16067
Szczegóły |
Tytuł |
16067 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
16067 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 16067 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
16067 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
LEKSYKON PRZYRODNICZY
�y� i prze�y�
ZALE�NO�CI EKOLOGICZNE
Przek�ad i adaptacja
Henryk Garbarczyk
�wiat Ksi��ki
Koncepcja serii: Gunter Steinbach
Tytu� orygina�u: Steinbachs Biotopfuhrer: Leben und Uberleben in der Natur. Okologische
Zusammenhange
Ilustracje: Fritz Wendler
� Mosaik Verlag GmbH, Monachium 1988
� polskiego wydania Bertelsmann Publishing Sp. z o.o., Warszawa 1999
Wszelkie prawa zastrze�one. Reprodukowanie, kodowanie w urz�dzeniach przetwarzania
danych, odtwarzanie elektroniczne, fotomechaniczne lub w jakiejkolwiek innej formie w telewi-
zji, radio oraz wykorzystywanie w wyst�pieniach publicznych - r�wnie� cz�ciowe - tylko za
wy��cznym zezwoleniem w�a�ciciela praw autorskich.
Przek�ad z j�zyka niemieckiego i adaptacja tomu �y� i prze�y�. Zale�no�ci
ekologiczne: Pracownicy naukowi Muzeum i Instytutu Zoologii Polskiej Akademii Nauk-
dr Henryk Garbarczyk, dr Eligiusz Nowakowski oraz mgr W�odzimierz Sterzy�ski
Redaktor serii:
El�bieta Gomuli�ska
Redaktor tomu �y� i prze�y�. Zale�no�ci ekologiczne:
Magdalena Hildebrand
Opracowanie graficzne ksi��ki:
wed�ug orygina�u niemieckiego
Sk�ad i �amanie:
PHOTOTEXT Warszawa
Printed in Germany
�wiat Ksi��ki, Warszawa 1999
ISBN 03-7227-060-0
Nr 2017
Spis tre�ci
6 Wst�p
8 1. Zamieszanie w �rodowisku
8 O �upadku" bociana bia�ego...
10 ... i o �wzlocie" �ab�dzia niemego
12 2. Gospodarka przyrody
12 Istoty �ywe i �rodowisko tworz�
jedno��
16 3. Czynniki �rodowiska
16 �wiat�o - no�nik energii
21 Ciep�o - pobudza �ducha �ycia"
25 Woda - wprawia w ruch wszystko
co �ywe
29 Substancje pokarmowe - wszystko
z czego� �yje
32 Granice �rodowiskowe - przestrze�
i niezale�no�� �yciowa
34 4. Wsp�lnoty �ycia - biocenozy
34 Czy przyrodzie potrzebna jest
r�norodno�� gatunk�w?
37 Uporz�dkowane wsp�ycie czy
�walka o byt"
39 Jedno miejsce na prze�ycie - nisza
ekologiczna
40 Konkurencja - tw�rcza si�a
55 Wrogowie - dobrzy na d�u�sz� met�!
59 Paso�yty i choroby - konieczne z�o?
61 5. Kto kogo ogranicza?
61 Populacja i jej dynamika
90 U�ytkowanie = regulowanie
91 �a�cuchy i sieci pokarmowe
101 6. Wielkie zale�no�ci
101 Co to jest ekosystem?
106 Obieg materii i energii
108 Nic nie stoi - wszystko p�ynie
(sukcesja)
111 7. Cz�ci i ca�o��
111 Biotopy - miejsca �ycia
112 Skaty i lody - na granicy �ycia
116 Lasy - jak najdalej od ziemi, ku �wiat�u
130 Zbiorowiska trawiaste - partnerstwo
z du�ymi zwierz�tami
140 Od jeziora do torfowiska
168 Wody p�yn�ce - arterie �ycia
krajobrazu
178 Morze - najwi�ksze �rodowisko
182 Strefy �ycia
189 8.... a ponad wszystkim cz�owiek
189 Cz�owiek przekszta�ca
194 Cz�owiek wykorzystuje
197 �owiectwo i rybactwo
202 Wypoczynek i turystyka
206 9. Jednak wszystko ma swoje granice
206 Drobne przyczyny - powa�ne skutki
208 Cz�owiek i gospodarowanie
zasobami przyrodniczymi
213 10. S�ownik termin�w ekologicznych
Poj�cie ekologii liczy sobie ju� ponad
sto lat, ale dopiero od niedawna sta�o
si� ono powszechnie znane. Jeszcze
przed trzydziestoma laty takie okre�lenie
jak minister �rodowiska mog�o pojawia�
si� tylko w pozornie oderwanych od
�ycia wizjach ludzi zaanga�owanych
w ochron� przyrody. Obecnie proble-
mami zwi�zanymi ze �rodowiskiem,
a tym samym i ekologi�, zainteresowane
s�, i to na coraz wi�ksz� skal�, rz�dy
wszystkich uprzemys�owionych kraj�w.
Nie z mi�o�ci do przyrody, lecz by zapo-
biec gro��cemu niebezpiecze�stwu,
gdy� przetrwanie �ycia uwarunkowane
jest zachowaniem stosunk�w przyrod-
niczych w biosferze.
W naszym stuleciu cz�owiek wywiera na
biocenozy Ziemi nie spotykan� nigdy
przedtem presj� i w zwi�zku z tym zmu-
szony jest do stawiania sobie wci�� no-
wych ogranicze�. Obecnie bez szczeg�-
�owych bada� dotycz�cych odporno�ci
�rodowiska w og�le nie mo�na ju� po-
wa�nie planowa� przedsi�wzi�� o re-
gionalnym lub globalnym charakterze.
Na takie nieprzemy�lane dzia�ania
pozwalaj� sobie jedynie ludzie my�l�cy
kategoriami ubieg�ych wiek�w.
Badanie oddzia�ywania organizm�w
mi�dzy sob� oraz ich �rodowiskiem (e-
kologia) jest interdyscyplinarn� i nie
maj�c� granic dziedzin� wiedzy. Przede
wszystkim nawet daj�ce si� zaobserwo-
wa� zale�no�ci splataj� si� w trudno
przewidywalne, nadzwyczaj skompli-
kowane uk�ady. Ekologia opisuje dyna-
miczny, niezwykle subtelny �wiat
wzajemnie powi�zanych ze sob� ele-
ment�w. Wszystko zale�y od wszystkie-
go. W dzisiejszych czasach nie jeste�my
w stanie, nawet przy podejmowaniu co-
dziennych decyzji, obej�� si� bez pod-
stawowej wiedzy ekologicznej. �wiado-
mie czy nie�wiadomie wsp�uczestni-
czymy w oddzia�ywaniach �wiata �ywe-
go; jeste�my zar�wno sprawcami jak
i obiektami podlegaj�cymi wp�ywom
rozmaitych czynnik�w �rodowiska. Ka�-
dy nasz oddech w��cza nas w cykle
kr��enia pierwiastk�w w biosferze;
dowodzi zarazem naszej �cis�ej i ko-
niecznej zale�no�ci od produkuj�cych
tlen ro�lin.
Cokolwiek czynimy, wp�ywamy na wza-
jemne oddzia�ywania wielu orga-
nizm�w, na funkcjonowanie ca�ych
ekologicznych system�w. Nasta�y czasy
naszego uwalniania si�, i to na wszyst-
kich p�aszczyznach, od iluzji o skutecz-
no�ci jednostkowych, izolowanych
dzia�a�. Pot�ga i zasi�g takich dzia�a�
cz�owieka prowadz� cz�sto do wr�cz
katastrofalnych nast�pstw. Ka�da dalej
id�ca zmiana w panuj�cych stosunkach
na Ziemi wp�ywa istotnie na zacho-
6
Bocian czarny
dz�ce mi�dzy organizmami interakcje,
poczynaj�c od morskiego planktonu,
a ko�cz�c na florze bakteryjnej naszego
przewodu pokarmowego. Kto my�li w�-
ziej, my�li niewystarczaj�co.
Czy mo�e ka�dy zainteresowany, r�-
wnie� ten, kto nie dysponuje teoretycz-
n� wiedz� przyrodnicz�, wnikn��
w problematyk� ekologiczn� bez popa-
dania w dyletantyzm?
Josef Reichholf, jeden z niewielu
wyk�adowc�w ekologii w niemiecko-
j�zycznych szko�ach wy�szych, podej-
muje si� takiej pr�by w niniejszym to-
mie, moim zdaniem z powodzeniem.
