15653

Szczegóły
Tytuł 15653
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

15653 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 15653 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

15653 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Stanisław Broniewski Całym życiem – Szare szeregi w relacji naczelnika Mam szczerą wolę całym życiem pełnić służbę... Państwowe Wydawnictwo Naukowe Warszawa 1982 Okładkę projektował Andrzej Pilich Redaktor Włodzimierz Barbasiewicz Redaktor techniczny Witold Motyl Korektorki Jadwiga Szychoicska, Bogumiła Zielińska (f* Copyright by Państwowe Wydawnictwo Naukowe Warszawa 1583 ISBN 83-01-05322-4 Państwowe Wydawnictwo Naukowo Wydanie drugie. Nakład 59 750+250 egzemplarzy. Arkuszy wydawniczych 26,00. Arkuszy drukarskich 23+32 s. wkładek. Papier druk. mat. kl. V, 70 g, 26X122 cm. Oddano do wznowienia w czerwcu 1D83 r. Podpisano do druku w grudniu 1983 r. Druk ukończono w czerwcu 1984 r. Zamówienie nr 680/11GC83. L-10. Csna zł 300.-- Łódzka Drukarnia Dziełowa, Łódź, ul. Rewolucji liioó r. nr 45 NASTĘPNYM POKOLENIOM HARCEREK I HARCERZY PRACĘ SWĄ POŚWIĘCA Autor, PRZEDMOWA Nieczęsto się zdarza, aby świadek doniosłych zdarzeń I ich pamiętnikarz był w takim stopniu ich współtwórcą jak Stanisław Broniewski w Szarych Szeregach. Spowite dumną i tragiczną legendą, żyją one w świadomości Polaków przekazywane kolejnym pokoleniom głównie jako historia ustna. Wspierają ją jako samotne słupy nośne epoki, książki Aleksandra Kamińskiego. Napływają rozproszone relacje i próby ujęć w większej skali spojrzenia. Walor zdania wielkiej sprawy Szarych Szeregów przez Stanisława Broniewskiego ,,Orszę", ,,Witolda" leży w pełni jego informacji jako naczelnika harcerzy, i w tym, że przekazuje nam tyle, ile wówczas widział. Zaletą jest bowiem czas spisania tego pamiętnika walki i wychowywania w dzielności; książka powstała już w latach 1955-1958, za świeżej pamięci zdarzeń i ludzi. Jeśli inne relacje i akta z innych szczebli dowodzenia i działania mogą wiele uzupełnić, a nawet sprostować to, co widziano z góry, tym co się zdarzyło w szeregach, to główny zrąb dzieła pozostanie jako świadectwo godne najwyższego zaufania, jako wierna pamięć tamtej przeżytej chwili. Niepoślednim walorem tego świadectwa jest wreszcie indywidualność jego twórcy, ukształtowana przez wieloletnią służbę harcerską, ale też o wybitnych własnych cechach osobowych, które ułożyły stosunek między stylem pisania i człowiekiem piszącym. WTidział on ogrom spraw i taką ich intensywność, że płynęły i kłębiły się one gorącą lawą trudną do ujęcia w jakąkolwiek kronikarską formę. Potrzebne były refleksja i uporządkowanie, które przyniosły w rezultacie końcowym konstrukcję umożliwiającą przekazanie olbrzymiej sumy faktów, wyłożonych przejrzyście, ale nie bez ocen, zawsze wyważonych, i nie bez wielu portretów ludzkich, ożywiających przed czytelnikami tych co odeszli. I nie bez emocji, którą relacja ta potrafi przekaz-ać późnym wnukom. Cenny materiał źródłowy dla historyków Polski walczącej, z których niejeden korzystał już z udostępnianego przez Autora maszyno- pisu, książka ta jest także prezentacją postaw moralnych oby^atelSdch i humanistycznych, takich jak harcerskie Prawda odwaga i karność, koniecznie potrzebnych naszej zbiorowości, a zwłaszcza rocznikom wchodzącym w życie społeczne, i takich jak P ° ^ a c o dziennej odpowiedzi na pytanie, rozważana w wirze zdarzeń tamtych lat, a zawarta w słowach: my i Polska, Polska i my. Aleksander Gieysztor WSTĘP W latach II wojny światowej naród polski składał jeden ze swych najtrudniejszych egzaminów dziejowych. Wiele nauk, wiele doświadczeń wypływa z jego przebiegu dla przyszłych pokoleń polskich. Jest obowiązkiem naszego wojennego pokolenia nauki te i doświadczenia zebrać, utrwalić, przekazać. Gdyby praca taka nie została wykonana, przyszły historyk stanąłby przed obrazem bardzo niepełnym, którego już nikt dopełnić wiernie nie byłby w stanie. Przecież były to lata konspiracji -- lata, w których wiele spraw nigdy nie zostało zapisanych. Lata, z których nawet dokumenty będą niezrozumiałe dla przyszłego badacza bez komentarza współczesnych, tyle w tych dokumentach skrótów, szyfrów, kryptonimów; lata zakończone wielką zawieruchą powstań i przewalającego się frontu, zawieruchą niszczącą skromne z natury rzeczy ilości konspiracyjnych papierów, lata przerzedzające bardzo szeregi tych, którzy jedyni mogli pamiętać. Przecież po tych latach nastąpił czas dalszego topnienia ilości dokumentów, dalszego wygasania pamięci. Z historią wojenną Związku Harcerstwa Polskiego, noszącego wówczas nazwę Szare Szeregi, nie było inaczej. I tylko potrzeba przekazywania tych spraw nie historykowi jedynie, lecz także młodzieży polskiej, młodzieży harcerskiej, dla której szczególnie bliskie, a zatem i szczególnie wychowujące są dzieje jej starszych kolegów, nakłada na barki szaroszeregowego pokolenia większe obowiązki. Oto motywy, dla których autor przystąpił w kwietniu 1955 roku do pisania niniejszej pracy. Warunki pierwszych dwóch lat pisania spowodowały, że autor opierać się mógł jedynie na swej pamięci. Dlatego czytelnik będzie chciał zapewne wiedzieć jakie fakty oraz jaki kąt patrzenia na te fakty miał autor możność zarejestrować w swej pamięci. Zmusza to do podania na tym miejscu krótkiego przebiegu służby autora w Szarych Szeregach. Przebieg ten był następujący: 1. od 9 października 1939 roku do 30 września 1941 roku -- różne funkcje w męskim harcerstwie warszawskim, 2. od 1 października 1941 roku do 6 maja 1943 roku -- kierowanie męskim harcerstwem warszawskim, 3. od 6 maja 1943 roku do 3 października 1944 roku -- kierowanie całoicią męskiego harcerstwa. Ten przebieg służby wyznaczył granice czasowe relacji -- autor nie sięgnął w niej ani do spraw kampanii wrześniowej, ani do spraw