15549
Szczegóły |
Tytuł |
15549 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
15549 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 15549 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
15549 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Wiera Iwanowna Krzy�anowska
Pi�cioksi�g ezotoryczny
dziewi�ciotomowy
PRAWODAWCY Tom II
wydane przez
POWR�T DO NATURY
Katolickie publikacje
80-345 Gda�sk-Oliwa ul. Pomorska 86/d
tel/fax. (058) 556-33-32
Spis rozdzia��w
Rozdzia� I str - 2
Rozdzia� II str - 12
Rozdzia� III str - 25
Rozdzia� VI str - 34
Rozdzia� V str - 44
Rozdzia� VI str - 56
Rozdzia� VII str - 68
TOMU
Rozdzia� pierwszy
U podn�a tego p�askowy�u, na kt�rym wznosi�o si� miasto, omi�dzy skalistymi
brzegami przep�y-
wa�a szeroka i g��boka rzeka. Tam te�, z olbrzymiego pnia wy��obiona by�a
pierwsza ��dka, a z powi�-
zanych belek urz�dzony pierwszy prom. Olbrzym�w opanowa�a nie daj�ca si� opisa�
rado��, kiedy ich
nauczono korzysta� i pos�ugiwa� si� tymi dwoma przedmiotami i odt�d bez przerwy
p�ywali po rzece,
a na promie za� przywozili p�ody, owoce, orzechy, dziczyzn�, kt�r� dostarczali
do miejskich sk�ad�w.
Coraz bardziej przywykali dzicy do pracy i Abrasak przekona� si�, �e nawet u
pierwotnych ludzi po-
trzeba pracy by�a ju� wrodzon�, daj�c im zadowolenie i rozwijaj�c ich zdolno�ci.
W miar� rozwoju pojmowania zaczynali oni rozumowa� i pojawi�a si� u nich
indywidualna �wiado-
mo��; zacz�li ocenia� dobrodziejstwo posiadania w�asnego schroniska dla ochrony
ich z �onami i dzie�-
mi przed niepogod� i w�adania broni� w celu samoobrony, broni� bardziej
skuteczn� ni� prosta maczu-
ga i musku�y w�asnych r�k.
Ani na chwil� nie trac�c z widoku swego g��wnego celu, Abrasak zacz�� tworzy�
wojsko w celu ob-
l�enia i zdobycia miasta mag�w, a w osobach przyjaci� swoich mia� oddanych
sobie i czynnych po-
mocnik�w.
Powoli, lecz nieprzerwanie prowadzono �wiczenia gro�nych dzikus�w, kt�rzy z
wzrastaj�c� wci��
zr�czno�ci� i sprawno�ci� uczyli si� wycina� strza�y, wi�za� �uki, wyrabia�
ki�cienie, grube krzemienne
topory i wszelk� inn� bro�. Organizowano liczne oddzia�y i cho� uzbrojenie i
bojowe wyszkolenie �o�nie-
rzy-olbrzym�w nie osi�gn�o doskona�o�ci, to jednak zapa� by� ju� nadzwyczajny,
a zachodz�ce coraz
cz�ciej krwawe potyczki dowodzi�y, �e zmys� wojenny by� ju� zupe�nie rozbudzony.
Podobnie jak rzucony w wod� kamie� powoduje kr�gi, id�ce coraz dalej od miejsca
uderzenia, tak
te� i wywo�any przez Abrasaka ruch cywilizacyjny rozszerza� si� coraz bardziej i
obejmowa� coraz szer-
sze kr�gi, zagarniaj�c nawet najbardziej oddalone plemiona w�r�d nieprzejrzanych
las�w. Wsz�dzie
karczowano drzewa, uprz�tano ziemi� i budowano domki o p�askich dachach, kt�re
dzikusom podoba�y
si� bardzo.
Tak wi�c wszystko p�yn�o niby zupe�nie dobrze, a mimo to Abrasak nie by�
zadowolony i cz�sto te�
oblicze jego chmurzy�o si�, a pi�ci gro�nie zaciska�y.
Dr�czy�o go wspomnienie o Ur�ani i pali�a zazdro��. Zamiar porwania jej i
uczynienia swoj� �on�
pozostawa� w dalszym ci�gu niewzruszony, trwo��c go podczas dnia i okrutnie
prze�laduj�c w nocy,
lecz zdarza�o si� niejednokrotnie, �e opanowywa�a go w�ciek�o��, a w�wczas kiedy
obrzuca� wzrokiem
to, co go otacza�o, dumna g�owa opada�a smutnie.
Gdzie� pomie�ci on c�rk� maga, przywyk�� do wyszukanego komfortu i pi�kna we
wszystkich jego
formach.
2
W tej chwili �yje ona prawdopodobnie w bajkowym pa�acu Narajany, jakby
wyrze�bionym z olbrzy-
miego szafiru.
Tam by�o pi�kno, harmonia, poczynaj�c od wspania�ych ogrod�w, pe�nych rzadkich
ptak�w, kwia-
t�w, fontann, a� do najmniejszych drobiazg�w, upi�kszaj�cych komnaty mieszkalne.
Widzia� on kiedy� przy pracy Narajan� gdy w jego artystycznych r�kach mi�kkie
metale zamienia�y
si� w dzie�a sztuki; pami�ta� r�wnie�, jak trzymaj�c w r�ku male�ki instrument,
�w przekrawa� ska�y jak
wosk, lecz tajemnicy tej maszyny nie uda�o mu si� jednak�e posi���.
A g��wn� przyczyn� wstrzemi�liwo�ci Narajany by� zwyczajny zakaz Ebramara, aby
nie wtajemni-
cza� Abrasaka w spos�b korzystania z eterycznej si�y, poniewa� wielki mag uwa�a�
za nader niebez-
pieczne oddawanie do r�k cz�owieka jeszcze w og�le niezr�wnowa�onego takiej
strasznej si�y; w ten te�
spos�b zakaz kochanego nauczyciela po�o�y� piecz�� milczenia na gadatliwych
ustach Narajany.
Z uczuciem gorzkiego smutku por�wnywa� Abrasak ordynarne budowle swojej
"stolicy", ton�cej
w mroku dziewiczych las�w i zamieszka�ej przez wstr�tnych dzikus�w, z boskim
miastem, w istocie cza-
rownym miejscem, ozdobionym wszystkim, co tylko mog�a da� sztuka i nauka.
Z wrodzon� sobie �elazn� wol� otrz�sa� z siebie chwilow� s�abo�� i rozpacz,
postanawiaj�c, �e
Ur�ani b�dzie musia�a zadowoli� si� tym, co zdo�a� tymczasem przygotowa� dla
niej. Kiedy� potem, gdy
ju� zostanie zdobyte miasto mag�w, z�o�y on wszystkie jego skarby u n�g
ub�stwianej kobiety.
Pomimo takiego postanowienia, wszelkimi jednak sposobami stara� si� przygotowa�
dla przysz�ej
branki mo�liwe pi�kne i wygodne mieszkanie. Drog� bada� uda�o mu si� odkry� ca�e
pok�ady r�nych
minera��w i jego silni s�udzy musieli wydobywa� ogromne masy tego drogocennego
materia�u; lecz kie-
dy Abrasak nakre�li� plan budowy pa�acu i pozosta�o rozwi�za� zadanie, jak
zastosowa� wszystkie te
bogactwa - wpad� we w�ciek�o��.
- Wydaje mi si� niekiedy, �e zwariuj�.
Odda�bym wszystko na �wiecie, �eby m�c rozszarpa� cho� jednego z tych z tych
przekl�tych ma-
g�w lub rozerwa� n�dzn� planet�, na kt�rej nie ma nic opr�cz potwor�w, pustego
astralu i gniazda tyra-
n�w - eogist�w!
- Zawo�a� oszala�y ze z�o�ci Abrasak.
- Ja ciebie nie pojmuj� - zauwa�y� zdziwiony Jan cTIgomer, rzucaj�c kawa�ek
gliny, z kt�rej pr�bo-
wa� ulepi� waz�.
- Opr�cz twoich urodziwych poddanych jest tu tak�e solina kolonia ziemian, a i
my przecie� za�o�y-
my fundament pod przepi�kn� ras� �o�nierzy, kr�l�w i kap�an�w, zdob�d�my tylko
pi�kne maginie, kt�-
re nam obiecywa�e�.
I jak�e mo�e by� pustym astral tej ziemi?
Ja sam z niego wyszed�em i zapewniam, �e jest on bardzo zaludniony ...
- Ech! ty jeszcze nic nie rozumiesz! - przerwa� z niezadowoleniem Abrasak.
- Ja m�wi�, �e astral jest pusty, poniewa� nie ma w nim ani jednej kliszy, kt�r�
m�g�bym wykorzy-
sta�, cho� znany mi jest magiczny spos�b wywo�ywania i materializowania
astralnych klisz.
