15591

Szczegóły
Tytuł 15591
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

15591 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 15591 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

15591 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Rayrnond Durand DEPESZE z powsta�czej WARSZAWY 183O1831 Raporty konsula francuskiego w Kr�lestwie Polskim Przek�ad wst�p i przypisy Robert Bielecki 'f. Czytelnik 1980 Warszawa Obwolut�, opraw� i kart� tytu�ow� projektowa� W�ADYS�AW BRYKCZY�SKI Na obwolucie reprodukcja obrazu Marcina Zaleskiego �Zdobycie Arsena�u" Reprodukcje oraz zdj�cia na czwartej stronie wk�adki Bazyli Siergiejew �Copyright for ihc Polish edliion by ,,Czytelnik.'' Warszawa 1980 ISBN 83-07-00254-0 WST�P ll-y-a toujours un reporter � zwykli mawia� Francuzi, co w dowolnym t�umaczeniu oznacza, �e zawsze znajdzie si� ten, kto utrwali na pi�mie rozgrywaj�ce si� wok� niego donios�e wydarzenia. Ta maksyma przypomnia�a mi si�, kiedy w archiwum francuskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych natrafi�em na dyplomatyczn� korespondencj� niejakiego Duranda l. Raymond Durand, znany jedynie paru specjalistom, zajmuj�cym si� nasz� histori� pierwszej po�owy ubieg�ego stulecia, by� w latach 1827�1837 konsulem Francji w Warszawie, a wi�c tak�e naocznym �wiadkiem powstania listopadowego. Z racji swych obowi�zk�w przesy�a� regularnie depesze do Pary�a, opisuj�c w nich to, co dzia�o si� wdk� niego, analizuj�c fakty, wydarzenia, zjawiska, procesy, staraj�c si� przewidzie� najbli�sz� przysz�o��. Nie jestem pierwszym, kt�remu uda�o si� odnale�� korespondencje Duranda. Uczyni� to jeszcze w latach trzydziestych J�zef Dutkie-wicz, kt�ry wspomina parokrotnie o owych depeszach w pracy Francja a Polska w 1831 r.2 Poniewa� jednak tematem tego dzie�a by�a polityka rz�du paryskiego, Durand, rezyduj�cy w Warszawie, pozosta� poza kr�giem zainteresowa� autora. Konsul, podpisuj�c swe depesze, ujawnia� jedynie pierwsz� liter� imienia (R. Durand), st�d te� ci nieliczni polscy historycy, kt�rzy wspominaj� o nim, mogli poda� tylko nazwisko dyplomaty. Poszukiwania tajemniczego R. Duranda nie by�y wcale �atwe, cho�by dlatego, �e Durand�w jest we Francji tylu� co Smith�w w krajach anglosaskich. Zacz��em od archiwum francuskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, skoro R. Durand by� jego przedstawicielem w Warszawie. Dzi�ki pomocy Georges'a Deltona, konserwatora biblioteki tego ministerstwa, uda�o si� do�� szybko odnale�� w�a�ciw� teczk� w�r�d papier�w sze�ciu Durand�w, zajmuj�cych w ubieg�ym stuleciu dyplomatyczne stanowiska3. W teczce tej natrafi�em na kilkana�cie list�w, kt�re konsul Raymond Durand (zna�em ju� teraz jego imi�) przesy�a� do swych prze�o�onych w sprawach dotycz�cych jego w�asnej kariery zawodowej. Znajdowa� si� tam tak�e list jego syna, pisany z Montpellier, zawiadamiaj�cy ministra o zgonie konsula 27 kwietnia 1837 roku. Poniewa� z dokument�w przechowywanych w sekcji personalnej archiwum Quai d'Orsay wynika�o, �e Raymond Durand pochodzi� z Montpellier i �e tam zako�czy� �ycie, wybra�em si� do owego miasta, siedziby prefekta departamentu Herault. W archiwum de-partamentalnym, z pomoc� miejscowego personelu, mog�em odnale�� akt zgonu konsula4, zawieraj�cy dodatkowe informacje o okoliczno�ciach tego smutnego wydarzenia. W archiwum wskazano mi tak�e prac� J. P. G. Delpuecha5, wydan� w 1951 roku w Rodez i po�wi�con�'ojcu Raymonda, kt�ry by� pierwszym merem Montpellier. Dzi�ki temu mog�em ju� zorientowa� si�, w jakim �rodowisku wyrasta� Raymond i jakie by�y � prawdziwie tragiczne � losy jego rodziny w czasach Wielkiej Rewolucji. Podj��em tak�e pr�b� odszukania na ogromnym cmentarzu w Montpellier, zajmuj�cym blisko 60 hektar�w, mogi�y warszawskiego konsula. Konserwator kancelarii, mimo najlepszych ch�ci, nie by� w stanie wskaza� tego miejsca, bo pochowano tu setki Durand�w, nie notuj�c zazwyczaj ich imion. Wybra�em wi�c kilkadziesi�t mo�liwo�ci � kwatery z lat trzydziestych ubieg�ego stulecia � by kolejno odczytywa� zatarte napisy na kamiennych p�ytach. Poszukiwania te zdawa�y s'i� daremne � �adna z tablic nie zawiera�a imienia konsula � kiedy wreszcie stan��em przed zamkni�t� na g�ucho kaplic� z napisem: Familie Durand. Fronton zdobi� herb z rysunkiem �aglowca, a wi�c taki sam, jaki otrzyma� dziad Duranda od Ludwika XVI w nagrod� za sprowadzenie do Montpellier transportu zbo�a, kiedy w mie�cie tym panowa� dotkliwy g��d. By�o to zatem bez w�tpienia ostatnie miejsce spoczynku �w�a�ciwych" Durand�w, ale czy po�r�d nich znajduj� si� te� prochy Raymonda? Sprawa ta mia�a wyja�ni� si� dopiero po kilku miesi�cach, podczas kolejnej wyprawy do Montpellier. To, co zebra�em podczas pierwszego wyjazdu na po�udnie Francji, zawiera�o jednak pewne luki. Mog�em ju� wprawdzie nakre�li� �yciorys konsula w jego podstawowych liniach, ale wci�� istnia�y liczne bia�e plamy, sprawy, kt�re nale�a�o wyja�ni�. Liczy�em wreszcie na szcz�liwy przypadek, na zdawa�oby si� nieprawdopodobn� szans�, �e przetrwa�y gdzie� papiery Duranda z jego pobytu w Warszawie. Przegl�daj�c prac� Delpuecha w paryskiej Bibliothe�ue Nationale, znalaz�em na jednej z ostatnich stronic dosy� mglist� wzmiank�, �e w latach dwudziestych obecnego stulecia mieszka� w Montpellier pewien oficer rezerwy, Raymond Durand, kt�ry mia� by� potomkiem pierwszego mera tego miasta, a wi�c tak�e warszawskiego konsula. Szansa odszukania owego pana by�a jednak nik�a, sk�r0 od tego czasu min��o przecie� p� wieku. Z pomoc� przyszed� mi tu Michel Guillot, zast�pca dyrektora sekcji archiw�w prywatnych w paryskich Archives Nationales. W kartotece, jak� dysponuje ta sekcja, odszuka� informacj� o istnieniu archiwum Durand�w, podan� w 1953 roku przez wspomnianego ju� pana Raymonda. Wiedzia�em wi�c, �e potomek konsula �y� jeszcze przed trzydziestu laty i �e mieszka� w Montpellier, cho� jego adres nie figurowa� w kartotece. Si�gn��em po ksi��k� adresow� departamentu Herault, by wynotowa� z niej nazwiska 31 Durand�w. Tylko jeden � na szcz�cie � nosi� imi� Raymond, do niego te� postanowi�em napisa�, przedstawiaj�c cel mych poszukiwa�. W kilka dni p�niej nadszed� list ze stemplem Narbonny i nag��wkiem: Jean Jac�ues Durand, Chateau de Guilhanet-Lezignan Corbieres. �Guilhanet, 12 sierpnia 1978 Otrzymali�my