po powstaniu warszawskim. Natomiast okres zarysowany tymi granicami ujął autor z punktu widzenia całości organizacji, bez względu na to, czy kierował nią on sam, czy przedtem Florian Marciniak. Współpraca i osobista przyjaźń z Florianem Marciniakiem oraz konieczność wejścia z chwilą objęcia kierownictwa całością organizacji we wszystkie sprawy, od samego ich początku, upoważniła autora do takiego ujęcia. Ten przebieg służby spowodował ponadto, że więcej znalazło się w relacji faktów z późniejszego okresu wojny niż z wcześniejszego, więcej z terenu Warszawy niż z pozostałych terenów Polski. Wydarzenia późniejsze i warszawskie, bardziej osobiście doznane, a nie tylko za pośrednictwem opowiadań, rozkazów i meldunków, okazały się trwałej zakorzenione w pamięci. Szczególnie wyrazistsze rysowanie się Warszawy wymaga kilku słów wyjaśnienia. W Warszawie praca konspiracyjna była łatwiejsza niż gdziekolwiek indziej w Polsce. Spowodowane było to wyjątkowo znacznym zgrupowaniem zwartego, solidarnego elementu polskiego. Ta zwartość i solidarność pięknie zresztą mówi o społeczeństwie warszawskim. Skoro w Warszawie praca była łatwiejsza, czytelnik będzie musiał specjalną wagę przywiązywać do każdego opisywanego zdarzenia pozawarszawskiego -- chcąc uzyskać prawdziwy obraz całości. Tak zresztą postępowaliśmy też w czasie wojny. Pisanie relacji, będące przecież ubocznym zajęciem autora, trwało długo. Przemiany październikowe zastały autora w połowie pracy. Wówczas wraz z przemianami poczęły pojawiać się zachowane wojenne dokumenty, zanotowane wspomnienia. Powstawała ambitna pokusa porzucenia dotychczasowego systemu pracy, zaprzestania pisania relacji, a rozpoczęcia opartego na materiałach źródłowych opracowania historycznego. Lecz pokusa krótko trwała. Historię, lepiej nawet, opracuje jakiś nieznany historyk. Od obowiązku napisania relacji nic natomiast nie jest w stanie autora zwolnić. I praca pozostała relacją, a niektóre dokumenty posłużyły jedynie dla dokonania kilku cytat, zwłaszcza w najpóźniej pisanych rozdziałach (,,Organizacja"). Przy okazji zetknięcia się z dokumentami przyjemnie było autorowi stwierdzić, że jego pamięć poprawnie odtwarzała fakty i ich motywy. Warszawa, luty 1958 roku W ostatniej fazie pisania pracy jedno z wydawnictw zawarło z autorem umowę wydawniczą. Jednakże ani do tego wydania, ani do żadnego innego, mimo kilkakrotnego rozpoczynania rozmów z innymi wydawnictwami -- nie doszło. Wówczas w dążeniu do udostępnienia pracy osobom zainteresowanym autor zdeponował ją w lutym 1967 roku w Archiwum Państwowym m. st. Warszawy. Od tej pory pracę czytało lub przeglądało na miejscu w archiwum wiele osób; można to stwierdzić choćby na podstawie znacznej już liczby powolywań się na nią w innych pracach, wydanych drukiem w późniejszych latach. Gdy wiosną bieżącego roku pojawiła się znów możliwość wydania pracy, autor stanął przed niełatwą decyzją. Z jednej strony ćwierćwiecze, które minęło od napisania, spowodowało, że dziś otacza nas już inny świat, czytać będą pracę inni już ludzie, autor wreszcie ma za sobą dalsze dwadzieścia pięć lat doznań, informacji i przemyśleń. ,,Nigdy ten sam człowiek nie wchodzi drugi raz do tej samej rzeki". Chciało by się więc napisać dziś nieco inaczej, wydobyć te tony, które z dzisiejszego punktu widzenia wydają się szczególnie fascynujące, stonować te, które wydają się przebrzmiałe. Taka selekcja, której z reguły dokonuje czas, niesie w sobie wiele mądrości -- podkreśla rzeczy trwałe, gubi przemijające. Lecz z drugiej strony fakt, że praca w swym archiwalnym wcieleniu tylokrotnie była czytana i powoływana przesądził, że ma to być jednak ta sama w zasadzie, praca; w zasadzie, gdyż w kilku miejscach trzeba było dokonać poprawek ewidentnych błędów oraz w kilku innych trudno się było powstrzymać od dopisania nowych odsyłaczy, będących wyrazem tego, co dziś myśli autor; te odsyłacze, w odróżnieniu od odsyłaczy napisanych przed laty, opatrzone są oznaczeniem (1981). I taką niedzisiejszą pracę oddaje autor do rąk dzisiejszych czytelników. Gdyby w związku z ową ,,niedzisiejszością" pracy powstały pod jej adresem jakieś zarzuty, autor ma na nie jedną tylko odpowiedź: tak było i tak w piętnaście lat po wydarzeniach myślał o nich autor, żyjąc wtedy w też bardzo specyficznym świecie lat 1955-1958, po świeżych doznaniach lat 1945 - 1955. Decyzja o wydaniu pracy w takiej formie ma, jak się wydaje, jeden jeszcze walor. Zostają zachowane, jakby żywe. wszystkie działające w tamtym świecie siły. A wiadomo, że myśli i uczucia to też fakty, historyczne fakty, które wprawdzie potomności przekazywać je3t trudno, lecz bez których, z suchych zapisów uznanych przez ,,mędrca szkiełko i oko" -- wydarzeń przekazać nie sposób. Wreszcie ostatnia uwaga. W roku 1958 pod tytułem przygotowanej do druku książki znajdowała się dedykacja: ,,Osamotnionym i opuszczonym Rodzinom poległych Kolegów pracę swą poświęcam -- Autor". Dziś rodzin tych najczęściej już nie ma, a więc i dedykacja jest inna. Warszawa, sierpień 1981 roku. Część 1 ZAŁOŻENIA Rozdział I DECYZJA i Historia konspiracyjnego harcerstwa rozpoczyna się we wrześniu 1939 roku w murach oblężonej Warszawy. Zawrotne tempo wrześniowej kampanii spowodowało, że sytuacja harcerstwa stała pod znakiem całkowitej przypadkowości i improwizacji. Starsza młodzież Warszawskiej Chorągwi Harcerzy, która przez pierwsze dni pełniła w Warszawie służbę pomocniczą, wymaszerowała w ramach ogólnej ewakuacji mężczyzn zdolnych do noszenia broni * pod wodzą Zastępcy Naczelnika Harcerzy, harcmistrza Leszka Domańskiego. Wyruszyła 6 września w kierunku Mińska Mazowieckiego. W następnych dniach opustoszałe w ten sposób miejsce przy warsztacie harcerskiej pracy zaczęły zajmować grupki instruktorów i starszych harcerzy z Wielkopolskiej Chorągwi Harcerzy, wycofujące się