15593
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 15593 |
Rozszerzenie: |
15593 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 15593 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 15593 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
15593 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Jan Twardowski
Jakby Go nie by�o
2001
28 VII 1955 W drodze powrotnej zaszed�em na �oliborz do znakomitego poety, ks.
Twardowskiego. Czyta� mi swoje wiersze, jeden z nich jest mnie dedykowany. Wiersze s�
zadziwiaj�ce prostot� i pi�kno�ci�. Jest w nich ogromny urok. S� autentyczn� poezj�, bardzo
dojrza��, swoist�. Odkrywczo�� tre�ci, wszystko jest nasycone realiami �ycia kap�a�skiego. To
w�a�nie jest nowe i odkrywcze. Twardowski m�wi najzwyklejszym s�owem o Bogu, m�wi tak, jak
si� modli. Dlatego jego poezja jest czym�, jak religia. [�] Zetkni�cie z nim jest wielkim
prze�yciem. Zawsze zachodz� do niego z poczuciem grzech�w i win, lecz r�wnocze�nie z czym�
radosnym, z ufno�ci� wobec Boga. I my�l� te� zawsze, �e pi�knie jest by� ksi�dzem.
Jerzy Zawieyski
Fragmenty dziennika
�Kierunki�. 1983, nr 46
Litania do u�miechu
U�miechu w b�lu g�owy
u�miechu w cierpieniu
u�miechu gdy pieni�dzy do jutra nie starczy
u�miechu gdy dudek rozk�ada sw�j czubek
bli�ni przyszed� do ko�cio�a i na bli�nich warczy
u�miechu kiedy koza stan�a z zachwytu
ksi�dz duszpasterz nie straszy bo wyci�gn�� nogi
kiedy niewierz�cy modli si� po cichu
prezesowi rosn� za uszami rogi
kiedy Ewa Adama wyprowadza z raju
ciemno coraz dro�ej niebo z komarami
u�miechu Baranku Bo�y zmi�uj si� nad nami
Wiersz do Naj�wi�tszej Panny
S��w nie lubisz; bo c� znacz� s�owa �
wi�c po�wi�cam Twojej �wi�tej pieczy �
cel�, ksi��ki, notatki z wyk�ad�w,
inferior�w, w kl�czniku rzeczy �
I jeszcze msza� w szufladzie �
m�j Bo�e � m�j Bo�e �
t� stron� znam na pami��,
a tutaj si� myl� �
tu wst��eczk� odgarn�,
a tu grudk� w�o�� �
tej ziemi co i w mojej zad�wi�czy mogile.
I jeszcze moje serce �
(o nim nic nie powiem
bo nie p�k�o mi z b�lu w p�on�cej Warszawie �
wi�c jak dawn� manierk� porzuc� je w rowie �
krzy�em tylko opatrz� i tak je zostawi�)
A to jest moja �mieszno��
jak mi s�u�y wiernie
we wszystkich moich wierszach, kt�rych nikt nie zliczy �
wi�c po mszale i sercu po�wi�cam Ci ciernie �
ogr�d pe�en silentium i ziarnko goryczy.
Przebacz mi wiersze wszystkie �askawie
zaga� we mnie sny czarnoleskie
i bez wierszy cichutko daj popatrze�
w Twoje �wi�te oczy niebieskie.
* * *
Czy� stuka� kiedy we wrota dr��ce
w wiecz�r lipcowy
bo ci� straszy�y na wznak le��ce
g�owy umar�ych �
Czy� szuka� kiedy wody �wi�conej
w klasztornej wn�ce �
kt�rej nie znajd� na krzy� z�o�one
umar�ych r�ce.
A to m�g� �lad by�,
�cie�ka niewielka, cichutka droga �
by �wiat odrzuci� i spojrze� w oczy
swojego Boga.
O JEDNYM Z PACIERZY
A ja ju� wierny Tobie zostan� o Chryste, Chryste
bo wiem �e oczy matce mej da�e�
jasne i czyste.
Kolegom moim � wstr�t do kr�tactwa
i kom�e srebrne �
Mickiewiczowi wojn� powszechn�
i sny podniebne.
Na Drugiej w sierpniu � w nocnym wypadzie
latarki w r�ce �
��czniczce ma�ej iskr� w warkoczu �
groszek w sukience.
Cho�by wzbronili wierszy o Tobie
pi�knych drukowa� �
na kl�czkach b�d� szepta� Ci jeszcze
wzbronione s�owa.
* * *
Dobry Jezu z gwo�dziami ostrymi
raz pisz�cy na �wi�tej ziemi
�e pisa�e� a potem star�e�
krzy� podj��e�, za nas umar�e�
niech Ci� wielbi�, kochaj� i s�ysz�
du�o milcz�, kr�ciutko pisz� �
nad ksi��kami wielkiemi, m�dremi
sp�jrz jak w Piotra � niech p�acz� w sieni.
PRYMICJA
O wiersze smutne moje,
w tym stroju pe�nym haftu przed krzy�em Pa�skim stoj�
Jurkowi na Pow�zkach wojskowa d�wi�czy s�awa,
a mnie tasiemka alby zakwit�a u r�kawa
O Jezu pot�uczony, z t� szram� i t� r�
na ch�opc�w sp�jrz z Powi�la, co do mszy przy mnie s�u��
Niech jednym cho� oddechem westchnienie mi powierz�
czupurnych r�wie�nik�w co pod gruzami le��
O POWROCIE PO STUDIACH DO DOMU RODZINNEGO
Cho� si� �miej�� dochowa�e� wiary �
a ja na to � matczysko matczysko �
zn�w zobacz� na twej jasnej twarzy
�z� i u�miech i spok�j na wszystko.
Potem dzwonek i nagle w rozmow�
wpadnie siostra jak jab�ko z ogrodu
w �wiece nios�c kokardy br�zowe
� Cho� si� �miej�� dochowa�e� wiary �
powracaj�c czy masz serce czyste �
a ja patrz� jak wiatr z nieba k�adzie
z gwiazd na siostr� kruszyny z�ociste.
� A z nauk�? o nauce mowa �
a ja widz� przez sen i akacje
t� wiewi�rk�, przed kt�r� kl�ka�em
chc�c j� z�apa� w umar�e wakacje.
� Czy pami�tasz tamte cz�no na stawie �
a ja chwytam nagle siostr� za r�ce,
by przypomnie� jeszcze kwiatki z procesji
co je nios�a Jezusowi w sukience.
* * *
W�asnego kap�a�stwa si� boj�,
w�asnego kap�a�stwa si� l�kam
i przed kap�a�stwem w proch padam,
i przed kap�a�stwem kl�kam
W lipcowy poranek mych �wi�ce�
dla innych szary zapewne �
jaka� moc przeogromna
z nag�a pocz�a si� we mnie
Jad� z innymi tramwajem
biegn� z innymi ulic� �
nadziwi� si� nie mog�
swej duszy tajemnic�
[1948], 1959, 1986
PIOSENKA O RZECZACH PI�KNYCH
Od wszystkich prac doktorskich, od mojej poezji,
od pier�cienia na palcu � m�j Bo�e, m�j Bo�e �
pi�kniejszy jest r�aniec, msza� i noc czerwcowa,
i �ebrak b�agaj�cy o buty na dworze.
Wiatr podnosz�cy z harcerzami ��dki
cmentarz zmar�ych dziewcz�t, najwierniejszy ksi���,
tysi�c zwyk�ych rzeczy, cho�by taki plecak,
co si� w boju ramionom omdla�ym odwi��e.
Buty w marszach wytarte, a jeszcze w�ze�ki
chusteczek gdzie dzieci�stwa sekrety si� z�oc��
woda w czapce podana wrogowi rannemu �
i bezdomno�� i gwiazdy spadaj�ce noc�.
* * *
Ju� my�la�em, �e Ciebie wielkiego zobacz�,
a Ty� mign�� mi w polu jak najprostszy mak �
zakryj twarz mi r�kawem, niech si� nie rozp�acz�
�e nie do mnie Ci m�wi� przez ognisty krzak.
Dzie� by� taki jak zawsze, codzienne sanda�y
i codzienna samotno�� i codzienny trud
i r�ce, co mi kom�� w zakrystii sk�ada�y
cie� ptaka sponad wie�y rzucaj�c na sp�d.
