15727
Szczegóły |
Tytuł |
15727 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
15727 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 15727 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
15727 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Stefan Weinfeld
ZWROTNICA CZASU
Niech pan tu sobie usi�dzie � powiedzia� do niego piel�gniarz, a wr�czaj�c mu papiery,
pochyli� si� nade mn� i szepn��: � Prosz� si� nie ba�. Spokojny!
Po raz pierwszy w �yciu zosta�em sam na sam z wariatem.
By�o to podniecaj�ce i nieco przera�aj�ce, ale mia�em wtedy dwadzie�cia lat i we wszystkim
doszukiwa�em si� przygody. A jakiej to innej przygody mo�na oczekiwa�, gdy si� jest sekretarzem
psychiatry? Szczerze m�wi�c przyj��em t� prac�, pierwsz� w moim �yciu, raczej z pobudek
materialnych, licz�c na to, �e uda mi si� dzi�ki niej pogodzi� dopiero co rozpocz�te studia z
trudnymi warunkami �ycia w powojennej Europie. Ja potrzebowa�em pieni�dzy, a profesor D.,
�wiatowa znakomito�� w dziedzinie rozwi�zywania zagadek popl�tanych m�zg�w, potrzebowa�
kogo� do czuwania nad rozleg�� korespondencj� i do porz�dkowania notatek. Zg�osi�em si� wi�c i
zosta�em przyj�ty. W ci�gu pierwszych dw�ch miesi�cy nie mia�em mo�liwo�ci obserwowania
pacjent�w profesora. Dopiero teraz�
Spojrza�em spod oka. M�ody cz�owiek, w moim wieku, zamy�lony. Zerkn��em w papiery.
Rozpoznanie po �acinie, imi�, nazwisko� Rudolf Diesel. Diesel?
� Ma pan to samo nazwisko, co wynalazca silnika wysokopr�nego � powiedzia�em.
Podni�s� g�ow� i spojrza� na mnie tak, jak �gdyby dopiero w tej chwili mnie zobaczy�.
� To nie jest sprawa tego samego nazwiska, ja jestem nim! � powiedzia�.
A wi�c mania wielko�ci! I oryginalna � ani Cezar, ani Napoleon, tylko w�a�nie Diesel.
Ch�opak z wyobra�ni�, a nawiasem m�wi�c, pewnie jaki� student, kt�rego umys� nie wytrzyma�
trud�w nauki i �ycia.
� Pan mi oczywi�cie nie wierzy�
Tak zacz��, a ja s�ucha�em jego opowiadania z coraz wi�kszym zainteresowaniem, zapominaj�c,
z kim mam do czynienia.
� Pan mi oczywi�cie nie wierzy� Patrzy pan na mnie i widzi swojego r�wie�nika, kt�ry
podaje si� za dojrza�ego cz�owieka zaginionego trzydzie�ci pi�� lat temu. Tak� to by�o akurat
trzydzie�ci pi�� lat temu� Gdybym �y� normalnie, mia�bym teraz r�wno dziewi��dziesi�t lat.
Wszystko si� jednak potoczy�o inaczej. Od tej wrze�niowej nocy, kiedy przep�ywa�em przez kana�
La Manche. W ka�dej ksi��ce dotycz�cej historii techniki mo�e pan sobie przeczyta�: �wielki
wynalazca znik� bez �ladu w czasie swojej podr�y do Anglii�. I tylko domys�y � czy to by�o
samob�jstwo w wyniku katastrofy finansowej, czy zab�jstwo z powodu zagro�enia czyim�
interesom. Pisano o mnie� Zapozna�em si� zreszt� z tym wszystkim dopiero w ostatnich
tygodniach� To znaczy, w ostatnich tygodniach przed zatrzymaniem mnie tutaj � poprawi� si� i
ci�gn�� dalej: � Istotnie znikn��em z tego �wiata, ale w spos�b zupe�nie inny, ani�eli ktokolwiek
m�g�by sobie to wyobrazi� w�wczas, a nawet i dzisiaj. Cofn��em si� w przesz�o��.
Jego ostatnie s�owa skojarzy�y mi si� z wellsowskim wehiku�em czasu. Czy�by to fantazja
wielkiego pisarza doprowadzi�a tego ch�opca do szale�stwa?
