15513
Szczegóły |
Tytuł |
15513 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
15513 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 15513 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
15513 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Marcin Je�ewski
Kwestia zasad
Pot�nie zbudowany m�czyzna stan�� w drzwiach gospody i przez chwil� rozgl�da� si� szukaj�c wzrokiem gospodarza. Zadymione wn�trze przedstawia�o si� nad wyraz niechlujnie i nieprzyja�nie. Gospoda, po�o�ona na obrze�ach miasta by�a schronieniem dla wszelkiej ma�ci osobnik�w, kt�rzy z tych czy innych wzgl�d�w nie mogli zatrzyma� si� w samym Tharsie. Pojawiali si� wi�c tu gdzie mogli po cichu i w dyskrecji za�atwia� swoje pok�tne interesy nie obawiaj�c si� Stra�y Miejskiej. Od lat istnia� bowiem niepisany uk�ad, na mocy kt�rego Stra� nie zagl�da�a do "Czarnego Smoka" maj�c w zamian wzgl�dny spok�j w bogatszych dzielnicach miasta. Wszystkim by�o to na r�k�. Przest�pcy mieli miejsce gdzie mogli spokojnie omawia� wszelkie, nawet najbardziej delikatne sprawy a w�adze zawsze mia�y pod r�k� ludzi, kt�rzy mogli � bez zb�dnego rozg�osu � usun�� wszelkie przeszkody nie plami�c przy tym r�k prominent�w.
Sam "Czarny Smok" nie by� przyk�adem nowoczesnej i luksusowej ober�y. Nikt tego zreszt� nie oczekiwa�. Tutaj najbardziej liczy�a si� dyskrecja za kt�r� ostatecznie hojnie p�acono. Legendy opowiadano o skarbach, kt�re musia� zgromadzi� w�a�ciciel "Smoka" jednak widz�c obskurnego, nie najm�odszego ju� draba bez jednego oka i drewnian� protez� zamiast lewej nogi na pewno nie my�lano o skarbach. W lokalu prawd� m�wi�c wszystko by�o obskurne i nie pierwszej ju� m�odo�ci. Drewniane �awy ze �ladami po no�ach co bardziej czupurnych klient�w, drewniane filary podtrzymuj�ce strop i poznaczone setkami, je�li nie tysi�cami cios�w miecza czy topora, czarne plamy sadzy na �cianach przypominaj�ce o kilku po�arach, kt�re na szcz�cie szybko zosta�y st�umione. Tak samo wygl�dali sami klienci. Szramy, blizny, protezy i �achmany nie by�y niczym niezwyk�ym. Z rzadka tylko widywano tu g�adko wygolone oblicze, ukryte zwykle pod kapturem, przemykaj�ce tak aby nikt nie rozpozna� jego w�a�ciciela � byli to wielmo�a b�d�, co bardziej prawdopodobne, ich s�ugi szukaj�ce tu kogo� kto dysponuj�c pewnymi talentami m�g� za�atwi� jak�� � zwykle niezbyt legaln� � spraw�. Mo�na tu by�o bowiem znale�� rozwi�zanie ka�dego dylematu. Potrzebowa�e� z�odzieja, zab�jcy, fa�szerza, fa�szywego kap�ana czy te� maga � udawa�e� si� do "Czarnego Smoka". Potrzebowa�e� pieni�dzy a dysponowa�e� jakimi� szczeg�lnymi predyspozycjami � "Smok" na pewno nie zamyka� przed tob� podwoj�w.
Tak�e m�czyzna, kt�ry stan�� w drzwiach wygl�da� raczej na kogo� kto szuka tu rozwi�zania swoich problem�w ni� na sta�ego bywalca. Jego pot�ne, aczkolwiek nieco zaniedbane cia�o od razu przyci�gn�o uwag� pozosta�ych klient�w. Przez chwil� przygl�dali si� intruzowi po czym wr�cili do swoich spraw. On tymczasem nie �piesz�c si� zbli�y� do w�a�ciciela gospody stoj�cego za barem. Wygl�da� na cz�owieka pewnego siebie i przywyk�ego do wydawania rozkaz�w ale z dosy� nerwowych ruch�w wywnioskowa� mo�na by�o, �e nie przywyk� do takich miejsc. Jego, niegdy� na pewno przystojna, twarz teraz t�usta i ukryta pod szerokim kapturem znamionowa�a si�� i w�adz�.
