15889
Szczegóły |
Tytuł |
15889 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
15889 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 15889 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
15889 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Theodore Sturgeon
Mewhu�s Jet
ODRZUTOWIEC MIAUA
� �Przerywamy nadawanie programu, aby poda慔
� Jack! Nie zrywaj si� tak nagle! Na dodatek rozsypa�e� popi� po ca�ym swoim�
� Och, Ins, skarbie, daj mi pos�ucha�
� ��obiekt, pocz�tkowo zidentyfikowany jako kometa, ci�gle zmienia kurs i lec�c w
stratosferze opada co jaki� czas tak nisko��
� Denerwujesz mnie, Jack! Jeste� jak przykuty do tego radia. �eby� mnie cho� raz po�wi�ci�
tyle uwagi.
� Kochanie, porozmawiamy na ten temat, po�wi�c� ci nawet wi�cej uwagi albo zrobi�, co
zechcesz, jak tylko wys�ucham tego komunikatu, ale prosz�, prosz�, DAJ MI POS�UCHA�!
� ���c�w wschodniego wybrze�a ostrzega si�, by uwa�ali na zbli�aj�cy si� o��
� Ins, nie!
Pstryk.
� Ze wszystkich najbardziej samolubnych, bezmy�lnych i nieuprzejmych�
� Dosy� tego, panie Jacku Garry. Radio jest tak samo moje jak i twoje i mam prawo je
wy��czy�, kiedy chc�! � A czy m�g�bym zapyta�, dlaczego musisz je wy��czy� w�a�nie w tej
chwili?
� Bo wiem, �e je�li komunikat jest wa�ny, zostanie odczytany jeszcze dziesi�tki razy i przy
ka�dym nast�pnym powt�rzeniu ka�esz mi siedzie� cicho. A tak�e dlatego, �e nie interesuj� mnie
podobne sprawy i nie rozumiem, dlaczego mam si� da� nimi zanudzi�. Oraz dlatego, �e jedyne,
czego s�uchasz, to informacje, kt�re w �aden spos�b nie mog� dotyczy� nas. Ale przede wszystkim
dlatego, �e wrzasn��e� na mnie!
� Nie wrzeszcza�em!
� Owszem! I nadal to robisz!
� Mamo! Tato!
� Och, Molly, kochanie, obudzili�my ci�!
� Biedne dziecko. Zaraz, zaraz, a gdzie twoje kapcie?
� Nie jest dzi� zimno, tatusiu. O czym m�wili w radiu?
� Co� si� kr�ci po niebie, kochanie. Nie s�ysza�em wszystkiego.
� Statek kosmiczny, mog� si� za�o�y�.
� No widzisz? Wszystko przez ciebie i t� twoj� science fiction!
� Nazwij nas science frakcj�. Ta ma�a ma wi�cej oleju w g�owie ni� ty.
� Wychodzi na to, �e sam masz go tylko tyle co siedmioletnie dziecko. A p�poza tym,
nastawiasz j� p�przeciwko mnie!
� Och, mamo, na mi�o�� bosk�, nie p�acz!
W tym w�a�nie momencie co�, niczym pi�� olbrzyma, zmiot�o dwupokojowe g�rne pi�tro
domku i rozrzuci�o po pla�y. �wiat�a zgas�y, a ca�y brzeg rozjarza� si�, o�lepiaj�cym niebieskim
blaskiem.
� Jack, kochanie, nic ci nie jest?
� Mamo, krew mu leci!
� Jack, kochany, powiedz co�. Prosz�.
� Uff! � pos�usznie odezwa� si� Jack siadaj�c, a spadaj�ce z niego kawa�ki deszczu�ek i tynku
cicho stuka�y o pod�og�. Delikatnie przy�o�y� r�ce do skroni i gwizdn��. � Co� uderzy�o w dom!
Jego rudow�osa �ona za�mia�a si� na wp� histerycznie. � Nie tylko, skarbie. � Obj�a go,
strz�sn�a mu z w�os�w troch� kurzu i pog�adzi�a po szyi.
� Boj� si�, Jack.
� Ty mi to m�wisz! � Rozejrza� si� niepewnie w przy�mionym �wietle ksi�yca. Wzrok jego
przyku�a jasno�� nap�ywaj�ca z nieznanego miejsca. Schwyci� kurczowo Ins za rami�. � Pi�tro�
Nie ma go! � wychrypia� usi�uj�c wsta�. � Pok�j Molly� Molly�
� Tu jestem, tatusiu. Uwa�aj, przygniatasz mnie!
� Szcz�liwa ma�a rodzinka � rzek�a Ins dr��cym g�osem � sp�dzaj�ca wakacje w ma�ym
cichym domku nad morzem, �eby tatu� m�g� pisa� techniczne artyku�y, a mamusia nabra�
ponownie si� � bez telefonu czy kina w promieniu wielu kilometr�w, rodzinka mieszkaj�ca w
domku, z kt�rego nagle zlatuje dach. Jack � co w nas uderzy�o?
� Co�, o czym m�wi�a� � odrzek� z przek�sem. � Co�, czym nie masz zamiaru si�
interesowa�, i co w �aden spos�b nie mo�e nas dotyczy�. Pami�tasz?
� To, o czym m�wili w radiu?
� Wcale bym si� nie zdziwi�. Lepiej si� st�d wyno�my. Dom mo�e si� na nas zawali�, sp�on��
albo co� podobnego.
� I wszystkich by zabi�o � j�kn�a Molly.
� Cicho b�d�, Molly! Iris, p�jd� si� rozejrze�. Lepiej wyjd� na dw�r i znajd� miejsce na
rozbicie namiotu � je�li zdo�am go odszuka�.
� Namiot? � z niedowierzaniem spyta�a Iris.
� O rany! � wykrzykn�a Molly.
� Panie Jacku Garry, nie mam zamiaru spa� w namiocie. Czy zdajesz sobie spraw�, �e lada
chwila to miejsce b�dzie pe�ne ludzi?
� Dobrze, ju� dobrze. Wyjd� tylko spod tego, co zosta�o z domu. P�jd� pop�ywa�. Id� na
spacer albo nawet po�� si� spa� w pokoju Molly, je�li go znajdziesz. Naprawd� wspaniale
wybra�a� czas na k��tni�!
� Nigdzie nie p�jd� sama!
Jack westchn��. � Trzeba by�o ci� poprosi�, �eby� si� nigdzie st�d nie rusza�a � mrukn��. �
Je�li nie jeste� najbardziej krn�brn� kobiet�, jak� kiedykolwiek� Molly, b�d� cicho!
� Nic nie m�wi�am.
Miauuuuuu!
� To nie ty si� drzesz jak marcowy kot?
� Nie, tatusiu, s�owo.
� Gdyby nie fakt, �e koty s� m�dre i �aden na pewno nigdy by si� nie zbli�y� do tego domu �
stwierdzi�a Iris � pomy�la�abym, �e jaki� nieszcz�nik zapl�ta� si� w rumowisku.
AAAAAAAA! Miauuuuuu!
� Co za okropny g�os!
� Jack, to nie kot!
� Przesta�e si� trz��� jak ten przys�owiowy li�� osiki.
� Tatu� i tak si� trz�sie, tyle �e bez osiki � zauwa�y�a Molly.
� Molly! Jeste� za smarkata, �eby sobie pozwala� na takie �arty.
� Pszam, tatusiu. Zapomnia�am si�.
MMMMMMMMMMiau. MMMMMMMM.
� Cokolwiek to jest � stwierdzi� Jack � nie mo�e by� na tyle du�e, by si� go ba�, skoro
wydaje z siebie taki cichy zabawny d�wi�k.
�cisn�� rami� Iris i id�c ostro�nie przez rumowisko zacz�� si� rozgl�da� doko�a. Molly
gramoli�a si� obok niego. W�a�nie mia� j� poprosi�, �eby tak nie ha�asowa�a, ale zmieni� zdanie.
Troch� wi�cej �oskotu � jakie to mo�e mie� znaczenie?
D�wi�k si� nie powt�rzy�, a pi�ciominutowe poszukiwania nie da�y �adnego rezultatu. Pan
Garry wr�ci� do �ony, kt�ra szpera�a w pozosta�o�ciach pokoju go�cinnego i zupe�nie
niepotrzebnie ustawia�a poprzewracane krzes�a i stoliki do kawy.
� Nie znalaz�em ni�
� HURRA!
� Co si� sta�o, Molly?
Dziewczynka by�a na dworze, przy krzakach. � Ojej, tatusiu, chod� szybko i zobacz sam!
Zdopingowany nagl�cym tonem jej g�osu z trzaskiem wybieg� z domu. Molly sta�a nieruchomo,
usi�uj�c wepchn�� do ust obie d�onie jednocze�nie. U jej st�p za� znajdowa� si� cz�owiek o
srebrzystoszarej sk�rze, ze z�aman� r�k�, kt�ry miaucza�.