poznańską szosą pod naporem wkraczających wojsk niemieckich. Był to trzon działającego w pierwszych dniach wojny w Poznaniu Pogotowia Harcerzy. Stanowili go chłopcy, którzy zdali już swój pierwszy wojenny egzamin, działając jako jedna z niewielu zorganizowanych grup w chwili, gdy władze państwowe i wojsko opuściły Poznań. Zakopywanie broni, utrzymywanie porządku, likwidowanie dokumentów mogących ułatwiać pracę wchodzącemu wrogowi -- wszystko to w dużej mierze było w rękach harcerzy2. W ten sposób, już na samym progu wojny, w doświadczeniach poznańskich harcerzy, a zresztą i w doświadczeniach harcerzy wielu innych środowisk zapisany został fakt niezmiernie charakterystyczny i powtarzający się odtąd z wielką prawidłowością przez następne lata. Oto, ile razy wypadki przybierały niekorzystny dla Polski obrót, ile 1 Ewakuacja ta została związana z nazwiskiem człowieka, który ją ogło- sił, płk. Romana Umiastowskiego, oficera Sztabu Naczelnego Wodza, zresztą dawnego harcerza. Cieplaka. 2 W oparciu o liczne opowiadania Floriana Marciniaka oraz Miłosława razy wróg triumfował, a siły polskie bywały zagrożone lub rozbite, tylekroć wzrastała, jakby niespodziewanie, waga harcerstwa. W okresach ustabilizowanej i zorganizowanej pracy aparatu państwowego harcerstwo cofało się w cień, nie dostrzegane przez wielu, ustawiane częsta na dalekim planie w hierarchii państwowych spraw. W okresach zaś ciężkich harcerstwo uzyskiwało łatwy i bezpośredni dostęp do najwyższych czynników w państwie, odgrywało wielką rolę w polskim życiu. Tak było właśnie w pierwszych dniach wojny w Poznaniu i w wielu innych jeszcze ośrodkach, tak było w pierwszych tygodniach po kampanii w październiku 1939 roku, tak było w momentach ciężkich sytuacji pod okupacją, tak bywało wreszcie w pełnych dramatycznego napięcia dniach powstania warszawskiego. W powstaniu bowiem dokonał się w zawrotym skrócie przegląd wielu spraw całego okresu wojny. Waga harcerstwa w życiu polskim ulegała w czasie powstania wielokrotnym wahaniom w zależności od sytuacji ogólnej, a nawet różnych sytuacji lokalnych. Dlaczego tak się działo i o czym mówi to zjawisko? Trzon zagadnienia stanowi fakt, że w ciężkich momentach harcerstwo wychodziło poza swoją normalną funkcję, poza swoje właściwe zadania; z chwilą zaś gdy sytuacja stawała się normalna, harcerstwo również wracało na swoją normalną pozycję w społeczeństwie. Fakt ten nazwaliśmy trzonem zagadnienia, nie stanowi on bowiem całego zagadnienia. Dla uzyskania obrazu całości uzupełnić go należy jeszcze dwoma innymi faktami. Po pierwsze -- inicjatywa i prężność harcerstwa w sytuacjach ciężkich i trudnych. Przytoczymy tylko jeden przykład: pierwsze tygodnie powstania; śródmieście powstańczej Warszawy; lawina pism codziennych wydawanych zarówno przez polskie czynniki oficjalne cywilne i wojskowe, jak i przez partie polityczne, organizacje społeczne itd.; wśród tej lawiny skromne, znane niewielkiej liczbie ludzi, pismo pod nazwą ,,Brzask -- Pismo Harcerskich Oddziałów Armii Krajowej"; w pewnym momencie -- dramat: elektrownia warszawska ugodzona śmiertelnie zamiera; stają wszystkie drukarnie, ludzie dobijają się o wiadomości... i wtedy najaktywniejsi, a wśród nich Wydział Wydawnictw Głównej Kwatery Harcerzy pod kierownictwem hm Jerzego Jabrzemskiego (pseudonim ,,Wojtek"), biorą inicjatywę w swoje ręce; montuje się wydawnictwa powielaczowe i w niedługim czasie najmłodsi harcerze pojawiają się na ulicach, w schronach, przekopach m. iń. z plikami ,,Wiadomości Informacyjnych Brzasku". Ludzie rozchwytują wydawnictwa; sytuacja jest uratowana. Harcerstwa było w pierwszym szeregu tych, co zapełnili pustkę. Po kilku dniach sytuacja na ,,rynku wydawniczym" względnie się normalizuje Nie ma wątpliwości, że u podstaw opisanego zjawiska leży wielkie osiągnięcie wychowania harcerskiego. Przecież właśnie w samych za- i ,,Brzask" cofa się z powrotem do swej normalnej roli. łożeniach ideologii i metody harcerskiego ruchu znajdujemy takie tezy jak służba, jak inicjatywa, jak zaradność. O służbie mówi przyrzeczenie, mówi ponadto pierwszy punkt prawa harcerskiego: ,,Harcerz służy Bogu i Polsce i sumiennie spełnia swoje obowiązki". Cecha inicjatywy nie znajduje wprawdzie dostatecznego odzwierciedlenia w samym prawie, mimo że przenika całą ideologię i metodykę harcerską; stąd jednym z postulatów na przyszłość przemyślanych przez harcerstwo wojenne było wprowadzenie tej cechy do prawa harcerskiego . 3 Zaradność zostaje specjalnie podkreślona przez całe puszczaństwo metodyki harcerskiej; przecież wynikająca z urbanizacji nieporadność człowieka XX w. przeniesionego w trudne i prymitywne warunki była jednym ze źródeł skautingu. Zarysowaliśmy jeden fakt uzupełniający trzon zagadnienia, które przykuło naszą uwagę, zagadnienia wzrastania wagi harcerstwa w sytucjach trudnych. Dla dopełnienia obrazu pozostał jeszcze drugi fakt: oto, gdy sytuacja się normalizowała, gdy następowała cisza po burzy, ze wszystkich stron, ze wszystkich kątów pojawiał się pewien typ ludzi i stawał przy opuszczonych poprzednio przez siebie warsztatach pracy. Ten typ ludzi -- cichy i pokorny w momentach trudnych -- był tym głośniejszy i butniejszy w chwilach, gdy los nam się uśmiechał; ten typ ludzi zdawał się wtedy postawą lekceważenia, która w naszym wypadku wyrażała się poklepującym po ramieniu mianem ,,harcerzyki", zamazywać swoją własną poprzednią postawę. Znajdował się ten typ ludzi również wśród nas, na szczęście w drobnym procencie, gdyż szara służba, jaką pełniliśmy, nie ,,popłacała" nigdy. Znajdował się również w otaczającym nas podziemnym lub powstańczym świecie. Lecz gdy nadchodziły chwile ciężkie i trudne, spotykaliśmy zarówno wśród władz cywilnych i wojskowych, jak i wśród otaczających nas organizacji i instytucji ludzi twardych i dobrych, wśród których nie sposób