Jeszcze zadr�a� w kielichach cichy t�tent koni
i szum rzeki pobliskiej i skrzypi�ce drzwi �
wi�c pozna� Ciebie �ebrak i �wi�ty Antoni
nad kluczykiem zgubionym natrz�saj�c brwi.
O NIEUCHRONNY!
Gorej�cego krzewu ogrom
w rozzutych butach ognia brzask �
nieogarni�ty � poznam, poznam
w kruchcie na kl�czkach Twoj� twarz
Powi�dn� usta, �cichnie krew
chor�gwie porwiesz w strz�py snu �
i powiesz dosy� � min�� czas
jak wyp�dzony w potop kruk.
Wo�u umniejszysz kryj�c w mrok �
zapalisz w oczach strasznym �d�b�em �
o Nieuchronny � wiem ja wiem
�e idziesz ku mnie nagl�c krok.
* * *
We mszy �wi�tej przed o�tarzem przykl�kn��
bra� komuni� ustami dr��cymi �
lecz czy zawsze potem potrzeba
w�z ciernisty toczy� po ziemi �
drzwi przed samym nosem zatrzasn�.
Jak�e cz�sto w Betlejem ciemne �
za kr�lami w w�ze�ku nios�
apostolskie trudy daremne �
Betlejemski tak spok�j i drzewa �
na osio�ku � kruszyna nieba
i pastuszek m�wi�cy po polsku
� prosz� ksi�dza � przecie� tak trzeba.
[ok. 1950]
KOCHANOWSKIEGO PRZEK�AD PSALM�W
Powr�� mi, Panie, z dawnych lat
herbaty gorzkiej �yk w manierce
i umar�ego ojca list,
sweter od siostry, matki serce
Kochanowskiego przek�ad psalm�w
spalony z Wilcz� w czas powstania
i wszystko, czego �ycz� innym �
a sam niestety nie dostan�
I spowied� �wi�t� z dawnych burz,
gdy �zy wa�y�a r�ka Zbawcy �
i jeszcze jeden jaki� dzie�
z dzieci�stwa mego na �lizgawce
Ten �nieg, co mi na oczy spad�,
i to, com szepta� bezrozumny �
a potem jak najci�szy msza�
postaw z kielichem mi na trumnie
1950, 1996
DO JEZUSA Z WARSZAWSKIEJ KATEDRY
Jezu z warszawskiej katedry
Jezu czarny i srebrny �
cierpi�cy � rzu� na r�ce
niemego smutku wi�cej.
Jeszcze jedno cierpienie
jeszcze jedno rozstanie �
lamp� jasn� na stole
jak najmniejsze mieszkanie.
Bardziej gorzk� niewdzi�czno��
po�egnania, powroty �
stu�� tak� by ksi�yc
dowi�zywa� si� z�oty.
Je�li las to szumi�cy �
je�li rzeki � urwiste �
a serce na z�o�� ludziom
i naiwne i czyste.
O KO�CIELE
Ko�ciele w kt�rym wypad�o mi po raz pierwszy w �yciu
pi� ustami msz�
chowa� si� do konfesjona�u kt�remu stale odrastaj� uszy
w kt�rym Matka Naj�wi�tsza mia�a z�ot� koron� i bose nogi
w kt�rym obraz �wi�tej Tereski s�u�y� latem za pla�� dla much
drewniany �wi�ty Antoni oblaz� z habitu
ciemny i czysty
Ko�ciele w kt�rym zielenia�a mied�
zas�aniano sumienie listkiem brzozowym
kolor nieba wylenia� jak szelest
smutny jakby jask�ki umia�y tylko chodzi�
Ko�ciele z posadzk� od pacierzy wytart� i krzyw�
gdzie skrzypia�y obcasy
pluska�o korytko wody �wi�conej
szczeka� zegar jak emerytowany ludo�erca
z ambon� tak prost� �e nie spos�b by�o zakry�
na niej �adnym kazaniem swej w�asnej twarzy
Ko�ciele przed kt�rym kl�ka� las
krzy�odzioby otwiera�y szyszki
�askota� zaj�czy szczaw
cieszy�o babie lato jak grzech za lekki
fika�y �aby a ka�da �aba ma zawsze czkawk�
jesieni� czernia�y coraz mocniej szpaki
zim� sikory sypia�y na mrozie
parafianki rozbiera�y si� ze �niegu
gdzie zamyka�em Jezusa w tabernakulum zawsze z cz�stk� czyjego� p�aczu
gdzie modli�em si� �eby nigdy nie by� wa�nym
Modlitwa spowiednika
Aniele Bo�y, Str�u m�j,
spowiednik ze mnie lichy,
wi�c gdy spowiadam, wspom� mnie,
jak na obrazkach cichy.
Je�li przypadkiem kt�ra z dusz
przy stule mej ukl�knie �
anielskie swoje r�ce z��,
modl�c si� przy nas pi�knie.
I upro�, bym jej w ko�cu da�
to, co najbardziej drogie �
tak odszed�, aby mog�a by�
sam na sam z Panem Bogiem.
[ok. 1952], 1980
DO KAZNODZIEI
Na rekolekcjach nie strasz �mierci� �
bo po co?
Za oknami b�r pachnie �ywic�,
pszczo�y z pasiek si� z�oc�,
w abecad�ach dzieci oczy mru���
Nie dr�cz babek, dziadk�w czcigodnych,
oblubienic w kapeluszach modnych,
rozmodlonych przed � po�lubn� podr�.
M�w o cz�stej komunii z Chrystusem �
z�otych sercach bij�cych w ukryciu �
z katechizmu o cnotach najpro�ciej
i �e grzechy przeciwko nadziei
s� tak ci�kie jak przeciw mi�o�ci.
Nie o �mierci m�w z ambon. � O �yciu.
O �onie szukaj�cej z lamp�
zagubionej ig�y w ciemny wiecz�r,
�eby m�� nie mia� skarpet podartych �
wczesnej wiosny na pi�tach nie czu�.
Jak najwi�cej o dobrych uczynkach,
o go�cinnych domach, po�wi�ceniu,
o Jezusie na o�tarzu z�o�onym,
tak samotnym w ka�dym podniesieniu.
I b�ogos�aw kaznodziejska d�oni� �
babciom, starcom, m�odzie�com i pannom �
wszystkim dzieciom, co si� w berka goni�,
zim� t�skni�c za �y�wami i sann�.
PO�EGNANIE WIEJSKIEJ PARAFII
Po�egna� wikariatk� na niewielkim pi�trze,
zabra� bibli� w t�umoczek, kazania gor�tsze,
a sad sobie zostanie z g�siami i p�otem,
strasz�c konie proboszcza kasztan�w be�kotem.
Niechaj memu nast�pcy kwiatem w brewiarz spada,
wart, bo lepszy ode mnie i m�drzej spowiada.
Odchodz�c zajd� w ko�ci�. Nie chciej tu mnie widzie�,
bo ksi�dz p�acz�c, sam siebie, jak grzechu si� wstydzi.
Jeszcze spojrze�. Ten �wi�ty z pospolit� g�ow�,
jakie� �mieszne serduszko z wst��eczk� r�ow�,
spo�r�d wot�w �wiec�ce jak �uczek z ukrycia
w czas, co na us�ugach i �mierci, i �ycia.
Pora odej��. Nie p�oszy� myszy i pacierzy,
patron�w dobrej s�awy, z�ej sowy na wie�y.
Pora odej��, �al taj�c jak iskry niezgas�e,
�e mnie ze wsi zabrali, by pokrzywdzi� miastem.
Tak smutno psy porzuca�. Tak zapomnie� trudno
wod� w stawie mierzon� z�ocist� sekund�,
las z dzi�cio�em, kuku�k� ucz�c� w g�stwinie,
jak �miesznie jest powtarza� tylko w�asne imi�,
przyb��d�, co na rzece wywr�ci� si� z ��dk�
i spoczywa pod krzy�em krzywym z niezabudk�.
�al szko�y, dzieci w �awkach, wo�nej z p�kiem kluczy,
chocia� lepiej, �e przyjdzie tu kto� inny po mnie �
stopnie gorsze postawi, lecz czego� nauczy.
�al kulawych i g�uchych, chorego w szpitalu,
bardzo dawnej paniusi w przedpowsta�czym szalu,
przygotowa� do wilii, smutnej oczywi�cie,
gdy op�atek od matki dr�y na poczcie w li�cie.