� Pan zapewne przypomina sobie powie�� Wellsa � podj��, jak gdyby czytaj�c w moich
my�lach � i s�dzi, �e korzystaj�c z takiego fantastycznego pojazdu pogna�em w przesz�o�� lub w
przysz�o��. Ceni� Wellsa, ale wehiku� czasu mo�e istnie� tylko w wyobra�ni pisarza. Takie jest
przynajmniej moje zdanie, a prosz� mi wierzy�: zajmowa�em si� tymi sprawami bardziej ni�
ktokolwiek inny. Zreszt� w owym okresie, po opublikowaniu przez m�odego Einsteina teorii
wzgl�dno�ci, istota czasu, tre�� tego poj�cia zajmowa�y niejednego fizyka. I dziwna rzecz, ka�dy z
nich rozpatrywa� � teoretycznie, rzecz prosta � mo�liwo�� przesuwania si� w czasie, wstecz i
naprz�d, zachowuj�c jednak zawsze jeden niezmienny kierunek biegu czasu: w przysz�o��. Ow
wellsowski wehiku�, na temat kt�rego zreszt� niejeden raz, rozmawia�em z Herbertem, s�u�y� tylko
do zaj�cia odpowiedniej pozycji w czasie: przesz�ym lub przysz�ym; dalej wszystko toczy� si�
mia�o normalnie, to znaczy, po dniu bie��cym przychodzi� mia� dzie� nast�pny i tak dalej. Z
moich natomiast wylicze� wynika�o, �e zbudowanie takiego wehiku�u jest niemo�liwe: nie mo�na
przyspieszy� biegu czasu, przeskakuj�c w prz�d, ani te� skoczy� sobie dowolnie w przesz�o��.
Owszem, mo�na si� dosta� w przesz�o��, ale tylko w jeden jedyny spos�b: zmieniaj�c kierunek
biegu czasu.
Czyta� pan zapewne o tym, �e wpad�em w tarapaty finansowe � m�wi� dalej � i tak by�o w
istocie. Wszystkie bowiem moje �rodki przeznacza�em na prace badawcze, kt�re mia�y na celu
skonstruowanie przyrz�du s�u��cego do odwr�cenia biegu czasu, powtarzam raz jeszcze � nie
wehiku�u, raczej zwrotnicy czasu. Uda�o mi si� w ko�cu zbudowa� generator wytwarzaj�cy pole
czasu wstecznokierunkowego. By�o to stosunkowo proste urz�dzenie zasilane energi� elektryczn�
z akumulator�w, kt�re �adowa�a pr�dnica poruszana przyp�ywami i odp�ywami morza. W ten
spos�b przy odpowiednio solidnym wykonaniu ca�ej aparatury mo�na by�o liczy� na to, �e nie
dozorowana pracowa� b�dzie nawet przez kilkadziesi�t lat. Kilkadziesi�t lat! Dzie�, godzina
sp�dzona w polu czasu wstecznokierunkowego wystarczy�yby przecie�, aby udowodni� s�uszno��
moich za�o�e� i prawid�owo�� dzia�ania skonstruowanej przeze mnie aparatury. Ale
zafascynowa�a mnie mo�liwo�� kilkudziesi�cioletniego jej dzia�ania. Oto trafi�em przecie� na
formu�� Fausta, na recept� powrotu do m�odo�ci. Powinienem by� si� zastanowi�, przemy�le�,
poradzi� ale by�em zm�czony, znu�ony �yciem. C� prostszego, i jak nastawi� odpowiednio
generator i zacz�� �y� w przeciwnym kierunku, w kierunku m�odo�ci? Nie mia�em si�, aby walczy�
z tym pragnieniem, bo nie mia�em si� walczy� z przeciwno�ciami �wiata. Owej nocy, pomi�dzy
dwudziestym dziewi�tym a trzydziestym wrze�nia tysi�c dziewi��set trzynastego roku, zacz�o si�
wi�c dla mnie nowe �ycie, �ycie wspak.
Umilk�, a ja wyci�gn��em papiero�nic�, gestem zach�caj�c go do palenia. Odm�wi�.