w�a�nie pa�ski list i m�j ojciec, Raymond Durand, prosi�, abym na� odpowiedzia�. Raymond Durand, francuski konsul w Warszawie w tragicznych dniach roku 1830, to rzeczywi�cie nasz przodek. Przechowujemy wci�� jeszcze pewne pami�tki po nim � korespondencj�, portret w stroju konsula, uniform. M�odo��, kt�r� sp�dzi� ria wygnaniu w Hiszpanii, polityczne dramaty, jakie dotkn�y jego rodzic�w � wszystko to przygotowa�o go zapewne do stawienia czo�a tym wydarzeniom, kt�re napotka� w swej dyplomatycznej karierze. Zrozumie pan bez trudu, jak bardzo zainteresowa� nas pa�ski list, wszyscy bowiem potomkowie troskliwie zachowuj� pami�� o Ray-mondzie, jak te� o jego rodzicach. Znajdzie pan wiele szczeg��w dotycz�cych naszej rodziny w pracy z�o�onej w Bibliotece Narodowej w Pary�u 6, a napisanej przez moj� ciotk� Marthe Durand de Girard. Je�li za� chodzi o posta� Jean Jacques'a Duranda, ojca Raymonda, to mog� poleci� dzie�o prof. Caille7, jedyne powa�ne opracowanie tego tematu. Ja sam jestem rolnikiem, mam wi�c szczeg�lnie wiele zaj�� o tej parze roku. Nasze archiwum rodzinne znajduje si� w Montpellier. S�dz�, �e b�d� m�g� zim� znale�� troch� czasu, aby udost�pni� panu te dokumenty, kt�re by�yby pomocne w pa�skich badaniach". List p. Jean Jacques'a Duranda stanowi� oczywi�cie istotny zwrot w mych poszukiwaniach. Nie tylko pojawi�y si� dwie dalsze prace traktuj�ce o rodzinie konsula, ale przede wszystkim okaza�o. si�, �e przetrwa�y jego papiery osobiste, zachowa� si� portret, pozosta� mundur. Rzecz jasna w kilka tygodni p�niej pospieszy�em zn�w do Montpellier, gdzie Jean Jac�ues Durand, oderwawszy si� na chwil� od swych sad�w w Chateau de Guilhanet, przygotowa� fotokopie i odpisy kilkudziesi�ciu dokument�w z rodzinnego archiwum. By�a to przede wszystkim korespondencja Raymonda z matk�, bratem i synami mieszkaj�cymi na po�udniu Francji, prze�o�onymi z Quai d'Orsay, kolegami z innych plac�wek, wreszcie dokumenty dotycz�ce jego �ycia codziennego w Warszawie, a wi�c kontrakty najmu mieszkania, umowa o wykonanie nawej karety itp. Pani Durandowa, matka Jean Jacques'a, pokaza�a mi z dum� pieczo�owicie przechowywany mundur, a tak�e kr�tk� szpad� konsula z or�em na klindze, wykonan� przez jednego z warszawskich zbrojmistrz�w. W salonie obszernego mieszkania Durand�w przy rue de la Republi�ue zobaczy�em po raz pierwszy oblicze Raymonda � jego portret z krzy�em Legii Honorowej, orderami �w. Anny i �w. W�odzimierza, sporz�dzony tak�e w Warszawie w ostatnich latach pobytu nad Wis��. Portret ten wykonany zosta� zreszt� w dwu egzemplarzach, bo Ray-mond � ju� w�wczas powa�nie chory � chcia�, aby pami�tali o nim dwaj jego synowie. W d�ugiej rozmowie z Durandami, stawiaj�c dziesi�tki pyta�, przegl�daj�c kolejne kartony ich bogatego archiwum, mog�em wreszcie ustali� te szczeg�y �ycia konsula, kt�rych brakor wa�o mi do pe�nego obrazu jego postaci. Durandowie wywodz� si� z Pompignan, niewielkiej osady w departamencie Gard, po�o�onej na skraju g�rzystego pasma Sewenn�w. Pod koniec XVII wieku jeden z nich, Francois, przeni�s� si� do Montpellier, gdzie z czasem za�o�y� dom handlowy, wyspecjalizowany w imporcie zbo�a. Jego syn Raymond w po�owie XVIII stulecia nale�a� ju� do najbogatszych kupc�w w Montpellier, mia� w�asn� flotyll� p�ywaj�c� z Set� do Barcelony, Kadyksu, Palermo, Livorno, Hawru, Londynu, Amsterdamu, Hamburga, a nawet Gda�ska. To on w�a�nie zim� 1773 roku, w okresie wyj�tkowego niedostatku �ywno�ci, 8 sprowadzi� do Montpellier 20 ty�. work�w pszenicy, kt�r� sprzeda�; za p� ceny ze strat� 300 ty�. liwr�w, ratuj�c w ten spos�b miasto przed kl�sk� g�odu. Ludwik XV chcia� w nagrod� da� mu szlachectwo, ale Raymomd grzecznie uchyli� si� od tego zaszczytu, kt�ry zmusza�by go do rezygnacji z dalszego wykonywania kupieckiej profesji. Dopiero w 1788 roku, kiedy ze wzgl�du na podesz�y wiek wycofa� si� z interesu, przyj�� powt�rnie ofiarowane szlachectwo i herb z pi�knym �aglowcem � pami�tk� pszenicznego transportu. Potomek kupca i sam kupiec, Raymond Durand przeznaczy� syna do ambitniejszych zada�. Urodzony w 1756 roku Jean Jac�ues Louis Durand otrzyma� staranne wykszta�cenie u lio�skich oratorian�w, a potem uko�czy� wydzia� prawa na uniwersytecie w Montpellier. Za 60 ty�. liwr�w ojciec kupi� mu urz�d radcy przy Trybunale Obrachunkowym, a p�niej stanowisko przewodnicz�cego tego Trybuna�u. By� to zreszt� pierwszy wypadek, by przewodnicz�cym zosta� kto� nie maj�cy 30 lat, na co trzeba by�o uzyska� zgod� dworu wersalskiego � oczywi�cie za dyskretnie uiszczon� sowit� op�at�. Spe�ni�o si� tak�e inne marzenie Raymonda. Jego syn -po�lubi� w 1785 roku dziewi�tnastoletni� Marie Pauline de Barbeyrac, c�rk� markiza de Saint-Maurice, �pana na Saint-Aunes i innych w�o�ciach". Marie Pauline, wychowana w wyj�tkowej surowo�ci, zgodzi�a si� odda� r�k� m�odemu Durandowi pod warunkiem, �e nie b�dzie jej zmusza� do u�ywania kosmetyk�w i ogl�dania przedstawie� teatralnych. * Jak �wiadcz� o tym jej listy, a tak�e relacje wsp�czesnych, by�a to jednak wyj�tkowa indywidualno��, przewy�szaj�ca znacznie inteligencj� typowe kobiety swej epoki. Dom pa�stwa Durand�w przy Grand� Rue, g��wnej ulicy Montpellier, sta� si� szybko jednym z o�rodk�w �ycia politycznego i kulturalnego w przededniu Wielkiej Rewolucji. Sta�ymi go��mi byli tu s�ynny chemik, a -potem napoleo�ski minister Chaptal oraz Cambaceres, kt�ry za kilkana�cie lat zostanie konsulem u boku Napoleona Bonapartego. Durandowie znali te� dobrze sam� rodzin� Bonapart�w, bo w�a�nie w Montpellier sp�dzi� ostatnie miesi�ce �ycia i tu zmar� ojciec przysz�ego cesarza � Karol. Jean Jac�ues Louis Durand by� jednym z przyw�dc�w zamo�nej langwedockiej bur�uazji, kt�ra od dawna domaga�a si� przeprowadzenia reform i z entuzjazmem powita�a wybuch Wielkiej Rewolucji. 