15727

Szczegóły
Tytuł 15727
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

15727 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 15727 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

15727 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Stefan Weinfeld ZWROTNICA CZASU Niech pan tu sobie usi�dzie � powiedzia� do niego piel�gniarz, a wr�czaj�c mu papiery, pochyli� si� nade mn� i szepn��: � Prosz� si� nie ba�. Spokojny! Po raz pierwszy w �yciu zosta�em sam na sam z wariatem. By�o to podniecaj�ce i nieco przera�aj�ce, ale mia�em wtedy dwadzie�cia lat i we wszystkim doszukiwa�em si� przygody. A jakiej to innej przygody mo�na oczekiwa�, gdy si� jest sekretarzem psychiatry? Szczerze m�wi�c przyj��em t� prac�, pierwsz� w moim �yciu, raczej z pobudek materialnych, licz�c na to, �e uda mi si� dzi�ki niej pogodzi� dopiero co rozpocz�te studia z trudnymi warunkami �ycia w powojennej Europie. Ja potrzebowa�em pieni�dzy, a profesor D., �wiatowa znakomito�� w dziedzinie rozwi�zywania zagadek popl�tanych m�zg�w, potrzebowa� kogo� do czuwania nad rozleg�� korespondencj� i do porz�dkowania notatek. Zg�osi�em si� wi�c i zosta�em przyj�ty. W ci�gu pierwszych dw�ch miesi�cy nie mia�em mo�liwo�ci obserwowania pacjent�w profesora. Dopiero teraz� Spojrza�em spod oka. M�ody cz�owiek, w moim wieku, zamy�lony. Zerkn��em w papiery. Rozpoznanie po �acinie, imi�, nazwisko� Rudolf Diesel. Diesel? � Ma pan to samo nazwisko, co wynalazca silnika wysokopr�nego � powiedzia�em. Podni�s� g�ow� i spojrza� na mnie tak, jak �gdyby dopiero w tej chwili mnie zobaczy�. � To nie jest sprawa tego samego nazwiska, ja jestem nim! � powiedzia�. A wi�c mania wielko�ci! I oryginalna � ani Cezar, ani Napoleon, tylko w�a�nie Diesel. Ch�opak z wyobra�ni�, a nawiasem m�wi�c, pewnie jaki� student, kt�rego umys� nie wytrzyma� trud�w nauki i �ycia. � Pan mi oczywi�cie nie wierzy� Tak zacz��, a ja s�ucha�em jego opowiadania z coraz wi�kszym zainteresowaniem, zapominaj�c, z kim mam do czynienia. � Pan mi oczywi�cie nie wierzy� Patrzy pan na mnie i widzi swojego r�wie�nika, kt�ry podaje si� za dojrza�ego cz�owieka zaginionego trzydzie�ci pi�� lat temu. Tak� to by�o akurat trzydzie�ci pi�� lat temu� Gdybym �y� normalnie, mia�bym teraz r�wno dziewi��dziesi�t lat. Wszystko si� jednak potoczy�o inaczej. Od tej wrze�niowej nocy, kiedy przep�ywa�em przez kana� La Manche. W ka�dej ksi��ce dotycz�cej historii techniki mo�e pan sobie przeczyta�: �wielki wynalazca znik� bez �ladu w czasie swojej podr�y do Anglii�. I tylko domys�y � czy to by�o samob�jstwo w wyniku katastrofy finansowej, czy zab�jstwo z powodu zagro�enia czyim� interesom. Pisano o mnie� Zapozna�em si� zreszt� z tym wszystkim dopiero w ostatnich tygodniach� To znaczy, w ostatnich tygodniach przed zatrzymaniem mnie tutaj � poprawi� si� i ci�gn�� dalej: � Istotnie znikn��em z tego �wiata, ale w spos�b zupe�nie inny, ani�eli ktokolwiek m�g�by sobie to wyobrazi� w�wczas, a nawet i dzisiaj. Cofn��em si� w przesz�o��. Jego ostatnie s�owa skojarzy�y mi si� z wellsowskim wehiku�em czasu. Czy�by to fantazja wielkiego pisarza doprowadzi�a tego ch�opca do szale�stwa? � Pan