� ��Gwardia Narodowa i marynarka odwo�uj� ostrze�enie. Pilot samolotu transportowego
linii Pan American zameldowa�, �e obiekt znikn�� w zenicie. Ostatni raz widziano go trzydzie�ci
kilometr�w na wsch�d od Normandy Beach w stanie New Jersey. Doniesienia z pobliskich
rejon�w m�wi� o tym, �e porusza� si� bardzo wolno wydaj�c sycz�cy d�wi�k. Chocia�
wielokrotnie opada� na odleg�o�� zaledwie kilku metr�w od Ziemi, jak dot�d nie doniesiono o
�adnych zniszczeniach. Docho��
� S�ysza�e�? � spyta�a Iris, wy��czaj�c trzyzakresowe przeno�ne radyjko. � �adnych
zniszcze�.
� Taaak. No a je�li nikt nie widzia�, jak uderzy�, to nikt tu nie przyjedzie zbada� sprawy.
Mo�esz wi�c uda� si� na swoje puchowe pos�anie w namiocie bez obawy, �e kto� zechce
przeprowadzi� z tob� wywiad.
� Mam i�� spa�? Oszala�e�? Spa� w twoim namiocie stoj�cym na s�owo honoru, kiedy ten
potw�r le�y obok?
� Rany, mamciu, on jest chory! Nikomu nie zrobi krzywdy. Siedzieli wok� weso�o
trzaskaj�cego ogniska, podsycanego deskami z dachu. Jack postawi� namiot bez �adnych
trudno�ci. Srebrzystoszary cz�owiek le�a� wyci�gni�ty w cieniu i spa� spokojnie poj�kuj�c od
czasu do czasu. Jack u�miechn�� si� do Iris. � Wiesz, kochanie, uwielbiam t� twoj� paplanin�. Z
przyjemno�ci� patrzy�em, jak zabra�a� si� do sk�adania jego r�ki. Nie my�la�a� o nim jako o
potworze, gdy j� opatrywa�a�.
� Naprawd�? Mo�e faktycznie s�owo �potw�r� nie by�o w�a�ciwe. Ale Jack, on ma tylko jedn�
ko�� w przedramieniu!
� Co takiego? G�upstwa opowiadasz, skarbie! To nie naukowe. Musia�by mie� w przegubie
staw kulkowy.
� Taki w�a�nie ma.
� Musz� si� sam przekona� � mrukn�� Jack. Wzi�� latark� i podszed� do wyci�gni�tej na
ziemi postaci.
Srebrne oczy zamruga�y. By�o w nich co� dziwnego. Przybli�y� promie� latarki; w jej �wietle
�renice mia�y kolor nie czarny, ale ciemnozielony. I zamyka�y si� � z bok�w, jak u kota. Jack
wypu�ci� powietrze z przeci�g�ym gwizdem. Przesun�� kr�g �wiat�a z latarki po ca�ym ciele
cz�owieka. Okryte by�o czym�, co przypomina�o jaskrawoniebieski obszerny p�aszcz k�pielowy z
��tym paskiem. Pasek mia� zapi�cie, kt�re wyra�nie sk�ada�o si� z dw�ch kawa�k�w metalu
z�o�onych razem, ale nie wida� by�o niczego, co by je spina�o. Po prostu trzyma�y si� same. Kiedy
znale�li zemdlonego, Jack musia� u�y� prawie ca�ej swojej si�y, by je roz��czy�.
� Iris.
Wsta�a i podesz�a do Jacka.
� Pozw�l spa� temu biedakowi.
� Iris� jakiego koloru by� jego str�j?
� Czerwony z� ale teraz jest niebieski!
� No w�a�nie. Ins, kt� to jest, u Boga Ojca?
� Nie wiem, sama nie wiem. Jaki� biedak, kt�ry uciek� z zak�adu dla� dla�
� Dla kogo?
� A sk�d ja mam to wiedzie� � zirytowa�a si�. � Musi by� jakie� miejsce, gdzie wysy�a si�
stworzenia, kt�re takie si� rodz�.
� Stworzenia nie rodz� si� takie. Iris, jego cia�o nie jest zdeformowane. On jest po prostu inny.
� Rozumiem. Nie wiem, dlaczego rozumiem, ale co� ci powiem. � Zatrzyma�a si� i milcza�a
tak d�ugo, �e zdziwiony odwr�ci� si� ku niej. Wolno powiedzia�a: � Powinnam si� go ba�, bo jest
dziwny i brzydki, ale� nie boj� si� wcale.
� Ja te� nie.
� Molly, wracaj do ��ka!
� On jest koboldem.
� Mo�e i tak. Biegnij teraz spa�, kochanie, a rano zapytasz go, gdzie trzyma swoje ukryte
skarby.
� Aha. � Odesz�a troch�, przystan�a na jednej nodze, a drug� narysowa�a ma�e k�ko na
piasku. � Tatusiu�
� Tak, Molly, skarbie?
� Czy mog� jutro spa� w namiocie?
� Je�li b�dziesz grzeczna.
� Tatu� chcia� zapewne przez to powiedzie� � dorzuci�a lodowato Iris � �e je�li nie b�dziesz
grzeczna, to do wieczora po�o�y dach.
� B�d� grzeczna. � Znikn�a w namiocie.
� Dzieciom � powiedzia� z podziwem Jack � przysz�o�� zawsze wydaje si� r�owa.
Szary cz�owiek zamiaucza�.
� No, staruszku, o co chodzi?
Nieznajomy wyci�gn�� zdrow� r�k� i zacz�� co� gmera� przy opatrzonym ramieniu.
� Boli go � stwierdzi�a Iris. Ukl�k�a obok i bior�c przegub jego zdrowej r�ki, odsun�a j� od
�ubki, kt�r� szarpa�. Nie oponowa�, le�a� tylko i patrzy� na ni� przymru�onymi, pe�nymi b�lu
oczyma.
� Ma sze�� palc�w � stwierdzi� Jack. � Widzisz? � Ukl�kn�� obok �ony i delikatnie wzi��
przybysza za przegub. Gwizdn��. � To faktycznie przegub kulkowy.
� Daj mu aspiryn�.
� Dobra m� zaraz, zaraz. � Jack w zamy�leniu poci�gn�� palcami warg�. � S�dzisz, �e
powinni�my mu da�?
� Dlaczego nie?
� Nie wiemy, sk�d pochodzi. Nie wiemy nic o przemianach chemicznych zachodz�cych w
jego organizmie ani te�, co jakie� nasze lekarstwo mo�e spowodowa�.
� On� co to znaczy, �e nie wiemy, sk�d pochodzi?
� Iris, zechciej cho� troch� rozs�dnie pomy�le�. Czy wobec dowodu rzeczowego, jaki mamy
przed sob�, b�dziesz nadal pr�bowa�a utrzymywa�, �e ten nieznajomy pochodzi z jakiego� miejsca
na Ziemi? � zirytowa� si� Jack. � Znasz swoj� budow�. Nie powiesz mi, �e� kiedykolwiek
widzia�a ziemskiego odmie�ca o takich ko�ciach i sk�rze! To zapi�cie paska, materia�, z kt�rego
jest ubranie� daj�e ju� spok�j. Zostaw te swoje uprzedzenia i daj szans� szarym kom�rkom,
dobrze?
� Sugerujesz co�, co si� po prostu nie zdarza!
� To samo powiedzia� zwyk�y cz�owiek w� Hiroszimie. A tak�e niegdysiejszy aeronauta
zawieszony w gondoli balonu, gdy mu powiedziano o lataj�cych maszynach ci�szych od
powietrza. Te same s�owa�
� No, dobrze ju� dobrze, Jack! Znam ci�g dalszy. Je�li wolisz zajmowa� si� dialektyk� zamiast
tym, co nam jeszcze zosta�o ze snu dzisiejszej nocy, to chcia�abym tylko zauwa�y�, �e wszystko,
co wymieni�e�, odnosi�o si� do ludzkich poczyna�. Poka� mi jakikolwiek nowy rodzaj plastyku,
nowy metal czy nowy rodzaj maszyny, to zaakceptuj� je, bo pochodzi od cz�owieka, chocia� nawet
nie spr�buj� zg��bi� sposobu ich powstania. Ale ten� ten cz�owiek czy cokolwiek to jest�
� Wiem � powiedzia� �agodniej ju� Jack. � Jest przera�aj�cy, bo dziwny, a w g��bi
pod�wiadomo�ci czujemy, �e wszystko co dziwne, musi by� niebezpieczne. Dlatego w�a�nie z
najwy�sz� kurtuazj� odnosimy si� do nieznajomych, a nie przyjaci� � ale w dalszym ci�gu nie
jestem przekonany, czy powinni�my da� temu osobnikowi aspiryn�.
� Zdaje si�, �e oddycha tym samym powietrzem co my. Poci si�, m�wi� Chyba m�wi.
� Masz racj�. C�, je�li to w og�le pomo�e, warto spr�bowa�. Daj mu, ale tylko jedn�.
