drugiego d�entelmena. By� ca�kowitym przeciwie�stwem wicehrabiego. Wysoki, dobrze
zbudowany, ubrany z wyszukan� elegancj� w surdut z przedniego niebieskiego sukna, szar�
haftowan� kamizelk�, ciemnoszare pantalony i wysokie, l�ni�ce buty z bia�ymi cholewkami.
Ko�nierzyk �nie�nobia�ej koszuli mia� nale�ycie wykrochmalony, a halsztuk zawi�zany
zgrabnie, cho� w raczej klasycznym stylu. W r�ce trzyma� cylinder. Jego w�osy by�y ciemne,
g�ste i dobrze ostrzy�one.
Doskona�y kr�j ubrania podkre�la� szerokie ramiona i sprawia�, �e biodra wydawa�y
si� bardzo w�skie, a uda muskularne.
Ale to nie jego imponuj�cy wygl�d przyku� uwag� Christine, kt�ra wci�� sta�a na
pode�cie, zamiast ruszy� na g�r� do swego pokoju. Zafascynowa�a j� pewno�� siebie
widoczna w postawie i ruchach eleganckiego d�entelmena. Najwyra�niej rz�dzi�
niepodzielnie swym otoczeniem i oczekiwa� natychmiastowego pos�usze�stwa ze strony
stoj�cych w hierarchii ni�ej od niego, co zapewne obejmowa�o niemal wszystkich
�miertelnik�w. Christine u�wiadomi�a sobie, �e to musi by� ten os�awiony ksi��� Bewcastle.
Wygl�da� dok�adnie tak, jak si� spodziewa�a.
By� arystokrat� od czubka g�owy a� do pi�t.
Uk�oni� si� dwornie pani domu i wyprostowa�. Twarz mia� w pewien surowy spos�b
przystojn�, z mocn� szcz�k�, w�skimi wargami, wyra�nymi ko��mi policzkowymi i
wydatnym, ale kszta�tnym nosem.
Zrobi� krok do przodu, gdy Melanie odwr�ci�a si� do Hectora, wi�c Christine
wychyli�a si� nad balustrad�, by zobaczy� jego oczy. W tym samym momencie ksi��� uni�s�
g�ow�, spojrza� do g�ry i zauwa�y� j�.
Nie zd��y�a si� cofn��, za�enowana, �e przy�apano j� na podgl�daniu. Zaskoczy�y j�
jego oczy, kt�re usi�owa�a dojrze�. Mia�a wra�enie, �e przewiercaj� j� na wylot. Nie by�a
pewna ich koloru. Bladoniebieskie? Jasnoszare? By�a jednak na tyle blisko, by poczu� efekt
ich spojrzenia.
Nic dziwnego, �e cieszy si� tak� z�� s�aw�!
Na kr�tk� chwil� ogarn�o j� poczucie, �e ksi��� Bewcastle mo�e by� naprawd�
gro�nym cz�owiekiem. Serce mocno zabi�o jej w piersi, jakby zosta�a przy�apana na
podgl�daniu przez dziurk� od klucza jakich� skandalicznych wydarze�.
A potem sta�o si� co� nadzwyczaj zdumiewaj�cego.
On do niej mrugn��!
A przynajmniej tak jej si� wydawa�o.
Wtedy zobaczy�a, �e ksi��� ociera oko, kt�rym do niej mruga� i u�wiadomi�a sobie, �e
gdy spogl�da�a ponad por�cz�, przechyli�a trzyman� w r�ce szklank� i kapn�a mu w nie
lemoniad�.
- Och! - krzykn�a. - Niewymownie mi przykro.
Odwr�ci�a si� i uciek�a ile si� w nogach. Co za wstyd! Ale� z niej niezdara! Obieca�a
nie wchodzi� ksi�ciu w drog�, ale nie przysz�o jej do g�owy, by obieca�, �e nie kapnie mu
lemoniad� w oko.
Mia�a rozpaczliw� nadziej�, �e nie jest to z�y znak na najbli�sz� przysz�o��.