zapewne przypomina sobie powie�� Wellsa � podj��, jak gdyby czytaj�c w moich my�lach � i s�dzi, �e korzystaj�c z takiego fantastycznego pojazdu pogna�em w przesz�o�� lub w przysz�o��. Ceni� Wellsa, ale wehiku� czasu mo�e istnie� tylko w wyobra�ni pisarza. Takie jest przynajmniej moje zdanie, a prosz� mi wierzy�: zajmowa�em si� tymi sprawami bardziej ni� ktokolwiek inny. Zreszt� w owym okresie, po opublikowaniu przez m�odego Einsteina teorii wzgl�dno�ci, istota czasu, tre�� tego poj�cia zajmowa�y niejednego fizyka. I dziwna rzecz, ka�dy z nich rozpatrywa� � teoretycznie, rzecz prosta � mo�liwo�� przesuwania si� w czasie, wstecz i naprz�d, zachowuj�c jednak zawsze jeden niezmienny kierunek biegu czasu: w przysz�o��. Ow wellsowski wehiku�, na temat kt�rego zreszt� niejeden raz, rozmawia�em z Herbertem, s�u�y� tylko do zaj�cia odpowiedniej pozycji w czasie: przesz�ym lub przysz�ym; dalej wszystko toczy� si� mia�o normalnie, to znaczy, po dniu bie��cym przychodzi� mia� dzie� nast�pny i tak dalej. Z moich natomiast wylicze� wynika�o, �e zbudowanie takiego wehiku�u jest niemo�liwe: nie mo�na przyspieszy� biegu czasu, przeskakuj�c w prz�d, ani te� skoczy� sobie dowolnie w przesz�o��. Owszem, mo�na si� dosta� w przesz�o��, ale tylko w jeden jedyny spos�b: zmieniaj�c kierunek biegu czasu. Czyta� pan zapewne o tym, �e wpad�em w tarapaty finansowe � m�wi� dalej � i tak by�o w istocie. Wszystkie bowiem moje �rodki przeznacza�em na prace badawcze, kt�re mia�y na celu skonstruowanie przyrz�du s�u��cego do odwr�cenia biegu czasu, powtarzam raz jeszcze � nie wehiku�u, raczej zwrotnicy czasu. Uda�o mi si� w ko�cu zbudowa� generator wytwarzaj�cy pole czasu wstecznokierunkowego. By�o to stosunkowo proste urz�dzenie zasilane energi� elektryczn� z akumulator�w, kt�re �adowa�a pr�dnica poruszana przyp�ywami i odp�ywami morza. W ten spos�b przy odpowiednio solidnym wykonaniu ca�ej aparatury mo�na by�o liczy� na to, �e nie dozorowana pracowa� b�dzie nawet przez kilkadziesi�t lat. Kilkadziesi�t lat! Dzie�, godzina sp�dzona w polu czasu wstecznokierunkowego wystarczy�yby przecie�, aby udowodni� s�uszno�� moich za�o�e� i prawid�owo�� dzia�ania skonstruowanej przeze mnie aparatury. Ale zafascynowa�a mnie mo�liwo�� kilkudziesi�cioletniego jej dzia�ania. Oto trafi�em przecie� na formu�� Fausta, na recept� powrotu do m�odo�ci. Powinienem by� si� zastanowi�, przemy�le�, poradzi� ale by�em zm�czony, znu�ony �yciem. C� prostszego, i jak nastawi� odpowiednio generator i zacz�� �y� w przeciwnym kierunku, w kierunku m�odo�ci? Nie mia�em si�, aby walczy� z tym pragnieniem, bo nie mia�em si� walczy� z przeciwno�ciami �wiata. Owej nocy, pomi�dzy dwudziestym dziewi�tym a trzydziestym wrze�nia tysi�c dziewi��set trzynastego roku, zacz�o si� wi�c dla mnie nowe �ycie, �ycie wspak. Umilk�, a ja wyci�gn��em papiero�nic�, gestem zach�caj�c go do palenia. Odm�wi�. � Nie, nie! Dzi�kuj�. Jeszcze si� nie przyzwyczai�em, to znaczy: odzwyczai�em si� ju� od palenia. Zacz��em pali� dopiero w dwudziestym pi�tym roku �ycia, oczywi�cie swojego pierwszego �ycia; cofaj�c si� w czasie, po doj�ciu do tego wieku, przesta�em wi�c