15549

Szczegóły
Tytuł 15549
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

15549 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 15549 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

15549 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Wiera Iwanowna Krzy�anowska Pi�cioksi�g ezotoryczny dziewi�ciotomowy PRAWODAWCY Tom II wydane przez POWR�T DO NATURY Katolickie publikacje 80-345 Gda�sk-Oliwa ul. Pomorska 86/d tel/fax. (058) 556-33-32 Spis rozdzia��w Rozdzia� I str - 2 Rozdzia� II str - 12 Rozdzia� III str - 25 Rozdzia� VI str - 34 Rozdzia� V str - 44 Rozdzia� VI str - 56 Rozdzia� VII str - 68 TOMU Rozdzia� pierwszy U podn�a tego p�askowy�u, na kt�rym wznosi�o si� miasto, omi�dzy skalistymi brzegami przep�y- wa�a szeroka i g��boka rzeka. Tam te�, z olbrzymiego pnia wy��obiona by�a pierwsza ��dka, a z powi�- zanych belek urz�dzony pierwszy prom. Olbrzym�w opanowa�a nie daj�ca si� opisa� rado��, kiedy ich nauczono korzysta� i pos�ugiwa� si� tymi dwoma przedmiotami i odt�d bez przerwy p�ywali po rzece, a na promie za� przywozili p�ody, owoce, orzechy, dziczyzn�, kt�r� dostarczali do miejskich sk�ad�w. Coraz bardziej przywykali dzicy do pracy i Abrasak przekona� si�, �e nawet u pierwotnych ludzi po- trzeba pracy by�a ju� wrodzon�, daj�c im zadowolenie i rozwijaj�c ich zdolno�ci. W miar� rozwoju pojmowania zaczynali oni rozumowa� i pojawi�a si� u nich indywidualna �wiado- mo��; zacz�li ocenia� dobrodziejstwo posiadania w�asnego schroniska dla ochrony ich z �onami i dzie�- mi przed niepogod� i w�adania broni� w celu samoobrony, broni� bardziej skuteczn� ni� prosta maczu- ga i musku�y w�asnych r�k. Ani na chwil� nie trac�c z widoku swego g��wnego celu, Abrasak zacz�� tworzy� wojsko w celu ob- l�enia i zdobycia miasta mag�w, a w osobach przyjaci� swoich mia� oddanych sobie i czynnych po- mocnik�w. Powoli, lecz nieprzerwanie prowadzono �wiczenia gro�nych dzikus�w, kt�rzy z wzrastaj�c� wci�� zr�czno�ci� i sprawno�ci� uczyli si� wycina� strza�y, wi�za� �uki, wyrabia� ki�cienie, grube krzemienne topory i wszelk� inn� bro�. Organizowano liczne oddzia�y i cho� uzbrojenie i bojowe wyszkolenie �o�nie- rzy-olbrzym�w nie osi�gn�o doskona�o�ci, to jednak zapa� by� ju� nadzwyczajny, a zachodz�ce coraz cz�ciej krwawe potyczki dowodzi�y, �e zmys� wojenny by� ju� zupe�nie rozbudzony. Podobnie jak rzucony w wod� kamie� powoduje kr�gi, id�ce coraz dalej od miejsca uderzenia, tak te� i wywo�any przez Abrasaka ruch cywilizacyjny rozszerza� si� coraz bardziej i obejmowa� coraz szer- sze kr�gi, zagarniaj�c nawet najbardziej oddalone plemiona w�r�d nieprzejrzanych las�w. Wsz�dzie karczowano drzewa, uprz�tano ziemi� i budowano domki o p�askich dachach, kt�re dzikusom podoba�y si� bardzo. Tak wi�c wszystko p�yn�o niby zupe�nie dobrze, a mimo to Abrasak nie by� zadowolony i cz�sto te� oblicze jego chmurzy�o si�, a pi�ci gro�nie zaciska�y. Dr�czy�o go wspomnienie o Ur�ani i pali�a zazdro��. Zamiar porwania jej i uczynienia swoj� �on� pozostawa� w dalszym ci�gu niewzruszony, trwo��c go podczas dnia i okrutnie prze�laduj�c w nocy, lecz zdarza�o si� niejednokrotnie, �e opanowywa�a go w�ciek�o��, a w�wczas kiedy obrzuca� wzrokiem to, co go otacza�o, dumna g�owa opada�a smutnie. Gdzie� pomie�ci on c�rk� maga, przywyk�� do wyszukanego komfortu i pi�kna we wszystkich jego formach. 2 W tej chwili �yje ona prawdopodobnie w bajkowym pa�acu Narajany, jakby wyrze�bionym z olbrzy- miego szafiru. Tam by�o pi�kno, harmonia, poczynaj�c od wspania�ych ogrod�w, pe�nych rzadkich ptak�w, kwia- t�w, fontann, a� do najmniejszych drobiazg�w, upi�kszaj�cych komnaty mieszkalne. Widzia� on kiedy� przy pracy Narajan� gdy w jego artystycznych r�kach mi�kkie metale zamienia�y si� w dzie�a sztuki; pami�ta� r�wnie�, jak trzymaj�c w r�ku male�ki instrument, �w przekrawa� ska�y jak wosk, lecz tajemnicy tej maszyny nie uda�o mu si� jednak�e posi���. A g��wn� przyczyn� wstrzemi�liwo�ci Narajany by� zwyczajny zakaz Ebramara, aby nie wtajemni- cza� Abrasaka w spos�b korzystania z eterycznej si�y, poniewa� wielki mag uwa�a� za nader niebez- pieczne oddawanie do r�k cz�owieka jeszcze w og�le niezr�wnowa�onego takiej strasznej si�y; w ten te� spos�b zakaz kochanego nauczyciela po�o�y� piecz�� milczenia na gadatliwych ustach Narajany. Z uczuciem gorzkiego smutku por�wnywa� Abrasak ordynarne budowle swojej "stolicy", ton�cej w mroku dziewiczych las�w i zamieszka�ej przez wstr�tnych dzikus�w, z boskim miastem, w istocie cza- rownym miejscem, ozdobionym wszystkim, co tylko mog�a da� sztuka i nauka. Z wrodzon� sobie �elazn� wol� otrz�sa� z siebie chwilow� s�abo�� i rozpacz, postanawiaj�c, �e Ur�ani b�dzie musia�a zadowoli� si� tym, co zdo�a� tymczasem przygotowa� dla niej. Kiedy� potem, gdy ju� zostanie zdobyte miasto mag�w, z�o�y on wszystkie jego skarby u n�g ub�stwianej kobiety. Pomimo takiego postanowienia, wszelkimi jednak sposobami stara� si� przygotowa� dla przysz�ej branki mo�liwe pi�kne i wygodne mieszkanie. Drog� bada� uda�o mu si� odkry� ca�e pok�ady r�nych minera��w i jego silni s�udzy musieli wydobywa� ogromne masy tego drogocennego materia�u; lecz kie- dy Abrasak nakre�li� plan budowy pa�acu i pozosta�o rozwi�za� zadanie, jak zastosowa� wszystkie te bogactwa - wpad� we w�ciek�o��. - Wydaje mi si� niekiedy, �e zwariuj�. Odda�bym wszystko na �wiecie, �eby m�c rozszarpa� cho� jednego z tych z tych przekl�tych ma- g�w lub rozerwa� n�dzn� planet�, na kt�rej nie ma nic opr�cz potwor�w, pustego astralu i gniazda tyra- n�w - eogist�w! - Zawo�a� oszala�y ze z�o�ci Abrasak. - Ja ciebie nie pojmuj� - zauwa�y� zdziwiony Jan cTIgomer, rzucaj�c kawa�ek gliny, z kt�rej pr�bo- wa� ulepi� waz�. - Opr�cz twoich urodziwych poddanych jest tu tak�e solina kolonia ziemian, a i my przecie� za�o�y- my fundament pod przepi�kn� ras� �o�nierzy, kr�l�w i kap�an�w, zdob�d�my tylko pi�kne maginie, kt�- re nam obiecywa�e�. I jak�e mo�e by� pustym astral tej ziemi? Ja sam z niego wyszed�em i zapewniam, �e jest on bardzo zaludniony ... - Ech! ty jeszcze nic nie rozumiesz! - przerwa� z niezadowoleniem Abrasak. - Ja m�wi�, �e astral jest pusty, poniewa� nie