15593

Szczegóły
Tytuł 15593
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

15593 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 15593 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 15593 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

15593 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

Jan Twardowski Jakby Go nie by�o 2001 28 VII 1955 W drodze powrotnej zaszed�em na �oliborz do znakomitego poety, ks. Twardowskiego. Czyta� mi swoje wiersze, jeden z nich jest mnie dedykowany. Wiersze s� zadziwiaj�ce prostot� i pi�kno�ci�. Jest w nich ogromny urok. S� autentyczn� poezj�, bardzo dojrza��, swoist�. Odkrywczo�� tre�ci, wszystko jest nasycone realiami �ycia kap�a�skiego. To w�a�nie jest nowe i odkrywcze. Twardowski m�wi najzwyklejszym s�owem o Bogu, m�wi tak, jak si� modli. Dlatego jego poezja jest czym�, jak religia. [�] Zetkni�cie z nim jest wielkim prze�yciem. Zawsze zachodz� do niego z poczuciem grzech�w i win, lecz r�wnocze�nie z czym� radosnym, z ufno�ci� wobec Boga. I my�l� te� zawsze, �e pi�knie jest by� ksi�dzem. Jerzy Zawieyski Fragmenty dziennika �Kierunki�. 1983, nr 46 Litania do u�miechu U�miechu w b�lu g�owy u�miechu w cierpieniu u�miechu gdy pieni�dzy do jutra nie starczy u�miechu gdy dudek rozk�ada sw�j czubek bli�ni przyszed� do ko�cio�a i na bli�nich warczy u�miechu kiedy koza stan�a z zachwytu ksi�dz duszpasterz nie straszy bo wyci�gn�� nogi kiedy niewierz�cy modli si� po cichu prezesowi rosn� za uszami rogi kiedy Ewa Adama wyprowadza z raju ciemno coraz dro�ej niebo z komarami u�miechu Baranku Bo�y zmi�uj si� nad nami Wiersz do Naj�wi�tszej Panny S��w nie lubisz; bo c� znacz� s�owa � wi�c po�wi�cam Twojej �wi�tej pieczy � cel�, ksi��ki, notatki z wyk�ad�w, inferior�w, w kl�czniku rzeczy � I jeszcze msza� w szufladzie � m�j Bo�e � m�j Bo�e � t� stron� znam na pami��, a tutaj si� myl� � tu wst��eczk� odgarn�, a tu grudk� w�o�� � tej ziemi co i w mojej zad�wi�czy mogile. I jeszcze moje serce � (o nim nic nie powiem bo nie p�k�o mi z b�lu w p�on�cej Warszawie � wi�c jak dawn� manierk� porzuc� je w rowie � krzy�em tylko opatrz� i tak je zostawi�) A to jest moja �mieszno�� jak mi s�u�y wiernie we wszystkich moich wierszach, kt�rych nikt nie zliczy � wi�c po mszale i sercu po�wi�cam Ci ciernie � ogr�d pe�en silentium i ziarnko goryczy. Przebacz mi wiersze wszystkie �askawie zaga� we mnie sny czarnoleskie i bez wierszy cichutko daj popatrze� w Twoje �wi�te oczy niebieskie. * * * Czy� stuka� kiedy we wrota dr��ce w wiecz�r lipcowy bo ci� straszy�y na wznak le��ce g�owy umar�ych � Czy� szuka� kiedy wody �wi�conej w klasztornej wn�ce � kt�rej nie znajd� na krzy� z�o�one umar�ych r�ce. A to m�g� �lad by�, �cie�ka niewielka, cichutka droga � by �wiat odrzuci� i spojrze� w oczy swojego Boga. O JEDNYM Z PACIERZY A ja ju� wierny Tobie zostan� o Chryste, Chryste bo wiem �e oczy matce mej da�e� jasne i czyste. Kolegom moim � wstr�t do kr�tactwa i kom�e srebrne � Mickiewiczowi wojn� powszechn� i sny podniebne. Na Drugiej w sierpniu � w nocnym wypadzie latarki w r�ce � ��czniczce ma�ej iskr� w warkoczu � groszek w sukience. Cho�by wzbronili wierszy o Tobie pi�knych drukowa� � na kl�czkach b�d� szepta� Ci jeszcze wzbronione s�owa. * * * Dobry Jezu z gwo�dziami ostrymi raz pisz�cy na �wi�tej ziemi �e pisa�e� a potem star�e� krzy� podj��e�, za nas umar�e� niech Ci� wielbi�, kochaj� i s�ysz� du�o milcz�, kr�ciutko pisz� � nad ksi��kami wielkiemi, m�dremi sp�jrz jak w Piotra � niech p�acz� w sieni. PRYMICJA O wiersze smutne moje, w tym stroju pe�nym haftu przed krzy�em Pa�skim stoj� Jurkowi na Pow�zkach wojskowa d�wi�czy s�awa, a mnie tasiemka alby zakwit�a u r�kawa O Jezu pot�uczony, z t� szram� i t� r� na ch�opc�w sp�jrz z Powi�la, co do mszy przy mnie s�u�� Niech jednym cho� oddechem westchnienie mi powierz� czupurnych r�wie�nik�w co pod gruzami le�� O POWROCIE PO STUDIACH DO DOMU RODZINNEGO Cho� si� �miej�� dochowa�e� wiary � a ja na to � matczysko matczysko � zn�w zobacz� na twej jasnej twarzy �z� i u�miech i spok�j na wszystko. Potem dzwonek i nagle w rozmow� wpadnie siostra jak jab�ko z ogrodu w �wiece nios�c kokardy br�zowe � Cho� si� �miej�� dochowa�e� wiary � powracaj�c czy masz serce czyste � a ja patrz� jak wiatr z nieba k�adzie z gwiazd na siostr� kruszyny z�ociste. � A z nauk�? o nauce mowa � a ja widz� przez sen i akacje t� wiewi�rk�, przed kt�r� kl�ka�em chc�c j� z�apa� w umar�e wakacje. � Czy pami�tasz tamte cz�no na stawie � a ja chwytam nagle siostr� za r�ce, by przypomnie� jeszcze kwiatki z procesji co je nios�a Jezusowi w sukience. * * * W�asnego kap�a�stwa si� boj�, w�asnego kap�a�stwa si� l�kam i przed kap�a�stwem w proch padam, i przed kap�a�stwem kl�kam W lipcowy poranek mych �wi�ce� dla innych szary zapewne � jaka� moc przeogromna z nag�a pocz�a si� we mnie Jad� z innymi tramwajem biegn� z innymi ulic� � nadziwi� si� nie mog� swej duszy tajemnic� [1948], 1959, 1986 PIOSENKA O RZECZACH PI�KNYCH Od wszystkich prac doktorskich, od mojej poezji, od pier�cienia na palcu � m�j Bo�e, m�j Bo�e � pi�kniejszy jest r�aniec, msza� i noc czerwcowa, i �ebrak b�agaj�cy o buty na dworze. Wiatr podnosz�cy z harcerzami ��dki cmentarz zmar�ych dziewcz�t, najwierniejszy ksi���, tysi�c zwyk�ych rzeczy, cho�by taki plecak, co si� w boju ramionom omdla�ym odwi��e. Buty w marszach wytarte, a jeszcze w�ze�ki chusteczek gdzie dzieci�stwa sekrety si� z�oc�� woda w czapce podana wrogowi rannemu � i bezdomno�� i gwiazdy spadaj�ce noc�. * * * Ju� my�la�em, �e Ciebie wielkiego zobacz�, a Ty� mign�� mi w polu jak najprostszy mak � zakryj twarz mi r�kawem, niech si� nie rozp�acz� �e nie do mnie Ci m�wi� przez ognisty