Iris posz�a do pompy ze sk�adanym kubkiem z zestawu pierwszej pomocy i nape�ni�a naczynie.
Kl�kn�wszy przy srebrzystosk�rym cz�owieku unios�a mu g�ow�, delikatnie wsun�a aspiryn�
mi�dzy wargi i przytkn�a kubek do ust. �apczywie wsysa� wod�, a nast�pnie opad� ca�kowicie
bezw�adny.
� Och, tego si� w�a�nie obawia�em. Iris po�o�y�a r�k� na sercu obcego.
� Czy on� co si� sta�o, Iris?
� Nie umar�, je�li o to chodzi. Ale po�� tu r�k�, dobrze? Jack zrobi� to, o co prosi�a. Serce
uderza�o powoli i mocno oko�o o�miu razy na minut�. Pod nim za�, ca�kowicie niezgodnie z
rytmem g��wnego uderzenia, wyczuwa�o si� jeszcze jeden, szybki, rwany rytm, kt�ry zdawa� si�
uderza� z cz�stotliwo�ci� oko�o trzystu razy na minut�.
� Jakby jaka� palpitacja � zauwa�y� Jack.: � I to w dw�ch sercach jednocze�nie!
Nagle przybysz podni�s� g�ow� i wyda� z siebie seri� modulowanych wrzask�w i wy�. Szeroko
otworzy� oczy, a w poprzek nich drga�a przezroczysta b�ona. Le�a� ca�kowicie nieruchomo, z
otwartymi ustami, wrzeszcz�c i gulgocz�c. Nagle, b�yskawicznym ruchem przy�o�y� sobie r�k�
Jacka do ust. Spiczasty j�zyk, jaskrawo pomara�czowy i o dziesi�� centymetr�w d�u�szy, ni�
mo�na by przypuszcza�, wysun�� si� i poliza� d�o� m�czyzny. Nast�pnie dziwne oczy zamkn�y
si�, wrzaski przesz�y w ciche skomlenie, kt�re te� wkr�tce usta�o i przybysz rozlu�ni� mi�nie.
� �pi � oznajmi�a Ins. � Chyba mu nie zaszkodzili�my.
� Co� jednak zrobili�my. Mam tylko nadziej�, �e to nic powa�nego. W ka�dym razie rami� ju�
mu nie dokucza. O to przecie� nam chodzi�o przede wszystkim.
Iris pod�o�y�a poduszk� pod g�ow� dziwnego kszta�tu, dotkn�a nadmuchiwanego materaca, na
kt�rym le�a�, by sprawdzi�, czy jest mu wygodnie. � Ma pi�kne w�sy � stwierdzi�a. � Zupe�nie
srebrne. Wygl�da na bardzo starego i m�drego, prawda?
� Sowa te� tak wygl�da. No, chod�my spa�.
Jack obudzi� si� wcze�nie. �ni�o mu si�, �e wyskoczy� z lataj�cego motocykla z parasolem w
r�ku, a ten w czasie spadania zmieni� si� w cukrow� lask�. Jack wyl�dowa� w samym �rodku
spiczastych, poszarpanych ska�, kt�re ugi�y si� pod nim jak g�bka. Natychmiast otoczy�y go
podobne do Iris syreny o d�oniach kszta�tu z�batek. Wcale si� jednak nie przestraszy�. Obudzi� si�
u�miechni�ty, niezwykle rozradowany.
Iris spa�a jeszcze. Gdzie� na dworze us�ysza� delikatny �miech c�rki. Usiad� i spojrza� na
sk�adane ��ko dziewczynki. By�o puste.
Zachowuj�c si� cicho, by nie zbudzi� �ony, wsun��; stopy do but�w i wyszed�.
Molly kl�cza�a obok dziwnego go�cia, kt�ry przykucn�� i�
Grali w �apki.
� Molly!!
� S�ucham, tatusiu.
� Co wy najlepszego wyprawiacie? Nie wiesz, �e nasz go�� ma z�aman� r�k�?
� Ojej, przepraszam. Zrobi�am mu co� z�ego?
� Nie wiem, ale to bardzo mo�liwe � powiedzia� oschle Jack. Podszed� do przybysza i wzi��
go za zdrow� r�k�.
Cz�owiek spojrza� na niego i u�miechn�� si�. Mia� wyj�tkowo osobliwy u�miech: z�by spiczaste
ze sporymi przerwami mi�dzy jednym a drugim. � liii�ju mou mudibu Miau � powiedzia�.
� To jego imi� � oznajmi�a podniecona dziewczynka. Pochyli�a si� do przodu i szarpn�a
nieznajomego za r�kaw. � Miau, hej, Miau! � i wskaza�a palcem na siebie.
� Mu�y � rzek� Miau. � Mu�y Giry.
� Widzisz, tatusiu? � wykrzykn�a entuzjastycznie. � Widzisz? � Wskaza�a palcem na ojca.
� Tato. Ta�to.
� Tito � rzek� Miau.
� Nie, g�uptasie! Tato.
� Tuto.
� Ta�to!
Jack, ogromnie przej�ty, wskaza� na siebie i powiedzia�: � Jack.
� Jick.
� Ca�kiem nie�le. Molly, ten cz�owiek nie potrafi wym�wi� �A�. Mo�e powiedzie� �U� albo
�I� ale nie �A�. To wystarczy.
Jack przyjrza� si� �ubkom. Iris sprawnie wykona�a swoje zadanie. Kiedy stwierdzi�a, �e zamiast
ko�ci promieniowej wyst�puj�cej u cz�owieka Miau nie ma w tym miejscu nic, nastawi�a r�k� i
uj�a j� w dw�ch �ubkach zamiast jednego. Jack u�miechn�� si�. Iris nie chcia�a przyj�� do
wiadomo�ci istnienia Miaua nawet tylko teoretycznie, ale jako piel�gniarka nie do��, za
zaakceptowa�a jego budow� cia�a, to nawet umiej�tnie zrekompensowa�a jej odmienno�ci.
� Chyba chce by� uprzejmy � powiedzia� Jack skruszonej dziewczynce � i skoro
proponujesz mu gr� w �apki, oczywi�cie na to przystaje, nawet je�li to bardzo boli. Nie
wykorzystuj go, kruszynko.
� Nie b�d�.
Jack rozpali� ognisko i kiedy Iris wreszcie si� pojawi�a, woda ju� wrza�a na zbudowanym z
zielonych ga��zi tr�jnogu. � Musia� si� wydarzy� jaki� kataklizm, skoro zabra�e� si� do �niadania
� gdera�a u�miechaj�c si� jednocze�nie z zadowoleniem. � Kiedy to by�e� harcerzem?
� No, kiedy� tam by�em � odrzek�. � Czy Madame zechce teraz przej�� pa�eczk�?
� Madame zechce. Jak chory?
� Kwitnie. Z samego rana stoczy� z Molly prawdziwy turniej gry w �apki. Nawiasem m�wi�c,
jego ubranie jest znowu czerwone.
� Jack� sk�d on jest?
� Jeszcze go o to nie pyta�em. Mo�e si� dowiemy, kiedy ja naucz� si� wydziera� jak kot
marcowy albo on m�wi�. Molly ju� wydoby�a z niego informacj�, �e ma na imi� Miau �
u�miechn�� si� Jack Garry � a mnie nazywa �Jick�.
� Nie potrafi wym�wi� �a�, co?
� Owszem. No, dosy� gadaniny. Zabierz si� za �niadanie. Iris zakrz�tn�a si� przy posi�ku, a jej
m�� poszed� przyjrze� si� domowi. Nie wygl�da�o to tak �le, jak si� spodziewa� � a wszystko
dzi�ki marnemu wykonawstwu. Najwidoczniej dwa g�rne pokoje by�y niedawnym dodatkiem i
zosta�y po prostu nasadzone na starsz�, o stosunkowo p�askim sklepieniu, doln� cz��. Rama ��ka
dziewczynki by�a tak wygi�ta, �e nie nadawa�a si� do naprawy, ale stela� ze spr�ynami i materac
by�y nietkni�te. Stary dach wydawa� si� stosunkowo solidny, przynajmniej tam, gdzie zosta�
ods�oni�ty przez ubytek tandetnie wykonanego ma�ego pi�terka. Pok�j go�cinny pomie�ci jego i
Iris, a ��ko c�rki mo�na postawi� w dawnym gabinecie. W gara�u znajdowa�y si� narz�dzia oraz
drewno, pogoda by�a ciep�a i s�oneczna, i sama my�l o perspektywie, ci�kiej pracy, za kt�r� nie
dostanie �adnego honorarium, bardzo poci�ga�a Jacka Garry�ego, jak zreszt� ka�dego innego
pisarza, poniewa� odsuwa�a ode� konieczno�� pisania. Kiedy Iris zawo�a�a go na �niadanie,
sprz�tn�� ju� z dachu wi�kszo�� �mieci i mia� opracowany plan dzia�ania. Trzeba tylko przykry�
dziur�, gdzie znajdowa� si� wylot schod�w, i obejrze� dach pod k�tem mo�liwych przeciek�w.