Jeszcze tu kiedy� wr�c�. Noc�, po kryjomu �
wiersz o �wi�tej o Teresce doko�czy� w tym domu �
po cmentarzu pob��dz�. Ty d�o�mi dobrymi
przebacz wszystko. Pochowaj mi�dzy najgorszymi.
SPOWIED�
Wstyd mi Bo�e ogromnie, �e jak grzesznik pisz�,
�e z czasem zapomnia�em Tomasza z Akwinu,
�e gdy w maju litania � s�owika wci�� s�ysz�,
a jad�c do chorego � s�awi� dzikie wino,
ob�oki, karpie w stawie, zim� � kiepskie sanie,
kominek, co mi do snu po �acinie gada �
i nagle my�l natr�tna, straszna jak powstanie �
z uczynk�w? To zbyt ma�o.
Z ran mnie wyspowiadaj.
* * *
Pami�ci Profesor Marii D�uskiej
�wi�ty Franciszku z Asy�u
nie umiem Ci� na�ladowa� �
nie mam za grosik �wi�to�ci
nad Bibli� boli mnie g�owa
Ryby nie wysz�y mnie s�ucha� �
nie umiem rozmawia� z ptakiem �
pok�sa� mnie pies proboszcza
i serce mam byle jakie
Pi�kne s� g�ry i lasy
i r�e zawsze ciekawe
lecz z wszystkich cud�w natury
jedynie powa�am traw�
Bo ona deptana niziutka
bez �adnych owoc�w, bez k�osa
trawo � siostrzyczko moja
karmelitanko bosa
[ok. 1956], 1980, 1993
KOMA�CZA
Kocham deszcz, kt�ry pada czasami w Koma�czy,
nawet taki szorstki i ch�odny,
gwiazdk� �niegu, co nieraz Mu w oknach zata�czy,
�eby by� tak jak zawsze pogodny
Prost� lamp� na stole. Wszystkie Jego ksi��ki,
brewiarz, zegar, wieczorn� cisz� �
nawet taki najmniejszy z Matk� Bosk� obrazek,
kt�ry komu� z wygnania podpisze
Krzy�e �adne nie krwawi�, gdy jest �wi�to�� i spok�j,
gdy z wygna�cem po cichu dr�y Polska �
wszystko proste jak wiersze � brewiarz, lampa i pok�j,
drzew warszawskich na niebie ga��zka
[ok. 1956], 1986, 1993
O SZUKANIU MATKI BO�EJ
Znam na pami�� jasnog�rskie rysy
ostrobramskie, wile�skie srebro �
wiem po ciemku gdzie twarz Twa i koral
gdzie Twa rana, Dzieci�tko i ber�o.
R�k� farby sukni odgadn�
z�ote ramy, cyprysowe drewno �
lecz dopiero gdzie� za swym obrazem
�ywa jeste� i milczysz ze mn�.
* * *
Tylko mali grzesznicy spowiadaj� si� d�ugo
w niepokoju gor�cych warg �
potem niebo ich goni spadaj�cych gwiazd smug�,
jak po�ary Joann� d�Arc
Ale wielcy grzesznicy na b�ysk ma�y przykl�kn�
i wyp�acz� si� jednym tchem �
potem noc maj� cich� i jak dobry �otr �wi�t� �
by�em z nimi, kl�ka�em, wiem
1957, 1986
O LUDZKIM SERCU POD WIELKIM BALDACHIMEM
C� �e alb� przy o�tarzach ja�niej�
dr�y ornat�w grubo tkanych z�oto
Msza si� ko�czy w zakrystii na kl�czkach
b�d� szary male�ki potem
C� �e wielki mi nios� baldachim
w dzwony hucz�c w procesjach nad g�ow�
To dla Boga. Sam na sam zostan�
z swoim ludzkim sercem na nowo
1957, 1980
MODLITWA
Ka�da my�l jasna, kt�ra sfruwa z g�owy,
czysta jak �wi�ty J�zef w najbli�szym ko�ciele,
biegnie w �wiat jak najbielszy go��bek pocztowy,
jak anio�, co mi oddech po�o�y� na ciele.
O Jezu, daj mi we mszy g�ow� tak� jasn�,
bym ogarn�� ni� dusz� grzesznika nieznan�,
niech mnie nigdy nie dojrzy, lecz id�c, zobaczy
ma�� �wi�t� Agnieszk� p�acz�c� pod bram�.
�WITY
�wit jak z�ota pszczo�a
spad� mi w brewiarz i odkry� w Dawidowych jutrzniach
litery niby n�ki czarnego soko�a.
Ile razy wstawa�em o tej w�a�nie porze
i szed�em we msz� �wi�t�, jak we �r�d�o srebrne!
Lampka wieczna jak listek krwawi�cy ko�cio�a �
A nade mn� na wie�y, jak na si�dmym pi�trze
sta� szczygie�, co si� ubra� w czerwie� kardyna�a
i anio�om sw�j ogon na pi�ra rozdawa�
zostawiaj�c dla siebie na czubku najwi�ksze.
Ni�ej ludzie godzinki poranne �piewali �
dzie� ju� b�yska� jak okr�t wojenny ze stali.
I my�la�em, co rano, do maryjnych pie�ni
dorzuci� kilka w�asnych, jak garstk� czere�ni.
Przecie� Ona to sprawia, �e po nocnej burzy
zobacz� nieraz Venus niby globus z r�y,
�e mam czasem �z� wielk�, jak Chopina w oku.
Nos ca�y � cho� kozio�ka fikn��em z ob�ok�w.
O �ASCE BO�EJ W BRZYDKIM KO�CIELE
Ko�ci�ek by� tak brzydki, �e nie powiem kt�ry,
brzydota wprost si� la�a z ka�dej wi�kszej dziury.
Dobry �wi�ty Antoni mia� twarz wykrzywion�,
inny �wi�ty by� lepszy, lecz przed wojn� sp�on��.
Zosta�a po nim broda na pace przy murze,
wota i dwie donice na fikusy du�e.
Barankowi z chor�gwi popru�y si� �ebra,
A za oknem dr�a� deszczyk z jask�ek i srebra,
zw�aszcza o cmentarz dalej, gdzie ju� las wysoki
kolory czarnych jag�d sk�ada� na ob�oki.
W samym rogu �wi�tyni, baldachim jak szczud�o
�owi� mole na frendzle, tu� ambony pud�o.
I nagle cud si� zdarzy�, �e w to straszne wn�trze �
sz�y na mnie jakie� d�onie od winnic gor�tsze �
i unios�y m� dusz� nad rude anio�ki
pod Matki Bo�ej ocz�w szafirowe p�ki.
Wtedy sercem ukl�k�em. I p�aka�em wiele,
REKOLEKCJE
Przynosz� Matko na Jasn� G�r�
kap�a�stwo moje.
Stan��em w samym k�cie kaplicy �
podej�� si� boj�.
Nie w �o�ach ojc�w,
z twarz� na wale klasztornym spa�em.
Ksi�yc, jak czapla,
wci�� chodzi� po mnie srebrnym hejna�em.
Bij� si� w piersi, jak t�uk�y kule za Kordeckiego.
We� me kap�a�stwo na r�ce swoje,
jak Syna swego.
Niechaj za�wieci �wi�te i czyste w kaplicy,
a mnie niech zdepc� butami z�ymi p�tnicy.
* * *
�eby m�c tak nareszcie upro�ci�
Jedn� mi�o�� wybra� z wielu mi�o�ci,
jedn� przyja��, najbardziej prawdziw�,
z zim na �y�wach � t� jedn� szcz�liw�,
z ps�w kud�atych � najwierniejsze psisko,
z prac doktorskich �jasn� nade wszystko.
To bliziutko ju� od tej prostoty
do jedynej za Bogiem t�sknoty.
ROZMOWA Z KARMELEM
Oto jestem. Chcia�bym z siostr� pom�wi�,
ja � ksi�dz byle jaki.
� Prosz� czeka�. Ju� idzie z ogrodu,
chocia� nie chc� pu�ci� jej ptaki.
Chyba ona. Nie widz� jej twarzy,
czy si� modli, czy si� u�miecha,
za zje�on� Karmelu krat�,
jak za �upin� orzecha.