� Nie, nie! Dzi�kuj�. Jeszcze si� nie przyzwyczai�em, to znaczy: odzwyczai�em si� ju� od
palenia. Zacz��em pali� dopiero w dwudziestym pi�tym roku �ycia, oczywi�cie swojego
pierwszego �ycia; cofaj�c si� w czasie, po doj�ciu do tego wieku, przesta�em wi�c pali�. Panu by�
mo�e trudno to wszystko dok�adnie zrozumie�, bo trudno sobie przecie� wyobrazi� �ycie w czasie
wstecznokierunkowym, je�eli prze�y�o si� ju�, normalnie, te dwadzie�cia lat. To co� jak film,
wy�wietlany od ko�ca do pocz�tku. Widzia� pan zapewne w kinie takie triki: p�ywak wyskakuje z
basenu i staje na trampolinie na wysoko�ci kilku metr�w nad lustrem wody. Ot� ka�da godzina,
ka�da minuta mojego nowego �ycia przypomina�a taki odwr�cony film. W tym �wiecie dzie�
zaczyna� si� wieczorem, aby poprzez po�udnie sko�czy� si� rano. Chodzi�o si� do ty�u, a mowa
przypomina�a d�wi�ki, jakie si� uzyskuje z� jak�e si� to nazywa?� z magnetofonu z za�o�on�
odwrotnie ta�m�. Do sto�u zasiada�o si� sytym, wstawa�o g�odnym, za to na opr�nionych
pocz�tkowo talerzach pozostawa�y gor�ce potrawy. Wszystko to w pierwszych godzinach tego
�ycia bardzo mnie bawi�o, potem zacz�o budzi� przera�enie. Ale nie mog�em si� ju� wycofa�, nie
by�o odwrotu. Generator nastawiony zosta� na dzia�anie do momentu uzyskania przeze mnie
dwudziestego roku �ycia i musia�em to prze�y� w czasie wstecznokierunkowym, podobnie jak
pan, bez wzgl�du na pa�skie ch�ci, musi �y� w czasie, kt�rego kierunek wiedzie w przysz�o��.
Wreszcie si� do tego przyzwyczai�em. Niech mi pan jednak wierzy: by�o mi trudno, bardzo trudno.
Cz�sto marzy�em nawet o samob�jstwie, ale to by�o dla mnie nieosi�galne. Moje �ycie by�o
przecie� determinowane, nie mog�em umrze� w wieku, kt�ry ju� raz prze�y�em, tym bardziej �e
cofa�em si� w kierunku m�odo�ci. Dlatego te� trudy tego b�d� co b�d� niezwyk�ego �ycia nie tylko
nie wyczerpywa�y mojego organizmu, lecz wr�cz przeciwnie � z ka�dym rokiem czu�em si�
lepiej, z ka�dym rokiem stawa�em si� coraz sprawniejszy fizycznie. Oczywi�cie od czasu do czasu
tak�e chorowa�em, przy czym choroba rozpoczyna�a si� od powolnej rekonwalescencji, ko�czy�a
si� za� gwa�townym pogorszeniem si� samopoczucia, po czym nagle stawa�em si� zdrowy.
Zamy�li� si�. Najwyra�niej, jak wiele ludzi, odczuwa� potrzeb� zwierzenia si� ze wszystkiego,
trudno�� za� sprawia�o mu wypowiedzenie tego w spos�b uporz�dkowany. Wreszcie podj��:
� Nie powiem, aby powr�t si� fizycznych nie sprawia� mi rado�ci. W ostatnich latach mojego
pierwszego �ycia czu�em si� nieszczeg�lnie; wyt�ona praca nadszarpn�a m�j organizm.
Musia�em, m�wi� oczywi�cie nadal o moim pierwszym �yciu, wi�cej wypoczywa�, co sprawia�o
mi przykro��. W czasie wstecznokierunkowym, po doj�ciu do odpowiedniej kondycji fizycznej,
zn�w zacz��em intensywnie pracowa�. Pocz�tkowo bardzo si� z tego cieszy�em, szybko jednak
zadowolenie ust�pi�o miejsca rozgoryczeniu. Nie tylko przecie� sama praca cieszy, lecz tak�e i jej
owoce; finis coronat opus � koniec wie�czy dzie�o � jak mawiali Rzymianie. A tu dzie�o
�wie�czone� by�o pocz�tkiem. Najpierw przychodzi� sukces, uznanie, potem udane eksperymenty,
p�niej nieudolne pr�by, a� wreszcie �mudne wyliczenia i przemy�lenia, z coraz mniejszym