Czemu si� tak dziwisz? C� to jest halucynacja, wyobra�enia itp. Jest to w�a�nie
- wywo�ywanie
i nie�wiadoma materializacja astralnych klisz; wywo�ania te s� cz�ciowe i
przypadkowe, czynione bo-
wiem przez nieu�wiadomionego, lecz sama istota zjawiska nie ulega zmianie, kiedy
zostanie ono wywo-
�ane �wiadom�, magiczn� si�� uczonego.
Gdyby�my si� teraz znajdowali jeszcze na naszej starej Ziemi, m�g�bym swobodnie
wybra� sobie
astraln� klisz� pa�acu jaki mi si� podoba - cho�by na przyk�ad pa�acu Semiramidy
- wywo�a� go, zmate-
rializowa� i nada� mu rzeczywisto�� prawdziwego budynku na czas okre�lony lub
nawet na zawsze.
M�g�bym dokona� tego i budynek by�by gotowy, a w podobny spos�b mo�na by�oby go
r�wnie�
umeblowa� i urz�dzi�.
Lecz w tym przekl�tym nowo narodzonym �wiecie nie ma jeszcze artystycznej
architektury, a klisze
sza�as�w lub wydr��onych drzew, zamieszka�ych przez "ma�py" w rodzaju naszych -
nie s� mi potrzeb-
ne. Nie ma tutaj nawet �adnych ukrytych skarb�w, z kt�rych s�udzy moi mogliby
wydobywa� dla mnie
�adne i drogocenne rzeczy.
Co si� za� tyczy pi�knych magi�, to trzeba je przede wszystkim zdoby�!...
Przysi�gam, �e je zdob�dziemy! - doda�, o�ywiaj�c si� nagle i potrz�saj�c
zaci�ni�t� pi�ci�.
3
- A poniewa� wszystkie one s� pierwszorz�dnymi artystkami, wi�c wykonaj� dla nas
wszystko, co
potrzebne, zar�wno strojn� odzie�, jak i artystyczne sprz�ty.
Jan cT Igomer roze�mia� si� bardzo zadowolony.
- Miejmy nadziej�, �e ten szcz�liwy czas wkr�tce nadejdzie, a los ze�le mi za
�on� przepi�kn�
blondynk� z �nie�nobia�ym obliczem i szafirowymi oczami.
Taki jest bowiem m�j idea� kobiecej pi�kno�ci.
Abrasak nagle za�mia� si� g�o�no, drwi�cym �miechem.
Wyobra�am sobie, jaki one podnios� krzyk, kiedy ich po��cz� z takimi, jak wy,
m�odzie�cami - amfi-
biami dw�ch �wiat�w - niepodobnymi zupe�nie do nudnych pan�w boskiego miasta,
prze�adowanych
cnotami i idea�ami...
Lecz, wszystko to s� sprawy przysz�o�ci, a tymczasem trzeba wzi�� si� do roboty
i przygotowa� na-
szym damom mo�liwe wygody.
I rzeczywi�cie wzi�li si� do pracy. Chocia� wznoszony przez Abrasaka pa�ac by� z
drogocennego
materia�u, lecz ci�ki i prymitywny w formie, nie�adny, z czworok�tymi kolumnami
i niezgrabnym p�askim
dachem. Wyrabiali tak�e i naczynia ze z�ota i srebra, lecz wszystkie te
przedmioty pierwszej potrzeby
bynajmniej nie mog�y mie� pretensji do artystycznego pi�kna.
Niekiedy w tym dzikim otoczeniu opanowywa�a Abrasaka t�sknota za ojczyzn�,
nieprzeparte pra-
gnienie zobaczenia porzuconego przeze�, pe�nego pi�kna i spokojnej harmonii
miejsca. W chwilach ta-
kich wsiada� on na "Mroka" i kierowa� si� w stron� kraju mag�w; pragn��
przelecie� nad miastem, a mo-
�e i zobaczy� U r�ani.
Lecz ju� w pobli�u zaka�nej granicy doznawa� trwogi i zaczyna�y go m�czy�
podejrzenia, czy nie
czeka go tam jaka pu�apka, kt�ra by zburzy�a wszystkie jego plany.
Pomimo tego jednak, jego nieustraszona odwaga zwyci�y�a i przekroczy� kr�g
magiczny; zbli�y� si�
na tyle do miasta mag�w, �e m�g� z oddali widzie� r�nobarwne pa�ace i olbrzymie
astronomiczne wie-
�e. Jednak�e nic mu nie przeszodzi�o i nikt, zdawa�o si�, nie zauwa�y� nawet
obecno�ci buntownika. Pe-
�en dumy i nadziei powr�ci� Abrasak do swych posiad�o�ci; odt�d przesta� ju�
w�tpi� w mo�liwo�� wkro-
czenia kiedykolwiek ze swoimi hordami do miasta i zaw�adni�cia upragnionymi
skarbami.
W tym czasie kiedy Abrasak przygotowywa� si� do �mia�ego napadu i ozdabia� w
miar� mo�no�ci
przysz�e mieszkanie ub�stwianej kobiety-w mie�cie mag�w �wi�cono uroczysto��
ma��e�stwa Naraja-
nyz Ur�ani�.
Zwyczajna, rodzinna uroczysto�� min�a skrom nie i z prostot� w�r�d wielu innych
b�ogos�awie�stw
i obrz�d�w w szeregu licznych �lub�w mag�w i ziemian.
Ur�ani by�a w prostej, bia�ej, szerokiej tunice, przepasanej takim�e pasem;
g�ow� jej okrywa� d�ugi,
srebrzysty welon, przypi�ty wiankiem kwiat�w, w kielichach kt�rych miga�y
b��kitnawe ogniki, a z szyi
opada� na piersi, zawieszony na cienkim d�ugim �a�cuszku, z�oty medalion, kt�ry
wyr�nia� c�rk� maga
wy�szych stopni. W towarzystwie swoich rodzic�w, m�odych przyjaci�ek i
kole�anek, r�wnie� wtajemni-
czonych - narzeczona odesz�a do podziemnej �wi�tyni, gdzie znajdowali si� ju�:
Narajana, Supramati,
Udea, Nara, Olga i niekt�rzy z bliskich przyjaci�.
Nabo�e�stwo odprawia� Ebramar, stoj�c przy mistycznym kamieniu, ponad kt�rym
ja�nia�o imi� Nie-
wypowiedzianej Istoty. Obok wielkiej czary z p�on�c� i wrz�c� w niej pierwotn�
materi� nowego �wiata,
sta� niewielki kielich nape�niony r�wnie� materi�, podobn� do p�ynnego ognia.
Oboje narzeczeni ukl�ki na stopniach o�tarza, a Ebramar b�ogos�awi� ich przy
d�wi�kach niewidzial-
nego ch�ru, �piewiaj�cego d�wi�czny i przepi�kny hymn.
Nast�pnie kryszta�ow� �y�eczk� zaczerpn�� z ma�ego kielicha p�ynnego ognia,
pola� go sobie na
d�o� i wymawiaj�c �piewnym g�osem formu�y, utoczy� najpierw kulk�, a nast�pnie
zrobi� dwie obr�czki,
kt�re w�o�y� na palce narzeczonym. Dziwne te obr�czki podobne by�y teraz do
nap�przezroczystego
z�ota, z r�nobarwnym odcieniem.
Potem, z tej samej materii utoczy� Ebramar i po�o�y� na g�owy nowo�e�c�w dwie
ma�e kulki, kt�re
rozpu�ci�y si� i wesz�y zdawa�o si� w nich. W ko�cu da� im si� napi� z kielicha
i po�o�ywszy r�ce nad ich
g�owami, przem�wi� uroczy�cie:
- ��cz� was na wsp�lne �ycie i wsp�ln� prac�. Wzno�cie si� razem ku doskona�emu
�wiat�u, ku Oj-
4
cu wszechrzeczy i nie przestawajcie nigdy czci� i szanowa� ustawionych przez
Niego niewzruszonych
praw. B�d�cie godnymi wydawa� na �wiat potomstwo nie tylko cia�em i rozkoszami
lecz wychowywa�
istoty wy�sze, odwa�ne, silnych bojownik�w na drodze dobra, zwalczaj�cych
tkwi�ce w cz�owieku
"zwierz�", kt�re musimy pokona� i zwyci�y� na tej nowej Ziemi, gdzie poruczono
nam tak wielki obo-
wi�zek.
Po sko�czonej ceremonii Ebramar poca�owa� nowo�e�c�w, poczym wszyscy udali si�
do domu Da-
chira, kt�ry by� ca�y przybrany kwiatami. Tam z�o�yli im �yczenia rycerze Graala,
bior�c nast�pnie udzia�
w uczcie, kt�ra si� odby�a w�r�d wielkiej rado�ci i o�ywienia.