pali�. Panu by� mo�e trudno to wszystko dok�adnie zrozumie�, bo trudno sobie przecie� wyobrazi� �ycie w czasie wstecznokierunkowym, je�eli prze�y�o si� ju�, normalnie, te dwadzie�cia lat. To co� jak film, wy�wietlany od ko�ca do pocz�tku. Widzia� pan zapewne w kinie takie triki: p�ywak wyskakuje z basenu i staje na trampolinie na wysoko�ci kilku metr�w nad lustrem wody. Ot� ka�da godzina, ka�da minuta mojego nowego �ycia przypomina�a taki odwr�cony film. W tym �wiecie dzie� zaczyna� si� wieczorem, aby poprzez po�udnie sko�czy� si� rano. Chodzi�o si� do ty�u, a mowa przypomina�a d�wi�ki, jakie si� uzyskuje z� jak�e si� to nazywa?� z magnetofonu z za�o�on� odwrotnie ta�m�. Do sto�u zasiada�o si� sytym, wstawa�o g�odnym, za to na opr�nionych pocz�tkowo talerzach pozostawa�y gor�ce potrawy. Wszystko to w pierwszych godzinach tego �ycia bardzo mnie bawi�o, potem zacz�o budzi� przera�enie. Ale nie mog�em si� ju� wycofa�, nie by�o odwrotu. Generator nastawiony zosta� na dzia�anie do momentu uzyskania przeze mnie dwudziestego roku �ycia i musia�em to prze�y� w czasie wstecznokierunkowym, podobnie jak pan, bez wzgl�du na pa�skie ch�ci, musi �y� w czasie, kt�rego kierunek wiedzie w przysz�o��. Wreszcie si� do tego przyzwyczai�em. Niech mi pan jednak wierzy: by�o mi trudno, bardzo trudno. Cz�sto marzy�em nawet o samob�jstwie, ale to by�o dla mnie nieosi�galne. Moje �ycie by�o przecie� determinowane, nie mog�em umrze� w wieku, kt�ry ju� raz prze�y�em, tym bardziej �e cofa�em si� w kierunku m�odo�ci. Dlatego te� trudy tego b�d� co b�d� niezwyk�ego �ycia nie tylko nie wyczerpywa�y mojego organizmu, lecz wr�cz przeciwnie � z ka�dym rokiem czu�em si� lepiej, z ka�dym rokiem stawa�em si� coraz sprawniejszy fizycznie. Oczywi�cie od czasu do czasu tak�e chorowa�em, przy czym choroba rozpoczyna�a si� od powolnej rekonwalescencji, ko�czy�a si� za� gwa�townym pogorszeniem si� samopoczucia, po czym nagle stawa�em si� zdrowy. Zamy�li� si�. Najwyra�niej, jak wiele ludzi, odczuwa� potrzeb� zwierzenia si� ze wszystkiego, trudno�� za� sprawia�o mu wypowiedzenie tego w spos�b uporz�dkowany. Wreszcie podj��: � Nie powiem, aby powr�t si� fizycznych nie sprawia� mi rado�ci. W ostatnich latach mojego pierwszego �ycia czu�em si� nieszczeg�lnie; wyt�ona praca nadszarpn�a m�j organizm. Musia�em, m�wi� oczywi�cie nadal o moim pierwszym �yciu, wi�cej wypoczywa�, co sprawia�o mi przykro��. W czasie wstecznokierunkowym, po doj�ciu do odpowiedniej kondycji fizycznej, zn�w zacz��em intensywnie pracowa�. Pocz�tkowo bardzo si� z tego cieszy�em, szybko jednak zadowolenie ust�pi�o miejsca rozgoryczeniu. Nie tylko przecie� sama praca cieszy, lecz tak�e i jej owoce; finis coronat opus � koniec wie�czy dzie�o � jak mawiali Rzymianie. A tu dzie�o �wie�czone� by�o pocz�tkiem. Najpierw przychodzi� sukces, uznanie, potem udane eksperymenty, p�niej nieudolne pr�by, a� wreszcie �mudne wyliczenia i przemy�lenia, z coraz mniejszym efektem, ko�cz�ce si� przeb�yskiem nie skrystalizowanej idei. Wszystko to przypomina�o nitk� Ariadny nawijan� powt�rnie na k��bek przez Tezeusza. Szczeg�lnie wiele sukces�w, w odwrotnej ma si� rozumie� kolejno�ci, prze�y�em