nie wymienić choć paru przykładów. Takim był między wielu innymi kierownik Walki Cywilnej, Stefan Korboński, dowódca Okręgu Warszawskiego AK, gen. Antoni Chruściel (,,Monter"), szef jego sztabu, ppłk Stanisław Weber (,,Chirurg"), dowódca Kedywu płk Emil Fieldorf (,,Nil"), dowódca oddziałów dyspozycyjnych Kedywu ppłk Kiwerski (,,Lipiński", ,,Rudzki", ,,Oliwa") i inni. Oni nie mieli w stosunku do nas protekcjonalnego tonu; wszelsię w tym przypadku faktem, iż wiele pokoleń harcerskich chlubnie pełniło służbę będąc wiernymi tamtemu prawu, ma ogromne znaczenie; nie należy więc wprowadzać do tekstu żadnych (!) zmian; jest tak, tym bardziej że z dogłębnego rozumienia punktu o służbie i punktu o prawdzie, a także punktu o pożyteczności, wynika również nakaz przejawiania inicjatywy (1981). - 8 Po latach doszedłem jednak do wniosku, że siła tradycji, wyrażająca ka zaś słabość i tandeta ludzka odpadała w takich trudnych chwilach i ginęła z oczu. Ten właśnie drugi opisany fakt, obok wielu innych motywów głównie natury wychowawczej powodował, że harcerstwo wojenne chciało być całkowicie szare, aż do samego rdzenia, z całą konsekwencją wyprane z dążności do targów o wszelki zewnętrzny splendor. Problem ten stawiał nas później w czasie całej wojny w trudnych często sytuacjach, a i wśród nas miał paru zwolenników innej postawy. Tak więc wrześniowe przeżycia poznańskich harcerzy dały jakby przedsmak jednego z istotnych problemów, jaki stanie przed harcerstwem w czasie wojny. Przybywszy do Warszawy harcerze poznańscy wespół z częściowo pozostałymi, częściowo później z różnych stron ściągającymi harcerzami warszawskimi organizują Pogotowie Harcerskie. Komendantem Pogotowia zostaje hm Florian Marciniak, młody instruktor wielkopolski, człowiek wielkiego umysłu, serca i charakteru, z którego imieniem związana została na zawsze cała historia harcerstwa w czasie II wojny światowej4. Komendantem Pogotowia mianuje go pełniąca w tym czasie obowiązki nieobecnego przewodniczącego ZHP, Michała Grażyńskiego, wiceprzewodnicząca, p. Wanda Opęchowska. Historia działalności Pogotowia Harcerskiego w oblężonej Warszawie nie należy do przedmiotu niniejszych rozważań. Z okresu tego notujemy tylko jeden fakt, mianowicie: w ostatnich dniach oblężenia, a ściśle dnia 27 września 1939 roku6 zostało zdecydowane przejście Związku Harcerstwa Polskiego do konspiracji. Organizacja ta przybrała sobie później kryptonim ,,Szare Szeregi" e, Przedwojenny Związek Harcerstwa Polskiego składał się z trzech wielkich członów organizacyjnych: Organizacji Harcerzy, Organizacji Harcerek i Kół Przyjaciół Harcerstwa. Do pracy konspiracyjnej powstały tylko pierwsze dwa człony; trzeci nigdy do końca wojny powołany nie został. Nie znaczy to, by poszczególni ludzie z tak zwanego ,,starszego społeczeństwa" związani przed wojną z harcerstwem, np. p. Wanda Opęchowska, lub też wiążący się z Szarymi Szeregami w czasie wojny, np. prof. Józef Zawadzki czy też p. Bolesław Srocki, serdecznymi, mocnymi więzami, aby ludzie ci nie współpracowali bezpośrednio z organizacją męską lub żeńską; nie powstała jednak 4 Dane biograficzne hm Floriana Marciniaka patrz: Polski Słownik Bio- graficzny,t.XIX,s.582-584. 6 6 Według opowiadań hm Floriana Marcinłaka. Data powstania tej nazwy jest na razie nieznana. Musi być wczesna, organizacja Kół Przyjaciół Harcerstwa. Organizacje Harcerek i Harcerzy w różnych okresach konspiracji były ze sobą mocniej lub luźniej związane. Na okresy rozluźnienia się tych związków, które nigdy jednak nie przybrało form ostrych, wpływało wiele czynników. Najważniejszy wysuwany często i niejako oficjalnie przez harcerki wynikać miał z zasad konspiracyjnej techniki. Istotnie, ze względów bezpieczeństwa, wszelkie powiązania między dwoma różnymi pionami organizacyjnymi były jak najmniej wskazane. W razie tew. ,,wpadki" mogły spowodować one przerzut do zupełnie innego środowiska -- przerzut tym groźniejszy, że równolegle do przypadkowych kontaktów międzyorganizacyjnych nie biegła, działająca automatycznie, sieć alarmowa. Miała więc rację komenda harcerek starając się izolować kierowaną przez siebie organizację od wszelkich kontaktów zewnętrznych, a wśród nich od kontaktów zewnętrznych z organizacją męską. Miała rację tym bardziej, że wzrastająca przez cały okres wojny aktywność Organizacji Harcerzy wzmagała coraz bardziej stan zagrożenia poszczególnych komórek tej organizacji i tym samym coraz poważniej groziła niebezpieczeństwem przerzutu wszystkim tym, którzy z Organizacją Harcorzy się stykali. Chłodny, rozsądny rachunek bezpieczeństwa i zagrożenia stał tu więc na drodze bliższych, serdeczniejszych kontaktów międzyorganizacyjnych, których potrzebę odczuwało się coraz bardziej w toku długich miesięcy wojny. Powstał konflikt między chłodnym konspiracyjnym rachunkiem a sercem. Konflikt ten wpływał zresztą na przebieg wielu różnych spraw, a nie tylko na stosunki pomiędzy organizacjami męską i żeńską. W omawianej sprawie doprowadził on do paradoksalnej i wręcz zabawnej sytuacji: poprawny schemat organizacyjny powinien był wyglądać następująco -- oddolne komórki Organizacji Harcerzy i Organizacji Harcerek nie znają się wzajemnie i nie utrzymują między sobą żadnych kontaktów. Jedyny więc kontakt, tym intensywniejszy właśnie, powinien istnieć między głównymi kwaterami. W życiu ułożyło się zupełnie inaczej: Główna Kwatera Harcerek, chcąc stworzyć przykład zwycięstwa chłodnego rozsądku nad sercem, sprowadziła własne kontakty do niezbędnego minimum; w dołach organizacyjnych natomiast z biegiem czasu następowały coraz częstsze i szersze wyłomy w zasadzie chłodnej izolacji i tak pod koniec okupacji najbardziej izolowanymi komórkami spośród obu organizacji były główne kwatery. Życie stworzyło obraz całkowicie odwrócony w stosunku do obrazu zamierzonego 7. 