Powinnam si� uspokoi�, zanim pojawi� si� inne damy, pomy�la�a, dotar�szy
bezpiecznie do ��tego salonu. Przez nast�pne trzyna�cie i p� dnia musz� trzyma� si� z dala
od ksi�cia Bewcastle'a. To nie powinno by� trudne. On zapewne nawet mnie nie rozpozna,
gdy mnie zn�w zobaczy. A w innych okoliczno�ciach chyba w og�le nie zauwa�y�by kogo�
takiego jak ja.
Mimo �e niechc�cy pola�a go lemoniad�, ksi��� Bewcastle nie stanowi� �adnego
zagro�enia dla osoby tak niskiego pochodzenia jak ona.
Zreszt� dlaczego mia�aby si� nim przejmowa�? Zdecydowanie nie by� m�czyzn�, na
kt�rym chcia�aby zrobi� wra�enie.
Wulfric zorientowa� si�, �e to lemoniada. Lemoniada by�a nader orze�wiaj�cym
napojem, zw�aszcza w letni dzie�, jednakowo� zupe�nie nie nadawa�a si� do przemywania
oczu.
Ksi��� nie poskar�y� si� na g�os. Baron Renable i jego �ona najwyra�niej niczego nie
zauwa�yli, zaj�ci Mowburym. A istota, kt�ra go obla�a, mia�a czelno�� wykrzykn��
przeprosiny, potem za� uciec jak wystraszony zaj�c.
Wulfric otar� oko chusteczk�. Mo�e nie b�dzie zaczerwienione, bo tylko troch�
szczypa�o.
Nie by� to najszcz�liwszy pocz�tek dw�ch tygodni, kt�re mia� tu sp�dzi�. W jego
dobrach s�u��cy, kt�rzy podgl�daliby go�ci, oblewali ich czymkolwiek, g�o�no przepraszali, a
potem uciekali, nie zagrzaliby miejsca. Mia� nadziej�, �e to tylko drobne potkni�cie, a nie
oznaka niedba�ej s�u�by w tym domu.
Ta istota nawet nie mia�a na g�owie czepka. Zobaczy� tylko bujne loki i okr�g�� buzi�
z wielkimi oczami, cho� oczywi�cie nie m�g� si� jej dobrze przyjrze�.
Nie, �eby pragn�� si� przygl�da�.
Przesta� zawraca� ni� sobie g�ow�. Je�li baron Renable i jego �ona nie potrafi�
zdyscyplinowa� s�u�by, to w ko�cu ich problem. On mia� ze sob� w�asnego lokaja, kt�ry
zadba o jego potrzeby.
Nadal �ywi� nadziej�, �e rozrywki w Schofield Park oka�� si� w jego gu�cie.
Mowbury, oczytany m�czyzna, kt�ry du�o podr�owa�, zw�aszcza po Grecji i Egipcie, by�
bardzo ciekawym towarzyszem w czasie drogi z Londynu. Znali si� i w pewnym sensie
przyja�nili od wielu lat. Baron z �on� serdecznie go powitali, a pok�j Wulfrica okaza� si�
eleganckim, przestronnym apartamentem z oknami wychodz�cymi na trawnik i rabaty
kwiatowe przed domem.
Ksi��� przebra� si� i usiad� w gotowalni przed lustrem, �eby lokaj go ogoli�. Potem
zszed� do pokoju bilardowego, gdzie mieli si� zebra� panowie. Zasta� tam ju� hrabiego
Kitredge'a i wicehrabiego Elricka. Obaj byli od niego nieco starsi. Wulfric zawsze �wietnie
si� czu� w ich towarzystwie. Uzna� to za dobry znak. Opr�cz nich w pokoju by� te� Mowbury
i jego m�odszy brat Justin Magnus, kt�ry wyda� si� ksi�ciu sympatycznym m�odzie�cem.