W oparciu o proste i pogl�dowe, dla
ka�dego zrozumia�e przyk�ady umo�li-
wia on czytelnikowi dostrze�enie
zdumiewaj�cych zale�no�ci panuj�cych
w przyrodzie. Z �atwo�ci� pojmujemy,
jak martwe i �ywe sk�adniki ��cz� si�
w jedno�� jak� stanowi biosfera. Autor
na przyk�adzie r�nych zale�no�ci doty-
cz�cych �ab�dzi i �ysek - pospolitych
ptak�w naszych krajobraz�w kulturo-
wych, w przyst�pny spos�b wyja�nia
podstawowe poj�cie ekologiczne; tak�e
czytelnikowi, kt�ry jeszcze nigdy nie
mia� do czynienia z problematyk� biolo-
giczn�.
Niniejszy tom stanowi samodzieln� ca-
�o�� i mo�e s�u�y� jako baza informacji
wszystkim, kt�rzy zainteresowani s� za-
gadnieniami biologiczno-przyrodniczy-
mi. Czytelnikowi, kt�ry chcia�by wi�cej
wiedzie� o wymienionych gatunkach
zwierz�t i ro�lin proponujemy ksi��ki
z serii �Leksykony przyrodnicze", kt�re
obejmuj� opracowania o charakterze
kluczy czy kompendi�w z zakresu okre-
�lonych grup organizm�w europejskiej
flory i fauny.
Drogi Czytelniku, tak�e i w tym tomie
mo�esz znale�� podstawowe poj�cia
ekologiczne wyja�nione w uj�ciu leksy-
kalnym (str. 213-223).
Ochrona �rodowiska, wraz z mieszcz�c�
si� w jej obr�bie ochron� gatunkow�,
musi by� obecnie rozumiana przede
wszystkim jako ochrona biotop�w.
Zadaniem wsp�czesno�ci i przysz�o�ci
jest zachowanie, a w pewnych przypad-
kach tak�e i poprawianie lub wr�cz za-
k�adanie nowych �rodowisk �ycia.
Powodem tego jest fakt, �e cz�owiek,
a tak�e jego podstawowe �yciowe inte-
resy istotnie uzale�nione s� od przyrody
i wchodz�cych w jej sk�ad organizm�w.
Przedstawione w tym tomie �rodowiska
z ich ekologi� stanowi� fachowy, a za-
razem i og�lnie zrozumia�y przyczynek
do zagadnie� ochrony przyrody.
Sk�adam podzi�kowania tak�e mojemu
przyjacielowi Fritzowi Wendlerowi za
jego wspaniale rysunkowe ilustracje do
ksi��ki. G.S.
1. Zamieszanie w �rodowisku
0�upadku"
bociana bia�ego...
Nasze �rodowisko naturalne znajduje
si� w stanie kryzysu. Lasy na du�ych
obszarach s� wyr�bywane lub umie-
raj�, zbiorniki wodne s� zanieczysz-
czone, a z ��k znika kwiatowy prze-
pych. Liczne gatunki dziko �yj�cych
ro�lin i zwierz�t s� zagro�one. Przy-
k�adem jest bocian bia�y. Przez stule-
cia towarzyszy� on cz�owiekowi.
Bociany zak�ada�y swoje gniazda g��w-
nie na dachach i kominach. Tam,
gdzie nie znajdowa�y odpowiedniego
pod nie oparcia, cz�owiek przychodzi�
im z pomoc�. Bez l�ku chodzi�y w po-
szukiwaniu pokarmu po ��kach, chwy-
ta�y myszy na polach i szybowa�y
z powrotem ponad zagrodami do
swoich m�odych, stanowi�c swojski
element wiejskiego krajobrazu. Bo-
cian cieszy� si� szacunkiem; czyniono
te� wysi�ki na rzecz jego ochrony.
Jednak to, co trwa�o przez stulecia,
sko�czy�o si� nagle w ci�gu zaledwie
trzech minionych dziesi�cioleci. Stan
liczebny bociana w Niemczech gwa�-
townie i bardzo silnie si� obni�y�.
Niepowstrzymany spadek liczby tych
ptak�w wci�� si� pog��bia�. W samej
tylko Badenii-Wirtembergii liczba par
l�gowych obni�y�a si� w ci�gu trzy-
dziestu lat, licz�c od 1948 roku, z 252
do zaledwie siedemnastu. Podobnie
dramatyczny spadek liczebno�ci
bociana zanotowano w Bawarii i Dol-
nej Saksonii. Zjawisko to dotkn�o r�-
wnie� bogaty w bociany Szlezwik-
Holsztyn. A w tym to w�a�nie czasie
w Europie po�wi�cono bocianowi bia-
�emu tak du�o uwagi jak nigdy dot�d.
Aby m�c prze�ledzi� �ycie bocian�w,
zaobr�czkowano tysi�ce m�odych
w ich gniazdach. Bocian bia�y by�
pierwszym gatunkiem ptaka, kt�rego
liczono w ca�ej Europie.
Ornitolodzy gruntownie przestudio-
wali zachowania l�gowe oraz przeba-
dali sk�ad pokarmu bocian�w. Opinia
publiczna na wiosn� ka�dego roku
z napi�t� uwag� �ledzi�a ich przyloty.
Jednak�e na �rodowe" miejsca l�go-
we przybywa�o coraz mniej tych pta-
k�w. Niepokoj�ce zjawisko dotkn�o
nawet �bocianie miasta", jak na przy-
k�ad tereny nad Jeziorem Nezyder-
skim, gdzie dawniej bociany przylaty-
wa�y na l�gi ca�ymi koloniami. Obec-
nie widok bocian�w poszukuj�cych
po�ywienia na �wie�o zaoranych po-
lach jest nadzwyczajn� rzadko�ci�.
I je�li tylko zdarzy si�, �e wiosn� lub
8
p�nym latem, to znaczy w okresie
przelot�w, kilka bocian�w zatrzyma
si� gdzie� na kr�tki odpoczynek,
mo�na by� niemal pewnym doniesienia
o tym fakcie w miejscowej gazecie.
Bociany dziel� sw�j los z licznymi
innymi, mniej znanymi gatunkami
ptak�w. Kiedy w ostatnich latach do-
wszystkie, tak r�norodne dzia�ania
i starania ochronne? Zak�ada si�
przecie� specjalnie dla bocian�w bo-
gate w pokarm stawy, aby mog�y one
w okresie niedostatku po�ywienia od-
powiednio dobrze zaopatrywa� w po-
karm swoje m�ode. Osobniki, kt�re
nie odlecia�y na czas, s� dokarmiane
Osuszanie wilgotnych t�k pozbawi�o wiele gatunk�w ich �rodowiska �ycia
konano bilansu, wyszed� na jaw prze-
ra�aj�cy fakt. Mianowicie prawie po-
�owa gatunk�w ptak�w jest w Niem-
czech w wi�kszym lub mniejszym
stopniu zagro�ona. Wi�kszo�ci z nich
nikt nie prze�laduje, poniewa� od da-
wna znajduj� si� one pod ochron�.
Zabrania si� ich chwytania i zabijania
oraz niepokojenia na miejscach l�go-
wych. Mimo to ich liczebno�� wci��
si� obni�a.
Bociany sta�y si� symbolem gin�cej
fauny. Pomimo, �e s� one powszech-
nie cenione i szanowane, a do tego
prawnie chronione, ich stan liczebny
ci�gle spada. W niedalekiej przysz�o-
�ci w Europie Zachodniej bociany nie
b�d� si� ju� wi�cej wyl�ga�.
O co tutaj chodzi? Dlaczego zawodz�
i piel�gnowane przez okres zimowy.
Bocianie gniazda s� zabezpieczane
przed ich ewentualnym str�ceniem.
Z gniazd usuwa si� plastykowe ele-
menty, kt�re podczas silnych desz-
cz�w mog�yby spowodowa� groma-
dzenie si� w nich wody. Niekt�rzy
ludzie zajmuj�cy si� ochron� ptak�w
bior� nawet os�abione m�ode bociany
z ich gniazd i piel�gnuj� je tak d�ugo,
a� te si� odpowiednio wzmocni�. Na-
st�pnie wk�adaj� swoich wycho-
wank�w z powrotem pomi�dzy inne
m�ode. Pr�bowano nawet hodowa�
bociany w du�ych wolierach i nast�p-
nie wypuszcza� ich potomstwo na
wolno��, aby zasili�o ono silnie
uszczuplony stan liczebny bocian�w
wolno �yj�cych.
9
Jednak wszystkie te starania nie
usuwaj� podstawowych przyczyn,
kt�re uniemo�liwiaj� prze�ycie tym
ptakom w warunkach wsp�czesnego
krajobrazu. Przyczyn� licznych ofiar
w�r�d bocian�w jest g�sta sie� prze-
wod�w elektrycznych, o kt�re rani�
si� one cz�sto podczas lotu. D�uga
trasa przelotu do afryka�skich
kwater zimowych niesie wiele nie-
bezpiecze�stw. Aby skutecznie chro-
ni� bociana, musimy wiedzie�, ja-
kie czynniki �rodowiska w najwi�k-
szym stopniu przyczyni�y si� do jego
�upadku". Barwne fotografie na
str. 65 i 66.