25 stycznia 1790 roku wybrano go pierwszym merem Montpellier, a zyska� sobie rych�o tak� popularno��, �e wyb�r ten powtarzano jeszcze dwukrotnie. M�ody Durand realizowa� bez zastrze�e� kolejne decyzje rewolucyjnych w�adz paryskich i za�o�y� nawet w 1791 roku Klub Przyjaci� Konstytucji, kt�ry utrzymywa� �cis�e kontakty ze sto�ecznym klubem kordelier�w. Na wiadomo�� o ucieczce kr�la i jego aresztowaniu w Yarermes, wystosowa� wsp�lnie z Chaptalem uroczysty adres do Zgromadzenia Konstytucyjnego, w kt�rym domaga� si�, by Ludwik XVI zosta� pozbawiony korony. Kiedy w po�owie sierpnia 1792 roku dowiedzia� si� o zdobyciu Tuileries i obaleniu monarchii, nakaza� usuni�cie z gmach�w publicznych wszystkich inskrypcji gloryfikuj�cych Burbon�w oraz zniszczenie pos�gu Ludwika XIV na reprezentacyjnej promenadzie montpellierskiej � Le Peyrou. Sam odczyta� dekret proklamuj�cy Republik�, a po straceniu kr�la w styczniu 1793 roku potwierdzi� sw� pe�n� aprobat� dla decyzji Konwentu. Mimo to m�ody mer daleki by� od jakobinizmu. Jego sympatie zwraca�y si� wyra�nie ku �yrondystom � zwolennikom decentralizacji w�adzy, nazywanym z tej racji tak�e federalistami. Wiosn� 1793 roku dochodzi dovdecyduj�cej rozprawy mi�dzy �yrondystami a jakobinami. 2 czerwca Konwent ust�puje pod naciskiem ludu i zgadza, si� na aresztowanie 22 deputowanych, m. im. Yergnauda i Brissota. Niemal natychmiast federali�ci podnosz� bunt przeciw ja-kobinom � w Lyonie, Tulonie, Bordeaux, Caen, a tak�e w Montpellier. W tym ostatnim4 mie�cie Durand zak�ada Centralny Komitet Ocalenia Publicznego departamentu Herault, wymawiaj�c posjusze�-stwo w�adzom paryskim. Komitet porozumiewa si� z podobn� instan-e;j� .s�siedniego departamentu Gard, a tak�e z federalistami w Tuluzie i Bordeaux. Jean Jac�ues Louis ma popartsie wielu mieszka�c�w Montpellier, a jego protestacyjny adres, pos�any do Pary�a, podpisa�o 4 ty�. ludzi. Bardzo szybko jednak jakobini rozbili w lesie Bizy oddzia�y federalist�w, kt�re zgromadzi� w Normandii gen. Wimpfen. Zaczyna si� obl�enie Lyonu i Tulonu, wsz�dzie Konwent bierze g�r�, dla nikogo ju� tnie ulega w�tpliwo�ci, �e �yrondy�ci przegrali ten pojedynek. ' 9 lipca 1793 roku Jean Bon Saint Andre w imieniu w�adz rewolucyjnych pot�pia Duranda na forum Konwentu i tego� dnia uzyskuje dekret nakazuj�cy aresztowanie montpellierskiego mera. Pocz�tkowo mieszka�cy Montpellier staj� w obronie swego przyw�dcy, ale po kilku dniach daj� za wygran�. Opuszczony przez wszystkich Jean Jac�ues Louis ma do wyboru ucieczk� za granic� � do W�och lub Hiszpanii � albo stawienie si� przed Konwentem. Ucieczka oznacza natychmiastowe wpisanie na list� emigrant�w i konfiskat� ca�ego maj�tku. Durand, mimo protest�w �ony, postanawia wi�c uda� si� do stolicy, licz�c, �e przy pomocy przyjaci� potrafi uwolni� si� od zarzut�w. W sierpniu 1793 roku opuszcza Montpellier, ale jedzie bar- 10 H dzo wolno, symuluj�c chorob�, bo wydaje mu si�, �e jakobini rych�o H iitrac� w�adz�, a w�wczas nie trzeba ju� b�dzie odpowiada� przed Re- � wolucyjnym Trybuna�em. Dlatego, te� dopiero 14 listopada przybywa B do stolicy i tego� dnia zostaje osadzony w wi�zieniu La Force. H ' Durand staje przed Rewolucyjnym Trybuna�em 12 stycznia 1794 r. H Jego proces jest jednym z ostatnich ogniw d�ugiego ci�gu rozpraw H przeciw �yrondystom. Oskar�ony o �zbrodni� federalizmu" przez s�yn-H nega Fouquier-Tinville'a zostaje skazany na kar� �mierci i tego� jesz- � cze dnia zgilotynowany na placu Rewolucji � dzisiejszym placu � Concorde. Pochowano go � taik jak Ludwika XVI i Mari� Antoni-Hj n� � w bezimiennej mogile na cmentarzu �w. Magdaleny, gdzie w �wier� wieku p�niej Burboni wznie�li kaplic� ekspiacyjn� 8. Jean Jac�ues Louis Durand pozostawi� czterech syn�w i �on� Marie Pauline, oczekuj�c� zreszt� pi�tego potomka. Najstarszym z dzieci by� Louis Marie Raymond, p�niejszy 'konsul, kt�ry przyszed� na �wiat w Montpellier 4 listopada 1786 roku. Akt chrztu9, znajduj�cy si� w archiwum miejskim, sporz�dzony przez ksi�dza Castan, proboszcza parafii Notre Dam�, podaje, �e ojcem chrzestnym by� jego dziadek (ten od transportu pszenicy), a matk� pani Marie Ann� Angeli�ue Antoinette de Saint-Aurant, kt�ra wychowywa�a wcze�nie osierocon� Marie Pauline de Barbeyrac. W 1788 roku przyszed� na �wiat brat Raymonda � Eugene, w dwa lata p�niej Hippolyte, a w 1793 _ Paulin. Marie Pauline, kt�ra towarzyszy�a m�owi w jego w�dr�wce do Pary�a, zosta�a tak�e uwi�ziona dekretem Konwentu, ale ze wzgl�du na ci��� w�adze rewolucyjne uwolni�y j� � ju� po �mierci Jean Jacques'a � nakazuj�c osiedlenie si� w Rodez w departamencie Aveyron. Tutaj w czerwcu 1794 roku przyszed� na �wiat pi�ty .z braci � Alype, kt�ry zmar� jednak w dwa lata p�niej w Montpellier. Jeszcze jesieni� 1793 roku, kiedy nieszcz�sny mer wezwany zosta� �do Pary�a, w�adze w Montpellier, opanowane przez jakobin�w, skonfiskowa�y jego ogromny maj�tek', sk�adaj�cy si� z kilku dom�w i kilku domen ziemskich. Marie Pauline, ju� po przewrocie 10 Ther-midora, zdo�a�a ocali� tylko resztki � m. in. niewielk� posiad�o�� wiejsk� Lattes, pozostaj�c� do dzi� w r�kach rodziny Durand�w. Upadek jakobin�w pozwoli� jej te� powr�ci� do Montpellier i zaj�� si� zn�w dzie�mi, kt�re decyzj� lokalnych w�adz zosta�y poprzednio �oddane do przytu�ku przy H�pital General10. Z dokument�w, jakie zachowa�y si� w rodzinnym archiwum Durand�w, wiemy, �e najstarszy z syn�w mera, Raymond, chodzi� do .szk� w Montpellier, a potem � tak jak ojciec � kontynuowa� 11 nauk� w Lyonie. Kiedy mia� dwadzie�cia jeden lat � by�o to w roku 1807 � zamo�ny kuzyn, Frangois Durand, wys�a� go do Barcelony jako przedstawiciela swego domu handlowego. Frangois Durand, p�niejszy deputowany z Perpignan, by� tak�e dostawc� wojsk owym, a w�a�nie wtedy armia francuska przesz�a Pireneje, rozpoczynaj�c podb�j Hiszpanii. Barcelona szybko dosta�a si� w r�ce Francuz�w i pozostawa�a pod ich rz�dami do 1813 roku. Raymond musia� jednak niejeden raz by� �wiadkiem okrutnych scen tej wojny, skoro niedaleko toczy�y si� d�ugotrwa�e obl�enia Saragossy, Gerony i Tar-ragony oraz dziesi�tki bitew i potyczek z regularn� armi� hiszpa�sk�, a tak�e z partyzantami. Raymond Durand bez wi�kszych trudno�ci z�y� si� z miejscowym spo�ecze�stwem katalo�skim. Zna� j�zyk tego kraju i jego kultur�, i ju� 14 lipca 1808 roku w barce�o�skim ko�ciele �w. Justyna po�lubi� Hiszpank� Josephin� Cutita, wdow� po Francuzie Bernardzie Dallande 10. 