ma w nim ani jednej kliszy, kt�r� m�g�bym wykorzy- sta�, cho� znany mi jest magiczny spos�b wywo�ywania i materializowania astralnych klisz. Czemu si� tak dziwisz? C� to jest halucynacja, wyobra�enia itp. Jest to w�a�nie - wywo�ywanie i nie�wiadoma materializacja astralnych klisz; wywo�ania te s� cz�ciowe i przypadkowe, czynione bo- wiem przez nieu�wiadomionego, lecz sama istota zjawiska nie ulega zmianie, kiedy zostanie ono wywo- �ane �wiadom�, magiczn� si�� uczonego. Gdyby�my si� teraz znajdowali jeszcze na naszej starej Ziemi, m�g�bym swobodnie wybra� sobie astraln� klisz� pa�acu jaki mi si� podoba - cho�by na przyk�ad pa�acu Semiramidy - wywo�a� go, zmate- rializowa� i nada� mu rzeczywisto�� prawdziwego budynku na czas okre�lony lub nawet na zawsze. M�g�bym dokona� tego i budynek by�by gotowy, a w podobny spos�b mo�na by�oby go r�wnie� umeblowa� i urz�dzi�. Lecz w tym przekl�tym nowo narodzonym �wiecie nie ma jeszcze artystycznej architektury, a klisze sza�as�w lub wydr��onych drzew, zamieszka�ych przez "ma�py" w rodzaju naszych - nie s� mi potrzeb- ne. Nie ma tutaj nawet �adnych ukrytych skarb�w, z kt�rych s�udzy moi mogliby wydobywa� dla mnie �adne i drogocenne rzeczy. Co si� za� tyczy pi�knych magi�, to trzeba je przede wszystkim zdoby�!... Przysi�gam, �e je zdob�dziemy! - doda�, o�ywiaj�c si� nagle i potrz�saj�c zaci�ni�t� pi�ci�. 3 - A poniewa� wszystkie one s� pierwszorz�dnymi artystkami, wi�c wykonaj� dla nas wszystko, co potrzebne, zar�wno strojn� odzie�, jak i artystyczne sprz�ty. Jan cT Igomer roze�mia� si� bardzo zadowolony. - Miejmy nadziej�, �e ten szcz�liwy czas wkr�tce nadejdzie, a los ze�le mi za �on� przepi�kn� blondynk� z �nie�nobia�ym obliczem i szafirowymi oczami. Taki jest bowiem m�j idea� kobiecej pi�kno�ci. Abrasak nagle za�mia� si� g�o�no, drwi�cym �miechem. Wyobra�am sobie, jaki one podnios� krzyk, kiedy ich po��cz� z takimi, jak wy, m�odzie�cami - amfi- biami dw�ch �wiat�w - niepodobnymi zupe�nie do nudnych pan�w boskiego miasta, prze�adowanych cnotami i idea�ami... Lecz, wszystko to s� sprawy przysz�o�ci, a tymczasem trzeba wzi�� si� do roboty i przygotowa� na- szym damom mo�liwe wygody. I rzeczywi�cie wzi�li si� do pracy. Chocia� wznoszony przez Abrasaka pa�ac by� z drogocennego materia�u, lecz ci�ki i prymitywny w formie, nie�adny, z czworok�tymi kolumnami i niezgrabnym p�askim dachem. Wyrabiali tak�e i naczynia ze z�ota i srebra, lecz wszystkie te przedmioty pierwszej potrzeby bynajmniej nie mog�y mie� pretensji do artystycznego pi�kna. Niekiedy w tym dzikim otoczeniu opanowywa�a Abrasaka t�sknota za ojczyzn�, nieprzeparte pra- gnienie zobaczenia porzuconego przeze�, pe�nego pi�kna i spokojnej harmonii miejsca. W chwilach ta- kich wsiada� on na "Mroka" i kierowa� si� w stron� kraju mag�w; pragn�� przelecie� nad miastem, a mo- �e i zobaczy� U r�ani. Lecz ju� w pobli�u zaka�nej granicy doznawa� trwogi i zaczyna�y go m�czy� podejrzenia, czy nie czeka go tam jaka pu�apka, kt�ra by zburzy�a wszystkie jego plany. Pomimo tego jednak, jego nieustraszona odwaga zwyci�y�a i przekroczy� kr�g magiczny; zbli�y� si� na tyle do miasta mag�w, �e m�g� z oddali widzie� r�nobarwne pa�ace i olbrzymie astronomiczne wie- �e. Jednak�e nic mu nie przeszodzi�o i nikt, zdawa�o si�, nie zauwa�y� nawet obecno�ci buntownika. Pe- �en dumy i nadziei powr�ci� Abrasak do swych posiad�o�ci; odt�d przesta� ju� w�tpi� w mo�liwo�� wkro- czenia kiedykolwiek ze swoimi hordami do miasta i zaw�adni�cia upragnionymi skarbami. W tym czasie kiedy Abrasak przygotowywa� si� do �mia�ego napadu i ozdabia� w miar� mo�no�ci przysz�e mieszkanie ub�stwianej kobiety-w mie�cie mag�w �wi�cono uroczysto�� ma��e�stwa Naraja- nyz Ur�ani�. Zwyczajna, rodzinna uroczysto�� min�a skrom nie i z prostot� w�r�d wielu innych b�ogos�awie�stw i obrz�d�w w szeregu licznych �lub�w mag�w i ziemian. Ur�ani by�a w prostej, bia�ej, szerokiej tunice, przepasanej takim�e pasem; g�ow� jej okrywa� d�ugi, srebrzysty welon, przypi�ty wiankiem kwiat�w, w kielichach kt�rych miga�y b��kitnawe ogniki, a z szyi opada� na piersi, zawieszony na cienkim d�ugim �a�cuszku, z�oty medalion, kt�ry wyr�nia� c�rk� maga wy�szych stopni. W towarzystwie swoich rodzic�w, m�odych przyjaci�ek i kole�anek, r�wnie� wtajemni- czonych - narzeczona odesz�a do podziemnej �wi�tyni, gdzie znajdowali si� ju�: Narajana, Supramati, Udea, Nara, Olga i niekt�rzy z bliskich przyjaci�. Nabo�e�stwo odprawia� Ebramar, stoj�c przy mistycznym kamieniu, ponad kt�rym ja�nia�o imi� Nie- wypowiedzianej Istoty. Obok wielkiej czary z p�on�c� i wrz�c� w niej pierwotn� materi� nowego �wiata, sta� niewielki kielich nape�niony r�wnie� materi�, podobn� do p�ynnego ognia. Oboje narzeczeni ukl�ki na stopniach o�tarza, a Ebramar b�ogos�awi� ich przy d�wi�kach niewidzial- nego ch�ru, �piewiaj�cego d�wi�czny i przepi�kny hymn. Nast�pnie kryszta�ow� �y�eczk� zaczerpn�� z ma�ego kielicha p�ynnego ognia, pola� go sobie na d�o� i wymawiaj�c �piewnym g�osem formu�y, utoczy� najpierw kulk�, a nast�pnie zrobi� dwie obr�czki, kt�re w�o�y� na palce narzeczonym. Dziwne te obr�czki podobne by�y teraz do nap�przezroczystego z�ota, z r�nobarwnym odcieniem. Potem, z tej samej materii utoczy� Ebramar i po�o�y� na g�owy nowo�e�c�w dwie ma�e kulki, kt�re rozpu�ci�y si� i wesz�y zdawa�o si� w nich. W ko�cu da� im si� napi� z kielicha i po�o�ywszy r�ce nad ich g�owami, przem�wi� uroczy�cie: - ��cz� was na wsp�lne �ycie i wsp�ln� prac�. Wzno�cie si� razem ku doskona�emu �wiat�u, ku Oj- 4 cu wszechrzeczy i nie przestawajcie nigdy czci� i szanowa� ustawionych przez Niego niewzruszonych praw. B�d�cie godnymi wydawa� na �wiat potomstwo nie tylko cia�em i rozkoszami lecz wychowywa� istoty wy�sze, odwa�ne, silnych bojownik�w na drodze dobra, zwalczaj�cych tkwi�ce w cz�owieku "zwierz�", kt�re musimy pokona� i zwyci�y� na tej nowej Ziemi, gdzie poruczono nam tak wielki obo- wi�zek. Po sko�czonej ceremonii Ebramar poca�owa� nowo�e�c�w, poczym wszyscy udali si� do domu Da- chira, kt�ry by� ca�y przybrany kwiatami. Tam z�o�yli im �yczenia rycerze Graala, bior�c nast�pnie udzia� w uczcie, kt�ra