1566
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 1566 |
Rozszerzenie: |
1566 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 1566 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 1566 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
1566 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
�ro�. Dr. tI. Graetz
Z O� �
prz�lo�yl ST. ��ENIiAK
Tom pierwszy
OD POCZflTK�W NRRODU �YDOWSKlEGfl
�O WYGNRNIA BRBILfl�SKIEGO
cln� *
1� �
� i -� �
^ I.�
.r ~
� r ,�
r I
t, ',S> V
�lSlJIIl� *
e9 5�
r�
WYfl>���,'NICii �O �JtlDI�liCH", W�RSZRWH 1929
- 3 -
przedmowa.
Heinrich Graetz
Auto'r ks���k� He�tz'r�ch Gt'aetz by.t �ydoz�>sk�%n. h�stot-yk�enz dz�a-
Zaj�cy�n. 2u N�e�rcczech. Urodz�t s�� 31 X 18l 7 r. �w Ks���u 1.u Poz�a�-
sk�e%rc, znzat-t 7 IX I 891 z,u Motzako. Nauk� 7ozpoczqrX w szkole z.u �erko-
t,u�e, a 'u> latach 1842-1846 stud�owat tza un�zf�et'sytec�e tue W'ror�a-
�w�u. W 1850 r. zostai dyrektore�n szk�y heb�ajsk�ej �w Lun-
denbu'rgu. Od 1854 t'. a� do ��n.�e'rc� 2t>ylc,tadat t.t> �ydo2usk�mz. se�n,�na-
r�u�n teolog�czny%n. z.ue W'roctaw�u. Od 1869 'r. by.t p�ofesore%n, wro-
r,ta�wsk�ego un��wet-sytetu.
H. Graetz stt.uo�zy� ea,t� �zkat� h�stot'ycztz�. Jego gt�wny�n. dz�e-
-te%n, jest "Gesch�chte de�r Juden. von den altesten Ze�ten b�s auf d�e
Gegen�wart" (L�psk 1853-75, II to7n,�t.u ukazuj�cych s�g sukcesyw��e
do 1889 r.). Zostato on.o p'rzettu�rcaczon,e na t.u�ele j�zyk�u> europej-
sk�ch; w Polsce ukazato s�� skr�cone, dz�es��c�oto�n.ou>e 2.uydanie pt.
"H�stor�a �ycl�w". Po za ty�n, �wydai ko�nenta�z � p�zektad "P�e���
nad P�e�n�a7n,�" (W�ede� 1873), a tak�e t.��ele prac nauko�ych
po�t.v��conych dz�ejo�rc b�bl�j�y7n.. H. G�aetz �wiasne prace z zakresu
h�sto��� � k�ytyk� b�bl�jn,ej publ�kowa,t r�wtz�e� i.v p��nz�e "Montschrift
fur Gesch�chte und W�ssenschaft des Judetztu7n.s", kt�7e �w latach
1869-1887 redago'u>at wraz z P. F. F-ran,kle%n.
Zeklad Graf. "STEREOTYP'
Warszawa.
Od lat wielu z r�nych stron zwracano si� do mnie z pochleb-
nemi radami, abym napisa� kr�tki, dla szerszych k� przyst�pny
podr�cznik, obejmuj�ey ca�okszta�t historji �yd�w, gdy� moje
jedenastotomowe dzie�o ma zakr�j zbyt obszerny dla takieh
czytelnik�w. Jakkolwiek wezwania te sprawia�y mi szczeg�ln�
rado��, przebija� w nich bowiem fakt, i� zainteresowanie si�
tragicznemi, a jednocze�nie wznios�emi kolejami dziej�w ple-
mienia �ydowskiego ogarn�o ko�a szerokie, i jakkolwiek ch�tnie
zaspokoi�bym te �yczenia, kt�re odpowiada�y moim wlasnym
gor�cym pragnieniom, inne zaj�cia literackie stan�y mi na
przeszkodzie do u�o�enia podobnego dzie�a. Teraz dopiero, po
cz�ciowem prac tych za�atwieniu, u schy�ku �ycia mego, po-
stanow�i�em zado��uczyni� ujawnionej potrzebie. Nie�atwo
przysz�o mi to zadanie, bo nie pomijaj�c �adnego wa�nego faktu
historycznego, nie pozostawiaj�c luk w ich zwi�zku i o�wietle-
niu, w szczup�e ramy wt�oczy� je musia�em. By sprosta� tym
podw�jnym wymogom, zniewolony by�em przedstawi� w cz�ci
materja� historyczny w innem ugrupowaniu, ni� w jedenasto-
tomowem dziele. Historja popularna nie jest przeto kr�tkim
wyci�giem z obszernego dzie�a, lecz zwi�lejszem opracowaniem
materja�u, tak pod wzgl�dem formy, jak stylu dostosowanem do
poj�� wykszta�conej publiczno�ci. Rzecz prosta, �e do ksi��ki
tej wplot�em fakty �wie�o zdobyte, kt�rych pewno�� ustali�y
badania, b�d� moje w�asne, b�d� innych historyk�w.
- 3 -
Heinrich Graetz
Autor ks��ki He����eh G�aetz by.t �ydol.usk�%n, h�storyk�e%n, dz�a-
�laj�cynz u> N�enzezech. Urodzii s�� 31 X I 8l 7 r. w Ks���u � Pozna�-
sk�e�n., z�n.a�Z 71X 1891 w Mo�ako. Naukg �ozpoczc�l w szkole z.u �erko-
1,u�e, a � latach 1842-1846 stud�ol.ua,1 tza utz�z.ue'rsytecie u>e Wroc�1a-
z.u�u. W 1850 'r. zosta,1 dy'rektore%n szkoZy hebrajsk�ej �.u Lun-
denbu�gu. Od 1854 r. a� do ��n,�e�c� Z.uyklada,1 w �ydowsk�mz. se�rz��a-
t-�u%n, teolog�eznyn7, we W7oclaw�u. Od 1869 r. by.1 profesore�n. t.uro-
c1a'u>sk�ego un�wersytetu.
H. Graetz st�o�zyZ ca,t� �zkalg h�storyczn�. Jego g�t�u>�y�n, dz�e-
le�n. jest "Geseh�ehte der Juden von den altesten Ze�ten b�s auf d�e
Gegetz�wart" (L�psk l853-75, II to%n.�t.u ukazuj�cych s�� sukcesywn�e
clo 1889 r.). Zosta,1o ono pt'zetlu�rcaczone na w�ele j�zyk�u> europej-
sk�eh; �.u Polsce ukaza,to s�g sk'r�eone, dz�es��c�oto%n.ou>e t.uydan�e pt.
"H�stor�a �yd�u>". Po za ty7n. wyda,1 ko�n,en.tarz � przeklad "P�e�n.�
�ad P�e�n�anz�" (W�ede� 1873), a tak�e u��ele prac naukowych
po�i.u��conych dz�ejo%n, b�bl�jm,y�rc. H. G�aetz z.u�tasne p�ace z zakresu
h�stot'�� � kt'ytyk2 b�bl�jnej publ�kowa,1 r�1.un�e� 1.u p���n,�e "Montsehr�ft
fur Geseh�ehte un,d W�ssen.sehaft des Judentu%res", kt�'re t.u lataeh
1869-1887 redagozua,t �wraz z P. F. F-rankle�n,.
Zaklad Graf. "STEREOTYP"
Warszawa.
Przedmowa.
Od lat wielu z r�nych stron zwracano si� do mnie z pochleb-
nemi radami, abym napisa� kr�tki, dla szerszych k� przyst�pny
podr�cznik, obejmuj�cy ca�okszta�t historji �yd�w, gdy� moje
jedenastotomowe dzie�o ma zakr�j zbyt obszerny dla takieh
czytelnik�w. Jakkolwiek wezwania te sprawia�y mi szezeg�ln�
rado��, przebija� w nich bowiem fakt, i� zainteresowanie si�
tragicznemi, a jednoeze�nie wznios�emi kolejami dziej�w ple-
mienia �ydowskiego ogarn�o ko�a szerokie, i jakkolwiek ch�tnie
zaspokoi�bym te �yczenia, kt�re odpowiada�y moim w�asnym
gor�cym pragnieniom, inne zaj�cia literaekie stan�y mi na
przeszkodzie do u�o�enia podobnego dzie�a. Teraz dopiero, po
cz�ciowem prac tych za�atwieniu, u sehy�ku �ycia mego, po-
stanow�i�em zado��uczyni� ujawnionej potrzebie. Nie�atwo
przysz�o mi to zadanie, bo nie pomijaj�c �adnego wa�nego faktu
historycznego, nie pozostawiaj�c luk w ich zwi�zku i o�wietle-
niu, w szezup�e ramy wt�oczy� je musia�em. By sprosta� tym
podw�jnym wymogom, zniewolony by�em przedstawi� w cz�ci
materja� historyczny w innem ugrupowaniu, ni� w jedenasto-
tomowem dziele. Historja popularna nie jest przeto kr�tkim
wyci�giem z obszernego dzie�a, lecz zwi�lejszem opracowaniem
materja�u, tak pod wzgl�dem formy, jak stylu dostosowanem do
poj�� wykszta�conej publiezno�ci. Rzecz prosta, �e do ksi��ki
tej wplbt�em fakty �wie�o zdobyte, kt�rych pewno�� ustali�y
badania, b�d� moje w�asne, b�d� innych historyk�w.
