16120

Szczegóły
Tytuł 16120
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

16120 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 16120 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

16120 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

J�zef Augustyn S J SPRAGNIENI MI�O�CI Medytacje rekolekcyjne Wydawnictwo WAM Krak�w 2005 �Na �wiecie jest tyle mi�o�ci, �e wystarczy dla wszystkich, trzeba tylko rozejrze� si� doko�a. Ja jestem tego najlepszym dowodem" (Kurt Yonnegut) SPIS TRE�CI WST�P ..................7 I. MI�O�� RO�NIE WRAZ Z CZ�OWIEKIEM 1. Mi�o�ci si� nie ��da 2. Kochajcie jak Ojciec wasz niebieski 3. Rozeznanie ducha mi�o�ci 4. R�ne rodzaje mi�o�ci 5. Pracowa� na mi�o�� II. MI�O�� I POKORA 1. Marne substytuty mi�o�ci 2. Jestem spragniony mi�o�ci 3. Czy psychologia mo�e nam pom�c? 4. Czuwa� nad w�asnym sercem 5. Oto tyle lat ci s�u�� 6. Potrzeba pokory 7. Nie rani� w mi�o�ci 8. Wi�zienie miejscem szko�y pokory III. OBJAWY PRAGNIENIA MI�O�CI 1. Osamotnienie i samotno�� 2. Roz�alenie 3. Zazdro�� 4. Wo�anie o mi�o�� 5. Wra�liwo�� na potrzeby bli�nich 6. Nasze dzieci IV. NAJPIERW PRZYJMOWA� MI�O�� 1. Mi�o�� jest mo�liwa 2. Nie b�jcie si� 3. Wielka wiara w cz�owieka 4. Prosi�, prosi� i jeszcze raz prosi� V. MI�O�� RODZICIELSKA 1. Mi�o�� bezinteresowna 2. Mi�o�� matki 3. Mi�o�� ojcowska 4. Potrzebujemy mi�o�ci matkii ojca przez ca�e �ycie 5. Szacunek dla rodzic�w VI. JAK KOCHAMY NASZE DZIECI? 1. Kiedy rozbij� szyb� 2. Podziel si� swoimi my�lami 3. Nastolatki potrzebuj� mi�o�ci rodzic�w 4. Walka o dzieci VII. WYCHOWANIE DO WIARY 1. Czy istnieje religijna bezstronno��? 2. Wolno�� a wychowanie religijne 3. Nie stosowa� przemocy 4. Modlitwa 5. Obraz Boga 6. Sumienie dziecka VIII. WYCHOWANIE DO MI�O�CI 1. Rodze�stwo 2. Kole�e�stwo i przyja�� 3. Dlaczego relacje z r�wie�nikami s� dla dziecka wa�ne? 4. Rozmowy o wychowaniu do mi�o�ci 5. Oderotyzowanie relacji dzieci�cych 6. T�skni�c sobie zadaj� pytanie IX. MI�O�� W PRAKTYCE 1. Niedobrze jest by� cz�owiekowi samemu 2. Zakochanie 3. Unikn�� �yczeniowego my�lenia 4. Wzajemny szacunek i dialog 5. Twarde chodzenie po ziemi 6. Partnerstwo 7. Podzia� obowi�zk�w 8. Kiedy dochodzi do konfliktu 9. W mi�o�ci nie ma ��ku ZAKO�CZENIE ...135 Wst�p Spragnieni mi�o�ci jest zapisem rekolekcji prowadzonych w dniach 16-18 maja 2003 roku w Jezuickim Centrum Milenijnym w Chicago na zaproszenie Wsp�lnoty Ko�cio�a Domowego. Temat ten, w r�nych wariantach, autor podejmowa� w kilku domach rekolekcyjnych oraz duszpasterstwach akademickich w ci�gu ostatnich dw�ch lat. Wyg�oszone konferencje rekolekcyjne, przed opublikowaniem w ksi��ce, ukaza�y si� w wersji fonograficznej w Studio Inigo Wydawnictwa WAM. Pierwsze cztery rozdzia�y ksi��ki: Mi�o�� ro�nie wraz z cz�owiekiem, Mi�o�� i pokora, Objawy pragnienia mi�o�ci, Najpierw przyjmowa� mi�o�� podejmuj� refleksj� nad istotnymi cechami ludzkiej mi�o�ci. Cz�sto przyczyn� nieporozumie� i konflikt�w w relacjach narzecze�skich, ma��e�skich i rodzinnych s� zbyt subiektywne poj�cia o mi�o�ci i fa�szywe oczekiwania z ni� zwi�zane. St�d te� rodzi si� potrzeba odwo�ania si� do obiektywnych kryteri�w dla rozeznania i oceny prze�ywanej mi�o�ci, tak na etapie pierwszego zakochania, jak te� w ka�dym p�niejszym okresie. W dalszych trzech rozdzia�ach: Mi�o�� rodzicielska, Jak kochamy nasze dzieci, Wychowanie do wiary jest mowa o mi�o�ci rodzic�w do dzieci. Wychodzimy z za�o�enia, �e wszystko co najwa�niejsze i najpi�kniejsze w ludzkiej mi�o�ci, posiada swoje g��bokie korzenie we wczesnym dzieci�stwie oraz w okresie dojrzewania. I cho� nie zawsze jeste�my tego �wiadomi, to jednak pierwszych kilkana�cie lat �ycia decyduje o kszta�cie przysz�ej mi�o�ci ma��e�skiej i rodzinnej. Autor zach�ca wi�c usilnie rodzic�w, by swoim przyk�adem i sposobem traktowania swoich dzieci dali im mocny fundament pod przysz�� ludzk� mi�o��. Istotnym elementem tego fundamentu jest �ywa wiara. Wszyscy mamy co prawda szans� zbudowa� dojrza�e ma��e�stwo i rodzin�, ale kiedy z okresu dzieci�stwa i dorastania wynosimy wiele zranie�, jest to mo�liwe tylko za cen� naszego �wiadomego zaanga�owania w uzdrowienie ran wyniesionych z domu. W ostatnich dw�ch rozdzia�ach: Wychowanie do mi�o�ci oraz Mi�o�� w praktyce podj�to problematyk� m�odzie�czych fascynacji i przyja�ni, zakochania oraz mi�o�ci narzecze�skiej i ma��e�skiej. Autor przekonuje ludzi m�odych do odpowiedzialnego potraktowania okresu narzecze�skiego, poniewa� to on zasadniczo decyduje o uk�adach, jakie tworz� si� w ma��e�stwie mi�dzy m�em i �on�. Zaniedbania w budowaniu g��bokiej wi�zi emocjonalnej i duchowej w okresie narzecze�skim tylko z najwi�ksz� trudno�ci� daj� si� naprawi� w okresie ma��e�skim. A poniewa� cz�sto zdarza si�, �e ma��onkowie maj� dla siebie bardzo ma�o czasu i nie rozmawiaj� o problemach, jakie prze�ywa ich zwi�zek, nast�puje jego stopniowy rozk�ad. I tak dochodzi od rozwodu, nieraz po wielu latach wsp�lnego mieszkania pod jednym dachem. Ofiarami tej rani�cej sytuacji s� przede wszystkim dzieci. Om�wiona na �amach ksi��ki problematyka ludzkiej mi�o�ci nie zamyka bynajmniej podejmowanych temat�w i nie daje te� gotowych recept na udane �ycie narzecze�skie, ma��e�skie i rodzinne. Usi�uje ona raczej zainspirowa� �chodz�cych ze sob�", narzeczonych i ma��onk�w do wsp�lnej tw�rczej pracy �na mi�o��"! Powo�uj�c si� na s�owa Cypriana K. Norwida, autor przekonuje, �e �na mi�o�� trzeba pracowa�". Do ko�ca. �A� do �mierci". Praca, o kt�rej m�wi Wieszcz, okazuje si� w pewnym sensie wa�niejsza od pracy na codzienny chleb. Oba zreszt� rodzaje ludzkiej pracy dotycz� odmiennych sfer ludzkiego �ycia i nie wykluczaj� si� wzajemnie, ale warunkuj� si� i dope�niaj�. O ile jednak mo�na przyzwyczai� si� do skromnego bytu materialnego, wynikaj�cego z ma�o udanego �ycia zawodowego, to ani m�czyzna, ani kobieta nie przyzwyczai si� nigdy do rani�cych uk�ad�w ma��e�skich: poni�ania, upokarzania, braku akceptacji, szacunku i podstawowej ludzkiej �yczliwo�ci. Rozwa�ania przeznaczone s� zar�wno dla m�odzie�y, jak i dla doros�ych. Ludziom m�odym, prze�ywaj�cym swoje pierwsze fascynacje uczuciowe, ksi��ka mo�e pomaga� w perspektywicznym my�leniu o mi�o�ci. Mi�o�� bowiem nie mo�e by� traktowana jako chwilowa m�odzie�cza przygoda, ale