� Szukam pewnego cz�owieka � odezwa� si� mocnym ale zmanierowanym g�osem nieznajomy.
� Tak jak my wszyscy ... � w�a�ciciel "Czarnego Smoka" zbyt d�ugo siedzia� w tym interesie aby nie wiedzie� jak poradzi� sobie z nawet najgro�niejszym przeciwnikiem. Za cz�sto mia� do czynienia z najgorszymi szumowinami w Tharsie jak i zbyt cz�sto przyjmowa� takich wielkich pan�w jak ten nieznajomy, by czegokolwiek si� ba�. Prze�y� ju� tyle b�jek, tyle napad�w i tyle zamach�w na w�asn� osob�, �e wiedzia� jak sobie radzi� w ka�dej sytuacji.
� Ten jest bardzo szczeg�lny... m�wi�, �e tu przesiaduje. �redniego wzrostu, czarne, d�ugie w�osy, blizna przez p� twarzy, bardzo dziwne oczy... Nazywa si� Arkan...
Oczy karczmarza gwa�townie si� rozszerzy�y na d�wi�k tego imienia. Dumny by� z tego, �e niewiele by�o rzeczy zdolnych wywo�a� jego strach a nieznajomy trafi� akurat na jedn� z nich.
� Jest tutaj � rzek� wskazuj�c na najbardziej odleg�y ton�cy w mroku zak�tek sali � Przesiaduje tu codziennie ... m�wi�, �e rozmawia z demonami � powiedzia� cicho do plec�w odchodz�cego ju� m�czyzny.
Nieznajomy zbli�y� si� do stolika wskazanego mu przez ober�yst�. Nie dziwi�a go reakcja na imi� kt�re wymieni�. Nie by�o mo�e zbyt popularne ale m�czyzna kt�ry je nosi� by� postaci� szczeg�ln�. Przynajmniej tak s�ysza�. Cz�owiek, kt�ry go poleci� sam by� �wietny w swoim fachu ale nie umywa� si� do jednego z Cieni. A je�li cho� po�owa z tego co o nim opowiadano by�a prawd� to stanowi�by bardzo cenny nabytek.
Pierwsze wra�enie nie by�o jednak zbyt pochlebne. Cz�owiek, kt�rego mu polecono by� najwyra�niej zalany i to niew�tpliwie nie od dzi�. Ca�y a� cuchn�� wielodniowym brudem, potem i tanim winem. Odziany w czarny str�j prawie niewidoczny w p�mroku mrucza� co� do siebie jakby z kim� rozmawia�. Przed nim, na stole, sta�a butelka jakiego� marnego � s�dz�c po zapachu � sikacza, a na talerzu wala�y si� resztki zimnego ju� posi�ku.
� Czego � warkn�� nawet nie zadaj�c sobie trudu by otworzy� oczy.
� Porozmawia� � odpowiedzia� nowo przyby�y � Je�li jeste� tym kogo szukam...
� Nie jestem.
� Wydaje mi si� jednak, �e powinni�my porozmawia�. Mo�e si� to op�aci�... � jego s�owa zawis�y w powietrzu.
� NIE JESTEM ZAINTERESOWANY � odpowiedzia� tamten cicho lecz dobitnie.
� Nawet za dwa tysi�ce ?
Tym razem, zgodnie z oczekiwaniami, doczeka� si� innej reakcji. Arkan powoli pochyli� si� do przodu wynurzaj�c twarz z cienia. Oczom jego rozm�wcy ukaza�a si� dosy� przystojna twarz wyprana jednak z jakichkolwiek uczu�. Przez ca�� d�ugo�� twarzy bieg�a pionowa czarna blizna dziel�ca lewe oko na dwie r�wne cz�ci. Z tego co m�wiono ci�cie to pozbawi�o w�a�ciciela twarzy jednego oka, drugie za� wy�upiono mu nied�ugo p�niej. Teraz jednak z oczodo��w spogl�da�y dwie, jak najbardziej rzeczywiste, ga�ki oczne. By�y to najzimniejsze, najbezwzgl�dniejsze, najokrutniejsze i najbardziej pozbawione �ycia oczy jakie przybysz kiedykolwiek widzia�. Patrz�c w nie wydawa�o si�, �e spogl�da si� w oczy samej �mierci. I w pewnym sensie tak w�a�nie by�o. Je�li historie opowiadane o tym cz�owieku by�y prawdziwe.