- 4 -
Przy opracowaniu mia�em te� na wzgl�dzie ucz�c� si� m�o-
dzie� wy�szych klas gimnazj�w i szk� realnych, kt�rej -- co
� rado�ci� zaznaczam - wyk�adan� te� bywa w wielu zak�adach
bistorja pobiblijna a� do czas�w nowo�ytnyeh, a kt�ra, jak za-
pewniaj� mnie nauczyciele religji �ydowskiej, i t� cz�ei� dzie-
j�w �ydowskich interesuje si� �ywo. Niniejsza przyst�pnie napi-
sana historja �yd�w nastr�cza wi�c chciwej wiedzy m�odzie�y
po��dan� zapewne lektur� domow�, podezas gdy nauczycielom
s�u�y� mo�e za podr�cznik do wyk�ad�w. Czym utrafi� w ton
w�a�ciwy, o tem s�d pozostawiam �yczliwemu czytelrikowi
i krytyce miarodajnej.
H.GRA�TZ
Wroe�aw, w maju l888.
- 5 -
OKftES PIERWSZl'
CZASY PRASTARE.
ROZDZIA� PIERWSZY.
Osiedlenie sig i pocz�tki narodu.
Kraj, po�o�ony nad brzegami szumi�cego morza, urozmaico-
ny wynios�emi ��rami, pag�rkami, p�askowzg�rzami i g��bokie-
mi dolinami, pobudza zamieszkuj�c� �o ludno��, o ile nie jest
zgo�a pozbawiona zdolno�ci, do czyn�w niepowszednich. Je�eli
kraj ten przedstawia nadto szezeg�lne w�a�ciwo�ci przyrody,
prawid�owe opady wodne i prawid�owe pory roku, wysok� prze-
ci�tn� temperatur�, a st�d bujn� �yzno�� i wspania�� ro�linno��,
ma�o mg�y, przez wi�ksz� cz�� roku zawsze pogodne i przez-
roczyste powietrze i inne jeszeze niezwyk�e zjawiska, kt�re �ci�-
gaj� na siebie uwag�, to nadaj� one wy�sz�� polot ludowi i s� mu
bod�cem do rozwini�cia odr�bnego �ycia umys�owego. Je�eli
nadomiar serca takiego ludu w wieku dzieei�cym zap�odni�o na-
sienie duchowe, je�eli go�ei w nim przeczucie, acz niejasne jesz-
cze, �e powo�any jest do wielkieh czyn�w, kt�re go od innych
narod�w odr�ni� i wyosobni�, je�eli przewodnicy tak wycho-
waniem jego pokieruj�, �e to niejasne przeczueie nabierze mocy
niezachwianego przekonania, to nar�d taki, w tal�iem otoezeniu,
niechybnie wyrobi sobie odr�bne, niezatarteceehy charakteru.
Tak� krain� by�a ziemia Kanaan (dzi� Palestyn� zwana),
po�udniowa s�siadka Fenicji, na wybrze�u morza �r�dziemne�o,
a ludno�ci�, kt�ra w niej osiad�a, byli synowie Izraela czyli Izra-
elici. Przed osiedleniem si� swojem doznali ju� przyg�d, kt�re
w ich oczach za cudowne uchodzi�y. W siedemdziesi�t tylko
6- 7-
dusz wyw�drowawszy czasu g�odu z kraju Kanaan,odwieczne- od jednego z Faraon�w (nie wiadomo,kt�ry to by� z samoub�st-
go siedliska praojc�w, do Egiptu i przyja�nie zrazu przyj�ei, wiaj�cych si� w�adc�w Egiptu), aby obdarzy� wolno�ci�
rozmno�yli si� nadzwyczajnie w Egipcie p�nocnym (ziemi Go- ich wsp�plemiennik�w i pozwoli� im kraj opu�ci�.
sen).Siedemdziesi�t dusz rozros�o si� w siedemdziesi�t rodzin, r Dopiero gdy kilka z rz�du ci�kich kl�sk nawiedzi�o kraj i je-
te za� utworzy�y dwana�cie �ci�le zjednoczonych pokole�.I by- go mieszka�c�w,jeden z Faraon�w ujrza� si� zniewolo�ym do
liby Izraelici obrali kraj nadnilowy na st��e siedlisko i z biegiem zado��uczynienia temu ��daniu. Wyj�cie Izraelit�w z Egiptu
czasu zmieszali si� z Egipejanami,gdyby kr�l pewien,z obawy przeistoczy�o niewolnik�w w nar�d.Po tem cudownem zdarze-
przed ich rozrostem i przemoc�,nie w�o�y� na nich jarzma nie- niu nast�pi�y jeszeze inne: przej�cie przez morze Sitowe,(jezio-
woli i nie przynagli� do budowy grod�w �pichrzowych,a mo�e ro Krokodylowe czterdziestoletnia w�dr�wka przez pustyni�,
te� do wznosz�nia olbrzymich obelisk�w i pot�nych mauzole�w zanim dotarli do granic upragnionej ziemi ojc�w,i najdonios-
w kszta�cie piramidy.Niewola zn�w przywiod�aby ich z czasem lejsze.ze wszystkich, nadanie na g�rze Synaj dziesi�ciorg�
do stanu zdziczenia,gdyby niekt�rzy naczelnicy rod�w i poko- przykaza�,podwaliny prawdziwego poznania Boga i wysokie�o
le� nie zachowali �ywego wspomnienia o przodkach: o patrjar- uobyczajenia.Nie mog�c dosta� si� najkr�tsz� drog� z po�udnia
sze Abrahamie,czezonym jako idea� po�wi�cenia,szlachetno�ci do kraju Kanaan,wskutek przeszk�d,stawianych przez wrogie
i boja�ni bo�ej,o synu jego Izaaku,o jego wnuku Jak�bie-Izra- plemiona,musieli czterdzie�ci lat przebiegaE wzd�u� i wpoprzek
elu,co przeciwno�ci wielu do�wiadezy�, o prawnuku J�zefie, pustyni� i znacznie na�o�y� drogi w kierunku wsehodnim,nie-
ht�ry sta� si� dobroczy�c� Egiptu.Tem dotkliwiej te� dawa�a raz te� miecza dobywa�, aby sobie wej�cie utorowa�. U kresu
si� we znahi Izraelitom niewola,�e by�a objawem bezwstydnej stan�� mia�o dopiero m�odsze,przez Moj�esza wychowane po-
niewdzi�czno�ci. kolenie,kt�re pozby�o si� tch�rzostwa i wstr�tu do or�a pierw-
Do rz�du tych wspomnie� nale�a�y te� swoiste poj�cia �eli- szych wychod�c�w,nagi�tych do niewoli.Wszystkie te nadzwy-
gijne patrjareh�w o oddawaniu czci jedynemu Bogu,Stw�rcy czajne zdarzenia natehn�y lud odwab� i wiar�,�e zdo�a opa-
nieba i ziemi i jej obfito�ci,kt�ry mi�uje sprawiedliwo�E i spra- �, nowa� Ziemi� Obiecan�.
wiedliwo�ci broni w przeciwie�stwie do czezonych pod postaci� Po zgonie wielkiego proroka,kt�rego grobu nikt nie poz-
zwierz�t bo�k�w egipskich,Ozyrysa,Izydy,wo��w,koz��w i ko- na�,aby wielbiciele jego nie oddawali mu czci jako bogu lub
t�w.Im wi�cej w�r�d uginaj�cego si� pod ci�kiem jarzmem p�bogu,przeprawi� ich z wiosn� ucze� Moj�esza.Jozue syn Nuna,
niewoli gminu izraels�iego zaciera�y si� te kontrasty religijne, przez rzek� Jordan,stanowi�c� granic� kraju,i rozpocz�� dzie�o
a nawet samo poj�cie B�stwa,tem gorliwiej piastowa�a testa- podboju.Zwyci�stwa, odniesione z tamtej strony Jordanu nad
ment i tradycje patrjareh�w i chroni�a je od zapomnienia szezu- dwoma pot�nymi ksi���tami,Sehonem i Ogiem,wzmoeni�y ener-
p�a garstka przodownik�w narodu,a zw�aszeza poholenie.Lewi.