8 listopada 1809 roku powt�rzy� zreszt� �w akt ma��e�stwa, tym razem przed francuskim konsulem ze wzgl�du na swe francuskie obywatelstwo. Z ma��e�stwa tego urodzi� si� w Barcelonie w pocz�tkach 1809 syn Marcellin, a w grudniu tego� roku drugi syn � Alphonse. Nie by�o to jednak udane ma��e�stwo (Durando-wie nawet dzi� nazywaj� J�zefin� une femme legere), tote� w 1814 roku dosz�o do separacji, cho� bez formalnego rozwodu. Pani Du-randowa przenios�a si� do Tuluzy, gdzie �y�a jeszcze oko�o 1840 roku � Raymond natomiast odes�a� dzieci do Montpellier, a tam ich wychowaniem zaj�a si� babka, Marie Pauline. Raymond Durand pewnie ca�e �ycie sp�dzi�by w kupieckim kantorku, gdyby nie powr�t Napoleona z Elby w marcu 1815 roku. Kiedy cesarz �lotem or�a" zd��a� ku Pary�owi, rojali�ci pr�bowali stawi� mu op�r, zbieraj�c swe si�y m. in. tak�e w Langwedocji. Roja-listom na po�udniu Francji przewodzi� ksi��� d'Angouleme, jeden z syn�w p�niejszego Karola X. Oddzia�y, jakimi dysponowa�, zosta�y jednak otoczone przez wojska wierne cesarzowi i ksi��� d'An-gouleme znalaz� si� w pu�apce. Z opresji wydoby� go Frangois Durand, kt�ry na swym kupieckim statku �Scandinavia" wywi�z� ksi�cia do Barcelony i odda� pod opiek� w�adz hiszpa�skich 11. Miejscowy francuski konsul Blondel o�wiadczy�, �e jest bonapar-tyst�, a inni funkcjonariusze dyplomatyczni zbiegli po prostu do Francji. Ksi��� d'Angouleme, kt�ry w Barcelonie zaj�� si� tworzeniem rojalistycznego korpusu, potrzebowa� kogo�, kto w imieniu Burbon�w sprawowa�by obowi�zki konsula. Frangois Durand wskaza� mu w�wczas swego kuzyna Raymonda, kt�ry bardziej pod przymu- 12 sem ni� z entuzjazmu zacz�� pe�ni� ��dane us�ugi. W czerwcu tego� roku Napoleon poni�s� ostateczn� kl�sk� pod Waterloo, a kilka ty-godini p�niej Burboni powr�cili � na lat pi�tna�cie � do Francji. Raymondowi spodoba�a si� rych�o praca w dyplomacji � b�d� co b�d� jego pozycja w Barcelonie by�a teraz znacznie lepsza, zresizt� nigdy nie czu� poci�gu do kupieckiej profesji. Kiedy obejmowa� swe funkcje, dano mu tylko tymczasow� nominacj�, zacz�� wi�c zabiega� o oficjalne potwierdzenie rangi konsula. Okaza�o si� jednak, �e ma silnego konkurenta w osobie hrabiego de Gasville, kt�rego popiera� francuski ambasador w Madrycie, pami�taj�cy, �e przez siedem lat Durand zajmowa� si� dostawami dla armii Sucheta, a 'wi�c by� niejako bonapartyst�. Chocia� straci� konsulat w Barcelonie, to przecie�, .dzi�ki protekcji kuzyn�w Durand-Fajon�w (dwaj z nich byli deputowanymi w ultra-rojalistycznej �niezr�wnanej izbie"), otrzyma� podobne stanowisko w Porto na p�nocy Portugalii, utworzone specjalnie dla niego. Przyby� tam latem 1816 roku i pozostawa� do grudnia 1824, nudz�c si� przez te osiem lat w prowincjonalnym mie�cie, Jeden raz tylko w latach 1820�1821 by� �wiadkiem interesuj�cych wydarze�, kiedy to w Porto wybuch�a liberalna rewolucja i gdy wyl�dowa� tam, wracaj�cy po wielu latach z Brazylii, kr�l Jan VI z dynastii Braganga. Obowi�zki konsula nakazywa�y Durandowi informowanie Pary�a o przebiegu rewolucji i wtedy te� nabra� do�wiadczenia, kt�re przyda�o mu si� w dziesi�� lat p�niej podczas powstania listopadowego. Przez kilka lat Raymond Durand zabiega� o przeniesienie z Porto na wa�niejsz� plac�wk� � mo�e do Neapolu lub Lizbony � i przy poparciu kuzyn�w-depurtawanych uzyska� wreszcie w ko�cu 1824 roku konsulat w Wenecji. Przyznano mu tak�e krzy� Legii Honorowej, 'kt�ry mieli zreszt� wszyscy konsulowie, nie dano natomiast, mimo parokrotnych przypomnie�, tytu�u wicehrabiowskiego, albowiem Karol X uzna�,. �e zas�ugi Raymonda dla dynastii burbo�skiej s� mimo wszystko �zbyt ma�e" 12. Raymond Durand pozostawa� w Wenecji tylko przez kilkana�cie miesi�cy. Latem 1826 roku uprzedzono go, �e musi odda� to stanowisko panu Mimaut, kt�ry pocz�tkowo mia� obj�� nowo utworzony konsulat w Warszawie, ale wola� zamieni� go na jedno z du�ych miast w�oskich. Chc�c nie chc�c Raymond zgodzi� si� na przeniesienie i w ten oto spos�b zwi�za� na dziesi�� lat swe losy z Polsk�. Karol X podpisa� jego nominacj� 19 lipca 1826 roku, ustalaj�c roczn� pensj� na 11 ty�. frank�w z obietnic� podwy�ki, gdy znajd� si� dodatkowe fundusze13. 13 Francja mia�a swych dyplomatycznych przedstawicieli w Polsce przez ca�y czas istnienia Ksi�stwa Warszawskiego � do maja 1813 roku, kiedy to rezydent Louis Bignon opu�ci� Krak�w wraz z korpusem ks. J�zefa Poniatawskiego. Po d�ugiej przerwie, dopiero w 1824 roku, pojawi� si� w Warszawie Gabriel de Cordoue, kt�ry pe�ni� obowi�zki konsula tylko przez kilka miesi�cy. Jego nast�pc� zosta� niejaki Cochelet w maju 1825 roku, ale nie spodoba� si� Wielkiemu Ksi�ciu Konstantemu, gdy� w 1812 roku by� intendentem Wielkiej Armii w Bia�ymstoku. Konstanty ostentacyjnie ignorowa� go i nie chcia� przyj�� list�w akredytacyjnych, co sprawi�o, �e Cochelet sam zrezygnowa� ze swej misji i powr�ci� do Pary�a. Trzecim kandydatem na konsula wyznaczono wspomnianego Mimauta w maju 1826 roku, ale i on, nie przypad�szy do gustu Wielkiemu Ksi�ciu, poprosi� o przeniesienie na inn� plac�wk� 14. Przygotowuj�c si� do wyjazdu nad Wis�� Durand przypomnia� sobie, �e kolega z Livomo, Mariotti, sp�dzi� kilka lat w Polsce w czasach Ksi�stwa Warszawskiego. Napisa� wi�c do niego prosz�c o rad�, a ten podzieli� si� zaraz swym do�wiadczeniem. Id�c za g�osem Mariottiego Raymond Durand zaopatrzy� si� w Pary�u we wszelkie niemal dzie�a, kt�re traktowa�y o sprawach polskich � przede wszystkim za� w prace Ruhliera Historia polskiej anarchii i arcybiskupa Pradta Historia ambasady w Polsce. Znaj�c ju� j�zyk hiszpa�ski, portugalski i w�oski, przyst�pi� do nauki j�zyka polskiego, a jego polska gramatyka i wypisy z niej zachowa�y si� do dzi� w montpellierskim archiwum Durand�w15. Raymond wyruszy� w dalek� podr� dopiero wiosn� 1827 roku, obawia� si� bowiem �surowego klimatu p�nocy". Pospieszy� najpierw do Petersburga, bo okaza�o si�, �e Wielki Ksi��a Konstanty nie jest zadowolony z jego nominacji, a �ci�lej m�wi�c z faktu, i� posy�a mu si� francuskiego konsula w chwili, gdy ma k�opoty z Polakami i gdy toczy si� S�d Sejmowy nad cz�onkami Towarzystwa Patriotycznego. Francuski ambasador przy dworze petersburskim, hrabia de la Ferronays, zatrzyma� wi�c Duranda kilka tygodni nad New�, a sam, jad�c do Pary�a, zawita� do Warszawy, gdzie uda�o mu si� uzyska� zgod� Ksi�cia, by konsul obj�� swe funkcje. Raymond nie by� oczywi�cie zachwycony oporami Konstantego i prosi� nawet ministra spraw zagranicznych barona de Damas o odwo�anie go do Pary�a i powierzenie innego zadania 16. Durand przyby� do Warszawy 20 lipca. Pierwsze dni sp�dzi� zapewne w hotelu �Wile�skim", gdzie radzi� mu zatrzyma� si� nieoceniony