efektem, ko�cz�ce si� przeb�yskiem nie skrystalizowanej idei. Wszystko to przypomina�o nitk�
Ariadny nawijan� powt�rnie na k��bek przez Tezeusza. Szczeg�lnie wiele sukces�w, w odwrotnej
ma si� rozumie� kolejno�ci, prze�y�em tu� po znalezieniu si� w polu czasu
wsteczno�kierunkowego: zastosowanie silnika mojej konstrukcji do nap�du lokomotywy i
samochodu ci�arowego, w dwa lata p�niej, to jest w�a�ciwie w dwa lata wcze�niej, w roku tysi�c
dziewi��set jedenastym � spuszczenie na wod� du�skiego motorowca �Zelandia� wyposa�onego
w silnik wysokopr�ny, wreszcie uruchomienie i wybudowanie (w�a�nie w tej kolejno�ci)
poruszanej silnikiem wysokopr�nym maszyny elektrycznej, kt�ra zasila�a pr�dem sie�
tramwaj�w miejskich w Kijowie. Tak, pami�tam dok�adnie koniec � to znaczy, wed�ug pa�skiego
biegu czasu, pocz�tek � tej budowy; by�o to w dziesi�� lat po moim wst�pieniu w inny bieg czasu,
w roku tysi�c dziewi��set trzecim. Dziesi�� lat! Wie pan, o ile do codziennych czynno�ci
�yciowych w odwr�conej kolejno�ci zdo�a�em ju� si� przyzwyczai�, wi�cej � wydawa�y mi si�
one nawet ca�kowicie naturalne, o tyle powt�rne prze�ywanie powodze� �yciowych, kt�re
ulatywa�y bez �ladu, ust�puj�c miejsca ogromnemu wysi�kowi i napi�ciu psychicznemu, by�o dla
mnie nieustaj�c� tortur�. Niech pan sobie wyobrazi: w tysi�c osiemset dziewi��dziesi�tym
dziewi�tym roku jestem pi�ciokrotnym milionerem, w ci�gu dw�ch lat miliony topniej� z t� sam�
szybko�ci�, z jak� gromadzi�y si� w pierwszym �yciu, a w roku tysi�c osiemset
dziewi��dziesi�tym si�dmym, po triumfie mojego wynalazku na wystawie monachijskiej,
nast�puje pe�ne emocji wyczekiwanie na t� wystaw�. Albo nieuchronne cofanie si�, je�eli chodzi o
doskona�o�� techniczn�: zasilanie silnika � odwrotnie ni� w pierwszym �yciu � najpierw dobrze
si� do tego nadaj�c� rop� naftow�, p�niej za� dopiero przej�cie do mojego pierwotnego pomys�u
� zasilania go py�em w�glowym. I znowu to samo, na co si� poprzednio skar�y�em: �nies�ychana
walka z g�upot� i zawi�ci�, lenistwem i z�o�ci��, prze�ywana teraz od ko�ca do pocz�tku.
M�czy�o go opowiadanie, czyni� przerwy, zacina� si� i zamy�la�, jak gdyby wszystko to musia�
przechodzi� powt�rnie, co m�wi� � po raz trzeci.
� I tak by�o coraz trudniej, coraz ci�ej, coraz bardziej beznadziejnie. W pierwszym �yciu
dzie� siedemnasty lutego tysi�c osiemset dziewi��dziesi�tego czwartego roku by� dla mnie
prawdziwym �wi�tem: w tym dniu m�j silnik pracowa� po raz pierwszy przez ca�� minut�. W
czasie wstecznokierunkowym by�a to ostatnia minuta jego pracy. W grudniu tysi�c osiemset
dziewi��dziesi�tego drugiego roku, oczywi�cie w czasie wstecznokierunkowym, musia�em
zwr�ci� patent uzyskany w pierwszym �yciu. Jak potem stopniowo coraz mniej wyra�nie rysowa�
mi si� pomys� mojego silnika i co w zwi�zku z tym prze�ywa�em, mo�e pan sobie wyobrazi�.
Po raz pierwszy przerwa�em t� osobliw� spowied� pytaniem:
� Czy nie pami�ta� pan tego, co ju� pan poprzednio wymy�li�? Czy zapomina� pan o tym w
miar� up�ywu czasu? Jak wi�c wyt�umaczy� to, �e teraz wszystko pan pami�ta?
Dopiero kiedy sam us�ysza�em d�wi�k moich s��w, zda�em sobie spraw� z ich niestosowno�ci.