� Nazywam si� Hadrian i jestem... � zastanowi� si� � Jak by to powiedzie�... wolnym kupcem � chocia� wcze�niej pow�tpiewa� w s�owa informatora, teraz jednak nie by� sk�onny poddawa� ich w w�tpliwo�� � Sprzedaj� i kupuj� ... Wszystko co ma jak�� warto��.
Nie by�a to prawda ale nie przyszed� przecie� si� spowiada�. W tym cz�owieku by�o jednak co� takiego, jaka� nieuchwytna, ledwo wyczuwalna gro�ba, �e zacz�� si� zastanawia� czy nie pope�ni� b��du. Je�li co� p�jdzie nie tak...
� Co mia�bym zrobi� ? � przerwa� mu Arkan.
� To co zwykle. Oczywi�cie zdaj� sobie spraw� �e pana us�ugi ob�o�one s� pewnymi warunkami ... � przerwa� czekaj�c na reakcj�. Te oczy. One naprawd� by�y martwe. Zupe�nie zimne i pozbawione �ycia. Przera�a�y. Zastanawia� si� co musia�y widzie�. W tym i poprzednim �yciu.
� A wi�c s�ysza� pan o nas ?
� Powiedzmy, �e zasi�gn��em pewnych informacji.
� Co to za robota ? � Arkan zupe�nie ju� nie wygl�da� na pijanego.
� Standardowa. Tylko o wiele trudniejsza � zastanawia� si� ile mo�e mu powiedzie�. Ten cz�owiek nie wygl�da� na g�upca � Dwa dni temu pewien cz�owiek ukrad� co� co nale�y do mnie ...
� Nie zajmuj� si� �ci�ganiem d�ug�w.
� Oczywi�cie... Chodzi mi o cz�owieka, kt�ry jest odpowiedzialny za t� kradzie�. Ale przy okazji m�g�by si� pan rozejrze� za moj� w�asno�ci�. Jestem do tego przedmiotu niezwykle przywi�zany. Znajduje si� w mojej rodzinie od pokole�. Chcia�bym go wi�c odzyska�... i dodatkowo zap�aci� za pa�ski wysi�ek. Powiedzmy dodatkowy tysi�c.
� Kim jest cel ?
� To najwy�szy kap�an Memetha.
� To oznacza, �e musia�bym zadrze� te� z jego bogiem � nie pr�bowa� podbi� ceny, po prostu stwierdza� fakt.
� Owszem... To jest w�a�nie pow�d dla kt�rego przyszed�em w�a�nie do pana. W ko�cu...
� Zgoda � uci�� Arkan.
Gro�ba ingerencji bog�w stanowi�a pewien problem tylko pod warunkiem, �e wiedzieli oni co si� dzieje. A w takich przypadkach dowiadywali si� zwykle po czasie i ich interwencje by�y w najlepszym wypadku grubo sp�nione. To rodzi�o pewne pytania... Jednak teraz nie mia�y one wi�kszego sensu. Musia�y poczeka� na rozw�j wydarze�.
� Po�owa zap�aty teraz, po�owa po robocie.
� Zgoda.
Nast�pna w�tpliwo��. Zwykle pr�bowali si� targowa�. Przynajmniej przez chwil�. Hadrian bez sprzeciwu wyci�gn�� jednak sakiewk� i po�o�y� na stole.
� Prosz� przeliczy�.
� W porz�dku. Wierz� na s�owo.
� Pozostaje jeszcze do om�wienia kilka kwestii ...
Na dwie godziny przed �witem miasto pogr��one by�o w wszechobecnym mroku. S�abe �wiat�o ksi�yca z ledwo�ci� rozprasza�o cienie na dachach pozostawiaj�c ulice sk�pane w ciemno�ciach. Czarna szata nocy znakomicie komponowa�a si� z, chyba jedyn�, postaci� przemykaj�c� si� po ulicach. St�paj�c wzd�u� �cian w czarnym jak sama noc ubraniu Arkan by� prawie niewidoczny. Dla kogo� kto nie wiedzia� na co patrze� by� tylko jeszcze jednym cieniem poruszaj�cym si� w takt nocy.