... i o *st?*--ii_
�wzlocie" *^JkL
�ab�dzia �||fe^
niemego p^�*^
Na prze�omie wiek�w, kiedy w Euro-
pie Zachodniej jeszcze wsz�dzie
i licznie wyst�powa� bocian bia�y, naj-
wi�kszy ptak wodny, �ab�d� niemy,
nale�a� do rarytas�w. Oswojone �kr�-
lewskie �ab�dzie" od dawna uchodzi-
�y za szczeg�ln� ozdob� zamkowych
staw�w, ale ich dzicy krewniacy tylko
nadzwyczaj rzadko przybywali na bo-
gate w r�nego typu wody podg�rze
alpejskie niesieni przez zimowe wich-
ry z ich p�nocnych obszar�w l�-
gowych, ewentualnie z teren�w Poje-
zierza Mazurskiego. Obecnie te dzi-
kie �ab�dzie ani �my�l�" o powrocie
w �rodzinne strony".
W Anglii �ab�dzie ceniono tak bardzo,
�e sta�y si� w�asno�ci� dynastii kr�-
lewskiej i pozostaj� ni� a� po dzie�
dzisiejszy. Na Wyspach Brytyjskich
zasiedlaj� one parkowe zbiorniki
wodne, spotyka si� je r�wnie� na rze-
kach i jeziorach, a tak�e na p�ytkich
wodach morskich wybrze�y.
Do tak szerokiego rozprzestrzenienia
si� tych ptak�w w Europie Zachodniej
dosz�o dopiero w ci�gu ostatnich 50
lat. Zdzicza�e �ab�dzie parkowe osie-
dli�y si� na jeziorach i zbiornikach
zaporowych podg�rza alpejskiego,
gdzie szybko si� rozmno�y�y. W ci�gu
niewielu lat sta�y si� one normalnymi
dzikimi ptakami, zachowuj�cymi si�
pod ka�dym wzgl�dem tak jak ich
zawsze dzicy krewniacy, ale z jednym
wyj�tkiem - nie boj� si� ju� ludzi.
Miejscami pozwalaj� si� dokarmia�,
zw�aszcza wtedy, gdy zim� wyst�puj�
niedostatki po�ywienia. Poza tym jed-
nak prowadz� w pe�ni niezale�ny tryb
�ycia i w ci�gu niespe�na 20 lat zasie-
dli�y praktycznie wszystkie nadaj�ce
si� do tego zbiorniki wodne w ca�ej
Europie Zachodniej.
Ich sukces by� tak ogromny, �e wzbu-
dzi� podejrzenia i w�tpliwo�ci. Czy to
dobrze, �e �ab�dzie nieme, b�d�ce
potomkami by�ych parkowych �ab�dzi
w tak szerokim zakresie opanowa�y
tryb �ycia na wolno�ci? Czy nie sta�y
si� one przez to konkurentami dla
innych ptak�w wodnych? Czy nawet
nie wypieraj� rzadkich gatunk�w? Ta
mo�liwo�� wydawa�a si� bardzo real-
na, poniewa� �ab�d� niemy zdecydo-
wanie g�ruje nad wszystkimi ptakami
wodnymi, zar�wno pod wzgl�dem
wielko�ci jak i si�y. Co najwy�ej mo�e
mu zagrozi� bielik i to tylko w�wczas,
gdy nie mo�e znale�� innej zdobyczy.
Poza tym, opr�cz cz�owieka, nie ma
on wrog�w, kt�rych m�g�by si� oba-
wia�.
Fakt nadzwyczaj szybkiego rozprzest-
rzeniania si� �ab�dzia tym bardziej
pot�gowa� i tak ju� powa�ny niepok�j,
�e w tym samym czasie nap�ywa�y
alarmuj�ce doniesienia o gwa�tow-
10
�ab�dzie nieme walcz�ce w�r�d �ysek i kaczek (barwne fotografie na str. 67)
nym spadku liczebno�ci wielu innych
gatunk�w ptak�w.
Wreszcie, po d�ugim czasie nietykal-
no�ci �ab�dzia niemego, w latach sie-
demdziesi�tych postanowiono wy-
znaczy� na niego okres polowa�.
Podstaw� dla takiej decyzji by�o za�o-
�enie, �e aby stan liczebny �ab�dzia
ju� dalej nie wzrasta�, musi on by�
regulowany przez cz�owieka. Tym-
czasem by�o ju� wiadomo, �e �a-
b�dzie takiej regulacji w og�le nie
potrzebuj�, bowiem same s� w stanie
tworzy� i utrzymywa� stabilne pod
wzgl�dem liczebno�ci populacje.
Ingerencja ze strony cz�owieka, tak
jak i w opisanym przypadku, okazuje
si� z regu�y nie tylko niepotrzebna,
lecz jest dla proces�w regulacyjnych
wr�cz szkodliwa.
Przed rozpocz�ciem dzia�a�, nale-
�a�o wzi�� pod uwag�, jaki jest rze-
czywisty stan liczebny populacji �ab�-
dzi, jak zmienia si� on w czasie
i przestrzeni, jak wp�ywa na kszta�-
towanie si� r�wnowagi pomi�dzy roz-
rodczo�ci� i �miertelno�ci�, a w�a�ci-
wie nale�a�o pozna� ca�� struktur�
populacji oraz spos�b, w jaki ona
eksploatuje i zmienia swoje �rodowi-
sko �ycia. Kr�tko m�wi�c, aby m�c
w�a�ciwie oceni� rozw�j sytuacji, na-
le�y zna� zwi�zki populacji ze �rodo-
wiskiem.
Dzi�ki nim b�dzie mo�na dostrzec,
jak� faktycznie rol� odgrywa cz�owiek
w przebiegu tego rodzaju proces�w.
2. Gospodarka przyrody
Istoty �ywe i �rodowisko
tworz� jedno��
Znakomity niemiecki biolog i badacz
przyrody Ernst Haeckel w 1866 roku
po raz pierwszy �ca�� nauk� o zwi�z-
kach organizmu z otaczaj�cym go
�wiatem zewn�trznym" nazwa� ,,e-
kologi�", Cztery lata p�niej m�wi� on
o �oeconomie", to znaczy o �gospo-
darce" przyrody i tym samym da� po-
cz�tek nauce, kt�ra po wielowieko-
wych studiach nad poszczeg�lnymi
elementami, znowu skierowa�a uwag�
badaczy na ca�o��. Ernst Haeckel do-
strzeg�, �e organizmy �ywe tworz�
wraz ze swoim �rodowiskiem jedno��;
ca�o��, kt�ra jest czym� wi�cej ni� jej
poszczeg�lne cz�ci sk�adowe.
Budow� i funkcje organizm�w mo�na
zrozumie� tylko wtedy, kiedy pozna
si� ich tryb �ycia. Dopiero jego znajo-
mo�� pozwala na dostrze�enie, w jaki
spos�b organizmy s� przystosowane
do swojego �rodowiska �ycia oraz ja-
kie zachodz� mi�dzy nimi zale�no�ci.
�rodowisko jest bardzo surowym kon-
trolerem, kt�ry pozwala prze�y� temu,
co jest odpowiednie i nadaj�ce si�,
a odrzuca to, co nie jest stosowne
i zdatne. W ten spos�b dzia�aj�ca se-
lekcja okre�la kierunek rozwoju orga-
nizm�w, ich ewolucj�.
T� zale�no�� odkry� ju� w po�owie
XIX wieku Karol Darwin, co znalaz�o
sw�j wyraz w epokowym, wszech-
stronnie i znakomicie udokumentowa-
nym dziele �O powstawaniu gatun-
k�w drog� doboru naturalnego".
Jego praca by�a i jest fundamentem
nowoczesnej biologii. Narodziny eko-
logii niejako tkwi�y tak�e i w tym dziele
Darwina, poniewa� zosta� tu pokazany
mechanizm selekcji, kt�ry stanowi na-
p�d i ster rozwoju. Ten wyb�r �najod-
powiedniejszego", cz�sto te� okre�-
lany mianem �prze�ywania najstoso-
wniejszego", warunkuje i okre�la �ro-
dowisko. Ale za czas�w Darwina nie
by�o jednak jeszcze do�� jasne jak to
si� dzieje i dlaczego.
W tamtych czasach badania przyrod-
nicze mia�y jeszcze charakter g��w-
nie analityczny, to znaczy by�y nasta-
wione na poznawanie poszczeg�l-
nych element�w, w tym tak�e i obiek-
t�w biologicznych, i prowadzi�y do
coraz dalej id�cego zag��biania si�
w ich szczeg�y. W�a�ciwie nie zwra-
cano uwagi na ca�o�ciowy aspekt
uk�ad�w biologicznych. Dopiero po la-
tach, badacze przyrody zacz�li si� po-
wa�nie zastanawia� nad problemem,
dlaczego selekcja (dob�r naturalny)
jest tak pot�na i wa�na. Dlaczego
sukces organizm�w lub jego brak tak
bardzo zale�y od �rodowiska?