jako podstawowe zadanie �yciowe. Dla doros�ych za�, posiadaj�cych ju� swoje do�wiadczenia ma��e�skie i rodzinne, ksi��ka mo�e by� swoistym rachunkiem sumienia oraz zach�t� do wytrwa�ej �pracy na mi�o��". Na zako�czenie niech b�dzie wolno autorowi podzi�kowa� serdecznie wszystkim, kt�rzy z wielkim zaufaniem i szczero�ci� od wielu ju� lat dziel� si� z nim swoimi trudnymi do�wiadczeniami ludzkiej mi�o�ci. Prawdziwa mi�o�� jest dyskretna i nie szuka poklasku (por. 1 Kor 13,4), st�d te� kiedy do�wiadczamy jej pi�kna i dobra, nie potrzebujemy opowiada� o niej wszem i wobec. Kiedy jednak mi�o�� g��boko nas rani, spontanicznie szukamy osoby �yczliwej, z kt�r� mogliby�my podzieli� si� prze�ywanym cierpieniem i otrzyma� ludzkie i duchowe wsparcie. To w�a�nie dzi�ki rozmowom z osobami zranionymi w mi�o�ci, kobietami i m�czyznami, powsta�a niniejsza ksi��ka. J�zef Augustyn SJ Czarny Las k/Olkusza, 1 stycznia 2005 W Uroczysto�� �wi�tej Bo�ej Rodzicielki Maryi I. MI�O�� RO�NIE WRAZ Z CZ�OWIEKIEM Mi�o�� ro�nie wraz z cz�owiekiem od najm�odszych lat a� do p�nej staro�ci. Prawdziwe jest tak�e twierdzenie odwrotne: cz�owiek ro�nie wraz z mi�o�ci�. Kiedy mi�o�� cz�owieka nie ro�nie, on sam wewn�trznie kar�owacieje. Staje si� sam dla siebie i dla bli�nich obcy, oboj�tny, wrogi; niezdolny �y� pod jednym dachem z drugim cz�owiekiem: z w�asnymi rodzicami, z �on�, z m�em, z dzie�mi, z rodze�stwem. Nie umie normalnie funkcjonowa� w miejscu pracy, w ko�cielnej wsp�lnocie, w spo�ecze�stwie. Skar�owacia�y wewn�trznie cz�owiek posiada jednak, jak ka�dy inny, wielkie pragnienie mi�o�ci. Ale owo skar�owacenie wyra�a si� w tym, i� usi�uje on zaspokoi� swoje wielkie g�ody mi�o�ci pos�uguj�c si� ��daniem i przemoc�. 1. Mi�o�ci si� nie ��da A tymczasem mi�o�ci si� nie ��da. Mi�o�� sprzeciwia si� jakiejkolwiek postawie roszczeniowej. ��danie niszczy mi�o��. Je�eli ma��onkowie m�wi� do siebie nawzajem: �Powiniene� zrobi� to czy owo, poniewa� jeste� moim m�em - �on�", jest to znak, �e ich mi�o�� ju� umar�a. Sta�a si� wygas�ym wulkanem. W domaganiu si� mi�o�ci jest zawsze jaka� manipulacja i wymuszanie. Jak�e trudno jest nam nieraz zgodzi� si� z prostym faktem, �e nie wolno nam ��da� mi�o�ci, naciskaj�c psychicznie na bli�niego. W naszej pysze uwa�amy bowiem cz�sto, �e wszystko si� nam nale�y i w�a�nie dlatego wysuwamy roszczenia i przymuszamy innych do mi�o�ci. Nawet sam B�g nie ��da mi�o�ci od swojego stworzenia, stosuj�c jak�kolwiek przemoc. On z��czy� mi�o�� z wolno�ci�. Jak nie ma mi�o�ci bez wolno�ci, tak te� nie ma wolno�ci bez mi�o�ci. Boskie ���danie" mi�o�ci, kt�re objawia si� w stanowczo brzmi�cym przykazaniu: B�dziesz mi�owa� (Pwp 6, 5) jest jedynie objawieniem cz�owiekowi fundamentalnej prawdy, �e nie mo�e on istnie� poza mi�o�ci� Boga. Bez mi�o�ci Boga cz�owiek staje si� niczym, zapada si� w nico��. Wszystko to czeka na Ciebie - modli si� psalmista - by� da� im pokarm w swym czasie. [...] Gdy skryjesz swe oblicze, wpadaj� w niepok�j; gdy im oddech odbierasz, marniej� i powracaj� do swojego prochu (Ps 104,27. 29). Kategoryczne B�dziesz mi�owa� jest objawieniem cz�owiekowi tego, co sam B�g w niego wszczepi�. Nie jest to ze strony Stw�rcy pr�ba wymuszania czegokolwiek na stworzeniu. B�g mo�e powiedzie� do nas owo kategoryczne B�dziesz mi�owa�, poniewa� uczyni� nas zdolnymi do �ycia w mi�o�ci. Kiedy jednak cz�owiek m�wi do swego bli�niego tak kategorycznie jak sam B�g: B�dziesz mi�owa�, zachowuje si� w spos�b nieprawy. Nie ma on bowiem takiej w�adzy, by m�g� formu�owa� tak kategoryczne stwierdzenia. Ani wi�c rodzice i dzieci, ani ma��onkowie, ani przyjaciele i kochankowie nie mog� m�wi� do siebie B�dziesz mi�owa�. Nie mo�na uzasadnia� ludzkiego �b�dziesz mi�owa�", s�owami: �Poniewa� jeste� moim dzieckiem, matk�, ojcem, �on�, m�em, przyjacielem, kochankiem". Tylko B�g mo�e powiedzie�: �B�dziesz mi�owa�, poniewa� stworzy�em ci� z mi�o�ci i przeznaczy�em dla mi�o�ci". Cz�owiek, ��daj�c mi�o�ci, zachowuje si� jak B�g. Siada na Jego tronie. Takie zachowanie jest w�a�nie nieprawo�ci� i grzechem. �Musisz mnie kocha�, poniewa� beze mnie b�dziesz wiecznie nieszcz�liwy" - tylko w ustach Boga te s�owa s� prawdziwe. W ustach cz�owieka pozostaj� k�amstwem. S�owa B�dziesz mi�owa� w ustach cz�owieka nie maj� �adnej mocy. Wypowiedziane z gniewem i emocjonaln� chciwo�ci� rani� bli�nich, poniewa� ograniczaj� ich wolno�� i autonomi�. Oto przejmuj�ce �wiadectwo �przymuszania" do mi�o�ci. �By� 1952 rok. Mia�am mo�e 5 lat. Zostali�my przesiedleni do miasta X i mieszkali�my u pewnej samotnej kobiety imieniem B. Nie czu�am si� kochana przez matk�, ale pani B. opiekowa�a si� mn� bardzo troskliwie. Pewnego razu, kiedy matki nie by�o w domu, przytuli�am si� do pani B. i poprosi�am, �eby ona by�a moj� mam�. Kiedy to m�wi�am, na progu domu stan�a moja mama. Gwa�townie wyrwa�a mnie z r�k pani B. i zacz�a mnie bi�. Trwa�o to d�ugo. Bij�c mnie, ci�gle powtarza�a: "Ja jestem twoj� matk�, ja! I ty zawsze b�dziesz kocha� tylko mnie�. By�am jednak dzieckiem bardzo upartym. Nie p�aka�am i nic nie m�wi�am. Wewn�trz jednak powtarza�am sobie: �Nigdy! Nigdy! Nigdy ciebie nie pokocham�". 2. Kochajcie jak Ojciec wasz niebieski Pragnienie mi�o�ci jest w nas g��boko zakorzenione. Zosta�o ono zaszczepione cz�owiekowi w stw�rczym akcie samego Boga. Zawiera w sobie zar�wno pragnienie otrzymywania mi�o�ci, jak i dzielenia si� ni�. Cz�owiek, przyjmuj�c mi�o��, uczy si� te� dawania jej. W ten spos�b do�wiadcza nie tylko w�asnego g�odu mi�o�ci, ale tak�e hojno�ci tego, kt�ry g��d ten zaspokaja. Mi�o�� ro�nie w cz�owieku tylko w�wczas, kiedy cz�owiek j� przyjmuje i daje. Najpierw przyjmuje, a potem daje. Nigdy odwrotnie. Wielkim nieszcz�ciem wielu m�czyzn i kobiet jest to, �e nie widz� potrzeby otwierania si� na mi�o�� i przyjmowania jej. W swej m�skiej i kobiecej dumie uwa�aj�, �e wszystko maj� i mog� dawa� mi�o�� wszystkim woko�o, bez �adnych ogranicze�. Takie my�lenie jest iluzj�, pu�apk�. Mo�emy ofiarowa� mi�o�� tylko w�wczas, kiedy j� najpierw przyjmiemy, poniewa� cz�owiek nie jest �r�d�em mi�o�ci. Im wi�cej bierzemy, tym wi�cej mo�emy dawa�. Taka jest logika mi�o�ci. Jezus m�wi: Ja jestem krzewem winnym, wy - latoro�lami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, poniewa� beze Mnie