Ostatnie kilka godzin sp�dzi� na przygotowaniach do akcji. Przede wszystkim musia� pozby� si� z organizmu nagromadzonych przez ostatnie dwa miesi�ce resztek alkoholu. Nie m�g� sobie pozwoli� aby co� przeszkadza�o mu w wykonaniu zadania. Mimo wszystko by� profesjonalist� i nie liczy�y si� tu miesi�ce sp�dzone na niszczeniu w�asnego cia�a i umys�u. Na szcz�cie istnia�y pewne techniki pozwalaj�ce kontrolowa� funkcje w�asnego organizmu za pomoc� umys�u i si�y woli, kt�re teraz mu pomog�y.
Pozostawa�a jeszcze kwestia wyr�wnania szans. Co� mu si� w tej ca�ej sprawie nie podoba�o. W miar� jak jego zleceniodawca m�wi� rodzi�y si� coraz to nowe pytania. Na pewno nie by� do ko�ca szczery. By�o to co prawda tylko wra�enie ale za to oparte na bardzo mocnych przes�ankach. Potrafi� wychwytywa� niewidoczne dla innych nuty fa�szu w pozornie szczerych wypowiedziach co by�o to bardzo pomocne w jego profesji. No i by�a jeszcze sprawa aury zleceniodawcy. Oczy Arkana mia�y pewne bardzo szczeg�lne i nietypowe w�a�ciwo�ci a jedn� z nich by�o dostrzeganie aury innych istot. Czasami nawet potrafi� ujrze� aur� przedmiot�w martwych. Zw�aszcza tych magicznych. Nie by�a to jednak �atwa do opanowania umiej�tno��. Mimo up�ywu lat jego nerwy wzrokowe nadal nie dostroi�y si� do tych, jak�e szczeg�lnych ga�ek ocznych. Kiedy� pewien mag powiedzia� mu, �e potrzeba lat �wicze� i praktyki aby osi�gn�� pe�ne zgranie jak u poprzedniego w�a�ciciela, a i tak nie wiadomo czy jest to w og�le mo�liwe. Teraz jednak nie mia� zamiaru roztrz�sa� tej kwestii. A poza tym mia� do pomocy kogo�, kogo nie spos�b by�o przeceni�. W dodatku o tej dodatkowej karcie atutowej nie wiedzia� nikt poza kilkoma osobami kt�rych raczej nie spodziewa� si� tutaj spotka�.
Powoli zbli�y� si� do pa�acu b�d�cego jego celem. Ze s��w Hadriana wiedzia�, �e posiad�o�� otoczona jest wysokim murem a po ca�ym terenie kr��� uzbrojeni akolici Memetha. Zastanawia� si� co tym razem przyniesie mu zadzieranie z bogami. Co prawda akurat ten nie by� zbyt pot�ny, ale by� bogiem � a mo�liwo�ci bog�w przekracza�y mo�liwo�ci zwyk�ych �miertelnik�w. Jednak przy odrobinie szcz�cia nic si� nie wydarzy i zanim Memeth zauwa�y strat� swojego kap�ana, o ile w og�le zauwa�y, on sam b�dzie ju� daleko.
Wy�wiczonym ruchem zarzuci� kotwiczk� z przytwierdzon� do niej lin� na mur po czym wspi�� si� na jego szczyt. Widok po drugiej stronie nie by� zbyt zach�caj�cy. Ciemny park z g�sto rosn�cymi drzewami otacza� mroczny i ponury na tle nocy pa�ac. Ogr�d dawa� przeciwnikom zbyt wiele potencjalnych kryj�wek zw�aszcza, �e znali oni teren. On sam jednak tak�e mia� pewne atuty.
Cicho zeskoczy� na ziemi� i przez chwil� nas�uchiwa�. Nie musia� martwi� si� ciemno�ciami. Jego wzrok r�wnie dobrze radzi� sobie w dzie� jak i w nocy. Widzia� wi�c zupe�nie wyra�nie najbli�sze otoczenie poro�ni�te wiekowymi d�bami i wi�zami. Wok� panowa�a cisza i spok�j ciep�ej letniej nocy. Ostro�nie skradaj�c si� w�r�d drzew wypatrywa� przeciwnik�w. W tej chwili jego najwi�kszym atutem by�o zaskoczenie i nie zamierza� tego zmarnowa�. Przystan�� pod drzewem i skupi� si� na najbli�szym otoczeniu. Moment p�niej wychwyci� delikatny ruch przed sob�. Mia� szcz�cie. Ochrona nie by�a zbyt czujna. M�ody akolita zamiast patrolowa� teren usiad� sobie i przysn��. Arkan bezszelestnie zbli�y� si� do �pi�cego i wbi� mu n� w podstaw� czaszki. �pi�cy nie mia� szans nawet na przed�miertny j�k nim zgin��. Nie m�g� darowa� mu �ycia. Nie obawia� si�, �e go obudzi przemykaj�c obok � to by�o raczej niemo�liwe � jednak zawsze istnia�a mo�liwo��, �e stra�nik obudzi si� i patroluj�c teren natknie si� na lin�, kt�ra zwisa�a teraz po wewn�trznej stronie muru. Lepiej by�o nie ryzykowa� zbyt wczesnego odkrycia lub te� odci�cia drogi ucieczki.