Kiedy Ernst Haeckel zwr�ci� uwag�
na ca�o�ciowy charakter przyrody
i po raz pierwszy m�wi� o �gospodar-
ce przyrody", z pocz�tku pozostawa-
�o to praktycznie bez echa. S�owo
�gospodarstwo" nie wzbudzi�o emo-
cji, bowiem brzmia�o ono tak normal-
nie i zwyczajnie. Inaczej by�o w wy-
padku Darwina, kt�ry odkry� (tak
przynajmniej zosta� on, by� mo�e
b��dnie, zrozumiany), �e �walka
o byt" jest si�� nap�dow� �ycia.
Oba poj�cia: �walka" i �gospodarst-
wo" nie pasowa�y do siebie, po-
niewa� musia�oby tu chodzi� o jak��
do�� chaotyczn� gospodark�.
Ogl�dana rzeczywisto�� wskazywa�a
na co� przeciwnego. W przyrodzie
nie panuje przecie� chaos lecz, mimo
12
Organizmy w swoim �rodowisku
ogromnej r�norodno�ci, porz�dek.
Pory roku przychodz� i odchodz�,
drzewa rosn�, organizmy �yj� i umie-
raj�; wszystko ma swoje miejsce
i sw�j czas. Im badacze wnikali g��-
biej w tajemnice �ycia, tym bardziej
zadziwiaj�ce przystosowania orga-
nizm�w do �rodowiska odkrywali.
Wci�� poszerzaj�ca si� wiedza o gos-
podarce przyrody ukazywa�a jej za-
chwycaj�cy obraz. Istoty �ywe i �rodo-
wisko w pe�nej harmonii - to by� obraz
z ostatniego prze�omu stuleci, a i dzi-
siaj wielu jeszcze takim go widzi.
13
Jednak wnikliwe badania tych wza-
jemnych zale�no�ci coraz wyra�niej
pokazywa�y, �e obraz ten by� zbyt
idealistyczny. Wsp�dzia�anie orga-
nizm�w z ich �rodowiskiem prze-
biega zupe�nie inaczej. Istoty �ywe
wykorzystuj� otaczaj�c� przyrod�!
Pobieraj� ze �rodowiska niezb�dne
substancje, przetwarzaj� je i wy-
twarzaj� z nich sk�adniki w�asnego
cia�a. Oddaj� to, czego nie potrzebuj�
i nie potrafi� wykorzysta�. �rodowis-
ko jest niejako scen�, na kt�rej roz-
grywa si� przedstawienie �ycia. Akto-
rzy stale si� wymieniaj� i odnawiaj�.
Ta gra jest dostosowana do zmian na
scenie, ale zmienia te� i sam� scen�
�ycia. Aktorami s� organizmy, kt�re
pr�buj� nie tylko uniezale�ni� si� od
�rodowiska, ale nawet i ukszta�towa�
otaczaj�cy je �wiat.
Ingeruj� one w gospodark� przyrody
i okre�laj� przebieg zachodz�cych
w niej proces�w. Tego rodzaju inter-
wencje nie s� wi�c nowymi wynalaz-
kami cz�owieka, lecz stanowi� pra-
dawn� zasad� �ycia. Pierwsze orga-
nizmy �y�y w �wiecie pozbawionym
wolnego tlenu. Atmosfera Ziemi
zawiera�a jedynie azot, dwutlenek
w�gla, metan i inne gazy, ale nie tlen.
Ten absolutnie dla nas konieczny do
�ycia gaz powsta� jako produkt prze-
miany materii pierwszych ro�lin (tak
jak i wszystkie inne �ywe istoty za-
mieszkiwa�y one wtedy zbiorniki wod-
ne), kiedy te �wynalaz�y" fotosyntez�.
Dzi�ki niej uda�o si� im, ze wszech-
obecnego dwutlenku w�gla i wody, za
pomoc� �wiat�a s�onecznego wy-
produkowa� cukier.
W ten spos�b ro�liny rozwi�za�y sw�j
�energetyczny problem", ale jedno-
cze�nie doprowadzi�y do pojawienia
si�, maj�cego fundamentalne znacze-
nie, �problemu �rodowiska". Nad-
zwyczaj reaktywny tlen przekszta�ci�
przed ponad dwoma miliardami lat
niemal wszystko, co znajdowa�o si�
w�wczas na Ziemi. Powierzchnie mi-
nera��w i ska� utleni�y si� (Ziemia
zacz�a �rdzewie�", poniewa� jej
skorupa zawiera bardzo du�o �ela-
za), wszystkie istoty �ywe, kt�re nie
posiada�y pow�oki chroni�cej przed
tlenem, zosta�y �spalone", a morze
uleg�o �zatruciu", gdy� jego wody na-
syci�y si� tlenem. Rozpuszczone
w wodzie morskiej zwi�zki wapnia
wytr�ci�y si� i utworzy�y wapienne
ska�y.
Zanim w morzu nagromadzi�o si� tak
du�o tlenu, �e wody zosta�y nim nasy-
cone, min�o wiele milion�w lat. Na-
st�pnie tlen zacz�� przedostawa� si�
do atmosfery i stopniowo, przez bar-
dzo d�ugi czas, j� zmienia�. Tymcza-
sem niekt�rym morskim organizmom
uda�o si� rozwi�za� problem tlenu.
Ten tak bardzo wtedy niebezpieczny
pierwiastek wykorzysta�y one po pro-
stu do tego, aby �odwr�ci�" proces
fotosyntezy. Wytworzone przez ro�li-
ny cukry podlega�y �spalaniu",
a uwalniaj�ca si� przy tym energia
by�a �wychwytywana" i gromadzona
w wi�zaniach syntetyzowanych
zwi�zk�w chemicznych.
To fundamentalne osi�gni�cie za-
pocz�tkowa�o rozw�j zwierz�t, a tak-
�e pchn�o na nowe tory procesy
ewolucji ca�o�ci �wiata organicznego.
W ten spos�b zako�czy� si� pradawny
okres �ycia w praoceanie.
R�wnocze�nie zosta� rozwi�zany
dodatkowy problem. Ot� bez dzia�al-
no�ci zwierz�t wyprodukowana przez
ro�liny materia organiczna gromadzi-
�aby si� w ogromnych ilo�ciach. Sub-
stancji pokarmowych (soli mineral-
nych), koniecznych do budowy cia�a
ro�lin, by�oby coraz mniej. To z kolei
14
doprowadzi�oby ro�liny do wyginie- organizmami i ich �rodowiskiem. Po-
cia. Tak si� jednak nie sta�o, ponie- trzeba by�o wielu milion�w lat, zanim
wa� ,,na scen�" wkroczy�y wykorzys- gospodarka przyrody znowu powr�ci-
tuj�ce je bezpo�rednio lub po�rednio �a do stanu r�wnowagi, kt�ry znany
jako pokarm zwierz�ta. jest nam ze wsp�czesno�ci.
Tymczasem nadmiar tlenu dopro- Gospodarka przyrody podlega nie-
wadzi� do powstania ozonu, kt�ry sta- zmiernie powolnemu, ale nieustaj�-
nowi szczeg�lnego rodzaju tarcz� cemu procesowi tworzenia si� i for-
ochronn�. Ta forma tlenu zatrzymuje mowania, czyli nie jest stanem abso-
zab�jcze dla �ycia promieniowanie lutnie trwa�ym i niezmiennym. Or-
ultrafioletowe docieraj�ce do Ziemi ganizmy �ywe w ci�gu niewyobra�al-
z kosmosu. Tylko niewielkie i prawie nie d�ugiego czasu doprowadzi�y do
nieszkodliwe jego ilo�ci przechodz� ukszta�towania si� tego zr�wnowa�o-
przez warstw� ozonow�. Dopiero nego stanu, kt�ry z kolei umo�liwi�
dzi�ki niej sta�o si� mo�liwe zasied- dalsze istnienie i rozw�j �ycia. Jak
lanie powierzchni Ziemi, w tym i l�- gospodarka przyrody utrzymuje si�
d�w, przez organizmy. Rozw�j �ycia w stanie r�wnowagi i jak my - ludzie
nabiera� coraz to wi�kszego tempa stali�my si� jej, tak bardzo wp�ywaj�-
i �rozmachu". cym na ni� elementem? Odpowiedzi
Rozleg�e i bogate z�o�a w�gla ka- na te pytania s� obecnie jednymi
miennego oraz ropy naftowej, obec- z najpowa�niejszych problem�w,
nie eksploatowane i wykorzystywane jakie stoj� przed nauk�,
przez nas jako �r�d�a energii, po-
wsta�y w staro�ytnej erze dziej�w
Ziemi jako nast�pstwo �wczesnego
zachwiania r�wnowagi pomi�dzy
3. Czynniki �rodowiska
�wiat�o - no�nik energii
Na dnie oceanicznych g��bin, gdzie
panuj� absolutne ciemno�ci, znajduj�
si� szczeliny, z kt�rych strumieniami
wyp�ywa gor�ca, bogata w substancje
mineralne woda. Wykszta�ci�y si� tam
formy �ycia, kt�re funkcjonuj� zupe�-
nie inaczej ni� te �normalne". Uzys-
kuj� one niezb�dn� im do �ycia ener-
gi� z okre�lonych reakcji chemicz-
nych, w og�le nie potrzebuj�c przy
tym �wiat�a. W tym osobliwym �wie-
cie nie ma ro�lin.