Z nadej�ciem nocy, oswojone ptaki, przypominaj�ce �ab�dzie, odwioz�y ma��onk�w
�odzi� do pa�acu
Narajany, gdzie u wej�cia powitali ich uczniowie maga i wr�czyli im kwiaty.
Poniewa� s�ug w og�le nie
by�o, wi�c m�odzi ma��onkowie sami przeszli poprzez mil�cze pokoje do sypialni.
Ca�y pok�j ton�� w bia-
�o�ci; bia�e by�y �ciany, firanki, a umeblowanie uderza�o swoj� przedziwn�
prostot�.
W przybranej kwiatami i ro�linami niszy, na podwy�szeniu sta� kielich rycerzy
Graala, uwie�czony
krzy�em.
Od chwili, kiedy Narajana zamieszka� w swoim pa�acu, zasz�a w nim wyra�na
przemiana. Z wes�oka
i hultaja nic nie pozosta�o; pi�kne jego oblicze sta�o si� powa�ne i skupione, a
w spojrzeniu, kt�rym
ogarnia� m�od� �on�, da�o si� wyczyta� g��bok� mi�o��.
- Ur�ani! Szcz�cie, kt�re pozwoli�o mi nazwa� ci� moj�, jest dla mnie zupe�nie
niezas�u�one - rzek�
przyciskaj�c do ust jej r�k�.
- Pomimo zdobi�cego mnie promienia maga, w duszy mej tai si� jeszcze wiele
s�abostek zwyk�ego
cz�owieka, lecz ja chc� je pokona�, a ty pomo�esz mi, gdy� w tobie jest harmonia
sp�ywaj�ca od twoich
rodzic�w.
B�ogos�awiona niech b�dzie chwila, w kt�rej wst�pi�a� pod m�j dach, dobry m�j
aniele i b�d� po-
b�a�liwa dla swego niedoskona�ego m�a.
- Ja kocham ci� takim, jakim jeste� w rzeczywisto�ci i wiara moja w ciebie r�wna
jest sile mej mi�o-
�ci.
A teraz p�jd�my i pomodlimy si�.
Popro�my Ojca wszechrzeczy o b�ogos�awie�stwo dla naszej pracy na drodze
doskonalenia si� -
prosto i swobodnie odpowiedzia�a Ur�ani, poci�gaj�c go do niszy.
Wraz z zako�czeniem wszystkich uroczysto�ci, �ycie w mie�cie mag�w pop�yn�o
zn�w swoim zwy-
czajnym trybem. Otwarto szko�y o�wiatowe, a przywiezieni z umar�ej Ziemi
koloni�ci pracowali z wielk�
gorliwo�ci� we wszystkich ga��ziach wiedzy i na wszystkich jej stopniach.
Narajana, ten "najbardziej ziemski" z mag�w, jak go przezwa� Ebramar, otworzy�
r�wnie� osobn�
szko�� ducha artystycznego. Wybra� z po�r�d ziemian nieznaczn� liczb�
najzdolniejszych ludzi i uczy�
ich muzyki, �piewu, deklamacji, rze�by, malarstwa i archiketury na zasadach
tajemnych praw magicznej
nauki. A dla bogatej, szerokiej i genialnej natury otwiera�o si� tutaj obszerne
pole po�ytecznej pracy.
Czasami jego buntownicza dusza, pragn�ca ruchu, zmian i pracy, znajdowa�a uj�cie
w wybuchach
w r�nych szale�stwach, lekkomy�lnych porywach i orgiach.
Teraz t� swoj� potrzeb� r�norodnej czynno�ci zaspakaja� on w laboratoriach,
gdzie by� surowym,
lecz sprawiedliwym i dobrym nauczycielem, posiadaj�cym rzadki talent zajmowania
uczni�w, szczepie-
nia w nich zami�owania do pracy i zatrudnienia ka�dego w odpowiednim miejscu,
gdzie m�g�by by� naj-
bardziej po�ytecznym.
- B�dziesz znakomitym administratorem - u�miechaj�c si� przyja�nie rzek� pewnego
razu Ebramar
podczas odwiedzin szko�y, przeznaczonej na wychowanie pierwszych artyst�w dla
pa�stw i �wi�ty� no-
wego �wiata.
Dachir mia� tak�e niewielk� liczb� uczni�w, lecz nie wyk�ada� on w szkole,
poniewa� mia� inn� wa�-
n� prac�, o kt�rej ju� wspomniano wy�ej.
Powoli Kalityn sta� si� jego najulubie�szym uczniem, a skromno�� jego, gorliwo��
i przyzwyczajenie
do naukowej pracy u�atwia�y wyk�ady. Wed�ug ustalonego zwyczaju ka�dego wieczoru
Dachir odbywa�
z nim godzinn� pogaw�dk�, a godzina ta up�ywa�a zawsze weso�o i po�ytecznie.
Pewnego razu Dachir zauwa�y�, �e jego ucze� jest zafrasowany i troch�
roztargniony, co si� nie
zdarza�o poprzednio. Przez chwil� mag patrza� na niego uwa�nie, a nast�pnie
u�miechn�� si� �artobli-
5
wie:
- Jeste� roztargniony, Andrzeju i widz�, �e masz przygotowany spory zapas pyta�.
Dlaczeg� nie
masz dowagi zwr�ci� si� z nimi do mnie? Wszak wiesz, �e bardzo ch�tnie
odpowiadam na wszystko, co
ci� interesuje.
Nie domy�laj�c si� niczego Kalityn poczerwienia�.
- Nauczycielu, ty ju� odczyta�e� moje my�li, a wi�c wiesz o tym, �e i ja mam
ucznia ...
- A wi�c c� takiego! Nie masz si� czego wstydzi�.
Przeciwnie, zupe�nie to pochwalam, �e dzielisz si� z bli�nim twoi� zdobyt�
wiedz�. A teraz powiedz,
co chcia�by� wiedzie�?
- A ot� m�wi�em wczoraj z moim przyjacielem o pochodzeniu ludzko�ci i Miko�aj
s�dzi, �e ca�y za-
mieszkuj�cy t� ziemi� r�d ludzki tworzy si� z duch�w, przyby�ych tu z umar�ej
Ziemi. Lecz ja jestem in-
nego zdania, opieraj�c si� na niekt�rych otrzymanych ju� od ciebie wyja�nieniach.
Chcia�bym wi�c da�
mu ostateczne i prawdziwe wyja�nienie tego interesuj�cego zagadnienia, a przy
tym i sam pragn��bym
je dobrze poj��. Mo�e i Miko�aj ma racj�, bior�c pod uwag� to, �e my ziemianie,
znajdujemy si� tutaj,
a przed nami pionierami byli wys�a�cy z Ziemi; wreszcie wiem tak�e, �e ca�e te
masy dezinkarnowanych
duch�w przywiedzone s� z nami prawdopodobnie w celu ponownych tu narodzin.
A wi�c, nauczycielu, je�eli to jest mo�liwe, wi�c b�d� �askaw powiedzie� mi sk�d
pochodz� zalud-
niaj�ce ten �wiat duchy?
- Tw�j domys� jest s�uszny. Zamieszkuj�cy �wiat ten tubylcy s� dzie�mi tej samej
ziemi i doszli do
stanu cz�owieczego, przeszed�szy ju� uprzednio przez trzy pa�stwa przyrody.
Kosmiczne duchy �ledzi�y
rozw�j duchowych mas w okresach ni�szych wciele� a pionierzy - ziemianie
przyszli p�niej. Ze wzgl�-
du na to, �e byli�my przeznaczeni do cywilizoowania tego �wiata, wi�c i
niezb�dnym tak�e by�o przygo-
towanie podobnej do nas ludno�ci, aby�my mogli zbli�y� si� do nich.
- Dzi�kuj�. A czy m�g�by� mi, nauczycielu udzieli� obja�nie� o przechodzeniu
ducha poprzez trzy
ni�sze pa�stwa.
- A�eby ci da� poj�cie o tym, naszkicuj� kr�tki lecz dok�adny obraz
przechodzenia ducha po drodze
jego doskonalenia si�. Wiele z tego co powiem, jest ci ju� oczywi�cie wiadome,
lecz pomo�e ci w u�wia-
domieniu twego ucznia, kt�ry nie zna zupe�nie tej dziedziny.
Zaczniemy od pierwszej chwili, kiedy stworzony duch jest jeszcze zupe�nie
nie�wiadomy, lecz obda-
rzony ju� wszystkimi instynktami dobra i z�a. Znajduje si� on w�wczas jakby w
stanie g��bokiego snu,
podobnie jak i przy cielesnym urodzeniu, kt�rego duch nigdy sobie nie u�wiadamia.
Tylko niezniszczalna iskra utworzy�a indywidualno��, przykleja si� ona - je�eli
mo�na si� tak wyra-
zi� - do atomu materii swego astralnego cia�a, kt�re nast�pnie jednocze�nie z
ni� przemienia si� i do-
skonali.