Z pokolenia tego wyszli dwaj bra�ia,synowie Amrama i Joche- �j� ludu i by�y mu bod�cem do zmierzenia si� z mieszka�cami kra-
bed, kt�rzy w g��bi serca zaehowali odziedziczone po przod- ju celem wyparcia ieh z siedlisk,jak i oni niegdy� wyparli zamie-
kaeh poznanie Boga i zaja�nieli jako �ywi jego �wiadkowie. szka�e tam dawniej plemiona.Leez trudniej by�o we,j�� w posia-
M�odszy z nich,Moj�esz,m�� bo�y,pierwszy i najwi�kszy z pro- danie kraju,ni� zdoby� go,czego dokonali w gwa�townym za-
rok�w,by� wychowawc� ludowym,nie maj�cym r�wnego so- p�dzie przeciwstawiaj�c wi�ksze masy szezup�ym dru�ynom.
bie; ju� jako prawodawca tylko za�mi� wszystkich potomnych, Kanaan bowiem przy wkroczeniu Izraelit�w sk�ada� si� z wielu
a z innemi nadzwyczajnemi zaletami umys�u i serca ��czy� skrom- drobnych pa�stewek (by�o ich.podobno 31),kt�remi rz�d�ili
no�� i �agodno��.Starszy brat jego, Aron,wymowniejszy ode�,
s�u�y� mu poniek�d za narz�dzie mowy.Obaj naprb�no ��dali osobni kr�lowie.Posiad�o�ci tyeh tak zwanych kr�l�w obejmo-
- 6 -
dusz wyw�drowawszy czasu g�odu z kraju Kanaan, odwieczne-
go siedliska praojc�w, do Egiptu i przyja�nie zrazu przyj�ei,
rozmno�yfi si� nadzwyczajnie w Egipcie p�nocnym (ziemi Go-
sen). Siedemdziesi�t dusz rozros�o si� w siedemdziesi�t rodzin,
te za� utworzy�y dwana�cie �ci�le zjednoczonych pokole�. I by-
liby Izraelici obrali kraj nadnilowy na st��e siedlisko i z biegiem
czasu zmieszali si� z Egipejanami, gdyby kr�l pewien, z obawy
przed ich rozrostem i przemoc�, nie w�o�y� na nich jarzma nie-
woli i nie przynagli� do budowy grod�w �pichrzowych, a mo�e
te� do wznoszgnia olbrzymich obelisk�w i pot�nych mauzole�w
w kszta�cie piramidy. Niewola zn6w przywiod�aby ich z czasem
do stanu zdziczenia, gdyby niekt�rzy naczelnicy rod�w i poko-
le� nie zachowali �ywego wspomnienia o przodkach: o patrjar-
sze Abrahamie, czezonym jako idea� po�wi�eenia, szlachetno�ci
i boja�ni bo�ej, o synu jego Izaaku, o jego wnuku Jak�bie-Izra-
elu, co przeciwno�ci wielu do�wiadezy�, o prawnuku J�zefie,
kt�ry sta� si� dobroczy�c� Egiptu. Tem dotkliwiej te� dawa�a
si� we znaki Izraelitom niewola, �e by�a objawem bezwstydnej
niewdzi�czno�ci.
Do rz�du tych w�pomnie� nale�a�y te� swoiste poj�cia reli-
gijne patrjareh�w o oddawaniu czci jedynemu Bogu, Stw�rcy
nieba i ziemi i jej obfito�ci, kt�ry mi�uje sprawiedliwo�� i spra-
wiedliwo�ci broni w przeciwie�stwie do czezonych pod postaci�
zwierz�t bo�k�w egipskich, Ozyrysa, Izydy, wo��w, koz��w i ko-
t�w. Im wi�cej w�r�d uginaj�cego si� pod ci�kiem jarzmem
niewoli gminu izraels�iego zaciera�y si� te kontrasty religijne,
a nawet samo poj�cie B�stwa, tem gorliwiej piastowa�a testa-
ment i tradycje patrjareh�w i chroni�a je od zapomnienia szezu-
p�a garstka przodownik�w narodu, a zw�aszeza poholenie.Lewi.
Z pokolenia tego wyszli dwaj bra�ia, synowie Amrama i Joche-
bed, kt�rzy w g��bi serca zachowafi odziedziczone po przod-
kach poznanie Boga i zaja�nieli jako �ywi jego �wiadkowie.
M�odszy z nich, Moj�esz, m�� bo�y, pierwszy i najwi�hszy z pro-
rok�w, by� wychowawc� ludowym, nie maj�cym r�wnego so-
bie; ju� jako prawodawca tylko za�mi� wszystkieh potomnych,
a z innemi nadzwyczajnemi zaletami umys�u i serca ��czy� skrom-
no�� i �agodno��. Starszy brat jego, Aron, wymowniejszy ode�,
s�u�y� mu poniek�d za narz�dzie mowy. Obaj napr�no ��dali
od jednego z Faraon�w (nie wiadomo, kt�ry to by� z samoub�st�
wiaj�cych si� w�adc�w Egiptu), aby obdarzy� wolno�ci�
ich wsp�plemiennik�w i pozwoli� im kraj opu�ci�.
Dopiero gdy kilka z rz�du ci�kich kl�sk nawiedzi�o kraj i je-
go mieszka�c�w, jeden z Faraon�w ujrza� si� zniewolo�ym do
zado��uczynienia temu ��daniu. Wyj�cie Izraelit�w z Egiptu
przeistoczy�o niewolnik�w w nar�d. Po tem cudownem zdarze-
niu nast�pi�y jeszeze inne: przej�cie przez morze Sitowe, (jezio-
ro Krokodylowe czterdziestoletnia w�dr�wka przez pustyni�,
zanim dotarli do granic upragnionej ziemi ojc�w, i najdonios-
lejsze ze wszystkich, nadanie na g�rze Synaj dziesi�ciorga
przykaza�, podwaliny prawdziwego poznania Boga i wysokiego
uobyczajenia. Nie mog�c dosta� si� najkr�tsz� drog� z po�udnia
do kraju Kanaan, wskutek przeszk�d, stawianych przez wrogie
plemiona, musieli czterdzie�ci lat przebiega� wzd�u� i wpoprzeh
pustyni� i znacznie na�o�y� drogi w kierunku wsehodnim, nie-
raz te� miecza dobywa�, aby sobie wej�cie utorowaE. U kresu
stan�� mia�o dopiero m�odsze, przez Moj�esza wychowane po-
kolenie, kt�re pozby�o si� teh�rzostwa i wstr�tu do or�a pierw-
szych wychod�c�w, nagi�tych do niewoli. Wszystkie te nadzwy-
czajne zdarzenia natehn�y lud odwae� i wiar�, �e zdo�a opa-
n.wa� Ziemi� Obiecan�:
Po zgonie wielkiego proroka, kt�rego grobu nikt nie poz-
na�, aby wielbiciele jego nie oddawali mu czei jako bogu lub
p�bogu, przeprawi� ich z wiosn� ucze� Moj�esza. Jozue syn Nuna,
przez rzek� Jordan, stanowi�c� granic� kraju, i rozpocz�� dzie�o
podboju. Zwyci�stwa, odniesione z tamtej strony Jordanu nad
dwoma pot�nymi ksi���tami, Sehonem i Ogiem, wzmocni�y ener-
gj� ludu i by�y mu bod�cem do zmierzenia si� z mieszka�eami kra-
ju celem wyparcia ich z siedlisk, jak i oni niegdy� voyparli zamie-
szka�e tam dawniej plemiona. Leez trudniej by�o we.j�� w posia-
danie kraju, ni� zdoby� go, czego dokonali w gwa�townym za-
p�dzie przeciwstawiaj�c wi�ksze masy szezup�ym dru�ynom.
Kanaan bowiem przy wkroczeniu Izraelit�w sk�ada� si� z wielu
drobnych pa�stewek (by�o ich. podobno 31), kt�remi rz�d�ili
osobni kr�lowie. Posiad�o�ci tych tak zwanych kr�l�w obejmo-
wa�y przewa�nie jedno miasto wraz z nale��cemi do� polami
i pastwiskami. Yrawdopodobnie os�abili si� wzajem, wskuteh
cz�stych wa�ni, przynajmiej nie ��czy�y ich �adne zwi�zki. I tah
ja� odj�a im odwag� wie�� o licznym ludzie, co wyruszy� z Egip-
tu, porazi� pot�nych kr�l�w zajorda�skich i ufny w.pomoc
swego Boga szed� zwyci�s�o naprz�d. Trwoga, wyprzedzaj�ca
naje�dzc�w, tak by�a okropna, i� mieszka�cy czterech miast, ob-
j�ci wsp�ln� nazw� Gibeonit�w, zdali si� na ich �ask� i sehylili kar-
hi pod jarznio padda�stwa. W ten spos�b podbili Izraelici pod
wodz� Jozuego, w pierwszym zap�dzie, kilka pojedy�ezych ple-
mion kanaa�skich i kr�lik�w i ow�adn�li krajem �rodkowym
oraz cz�ci� po�udnia. Nie tak �atwo ju� by�o przebi� si� dale,)
na p�noc, gdy� plemiona tamtejsze bardziej by�y zaprawione
do sztuki wojennej i do walki wyprowadza�y wozy �elazne.
Wszak�e uda�oby si� pokona� i tych przeciwni��w, gdyby Izra-
e,lici wytrwali w dotychezasowej jednomy�lno�ci. Lecz niekt�-
re pokolenia to tylko mia�y na oku, aby jaknajrychlej wej��
w posiadanie zdobytych dzielnic, odpasa� miecz i cieszy� si� od-
dawna niezaznanym spoczynkiem.