Przysz�o mu do g�owy, �e solidny deszcz szybko mu je znajdzie.
� A Miau? � spyta�a Iris wr�czaj�c m�owi pachn�cy talerz jajek na boczku. � Czy nie
dostanie kolejnego ataku, je�li mu to damy do zjedzenia?
Jack spojrza� na go�cia siedz�cego blisko Molly po przeciwnej stronie ogniska i
wytrzeszczonymi oczyma przygl�daj�cego si� ich �niadaniu.
� Nie wiem. Ale troch� mo�emy mu chyba da�. Miau zjad� swoj� porcyjk� i zapiszcza� o
jeszcze. Upora� si� z dok�adk�, a kiedy Iris odm�wi�a sma�enia dalszych jajek, rzuci� si� na tosty z
d�emem. Przy ka�dej nowej rzeczy najpierw zjada� malutki k�sek, potem mruga� dwa razy
oczyma, a nast�pnie reszt� po�era� b�yskawicznie. Jedynym wyj�tkiem by�a kawa. Tu wystarczy�
pierwszy �yk. Postawi� fili�ank� na ziemi i bardzo ostro�nie i delikatnie wyla� zawarto��.
� Potrafisz si� z nim porozumie�? � spyta�a nagle Iris.
� On potrafi rozmawia� ze mn� � oznajmi�a dziewczynka.
� S�ysza�em, jak to robi � stwierdzi� jej ojciec.
� O, nie, nie to mam na my�li � gor�co zaprzeczy�a Molly. � Z tego nic nie potrafi�
zrozumie�.
� Wi�c o czym m�wisz?
� Ja� nie wiem, mamusiu. On po prostu� m�wi do mnie i tyle.
Jack i Iris spojrzeli po sobie. � To musi by� jaka� zabawa � orzek�a Iris. Jack potrz�sn�� g�ow�
przygl�daj�c si� uwa�nie c�rce, jakby jej nigdy dot�d nie widzia�. Poniewa� nie umia� nic
powiedzie�, wsta�.
� My�lisz, �e dom da si� naprawi�?
� O, z pewno�ci� � za�mia� si�. � Ma�a strata, bo i tak nigdy nie podoba� ci si� kolor �cian w
pokojach na g�rze.
� Nie wiem, co mi si� sta�o � zamy�li�a si� Iris. � Normalnie wierzga�abym jak osio�, gdyby
mi si� przytrafi�a cho� jedna z tych rzeczy. Spakowa�abym manatki i pojecha�abym do domu,
gdyby, powiedzmy, zawali�a si� �ciana na g�rze, gdyby by�a dziura w dachu albo gdyby ten� ten
androidalny stw�r nagle si� pojawi�. Ale kiedy wszystko zdarza si� r�wnocze�nie � potrafi� to
znie��!
� Kwestia punktu widzenia.� Poka� mi jak�� gderaj�c� kobiet�, a ja poka�� ci inn�, kt�ra nie
ma do�� powod�w do zmartwie�.
� Je�li natychmiast nie zejdziesz mi z oczu, to waln� ci� patelni� w rozgadan� m�zgownic� �
wycedzi�a Iris. Jack zszed�.
Molly i Miau poci�gn�li za Garrym, jak wraca� do domu, i stali �obok siebie wytrzeszczaj�c
oczy, gdy w�azi� na drabin�.
� Co robisz, tatusiu?
� Zaznaczam kraw�dzie dziury, gdzie schody dotykaj� miejsca, w kt�rym dach ju� si� nie
znajduje, tak bym m�g� wyr�wna� brzegi pi��.
� Aha.
Jack z grubsza oznaczy� przestrze� kawa�kiem w�gla, przyci�� siekierk� mniejsze drzazgi, a
nast�pnie rozejrza� si� w poszukiwaniu pi�y. By�a jeszcze w gara�u. Zszed�, wzi�� j�, wspi�� si� z
powrotem, i zacz�� pi�owa�. Po dwudziestu minutach pot la� mu si� strumieniami po twarzy.
Przerwa�, zszed� na d�, zmoczy� g�ow� przy pompie, zapali� papierosa i znowu wszed� na dach.
� Dlaczego nie skaczesz w d� i do g�ry?
Praca na dachu zdawa�a si� powa�niejsza, a dzie� o wiele gor�tszy ni� naprawd�. Entuzjazm
Jacka by� odwrotnie proporcjonalny do tych czynnik�w.
� Nie wyg�upiaj si�, Molly.
� Dobrze, ale Miau chce wiedzie�.
� Ach, tak? Popro�, �eby sam spr�bowa� to zrobi�. Znowu wzi�� si� do pracy. W jaki� czas
p�niej, kiedy przerwa�, �eby z�apa� oddech, nie dostrzeg� nigdzie ani Miaua, ani c�rki. Pomy�la�,
�e s� przy namiocie, gdzie za�a�� za sk�r� Iris, i dalej pi�owa�.
� Tatusiu!
Nieprzywyk�e do pracy rami� i r�ka tatusia ju� wo�a�y gromkim g�osem o pomoc. Suche
mi�kkie drewno to wygina�o pi��, to j� zatrzymywa�o i dlatego zbacza�a z wytyczonej linii.
Zniecierpliwiony odrzek�: � No, co tam?
� Miau prosi, �eby� przyszed�. Chce ci co� pokaza�.
� Co mi pokaza�? Nie mam teraz czasu na zabawy, Molly. Zajm� si� nim, jak znowu b�dziemy
mieli dach nad g�ow�.
� Ale to jest dla ciebie!
� Co jest dla mnie?
� Ta rzecz na drzewie.
� No, dobrze � powodowany bardziej lenistwem ni� ciekawo�ci� Jack zlaz� z drabiny. Molly
czeka�a. Miaua nigdzie nie by�o wida�.
� Gdzie on jest?
� Przy drzewie � powiedzia�a przesadnie cierpliwie. Wzi�a ojca za r�k�. � Chod�. To
niedaleko.
Poprowadzi�a go za dom i przez wertepy nazywane nies�usznie drog�. Po drugiej stronie sta�o
drzewo. Spojrza� ku domowi i zauwa�y�, �e na tej samej linii by�o wi�cej drzew o �ci�tych
wierzcho�kach, znacz�c szlak tego czego�, co spad�o z nieba, a zbli�aj�c si� ku ziemi dokona�o
spustoszenia w drzewostanie, zmiot�o g�rne pi�tro i unios�o si� ku � ku czemu?
Przez dziesi�� minut zag��biali si� w las, obchodz�c co jaki� czas zwalon� ga��� czy �ci�ty
wierzcho�ek drzewa, a� dotarli do Miaua opartego o m�ody klon� U�miechn�� si�, wskaza� na
g�r�, na rami�, na ziemi�. Jack przygl�da� mu si� nie rozumiej�c.
� Spad� z drzewa i z�ama� r�k� � powiedzia�a dziewczynka.
� Sk�d wiesz?
� No, tak po prostu by�o, tatusiu.
� Mi�o wiedzie�. Czy teraz mog� ju� wr�ci� do roboty?
� Chce, �eby� zdj�� t� rzecz!
Jack spojrza� do g�ry. Na dw�ch trzecich wysoko�ci drzewa zawieszony w wide�kach ga��zi
pob�yskiwa� jaki� pr�t o d�ugo�ci metra z czym� o op�ywowych kszta�tach na obu ko�cach. To
�co�� przypomina�o zbiorniki paliwa na ko�cach skrzyde� samolotu P�80. � C� to, u licha?
� Nie wiem. Nie potrafi� powiedzia� mi, ale nie wiem. W ka�dym razie to dla ciebie, �eby�
nie� �eby� nie� � przez chwil� patrzy�a na Miaua, a srebrne w�sy przybysza jakby si� lekko
wyd�u�y�y � �eby� nie musia� tak du�o �azi� po drabinie.
� Sk�d wiesz, Molly?
� Powiedzia� mi i tyk. Rany, tatusiu, nie w�ciekaj si�. S�owo daj�, �e nie wiem jak, po prostu
mi powiedzia�.
� Nie rozumiem � wymamrota� Jack. � W ka�dym razie o co chodzi z t� rzecz� na drzewie?
Ja te� mam z�ama� r�k�?
� Nie jest przecie� ciemno.
� Co to ma do rzeczy?
Dziewczynka wzruszy�a ramionami. � Spytaj jego.
� Chyba ju� rozumiem. Spad� z drzewa, bo by�o ciemno. S�dzi, �e mog� wle�� na g�r� i dosta�
to co� bez zrobienia sobie krzywdy, bo widz�, co robi�. Pochlebia mi tak�e. Czy aby jednak na
pewno? Jak blisko ma�p cz�ekokszta�tnych nas umieszcza?
� O czym ty m�wisz, tatusiu?
