15712
Szczegóły |
Tytuł |
15712 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
15712 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 15712 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
15712 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
DUE TANANARIVE
UCHRO� MNIE OD Z�EGO
Mojemu ojcu
Johnowi Derseyowi due juniorowi
Kocham ci�.
�mier� b�dzie do niego przychodzi�
z ka�dego miejsca,
lecz on nie b�dzie m�g� umrze�;
a z ty�u za nim - sroga kara.
Koran 14, 17
Wiecznie �yj� dla ciebie,
�wiruj� za tob�;
wiecznie �yj� dla ciebie,
powaga, �aden pic.
Innych, co ci� mieli,
zaraz za drzwi wywia�o,
aleja z tob� a� po wieczny czas.
The Jazz Brigade
S�owa i muzyka
Seth �Paj�k" Tillis
Chicago (1926)
Prolog
Chocia� stawia kroki normalnie, nikt nie s�yszy id�cego przez
mroczne skrzyd�o �Pie�ni wiatru", domu starc�w w Chicago; ci�kie
podeszwy budz� echa na l�ni�cych, wyfroterowanych posadzkach
z tworzywa sztucznego. Kroczy z niespieszn� pewno�ci� siebie, jak
kierownik podczas obchodu, ale poniewa� jest po dziewi�tej wiecz�r,
wszyscy kierownicy wyszli dawno temu, otuleni w p�aszcze, zgarbieni
w podmuchach zawiei gnaj�cej z pasj� od jeziora Michigan. Tego wie-
czoru zadymka okroi�a personel. Piel�gniarki z noffnej zmiany wola-
�y si� zwolni�, zas�aniaj�c chorob�. M�czyzna jest sam w skrzydle.
Nikt mu nie przeszkadza, gdy szuka pokoju 11-B, z roztargnie-
niem postukuj�c r�k� w sk�rzanej r�kawicy w mijane drzwi. Koryta-
rze pomalowano kiedy� w odcienie radosnego oran�u i z�ota; barwy
te najwyra�niej mia�y podnie�� na duchu ciche, gasn�ce duszyczki
ukryte za drzwiami. Krzepi�ce plakaty zdobi�y �ciany - �wie�y blask
poranka zerka zza za�nie�onej grani: JUTRO TE� ZA�WIECI
S�O�CE.
Wie, gdzie szuka� staruszki, bo dzisiaj, dobre kilka godzin te-
mu, zapyta� w recepcji o numer pokoju. Przystaje, zanim si�gnie do
ga�ki przy drzwiach, ale-s�yszyjedynie brz�czenie centralnego ogrze-
wania. W�lizguje si� do �rodka. Pok�j zamar� w jarzeniowym �wie-
tle, kt�re niedba�a d�o� zostawi�a w �azience. �ciany s� nagie. Jedyny
znak �ycia to drobna posta� skulona pod po�ciel� bli�ej stoj�cego
��ka. Drugie, na szcz�cie, stoi puste.
Gigantyczny cie� wpe�za na �cian� i staruszka nag�ym ruchem
odwraca g�ow� na poduszce. M�czyzna staje nad ��kiem i widzi
zmarszczki, sucho�� warg, zapadni�te oczy w otoczce wyblak�ej sk�-
ry. �o��dek skr�ca mu si� w supe� i leci w d�.
Bezwiednie wypowiada jej imi�:
9
UCHRO� MNIE OD Z�EGO
- Rosalie.
Wiedzia�, �e min�a ju� osiemdziesi�tk�, ale tego si� nie spo-
dziewa�. Jej twarz - zmi�ta maska stercz�c� nad ukryt� kupk� pisz-
czeli. Siwe w�osy s� tak rzadkie, �e prawie niewidoczne. A d�o�... wiek
splami� grzbiet i powykr�ca� k�ykcie. Ma�o brakowa�o, a by si� od-
wr�ci�, tak silny jest odruch obrzydzenia. Z wolna pojmuje, �e to
choroba jest winna; �ar�a wn�trze, zostawiaj�c tylko t� skorup�. Mu-
si wa�y� tyle co nic; gdyby chcia�, m�g�by bez wysi�ku d�wign�� cho-
r� i wynie�� na dw�r.
Z trudem wraca pami�ci� do takiej, jaka by�a dawniej - s�odka
jak mi�d i tryskaj�ca zdrowiem. �zy nap�ywaj� mu do oczu. Nie mia�
sumienia, �e tak oci�ga� si� z przyj�ciem tu, do krwi z jego krwi. Po-
dejmuje decyzj�. �mier� b�dzie jej najlepszym przyjacielem.
Ona wytrzeszczonymi oczami ogarnia m�odo�� bez skazy, twarz
trzydziestolatka. Wyschni�te wargi dr�� konwulsyjnie, usi�uj�c wy-
krztusi� chocia� s�owo.
- Przyszed�e� - chrypi cie� dawnego g�osu. - Czekali�my na cie-
bie. Ludzie wbijali nam do g�owy, �e� uciek� na dobre, aleja i Rufus
czekamy.
Rufus zmar� dobre dziesi�� lat temu. Rozleg�y zawa�. M�czyzna
wie o tym, bo natkn�� si� na nekrolog podczas rytualnego przecze-
sywania �Trib", szukania znajomych nazwisk. Rufus to nie pierwszy,
na kt�rego trafi�, ale dozna� silniejszego wstrz�su ni� poprzednio.
Jedynym pocieszeniem by�a wzmianka, �e zostawi� po sobie kogo�;
siostr�, Rosalie Tillis Banks w Chicago. Dopiero wtedy, na wie��, �e
Rosalie wci�� �yje, u�wiadomi� sobie, i� opr�cz niej nie ma nikogo.
Jaki kaprys popchn�� go do tego, �e akurat wtedy, po tak d�ugim
czasie, zadzwoni� do centrali w Chicago i zapyta� o numer Rosalie?
Chcia� tylko go zna�? Nie, oczywi�cie, �e nie. Czu� niepohamowan�
potrzeb� us�yszenia jej g�osu, cho�by paru sylab. Ale jak potwierdzi�
m�czyzna, kt�ry odebra� telefon pod numerem Rosalie w Chica-
go, czeka� niemal za d�ugo. Stara Murzynka, kt�ra mieszka�a tu
przed nim, by�a bardzo schorowana, powiedzia�, i przeprowadzi�a
si� do domu starc�w. Dzie� poszukiwa� wystarczy� na odnalezienie
Rosalie. Ujrza�a jego twarz i wita go z rado�ci�, to wszystko. Rosalie
z pewno�ci� �yje w swoim �wiecie paj�czych sn�w na jawie, w kt�rym
rzeczywisto�� i wyobra�nia wymieniaj� si� obrazami. Nic dziwnego,
�e nie wzbudzi� w niej l�ku. Mo�e wed�ug niej zjawia� si� z wizyt�
wiele razy wcze�niej.
10
PROLOG
- Wiesz, �e nie mog�em ci� zostawi�, Rosalie - powiada, ujmu-
j�c kruch� d�o�. Wzdryga si� z obrzydzeniem i smutkiem, kiedy wy-
czuwa nienaturalnie lu�n� sk�r�. Tego czego� nie da si� z ni� po-
r�wna�. Nie z Rosalie. To tylko parodia cz�owieka!
Przez kilka cennych minut gwarz� o Chicago, State Street, mu-
zyce, zawsze przepe�niaj�cej dom. Pianino i klarnet-jego zabawki.
Chichoty Rosalie nad klawiszami. On wspomina Rufusa i swoje wy-
buchy zniecierpliwienia. Wydaje mu si�, �e s�yszy g�osjChristiny, z wy-
si�kiem prosz�cej o spok�j. Wszystko to przesz�o��, zaledwie �wie�o
miniona. Ka�de jej s�owo �ciska mu serce dawnymi przemy�leniami,
zapomniany �al grozi poch�oni�ciem. Ona m�wi prawie tak jak kie-
dy�, zdumienie i zachwyt rosn� w jej g�osie, kiedy usilnie wpatruje
mu si� w twarz. Nie zadaje oczywistych pyta� - gdzie by�, jakj� odszu-
ka�.
W ko�cu dostrzega jej wyczerpanie, opadaj�ce?raz po raz po-
wieki, wi�c m�wi, �e musi i��. Ona �ciska mu d�o�, mocno, kurczo-
wo, po dziecinnemu.
- Musz� co� zrobi�, Rosalie - rzecze m�czyzna, schylaj�c si� ni-
sko. Zauwa�a, �e nawet jej zapach sta� si� obcy. Czai odmieni� j� na
wszelkie mo�liwe sposoby. Niezliczone wspomnienia innej Rosalie,
tego, co na zawsze zosta�o zrujnowane, sprawiaj�, �e dr�y, siedz�c
obok niej. �" i.
- Wiem - odpowiada, u�miechni�ta. - Wiedzia�am, ledwo ci�
zobaczy�am.