Przyczyn� rozlu�nienia spoistego dot�d zwi�zku by�o prze-
dewszysthiem samolubstwo pokolenia J�zefa, na kt�rem te�
ci��y wina po�owicznego tylko wykonania planu podboju. Poko-
lenie to, dziel�ce si� na dwa mniejsze, Efraim i Manasse, ro�ci�o
sobie prawo do pewnego pierwsze�stwa, kt�re usprawied�iwia�o
stanowiskiem swojem podezas pobytu w Egipcie, dzi�ki znacze-
niu za�o�yciela rodu; roszezenia te podsyca�a okoliczno��, i� na-
czeIny w�dz ludu, Jozue, by� te� czlonkiem tego po�olenia. �a-
garn�o te� najlepsz� cz�� kraju, wzg�rza �rodkowe, nader ob-
fit� w �r�d�a i urodzajn�. Okolic� na p�noc i po�udnie od Si-
chem, urozmaicon� g�rami i dolinami, zaj�o pokolenie Efraim.
Sichem zosta� stolic� tego pokolenia, a dla swego po�o�enia
w dolinie po�r�d dw�ch g�r (Garizim i Ebal), kt�re zewsz�d za-
silaj� go wod�, zas�ugiwa�, aby obrano go na stolxc� ca�ego kra-
ju. Ale pokolenia Efraim i Manasse nie poprzesta�y na tej pi�k-
nej i �yznej ziemi, (kt�ra od pierwszego z nich otrzyma�a naz-
w� g�r Efraim), lecz w nadziei, �e w�dz, co wyszed� z ich �ona,
niczego im nie odm�wi, wyst�pi�y z ��daniem wi�kszego jeszeze
udzia�u, powo�uj�c si� na to, i� przyznanej im ziemi nie starezy
- g,
na potrzeby wielkiej liczby ich rodzin. ��da�y przeto nietylko
pi�knej i urodzajnej r�wniny, kt�ra ci�gnie si� kilka godzin na
p�noc od g�r Efraim, lecz nadto jeszeze ziemi, otaczajacej wynios-
�� g�r� Tabor. Ale Jozue okaza� si� twardszym, ni� przypusz-
cza�y. Zby� je z�o�liw� uwag�, �e skoro s� tak liezne, to niech�e
zajm� zbrojn� si�� po�o�one na p�nocy g�ry i wykarezuj� lasy:
Widz�c, �e samolubne ieh roszezenia nie znalaz�y poparcia na-
wet u Jozuego, wyrzek�y si� udzia�u we wsp�lnych przedsi�-
wzi�ciach ; i, istotnie, mogly by� 7.adowolone z tego co �posiada�y.
Wyst�pienie ich ze zwi�zku by�o has�em dla pozosta�ych po-
kole�, aby to samo uczyni�y, to jest, aby zapewni�y sobie p�ze-
dewszystkiem s�mat w�asnej ziemi. Cztery pokolenia zwr�ci�y
oczy ku p�nocy, cztery za� ku po�udniowi i zachodowi. Na co
nie odwa�yli si� J�zefidzi, to przedsi�wzi�li �mia�o Isasehar, Ze-
bulon, Aszer i Naftali. Zst�pili na r�wnin� Jezreel (Esdrelom),
osiedli cz�ci� tam�e, cz��i� za� przerzn�li si� na p�noc do plas-
kowzg�rza, kt�re si� rozpo�eiera u po�udniowego podn�a Liba-
nu. Do wszezynania walk z mieszka�cami r�wniny pokolenia
te mniej jeszeze by�y pochopne, ni� J�zefidzi, gdy� nie zdo�a�y-
by si� oprze� wozom wojennym. Pokolenie Isasehar zadowolni-
�o si� pozyskaniem pastwisk na wielkiej dolinie i nie mog�o na
razie my�le� o zdobywaniu �rod�w warownych, uYeg�o owszem
zwierzehnictwu okolieznych Kanaa�ezyk�w, bo zasmakowa�o
w pokoju, a ziemia by�a �yzna. Poprzesta�o ono, lubo nie bez
ci�kich ofiar, na roli cierpianych przybysz�w. Bli�niak Isas-
chara, Zebulon, nie tyle �akn�cy odpoczynku, wywalezy� s
jak si� zdaje, sta�e siedliska na p�askowzg�rzu, na p�no�,
Tabor. Najtrudniej, zda si�, przysz�o znale�e siedzib� dwom po-
zosta�ym pakoleniom, Aszerowi i Naftali. Tu bowiem ludno��
tubyleza by�a bardziej wojownicza i �ci�lej zespolona. Istnia� tu
rodzaj miasta sto�ecznego, Ghaeor, kt�rego kr�l Jahin panowa�
kilku dziedzinom. �piesmie tedy wezwali Jozuego, aby pod��y�
z si�� zbrojn� na pomoc. Tyle jeszeze zosta�o ducha jedno�ci
w�r�d pokole�, �e Jozue znalaz� je ch�tnemi do podania natych-
miastowego ratunku zagro�onym na p�nocy braeiom. Z wojow-
nikami, kt�rych prowadzi�, napad� Jozue znienacka, nad jezio-
rem Meromskiem, na sprzymierzonych pod wodz� J�bina Ka-
naa�ezyk�w, pobi� ich i zmusi� do ucieczki niedobitk�w. Bitwa
- 10 -
uad jeziorem Meromskiem pozwoli�a obu pokoleniom usadowi�
si� mi�dzy g�rnym biegiem Jordanu a morzem �r�dziemnem.
Aszer i Naftali; najbardziej na p�noc wysuni�te pokolenia, two-
rzy�y niejako stra� kresow�.
W tym samym czasie cztery inne pokolenia zdoby�y sobie
siedliska na po�udniu i to tak�e o w�asnych si�ach, bez pomo-
cy ca�ego narodu. Drobniutkie pokoIenie Benjamin otrzyma�o
zapewne od J�zefid�w, z kt�rymi pozostawa�o w �ei�lejszym
�wi�zku, w�ski, niezbyt urodzajny pas ziemi; sk�ada�y si� na�
niemal wy��cznie posiad�o�ci ujarzmionych Gibeonit�w,
z kilkoma przydatkami od wsehodu i zaehodu. Przerzn�� si�
dalej na po�udnie by�o r�wnie� trudno, jak na p�lnoc, przez
�vielk� r�wnin�. Albowiem w �rodku kraju, w g�rach, miesz-
kali Jebusyci, lud silny i wojowniczy, kt�rego posiad�o�ci bro-
ni�a niedost�pna twierdza skalna, Cyon. Mieszka�cy r�wniny
na �achodzie, od strony morza, mieli te� �elazne rydwany wo-
jenne, kt�rym Izraeliei w pierwszych czasaeh najazdu nie
�mieli stawi� czo�a. A jednak nieopatrzonym dot�d pokoleniom
nie pozostawa�o nic innego, jak tylko rozejrze� si� na po�udniu
i zachodzie i tam sobie siedzib poszuka�. W�r�d tych pokole�
Jehuda (lub Juda) by! jednem z najliezniejszych i najpot�niej-
szych, a sta�o do� w stosunku wasala do lennodawcy pokolenie
Szymon.
Najbardziej po maeoszemu uposa�ono pokolenie Dan, za-
wis�o ono, �e si� tak wyrazimy, w powietrzu. Liczba sk�adaj�-
cych je rodzin by�a, zdaje si�, niewielka i nie posiada�o nawet
w innem pokoleniu or�downika, coby je wzi�� w swoj� obron�.
Ci�gn�o, jak wnosi� mo�na, pospo�u z Efraimem, a to samo-
lubne pokolenie odda�o mu niepewn� i trudn� do utrzymania
pota� na po�udniozachodzie swego udzia�u, czyli raczej ma��
cz�stk� dziedziny Benjamina. Mieli byli Daniei podbi� Nizin�
{Szefela) lub r�wnin� Saro�sk� a� do morza i tam si� usadowi�.
Ale zamieszkali w tamtyeh stronach Emoryei udaremnih te za-
fniary i wyparli ich w g�ry. Tu zn�w Efraim i s�siedni Benja-
min przeszkodzili im do zaj�cia sta�ych siedlisk. Tak wi�c
�nusieli Danici wie�� d�ugo �ycie tu�aeze, a p�niej nawet zu-
pe�nie wyw�drowa�, aby szuka� sobie sehronien.ia na p�nocy.
- 11 -
Dwa pokolenia, Ruben i Gad, jeszeze przed przepraw� przez
Jordan osiad�y w kraju zajorda�skim.
Pomimo przeszk�d, podboju wi�kszej cz�ei kraju dokona-
no tak szybko, �e w oezach wsp�ezesnych i potomnych za
nowy cud uchodzi� musia�. Dopiero p� wieku temu cofn�li si�
Izraelici od granic na wie�E przez szpieg�w przyniesion�, �e
kraj zamieszkuj� olbrzymi zbyt pot�ni, aby im mo�na by�o
podola�. A teraz gro�ne te ludy taka na widok Izraelit�w zdej-
mowa�a trwoga, �e przewa�nie bez oporu opuszeza�y swe
ziemie, a gdziekolwiek wyst�powa�y obronnie, tam doznawa�y
pora�ki. Wpoi�o to w nar�d przekonanie, �e sam B�g kroczy! na
czele zast�p�w izraelskich, miesza� szyki przeciwnik�w i rozpra-
sza� ich. Poezja wys�awia�a w pi�knych pie�niach wyj�cie
z Egiptu, poch�d przez pustyni�, zdobycie i zaj�eie kraju. Albo-
wiem i boski dar pie�ni przypad� Izraelitom w udziale.