Po chwili skrada� si� dalej. Wymin�� dw�ch stra�nik�w wsp�lnie patroluj�cych teren i cicho zbli�y� si� do budynku. Przez moment wypatrywa� jakiego� poruszenia w oknach ale nic nie dostrzegaj�c zacz�� wspina� si� po winoro�li oplataj�cej �ciany pa�acu. Kilka sekund p�niej by� ju� na wysoko�ci pierwszego pi�tra i kierowa� si� w stron� uchylonego okna, kt�re wcze�niej dostrzeg�. Przechodz�c przez parapet poczu� delikatne mrowienie w prawej r�ce. To wykonane r�k� maga tatua�e pokrywaj�ce r�k� od barku a� po wierzch d�oni nagina�y czar ochronny pa�acu pozwalaj�c mu wej�� bez uruchomienia alarmu. By�a to jedna z najlepiej strze�onych tajemnic Cieni. Niekt�rzy my�leli, �e fantazyjne tatua�e to znak rozpoznawczy sekty, inni, �e to �wiadectwo inicjacji ale prawd� znali tylko sami Skrytob�jcy. Przez setki lat dzia�alno�ci nikt nie domy�li� si� jak zab�jcy przenikaj� przez magiczne bariery. W ka�dym razie nikt z tych co poznali prawd� nie pozosta� �ywy na tyle d�ugo aby si� ni� podzieli�. Zwykle pos�dzano ich o to, �e paraj� si� magi� � ale pos�dzano ich ju� o wiele rzeczy. Takie plotki pomaga�y budowa� mistyczn� otoczk� wok� profesji jak� si� parali.
Kiedy ju� znalaz� si� w �rodku uzna�, �e czas poprosi� o pomoc przyjaciela.
� Draho, twoja kolej � wyszepta� w ciemno�� � Znajd� urn�.
� Ju� si� robi � dobieg�o go gdzie� znad prawego ramienia, a znajduj�cy si� tam demon pomkn�� przez korytarze w poszukiwaniu skradzionego przedmiotu.
Arkan tymczasem bezszelestnie skierowa� si� do sypialni ofiary. Zastanowi�o go sk�d jego zleceniodawca tak dobrze zna� rozk�ad pa�acu. By�a to jedno z tych pyta�, na kt�re odpowied� musia� znale�� tej nocy. Teraz tymczasem, nie napotykaj�c po drodze �adnych przeszk�d cicho zbli�y� si� do poszukiwanej komnaty. Zdziwiony przekona� si�, �e drzwi s� lekko uchylone.
� Tak jakby mi kto� pomaga� � wyszepta� bezg�o�nie.
Ostro�nie uchyli� drzwi i w�lizn�� si� do �rodka. Komnata urz�dzona by�a z przepychem godnym niejednego arystokraty. W oczy rzuca�y si� z�ote rze�by i kandelabry a na �cianach wisia�y obrazy w bogato zdobionych ramach. Na pod�odze le�a� gruby dywan i olbrzymia sk�ra �nie�nego kota. Na wielkim �o�u z baldachimem le�a�a pogr��ona w g��bokim �nie posta�. Arkan zbli�y� si� do �pi�cego rozgl�daj�c si� czujnie wok�. Nic nie wskazywa�o na zasadzk�, wola� mie� si� jednak na baczno�ci. �pi�cy by� t�ustym, niewysokim cz�owieczkiem o �wi�skiej twarzy, z kt�rej nawet we �nie nie schodzi� wyraz okrucie�stwa. Mo�na by�o sobie wyobrazi� z jak� rozkosz� sk�ada� ofiary z ludzi swojemu nieprzyjemnemu bogowi. Zabicie kogo� takiego by�o czyst� przyjemno�ci� a n� kt�ry przejecha� kap�anowi po gardle nawet nie zadr�a� zalewaj�c si� g��bok� czerwieni� posoki. Zab�jca jeszcze przez chwil� ch�on�� �wie�y zapach krwi i wylewaj�cego si� wraz z ni� �ycia po czym odwr�ci� si� czekaj�c na demona. Trudno by�o kontrolowa� takiego stwora ale jedno by�o pewne � zjawi si� jak tylko poczuje krew. Nie musia� czeka� zbyt d�ugo. U wezg�owia zmar�ego z sykiem pojawi� si� ledwo widoczny zarys postaci, kt�ra rzuci�a si� w kierunku krwi i z obrzydliwym j�kiem jakiej� perwersyjnej rozkoszy zacz�a ch�epta� czerwon� ciecz.