Mo�e w�a�nie tego mi trzeba, pomy�la� Wulfric, w��czaj�c si� do rozmowy. Sp�dzi
dwa tygodnie w mi�ym towarzystwie, a potem wr�ci na reszt� lata do Lindsey Hall. W ko�cu
nie powinien stroni� od ludzi tylko dlatego, �e jego rodze�stwo pozak�ada�o rodziny, a
kochanka zmar�a.
Drzwi si� otworzy�y i ksi��� us�ysza� wielce nieprzyjemne ha�asy. M�skie i kobiece
g�osy przekomarza�y si� weso�o. Po chwili panie oddali�y si�, a do pokoju wesz�a du�a grupa
d�entelmen�w. Wszyscy m�odzi, najwy�ej dwudziestopi�cioletni, jak oceni�. I �aden nie
cierpia� na nadmiar rozumu, s�dz�c po ich butnym zachowaniu, pozach i �miechu.
Je�li si� nie myli�, korytarzem w�a�nie przesz�a r�wnie liczna grupa ich towarzyszek.
Tacy ludzie wype�niali sale balowe Londynu. To z ich powodu unika� wszelkich
przyj��, chyba �e do udzia�u zmusza�y go okoliczno�ci.
- Wygl�da na to, �e wszyscy ju� przyjechali - odezwa� si� jeden z nowo przyby�ych,
sir Lewis Wiseman, weso�y m�odzieniec, kt�rego Wulfric zna� z widzenia. - M�czyzna nie
potrzebuje, by wyprawiano fet� z okazji jego zar�czyn, ale siostra Audrey i jej matka nie
zgodzi�y si� ze mn�. Audrey te�. I st�d nasze spotkanie - zaczerwieni� si� i roze�mia�, podczas
gdy kompani klepali go po plecach, wyg�aszaj�c niem�dre, rubaszne uwagi.
Wulfric poniewczasie przypomnia� sobie, �e Wiseman niedawno og�osi� swoje
zar�czyny z pann� Magnus, siostr� lady Renable. Impreza w Schofield Park zosta�a
przygotowana, by uczci� te zar�czyny. A �e narzeczeni byli bardzo m�odzi, wi�kszo�� go�ci
by�a w ich wieku.
Ksi��� poczu� si� zbulwersowany.
Czy zosta� tu sprowadzony pod fa�szywym pretekstem, by baraszkowa� ze
smarkaczami p�ci obojga?
Czy Mowbury celowo wprowadzi� go w b��d? Czy te� kto� wprowadzi� w b��d
Mowbury'ego?
Oczywi�cie m�g� mie� pretensje tylko do siebie. Uwierzy� na s�owo cz�owiekowi tak
roztargnionemu, �e podobno zdarzy�o mu si� pojawi� w klubie White'a w dw�ch r�nych
butach. Ca�kiem mo�liwe, �e zapomnia� o niedawnych zar�czynach swojej siostry.
Wulfric zacisn�� palce na monoklu. Niemal pod�wiadomie przybra� swoj�
najsurowsz�, najgro�niejsz� poz�, gdy m�odzi panowie zacz�li okazywa� sk�onno��, by
traktowa� jego i reszt� starszych od nich d�entelmen�w jak kompan�w do zabawy.
Zamruga� kilka razy. Oko jeszcze troch� go piek�o.
Hermione Derrick, wicehrabina Elrick i szwagierka Christine, przyby�a jako jedna z
pierwszych dam. Wysoka, szczup�a i jasnow�osa wygl�da�a jak zawsze pi�knie i elegancko,
cho� przekroczy�a ju� czterdziestk�. Christine z mocno bij�cym sercem wsta�a i u�miechn�a
si� do niej. Chcia�a poca�owa� Hermione w policzek, ale co� w zachowaniu szwagierki
powstrzyma�o j�, wi�c tylko sta�a i czu�a si� bardzo niezr�cznie.
- Jak si� masz, Hermione? - spyta�a.
- Christine. - Szwagierka tylko sztywno skin�a g�ow�, ignoruj�c pytanie. - Melanie
powiedzia�a mi, �e jeste� jej go�ciem.