krzak. Dzie� by� taki jak zawsze, codzienne sanda�y i codzienna samotno�� i codzienny trud i r�ce, co mi kom�� w zakrystii sk�ada�y cie� ptaka sponad wie�y rzucaj�c na sp�d. Jeszcze zadr�a� w kielichach cichy t�tent koni i szum rzeki pobliskiej i skrzypi�ce drzwi � wi�c pozna� Ciebie �ebrak i �wi�ty Antoni nad kluczykiem zgubionym natrz�saj�c brwi. O NIEUCHRONNY! Gorej�cego krzewu ogrom w rozzutych butach ognia brzask � nieogarni�ty � poznam, poznam w kruchcie na kl�czkach Twoj� twarz Powi�dn� usta, �cichnie krew chor�gwie porwiesz w strz�py snu � i powiesz dosy� � min�� czas jak wyp�dzony w potop kruk. Wo�u umniejszysz kryj�c w mrok � zapalisz w oczach strasznym �d�b�em � o Nieuchronny � wiem ja wiem �e idziesz ku mnie nagl�c krok. * * * We mszy �wi�tej przed o�tarzem przykl�kn�� bra� komuni� ustami dr��cymi � lecz czy zawsze potem potrzeba w�z ciernisty toczy� po ziemi � drzwi przed samym nosem zatrzasn�. Jak�e cz�sto w Betlejem ciemne � za kr�lami w w�ze�ku nios� apostolskie trudy daremne � Betlejemski tak spok�j i drzewa � na osio�ku � kruszyna nieba i pastuszek m�wi�cy po polsku � prosz� ksi�dza � przecie� tak trzeba. [ok. 1950] KOCHANOWSKIEGO PRZEK�AD PSALM�W Powr�� mi, Panie, z dawnych lat herbaty gorzkiej �yk w manierce i umar�ego ojca list, sweter od siostry, matki serce Kochanowskiego przek�ad psalm�w spalony z Wilcz� w czas powstania i wszystko, czego �ycz� innym � a sam niestety nie dostan� I spowied� �wi�t� z dawnych burz, gdy �zy wa�y�a r�ka Zbawcy � i jeszcze jeden jaki� dzie� z dzieci�stwa mego na �lizgawce Ten �nieg, co mi na oczy spad�, i to, com szepta� bezrozumny � a potem jak najci�szy msza� postaw z kielichem mi na trumnie 1950, 1996 DO JEZUSA Z WARSZAWSKIEJ KATEDRY Jezu z warszawskiej katedry Jezu czarny i srebrny � cierpi�cy � rzu� na r�ce niemego smutku wi�cej. Jeszcze jedno cierpienie jeszcze jedno rozstanie � lamp� jasn� na stole jak najmniejsze mieszkanie. Bardziej gorzk� niewdzi�czno�� po�egnania, powroty � stu�� tak� by ksi�yc dowi�zywa� si� z�oty. Je�li las to szumi�cy � je�li rzeki � urwiste � a serce na z�o�� ludziom i naiwne i czyste. O KO�CIELE Ko�ciele w kt�rym wypad�o mi po raz pierwszy w �yciu pi� ustami msz� chowa� si� do konfesjona�u kt�remu stale odrastaj� uszy w kt�rym Matka Naj�wi�tsza mia�a z�ot� koron� i bose nogi w kt�rym obraz �wi�tej Tereski s�u�y� latem za pla�� dla much drewniany �wi�ty Antoni oblaz� z habitu ciemny i czysty Ko�ciele w kt�rym zielenia�a mied� zas�aniano sumienie listkiem brzozowym kolor nieba wylenia� jak szelest smutny jakby jask�ki umia�y tylko chodzi� Ko�ciele z posadzk� od pacierzy wytart� i krzyw� gdzie skrzypia�y obcasy pluska�o korytko wody �wi�conej szczeka� zegar jak emerytowany ludo�erca z ambon� tak prost� �e nie spos�b by�o zakry� na niej �adnym kazaniem swej w�asnej twarzy Ko�ciele przed kt�rym kl�ka� las krzy�odzioby otwiera�y szyszki �askota� zaj�czy szczaw cieszy�o babie lato jak grzech za lekki fika�y �aby a ka�da �aba ma zawsze czkawk� jesieni� czernia�y coraz mocniej szpaki zim� sikory sypia�y na mrozie parafianki rozbiera�y si� ze �niegu gdzie zamyka�em Jezusa w tabernakulum zawsze z cz�stk� czyjego� p�aczu gdzie modli�em si� �eby nigdy nie by� wa�nym Modlitwa spowiednika Aniele Bo�y, Str�u m�j, spowiednik ze mnie lichy, wi�c gdy spowiadam, wspom� mnie, jak na obrazkach cichy. Je�li przypadkiem kt�ra z dusz przy stule mej ukl�knie � anielskie swoje r�ce z��, modl�c si� przy nas pi�knie. I upro�, bym jej w ko�cu da� to, co najbardziej drogie � tak odszed�, aby mog�a by� sam na sam z Panem Bogiem. [ok. 1952], 1980 DO KAZNODZIEI Na rekolekcjach nie strasz �mierci� � bo po co? Za oknami b�r pachnie �ywic�, pszczo�y z pasiek si� z�oc�, w abecad�ach dzieci oczy mru��� Nie dr�cz babek, dziadk�w czcigodnych, oblubienic w kapeluszach modnych, rozmodlonych przed � po�lubn� podr�. M�w o cz�stej komunii z Chrystusem � z�otych sercach bij�cych w ukryciu � z katechizmu o cnotach najpro�ciej i �e grzechy przeciwko nadziei s� tak ci�kie jak przeciw mi�o�ci. Nie o �mierci m�w z ambon. � O �yciu. O �onie szukaj�cej z lamp� zagubionej ig�y w ciemny wiecz�r, �eby m�� nie mia� skarpet podartych � wczesnej wiosny na pi�tach nie czu�. Jak najwi�cej o dobrych uczynkach, o go�cinnych domach, po�wi�ceniu, o Jezusie na o�tarzu z�o�onym, tak samotnym w ka�dym podniesieniu. I b�ogos�aw kaznodziejska d�oni� � babciom, starcom, m�odzie�com i pannom � wszystkim dzieciom, co si� w berka goni�, zim� t�skni�c za �y�wami i sann�. PO�EGNANIE WIEJSKIEJ PARAFII Po�egna� wikariatk� na niewielkim pi�trze, zabra� bibli� w t�umoczek, kazania gor�tsze, a sad sobie zostanie z g�siami i p�otem, strasz�c konie proboszcza kasztan�w be�kotem. Niechaj memu nast�pcy kwiatem w brewiarz spada, wart, bo lepszy ode mnie i m�drzej spowiada. Odchodz�c zajd� w ko�ci�. Nie chciej tu mnie widzie�, bo ksi�dz p�acz�c, sam siebie, jak grzechu si� wstydzi. Jeszcze spojrze�. Ten �wi�ty z pospolit� g�ow�, jakie� �mieszne serduszko z wst��eczk� r�ow�, spo�r�d wot�w �wiec�ce jak �uczek z ukrycia w czas, co na us�ugach i �mierci, i �ycia. Pora odej��. Nie p�oszy� myszy i pacierzy, patron�w dobrej s�awy, z�ej sowy na wie�y. Pora odej��, �al taj�c jak iskry niezgas�e, �e mnie ze wsi zabrali, by pokrzywdzi� miastem. Tak smutno psy porzuca�. Tak zapomnie� trudno wod� w stawie mierzon� z�ocist� sekund�, las z dzi�cio�em, kuku�k� ucz�c� w g�stwinie, jak �miesznie jest powtarza� tylko w�asne imi�, przyb��d�, co na rzece wywr�ci� si� z ��dk� i spoczywa pod krzy�em krzywym z niezabudk�. �al szko�y, dzieci w �awkach, wo�nej z p�kiem kluczy, chocia� lepiej, �e przyjdzie tu kto� inny po mnie � stopnie gorsze postawi, lecz