On zaciska z�by mocno, do b�lu, kiedy podchodzi do s�sied-
niego ��ka i bierze czysty bia�y jasiek. Wszysdco to sprawia, �e b�l
rozsadza mu czaszk�. Wchodz�c do pokoju, wyobra�a� sobie tylko, �e
z�o�y po kryjomu wizyt� �pi�cej, ale nie to. Nie ten nieodparty im-
puls. Lecz czy w�a�nie hie w tym celu stworzono z takim mozo�em
s�owo �lito��"?
Przez chwil� stoi nad Rosalie, przyciskaj�c do brzucha jasiek.
Czy to mo�liwe, �e ten �ywy strz�p tak znakomicie pasowa� do jej
ulubionej czerwonej sukienki w kratk�? Czy tu gdzie� zachowa�a si�
prawdziwa Rosalie?
Odsuwa na bok te my�li. Nie mo�e w�tpi� w to, co musi zrobi�.
- Odpocznij, Rosalie.
Ledwo s�yszy tchnienie dobiegaj�ce ze zrujnowanej tchawicy:
- Zegnaj, tatusiu.
CZʌ� PIERWSZA
Chodz�ca Doskona�o��
i
,-
C�ckeju�, nie 1%vivn>i\cz si�,
Szepnij tytkjr. Tc nie sen,
Tfr% si� ciesz�, ze Wr�ciTei,
'Nie tluwuz si�.
CAii, nie tTuynfrcz si�.
Arthur Herzog jun. i Billie Holiday (1946)
I
Rozdzia� 1
f
Ciche wycie wype�ni�o jednopi�trowy dom, s�cz�c si� niczym
krew z p�kni�� na �cianach, po ozdobnej boazerii z s�katej sosny ro-
sn�cej w powiecie Dade. Nast�pi�a cisza, interwa� spokoju, potem
� wycie d�wign�o si� o dwie oktawy, rujnuj�c sen Jessicejacobs-Wol-
de. Usiad�a, otwieraj�c szeroko oczy. Kira! - pomy�la�a. Czy ten
straszny ha�as dochodzi z pokoju c�rki?
Wyci�gn�a r�k� gotowa szturchn�� m�a, ale pos�anie obok by-
�o puste. Samotno�� wytr�ci�a j� z r�wnowagi i Jessica przypadkowo
ugryz�a si� w j�zyk. Kiedy wycie rozleg�o si� zn�w, zda�a sobie spraw�,
�e to nie skar�y si� cz�owiek. Ockn�a si� zupe�nie i pewna my�l za-
cz�a w niej pulsowa� jak �wiat�o dnia.
Oczywi�cie, �e to nie Kira. Kira riie by�a chora. Ksi�niczka by�a
chora. Suka wy�a sk�d� z do�u, pewnie z pokoju dziennego. Jessica
przymkn�a powieki, ogarni�ta jednocze�nie ulg� i konsternacj�.
Nic nie mog�o jej bardziej przerazi� ni� niewyt�umaczalny, wyrywaj�-
cy ze snu alarm. Serce �omota�o przera�one, gdy tylko telefon roz-
dzwoni� si� o drugiej w nocy, jakby katastrofa, kt�rej zawsze si� spo-
dziewa�a, akurat run�a. Sen zawsze nadawa� nieznanemu pi�tno
tragedii, przed kt�r� nie by�o ucieczki. Psa spotka�o co� strasznego.
Na drewnianych schodach rozleg� si� g�o�ny tupot i po chwili
szczup�a posta� Davida w bia�ych spodenkach pojawi�a si�
w drzwiach sypialni.
- Musimy wezwa� weterynarza - oznajmi�, z trudem �api�c od-
dech. W pewnych przypadkach, tak jak teraz, w g�osie d�wi�cza� mu
ukryty rytmiczny za�piew, wskazuj�cy na dzieci�stwo sp�dzone
gdzie� mi�dzy Afryk� i Francj�. Normalnie David sprawia� wra�enie
przeci�tnego ameryka�skiego czarnego bur�uja, tak jak ona. - Nie
mo�emy czeka�. Nie wiem, co z ni� jest, Jess.
15
UCHRO� MNIE OD Z�EGO
- Przywo�am go pagerem - o�wiadczy�a, spuszczaj�c z ��ka na-
gie nogi, prosto w oczekuj�ce tenis�wki.
Jak jeste� lekarzem, nawet lekarzem weterynarii, to musisz spo-
dziewa� si� telefon�w o czwartej nad ranem - powiedzia�a do sie-
bie. Szarpn�a sp�owia�y chwast czarnej orientalnej lampki stoj�cej
na nocnym stoliku. Na zwykle opalowo g�adkiej, br�zowej twarzy m�-
�a zobaczy�a bezradno�� i rozpacz. Niepok�j wyry� bruzdy na czole.
- Zobacz, czy Kira �pi. Je�li tak, nie bud� jej.
Skin�� g�ow�. Bezg�o�nie powt�rzy� jej s�owa, zanim wypad� z po-
koju. Porusza� si� jak paralityk, niezbornie.
By� wystraszony. Przez siedem lat mal�e�twa nie widzia�a go tak
wystraszonego, poza atakiem Kiry rok temu. Oboje stracili wtedy
g�owy, s�ysz�c, jak dziecko �apie chrapliwie powietrze, gdy p�dzili au-
tostrad�. Cud, �e si� wtedy nie rozbili. Pami�� tamtego zdarzenia
do tej pory k�ad�a si� na piersi Jessiki niezno�nym ci�arem; przez
nieko�cz�ce si� chwile by�a przekonana, �e dziecko umiera w jej ra-
mionach, a ona jest bezradna jak jasna cholera. �adna matka nie
powinna prze�yj czego� takiego.
Tak, dzi�ki Ci, dobry Bo�e, to tylko Ksi�niczka - pomy�la�a. To
okropne, �e suka jest chora, ale lepiej moja suka ni� moje dziecko.
Biedna Ksi�niczka.
Ksi�niczka z racji samych rozmiar�w osi�gn�a prawie ludzki
status w ich rodzinie, zw�aszcza w oczach Davida. Dog wozi� Kir�
i z czerwon� chust� na pot�nym karku gna� po pla�y, przynosz�c
Davidowe frisbde. Szczerze m�wi�c, Jessica nigdy nie potrafi�a zdoby�
si� na to samo uczucie wobec t�pawej Ksi�niczki, co wobec rdzawo-
-pomara�czowego kocura, Herbatnika, kiedy sk�adaj�c pyszczek na
�apach, lokowa� si� jej na piersiach i zaczyna� bezs�own� pogaduszk�
od g��bokiego spojrzenia w oczy. Psy to b�azny, koty - filozofowie.
Ale dla Davida Ksi�niczka by�a cz�onkiem rodziny. Jessica spoj-
rza�a na spor� fotografi� Ksi�niczki, kt�r� David oprawi� w ramki
i zawiesi� na �cianie sypialni. Elegancki szczup�y dog w urodzinowym
kapelusiku zdawa� si� szczerzy� z�by do obiektywu. T�pawa, ale ko-
chana. Jessica u�miechn�a si� smutno. Lepiej, �eby znalaz�a ten nu-
mer weterynarza, je�li chce oszcz�dzi� Davidowi za�amania nerwo-
wego. Grzeba�a w swojej prze�adowanej torebce z afryka�skiej
tkaniny, szukaj�c notesu.
To niepoj�te. Jeszcze przed chwil� wszystko uk�ada�o si� jak na-
le�y, a tu �ycie samo obiera kurs.
16
CHODZ�CA DOSKONA�O��
Ksi�niczka zadowolona, �e po wakacjach w�a�cicieli powr�ci�a
z psiego hotelu, tu� przed zachodem s�o�ca posz�a z Davidem na
d�ugi spacer. Ale gdy spa�aszowa�a mich� �arcia, zaszy�a si� w k�t,
pokaszluj�c, jakby chcia�a wykrztusi� ko��, kt�ra utkwi�a jej w gar-
dle. Przypomina�a kogo�, kto zjad� co� niestrawnego i nie czuje si�
dobrze.
David od razu chcia� dzwoni� do doktora Romana, jeszcze za-
nim lekka piana pojawi�a si� suce w k�cikach pyska. Ale Jessica wie-
dzia�a, �e Ksi�niczce nie mo�e ot tak sobie grozi� atak w�cieklizny,
i mia�a argument na wszystko. David nie pozwoli�by suce ugry�� ja-
dowitej ropuchy, a zreszt� wtedy zdech�aby natychmiast, jak jeden
z pary wilczur�w w domu rodzinnym Jessiki, kiedy mia�a sze�� lat.
Nie, prawdopodobnie Ksi�niczka mia�a po prostu md�o�ci. Zdrzem-
nie si� i zaraz poczuje si� lepiej.