Nast�pnie iskra owa i jej astral ��czy si� z najbardziej ci�k� i ordynarn�
materi� przeznaczonej dla
niej planety.
Tak te� by�o, mi�dzy innymi z psychicznymi iskrami, kt�re w obecnej chwili
o�ywiaj� mieszka�c�w
tej ziemi.
O tym, �e podstaw� ka�dego organizmu jest system kom�rkowy, sam wiesz dobrze.
Ska�a tak samo
utworzona jest z gromady kom�rek i chocia� zewn�trznie wydaje si� nieprzenikliwa,
to jednak w istocie
jest ona porowata i tak samo bywa przenikana przez powietrze.
Za j�dro ka�dej kom�rki s�u�y w�a�nie podobna, nie przejawiona jeszcze
indywidualno��, przezna-
czenie kt�rej ogranicza si� tymczasem do tego, �e stanowi ona �yciowy pr�d, t.j.
przejawia odpychanie,
lub przyci�ganie r�nych fluid�w, szkodliwych lub niezb�dnych w celu
podtrzymania i �ywienia tego
�wiatka. Przez czas przebywania w sferze nieorganicznej przyrody, owa duchowo-
astralna istno�� wy-
ra�a si� obecno�ci� instynktu, czyli zarodzi� zmys�u instyktowego, jak to mo�na
zauwa�y�, na przyk�ad
w cia�ach chemicznych, kt�re to zjawisko wasza nauka nazywa "chemicznym
powinowactwem", zmu-
szaj�cym cia�a do szybkiego lub powolniejszego ��czenia si�, wzgl�dnie do nie
��czenia si� w og�le, je-
�li brak takiego w�a�nie powinowactwa.
Cho� taka nie�wiadoma egzytencja tli si�, z punktu widzenia cz�owieka,
nieprawdopodobnie d�ugo,
to jednak nie jest ona zbyt mocna i dlatego te� nie wiele potrzeba, aby oderwa�
tak� zacz�tkow� indywi-
dualno�� od j�dra, gdy tylko oczywi�cie, przez duchy do tego przeznaczone,
zosta�a dostatecznie roz��-
e
czona z materi�.
A zatem silniejsze wstrz�sy atmosferyczne, trz�sienie ziemi i t.d., s� przyczyn�
przemiany takich
niewidzialnych mieszka�c�w. Miliardy gotowych ju� do odej�cia intelekt�w uwalnia
si� w�wczas i unosi
tworz�cymi si� wtedy wichrami, a miejsca ich zajmuj� drugie istnosci, stoj�ce
jeszcze na pierwszym
stopniu swego bytowania.
Przejdziemy teraz do drugiego pa�stwa. W �yciowej w�dr�wce, przechodz�c poprzez
kamienne,
mineralne i t.p. stany, niezniszczalna iskra powoli oddziela si� od najbardziej
ci�kich fluid�w i zdobywa
pierwszy zmys� - wra�liwo�� na wptywy zewn�trzne, na dotyk.
Rt��, na przyk�ad, wyczuwa najmniejsze wahania temperatury. Teraz iskra owa
gotowa jest ju� do
przej�cia na stopie� nast�pny, �eby wypr�bowa� siebie zn�w w pa�stwie ro�linnym.
Na zasadzie niewzruszonego i niezmiennego wsz�dzie prawa, wszelka zdobyta
zdolno�� powinna
by� zastosowana tylko w celu doskonalenia si� i ka�da w�a�ciwo�� odpowiada
okre�lonej konieczno�ci.
Nabyta wra�liwo�� przydaje si� ro�linie cho�by dlatego, aby mog�a dotyka�
wszystkiego, co j� otacza
i zadawala� swoje potrzeby, albowiem wszelka ro�lina, nawet najni�sza, powinna
rosn�� i d��y� do wy-
�ywienia i rozkrzewienia sibie. Istota wypr�bowuje swoje pierwsze kroki w celu
zaspokojenia i zadowo-
lenia tych dw�ch potrzeb; - poniewa� ju� tutaj przejawia prac� w instynktowym
zastosowaniu umiej�t-
no�ci znajdywania po�ywnych cz�steczek, wybierania co po�yteczne, a odrzucania
co szkodliwe; przy-
stosowywania si� do okoliczno�ci, odzyskiwania ciep�a, �wiat�a, wilgoci,
unikania przeszk�d przy wzra-
staniu, oraz wiele innych dowod�w zacz�tkowej czynno�ci my�lowej.
Lecz, mimo to wszystko, indywidualno�� nie zosta�a jeszcze przebudzona, a dusza
znajduje si�
w stanie drzemki i dzia�a, nie zdaj�c sobie wcale sprawy ze swojej osobowo�ci
t.j. w nast�pstwie in-
stynktownych emocji.
Jednak�e ro�liny, posiadaj�ce ju� rozga��ziony korze�, ga��zie i li�cie, pod tym
wzgl�dem posiadaj�
ju� du�� jasno�� i tworz� osobny �wiat, poniewa� w tkance ich kom�rek drgaj� ju�
niewidzialne �ycia.
W pa�stwie ro�linnym zachodz� tak�e i wrogie zjawiska, kiedy dwie ro�liny
posiadaj� przeciwstaw-
ne fluidy, kt�re w tym wypadku znosz� si� wzajemnie.
W taki wi�c spos�b w ro�linach wyra�nie zaznacza si� zacz�tek przysz�ego
cz�owieka: ro�lia pije,
od�ywia si�, karmi, trawi pokarm, �pi i posiada system nerwowy, wra�liwy na
fluidy, ciep�o, zimno, �wia-
t�o. A zatem - mo�e ona przej�� do pa�stwa zwierz�cego.
�ycie zwierz�ce zaczyna si� oczywi�cie od gatunk�w najmniej rozwini�tych, kt�re
dopiero powoli
zdobywaj� swobod� poruszania si�. W tym stadium instynkt przedstawia stopie�
przej�ciowy mi�dzy
�wiadomo�ci� i czynno�ci� rozs�dku. �eby mog�o si� doskonali�, pracowa� i
rozwija� swoje zdolno�ci,
w zwierz�ciu budz� si� dwie wielkie si�y przyrody: instynkt pracy i walki o
egzystnecj�.
Zwierz� zmuszone jest szuka� sobie po�ywienia i broni� si� od wrog�w, a wi�c
musi my�le�, przy-
stosowywa� si� i nawet u�ywa� podst�p�w. Potem nast�puje konieczno�� obrony
samicy i potomstwa,
przy czym budzi si� ju� pot�na si�a duszy: - mi�o��, prawo przyci�gania.
W tym okresie zaczynaj� dzia�a� wszystkie zacz�tki dobra i z�a; zwierz� kocha,
nienawidzi, staje si�
drapie�nym, zazdrosnym, wdzi�cznym, m�ciwym, podst�pnym, ��dnym rozkoszy
lubie�no�ci lecz ...
nie posiada jeszcze wolnej woli.
Cnoty i wyst�pki jego ograniczone s� przyrod�, kt�ra wstrzymuje do od tego, co
mog�oby mu za-
szkodzi�; lecz przygotowuj�c si� do przemiany na dusz� ludzk� i posiad�szy
wspomniane pot�ne d�wi-
gnie umys�owego �ycia, w zwierz�ciu budzi si� �wiadomo�� odpowiedzialno�ci -
sumienie. W charakte-
rze zwierz�cia jego osobowo�� jest ju� zupe�nie jasno wyra�ona i w sferze swego
pojmowania ono do-
skonale wie, czy post�puje dobrze, czy �le.
Ponadto w nim ju� stopniowo zanikaj�: up�r, lenistwo, niepos�usze�stwo i
do�wiadcza ono uczucia
strachu przed kar�. Sumienie przedstawia ju� w zwierz�ciu wewn�trzny i nie
daj�cy si� zag�uszy� g�os,
prowadz�cy go do wype�niania obowi�zku i stanowi w�a�nie podstaw� instynktowego
sumienia ludzkie-
go, na innym oczywi�cie, stopniu rozwoju.
- Wybacz mi, nauczycielu jeszcze jedno pytanie: czy zwierz� posiada duchowy
j�zyk, t.zn., czy ono
mo�e, pdobnie jak cz�owiek, wymienia� my�li wzajemnie? - zapyta� Kalityn.
- Bez w�tpienia, mo�e. Zwierz� posiada tak�e sw�j duchowy j�zyk lecz z
ograniczeniem, odpowia-
daj�cym temu stopniowi rozwoju, na kt�rym znajduje si�.