czego� nauczy. �al kulawych i g�uchych, chorego w szpitalu, bardzo dawnej paniusi w przedpowsta�czym szalu, przygotowa� do wilii, smutnej oczywi�cie, gdy op�atek od matki dr�y na poczcie w li�cie. Jeszcze tu kiedy� wr�c�. Noc�, po kryjomu � wiersz o �wi�tej o Teresce doko�czy� w tym domu � po cmentarzu pob��dz�. Ty d�o�mi dobrymi przebacz wszystko. Pochowaj mi�dzy najgorszymi. SPOWIED� Wstyd mi Bo�e ogromnie, �e jak grzesznik pisz�, �e z czasem zapomnia�em Tomasza z Akwinu, �e gdy w maju litania � s�owika wci�� s�ysz�, a jad�c do chorego � s�awi� dzikie wino, ob�oki, karpie w stawie, zim� � kiepskie sanie, kominek, co mi do snu po �acinie gada � i nagle my�l natr�tna, straszna jak powstanie � z uczynk�w? To zbyt ma�o. Z ran mnie wyspowiadaj. * * * Pami�ci Profesor Marii D�uskiej �wi�ty Franciszku z Asy�u nie umiem Ci� na�ladowa� � nie mam za grosik �wi�to�ci nad Bibli� boli mnie g�owa Ryby nie wysz�y mnie s�ucha� � nie umiem rozmawia� z ptakiem � pok�sa� mnie pies proboszcza i serce mam byle jakie Pi�kne s� g�ry i lasy i r�e zawsze ciekawe lecz z wszystkich cud�w natury jedynie powa�am traw� Bo ona deptana niziutka bez �adnych owoc�w, bez k�osa trawo � siostrzyczko moja karmelitanko bosa [ok. 1956], 1980, 1993 KOMA�CZA Kocham deszcz, kt�ry pada czasami w Koma�czy, nawet taki szorstki i ch�odny, gwiazdk� �niegu, co nieraz Mu w oknach zata�czy, �eby by� tak jak zawsze pogodny Prost� lamp� na stole. Wszystkie Jego ksi��ki, brewiarz, zegar, wieczorn� cisz� � nawet taki najmniejszy z Matk� Bosk� obrazek, kt�ry komu� z wygnania podpisze Krzy�e �adne nie krwawi�, gdy jest �wi�to�� i spok�j, gdy z wygna�cem po cichu dr�y Polska � wszystko proste jak wiersze � brewiarz, lampa i pok�j, drzew warszawskich na niebie ga��zka [ok. 1956], 1986, 1993 O SZUKANIU MATKI BO�EJ Znam na pami�� jasnog�rskie rysy ostrobramskie, wile�skie srebro � wiem po ciemku gdzie twarz Twa i koral gdzie Twa rana, Dzieci�tko i ber�o. R�k� farby sukni odgadn� z�ote ramy, cyprysowe drewno � lecz dopiero gdzie� za swym obrazem �ywa jeste� i milczysz ze mn�. * * * Tylko mali grzesznicy spowiadaj� si� d�ugo w niepokoju gor�cych warg � potem niebo ich goni spadaj�cych gwiazd smug�, jak po�ary Joann� d�Arc Ale wielcy grzesznicy na b�ysk ma�y przykl�kn� i wyp�acz� si� jednym tchem � potem noc maj� cich� i jak dobry �otr �wi�t� � by�em z nimi, kl�ka�em, wiem 1957, 1986 O LUDZKIM SERCU POD WIELKIM BALDACHIMEM C� �e alb� przy o�tarzach ja�niej� dr�y ornat�w grubo tkanych z�oto Msza si� ko�czy w zakrystii na kl�czkach b�d� szary male�ki potem C� �e wielki mi nios� baldachim w dzwony hucz�c w procesjach nad g�ow� To dla Boga. Sam na sam zostan� z swoim ludzkim sercem na nowo 1957, 1980 MODLITWA Ka�da my�l jasna, kt�ra sfruwa z g�owy, czysta jak �wi�ty J�zef w najbli�szym ko�ciele, biegnie w �wiat jak najbielszy go��bek pocztowy, jak anio�, co mi oddech po�o�y� na ciele. O Jezu, daj mi we mszy g�ow� tak� jasn�, bym ogarn�� ni� dusz� grzesznika nieznan�, niech mnie nigdy nie dojrzy, lecz id�c, zobaczy ma�� �wi�t� Agnieszk� p�acz�c� pod bram�. �WITY �wit jak z�ota pszczo�a spad� mi w brewiarz i odkry� w Dawidowych jutrzniach litery niby n�ki czarnego soko�a. Ile razy wstawa�em o tej w�a�nie porze i szed�em we msz� �wi�t�, jak we �r�d�o srebrne! Lampka wieczna jak listek krwawi�cy ko�cio�a � A nade mn� na wie�y, jak na si�dmym pi�trze sta� szczygie�, co si� ubra� w czerwie� kardyna�a i anio�om sw�j ogon na pi�ra rozdawa� zostawiaj�c dla siebie na czubku najwi�ksze. Ni�ej ludzie godzinki poranne �piewali � dzie� ju� b�yska� jak okr�t wojenny ze stali. I my�la�em, co rano, do maryjnych pie�ni dorzuci� kilka w�asnych, jak garstk� czere�ni. Przecie� Ona to sprawia, �e po nocnej burzy zobacz� nieraz Venus niby globus z r�y, �e mam czasem �z� wielk�, jak Chopina w oku. Nos ca�y � cho� kozio�ka fikn��em z ob�ok�w. O �ASCE BO�EJ W BRZYDKIM KO�CIELE Ko�ci�ek by� tak brzydki, �e nie powiem kt�ry, brzydota wprost si� la�a z ka�dej wi�kszej dziury. Dobry �wi�ty Antoni mia� twarz wykrzywion�, inny �wi�ty by� lepszy, lecz przed wojn� sp�on��. Zosta�a po nim broda na pace przy murze, wota i dwie donice na fikusy du�e. Barankowi z chor�gwi popru�y si� �ebra, A za oknem dr�a� deszczyk z jask�ek i srebra, zw�aszcza o cmentarz dalej, gdzie ju� las wysoki kolory czarnych jag�d sk�ada� na ob�oki. W samym rogu �wi�tyni, baldachim jak szczud�o �owi� mole na frendzle, tu� ambony pud�o. I nagle cud si� zdarzy�, �e w to straszne wn�trze � sz�y na mnie jakie� d�onie od winnic gor�tsze � i unios�y m� dusz� nad rude anio�ki pod Matki Bo�ej ocz�w szafirowe p�ki. Wtedy sercem ukl�k�em. I p�aka�em wiele, REKOLEKCJE Przynosz� Matko na Jasn� G�r� kap�a�stwo moje. Stan��em w samym k�cie kaplicy � podej�� si� boj�. Nie w �o�ach ojc�w, z twarz� na wale klasztornym spa�em. Ksi�yc, jak czapla, wci�� chodzi� po mnie srebrnym hejna�em. Bij� si� w piersi, jak t�uk�y kule za Kordeckiego. We� me kap�a�stwo na r�ce swoje, jak Syna swego. Niechaj za�wieci �wi�te i czyste w kaplicy, a mnie niech zdepc� butami z�ymi p�tnicy. * * * �eby m�c tak nareszcie upro�ci� Jedn� mi�o�� wybra� z wielu mi�o�ci, jedn� przyja��, najbardziej prawdziw�, z zim na �y�wach � t� jedn� szcz�liw�, z ps�w kud�atych � najwierniejsze psisko, z prac doktorskich �jasn� nade wszystko. To bliziutko ju� od tej prostoty do jedynej za Bogiem t�sknoty. ROZMOWA Z KARMELEM Oto jestem. Chcia�bym z siostr� pom�wi�, ja � ksi�dz byle jaki. � Prosz� czeka�. Ju� idzie z ogrodu, chocia� nie chc� pu�ci� jej ptaki. Chyba ona. Nie widz� jej twarzy, czy si� modli, czy si� u�miecha, za zje�on� Karmelu krat�, jak za �upin� orzecha. � U nas wszystko tutaj dla Boga. Nawet fartuch