Zaczekajmy z tym do rana - powiedzia�a wtedy.-f
Teraz te s�owa dzwoni�y w g�owie Jessiki i uprzytamnia�y ca�� jej
bezgraniczn� g�upot�. Kolejny raz mia�a nadziej�, �e najlepiej zrobi,
ignoruj�c problem, �e sam si� rozwi��e. Taki mia�a spos�b na dziw-
n� prac� silnika samochodu, telefon zwiastuj�cy?z�� wiadomo��,
dziwny b�l albo zwichni�cie r�ki. Przesz�o�� powinna j� czego� na-
uczy�, nala� oleju do g�owy. Wspomnia�a afisz z poczekalni u denty-
sty, zawieszony chyba wy��cznie dla,jej dobra: BII^BAJ NA Z�BY.
SAME CI POWYPADAJ�.
Ksi�niczka zawy�a kolejny raz. Rozpaczliwa pro�ba wywo�a�a �zy
w oczach Jessiki. Co, do diab�a, mog�o sprawi� biedaczce tyle b�lu?
Czemu rozchorowa�a si� akurat teraz? Za par� godzin Jessic� czeka-
�a powa�na operacja kosmetyczna tekstu o domu starc�w. Gazeta
czeka�a. Wystarczaj�c� przyjemno�ci� by� pierwszy dzie� pracy po
tygodniowym urlopie. Zwleczenie si� z ��ka po pi�ciogodzinnej je�-
dzie z Orlando to ju� kra�cowa mord�ga. Wizerunki spaceruj�cych
przebiera�c�w, nieko�cz�ce si� kolejki i pokazy ogni sztucznych
uparcie czepia�y si� jej pami�ci. Wyj�a z torebki o��wek z gumk�
i zacz�a wystukiwa� numer telefonu doktora Romana. Wys�uchaw-
szy nagranej instrukcji, wystuka�a kod pagera. Beztrosko szczerz�ca
z�by na gumce Myszka Miki gapi�a si� jak idiotka.
Dr Roman opiekowa� si� Ksi�niczk� pi�� lat, od szczeni�cia.
To on przez nieko�cz�ce si� miesi�ce opatrywa�ywa� cierpliwie uszy suki,
pomagaj�c im zachowa� stercz�c� postaw� mimo zniecierpliwienia
wyrywaj�cej si� pacjentki. Teraz na pewno oka�e wyrozumia�o��.
UCHRO� MNIE OD Z�EGO
- Dzwoni�a�...?! - wrzasn�� David z do�u schod�w.
Jessica westchn�a. M�wi�a, �eby nie budzi� dzidziusia, chocia�
nikt w domunie zasn��by po�r�d tego ca�ego rejwachu. Oczywi�cie
Kira uchyli�a drzwi i wsadzi�a do pokoju rozczochran� �epetyn�. Jes-
sica wci�� nazywa�a j� �dzidziusiem", zapominaj�c, �e tamten wiek
dawno min��.
- Mamu�, co si� sta�o? - spyta�a natarczywym szeptem Kira.
Jessica podesz�a i poca�owa�a j� w czo�o, a potem zaprowadzi�a
z powrotem do ciemnego pokoju. Tylko stara lampka z aba�urem
z �Pi�knej i bestii" p�on�a na �cianie przy ��ku, jak latarnia odp�-
dzaj�ca nocne strachy. Tu Jessica zawsze czu�� si� ma�� dziewczynk�,
otoczona radosnymi kolorami, zabawkami, s�odk� woni� batonik�w
roztapiaj�cych si� na parapecie. David by� dobrym malarzem i co
roku na wschodniej �cianie wyczarowywa� now� komiksow� posta�;
ju� dawno nale�a�o umie�ci� co� na pot�nie zbudowanym, rozba-
wionym d�innie z �Aladyna". Poprzednio figurowa� tu Barney. Jessi-
ca nie �a�owa�a znikni�cia tamtej pozornie przyjaznej, purpurowej
bestii. Y . -*
- Ksi�niczka wci�� jest chora. Zosta� tu, dobrze? Nie wychod�.
Wracaj do ��ka; - Natychmiast pokaza�y si� �zy i z�bki mocno za-
gryz�y doln� warg�.
- Co si� sta�o Ksi�niczce?
Zaraz si� rozszlocha, je�li mama nie wymy�li czego�, co j� uspo-
koi.
- Nie wieniy, skarbie - powiedzia�a Jessica. - Za�atwimy to.
- Mamu�,'a ona umrze?
Kolejne ujadanie z do�u. Mo�na by pomy�le�, �e Ksi�niczka zo-
sta�a silnie uderzona. Jessica usi�owa�a zachowa� niewzruszony wyraz
twarzy, jakby nic si� nie wydarzy�o i m�ka suki nie sprawia�a jej b�lu.
Pog�adzi�a Kir� po g�owie.
- Ciii. Id� spa�, kochanie. Nied�ugo b�dzie lepiej.
Herbatnik wpad� z miaukni�ciem do pokoju. Jessica wzi�a na
r�ce pot�ne kocisko i po�o�y�a na pos�aniu Kiry. Ma�a wsun�a si�
pod przykrycie.
- Masz obowi�zek pilnowa� Herbatnika - poleci�a Jessica.
- Dobrze. Zajm� si� nim - zapewni�a przej�ta Kira.
Na dole David kl�cza� na pos�aniu Ksi�niczki, kt�re wymo�ci�
z koc�w i gazet w zakolu kuchni zamienionym na gabinet. Kompu-
ter na stole w jadalni otacza�y stosy papierzysk. Na wysokich rega-
18
CHODZ�CA DOSKONA�O��
�ach pi�trzy�y si� czasopisma historyczne, dzie�a z teorii muzyki, po-
wie�ci, podr�czniki do nauki j�zyk�w. Czasami po�r�d tego rozgar-
diaszu Jessica dusi�a si� we w�asnym domu. Mo�e Ksi�niczka dozna-
�a tej samej reakcji? Le�a�a bezw�adnie, z �bem na klepkach pod�ogi
poza legowiskiem, �lepiami otwartymi szeroko. �lina nadal s�czy�a
si� jej z pyska. David to g�adzi� j� po karku, to drapa� mi�dzy stercz�-
cymi uszami.
- Mo�e nie powiniene� jej dotyka�. Jeszcze ci� ugryzie. Jest nie-
przytomna z b�lu - powiedzia�a Jessica, kucaj�c obole.
- Nie ugryzie. Wie, �e to ja.
- David, co si� jej sta�o?
- Przegapili�my co� - rzek�, k�ad�c r�k� na brzuchu suki. - Po-
macaj tu.
Jessica niezr�cznie dotkn�a Ksi�niczki. Szybko cofn�a r�k�.
Brzuch by� jak kamie� - sp�cznia�y i twardy. ,J
- O Bo�e. Co...
- To powa�na sprawa. Powinni�my co� zrobi�. To �aden dro-
biazg z gard�em. To co� z brzuchem. - David ledwo potrafi� doby�
g�osu. �
Sp�niony refleks. Cholera, cholera,' cholera. Jessica nabra�a
powietrza w p�uca. Mia�a zamiar z�o�y� samokrytyk�, gdy ostro za-
dzwoni� telefon. Drgn�a. Aparat w �pokoju dzieniwm to by� czarny
antyk z tarcz�, kt�rego ha�a�liwe dzwonienie rozlega�o si� w ka�dym
k�cie domu. Z�apa�a za s�uchawk�, aby go uciszy�.
Doktor Roman zdawa� si� nieprzytomny, ale od razu zasypa� j�
pytaniami o stan Ksi�niczki. Czy jad�a tu� przed tym, gdy poczu�a
si� �le? Czy ma wzd�cia? Kiedy si� to zacz�o? W trakcie rozmowy je-
go g�os trze�wia�, a s�owa pada�y coraz szybciej.
- Przywie�cie j� do przychodni, ale ostrzegam, to mj wygl�da
na skr�t kiszek, Jessico. Je�li tak b�dzie faktycznie, sprawajest bardzo
powa�na. Mo�e si� z tego nie wywin��. Pozostaje jedynie operacja,
je�li nie jest za p�no. Ale nawet wtedy...
Widzia�a pytaj�cy wzrok Davida, ale w miar� jak s�owa weteryna-
rza osacza�y j� z bezwgl�dno�ci� wyroku, jedynie s�ucha�a z rozdzia-
wionymi ustami. �Bardzo powa�na sprawa, mo�e si� nie wywin��".
- Chyba nie damy rady jej d�wign�� - szepn�a do s�uchawki,
wype�niaj�c cisz�, z kt�rej dopiero po kilku sekundach zda�a sobie
spraw�.
- Poradzimy sobie - rzek� z ulg� David. Wsta�.
19
UCHRO� MNIE OD Z�EGO
Jessica popatrzy�a na niego i wolno pokr�ci�a g�ow�. �zy poto-
czy�y si� jej po policzkach. Ch�opi�ca twarz Davida powoli zmienia-
�a wyraz, od zaskoczenia, przez stopniowe zrozumienie, do rozpa-
czy. Poj��, co znacz� �zy �ony. Zn�w ukl�k� obok suki i g�adzi� jej uszy,
przemawia� cicho, uspokaja�. Ksi�niczka od d�ugiego czasu le�a�a
bardzo spokojnie.