Jakkolwiek sk�po i po macoszemu obdzielono niekt�re po-
kolenia, jak Szymona i Dana, b�d� co b�d� otrzyma�y one po
skrawku ziemi, jako oparcie dla chwilowego bytu i dla dalsze-
go rozwoju. Jedno tylko pokolenie Lewi wysz�o z pr�nemi
r�koma. Wiernie wykonana zosta�a ustawa Moj�esza, aby Le-
wici, pokolenie rodowitych kap�an�w, w zabiegach ko�o roli
nie sprzeniewierzyli si� swemu powo�aniu, aby pod pozorem in-
teres�w religijnych nie zabierali, jak kap�ani egipscy, ziemi
ludowi i nie utworzyli kasty bogatej, lecz trwali w ub�stwie
i przestawali na tem, czego im u�ycz� rolnicy i hodowcy trz�d.
Uwag� ich poch�ania� mia�a jedynie �wi�tynia i Zakon. Za punkt
�rodkowy s�u�y� im zrazu Gilgal, obozowisko mi�dzy Jordanem
a Jerychem, gdzie sta� namiot z ark� przymierza i dwiema ta-
blicami kamiennemi dziesi�ciorga przykaza�, nadanyc� na g�-
rze Synaj, i gdzie te� przynoszono ofiary. Ale Gilgal nied�ugo
m�g� s�u�y� za ognisko, le�a� bowiem w niezbyt urodzajnej
okolicy, zdala od dr�g o�ywionych. Gdy wi�c ustali�y si� sto-
sunki i wojownik�w z pokolenia � Gad wyprawiono dc
ziemi rodzinnej z tamtej strony� o���aiiu, i;�t �a�o poszuka� in-
nego miejsca dla przybytku. �<�vo p�j��, �8 �wezesnem po-
�o�eniu rzeczy nadawa� si� �`�a je�y�ae ni : cowo��, le��ca
w udziale Efraima. Obrano � ��o, �t�zfe tet��rzyniesiono ark�
przymierza i zbudowano o�tai��r7l� �chp�izi�y si�, je�li nie
- 12 -
wszystkie, to przynajmniej �rodkowe pokolenia: Efraim, bta-
nasse i Benjamin. Najstarszy kap�an z domu Arona, Pinehas,
i jego nast�pcy tu mieli swoj� siedzib�, tu te� zapewnP mieszka-
�o wielu Lewit�w, podezas gdy inni rozproszyli si� w�r�d po-
zosta�ych pokole� i po innych miastach, p�dz�c przewa�nie
�ycie tu�acze.
Wskutek osiedlenia si� Izraelit�w kraj Kanaan przybra� nie
tylko inn� nazw�, lecz tak�e cechy odmienne. Sta� si� Ziemi�
Swi�t�, dziedzictwem Bo�em. Mia� si� przyczyni� do tego, aby
nar�d m�g� spe�ni� swe pos�annictwo: �wieci� przyk�adem �y-
wota �wi�tobliwego i sprawiedliwego. Wszystkie inne kraje
uchodzi�y wobec niego za niepo�wi�cone; dochowanie wiary
jedynemu Bogu i stwierdzenie uczynkiem Jego Zakonu, oto
zadanie, kt�reby gdzieindziej, jak mniemano, napr�no czeka�o
rozwi�zania. Ziemi �wi�tej przypisywano wra�liwo��, s�dzono,
�e odezuwa ona bogobojne lub bezbo�ne post�powanie narorlu,
�e nie znosi trzech za najohydniejsze poezytywanyeh zbrodni:
zab�jstwa, wszete�ze�stwa i ba�wochwalstwa, �e dla takich be-
zeeezistw odtr�ci�a pierwntnych mieszka�c�w, wyrzuci�a ich
�>oniek�d z siebie, i �e nieprawo�ei takich nie �cierpi i u ludu
izraelskiego. W oczach ludno�ci izraelskiej kraj ten by� jakim�
odr�bnym, ub�ogos�awionym ziemiotworem, z kt�rym �aden
inny nie m�g� i�� w zawody.
I rzeezywi�cie, kraj Izraela, jak si� od czasu wej�cia na-
zywa, odznacza si� uderzaj�cemi w�a�ciwo�ciami, jak �aden
inny kraj na kuli ziemskiej, gdziekolwiek stan�a stopa bada-
cza. Na szezup�ej przestrzeni, 225 kilometr�w d�ugiej, a 90 sze-
rokiej, (wliezy,wszy w to ju� ziemi� z tamtej strony Jordanu),
skupi�y si� kontrasty, nadaj�ce mu �nami� swoiste. Wiecznym
�niegiem pokryte szezyty Libanu i Hermonu, na p�nocy, spo-
gl�daj� poprzez szereg wierzeho�k�w g�r mniEjszych, po-
przez doliny, a� ku pustyni piaszezystej, na po�ud�iu, �dzie �ar
afryka�ski zwarza wszelk� ro�linno��. W bliskiem s�siedztwie
dojrzewaj� tu spo�em gatunki drzew, kt�re gdzi.eindziej unikaj�
si� wzajem, wysmuk�a palma, co w wysokiej jeno temperaturze
wyrasta, i d�b, co takiego upa�u nie znosi. Je�eli skwar po�u-
dniowy burzy krew w cz�owieku i popycha go do czyn�w
gwa�townych i nami�tnych, to wiatr, co ze �nie�nyeh p�l p�no-
- 13 -
cy nadci�ga, wraca mu ch�odn� rozwag� i �astanowienie� Woda
z dw�ch stron ujmuje kraj w ramy: na zaehodzie morze �r�d-
ziemne, kt�rego szlak nadbrze�ny tworzy przystanie d!a
okr�t�w, na wsehodzie d�ug� wst�g� -snu;�cy si� Jordan, co, po-
cz�ty w �o�ie Hermonu, bie�y w prostym niemal kierunku
z p�nocy ku po�udniowi, i przerzyna dwa wielkie jeziora,
jedno u �r�de� prawie, drugie u uj�cia. Na p�nocy p�ynie przez
jezioro Harfowe (Kineret, Tiberias), a na pdudniu gubi swe
wody w dziwnem jeziorze S�onem. I oba te jeziora tworz�
kontrast. W jeziorze Harfowem woda jest s�odka; w g��binach
jego uwijaj� si� rozmaite gatunki ryb; na �yznych brzegach
do,rrzewaj� palmy, figi; winograd i inne drzewa owocowe. VC�'y-
�oki stopie� ciep�a sprawia, i� w pobli�u jego owoc przychodzi
do pory o miesi�c weze�niej ni� w g�rach. Wr�c� przeciwny
jest wp�yw jeziora S�onego, kt�re te� s�usznie nosi imi� morza
ltlartwego, gdy� z�vierz�ta kr�gowe nie mog� �y� w jego wo-
dach. Wielka ilo�� so�i, kt�r� zawiera, w o� ezeniu z ma-
gnezj� i bry�ami asfaltu, zabija wszelkie �ycie w jego f�lach,
I powietrze te� przesycone ;est soi�; a ziemia nkoliezaaa, pe�na
�up solnych, okropn� przedstawia pustyni�. Owalny wieniee g�r
otacza morze Martwe, tworz�c kotlin�, kt�re; �ciany �znosz�
si� m�ejscami wyzej 1300 st�p nad poziom w�d; pozbawione ro-
�li�no�ci, nagie jej grzbiety nadaja okolicy wejrzenin ponure. A
jednak nad brzegami tego jeziora, mi�dzy zwierciad�em wo�y
a �cian� g�r, znajduj� si� oazy, kt�re pod wzgl�dem urodzajno-
�ci nie ust�puj� najszezodrzej uposa�onym zak�tkom ziemi i ro-
r7z� rzadkie ro�liny balsamowe. �yzna jest oaza �n-Gadi
�v �rodku mniej wi�cej wybrze�a zachodniego. Wi��szym mo�e
jeszeze blaskiem ja�nieje oaza w po�udniowowsehodnim k�cie
morza �lartwego, gdzie ie���o miasto Coar, od swoich las�w
pahnowych miastem palmowem (Ta�mara) par excellenee zwane.
I tu te� niegdy� dojrzewa� krzew balsamowy. O p�torej godri-
ny na p�noc od morza Martwego rus� s�ynny bals�m gileadzki,
opcJ�! miasta Betharam. A na� tem samem morzem ci��n� si�
na kilka godzin b�ota s�one. Oba jednak jezior�, S�one � Harfo-
we, ;edno wsp�lne cechuje zjawisko, �e na ieh brzegaeh bij�
�r�d�a gor�ce, siark� nasycone, kt�re przywraeaj� zdrowie
- 14 -
w pewnych rodzajach chor�b. (Kallirrhoe ha �vsehodzie morza
Martwego i Ammaus nad jeziorem Kineret).