7 Omawiana sytuacja była w czasie powstania warszawskiego powodem gdyż Florian Marciniak podał ją podczas wizytacji chorągwi krakowskiej w końcu stycznia 1S40 r. (patrz: M. Kurowska, Szare Szeregi w Krakowie 1939 - 1945, ,,Krzysztofory" nr 5, Kraków 1978 r.). Później udało się ustalić, że nazwę tę wymienił już 24 XII 1939 r. we Lwowie przybyły z Warszawy Leszek Domański (1981). przykrości, jakie spotkały komendantkę Warszawskiej Chorągwi Harcerek, Wandę Kamieniecką-Grycko (,,Czarna Wanda") ze strony Głównej Kwatery Harcerek za ścisłą współpracę z organizacją męską. Szczegóły w rozdziali Pt. ,,Wybuch". Władzę nad trzema członami organizacyjnymi miało, zgodnie z przedwojennym statutem8 ZHP, tzw. Naczelnictwo. Był to najwyższy organ wykonawczy, wyłoniony z Naczelnej Rady Harcerskiej, która z kolei, wyłoniona przez Zjazd Walny czyli najwyższą władzę Związku, zastępowała ten Zjazd w okresach pomiędzy jego obradami. Przewodniczący ZHP kierował pracami zarówno Rady Naczelnej, jak i Naczelnictwa. Kierownik organizacji męskiej -- Naczelnik Harcerzy i kierowniczka organizacji żeńskiej -- Naczelniczka Harcerek wchodzili w skład Naczelnictwa. W końcu września 1939 roku sytuacja poszczególnych władz Związku była następująca: Przewodniczący ZHP, dr Michał Grażyński, był poza granicami kraju9, I wiceprzewodniczący, ks. hm Rp. Jan Mauersberger, mieszkał pod Warszawą; II wiceprzewodniczący, p. Wanda Opęchowska, znajdowała się w Warszawie; naczelny kapelan, ks. hm Marian Luzar, poległ w kampanii wrześniowej; Naczelnik Harcerzy, hm Zbigniew Trylski, znajdował się na Węgrzech; Naczelniczka Harcerek, hm Maria Krynicka, znajdowała się w kraju. Pozostali członkowie Rady Naczelnej byli rozproszeni, znajdowali się zarówno w samej Warszawie, jak i na prowincji, część z nich poza tym znajdowała się zapewne na emigracji, niektórzy, być może, polegli we wrześniu. Taki był stan władz organizacyjnych i takie były informacje o nich w chwili gdy 27 września w murach oblężonej Warszawy, na strzępie wolnej jeszcze ziemi polskiej, zgromadzeni przy ul. Polnej i stanowiący dostateczne ąuorum członkowie Rady Naczelnej podejmowali ważką decyzję rozpoczęcia pracy konspiracyjnej harcerstwa. Moment podejmowania tej decyzji był szczególny. Huraganem mijał wrzesień. Za nim nadchodził październik ze swą, zda się, cmentarną ciszą. Oczy głupców potrafią w tej październikowej ciszy dojrzeć tylko poprzewracane domki z kart. Wystarczy jednak trochę uczciwiej patrzeć, trochę mocniej wytężyć słuch, aby zrozumieć, że wśród pozornej październikowej ciszy naród zdawał swój wielki egzamin. Tysiące paroosobowych nieraz grup zbierało się snując dalej nić istnienia poszczególnych instytucji, jednostek wojskowych, organizacji, uczelni, szkół -- ognisk polskiego życia. Naród mówił wtedy swoje ,,nie"! Nigdy dotąd za życia naszego pokolenia nie zabrzmiało taką głębią treści pierwsze zdanie hymnu narodowego. zacji uznanych przez państwo za Stowarzyszenie Wyższej Użyteczności. W związku z tym posiadał ZHP statut o budowie przewidzianej dla tego rodzaju stowarzyszeń. dniach września 1939 r. powołany do rządu na nowo utworzone stanowisko ministra propagandy. Ewakuowany został wraz z całym rządem do Rumunii. 8 Związek Harcerstwa Polskiego był przed wojną jedną z paru organi- 9 Dr Michał Grażyński, poprzednio wojewoda śląski, był w pierwszych Polska i my, my i Polska -- oto istota tamtego października. Florian Marciniak, postawiony decyzją wspomnianego zebrania na czele wchodzącego w mroki konspiracji męskiego harcerstwa, był jednym z tych, którzy już wtedy, na przełomie września i października, powiedzieli na swoim odcinku ,,nie". Siła brutalna, obca, zniszczyła zewnętrzną, organizacyjną formę Związku Harcerstwa Polskiego. Lecz zniszczona została tylko forma: pozostała treść, bo pozostali ludzie. Powiedzieć obcej, brutalnej sile ,,nie" -- to znaczy odtworzyć formę organizacyjną; zaprzeczyć zniszczeniu, to znaczy odtworzyć ten sam Związek Harcerstwa Polskiego. Przed podobnym problemem stanęły wszystkie polskie instytucje. Prezydent, rząd, wojsko otwierały tę długą listę. Zachowanie ciągłości i tożsamości instytucji było właśnie polskim ,,nie", było obroną autorytetu, a więc zjawiska, którego po 150 latach niewoli i tylko 20 latach niepodległości nie wolno było bezkarnie niszczyć. Potem, gdy postawa Polski w II wojnie światowej dopełniła minione dwudziestolecie -- będąc zresztą jego widomym produktem -- potem sprawy przedstawiały się zupełnie inaczej; lecz zniszczenie autorytetu jako bezpośredni wynik września byłoby cofaniem się o dwadzieścia lat wstecz, byłoby przekreślaniem dwudziestolecia i jakby nawiązywaniem do ciągłości półtorawiekowej niewoli. Florian Marcinak, rozpoczynając pracę konspiracyjną, postawił od razu tezę ciągłości przedwojennego Związku Harcerstwa Polskiego. W sprawie tej był twardy i nieustępliwy. Tezę swoją przeprowadził konsekwentnie i do końca. Można powiedzieć, że do końca, gdyż aresztowanie Floriana, które nastąpiło 6 V 1943 roku, zastało tę sprawę już całkowicie rozstrzygniętą, wygraną. W październiku 1939 roku było jednak jeszcze zupełnie inaczej. Trzeba było dalekosiężnej myśli młodego instruktora poznańskiego, trzeba było jego siły decyzji i siły realizacyjnej, aby łamać i przełamać piętrzące się trudności. Pierwszym aktem było podparcie całą siłą wyłonionego przez wspomniane zebranie Naczelnictwa. Zostało ono powołane w następującym składzie: 1. ks. hm Rp. Jan Mauersberger -- p.o. przewodniczącego; 2. Wanda Opęchowska -- wiceprzewodnicząca; 3. hm Antoni Olbromski -- sekretarz generalny; 4. hm Rp. Maria Wocalewska -- delegatka Naczelniczki Harcerek; 5. hm Florian Marciniak -- Naczelnik Harcerzy. Drugim aktem, do którego, Florian jako osobiście odpowiedzialny za ten odcinek specjalną przywiązywał wagę, było uzyskanie zrzeczenia się funkcji