� U nas wszystko tutaj dla Boga.
Nawet fartuch ogrodniczki niebieski,
nawet trepki z jednym rzemykiem,
jakby zdj�te ze �wi�tej Tereski.
Czasem �nieg mamy mokry we w�osach,
za oknami � zmarzni�ty sad.
� Karmelitanko Bosa
szed�em tu tyle lat.
ZBAWIA PRZEZ�
Chrystus przez wierz�cych jeszcze nie poznany
zbawia zn�w �
przez robotnik�w d�wigaj�cych ci�kie kosze
przez odmro�one nogi
przez b�le g�owy
przez okropne mieszkania
przez nowenny niewys�uchane
przez korkiem wyk�adan� �cian�
co wariatom zdrowie ochrania
przez zaj�czka n�kanego o�owiem
kt�ry stan�� ze strachu na g�owie
przez �mieszne �ycie z�amane
przez chor�b niewyleczenie
cho� tyle w�o�y�e� trudu
przez niespe�nienie cudu
cho� jak Maria prosi�e� w Kanie
przez heretyk�w bezradne szukanie
przez dziobat� twarz nieforemn�
przez p�acz dziecka zgubionego w poci�gu
co upad�o nosem w noc ciemn�
przez twoje w�asne cierpienie
to ostatnie, co tak bola�o
przez twoj� krew i cia�o
ja�nieje rami� krzy�a
wysz�a msza
Jezu przez pogan wygl�dany �
przez wierz�cych jeszcze nieznany.
NA S�OMCE
Przygasn� przy o�tarzu iskierka po iskierce
zostan� tylko buty jak serce przydeptane.
Lampka wieczna jak lizak czerwony
lub policzek �o�nierza, kt�ry gra na tr�bce.
Msza si� dzieje. Matka Boska mnie trzyma
jak niezdarn� ba�k� na s�omce.
TAM, GDZIE PROCESJA�
Tam, gdzie procesja przesz�a po ko�ciele
szuka�em kwiat�w rozsypanych w zielone ko�a
macierzanki, co ju� w koszu sta�a si� zapachem
w okruchach �wiec zgaszonego blasku
wspomnie� po butach
stokrotki oderwanej od dziewcz�cego wianka
ciep�ego cienia jak twarzyczki dziecka przy organkach
brz�ku klucza jak dzwonka owcy � na wysokich g�rach
�piewu co uderzy� pod sufit i chodzi� po ziemi �
i dostrzeg�em Jezusa,
broczy� ranami krwawymi �
t�umaczy�, �e nie chcia� z�otego baldachimu
tylko banda�a z grubego p��tna.
BEZ PRZYMIOTNIK�W
Boga chyba nie nale�y nazywa� po imieniu
uk�ada� litanii nazw �
B�g jest w�a�nie nie nazwany
bez przymiotnik�w
jest
w sercu co si� rozstuka�o
w ciep�ej jesieni
w zapomnieniu tego co bola�o
w rozgrzeszeniu
w roz�amanej kromce chleba
na o�tarzu
wtedy gdy narzeka�e� nad podrapanym w dzieci�stwie kolanem
po kazaniu gdy wyszed�e� na ��k�
a pasikonik urz�dzi� ci cyrk na nosie
w barze mlecznym przy talerzu ze szparagami
lepszym obiedzie biedaka
w og�le wsz�dzie
liter� nie obj�ta, s�owem daleka � Osoba
i �wi�ta Magdalena z w�osami jak ogie�
�wi�ta Marta z koszem pe�nym anio��w
Tereska z r�ami jak z zapa�kami w fartuchu
Sebastian z kolorow� strza�� w krtani
w wierszach religijnych
mog� by� nie wspomniani
nie nazwani nie z�oceni �
a czasem po prostu garstka cierni
szept d�oni
buty matczyne zdarte a� do krwi
wi�cej powiedz� o Nim
O WR�BLU
Nie umiem o ko�ciele pisa�
o namiotach modlitwy znad mszy i o�tarzy
o zegarze co nas toczy �
o oknach kt�re rzucaj� do wn�trza
motyle jak ma�e kolorowe okr�ty
o �wiecach co smol� jak czarne oddechy
o Oku Opatrzno�ci
kt�re widzi orzechy trudne od zgryzienia
ani o w�osach anio��w ca�ych z ciep�ego wiatru
lecz o kim� skrytym w cieniu
co nagle od �ez lekki, gor�cy jak lipiec
odchodzi przemieniony w czu�e serce skrzypiec
i o tobie wr�blu ma�y
co �ask� zdumiony �
wpad�e� na zbit� g�ow� do �wi�conej wody.
NA OBRAZKU MI�OSIERDZIA BO�EGO
Tak �atwo nad o�tarzem we Mszy si� pochyli�,
hosti� lekk�, drobn�, niepozorn�
zmieni� w Cia�o Chrystusa, unie�� ponad g�owy
w samotno�� �wi�tych Pa�skich i w cisz� ogromn�.
Jak trudno jednak siebie, w�asne szare �ycie
u�wi�ci�, przeistoczy�. W duszy karmi� spok�j.
Wiem to, i mimo wszystko, Jezu, ufam Tobie,
bo masz tak� zwyczajn�, ludzk� ran� w boku.
LAURKA
Ksi�dzu Andrzejowi Luftowi
Czego Ci �yczy�, Ksi�e Andrzeju,
w pi�kny dzie� Twoich imienin? �
Chyba tego, by �wiat si� odmieni�
cho�by ten Tw�j w Karczewiu.
�eby ch�opcy byli lepsi i pro�ci,
dziewcz�ta nie sch�y z zazdro�ci,
�eby znali katechizm na pami�� �
nie dokuczali mamie,
a w tornistry swoje ma�e i du�e �
k�adli ksi��ki do religii jak r�e,
by w Karczewiu by�o wi�cej s�onka,
babciom nogi nie marz�y w ogonkach,
by biedakom wywr�y�a wr�ka
w ostr� zim� najcieplejsze ��ka,
by z�ym pieskom nie przeszkadza� kaganiec,
ministranci m�wili po �acinie,
kominiarczyk szepta� pacierz w kominie,
a pijacy odmawiali r�aniec.
By w ko�ciele pi�kniej �piewali
karczewskiemu Jezusowi biednemu.
By kr�l Dawid o�y� w starej Biblii,
z�ych Goliat�w powystrzela� proc�,
by w pobliskim Otwocku chorzy
nie kas�ali po ulepku noc� �
by ulic� ksi�yc p�yn��
zakochany, jak w szkockiej piosence,
aby wszyscy ludzie w procesji
prowadzili ksi�dza pod r�ce
Tyle �yczy� chcia�bym dzisiaj Tobie,
a tych �ycze� mia�bym jeszcze du�o �
by Ci� �wi�ci z Twojego brewiarza
otoczyli jak ptaki przed burz� �
�wi�ty Marcin znad bia�ego konia,
z cz�ci� p�aszcza, z po�ow� guzik�w,
kr�l Baltazar znad strasznego s�onia,
w�chaj�cy kadzid�o w koszyku,
i Tw�j patron � �wi�ty Andrzej surowy
z listopada, a taki grudniowy
Aby� bardzo kocha� Bibli�,
�adnie m�wi�, pi�knie sumy �piewa� �
i jak dogmat, czy m�ody, czy stary,
by� wci�� dobry i ju� si� nie zmienia�
WIELKANOCNY PACIERZ
Nie umiem by� srebrnym anio�em �
ni gorej�cym krzakiem �
Tyle Zmartwychwsta� ju� przesz�o �
a serce mam byle jakie.
Tyle procesji z dzwonami �
tyle ju� alleluja �
a moja �wi�to�� dziurawa
na �wiartce w�oska si� buja.
Wiatr gra mi na ko�ciach mych psalmy �
jak na ko�lawej fujarce �
�eby cho� papie� spojrza�
na mnie � przez bia�e swe palce.
�eby cho� Matka Boska
przez chmur zabite wci�� deski �
u�miech mi Sw�j zes�a�a
jak ptaszka we mgle niebieskiej.
I wiem, gdy �z� swoj� trzymam
jak z�oty kamyk z procy �
zrozumie mnie ma�y Baranek
z najcichszej Wielkiej Nocy.