Mariotti. Poniewa� jego stanowisko nak�ada�o obowi�zki 14 reprezentacyjne, wynaj�� od pana Wojciecha Bobi�skiego cz�� kamieniczki nr 1298 przy Nowym �wiecie � dzisiejszego domu nr 34. Wed�ug kontraktu odnawianego dwa Tazy do roku, na Wielkanoc i na �w. Micha�a, Durand dysponowa� tam �o�miu pokojami z przedpokojem na schody w oficynie, 'kuchni� angielsk� z przyleg�� ma�� izb� na dole, przedpokojem w kamienicy, g�r� nad kamienic�, wozowni� na dwa pojazdy, kom�rk� na drzewo, czterema pokojami na drugim pi�trze dla s�u�by". Wszystko to mia�o go kosztowa� co p� roku 1308 z�otych �w monecie brz�cz�cej", p�atne z g�ry. Durand zobowi�za� si� utrzymywa� w nale�ytym porz�dku naj�te przez siebie pomieszczenia i nie robi� w nich ��adnych g��wnych odmian" bez wiedzy i zezwolenia w�a�ciciela domu. Mieszkanie po�o�one przy jednej z g��wnych ulic, w reprezentacyjnej cz�ci miasta, musia�o by� wygodne, a stosunki z panem Bobi�skim bez zarzutu, bo konsul odnawia� co p� roku kontrakt i pozosta� tu ju� przez ca�y czas pobytu w Warszawie 17. W. kilka dni po przyje�dzie (29 lipca) Raymond Durand zosta� przyj�ty przez Wielkiego Ksi�cia. Pierwsze p�toragodzinne spotkanie, wbrew obawom konsula, przebieg�o bardzo dobrze i, jak �wiadczy relacja pos�ana do Pary�a, by� on niemal zachwycony Konstantym. Bardzo szybko te� uda�o si� Durandowi nawi�za� pierwsze znajomo�ci, tak �e po paru tygodniach nie �a�owa� wcale, i� musia� opu�ci� Wenecj� 18. Mariotti, daj�c rady, jak ma post�powa� w Warszawie, poleci� mu dwu swych przyjaci� z czas�w Ksi�stwa Warszawskiego. Pierwszym z nich by� ksi�dz Drevelle, kt�rego Durand nie zasta� ju� nad Wis��, bo wr�ci� kilka tygodni wcze�niej do rodzinnego Troyes w Szampanii. Drugim by� gen. Piotr Bontemps, Francuz pozostaj�cy w polskiej s�u�bie od 1808 roiku, zajmuj�cy si� artyleri� i przemys�em zbrojeniowym. Durand zaprzyja�ni� si� z nim i Bontemps by� cz�stym go�ciem w jego domu. Konsul zna� te� oczywi�cie innego ze swych rodak�w, gen. Malleta, kt�ry przebywa� w Polsce tak�e od 1808 roku i dowodzi� korpusem in�ynier�w. D"b grona bliskich znajomych, niemal przyjaci� Duranda, nale�eli niekt�rzy cudzoziemcy z otoczenia Wielkiego Ksi�cia. Byli w�r�d nich przede wszystkim Anglik gen. Fenshave i Niemiec baron Mohrenheim, o kt�rych Durand wspomina� p�niej w swych depeszach, a tak�e francuski emigrant-rojalista baron Moriolles, pe�ni�cy obowi�zki guwernera. Ten ostatni pozostawi� interesuj�ce pami�tniki, w kt�rych szczeg�owo opisuje dw�r belwederski. Z racji swych obowi�zk�w Raymond Durand zna� oczywi�cie 15 wi�kszo�� Francuz�w mieszkaj�cych w Warszawie, a tak�e te polskie rodziny, kt�re przyj�y ich do swego grona. O Durandzie wspomina m. in. ojciec Fryderyka Chopina, spotyka� si� z nim te� wielokrotnie s�ynny in�ynier-wynalazca Philippe Girard. Kontakty z polskim spo�ecze�stwem rozpocz�� Durand od Nowej Resursy, 'kt�ra przyj�a go w poczet swych cz�onk�w ju� 16 sierpnia 1827 roku. W montpellierskim archiwum rodzinnym zachowa� si� .�Bilet wnij�cia do Nowej Ressursy dla JWgo Durand, konsula francuskiego", wystawiony przez komitet tego stowarzyszenia 19. Resursa .sta�a si� dla Duranda miejscem cennych kontakt�w z warszawskimi .mieszczanami^ dzi�ki kt�rym bardzo szybko m�g� zorientowa� si� w sytuacji gospodarczej Kr�lestwa i opisa� j� dok�adnie w depeszach przesy�anych do Pary�a. W swej korespondencji konsul wspomina par� razy o znajomych oficerach, przede wszystkim pu�kownikach i genera�ach bywaj�cych �w Belwederze. Pewne kontakty nawi�za� tak�e z polsk� arystokracj�, w czym pom�g� mu zreszt� syn Marcellin, kt�ry mieszka� w Pary�u na pensji pana Bailli z m�odym Marcelim Lubomirskim. W depeszach Duranda pojawiaj� si� wi�c nazwiska Potockich, Sapieh�w i Lubomirskich, ks. Adama Czartoryskiego, a tak�e przebywaj�cej stale we Francji Teresy Tyszkiewiczowej, siostry ks. J�zefa Ponia-towskiego, kt�rej pomaga� za�atwia� w Warszawie pewne sprawy materialne %*. Przebywaj�c w Warszawie Raymond Durand �ledzi� oczywi�cie TOEZW�J wydarze� we Francji, bardziej poprzez dzienniki ni� instrukcje swych prze�o�onych, kt�re nadchodzi�y rzadko, co kilka miesi�cy. W sierpniu 1829 roku Karol X dokona� zmiany rz�du, powierzaj�c tek� ministra spraw zagranicznych Jules'owi de Polignac, a ministra wojny � marsza�kowi de Bourmont. �w szczeg�lnie niepopularny gabinet, dzia�aj�c zgodnie z �yczeniami monarchy, zacz�� przygotowywa� zmiany konstytucyjne w duchu ograniczenia i tak ju� niewielkich swob�d. 18 marca 1830 Izba 221 g�osami przeciwko 181 uchwali�a adres do kr�la, ostrzegaj�c go, �e rz�d nie ma zaufania deputowanych. Coraz wyra�niej wi�c rysowa� si� konflikt mi�dzy kr�lem a liberaln� opozycj�. Durand, skoro tylko dotar�y do .Warszawy paryskie dzienriki, pos�a� 4 kwietnia list do ministra Polignaca, w kt�rym przewiduj�c, i� dojdzie rych�o do nowych wybor�w, prosi� go o zgod� na wyjazd �do Montpellier, gdzie chcia� wzi�� udzia� w g�osowaniu. Raymand nie m�w.i� wprawdzie tego ministrowi, ale wynika to jasno z lisk�w jego matki Pauline, i� zamierza� ubiega� si� o mandat deputowa- 16 nego i rozpocz�� karier� polityczn�. Pisz�c do Polignaca konsul podkre�la�, �e uwa�a si� za �jednego z najbardziej oddanych obro�c�w praw korony" i �e ochoczo wykorzysta swe osobiste stosunki, by zapewni� zwyci�stwo monarchy w Montpellier. 2 maja, najwyra�niej nie otrzymawszy odpowiedzi, Durand w jeszcze obszerniejszym li�cie ponowi� sw� pro�b�, zwracaj�c uwag�, �e dwaj spo�r�d trzech deputowanych w Herault podpisali adres i �e trzeba zmobilizowa� si�y rojalist�w, aby �pos�a� do nowej Izby najwierniejszych wyrazicieli pragnie� i potrzeb kraju". Raymond proponowa�, �e opu�ci Warszaw� po zako�czeniu sesji Sejmu Kr�lestwa, w�wczas � gdy Wielki Ksi��� uda si� do w�d w Ems, co powinno nast�pi� pod koniec czerwca. Za�atwianiem spraw bie��cych m�g�by zaj�� si� konsul pruski Schmidt, ciesz�cy si� zaufaniem Konstantego. Odpowiadaj�c na te listy, Jules de Polignac �z rado�ci�" pozwoli� mu 26 maja wzi�� udzia� w wyborach, a r�wnocze�nie pos�a� do Warszawy m�odego hrabiego de Scey, jako tymczasowego zast�pc�. Hrabia de Scey przyby� nad Wis�� dopiero 24 czerwca i Durand w li�cie pisanym w trzy dni p�niej oznajmi�, �e postanowi� nie rusza� si� ju� z Warszawy, bo nie jest w stanie znale�� si� w Montpellier w dniu wybor�w, tj. 