� Nic, nic� no wi�c dlaczego mam przynie�� t� rzecz?
� Hmm� no po to, �eby� m�g� skaka� z dachu.
� G�upie gadanie. Chc� jednak rzuci� okiem na toto. Skoro jego statek odlecia�, przedmiot ten
jest chyba jedynym poza ubraniem artefaktem, kt�ry ze sob� zabra�.
� Co to znaczy �artefakt�?
� Daleki kuzyn antraktu. No, zabieramy si� do roboty.
I wspi�� si� na drzewo. Od lat ju� tego nie robi� i kiedy ostro�nie stawia� ka�dy nast�pny krok,
my�la�, �e s� pewnie bardziej efektywne sposoby pokonywania wysoko�ci. Na przyk�ad winda.
Dlaczego windy nie rosn� na drzewach?
Klon zacz�� si� ko�ysa� i dr�e� pod jego ci�arem. Raz tylko spojrza� w d� i natychmiast
postanowi� nigdy wi�cej tego nie robi�. Popatrzy� w g�r� i ucieszy� si� widz�c, jak blisko jest celu.
Podci�gn�� si� jeszcze z metr i ze zgroz� zobaczy�, jak cel jest daleko, bo im wy�ej, tym ga��zki
by�y drobniejsze. Z trudem posun�� si� jeszcze bardziej do g�ry i si�gn�� � palce tylko musn�y
koniec przedmiotu. Zauwa�y�, �e s� tam dwa pier�cienie, po jednym z ka�dej strony, na tyle du�e,
by przesadzi� przez nie rami�. Jeden z tych pier�cieni zahacza� o ga���. Podci�gn�� si� jeszcze, a
potem, kiedy jego nieprzyzwyczajone mi�nie ju� nie wytrzymywa�y, pu�ci� si� jedn� r�k� i
si�gn��.
To forsowanie jednej r�ki nie wysz�o mu na zdrowie. Ramiona nie da�y rady. Pier�cie� zerwa�
si� z ga��zki pod wp�ywem ci�aru cia�a. Natychmiast wok� rozleg� si� entuzjastyczny trzask
�amanych ga��zi. Jack podwin�� j�zyk i zacisn�� z�by. Jak ju� raz chwyci� artefakt Miaua, to go
trzyma�� nawet kiedy przedmiot nie by� o nic zahaczony. Zacz�� spada� i st�a� ca�y przewiduj�c
impet, z jakim runie na d� i po�amie sobie ko�ci.
Uderzenia nie by�o.
Najpierw spada� ca�kiem szybko, ale potem trzymany pr�t zacz�� go unosi�. Pomy�la�, �e
jakim� cudem zahaczy� o inn� ga��� � ale nic podobnego! Opada� w d� jak niesione wiatrem
nasienie ostu, zwisaj�c z pr�tu, kt�ry w jaki� niepoj�ty ca�kiem spos�b utrzymywa� si� w
powietrzu. Z dwu op�ywowych kszta�t�w na ko�cach dobieg� go ostry, sycz�cy d�wi�k. Spojrza� w
d�, mrugn�wszy oczyma przetar� pot z oczu, jeszcze raz spojrza�. Miau u�miecha� si� od ucha do
ucha, a dziewczynka zaskoczona rozdziawi�a buzi�.
Im bli�ej ziemi, tym wolniej opada�. Kiedy po up�ywie niemal ca�ej wieczno�ci poczu�
b�ogos�awiony op�r gruntu pod stopami, musia� stan�� i poci�gn�� pr�t ku do�owi. Urz�dzenie
podda�o si� wolno, jak balon. Pod ko�c�wkami zata�czy�y i zawirowa�y zesch�e li�cie.
� Rany, tatusiu! To by�o wspania�e!
Dwukrotnie prze�kn�� �lin�, �eby zwil�y� wysuszone gard�o; rozlu�ni� si� po ogromnym
wysi�ku. � Tak, ale frajda � powiedzia� s�abym g�osem.
Miau podszed�, wyj�� mu pr�t z r�ki i upu�ci�. Przedmiot utrzymywa� si� w pozycji poziomej,
powoli opadaj�c na ziemi�. Miau wskaza� palcem na urz�dzenie, na drzewo, i u�miechn�� si�
szeroko.
� Zupe�nie jak spadochron. Ojej, tatusiu!
� Trzymaj si� od tego z daleka � rzek� Jack widz�c, co si� �wi�ci. � Kto wie, co to jest. Mo�e
wypali� albo co gorszego.
Spojrza� nieufnie na przedmiot. Pr�t le�a� spokojnie, a syczenie z ko�c�wek usta�o. Miau schyli�
si� nagle, podni�s� przedmiot i umie�ci� sobie nad g�ow�. Nast�pnie spokojnie uni�s� nogi i
zawisn�� na nim. Pr�t delikatnie go opu�ci� na d�, a� Miau usiad� w powodzi zesch�ych li�ci, kiedy
bowiem przybysz uni�s� przedmiot do g�ry, op�ywowe nasadki przy ko�cach znowu zacz�y
dzia�a�.
� Czego� tak g�upiego jeszcze w �yciu nie widzia�em. Niech no si� przyjrz�. � Pr�t unosi� si�
w powietrzu na wysoko�ci pasa. Jack pochyli� si� nad jedn� z nasadek, zako�czon� delikatn�
okr�g�� kratk�. Wyci�gn�� r�k�. Miau chwyci� go za przegub i pokr�ci� g�ow�. Najwidoczniej
niebezpiecznie by�o zbli�a� si� do owych ko�c�wek. Nagle Jack poj�� dlaczego. By�y to jakie�
male�kie, bardzo pot�ne silniki odrzutowe. Je�li silnik taki ma do�� mocy, by utrzyma� cz�owieka
w powietrzu, to ssanie musi by� ogromne � prawdopodobnie na tyle pot�ne, by wyrwa� dziur� w
d�oni ludzkiej, zupe�nie jak gigantyczna dziurkarka do bilet�w.
Co nim sterowa�o? W jaki spos�b si�a ci�gu silnik�w dostosowywa�a si� do ci�aru unoszonego
przez urz�dzenie na okre�lon� wysoko��? Przypomnia� sobie, i to wcale bez przyjemno�ci, �e
spada� z czubka drzewa ca�kiem szybko, a w miar� przybli�ania si� do ziemi � coraz wolniej. A
jednak, kiedy Miau uni�s� urz�dzenie nad g�ow�, zosta� natychmiast podniesiony do g�ry, a
nast�pnie bardzo powoli opuszczony na d�. A poza tym jak to si� dzia�o, �e pr�t by� tak stabilny?
Dlaczego nie obraca� si� do g�ry nogami i nie gna� wraz z pasa�erami ku ziemi?
Spojrza� na Miaua z rosn�cym podziwem. Przybysz najwidoczniej pochodzi� z jakiego�
miejsca, gdzie nauka poczyni�a ogromne post�py. Zastanawia� si�, czy kiedykolwiek zdo�a
wydoby� z go�cia pewne wiadomo�ci natury technicznej � i czy ewentualnie potrafi je zrozumie�.
Naturalnie, ma�a b�dzie w stanie zrozumie�
� Chce, �eby� zabra� urz�dzenie ze sob� i wypr�bowa� na dachu � powiedzia�a Molly.
� Jak mo�e mi pom�c posta� z ksi��ki Kuttnera?
Miau natychmiast chwyci� pr�t, podni�s� go, wsun�� si� pode�, po czym w�lizgn�� r�ce w dwa
pier�cienie, tak �e pr�t u�o�y� si� na jego ramionach jak nosid�a do wiader. Rozejrzawszy si�
doko�a stan�� twarz� ku polanie i na ich oczach skoczy� dziesi�� metr�w w g�r�, poszybowa�
wielkim �ukiem, a nast�pnie �agodnie stan�� pi�� metr�w dalej.
Dziewczynka podskakiwa�a i bi�a brawo, oniemia�a z przej�cia. Jack natomiast zdo�a� jedynie
wykrztusi� z siebie kilka razy: � No, nie!
Miau sta� nieruchomo, u�miechaj�c si� rozbrajaj�co i czekaj�c. Ruszyli ku niemu, a kiedy
podeszli bli�ej, ponownie skoczy� i pomkn�� ku drodze.
� Co z tym fantem zrobi�? � westchn�� Jack. � Do kogo si� zwr�ci�, no i co powiedzie�?
� Zatrzymajmy go, tatusiu.
Jack wzi�� c�rk� za r�k� i ruszyli w �lad za skacz�cym, szybuj�cym wysoko srebrnym
cz�owiekiem. Zostawi� go z nimi! Przedstawiciel nieznanej rasy, z jakiej� nieprawdopodobnej
cywilizacji � i do tego najwyra�niej wysoko wykwalifikowany osobnik � nie odby�by takiej
podr�y dla jakiego� zwyk�ego obywatela. Co si� za tym kryje? Czy jest forpoczt�? Czy te��
jedynym pozosta�ym przy �yciu reprezentantem jakiego� ludu? Z jak daleka przyby�? Z Marsa? Z
Wenus?