Pyszczek po�o�y na r�ku �
sumienia wywr�ci podszewk� �
Serca mojego ocali
czerwon� chor�giewk�.
PIOSENKA
Tak mi bez Ciebie �le o Bo�e
�e ju� nie wiem �
czyta�em o Tatianie Puszkina
a my�la�em o ko�cielnym �piewie
Patrzy�em na niebo w czerwonej sukni
lecz bez ciebie tak mi pusto, �e nie wiem �
wyrzu� wiersze moje z gazetami
a mnie ustaw jak osio�ka w Betlejem.
JEST
M�wi�, �e modlimy si� do g�uchych obraz�w
�lepn�cych �wiec
�e dmuchamy jak dzieci w papierowe tr�bki �
a On przecie� jest
w ma�ej hostii jak w iskierce ciep�a
w mocnych �cianach nadziei.
Czeka z sercem jak z Wielkim Pi�tkiem
w tabernakulum um�wionej alei �
w domkni�tym milczeniu �
przychodz� tu nieraz jak pogryziony psiak
i ostro�nie, dok�adnie, po kolei wyjmuj� z �ap
kolce l�ku.
ZDUMIENIA PE�NA
Matko Naj�wi�tsza kt�ra� si� zdumiewa�a
o kt�rej nie powiedziano w litanii
Zdumienia Pe�na
kt�ra� dziwi�a si�
dlaczego B�g urodzi� si� w stajni
dlaczego musi ucieka� na kopytkach osio�ka
spraw � �ebym ucz�c religii
nie m�wi�. Ju� wiem. Rozumiem.
Mam na wszystko odpowied� gotow�.
�ebym umia� si� z lud�mi dziwi�
nie rozumie� w�a�nie
kiwa� g�ow�
m�j Bo�e, ile tajemnic na jednej igie�ce sekundy.
Chwal�c m�czennika, �ebym doda�
�e skaleczony dmucham czule na krew �eby mniej szczypa�o
nie g�osi� tylko, �e jak si� kocha to mniej boli
�e przez dziur� �zy mo�na zobaczy� wi�cej
lecz czasami nad tym wszystkim za�ama� r�ce
m�j Bo�e, jak poj�� serce �mierci.
* * *
�ebym nie zas�ania� sob� Ciebie
nie zawraca� Ci g�owy kiedy uk�adasz pasjanse gwiazd
nie t�umaczy� stale cierpienia � niech zostanie jak ska�a ciszy
nie spacerowa� po Biblii jak paw z zielon� szyj�
nie liczy� grzech�w l�ejszych od �niegu
nie kocha� d�ugo i niepewnie
nie za�amywa� r�k nad okiem Opatrzno�ci
�eby serce moje nie toczy�o si� jak krzywe ko�o
�eby mi nie uderzy�a do g�owy �wi�cona woda sodowa
�ebym nie pali� grzesznika dla jego dobra
�ebym nie tupa� na tych co stan�li w po�owie drogi pomi�dzy niewiar� a
ciep�em
nie szczeka� przez sen
a zawsze wiedzia�
�e nawet najwi�kszego �wi�tego niesie jak lich� s�omk� mr�wka wiary
1964, 1986
* * *
Aniele Bo�y Str�u m�j
kiedy zasypiam nachyl si� nade mn�
odmuchaj z ksi�yca
zas�aniaj r�kami przed z�em
opowiadaj
o mokrym ryjku gwiazdy
o tym �e niebo jest jeszcze ca�e
o gorliwcach, kt�rzy pchaj� si� do Boga za szybko
o pora�onych ��d�em zegara kt�rzy stale smaruj� co� w ksi��kach za�ale�
o leszczynie przez ca�� zim� ukrytej w p�kach
o tym �e nawet teolog piszczy oparzony sercem
o tym �e wszystko musi spada� niespodzianie
o papie�u, kt�ry ukl�k� boso na schodku �zy
o zgolonej aureoli
o bitwie co poros�a mchem
o �abie co kochaj�c staje si� niebieska
o tych kt�rym wypad�y mleczne z�by wiary
o sprzeczno�ci w ka�dej prawdzie
o sakramencie u�miechu
daj mi na staro��
nie g�osi� kaza�
wygrzewa� pusty konfesjona� bez penitent�w
a je�li powiedz� �e jestem do niczego
skuli� si� jeszcze w k��bek
czuwa� przy samych korzeniach ko�cio�a
* * *
Z wod� �wi�con� na czubkach palc�w
z g�ow� Jezusa na sumieniu
oddechem odgarnia�em stronice brewiarza
szuka�em tylko jednego
obrazka
z dawna wypisanym czterowierszem
Matko Naj�wi�tsza daj mi
serce czyste i proste
w ko�ciele zimnym chucha�
tuli� zmarzni�t� hosti�
PRZY STOLE PA�SKIM
Przy Stole Pa�skim chwiej� si� jak na mo�cie z patyk�w
zabola� mnie j�zyk od pytania
g��boki i niski
dlaczego �cinaj� kwiaty wczesnym rankiem
ca�y w sekrecie naj�wi�tszej niepewno�ci
Na szcz�cie mam jeszcze �z�
ukryt�
KAZNODZIEJA
Ty co nie zbawiasz dusz poro�ni�tych s�owami
chro� mnie od pi�knej g�adkiej wymowy ko�cielnej
od homiletyki na pi�tk�
naoliwionych zda�
proroczych ryk�w
zgrabnego szeptu
czasem mo�na przecie� przez dziur� w�asnego kazania zobaczy� Ciebie
j�ka� si� �
chocia� powiedz�
znowu wyszed� sta� jak rura
czerwieni� si� przez mikrofon
wszystkie palce stercza�y � jak uszy na ambonie
NA SZARYM KO�CU
Wreszcie na szarym ko�cu
zbaw teolog�w
�eby nie pozjadali wszystkich �wiec i nie siedzieli po ciemku
nie bili r�y po �apach
nie krajali ewangelii na plasterki
nie szarpali �wi�tych s��w za nerwy
nie wycinali trzcin na w�dki
nie k��cili si� mi�dzy sob�
nie zaje�d�ali na hipopotamie �aciny
�eby si� nie dziwili
�e do nieba prowadzi
bezradny szczebiot wiary
NIEWIDOMA DZIEWCZYNKA
Matko Naj�wi�tsza � m�wi�a niewidoma dziewczynka
tul�c si� do Jej obrazu
poznam Ci� �wiate�kami palc�w
Korona Twoja zimna � �lizgam si� po niej jak po g�adkiej szybie
s� kolory tak ci�kie �e odstaj� od przedmiotu
to co z�ote chodzi swoimi drogami i �yje osobno
S�ucham szelestu Twoich w�os�w
id� chropowatym brzegiem Twej sukni
odkrywam gor�ce �r�d�a r�k
pomarszczon� po�czoszk� Twej sk�ry
szorstkie szczeliny twarzy
�wir zmarszczek
tkliwo�� obna�enia
ciep�� ciemno��
sprawdzam szram� jak blizn� po mi�o�ci
zatrzymuj� tu oddech w palcach
ucz� si� b�lu na pami��
zdrapuj� dyskretnie to co przywar�o ze �wiata jak �mier� niegrzeczna
wydobywam puszysto�� rz�s odwracam �z�
utykam na pos�usznej �cie�ce �ez
zbieram nosem zapach nieba