Je�li pomin�� �rodowiska o takich
wyj�tkowych warunkach, kt�re zresz-
t� mog� do pewnego stopnia da� wy-
obra�enie o tym, jak wygl�da�y po-
cz�tki �ycia na Ziemi, gdy jeszcze nie
by�o ro�lin i ochronnej tarczy ozono-
wej, �ycie na naszej planecie uzale�-
nione jest od ro�lin przeprowadzaj�-
cych proces fotosyntezy. Stanowi�
one baz� pokarmow� dla ca�ego
�wiata zwierz�t, w tym oczywi�cie
i dla ludzi, dostarczaj�c im bezpo-
�rednio lub po�rednio praktycznie ca-
�ej koniecznej do �ycia materii orga-
nicznej. Swoj� wyj�tkow� pozycj�
i podstawowe znaczenie w �wiecie
16
Li�� jako miejsce fotosyntezy
energia s�oneczna
Ultrastruktura �soczewkowatego" chloroplastu (43300:1);
H = podw�jna b�ona GT = tylakoidy gran
otoczki chloroplastu M = matriks (macierz) cl
ST = tylakoidy stromy PG = globule plastydowe
17
�ywym zawdzi�czaj� rewolucyjnemu
wynalazkowi, kt�rym okaza�a si� pe-
wna barwna substancja - chlorofil.
Cz�steczka chlorofilu budow� przy-
pomina swego rodzaju skrajnie czu��
anten�. Tak te� w pewnym sensie
funkcjonuje. Je�li na t� �anten�" na-
trafi promie� �wietlny o okre�lonej
d�ugo�ci fali, powstaje wtedy impuls
elektryczny. Z kolei ten impuls, dzi�ki
swojej energii, kt�r� przej�� od �wiat-
�a, uruchamia �a�cuch reakcji che-
micznych. Ko�cowy produkt tego bar-
dzo z�o�onego i wieloetapowego pro-
cesu s�odko smakuje - jest nim cukier
gronowy czyli glukoza.
Dzi�ki energii �wiat�a foton�w, wy-
chwyconej przez chlorofil, ro�liny zie-
lone z dwutlenku w�gla i wody syn-
tetyzuj� cukier, a jako zb�dny produkt
uboczny wydzielany jest przy tym
tlen. Ten w�a�nie proces okre�la si�
mianem fotosyntezy. Jego sumarycz-
ne r�wnanie chemiczne, zwane
niekiedy podstawowym r�wnaniem
�ycia wygl�da nast�puj�co:
6H20 + 6C02 -� C6H1206 + 602
Reakcja ta przebiega tylko w obecno-
�ci �wiat�a. W warunkach naturalnych
praktycznie jego jedynym �r�d�em
jest S�o�ce. A wi�c bez S�o�ca nie
mog�yby si� rozwin�� na Ziemi �adne
wy�sze formy �ycia.
Zjawisko fotosyntezy jest tak wspa-
nia�e, tak fantastyczne, �e warto do-
k�adniej nad nim si� zastanowi�. Emi-
towane przez S�o�ce promienie �wie-
tlne (fotony) docieraj� do odleg-
�ej Ziemi z niewyobra�aln� pr�dko�-
ci� 300 000 km na sekund�, przenika-
j� w ci�gu u�amka sekundy ziemsk�
atmosfer�, by wreszcie wpa�� w pu-
�apki delikatnych cz�steczek zielo-
nego barwnika. Energia, kt�r� zabra-
�y ze sob� promienie s�oneczne, zo-
staje w ci�gu kr�tkiego czasu zamie-
niona na energi� wi�za� chemicznych
skrobi - wielocukru z�o�onego z powi�-
zanych ze sob� cz�steczek glukozy.
Zawsze gdy organizmy korzystaj�,
bezpo�rednio lub po�rednio, z tego
wielocukru, niejako wydobywaj�
uwi�zion� w nim energi�, kt�r�
nast�pnie pokrywaj� swoje energe-
tyczne zapotrzebowanie. Tak wi�c
(poza dzisiaj ju� tylko skrajnie rzad-
kimi przypadkami przetwarzania czy-
sto chemicznej energii, kt�re spotyka
si� jeszcze u niekt�rych bardzo pros-
tych i prymitywnych mikroorganiz-
m�w) energia s�oneczna nap�dza
wszystkie procesy �yciowe.
Dzi�ki temu wspania�emu �fortelowi"
ro�liny zielone potrafi� p�dz�ce
z pr�dko�ci� �wiat�a �s�oneczne
pakiety" energii przetworzy� na for-
m�, kt�r� mo�na gromadzi�
i przechowywa� jako materia� zapa-
sowy. P�niej gdy zaistnieje potrzeba
mog� one same ponownie urucha-
mia� zmagazynowan� w ten spos�b
energi�. Po�rednio jest ona wyko-
rzystywana tak�e i przez inne organi-
zmy, kt�re same nie s� zdolne do
�chwytania �wiat�a". Nale�� do nich
wszystkie istoty �ywe z wyj�tkiem
ro�lin, glon�w i niekt�rych bakterii.
Ta w�a�ciwo�� chlorofilu nie jest
czym� niezwyk�ym i nowym. Okazuje
si� bowiem, �e w�a�ciwie wszystkie
struktury buduj�ce �ywe organizmy
s� w mniejszym lub wi�kszym stop-
niu wra�liwe na �wiat�o. �wiat�o jest
energi�, jest si��, kt�ra wszystkim
�porusza". Im stabilniejsze s�
substancje i im bardziej zestalone
struktury, tym s�abiej oddzia�uje na
nie �wiat�o. Natomiast substancje
�wra�liwe" wyra�nie �reaguj�" na
dop�yw niesionej przez nie energii.
> Ro�liny - podstawa �ycia
18
Znamy liczne tego przyk�ady. I tak
pod wp�ywem �wiat�a ��knie papier,
bledn� kolory, a sk�ra ulega oparze-
niu, je�li poddamy j� na zbyt d�ugi
czas dzia�aniu promieniowania s�o-
necznego.
Widzialne przez nas �wiat�o stanowi
tylko cz�� promieniowania s�onecz-
nego. Inne rodzaje promieniowania,
jak na przyk�ad promieniowanie ciepl-
ne mo�emy odczu�, ale nie jeste�my
w stanie go zobaczy�. Promieniowa-
nia rentgenowskiego, o znacznie kr�t-
szej d�ugo�ci fali i nios�cego wi�cej
energii ni� �wiat�o widzialne, wcale
nie widzimy i nie czujemy.
To �e widzimy, polega na tej samej
zasadzie, jaka ma miejsce w przypad-
ku chlorofilu u ro�lin. Promieniowa-
nie �wietlne tak�e i tu wyzwala w pew-
nym barwniku chemiczn� reakcj� �a�-
cuchow�. Tym barwnikiem jest purpu-
ra wzrokowa w naszym oku. Dzi�ki
niemu �wiat�o nie staje si�, jak w wy-
padku fotosyntezy, �r�d�em energii
do dalszych proces�w, lecz wykorzy-
stywane jest jako sygna� - no�nik in-
formacji o �wiecie zewn�trznym.
Fotosynteza i widzenie s� wi�c dwie-
ma formami �zastosowania" �wiat�a.
W obu wypadkach wykorzystywany
jest jednak zaledwie ma�y wycinek
ca�o�ci spektrum promieniowania, ja-
kie dociera ze S�o�ca na nasz� pla-
net�. To spektrum zawiera wystarcza-
j�c� ilo�� energii, aby uruchamia�
wa�ne dla �ycia procesy, ale jest na
tyle s�abe, aby nie zniszczy� tych de-
likatnych struktur.
Promieniowanie, kt�re mog�oby wy-
rz�dzi� wielkie szkody, musi by� wy-
eliminowane. W najwi�kszym stopniu
chroni przed nim warstwa ozonowa
atmosfery. Ale mimo to dociera na
powierzchni� Ziemi zbyt du�o wy-
sokoenergetycznego promieniowa-
nia. Aby si� przed nim zabezpieczy�,
organizmy wytwarzaj� jeszcze jedn�
grup� barwnik�w, kt�re poch�aniaj�
energi� tego promieniowania, czy-
ni�c j� nieszkodliw�.