- Spotkamy si� w przychodni - zako�czy� doktor Roman.
Jessica powiedzia�a Kirze, �eby si� nie martwi�a i zosta�a w ��ku.
Otworz� drzwi frontowe, bo mamusia i tatu� zanios� Ksi�niczk� do
samochodu, i mamusia zaraz wr�ci.
Na szcz�cie minivan stal pusty, bo Jessica zmusi�a Davida do
wyniesienia baga�y, aby oszcz�dzi� sobie rano pracy. Z�o�yli tylne sie-
dzenie, poszerzaj�c baga�nik. Jessica pocz�tkowo waha�a si�, czy do-
tkn�� suki. Nadal obawia�a si�, �e mo�e ich ugry��, ale David go-
r�czkowa! si�, ponagla� i kaza� wzi�� zwierz� pod zad.
S�odki Jezu. Wa�y�a prawie sto kilo. Nieprawdopodobny ci�ar.
Z wysi�kiem na wjp� wlekli j� do wyj�cia po marmurowych p�ytkach.
Potem ka�de z�apa�o z jednego ko�ca, wsadzaj�c j� do baga�nika mi-
nivana. David wcze�niej podprowadzi� go najbli�ej, jak si� da�o. Ksi�-
niczka, wytrzeszczaj�c �lepia, nie wydala nawet pisku. Zanim David
zatrzasn�� tylne drzwi, oboje si� spocili, ajessic� rozbola�y r�ce.
Jessica czu�a co� w powietrzu poza wsp�ln� woni� ich niewyk�-
panych cia�; to by� zapach choroby, ci�ki i gorzki.
Sta�a na wietrze i przygl�da�a si� samochodowi, jak z ha�asem
wspina si� ostrym podjazdem. To by� jedyny d�wi�k na cichej ulicy
pe�nej dom�w �pi�cych pod parasolem eukaliptus�w i fikus�w oraz
majestatycznych starych d�b�w okrytych wisz�cym mchem. Czerwo-
ne �wiat�a stopu roz�wietli�y skrzy�owanie, brody mch�w zwisaj�ce
z nieba. David znik� nagle z piskiem opon. �agodnie pluska�a rzecz-
ka p�yn�ca za domem, pies szczeka� po drugiej stronie ulicy. Ulu-
biona pi�ka Ksi�niczki, ze znakami jej z�b�w, oklapni�ta le�a�a na
frontowych stopniach.
Jessica, zanim wr�ci�a do domu, poci�gn�a nosem i otar�a
twarz koszul� nocn�, mocno przesycon� zapachem choroby. By�a sa-
ma. A przy tym jako� od razu wiedzia�a, �e Ksi�niczka ju� nigdy nie
wr�ci.
W domu w��czy�a telewizor w pokoju dziennym, chc�c utopi�
z�e samopoczucie w znajomym zgie�ku. Jak zwykle David wybra� na
kabl�wce Ameryka�skie Kino Klasyki. Czarno-bia�y obraz, jeden
20
CHODZ�CA DOSKONA�O��
z muzycznych spektakli Freda Astaire'a nasyci� pok�j bezpieczn� nie-
bieskaw� po�wiat�. Piosenka by�a tak radosna, �e jeszcze bardziej
podkre�la�a nastr�j, z�owieszczo�� chwili. Dochodzi�o wp� do si�d-
mej, �wita�o, gdyjessica us�ysza�a skrzypni�cie drzwi wej�ciowych, za-
powiadaj�ce powr�t Davida. Le�a�a zdenerwowana, na wp� �pi�c
na przykryciu, r�wnie napi�ta i wyczerpana jak on. Wszed� do
pokoju. Oczy mia� zaczerwienione od wysi�ku, pusty wzrok. W�osy
rozwichrzone.
- Nie? - spyta�a Jessica.
David potrz�sn�� g�ow�, nie patrz�c na ni�. Zdj�� zielony dres
z napisami Uniwersytetu Miami, z�o�y� starannie i wsun�� do szufla-
dy antycznej d�bowej komody, wbrew przyzwyczajeniu, bo powinien
cisn�� go do brud�w w �azience.
- M�wi si� na to �skr�t kiszek" - powiedzia� mechanicznie, jak-
by czyta� z podr�cznika weterynarii. - Zdarza si� ujwielkich ps�w.
Zw�aszcza dog�w. Czasami s� zbyt ruchliwe, jedz� za szybko albo po
prostu kiszki im si�... zwijaj�...
- Tak mi przykro, kochany - powiedzia�a Jessica. Odtworzy�a
w my�lach ostatnie godziny psa; Ksi�niczka szalej�ca na trawniku
z boku domu, szczekaj�ca na s�siad�w, avpotem kaszl�ca, z pian�
u pyska. Sk�d mogli wiedzie�? - Czy powiedzia�, �e sprawi�oby r�ni-
c�, gdyby�my... ,~ i
- Nie pyta�em - szybko przerwa� jej David, a Jessica wiedzia�a, �e
w�a�nie spyta� i �e wcze�niejsze dzia�anie mog�o uratowa� Ksi�nicz-
k�.
Westchn��, wzruszy� ramionami, nadal stoj�c plecami do Jessiki.
By� szczup�y, ale spr�ysty. �opatki delikatnie napiera�y mu na mi�-
nie plec�w.
- My�l�, �e to dlatego, �e byli�my poza domem, a ona przebywa-
�a ca�y czas na uwi�zi. Cholerny tydzie�. Po prostu tak si� podekscy-
towa�a. Nie wiem. Mo�e podczas jedzenia co� posz�o nie tak. Nie
wiadomo co. Doktor Roman m�wi, �e to bardzo cz�sty przypadek
u dog�w.
Teraz, kiedy potwierdzi�o si� najgorsze, Jessica zda�a sobie spra-
w�, jakie to okropne, naprawd� okropne. Niebawem b�d� musieli
obudzi� pi�cioletni� c�reczk� i powiedzie�, �e jej towarzyszka, kt�r�
zna�a od chwili przyj�cia na �wiat, odesz�a. Bezpowrotnie.
David Wolde wszed� do ��ka, przytuli� si� mocno do plec�w �o-
ny i zacz�� p�aka�.
21
UCHRO� MNIE OD Z�EGO
Rozdzia� 2
Jessica zostawi�a artyku� redaktorom przed wyjazdem do Orlan-
do, dok�adnie o p�nocy. Ju� wtedy sprawia� wra�enie d�uga�nego,
ale teraz gdy po powrocie zasta�a brudnopis pomazany wskaz�wka-
mi i pytaniami, ka�dy centymetr g�stego druku dociska� j� do pod-
�ogi. Artyku� g��wny i uzupe�nienie w ramce.
Na po�egnanie z Davidem, zanim wyjecha�a do pracy o wp� do
dziewi�tej, po nieca�ych dw�ch godzinach nerwowego snu, powie-
dzia�a, �e wr�ci wcze�nie. Tymczasem min�o po�udnie i zda�a sobie
spraw�, �e wyjazd wcze�niej, lub nawet o czasie, jest niemo�liwy. �e
te� akurat dzisiaj zapowiada� si� jeden z tych dwunasto- czy czterna-
stogodzinnych dni pracy. Jej materia� mia� by� ozdob� niedzielnego
wydania, wi�c musia� l�ni� i b�yszcze�.
Jessica od roku nale�a�a do elitarnego dzia�u dochodzeniowego
�Miami Sun-News" i to by�o jej pierwsze du�e samodzielne zadanie.
Dwa miesi�ce bada�a nadu�ycia i zaniedbania w domach starc�w, do
czego popchn�� j� anonimowy telefon od by�ego pracownika �Wido-
ku na rzek�" z Little Haiti. Z�o�y�a tam wizyt� i rozmawia�a ze starym
Haita�czykiem, Frederickiem, kt�rego odle�yny trwale oszpeci�y,
a gangrena pozbawi�a prawej stopy, gdy� trzeba by�o j� amputowa�.
David t�uk� si� z ni� na oba wywiady z bezz�bnym starcem, t�umaczy�
z kreolskiego, jako �e nie ufa�a dok�adno�ci przek�adu personelu.
David by� poliglot�, a kreolski nale�a� do o�miu j�zyk�w, kt�rymi
w�ada� bezb��dnie.
Odle�yny starca okaza�y si� drobiazgiem w por�wnaniu z jego
opowie�ci�. Twierdzi�, �e m�czyzna, z kt�rym dzieli� pok�j, by�y
kierownik szko�y, zmar� po dw�ch dniach j�k�w i kaszlu, kt�re nie
obesz�y nikogo. �On chory, chory - rzek� �aman� angielszczyzn�.
Z oczu kapa�y mu �zy. - Przysi�gam, on chory. Ca�y dzie�, ca�y noc.
Nikt s�ucha�. Nikt!" M�wi� o swojej bezsilno�ci, �wiecie stoj�cym na
g�owie, bo m�odych nie wzruszaj� b�agania starych. Kiedy Jessica,
siedz�c obok niego, zapisywa�a te s�owa, oczy zasz�y jej �zami. Po
ka�dej wizycie rozmawiali z Davidem o Fredericku d�ugo w nocy
i bardzo si� stara�a nie zapomnie� o telefonie do matki przed p�j-
�ciem spa�.