odgaduj� wreszcie ma�ego Jezusa z pot�uczonym spuchni�tym kolanem na Twym r�ku
Tyle tu wsz�dzie spokoju pomi�dzy s�owem a mi�o�ci�
kiedy dotykam
obraz stuka jak krew
klejnoty j�cz�
robaczek piszczy w trzewiczku
sypie si� szmerem czas
pachn� korzonki farb
milknie ucho Opatrzno�ci
Palce moje umiej� si� tak�e u�miecha�
mi�tosz�c Tw�j staro�wiecki szal
ci�gn�c r�kaw jak ug�askanego smoka
ods�aniam z w�os�w kryj�wk� s�uchu �
�artuj� �e czuwaj�c mru�ysz lewe oko
stopy masz bose � od spodu pomarszczone jak d�onie
przecie� nie chodzisz w szpilkach po niebie
my�l� �e Ty tak�e nie widzisz
odda�a� wzrok w Wielki Pi�tek
sta�o si� wtedy tak cicho
jakby� prostowa�a na zegarku ostatni� sekund�
i ju� nie pasuj� do nas �adne powa�ne okulary
opar�a� si� na �wi�tym Janie jak na bia�ej kwitn�cej lasce
piszesz dalszy ci�g Magnificat alfabetem Braille�a
kt�rego nie znaj� teologowie bo za bardzo widz�
tak Ci� sumiennie zasuwaj� na noc w jasnog�rskie blachy pancerne
To nic
wystarczy kocha� s�ucha� i obejmowa�
POSTANOWIENIE
Postanawiam pracowa� nad tym
�eby si� pozby�
byka retoryki
wazeliny stylizacji
galanteryjnych pauz
wypucowanej sk�adni
lirycznego �mietnika
�eby zim� przykl�kn��
i przynie�� Ci niewykwalifikowan� r�k�
baranka �niegu
NIE
Nie posypujcie cukrem religii
nie wycierajcie jej gum�
nie ubierajcie w r�owe ga�gany anio��w fruwaj�cych ponad wojn�
nie odsy�ajcie wiernych do fujarki komentarza
Nie przychodz� po pociech� jak po talerz zupy
chcia�em nareszcie oprze� swoj� g�ow�
o kamie� wiary
1966, 1986
WIZYTACJA
Dzieci usiad�y na �awkach
ostrzono o��wki do religii
za oknami stuka� tr�jwymiarowy cho� og�adzony deszcz
jakby przechodzi�a piechota wy�wiczonych anio��w
ksi�dz m�dry jak s�l
rozwi�zywa� spadochron m�zgu
i liczy� skorupki sumienia
wszystko by�oby jak najlepiej
tylko nagle wesz�a Matka Boska
za�ama�a r�ce nad sucharkiem katechizmu
DO SPOWIEDNIKA
Nie spowiadaj tylko w ko�ciele
ale tak�e pod miejskim zegarem co chrz�ka jak prosi�
w zat�oczonym poci�gu, w kt�rym podr�uj� grzechy cienkie i grube
na cmentarzu gdzie zas�aniaj� prymulkami w doniczkach �mier�
gdzie przez okienka fotografii umar�ych � podgl�daj� �ycie pozagrobowe
na pla�y
wsz�dzie gdzie niezale�nie od przekona� dmuchaj�
jak jeden m�� na tr�bie serca
nie p�acz, �e nie b�d� si� do niczego przyznawa�
wystarczy czasem �e niemi zaczn� ci chodzi� po twarzy
ze stulonym ogonem sumienia
RACHUNEK SUMIENIA
Czy nie przekrzykiwa�em Ciebie
czy nie przychodzi�em stale wczorajszy
czy nie t�umaczy�em: Teraz nie mog�, przecie� kazanie otwiera mi usta
czy nie ucieka�em w ciemny p�acz ze swoim sercem jak pi�t� klepk�,
czy nie krad�em Twojego czasu
czy nie liza�em zbyt czule �apy swego sumienia,
czy nie prowadzi�em eleganckiego dziennika swoich �al�w,
czy nie w�azi�em do ciep�ego k�ta, broni�c swej
wra�liwo�ci jak g�siej sk�rki
czy nie by�em mi�kkim despot�
czy modl�c si� do Anio�a Str�a � nie chcia�em by� przypadkiem anio�em a nie str�em
czy kl�ka�em, kiedy mala�e� do szeptu
MI�DZY GO��BIEM A ORNITOLOGI�
Ile jest jeszcze �wi�tego luzu
niespodzianek z nastawionym uchem
ile tego co najprostsze a nie wyliczone
cho�by r�owego �lazu pospolitej bylicy bia�ego krwawnika orzeszk�w grabu
i �o��dzi dla dzik�w
ile jeszcze miejsca na modlitw�
ile miejsca na pokor� �
ile okazji na spowied� �wi�t� z cienkim milczeniem w gardle
ile dos�owno�ci serca
ile kom�rek do wynaj�cia �
pomi�dzy go��biem w s�o�cu � a ornitologi�
pomi�dzy kolorem czerwonym a pomidorowym
pomi�dzy koniem jab�kowitym a jasnogniadym
pomi�dzy rezed� dziewann� na ��tej nodze � a botanik�
pomi�dzy �wi�t� zasad� � a �ywym sumieniem
pomi�dzy t�gimi naukami o Bogu � a Bogiem
NIEBO
Patrza� w niebo
bizantyjskie � z bia�ej mozaiki
gotyckie � go�e i z�ote
renesansowe � b��kitne
barokowe � brunatnowe�niste
osiemnastowieczne � szafirowe
impresjonistyczne � pe�ne powietrza
secesyjne � ondulowane
kubistyczne � kanciaste
abstrakcyjne � nieprawdziwe
i chcia� wierzy� w ca�kiem nowe
lekkie i nieca�e �jeszcze nie u�ywane
S�OWA
Do ostatniej chwili nie przestawa� m�wi�
jakby chcia� j�zyk wyci�gn�� poza �mier�
kl�cz�c przy jego ��ku t�umaczy�em mu
tam s�owa ju� nic nie znacz�
nie zawracaj� ludziom g�owy
nie mo�na za nie otrzyma� �adnego honorarium
niemodne jak wiarus dzwoni�cy nogami
nie k�ami� d�u�ej ni� �yj�
nieporadne jak nie oblizane jeszcze ciel�
t�umaczy�em mu �e czeka go
tylko jedno s�owo kt�re jest milczeniem
WIERZ�
Wierz� w Boga
z mi�o�ci do 15 milion�w tr�dowatych
Do silnych jak ko� d�wigaj�cych paki od rana o nocy
do 30 milion�w ob��kanych
do ciotek kt�rym w�osy wybiela�y od d�ugiej dobroci
do wpatruj�cych si� tak zawzi�cie w krzywd� �eby nie widzie� sensu
do przemilczanych � �pi�cych z tr�b� archanio�a pod poduszk�
do dziewczynki bez pi�tej klepki
do wymy�laj�cych krople na serce
do pomordowanych przez bia�ego chrze�cijanina
do wyczekuj�cego spowiednika z uszami na obie strony
do oczu schizofrenika
do raduj�cych si� z tego powodu �e stale otrzymuj� i stale musz� oddawa�
bo gdybym nie wierzy�
osun�liby si� w nico��.