ogrodniczki niebieski, nawet trepki z jednym rzemykiem, jakby zdj�te ze �wi�tej Tereski. Czasem �nieg mamy mokry we w�osach, za oknami � zmarzni�ty sad. � Karmelitanko Bosa szed�em tu tyle lat. ZBAWIA PRZEZ� Chrystus przez wierz�cych jeszcze nie poznany zbawia zn�w � przez robotnik�w d�wigaj�cych ci�kie kosze przez odmro�one nogi przez b�le g�owy przez okropne mieszkania przez nowenny niewys�uchane przez korkiem wyk�adan� �cian� co wariatom zdrowie ochrania przez zaj�czka n�kanego o�owiem kt�ry stan�� ze strachu na g�owie przez �mieszne �ycie z�amane przez chor�b niewyleczenie cho� tyle w�o�y�e� trudu przez niespe�nienie cudu cho� jak Maria prosi�e� w Kanie przez heretyk�w bezradne szukanie przez dziobat� twarz nieforemn� przez p�acz dziecka zgubionego w poci�gu co upad�o nosem w noc ciemn� przez twoje w�asne cierpienie to ostatnie, co tak bola�o przez twoj� krew i cia�o ja�nieje rami� krzy�a wysz�a msza Jezu przez pogan wygl�dany � przez wierz�cych jeszcze nieznany. NA S�OMCE Przygasn� przy o�tarzu iskierka po iskierce zostan� tylko buty jak serce przydeptane. Lampka wieczna jak lizak czerwony lub policzek �o�nierza, kt�ry gra na tr�bce. Msza si� dzieje. Matka Boska mnie trzyma jak niezdarn� ba�k� na s�omce. TAM, GDZIE PROCESJA� Tam, gdzie procesja przesz�a po ko�ciele szuka�em kwiat�w rozsypanych w zielone ko�a macierzanki, co ju� w koszu sta�a si� zapachem w okruchach �wiec zgaszonego blasku wspomnie� po butach stokrotki oderwanej od dziewcz�cego wianka ciep�ego cienia jak twarzyczki dziecka przy organkach brz�ku klucza jak dzwonka owcy � na wysokich g�rach �piewu co uderzy� pod sufit i chodzi� po ziemi � i dostrzeg�em Jezusa, broczy� ranami krwawymi � t�umaczy�, �e nie chcia� z�otego baldachimu tylko banda�a z grubego p��tna. BEZ PRZYMIOTNIK�W Boga chyba nie nale�y nazywa� po imieniu uk�ada� litanii nazw � B�g jest w�a�nie nie nazwany bez przymiotnik�w jest w sercu co si� rozstuka�o w ciep�ej jesieni w zapomnieniu tego co bola�o w rozgrzeszeniu w roz�amanej kromce chleba na o�tarzu wtedy gdy narzeka�e� nad podrapanym w dzieci�stwie kolanem po kazaniu gdy wyszed�e� na ��k� a pasikonik urz�dzi� ci cyrk na nosie w barze mlecznym przy talerzu ze szparagami lepszym obiedzie biedaka w og�le wsz�dzie liter� nie obj�ta, s�owem daleka � Osoba i �wi�ta Magdalena z w�osami jak ogie� �wi�ta Marta z koszem pe�nym anio��w Tereska z r�ami jak z zapa�kami w fartuchu Sebastian z kolorow� strza�� w krtani w wierszach religijnych mog� by� nie wspomniani nie nazwani nie z�oceni � a czasem po prostu garstka cierni szept d�oni buty matczyne zdarte a� do krwi wi�cej powiedz� o Nim O WR�BLU Nie umiem o ko�ciele pisa� o namiotach modlitwy znad mszy i o�tarzy o zegarze co nas toczy � o oknach kt�re rzucaj� do wn�trza motyle jak ma�e kolorowe okr�ty o �wiecach co smol� jak czarne oddechy o Oku Opatrzno�ci kt�re widzi orzechy trudne od zgryzienia ani o w�osach anio��w ca�ych z ciep�ego wiatru lecz o kim� skrytym w cieniu co nagle od �ez lekki, gor�cy jak lipiec odchodzi przemieniony w czu�e serce skrzypiec i o tobie wr�blu ma�y co �ask� zdumiony � wpad�e� na zbit� g�ow� do �wi�conej wody. NA OBRAZKU MI�OSIERDZIA BO�EGO Tak �atwo nad o�tarzem we Mszy si� pochyli�, hosti� lekk�, drobn�, niepozorn� zmieni� w Cia�o Chrystusa, unie�� ponad g�owy w samotno�� �wi�tych Pa�skich i w cisz� ogromn�. Jak trudno jednak siebie, w�asne szare �ycie u�wi�ci�, przeistoczy�. W duszy karmi� spok�j. Wiem to, i mimo wszystko, Jezu, ufam Tobie, bo masz tak� zwyczajn�, ludzk� ran� w boku. LAURKA Ksi�dzu Andrzejowi Luftowi Czego Ci �yczy�, Ksi�e Andrzeju, w pi�kny dzie� Twoich imienin? � Chyba tego, by �wiat si� odmieni� cho�by ten Tw�j w Karczewiu. �eby ch�opcy byli lepsi i pro�ci, dziewcz�ta nie sch�y z zazdro�ci, �eby znali katechizm na pami�� � nie dokuczali mamie, a w tornistry swoje ma�e i du�e � k�adli ksi��ki do religii jak r�e, by w Karczewiu by�o wi�cej s�onka, babciom nogi nie marz�y w ogonkach, by biedakom wywr�y�a wr�ka w ostr� zim� najcieplejsze ��ka, by z�ym pieskom nie przeszkadza� kaganiec, ministranci m�wili po �acinie, kominiarczyk szepta� pacierz w kominie, a pijacy odmawiali r�aniec. By w ko�ciele pi�kniej �piewali karczewskiemu Jezusowi biednemu. By kr�l Dawid o�y� w starej Biblii, z�ych Goliat�w powystrzela� proc�, by w pobliskim Otwocku chorzy nie kas�ali po ulepku noc� � by ulic� ksi�yc p�yn�� zakochany, jak w szkockiej piosence, aby wszyscy ludzie w procesji prowadzili ksi�dza pod r�ce Tyle �yczy� chcia�bym dzisiaj Tobie, a tych �ycze� mia�bym jeszcze du�o � by Ci� �wi�ci z Twojego brewiarza otoczyli jak ptaki przed burz� � �wi�ty Marcin znad bia�ego konia, z cz�ci� p�aszcza, z po�ow� guzik�w, kr�l Baltazar znad strasznego s�onia, w�chaj�cy kadzid�o w koszyku, i Tw�j patron � �wi�ty Andrzej surowy z listopada, a taki grudniowy Aby� bardzo kocha� Bibli�, �adnie m�wi�, pi�knie sumy �piewa� � i jak dogmat, czy m�ody, czy stary, by� wci�� dobry i ju� si� nie zmienia� WIELKANOCNY PACIERZ Nie umiem by� srebrnym anio�em � ni gorej�cym krzakiem � Tyle Zmartwychwsta� ju� przesz�o � a serce mam byle jakie. Tyle procesji z dzwonami � tyle ju� alleluja � a moja �wi�to�� dziurawa na �wiartce w�oska si� buja. Wiatr gra mi na ko�ciach mych psalmy � jak na ko�lawej fujarce � �eby cho� papie� spojrza� na mnie � przez bia�e swe palce. �eby cho� Matka Boska przez chmur zabite wci�� deski � u�miech mi Sw�j zes�a�a jak ptaszka we mgle niebieskiej. I wiem, gdy �z� swoj� trzymam jak z�oty kamyk z procy � zrozumie mnie ma�y Baranek z najcichszej Wielkiej Nocy. Pyszczek po�o�y na r�ku � sumienia wywr�ci podszewk� � Serca mojego ocali czerwon� chor�giewk�. PIOSENKA Tak mi bez Ciebie �le