- Jak si� maj� ch�opcy? - powiedziawszy to, Christine u�wiadomi�a sobie, �e
bratankowie Oscara nie s� ju� dzie�mi, tylko m�odzie�cami.
- Obci�a� w�osy - zauwa�y�a Hermione. - To zdumiewaj�ce!
I odwr�ci�a si� do reszty dam.
Christine z powrotem usiad�a.
No c�, westchn�a w duchu. Najwyra�niej jej osoba zosta�a zauwa�ona, ale jej g�os
b�dzie ignorowany. Fatalny pocz�tek. A raczej fatalna kontynuacja dotychczasowych
kontakt�w.
Hermione, c�rka prowincjonalnego adwokata, ponad dwadzie�cia lat temu wysz�a za
wicehrabiego Elricka, robi�c jeszcze lepsz� parti� ni� Christine. Po �lubie Christine
serdecznie powita�a j� w rodzinie i pomog�a przystosowa� si� do �ycia w wy�szych sferach, a
tak�e przygotowa�a jej przedstawienie na dworze. Zaprzyja�ni�y si� mimo sporej r�nicy
wieku. A chocia� przez ostatnie kilka lat ma��e�stwa Christine ��cz�ce je stosunki sta�y si�
napi�te, okropna k��tnia po �mierci Oscara by�a dla niej ogromnym zaskoczeniem i do g��bi
ni� wstrz�sn�a. Opu�ci�a Winford Abbey, wiejsk� rezydencj� Basila, nazajutrz po pogrzebie
zdruzgotana i zrozpaczona. Wyda�a ostatnie pieni�dze na bilet na dyli�ans, bo pragn�a jak
najszybciej wr�ci� do Hyacinth Cottage, by w spokoju liza� rany i jako� odbudowa� swoje
�ycie. Nie mia�a �adnego kontaktu ze szwagrem i jego �on� a� do dzi�.
�ywi�a nadziej�, �e przez najbli�sze dwa tygodnie b�d� zachowywa� si� wobec niej
poprawnie. Przecie� nie zrobi�a nic z�ego.
Wicehrabina Mowbury, matka Melanie, pulchna, niewysoka kobieta o siwych w�osach
i �ywym spojrzeniu, u�ciska�a Christine i oznajmi�a, �e cieszy si�, widz�c zn�w jej �liczn�
buzi�. Audrey r�wnie� okaza�a rado��. Zarumieni�a si� i u�miechn�a promiennie, gdy
Christine pogratulowa�a jej zar�czyn. Napi�te kontakty z najbli�sz� rodzin� Oscara nigdy nie
mia�y wp�ywu na przyjazne zwi�zki Christie z jego ciotk� i kuzynami, kt�rzy w latach jej
ma��e�stwa nie sp�dzali w Londynie zbyt wiele czasu.
Lady Chisholm i pani King, kt�re Christine kiedy� pozna�a, zachowa�y si� wobec niej
bardzo uprzejmie.
Sze�� bardzo m�odych i bardzo modnie ubranych dam, zapewne przyjaci�ek Audrey,
kt�re najwyra�niej bardzo dobrze si� zna�y, siedzia�o w swoim kr�gu. Papla�y, chichota�y i
ignorowa�y towarzystwo wok�. Christine pomy�la�a, �e musia�y by� jeszcze dzie�mi, gdy
ona go�ci�a ostatnim razem w Londynie. Czu�a si� bardzo stara. Do tego jej prawie najlepsza
mu�linowa suknia wygl�da�a niemal jak wykopalisko. To by�a jedna z ostatnich sukien, jakie
kupi� jej Oscar przed �mierci�. Christine mia�a w�tpliwo�ci, czy rachunek za ni� w og�le
zosta� zap�acony.
- Jednym z go�ci ma by� ksi��� Bewcastle - oznajmi�a lady Sarah Buchan siedz�cym
wok� niej przyjaci�kom. Oczy mia�a wielkie jak spodki, a na policzkach purpurowe
rumie�ce.
Mo�na by�o dziewczynie wybaczy� przekonanie, �e oto obwieszcza wielk� nowin�.