WIGILIA
Ju� wzdycha� na my�l o Bo�ym Narodzeniu
o tym jak naprawd� by�o
zacz�� si� modli� do �wi�tej rewolucji w Betlejem
od kt�rej liczymy czas
kiedy znowu zacz�� merda� puszysty ogon tradycji
wprosi�a si� choinka
elegancko ubrana
mlaska�y kluski z makiem
kura po wigilii spieszy�a na ros�
potem milczenie wi�ksze ni� �al
i ju� na gwiazdk� szalik przytulny jak kotka
�eby si� nie ubiera� za cienko
i nie kas�a� za grubo
zdrzemn�� si� na dw�ch fotelach
wydawa�o mu si� �e s�owo cia�em si� sta�o � i mieszka�o poza nami
nawet us�ysza� �e za oknem
przyszed� Pan Jezus
prosty jak ko�ci� z jedn� tylko malw�
obdarty ze �niegu i polskich kol�d
za wcze�nie za p�no nie w por�
nacisn�� dzwonek, dzwonek by� nieczynny
BOJ� SI� TWOJEJ MI�O�CI
Nie boj� si� d�tej orkiestry przy ko�cu �wiata
niebieskiego tupania
boj� si� Twojej mi�o�ci
�e kochasz zupe�nie inaczej
tak pi�knie bliski i inny
jak mr�wka przed nied�wiedziem
krzy�e ustawiasz jak �o�nierzy za wysokich
nie patrzysz moimi oczyma
pytaj�cego omijasz jak je�a na spacerze
g�osisz, �e czysto�� jest oddaniem siebie
ludzi do ludzi zbli�asz
i stale uczysz odchodzi�
m�wisz zbyt cz�sto do �ywych
umarli to wyt�umacz�
boj� si� Twojej lito�ci
tej najprawdziwszej i innej
* * *
Dzi�kuj� Ci po prostu za to, �e jeste�
za to, �e nie mie�cisz si� w naszej g�owie, kt�ra jest za logiczna
za to, �e nie spos�b Ci� ogarn�� sercem, kt�re jest za nerwowe
za to, �e jeste� tak bliski i daleki, �e we wszystkim inny
za to, �e jeste� ju� odnaleziony i nie odnaleziony jeszcze
�e uciekamy od Ciebie do Ciebie
za to, �e nie czynimy niczego dla Ciebie, ale wszystko dzi�ki Tobie
za to, �e to czego poj�� nie mog� � nie jest nigdy z�udzeniem
za to, �e milczysz. Tylko my � oczytani analfabeci
chlapiemy j�zykiem
JAK D�UGO
Jak d�ugo wierzy� nie rozumie�
jak d�ugo jeszcze wierzy� nie wiedzie�
ciemno jak pod bukiem
poka� si� cho� na chwil� w ko�ciele � rozebranym do naga ze �wiecide�ek
jak �wi�ci, co nie maj� niczego do ukrywania
jak w promieniu mi�o�ci promie� przyja�ni
podaj r�ce, kt�rymi odwiedza�e�
ani za p�no, ani za daleko
nie daj nam tak d�ugo
wierzy�
DO �WI�TEGO PIOTRA
Nie na pocz�tku kiedy zaczynamy wierzy�
wtedy chodzimy jeszcze jak borsuk na ca�ej stopie
z nosem do g�ry
ale potem
kiedy milknie pobekiwanie �wiate�
�ciemnia si�, jakby katechizm mru�y� oko
wi�dnie ultrafiolet jak hiacynt
niebo wydaje si� grzeczne i niewskazane
na samym szarym ko�cu wiary
gdzie przystaje spocona teologia
kaznodzieja nie gimnastykuje j�zyka
wtedy przyjd�
wprost z dziedzi�ca kaifaszowego
jeszcze bez kluczy
a ju� ze �zami kt�re najdalej prowadz�
O WIERZE
Jak cz�sto trzeba traci� wiar�
urz�dow�
nad�t�
zadzieraj�c� nosa do g�ry
asekuruj�c�
g�oszon� st�d dot�d
�eby odnale�� t� jedyn�
wci�� jak w�giel jeszcze zielony
t� kt�ra jest po prostu
spotkaniem po ciemku
kiedy niepewno�� staje si� pewno�ci�
prawdziw� wiar� bo ca�kiem nie do wiary
SPRAWIEDLIWO��
Gdyby wszyscy mieli po cztery jab�ka
gdyby wszyscy byli silni jak konie
gdyby wszyscy byli jednakowo bezbronni w mi�o�ci
gdyby ka�dy mia� to samo
nikt nikomu nie by�by potrzebny
Dzi�kuj� Ci �e sprawiedliwo�� Twoja jest nier�wno�ci�
to co mam i to czego nie mam
nawet to czego nie mam komu da�
zawsze jest komu� potrzebne
jest noc �eby by� dzie�
ciemno, �eby �wieci�a gwiazda
jest ostatnie spotkanie i roz��ka pierwsza
modlimy si� bo inni si� nie modl�
wierzymy bo inni nie wierz�
umieramy za tych co nie chc� umiera�
kochamy bo innym serce wych��d�o
list przybli�a bo inny oddala
nier�wni potrzebuj� siebie
im naj�atwiej zrozumie�, �e ka�dy jest dla wszystkich
i odczytywa� ca�o��.
SAMOTNO��
Nie prosz� Ciebie o t� samotno�� najprostsz�
pierwsz� z brzega
kiedy zostaj� sam jeden jak palec
kiedy nie mam do kogo ust otworzy�
nawet strzy�yk cichnie cho� m�g�by mi �wierka� przynajmniej jak p� wr�bla
kiedy �aden poci�g po�pieszny nie �pieszy si� do mnie
zegar przystan��, �eby przy mnie nie chodzi�
od zachodu s�o�ca cienie coraz d�u�sze
nie prosz� Ci� o t� trudniejsz�
kiedy przeciskam si� przez t�um
i znowu jestem pojedynczy
po�r�d wszystkich najdalszych bliskich
prosz� Ciebie o t� prawdziw�
kiedy Ty m�wisz przeze mnie
a mnie nie ma
�PIESZMY SI�
Annie Kamie�skiej
�pieszmy si� kocha� ludzi, tak szybko odchodz�
zostan� po nich buty i telefon g�uchy
tylko to co niewa�ne jak krowa si� wlecze
najwa�niejsze tak pr�dkie �e raptem si� staje
potem cisza normalna wi�c ca�kiem niezno�na
jak czysto�� urodzona najpro�ciej z rozpaczy
kiedy my�limy o kim� zostaj�c bez niego.
Nie b�d� pewny �e czas masz, bo pewno�� niepewna
zabiera nam wra�liwo�� tak jak ka�de szcz�cie
nawet rz�d i ministr�w nabija w butelk�
przychodzi jednocze�nie jak patos i humor
jak dwie nami�tno�ci wci�� s�absze od jednej
biedna ludzka pewno�ci � atleto bez j�der
tak szybko st�d odchodz�, jak drozd milkn� we lipcu
jak d�wi�k troch� niezgrabny lub jak suchy uk�on.
�eby widzie� naprawd�, zamykaj� oczy
chocia� wi�kszym ryzykiem rodzi� si� ni� umrze�
kochamy wci�� za ma�o i stale za p�no.
Nie pisz o tym zbyt cz�sto lecz pisz raz na zawsze
a b�dziesz tak jak delfin �agodny i mocny,
�pieszmy si� kocha� ludzi, tak szybko odchodz�
i ci co nie odchodz� nie zawsze powr�c�
i nigdy nie wiadomo m�wi�c o mi�o�ci
czy pierwsza jest ostatni�, czy ostatnia pierwsz�.
SPOTKANIA
Ktokolwiek nas spotyka od Niego przychodzi
tak dok�adnie zwyczajny, �e nie wiemy o tym
jak osio� co chcia� zawy� i nie mia� j�zyka
lub chrab�szcz co swej nazwy nie zna po �acinie
b�dziemy si� mijali nie wiadomo po co
spogl�dali na siebie i si�gali w ciemno��
my�leli o swym sercu �e troch� zawadza
jak wci�� ta sama ma�pa w secesyjnej klatce
ktokolwiek nas spotyka od Niego przychodzi
je�li mniej religijny � bardziej chrze�cija�ski
wspomni co� od niechcenia, podpowie adresy
jak �nieg antypa�stwowy co wznios�e pomniki
z wyrazem niewini�tka zamienia w ba�wany
niekiedy �z� urodzi wa�niejsz� od twarzy
co pomi�dzy u�miechem a u�mieszkiem kapie
ktokolwiek nas spotyka od Niego przychodzi
nagle zniknie � od razu przesadnie daleki
czy byli�my prawdziwi � sprawdzi� mimochodem.
DLATEGO
Nie dlatego, �e wsta�e� z grobu
nie dlatego, �e wst�pi�e� do nieba
ale dlatego, �e Ci podstawiono nog�
�e dosta�e� w twarz
�e Ci� rozebrano do naga
�e skurczy�e� na krzy�u jak czapla szyj�
za to, �e umar�e� jak B�g niepodobny do Boga
bez lekarstw i r�cznika mokrego na g�owie
�e najch�tniej nie modli�e� si� pod sufitem
za to �e mia�e� oczy wi�ksze od wojny
jak polegli w rowie z niezapominajk�
dlatego �e brudny od �ez podnosz� Ciebie
stale we mszy,
jak baranka wytarganego za uszy.
DAWNA WIGILIA
Przysz�a mi na wigili�, zzi�bni�ta, g�uchociemna,
z gwiazd� jak z jasn� twarz� � wigilia przedwojenna,
z domem, co zosta� jeszcze na cienkiej fotografii,
z sercem, co nigdy umrze� porz�dnie nie potrafi,
z niem�drym bardzo pi�rem skrobi�cym w ka�amarzu,
z przedpotopowym �wi�tym � z Pi�sudskim w kalendarzu,
z mamusi�, co od nieszcz�� zas�oni� chcia�a �zami �
podaj�c barszcz czerwony, co �mieszy� nas uszkami,
z lamp�, z czajnikiem starym wydartym chyba niebu,
z ca�� rodzin� jeszcze, to znaczy sprzed pogrzeb�w.
Nad sto�em mym samotnym zwiesi�a czu�� g�ow� �
nad wszystkie figi z makiem � dzi� ju� posoborowe.