Naczelnika Harcerzy przez hm Z. Trylskiego. Zrzeczenie się to przyniósł z Węgier pewien łącznik 19. Nawiązanie kontaktu z Węgrami było dla Floriana sprawą o tyle prostą, że w tym czasie pracowała przy przerzutach granicznych praez Karpaty Kra- 10 Według opowiadań Floriana Marcłniaka. kowska Chorągiew Szarych Szeregów. Tym dziwniejsze było usłyszeć w Londynie w 1945 roku o Florianie Marciniaku, jako o p.o. Naczelnika, a o Zbigniewie Trylskim nadal jako o Naczelniku; spowodowało to refleksje, że są ludzie, którzy nic, lub niewiele nauczyli się w ciągu lat wojny. Inaczej sprawa została załatwiona aa odcinku organizacji żeńskiej. Tam nie pracująca w konspiracji hm Maria Krynicka nie zrzekła się swej funkcji Naczelniczki, w związku z czym kierująca pracą żeńską hm Józefina Łapińska nosiła tytuł Komendantki Pogotowia Harcerek. Tak ukonstytuowały się harcerskie władze w kraju. Jest charakterystyczne, że znajdującego się na emigracji dra Michała Grażyńskiego traktowały one jako będącego na urlopie; podczas tego urlopu zastąpił go ks. hm Jan Mauersberger, wchodząc we wszystkie przysługujące mu jako przewodniczącemu uprawnienia. Takie postawienie sprawy wynikało z tezy, którą z całym naciskiem i z całą energią reprezentował Florian, a mianowicie, że istota życia polskiego jest w kraju, że tu rozgrywają się realnie i namacalnie jego losy. Wprawdzie kierownictwo państwa musiało znaleźć się na emigracji; musiało ze względu na wielką wagę jaką w czasie wojny posiadały sprawy polityki zagranicznej oraz ze względu na ważne z powodów konstytucyjnych bezpieczeństwo głowy państwa. Jednak kierownictwo innych instytucji i organizacji mogło i powinno być w kraju; poza granicami powinny te instytucje posiadać jedynie własne agendy, które by mogły reprezentować je na forum międzynarodowym i stanowić zaplecze dla prac prowadzonych w kraju. Prace prowadzone wśród emigracji polskiej powinny mieć mimo wszystko charakter uboczny. Ze względu na swą specyfikę powinny być jednak prowadzone przez autonomiczne komórki, kraj bowiem mógł takim komórkom zalecić tylko utrzymanie z nim najściślejszej i najżywszej więzi. Na wewnętrznym, roboczym odcinku napotkała od razu Główna Kwatera Szarych Szeregów zagadnienie pierwszorzędnej wagi dla oceny harcerskiego przedwojennego wychowania. Oto gdziekolwiek dotarli wysłannicy pierwszej Głównej Kwatery Szarych Szeregów , u natrafiali wszędzie na powstałe spontanicznie do konspiracyjnego życia zaczątki harcerskich drużyn. O czym to świadczy? Trzeba dobrze wczuć się w przeżycia pierwszych lat okupacji, aby sobie na to odpowiedzieć. Październikowe dni 1939 roku... Dni bez następująco: Naczelnik -- hm Florian Marciniak, członkowie: hm Juliusz Dąbrowski, hm Leszek Domański, hm Aleksander Karrański. Godne podkreślenia są tu dwa momenty -- pierwszy, że hm Marciniak był o wiele lat młodszy od każdego z pozostałych członków GKH, i drugi, że Dąbrowski, Domański i Kamiński to pierwszoplanowe postacie w świecie przedwojennego harcerstwa lub nawet (Kamiński) -- przedwojennego skautingu. 11 Skład pierwszej wojennej Głównej Kwatery Harcerzy przedstawia] się Polski przed oczyma i z Polską wypełniającą serca. Ręce szukające karabinu, który do nich w krwawe dni września nie doszedł lub który te same ręce roztrzaskały o pień nadwiślańskiej sosny w pełnej rozpaczy chwili kapitulacji. Do kogo wyciągnąć się mogły te ręce? Przed kim otworzyć się mogły te serca? Wyciągnięcie się tych rąk nie do kolegów szkolnych czy uczelnianych, nie do kolegów z pracy, nie do sąsiadów, nie do członków rodzin nawet, lecz do kolegów z harcerskich drużyn jest najlepszym świadectwem wystawionym przedwojennemu harcerstwu. To obfity plon setek ognisk jednakowo migocących niezapomnianym płomieniem w naszych źrenicach; to plon leśnego echa odpowiadającego tylekroć na nasze wspólne ,,Czuwaj"; to plon wspólnie prześpiewanych piosenek, wspólnie deptanych ścieżek i szos, wspólnych myśli i wspólnego wzruszenia, gdy palce złożone były na tym samym sztandarowym drzewcu, a usta wspólnie powtarzały: ,,Mam szczerą wolę..." Świadectwo przedwojennemu harcerstwu wystawiło nie tylko zresztą spontaniczne wiązanie się poszczególnych harcerzy w konspiracyjne drużyny. Dłuższe przebywanie w podziemnym świecie pozwalało zaobserwować inne jeszcze zjawiska. Oto na wielu bardzo odpowiedzialnych stanowiskach można w nim było spotkać właśnie harcerzy. Julek Dąbrowski i Olek Kamiński, Kazik Gorzkowski i Edward Pfeiffer, Antek Nowak-Przygodzki i Lutek Widerszal -- to tylko początek tej bardzo długiej listy. Wszyscy oni nosili w sobie ogromny ładunek energii i żaru, wokół siebie potrafili skupiać ludzi z różnych środowisk. Fakt, że skupiali nieharcerzy, nie przeczy zupełnie poprzednio postawionej tezie. Tu mamy do czynienia z ludźmi w pełni przez harcerstwo wychowanymi, oddanymi przez harcerstwo życiu1Ł; przedtem mówiliśmy o ludziach, w których proces wychowawczy jeszcze się nie zakończył. Oba opisane fakty -- zarówno spontaniczne tworzenie drużyn przez harcerzy w pierwszych tygodniach okupacji, jak i działalność harcerzy na szerszym polu -- stanowiły cenne świadectwo dla przeszłości harcerstwa. Fakt pierwszy ponadto, jako wyraz decyzji podjętych na progu nowego okresu, zaważył silnie na wielu nadchodzących wydarzeniach1S. Harcerze skupiali się w swych macierzystych drużynach. Charakterystyczne, że nie zastępy, nie hufce i nie chorągwie były jednostkami powstającymi spontanicznie, lecz właśnie drużyny. Powstawały te jednostki, w których najbardziej pielęgnowano własną tradycję, w któpóźniej głównym punktem dyskusji prowadzonej z konspiracyjnym Akademickim Kręgiem Harcerskim (Poznań) na temat tzw. harcerstwa dorosłych. wanie harcerstwa czy też organizowanie harcerzy do innych prac. 12 Zagadnienie oddawania przez harcerstwo ludzi w szersze życie było 13 Chodzi