nic nie mo�ecie uczyni� (J 15,5). Je�eli kto� obficie rozdaje mi�o�� innym, ludzie pytaj�: �Sk�d masz tyle mi�o�ci, i� tak hojnie j� dajesz?". Odpowied� jest tylko jedna: �B�g mi daje obficie swoj� Bosk� mi�o�� i ja mog� podzieli� si� ni� z tob�. Im wi�cej jej przyjm�, tym wi�cej mog� jej da�". �wi�ci to ludzie, kt�rzy wiele przyjmowali od Boga i wiele mogli ofiarowa� bli�nim. Mieszka�cy Nazaretu, nie znaj�c tajemnicy Jezusa, dziwili si� pe�nym wdzi�ku s�owom, kt�re p�yn�y z ust Jego. I m�wili: Czy nie jest to syn J�zefa? (�k 4,22). Nie byli �wiadomi, �e Jezus wszystko, czym dzieli� si� z innymi, otrzymywa� od Ojca. Im wi�cej otrzymujemy, tym wi�cej jeste�my w stanie dawa�. Ale te� im wi�cej dajemy, tym wi�cej mo�emy te� przyjmowa�. Niemo�liwy jest nasz wzrost w mi�o�ci bez nieustannego przyjmowania jej od Boga i dzielenia si� ni� z naszymi bli�nimi. Mi�o�� nie zna ogranicze� w przyjmowaniu i dawaniu. Wpisana jest w ni� bezkresna g��bia i dlatego jest wieczna. Kto raz rzeczywi�cie otworzy si� na mi�o�� Boga, mo�e j� przyjmowa� i dawa� bez ko�ca. Jezus m�wi: B�d�cie wi�c wy doskonali, jak doskona�y jest Ojciec wasz niebieski (Mt 5, 48). Kochajcie jak Ojciec wasz niebieski. Ale kt� z ludzi potrafi kocha� tak jak B�g? Nasze wieczne szcz�cie b�dzie wi�c polega� na upodabnianiu si� w mi�o�ci do naszego Ojca niebieskiego. 3. Rozeznanie ducha mi�o�ci S�owo �mi�o��" jest poj�ciem bardzo og�lnym. U�ywamy go cz�sto w spos�b ma�o refleksyjny, nieraz wr�cz bezmy�lny, i dlatego istnieje tyle nieporozumie� w rozmowach o mi�o�ci. Zakochany ch�opak, m�wi�c o mi�o�ci, my�li nieraz o kolejnej przygodzie, natomiast dziewczyna s�ysz�c jego wyznania, spodziewa si� trwa�ego zwi�zku i poczucia bezpiecze�stwa. Tak rozbie�ne poj�cia o mi�o�ci doprowadzaj� do konfliktu. S�owo �mi�o��" jest bardzo pojemne, wieloznaczne. U�ywane bywa zar�wno na okre�lenie zewn�trznych dozna� zmys�owych, jak te� mistycznych do�wiadcze� ludzi �wi�tych. St�d, aby nie rani� si� z powodu rozbie�nego rozumienia mi�o�ci, kochaj�cy si� ludzie musz� rozmawia� o mi�o�ci, rozeznawa� j�, a nade wszystko powierza� j� Bogu. Mi�o�� ludzk� trzeba podda� �wiat�u s�owa Bo�ego na ka�dym etapie jej rozwoju. Ucz�c si� mi�o�ci, musimy rozeznawa� �jej ducha" (por. 1J 4, 1). Sk�d on p�ynie? Z Boga czy te� jedynie z naszych ludzkich potrzeb i po��da�? Prawdziwa mi�o��, je�eli ma si� sta� trwa�� i wiern�, musi by� �wiadoma, naznaczona duchem prawdy i duchem wolno�ci. Mi�o�ci winno wi�c towarzyszy� �s�owo", kt�re j� precyzuje i interpretuje. Zakochani winni nie tylko wyznawa� sobie mi�o��, ale jednocze�nie wsp�lnie docieka�, co przez ni� rozumiej�, czego od niej pragn�, gdzie mia�aby ich ona zaprowadzi�, jak chcieliby w niej wzrasta�, co chcieliby dzi�ki niej osi�gn��. Ludzkie �s�owo" (przez ma�e �s") wyznania i rozeznania mi�o�ci potrzebuje jednak swego zakorzenienia w S�owie (przez du�e �S"). S�owo Bo�e os�dza i wydaje �ostateczny wyrok" o ludzkiej mi�o�ci. S�owo Bo�e jest dla ludzkiej mi�o�ci jak miecz obosieczny, kt�ry przenika i os�dza pragnienia i my�li serca. Nie ma w nas uczu� i pragnie�, kt�re by�yby przed Nim niewidzialne; przeciwnie, wszystkie odkryte i ods�oni�te s� przed oczami Tego, kt�ry jest �r�d�em wszelkiej mi�o�ci i przed kt�rym musimy zda� rachunek z naszego przyjmowania i dawania mi�o�ci (por. Hbr 4,12-13). Kiedy mi�o�ci nie towarzyszy s�owo, w�wczas �atwo przemienia si� ona w przygodne do�wiadczenie emocjonalne i zmys�owe. W powie�ci Hermana Hesse Narcyz i Z�otousty Z�otousty, kt�ry sp�dzi� noc z przygodn� kochank�, m�wi: �Szcz�ciem by�o, �e mi�o�� nie potrzebowa�a s��w, inaczej sta�aby si� pe�na nieporozumie� i niedorzeczno�ci". To nie by�a jednak rzeczywista mi�o��, ale jedynie chwila doznania zmys�owego. Ona rzeczywi�cie prowadzi do nieporozumie� i niedorzeczno�ci. Jak ch�opak szukaj�cy jedynie dozna� zmys�owych mo�e wyt�umaczy� dziewczynie, �e chcia� jedynie skorzysta� z okazji, jaka mu si� nadarzy�a? Taka deklaracja by�aby niedorzeczna. Po innej przygodzie mi�osnej Z�otoustego Hesse pisze: �W obojgu wzrasta� �w wielki smutek, przed kt�rym uciekali w sen. Spali g��boko i rozpaczliwie, spali po��dliwie, jakby to by�o po raz ostatni". 4. R�ne rodzaje mi�o�ci Mi�o�� r�nicuje si� ze wzgl�du na sw�j �obiekt" oraz zamiar i cel, ku kt�remu zmierza. Innym obiektem mi�o�ci dla kobiety jest jej ojciec i matka, innym jej m��, a jeszcze innym jej dzieci, poniewa� w ka�d� w tych relacji wpisane s� inne zamiary i cele. Podobnie dla m�czyzny: innym obiektem jest jego matka i ojciec, innym jego �ona, a jeszcze innym jego syn i c�rka, poniewa� inne zamiary i inne cele wpisane s� w poszczeg�lne relacje. Kobieta nie mo�e kocha� t� sam� mi�o�ci� syna co m�a, tak jak i m�� nie mo�e kocha� t� sam� mi�o�ci� c�rki co �ony. Cz�owiek, kt�ry kocha, musi wi�c nieustannie rozeznawa� swoje pragnienia mi�o�ci wobec konkretnej osoby, by nie pomyli� r�nych rodzaj�w mi�o�ci. Chc�c rozezna� mi�o��, winni�my stawia� sobie pytania: �Jaki zamys�, zamiar jest w ni� wpisany? Co ona pragnie osi�gn��, do jakiego celu nas prowadzi?" Pomieszanie rodzaj�w mi�o�ci staje si� nieraz �r�d�em wielkich krzywd. Kiedy na przyk�ad matka zaczyna kocha� syna mi�o�ci� wy��czn� i zazdrosn�, tak jak winna kocha� m�a, skrzywdzi go, poniewa� nie pozwoli mu dorasta�, usamodzielnia� si� i odej�� z domu oraz z��czy� si� ze swoj� w�asn� �on�, jak nakazuje to Biblia (por. Rdz 2,24). 