� Opanuj si� � warkn�� Arkan � Gdzie urna ?
Demon nawet nie zwr�ci� uwagi na jego s�owa dalej rozkoszuj�c si� �wie�� krwi�.
� Gdzie urna ? � powt�rzy� pytanie nieco g�o�niej.
� W komnacie pod nami � zasycza� stw�r niech�tnie odrywaj�c si� od po�ywienia � unieszkodliwi�em ochronne czary ... � doda� wracaj�c do przerwanego zaj�cia.
Arkan ruszy� po skradziony przedmiot pozostawiaj�c po�ywiaj�cego si� demona. Tym razem nie zachowywa� ju� takiej ostro�no�ci jak poprzednio. Gdyby by�y jakie� stra�e Draho by go ostrzeg�.
Zszed� po schodach i odszuka� komnat� z urn�. By�a to niewielka izba bez jakichkolwiek sprz�t�w. Go�e pod�ogi i puste �ciany pozostawa�y w opozycji do narzucaj�cego si� przepychy reszty pa�acu. Na �rodku komnaty sta� tylko, pozbawiony wszelkich zdobie� podest ze stoj�c� na nim czarn�, p�kat� amfor�. To musia�o by� to. Zbli�y� si� powoli do przedmiotu oczekuj�c w ka�dej chwili ataku jakich� magicznych mocy ale nic takiego si� nie sta�o � najwyra�niej demon dobrze wywi�za� si� z zadania. Podni�s� urn� i przez chwil� przygl�da� si� zdobi�cemu j� wzorowi. To rozwi�zywa�o przynajmniej niekt�re zagadki. Wkr�tce potem, t� sam� drog� co przyszed�, opu�ci� teren pa�acu i uda� si� na miejsce spotkania aby odebra� reszt� zap�aty. Nie przejmowa� si� demonem. On mia� swoje sposoby na poradzenie sobie z magicznymi barierami.
W ciemnej uliczce, kt�r� jego zleceniodawca wybra� na miejsce spotkania zjawi� si� na p� godziny przed czasem. Szybko odnalaz� ukryty tam wcze�niej miecz i przewiesi� go przez rami�. Nast�pnie ukry� si� w cieniu czekaj�c na przybycie Hadriana, chocia� nie spodziewa� si� go tu ujrze�. Pewne by�o jednak, �e kogo� przy�le. I �e ten kto� nie b�dzie mia� bynajmniej uczciwych zamiar�w.
Rzeczywi�cie, kwadrans p�niej pojawili si� jacy� ludzie. Ukryli si� w uliczce nie zauwa�aj�c Arkana. Nie mieli najmniejszych szans na dostrze�enie zab�jcy, kt�ry po�wi�ci� ca�e lata �wicz�c cia�o w ten spos�b aby mog�o pozosta� bez ruchu przez wiele godzin. Poza tym jego tatua� mia� t� dodatkow� w�a�ciwo��, �e za�amywa� �wiat�o pozwalaj�c pozosta� nieodkrytym tak d�ugo a� sam si� nie zdradzi� jakim� nieopatrznym ruchem.
Po kilku nast�pnych minutach w uliczce pojawi� si� pow�z, z kt�rego wysiad� m�ody cz�owiek w d�ugiej szacie i kapturze na g�owie. Przystan�� przed karet� i niczym nie zdradzaj�c si� wiedz� o ukrytych tu ludziach, czeka� na przybycie zab�jcy.
