15130
Szczegóły |
Tytuł |
15130 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
15130 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 15130 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
15130 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
SYN
GONDORU
Cz�� pi�ta
Mordor
Kasiopea
1
Syn
Gondoru,
Cz��
Pi�ta
Rozdzia� I
Osgiliath
Kolejny poryw wiatru zatrzepota� sztandarami i G�upol Jeden na wszelki wypadek
zadrobi� w miejscu, szykuj�c si� do ucieczki. Pippin zagryz� z�by i pchn�� go pi�t� z
ca�ej si�y. Ko�, zlany potem, ruszy� niech�tnie dalej, napi�ty jak ci�ciwa �uku, z
oczami utkwionymi w sztandarze. Nie dojechali jeszcze do Rammas Echor, a G�upol
Jeden zd��y� si� sp�oszy� z dziesi�� razy. Boromir mia�, jak si� okaza�o, bardzo
straszny p�aszcz, jad�ce wojsko rzuca�o straszne cienie na mury, w�r�d kamieni
bruku czyha�y straszne wystaj�ce g�azy, drog� przebieg� znienacka straszny kot, a
nade wszystko dyba�y na nich te potworne, roztrzepotane sztandary. Nie m�wi�c o
tym, �e nieszcz�sny ko� zosta� zaatakowany przez zdradzieck� ka�u�� w chwili,
kiedy najmniej si� tego spodziewa�. Co gorsza, Pippin te� si� tego nie spodziewa� i o
ma�o nie zlecia�, kiedy G�upol Jeden wry� si� niespodziewanie w ziemi� wszystkimi
czterema nogami. Wszystko to sprawi�o, �e hobbit mia� dosy� i swego wierzchowca i
ca�ej tej wyprawy ju� przy wyje�dzie z Miasta. Oczywi�cie powr�t nie wchodzi� w gr� i
Pippin stara� si� nadrabia� min�. W duchu zastanawia� si� jednak za jakie grzechy
dosta� najg�upszego i najbardziej p�ochliwego konia �r�dziemia. A wszystko tak
dobrze si� zapowiada�o! Wa�ach spodoba� mu si� na pierwszy rzut oka. Niedu�y,
smuk�y, gniadosz z bia�� gwiazdk� i d�ug� grzyw� prezentowa� si� bardzo �adnie. Nie
by� to kuc, tylko �normalny� ko�, kt�ry z jaki� powod�w nie wyr�s� i w zwi�zku z tym
nie nadawa� si� pod siod�o dla gondorskich wojownik�w. Dla hobbita by� natomiast w
sam raz, wi�kszy wprawdzie ni� kuce z Shire, ale nie na tyle, by Pippin, przy swym
obecnym wzro�cie, nie m�g� z nim sobie poradzi�. Podobno Orlik, bo tak brzmia�o
prawdziwe imi� konia, czas jaki� s�u�y� jako wierzchowiec dla go�c�w, ale z niego
zrezygnowano. Teraz ju� hobbit rozumia� dlaczego. I szczerze m�wi�c, wola�by
podr�owa� na piechot�. W�r�d oddzia�u ochotnik�w z Minas Tirith wypatrzy�
Beregonda i najch�tniej przy��czy�by si� do tej kompanii. Przed wyjazdem mia� cich�
nadziej�, �e Boromir zaproponuje mu wsp�ln� podr� i we�mie go przed siebie na
siod�o, ale tak si� niestety nie sta�o. Zamiast tego, na dziedzi�cu stajni zasta�
osiod�anego Orlika i, nic podejrzewaj�c, przyj�� ten � jak mu si� wtedy wydawa�o �
hojny prezent.
- Oby ci� Lobelia do powozu wzi�a! � zawarcza�, kiedy po raz kolejny G�upol
Jeden wykona� dziki uskok w bok, tym razem z przyczyn niewiadomych.
- Jakie� k�opoty? � zapyta� Pan Mysza, podje�d�aj�c i u�miechaj�c si� z wy�yn
swego pi�knego, skarogniadego i, oczywi�cie, spokojnego jak ciocia Rosamunda
wierzchowca.
Pippin zakl�� w duchu, obra�aj�c wszystkie pokolenia myszy, jakie zna� �wiat, a
potem u�miechn�� si� s�odko i odpowiedzia� tym samym tonem:
- Ale� sk�d, �wiczymy sobie zwody i uniki, tak potrzebne w bitwie � odpar�, a dla
potwierdzenia s��w G�upol Jeden przysiad� na zadzie.
- A to du�a ulga � Mysza uk�oni� mu si� grzecznie. - Bo ju� si� ba�em, �e sobie nie
radzisz, mo�ci nizio�ku i chcia�em ci zaproponowa� przesiadk� na w�z.