5. Pracowa� na mi�o�� U dziecka i nastolatka istnieje ogromna dysproporcja mi�dzy dawaniem a przyjmowaniem mi�o�ci, ale w miar� wzrostu i dojrzewania cz�owieka r�nica ta stopniowo si� wyr�wnuje. Pragnienie dawania mi�o�ci jest co prawda u dziecka ma�e i kruche, ale ma, podobnie jak ziarnko gorczycy, wewn�trzn� dynamik� wzrostu: Jest najmniejsze ze wszystkich nasion, lecz gdy wyro�nie, jest wi�ksze od innych jarzyn i staje si� drzewem, tak ie ptaki przylatuj� z powietrza i gnie�d�� si� na jego ga��ziach (Mt 13, 32). Kiedy m�ody cz�owiek dorastaj�c, korzysta z pomocy ludzi i wsp�pracuje z �ask� Boga, jego pragnienie dzielenia si� mi�o�ci� ro�nie i staje si� pot�nym drzewem. Jak on sam najpierw karmi� si� mi�o�ci� tych, kt�rzy go kochali, tak jego mi�o�ci� b�d� karmi� si� ci, kt�rych B�g postawi na jego drodze. Pragnienie dawania mi�o�ci, owo ziarnko gorczycy wszczepione w nas, nie ro�nie jednak automatycznie. Wymaga naszej wsp�pracy, zaanga�owania, trudu, krzy�a. Cz�owiek musi �pracowa� na mi�o��" (C. K. Norwid) w pocie czo�a, tak jak pracuje na chleb codzienny. Trzeba rzeczywi�cie �napracowa� si�" i niejeden raz �spoci� si�", by dobrze prze�y� narzecze�stwo, zawrze� dobry zwi�zek ma��e�ski, zbudowa� dobr� rodzin�, wychowa� dzieci tak, by mia�y pe�ne zaufanie do rodzic�w i oparcie w nich. Bywamy dzisiaj oszukiwani przez konsumpcyjne trendy cywilizacyjne, kt�re obiecuj� nam wielk� mi�o�� za darmo lub za pieni�dze. Jest to wielkie oszustwo. Mi�o�ci si� nie kupuje. Nikt te� nie otrzymuje jej za darmo. Konieczny jest wielki wysi�ek, a cz�sto tak�e cierpienie, aby dojrza�a mi�o�� zaistnia�a w naszym �yciu na sta�e, aby by�a najwa�niejszym mieszka�cem naszych dom�w. II. MI�O�� I POKORA Wszyscy jeste�my spragnieni mi�o�ci, wielkiej mi�o�ci. Im bardziej do�wiadczamy s�abo�ci, krucho�ci, bezradno�ci, tym wyra�niej w ca�ej naszej postawie wida� owo wielkie pragnienie mi�o�ci. Najbardziej widoczne jest wi�c ono w�a�nie w niemowl�ctwie oraz na stare lata, kiedy ca�kowicie zale�ymy od innych ludzi i jeste�my na nich zupe�nie zdani. Nasza krucho�� i nieporadno�� sprawia, �e nie umiemy jeszcze (albo ju� nie umiemy) maskowa� si� i ukrywa� naszego g�odu mi�o�ci. I w�a�nie dlatego jest on tak wyra�ny. 1. Mam� substytuty mi�o�ci Bywa, �e w wieku dojrza�ym, kiedy jeste�my jeszcze w pe�ni si�, wiele dzia�amy. Bywamy te� chwaleni i nagradzani. Wst�pujemy po kolejnych stopniach kariery. Otaczamy si� lud�mi, kt�rzy nam schlebiaj�. Zapewniamy sobie komfort materialny. Udajemy, �e na mi�o�ci a� tak bardzo nam nie zale�y. �atwo zwodzimy siebie i innych, �e w �yciu nie chodzi nam przede wszystkim o mi�o��, ale o �co�" innego. Ale o co tak naprawd� mo�e istopnie nam chodzi�? - kariery, pochlebstwa, nagrody, konsumpcja - to tylko marne substytuty mi�o�ci. Maj�c troch� si�, pieni�dzy, powodzenia, mo�emy ukrywa� nasze spragnione mi�o�ci serce. Ale nie mo�emy go w sobie zniszczy�. Kiedy wi�c owe substytuty mi�o�ci zwi�dn� i strac� sw�j zwodniczy blask, w�wczas z now� moc� ujawniaj� si� nasze wielkie g�ody mi�o�ci. Ludzie, kt�rzy maj� odrobin� intuicji i wyczucia, kt�rzy potrafi� rozumie� innych (poniewa� dobrze rozumiej� siebie), �atwo odgaduj� owo wszechobecne pragnienie mi�o�ci tak�e u tych, kt�rzy skrz�tnie ukrywaj� si� za parawanem powodzenia, sukcesu i w�asnej pychy. Wiele naszych przykrych, konfliktowych zachowa� wobec innych objawia - w spos�b paradoksalny - serce spragnione mi�o�ci. Swoimi postawami, gestami m�wimy bli�nim -rodzicom, �onie, m�owi, dzieciom, przyjacio�om, s�siadom: �Jestem rozczarowany, zawiedziony tob�. Porzucam ci�, odchodz� od ciebie, poniewa� nie da�e� mi tego, czego si� spodziewa�em. Nie nakarmi�e� mojego zg�odnia�ego serca". 2. Jestem spragniony mi�o�ci �Jestem spragniony mi�o�ci" - to fundamentalne stwierdzenie jest prawdziwe w odniesieniu do ka�dego cz�owieka. Ka�dy z nas potrzebuje mi�o�ci, ka�dy potrzebuje jej wi�cej, ni� ktokolwiek mo�e nam ofiarowa�. Konieczne jest poznanie siebie: naszej historii �ycia, naszych potrzeb, zwi�zk�w mi�dzyludzkich, jakie budujemy, aby m�c z prostot� i szczero�ci� powiedzie�: �Jestem spragniony mi�o�ci". Stwierdzenie to nie jest ide� stworzon� przez nas. Ono jest faktem, w kt�rym ujawnia si� codzienno�� ludzkiego �ycia. Ca�� histori� naszego �ycia mo�emy odczyta�, pos�uguj�c si� kluczem naszego d��enia do mi�o�ci i poszukiwania jej. Kiedy cz�owiek nie umie czyta� w swoim sercu, w�wczas �atwo przyjmuje ideologie, kt�re proponuj� mu ugaszenie jego pragnienia mi�o�ci na bezdro�ach. Ustami proroka Jeremiasza Jahwe skar�y si� na za�lepienie Izraela: Opu�cili Mnie, �r�d�o �ywej wody, �eby wykopa� sobie cysterny, cysterny pop�kane, kt�re nie utrzymuj� wody (Jr 2,13). Dzi� mo�emy m�wi� o ideologii samorealizacji, samodoskonalenia, kariery zawodowej, popularno�ci, uszcz�liwiania innych. Ideologia nie jest jednak �opisem" ludzkiej duszy i jej najg��bszych potrzeb, ale sztucznym tworem stworzonym na u�ytek mas, na kt�re pragnie si� wywiera� wp�yw. Ideologia nie liczy si� te� z najg��bszymi pragnieniami, t�sknotami i odczuciami cz�owieka i nie uwzgl�dnia jego wolno�ci. Manipuluje nim narzucaj�c mu w�asn� wizj� szcz�cia. Ci za�, kt�rzy usi�uj� si� z niej wy�ama�, zostaj� wy�miani lub - w najlepszym wypadku - pozostawieni na uboczu. 3. Czy psychologia mo�e nam pom�c? Dzisiaj zar�wno sama psychologia, jak i terapeutyczne metody, kt�re wypracowa�a, prezentuj� si� jako skuteczna pomoc w dotarciu do sedna duszy ludzkiej. Wielu ludzi, chc�c pe�niej zrozumie� siebie, obficie z nich korzysta. Trzeba jednak pami�ta�, �e psychologia musi uszanowa� duchowo��. Kiedy oddzielimy psychologi� od duchowo�ci i wiary i potraktujemy j� jako ca�o�ciowo poj�t� nauk� o ludzkiej duszy, w�wczas staje si� ona kolejn� niebezpieczn� ideologi�, kt�ra narzuca w�asn� wizj� ludzkiego szcz�cia, sensu i celu �ycia. Tylko psychologia, kt�ra liczy si� z duchowo�ci� i religi�, mo�e w jakiej� formie by� u�yteczna dla cz�owieka. Zawsze jednak pozostanie ona narz�dziem, kt�re mo�e pom�c w rozumieniu i rozeznaniu naszego �wiata wewn�trznego, w tym r�wnie� uczu� zwi�zanych z mi�o�ci�, szczeg�lnie uczu� zranionych w mi�o�ci. Powodowana nieetycznym zachowaniem kompromitacja wielu uznanych autorytet�w psychologicznych i terapeutycznych ukazuje niebezpiecze�stwo zbytniego polegania na mistrzach psychologii i psychoterapii. Je�eli terapeuta, psycholog d��y przede wszystkim do zdobycia w�adzy, pieni�dzy lub s�awy, jego praca z pacjentami mo�e by� nie tylko ja�owa, ale tak�e szkodliwa. Bardziej ni� psychologicznej analizy potrzebujemy wnikania we w�asn� dusz� przez modlitw� i medytacj� s�owa Bo�ego. S�uchaj�c s�owa, docieraj�c do jego g��bi, spontanicznie odkryjemy nasze zranienia w mi�o�ci, ich genez� oraz sposoby ich przezwyci�enia. To w�a�nie dzi�ki s�owu Bo�emu zaczynamy rozumie�, �e najg��bszym sensem i celem naszego �ycia jest przyjmowanie i dawania mi�o�ci, tak w relacji z Bogiem, jak i z lud�mi. Kluczem do poznania siebie jest prawda, �e zostali�my stworzeni na obraz i podobie�stwo Boga, kt�ry jest mi�o�ci�. Nie jest to �idea" stworzona przez cz�owieka, ale �fakt" wpisany w nasze serce. 