Ale on pokiwa� tylko g�ow�, jak gdyby dopatruj�c si� w nich echa w�asnych my�li, i powiedzia�:
� Zapomina�em? Mo�na to i tak okre�li�, chocia� nie odpowiada to istocie rzeczy. Mia�em
pami�� doskona��, wi�cej nawet � mia�em dwie r�ne pami�ci: star�, z pierwszego �ycia, i now�,
zwi�zan� z czasem wstecznokierunkowym. W miar� powrotu czasu � z pierwszej pami�ci
wymazywa�o si� jak gdyby automatycznie wszystko to, co dotyczy�o lat p�niejszych, po prostu
tak, jak gdybym tego w pierwszym �yciu wcale nie prze�ywa�, jak gdybym nie uczy� si� i nie
wynajdywa� nowych rzeczy. A jednocze�nie zapisywa�y si� w tej drugiej pami�ci, drugiej
oczywi�cie w sensie jakiego� rozdzielenia jej w organizmie, wszystkie zdarzenia prze�yte przeze
mnie w �yciu wstecznym. W rezultacie zdawa�em sobie spraw� z tego, �e by�em kiedy� wielkim
wynalazc�, ale coraz mniej wiedzia�em, na czym ten m�j wynalazek polega� i jak mi si� uda�o
pokona� pi�trz�ce si� trudno�ci techniczne, i nie tylko techniczne. M�g�bym oczywi�cie wszystko
zapisywa�, gdyby nie to, �e �ycie moje by�o, prosz� nie zapomina�, w pewnym sensie
determinowane. W czasie wstecznokierunkowym mog�em robi� tylko to, co robi�em ju�
poprzednio, jakkolwiek nie zawsze sobie z tego zdawa�em spraw� tak wyra�nie, jak teraz. Na
przyk�ad nie mog�em spotyka� innych os�b ani�eli te, z kt�rymi ju� si� kiedy� styka�em. Nawet
owi staty�ci naszego �ycia, ludzie widziani przypadkowo w przypadkowych okoliczno�ciach, byli
dok�adnie tymi samymi, co w pierwszym �yciu.
� Znalaz�szy si� wi�c w polu czasu, jak go pan nazywa, wstecznokierunkowego, cofn�� pan
jednocze�nie czas du�ej liczby innych os�b? A oni ze swej strony r�wnie� uczynili to samo w
stosunku do swoich wsp�bli�nich. Czy nie powstaje z tego jaki� �a�cuszek, kt�ry ca�� ludno��
�wiata, z wyj�tkiem pustelnik�w, zmusza do prze�ywania w odwrotnej kolejno�ci wszystkiego, co
by�o jej udzia�em? Ale jako� nie zauwa�y�em, aby masowo pojawiali si� u nas m�odzi starcy sprzed
pierwszej wojny �wiatowej�
Powiedzia�em to bez z�ej woli, nie chcia�em mu dokuczy�, po prostu wyrzek�em to, co w danej
chwili pomy�la�em.
Ale on zdenerwowa� si� wyra�nie.
� Tak, tego wszystkiego nie potrafi� sobie wyt�umaczy�. Faktem jest, �e ludzie ci znale�li
swoje miejsce w moim drugim �yciu, ale jednocze�nie ich prawdziwe �ycie toczy�o si� normalnie,
starzeli si� i umierali jak wszyscy inni ludzie. Ich postacie w czasie wstecznokierunkowym by�y
wi�c jak gdyby nierzeczywiste, istnia�y jak gdyby tylko przeze mnie.
� Przypomina mi to troch� filozofi� Platona � zauwa�y�em.
� Nigdy nie by�em zbyt oczytany w filozofii � podj�� � a szkoda. Doszed�em do
przekonania, �e jest ona w pewnym sensie kontynuacj� fizyki, matematyki i szeregu jeszcze
innych nauk, �e po prostu sama interpretacja osi�gni�� tych nauk jest filozofi�. Ale powtarzam, nie
znam si� na niej. I dlatego nie potrafi� wyja�ni� nawet tego, co sam prze�y�em. Kto wie, mo�e
istniej� � jednocze�nie i obok siebie � dwa �wiaty, a w ka�dym z nich panuje inny kierunek
biegu czasu? I mo�e w tamtym, innym �wiecie, w �wiecie dla nas wstecznokierunkowym, ludzie
uwa�aj�, �e �yj� normalnie, dla siebie dorastaj�, starzej� si� i umieraj�? A to, �e ich do�wiadczenia
dla mnie okaza�y si� inne, jest wynikiem stopniowego unicestwienia, anihilacji �ycia, wtedy gdy
nak�adaj� si� na siebie czasy dw�ch przeciwnych kierunk�w? Wi�c mo�e to szcz�cie dla nas, �e
czas i antyczas s� od siebie oddzielone i �e �yjemy tylko w czasie jednokierunkowym?