7
Zechciej zrozumie�, �e w zwierz�ciu tak samo tai si� boska, psychiczna iskra,
obdarzona ju�
wszystkimi tymi pierwiastkami rozwoju, jakie posiada cz�owiek lub nawet duch
doskona�y, w kt�rego s�-
dzonym mu by�o przekszta�ci� si�. A wi�c istniej� tak�e i zasady j�zyka
my�lowego, w kt�rym ono b�-
dzie musia�o porozumiewa� si�; a poniewa� podobni mu stoj� wtedy na jednakowym z
nim stopniu roz-
woju, wi�c porozumiewaj� si� wzajemnie doskonale.
- A czy zwierz� posiada wyobra�enie o �mierci?
Zapytuj� o to w tym celu, aby si� zapozna� z poziomem umys�owego rozwoju
normalnego zwierz�-
cia, jakie znajdujemy na tej ziemi.
Wszak wiesz, �e pewne zwierz�ta, p�-ludzie, kt�re za moich czas�w mno�y�y si�
na zmar�ej Ziemi,
podlega�y innym prawom.
Po twarzy Dachira przewin�� si� wyraz g��bokiej odrazy.
- Tak, pami�tam tych wstr�tnych b�kart�w, kt�rych wyhodowywano do cel�w obs�ugi;
jedynie tylko
zwierz�ca po��dliwo�� ca�kiem zwyrodnia�ej ludzko�ci mog�a doj�� do podobnego
upadku moralnego.
Powracaj�c jednak do interesuj�cego nas zagadnienia powiem ci, �e u normalnego
zwierz�cia, nawet
do�� niskiego gatunku, istnieje wyobra�enie o �mierci cielesnej, kt�rej si� ono
boi, poniewa� stara si�
unika� takich okoliczno�ci, kt�re by mog�y wywo�a� j�. U zwierz�t na wy�szym
stopniu rozwoju, jest na-
wet �wiadomo�� B�stwa, jako mocy, od kt�rej wszystko zale�y. �wiadomo�� ta jest
oczywi�cie niewy-
ra�na, mglista, lecz na tyle g��boka, �e w niebezpiecze�stwie, lub nieszcz�ciu
zwierz� wzywa Jego po-
mocy.
M�wi�c o �wiadomo�ci �mierci u zwierz�t, zapomnia�em doda�, �e jego wra�enia
(odczucia), pod-
czas wielkiego przej�cia w �wiat pozagrobowy - s� takie same jak i u cz�owieka,
stoj�cego jeszcze na
niskim stopniu rozwoju.
Zwierz� do�wiadcza tego samego strachu, niepokoju i uderzenia tej samej si�y
elektrycznej, kt�ra
uwalnia jego astralne cia�o, a p�niej zapada ono w stan niepami�ci.
I na odwr�t, przebudzenie si� jego w tym �wiecie i powr�t �wiadomo�ci dokonywuje
si� szybciej i �a-
twiej, ani�eli u zewzierz�conego i oci��onego wyst�pkami cz�owieka.
A teraz doszli�my ju� do tej wielkiej chwili, kiedy rozpoczyna si� �ycie duszy w
ludzkiej formie.
- I r�wnocze�nie do chwili, kiedy owa dusza, dziwnym przypadkiem, cofa si� jak
gdyby z powrotem;
poniewa� w wi�kszo�ci ludzie, szczeg�lnie w stanie dzikim, bywaj� bardziej
ordynarni, dzicy, m�ciwi
i okrutni ani�eli zwierz�ta - zauwa�y� z westchnieniem Kalityn.
- To prawda. Duch zwierz�cia, przekszta�ciwszy si� w cz�owieka staje si� na
poz�r gorszym, ponie-
wa� nie wstrzymuj� go ju� wi�cej m�dre prawa natury, kt�re do tej pory stanowi�y
niedost�pn� dla niego
zapor�.
Lecz nie znaczy to w�a�ciwie, �e cofa si� wstecz, albowiem w g��bi jego duszy
taj� si� wszystkie
zdobyte przeze� dobre przymioty, tylko rozkie�znane niskie nami�tno�ci, na
skutek pe�nej swobody
przejawienia si�, wiod� go a� do za�lepienia i omroczenia rozs�dku.
Dopiero z czasem, w �yciowych do�wiadczeniach, uspakaja si� on, uczy si�
przezwyci�a� swoje
s�abo�ci, zaczyna patrze� na wszystko rozumnie i ujarzmia� niskie instynkty.
Przedstaw sobie, na przyk�ad, dzikich mieszka�c�w tego �wiata, przed kt�rymi
nagle otwar�y si� ta-
jemnice naszej nauki i stali si� posiadaczami tej mocy, jak� my rozporz�dzamy.
Pomy�l tylko jakby oni
j� zastosowali?
O�lepieni, nie wiedz�c co robi� ze skarbami, nie umiej�c wykorzysta� i u�ywa�
ich, nie wstrzymywa-
ni wi�cej obowi�zkiem pos�usze�stwa - staliby si� zuchwa�ymi marnotrwacami,
niebezpiecznymi zar�w-
no dla siebie jak i dla innych, dop�ki nie osi�gn�liby potrzebnej r�wnowagi.
- Pojmuj�, nauczycielu, lecz jeszcze o jednym bardzo wa�nym i ciekawym
przedmiocie nic mi nie
powiedzia�e�. My, ludzie, korzystamy z wielkiego dobrodziejstwa: mamy duch�w-
opieku�czych, niewi-
dzialnych kierownik�w, kt�rzy daj� natchnienia, wspieraj� i nawet strzeg� przed
wrogami, niewiadzial-
nymi dla naszych nieoskona�ych oczu.
Jak�e w takim wypadku dzieje si� ze zwierz�tami? Wydaje mi si�, �e je�eli maj�
zosta� lud�mi, to
powinni mie� jak��kolwiek tajemn� opiek�.
- Masz zupe�n� s�uszno��. Na ca�ej drodze doskonalenia si� niezniszczalna iskra
psychiczna posia-
da opiekun�w, odpowiadaj�cych stopniowi jej rozwoju.
8
Im ni�ej znajduje si� duch na drabinie doskona�o�ci, im mniej zarysowana jest
jego indywidualno��,
tym mniej zwraca si� na niego uwagi; lecz w miar� jak �wiadomo�� indywidualno�ci
oddziela si� od ma-
sy, uwaga skierowywana na niego staje si� coraz bardziej niezb�dn� i piln�.
Zgodzisz si�, oczywi�cie, z tym �e rozumie� i kierowa� duchem wymoczka daleko
�atwiej, ni� np.
twoim, i dlatego te� tw�j opiekun musi posiada� zupe�nie inn� struktur�, ni�
wymoczek.
W tym jak i w wielu innych zagadnieniach gospodarki kosmicznej wszystko,
oczywi�cie musi sobie
wzajemnie odpowiada�. A zatem do kierowania pierwszymi krokami �wiata
zwierz�cego przeznaczone
s� duchy zwierz�t, stoj�cych na wysokim stopniu rozwoju. Praca taka nie tylko
rozwija ich zdolno�ci,
lecz jest dla nich tak�e bardzo po�ytecznym zaj�ciem; w tym czasie p�ac� oni i
wynagradzaj� za to,
z czego sami kiedy� korzystali.
Na skutek wi�c takiej nienaruszalnej wzajemnej wszechzale�no�ci wielka ewolucja
post�puje na
prz�d na podobie�stwo nieprzerwanego �a�cucha, poruszana jednym prawem, podnosi
si� powoli, lecz
stanowczo i pewnie, zaczynaj�c od duszy nieu�wiadamiaj�cej sobie swej
egzystencji, jeszcze nieprz-
tomnej, lecz zwi�zanej z atomem materii; wzajemnie sobie pomagaj�c, wzajemnie
si� wspieraj�c i stop-
niowo dochodz�c do ducha doskona�ego.
Lecz i na tym stopniu daleko jeszcze do ko�ca.
Olbrzymia, prowadz�ca w g�r� spirala zakr�ca i ci, kt�rzy dosi�gli ju� wiadomej
wysoko�ci, opusz-
czaj� si� znowu, aby pracowa�, obserwowa�, kierowa� i wspiera� tych, kt�rzy
jeszcze si� podnosz�; ko-
�o jest zamkni�te i to perpetuum mobile nigdy si� nie zatrzymuje.
Dachir umilk� w zamy�leniu; Kalityn tak�e pogr��y� si� w g��boikiej zadumie i
dopiero po chwili za-
uwa�y�:
- Dzi�kuj� ci, nauczycielu. Im wi�cej odkrywasz mi tajemnic tworzenia, tym
bardziej wydaje mi si�,
i� jestem py�kiem znikomym i ma�o wiedz�cym.
�lepi zupe�nie przechodzimy obok tajemnej drabiny doskona�o�ci, kt�ra rozwija
si� wewn�trz i wo-
ko�o nas.