4. Czuwa� nad w�asnym sercem Musimy doskonale zna� nasze serce spragnione mi�o�ci, by m�c nad nim czuwa�. Wycie�czone g�odem mi�o�ci zachowuje si� nieraz jak kleptoman. Przyw�aszcza sobie wszystko, co jest jedynie podobne do mi�o�ci. Szukaj�c mi�o�ci, odruchowo nieraz karmimy si� tym, co nie tylko nie zaspokoi g�odu naszego serca, ale wr�cz mu zaszkodzi. Bywamy podobni do syna marnotrawnego, kt�ry si�ga po to, co jedz� �winie, chocie� i tego nikt nie chce mu ofiarowa� (por. �k 15, 11-32). Dzisiaj, szczeg�lnie ludziom m�odym, trzeba wiele m�wi� o higienie zaspokajania g�od�w i pragnie� mi�o�ci. Cz�owiek nie nakarmi swojego spragnionego mi�o�ci serca byle czym. Zakazane za� owoce, cho� wygl�daj� poci�gaj�co i apetycznie, s� truj�ce. Kiedy w czasie drugiej wojny �wiatowej wyzwalano obozy koncentracyjne, w wielu z nich mia�o miejsce tragiczne w skutkach zjawisko. Niekt�rzy wycie�czeni g�odem wi�niowie jedli wszystko, co im wpada�o w r�ce. Poniewa� ich organizmy przez miesi�ce i lata odzwyczai�y si� od trawienia �twardych pokarm�w", wielu kona�o p�niej w b�lach. Ca�y uk�ad trawienny doros�ego cz�owieka wycie�czony przez d�ugi czas g�odem jest wra�liwy i zachowuje si� podobnie jak uk�ad trawienny niemowl�cia. Musi przyjmowa� pokarm stopniowo, powoli, wed�ug okre�lonej metody. �w. Pawe� pisze do Koryntian: Mleko wam da�em, a nie pokarm sta�y, bo�cie byli niemocni; zreszt� i nadal nie jeste�cie mocni. Ci�gle przecie� jeszcze jeste�cie ciele�ni. Je�eli bowiem jest mi�dzy wami zawi�� i niezgoda, to czy� nie jeste�cie ciele�ni i nie post�pujecie tylko po ludzku? (1 Kor 3,2-3). 5. Oto tyle lat ci s�u�� Odczyta� swoje pragnienia mi�o�ci, nazwa� je, wypowiedzie�, zaakceptowa�, uszanowa� i wreszcie usi�owa� zaspokoi� - to sztuka, kt�rej musimy si� cierpliwie uczy�. Spragnionego mi�o�ci serca nie mo�na zlekcewa�y�. Jest ono integraln� cz�ci� naszego �ycia. Wiele os�b (szczeg�lnie wiele kobiet) pope�nia ten b��d, i� zaniedbuje swoje spragnione serce. Lekcewa��c swoje potrzeby mi�o�ci, usi�uj� one s�u�y� innym z po�wi�ceniem i oddaniem, zapominaj�c przy tym nieraz o swoim �yciu. Jednak z czasem d�awione i spychane gdzie� do pod�wiadomo�ci potrzeby mi�o�ci odzywaj� si� z jeszcze wi�ksz� si��. Po wielu latach tej -jak by si� mog�o wydawa� - �ofiarnej s�u�by i mi�o�ci" spe�nianej wbrew w�asnym odczuciom, przychodzi wewn�trzne za�amanie i kryzys. Nierzadko posiadaj� one form� za�amania psychicznego i depresji, kt�re sprawiaj�, �e osoba staje si� wr�cz niezdolna do codziennego funkcjonowania w rodzinie czy te� w miejscu pracy. Takie zachowanie, to nierzadko owoc fa�szywie rozumianego �po�wi�cania si�" i �s�u�enia innym" wbrew w�asnym potrzebom i pragnieniom mi�o�ci. Oto tyle lat ci s�u�� i nigdy nie przekroczy�em twojego rozkazu; ale mnie nie da�e� nigdy ko�l�cia, �ebym si� zabawi� z przyjaci�mi. Skoro jednak wr�ci� ten syn tw�j, kt�ry roztrwoni� tw�j maj�tek z nierz�dnicami, kaza�e� zabi� dla niego utuczone ciel� (�k 15,29-30). Te s�owa pierworodnego ze znanej przypowie�ci o synu marnotrawnym, kt�re wielu z nas mog�oby w�o�y� we w�asne usta, ukazuj� ca�� dwuznaczno�� s�u�by swojemu ojcu starszego syna. Jak ju� zaznaczyli�my, nie mo�na dawa� mi�o�ci innym, nie przyjmuj�c jej wcze�niej. Cz�owiek bowiem sam z siebie nie jest �r�d�em mi�o�ci. Mo�e dawa� mi�o�� tylko pod warunkiem, �e b�dzie j� uprzednio przyjmowa�. Potrzebujemy intensywnej modlitwy, dzi�ki kt�rej byliby�my zdolni odczyta� w prawdzie nasze pragnienia, potrzeby i g�ody mi�o�ci oraz w pokorze serca otworzy� si� na mi�o�� Boga i ludzi. 6. Potrzeba pokory Aby powiedzie� sobie: �Jestem spragniony mi�o�ci; potrzebuj� mi�o�ci Boga i ludzi", konieczna jest cho�by odrobina pokory. To dzi�ki niej mo�emy dostrzec niespokojne serce, kt�rego sami nie jeste�my w stanie ukoi�, poniewa� w�asnym wysi�kiem nie mo�emy zdoby� mi�o�ci. Mi�o�ci si� nie ��da i nie bierze si� jej samemu. Zawsze otrzymuje si� j� jako �ask� i dar. �w. Ignacy Loyola na zako�czenie �wicze� duchownych w modlitwie ofiarowania ka�e nam si� modli�: �Daj mi jedynie mi�o�� Tw� [...], albowiem to mi wystarcza". Bogaczowi, o kt�rym m�wi Jezus w Ewangelii, trudno jest wej�� do kr�lestwa niebieskiego (por. Mt 19, 24), poniewa� kieruj�c si� pych�, jest przyzwyczajony zdobywa� wszystko (a wi�c tak�e mi�o��) za pieni�dze. Aleksander So��enicyn w swoim monumentalnym dziele po�wi�conym sowieckiemu systemowi zniewolenia w Zwi�zku Radzieckim pt. Archipelag Gu�ag zawar� prawd� Jezusowej przypowie�ci w kr�tkim i bardzo dosadnym powiedzeniu: �Serce [cz�owieka] obrasta pych�, jak �winia sad�em". Takie jest w�a�nie, szeroko rozumiane, serce bogacza. Kiedy cz�owiek pozwoli, aby jego serce obros�o pych�, w�wczas dochodzi do fa�szywego przekonania, �e dzi�ki w�asnej sile (pieni�dza, w�adzy, wp�yw�w) mo�e przyw�aszczy� sobie to, czego mu brakuje. Je�eli cz�owiekowi w�adzy brakuje uznania i szacunku, wymusza je na otoczeniu. Je�eli m�czy�nie brakuje dozna� zmys�owych, zniewala kolejne kobiety, wykorzystuje je i pozostawia. Kiedy m�owi brakuje uleg�o�ci czy zrozumienia w�asnej �ony, zostawia j� i dzieci i bierze inn� kobiet�. Kiedy ojcu w rodzinie wydaje si�, �e brakuje mu uleg�o�ci dzieci, w�wczas krzykiem i si�� wymusza na nich pos�usze�stwo, do kt�rego - jak s�dzi - ma prawo. Podobnie bywa w zak�adzie pracy, w biurze, w kancelarii parafialnej i w ka�dym innym miejscu, gdzie pracuje cz�owiek, kt�remu jak g�upiemu bogaczowi z Ewangelii wydaje si�, �e mi�o�� mu si� nale�y. Ka�da jednak, cho�by najmniejsza forma przemocy w relacji do drugiego, jest niesprawiedliwo�ci� i krzywd�. Cz�owiek kieruj�cy si� pych� nie zdaje sobie nawet sprawy z tego, �e rani i niszczy ludzi, od kt�rych ��da mi�o�ci. 7. Nie rani� w mi�o�ci Nie rani� bli�nich swoim g�odem mi�o�ci, to jedna z najwa�niejszych zasad �ycia ma��e�skiego i rodzinnego. T� zasad� winni�my stopniowo, w miar� ich rozwoju emocjonalnego, przekazywa� tak�e naszym dzieciom. To w dzieci�stwie uczymy si� bowiem �terroryzowa�" emocjonalnie bli�nich, je�eli wydaj� nam si�, �e do czego� mamy prawo lub te�, �e co� si� nam nale�y. Pokora ka�e nam prosi� i cierpliwie czeka�. Pokora w mi�o�ci wyrzeka si� postawy roszczenia i oskar�ania tych, kt�rzy w jakikolwiek spos�b skrzywdzili nas w mi�o�ci; zar�wno w odleg�ych czasach dzieci�stwa i dorastania, jak te� i w �yciu doros�ym. Dopiero w�wczas, kiedy rozumiemy siebie samych i w�asny b�l skrzywdzenia oraz sw�j wewn�trzny gniew i pragnienie zemsty, jakie spontanicznie rodz� si� pod wp�ywem krzywdy, zaczynamy pojmowa�, jak �atwo skrzywdzony staje si� krzywdzicielem, a ofiara przemienia si� w kata. Daje temu �wiadectwo Aleksander So��enicyn: �Nakaza� nam Sokrates: poznaj samego siebie. Nad samym brzegiem przepastnej jamy, do kt�rej ju� chcieli�my zepchn�� naszych krzywdzicieli, zatrzymujemy si� zdr�twiali: to� to tylko przypadek, �e katami zostali�my nie my, tylko oni. A gdyby nas tak skrzykn�� sam Maluta Skuratow (naczelny oprawca na dworze Iwana Gro�nego) - chyba by�my go nie zawiedli! Dobre od z�ego jeden krok dzieli - m�wi przys�owie. Wi�c chyba i z�e od dobrego". 