si� odby�a w�r�d wielkiej rado�ci i o�ywienia. Z nadej�ciem nocy, oswojone ptaki, przypominaj�ce �ab�dzie, odwioz�y ma��onk�w �odzi� do pa�acu Narajany, gdzie u wej�cia powitali ich uczniowie maga i wr�czyli im kwiaty. Poniewa� s�ug w og�le nie by�o, wi�c m�odzi ma��onkowie sami przeszli poprzez mil�cze pokoje do sypialni. Ca�y pok�j ton�� w bia- �o�ci; bia�e by�y �ciany, firanki, a umeblowanie uderza�o swoj� przedziwn� prostot�. W przybranej kwiatami i ro�linami niszy, na podwy�szeniu sta� kielich rycerzy Graala, uwie�czony krzy�em. Od chwili, kiedy Narajana zamieszka� w swoim pa�acu, zasz�a w nim wyra�na przemiana. Z wes�oka i hultaja nic nie pozosta�o; pi�kne jego oblicze sta�o si� powa�ne i skupione, a w spojrzeniu, kt�rym ogarnia� m�od� �on�, da�o si� wyczyta� g��bok� mi�o��. - Ur�ani! Szcz�cie, kt�re pozwoli�o mi nazwa� ci� moj�, jest dla mnie zupe�nie niezas�u�one - rzek� przyciskaj�c do ust jej r�k�. - Pomimo zdobi�cego mnie promienia maga, w duszy mej tai si� jeszcze wiele s�abostek zwyk�ego cz�owieka, lecz ja chc� je pokona�, a ty pomo�esz mi, gdy� w tobie jest harmonia sp�ywaj�ca od twoich rodzic�w. B�ogos�awiona niech b�dzie chwila, w kt�rej wst�pi�a� pod m�j dach, dobry m�j aniele i b�d� po- b�a�liwa dla swego niedoskona�ego m�a. - Ja kocham ci� takim, jakim jeste� w rzeczywisto�ci i wiara moja w ciebie r�wna jest sile mej mi�o- �ci. A teraz p�jd�my i pomodlimy si�. Popro�my Ojca wszechrzeczy o b�ogos�awie�stwo dla naszej pracy na drodze doskonalenia si� - prosto i swobodnie odpowiedzia�a Ur�ani, poci�gaj�c go do niszy. Wraz z zako�czeniem wszystkich uroczysto�ci, �ycie w mie�cie mag�w pop�yn�o zn�w swoim zwy- czajnym trybem. Otwarto szko�y o�wiatowe, a przywiezieni z umar�ej Ziemi koloni�ci pracowali z wielk� gorliwo�ci� we wszystkich ga��ziach wiedzy i na wszystkich jej stopniach. Narajana, ten "najbardziej ziemski" z mag�w, jak go przezwa� Ebramar, otworzy� r�wnie� osobn� szko�� ducha artystycznego. Wybra� z po�r�d ziemian nieznaczn� liczb� najzdolniejszych ludzi i uczy� ich muzyki, �piewu, deklamacji, rze�by, malarstwa i archiketury na zasadach tajemnych praw magicznej nauki. A dla bogatej, szerokiej i genialnej natury otwiera�o si� tutaj obszerne pole po�ytecznej pracy. Czasami jego buntownicza dusza, pragn�ca ruchu, zmian i pracy, znajdowa�a uj�cie w wybuchach w r�nych szale�stwach, lekkomy�lnych porywach i orgiach. Teraz t� swoj� potrzeb� r�norodnej czynno�ci zaspakaja� on w laboratoriach, gdzie by� surowym, lecz sprawiedliwym i dobrym nauczycielem, posiadaj�cym rzadki talent zajmowania uczni�w, szczepie- nia w nich zami�owania do pracy i zatrudnienia ka�dego w odpowiednim miejscu, gdzie m�g�by by� naj- bardziej po�ytecznym. - B�dziesz znakomitym administratorem - u�miechaj�c si� przyja�nie rzek� pewnego razu Ebramar podczas odwiedzin szko�y, przeznaczonej na wychowanie pierwszych artyst�w dla pa�stw i �wi�ty� no- wego �wiata. Dachir mia� tak�e niewielk� liczb� uczni�w, lecz nie wyk�ada� on w szkole, poniewa� mia� inn� wa�- n� prac�, o kt�rej ju� wspomniano wy�ej. Powoli Kalityn sta� si� jego najulubie�szym uczniem, a skromno�� jego, gorliwo�� i przyzwyczajenie do naukowej pracy u�atwia�y wyk�ady. Wed�ug ustalonego zwyczaju ka�dego wieczoru Dachir odbywa� z nim godzinn� pogaw�dk�, a godzina ta up�ywa�a zawsze weso�o i po�ytecznie. Pewnego razu Dachir zauwa�y�, �e jego ucze� jest zafrasowany i troch� roztargniony, co si� nie zdarza�o poprzednio. Przez chwil� mag patrza� na niego uwa�nie, a nast�pnie u�miechn�� si� �artobli- 5 wie: - Jeste� roztargniony, Andrzeju i widz�, �e masz przygotowany spory zapas pyta�. Dlaczeg� nie masz dowagi zwr�ci� si� z nimi do mnie? Wszak wiesz, �e bardzo ch�tnie odpowiadam na wszystko, co ci� interesuje. Nie domy�laj�c si� niczego Kalityn poczerwienia�. - Nauczycielu, ty ju� odczyta�e� moje my�li, a wi�c wiesz o tym, �e i ja mam ucznia ... - A wi�c c� takiego! Nie masz si� czego wstydzi�. Przeciwnie, zupe�nie to pochwalam, �e dzielisz si� z bli�nim twoi� zdobyt� wiedz�. A teraz powiedz, co chcia�by� wiedzie�? - A ot� m�wi�em wczoraj z moim przyjacielem o pochodzeniu ludzko�ci i Miko�aj s�dzi, �e ca�y za- mieszkuj�cy t� ziemi� r�d ludzki tworzy si� z duch�w, przyby�ych tu z umar�ej Ziemi. Lecz ja jestem in- nego zdania, opieraj�c si� na niekt�rych otrzymanych ju� od ciebie wyja�nieniach. Chcia�bym wi�c da� mu ostateczne i prawdziwe wyja�nienie tego interesuj�cego zagadnienia, a przy tym i sam pragn��bym je dobrze poj��. Mo�e i Miko�aj ma racj�, bior�c pod uwag� to, �e my ziemianie, znajdujemy si� tutaj, a przed nami pionierami byli wys�a�cy z Ziemi; wreszcie wiem tak�e, �e ca�e te masy dezinkarnowanych duch�w przywiedzone s� z nami prawdopodobnie w celu ponownych tu narodzin. A wi�c, nauczycielu, je�eli to jest mo�liwe, wi�c b�d� �askaw powiedzie� mi sk�d pochodz� zalud- niaj�ce ten �wiat duchy? - Tw�j domys� jest s�uszny. Zamieszkuj�cy �wiat ten tubylcy s� dzie�mi tej samej ziemi i doszli do stanu cz�owieczego, przeszed�szy ju� uprzednio przez trzy pa�stwa przyrody. Kosmiczne duchy �ledzi�y rozw�j duchowych mas w okresach ni�szych wciele� a pionierzy - ziemianie przyszli p�niej. Ze wzgl�- du na to, �e byli�my przeznaczeni do cywilizoowania tego �wiata, wi�c i niezb�dnym tak�e by�o przygo- towanie podobnej do nas ludno�ci, aby�my mogli zbli�y� si� do nich. - Dzi�kuj�. A czy m�g�by� mi, nauczycielu udzieli� obja�nie� o przechodzeniu ducha poprzez trzy ni�sze pa�stwa. - A�eby ci da� poj�cie o tym, naszkicuj� kr�tki lecz dok�adny obraz przechodzenia ducha po drodze jego doskonalenia si�. Wiele z tego co powiem, jest ci ju� oczywi�cie wiadome, lecz pomo�e ci w u�wia- domieniu twego ucznia, kt�ry nie zna zupe�nie tej dziedziny. Zaczniemy od pierwszej chwili, kiedy stworzony duch jest jeszcze zupe�nie nie�wiadomy, lecz obda- rzony ju� wszystkimi instynktami dobra i z�a. Znajduje si� on w�wczas jakby w stanie g��bokiego snu, podobnie jak i przy cielesnym urodzeniu, kt�rego duch nigdy sobie nie u�wiadamia. Tylko niezniszczalna iskra utworzy�a indywidualno��, przykleja si� ona - je�eli mo�na si� tak wyra- zi� - do atomu materii swego astralnego