o Bo�e �e ju� nie wiem � czyta�em o Tatianie Puszkina a my�la�em o ko�cielnym �piewie Patrzy�em na niebo w czerwonej sukni lecz bez ciebie tak mi pusto, �e nie wiem � wyrzu� wiersze moje z gazetami a mnie ustaw jak osio�ka w Betlejem. JEST M�wi�, �e modlimy si� do g�uchych obraz�w �lepn�cych �wiec �e dmuchamy jak dzieci w papierowe tr�bki � a On przecie� jest w ma�ej hostii jak w iskierce ciep�a w mocnych �cianach nadziei. Czeka z sercem jak z Wielkim Pi�tkiem w tabernakulum um�wionej alei � w domkni�tym milczeniu � przychodz� tu nieraz jak pogryziony psiak i ostro�nie, dok�adnie, po kolei wyjmuj� z �ap kolce l�ku. ZDUMIENIA PE�NA Matko Naj�wi�tsza kt�ra� si� zdumiewa�a o kt�rej nie powiedziano w litanii Zdumienia Pe�na kt�ra� dziwi�a si� dlaczego B�g urodzi� si� w stajni dlaczego musi ucieka� na kopytkach osio�ka spraw � �ebym ucz�c religii nie m�wi�. Ju� wiem. Rozumiem. Mam na wszystko odpowied� gotow�. �ebym umia� si� z lud�mi dziwi� nie rozumie� w�a�nie kiwa� g�ow� m�j Bo�e, ile tajemnic na jednej igie�ce sekundy. Chwal�c m�czennika, �ebym doda� �e skaleczony dmucham czule na krew �eby mniej szczypa�o nie g�osi� tylko, �e jak si� kocha to mniej boli �e przez dziur� �zy mo�na zobaczy� wi�cej lecz czasami nad tym wszystkim za�ama� r�ce m�j Bo�e, jak poj�� serce �mierci. * * * �ebym nie zas�ania� sob� Ciebie nie zawraca� Ci g�owy kiedy uk�adasz pasjanse gwiazd nie t�umaczy� stale cierpienia � niech zostanie jak ska�a ciszy nie spacerowa� po Biblii jak paw z zielon� szyj� nie liczy� grzech�w l�ejszych od �niegu nie kocha� d�ugo i niepewnie nie za�amywa� r�k nad okiem Opatrzno�ci �eby serce moje nie toczy�o si� jak krzywe ko�o �eby mi nie uderzy�a do g�owy �wi�cona woda sodowa �ebym nie pali� grzesznika dla jego dobra �ebym nie tupa� na tych co stan�li w po�owie drogi pomi�dzy niewiar� a ciep�em nie szczeka� przez sen a zawsze wiedzia� �e nawet najwi�kszego �wi�tego niesie jak lich� s�omk� mr�wka wiary 1964, 1986 * * * Aniele Bo�y Str�u m�j kiedy zasypiam nachyl si� nade mn� odmuchaj z ksi�yca zas�aniaj r�kami przed z�em opowiadaj o mokrym ryjku gwiazdy o tym �e niebo jest jeszcze ca�e o gorliwcach, kt�rzy pchaj� si� do Boga za szybko o pora�onych ��d�em zegara kt�rzy stale smaruj� co� w ksi��kach za�ale� o leszczynie przez ca�� zim� ukrytej w p�kach o tym �e nawet teolog piszczy oparzony sercem o tym �e wszystko musi spada� niespodzianie o papie�u, kt�ry ukl�k� boso na schodku �zy o zgolonej aureoli o bitwie co poros�a mchem o �abie co kochaj�c staje si� niebieska o tych kt�rym wypad�y mleczne z�by wiary o sprzeczno�ci w ka�dej prawdzie o sakramencie u�miechu daj mi na staro�� nie g�osi� kaza� wygrzewa� pusty konfesjona� bez penitent�w a je�li powiedz� �e jestem do niczego skuli� si� jeszcze w k��bek czuwa� przy samych korzeniach ko�cio�a * * * Z wod� �wi�con� na czubkach palc�w z g�ow� Jezusa na sumieniu oddechem odgarnia�em stronice brewiarza szuka�em tylko jednego obrazka z dawna wypisanym czterowierszem Matko Naj�wi�tsza daj mi serce czyste i proste w ko�ciele zimnym chucha� tuli� zmarzni�t� hosti� PRZY STOLE PA�SKIM Przy Stole Pa�skim chwiej� si� jak na mo�cie z patyk�w zabola� mnie j�zyk od pytania g��boki i niski dlaczego �cinaj� kwiaty wczesnym rankiem ca�y w sekrecie naj�wi�tszej niepewno�ci Na szcz�cie mam jeszcze �z� ukryt� KAZNODZIEJA Ty co nie zbawiasz dusz poro�ni�tych s�owami chro� mnie od pi�knej g�adkiej wymowy ko�cielnej od homiletyki na pi�tk� naoliwionych zda� proroczych ryk�w zgrabnego szeptu czasem mo�na przecie� przez dziur� w�asnego kazania zobaczy� Ciebie j�ka� si� � chocia� powiedz� znowu wyszed� sta� jak rura czerwieni� si� przez mikrofon wszystkie palce stercza�y � jak uszy na ambonie NA SZARYM KO�CU Wreszcie na szarym ko�cu zbaw teolog�w �eby nie pozjadali wszystkich �wiec i nie siedzieli po ciemku nie bili r�y po �apach nie krajali ewangelii na plasterki nie szarpali �wi�tych s��w za nerwy nie wycinali trzcin na w�dki nie k��cili si� mi�dzy sob� nie zaje�d�ali na hipopotamie �aciny �eby si� nie dziwili �e do nieba prowadzi bezradny szczebiot wiary NIEWIDOMA DZIEWCZYNKA Matko Naj�wi�tsza � m�wi�a niewidoma dziewczynka tul�c si� do Jej obrazu poznam Ci� �wiate�kami palc�w Korona Twoja zimna � �lizgam si� po niej jak po g�adkiej szybie s� kolory tak ci�kie �e odstaj� od przedmiotu to co z�ote chodzi swoimi drogami i �yje osobno S�ucham szelestu Twoich w�os�w id� chropowatym brzegiem Twej sukni odkrywam gor�ce �r�d�a r�k pomarszczon� po�czoszk� Twej sk�ry szorstkie szczeliny twarzy �wir zmarszczek tkliwo�� obna�enia ciep�� ciemno�� sprawdzam szram� jak blizn� po mi�o�ci zatrzymuj� tu oddech w palcach ucz� si� b�lu na pami�� zdrapuj� dyskretnie to co przywar�o ze �wiata jak �mier� niegrzeczna wydobywam puszysto�� rz�s odwracam �z� utykam na pos�usznej �cie�ce �ez zbieram nosem zapach nieba odgaduj� wreszcie ma�ego Jezusa z pot�uczonym spuchni�tym kolanem na Twym r�ku Tyle tu wsz�dzie spokoju pomi�dzy s�owem a mi�o�ci� kiedy dotykam obraz stuka jak krew klejnoty j�cz� robaczek piszczy w trzewiczku sypie si� szmerem czas pachn� korzonki farb milknie ucho Opatrzno�ci Palce moje umiej� si� tak�e u�miecha� mi�tosz�c Tw�j staro�wiecki szal ci�gn�c r�kaw jak ug�askanego smoka ods�aniam z w�os�w kryj�wk� s�uchu � �artuj� �e czuwaj�c mru�ysz lewe oko stopy masz bose � od spodu pomarszczone jak d�onie przecie� nie chodzisz w szpilkach po niebie my�l� �e Ty tak�e nie widzisz odda�a� wzrok w Wielki Pi�tek sta�o si� wtedy tak cicho jakby� prostowa�a na zegarku ostatni� sekund� i ju� nie pasuj� do nas �adne powa�ne okulary opar�a� si� na �wi�tym Janie jak na bia�ej kwitn�cej lasce piszesz dalszy ci�g Magnificat alfabetem