Kiedy rzuci si� wzrokiem na og�lny obraz drogi ju� odbytej i tej, jaka pozosta�a
jeszcze do przebycia
w�wczas dopiero zaczyna si� pojmowa� niezg��bion� m�dro��, kt�ra stworzy�a ten
olbrzymi ruch, kiero-
wany przy tym prostym prawem, kt�re wystarcza do utrzymania w doskona�ym
porz�dku i harmonii tak
r�norodnych i licznych jego przejaw�w.
- Tak, m�j przyjacielu, M�dro�� niewypowiedzianej Istoty jest dla nas - nik�ych
atom�w - niedo�ci-
g�a; a jednocze�nie bezgraniczna dobro� Stw�rcy obdarzy�a nas si�� wznoszenia
si� ku Niemu, przez
poznawanie powoli wielko�ci Jego tworzenia i przez jednoczenie si� z Nim w
porywie duszy. Ci za�, kt�-
rzy w swej niewiedzy zaprzeczaj� istnienia najwy�szej Istoty, nad�ci swoj�
bezwarto�ciow�, ludzk� py-
ch� i oplatani niedorzecznymi rozwa�aniami, wydawali mi si� zawsze
niewypowiedzianie �miecznymi.
- Masz zupe�n� s�uszno��, nauczycielu. Tylko niewiedza zdolna jest zrodzi�
niewiar� i niebyt; ten
za�, kto rozumie jak m�dre i cudowne s� prawa, rz�dz�ce rozwojem duszy, nie mo�e
by� ateist�.
Kalityn umilk�, a po chwili namys�u doda�:
- Powiedz mi, prosz�, nauczycielu, jak mo�e ludzko��, po szeregu wiek�w post�pu
i umys�owej pra-
cy, pogr��a� si� w takim powszechnym, religijnym chaosie, jaki mia�em
nieszcz�cie prze�ywa� na
zmar�ej Ziemi?
Nie mog� sobie wyt�umaczy�, jak mogli doj�� do takiego stopnia upadku wasi
uczniowie, ci wybrani,
kt�rzy mieli szcz�cie zna� was, korzysta� z wszych lekcji i rozumie�
niewzruszone prawa rz�dz�ce na-
mi. Nawet dla naszych uczni�w, istot ni�szych, lecz o�wieconych przez was, taki
straszny upadek sta-
nowi zagadk�.
- My i wy wszyscy, nie�miertelni, przywizieni tu przez nas, stanowimy osobliwe
istoty, wyrwane
przez los ze �rodowiska zwyk�ej ludzko�ci i mam nadziej�, ani jeden z was nie
znajdzie si� w gronie od-
st�pc�w.
- Odst�pc�w? A kog� rozumie� pod tym imieniem?
I c� oni takiego uczynili, aby zas�u�y� na tak� nazw�? - z ciekawo�ci� i trwog�
zapyta� Kalityn.
Dachir u�miechn�� si� smutnie.
- Aby ci wyja�ni� to pytanie, musz� najpierw naszkicowa� w og�lnych zarysach
post�p rozwoju
ludzko�ci wed�ug pewnych cykl�w; przy tym w ci�gu cykl�w, nast�puj�cych jeden po
drugim, na tej czy
9
innej planecie, duchowi mieszka�cy jej zmieniaj� si� i te� same role odgrywaj�
nowi aktorzy, post�puj�-
cy po stopniach wsp�lnej drabiny Wszech�wiata. Ot�, bachanalia, kt�rej by�e�
�wiadkiem, zjawi�a si�
po prostu jako powt�rzenie, tylko bardziej uzupe�nione i rozszerzone, podobnych
temu fakt�w.
Obraz, kt�ry chc� ci naszkicowa�, odnosi si� do odleg�ej przesz�o�ci naszej
starej ojczyczny, a kt�ry
jednak powt�rzy si� w dalekiej przysz�o�ci tego �wiata, gdzie znajdujemy si�
obecnie. W tym czasie,
kiedy pami�� o nas, pogrzebana pod warstw� wiek�w, zachowa si� zaledwie w
ba�niach i legendach,
nauki nasze b�d� ju� tylko odleg�ymi i niejsnymi podaniami.
W ten spos�b, w danej epoce, kiedy pewien cykl ko�czy si� jak�� wielk�
katastrof�, aktorzy �wiato-
wej sceny rozdzielaj� si�: jedni wznosz� si� na wy�sz� planet�, inni zn�w
schodz� na ni�sze ziemie
w charakterze pionier�w post�pu i trzeci wreszcie, rozwini�ci wprawdzie umys�owo,
lecz moralno�� kt�-
rych znajduje si� na niskim stopniu rozwoju - pozostaj� na ziemi jako owi
"upadli ani�owie".
Tajemne podania o nich powtarzaj� si� we wszystkich �wiatach, zar�wno w naszym
jak i w odpo-
wiadaj�cych mu systemach.
Przenie� si� my�l� do czas�w podobnego ko�ca cyklu. Podzia� zosta� dokonany:
jedni si� podnie�li,
drudzy - upadli, a armie trzeciego rodzaju otrzyma�y od wy�szych s�dzi�w i
kierownik�w rozkaz pozo-
stania na ziemi, aby nauczy� ludzi, przyby�ych z ni�szej planety, wszystkiego,
co rozum ich zbada�, po-
zna� i przyswoi� sobie w zakresie wiary, spo�eczno�ci, nauki i moralno�ci.
�Wy pozostaniecie na czele tych s�abych umys��w i nauczycie ich tego, co�cie
sami widzieli, pozna-
li i czego was samych nauczono�� - tak brzmi rozkaz.
A teraz powracam do �zap�nionych�.
Nie zachwyca ich wcale w�o�ony na nich obowi�zek, cho� tak bardzo zaszczytny,
czuj� si� nie-
szcz�liwi, od��czeni od starych przyjaci� i nieprzyjaci� - s�owem od ca�ej
duchowej rodziny, na kt�rej
w ci�gu d�ugich wiek�w koncentrowa�o si� ich przywi�zanie i nienawi��.
A wiadomo ci przecie�, �e to ostatnie uczucie przysparza najwi�cej trosk,
spo�r�d nudy wiecznego
�ycia.
I obaj serdecznie za�miali si�, a potem Dachir - ci�gn�� dalej:
- Tak wi�c nasi �odst�pcy�, rozgniewani i pe�ni pogardy dla nowo przyby�ych
duch�w, tak czy ina-
czej, zmuszeni s� wciela� si� w ich �rodowisku.
Duchy, kt�rych fale okresowych przesiedle� rozumnych mas unios�y na nowy �wiat,
stoj� ni�ej pod
ka�dym wzgl�dem od poprzednich jego mieszka�c�w; czuj� oni si� tam zupe�nie nie
na swoim miejscu,
jakby zab��dzili, nie umiej�c korzysta� ze wszystkich skarb�w, jakie maj� do
rozporz�dzenia.
Jednak�e, je�eli cielesna pow�oka i zapomnienie skrywaj� wiele przed tymi
"zap�nionymi", to jed-
nak, mimo wszystko, nie s� oni pozbawieni wielkiego rozumu, zdobytej wiedzy i
intuicji, o�ywiaj�cej
wspomnienia.
Chocia� rozproszeni w�r�d mas "odst�pcy" ci jednak szybko zaczynaj� poznawa� si�
wzajemnie -
nie jako oddzielne osoby, lecz jako r�wni - ��cz� si� wsp�lnie, chwytaj� si�
okruch�w ocala�ych przed
zag�ad� tradycji tworz� mi�dzy sob� mocny �a�cuch i ... staj� si� w�adcami
nieokrzesanego t�umu, do
kt�rego powo�ani byli, aby go prowadzi� i poucza�.
Wiedz�c o tym, �e panowanie nad sumieniem ludzkim jest najtrwalsze, podst�pni i
��dni w�adzy
�odst�pcy� zn�w przywracaj� stan kap�a�ski i z g��bi swoich �wi�ty�, otoczonych
tajemnic�, panuj� nad
nie�wiadomymi ludami, kt�re oddaj� im pok�ony i r�wnocze�nie boj� si� ich,
poniewa� ci wstawiaj� si�
za nimi przed B�stwem, bez kt�rego nie mo�na istnie�. Ci prawodawcy nowego cyklu
m�wi� - zreszt�
nie bezpodstawnie - �e s� przedstawicielami Boga na ziemi. Lecz, niestety, �li
to s� przedstawiciele.
Tym nie mniej, oni to rzeczywi�cie ustanowieni zostali przez wy�sz� wol� do
kierowania m�odszymi
bra�mi, utwierdzenia boskiej czci, praw, zakre�lenia drogi ku B�stwu i o�ywiania
nauki i sztuki, stra� nad
kt�rymi mieli sobie polecon�.
Lecz zamiast tolerancji i mi�o�ci, kt�re powinni by si� przejawia� godni tego
imienia nauczyciele �od-
st�pcy� daj� pe�n� swobod� swej pysze, egoizmowi, nadu�ywaj�c swojej wiedzy i
wykorzystuj�c si�y
przyrody wy��cznie dla budzenia strachu, aby w ten spos�b utrwali� swoj� w�adz�.