Melanina, produkowana w naszej
sk�rze, wygl�da na czarniaw�, ponie-
wa� �wiat�o widzialne nie odbija si�
od niej lub nie jest przez ni� przepu-
szczane. Chlorofil jest zielony, gdy�
przepuszcza ze spektrum �wiat�a wi-
dzialnego fale, kt�rych d�ugo�� odpo-
wiada tej w�a�nie barwie. Tak samo
jest w wypadku barwnika krwi, hemo-
globiny, kt�ra jest czerwona oraz r�-
nokolorowych barwnik�w kwiat�w
- antocjan�w.
�wiat�o s�oneczne steruje przebie-
giem proces�w �yciowych na wiele
sposob�w. Jednym z najwa�niejszych
jest jego wp�yw wynikaj�cy ze zmian
nat�enia �wiat�a w ci�gu doby, to
jest od jasno�ci do ciemno�ci. Wraz
z szeroko�ci� geograficzn� i por� ro-
ku zmienia si� czas trwania jasnej,
wzgl�dnie ciemnej fazy, od �normal-
nego" - to jest dwunastogodzinnego
dnia i dwunastogodzinnej nocy w tro-
pikach, do �d�ugich dni" lub �kr�tkich
dni" w pobli�u biegun�w. Kr�tkie dni
oznaczaj� zim� i sk�pe ilo�ci �wiat�a
docieraj�cego na powierzchni� Zie-
mi; d�ugie dni odpowiadaj� latu i du-
�ej ilo�ci �wiat�a.
Organizmy, a zw�aszcza ro�liny zielo-
ne, dostosowa�y si� do r�nej poda�y
ilo�ci �wiat�a zwi�zanej z zacho-
dz�cymi w ci�gu roku zmianami. D�u-
go�� dnia, niezale�nie od warunk�w
pogodowych, okre�la z absolutn� sta-
�o�ci� nast�pstwo p�r roku. Dzi�ki te-
mu stanowi te� podstaw� �kalen-
darza �ycia", staje si� niejako mier-
nikiem czasu ustalaj�cym przebieg
zjawisk �yciowych. Istoty �ywe dosto-
sowuj� si� do niego w niepor�w-
20
nywalnie wi�kszym stopniu ni� do
temperatury lub opad�w. Jego wp�yw
jest tak silny i przemo�ny, �e wiele
gatunk�w rytm dnia, a w konsekwen-
cji i p�r roku, poniek�d �zawar�o
w sobie". Rytmy dobowe, wzgl�dnie
zwi�zane z porami roku, przejawiaj�-
ce si� w przebiegu proces�w �ycio-
wych, stanowi� swego rodzaju zegar.
St�d te� m�wi si� o tak zwanym �ze-
garze wewn�trznym" organizm�w.
I tak na przyk�ad podpowiada on �pi�-
cym w nocy zwierz�tom, jeszcze
przed nadej�ciem �witu, �e pora ju�
si� obudzi�. Daje te� w�drownym pta-
kom precyzyjny sygna� o nadej�ciu
terminu odlotu z kwater zimowych do
miejsc l�gowych lub w kierunku od-
wrotnym, i to zupe�nie niezale�nie od
tego, �e aktualny stan pogody nie wy-
daje si� wskazywa� nadej�cia w�a�ci-
wej pory. U ro�lin uruchamia procesy
prowadz�ce do ich zakwitania
i w konsekwencji owocowania, na-
tomiast u wielu zwierz�t pobudza ak-
tywno�� gruczo��w rozrodczych. Dla
licznych gatunk�w zwierz�t jest r�w-
nie� sygna�em do zapadania w sen
zimowy czy te� do zintensyfikowania
proces�w wzrostu i rozwoju.
Czas mierzy si� wi�c �wiat�em - do-
tyczy to w r�wnej mierze ludzi jak
i ca�ej przyrody.
Ciep�o - pobudza �ducha �ycia"
Widzialne spektrum (widmo) �wiat�a
rozpoczyna si� od swojego kr�tkofa-
lowego ko�ca bezpo�rednio za pa-
smem ultrafioletu, to jest tego niebez-
piecznego �czarnego �wiat�a", kt�re
mo�e wywo�a� niekontrolowane na-
mna�anie si� kom�rek, a przez to
doprowadzi� do powstania nowo-
tworu. Na drugim za� ko�cu, d�ugofa-
lowym, widzialne jeszcze �wiat�o
czerwone przechodzi w podczerwie�,
kt�r� odczuwamy jako ciep�o.
Promieniowanie cieplne rozpuszcza
�nieg i l�d, ogrzewa wod�, powietrze
i gleb� - oczywi�cie tak�e i wszystkie
istoty �ywe. Potrzebuj� one ciep�a
z dw�ch podstawowych powod�w. Po
pierwsze woda zamarza w tempe-
raturze Oc w skali Celsjusza. Ponie-
wa� wszystkie procesy �yciowe w ja-
ki� spos�b zwi�zane s� z ciek�� wo-
d�, mog� one tylko wtedy przebiega�,
gdy konieczna do �ycia woda nie jest
zamarzni�ta. Nie oznacza to, �e wraz
z osi�gni�ciem punktu zera stopni �y-
cie musi usta�. Kom�rki ro�lin i zwie-
rz�t zawieraj� r�ne sole i inne roz-
puszczalne substancje, obni�aj�ce
punkt zamarzania wodnego roztworu.
W ten spos�b powstaje pewien dodat-
kowy margines swobody, kt�ry jest
tym wi�kszy, im bardziej st�ony jest
p�yn kom�rkowy. W �adnym jednak
wypadku nie mo�e doj�� do utworze-
nia si� kryszta��w lodu, poniewa�
mog�yby one zniszczy� delikatn�
i wra�liw� ultrastruktur� kom�rek,
a przez to spowodowa� ich �mier�.
St�d te� organizmy odporne na mr�z
musz� niekiedy, na pewien okres,
usuwa� znaczne ilo�ci wody kom�r-
kowej. Przez to z kolei zapadaj� one
w stan snu albo �utajonego �ycia",
podczas kt�rego nie mog� ju� szybko
i bezpo�rednio reagowa� na bod�ce.
Dopiero gdy ich cia�o zostanie odpo-
wiednio nagrzane, wraz z pobraniem
wystarczaj�co du�ych ilo�ci wody po-
wracaj� znowu normalne funkcje
�yciowe. Sk�adaj� si� na nie g��wnie
reakcje chemiczne. Tak jak wszystkie
procesy chemiczne s� one uzale�nio-
ne od temperatury. Podwy�szenie
jej o 10 C powoduje na og� mniej
wi�cej dwukrotne przy�pieszenie reak-
cji biochemicznych. Czysto chemiczne
21
reakcje przebiegaj� wtedy nawet
z trzy razy wi�ksz� pr�dko�ci�. Dla
organizmu oznacza to, �e w tempera-
turze 30 C mo�e on by� oko�o cztery
razy bardziej aktywny ni� przy 10�C.
Odpowiednio przy 40"C szybko�� re-
akcji wzros�aby o�miokrotnie. Tutaj
pojawia si� jednak niebezpiecze�-
stwo, poniewa� przy temperaturze,
kt�ra nawet niewiele przekracza war-
to�� 40 C, ciep�o niszczy wi�kszo��
bia�ek, a szczeg�lnie te o du�ej wra�-
liwo�ci.
Tak wi�c aktywne �ycie mo�e istnie�
w w�skim zakresie temperatur, w za-
sadzie pomi�dzy 10 i 40�C. W ni�-
szych temperaturach u wi�kszo�ci or-
ganizm�w procesy �yciowe prze-
biegaj� zbyt wolno, natomiast w wy�-
szych grozi im �mier� z przegrzania.
Aby m�c da� sobie rad� w tym w�s-
kim zakresie temperatur, organizmy
wykszta�ci�y r�norodne przystoso-
wania, kt�re chroni� je przed zbyt
du�ym dop�ywem ciep�a lub utrzymu-
j� ciep�o ich cia�a. Najwi�kszym po-
st�pem okaza�o si� wykszta�cenie
mechanizm�w umo�liwiaj�cych
utrzymanie sta�ej ciep�oty, w pewnym
sensie wewn�trznego �centralnego
ogrzewania", kt�re nieustannie utrzy-
muje najkorzystniejsz� temperatur�
(najcz�ciej pomi�dzy 36 i 42�C). Po-
siadaj�ce t� zdolno�� organizmy na-
le�� obecnie, bez wyj�tku, do dw�ch
najwy�ej rozwini�tych gromad kr�-
gowc�w, do ssak�w i ptak�w. Prawdo-
podobnie tak�e niekt�re dinozaury
by�y w stanie regulowa� temperatur�
swojego cia�a niezale�nie od tempe-
ratury otoczenia.