3 lipca. To op�nienie w podr�y de Sceya uratowa�o Raymondowi warszawsk� plac�wk�, ale w gabinecie ministra przy Quai d'Orsay pozosta�y jego listy, w kt�rych deklarowa� si�; jako najwierniejszy s�uga Burbon�w 2i. Wybory przeprowadzone 23 czerwca i 3 lipca przynios�y zwyci�stwo opozycji liberalnej, kt�ra mia�a teraz ju� 274 przedstawicieli w Izbie. Uznaj�c to za wyzwanie rzucone monarchii, Karol X 25 lipca podpisa� s�ynne trzy ordonanse zawieszaj�ce swobod� prasy, przywracaj�ce cenzur�, rozwi�zuj�ce Izb� i zmniejszaj�ce liczb� deputowanych. W dwa dni p�niej wybuch�a rewolucja lipcowa, Karol X abdykowa�, a kr�lem zosta� Ludwik Filip z orlea�skiej linii Burbon�w. Wiadomo�ci o wydarzeniach nad Sekwan� dotar�y do Warszawy w po�owie sierpnia. Upadek Burbon�w by� prawdziwym wstrz�sem dla konsula, zdawa� si� stanowi� kres jego dyplomatycznej kariery. Przez kilka tygodni zastanawia� si�, co ma dalej czyni�, przesta� pisywa� swe depesze, my�la� o demonstracyjnym podaniu si� do dymisji i poinformowa� o tym zamiarze rodzin� w Montpellier. Matka, Marie Pauline, i syn Marcellin stanowczo odradzali mu �w desperacki krok wskazuj�c, �e �aden z �najwierniejszych s�ug korony" nie zrezygnowa� ze swego urz�du i �e wi�kszo�� z�o�y�a ju� przysi�g� wierno�ci Ludwikowi Filipowi22. 17 2 � Depesze... Durand bacznie obserwowa�, jak na paryskie wydarzenia zareaguje car Miko�aj. Pocz�tkowo wydawa�o si�, �e Rosja stanie w obronie upad�ej dynastii, ale rych�o, poprzez Mohrenheima, konsul dowiedzia� si�, �e car pogodzi� si� z odej�ciem Karola X, tym bardziej �e podpisa� on przecie� dobrowolnie akt abdykacji. Wielki Ksi��� Konstanty nie ukrywa� zreszt�, �e Burboni s� sami sobie winni i �e tylko ich g�upocie nale�y przypisa� wybuch lipcowej rewolucji. Durand dyskretnie zwr�ci� si� z �pro�b� o> rad�" do Wielkiego Ksi�cia, jak ma post�pi� w niejasnej sytuacji. Ten, niew�tpliwie zadowolony z takiej inicjatywy, uspokoi� go, �e mo�e z�o�y� przysi�g� wierno�ci Ludwikowi Filipowi. Konsul uczyni� to wi�c jeszcze przed up�ywem wyznaczonego terminu, cho� wci�� nie by� pewien, czy utrzyma si� na swym stanowisku. Dopiero kuzyn Francois Durand, kt�ry nale�a� do grupy liberalnych deputowanych, w li�cie wys�anym z Pary�a 27 pa�dziernika uspokoi� go, �e �z pewnego �r�d�a" ma wiadomo��, i� Raymond zachowa swe funkcje. W odpowiedzi konsul o�wiadczy�, �e �z wielk� rado�ci� pozostanie w Warszawie", a do ministerstwa pos�a� zapewnienie o swej ca�kowitej lojalno�ci23. Ca�a sprawa zako�czy�a si� wi�c pomy�lnie, ale nieszcz�sne listy do Polignaca, podobnie jak liczne deklaracje przywi�zania do Burbon�w, musia�y spowodowa�, �e nowy kr�l i nowi kolejni ministrowie spraw zagranicznych nie mieli nigdy do Duranda pe�nego zaufania. Raymond zorientowa� si� szybko, �e jedyn� dla� szans� odzyskania dawnej dobrej pozycji jest wytrwa�a praca i przesy�anie takich depesz, aby nikt nie w�tpi� w jego wiedz� i g��bok� znajomo�� polskiego tematu. Kuzyn Frangois przekaza� rnu zreszt� �yczenie nowych prze�o�onych, aby �depesze by�y liczniejsze ni� w ostatnich miesi�cach". T� szans� � zupe�nie niespodziewan� � sta�o si� powstanie listopadowe, kt�re zwr�ci�o na Warszaw� uwag� ca�ej Europy i uczyni�o nagle z Duranda najwa�niejszego informatora rz�du paryskiego. Poczynaj�c od 2 grudnia 1830 roku, kiedy to poinformowa� ministra Sebastianiego o wybuchu warszawskiej insurekcji, Raymond Durand przez jedena�cie miesi�cy b�dzie przekazywa� regularnie trzy razy w tygodniu swe depesze do Pary�a. Warszawa mia�a po��czenia pocztowe 'w poniedzia�ek, wtorek i czwartek, i konsul stara� si� wykorzysta� ka�d� okazj�, by podes�a� nowe informacje swemu rz�dowi. Depesze te pisa� zazwyczaj rano, w dniu wyjazdu kuriera, kt�ry opuszcza� Warszaw� wczesnym popo�udniem. W paru przypadkach, kiedy dochodzi�o do naprawd� wa�kich wydarze�, konsul decydowa� si� na posy�anie sztafety, ale by�o to do�� kosztowne i nie zawsze dawa�o gwarancj� szybszego dostarczenia depeszy. 18 Durand przekazywa� swe relacje poczt� do Berlina, do tamtejszego francuskiego ambasadora Charles'a de Flahaut, kt�ry sam zna� troch� stosunki polskie, przebywa� bowiem w Warszawie w latach 1806�1807. Najpierw Flahaut ogranicza� si� do posy�ania depesz w dalsz� drog�, po kilku tygodniach jednak uzyska� zgod� Sebastia-niego na zapoznawanie si� z ich tre�ci�, co u�atwia�o mu orientacj� w istotnej przecie� sytuacji w Europie �rodkowej. Durand podlega� ambasadorowi w Petersburgu, ale utraci� z nim wszelki kontakt wraz z wybuchem powstania, teraz za� nawet formalnie nie zosta� podporz�dkowany hrabiemu de Flahaut, staj�c si� zale�ny bezpo�rednio od ministra. Pierwsze depesze przesy�a� do wydzia�u konsularnego, wkr�tce jednak zacz�� je kierowa� do Dyrekcji Politycznej. Raymond Durand wykonywa� sw� prac� bardzo starannie. B�d�c jedynym pracownikiem dyplomatycznym Quai d'Orsay nad Wis��, sam przepisywa� depesze, nie ufaj�c nikomu i nie chc�c, by jego opinie znane by�y komukolwiek z Polak�w. To w�asnor�czne pisanie by�o te� gwarancj�, �e rz�d paryski nie otrzyma sfa�szowanych doniesie�, kt�re trudno by�oby zweryfikowa� ze wzgl�du na znaczn� odleg�o�� Pary�a od Warszawy. Durand zreszt� konsekwentnie podpisywa� si� w spos�b um�wiony z ministrem, stawiaj�c najpierw cztery kropki uj�te z g�ry i z do�u w linie, potem pierwsz� liter� imienia, dwie nast�pne kropki, a wreszcie nazwisko zako�czone ozdobnym �esem". Takich skomplikowanych podpis�w nie ma zupe�nie w brulionach i minutach jego list�w. Dla wi�kszej pewno�ci, �e depesze dochodz� r�k adresata, wysy�a� w dwa dni p�niej duplikat, a czasem nawet jeszcze trzeci egzemplarz. Poczynaj�c od po�owy lipca 1831 roku, kiedy Rosjanie znale�li si� ju� na lewym brzegu Wis�y, Durand op�aca� dodatkowo kuriera, by przewozi� jego depesze zaszyte w ubraniu lub w obiciach pocztowego wozu. Wszystkie depesze z ko�ca lipca i" ca�ego sierpnia nosz� wyra�ne �lady ig�y � �adnej jednak nie brakuje do kompletu, co wskazuje, �e kurier zdo�a� zawsze wykona� swe zadanie. Kiedy w pocz�tkach sierpnia droga berli�ska zosta�a przeci�ta przez Rosjan, konsul wys�a� kilka kolejnych depesz na Piotrk�w, a potem na Krak�w, sk�d w�drowa�y one dalej przez Wroc�aw do Pary�a. Powodowa�o to jednak znaczne op�nienia w przekazywaniu wiadomo�ci, kt�re normalnie dociera�y nad Sekwan� po 