Pojawi�a si� zaledwie przed chwil�, wraz ze swym ojcem, hrabi� Kitredge'em, i bratem,
szacownym George'em Buchanem. Wszyscy inni ju� o tym wiedzieli, bo w�a�nie t�
wiadomo�ci� Melanie raczy�a ka�dego nowo przyby�ego go�cia. Najwyra�niej zapomnia�a ju�
o irytacji na Hectora za to, �e zaprosi� ksi�cia.
- Przez ca�y sezon nie widzia�am go ani razu, mimo �e by� w tym czasie w Londynie -
ci�gn�a lady Sarah. - M�wi�, �e rzadko zjawia si� gdziekolwiek poza Izb� Lord�w i paroma
swoimi klubami. A tutaj przyjedzie. Pomy�le� tylko!
- Jeden ksi��� i ca�e tabuny dam - powiedzia�a Rowena Siddings i u�miechn�a si�
weso�o, a� pokaza�y si� do�eczki w jej policzkach. - Cho� oczywi�cie m�atki si� nie licz�.
Audrey te� nie, bo jest zar�czona z sir Lewisem Wisemanem. Niestety nadal pozostaje bardzo
wiele dam ubiegaj�cych si� o wzgl�dy tylko jednego ksi�cia.
- Ksi��� Bewcastle jest stary - zauwa�y�a Miriam Dunstan-Lutt. -Ju� dawno sko�czy�
trzydzie�ci lat.
- Ale jest ksi�ciem - odpar�a lady Sarah - wi�c jego wiek nie ma znaczenia. Papa
m�wi, �e by�oby poni�ej mojej godno�ci wychodzi� za m�� za kogo� o ni�szej pozycji ni�
hrabia, cho� tej wiosny otrzyma�am dziesi�tki propozycji od d�entelmen�w, kt�rych
wi�kszo�� dziewcz�t uzna�aby za doskona�e partie. To nawet prawdopodobne, �e wyjd� za
m�� za ksi�cia.
- To by dopiero by� sukces, zosta� �on� ksi�cia Bewcastle'a -westchn�a Beryl
Chisholm. - Dlaczego jednak mia�yby�my odda� ci go bez walki, Sarah? Mo�e wszystkie
powinny�my stan�� do zawod�w o niego.
Rozleg�y si� chichoty.
- Wszystkie jeste�cie bardzo �adnymi m�odymi damami - odezwa�a si� lady Mowbury,
podnosz�c g�os, tak by s�yszano j� w drugim ko�cu salonu. - Na pewno w ci�gu najbli�szego
roku czy dw�ch dobrze wyjdziecie za m��. Chyba jednak powinnam was ostrzec, �e
Bewcastle od tak dawna unika wszelkich pr�b nak�onienia go do ma��e�stwa, �e nawet
najbardziej zdeterminowane matki zrezygnowa�y z pr�b zwr�cenia jego uwagi na swoje
c�rki. Nawet nie bra�am go pod uwag� dla mojej Audrey.
- A kto by chcia� za niego wyj��? - wtr�ci�a wspomniana m�oda dama, ju� spokojna po
zar�czynach. - Wystarczy, �e wejdzie do pokoju, a temperatura spada o kilka stopni. Ten
m�czyzna nie ma uczu�, wra�liwo�ci i serca. Wiem to z najpewniejszego �r�d�a. Lewis
m�wi, �e wi�kszo�� m�odych d�entelmen�w w klubie White'a boi si� go i unika jak ognia. To
bardzo nie�adnie ze strony mojego brata, �e go tu zaprosi�.
Christine w pe�ni zgodzi�a si� z t� ostatni� opini�. Gdyby Hec-tor nie zaprosi� ksi�cia,
nie siedzia�aby teraz tutaj, jednocze�nie skr�powana i znudzona. I nie kapn�aby mu
lemoniad� do oka. Czu�a si� osamotniona pomi�dzy starszymi damami, kt�re usiad�y razem i
pogr��y�y si� w powa�nej konwersacji, a m�odymi pannami, kt�re siedzia�y bli�ej, wi�c mimo
woli sta�a si� jedn� z ich grona. Dziewcz�ta zni�y�y g�osy i zn�w zacz�y chichota�.