Wszyscy wychodz�cy ze �wi�tyni - to ci, kt�rzy byli niezb�dni dla wychowywania
narod�w: kr�l, ka-
p�an, uczony, lekarz; lecz wszyscy oni zazdro�nie ukrywali swoj� nauk�, mimo
woli tylko dziel�c si�
okruchami wiedzy i w jak�kolwiek by stron� nie zwr�ci� si� przebudzony rozum
ni�szego brata, wsz�-
40
dzie napotyka� na nie daj�c� si� przenikn�� tajemnic�.
- Nie dok�adnie pojmuj� ci�, nauczycielu - powiedzia� Kalityn, korzystaj�c z
chwilowego odpoczyn-
ku Dachira - wydaje mi si�, �e wymienieni przez ciebie naczelnicy powinni zawsze
wychodzi� z o�rodka
wtajemniczenia, a ... ty jak gdyby obwiniasz �odst�pc�w� o ukrywanie wiedzy pod
os�on� tajemnicy,
a przecie�...
Tu Kalityn zawaha� si�.
- Chcesz powiedzie�, �e i my post�pujemy tak samo i nie wypada s�dzi� naszych
na�ladowc�w? -
zapyta� Dachir z �artobliwym u�miechem, kt�ry wywo�a� rumienie na twarzy ucznia.
- Nie usprawiedli-
wiaj si�. Z twego punktu widzenia - masz racj�; lecz ty wiesz przecie�, �e w
pie�ni znaczenie ma
przede wszystkim melodia. My stosujemy prawd� wed�ug zrozumienia i os�aniamy
tajemnic� niebez-
pieczne si�y, kt�re w r�kach nieuk�w sprowadzi�yby tylko z�o i spowodowa�yby
niezliczone nieszcz�cia.
Lecz z rado�ci� rozlewamy �wiat�o i staramy si� nauczy� ka�dego, kto zdolny jest
do przyj�cia na-
uki.
Jednym s�owem - szukamy dobrowolnych uczni�w i nie odsuwamy nikogo z obawy
rywalizacji z ich
strony; pragniemy podnosi� dusz�, a nie utrzymywa� je w niewiedzy, w celu
pozbawienia ich mo�no�ci
zwalczania ��dz i pychy.
Co si� za� tyczy kr�la, kap�ana, czy lekarza, to niew�tpliwie ci wiedz� swoj�,
przymiotami duszy
i cia�a powinni byliby zawsze sta� wy�ej od t�umu i otrzymywa� wykszta�cenie w
tym celu, by godnie wy-
pe�ni� swoje tajemne przeznaczenie.
Powr�cimy jednak do naszego przedmiotu. Co si� tyczy uczciwo�ci �odst�pc�w�,
musz� powie-
dzie� jeszcze, �e w�r�d nich spotykaj� si� zawsze bardziej rozwini�te duchy,
rozumiej�ce swoje powo-
�anie. Tacy w�a�nie zaczynaj� uczy� m�odszych i bior� uczn�w, a do pomocy
przychodz� im misjonarze.
Ci, o�ywieni prawdziw� mi�o�ci� bli�niego, wyst�puj� z mroku �wi�ty�,
obwieszczaj� wielkie prawdy
i g�osz� nieomylnie prawa zgody i mi�o�ci.
Pomi�dzy tymi w�a�nie misjonarzami znajduj� si� i boscy pos�owie, kt�rzy
przebijaj� drogi w mroku
i daj� bod�ca do post�pu.
Czas tak�e robi swoje. Dochodz�ce do narod�w okruchy wiedzy i powszechnego
porz�dku, prowa-
dzone przez w�adc�w dla osobistej wygody, wdra�aj� do porz�dku i rozwiaj� umys�y.
I oto, najbardziej
czynni, wytrwali i rozumni wznosz� si� nawet tak wysoko, �e sami staj� si�
wtajemniczonymi.
Oczywi�cie ci nowicjusze s� nazbyt dumni i samolubni, aby dzieli� si� swoj�
wiedz� i o�wieca� in-
nych, ni�ej stoj�cych braci; os�aniaj� si� oni przysi�g� milczenia i panuj�
jeszcze surowiej ni� ich po-
przednicy. Lecz wy�om jest zrobiony i armia nauczycieli coraz bardziej zape�nia
si� adeptami z po�r�d
ni�szych poddanych.
Cz�sto i w�r�d samych nauczycieli zachodz� tak�e wielkie przemiany. Znaczna
liczba ich po wype�-
nieniu swego przeznaczenia porzuca planet�, a inni za� przyjmuj� na siebie
szczeg�lne obowi�zki i pod
mianem �wielkich odkry�� ods�aniaj� wsp�czesnym jak�� zagubion� lub zapomnian�
tajemnic� nauko-
w�.
I w taki w�a�nie spos�b post�puje rozw�j ludzko�ci, o�wiecanej i popychanej
naprz�d przez boskich
misjonarzy, kt�rzy za ka�dym razem kiedy mrok zbyt si� zg�szcza i wiara zaczyna
zmierzcha� rozpala-
j� �wiat�o prawdy.
Tu musz� uczyni� jeszcze jedn� uwag�.
Pierwsi adepci wszelkiego objawienia czy te�, je�li wolisz, wyznania, bywaj�
zawsze natchnieni
wielk� �arliwo�ci� i zaiste, podnios�ym zapa�em, poniewa� stoj� oni ju� na
granicy za�lepienia i pe�n�
piersi� wdychaj� ducha prawdy, kt�ry obiecuje im odnowienie ca�ego �wiata. Lecz
po znikni�ciu wielkie-
go zwiastuna i jego pierwszych uczni�w, ludzie przywykaj� do �wiat�a, a
p�niejsi nast�pcy nie pami�ta-
j� strasznego mroku, okrywaj�cego ludzko�� i ju� bez zapa�u korzystaj� ze
zdobytych dla nich przywile-
j�w.
Potem budzi si� w cz�owieku pot�ne z�o, a z trudem zdobyte i przyswojone
�wiat�o staje si� naj-
pierw dziedzictwem niewielu, potem zaciemnia si� i wreszcie ga�nie w zupe�nej
oboj�tno�ci, niewierze
i negacji...
A�eby� mnie lepiej zrozumia�, przytocz� ci przyk�ady z istorii zmar�ej ojczyzny
-Ziemi i wspomn� jak
zestarza� si�, zmierzch� i umar� Ozyrys, ust�puj�c miejsca Jowiszowi, kt�rego z
kolei zamieni�a boska
//
nauka Chrystusa.
Zwr�� uwag� r�wnie�, �e we wszystkich tych przej�ciowych epokach ludzie z
w�ciek�o�ci� niszcz�
to, co przedtem ub�stwiali i czcili; nic nie ma �wi�tego dla barbarzy�skich r�k
fanatyk�w.
Lecz niesamowito�� ta szybko s�abnie i u podstaw nowych wierze�, w zmienionej
tylko postaci, roz-
wijaj� si� znowu na�ladowcy przesz�o�ci.
Rozumniejsze umys�y i do�wiadcze�sze r�ce opanowuj� w�adz�, a nieokrzesane masy,
pozostaj�-
ce jeszcze w tyle, zakuwaj� si� mocnym �a�cuchem; i ci, kt�rzy najwi�cej ze
wszystkich pi�tnowali za-
bobon i despotyzm �wi�ty�, stwarzaj� sami religijn� nietolerancj� we wszystkich
formach i przez ca�e
wieki trzymaj� ludzko�� w najokrutniejszej i najci�szej niewoli duchowej.
W tej krwawej szkole rozwin�y si� jednocze�nie zdolno�ci; nawet najmniej ch�tni
w zdobywaniu
wiedzy dop�dzali swoich braci i tchn�� nienawi�ci� i oburzeniem.
Wdzieraj� si� na ostatnie stopnie, dziel�ce ich od �odst�pc�w��
W czasie swego d�ugiego i ci�kiego wst�powania, cierpieli oni najwi�cej; ich
ci�ki i ma�o elastycz-
ny rozum by� przenikni�ty wielk� pych� i jednostronno�ci�.
Za prawd� uznawali tylko swoj� wiedz�, zdobyt� za cen� ci�kiej i nu��cej walki,
a prawo egzysten-
cji przyznaj� wy��cznie temu, co mo�na osi�gn�� i dowie�� przy pomocy
niedoskona�ych instrument�w.
A poniewa� �aden skalpel nie mo�e odnale�� duszy w posiekanej materii, �aden
mikroskop nie poka�e
astralnego cia�a, sami za� nie s� w stanie posi��� niewidzialne - postanawiaj�
wi�c, �e istnieje jedna
tylko widzialna przez nich materia, a duchowe iskry zuchwale wykre�la si� z
gmachu wszech�wiata.