tu� po znalezieniu si� w polu czasu wsteczno�kierunkowego: zastosowanie silnika mojej konstrukcji do nap�du lokomotywy i samochodu ci�arowego, w dwa lata p�niej, to jest w�a�ciwie w dwa lata wcze�niej, w roku tysi�c dziewi��set jedenastym � spuszczenie na wod� du�skiego motorowca �Zelandia� wyposa�onego w silnik wysokopr�ny, wreszcie uruchomienie i wybudowanie (w�a�nie w tej kolejno�ci) poruszanej silnikiem wysokopr�nym maszyny elektrycznej, kt�ra zasila�a pr�dem sie� tramwaj�w miejskich w Kijowie. Tak, pami�tam dok�adnie koniec � to znaczy, wed�ug pa�skiego biegu czasu, pocz�tek � tej budowy; by�o to w dziesi�� lat po moim wst�pieniu w inny bieg czasu, w roku tysi�c dziewi��set trzecim. Dziesi�� lat! Wie pan, o ile do codziennych czynno�ci �yciowych w odwr�conej kolejno�ci zdo�a�em ju� si� przyzwyczai�, wi�cej � wydawa�y mi si� one nawet ca�kowicie naturalne, o tyle powt�rne prze�ywanie powodze� �yciowych, kt�re ulatywa�y bez �ladu, ust�puj�c miejsca ogromnemu wysi�kowi i napi�ciu psychicznemu, by�o dla mnie nieustaj�c� tortur�. Niech pan sobie wyobrazi: w tysi�c osiemset dziewi��dziesi�tym dziewi�tym roku jestem pi�ciokrotnym milionerem, w ci�gu dw�ch lat miliony topniej� z t� sam� szybko�ci�, z jak� gromadzi�y si� w pierwszym �yciu, a w roku tysi�c osiemset dziewi��dziesi�tym si�dmym, po triumfie mojego wynalazku na wystawie monachijskiej, nast�puje pe�ne emocji wyczekiwanie na t� wystaw�. Albo nieuchronne cofanie si�, je�eli chodzi o doskona�o�� techniczn�: zasilanie silnika � odwrotnie ni� w pierwszym �yciu � najpierw dobrze si� do tego nadaj�c� rop� naftow�, p�niej za� dopiero przej�cie do mojego pierwotnego pomys�u � zasilania go py�em w�glowym. I znowu to samo, na co si� poprzednio skar�y�em: �nies�ychana walka z g�upot� i zawi�ci�, lenistwem i z�o�ci��, prze�ywana teraz od ko�ca do pocz�tku. M�czy�o go opowiadanie, czyni� przerwy, zacina� si� i zamy�la�, jak gdyby wszystko to musia� przechodzi� powt�rnie, co m�wi� � po raz trzeci. � I tak by�o coraz trudniej, coraz ci�ej, coraz bardziej beznadziejnie. W pierwszym �yciu dzie� siedemnasty lutego tysi�c osiemset dziewi��dziesi�tego czwartego roku by� dla mnie prawdziwym �wi�tem: w tym dniu m�j silnik pracowa� po raz pierwszy przez ca�� minut�. W czasie wstecznokierunkowym by�a to ostatnia minuta jego pracy. W grudniu tysi�c osiemset dziewi��dziesi�tego drugiego roku, oczywi�cie w czasie wstecznokierunkowym, musia�em zwr�ci� patent uzyskany w pierwszym �yciu. Jak potem stopniowo coraz mniej wyra�nie rysowa� mi si� pomys� mojego silnika i co w zwi�zku z tym prze�ywa�em, mo�e pan sobie wyobrazi�. Po raz pierwszy przerwa�em t� osobliw� spowied� pytaniem: � Czy nie pami�ta� pan tego, co ju� pan poprzednio wymy�li�? Czy zapomina� pan o tym w miar� up�ywu czasu? Jak wi�c wyt�umaczy� to, �e teraz wszystko pan pami�ta? Dopiero kiedy sam us�ysza�em d�wi�k moich s��w, zda�em sobie spraw� z ich niestosowno�ci. Ale on pokiwa� tylko g�ow�, jak gdyby dopatruj�c si� w nich echa w�asnych my�li, i powiedzia�: � Zapomina�em? Mo�na to i tak okre�li�, chocia� nie odpowiada to istocie rzeczy. Mia�em pami�� doskona��, wi�cej nawet � mia�em dwie r�ne pami�ci: star�, z pierwszego �ycia, i now�, zwi�zan� z czasem wstecznokierunkowym. W miar� powrotu czasu � z pierwszej pami�ci wymazywa�o si� jak gdyby automatycznie wszystko to, co dotyczy�o lat p�niejszych, po prostu tak, jak gdybym tego w pierwszym �yciu wcale nie prze�ywa�, jak gdybym nie uczy� si� i nie wynajdywa� nowych rzeczy. A jednocze�nie zapisywa�y si� w tej drugiej pami�ci, drugiej oczywi�cie w sensie jakiego� rozdzielenia jej w organizmie, wszystkie zdarzenia prze�yte przeze mnie w �yciu wstecznym. W rezultacie zdawa�em sobie spraw� z tego, �e by�em kiedy� wielkim wynalazc�, ale coraz mniej wiedzia�em, na czym ten m�j wynalazek polega� i jak mi si� uda�o pokona� pi�trz�ce si� trudno�ci techniczne, i nie tylko techniczne. M�g�bym oczywi�cie wszystko zapisywa�, gdyby nie to, �e �ycie moje by�o, prosz� nie zapomina�, w pewnym sensie determinowane. W czasie wstecznokierunkowym mog�em robi� tylko to, co robi�em ju� poprzednio, jakkolwiek nie zawsze sobie z tego zdawa�em spraw� tak wyra�nie, jak teraz. Na przyk�ad nie mog�em spotyka� innych os�b ani�eli te, z kt�rymi ju� si� kiedy� styka�em. Nawet owi staty�ci naszego �ycia, ludzie widziani przypadkowo w przypadkowych okoliczno�ciach, byli dok�adnie tymi samymi, co w pierwszym �yciu. � Znalaz�szy si� wi�c w polu czasu, jak go pan nazywa, wstecznokierunkowego, cofn�� pan jednocze�nie czas du�ej liczby innych os�b? A oni ze swej strony r�wnie� uczynili to samo w stosunku do swoich wsp�bli�nich. Czy nie powstaje z tego jaki� �a�cuszek, kt�ry ca�� ludno�� �wiata, z wyj�tkiem pustelnik�w, zmusza do prze�ywania w odwrotnej kolejno�ci wszystkiego, co by�o jej udzia�em? Ale jako� nie zauwa�y�em, aby masowo pojawiali si� u nas m�odzi starcy sprzed pierwszej wojny �wiatowej� Powiedzia�em to bez z�ej woli, nie chcia�em mu dokuczy�, po prostu wyrzek�em to, co w danej chwili pomy�la�em. Ale on zdenerwowa� si� wyra�nie. � Tak, tego wszystkiego nie potrafi� sobie wyt�umaczy�. Faktem jest, �e ludzie ci znale�li swoje miejsce w moim drugim �yciu, ale jednocze�nie ich prawdziwe �ycie toczy�o si� normalnie, starzeli si� i umierali jak wszyscy inni ludzie. Ich postacie w czasie wstecznokierunkowym by�y wi�c jak gdyby nierzeczywiste, istnia�y jak gdyby tylko przeze mnie. � Przypomina mi to troch� filozofi� Platona � zauwa�y�em. � Nigdy nie by�em zbyt oczytany w filozofii � podj�� � a szkoda. Doszed�em do przekonania, �e jest ona w pewnym sensie kontynuacj� fizyki, matematyki i szeregu jeszcze innych nauk, �e po prostu sama interpretacja osi�gni�� tych nauk jest filozofi�. Ale powtarzam, nie znam si� na niej. I dlatego nie potrafi� wyja�ni� nawet tego, co sam prze�y�em. Kto wie, mo�e istniej� � jednocze�nie i obok siebie � dwa �wiaty, a w ka�dym z nich panuje inny kierunek biegu czasu? I mo�e w tamtym, innym �wiecie, w �wiecie dla nas wstecznokierunkowym, ludzie uwa�aj�, �e �yj� normalnie, dla siebie dorastaj�, starzej� si� i umieraj�? A to, �e ich do�wiadczenia dla mnie okaza�y si� inne, jest wynikiem stopniowego unicestwienia, anihilacji �ycia, wtedy gdy nak�adaj� si� na siebie czasy dw�ch przeciwnych kierunk�w? Wi�c mo�e