Prawdziwem b�ogos�awie�stwem dla kraju Izraela s� jego
g�ry. Jest to kraj przewa�nie g�rski. Dwa rozci�g�e majesta-
lyczne �a�cuchy g�r, oddzielone od. siebie g��bok� dolin�, wy-
strzelaj� na p�noey, jak dwa pot4�ne olbrzymy z bia�emi g�o-
wami: Liban, kt�rego szezyt najwy�szy, przesz�o 10,000 st�p
wysoki, wznosi si� w regjonach wiecznego �niegu i Hermon
(Antiliban), kt�rego najwynio�lejszy wierzeho�ek si�ga 9,300
st�p. Liban nigdy nie nale�a� db kraju Izraela, zawsze zostawa�
w posiadaniu Fenicjan i Aramejezyk�w oraz ich spadkobier-
c�w. Ale ze s�ynnyeh las�w cedrowych Libanu korzystali te�
Izraelici, a poezja hebrajska wi�kszy jeszeze po�ytek ci�gn�a
z jego wynio�le sterez�cych wierzeho�k�w i z zapach�w rosn�-
cyeh na� drzew. Bli�szym by� Izraelit�w Hermon z b�yszez�-
cym �nie�nym szezytem. Gdzie go nie zas�aniaj� przedg�rza,
mo�na go podziwiaE w odleg�o�ci przesz�o 150 kilometr�w. Do
podn�a stromych jego stok�w po�udniowych si�ga�a grauica
kraju Izraela.
Odnogi obu tych �a�cuch�w tworzy�y g�ry Izraela na p�no-
cy. Wy�yny te spadaj� zwolna ku wielkiej urodzajnej r�wninie
Jezreel. Rozleg�a ta r�wnina, kszta�tu tr�jk�ta, dzieli poniek�d,
wraz z otaezaj�cemi j� pasmami g�r: z jednej strony I�armelem,
z drugiej za� Gilbo� i niezbyt od niej odleg�ym ostrokr�giem,
'Iaborem (Itabyrium), ca�y kraj na dwie nier�wne cz�ci, na
mniejsz� p�nocn� po�ow� (p�niej Galile� zwan�) i na wi�ksz�
po�udniow�. Na po�udnie od doliny Jezreel zicmia zn6w si�
wznosi� zaczyna i tworzy kilka wy�yn, si�gaj�cyeh przesz�o
2,000 st�p. S� to g�ry Efraim. Od Jerozolimy do Hebro�u, ku
po�udniowi, pi�trz� si� ponownie g�ry, dochodz�ce do 3,000
st�p; to g�ry Jehuda. Dalej ziemia opuszeza si� nieznacznie, tak
i� Beerseba, niegdy� miasto pograniczne, jest ju� nisko po�o�o-
na (700 st�p). Zar�wno g�ry Efraim, jak g�ry Jehuda, pochyla-
j� si� od wsehodu ku zachodowi. Tutaj od �zlaku g�r do morza
Sr�dziemnego rozpo�ciera si� r�wnina, zwana r�wnin� Saro�sk�
i Nizin� (Szefela). Na wsehodzie opuszezaj� si� g�ry ku Jorda-
nowi. Kilka szezyt�w g�r Efraim i Jehuda pozyska�o szezeg�lne
znaczenie: obie g�ry obok Sichemu, Garizim, "g�ra b�ogos�a-
- 15 -
wie�stwa," i Ebal, "g�ra przekle�stwa"; Betel na wseh�d od
p�niejszej stolicy i Miepe o kilka godzin od niej, wreszcie g�ra
Cyon (2,610 st�p) na po�udniozachodzie i g�ra Oliwna (2,720
st�p) na wsehodzie Jerozolimy.
Wskutek tego osobliwego ukszta�towania kraju powstaje
rozmaito��, kt�ra nietylko na p�ody ziemi wp�yw wywiera, lecz
oddzia�ywa�a te� na charakter ludzi. Od p�nocy ku po�udniowi
dzieli si� kraj na trzy pasy. Szeroki pas g�rski zajmuje �rodek,
nizina zach�d a� do morza, a b�onia wseh�d do Jordanu. W ni-
zinie klimat jest �agodny, w g�rach w porze deszezowej surowy,
w letnieh za� miesi�caeh umiarkowany, a na b�oniach nadjor-
da�skich przez wi�ksz� cz�� roku gor�cy.
Rzek zas�uguj�cych na to miano, kt�reby przez ca�y rok za-
Riera�y w swem �o�ysku wod�, kraj nie posiada, jedyny chyba
Jordan, a i ten nie jest sp�awny. Wiosn� tylko, gdy roztopy na
szezytach Hermonu zasilaj� go obficie wodami, u�y�nia doliny%
po obu swych brzegach, wi�cej wszak�e na wsehodzie ni� za-
chodzie. Inne �zbiorowiska w�d nie s� to w�a�eiwie rzeki, gdy�
w porze gor�cej wysychaj�. Niemniej wszak�e i takie rzeki zi-
mowe zap�adniaj� okolic�, przez kt�r� p�yn�; to te� wzd�u� ich
brzeg�w ci�gn� si� grunta orne. U�y�niaj� r�wnie� ziemi� ma�e
�r�d�a, kt�re wytryskaj� z g�r, leez nie mog� rzeki utworzy�.
Okolice, pozbawione �r�de�, zaopatruj� si� w wod� deszezow�,
kt�r� przechowuj� w zbiornikach, wydr��onych w skale.
Dzi,�ki formacji ziemi i bogactwu w�d, dostarezanych przez
Liban i Hermon wraz z ich odnogami, przez �r�d�a i dwa razy
do roku obficie spadaj�cy desze�, �v jesieni i na pocz�tku wio-
sny, przewa�na ez�� kraju ub�ogos�awiona jest bujn� �yzno-
�ci�. By� to � po cz�ei jest to jeszeze teraz, o ile cz�owiek r�ki
przy�o�y, kraj "mlekiem i miodem p�yn�cy," pi�kny kraj "po-
tok�w i �r�de�, jezior, dolin i g�r, kraj pszenicy, j�czmienia,
winogradu, fig i granat�w, kraj oliwy i miodu daktylowego,
kraj, kt�rego nie trzeba zabezpiecza� od kl�ski g�odowej gro-
madzeniem zapas�w, kt�remu na niczem nie zbywa, kt�rego ka-
mienie dostarezaj� �elaza, a g�ry miedzi." Nadzwyczajn�
zw�aszeza p�odno�ei� odznacza�y si� r�wniny i dawa�y pracowi-
tym d�oniom dwa zbiory do roku. Ale i kraj na p�noc od
r�wniny Jezreel polo�ony by� �e� urodzajny; ros�o tam za daw-
- I6 -
nych czas�w tvle drzew oliwnych, �e m�wiono: "nogi nurzaj�
woliwie". Kraj �rodkowy, na po�udnie od wielkiej r�wniny
Jezreel, pos�ad�o�� Efraima i Manassego, obfitym plonem wyna-
gradza� mozo�y tolnika. Wsz�dy ze ska� tryskaj� �r�d�a, skupia-
j� swe wody i, nabrawszy si�, zraszaj� ziemi� i p�dz� m�yny.
Lb�ogos�awion� by�a dziedzina syn�w J�zefa.
Darami nieba, rosy
I toni rozlanej pod ni�,
i daranZi, kt�re dojrzewaj� od s�o�ea,
I darami, kt�re wydobywaj� k�i�yce.
Na stokach g�r mai�y si� ongi wspania�e ogrody i winoro�le
� j�drnych gronach, na wy�ynach ros�y lasy cieniste, terebinty,
d�by i cisy. W miejscach, nadaj�cych si� po te�u, strzefa�y wy-
smuk�e palmy, kt�re rodzi�� s�o�ki owoc i cz�sto sok
sw�j na ziemi� wylewa�y. Tylko ku po�udniowi zmniejsza si�
�yzno��, gdy� tu przewa�aj� �yse pag�rki wapienne, a coraz
mniej napotyka si� dolin. I:ecz i tu by�y pastwiska d!a
trz�d. Na samem po�udniu, za Hebronem, krajobraz nosi pi�tno
pustyni.
Klimat kraju, dzi�ki g�rom i nieprzerwanemu pr�dowi po-
wietrza z wy�yn i z morza, jest ze wszeehmiar zdrowym i zrn-
dzi� t�g� ras� iudzi. Niema tu zgni�ych b�ot, zatruwaj�cych powir-
trze. Choroby s� rzadkie, o ile nie maj� �r�d�a w zewn�trznyr��
�razie. Rzadko sro�� si� zarazy, a obecnie zdarzaj� si� tylko
wskutek zawleczenia zzewn�trz.
1'V'i�cej jeszeze pokarmu i zdro�via dostareza� kraj ten duszy.