cia�a, kt�re nast�pnie jednocze�nie z ni� przemienia si� i do- skonali. Nast�pnie iskra owa i jej astral ��czy si� z najbardziej ci�k� i ordynarn� materi� przeznaczonej dla niej planety. Tak te� by�o, mi�dzy innymi z psychicznymi iskrami, kt�re w obecnej chwili o�ywiaj� mieszka�c�w tej ziemi. O tym, �e podstaw� ka�dego organizmu jest system kom�rkowy, sam wiesz dobrze. Ska�a tak samo utworzona jest z gromady kom�rek i chocia� zewn�trznie wydaje si� nieprzenikliwa, to jednak w istocie jest ona porowata i tak samo bywa przenikana przez powietrze. Za j�dro ka�dej kom�rki s�u�y w�a�nie podobna, nie przejawiona jeszcze indywidualno��, przezna- czenie kt�rej ogranicza si� tymczasem do tego, �e stanowi ona �yciowy pr�d, t.j. przejawia odpychanie, lub przyci�ganie r�nych fluid�w, szkodliwych lub niezb�dnych w celu podtrzymania i �ywienia tego �wiatka. Przez czas przebywania w sferze nieorganicznej przyrody, owa duchowo- astralna istno�� wy- ra�a si� obecno�ci� instynktu, czyli zarodzi� zmys�u instyktowego, jak to mo�na zauwa�y�, na przyk�ad w cia�ach chemicznych, kt�re to zjawisko wasza nauka nazywa "chemicznym powinowactwem", zmu- szaj�cym cia�a do szybkiego lub powolniejszego ��czenia si�, wzgl�dnie do nie ��czenia si� w og�le, je- �li brak takiego w�a�nie powinowactwa. Cho� taka nie�wiadoma egzytencja tli si�, z punktu widzenia cz�owieka, nieprawdopodobnie d�ugo, to jednak nie jest ona zbyt mocna i dlatego te� nie wiele potrzeba, aby oderwa� tak� zacz�tkow� indywi- dualno�� od j�dra, gdy tylko oczywi�cie, przez duchy do tego przeznaczone, zosta�a dostatecznie roz��- e czona z materi�. A zatem silniejsze wstrz�sy atmosferyczne, trz�sienie ziemi i t.d., s� przyczyn� przemiany takich niewidzialnych mieszka�c�w. Miliardy gotowych ju� do odej�cia intelekt�w uwalnia si� w�wczas i unosi tworz�cymi si� wtedy wichrami, a miejsca ich zajmuj� drugie istnosci, stoj�ce jeszcze na pierwszym stopniu swego bytowania. Przejdziemy teraz do drugiego pa�stwa. W �yciowej w�dr�wce, przechodz�c poprzez kamienne, mineralne i t.p. stany, niezniszczalna iskra powoli oddziela si� od najbardziej ci�kich fluid�w i zdobywa pierwszy zmys� - wra�liwo�� na wptywy zewn�trzne, na dotyk. Rt��, na przyk�ad, wyczuwa najmniejsze wahania temperatury. Teraz iskra owa gotowa jest ju� do przej�cia na stopie� nast�pny, �eby wypr�bowa� siebie zn�w w pa�stwie ro�linnym. Na zasadzie niewzruszonego i niezmiennego wsz�dzie prawa, wszelka zdobyta zdolno�� powinna by� zastosowana tylko w celu doskonalenia si� i ka�da w�a�ciwo�� odpowiada okre�lonej konieczno�ci. Nabyta wra�liwo�� przydaje si� ro�linie cho�by dlatego, aby mog�a dotyka� wszystkiego, co j� otacza i zadawala� swoje potrzeby, albowiem wszelka ro�lina, nawet najni�sza, powinna rosn�� i d��y� do wy- �ywienia i rozkrzewienia sibie. Istota wypr�bowuje swoje pierwsze kroki w celu zaspokojenia i zadowo- lenia tych dw�ch potrzeb; - poniewa� ju� tutaj przejawia prac� w instynktowym zastosowaniu umiej�t- no�ci znajdywania po�ywnych cz�steczek, wybierania co po�yteczne, a odrzucania co szkodliwe; przy- stosowywania si� do okoliczno�ci, odzyskiwania ciep�a, �wiat�a, wilgoci, unikania przeszk�d przy wzra- staniu, oraz wiele innych dowod�w zacz�tkowej czynno�ci my�lowej. Lecz, mimo to wszystko, indywidualno�� nie zosta�a jeszcze przebudzona, a dusza znajduje si� w stanie drzemki i dzia�a, nie zdaj�c sobie wcale sprawy ze swojej osobowo�ci t.j. w nast�pstwie in- stynktownych emocji. Jednak�e ro�liny, posiadaj�ce ju� rozga��ziony korze�, ga��zie i li�cie, pod tym wzgl�dem posiadaj� ju� du�� jasno�� i tworz� osobny �wiat, poniewa� w tkance ich kom�rek drgaj� ju� niewidzialne �ycia. W pa�stwie ro�linnym zachodz� tak�e i wrogie zjawiska, kiedy dwie ro�liny posiadaj� przeciwstaw- ne fluidy, kt�re w tym wypadku znosz� si� wzajemnie. W taki wi�c spos�b w ro�linach wyra�nie zaznacza si� zacz�tek przysz�ego cz�owieka: ro�lia pije, od�ywia si�, karmi, trawi pokarm, �pi i posiada system nerwowy, wra�liwy na fluidy, ciep�o, zimno, �wia- t�o. A zatem - mo�e ona przej�� do pa�stwa zwierz�cego. �ycie zwierz�ce zaczyna si� oczywi�cie od gatunk�w najmniej rozwini�tych, kt�re dopiero powoli zdobywaj� swobod� poruszania si�. W tym stadium instynkt przedstawia stopie� przej�ciowy mi�dzy �wiadomo�ci� i czynno�ci� rozs�dku. �eby mog�o si� doskonali�, pracowa� i rozwija� swoje zdolno�ci, w zwierz�ciu budz� si� dwie wielkie si�y przyrody: instynkt pracy i walki o egzystnecj�. Zwierz� zmuszone jest szuka� sobie po�ywienia i broni� si� od wrog�w, a wi�c musi my�le�, przy- stosowywa� si� i nawet u�ywa� podst�p�w. Potem nast�puje konieczno�� obrony samicy i potomstwa, przy czym budzi si� ju� pot�na si�a duszy: - mi�o��, prawo przyci�gania. W tym okresie zaczynaj� dzia�a� wszystkie zacz�tki dobra i z�a; zwierz� kocha, nienawidzi, staje si� drapie�nym, zazdrosnym, wdzi�cznym, m�ciwym, podst�pnym, ��dnym rozkoszy lubie�no�ci lecz ... nie posiada jeszcze wolnej woli. Cnoty i wyst�pki jego ograniczone s� przyrod�, kt�ra wstrzymuje do od tego, co mog�oby mu za- szkodzi�; lecz przygotowuj�c si� do przemiany na dusz� ludzk� i posiad�szy wspomniane pot�ne d�wi- gnie umys�owego �ycia, w zwierz�ciu budzi si� �wiadomo�� odpowiedzialno�ci - sumienie. W charakte- rze zwierz�cia jego osobowo�� jest ju� zupe�nie jasno wyra�ona i w sferze swego pojmowania ono do- skonale wie, czy post�puje dobrze, czy �le. Ponadto w nim ju� stopniowo zanikaj�: up�r, lenistwo, niepos�usze�stwo i do�wiadcza ono uczucia strachu przed kar�. Sumienie przedstawia ju� w zwierz�ciu wewn�trzny i nie daj�cy si� zag�uszy� g�os, prowadz�cy go do wype�niania obowi�zku i stanowi w�a�nie podstaw� instynktowego sumienia ludzkie- go, na innym oczywi�cie, stopniu rozwoju. - Wybacz mi, nauczycielu jeszcze jedno pytanie: czy zwierz� posiada duchowy j�zyk, t.zn., czy ono mo�e, pdobnie jak cz�owiek, wymienia� my�li wzajemnie? - zapyta� Kalityn. - Bez w�tpienia, mo�e. Zwierz� posiada tak�e sw�j duchowy j�zyk lecz z ograniczeniem, odpowia- daj�cym temu stopniowi rozwoju, na kt�rym znajduje si�. 