Na szcz�cie rodzina zmar�ego za��da�a autopsji, a ta ujawni�a
cz�ciowy obrz�k gard�a i Jessica znalaz�a lekarza, kt�ry potwierdzi�,
�e opuchlizn� �atwo mo�na by�o wyleczy�. Potem tak d�ugo napasto-
22
CHODZ�CA DOSKONA�O��
wa�a anatomopatologa powiatowego, a� przyzna� oficjalnie, �e
w przypadku starca post�powanie �Widoku na rzek�" sprawia wra�e-
nie zaniedbania.
Kiedy artyku� uka�e si� drukiem, �Widok na rzek�" stanie si�
obiektem dochodzenia w�adz stanowych. A to tylko jeden z p� tuzi-
na wypadk�w wykrytych w powiecie, w��czaj�c w to plac�wk�, w kt�-
rej cz�� bardziej rozmownych pensjonariuszy spotka�a ch�osta rze-
mieniem.
Redaktorzy byli podekscytowani. Jessica zdawa�a sobie spraw�,
�e ich liczenie na Pulitzera jest w najlepszym razie wyg�rowane, ale
pucowali ka�d� linijk� pod mikroskopem. Bezpo�redni redaktor,
Sy Greene, upstrzy� tekst uwagami w stylu: �Nie da�oby si� przyci-
sn�� tego anatomopatologa, �eby wyst�ka�, o co mu dok�adnie cho-
dzi? Czemu nie wr�cisz do �Widoku� i nie spytasz staruszka, co
o tym my�li?" _J
Jessica siedzia�a w najdalszym k�cie drugiego pi�tra redakcji,
wype�nionego stukotem klawiatur komputer�w, terkotem telefon�w
i chaosem d�wi�k�w z telewizor�w przekazuj�cych po�udniowe wia-
domo�ci z trzech kana��w. Zaciska�a z�by przy ka�dym pytaniu wy-
skakuj�cym na ekranie monitora, a� �yh>zacz�y jej pulsowa� na
skroniach. Nie cierpia�a wr�cz redakcyjnej obr�bki tekstu. Bez
wzgl�du na starania artyku� nigdy nje byl wystarczaj�co dobry. Re-
daktorzy nie wierzyli, �e wypruwa�a sobie flaki, bo' przysz�a do do-
chodzeni�wki z rozrywek, gdzie za najpowa�niejsze zadanie mia�a
wywiady z instruktorkami aerobiku, kt�re czasami by�y tak nad�te, �e
a� chamskie. Kiedy Jessica siedzia�a w rozrywkach, nie mog�a uwie-
rzy�, �e rozmienia si� na drobne, zdradzaj�c cel, dla kt�rego zosta-
�a dziennikark� - zmieni� �wiat.
Jednym z pierwszym zada� Jessiki, wtedy nieopierzonej dzienni-
karki w przedmiejskim oddziale, by�o napisanie o programie dla na-
stolatk�w, kt�ry powiat zamierza� zlikwidowa�. Rozmowa z kierowni-
kiem zaj�a nieca�� godzin�. Potem szybki obch�d, kilka s��w
z dwoma ch�opakami, tak nie�mia�ymi, �e ledwo zdo�ali co� wymam-
rota�, i pilnowanie fotografa, kt�ry zrobi� im zdj�cie podczas odra-
biania matematyki pod okiem wychowawcy. Przelanie wszystkiego
na papier zabra�o godzin� i ca�a sprawa posz�a w zapomnienie. Dwa
miesi�ce p�niej kierownik zadzwoni� i powiedzia�, �e powiat jed-
nak zostawi� program.
- To skutek pani artyku�u - doda�.
23
UCHRO� MNIE OD Z�EGO
Wtedy zda�a sobie spraw�, �e najbanalniejsza wzmianka w prasie
mo�e zmieni� ludzkie �ycie, i pierwszy raz odczu�a niezachwiane
przekonanie, i� znalaz�a swoje powo�anie.
Sy, relikt starej szko�y dziennikarstwa, by� o wiele mniej ideali-
stycznie nastawiony, jakby wzorowa� si� na jakim� bezczelnym redak-
torze z film�w z lat 40. Z niespo�yt� czujno�ci� wytyka� wszystkie, jak
je nazywa�, ��zawe wstawki" (��a�osne pierdo�y" dla Jessiki). Jedno-
cze�nie podziwia�a go za to i nie cierpia�a. Jednak kiedy zadawa� py-
tania, w trzech przypadkach na cztery trafia� w sedno. Lecz dzi� za-
powiada� si� d�ugi dzie� roboczy, mia�a ju� za sob� miesi�ce pracy
nad powa�nymi artyku�ami i nie by�a w nastroju do szukania �zawych
wstawek.
Poniewa� Sy by� w swoim gabinecie, poza zasi�giem wzroku, Jes-
sica wys�a�a mu list poczt� elektroniczn�:
NIE MA MOWY, �EBY ZNOWU WPU�CILI MNIE DO WIDOKU.
A NASZ INFO NIE MA DOJ�CIA DO TELEFONU.
Czeka�a na odpowied� i u�miechn�a si� do siebie, gdy d�ugo
nic si� nie pojawia�o. Zwykle Sy niezw�ocznie odwarkiwa�:
NIE CHRZA� albo
WEZWIJ PRAWNIK�W
Jego komputer sygnalizowa� tryb pracy, wi�c cisza znaczy�a, �e
by� mo�e poprzednie �wiat�e wskaz�wki nale�a�y do �a�o�nie nielicz-
nej gromadki pyta� niewymagaj�cych odpowiedzi i da jej �wi�ty spo-
k�j. Gdyby tylko okaza�o si�, i� reszta jest z tej samej parafii, mo�e
przesta�aby j� bole� g�owa.
U g�ry ekranu pojawi�a si� wiadomo��:
SK�D TA KWA�NA MINA? CHODZ�CA DOSKONA�O��
WKROCZY� NA WOJENN� �CIE�K�? (P. DONOVITCH)
Peter Donovitch siedzia� tylko trzy biurka dalej, mo�e o sze��,
siedem metr�w, ale w redakcji poczta elektroniczna dawno zast�pi-
�a rozmowy. Posia�a mu niewyra�ny u�miech. Kiedy tylko wesz�a rano
do pracy, rozejrza�a si� za Peterem, licz�c, �e zacznie dzie� roboczy
od serdecznego u�cisku d�oni przyjaciela, ale ca�e przedpo�udnie
przebywa� poza biurem, a potem tak j� poch�on�a praca, �e nie za-
uwa�y�a jego powrotu.
W sali pe�nej ludzi ubranych albo ponuro, albo zbyt krzykliwie
w rzeczy, kt�re zawsze si� ze sob� gryz�y, Peter wyr�nia� si� pastelo-
wymi koszulami, krawatami w pawie oka i szelkami. Schludnie przy-
strzy�on� rud� czupryn� i w�sy wyra�nie znaczy�y pasemka siwizny,
24
CHODZ�CA DOSKONA�O��
co prawdopodobnie zawdzi�cza� pi�tnastoletniej pracy reportera.
By� prowadz�cym Jessiki w zespole. Dzi�ki Bogu by� r�wnie� przyja-
cielem rodziny, prawdziwym oparciem.
Wystuka�a odpowied�:
KOSZMARNE NOWINY. KSIʯNICZKA ZDECH�A TEJ NOCY
(J. WOLDE)
Us�ysza�a pisk jego komputera odbieraj�cego wiadomo�� i zo-
baczy�a, jak Peter drgn�� wyra�nie. Odwr�ci� si� i przes�a� jej bez-
g�o�ne wyrazy wsp�czucia. Wzruszy�a ramionami i%ys�a�a nast�p-
ny li�cik:
TERMIN OSTATECZNY. MO�E PӏNIEJ SZYBKI LUNCH?
(J. WOLDE)
JASNA SPRAWA, SKARBECZKU. BO�E, ALE CI WSPӣCZUJ�
(P. DONOWTCH)
A w chwil� p�niej:
WITAJ ZN�W W DOMU. BRAKOWA�O NAM CIEBIE (P. DONO-
WTCH)
Nie mog�a powstrzyma� u�miechu, tym razerr>czuj�c ciep�� fa-
l� zadowolenia.
TE� MI CIEBIE BRAKOWA�O. TERAZ SP�YWAJ (J. WOLDE)
Kiedy tylko wys�a�a poczt�, wybuGhn�a �miechem. Po przeczyta-
niu te� si� roze�mia� i skin�� g�ow�. Rozumia� j�. Termin ostateczny
na karku, wszystkie przyja�nie id� w k�t.