Arkan odczeka� jeszcze chwil� po czym wyszed� z cienia. Raczej wyczu� ni� us�ysza� zduszone j�ki zdziwienia ukrywaj�cych si� ludzi. Nie mia� si� czego obawia�. Jego oczy wychwytywa�y skrywaj�cych si� ludzi jakby by� �rodek dnia gdy tymczasem oni musieli polega� raczej na wyczuciu i przewadze liczebnej. Tracili jednak efekt zaskoczenia i pewnie teraz w�a�nie zastanawiali si� czy przyby� do�� wcze�nie by ich zauwa�y�.
� Gdzie jest Hadrian ?
� Nie m�g� przyby�... � tamten wzdrygn�� si� zaskoczony. Prosi� abym ja odebra� przesy�k�.
� I zap�aci� ?
� Tak, oczywi�cie � odpar� tamten po�piesznie � ... To te�... � zawaha� si� chwil� � Najpierw musz� jednak zobaczy� ten przedmiot.
Arkan postanowi� u�atwi� mu zadanie. Ten cz�owiek najwyra�niej bardzo si� denerwowa� i m�g� pope�ni� jaki� b��d, kt�ry kosztowa�by go �ycie gdy tymczasem potrzebny by� �ywy. Przynajmniej na razie. Poda� mu urn� owini�t� w czarn� tkanin�. Tamten dr��cymi r�kami odwija� materia� cofaj�c si� r�wnocze�nie w stron� powozu.
� Bra� go !!! � zakrzykn�� gdy tylko upewni� si�, �e ma w�a�ciwy przedmiot.
W tym samym momencie trzy niewielki kulki, trzymane dotychczas przez Arkana polecia�y na ziemi� a z ich wn�trza zacz�� wydobywa� si� g�sty dym, kt�ry w ci�gu zaledwie kilku sekund spowi� ca�� uliczk�. Zaskoczeni napastnicy przystan�li na chwil� nie bardzo wiedz�c co si� dzieje gdy nagle jeden z nich pad� na bruk z poder�ni�tym gard�em. Chwil� p�niej odziana w czer� posta� z b�yszcz�cymi niesamowit� czerwieni� oczami rzuci�a si� na pozosta�ych czterech napastnik�w. Z p�obrotu ci�a mieczem jednego z nich, zas�oni�a si� przed niepewnym ci�ciem drugiego i szybkim pchni�ciem powali�a nast�pnego. Zanim pozostali doszli do siebie posta� znikn�a w szarych oparach. Trzech pozosta�ych przy �yciu napastnik�w niepewnie zbli�y�o si� do miejsca gdzie jeszcze przed chwil� widzieli wroga. Poganiani okrzykami przez wsiadaj�cego do powozu osobnika powoli zanurzyli si� w k��bowisko dymu. Ze �rodka da�o si� s�ysze� trzy kr�tkie okrzyki i nasta�a cisza. Po chwili wynurzy�a si� stamt�d odziana na czarno posta�. Zanim pow�z ruszy� Arkan dopad� wo�nic� i powali� go na ziemi� skr�caj�c mu kark. Powoli, dozuj�c groz�, otworzy� drzwiczki i kaza� wysi��� trz�s�cemu si� ze strachu m�odemu cz�owiekowi.
� Wiesz co ci� czeka � chrapliwie wyszepta� mu do ucha � Tylko od ciebie zale�y jak bardzo b�dzie bola�o.
� Nic ci nie powiem... On mnie zabije � zaj�cza� tamten szcz�kaj�c z�bami.
� Ja te� mog� ci co� zrobi�... Chocia� mo�e lepiej porozmawiaj z moim przyjacielem...Nazywa si� Draho...
W powietrzu obok nich pojawi� si� czerwony zarys sylwetki demona. By� mniej wi�cej wzrostu cz�owieka, z wielkimi czerwonymi oczami i zarysem pot�nej szcz�ki z wszechobecnymi z�bami. Z nozdrzy wydobywa� mu si� czerwony, wij�cy dym. Szeroki, muskularny tors i r�wnie atletyczne ramiona zwie�czone dodatkowo d�ugimi pazurami dope�nia�y obrazu. Nie posiadaj�c cia�a od pasa w d� unosi� si� w powietrzu jakie� dwa metry nad ziemi�.
� M�w cz�owieczku � zacharcza� potw�r.