7 Zechciej zrozumie�, �e w zwierz�ciu tak samo tai si� boska, psychiczna iskra, obdarzona ju� wszystkimi tymi pierwiastkami rozwoju, jakie posiada cz�owiek lub nawet duch doskona�y, w kt�rego s�- dzonym mu by�o przekszta�ci� si�. A wi�c istniej� tak�e i zasady j�zyka my�lowego, w kt�rym ono b�- dzie musia�o porozumiewa� si�; a poniewa� podobni mu stoj� wtedy na jednakowym z nim stopniu roz- woju, wi�c porozumiewaj� si� wzajemnie doskonale. - A czy zwierz� posiada wyobra�enie o �mierci? Zapytuj� o to w tym celu, aby si� zapozna� z poziomem umys�owego rozwoju normalnego zwierz�- cia, jakie znajdujemy na tej ziemi. Wszak wiesz, �e pewne zwierz�ta, p�-ludzie, kt�re za moich czas�w mno�y�y si� na zmar�ej Ziemi, podlega�y innym prawom. Po twarzy Dachira przewin�� si� wyraz g��bokiej odrazy. - Tak, pami�tam tych wstr�tnych b�kart�w, kt�rych wyhodowywano do cel�w obs�ugi; jedynie tylko zwierz�ca po��dliwo�� ca�kiem zwyrodnia�ej ludzko�ci mog�a doj�� do podobnego upadku moralnego. Powracaj�c jednak do interesuj�cego nas zagadnienia powiem ci, �e u normalnego zwierz�cia, nawet do�� niskiego gatunku, istnieje wyobra�enie o �mierci cielesnej, kt�rej si� ono boi, poniewa� stara si� unika� takich okoliczno�ci, kt�re by mog�y wywo�a� j�. U zwierz�t na wy�szym stopniu rozwoju, jest na- wet �wiadomo�� B�stwa, jako mocy, od kt�rej wszystko zale�y. �wiadomo�� ta jest oczywi�cie niewy- ra�na, mglista, lecz na tyle g��boka, �e w niebezpiecze�stwie, lub nieszcz�ciu zwierz� wzywa Jego po- mocy. M�wi�c o �wiadomo�ci �mierci u zwierz�t, zapomnia�em doda�, �e jego wra�enia (odczucia), pod- czas wielkiego przej�cia w �wiat pozagrobowy - s� takie same jak i u cz�owieka, stoj�cego jeszcze na niskim stopniu rozwoju. Zwierz� do�wiadcza tego samego strachu, niepokoju i uderzenia tej samej si�y elektrycznej, kt�ra uwalnia jego astralne cia�o, a p�niej zapada ono w stan niepami�ci. I na odwr�t, przebudzenie si� jego w tym �wiecie i powr�t �wiadomo�ci dokonywuje si� szybciej i �a- twiej, ani�eli u zewzierz�conego i oci��onego wyst�pkami cz�owieka. A teraz doszli�my ju� do tej wielkiej chwili, kiedy rozpoczyna si� �ycie duszy w ludzkiej formie. - I r�wnocze�nie do chwili, kiedy owa dusza, dziwnym przypadkiem, cofa si� jak gdyby z powrotem; poniewa� w wi�kszo�ci ludzie, szczeg�lnie w stanie dzikim, bywaj� bardziej ordynarni, dzicy, m�ciwi i okrutni ani�eli zwierz�ta - zauwa�y� z westchnieniem Kalityn. - To prawda. Duch zwierz�cia, przekszta�ciwszy si� w cz�owieka staje si� na poz�r gorszym, ponie- wa� nie wstrzymuj� go ju� wi�cej m�dre prawa natury, kt�re do tej pory stanowi�y niedost�pn� dla niego zapor�. Lecz nie znaczy to w�a�ciwie, �e cofa si� wstecz, albowiem w g��bi jego duszy taj� si� wszystkie zdobyte przeze� dobre przymioty, tylko rozkie�znane niskie nami�tno�ci, na skutek pe�nej swobody przejawienia si�, wiod� go a� do za�lepienia i omroczenia rozs�dku. Dopiero z czasem, w �yciowych do�wiadczeniach, uspakaja si� on, uczy si� przezwyci�a� swoje s�abo�ci, zaczyna patrze� na wszystko rozumnie i ujarzmia� niskie instynkty. Przedstaw sobie, na przyk�ad, dzikich mieszka�c�w tego �wiata, przed kt�rymi nagle otwar�y si� ta- jemnice naszej nauki i stali si� posiadaczami tej mocy, jak� my rozporz�dzamy. Pomy�l tylko jakby oni j� zastosowali? O�lepieni, nie wiedz�c co robi� ze skarbami, nie umiej�c wykorzysta� i u�ywa� ich, nie wstrzymywa- ni wi�cej obowi�zkiem pos�usze�stwa - staliby si� zuchwa�ymi marnotrwacami, niebezpiecznymi zar�w- no dla siebie jak i dla innych, dop�ki nie osi�gn�liby potrzebnej r�wnowagi. - Pojmuj�, nauczycielu, lecz jeszcze o jednym bardzo wa�nym i ciekawym przedmiocie nic mi nie powiedzia�e�. My, ludzie, korzystamy z wielkiego dobrodziejstwa: mamy duch�w- opieku�czych, niewi- dzialnych kierownik�w, kt�rzy daj� natchnienia, wspieraj� i nawet strzeg� przed wrogami, niewiadzial- nymi dla naszych nieoskona�ych oczu. Jak�e w takim wypadku dzieje si� ze zwierz�tami? Wydaje mi si�, �e je�eli maj� zosta� lud�mi, to powinni mie� jak��kolwiek tajemn� opiek�. - Masz zupe�n� s�uszno��. Na ca�ej drodze doskonalenia si� niezniszczalna iskra psychiczna posia- da opiekun�w, odpowiadaj�cych stopniowi jej rozwoju. 8 Im ni�ej znajduje si� duch na drabinie doskona�o�ci, im mniej zarysowana jest jego indywidualno��, tym mniej zwraca si� na niego uwagi; lecz w miar� jak �wiadomo�� indywidualno�ci oddziela si� od ma- sy, uwaga skierowywana na niego staje si� coraz bardziej niezb�dn� i piln�. Zgodzisz si�, oczywi�cie, z tym �e rozumie� i kierowa� duchem wymoczka daleko �atwiej, ni� np. twoim, i dlatego te� tw�j opiekun musi posiada� zupe�nie inn� struktur�, ni� wymoczek. W tym jak i w wielu innych zagadnieniach gospodarki kosmicznej wszystko, oczywi�cie musi sobie wzajemnie odpowiada�. A zatem do kierowania pierwszymi krokami �wiata zwierz�cego przeznaczone s� duchy zwierz�t, stoj�cych na wysokim stopniu rozwoju. Praca taka nie tylko rozwija ich zdolno�ci, lecz jest dla nich tak�e bardzo po�ytecznym zaj�ciem; w tym czasie p�ac� oni i wynagradzaj� za to, z czego sami kiedy� korzystali. Na skutek wi�c takiej nienaruszalnej wzajemnej wszechzale�no�ci wielka ewolucja post�puje na prz�d na podobie�stwo nieprzerwanego �a�cucha, poruszana jednym prawem, podnosi si� powoli, lecz stanowczo i pewnie, zaczynaj�c od duszy nieu�wiadamiaj�cej sobie swej egzystencji, jeszcze nieprz- tomnej, lecz zwi�zanej z atomem materii; wzajemnie sobie pomagaj�c, wzajemnie si� wspieraj�c i stop- niowo dochodz�c do ducha doskona�ego. Lecz i na tym stopniu daleko jeszcze do ko�ca. Olbrzymia, prowadz�ca w g�r� spirala zakr�ca i ci, kt�rzy dosi�gli ju� wiadomej wysoko�ci, opusz- czaj� si� znowu, aby pracowa�, obserwowa�, kierowa� i wspiera� tych, kt�rzy jeszcze si� podnosz�; ko- �o jest zamkni�te i to perpetuum mobile nigdy si� nie zatrzymuje. Dachir umilk� w zamy�leniu; Kalityn tak�e pogr��y� si� w g��boikiej zadumie i dopiero po chwili za- uwa�y�: - Dzi�kuj� ci, nauczycielu. Im wi�cej odkrywasz mi tajemnic tworzenia, tym bardziej wydaje mi si�, i� jestem py�kiem znikomym i ma�o wiedz�cym. �lepi zupe�nie przechodzimy obok tajemnej drabiny doskona�o�ci, kt�ra rozwija si� wewn�trz i wo- ko�o nas. Kiedy rzuci