8. Wi�zienie miejscem szko�y pokory Oto pokorne �wiadectwo Aleksandra So��enicyna ukazuj�ce, jak bardzo niebezpieczny jest brak poznania siebie i g��bin swojego mrocznego serca, kt�re kierowane pych�, bierze przemoc� to, co jak mu si� wydaje nale�y do niego; nie zdaje sobie ono nawet sprawy, �e w ten spos�b staje si� dla innych nieludzkie i okrutne. W�adza, si�a, wp�ywy czy nawet bogactwo, kt�re winny by� narz�dziem s�u�enia bli�nim, w r�kach cz�owieka pysznego staj� si� narz�dziem ucisku, przemocy i krzywdy. �Patrz�c wstecz, ujrza�em, �e przez ca�e swoje �wiadome �ycie nie rozumia�em ani siebie samego, ani swoich d��e�. Przez d�ugi czas uwa�a�em za ratunek dla siebie to, co w�a�nie by�o moj� zgub�. [...] Podobnie jak morze zbija z n�g niedo�wiadczonego p�ywaka, obala go i uderzeniami fal wyrzuca na brzeg - tak samo mnie dotkliwe ciosy nieszcz�� wyrzuca�y na sta�y l�d. I tylko w ten spos�b mog�em dotrze� do tej drogi, kt�rej zawsze szuka�em. Na swoim zgi�tym, omal nie przetr�conym grzbiecie wynios�em jednak z g��bi wi�ziennych lat �wiadomo�� tego, jak cz�owiek staje si� z�y, a jak dobry. Oszo�omiony sukcesami odniesionymi w m�odo�ci, uwa�a�em si� za istot� niezdoln� do omy�ek i dlatego sta�em si� okrutny. Gdy dano mi w r�ce w�adz� - i to w nadmiarze - sta�em si� morderc� i zadawa�em ludziom gwa�t. Nawet gdy czyni�em z�o, by�em przekonany, �e post�pki moje s� dobre i mia�em na podor�dziu bardzo logiczne dowody". Dalej Aleksander So��enicyn ukazuje, w jaki spos�b osiem lat sp�dzonych w �agrach sta�o si� dla niego darem, dzi�ki kt�remu m�g� dokona� g��bokiego rachunku sumienia i dotrze� do g��bi swojego serca, na dnie kt�rego odkry� male�ki przycz�ek dobra, kt�ry by� przycz�kiem mi�o�ci. �Dopiero na zgni�ej, wi�ziennej s�omie poczu�em w sobie drgnienie dobra. Dopiero poj��em, �e linia oddzielaj�ca z�o od dobra, przebiega nie mi�dzy pa�stwami, nie mi�dzy klasami, nie mi�dzy partiami, �e przecina ka�de ludzkie serce nie omijaj�c �adnego. Jest to linia ruchoma i z up�ywem lat jej bieg zmienia si� w nas samych. Nawet w sercu omotanym przez z�o linia ta odgradza male�ki przycz�ek dobra. Nawet w najlepszym sercu - niewykorzenione z�o zachowuje sw�j k�cik. Od tego czasu sta�a si� jasna dla mnie zasadno�� wszystkich religii: walcz� one z pierwiastkami z�a w cz�owieku. Nie spos�b oczy�ci� �wiata z wszelkiego z�a, ale mo�na w ka�dym cz�owieku zmniejszy� obszar jego w�adania. [...] Poznaj samego siebie! Nic tak nie sprzyja przebudzeniu w nas zdolno�ci do rozumienia innych, jak szarpi�ce dusz� rozmy�lania nad w�asnymi przest�pstwami, b��dami i przeoczeniami. [...] Oto dlaczego powracam do lat, gdy siedzia�em za krat� i powiadam, wprowadzaj�c cz�sto w zdumienie ludzi, kt�rzy mnie otaczaj�: B�d� b�ogos�awione wi�zienie. B�ogos�awione b�d� wi�zienie za to, �e� by�o w moim �yciu". III. OBJAWY PRAGNIENIA MI�O�CI Wychowuj�c siebie oraz innych do dojrza�ej mi�o�ci, winni�my zwraca� uwag� nie tylko na realizowanie w�asnych potrzeb, ale tak�e uwra�liwia� si� na pragnienia mi�o�ci tych os�b, z kt�rymi nawi�zujemy relacje. M�ody cz�owiek winien uczy� si� nie tylko sztuki wo�ania o mi�o�� (tak, to bywa prawdziwa sztuka), ale tak�e umiej�tno�ci (jeszcze trudniejszej) ws�uchiwania si� w oczekiwania emocjonalne tych, z kt�rymi �yje na co dzie�. Postawa lojalno�ci i sprawiedliwo�ci wymaga, aby nie tylko oczekiwa� mi�o�ci, ale tak�e dostrzega� oczekiwania bli�nich. Ka�dy cz�owiek bowiem ma prawo wypowiedzie� wobec innych swoje pragnienie mi�o�ci. 1. Osamotnienie i samotno�� Odczucie osamotnienia m�wi nam, �e brakuje nam bli�niego, �e potrzebujemy kogo� do �ycia. St�d te�, kiedy czujemy si� osamotnieni, wyizolowani, niekochani, winni�my szuka� kontaktu z lud�mi, kt�rzy nas otaczaj�, wychodzi� do nich, nawi�zywa� relacje. W ten spos�b mo�emy do�wiadczy� obecno�ci, ciep�a i mi�o�ci. Odnosi si� to nie tylko do ludzi starszych i wyobcowanych z �ycia, ale tak�e do m�odych, kt�rzy nieraz z l�ku przed odrzuceniem lub wy�mianiem izoluj� si� i uciekaj� od swoich r�wie�nik�w. M�wimy o osamotnieniu, nie o samotno�ci. Do�wiadczenie bowiem samotno�ci, tej najg��bszej, nie jest objawem g�odu mi�o�ci, ale wr�cz odwrotnie - jej odkrywania. Samotno�� pokazuje nam, �e tak naprawd� wobec Boga i jego mi�o�ci jeste�my rzeczywi�cie sami, samotni. Z nikim przecie� nie mo�emy dzieli� odpowiedzialno�ci przed Bogiem za nasze �ycie. Chwile samotno�ci mog� nam towarzyszy� tak�e wtedy, gdy czujemy si� bardzo kochani i mamy dobre relacje z bli�nimi. Samotni bywaj� nie tylko ludzie �yj�cy w celibacie, ale tak�e w zwi�zkach ma��e�skich. Samotno��, szczeg�lnie w trudnych momentach �ycia, jest stanem nieuchronnym dla wszystkich ludzi. Nie mo�na unikn�� samotno�ci w cierpieniu, w chwilach s�abo�ci moralnej, w pora�ce �yciowej, a na pewno w chwili �mierci. Samotno�� i brak obecno�ci bli�niego staj� si� w�wczas miejscem obecno�ci samego Boga. Przed Nim mo�emy by� tak naprawd� tylko sami - samotni. 