to szcz�cie dla nas, �e czas i antyczas s� od siebie oddzielone i �e �yjemy tylko w czasie jednokierunkowym? � Pan w ka�dym razie osi�gn�� to, do czego pan d��y�: m�odo��. Nie powinien wi�c pan chyba narzeka� na czas wstecznokierunkowy � zauwa�y�em. � M�odo��! Tak, pragn��em jej, osi�gn��em j� i zap�aci�em za ni� t� sam� cen�, co i Faust. Ukry� twarz w d�oniach, a gdy zn�w na mnie spojrza�, zobaczy�em w jego oczach wyraz niezmiernej goryczy. � Jestem dwudziestoletnim utalentowanym m�odzie�cem, z roku tysi�c osiemset siedemdziesi�tego �smego. Moja wiedza, moje obyczaje, wszystko odpowiada tej w�a�nie dacie � okresowi sprzed lat siedemdziesi�ciu. Mam teraz zaczyna� od nowa? Wynale�� raz jeszcze m�j silnik, kt�ry ju� dawno wszystkim jest znany? Raz jeszcze pracowa� bez wytchnienia, aby w efekcie ca�ego �ycia wyprowadzi� wzory, kt�re ka�dy m�j r�wie�nik bez trudu odnajdzie w pierwszym lepszym podr�czniku? A mo�e mam zaczyna� studia od pocz�tku? Nie, to do niczego nie doprowadzi. I tak b�d� ju� niczym. Ka�dy z moich potencjalnych koleg�w mia�by nade mn� przewag� tych siedmiu dziesi�tk�w lat do�wiadcze� ludzko�ci. Musz� si� uczy� wszystkiego, nawet tego, co oni nabyli nie�wiadomie we wczesnym dzieci�stwie. Zadzieram g�ow� za samolotem, do widoku kt�rego wy jeste�cie przyzwyczajeni; a gdy wy na d�wi�k nazwisk Bohra i Fermiego podrywacie si� z krzese�, dla mnie te nazwiska nic nie znacz�. Czy pan wie, �e dopiero teraz, przed kilkoma tygodniami, dowiedzia�em si� o dw�ch wojnach �wiatowych? �e pierwszy raz wzi��em do r�ki ksi��k� Hemingwaya? Ile� wi�c pracy musia�bym w�o�y� w to, aby uzyska� przynajmniej r�wny start! Prze�kn�� �lin�, jakby co� d�awi�o go w gardle. � Ale nawet gdybym tego chcia�, gdybym si� na to zdecydowa�, sk�d wzi�� pieni�dze? Sk�d wzi�� pieni�dze na mieszkanie, utrzymanie, ubranie, na czesne, na podr�czniki? Przecie� nie mam maj�tku, nie mam posady � ba, c� m�g�bym robi�, chyba pracowa� jako robotnik niewykwalifikowany! Nie mam ju� ani krewnych, ani przyjaci�, ani nawet znajomych, jestem cz�owiekiem bez nazwiska, gdy� nawet moje w�asne uwa�ane jest za cudze. Z mojego wynalazku inni czerpi� bogactwa, ja natomiast nie mog� uzyska� cho�by drobnych sum na skromne utrzymanie. Kt� uwierzy, �e dwudziestoletni m�odzieniec jest starym cz�owiekiem zaginionym przed kilkudziesi�cioma laty? � Ale czy nic, czy �adne zdarzenie z pa�skiego �ycia nie zas�ugiwa�o na to, aby je prze�y� powt�rnie? Czy nie ma pan jednego cho�by wspomnienia, kt�re by os�adza�o gorycz zawodu? Zastanowi� si�. W tej chwili wszed� do pokoju profesor D. Rzuci� okiem na wzburzonego m�odzie�ca, przejrza� pobie�nie papiery i, otwieraj�c drzwi do swego gabinetu, rzek�: � Pan pozwoli ze mn�! M�ody cz�owiek wsta�, ale zatrzyma� si� jeszcze przez chwil� przy moim biurku i powiedzia� powoli, wyra�nie: � B�d�c jeszcze studentem, napi�em si� pewnego razu na wycieczce wody ze �r�de�ka. By�a niewypowiedzianie ch�odna i cudowna jak ambrozja. Z rado�ci� i ze wzruszeniem poczu�em po raz drugi jej smak� � Panie Diesel, prosz� do gabinetu! � zawo�a� profesor. Wyjrza� przez na p� otwarte drzwi i mrugn�� do mnie porozumiewawczo.