Mo�e jednak jako� zdo�a prze�y� ten dzie�. To przedpo�udnie
to istny s�d bo�y, ale sama obecno�� Petera sprawia�a, �e czu�a opa-
daj�ce zdenerwowanie. Z Kir� nie by�o nawet tak �le, ale rozpacz
i szloch Davida zupe�nie wytr�ci�y j� z r�wnowagi. Poprzednio p�aka�
tak tylko raz, po k��tm, do jakiej dosz�o, gdy si� spotkali ze sob�. Po
egzaminach mia�a nerwy w strz�pach. Paln�a co� na odczepnego
i uda�o si� jej trafi� w czu�y punkt Davida. Ku jej zdumieniu zacz��
p�aka�. Zanosi� si� szlochem, nie jak kto� zraniony, ale op�akuj�cy
utrat� bliskiej osoby. Dok�adnie tak samo, jak p�aka� dzi� rano po
Ksi�niczce.
MUSISZ PRZYCISN�� TEGO ANATOMOPATOLOGA
(S. GREENE)
Nast�pna poczta na monitorze.
Jessica zacisn�a szcz�ki. Przycisn�� go�cia? Ile jeszcze razy mia-
�a zmusza� faceta do powtarzania przez telefon tego samego wy-
25
UCHRO� MNIE OD Z�EGO
�wiechtanego do niemo�liwo�ci o�wiadczenia? Po co Sy celowo gra
jej na nerwach? Wystuka�a:
ODPIER�ICZSI�!!!
Po namy�le zrezygnowa�a z tej poczty. Ten tekst lepiej zachowa�
na potem. Mo�e si� jej jeszcze przyda�.
-Jak Chodz�ca Doskona�o�� to prze�ywa?
- Okropnie. P�aka� ca�� noc - wyzna�a Peterowi, mieszaj�c s�o-
dzik w m�tnych g��biach szklanki mro�onej herbaty.
-Ca�� noc...?
- Wiesz, ile ta suka dla niego znaczy. Chcia�am powiedzie� �zna-
czy�a".
O czwartej po po�udniu by�o bli�ej obiadu ni� lunchu, ale do-
piero wtedy mia�a woln� chwil�. Peter przekona� j�, �eby da�a sobie
spok�j z redakcyjn� kafeteri� i zjad�a u 0'Leary'ego, w hotelowym
barze, naprzeciwko ich budynku, gdzie mo�na by�o usi��� na patio
w cieple przygaszonego s�o�ca, kt�re dopiero co wychyn�o zza desz-
czowych chmur. Jedyne, co ��czy�o 0'Leary'ego - gdzie serwowano
os�awione barowe och�apy, hamburgery i wo�owin� na zimno - z Ir-
landi�, to nazwa. Siedzieli przy nieporuszonej tafli hotelowego base-
nu. Chemikalia nadawa�y jej tak ciemnob��kitn� barw�, �e a� l�ni�a.
Jessica mia�a ochdt� wskoczy� do �rodka, jak sta�a, w sp�dnicy i pan-
toflach.
Na my�l o Ksi�niczce kusi�o j� zam�wi� piwo, kt�re pomog�o-
by prze�kn�� kanapk� z kurczakiem z grilla, ale si� powstrzyma�a.
Na pewno zrobipby si� senna. Musi zadowoli� si� tein�.
- Jessico - Peter wzni�s� w toa�cie mokr� szklank� z wod� - ten
tw�j ch�op to �wi�ty. Potwierdzi�o si�. M�czyzna, kt�ry potrafi op�a-
kiwa� utrat� zwierzaka, ma wyj�tkow� dusz�. Chodz�ca Doskona�o��
kolejny raz zas�u�y� na sw�j przydomek.
Jessica poszuka�a ciep�ych, zielonkawych oczu Petera. Nada�a
Davidowi to miano prawie natychmiast, gdy go pozna�a. Za daw-
nych czas�w, w okresie gdy prze�ywa�a najwi�ksz� frustracj�, Da-
vid przysy�a� jej do pracy kwiaty, a w p�ne wieczory przywozi� z do-
mu ciep�� kolacj�. Dopiero teraz Jessica zacz�a dostrzega� w g�osie
Petera, kiedy m�wi� o Davidzie, nieokre�lony �al, nieszkodliw� za-
zdro��.
W sprawach osobistych Peter by� bardzo skryty, ale dosz�a do
wniosku, �e musi by� gejem, jeszcze zanim zauwa�y�a go id�cego
w obj�ciach z m�odym brodaczem podczas karnawa�u Miami Beach
26
CHODZ�CA DOSKONA�O��
dwa lata temu. Nigdy nie wspomina� o �yciu towarzyskim, rodzin-
nym, jakimkolwiek. Kiedy m�wi� o weekendach, nie u�ywa� zaimka
�my". By� tak zamkni�ty w sobie pod tym wzgl�dem, �e nie zwierza�
si� jej po blisko siedmiu latach wsp�lnej pracy w �Sun-News". Nigdy
nie wpisa� si� na list� Stowarzyszenia Dziennikarzy Gej�w, jak zrobi-
�o kilku innych koleg�w, ale kto� szepn�� Jessice, �e chocia� Peter ni-
gdy nie przychodzi na zebrania, sk�ada hojne datki i zamawia sto-
sowny biuletyn. Mimo to kr��y�y plotki, �e byl kiedy� �onaty, i nawet
mia� syna. Ale o tym te� nigdy nie wspomina�.
Tajemnice Petera sprawia�y Jessice przykro��. Za ka�dym ra-
zem, kiedy przynosi� Kirze prezenty gwiazdkowe (i to jeszcze zawsze
murzy�skie lalki!) czy degustowa� w ich ogr�dku Davidowego wina
na miodzie, zastanawia�a si�, czy kiedy� zaprosi j� do siebie i przed-
stawi blisk� mu osob�, je�li mia� kogo� takiego. Mo�e uzna�, �e sko-
ro jest praktykuj�c� chrze�cijank�, gotowa obrzuci� go biblijnymi
cytatami o Sodomie i Gomorze. Jej wsp�wyznawcy mieli fataln�
opini�, je�li chodzi o tolerancj�, ale pod tym wzgl�dem Jessica r�-
ni�a si� od reszty. Pilnowa�a w�asnego prowadzenia si�, niczyjego in-
nego i bez ostentacji stara�a si� dawa� swoim post�powaniem dobry
przyk�ad. Ale jak mog�a wp�yn�� na osobiste �ycie Petera, skoro nie
mia�a do niego dost�pu? Stopniowo godzi�a si� z faktem, �e po pro-
stu wielka cz�� prze�y� przyjaciel�-na zawsze pozostanie dla niej
zamkni�t� ksi�g�.
- Co z Kir�? - spyta� Peter.
- By�a w strasznym stanie. Serce mi p�ka�o. Musieli�my zosta-
wi� j� w domu. - Westchn�a. - No c�, przynajmniej tatusjest przy
niej. Wygl�da na to, �e to on jest zawsze, kiedy trzeba...
- Och, nie. Tylko oszcz�d� sobie tej gadki: �O Bo�e, ale ze mnie
wyrodna matka". \
- S�uchaj, Peter, m�wi� powa�nie. Moja mama te� pracowa�a.
Ale gdyby zdarzy�o si� co� takiego, wzi�aby sobie wolne.
- Zupe�nie jakbym s�ysza� jedn� z tych mamu� Ophry, powalo-
nych kompleksem winy. Przesta� si� biczowa�. Kira ma wspania��
matk� i wie, �e jeste� z ni�.
- Mo�e duchowo.
- To, �e jeste� z ni� duchowo, te� si� liczy.
- Szkoda tylko, �e duchy s� niewidzialne.
- Ona czuje twoj� obecno�� - rzek� z przekonaniem Peter,
u�miechaj�c si�.
27
UCHRO� MNIE OD Z�EGO
David rzuci� prac� na Uniwersytecie Miami, gdy tylko Kira si�
urodzi�a, dwa lata po �lubie. Zrobi� to z dnia na dzie�. Teraz praco-
wa� w domu, t�umacz�c ksi��ki i wsp�pracuj�c z zagranicznymi cza-
sopismami historycznymi, w Madrycie i Pary�u. Zarabia� r�wnie� wy-
k�adami i pobiera� tantiemy za podr�cznik o jazzie, �Body and Soul",
u�ywany przez uczni�w muzyki w ca�ym kraju. Jessice wydawa�o si�,
�e David jest tak zdolny i pracowity, �e pasuje do ka�dego stanowiska
i ka�dej pracy, chocia� ca�kowicie kontentowa� si� tym, i� siedzi w ich
ma�ym, licz�cym nieco ponad sto metr�w kwadratowych domku
i jest pe�noetatowym tat�.
Czy to, �e nie by�o jej sta� na to samo, �wiadczy�o o jakim� nie-
dostatku uczuciowym? Nigdy nie bra�a pod uwag� po�egnania si�
z marzeniami o dziennikarstwie, chocia� to zach�anne monstrum
z�era�o czas swoich ofiar, zabieraj�c rodzic�w dzieciom dziennika-
rzy. Niebawem czeka�a j� nominacja do nagrody Pulitzera. A mia�a
dopiero dwadzie�cia osiem lat! By�o dok�adnie tak, jak planowa�a
wcze�niej. Tylko co z reszt� �ycia?