si� wzrokiem na og�lny obraz drogi ju� odbytej i tej, jaka pozosta�a jeszcze do przebycia w�wczas dopiero zaczyna si� pojmowa� niezg��bion� m�dro��, kt�ra stworzy�a ten olbrzymi ruch, kiero- wany przy tym prostym prawem, kt�re wystarcza do utrzymania w doskona�ym porz�dku i harmonii tak r�norodnych i licznych jego przejaw�w. - Tak, m�j przyjacielu, M�dro�� niewypowiedzianej Istoty jest dla nas - nik�ych atom�w - niedo�ci- g�a; a jednocze�nie bezgraniczna dobro� Stw�rcy obdarzy�a nas si�� wznoszenia si� ku Niemu, przez poznawanie powoli wielko�ci Jego tworzenia i przez jednoczenie si� z Nim w porywie duszy. Ci za�, kt�- rzy w swej niewiedzy zaprzeczaj� istnienia najwy�szej Istoty, nad�ci swoj� bezwarto�ciow�, ludzk� py- ch� i oplatani niedorzecznymi rozwa�aniami, wydawali mi si� zawsze niewypowiedzianie �miecznymi. - Masz zupe�n� s�uszno��, nauczycielu. Tylko niewiedza zdolna jest zrodzi� niewiar� i niebyt; ten za�, kto rozumie jak m�dre i cudowne s� prawa, rz�dz�ce rozwojem duszy, nie mo�e by� ateist�. Kalityn umilk�, a po chwili namys�u doda�: - Powiedz mi, prosz�, nauczycielu, jak mo�e ludzko��, po szeregu wiek�w post�pu i umys�owej pra- cy, pogr��a� si� w takim powszechnym, religijnym chaosie, jaki mia�em nieszcz�cie prze�ywa� na zmar�ej Ziemi? Nie mog� sobie wyt�umaczy�, jak mogli doj�� do takiego stopnia upadku wasi uczniowie, ci wybrani, kt�rzy mieli szcz�cie zna� was, korzysta� z wszych lekcji i rozumie� niewzruszone prawa rz�dz�ce na- mi. Nawet dla naszych uczni�w, istot ni�szych, lecz o�wieconych przez was, taki straszny upadek sta- nowi zagadk�. - My i wy wszyscy, nie�miertelni, przywizieni tu przez nas, stanowimy osobliwe istoty, wyrwane przez los ze �rodowiska zwyk�ej ludzko�ci i mam nadziej�, ani jeden z was nie znajdzie si� w gronie od- st�pc�w. - Odst�pc�w? A kog� rozumie� pod tym imieniem? I c� oni takiego uczynili, aby zas�u�y� na tak� nazw�? - z ciekawo�ci� i trwog� zapyta� Kalityn. Dachir u�miechn�� si� smutnie. - Aby ci wyja�ni� to pytanie, musz� najpierw naszkicowa� w og�lnych zarysach post�p rozwoju ludzko�ci wed�ug pewnych cykl�w; przy tym w ci�gu cykl�w, nast�puj�cych jeden po drugim, na tej czy 9 innej planecie, duchowi mieszka�cy jej zmieniaj� si� i te� same role odgrywaj� nowi aktorzy, post�puj�- cy po stopniach wsp�lnej drabiny Wszech�wiata. Ot�, bachanalia, kt�rej by�e� �wiadkiem, zjawi�a si� po prostu jako powt�rzenie, tylko bardziej uzupe�nione i rozszerzone, podobnych temu fakt�w. Obraz, kt�ry chc� ci naszkicowa�, odnosi si� do odleg�ej przesz�o�ci naszej starej ojczyczny, a kt�ry jednak powt�rzy si� w dalekiej przysz�o�ci tego �wiata, gdzie znajdujemy si� obecnie. W tym czasie, kiedy pami�� o nas, pogrzebana pod warstw� wiek�w, zachowa si� zaledwie w ba�niach i legendach, nauki nasze b�d� ju� tylko odleg�ymi i niejsnymi podaniami. W ten spos�b, w danej epoce, kiedy pewien cykl ko�czy si� jak�� wielk� katastrof�, aktorzy �wiato- wej sceny rozdzielaj� si�: jedni wznosz� si� na wy�sz� planet�, inni zn�w schodz� na ni�sze ziemie w charakterze pionier�w post�pu i trzeci wreszcie, rozwini�ci wprawdzie umys�owo, lecz moralno�� kt�- rych znajduje si� na niskim stopniu rozwoju - pozostaj� na ziemi jako owi "upadli ani�owie". Tajemne podania o nich powtarzaj� si� we wszystkich �wiatach, zar�wno w naszym jak i w odpo- wiadaj�cych mu systemach. Przenie� si� my�l� do czas�w podobnego ko�ca cyklu. Podzia� zosta� dokonany: jedni si� podnie�li, drudzy - upadli, a armie trzeciego rodzaju otrzyma�y od wy�szych s�dzi�w i kierownik�w rozkaz pozo- stania na ziemi, aby nauczy� ludzi, przyby�ych z ni�szej planety, wszystkiego, co rozum ich zbada�, po- zna� i przyswoi� sobie w zakresie wiary, spo�eczno�ci, nauki i moralno�ci. �Wy pozostaniecie na czele tych s�abych umys��w i nauczycie ich tego, co�cie sami widzieli, pozna- li i czego was samych nauczono�� - tak brzmi rozkaz. A teraz powracam do �zap�nionych�. Nie zachwyca ich wcale w�o�ony na nich obowi�zek, cho� tak bardzo zaszczytny, czuj� si� nie- szcz�liwi, od��czeni od starych przyjaci� i nieprzyjaci� - s�owem od ca�ej duchowej rodziny, na kt�rej w ci�gu d�ugich wiek�w koncentrowa�o si� ich przywi�zanie i nienawi��. A wiadomo ci przecie�, �e to ostatnie uczucie przysparza najwi�cej trosk, spo�r�d nudy wiecznego �ycia. I obaj serdecznie za�miali si�, a potem Dachir - ci�gn�� dalej: - Tak wi�c nasi �odst�pcy�, rozgniewani i pe�ni pogardy dla nowo przyby�ych duch�w, tak czy ina- czej, zmuszeni s� wciela� si� w ich �rodowisku. Duchy, kt�rych fale okresowych przesiedle� rozumnych mas unios�y na nowy �wiat, stoj� ni�ej pod ka�dym wzgl�dem od poprzednich jego mieszka�c�w; czuj� oni si� tam zupe�nie nie na swoim miejscu, jakby zab��dzili, nie umiej�c korzysta� ze wszystkich skarb�w, jakie maj� do rozporz�dzenia. Jednak�e, je�eli cielesna pow�oka i zapomnienie skrywaj� wiele przed tymi "zap�nionymi", to jed- nak, mimo wszystko, nie s� oni pozbawieni wielkiego rozumu, zdobytej wiedzy i intuicji, o�ywiaj�cej wspomnienia. Chocia� rozproszeni w�r�d mas "odst�pcy" ci jednak szybko zaczynaj� poznawa� si� wzajemnie - nie jako oddzielne osoby, lecz jako r�wni - ��cz� si� wsp�lnie, chwytaj� si� okruch�w ocala�ych przed zag�ad� tradycji tworz� mi�dzy sob� mocny �a�cuch i ... staj� si� w�adcami nieokrzesanego t�umu, do kt�rego powo�ani byli, aby go prowadzi� i poucza�. Wiedz�c o tym, �e panowanie nad sumieniem ludzkim jest najtrwalsze, podst�pni i ��dni w�adzy �odst�pcy� zn�w przywracaj� stan kap�a�ski i z g��bi swoich �wi�ty�, otoczonych tajemnic�, panuj� nad nie�wiadomymi ludami, kt�re oddaj� im pok�ony i r�wnocze�nie boj� si� ich, poniewa� ci wstawiaj� si� za nimi przed B�stwem, bez kt�rego nie mo�na istnie�. Ci prawodawcy nowego cyklu m�wi� - zreszt� nie bezpodstawnie - �e s� przedstawicielami Boga na ziemi. Lecz, niestety, �li to s� przedstawiciele. Tym nie mniej, oni to rzeczywi�cie ustanowieni zostali przez wy�sz� wol� do kierowania m�odszymi bra�mi, utwierdzenia boskiej czci, praw, zakre�lenia drogi ku B�stwu i o�ywiania nauki i sztuki, stra� nad kt�rymi mieli sobie polecon�. Lecz zamiast tolerancji i mi�o�ci, kt�re powinni by