Dogonili go ko�o domu. Sta� przy drabinie, a dziwny pr�t spokojnie spoczywa� na ziemi.
Zafascynowany go�� bawi� si� jo�jo nale��cym do Molly. Zobaczywszy ich rzuci� zabawk�,
podni�s� swoje urz�dzenie, wsun�� je na ramiona, skoczy� do g�ry i mi�kko wyl�dowa� na dachu.
� li�ju! � krzykn�� dobitnie i zeskoczy� na d�. Pr�t by� tak stabilny, �e kiedy opada�, d�ugie cia�o
przybysza buja�o si� w powietrzu.
� Bardzo �adnie � pochwali� Jack. � I robi wra�enie. Ale ja musz� wraca� do roboty. �
Podszed� do drabiny., Miau skoczy� ku niemu i z�apa� za rami� skaml�c i gwi�d��c w swoim
dziwnym j�zyku. Wzi�� pr�t i poda� go Jackowi.
� Chce, �eby� go u�y� � stwierdzi�a dziewczynka.
� Nie, dzi�kuj� � odpar� Jack przeczuwaj�c zbli�aj�cy si� zawr�t g�owy, kt�rego dozna�
podczas wspinaczki. � Wol� drabin� � i wyci�gn�� ku niej r�k�.
Miau, podskakuj�c niezadowolony, si�gn�� r�k� za plecami Jacka i przewr�ci� drabin�. Padaj�c
przekozio�kowa�a przez jakie� pud�o i bole�nie uderzy�a Garry�ego w gole�.
� Lepiej u�yj jednak lataj�cego pasa, tatusiu.
Jack spojrza� na Miaua. Srebrny cz�owiek wygl�da� tak mi�o, jak na to pozwala�a jego
fizjonomia; z drugiej strony mo�e warto by�oby sprawi� mu troch� przyjemno�ci. Jack stwierdzi�,
�e skoro ju� stoi bezpiecznie na ziemi, to nie ma znaczenia, czy �w fantastyczny przedmiot b�dzie
funkcjonowa� na jego ramionach, czy te� nie. A gdyby zawi�d� nad samym dachem, no c�, dom w
ko�cu nie jest a� taki wysoki.
Niech�tnie wsun�� ramiona w pier�cienie. Miau wskaza� na dach, na Jacka, i uda�, �e skacze.
Garry nabra� du�o powietrza, ostro�nie wycelowa� i maj�c nadziej�, �e urz�dzenie nie zadzia�a �
skoczy�.
Wystrzeli� w g�r� blisko domu � prawd� m�wi�c, zbyt blisko. Okap z hakiem grzmotn�� go
dok�adnie w to samo miejsce, w kt�re przed chwil� uderzy�a drabina. Jack wcale si� jednak nie
zatrzyma�, �agodnie polecia� na dach, szybowa� przez zapieraj�c� dech w piersiach chwilk�, a
potem zacz�� opada�. S�dzi�, �e dyndaj�cymi nogami uda mu si� zatrzyma� na dalekim skraju
dachu. O w�os jednak go min��. Zdo�a� jedynie uderzy� si� pot�nie t� sam� goleni� w to samo
miejsce, ale o przeciwleg�y okap. Ci�gn�c za sob� stek przekle�stw wyl�dowa� � w koszu z
praniem wieszanym w�a�nie przez Ins. �ona, odwr�ciwszy si� od sznura na bielizn�, stan�a
naprzeciw niego.
� Jack! C� ty u diab�a� wyno� mi si� st�d! Stoisz na moim praniu brudnymi� Och!
� Och! Och! � zadrwi� i zrobiwszy krok do ty�u wyszed� z kosza. Stop� trafi� na nale��cy do
c�rki wagon poci�gu po�piesznego, kt�rego Iris u�ywa�a do przewo�enia ci�kiego kosza. Chc�c
utrzyma� r�wnowag� skoczy� � i natychmiast uni�s� si� w powietrze. Tym razem mia� wi�cej
szcz�cia. Poszybowa� bez problemu nad kuchennym skrzyd�em domu i wyl�dowa�, w pobli�u
Molly i Miaua.
� Tatusiu, lecia�e� zupe�nie jak ptak!
� Zaraz b�d� wygl�da� zupe�nie jak nieboszczyk, s�dz�c po wyrazie twarzy twojej matki. �
Zrzuci� z siebie �lataj�cy pas� i da� nura do domu, kiedy zza rogu wysz�a Iris. Us�ysza�
rozradowan� c�rk� m�wi�c� �poszed� tam�, gdy przedziera� si� przez ruin� pokoju go�cinnego i
wychodzi� frontowymi drzwiami. Obchodzi� dom, gdy strzeli�y drzwi od kuchni. Podbiegi do
go�cia, wyrwa� mu urz�dzenie, w�lizgn�� si� w nie i skoczy�. Tym razem wymierzy� bezb��dnie. Z
�atwo�ci� pokona� wysoko�� domu, chocia� o ma�o nie wyl�dowa� okrakiem na sznurach. Kiedy
Iris, w�ciek�a i zdyszana, wypad�a z domu jak burza, zaj�ty by� wieszaniem po�cieli.
� Co ty sobie wyobra�asz? � wrzasn�a rozgniewana.
� Nic takiego, po prostu pomagam ci wiesza� pranie, skarbie � odrzek�.
� Co to jest� ten przedmiot, kt�ry masz na plecach?
� Jeszcze jeden dow�d na wszechobecno�� przyrz�d�w z zakresu science fiction � odpar�
spokojnie. � Jest to wielostronny tr�jwymiarowy regulator masy, albo skokochron. Z jego
pomoc� mog� lata� jak mewa, unikaj�c trosk ziemskich i zalot�w pi�knych rudow�osych w tych
momentach, kiedy ich wzgl�dy s� mi niemi�e.
� Kiedy�, i to w niezbyt odleg�ej przysz�o�ci, chuderlawa tyczko, wyci�gn� j�zyk z twojej
ob��kanej g�owy i zawi��� na nim kokard�. � Za�mia�a si�.
Westchn�� z ulg�, podszed� i poca�owa� �on�. � Przepraszam bardzo, kochanie. Zg�upia�em ze
strachu zwisaj�c z tego czego�. Nie widzia�em kosza na bielizn�, a nawet gdybym go wcze�niej
zauwa�y�, nie wiem, jak m�g�bym go omin��.
� Co to jest, Jack? Jak to dzia�a?
� Poj�cia nie mam. Na ko�cach s� urz�dzenia odrzutowe. Maj� wielk� si�� odrzutu, kiedy du�y
ci�ar przyci�ga je ku ziemi. Wi�ksz� moc przy ziemi ni� wysoko w g�rze. Kiedy ci�ar si�
zmniejsza, odrzut maleje. Dlaczego tak si� dzieje i sk�d czerpi� energi� � nie potrafi� powiedzie�.
O ile mog�em si� zorientowa�, zasysaj� powietrze na g�rze i wydmuchuj� przez silniki. Aha, i
jeszcze jedno � bez wzgl�du na to, w kt�r� stron� zwr�cony jest pr�t, odrzut kieruje si� ku ziemi.
� Sk�d to masz?
� Z drzewa. Nale�y do Miaua. Najwyra�niej u�ywa� tego urz�dzenia jako spadochronu. Kiedy
opada�, w jeden z pier�cieni w�lizgn�a si� ga���. Miau wysun�� si� z maszyny, spad� i z�ama� sobie
r�k�.
� Co z nim zrobimy, Jack?
� Sam si� tym zamartwiam od jakiego� czasu. Nie mo�emy go przecie� sprzeda� do cyrku. �
Przerwa�, zamy�lony. � Niew�tpliwie zna wiele rzeczy, kt�re mog�yby si� okaza� cenne dla
ludzko�ci.
Ot, cho�by ten jeden przedmiot zmieni�by oblicze ziemi! Pos�uchaj tylko � wa�� osiemdziesi�t
kilo. Pad�em na to urz�dzenie niespodziewanie, kiedy straci�em oparcie w drzewie, i natychmiast
zosta�em uniesiony. S�dz�c po budowie, Miau wa�y wi�cej ode mnie. Przedmiot uni�s� go, kiedy
trzymaj�c go nad g�ow� po prostu oderwa� nogi od ziemi. Je�li pr�t mo�e dokona� czego�
podobnego, to on sam albo jego wi�ksza wersja mog�yby nie tylko nap�dza�, ale tak�e unosi�
pojazd powietrzny. Gdyby za� z jakiego� powodu by�o to niemo�liwe, moc owych silnik�w
odrzutowych z pewno�ci� zdo�a�aby nap�dza� turbin�.
� Czy upierze mi bielizn�? � Iris by�a skwaszona.