- Pozw�l, �e*oderw� ci� od Ksi�niczki - powiedzia� Peter i si�-
gn�� pod st� do zniszczonej sk�rzanej teczki.
- By�am ciekawa, po co j� przynios�e�...
- Mam dla ciebie tak� propozycj�, �e or�a wywiniesz.
- Wiesz, jestem ju� m�atk�, wi�c proponuj sobie, proponuj.
- Nadziejo, zdroju wieczny - zadeklamowa� Peter, puszczaj�c do
niej oko. Wyj�� gruby skoroszyt z wydrukami dziennikarskiej sieci
komputerowej P$EXIS. Swoim fatalnym pismem -jak ka�dego repor-
tera dotkn�o g� to przekle�stwo - nabazgra� na ok�adce �starcy".
- Co to jest?
- To z Detroit, Chicago, Los Angeles. Popatrz tu: Poughkeep-
sie, Nowy Jork. Znalaz�em w �Newsweeku". Wstrz�saj�ce.
Wszystkie artyku�y dotyczy�y maltretowania lub zaniedbania star-
c�w w domach opieki, zespo�ach mieszkalnych dla starc�w i szpita-
lach. Nag��wek z �Chicago Tribune" przyku� jej uwag� i zmusi� do
czytania: UDUSZONO PACJENTK�, STARUSZK�, TWIERDZI
KORONER. Wygl�da�o na to, �e osiemdziesi�cioletni� kobiet� cho-
r� na raka uduszono podczas snu, �ami�c nos. Rosalie Tillis Banks,
nauczycielka, c�rka muzyka jazzowego z lat 20. Brak podejrzanych,
brak motyw�w. Artyku� cytowa� spekulacje, �e zab�jc� m�g� by� kto�
z personelu, ale kierownictwo zaprzeczy�o temu. Dom starc�w
�Pie�� wiatru".
28
CHODZ�CA DOSKONA�O��
- Niech to diabli - zakl�a Jessica. - Nagle nasz �Widok" zaczy-
na wygl�da� na pi�ciogwiazdkowy hotel.
I
- Dobrze to uj�a�.
- Czemu to �ci�gn��e�?
- Bo kiedy by�a� na wakacjach, zerkn��em do redakcyjnego
komputera i przeczyta�em tw�j artyku�. Nie mam poj�cia, czemu je-
ste� taka nie�mia�a i nie chcesz mi go pokaza�. To niesamowity ma-
teria�, Jess. Sy wynosi ci� pod niebiosa.
-Ju� to widz�.
- Za twoimi plecami, to fakt. Wierz mi. - Peter u�miecha� si�
niczym starszy brat. - Przy tych twoich materia�ach zacz��em si� za-
stanawia� nad opiek� nad starcami. Przypomnia�a mi si� brazylijska
minister opieki spo�ecznej, kt�ra by�a u nas z wizyt�. Ludzie z opie-
ki spo�ecznej w Miami urz�dzili jej objazd. Zahaczy�a .mi�dzy innymi
o dom starc�w, w kt�rym wszystkie te dziadki i babci^za�piewali pio-
senk� na jej cze��. Porycza�a si�. My�leli, �e ze szcz�cia. Ale ona p�a-
ka�a naprawd�, bo w Brazylii nigdy nie widzia�a niczego podobnego.
Oni tam bior� swoich staruszk�w do siebie, do domu i opiekuj� si�
nimi. T
Jessica wiedzia�a, o co mu chodzi�o. Jejtnatka zajmowa�a si� wuj-
kiem cukrzykiem u siebie w domu w p�nocnym Dade, by�a zawodo-
w� piel�gniark� z domu starc�w. Zesz�ego roku mia� wylew, wi�c
przeni�s� si� z Georgii do swojej bratanicy. Bea Jac�bs nie mia�a za-
ufania do domu starc�w. Przyj�a wujka Billy'ego z entuzjazmem,
chocia� Jessica powiedzia�a jej, �e jest stukni�ta. Jak do tej pory
wszystko uk�ada�o si� wy�mienicie. I by� w tym jaki� sens, jaka� ko-
smiczna logika: opiekuj si� bliskimi.
Jessice przyszed� na my�l Frederick trac�cy stop� w �Widoku"
i martwa kobieta ze z�amanym nosem w Chicago.
- Gdzie� po drodze; rodzina przestaje si� liczy�, no nie? - po-
wiedzia�a z zastanowieniem.
- Chodzi o ksi��k�. - Peter akcentowa� s�owa powoli, dobitnie,
wpijaj�c wzrok wJessic�. -Ju� opisa�em tw�j materia! mojemu agen-
towi i pomys� mu si� spodoba�. Teraz wystarczy z�o�y� propozycj�
i w przeci�gu miesi�ca b�dziemy mieli wydawc�.
- Ksi��k�...? - powt�rzy�a oszo�omiona Jessica.
- �Czcij ojca twego i matk� tw�. Maltretowanie i zaniedbywanie
starc�w w Ameryce". Potraktujemy temat prosto. Gar�� materia�u
przegl�dowego, ale g��wnie skupimy si� na kilkunastu koszmarnych
29
UCHRO� MNIE OD Z�EGO
przypadkach z ca�ego kraju. Zrobimy wywiady z przyjaci�mi, rodzi-
n�. Wywiady z opiekunami starc�w, profesjonalistami z opieki zdro-
wotnej. Spr�bujemy doj��, co dzieje si� niedobrego. We�miemy czte-
ry miesi�ce urlopu na napisanie ksi��ki, nawet mniej, i z g�owy.
BAM.
Jessica poczu�a delikatne sw�dzenie sk�ry czaszki, g�si� sk�rk�
na ramionach; r�wnoczesne uniesienie i zdenerwowanie. Zapo-
mnia�a, jak Peter potrafi d��y� prosto do celu, kiedy tego chce. Opu-
blikowa� ju� dwie ksi��ki, o triumfalnych dniach florydzkiej mafii
i lokalnym wielokrotnym mordercy - gwa�cicielu, wi�c proces wy-
dawniczy by� dla� prosty i �atwy. Dla niej by�o to �wi�te marzenie
z dzieci�stwa, st�d podchodzi�a do niego z ca�ym nabo�e�stwem.
- Nie jestem ci do tego potrzebna - stwierdzi�a.
- Zwariowa�a�? Oczywi�cie �e jeste�. To twoje materia�y. Mam
wi�ksze do�wiadczenia w gromadzeniu faktografii, ale ty piszesz z ta-
kim wdzi�kiem, �e mog� si� tylko �lini� nad twoimi pere�kami. Se-
rio. Zrobimy to razem.
Jessica mia�a zam�t w g�owie.
- Cztery miesi�ce? Nie mog� odej�� na tak d�ugo, nie mog�...
Peter �artobliwie uderzy� pi�ci� w st�, a� zad�wi�cza�y sztu�ce
na opr�nionych1 talerzach.
- Boisz si� ;sukcesu. Zawsze ci to m�wi�. No c�, nie dam s�owa,
�e to nie zaprowadzi nas przed kamery talk-show, bo pewnie zapro-
wadzi. Ale liczy si� jedno... kto� musi napisa� t� ksi��k�. I tym kim�
r�wnie dobrze fho�emy by� my.
Ku uldze Jessiki kelnerka wreszcie przypomnia�a sobie o go-
�ciach na patio i przynios�a rachunek. Jessica udawa�a, �e skupia si�
na obliczeniu swojej dzia�ki, ale my�li wirowa�y w jej g�owie jak szalo-
ne i serce wali�o m�otem.
Najpierw Ksi�niczka, teraz to. Matka zawsze powtarza�a, �e �y-
cie to cykle dobrego i z�ego, ale czasem nawet dobre wie�ci potrafi�
zbi� cz�owieka z n�g. Chcia�a uciec od tego, chocia� nawet nie by�a
pewna czemu. Mo�e bezpieczniej by�o uciec od z�ego i dobrego.
- Dzisiaj nie b�d� ci� naciska� - obieca� Peter, gdy przechodzi-
li przez ulic� do ich budynku - pi�ciopi�trowej ohydy w stylu art de-
co - przypominaj�cego klatk� schodow�. By� pomalowany na wybla-
k�� ��� i wychodzi� na Biscayne Bay.
-Jestem w szoku.
- Musisz to rozwa�y�. Pogadaj z Davidem, ale postaw si�, je�li
30
CHODZ�CA DOSKONA�O��
b�dzie trzeba. On za bardzo komenderuje twoim czasem. Sama
wiesz. Nie obchodzi go twoja kariera, Jess. Ale mnie tak. Znam si� na
tych sprawach. Musisz mi zaufa�.
Jessica mamrota�a ze wzrokiem wbitym w chodnik:
- Chodzi o to, �e Kira nied�ugo ko�czy zer�wk�... i chcia�am le-
piej pozna� jej nauczycielk�, i...