Przysz�a, usiad�a sobie. Jak �o�nierz pomilcza�a,
Jezusa z klasy pierwszej z op�atkiem mi poda�a.
DO OJCA PAW�A DEMBI�SKIEGO
Tak mi si� wszystko teraz przypomina
Tw�j g�os, kt�ry na pami�� poznali klerycy
Twe oczy �aski pe�ne i Tw�j �wi�ty Pawe�
Nawet Tw�j zwyk�y kl�cznik pod �cian� w kaplicy
Tyle razy dzwoni�y ko�cielne zegary
Prymicji tyle przesz�o, bieg�y lata drogie
Uczy�e� nas po prostu �wi�tego kap�a�stwa
Bogu dzi�kowa� za to, �e jest Bogiem
Cho�by� ukry� si� g��biej w samej mysiej dziurze
Kl�cza� z r�a�cem w r�ku, na samym dnie ciszy
Stale wszystko pami�tam, Tw�j u�miech wci�� czysty
Tw�j cie� na korytarzu, Twe serce co s�yszy
Tr�dowaty � niewdzi�czny, kamedu�a niemy
Nie odwiedzam, nie dzwoni�, pisa� nie potrafi�
Tylko trzymam w brewiarzu mi�dzy obrazkami
Tu� przy Magnificat Twoj� fotografi� �
�CIE�KA
Modl� si� �eby go nie og�oszono �wi�tym
nie malowano
nie wytykano palcami
nie o�wiecano �yciorysem koniecznym i niepotrzebnym
bez fotografii tak dok�adnej �e nieprawdziwej
bez reklamy �mierci
bez wiary wyg�adzonego szkie�ka
�eby by� �cie�k� jak �ycie drobn�
schylon� jak k�osy
przez kt�r� przebieg� Jezus
nie�mia�y i bosy
SZUKAM
Szukam nie og�oszonej jeszcze �wi�tej
tak autentycznej �e bez obrazka
patronki pi�kno�ci nieprzydatnej
urody dla nikogo
przyja�ni zatrzymanej w listach na dnie szufladki
pantofli na sznurku
maskotki rozci�gaj�cej policzek w u�miechu
futerka tak taniego �e za drogo wysz�o
spraw zawi�zanych gdzie� tam poza nami
zdmuchni�tego imienia
tu� przy Aniele Str�u kt�ry si� zamy�li�
�e strze�onego B�g w�a�nie nie strze�e
Wtedy
odnajduj� dwunastoletni� Ma�gosi�
co umar�a w szpitalu
przy mojej stule
z jedn� �ci�t� minut� przy sercu
ROZMOWA Z MATK� BO��
Czy lubisz podbia� ��ty
lipce z ko�lakami
konwalie w k��czach stulone pod ziemi�
lubczyk co mi�o�� przywraca a cz�ciej nadziej�
ksi�yc chodz�cy za nami jak ciel�
ceremonialny lecz bez r�kawiczek
poziomki te najni�sze kminek najpodlejszy
i lato p�niebieskie gdy kwitn� ostr�ki
co przyjd� jak leniwa m�dro�� od niechcenia
�o��dzie co si� d�u�� w pa�dzierniku
zwyk�y chleb co wie zawsze ile b�lu w hostii
kota niewiernego ale z zasadami
bo najpierw myje praw� nog� przedni�
Ale Ty Matko nie my�lisz �le o nas
zawsze tych co si� potkn� gotowa obroni�
mi�dzy prawd� a szcz�ciem naj�atwiej nos rozbi�
pragniesz spraw ostatecznych wybierasz najbli�sze
i szukasz pewnie jednej mr�wki w lesie
tak bardzo spracowanej jakby mia�a umrze�
najzabawniej jak cz�owiek
w�r�d wszystkich osobno
PEWNO�� NIEPEWNO�CI
Dzi�kuj� Ci za to
�e niedom�wionego nie domawia�e�
niedoko�czonego nie ko�czy�e�
nieudowodnionego nie udowadnia�e�
dzi�kuj� Ci za to
�e by�e� pewny �e niepewny
�e wierzy�e� w mo�liwe niemo�liwe
�e nie wiedzia�e� na religii co dalej
i �za Ci stan�a w gardle jak pestka
za to �e b�d�c takim jakim jeste�
nie m�wi�c
powiedzia�e� mi tyle o Bogu
NIEOBECNY JEST
B�g jest tak wielki �e jest i Go nie ma
tak wszechmog�cy �e potrafi nie by�
wi�c nieobecno�� Jego te� si� zdarza
st�d czasem ciemno i serce si� t�ucze
poskomli nawet jak pies niecierpliwy
nawet wierz�cy nie wierz� po cichu
i chc� si� �artem wymkn�� ze wzruszenia
cho� tak niedawno wierzyli na pami��
�e ca�e �ycie czeka si� na chwil�
lecz B�g tak wielki �e Go czasem nie ma
m�zg jak tulipan chyli si� zm�czony
i my�li biegn� wsp�ln� pust� drog�
tak jak biedronki co si� razem schodz�
by przed rozpacz� ukry� si� na zim�
tylko milczenie trwa i gwiazdy w g�rze
i ksi�yc sprawiedliwy bo zupe�nie nagi
a wa�ki tak znikome �e ju� wszystko wiedz�
i li�� ostatni brz�czy wprost z topoli
�e Nieobecny jest
bo wi�cej boli
PAN JEZUS NIEWIERZ�CYCH
Pan Jezus niewierz�cych
chodzi mi�dzy nami
troch� znany z Cepelii
troch� ze s�yszenia
przemilczany solidnie
w porannej gazecie
bezpartyjny
bezbronny
przedyskutowany
omijany jak
stary cmentarz choleryczny
z konieczno�ci szary
wi�c zupe�nie czysty
Pan Jezus niewierz�cych
chodzi mi�dzy nami
czasami si� zatrzyma
stoi jak krzy� twardy
wierz�cych niewierz�cych
wszystkich nas po��czy
b�l niezas�u�ony
co zbli�a do prawdy
PRZECIW SOBIE
Pom�dl si� o to czego nie chcesz wcale
czego si� boisz jak wiewi�rka deszczu
przed czym uciekasz jak g� coraz dalej
przed czym dr�ysz jak w jesionce bez podpinki zim�
przed czym si� bronisz obiema szcz�kami
zacznij si� wreszcie modli� przeciw sobie
o to najwi�ksze co przychodzi samo
W OKULARACH
Narysowa�em Ci� Matko Naj�wi�tsza w okularach
w grubych i ci�kich
taka jeste� w nich ludzka
jak urz�dniczka na poczcie zm�czona naszymi listami
jak babcia nad pasjansem kt�ry nie wychodzi
jak przyszywana ciocia tak bliska �e samotna
jak nauczycielka nad klas�wk� z zielonym kleksem
jak pewna niewierz�ca kt�ra du�o czyta i mniej widzi
czasami bezdomna jak popielata kuku�ka bez rodzic�w
teraz wymazuj� okulary gum� i kawa�kiem bia�ego chleba
�eby nie by�o �ladu
tylko tych �ez to ja nie rysowa�em
jak to si� sta�o
NA WSI
Tu Pan B�g jest na serio pewny i prawdziwy
bo tutaj wiedz� kiedy kury karmi�
jak krow� doi� �eby nie kopn�a
jak starannie ustawi� drabink� do siana
jak odr�ni� li�� klonu od li�cia jaworu
tak podobne do siebie lecz r�ne od spodu
a li�ci nie zrozumiesz ani nie odmienisz
tu wiedz� �e konie staj� g�owami do �rodka
�e kos boi si� bardziej w ogrodzie ni� w lesie
�e skowronek sp�oszony raz jeszcze za�piewa
kuku�ka tutaj �ywa a nie nakr�cona
pszczo�a wci�� si� uwija raz w prawo raz w lewo
a mirt rozkwita tylko w zimnym oknie
ptaki te� nie od razu wszystkie zasypiaj�
zreszt� mog� si� czasem serdecznie pomyli�
jak kto� kto bije �on� by zrani� te�ciow�
i wiadomo �e sosny niebieskozielone
a dziurawiec to ��te �wi�toja�skie ziele
tu Pan B�g jest jak Pan B�g pewny i prawdziwy
ty