tu o rozpatrywane na dalszym miejscu zagadnienie: organizo- rych przywiązywano największą wagę do własnej historii, w których szerzyło się coś, co można by nazwać patriotyzmem lokalnym. Jednostkami takimi były właśnie drużyny harcerskie. Podobne zjawisko można było spostrzec na terenie wojskowym. Tu pułk okazał się jednostką najbardziej trwałą, najbardziej wiążącą ludzi. Nie kompania, nie batalion, nie szwadron i nie dywizja czy brygada, lecz właśnie pułk. I w harcerskim i w wojskowym przypadku były to jednostki wyróżnione wśród innych posiadaniem sztandaru, tego symbolu historii i tradycji oddziału. Z omawianego faktu widać wyraźnie, że przełamanie się historii tych właśnie oddziałów . przez katastrofę września było zjawiskiem jakby zamierzonym, mimo że nikt przecież z góry o takiej katastrofie nie myślał. Historią i tradycją hartowano te oddziały na nieznane przyszłe losy. Sztandar w drużynie był przed wojną, zgodnie z zasadami metody harcerskiej, jednym z istotnych narzędzi wychowywania chłopców. Drużyna zaś była istotnym warsztatem wychowawczej pracy1Ą. W świetle tego, cenny staje się fakt, że właśnie drużyny potrafiły odrodzić się po huraganie września. Niestety, niektóre drużyny, zdobywając swą zwartość i trwałość przez kultywowanie własnej historii i tradycji, nie uchroniły się od pewnych wypaczeń. Wiele drużyn cierpiało na przerosty indywidualizmu. Przejaskrawiając nieco można by powiedzieć, że drużyny te traktowały istnienie wyższych ogniw związku jako zło konieczne, jako konieczną formalność. Chłopcy byli tu członkami drużyny, a nie członkami związku. Nie trzeba podkreślać, jak poważne przynosiło to szkody wychowawcze właśnie w Polsce, właśnie tam, gdzie jedną z ujemnych cech charakteru narodowego jest niechęć do uznawania jakiejkolwiek władzy, jakiegokolwiek autorytetu. Lecz cóż, polski indywidualizm, jakiś cień dawnego warcholstwa, jakieś wspomnienie dawnych wojsk magnackich przy braku sił zbrojnych rzeczypospolitej, święciły tu swoje triumfy. Siad i w akcji scalania powstałych spontanicznie drużyn natrafiała Główna Kwatera Szarych Szeregów tu i ówdzie na pewne trudności. Zaakcentowały się one szczególnie w środowisku Chorągwi Warszawskiej15. Obok tych stosunkowo mniejszych trudności, gdyż dotyczyły one tylko nielicznych drużyn, szczególnie gimnazjalnych i to przeważnie tylko w środowisku warszawskim, natknęła się Główna Kwatera Szarych Szeregów przy montowaniu organizacji na trudność poważniejszą. Trudność ta korzeniami swymi tkwiła jeszcze w okresie przedw tzw. akcji ,,Kwiecień", przeprowadzonej w kwietniu 1944 r. Akcja wysuwała zagadnienie drużyny i drużynowego na naczelne miejsce w całej pracy harcerskiej. Sprawa ta została omówiona w rozdziale pt. ,,Kształcenie starszyzny". ls przyczyny tej specyficznej sytuacji zostaną omówione na dalszym miejscu. 14 Rozumieniu tego zagadnienia dały Szare Szeregi najpełniejszy wyraz wojennym, a ogniskowała się wokół nazwy Krąg św. Jerzego. Aby zrozumieć czym był Krąg św. Jerzego, musimy poznać atmosferę, w której wyrósł, musimy przeto cofnąć się w głąb 1939 roku. Dziś, gdy czytamy tę datę, słyszymy warkot samolotów i huk bomb, w nozdrzach czujemy zapach spalenizny, prochu i krwi, a w sercach rozpacz. Lecz wtedy nie było jeszcze wojny. Przez świat i Polskę przechodziły dopiero pierwsze drżenia. Serca, które mocniej i goręcej uderzały na dźwięk wyrazu Polska, ogarniała wówczas nerwowość, poczucie pośpiechu i świadomość, że każdego dnia, każdej godziny za naszą wschodnią i zachodnią granicą wre wytężona praca milionów; w naszych oczach rosną potęgi. Gorączkowo poszukiwano źródeł naszej siły. Nic dziwnego, że pojawiły się tu i ówdzie szeregi maszerującej młodzieży w koszulach różnych barw, lecz to nie chwytało za serca narodu, nie porywało, nie tworzyło źródeł prawdziwej siły. Ani rządowe, ani opozycyjne próby totalne w postaci ,,Mieczyków Chrobrego" czy w postaci okrzyków ,,Wodzu prowadź!", nie były odpowiedzią na gorączkowe poszukiwania. Nie były również odpowiedzią na nie urzędowe akademie, ani nawet zniekształcone partyjną demagogią ślubowanie jasnogórskie. Młodzi ekonomiści gorączkowo dyskutowali, dlaczego musi być tylu bezrobotnych, dlaczego nie można wyzwolić tej wielkiej siły, której potencjalne istnienie wyczuwał każdy. Młodzi inżynierowie gorączkowo przerzucali fachowe pisma zagraniczne -- i znów pytanie -- dlaczego? Gdybyśmy nie mieszkali nad Wisłą, Bugiem, Wartą, Niemnem i Prypecią, kto wie, jaka wówczas wyrosłaby z nas siła. Lecz my mieliśmy przed sobą jeszcze osiem, siedem, sześć miesięcy wolnego życia. A przecież gdy widać było entuzjazm młodych budowniczych Centralnego Okręgu Przemysłowego, gdy widać było szczerość ofiar na Fundusz Obrony Narodowej, gdy widać było dumę z naszych samolotów RWD 16, wzruszenie w oczach tłumów biorących udział w Święcie Morza w Gdyni, zakłopotanie i zawstydzenie w oczach patrzących na demonstrację bezrobotnych wymierzoną przeciwko półśrodkom w postaci tzw. Pomocy Zimowej -- wtedy czuło się, że prawda jest blisko, bo jest w nas. Trzeba nam było czasu, trzeba nam było lat..., a my mieliśmy przed sobą tylko parę miesięcy. Jakaś analogia z sytuacją, jaka nastąpiła bezpośrednio po uchwaleniu Konstytucji 3 maja 1791 roku, z sytuacją po uniwersale połanieckim. Czyżbyśmy się usprawiedliwiali, czyżbyśmy czuli, że jesteśmy w porządku? Gdybyśmy mieli wówczas choć trochę więcej wyobraźni, gdyby wizja nadchodzącego nowego rozbioru naprawdę spędzała nam 16 Od nazwisk młodych konstruktorów inż. Rogalskiego, Wigury i Drze- wieckiego. Samolot dwukrotnie zajął pierwsze miejsce w międzynarodowych zawodach lotniczych (Challenge). sen z powiek, to gołymi rękami rwalibyśmy węgiel z głębi ziemi, aby Polsce przysporzyć bogactwa; to na własnych plecach nosilibyśmy ciężary, aby oszczędzić benzyny dla polskich samolotów