Braille�a kt�rego nie znaj� teologowie bo za bardzo widz� tak Ci� sumiennie zasuwaj� na noc w jasnog�rskie blachy pancerne To nic wystarczy kocha� s�ucha� i obejmowa� POSTANOWIENIE Postanawiam pracowa� nad tym �eby si� pozby� byka retoryki wazeliny stylizacji galanteryjnych pauz wypucowanej sk�adni lirycznego �mietnika �eby zim� przykl�kn�� i przynie�� Ci niewykwalifikowan� r�k� baranka �niegu NIE Nie posypujcie cukrem religii nie wycierajcie jej gum� nie ubierajcie w r�owe ga�gany anio��w fruwaj�cych ponad wojn� nie odsy�ajcie wiernych do fujarki komentarza Nie przychodz� po pociech� jak po talerz zupy chcia�em nareszcie oprze� swoj� g�ow� o kamie� wiary 1966, 1986 WIZYTACJA Dzieci usiad�y na �awkach ostrzono o��wki do religii za oknami stuka� tr�jwymiarowy cho� og�adzony deszcz jakby przechodzi�a piechota wy�wiczonych anio��w ksi�dz m�dry jak s�l rozwi�zywa� spadochron m�zgu i liczy� skorupki sumienia wszystko by�oby jak najlepiej tylko nagle wesz�a Matka Boska za�ama�a r�ce nad sucharkiem katechizmu DO SPOWIEDNIKA Nie spowiadaj tylko w ko�ciele ale tak�e pod miejskim zegarem co chrz�ka jak prosi� w zat�oczonym poci�gu, w kt�rym podr�uj� grzechy cienkie i grube na cmentarzu gdzie zas�aniaj� prymulkami w doniczkach �mier� gdzie przez okienka fotografii umar�ych � podgl�daj� �ycie pozagrobowe na pla�y wsz�dzie gdzie niezale�nie od przekona� dmuchaj� jak jeden m�� na tr�bie serca nie p�acz, �e nie b�d� si� do niczego przyznawa� wystarczy czasem �e niemi zaczn� ci chodzi� po twarzy ze stulonym ogonem sumienia RACHUNEK SUMIENIA Czy nie przekrzykiwa�em Ciebie czy nie przychodzi�em stale wczorajszy czy nie t�umaczy�em: Teraz nie mog�, przecie� kazanie otwiera mi usta czy nie ucieka�em w ciemny p�acz ze swoim sercem jak pi�t� klepk�, czy nie krad�em Twojego czasu czy nie liza�em zbyt czule �apy swego sumienia, czy nie prowadzi�em eleganckiego dziennika swoich �al�w, czy nie w�azi�em do ciep�ego k�ta, broni�c swej wra�liwo�ci jak g�siej sk�rki czy nie by�em mi�kkim despot� czy modl�c si� do Anio�a Str�a � nie chcia�em by� przypadkiem anio�em a nie str�em czy kl�ka�em, kiedy mala�e� do szeptu MI�DZY GO��BIEM A ORNITOLOGI� Ile jest jeszcze �wi�tego luzu niespodzianek z nastawionym uchem ile tego co najprostsze a nie wyliczone cho�by r�owego �lazu pospolitej bylicy bia�ego krwawnika orzeszk�w grabu i �o��dzi dla dzik�w ile jeszcze miejsca na modlitw� ile miejsca na pokor� � ile okazji na spowied� �wi�t� z cienkim milczeniem w gardle ile dos�owno�ci serca ile kom�rek do wynaj�cia � pomi�dzy go��biem w s�o�cu � a ornitologi� pomi�dzy kolorem czerwonym a pomidorowym pomi�dzy koniem jab�kowitym a jasnogniadym pomi�dzy rezed� dziewann� na ��tej nodze � a botanik� pomi�dzy �wi�t� zasad� � a �ywym sumieniem pomi�dzy t�gimi naukami o Bogu � a Bogiem NIEBO Patrza� w niebo bizantyjskie � z bia�ej mozaiki gotyckie � go�e i z�ote renesansowe � b��kitne barokowe � brunatnowe�niste osiemnastowieczne � szafirowe impresjonistyczne � pe�ne powietrza secesyjne � ondulowane kubistyczne � kanciaste abstrakcyjne � nieprawdziwe i chcia� wierzy� w ca�kiem nowe lekkie i nieca�e �jeszcze nie u�ywane S�OWA Do ostatniej chwili nie przestawa� m�wi� jakby chcia� j�zyk wyci�gn�� poza �mier� kl�cz�c przy jego ��ku t�umaczy�em mu tam s�owa ju� nic nie znacz� nie zawracaj� ludziom g�owy nie mo�na za nie otrzyma� �adnego honorarium niemodne jak wiarus dzwoni�cy nogami nie k�ami� d�u�ej ni� �yj� nieporadne jak nie oblizane jeszcze ciel� t�umaczy�em mu �e czeka go tylko jedno s�owo kt�re jest milczeniem WIERZ� Wierz� w Boga z mi�o�ci do 15 milion�w tr�dowatych Do silnych jak ko� d�wigaj�cych paki od rana o nocy do 30 milion�w ob��kanych do ciotek kt�rym w�osy wybiela�y od d�ugiej dobroci do wpatruj�cych si� tak zawzi�cie w krzywd� �eby nie widzie� sensu do przemilczanych � �pi�cych z tr�b� archanio�a pod poduszk� do dziewczynki bez pi�tej klepki do wymy�laj�cych krople na serce do pomordowanych przez bia�ego chrze�cijanina do wyczekuj�cego spowiednika z uszami na obie strony do oczu schizofrenika do raduj�cych si� z tego powodu �e stale otrzymuj� i stale musz� oddawa� bo gdybym nie wierzy� osun�liby si� w nico��. WIGILIA Ju� wzdycha� na my�l o Bo�ym Narodzeniu o tym jak naprawd� by�o zacz�� si� modli� do �wi�tej rewolucji w Betlejem od kt�rej liczymy czas kiedy znowu zacz�� merda� puszysty ogon tradycji wprosi�a si� choinka elegancko ubrana mlaska�y kluski z makiem kura po wigilii spieszy�a na ros� potem milczenie wi�ksze ni� �al i ju� na gwiazdk� szalik przytulny jak kotka �eby si� nie ubiera� za cienko i nie kas�a� za grubo zdrzemn�� si� na dw�ch fotelach wydawa�o mu si� �e s�owo cia�em si� sta�o � i mieszka�o poza nami nawet us�ysza� �e za oknem przyszed� Pan Jezus prosty jak ko�ci� z jedn� tylko malw� obdarty ze �niegu i polskich kol�d za wcze�nie za p�no nie w por� nacisn�� dzwonek, dzwonek by� nieczynny BOJ� SI� TWOJEJ MI�O�CI Nie boj� si� d�tej orkiestry przy ko�cu �wiata niebieskiego tupania boj� si� Twojej mi�o�ci �e kochasz zupe�nie inaczej tak pi�knie bliski i inny jak mr�wka przed nied�wiedziem krzy�e ustawiasz jak �o�nierzy za wysokich nie patrzysz moimi oczyma pytaj�cego omijasz jak je�a na spacerze g�osisz, �e czysto�� jest oddaniem siebie ludzi do ludzi zbli�asz i stale uczysz odchodzi� m�wisz zbyt cz�sto do �ywych umarli to wyt�umacz� boj� si� Twojej lito�ci tej najprawdziwszej i innej * * * Dzi�kuj� Ci po prostu za to, �e jeste� za to, �e nie mie�cisz si� w naszej g�owie, kt�ra jest za logiczna za to, �e nie spos�b Ci� ogarn�� sercem, kt�re jest za nerwowe za to, �e jeste� tak bliski i daleki, �e we wszystkim inny za to, �e jeste� ju� odnaleziony i nie odnaleziony