Jest on wprawdzie drobniuchny w por�wnaniu z rnzleg�ymi ob-
szarami �wiata starego. Z pewnych punkt�w na szezytach g�r,
� �rodku kraju, mo�na ogarn�� jednem spojrzeniem granice jegn
od wsehodu do zachodu, z jednej strony ujrze� roztocz mor�a
ir�dziemnego, z drugiej zwierciad8o w��i morza Martwego, Jor-
dau i g�ry Gilead. Z Hermonu wzrok jeszeze dalej si�ga. Lecz
jah podnios�ym jest ten widok dla duszyl Z wielu miejsc widzi
oko �ajpi�kniejsze, najwspanialsze krajobrazy. Powietrze przez
wi�ksz� cz�� roku tak jest czyste i przezrocze, �e dzia�a jak
szk�a sztucznie z�o�one, znosi rozleg�e przestrzenie mi�d�y okicna
a widnokr�giem i zbli�a punkty dalekie. W kraju tym ukazuje
si� wra�fiwej i my�l�cej duszy palec bo�y: "`Tabor i Hermon opie-
- 17 -
waj� chwa��. Jego imienia". Pi�kne kszta�ty wierzeho�k�w lub
faliste grzbiety g�r nie przyt�aczaj� duszy jak niebotyczne
olbrzymy, nie przeraiaj� jej fantastycznemi urwiskami i dzikie-
mi rozpadlinami, lecz unosz� j� �agodnie i mi�kko nad poziomy
i wlewaj� w ni� dobroczynne uczucie czego� niewypowiedzianie
.mi�ego, swojskiego, bliskiego sercu. Je�eli w piersi widza drze-
mie zarodek daru wieszezego, to pod wp�ywem tyeh pi�knych,
malowniczych krajobraz�w rozkwitn�� mo�e wspaniale. Szezera,
g��boka poezja natury na tej tylko ziemi powsta��.
Tak p�no poznana, a jednak dla w�dr�wki ziemskiej
cz�owieka tak donios�a idea, �e wszechpot�ny �wiatow�adny
Duch, kt�rego skinieniu pos�uszna jest natura, kieruje te� ko-
leja�ii rzeczy ludzkich, �e B�g niezmiennych praw przyrody
przejawia si� te� w pierwociu i upadku narod�w, idea ta jest
p�odem my�li plemienia, kt�rego wzrok zaostrzony dzi�ki jego
�lziejom i szerokim widnokr�gom przenikn�� w krain� dziw�w
i cud�w.
Kraj z tamtej strony Jordanu, Gilead, niegdy� posiad�o��
kr�l�w Sihona i Oga, kt�r� zaj�y i zachowa�y pokolenia Ruben
i Gad, przedstawia� podobne fenomeny, eo kraj z tej strony
rzeki. I z jego szezyt�w oko obj�e mo�e rozleg�e obszary. Ale
morza, z hukiem tocz�cego swe fale ogl�da� tu nie mo�na,
conajwy�ej szlaczek niebieski. Tu nie mia�a poezja do-
statecznyeh podniet, jak w kraju na zach�d od Jordanu. Jak
�aleko pami�� si�ga, Gilead nie wyda� �adnego poety, a szere-
�om prorok�w dostarezy� jednego tylko syna, surowego i dzi-
kiego, jak kszta�ty g�r, jak szumi�ce w�wozy tej krainy. Nie
iylko granic� naturaln� tworzy� Jcrdan, ale i miedz� umys�ow�.
Jeszeze jedn� przewag� mia� kraj przedjorda�ski nad Gileadem.
Tam ju� przy podboju zasta�y pokolenia sta�e miasta i urz�dze-
nia miejskie, pierwsze podwaliny �;rcia spo�ecznego, podezas gdy
w Gilead miast by�o niewiele i nadomiar znacznie odleg�ych od
siebie.
Tymezasem kraj przedjorda�ski bynajmniej nic ca�y zosta�
zaj�iy i podzielony mi�dzy pokolenia; znaczne przestrzenie po-
zostawa�y jeszeze w r�kach pierwotnych mieszka�c�w. Trudno
teraz dociec, w jakim stopniu winien by� Jozue, �e sprawy pod-
boju n�e przeprowadzono do ko�ea. Nie mia� on takiej rze�kiej
Historja �yd�w Tom 1 ark. 2
- 18 -
slaro�ci, jak mistrz jego, Moj�esz. Na stare lata bu�awa hetma�-
ska, zdaje si�, z r�k mu wypad�a. Nie ulega wszak�e w�tpli-
wo�ei, �e wojownieze zap�dy pow�ci�ga�y pokolenia Efraim
i Manasse. Gdy, ujrzawszy �i� w posiadaniu naj�y�niejszych
obszar�w, spocz�y na wawrzynach, w�wezas innym te� pokole-
niom u�miechn�� si� kawa�ek w�asnej ziemi i wypoczynek, w�o-
�y�y wi�c miecz do pochwy. Ka�de pokolenie, ka�da grupa od-
t�d polega� musia�a na w�asnych si�ach. Trudno przeto by�o
odosobnionym pokoleniom zaokr�gli� swe dzielnice kosztem
pierwotnych mieszka�e�w.
Tak wi�c nie zosta� podbity ca�y pas nadbrze�ny, w cz�ci
urodzajna, w cz�ci piaszezysta nizina od Gazy lub od rzeki
egipskiej (Rhinokolura) do Akko. Ten kraj nadinorski jakote�
bardziej jeszeze na p�noc wysuni�te wybrze�e, od Akko do
Tyru i Sydonu, nigdy te� i w nast�pstwie nie zosta�y wcielone
do kraju Izraela. P�nocna cz�� nale�a�a do Fenicjan, po�udnio-
wa za� do Filistyn�w. Wskutek tego wiele pokole� mieszka�o
w s�siedztwie lub w po�r�d ludno�ci poga�skiej. Zupe�nie wy-
osobnione od reszty, pokolenia Jehuda i Szymon przebywa�y
w�r�d obcych szezep�w w �ci�lejszem jeszeze zespoleniu, a to
w�r�d takich, co z pasterzy przedzierzgn�y si� w rozb�jnik�w.
Jake�my nadmienili, Jebusyci stanowili mur, oddzielaj��y poko-
lenia po�udniowe od p�nocnych.
Je�eli Jozue u sehy�ku dni swych przej�ty by� rado�ci�, �e
zi��i�a si� dana praojcom obietnica, to rado�� ta nie by�a wolna
od goryczy. Jak to cz�sto bywa w �yciu osobnik�w i lud�w, tak
i teraz urzeczywistni�a si� nadzieja w spos�b odmienny zgo�a od
marze�. Prawda, i� kraj nale�a� do syn�w Izraela, ale nale�a� do
nich zaledwie w po�owie i zdo�yte posiad�o�ci, przy energicznem
zespoleniu si� pozosta�ych tubylc�w, mog�y by� im napowr�t
wydarte, oni za� znowu mogli si� znale�E bez przytu�ku. Owa
niezupe�no�� dzie�a zak��ci�a niew�tpliwie trosk� ostatnie godzi �
ny Jozuego, trosk� tembardziej uzasadnion�, �e urz�du swego nie
m�g� z�o�y� w r�ce zdolnego dow�dey, takiego przynajmniej,
kt�regoby s�ucha� chcia�y pokolenia, a zw�aszeza chciwy w�adzy
Efraim. Zgonem swym osieroci� nar�d, kt�ry nie odezu� nawet
swego sieroctwa. Nie op�akiwa� drugiego wodza, jak op�akiwa�
�mier� pi�rwszego. Jedno tylko pozostawi� Jozue ludowi, na-
- 19 -
dziej� i widoki, �e kiedy� zdo�a posi��� kraj ca�y na w�asno��
nietykaln�. Nadzieje, do kt�rych ludy lgn� upor-
czywie, iszez� si� zazwyczaj. Ale czeka�y Izraelit�w ci�kie
��alki, zanim m�g� si� urzeezywistni� ten idea� niepodzielnego
w�adania.
Abowiem ilu s�siad�w, tylu wrog�w liczyli od samego po-
cz�tku. Jakkolwiek ludy s�siednie nie wiedzia�y, �e nowa nauka,
wyznawana przez Izraela, zmierza�a do str�cenia ich bog�w, do
zburzenia ich o�tarzy, do uni�estwienia ca�ego aparatu ba�wo-
chwale�ego, jakkolwiek wog�le nie mia�y najmniejszego poj�cia
o wybitnej r�nicy, zachodz�cej mi�dzy ich w�asn� istot� a naj-
tajemniejszemi d��eniami przybysz�w, mimo to nienawidzi�y na-
je�d�c�w, kt�rzy z mieczem w d�oni zaj�li znaczn� cz�� kraju.
Co mia�y czyni� pokolenia izraelskie wobec tej otwartej lub
skrytej nieprzyja�ni? Zniewolone by�y albo prowadzi� z s�siada-
mi wojn� na �mier� i �ycie, albo zawrze� z nimi przyjazne, s�-
siedzkie stosunki. Walka by�a niemo�liwa, gdy� po �mierci Jozu-
ego zbywa�o na wodzu, na jedno�ei, a i na duchu wojowniczym.
Wi�c te� zdobywcy wk�adali stopniowo miecze do pochew i usi-
�owali wej�� z s�siadami w zwi�zki przyja�ni. Kanaa�ezykowie
i Fenicjanie narazie niczego wi�cej nie ��dali. Maj�c na oku
cele raczej pokojowe, ni� wojownicze, zadowolnili si� tem, �e
stan�y otworem drogi karawanowe, �e wi�c bez przeszk�d mogli
prowadzi� handel zewn�trzny. Za to inne ludy o�cienne, Filisty-
nowie na po�udniozaehodzie, Idumejezycy na po�udniu, Ammo-
nici i Moabici na wseh�d od Gileadu; za Jordanem, post�powa�y
jednomy�lnie; ilekro� chodzi�o o krzywdzenie i ucisk izraelskich
s�siad�w.