� Dok�adnie to mia�em na my�li! Lekkie, przeno�ne i o wi�kszej mocy, ni� mo�na by s�dzi� �
oczywi�cie, �e zrobi pranie. Mo�e te� nap�dza� pr�dnice, samochody i� Ins, co si� robi, kiedy
kto� ma w r�kawie tak� sensacj�?
� Dzwoni si� do gazety.
� Tak, i zaraz zleci si� sto tysi�cy os�b w�sz�cych i wtykaj�cych wsz�dzie swoje w�cibskie
nosy, rozpocznie si� dochodzenie z ramienia Kongresu i co tam jeszcze chcesz! Nie� no, nie!
� Dlaczego nie zwr�cisz si� do Harry�ego Zinssera?
� Harry? My�la�em, �e go nie lubisz.
� Nigdy tego nie powiedzia�am. Chodzi tylko o to, �e zaszywacie si� gdzie� w ciemnym k�cie
i gadacie o amputacji multyplikacyjnej czy te� zwyrodnieniu reaktancji i podobnych sprawach, a ja
mam siedzie� cicho i grzecznie, i dopiero czym� szokuj�cym mog� zwr�ci� na siebie uwag�, tak
jeste�cie zaj�ci. Poza tym nie mam nic do Harry�ego.
� Masz racj�! Oczywi�cie, kochanie! Harry b�dzie wiedzia�, co zrobi�. Ju� do niego jad�.
� Mowy nie ma! A dziura w dachu? M�wi�e� chyba, �e przynajmniej za�atasz j� na noc. Je�li
pojedziesz, nie wr�cisz przed zmrokiem.
Perspektywa pi�owania dziury wyszarpanej w dachu nagle sta�a si� najmniej poci�gaj�c� rzecz�
na �wiecie. Ale w uwadze �ony by�a logika, a poza tym wyczuwalna gro�ba ��bo jak nie, to��
Westchn�� i ruszy� do pracy, mamrocz�c co� o najwi�kszej zaliczce w dziejach ludzko�ci, kt�ra
przechodzi mu ko�o nosa z powodu humor�w kobiety. Zapomnia�, �e ma na sobie naramienny
wysoko�ciolot, i tylko dwa pierwsze kroki zrobi� po ziemi. Iris wybuchn�a �miechem na widok
jego niezdarnego chodzenia w powietrzu. Kiedy dotkn�� ziemi, zacisn�� szcz�ki i lekko skoczy� na
dach.
� Z�ap mnie teraz na tych twoich s�upowatych nogach � weso�o dokucza� �onie, robi�c unik
przed lancopodobnym dr�giem do podtrzymywania sznur�w na bielizn�, jakim w niego cisn�a, po
czym zabra� si� do pracy.
Kiedy zaj�ty by� pi�owaniem, us�ysza� na dole jaki� ha�as.
� Ta�tu�! Mruuu�iliu�
Westchn�� i od�o�y� pi��. � O co chodzi?
� Miau chce sw�j lataj�cy pas!
Jack popatrzy� na dach, na ni�sz� nieco kom�rk�, i uzna�, �e jego stare ko�ci znios� konieczno��
zej�cia na d� bez pomocy drabiny. Wzi�� pr�t i zrzuci� go na d�. Aparat utrzymywa� si� w pozycji
idealnie poziomej, opadaj�c z dok�adnie t� sam� pr�dko�ci�, co wtedy, gdy sam z niego korzysta�.
Miau z�apa� pr�t, zr�cznie wsun�� we� z�aman� d�o� � Jack podziwia�, z jak� ostro�no�ci�
przybysz pos�ugiwa� si� chorym ramieniem, a jednocze�nie jak ma�o mu ono przeszkadza�o �
potem drugie rami� i podskoczy�, by przy��czy� si� do znajduj�cego si� na dachu Jacka.
� Co powiesz, bracie?
� Woopen ju weep.
� Wiem, co czujesz. � Widzia�, �e srebrzysty cz�owiek chce co� powiedzie�, ale nie potrafi�
go zrozumie�. U�miechn�� si� i chwyci� za pi�k�. Miau wyj�� mu j� z d�oni i zrzuci� z dachu,
staraj�c si� nie trafi� Molly, kt�ra podskakuj�c oddali�a si� nieco, by mie� dogodny punkt
obserwacji.
� O co chodzi?
� Dellihiu hidden � oznajmi� Miau. � Pento dei njuminiu hel � i wskaza� na lataj�cy pas i
dziur� w dachu.
� Chcesz powiedzie�, �e ch�tniej bym odlecia� tym czym�, ni� pracowa�? Oczywi�cie, bracie.
Ale niestety musz�
Miau zatoczy� r�k� wok� dziury w dachu i ponownie wskaza� na skokochron, pokazuj�c jeden
z silnik�w odrzutowych.
� Nie pojmuj� � rzek� Jack.
Miau najwidoczniej zrozumia�, bo po jego wyrazistej twarzy przemkn�� cie� zdumienia.
Kl�kn�wszy, zdrow� r�k� otoczy� jeden z silnik�w, nacisn�� dwa male�kie przyciski i pokrywa si�
otworzy�a. Wewn�trz znajdowa�o si� p�askie, szczelnie zamkni�te i prosto wygl�daj�ce
urz�dzenie, najwidoczniej rdze� silnika. Zdawa�o si�, �e nie ma ono �adnego innego
zamocowania. Miau wyj�� je i poda� Jackowi. Przypomina�o rozmiarem i kszta�tem elektryczn�
maszynk� do golenia. Z boku znajdowa� si� przycisk. Miau wskaza� go, nacisn�� z g�ry, a
nast�pnie przesun�� d�o� Jacka, tak by urz�dzenie skierowane by�o w przeciwnym kierunku. Jack,
spodziewaj�c si� wszystkiego, pocz�wszy od niczego a� po �o�lepiaj�cy b�ysk pal�cej �ywej
energii�, tak drogi literaturze science fiction, nacisn�� guzik.
Urz�dzenie zasycza�o i �agodnie wsun�o si� z powrotem do jego d�oni.
� Wszystko �wietnie � rzek� Jack � ale co mam z tym zrobi�?
Miau pokaza� palcem na miejsce ci�cia pi��, a nast�pnie na przyrz�d.
� Aha! � zrozumia� Jack. Pochyli� si� nisko, skierowa� przedmiot na koniec ci�cia i przycisn��
guzik. Ponownie syk, a nast�pnie lekkie, r�wnomierne odbicie i w drzewie ukaza�a si� cienka
szparka. By�o to czyste i r�wne ci�cie, blisko o po�ow� cie�sze od wykonanego pi��, i � jak d�ugo
trzyma� r�k� nieruchomo � idealnie proste. Delikatny ob�oczek sproszkowanego drewna
wyp�yn�� unoszony wirem powietrza przez dziur� w dachu.
Jack eksperymentowa� trzymaj�c silnik blisko drewna i z dala od niego. Zauwa�y�, �e im bli�ej
powierzchni znajduje si� urz�dzenie, tym ci�cie jest w�sze. W miar� oddalania szczelina stawa�a
si� coraz szersza, a jej wyci�cie poch�ania�o wi�cej czasu, a� w ko�cu z odleg�o�ci oko�o p� metra
przyrz�d przestawa� dzia�a�. Jack, zachwycony, szybko przyci�� i wyr�wna� dziur�. Miau
obserwowa� to z zadowoleniem. Garry u�miechn�� si� do niego, wiedz�c, jak sam by si� czu�,
gdyby pokaza� pi�� jakiemu� prymitywnemu cz�owiekowi, kt�ry stara� si� obrabia� drewno za
pomoc� maczety.
Kiedy sko�czy�, zwr�ci� srebrnemu cz�owiekowi jego silnik i klepn�� go po ramieniu. �
Stokrotne dzi�ki, Miau.
� Jiick � odpar� przybysz i si�gn�� ku szyi m�czyzny. Jeden kciuk po�o�y� mu na obojczyku,
drugi z ty�u, nad �opatk�. Potem przycisn�� te miejsca dwukrotnie.
� Tak si� tam u was �ciska d�o�? � u�miechn�� si� Jack. Pomy�la�, �e to ca�kiem mo�liwe.
Ka�da cywilizowana rasa ma prawdopodobnie jakie� pozdrowienie wyra�ane za pomoc� r�k.
U�cisk d�oni wykszta�ci� si� z jej podniesienia na dow�d, �e pozdrawiaj�cy jest nieuzbrojony.
Ca�kiem mo�liwe, �e gest Miaua jest troch� inn� form� tego samego znaku. Pokazywanie sobie
nawzajem garde� mo�e przecie� r�wnie� by� wyrazem przyjaznych zamiar�w.