Natomiast w�r�d wszystkich pozosta-
�ych grup organizm�w panuje daleko
id�ca zale�no�� od zewn�trznej tem-
peratury. Nale�� do nich mi�dzy in-
nymi wszystkie ro�liny oraz tak zwa-
ne zwierz�ta zmiennocieplne, kt�rych
aktywno�� uzale�niona jest od ciep�a
dostarczanego im przez �rodowisko.
W tropikach przez ca�y rok panuj�
przewa�nie korzystne warunki ter-
miczne. Dlatego te� liczba �yj�cych
tam zmiennocieplnych gatunk�w
zwierz�t jest wy�sza ni� w strefach
umiarkowanych i zimnych.
�Post�powe" organizmy sta�ocieplne,
u kt�rych jednak mog� wyst�powa�
znaczne wahania temperatury cia�a,
musz� p�aci� wysok� cen� za uzyski-
wane z tego tytu�u korzy�ci. Czasem
nawet ponad 80% energii uzyskiwanej
ze spalania pobranego pokarmu zu�y-
wane jest na ogrzewanie cia�a. Orga-
nizmy zmiennocieplne prawie ca��
energi�, kt�r� maj� do dyspozycji, wy-
korzystuj� na wzrost, rozr�d lub two-
rzenie rezerw i ruch. Za to ich �ycie
jest jednak w o wiele wi�kszym stop-
niu uzale�nione od
stosunk�w termicznych �wiata zewn�-
trznego.
Je�li na przyk�ad S�o�ce nie ogrzeje
wystarczaj�co silnie jaszczurek i tem-
peratura ich cia� nie osi�gnie 30�C, s�
one oci�a�e i musz� przebywa�
w ukryciu. R�wnie� w�e o sch�odzo-
nym ciele s� ca�kiem bezbronne.
��piewy" �wierszczy, szara�czy i cy-
kad cichn�, gdy temperatura za bar-
dzo si� obni�y. W takich warunkach
przestaj� rechota� tak�e i �aby.
Temperatura steruje aktywno�ci�
zwierz�t zmiennocieplnych; zwierz�ta
sta�ocieplne steruj� ni� same. Je�li
temperatura si� obni�a, ptaki strosz�
pi�ra i w ten spos�b zamykaj� mi�dzy
nimi wi�cej powietrza, pe�ni�cego rol�
izolatora cieplnego. Podobny efekt
osi�gaj� ssaki wykorzystuj�c swoje
ow�osienie. Poza tym zwierz�-
ta te, w czasie panowania niskich ze-
wn�trznych temperatur, wi�cej spala-
22
j�, to znaczy zwi�kszaj� tempo pro-
dukcji energii cieplnej w procesach
przemiany materii. W sumie, mimo
zimna, potrafi� one utrzymywa� pe�n�
aktywno�� �yciow�, czym przede
wszystkim g�ruj� nad organizmami
zmiennocieplnymi. Sta�e i r�wnomier-
ne ogrzewanie odgrywa tak�e wa�n�
rol� podczas rozwoju zarodkowego.
U ssak�w pierwsze, decyduj�ce etapy
�ycia przebiegaj� wewn�trz cia�a matki.
Ptaki wysiaduj� jaja, dzi�ki czemu ich
temperatura i rozwijaj�cych si� w nich
zarodk�w, waha si� jedynie w grani-
cach niewielu stopni. Niekt�re wielkie
w�e, np. pytony, pr�buj� nawet ak-
tywnie ogrzewa� swoje jaja dzi�ki ci�-
g�ym drganiom mi�ni. Ogromna wi�-
kszo�� organizm�w zmiennocieplnych
musi jednak swoje rozwijaj�ce si� po-
tomstwo powierzy� zmiennemu �rodo-
wisku. W krytycznych warunkach, na
granicznych obszarach wyst�powania
w umiarkowanie zimnych strefach,
niekt�re gady na czas rozwoju zarod-
kowego zatrzymuj� swoje jaja w ob-
r�bie cia�a. �Ci�arne" samice wyszu-
kuj� przy tym odpowiednie, dobrze
nas�onecznione miejsca. W czasie
�narodzin" os�onki jajowe p�kaj� i na
�wiat przychodz� �ywe, w pe�ni
ukszta�towane m�ode (jest to tzw. jajo-
�yworodno��). Ju� ten przyk�ad wska-
zuje na du�e zalety rozwoju we-
wn�trznego.
Najkorzystniejsze dla organizm�w
temperatury nie zawsze maj� t� sa-
m� warto��. Dla poszczeg�lnych ga-
tunk�w zwierz�t sta�ocieplnych ta sa-
ma temperatura mo�e oznacza� co
innego. To, co dla cz�owieka stanowi
ju� do�� znaczn� gor�czk�, jest nor-
malne dla kota domowego, podczas
gdy ryj�wka albo ma�y ptak �piewaj�-
cy przy 38-39 C ciep�oty cia�a zaczy-
naj� ju� marzn��. Temperatura ich
cia�a wynosi bowiem normalnie od
nieco ponad 40 do 42 C.
Dla wi�kszych ssak�w i cz�owieka
najodpowiedniejszy zakres zewn�trz-
nej temperatury mie�ci si� zwykle
mi�dzy 20 a 25C W tych temperatu-
rach trac� one dok�adnie tyle ciep�a
ile w nadmiarze produkuje ich cia�o.
W tej termicznie neutralnej strefie
sta�ocieplny organizm musi jednak
ponie�� pewne minimalne nak�ady
energetyczne na utrzymanie tempe-
ratury cia�a na sta�ym, a zarazem
i najw�a�ciwszym, poziomie. Je�eli
temperatura zewn�trzna obni�a si�,
zapotrzebowanie na energi� odpo-
wiednio wzrasta. Je�li si� podwy�-
sza, organizm musi si� ch�odzi�, aby
nie dosz�o do jego przegrzania.
Gatunki o niskim poziomie podstawo-
wej przemiany materii, a wi�c produ-
kuj�ce stosunkowo ma�o energii ciep-
lnej, spotyka si� przede wszystkim
w ciep�ych regionach. Natomiast
gatunki, u kt�rych jest ona na wyso-
kim poziomie, wyst�puj� g��wnie
w strefach ch�odnych i zimnych, gdy�
ubytki ciep�a mog� by� u nich szybko
i bez problemu wyr�wnywane. Znacz-
nie wi�kszy wp�yw ma temperatura
na rozmieszczenie organizm�w
zmiennocieplnych. Te zwierz�ta
charakteryzuj� si� cz�sto do�� w�ski-
mi zakresami preferowanych zewn�t-
rznych temperatur. Gatunki ciep�olub-
ne unikaj� miejsc zbyt ch�odnych, za�
zimnolubne nie zajmuj� �rodowisk
zbyt ciep�ych.
Niekt�re gatunki s� tak bardzo
wyspecjalizowane, �e mog� �y� tylko
w bardzo w�skim zakresie tempe-
ratur. Nazywa si� je stenotermiczny-
mi. W zale�no�ci od tego, czy s� one
przystosowane do niskich albo wyso-
kich temperatur, okre�la si� je odpo-
wiednio jako oligostenotermiczne
24
ptak �piewaj�cy 41 U
Ciep�ota cia�a meKtorycn
zwierz�t
i cz�owieka
albo polistenotermiczne. Natomiast
gatunki, kt�re nie maj� �adnych specjal-
nych wymaga� co do warunk�w termicz-
nych i s� w stanie znie�� ich zmiany
w bardzo szerokim zakresie, nazywa si�
eurytermicznymi.
Przyk�adem zwierz�cia oligostenoter-
micznego jest nale��cy do wirk�w wy-
p�awek alpejski (Dugesia alpina), zamie-
szkuj�cy jedynie zimne strumienie i po-
toki na obszarze �redniog�rza oraz na
p�noc od niego. Jednak ten sam gatu-
nek �yj�cy w Alpach okazuje si� w sto-
sunku do temperatury wody bardziej to-
lerancyjny. Jego bliski krewniak, wyp�a-
wek czarny (Dugesia lugubris), nie wyka-
zuje szczeg�lnych wymaga� w stosunku
do temperatury wody, a wi�c mo�na go
uzna� za gatunek eurytermiczny.
Jednak�e stosunki termiczne decyduj�
o wyst�powaniu nie tylko poszczeg�l-
nych gatunk�w, ale i ca�ych grup organi-
cz�owiek
36,6:C
zm�w. I tak, w wypadku dziennych mo-
tyli �yj�cych w Anglii, liczba gatunk�w
oraz cz�sto�� ich wyst�powania w du�ej
mierze odpowiada �rednim tempera-
turom lata. W p�nocnej Bawarii po-
jawianie si� �wierszcza polnego uzale�-
nione jest od ciep�ego lata. Nast�puj�
one niezbyt regularnie co kilka lat. Dla-
tego te� �wierszcze na licznych obsza-
rach wymieraj� i mija wiele czasu, za-
nim znowu je zasiedl�.