� Ddobbbrze... � jeniec trz�s� si� jak galareta � Pppowiem ...powiem wszystko. To nie ja... On mi kkaza�... � j�kaj�c si� zacz�� m�wi�.
� Po kolei � przej�� ci�ar prowadzenia rozmowy Arkan � Kto mnie wynaj�� ?
� Kanarius, drugi kap�an Memetha ... On ... on � najwyra�niej nie m�g� zebra� my�li b�d�c w tak bliskim kontakcie z demonem.
� Draho ... � westchn�� Arkan a demon domy�lnie rozp�yn�� si� w powietrzu � Mo�e w ka�dej chwili powr�ci� � ostrzeg� swojego je�ca a czerwony b�ysk w jego oczach nie pozostawia� zbyt wiele miejsca na domys�y � M�w !
� Kanarius... chcia� sprzeda� urn�... i pozby� si� najwy�szego kap�ana. A ca�a wina spad�oby na zab�jc� � nieobecno�� demona najwidoczniej dobrze dzia�a�a na mo�liwo�ci formu�owania przez niego s��w.
� To dlatego w pa�acu nie by�o stra�nik�w ?
� Tak, to Kanarius odpowiada za bezpiecze�stwo. Sprawi�, �e nikt dzi� nie mia� s�u�by wewn�trz ...
� Nie obawia� si� �ledztwa po wszystkim ?
� Wtedy by�by ju� najwy�szym kap�anem... I sam nadzorowa�by �ledztwo...
� Rozumiem... Tylko dlaczego chcia� �ebym ukrad� urn� ?
� Ma d�ugi ... Za pieni�dze ze sprzeda�y urny sp�aci�by wszystkich wierzycieli nie naruszaj�c zasob�w �wi�tyni...
� Sprytne... Powiedz mi jeszcze jak mog� znale�� Kanariusa.
� Ma komnat� w pa�acu. Na drugim poziomie... tu� przy schodach... Prosz�... � zaj�kn�� si� � Powiedzia�em ci wszystko. Nie zabi...arkhh � nie zd��y� doko�czy� pro�by gdy� sztylet przebi� mu serce.
� Co teraz ? � spyta� demon ujawniaj�c si�.
� Teraz...? � za�mia� si� nieprzyjemnie cz�owiek � Teraz przyjacielu zapewni� ci tyle krwi, �e b�dziesz m�g� si� w niej k�pa�.
Zanim wsta�o s�o�ce raz jeszcze znalaz� si� w pa�acu zabijaj�c po drodze wszystkich stra�nik�w. Nie �piesz�c si� wszed� na drugie pi�tro i przekroczy� pr�g komnaty Kanariusa. Kap�an siedzia� przy stoliku obr�cony ty�em do drzwi i pisa� co� na kartce le��cej przed nim. Komnat� roz�wietla�a niewielka lampka stoj�ca przed nim i rzucaj�ca cienie na ca�y pok�j.
� Witaj Kanariusie � odezwa� si� Arkan.
Kap�an z przestrachem obejrza� si� za siebie pr�buj�c dojrze� co� w p�mroku.
� To ty ...
� Obawiam si� �e tak.
� Kiedy tylko ci� zobaczy�em wiedzia�em, �e b�d� k�opoty.
� Wi�c trzeba by�o si� wycofa�.
� By�o ju� za p�no. Kto� m�g�by odkry� moje plany. S�dzi�em jednak, �e sobie poradz�. Najwyra�niej ci� nie doceni�em � powiedzia� przesuwaj�c si� ostro�nie w stron� okna.
� Je�li chcesz wezwa� pomocy to nie trud� si�. Jeste�my jedynymi �ywymi lud�mi w pa�acu � ostrzeg� Arkan obserwuj�c jak twarz jego ofiary kurczy si� ze strachu.
� Pos�uchaj... To nie by�o nic osobistego. Po prostu kwestia interes�w. Mo�e si� jako�...
� Nie � przerwa� mu zab�jca � To kwestia zasad.
Godzin� po �wicie m�ody akolita wracaj�cy po nocy pe�nej cielesnych uciech do �wi�tyni odnalaz� jedena�cie rozszarpanych cia� nale��cych do kap�an�w i akolit�w. Na drugim pi�trze w sypialni drugiego kap�ana, w czerwonym od krwi �o�u le�a�o zmasakrowane cia�o. Z jego rozprutego brzucha wystawa�a amfora zdobiona postaciami boga Memetha.