Gwoli potrzebie wytehnienia ponosili Izraelici wielkie ofia-
ry i niejednokrotnie dla mi�o�ci obeych po�wi�cali interesy
bratnich pokole�. Aby utrzyma� przyjacielskie stosunki z s�sia-
dami i da� poniek�d r�kojmi� na przysz�o��, zawierali z nimi
zwi�zki ma��e�skie, t. j. oj�owie wydawali swe c�rki za Kana-
a�ezyk��, a dla syn�w swyeh wprowadzali do namiotu dziew-
cz�ta kanaa�skie. Takie ma��e�stwa mieszane zdarza�y si�
2apewne najez�ciej w�r�d pokole� kresowych, kt�re stosunki
pokojowe uwa�a�y za niezb�dny warunek dalszego istnienia.-
Od spowinowacenia si� z s�sie�nimi poganami do uczestnictwa
- 20 -
w ba�wochwalczym ieh kuleie jeden by� krok tylko. Krajowcy
posiadali ju� objatnice i miejsea cudowne, z kt�remi kojarzy�y
si� podania, przemawiaj�ee do naiwnych umys��w. Wi�ksze g6ry
i uroeze doliny u st�p ich, w dziedzinie Izraelit�w, mia�y ju�
charakter po�wi�cony. Wie�niacy, kt�rzy o r�nicy, zachodz�-
eej mi�dzy fa�szywymi bo�kami poga�skimi a izraelsk� wiar�
w jedynego Boga, s�abe tylko mieli poj�cie i uparcie jeszeze
obstawali przy przewrotno�ci egipskiej, bez wielkiej odrazy
�rzyjmowali udzia� w biesiadach ofiarnych pogan. Uczestnictwo
w kulcie ba�wochwalezym ogarn�o zwolna szer�ze kora,
zw�aszeza, �e Fenicjanie w sztukach pi�knych i przemy�l� mieli
przew_ ag� nad Izraelitami. Kult lud�w s�siednich wog�le a� na-
zbyt dogadza� zmys�otn i przypada� do natury m�odzie�ezego
jeszeze narodu. Natomiast kult izraelski nie przybra� dot�d form
ustalon�-ch. W owym ezasie, a nawet p�niej jeszeze, ofiara
uchodzi�a za najwa�niejszy akt s�u�by bo�ej i obcowania z bosk�
Istot�. Kto wi�c czu� potrzeb� po temu, musia� wznie�� sobie
o�tarz domowy lub przy��czy� si� do jakiego przybytku. A na-
uka z Synaju nie posiada�a jeszeze widomego przedstawiciela
r mistrza, kt�ryby naueza� innego rodzaju s�u�by bo�ej. Lewi-
tom, kt�rych zadaniem by�o mieszka� w�rbd wszystkich pokole�
i o�wieea� umys�y, nie wyznaczono w�asnych siedzib po mia-
stach, �e za� nie nadano �m ziemi, byli ubodzy i ma�o powa�ani.
Wiele okoliczno�ci, przyzwyczajenie, na�ladownietwo, zmys�o-
wo��, n�ci�o Izraelit�w do ba�wochwalezych praktyk s�sia-
d�w, gdy tymezasem czysta s�u�ba bo�a, w my�l nadanego na
Synaju Zakonu, niewiele mia�a powabu i podniet.
Nic dziwnego przeto, �e wy�yny ziemi izraelskiej pokry�y si�
mn�stw em o�tarzy, obok kt�rych wznosi�y si� oheliski (macebot).
Szezeg�lnie rozwielmo�ni� si� kult b�stw fenickich, Baala (Ado-
nis), jako widomego wizerunku s�o�ca, i Astarty, jako symbolu
ksi�yca, sprowadzaj�cego urodzaje. W zachowaniu te� by�y
bo�ki domowe (Terafim) w postaci ludzkiej, jak mumje, i ueho-
dzi�y za duchy opieku�eze.
B�d�cob�d� nie zatar�y si� stare wspomnienia o cudownych
wypadkach i niewidzialnemi w�z�ami oplata�y pokolenia mimo
ich rozdzia�u i ba�wochwalstwa. Ojciec opowiada� je synowi,
a ten z kolei przekazywa� je swym dzieciom. W czasach ni�-
- 21 -
doli Ign�y do tych wspomnie� jednostki i ca�e pokolenia.
"Gdzie� s� cuda bo�e, o kt�rych opowiadali nam nasi ojeowie,
�e z Egiptu zaprowadzi� nas do tego kraju?" Zdarzenie na p�o-
n�cym Synaju zawsze zaprz�ta�o umys�y tyeh, co nie nale�eli do
bezmy�lnego posp�lstwa. Nie zbywa�o te� na g�osaeh przestrogi,
kt�re powo�ywa�y si� na owe czasy �aski i surowo pot�pia�y �y-
wot ba�wochwalezy. Wed�ug wszelkiego prawdopodobie�stwa
byli to Lewici, stra�nicy tablic przymierza i Zakonu, s�udzy
przybytku w Silo, kt�rzy od czasu do czasu, przy nadarzaj�cej
si� sposobno�ci, a zw�aszeza w dobie kl�sk powszechnych, pod-
nosili g�os na zebraniach ludowych przeciw rozpasaniu po-
�a�stwa. Je�eli jednak m�wcy jakiemu uda�o si� na chwil� po-
ruszy� umys�y zgromadzonych, to nastr�j ten nie by� trwa�ym.
U��no�� do �cis�ego po��czenia si� z s�siadami i do na�ladowa-
nia ich obyczaj�w zbyt by�a pot�na, aby ryeh�o prze�ama� si�
da�a.
Jedno z�e poci�ga�o za sob� drugie. Samolubstwo Efraimi-
t�w sprawi�o, �e inne te� pokolenia radzi�y tylko o sobie, przez
co rozlu�ni�a si� sp�jnia narodowa. Samolubstwo to uniemo�li-
wi�o jednolite rz�dy. Poniewa� �adne pokolenie nie mog�o
w razie nagl�ce� potrzeby liczy� na pomoc innych, wszystkim
wi�c nasuwa�a si� konieczno�� zachowania dobrych stosunk�w
z o�ciennymi poganami, zawierania z nimi zwi�zk�w rodzin-
iiych, uczestniczenia w ich obrz�dach ba�wochwalskich, przyj-
mowania ich obyczaj�w i sprosno�ci. Odstrychnienie si� we-
wn�trzne by�o skutkiem zewn�trznego roz�amu. Daremnie jed-
nak Ign�li do obcych z zaparciem si� ducha w�asnego, nie
zapewni�o im to ani b�ogiego spokoju, ani zno�nej niezale�no�ci.
Odk�d nieprzyja�ni s�siedzi wzro�li w pot�g�, zawsze dawa-
li Izraelitom do poznania, �e uwa�aj� ich tylko za natr�tnych
przyb��d�w, kt�rych zniszezenie doszez�tne, a nrzynajmniej upo-
korzenie, za cel sobie obrali. Zaledwie Jozue zamkn�� oczy, na-
sta�y smutne czasy. Jedno pokolenie po drugiem ulega�o napa-
dom, krzywdzie, upokorzeniu, a nawet poni�eniu niewoli. Pra-
wda, �e gdy niedola dochodzi�a do szezytu, stawali u wy�omu
m�owie, pe�ni zapa�u i odwagi, i dokazywali cud�w waleczno�ci.
Ci bohatersey zbawcy narodu (szoftim) lub s�dziowie jak ich
zwykle nazywaj�, jednoczyli wprawdzie w czasi� ucisku kilka
- 22 -
pokolp� do wsp&lnego dzia�ania, nie potrafili jednak�e skupi�
ca�ego narodu, ani nawet utrzyma� w jedno�ei zrzeszonych
w chwili niebezpiecze�stwa pokole�, nie zdo�ali s�owem stwo-
rzy� trwa�ego porz�dku. Mniej jeszeze byli w stanie ci zbawey
narodu i chwilowi przewodnicy wyt�pi� nalecia�e a ba�amutne
zabobony i nieobyczajne praktyhi i wierze ojezystej jedna� zwo-
lennih�w, gdy� sami zara�eni byli ba�wochwalstwem, a o nauce
z Synaju mgliste tylko mieli poj�cie. Dwunastu lub trzynastu
wojowniczych s�dzi�w-bohater�w, ht�rzy to w jednem, to
w drugiem poholeniu, wsp�eze�nie lub w r�nyeh okresach,
zwalezali nieprzyjaci�, nie zdo�a�o wyprze� na zawsze wrogich
s�siad�w z granic ziemi izraelskiej, ani te� �adu ustaliE. Nawet
najznakomitsi z nich, ani pe�en entuzjastycznego zapa�u Barah,
ani waleczni bojownic�� Gideon i Jeftah,�jakkolwiek stali na czele
kilku zjednoczonych poholeli, ani te� wieszeza prorokini Debo-
ra, ht�ra natehnion� pie�ni� hilka pokole� zagrza�a do walki,
nie zdo�ali stworzy�, a rac