Woda - wprawia w ruch
wszystko co �ywe
Tak bardzo znacz�cy wp�yw tempera-
tury na istoty �ywe ma zwi�zek z wo-
d�. Bez wody nie ma �ycia - ta kr�tka
formu�a dobrze okre�la jej wyyj�tko-
w� rol� jako elementu �ycia. Podsta-
25
wowe znaczenie ma fakt, �e �ycie
powsta�o w�a�nie w wodzie. Wszyst-
kie istotne reakcje chemiczne, jakie
przebiegaj� w �ywych kom�rkach,
wymagaj� wody jako rozpuszczalnika
lub �rodka transportu.
To szczeg�lne znaczenie wi��e si�
z osobliw� w�a�ciwo�ci� wody - naj-
wi�ksz� g�sto�� osi�ga ona w tempe-
raturze 4 C. Inaczej ni� pozosta�e
substancje, kt�re przy dalszym ich
ozi�bianiu dalej te� zwi�kszaj� swoj�
g�sto�� (zmniejszaj�c przy tym obj�-
to��), woda po przekroczeniu progu
4:, wraz z obni�aj�c� si� temperatur�
znowu rozpr�a si�, przez co jej g�s-
to�� maleje. Podczas zamarzania
proces ten gwa�townie si� nasila.
Dzi�ki temu l�d staje si� l�ejszy ni�
p�ynna woda (przy tej samej obj�to-
�ci) i p�ywa po jej powierzchni. Ta
w�a�ciwo�� powoduje, �e w okresie
mroz�w wody �r�dl�dowe i morskie
nie zamarzaj� do samego dna, a tym
samym nie zamarzaj� wszystkie �yj�-
ce w nich organizmy. Ponadto pokry-
wa lodowa chroni je przed skutkami
dalszego och�adzania si� wody. To
samo dotyczy r�wnie� �niegu, kt�ry
sk�ada si� z ma�ych kryszta��w lodu.
Dzi�ki temu, �e pomi�dzy nimi znaj-
duje si� powietrze �nieg izoluje znaj-
duj�c� si� pod nim gleb� nawet jesz-
cze lepiej ni� l�d.
Zamarzaniu wody towarzyszy uwal-
nianie si� nadzwyczaj wielkich ilo�ci
ciep�a, kt�re skutecznie hamuje dal-
sze jej och�adzanie. W sytuacji
odwrotnej, dostarczona musi by� od-
powiednio du�a ilo�� energii cieplnej,
aby l�d m�g� si� stopi�. Tak wi�c
woda mo�e gromadzi� du�o ciep�a.
W ten spos�b zbiorniki wodne s�
strefami istonie wp�ywaj�cymi na wy-
r�wnywanie si� r�nic temperatury.
W skali og�lno�wiatowej klimat ocea-
niczny jest �agodny, podczas gdy dla
klimatu kontynentalnego charaktery-
styczne s� bardzo du�e sezonowe
zmiany temperatury (latem jest gor�-
co, natomiast zim� jest bardzo zim-
no). W mniejszym zakresie odnosi si�
to r�wnie� do jezior. �agodz� one
pogodowe skrajno�ci i zmniejszaj�
potencjalne r�nice temperatur na
otaczaj�cym je obszarze.
Podobnie ma si� rzecz tak�e i w wy-
padku istot �ywych. Woda zawarta
w p�ynach cia�a i w p�ynie kom�rko-
wym t�umi wahania temperatury oraz
umo�liwia bardziej r�wnomierny
przebieg reakcji chemicznych.
Ch�odzi te� ona cia�o, kiedy z niego
wyparowuje, i zwi�ksza jego pojem-
no�� ciepln�. Niezwykle wa�ne jest
zw�aszcza ch�odzenie, poniewa�
z powodu promieniowania s�oneczne-
go �atwo mo�e doj�� do przegrzania
organizmu. Dotyczy to zar�wno cz�o-
wieka, zwierz�cia jak i ro�liny.
Ch�odzenie jest szczeg�lnie wa�ne
dla ro�lin, gdy� w zwi�zku z fotosyn-
tez�, wystawiaj� one swoje li�cie na
�wiat�o s�oneczne. To, �e w kr�tkim
czasie nie staj� si� zbyt gor�ce, za-
wdzi�czaj� nieustannemu strumie-
niowi wody, kt�ra jest wysysana
przez ro�lin� z gleby i nast�pnie
wyparowywana poprzez otwory apa-
rat�w szparkowych li�ci. Si�a ss�-
ca, jaka powstaje podczas paro-
wania, jest w stanie podci�gn��
s�up wody w naczyniach tkanki prze-
wodz�cej drzew nawet na wysoko��
ponad stu metr�w. Przeci�tnej wiel-
ko�ci buk wyparowuje ponad 400 lit-
r�w wody w ci�gu jednego tylko let-
niego dnia.
Wraz ze strumieniem wody transpor-
towane s� ku g�rze rozpuszczone
w niej substancje pokarmowe (sole
mineralne).
26
Podobn� funkcj� spe�nia woda we krwi.
Transportuje ona (przy tym sama
prawie nie jest zu�ywana) kom�rki krwi
i J* HI
%
1' * 'i
fk
5� �->�� ~ ��'-
�� � i
�aba trawna: niewystarczaj�ca ochrona
przed wyparowywaniem wody wi��e j�
z wilgotnym �rodowiskiem
(krwinki) i substancje pokarmowe (s� to
g��wnie zwi�zki organiczne) do wszyst-
kich, tak�e tych najbardziej oddalonych,
�ywych cz�ci cia�a. Wydaliny, z kt�rych
zwierz� nie mo�e ju� skorzysta�, s�,
o ile rozpuszczaj� si� w wodzie, usuwa-
ne wraz z moczem.
Zale�no�ci organizmy-woda si�gaj� je-
szcze dalej. Poniewa� �ycie powsta�o
w wodzie, w niej zachodz� tak�e proce-
sy rozrodu, a w szczeg�lno�ci jest ona
�rodkiem transportu kom�rek p�cio-
wych. Dotyczy to zw�aszcza ma�ych
i ruchliwych plemnik�w, kt�re p�yn� ku
kom�rce jajowej, aby j� zap�odni�. Ten
maj�cy podstawowe dla �ycia zna-
czenie proces, pomimo rozmaitych
odmian, zachowa� si� w tej postaci tak-
�e u tych organizm�w, kt�re opu�ci�y
wod� i opanowa�y l�d.
Wiele gatunk�w jest �ci�le zwi�zanych
z poda�� wody w swoim �rodowisku
�ycia. Ich rozw�j przystosowany jest do
zmiennych w czasie i przestrzeni
stosunk�w wodnych. Dla mog�cych
swobodnie przemieszcza� si� zwierz�t,
kt�re wyszukuj� zbiorniki wodne aby si�
napi�, konkretne, �ci�le okre�lone miej-
sce wyst�powania wody nie odgrywa
tak wa�nej roli jak w przypadku trwale
zakorzenionych ro�lin. Konkurencja
o �yciodajn� wilgo� jest u nich szcze-
g�lnie du�a, a kszta�t ro�lin ju� na pierw-
szy rzut oka pokazuje, jaki charakter ma
u nich gospodarka wod�. Ro�liny przy-
stosowane do �ycia w suchych �rodowis-
kach, kt�re musz� wyj�tkowo oszcz�dnie
gospodarowa� wod� nazywa si� kse-
romorfami. Nale�� do nich kaktusy, gru-
boszowate, drzewa butelkowe i inne, kt�-
re zasiedlaj� suche obszary.
Tak�e ig�y drzew iglastych s� wyrazem
przystosowania si� tych ro�lin do niedo-
bor�w wody, poniewa� zim�, gdy gleba
jest zamarzni�ta, mo�liwo�ci wykorzy-
stania wody s� drastycznie ograniczone.
Naloty woskowe dodatkowo jeszcze
obni�aj� ilo�� wyparowywanej wody.
Li�cie drzew li�ciastych, silnie sp�asz-
Powloki narz�d�w lub ca�ego cia�a jako ochrona
przed wyparowywaniem wody
Przekroje poprzeczne:
igta jod�y
osa
(pier�cie� odw�oka)
�i warstwa wosku
pancerz chitynowy pokryty woskiem >
27
czone i o szerokich blaszkach, trac�
jej jednak tak wiele, �e w warunkach
zimowych ro�liny te nie mog�yby
utrzyma� si� przy �yciu. Dlatego
drzewa li�ciaste zrzucaj� jesieni�
swoje li�cie. Wiecznie zielone li�cie
niekt�rych ro�lin maj� stale zapew-
n