12�14 dniach. Z chwil� gdy pod koniec sierpnia Rosjanie zamkn�li ju� dost�p do Warszawy na lewym brzegu Wis�y, Durand mia� wielkie k�opoty z ekspedycj� swych raport�w. W�adze polskie nie pozwala�y 19 mu na wysy�anie sztafet, albowiem musia�yby one przeje�d�a� przez linie nieprzyjacielskie bez �adnej gwarancji, i� konsulowe listy nie zostan� otwarte. Raz tylko wyra�ono zgod�, by francuski lekarz uda� si� nad granic�, w rejon Brodnicy, i by tam powierzy� depesze poczcie pruskiej. Lekarz �w, doktor Guyon, spe�ni� wprawdzie sw� misj�, ale depesze w�drowa�y tak d�ugo, �e przyby�y do Pary�a wraz z wie�ci� o upadku Warszawy. Raymond Durand od pierwszych chwil powstania jest zdany wy��cznie na w�asne si�y i w�asne rozeznanie. Minister Sebastian! tylko dwa razy posy�a mu kr�tkie �instrukcje", kt�re maj� og�lnikowy charakter i nie obejmuj� wszystkich problem�w, jakie mog�y po-wista� iw stosunkach z w�adzami polskimi. Durand, oddalony od Francji, nie bardzo wiedz�cy, jaka jest polityka rz�du, mo�e tylko studiowa� paryskie dzienniki, �ledz�c w nich przebieg debat w Izbie i wyszukuj�c kolejne przem�wienia Sebastianiego b�d� tych deputowanych, kt�rzy znani byli ze swych doskona�ych stosunk�w z Orleanami. Pod koniec powstania b�dzie zreszt� ca�kowicie pozbawiony prasy � nawet dziennik�w berli�skich. W tych trudnych chwilach, zw�aszcza w pierwszych miesi�cach, pospieszy�a mu z pomoc� matka, Marie Pauline, kt�ra z dalekiego Montpellier pisa�a do� wielokrotnie, informuj�c o stosunku Francji do powstania, o tym, co m�wi si� o samym Durandzie, a tak�e staraj�c si� interpretowa� postaw� Rosjan i w�adz polskich. W sytuacji, w jakiej znalaz� si� Durand, kapitalne znaczenie mia�o dla� zapewnienie sobie �r�de� informacji. Jego znajomi z otoczenia Wielkiego Ksi�cia mogli udost�pni� mu troch� szczeg��w w pierwszych chwilach powstania, ale p�niej kontakty te urwa�y si�. Niekt�rzy pospieszyli za Konstantym, inni wyjechali do Krakowa i Wroc�awia, jeszcze inni siedzieli cicho w Warszawie i konsul wola� nie odnawia� z nimi za�y�o�ci. Z tre�ci depesz Duranda wynika niedwuznacznie, �e dosy� szybko zyska� on informator�w spo�r�d w�adz polskich, a wi�c z otoczenia Ch�opickiego, w�r�d ludzi bliskich rz�dowi, pracownik�w Ministerstwa Spraw Zagranicznych, niekt�rych dow�dc�w i z Sejmu. W niejednym wypadku Polacy informowali konsula, pragn�c praez niego wp�ywa� na postaw� rz�du francuskiego. Tutaj jednak Durand musia� szczeg�lnie uwa�a�, bo, jak skar�y� si� niejednokrotnie, rozpowszechniano wiele informacji nieprawdziwych i nie zawsze mo�na by�o oddzieli� �ziarno od plewy". Bardzo istotnym �r�d�em wiadomo�ci stali si� Francuzi mieszkaj�cy stale w Polsce b�d� te� przybyli tu na pomoc powstaniu. Byli to 20 przede wszystkim lekarze poumieszczani w Komitecie Centralnym Zdrowia, w szpitalach i lazaretach warszawskich, w poszczeg�lnych pu�kach. Dzi�ki nim konsul by� dobrze zorientowany, jak przebiega walka z choler�, z jakimi trudno�ciami boryka :si� s�u�ba zdrowia, jakie by�y straty Polak�w w tej czy innej bitwie. Niekt�rzy z Francuz�w � m. in. Philippe Girard i gen. Piotr Bontemps � zajmowali si� organizacj� przemys�u zbrojeniowego, st�d Durand zna� nie tylko potrzeby Wojska Polskiego, ale tak�e mo�liwo�ci ich zaspokojenia, a czasem liczebno�� naszej armii. W pocz�tkach powstania Raymond Durand wymienia� informacje z pruskim konsulem Schmidtem, kt�ry od wielu lat mieszka� w Warszawie i mia� tu w�asn� siatk� wywiadowcz�. Niekt�rzy twierdzili nawet, �e tylko od niego czerpa� w�wczas swe wiadomo�ci. Nie jest to jednak zgodne z prawd�, bo kiedy Schmidt opu�ci� Warszaw� po og�oszeniu detronizacji Romanow�w, depesze Duranda wcale nie straci�y na wa�no�ci. Wsp�praca ze Schmidtem by�a zreszt� normaln� praktyk� dyplomatyczn� stosowan� w takich okoliczno�ciach na wszystkich plac�wkach. Raymond Durand czyta� z wielk� uwag� polsk� pras�, kt�ra po nocy listopadowej powi�kszy�a si� o kilkana�cie tytu��w. Nie mia� wysokiej opinii o tych dziennikach, cho� zawiera�y one bez por�wnania wi�cej interesuj�cych materia��w ni� przed powstaniem. Konsul dokonywa� wyboru artyku��w, kt�re by�y typowe dla postawy okre�lonego stronnictwa, poleca� polskiemu t�umaczowi, by prze�o�y� je na francuski, i do��cza� do swych depesz. Musia� jednak zawsze spieszy� si� z tak� robot�, aby jego t�umaczenie dotar�o do Pary�a, zanim znajdzie si� tam numer polskiej gazety. W wi�kszo�ci wypadk�w Durandowi udawa�o si� uzyska� tekst artyku�u jeszcze przed jego publikacj� � m. in, dzi�ki pomocy Ministerstwa Spraw Zagranicznych. W ci�gu jedenastu miesi�cy przes�a� w ten spos�b do Pary�a ponad 60 takich t�umacze�. Wysy�a� zreszt� tak�e t�umaczenia rozkaz�w dziennych Ch�opickiego i Skrzyneckiego oraz raport�w i urz�dowych sprawozda� z przebiegu dzia�a� wojennych. Warto zwr�ci� uwag�, �e Durand by� �wiadkiem wielu wydarze� rozgrywaj�cych si� w Warszawie. Ju� w noc listopadow� Szko�a Podchor��ych przemaszerowa�a Nowym �wiatem pod jego oknami. W Resursie, gdzie by� sta�ym go�ciem, m�g� uczestniczy� w posiedzeniach Towarzystwa Patriotycznego. Ogl�da� poch�d ku czci deka-bryst�w i przewo�enie do szpitali rannych spod Wawra i Grochowa. By� mo�e zreszt� sam, tak jak setki warszawiak�w, �ledzi� przebieg tych bitew z g�rnych pi�ter jakiego� domu b�d� wie�y ko�cielnej. 21 Widzia� z pewno�ci� czerwcowe zamieszki i wyst�pienie ludu w noc sierpniow�. Prze�y� tak�e wrze�niowe obl�enie Warszawy i obserwowa�, jak Wojsko Polskie opuszcza stolic�, przechodz�c na prawy brzeg Wis�y. Jak� postaw� zaj�� Raymond Durand wobec powstania i polskiej walki o niepodleg�o��? Zadecydowa�y o tym w niema�ym stopniu jego wcze�niejsze perypetie z w�asnym rz�dem, a wi�c nieszcz�sne zaanga�owanie si� po stronie Burbon�w i niepewno��, czy utrzyma sw� plac�wk�. Durand, jak wiemy, by� pozbawiony instrukcji ministra i m�g� zna� polityk� rz�du francuskiego tylko z prasy, kt�ra dociera�a do Warszawy z dwutygodniowym op�nieniem. Par� razy � w Pary�u i w Warszawie � podejrzewano go o sprzyjanie Rosjanom, wytykaj�c mu najpierw, �e nie uprzedzi� prze�o�onych o anty-francuskich przygotowaniach wojennych cara, a potem, �e nie chcia� nawi�za� kontakt�w z w�adzami powsta�czymi. M�wiono, �e Durand jest nie tylko legitymist�, a wi�c gor�cym zwolennikiem Burbon�w, ale �e nale�y nawet