si� przejawia� godni tego imienia nauczyciele �od- st�pcy� daj� pe�n� swobod� swej pysze, egoizmowi, nadu�ywaj�c swojej wiedzy i wykorzystuj�c si�y przyrody wy��cznie dla budzenia strachu, aby w ten spos�b utrwali� swoj� w�adz�. Wszyscy wychodz�cy ze �wi�tyni - to ci, kt�rzy byli niezb�dni dla wychowywania narod�w: kr�l, ka- p�an, uczony, lekarz; lecz wszyscy oni zazdro�nie ukrywali swoj� nauk�, mimo woli tylko dziel�c si� okruchami wiedzy i w jak�kolwiek by stron� nie zwr�ci� si� przebudzony rozum ni�szego brata, wsz�- 40 dzie napotyka� na nie daj�c� si� przenikn�� tajemnic�. - Nie dok�adnie pojmuj� ci�, nauczycielu - powiedzia� Kalityn, korzystaj�c z chwilowego odpoczyn- ku Dachira - wydaje mi si�, �e wymienieni przez ciebie naczelnicy powinni zawsze wychodzi� z o�rodka wtajemniczenia, a ... ty jak gdyby obwiniasz �odst�pc�w� o ukrywanie wiedzy pod os�on� tajemnicy, a przecie�... Tu Kalityn zawaha� si�. - Chcesz powiedzie�, �e i my post�pujemy tak samo i nie wypada s�dzi� naszych na�ladowc�w? - zapyta� Dachir z �artobliwym u�miechem, kt�ry wywo�a� rumienie na twarzy ucznia. - Nie usprawiedli- wiaj si�. Z twego punktu widzenia - masz racj�; lecz ty wiesz przecie�, �e w pie�ni znaczenie ma przede wszystkim melodia. My stosujemy prawd� wed�ug zrozumienia i os�aniamy tajemnic� niebez- pieczne si�y, kt�re w r�kach nieuk�w sprowadzi�yby tylko z�o i spowodowa�yby niezliczone nieszcz�cia. Lecz z rado�ci� rozlewamy �wiat�o i staramy si� nauczy� ka�dego, kto zdolny jest do przyj�cia na- uki. Jednym s�owem - szukamy dobrowolnych uczni�w i nie odsuwamy nikogo z obawy rywalizacji z ich strony; pragniemy podnosi� dusz�, a nie utrzymywa� je w niewiedzy, w celu pozbawienia ich mo�no�ci zwalczania ��dz i pychy. Co si� za� tyczy kr�la, kap�ana, czy lekarza, to niew�tpliwie ci wiedz� swoj�, przymiotami duszy i cia�a powinni byliby zawsze sta� wy�ej od t�umu i otrzymywa� wykszta�cenie w tym celu, by godnie wy- pe�ni� swoje tajemne przeznaczenie. Powr�cimy jednak do naszego przedmiotu. Co si� tyczy uczciwo�ci �odst�pc�w�, musz� powie- dzie� jeszcze, �e w�r�d nich spotykaj� si� zawsze bardziej rozwini�te duchy, rozumiej�ce swoje powo- �anie. Tacy w�a�nie zaczynaj� uczy� m�odszych i bior� uczn�w, a do pomocy przychodz� im misjonarze. Ci, o�ywieni prawdziw� mi�o�ci� bli�niego, wyst�puj� z mroku �wi�ty�, obwieszczaj� wielkie prawdy i g�osz� nieomylnie prawa zgody i mi�o�ci. Pomi�dzy tymi w�a�nie misjonarzami znajduj� si� i boscy pos�owie, kt�rzy przebijaj� drogi w mroku i daj� bod�ca do post�pu. Czas tak�e robi swoje. Dochodz�ce do narod�w okruchy wiedzy i powszechnego porz�dku, prowa- dzone przez w�adc�w dla osobistej wygody, wdra�aj� do porz�dku i rozwiaj� umys�y. I oto, najbardziej czynni, wytrwali i rozumni wznosz� si� nawet tak wysoko, �e sami staj� si� wtajemniczonymi. Oczywi�cie ci nowicjusze s� nazbyt dumni i samolubni, aby dzieli� si� swoj� wiedz� i o�wieca� in- nych, ni�ej stoj�cych braci; os�aniaj� si� oni przysi�g� milczenia i panuj� jeszcze surowiej ni� ich po- przednicy. Lecz wy�om jest zrobiony i armia nauczycieli coraz bardziej zape�nia si� adeptami z po�r�d ni�szych poddanych. Cz�sto i w�r�d samych nauczycieli zachodz� tak�e wielkie przemiany. Znaczna liczba ich po wype�- nieniu swego przeznaczenia porzuca planet�, a inni za� przyjmuj� na siebie szczeg�lne obowi�zki i pod mianem �wielkich odkry�� ods�aniaj� wsp�czesnym jak�� zagubion� lub zapomnian� tajemnic� nauko- w�. I w taki w�a�nie spos�b post�puje rozw�j ludzko�ci, o�wiecanej i popychanej naprz�d przez boskich misjonarzy, kt�rzy za ka�dym razem kiedy mrok zbyt si� zg�szcza i wiara zaczyna zmierzcha� rozpala- j� �wiat�o prawdy. Tu musz� uczyni� jeszcze jedn� uwag�. Pierwsi adepci wszelkiego objawienia czy te�, je�li wolisz, wyznania, bywaj� zawsze natchnieni wielk� �arliwo�ci� i zaiste, podnios�ym zapa�em, poniewa� stoj� oni ju� na granicy za�lepienia i pe�n� piersi� wdychaj� ducha prawdy, kt�ry obiecuje im odnowienie ca�ego �wiata. Lecz po znikni�ciu wielkie- go zwiastuna i jego pierwszych uczni�w, ludzie przywykaj� do �wiat�a, a p�niejsi nast�pcy nie pami�ta- j� strasznego mroku, okrywaj�cego ludzko�� i ju� bez zapa�u korzystaj� ze zdobytych dla nich przywile- j�w. Potem budzi si� w cz�owieku pot�ne z�o, a z trudem zdobyte i przyswojone �wiat�o staje si� naj- pierw dziedzictwem niewielu, potem zaciemnia si� i wreszcie ga�nie w zupe�nej oboj�tno�ci, niewierze i negacji... A�eby� mnie lepiej zrozumia�, przytocz� ci przyk�ady z istorii zmar�ej ojczyzny -Ziemi i wspomn� jak zestarza� si�, zmierzch� i umar� Ozyrys, ust�puj�c miejsca Jowiszowi, kt�rego z kolei zamieni�a boska // nauka Chrystusa. Zwr�� uwag� r�wnie�, �e we wszystkich tych przej�ciowych epokach ludzie z w�ciek�o�ci� niszcz� to, co przedtem ub�stwiali i czcili; nic nie ma �wi�tego dla barbarzy�skich r�k fanatyk�w. Lecz niesamowito�� ta szybko s�abnie i u podstaw nowych wierze�, w zmienionej tylko postaci, roz- wijaj� si� znowu na�ladowcy przesz�o�ci. Rozumniejsze umys�y i do�wiadcze�sze r�ce opanowuj� w�adz�, a nieokrzesane masy, pozostaj�- ce jeszcze w tyle, zakuwaj� si� mocnym �a�cuchem; i ci, kt�rzy najwi�cej ze wszystkich pi�tnowali za- bobon i despotyzm �wi�ty�, stwarzaj� sami religijn� nietolerancj� we wszystkich formach i przez ca�e wieki trzymaj� ludzko�� w najokrutniejszej i najci�szej niewoli duchowej. W tej krwawej szkole rozwin�y si� jednocze�nie zdolno�ci; nawet najmniej ch�tni w zdobywaniu wiedzy dop�dzali swoich braci i tchn�� nienawi�ci� i oburzeniem. Wdzieraj� si� na ostatnie stopnie, dziel�ce ich od �odst�pc�w�� W czasie swego d�ugiego i ci�kiego wst�powania, cierpieli oni najwi�cej; ich ci�ki i ma�o elastycz- ny rozum by� przenikni�ty wielk� pych� i jednostronno�ci�. Za prawd� uznawali tylko swoj� wiedz�, zdobyt� za cen� ci�kiej i nu��cej walki, a prawo egzysten- cji przyznaj� wy��cznie temu, co mo�na osi�gn�� i dowie�� przy pomocy niedoskona�ych instrument�w. A poniewa� �aden skalpel nie mo�e odnale�� duszy w posiekanej materii, �aden mikroskop nie poka�e astralnego cia�a, sami za� nie s� w stanie posi��� niewidzialne - postanawiaj� wi�c, �e istnieje