2. Roz�alenie Roz�alenie to wa�ny objaw pragnienia mi�o�ci. M�wimy nieraz wprost do naszych bli�nich: �Da�e� mi za ma�o. Nie do�� troszczysz si� o mnie. Potrzebuj� wi�cej twojego zainteresowania, �yczliwo�ci, poczucia bezpiecze�stwa". Wypowiadamy takie s�owa, nie zdaj�c sobie nawet sprawy z tego, i� za nimi kryj� si� pok�ady gromadzonego przez lata roz�alenia, kt�re nagle znalaz�o uj�cie. Z jednej strony nie wolno nam lekcewa�y� roz�alenia, z drugiej - nie mo�emy zamyka� si� w nim. Zamykanie si� w sobie pod wp�ywem roz�alenia powoduje wewn�trzne zgorzknienie i zoboj�tnienie na innych. Podtrzymywany i piel�gnowany �al czyni cz�owieka twardym, nieust�pliwym i okrutnym. Nasz �al trzeba rozeznawa�, bada�, o�wietla� s�owem Bo�ym, pytaj�c si� jednocze�nie: �Od jak dawna w nas narasta? Co mo�e by� jego prawdziw� przyczyn�? Jak g��boko w nas wnikn��? Jak mo�emy go przekroczy�?". Po rozeznaniu konieczne jest wypowiedzenie �alu wobec osoby, do kt�rej mamy zaufanie. Nie wolno jednak ulega� uczuciom roz�alenia i ��da� tego, do czego nas one prowadz�. Roz�alenie jest pokus� stosowania przemocy wobec bli�niego, z kt�rym jeste�my g��boko zwi�zani. Nie mo�emy domaga� si� mi�o�ci, pos�uguj�c si� przemoc�. Jako ludzie ubodzy mo�emy prosi� o mi�o��. Nasze roz�alenie objawia g��d mi�o�ci i nie jest samo w sobie grzeszne. Mamy prawo do odczuwania �alu i prawo do zaspokojenia g�odu mi�o�ci, kt�ry on objawia. Nie mamy natomiast prawa ulega� �alowi, pos�uguj�c si� naciskiem psychicznym i przemoc�, kt�re on nam podpowiada. Roz�alenie do ludzi, przez kt�rych nie czujemy si� do�� kochani, objawia emocjonaln� i duchow� krucho�� cz�owieka. M�� ma prawo powiedzie� �onie, a �ona m�owi: �Rodzi si� we mnie �al. Czuj� si� zaniedbany (zaniedbana) przez ciebie. Po�wi�casz mi zbyt ma�o czasu". Przez szczere a jednocze�nie pokorne wyra�enie naszego rodz�cego si� spontanicznie �alu, nawi�zujemy dialog przyja�ni i mi�o�ci. I cho� bywa on, szczeg�lnie na pocz�tku, bardzo trudny, to jednak prowadzi do wewn�trznego oczyszczenia. Kiedy wypowiadamy nasze osobiste �ale wobec osoby, kt�r� kochamy, winni�my pozwoli� i jej wypowiedzie� swoje �ale. Wyznaniu: �Rodzi si� we mnie �al" winno towarzyszy� pytanie: �A czy w tobie nie rodzi si� jaki� �al do mnie? Jaki? Opowiedz mi o tym". W ten spos�b uczymy si� wzajemnie zaspokaja� nasze g�ody i pragnienia mi�o�ci bez wzajemnego ranienia si� i stosowania przemocy i manipulacji. 3. Zazdro�� Kolejnym objawem naszego pragnienia mi�o�ci jest zazdro��. Sygnalizuje ona wewn�trzne zagro�enia, jakie rodz� si� w nas na skutek pojawienia si� rywala w blisko�ci osoby, przez kt�r� czujemy si� kochani. Kiedy mi�dzy kochankami pojawia si� osoba trzecia, w�wczas spontanicznie budzi si� zazdro��: �Jego kochasz wi�cej ni� mnie. To mnie przede wszystkim powiniene� kocha�" -tak zdaje si� m�wi� zazdro�nik do osoby, przez kt�r� pragnie by� kochany wy��czn� mi�o�ci�. Rodzice winni z wielk� uwag� przypatrywa� si� zazdro�ci prze�ywanej przez ich dzieci. Nie nale�a�oby lekcewa�y� najmniejszych objaw�w zazdrosnych reakcji. Nie nale�y te� za nie dzieci gani�, kara� czy tym bardziej je wy�miewa�. Raczej nale�a�oby zadawa� sobie pytanie: �Dlaczego moje dzieci czuj� si� zazdrosne o moj� mi�o��? Czy nie robi� r�nicy mi�dzy nimi? Czy w spos�b niesprawiedliwy nie wyr�niam jednego z nich?". Rodzice nie powinni oskar�a� dziecka z powodu jego zazdro�ci tak�e wtedy, kiedy jest ono przeczulone na w�asnym punkcie. Zazdro�� dziecka pokazuje, �e ma ono wi�ksze pragnienie mi�o�ci i g��d uczucia, ni� rodzice potrafi� zaspokoi�. Prawd� t� nale�y dziecku u�wiadamia� stopniowo i stosownie do etap�w jego rozwoju. Dziecko nie powinno czu� si� winne z powodu uczu�, kt�re prze�ywa, ale winno stopniowo zdawa� sobie spraw� z mechanizm�w, jakie nim kieruj�. O ile dzieci�ca zazdro�� o mi�o�� rodzic�w czy rodze�stwa jest wyrazem niedojrza�o�ci emocjonalnej, o tyle zazdro�� kochank�w, narzeczonych i ma��onk�w jest �uprawnionym" uczuciem, pojawiaj�cym si� wtedy, kiedy pomi�dzy nich wchodzi osoba trzecia, kt�ra stanowi zagro�enie dla trwa�o�ci ich zwi�zku. Mi�o�� daje prawo do zazdro�ci. C� to za narzeczony, kt�ry nie by�by zazdrosny o kobiet�, porzucaj�c� go dla innego? C� to za �ona, kt�ra nie doznaje zazdro�ci na wie�� o zdradzie m�a? Zazdro�� stoi na stra�y trwa�o�ci i wierno�ci zwi�zku oblubie�czego i mi�osnego. B�g Jahwe, pragn�c ukaza� swoje wielkie zwi�zanie z Izraelem, pos�uguje si� obrazem zazdrosnych kochank�w: Tak m�wi Pan Zast�p�w: Zazdrosna mi�o�� moja obejmuje Syjon i broni go m�j gniew pot�ny (Zach 8, 2). Izajasz za� wo�a do Jahwe w imieniu Izraela, kt�ry czuje si� opuszczony przez Pana: Spojrzyj z nieba i patrz z Twej stolicy, �wi�tej i wspania�ej! Gdzie Twoja zazdrosna mi�o�� i Twoja pot�ga? Gdzie poruszenie Twych uczu�? Mi�osierdzia Twego nie powstrzymuj, prosz� (Iz 63,15). Obok �zdrowej" zazdro�ci, kt�ra stoi na stra�y wierno�ci i trwa�o�ci zwi�zku, istnieje tak�e zazdro�� chora, niekiedy wr�cz patologiczna. Ta ostatnia uzurpuje sobie w spos�b niesprawiedliwy ca�kowit� kontrol� nad osob� kochan�. Tymczasem tak�e w zwi�zku ma��e�skim i oblubie�czym istniej� granice wy��czno�ci i wzajemnego posiadania. Nawet najwi�ksi kochankowie maj� ograniczone prawo do siebie nawzajem. Narzeczony i narzeczona, m�� i �ona, cho� zwi�zani mi�o�ci� z drug� osob�, pozostaj� wolni i maj� prawo decydowa� o w�asnym �yciu. Chora zazdro�� le�y u podstaw wielu ludzkich tragedii. Kiedy si� ujawnia, trzeba j� leczy�. 4. Wo�anie o mi�o�� Powy�sze trzy objawy pragnienia mi�o�ci, podane raczej jako przyk�ad, a nie jako wyczerpuj�ca analiza, zar�wno w naszym w�asnym �yciu, jak te� w �yciu naszych bli�nich, powinny by� interpretowane jako wo�anie i pro�ba o mi�o��, kt�ra cho� nieraz gwa�towna, zawsze pozostaje pro�b�. Trzeba dostrzega� te uczucia najpierw w sobie i usi�owa� w spos�b dojrza�y stawi� im czo�a. Nale�y je tak�e zauwa�a� w naszych bli�nich, z kt�rymi �yjemy na co dzie� pod jednym dachem i uwzgl�dnia� je w relacjach z nimi. Gdy rozumiemy nasz w�asny g��d i potrzeb� mi�o�ci, ze zrozumieniem potraktujemy takie objawy u naszych bliskich. Zrozumienie �alu, gniewu i zazdro�ci, kt�re rodz� si� w nas spontanicznie wobec pewnych os�b, sprawi, �e nie b�dziemy pot�pia� tych samych odruch�w u bli�nich. Lekcewa��c, zaniedbuj�c czy te� niew�a�ciwie interpretuj�c nasze w�asne potrzeby, stajemy si� niezdolni do odczytywania wo�ania o mi�o��, kt�re dochodzi do nas od innych. Do dojrza�ej mi�o�ci dorastamy nie tylko poprzez odkrywanie i rozeznawanie naszych w�asnych pragnie�, potrzeb i g�od�w emocjonalnych, ale tak�e poprzez dostrzeganie ich u bli�nich oraz uwzgl�dnianie ich w naszych relacjach. W codziennym rachunku sumienia mo�emy nie tylko dzi�kowa� Bogu za mi�o��, kt�rej doznali�my od innych, ale tak�e pyta� siebie, na ile my sami wychodzili�my z �yczliwo�ci� i mi�o�ci� do tych, kt�rych Pan postawi� dzi� na naszej drodze. Cho� ka�de wo�anie o mi�o�� mo�e by� us�yszane, to jednak nie ka�de mo�e by� zaspokojone. Ale ju� samo wys�uchanie cz�owieka z uwag� i okazanie mu wsp�czucia, przywraca mu poczucie osobistej godno�ci. I nam zdarza si� opowiada� innym o swoich biedach i brakach, cho� przecie� dobrze wiemy, �e nic na to nie poradz�. Samo jednak wypowiedzenie naszych oczekiwa� i pragnie� uspokaja nas, przynosi ulg� oraz leczy z poczucia osamotnienia i izolacji. 