Peter obj�� j� i z lekkim za�enowaniem poczu�a, �e zapach lek-
ko perfumowanej wody kolo�skiej jest jej mi�y. Przypomnia�a sobie,
jak wcze�niej opacznie wzi�a jego uprzejmo�� za zadurzenie i jak
bardzo to jej pochlebia�o. Nie dlatego, �e od czasu, kiedy mia�a Da-
vida, my�la�a o innym m�czy�nie, ale zawsze powtarza�a sobie, �e
by�aby niemal r�wnie szcz�liwa, l�duj�c w ramionach kogo� takiego
jak Peter. Niemal r�wnie szcz�liwa.
- Sta� ci� na jedno i drugie, mamusiu. Naprawd�. Baz� urz�-
dzisz sobie w domu. Pisanie tej ksi��ki b�dzie zupe�nie jak praca
w redakcji, z dodatkiem nieco wi�kszej ilo�ci podr�y. To nie dwu-
g�owy smok. Obiecuj�.
Jessica roze�mia�a si�, zdaj�c sobie spraw�, jak naiwna musi si�
wydawa� Peterowi. Oto praktycznie wr�cza� jej na t^cyjedyn� rzecz,
o kt�rej marzy�a od niepami�tnych czas�w, a ona d�awi�a si� wym�w-
kami. Tak wygl�da r�nica mi�dzy nami i bia�ymi - powiedzia�a so-
bie. Oni nie stopuj�, powtarzaj�c sobie �nie mog�" albo �czy powin-
nam?", oni po prostu przyst�puj� do dzia�ania. Chodzi�o
o umiej�tno��, kt�r� chc�c niechc�c wcze�niej czy p�niej musia�a
opanowa�. �Czcij ojca twego i matk� tw�". �adnie brzmia�o.
Ale David to inna para kaloszy.
- Porozmawiam z nim - obieca�a. Ju� wcze�niej okropnie l�ka-
�a si� powrotu do smutku zalegaj�cego w domu, ale teraz mia�a po-
w�d l�ka� si� nawet jeszcze bardziej.
Rozdzia� 3
Gdyby kto� powiedzia� dwudziestoletniej Jessice Jacobs, �e nie-
dawno spotka�a m�czyzn�, za kt�rego wyjdzie za m��, nie umie�ci-
�aby Davida Wolde na li�cie swoich faworyt�w. By�a od tego jak naj-
dalsza.
Mia�aby nadziej�, �e to Shane, przysz�y zawodowy ofensywny
obro�ca, obecnie zawodnik dru�yny uniwersyteckiej, z kt�rym mia-
�a op�ta�cz� sesj� pettingu po spotkaniu bractwa Omega na pocz�t-
51
UCHRO� MNIE OD Z�EGO
ku semestru. Lub nawet Lawrence, chudzielec z fizyki, obok kt�re-
go siedzia�a na zebraniach zwi�zku student�w, ale kt�ry nie potrafi�
zebra� si� na odwag�, by j� gdzie� zaprosi�. Mog�aby nawet uwie-
rzy�, �e to Michael, naburmuszony przewodnicz�cy Ligi Czarnych
Student�w, kt�ry nazywa� j� �czarn� siostrzyczk�" i mia�by jakie�
szanse, gdyby pami�ta� o dowcipnych przerywnikach mi�dzy wybu-
chami s�usznego oburzenia.
Ale nie D�vid Wolde. Nie odpowiada� �adnym zapotrzebowa-
niom Jessiki, przynajmniej nie tym, jakie na razie odkry�a.
Zgoda, nie potrafi�a zapami�ta� s�owa podczas pierwszego
dnia kursu hiszpa�skiego dla �redniozaawarasowanych, bo tak po-
ch�on�a j� twarz Davida, i nie chodzi�o jedynie o jego uderzaj�ce
pi�kno. (�Pi�kno", przyznawa�a nawet teraz, to jedyne s�owo od-
daj�ce to, czym tchn�a jego twarz, ten zesp� idealnie zgodnych
rys�w). Wygl�da� po prostu niezwykle. By� Murzynem, to pewne.
Sk�ra bez skazy, w tonacji g��bokiego br�zu, w�osy mocno kr�cone,
chocia� delikatne. Ale skos czo�a i usta koloru spalonej sieny nada-
wa�y mu wygl�djkogo� z Bliskiego Wschodu albo jakiego� miesza�-
ca krwi dalekiej od Stan�w Zjednoczonych. Mo�e potomka Mau-
r�w. M�wi� po hiszpa�sku z lekkim kastylijskim seplenieniem,
jakby si� tam urAdzi�. Z kolei podczas tych rzadkich okazji, gdy od-
zywa� si� do grupy po angielsku, w jego g�osie pobrzmiewa� obcy
akcent. To po��czenie oblicza i g�osu od pocz�tku tworzy�o zniewa-
laj�c� tajemnic�.
Poza tym ipc, co prezentowa� sob� doktor Wolde (wymawia� to
nazwisko, jakby pisa�o si� �WOL-day", ale wszyscy skracali je
�WOLD"), nie wbudza�o romantycznych my�li. Prawie nigdy si� nie
u�miecha�, nigdy nie zdoby� si� nawet na pr�b� flirtu, a te ciemne
oczy spoczywa�y na studentach obu p�ci z r�wn� oboj�tno�ci�. Wy-
gl�da� m�odo, mo�e na trzydziestk�, ale nosi� si�, jakby mia� przy-
najmniej czterdzie�ci. By� staromodnym murzy�skim wyk�adowc�,
jakich wed�ug opis�w matki spotyka�o si� w latach 50. w Fisk. Gry
i zabawy to nie dla nich. Dla nich liczy�a si� tylko praca. A ten ko-
styczny w�adczy bia�as, profesorek prawa z �The Paper Man", tak
udatnie sportretowany przez Housemana, wygl�da� przy nich jak
rozsypuj�ce si� starcze popychad�o.
W grupie doktora Woldego nie by�o mowy o obijaniu si�. A jak
si� opu�ci�o zaj�cia, po powrocie wzywa� ci� przed katedr� i ��da�
wyja�nie�. Po hiszpa�sku. Sam m�wi� szybko, d�wi�cznymi kaskada-
32
CHODZ�CA DOSKONA�O��
mi s��w, kt�re omotywa�y ci�, wzlatuj�c i opadaj�c. W og�le nie
przejmowa� si� tym, �e ledwo ledwo co� z tego rozumieli.
Jessica uzna�a hiszpa�ski za przedmiot nie wymagaj�cy wysi�ku.
W liceum nauczy�a si� koniugacji i mia�a nie najgorszy akcent, wi�c
s�dzi�a, �e da sobie rad� �piewaj�co.
B��d. W po�owie semestru mia�a tylko jedn� troj� - u doktora Wol-
dego. Wysz�a z jego gabinetu bliska �ez, po k��tni o nisk� ocen� za wy-
pracowanie, nad kt�rym naprawd� przysiad�a fa�d�w. Policzy� za b��dy
znaki akcentowe, postawione pod innym k�tem ni� ten, kt�ry akurat
jemu si� podoba�. Cholera, to by� przedmiot do wyboru. Sz�a na dzien-
nikarstwo, nie do s�u�by dyplomatycznej. Na co jej to g�wno?
- My si� tylko uczymy - upiera�a si�, prawie krzycz�c.
-Je�li si� uczysz - odpar� ze spokojem, po angielsku - to w czym
k�opot? <
Podczas epidemii grypy, kt�ra wykluczy�a z zaj�^ innych wyk�a-
dowc�w przynajmniej na dzie� lub dwa, doktor Wolde nie wzi�� cho-
robowego. Grupa modli�a si�, �eby przynajmniej raz posiedzia� w do-
mu. Nawet nie smarka�.
Przesta�a dostrzega� jakiekolwiek pi�kno na jego twarzy. (�Czy
ten czarny brat od hiszpa�skiego nie jest milu�ki?" >- spyta�a j� pew-
nego dnia kole�anka i Jessica spojrza�a na ni�, jakby dziewczynie
w g�owie si� pomiesza�o). Przesta�o j�-obchodzi�, sl|�d ten sukinsyn
si� wzi��; gdyby j� kto� o to zapyta�, powiedzia�aby, �e z najgorszych
sennych koszmar�w. Odkry�a, �e by� jakim� ekspertem z wydzia�u
muzyki i uczy� hiszpa�skiego dla �zabawy". �e te� akurat na ni� to
trafi�o. Uprzykrzy� jej �ycie na pierwszym roku, chocia� wszyscy za-
pewniali, �e to najbardziej beztroski okres, panuje si� nad ca�ym to-
kiem nauki, a do egzamin�w ko�cowych s� ca�e cztery semestry.
Kiedy wszystkie jej przyjaci�ki szala�y na zabawach, ona do bla-
dego �witu �wiczy�a hiszpa�ski. Nagrywa�a si� na ta�my i przes�uchi-
wa�a je ze strachu przed reakcj� doktora Woldego na jej ewentualne
potkni�cie na zaj�ciach. Mia� tak� min� dla s