Opieraj�c si� na znanych sobie prawach natury, g�osz� oczywi�cie materialim; nie
byt - zast�puje
Boga, naukowa nietolerancja, spodkobierczyni religijnej nietolerancji, panuje
wszechw�adnie i ... tutaj
doszli�my do ostatnich czas�w cyklu.
Oficjalna i uznana nauka, okrutna, nieugi�ta i materialistyczna, ro�nie i
kwitnie, a w jej rozga��zie-
niach dusz� si� i wysychaj�: wiara, sumienie i prawo moralne.
Zaczyna szale� bachanalia. Wynalazki szybko zmieniaj� si� jeden za drugim i
straszne si�y przyrody
poddawane s� w niewol�; nie znaj�c praw, rz�dz�cych olbrzymami przestrzeni,
czyni� z nich niewolni-
k�w, nie zastanawiaj�c si� w og�le nad tym, �e mo�e zaj�� podobny wypadek, do
owego z uczniem
czarodzieja, kt�ry nie umia� poskromi� wywo�ywanych przez siebie si�.
Wiedza tajemna, z kt�r� niegdy� stykano si� tylko w wa�nych wypadkach, przy tym
pozostawa�a
w odpowiednich r�kach - staje si� w�asno�ci� i dziedzictwem t�umu; a nadu�ywanie
tych niebezpiecz-
nych si�, w zwi�zku z obfito�ci� ordynarnych, niczym nie powstrzymywanych ju�
instynkt�w - sprowa-
dza ludzko�� do upadku, jakiego by�e� �wiadkiem. A potem nast�puje chwila, kiedy
nowa, og�lno-�wia-
towa katastrofa k�adzie koniec wyst�pnemu rodowi ludzkiemu, jego nauce,
przest�pstwom i nadu�y-
ciom...
W tym pochodzie ludzko�ci w ci�gu wiek�w zawiera si� moralna, polityczna i
socjalna historia naro-
d�w, kt�re w czasie ka�dego cyklu zmieniaj� si� kolejno na ziemi.
Taka jest, m�j synu, ciernista droga ni�szych rzesz ludzkich, wznosz�cych si� po
nieprzejrzanej dra-
binie doskona�o�ci. Taka ona by�a, tak� i pozostanie; zmieniaj� si� tylko osoby,
a role, cnoty i s�abo�ci
pozostaj� wci�� te same.
A teraz czas ju� rozsta� si� nam. Pogaw�dka nasza przeci�gn�a si� d�u�ej ni�
zwykle i je�eli
chcia�by� otrzyma� jeszcze jakie wyja�nienia, to od��my je na jutro.
42
Rozdzia� drugi
�ycie w boskim mie�cie, po�wi�cone wy��cznie pracy, up�ywa�o spokojnie. Szko�y
pracowa�y nor-
malnie, a w wielkiej �wi�tyni dokonywano dzie� osobliwych i wielkiej wagi.
Herofanci uwa�ali, �e nad-
szed� ju� czas, przygotowywania i po�wi�cania specjalnych miejsc w lasach i
dolinach, dok�d ludno��
mog�aby si� schodzi� na modlitwy, wyjednywa� u b�stwa pomoc i wsparcie w
utrapieniach oraz odzyski-
wa� zdrowie. Przy pomocy wiary i modlitwy zamierzali oni ustanowi� mocny i
nierozerwalny zwi�zake
pomi�dzy cierpi�c� ludzko�ci� i si�ami dobra.
W tym celu te� przygotowywano �wi�te pos�gi, kt�re mia�y by� ustawione w pobli�u
�r�de� leczni-
czych w miejscach, gdzie ros�y lecznicze zio�a oraz tych cz�ciach ziemi, kt�re
z natury posiada�y w�a-
�ciwo�ci uzdrawiaj�ce.
A przygotowanie takich pos�g�w by�o dzie�em bardzo skomplikowanym, zale�nym od
tajemnego ry-
tua�u, w kt�rym udzia� przyjmowa� mogli tylko wy�si hierofanci i dziewice, kt�re
otrzyma�y ju� wysoki
stopie� wtajemniczenia.
W jednej z grot, przy �wi�tyni, mie�ci�a si� w�a�nie taka tajemna pracownia,
rozja�niona b��kitna-
wym p�-�wiat�em, w kt�rej znajdowa�y si� drogocenne materia�y, przeznaczone do
budowy pos�g�w.
W tych odleg�ych czasach liczne metale jak: z�oto, srebro i r�ne inne materie,
jak na przyk�ad lapis-
lazuli, malachit i niekt�re rodzaje marmuru, znajdowa�y si� jeszcze w stanie
mi�kkim (czyste z�oto jest
i teraz jeszcze mi�kkie) i dla rze�biarza stanowi�y bardzo wygodny materia� do
pracy.
Pewnego razu w podziemnej pracowni znajdowa� si� Supramati i siedem m�odych
dziewic, wed�ug
rytua�u ubranych w bia�e suknie, przepasane srebrnymi pasami, r�ce za� mia�y
obna�one. Supramati
r�wnie� w bia�ej szacie i z promiennym znakiem na piersiach, zaj�ty by� oko�o
jednej z du�ych kadzi,
stoj�cych wzd�u� �ciany.
Do kadzi owej, zawieraj�cej mas� - co� w rodzaju ciasta b��kitnawo-bia�ego
koloru - wyla� z flakonu
bezbarwny p�yn, wymawiaj�c przy tym rytmicznym g�osem odpowiednie formu�y.
Nast�pnie zawarto��
kadzi przeniesiono na kamienny st� i Supramati zacz�� lepi� ludzk� posta�, u
kt�rej zaznaczy�y si� do-
piero g�owa i tors. W czaie tej jego pracy siedem dziewic, wzi�wszy si� za r�ce,
otoczy�y ko�em pracuj�-
cego maga i �piewa�y cichym, miarowym g�osem.
Kiedy ju� ten rze�biarski szkic zosta� sko�czony, Supramati wzi�� kawa�ek owego
ciasta, kt�re po�o-
�y� oddzielnie, wyla� na� kilka kropel pierwotnej esencji ze zmar�ej planety i
rozrobi� je. Nast�pnie przy-
wo�a� gestem jedn� z m�odych dziewic, kt�ra rozdzieli�a ciasto na dwie cz�ci: z
jednej ulepi�a serce,
a z drugiej - m�zg, po czym Supramati pomie�ci� je w g�owie i w piersiach; - w
miejscu gdzie si� zwykle
znajduje serce cz�owieka.
W ci�gu kilku dni pos�g by� ju� gotowy. Wyobra�a� on niebia�skiej pi�kno�ci
kobiet�, w d�ugiej sza-
cie i z takim�e woalem na g�owie. Wyko�czenie i przecudny wyraz twarzy dowodzi�,
�e by�o to wysoce
artystyczne dzie�o. Nast�pnie, o p�nocy, Supramati zmoczy� oczy, ko�ce palc�w i
d�onie u r�k pos�gu
pierwotn� esencj�, kt�ra wci�� jeszcze posiada�a olbrzymi� si��, cho�
przywieziona zosta�a ze zgas�ego
�wiata.
Po dokonaniu tej czynno�ci m�ode dziewice przenios�y pos�g do przyleg�ej groty,
gdzie postawi�y go
na o�tarzu, wznosz�cym si� na wysoko�ci kilku stopni, a woko�o niego ustawi�y
tr�jn�g z �ywicznymi zio-
�ami, obficie zroszonymi czerwonym g�stym jak dziegie� p�ynem, zawieraj�cym w
sobie r�wnie� pier-
wotn� esencj�.
Po zapaleniu tr�jnog�w wysz�y wszystkie z groty i zamkn�y j�; i tak by�o przez
trzy doby w ci�gu
kt�rych nikt nie mia� prawa tam wchodzi�.
Po up�ywie tego czasu, zn�w o p�nocy, grot� otworzono, a wok� o�tarza zebra�a
si� znaczna liczba
kobiet, po wi�kszej cz�ci magi�, cho� by�y te� i uczennice �e�skiej szko�y.
Przed o�tarzem sta�o siedem
dziewic, kt�re bra�y udzia� podczas wykonywania pos�gu a na ich czele znajdowa�a
si� Nara.
Z wie�ca, zdobi�cego jej z�otow�os� g�ow�, rozb�yskiwa�y z�ote promienie.
Kobiety trzyma�y kryszta-
�owe harfy i po�o�ywszy palce na strunach, oczekiwa�y znaku od wielkiej
mistrzyni, aby rozpocz�� �piew
i zapali� tr�jnogi.
Nara ukl�k�a i modli�a si� z oczyma utkwionymi w statu�, kt�ra nabra�a obecnie
niezwyk�ego wyrazu.
/J