jeszcze �e uciekamy od Ciebie do Ciebie za to, �e nie czynimy niczego dla Ciebie, ale wszystko dzi�ki Tobie za to, �e to czego poj�� nie mog� � nie jest nigdy z�udzeniem za to, �e milczysz. Tylko my � oczytani analfabeci chlapiemy j�zykiem JAK D�UGO Jak d�ugo wierzy� nie rozumie� jak d�ugo jeszcze wierzy� nie wiedzie� ciemno jak pod bukiem poka� si� cho� na chwil� w ko�ciele � rozebranym do naga ze �wiecide�ek jak �wi�ci, co nie maj� niczego do ukrywania jak w promieniu mi�o�ci promie� przyja�ni podaj r�ce, kt�rymi odwiedza�e� ani za p�no, ani za daleko nie daj nam tak d�ugo wierzy� DO �WI�TEGO PIOTRA Nie na pocz�tku kiedy zaczynamy wierzy� wtedy chodzimy jeszcze jak borsuk na ca�ej stopie z nosem do g�ry ale potem kiedy milknie pobekiwanie �wiate� �ciemnia si�, jakby katechizm mru�y� oko wi�dnie ultrafiolet jak hiacynt niebo wydaje si� grzeczne i niewskazane na samym szarym ko�cu wiary gdzie przystaje spocona teologia kaznodzieja nie gimnastykuje j�zyka wtedy przyjd� wprost z dziedzi�ca kaifaszowego jeszcze bez kluczy a ju� ze �zami kt�re najdalej prowadz� O WIERZE Jak cz�sto trzeba traci� wiar� urz�dow� nad�t� zadzieraj�c� nosa do g�ry asekuruj�c� g�oszon� st�d dot�d �eby odnale�� t� jedyn� wci�� jak w�giel jeszcze zielony t� kt�ra jest po prostu spotkaniem po ciemku kiedy niepewno�� staje si� pewno�ci� prawdziw� wiar� bo ca�kiem nie do wiary SPRAWIEDLIWO�� Gdyby wszyscy mieli po cztery jab�ka gdyby wszyscy byli silni jak konie gdyby wszyscy byli jednakowo bezbronni w mi�o�ci gdyby ka�dy mia� to samo nikt nikomu nie by�by potrzebny Dzi�kuj� Ci �e sprawiedliwo�� Twoja jest nier�wno�ci� to co mam i to czego nie mam nawet to czego nie mam komu da� zawsze jest komu� potrzebne jest noc �eby by� dzie� ciemno, �eby �wieci�a gwiazda jest ostatnie spotkanie i roz��ka pierwsza modlimy si� bo inni si� nie modl� wierzymy bo inni nie wierz� umieramy za tych co nie chc� umiera� kochamy bo innym serce wych��d�o list przybli�a bo inny oddala nier�wni potrzebuj� siebie im naj�atwiej zrozumie�, �e ka�dy jest dla wszystkich i odczytywa� ca�o��. SAMOTNO�� Nie prosz� Ciebie o t� samotno�� najprostsz� pierwsz� z brzega kiedy zostaj� sam jeden jak palec kiedy nie mam do kogo ust otworzy� nawet strzy�yk cichnie cho� m�g�by mi �wierka� przynajmniej jak p� wr�bla kiedy �aden poci�g po�pieszny nie �pieszy si� do mnie zegar przystan��, �eby przy mnie nie chodzi� od zachodu s�o�ca cienie coraz d�u�sze nie prosz� Ci� o t� trudniejsz� kiedy przeciskam si� przez t�um i znowu jestem pojedynczy po�r�d wszystkich najdalszych bliskich prosz� Ciebie o t� prawdziw� kiedy Ty m�wisz przeze mnie a mnie nie ma �PIESZMY SI� Annie Kamie�skiej �pieszmy si� kocha� ludzi, tak szybko odchodz� zostan� po nich buty i telefon g�uchy tylko to co niewa�ne jak krowa si� wlecze najwa�niejsze tak pr�dkie �e raptem si� staje potem cisza normalna wi�c ca�kiem niezno�na jak czysto�� urodzona najpro�ciej z rozpaczy kiedy my�limy o kim� zostaj�c bez niego. Nie b�d� pewny �e czas masz, bo pewno�� niepewna zabiera nam wra�liwo�� tak jak ka�de szcz�cie nawet rz�d i ministr�w nabija w butelk� przychodzi jednocze�nie jak patos i humor jak dwie nami�tno�ci wci�� s�absze od jednej biedna ludzka pewno�ci � atleto bez j�der tak szybko st�d odchodz�, jak drozd milkn� we lipcu jak d�wi�k troch� niezgrabny lub jak suchy uk�on. �eby widzie� naprawd�, zamykaj� oczy chocia� wi�kszym ryzykiem rodzi� si� ni� umrze� kochamy wci�� za ma�o i stale za p�no. Nie pisz o tym zbyt cz�sto lecz pisz raz na zawsze a b�dziesz tak jak delfin �agodny i mocny, �pieszmy si� kocha� ludzi, tak szybko odchodz� i ci co nie odchodz� nie zawsze powr�c� i nigdy nie wiadomo m�wi�c o mi�o�ci czy pierwsza jest ostatni�, czy ostatnia pierwsz�. SPOTKANIA Ktokolwiek nas spotyka od Niego przychodzi tak dok�adnie zwyczajny, �e nie wiemy o tym jak osio� co chcia� zawy� i nie mia� j�zyka lub chrab�szcz co swej nazwy nie zna po �acinie b�dziemy si� mijali nie wiadomo po co spogl�dali na siebie i si�gali w ciemno�� my�leli o swym sercu �e troch� zawadza jak wci�� ta sama ma�pa w secesyjnej klatce ktokolwiek nas spotyka od Niego przychodzi je�li mniej religijny � bardziej chrze�cija�ski wspomni co� od niechcenia, podpowie adresy jak �nieg antypa�stwowy co wznios�e pomniki z wyrazem niewini�tka zamienia w ba�wany niekiedy �z� urodzi wa�niejsz� od twarzy co pomi�dzy u�miechem a u�mieszkiem kapie ktokolwiek nas spotyka od Niego przychodzi nagle zniknie � od razu przesadnie daleki czy byli�my prawdziwi � sprawdzi� mimochodem. DLATEGO Nie dlatego, �e wsta�e� z grobu nie dlatego, �e wst�pi�e� do nieba ale dlatego, �e Ci podstawiono nog� �e dosta�e� w twarz �e Ci� rozebrano do naga �e skurczy�e� na krzy�u jak czapla szyj� za to, �e umar�e� jak B�g niepodobny do Boga bez lekarstw i r�cznika mokrego na g�owie �e najch�tniej nie modli�e� si� pod sufitem za to �e mia�e� oczy wi�ksze od wojny jak polegli w rowie z niezapominajk� dlatego �e brudny od �ez podnosz� Ciebie stale we mszy, jak baranka wytarganego za uszy. DAWNA WIGILIA Przysz�a mi na wigili�, zzi�bni�ta, g�uchociemna, z gwiazd� jak z jasn� twarz� � wigilia przedwojenna, z domem, co zosta� jeszcze na cienkiej fotografii, z sercem, co nigdy umrze� porz�dnie nie potrafi, z niem�drym bardzo pi�rem skrobi�cym w ka�amarzu, z przedpotopowym �wi�tym � z Pi�sudskim w kalendarzu, z mamusi�, co od nieszcz�� zas�oni� chcia�a �zami � podaj�c barszcz czerwony, co �mieszy� nas uszkami, z lamp�, z czajnikiem starym wydartym chyba niebu, z ca�� rodzin� jeszcze, to znaczy sprzed pogrzeb�w. Nad sto�em mym samotnym zwiesi�a czu�� g�ow� � nad wszystkie figi z makiem � dzi� ju� posoborowe. Przysz�a, usiad�a sobie. Jak �o�nierz pomilcza�a, Jezusa z klasy pierwszej z op�atkiem mi poda�a. DO OJCA PAW�A DEMBI�SKIEGO Tak mi si� wszystko teraz przypomina Tw�j g�os, kt�ry na pami�� poznali klerycy Twe oczy �aski pe�ne i Tw�j �wi�ty Pawe� Nawet Tw�j zwyk�y kl�cznik pod �cian� w kaplicy Tyle razy dzwoni�y ko�cielne zegary Prymicji tyle przesz�o, bieg�y lata drogie Uczy�e� nas po prostu �wi�tego kap�a�stwa Bogu dzi�kowa� za to, �e jest Bogiem Cho�by� ukry� si� g��biej w samej mysiej dziurze Kl�cza� z r�a�cem w r�ku, na samym dnie ciszy Stale wszystko pami�tam, Tw�j u�miech wci�� czysty Tw�j cie� na korytarzu, Twe serce co s�yszy Tr�dowaty � niewdzi�czny, kamedu�a niemy Nie odwiedzam, nie dzwoni�, pisa� nie potrafi� Tylko trzymam w brewiarzu mi�dzy obrazkami Tu� przy Magnificat Twoj� fotografi� � �CIE�KA Modl� si� �eby go nie og�oszono �wi�tym nie malowano nie wytykano palcami nie o�wiecano �yciorysem koniecznym i niepotrzebnym bez fotografii tak dok�adnej �e nieprawdziwej bez reklamy �mierci bez wiary wyg�adzonego szkie�ka �eby by� �cie�k� jak �ycie drobn� schylon� jak k�osy przez kt�r� przebieg� Jezus nie�mia�y i bosy SZUKAM Szukam nie og�oszonej jeszcze �wi�tej tak autentycznej �e bez obrazka patronki pi�kno�ci nieprzydatnej urody dla nikogo przyja�ni zatrzymanej w listach na dnie szufladki pantofli na sznurku maskotki rozci�gaj�cej policzek w u�miechu futerka tak taniego �e za drogo wysz�o spraw zawi�zanych gdzie� tam poza nami zdmuchni�tego imienia tu� przy Aniele Str�u kt�ry si� zamy�li� �e strze�onego B�g w�a�nie nie strze�e Wtedy odnajduj� dwunastoletni� Ma�gosi� co umar�a w szpitalu przy mojej stule z jedn� �ci�t� minut� przy sercu ROZMOWA Z MATK� BO�� Czy lubisz podbia� ��ty lipce z ko�lakami konwalie w k��czach stulone pod ziemi� lubczyk co mi�o�� przywraca a cz�ciej nadziej� ksi�yc chodz�cy za nami jak ciel� ceremonialny lecz bez r�kawiczek poziomki te najni�sze kminek najpodlejszy i lato p�niebieskie gdy kwitn� ostr�ki co przyjd� jak leniwa m�dro�� od niechcenia �o��dzie co si� d�u�� w pa�dzierniku zwyk�y chleb co wie zawsze ile b�lu w hostii kota niewiernego ale z zasadami bo najpierw myje praw� nog� przedni� Ale Ty Matko nie my�lisz �le o nas zawsze tych co si� potkn� gotowa obroni� mi�dzy prawd� a szcz�ciem naj�atwiej nos rozbi� pragniesz spraw ostatecznych wybierasz najbli�sze i szukasz pewnie jednej mr�wki w lesie tak bardzo spracowanej jakby mia�a umrze� najzabawniej jak cz�owiek w�r�d wszystkich osobno PEWNO�� NIEPEWNO�CI Dzi�kuj� Ci za to �e niedom�wionego nie domawia�e� niedoko�czonego nie ko�czy�e� nieudowodnionego nie udowadnia�e� dzi�kuj� Ci za to �e by�e� pewny �e niepewny �e wierzy�e� w mo�liwe niemo�liwe �e nie wiedzia�e� na religii co dalej i �za Ci stan�a w gardle jak pestka za to �e b�d�c takim jakim jeste� nie m�wi�c powiedzia�e� mi tyle o Bogu NIEOBECNY JEST B�g jest tak wielki �e jest i Go nie ma tak wszechmog�cy �e potrafi nie by� wi�c nieobecno�� Jego te� si� zdarza st�d czasem ciemno i serce si� t�ucze poskomli nawet jak pies niecierpliwy nawet wierz�cy nie wierz� po cichu i chc� si� �artem wymkn�� ze wzruszenia cho� tak niedawno wierzyli na pami�� �e ca�e �ycie czeka si� na chwil� lecz B�g tak wielki �e Go czasem nie ma m�zg jak tulipan chyli si� zm�czony i my�li biegn� wsp�ln� pust� drog� tak jak biedronki co si� razem schodz� by przed rozpacz� ukry� si� na zim� tylko milczenie trwa i gwiazdy w g�rze i ksi�yc sprawiedliwy bo zupe�nie nagi a wa�ki tak znikome �e ju� wszystko wiedz� i li�� ostatni brz�czy wprost z topoli �e Nieobecny jest bo wi�cej boli PAN JEZUS NIEWIERZ�CYCH Pan Jezus niewierz�cych chodzi mi�dzy nami troch� znany z Cepelii troch� ze s�yszenia przemilczany solidnie w porannej gazecie bezpartyjny bezbronny przedyskutowany omijany jak stary cmentarz choleryczny z konieczno�ci szary wi�c zupe�nie czysty Pan Jezus niewierz�cych chodzi mi�dzy nami czasami si� zatrzyma stoi jak krzy� twardy wierz�cych niewierz�cych wszystkich nas po��czy b�l niezas�u�ony co zbli�a do prawdy PRZECIW SOBIE Pom�dl si� o to czego nie chcesz wcale czego si� boisz jak wiewi�rka deszczu przed czym uciekasz jak g� coraz dalej przed czym dr�ysz jak w jesionce bez podpinki zim� przed czym si� bronisz obiema szcz�kami zacznij si� wreszcie modli� przeciw sobie o to najwi�ksze co przychodzi samo W OKULARACH Narysowa�em Ci� Matko Naj�wi�tsza w okularach w grubych i ci�kich taka jeste� w nich ludzka jak urz�dniczka na poczcie zm�czona naszymi listami jak babcia nad pasjansem kt�ry nie wychodzi jak przyszywana ciocia tak bliska �e samotna jak nauczycielka nad klas�wk� z zielonym kleksem jak pewna niewierz�ca kt�ra du�o czyta i mniej widzi czasami bezdomna jak popielata kuku�ka bez rodzic�w teraz wymazuj� okulary gum� i kawa�kiem bia�ego chleba �eby nie by�o �ladu tylko tych �ez to ja nie rysowa�em jak to si� sta�o NA WSI Tu Pan B�g jest na serio pewny i prawdziwy bo tutaj wiedz� kiedy kury karmi� jak krow� doi� �eby nie kopn�a jak starannie ustawi� drabink� do siana jak odr�ni� li�� klonu od li�cia jaworu tak podobne do siebie lecz r�ne od spodu a li�ci nie zrozumiesz ani nie odmienisz tu wiedz� �e konie staj� g�owami do �rodka �e kos boi si� bardziej w ogrodzie ni� w lesie �e skowronek sp�oszony raz jeszcze za�piewa kuku�ka tutaj �ywa a nie nakr�cona pszczo�a wci�� si� uwija raz w prawo raz w lewo a mirt rozkwita tylko w zimnym oknie ptaki te� nie od razu wszystkie zasypiaj� zreszt� mog� si� czasem serdecznie pomyli� jak kto� kto bije �on� by zrani� te�ciow� i wiadomo �e sosny niebieskozielone a dziurawiec to ��te �wi�toja�skie ziele tu Pan B�g jest jak Pan B�g pewny i prawdziwy ty

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!