jedna tylko widzialna przez nich materia, a duchowe iskry zuchwale wykre�la si� z gmachu wszech�wiata. Opieraj�c si� na znanych sobie prawach natury, g�osz� oczywi�cie materialim; nie byt - zast�puje Boga, naukowa nietolerancja, spodkobierczyni religijnej nietolerancji, panuje wszechw�adnie i ... tutaj doszli�my do ostatnich czas�w cyklu. Oficjalna i uznana nauka, okrutna, nieugi�ta i materialistyczna, ro�nie i kwitnie, a w jej rozga��zie- niach dusz� si� i wysychaj�: wiara, sumienie i prawo moralne. Zaczyna szale� bachanalia. Wynalazki szybko zmieniaj� si� jeden za drugim i straszne si�y przyrody poddawane s� w niewol�; nie znaj�c praw, rz�dz�cych olbrzymami przestrzeni, czyni� z nich niewolni- k�w, nie zastanawiaj�c si� w og�le nad tym, �e mo�e zaj�� podobny wypadek, do owego z uczniem czarodzieja, kt�ry nie umia� poskromi� wywo�ywanych przez siebie si�. Wiedza tajemna, z kt�r� niegdy� stykano si� tylko w wa�nych wypadkach, przy tym pozostawa�a w odpowiednich r�kach - staje si� w�asno�ci� i dziedzictwem t�umu; a nadu�ywanie tych niebezpiecz- nych si�, w zwi�zku z obfito�ci� ordynarnych, niczym nie powstrzymywanych ju� instynkt�w - sprowa- dza ludzko�� do upadku, jakiego by�e� �wiadkiem. A potem nast�puje chwila, kiedy nowa, og�lno-�wia- towa katastrofa k�adzie koniec wyst�pnemu rodowi ludzkiemu, jego nauce, przest�pstwom i nadu�y- ciom... W tym pochodzie ludzko�ci w ci�gu wiek�w zawiera si� moralna, polityczna i socjalna historia naro- d�w, kt�re w czasie ka�dego cyklu zmieniaj� si� kolejno na ziemi. Taka jest, m�j synu, ciernista droga ni�szych rzesz ludzkich, wznosz�cych si� po nieprzejrzanej dra- binie doskona�o�ci. Taka ona by�a, tak� i pozostanie; zmieniaj� si� tylko osoby, a role, cnoty i s�abo�ci pozostaj� wci�� te same. A teraz czas ju� rozsta� si� nam. Pogaw�dka nasza przeci�gn�a si� d�u�ej ni� zwykle i je�eli chcia�by� otrzyma� jeszcze jakie wyja�nienia, to od��my je na jutro. 42 Rozdzia� drugi �ycie w boskim mie�cie, po�wi�cone wy��cznie pracy, up�ywa�o spokojnie. Szko�y pracowa�y nor- malnie, a w wielkiej �wi�tyni dokonywano dzie� osobliwych i wielkiej wagi. Herofanci uwa�ali, �e nad- szed� ju� czas, przygotowywania i po�wi�cania specjalnych miejsc w lasach i dolinach, dok�d ludno�� mog�aby si� schodzi� na modlitwy, wyjednywa� u b�stwa pomoc i wsparcie w utrapieniach oraz odzyski- wa� zdrowie. Przy pomocy wiary i modlitwy zamierzali oni ustanowi� mocny i nierozerwalny zwi�zake pomi�dzy cierpi�c� ludzko�ci� i si�ami dobra. W tym celu te� przygotowywano �wi�te pos�gi, kt�re mia�y by� ustawione w pobli�u �r�de� leczni- czych w miejscach, gdzie ros�y lecznicze zio�a oraz tych cz�ciach ziemi, kt�re z natury posiada�y w�a- �ciwo�ci uzdrawiaj�ce. A przygotowanie takich pos�g�w by�o dzie�em bardzo skomplikowanym, zale�nym od tajemnego ry- tua�u, w kt�rym udzia� przyjmowa� mogli tylko wy�si hierofanci i dziewice, kt�re otrzyma�y ju� wysoki stopie� wtajemniczenia. W jednej z grot, przy �wi�tyni, mie�ci�a si� w�a�nie taka tajemna pracownia, rozja�niona b��kitna- wym p�-�wiat�em, w kt�rej znajdowa�y si� drogocenne materia�y, przeznaczone do budowy pos�g�w. W tych odleg�ych czasach liczne metale jak: z�oto, srebro i r�ne inne materie, jak na przyk�ad lapis- lazuli, malachit i niekt�re rodzaje marmuru, znajdowa�y si� jeszcze w stanie mi�kkim (czyste z�oto jest i teraz jeszcze mi�kkie) i dla rze�biarza stanowi�y bardzo wygodny materia� do pracy. Pewnego razu w podziemnej pracowni znajdowa� si� Supramati i siedem m�odych dziewic, wed�ug rytua�u ubranych w bia�e suknie, przepasane srebrnymi pasami, r�ce za� mia�y obna�one. Supramati r�wnie� w bia�ej szacie i z promiennym znakiem na piersiach, zaj�ty by� oko�o jednej z du�ych kadzi, stoj�cych wzd�u� �ciany. Do kadzi owej, zawieraj�cej mas� - co� w rodzaju ciasta b��kitnawo-bia�ego koloru - wyla� z flakonu bezbarwny p�yn, wymawiaj�c przy tym rytmicznym g�osem odpowiednie formu�y. Nast�pnie zawarto�� kadzi przeniesiono na kamienny st� i Supramati zacz�� lepi� ludzk� posta�, u kt�rej zaznaczy�y si� do- piero g�owa i tors. W czaie tej jego pracy siedem dziewic, wzi�wszy si� za r�ce, otoczy�y ko�em pracuj�- cego maga i �piewa�y cichym, miarowym g�osem. Kiedy ju� ten rze�biarski szkic zosta� sko�czony, Supramati wzi�� kawa�ek owego ciasta, kt�re po�o- �y� oddzielnie, wyla� na� kilka kropel pierwotnej esencji ze zmar�ej planety i rozrobi� je. Nast�pnie przy- wo�a� gestem jedn� z m�odych dziewic, kt�ra rozdzieli�a ciasto na dwie cz�ci: z jednej ulepi�a serce, a z drugiej - m�zg, po czym Supramati pomie�ci� je w g�owie i w piersiach; - w miejscu gdzie si� zwykle znajduje serce cz�owieka. W ci�gu kilku dni pos�g by� ju� gotowy. Wyobra�a� on niebia�skiej pi�kno�ci kobiet�, w d�ugiej sza- cie i z takim�e woalem na g�owie. Wyko�czenie i przecudny wyraz twarzy dowodzi�, �e by�o to wysoce artystyczne dzie�o. Nast�pnie, o p�nocy, Supramati zmoczy� oczy, ko�ce palc�w i d�onie u r�k pos�gu pierwotn� esencj�, kt�ra wci�� jeszcze posiada�a olbrzymi� si��, cho� przywieziona zosta�a ze zgas�ego �wiata. Po dokonaniu tej czynno�ci m�ode dziewice przenios�y pos�g do przyleg�ej groty, gdzie postawi�y go na o�tarzu, wznosz�cym si� na wysoko�ci kilku stopni, a woko�o niego ustawi�y tr�jn�g z �ywicznymi zio- �ami, obficie zroszonymi czerwonym g�stym jak dziegie� p�ynem, zawieraj�cym w sobie r�wnie� pier- wotn� esencj�. Po zapaleniu tr�jnog�w wysz�y wszystkie z groty i zamkn�y j�; i tak by�o przez trzy doby w ci�gu kt�rych nikt nie mia� prawa tam wchodzi�. Po up�ywie tego czasu, zn�w o p�nocy, grot� otworzono, a wok� o�tarza zebra�a si� znaczna liczba kobiet, po wi�kszej cz�ci magi�, cho� by�y te� i uczennice �e�skiej szko�y. Przed o�tarzem sta�o siedem dziewic, kt�re bra�y udzia� podczas wykonywania pos�gu a na ich czele znajdowa�a si� Nara. Z wie�ca, zdobi�cego jej z�otow�os� g�ow�, rozb�yskiwa�y z�ote promienie. Kobiety trzyma�y kryszta- �owe harfy i po�o�ywszy palce na strunach, oczekiwa�y znaku od wielkiej mistrzyni, aby rozpocz�� �piew i zapali� tr�jnogi. Nara ukl�k�a i modli�a si� z oczyma utkwionymi w statu�, kt�ra nabra�a obecnie niezwyk�ego wyrazu. /J