i czołgów; pracowalibyśmy dziea i noc, oszczędzalibyśmy do granic wytrzymałości. O ileż 'byłoby to lepsze niż Oświęcimie, Katynie, Mauthauseny, plutony egzekucyjne, bomby, likwidacje ghett... Lecz myśmy spali w te noce spokojnie, myśmy zamiast gigantycznego wysiłku ciągnęli jeszcze z dawnej półtorawiekowej niewoli stare, spróchniałe zawiści, niechęci, myśmy nie potrafili rozwiązać antagonizmów społecznych -- a to nam do reszty zatruwało serca i mózgi, pętało ręce. Tu znów nasuwa się usprawiedliwienie: przecież nasze młode, niepodległe państwo nie miało jeszcze dwudziestu jeden lat... Lecz nie czas, by toczyć i rozwijać tę dyskusję z narodowym sumieniem. Chodzi nam tylko o kontur nastrojów i atmosfery, w której żyła młodzież w tamtych dniach. Młodzież, jak zawsze, szczególnie żywo reagowała na wszystkie wichry, niepokoje, entuzjazmy i poczucie zawodu, składające się na całość polskiej atmosfery tamtych dni. Młodzież Warszawy narażona była na wielokrotnie silniejsze i częstsze wstrząsy psychiczne niż młodzież innych ośrodków polskich. Spośród zaś warszawskiej młodzieży omawiana problematyka najżywiej pulsowała w środowisku akademickim. Stąd już bardzo bliska droga do warszawskiego grona instruktorów harcerskich, którzy w przeciwieństwie do swych kolegów z innych terenów harcerskich rekrutowali się tu w dużej mierze właśnie ze studentów. Na prowincji było inaczej, tam większość w gronie instruktorskim stanowili ludzie nieco starsi, głównie ze środowiska nauczycielskiego. Nic więc dziwnego, że wszelkie wstrząsy polityczne znacznie szybciej transmitowane były do środowiska harcerskiego w Warszawie, niż gdziekolwiek indziej w Polsce. Jeden tylko konieczny komentarz: wszelkie konflikty i tarcia, jakie te zagadnienia ze sobą niosły, napotykały w harcerstwie ludzi, których skłócić było trudniej, którzy więcej niż jakiekolwiek inne środowisko posiadali wspólnych mianowników zbudowanych na wspólnym prawie i na wspólnych przeżyciach. Tu, w harcerstwie, chociaż nie tylko tu17, rodziły się zaczątki naszej istotnej siły, jakaś spoistość społeczeństwa oraz uczciwość i głębia życia jednostek. Na tym tle powstało w warszawskim środowisku harcerskim wspomniane już wyżej zagadnienie Kręgu św. Jerzego. Trudno mówić o członkach tego kręgu, gdy się wśród nich nie było, gdy się z nimi nie pracowało. Lecz do pewnego naszkicowania sądu o nich upoważnia osobista znajomość wielu z nich, wieloletnia 17 Mam tu na myśli np. Uniwersytety Ludowe tworzone przez organi- znajomość środowiska, z którego wyszli, długie, zapewne nawet zbyt długie prowadzenie rozmów porozumiewawczych z organizacją, którą utworzyli w czasie okupacji, różne spotkania w czasie powstania warszawskiego, a wreszcie wymiana myśli z paroma przywódcami tej grupy dokonywana we wspólnych obozach jenieckich w latach 1944-19451S. Krąg św. Jerzego utworzony został w latach przedwojennych przez zespół młodych instruktorów warszawskich rekrutujących się przeważnie z dwóch drużyn -- 2 Warszawskiej Drużyny Harcerzy i 23 Warszawskiej Drużyny Harcerzy. 2 WDH obejmowała młodzież uczęszczającą do gimnazjum im. Jana Zamoyskiego. Było to gimnazjum prywatne znane dawniej pod nazwą gimnazjum Chrzanowskiego. Atmosfera tego gimnazjum rysowała się dość wyraźnie. W oczach ludzi patrzących z boku zarówno atmosfera samego gimnazjum, jak i atmosfera rodzin, których synowie doń uczęszczali bazowała w poważnej mierze na społeczno- politycznych poglądach Stronnictwa Narodowego (tzw. Narodowej Demokracji). Młodzież cechowało poczucie elitaryzmu, wysoki poziom kultury i przywiązywanie dużej wagi do form zewnętrznych, tzw. dobrego wychowania, a wreszcie sceptyczny stosunek do wszelkich posunięć władz państwowych oraz do posunięć władz Związku Harcerstwa Polskiego. Sprawy religijne były tu mocniej podkreślane niż przeciętnie wśród całej młodzieży; działo się tak, gdyż w środowisku gimnazjum skupiała się młodzież, którą dom rodzinny uczynił podatniejszą na interesowanie się tymi sprawami -- i to było cenne. Działo się tak ponadto dlatego, że interesowanie się tymi sprawami należało do programu stronnictwa, decydującego o atmosferze gimnazjum -- i to niosło już w sobie niebezpieczeństwo. Stosunek tej młodzieży do spraw religijnych, wydaje się, nie był jednak płytki ani powierzchowny -- był natomiast ciasny. Temu katolicyzmowi brak było jednej ważnej cechy, ważnej, skoro cecha ta dała brzmienie samej nazwie Kościoła. Katolicki -- znaczy przecież powszechny. Ciasnota, elitaryzm przeczą powszechności. Jasne jest, że ocena ta nie odnosi się do całej młodzieży gimnazjum Zamoyskiego; jasne, że była w tym gimnazjum i inna młodzież, naszkicowane cechy mają chyba jednak charakter dominanty. 23 WDH obejmowała młodzież uczęszczającą do państwowego gimnazjum im. Stefana Batorego. W gimnazjum tym sytuacja przedstawiała się inaczej niż w gimnazjum Zamoyskiego. Młodzież, jak w ogóle w gimnazjach państwowych w odróżnieniu od prywatnych, była tu bardziej przemieszana. Wśród różnych grup, obok wspaniałej młodzie- 18 Tzw. Oflagi - Fallingbostel, Belsen-Bergen, Fallingbostel (powtórnie, zację młodzieżową ,,Wici" -- jest to tym godniejsze podkreślenia, że dotyczy terenu wiejskiego, terenu, na który harcerstwo przedwojenne sięgało słabo. GiYssborn, Sandbostel, Lubeka. Z omawianego kręgu byli tam: hm Witold Sawicki (tylko do Grossborn), hm Kazimierz Burmeister, hm Iłłakowicz i hm Fallenbuchl. ży z tz'vV. ,,Pomarańczami"19, był też zespół ciążący poglądami i stylem bycia do Kręgu św. Jerzego. Tak powstał trzon kręgu. Krąg, sterowany przez ludzi Stronnictwa Narodowego, dążył, jeśli sądzić po jego postępowaniu, do zdobycia możliwie silnej pozycji i szerokiego zasięgu oddziaływania wewnątrz organizacji Związku Harcerstwa Polskiego tak, aby kiedyś móc pokusić się o przechwycenie kierownictwa tejże organizacji. W