- Proponuj� zak�ad - szepn�a lady Sarah, chyba najm�odsza z nich. Wygl�da�a, jakby
dopiero co uciek�a z pokoju dziecinnego, cho� musia�a mie� przynajmniej siedemna�cie lat,
skoro debiutowa�a ju� w towarzystwie. - Wygra ta, kt�ra sk�oni ksi�cia Bewcastle'a, by si� jej
o�wiadczy� przed up�ywem dw�ch sp�dzonych tutaj tygodni.
- Obawiam si�, �e to niemo�liwe - powiedzia�a Audrey, podczas gdy reszta t�umi�a
chichoty. - Ksi��� nie zamierza si� �eni�.
- A zak�ad, kt�rego nikt nie ma szansy wygra�, jest ma�o interesuj�cy - doda�a Harriet
King.
- To o co si� za�o�ymy? - spyta�a Sarah z b�yskiem w oku i rumie�cem na policzkach.
Najwyra�niej nie chcia�a rezygnowa� ze swojego pomys�u. - Kt�rej z nas uda si� zaj�� go
rozmow�? Nie, to zbyt �atwe. Kt�ra pierwsza z nim zata�czy? Audrey, czy twoja siostra
planuje jakie� ta�ce? Albo... albo co?
- Mo�e kt�rej si� uda przez godzin� skupi� na sobie jego uwag� - zasugerowa�a
Audrey. -Wierzcie mi, to bardzo trudne zadanie. Zwyci�czyni, je�li taka si� znajdzie,
naprawd� zas�u�y na nagrod�. My�l�, �e godzina w towarzystwie ksi�cia r�wna si� godzinie
sp�dzonej na biegunie p�nocnym.
Zn�w rozleg�y si� chichoty.
Sarah zignorowa�a ostrze�enie i powiod�a roziskrzonym wzrokiem po kr�gu
przyjaci�ek, omijaj�c Christine, kt�ra przecie� nie nale�a�a do ich grona, mimo �e s�ysza�a
ka�de s�owo.
- Zatem godzina sam na sam z ksi�ciem - og�osi�a Sarah. - Zwyci�y ta, kt�rej to si�
uda pierwszej. Kto wie? Mo�e osi�gnie r�wnie� to, �e ksi��� si� w niej zakocha i zaproponuje
ma��e�stwo?
Rozleg�y si� wybuchy �miechu.
- Kto bierze udzia� w zak�adzie? - spyta�a lady Sarah.
Ona, Rowena, Miriam, Beryl, jej siostra Penelope i Harriet King podj�y wyzwanie
przy wt�rze pisk�w i chichot�w. Starsze damy spojrza�y na dziewcz�ta z pob�a�liwymi
u�miechami i za��da�y wyja�nie�, co je tak rozbawi�o.
- Nic takiego, mamo - oznajmi�a Harriet King. - Rozmawia�y�my tylko o
d�entelmenach, kt�rzy maj� tu przyby�.
Christine r�wnie� si� u�miechn�a. Czy ona te� by�a kiedy� taka niem�dra? Na pewno
tak. Wysz�a za Oscara po zaledwie dw�ch miesi�cach znajomo�ci, tylko dlatego, �e by�
pi�kny jak grecki b�g. Zakocha�a si� po uszy w jego wygl�dzie i czaruj�cych manierach.
- Kuzynko Christine, a ty? - spyta�a Audrey, gdy starsze damy wr�ci�y do przerwanej
konwersacji, a dziewcz�ta uzgodni�y, �e to ona b�dzie trzyma� bank. Po gwinei od ka�dej z
uczestniczek zak�adu. Ca�� kwot� otrzyma zwyci�czyni, a je�li �adna nie wygra, pieni�dze
zostan� im zwr�cone.
Christine unios�a brwi.