� Pan w ka�dym razie osi�gn�� to, do czego pan d��y�: m�odo��. Nie powinien wi�c pan chyba
narzeka� na czas wstecznokierunkowy � zauwa�y�em.
� M�odo��! Tak, pragn��em jej, osi�gn��em j� i zap�aci�em za ni� t� sam� cen�, co i Faust.
Ukry� twarz w d�oniach, a gdy zn�w na mnie spojrza�, zobaczy�em w jego oczach wyraz
niezmiernej goryczy.
� Jestem dwudziestoletnim utalentowanym m�odzie�cem, z roku tysi�c osiemset
siedemdziesi�tego �smego. Moja wiedza, moje obyczaje, wszystko odpowiada tej w�a�nie dacie �
okresowi sprzed lat siedemdziesi�ciu. Mam teraz zaczyna� od nowa? Wynale�� raz jeszcze m�j
silnik, kt�ry ju� dawno wszystkim jest znany? Raz jeszcze pracowa� bez wytchnienia, aby w
efekcie ca�ego �ycia wyprowadzi� wzory, kt�re ka�dy m�j r�wie�nik bez trudu odnajdzie w
pierwszym lepszym podr�czniku? A mo�e mam zaczyna� studia od pocz�tku? Nie, to do niczego
nie doprowadzi. I tak b�d� ju� niczym. Ka�dy z moich potencjalnych koleg�w mia�by nade mn�
przewag� tych siedmiu dziesi�tk�w lat do�wiadcze� ludzko�ci. Musz� si� uczy� wszystkiego,
nawet tego, co oni nabyli nie�wiadomie we wczesnym dzieci�stwie. Zadzieram g�ow� za
samolotem, do widoku kt�rego wy jeste�cie przyzwyczajeni; a gdy wy na d�wi�k nazwisk Bohra i
Fermiego podrywacie si� z krzese�, dla mnie te nazwiska nic nie znacz�. Czy pan wie, �e dopiero
teraz, przed kilkoma tygodniami, dowiedzia�em si� o dw�ch wojnach �wiatowych? �e pierwszy
raz wzi��em do r�ki ksi��k� Hemingwaya? Ile� wi�c pracy musia�bym w�o�y� w to, aby uzyska�
przynajmniej r�wny start!
Prze�kn�� �lin�, jakby co� d�awi�o go w gardle.
� Ale nawet gdybym tego chcia�, gdybym si� na to zdecydowa�, sk�d wzi�� pieni�dze? Sk�d
wzi�� pieni�dze na mieszkanie, utrzymanie, ubranie, na czesne, na podr�czniki? Przecie� nie mam
maj�tku, nie mam posady � ba, c� m�g�bym robi�, chyba pracowa� jako robotnik
niewykwalifikowany! Nie mam ju� ani krewnych, ani przyjaci�, ani nawet znajomych, jestem
cz�owiekiem bez nazwiska, gdy� nawet moje w�asne uwa�ane jest za cudze. Z mojego wynalazku
inni czerpi� bogactwa, ja natomiast nie mog� uzyska� cho�by drobnych sum na skromne
utrzymanie. Kt� uwierzy, �e dwudziestoletni m�odzieniec jest starym cz�owiekiem zaginionym
przed kilkudziesi�cioma laty?
� Ale czy nic, czy �adne zdarzenie z pa�skiego �ycia nie zas�ugiwa�o na to, aby je prze�y�
powt�rnie? Czy nie ma pan jednego cho�by wspomnienia, kt�re by os�adza�o gorycz zawodu?
Zastanowi� si�. W tej chwili wszed� do pokoju profesor D. Rzuci� okiem na wzburzonego
m�odzie�ca, przejrza� pobie�nie papiery i, otwieraj�c drzwi do swego gabinetu, rzek�:
� Pan pozwoli ze mn�!
M�ody cz�owiek wsta�, ale zatrzyma� si� jeszcze przez chwil� przy moim biurku i powiedzia�
powoli, wyra�nie:
� B�d�c jeszcze studentem, napi�em si� pewnego razu na wycieczce wody ze �r�de�ka. By�a
niewypowiedzianie ch�odna i cudowna jak ambrozja. Z rado�ci� i ze wzruszeniem poczu�em po raz
drugi jej smak�
� Panie Diesel, prosz� do gabinetu! � zawo�a� profesor.
Wyjrza� przez na p� otwarte drzwi i mrugn�� do mnie porozumiewawczo.