do tzw. Kongregacji, ultrarojalistycznego tajnego stowarzyszenia bliskiego jezuitom. W rzeczywisto�ci konsul nie by� tak zwi�zany z Burbonami, jak mog�oby to wynika� z jego wcze�niejszych deklaracji. Wi�kszo�� swego �ycia sp�dzi� poza granicami Francja i za panowania Ludwika XVIII, a potem Karola X przebywa� w Pary�u i Montpellier tylko kilka miesi�cy. By� niew�tpliwie zwolennikiem monarchii, ale r�wnocze�nie libera�em � odpowiada�a mu wi�c najbardziej monarchia konstytucyjna, taka jak� wprowadzono we Francji za czas�w Ludwika Filipa i kt�rej modelem mog�o sta� si� Kr�lestwo Polskie. Durand zdawa� sobie spraw�, �e Sebastian! nie ma do niego pe�nego zaufania i �e sam jest obiektem atak�-w liberalnej opozycji, reprezentowanej przez Lafayette'a, Bignona, Maugina i innych. Czytaj�c pras� parysk� wiedzia� te�, �e minister spraw zagranicznych, krytykowany przez opozycj�, ch�tnie sk�ada odpowiedzialno�� na warszawskiego konsula t�umacz�c si�, �e nie otrzyma� od niego tych czy innych informacji. Wobec tego Raymond Durand musia� zachowa� wielk� ostro�no�� i unika� posuni��, kt�re mog�yby da� pretekst do odwo�ania go z Warszawy. Pracuje wytrwale, informuje z mo�liwie jak najwi�ksz� dok�adno�ci�, ale nie czyni �adnych jawnych gest�w wobec Polak�w, aby potem nie powiedziano, �e przekroczy� swe kompetencje i nie zrozumia� intencji rz�du. Z drugiej strony Durand, mieszkaj�c od trzech lat nad Wis��, z�y� si� i zaprzyja�ni� z Polakami, czego nie kry� wcale w swych 22 depeszach. Dlatego te�, nie mog�c oficjalnie im pom�c, stara� si� przedstawi� w mo�liwie na j �yczliwszym �wietle ich walk� i wiele, wiele razy apelowa� do Sebastianiego, aby Francja podj�a si� pokojowej mediacji. Najpierw chodzi�o mu o niedopuszczenie do wojny, potem o zako�czenie dzia�a� militarnych, wreszcie o uzyskanie takiego pokoju, kt�ry uchroni�by Polak�w przed represjami. Dawa� te� do zrozumienia swym prze�o�onym, �e je�li tylko Pary� zdecyduje si� na mediacj�, to on sam mo�e rozpocz�� dyskretne rozmowy z Polakami, by sk�oni� ich do skorzystania z niebywa�ej szansy. Ta jego, jak�e pozytywna, dzia�alno�� nie by�a znana Polakom, tak �e w�adze powsta�cze, podejrzewaj�c -pocz�tkowo Duranda o �nie�yczliwo��", zabiega�y w pierwszych tygodniach o jego odwo�anie. Wielk� przys�ug�, jak� Durand odda� w tych trudnych chwilach spraiwie polskiej, by�o umo�liwienie sta�ej korespondencji mi�dzy Ministerstwem Spraw Zagranicznych w Warszawie a genera�em Karolem Kniaziewiczem i Ludwikiem Platerem, reprezentantami w�adz powsta�czych w Pary�u. W pierwszych tygodniach dzia�ania polskiej misji ministerstwo bezpo�rednio przesy�a�o jej instrukcje. Bardzo szybko okaza�o si� jednak, �e depesze s� otwierane przez Prusak�w, �e przetrzymuj� Oni listy, zw�aszcza je�li s� zaszyfrowane. W�wczas to minister Ma�achowski, z�o�ywszy wizyt� Durandowi, zapyta� go, czy nie mo�na by prowadzi� korespondencji z Pary�em za jego po�rednictwem. Konsul natychmiast wyrazi� zgod�, cho� oczywi�cie oznacza�o to przekroczenie jego �neutralno�ci", i od tej pory, od po�owy marca 1831 roku, wraz z jego depeszami w�drowa�y nad Sekwan� instrukcje, ok�lniki i listy przeznaczone dla Kniaziewicza i Platera, a tak�e dla Aleksandra Walewskiego w Londynie. Knia-ziewicz i Plater za zgod� Sebastianiego posy�ali do Warszawy swe relacje na adres Raymonda Duranda, a policja pruska nie odwa�y�a si� otwiera� �dyplomatycznych przesy�ek". Fakt tego po�rednictwa francuskiego konsula jest bezsporny. �wiadcz� o tym listy ministr�w Ma�achowskiego i Horodyskiego do polskich reprezentant�w w Pary�u. Tak np. 29 maja Horodyski pisa� do Kniaziewicza: �Wczoraj przy sztafecie wys�anej przez pana Dur. komunikowali�my raport wodza naczelnego wraz z kr�tkimi uwagami nad stoczon� bitw� pod Ostro��k�. Dzi� odebrali�my dok�adniejsz� w tej mierze wiadomo��, a maj�c razem sposobno�� przes�a� niniejsz� odezw� przez rzeczonego p. Dur., spieszymy przes�a� wydany w tej sprawie ok�lnik". Kilka zda� dalej, w tej samej depeszy, kt�rej kopia zachowa�a si� w paryskim archiwum Aleksandra Walewskiego, czytamy: �Przeciwko osobie p. Durand nic nie mamy. 23 Okazuje on wielk� dla sprawy polskiej przychylno��. Przesy�a wiernie raporta, jakie mu dostarczamy" 24. 'Raymond Durand w swych depeszach nie tylko relacjonuje przebieg wydarze�. Stara si� tak�e stworzy� �syntez� powstania", wyt�umaczy� jego przyczyny, szans� powodzenia i postawy poszczeg�lnych stronnictw. Dzi�ki temu w�a�nie komplet jego raport�w sta� si� jakby pierwsz� histori� listopadowej rewolucji, pisanej niemal r�wnocze�nie z przebiegiem wojny o niepodleg�o��. Konsul przyznaje, �e wybuch insurekcji by� dla niego zaskoczeniem, chocia� wiedzia� o istnieniu spisk�w i aresztowaniu kilku student�w w pocz�tkach listopada 1830 roku. Jest on g��boko przekonany, �e spiskowcy z grupy Wysockiego dzia�ali samodzielnie i �e nie mieli wcze�niejszych kontakt�w z �adnym z polskich przyw�dc�w. Wa�ne jest te� uroczyste zapewnienie Duranda, �e powstanie nie zosta�o wywo�ane przez Francuz�w, jak to utrzymywali niekt�rzy w kilka tygodni p�niej. Durand dostrzega� podstawowe przyczyny niezadowolenia, kt�re sk�oni�y Polak�w do chwycenia za bro� i kt�re wymieni� Sejm powsta�czy w manife�cie do lud�w Europy. Pisa� o nich zreszt� jeszcze w latach 1827�1828, kiedy relacjonowa� przebieg S�du Sejmowego. Przyznawa� on, �e konstytucja by�a �amana przez Wielkiego Ksi�cia, �e by� on cz�owiekiem impulsywnym, a nawet despotycznym, �e m�g� zrazi� do siebie wielu ludzi nieodpowiedzialnymi wybuchami. R�wnocze�nie zwraca� uwag� na dynamiczny rozw�j kraju, na stosunkow� zamo�no�� polskiego spo�ecze�stwa, na popraw� sytuacji ch�op�w. Przede wszystkim jednak Durand jest realist�, w pe�ni �wiadomym dysproporcji si� politycznych, militarnych i gospodarczych mi�dzy ogromn� Rosj� a niewielkim Kr�lestwem Polskim. Niejeden raz pisze o braku or�a, o trudno�ciach w tworzeniu przemys�u zbrojeniowego, o niemo�no�ci powi�kszenia armii czy wyr�wnania strat, chocia� entuzjazm pcha do szereg�w tysi�ce ochotnik�w. Ju� w jednej z pierwszych depesz zwraca uwag�, �e powstanie mia�oby szans� powodzenia tylko wtedy, gdyby rozszerzy�o si� na inne zabory i gdyby uzyska�o poparcie obcych mocarstw � przede wszystkim Francji i Austrii. Ani przez moment, nawet w�wczas gdy Polacy odnosili suk