- Ja? O nie, stanowczo nie - odpar�a i si� roze�mia�a.
- A to dlaczego? - Audrey przekrzywi�a g�ow�, uwa�nie przygl�daj�c si� Christine. -
Przecie� jeste� wdow�, nie m�atk�. W dodatku kuzyn Oscar nie �yje ju� od dw�ch lat. A ty
nie jeste� jeszcze taka stara. Nie wydaje mi si�, by� przekroczy�a trzydziestk�.
Pozosta�e m�ode damy odwr�ci�y si� w stron� Christine i spojrza�y na ni�. Ich
wymowne milczenie wyra�a�o prze�wiadczenie, �e osoba w jej wieku raczej nie ma szans na
skupienie na sobie uwagi ksi�cia przez ca�� godzin�.
W pe�ni si� z tym zgadza�a, cho� bynajmniej nie dlatego, �e mia�a lat dwadzie�cia
dziewi��, a nie dziewi�tna�cie.
- Nie widz� powodu, by p�aci� za przywilej bycia zamro�on� na sopel lodu przez ca��
godzin� - powiedzia�a.
- Racja - przyzna�a Audrey.
- Pani Derrick, pani jest c�rk� wiejskiego nauczyciela, prawda? - spyta�a Harriet King
z wyra�n� pogard�. - Zdaje si�, �e pani boi si� przegra� zak�ad.
- Tak w�a�nie jest - zgodzi�a si� Christine z u�miechem, cho� wiedzia�a, �e pytanie
jest retoryczne. - Ale jeszcze bardziej ba�abym si� wygranej. Co, na Boga, mia�abym zrobi� z
ksi�ciem?
Na chwil� zapad�a cisza, po czym zn�w rozleg�y si� wybuchy �miechu.
- Ju� ja wymy�li�abym to i owo - rzuci�a Miriam Dunstan-Lutt i zarumieni�a si� na
dwuznaczno�� w�asnych s��w.
- Do�� tego - uci�a Audrey stanowczo. Upewni�a si�, �e �adna z grona starszych dam
ich nie s�ucha, i unios�a d�o�, by uciszy� dziewcz�ta. - Kuzynko Christine, nie mog�
pozwoli�, by� rezygnowa�a z zabawy tylko dlatego, �e nie chcesz wygra�. Ja za�o�� gwine� za
ciebie. Czy� to nie szokuj�ce, jako �e damy nie powinny si� zak�ada�?
- Czego d�entelmeni nie wiedz�, tego im nie �al - stwierdzi�a Beryl Chisholm.
- Zapewniam ci�, �e stracisz swoj� gwine� - powiedzia�a Christine do Audrey i
roze�mia�a si�. Zastanawia�a si�, jak zareagowa�by ksi��� Bewcastle, gdyby si� dowiedzia�,
co si� dzieje w ��tym saloniku.
- By� mo�e - zgodzi�a si� Audrey. - Ja jednak spodziewam si�, �e nikt nie wygra,
wi�c moje pieni�dze po prostu do mnie wr�c�. Oczywi�cie sama mog�abym w��czy� si� do
wsp�zawodnictwa, skoro w zak�adzie chodzi tylko o d�u�sz� rozmow� z ksi�ciem, a nie o
jego o�wiadczyny Ale chyba dam sobie spok�j. Siedem gwinei to zbyt ma�a pokusa. Poza tym
Lewis m�g�by by� zazdrosny, a wyja�nianie mu, �e tylko pr�bowa�am wygra� zak�ad, by�oby
marn� obron�.
Gdzie� w g��bi domu zabrzmia� gong, sygnalizuj�c, �e przybyli ju� wszyscy go�cie i
teraz s� oczekiwani w g��wnym salonie na podwieczorku.
- Naprawd� nigdy nie widzia�a� ksi�cia Bewcastle'a? - Harriet King zwr�ci�a si� do
lady Sarah.
- Nie - przyzna�a Sarah. -Ale je�li jest ksi�ciem, to na pewno jest przystojny.
- Ja go p