Trzema zr�cznymi ruchami Miau wsun�� male�ki silnik na powr�t do obudowy i trzymaj�c pr�t
jedn� r�k� zszed� z dachu pozwalaj�c si� w ten zadziwiaj�cy spos�b opu�ci� na ziemi�, niczym
ziarnko ostu. Gdy ju� si� znalaz� na ziemi, odrzuci� pr�t z powrotem na g�r�. Jack ze zdziwieniem
patrzy�, jak urz�dzenie mknie ku niemu niczym dowolny ziemski przedmiot. Wyci�gn�� r�k�, ale
chybi�. Pr�t dolecia� do szczytu swojej trajektorii, a kiedy zacz�� opada�, w��czy�y si� silniki i
�agodnie opu�ci�y go ku m�czy�nie. Jack za�o�y� urz�dzenie i sp�yn�� w d�, w kierunku Miaua.
Srebrny cz�owiek poszed� za nim do sk�adziku, gdzie znajdowa�o si� kilkana�cie kawa�k�w
obrobionego drewna. Jack wybra� par� calowych desek sosnowych i wyci�gn�� na zewn�trz; chcia�
je odpowiednio wymierzy� i poznaczy�, a nast�pnie zbi� w prost� klap� zas�aniaj�c� bezu�yteczn�
klatk� schodow�. Wszystkiemu temu Miau przypatrywa� si� z nieukrywan� ciekawo�ci�.
Jack podni�s� lataj�cy pas i usi�owa� otworzy� op�ywow� pokryw�, aby wyj�� przecinark�.
Poni�s� ca�kowit� kl�sk�,. Naciska�, wykr�ca�, poci�ga�. Uzyska� tylko tyle, �e delikatnie sycza�o,
kiedy przybli�y� urz�dzenie do pod�ogi.
� Iik, Jiick � rzek� Miau. Wzi�� silnik od Jacka i nacisn��. M�czyzna uwa�nie obserwowa�.
Nast�pnie wzi�� przecinark�.
B�yskawicznie przykroi� drewno, kpi�co popatruj�c na pi�� zawieszon� na �cianie. Nast�pnie
trzema listwami u�o�onymi w liter� �Z� zbi� ca�� klap�, obci�� pozosta�e nier�wno�ci i cofn�� si�,
by nacieszy� oko. Natychmiast zda� sobie spraw�, �e klapa jest zbyt ci�ka, aby sam j� m�g�
cho�by podnie��, a co dopiero wci�gn�� na dach. Gdyby Miau mia� teraz obie r�ce zdrowe albo
gdyby� � Podrapa� si� w g�ow�.
� Przenie� j� za pomoc� lataj�cego pasa, tatusiu.
� Molly! Sk�d ci to przysz�o do g�owy?
� Miau powie� To znaczy, jako� tak zrozu�
� Wyja�nijmy sobie raz na zawsze. Jak on z tob� rozmawia?
� Nie wiem, tatusiu. To jest tak, jakbym pami�ta�a, co powiedzia�, ale nie� same s�owa. Ja po
prostu� po prostu� � zawaha�a si�, a potem powiedzia�a gwa�townie: � Nie wiem. Naprawd�
nie wiem, tatusiu!
� Co powiedzia� tym razem?
Spojrza�a na Miaua. Jack ponownie zauwa�y� to dziwne nabrzmienie srebrnych w�s�w
przybysza. C�rka odrzek�a: � Po�� klap�, kt�r� w�a�nie zrobi�e�, na lataj�cym pasie i podnie� go.
Pas sprawi, �e klapa b�dzie wolno opada�, a ty j� wtedy popchniesz w wybranym kierunku�
Jack przyjrza� si� klapie, urz�dzeniu odrzutowemu, i poj��, na czym rzecz polega. Kiedy wsun��
pr�t odrzutowy pod klap�, Miau pchn�� j� ku g�rze. Unios�a si�, a wtedy przybysz, zatrzymuj�c jej
ruch, przeci�gn�� j� daleko poza sk�adzik, nim osiad�a na ziemi. Jeszcze jedno pchni�cie, �atwe
przeci�ganie i zrobili nast�pnych dziesi�� metr�w. W ten spos�b pokonali odleg�o�� dziel�c� ich
od domu. Z ty�u za nimi Molly skaka�a i �mia�a si�, prosz�c o przeja�d�k� i wychwalaj�c pod same
niebiosa zadowolonego z siebie Miaua.
Kiedy ju� dotarli do domu, Jack zapyta�: � No, Einsteinie juniorze, jak to wniesiemy na dach?
Miau podni�s� jo�jo nale��ce do dziewczynki i zr�cznie zacz�� si� nim bawi�. Ca�kowicie
poch�oni�ty zabawk� znikn�� za rogiem domu.
� Halo!
� On nie wie, tatusiu. Musisz sam co� wykombinowa�.
� To znaczy, �e potrafi� wymy�li� t� sprytn� sztuczk� z przeniesieniem klapy a� tutaj, a teraz
szare kom�rki go zawiod�y?
� Na to wygl�da, tatusiu.
Jack Garry popatrzy� za oddalaj�c� si� postaci� srebrnego cz�owieka i pokr�ci� g�ow�. Ju� si�
przyzwyczai� oczekiwa�, �e Miau potrafi my�le� sprawniej ni� istota ludzka, nawet je�li by�o to
rozumowanie nieco odmienne. Nie potrafi� tego pogodzi� z odrzuceniem przez przybysza
zagadnienia z zakresu podstaw logiki. Cz�owiek o jego zdolno�ciach z pewno�ci� nie wymy�li�by
tak nieszablonowej metody przeniesienia klapy a� tu, nie zdaj�c sobie sprawy z faktu, �e to dopiero
po�owa roboty.
Wzruszywszy ramionami poszed� do sk�adziku i przyni�s� ma�y blok oraz wielokr��ek. Musia�
wkr�ci� w okap du�y hak, drugi za� w klap�, i kiedy ju� pracowicie podci�gn�� j� tak, �e
wielokr��ek zosta� zablokowany, wystarczy�o tylko troch� mozolnej pracy, aby przepchn�� klap�
przez kraw�d� i przeci�gn�� na w�a�ciwe miejsce. Miau wyra�nie straci� zupe�nie zainteresowanie.
Dopiero dwie godziny p�niej, kiedy Jack nak�ada� ostatni� �rubk� na zasuwie klapy i og�asza�
koniec roboty, us�ysza� ponowne wrzaski Miaua. Rzuci� narz�dzia, wsun�� si� do odrzutowego
pr�tu i sp�yn�� z dachu.
� Iris! Ins! Co si� sta�o?
� Nie wiem, Jack. On� on�
Jack pobieg� przed fronton domu. Miau le�a� na ziemi targany gwa�townymi konwulsjami.
Plecy wygi�� w wysoki �uk, a pi�ty wbi� w ziemi�; g�ow� odrzuci� do ty�u pod zupe�nie
nieprawdopodobnym k�tem, tak �e ci�ar cia�a opiera� si� jedynie na pi�tach i g�owie. Zdrow� r�k�
grzmoci� ziemi�, natomiast chore rami� spoczywa�o bezw�adnie. Wargi wykrzywi�y si� i
wydawa�y seri� trudnych do zniesienia ostrych, zdyszanych skowyt�w. Zdawa�o si�, �e potrafi
krzycze� r�wnie g�o�no przy wdechu jak i wydechu.
Molly sta�a obok, wpatruj�c si� jak zahipnotyzowana. U�miecha�a si�. Jack ukl�kn�� przy
wij�cej si� postaci i usi�owa� opanowa� atak.
� Molly, przesta� szczerzy� z�by do tego biedaka!
� Ale� on jest szcz�liwy, tatusiu.
� On� co?
� Nie widzisz, g�uptasie? Czuje si� �wietnie i to wszystko. �mieje si�.
� Co mu si� sta�o, Iris? Wiesz?
� Znowu si� dobra� do aspiryny, to wszystko, co mog� powiedzie�.
� Zjad� cztery � doda�a Molly. � Uwielbia je.
� Co tu mo�na zrobi�, Jack?
� Nie wiem, kochanie � odpar� zatroskany. � Lepiej niech sam to zwalczy. Ka�dy �rodek
uspokajaj�cy czy wymiotny m�g�by mu zaszkodzi�.
Atak niespodziewanie os�ab� i wkr�tce si� sko�czy�, Miau za� le�a� zupe�nie bezw�adny.
Trzymaj�c ponownie r�k� nad klatk� piersiow� przybysza, Jack poczu� podw�jne bicie.
� Straci� przytomno�� � orzek�.
� Nie tatusiu � odezwa�a si� Molly dziwnie cichym g�osem. � Ogl�da sny.
� Sny?
� Jakie� miejsce o pomara�czowym niebie � powiedzia�a dziewczynka. Szybko spojrza� na
c�rk�. Mia�a zamkni�te oczy. � Bardzo wielu Mia�w. Ca�e setki � du�ych. Takich jak pan
Thorndyke (znajomy wydawca z miasteczka, kt�ry mia� ponad dwa metry wzrostu). Okr�g�e domy
i du�e samoloty z� patykami zamiast skrzyde��
� Dziecko, opowiadasz bzdury! � zatroska�a si� Ins..
� M�w dalej � uciszy� j� Jack.
� Jakie� m