5. Wra�liwo�� na potrzeby bli�nich W naszym codziennych relacjach z bli�nimi konieczna jest uwa�no��, dzi�ki kt�rej byliby�my w stanie dostrzec i rozezna� zachowania, postawy i gesty, b�d�ce nieraz nieporadn� pro�b� o mi�o�� i wsparcie. Kiedy bowiem jedno z ma��onk�w s�yszy cz�ste narzekanie drugiego na przepracowanie i przem�czenie, winno je odczyta� jako bezradn� pro�b� o emocjonalne wsparcie oraz po�wi�cenie narzekaj�cemu wi�cej uwagi i czasu. Wi�ksze poczucie bezpiecze�stwa sprawia nieraz, �e ludzie, kt�rzy dot�d byli zagubieni i bezradni, odnajduj� nagle wewn�trzn� energi�, by stawi� czo�a �yciowym trudno�ciom. A c� powiedzie� o narzekaniu ludzi starych, chorych, opuszczonych? Jest to ich bezradna pro�ba o zainteresowanie i wsparcie. Zapracowani, zm�czeni i zaj�ci sob� SPRAGNIENI MI�O�CI cz�sto nie zauwa�amy ich usilnego wo�ania o pomoc. Ilu� starych rodzic�w klepie bied�, podczas gdy ich doros�e dzieci wydaj� wielkie nieraz pieni�dze na pust� konsumpcj� i luksusowe �ycie? Dopiero kiedy sami zaczynamy si� starze� i nasze w�asne dzieci zaczynaj� nas jako rodzic�w lekcewa�y� (nauczy�y si� tego przy nas, patrz�c na nasze zachowanie wobec ich dziadk�w), w�wczas przypominamy sobie swoich rodzic�w i ich pro�by o nasz� obecno��, uwag� i wsparcie. Ogarniaj� nas wtedy wyrzuty sumienia, ch�tnie by�my co� dla nich uczynili, ale jest ju� za p�no. W ksi��ce po�wi�conej o. Karolowi van Oost, benedyktynowi belgijskiemu, kt�ry by� odnowicielem �ycia mniszego w Ty�cu, o. Pawe� Szczaniecki OSB wspomina: �O. Karol van Oost opowiada� o swojej matce. Jak przysta�o Belgijce, rodzi�a i wychowywa�a dzieci dla �wiata. Wyrasta�y wi�c i jedno po drugim opuszcza�y dom. Ona zosta�a sama jak palec. O. Karol otrzyma� ju� w opactwie �wi�cenia kap�a�skie, zarazem i moc obowi�zk�w. Trudno sobie wyobrazi�, ile czasu mo�e zaj�� ich wype�nienie. Na to zadzwoniono na furt�, �e przyjecha�a Matka. Biedaczka szuka�a pociechy tak zrozumia�ej u syna - benedyktyna. Co� opowiada�a, p�aka�a, skar�y�a si� na osamotnienie, gdy ten ogl�da� wskaz�wki na zegarku, niecierpliwi�c si�". Zaniedbywanie starych rodzic�w, to dzisiaj coraz bardziej powszechny grzech zar�wno w�r�d zapracowanych os�b �wieckich, jak i nie mniej zaj�tych duchownych. 6. Nasze dzieci Je�eli osobom doros�ym zdarza si� bezradnie prosi� o uwag�, wsparcie i mi�o��, to c� dopiero dzieciom i nastolatkom! Rodzicom, wychowawcom i duszpasterzom konieczne jest wielkie wyczucie i umiej�tno�� odczytywania gest�w, postaw i zachowa� dzieci i m�odzie�y. Agresja, gniew, opryskliwo��, zamkni�cie w sobie, ucieczki z domu - to wbrew pozorom nie tyle wyraz oddalania si� od rodzic�w, co raczej bezradne wo�anie o ich pomoc i wsparcie. Rodzice nie zawsze u�wiadamiaj� sobie, �e dziecko swoimi psotami i robieniem �wszystkiego na z�o��" wyra�a pro�b�: �Po�wi�� mi troch� wi�cej czasu. Wys�uchaj mnie. Zainteresuj si� mn�. Przytul mnie. Przesta� mnie zniewala� i ogranicza�. Nie manipuluj moj� osob�". Je�eli rodzice maj� cho� troch� rodzicielskiej intuicji, natychmiast usi�uj� wychodzi� dziecku naprzeciw. Podobnie zachowuj� si� dzieci nastoletnie. Zdarza si�, �e m�odzi, kt�rym rodzice nie po�wi�caj� do�� czasu i kt�rymi si� nie zajmuj�, nagle zaczynaj� bra� narkotyki, nadu�ywa� alkoholu, nawi�zuj� dwuznaczne relacje kole�e�skie, a nawet wchodz� w uk�ady przest�pcze. Takie zachowanie trzeba interpretowa� jako ich wielkie wo�anie o mi�o��. W bezradny i destrukcyjny spos�b dorastaj�ce dzieci m�wi� swoim rodzicom: �Koledzy okazuj� mi wi�cej zainteresowania i troski. Oni s� dla mnie wi�kszym oparciem ni� wy. Oni mnie nie poni�aj�, nie stawiaj� mi niesprawiedliwych, niemo�liwych do spe�nienia wymaga�. Oni mnie rozumiej�". Tak w�a�nie rozumuje m�ody cz�owiek, kt�ry w trudnym okresie dorastania czuje si� pozostawiony sam sobie. Nie wszystkie nastolatki zachowuj� si� w ten spos�b. Jest wiele dorastaj�cych dzieci, kt�rych rodzice mog� by� ca�kowicie pewni. Nie musz� obawia� si� o ich postawy i zachowania, poniewa� w okresie dzieci�stwa i pierwszych lat dorastania zbudowali z nimi siln� wi�. Wiedz�, �e w razie chwilowej s�abo�ci i niepowodzenia ich dzieci przyjd� z nimi szczerze porozmawia�, gdy� nauczy�y si�, �e zawsze mog� liczy� na rodzicielskie zrozumienie i akceptacj� oraz potrzebne im wsparcie i pomoc. Gdyby�my my doro�li: rodzice, wychowawcy, duszpasterze, mieli wi�cej krytycyzmu i pokory, w�wczas zamiast narzeka� stwierdziliby�my po prostu, �e nasze dzieci s� dok�adnie takie same, jak my. To my dajemy im wz�r �ycia a one nas na�laduj�. Nasza nieszczero�� i zak�amanie wyra�a si� nieraz w tym, i� nie zdajemy sobie sprawy, �e karcimy nasze dzieci za te same b��dy, kt�re one notorycznie nam wypominaj�. M�odzi m�wi� nam o nich wprost, ale my w swoim zamkni�ciu, egoizmie i pysze nie jeste�my w stanie przyzna� si� do nich. IV. NAJPIERW PRZYJMOWA� MI�O�� W naszym nauczaniu du�o m�wimy o obowi�zku (w�a�nie obowi�zku!) mi�owania Boga i ludzi. Usi�ujemy ukaza�, na czym ono polega. Pi�tnujemy przejawy braku mi�o�ci, nie interesuj�c si� zbytnio tym, z czego one wyp�ywaj�. Cz�sto te� oskar�amy siebie i innych o egoizm. Ka�dy niemal przejaw my�lenia o w�asnej sytuacji oraz d��enie do zaspokajania naszych potrzeb emocjonalnych bywa pi�tnowany jako egocentryzm. Takim przepowiadaniem �atwo wzbudzamy u ludzi, kt�rzy czuj� si� niezdolni do kochania, l�k przed mi�o�ci�. Rodzi si� pytanie: �Po co m�wi� o mi�o�ci, je�eli nie jeste�my do niej zdolni? Po co do niej zach�ca�, je�eli wzbudza to jedynie poczucie winy?". Rodzice zbyt �atwo obwiniaj� si�, �e nie do�� kochaj� swoje dzieci. Ma��onkowie czuj� si� winni, kiedy dochodzi do nieporozumie� i konflikt�w, poniewa� wydaje si� im, �e �wiadc