Kasiopea
2
Syn
Gondoru,
Cz��
Pi�ta
- Doprawdy, czuj� si� obra�ony samym tym podejrzeniem!
- A zatem raz jeszcze przepraszam. I jestem ju� spokojny o tw� przepraw� przez
rzek�.
Pippin spojrza� na niego podejrzliwie.
- Przecie� nie p�yniemy wp�aw � zauwa�y�, marszcz�c czo�o.
- Nie, ale b�dziemy przeje�d�a� po chybotliwych �odziach, przez kt�re
przerzucono deski � wyja�ni� Mysza, po czym uk�oni� si� i pojecha� dalej, doganiaj�c
Boromira, kt�ry, jak si� okaza�o, obserwowa� ich bacznie przez rami�.
Pippin przyblad�. Most na
chybotliwych �odziach...
Wygl�da�o na to, �e dla niekt�rych wyprawa do Mordoru zako�czy si� ju� dzisiaj.
Pippin pr�bowa� o tym nie my�le�, cho� wyobra�nia natychmiast narzuci�a mu wizj�
podskakuj�cych na falach ��deczek, po��czonych jedn� desk� przerzucon� w poprzek
burt. Zrobi�o mu si� s�abo. Przecie� ten koszmarny ko� zabije ich obu! Duma nie
pozwala�a hobbitowi zsi��� i przeby� most na piechot�, cho� z drugiej strony nie mia�
ochoty gin�� tak m�odo, dokonawszy jedynie paru bohaterskich czyn�w. Spr�bowa�
jednak na razie nie zaprz�ta� sobie tym g�owy. Od Osgiliath, wedle s��w Boromira,
dzieli�a ich ponad godzina jazdy. Ruiny dawnej stolicy znajdowa�y si� w zasi�gu
wzroku, ale tak ogromne zast�py wojska przemieszcza�y si� bardzo powoli. Na
szcz�cie, bo Pippin wcale nie marzy� o tym, by si� przekona�, jak wygl�da galop w
wykonaniu Orlika.
Jecha� wi�c dalej, staraj�c si� przewidzie� czeg� to ten frapuj�cy ko� mo�e si�
sp�oszy� i przy okazji pr�bowa� zerka� na okolic�. Nie prezentowa�a si� niestety
malowniczo. Pola i pastwiska Pelennoru sp�on�y podczas obl�enia, podobnie jak
rozsiane po ca�ym terenie domostwa. �o�dacy Mordoru byli bardzo konsekwentni w
niszczeniu wszystkiego, co napotkali na swej drodze. Pr�bowali nawet wyburza�
mury graniczne, na szcz�cie zabrak�o im czasu, by doko�czy� dzie�a. Wojownicy z
Minas Tirith co i rusz mijali sm�tne zgliszcza i kopce, na kt�rych palono zw�oki ork�w
i Haradrim�w. Dymy wci�� jeszcze bi�y w powietrze, ale �askawy los kierowa�
podmuchy wiatru ku rzece. Pippin spojrza� w prawo i skrzywi� si� � kilkadziesi�t
krok�w dalej, g�ruj�c nad wp�-zburzonym murem, le�a�y niedopalone szcz�tki
mumakila. Uwijali si� przy nich ludzie w chustach zas�aniaj�cych nosy i usta, a kilka
par zaprz�gni�tych wo��w sugerowa�o, �e wielkie truch�o zostanie wywiezione gdzie�
dalej.
Samwise marzy� o tym, by zobaczy� olifanta na w�asne oczy � westchn�� Pippin w
my�lach� ale raczej nie co� takiego mu chodzi�o. I je�li mam by� szczery to wola�bym, �eby
�ywego mumakila te� na swojej drodze nie spot...- A �eby ci� kleszcze ca�ego
oblaz�y! � krzykn�� na g�os, �ci�gaj�c wodze i odchylaj�c si� w siodle do ty�u dla
r�wnowagi, poniewa� G�upol Jeden w�a�nie zauwa�y� wo�y i uzna�, �e na pewno
przysz�y tu, by go zg�adzi�.
- Oszalej�, s�owo daj�, oszalej� � j�cza� hobbit pod nosem, z trudem panuj�c nad
nerwowo chrapi�cym koniem. G�upol Jeden wykona� kolejny uskok w bok, pr�buj�c
si� wy�ama� z kolumny.
Nie utrzymam go! � pomy�la� Pippin z rozpacz�. Rozejrza� si� szybko i kieruj�c
konia w bok, ruszy� ostrym k�usem ku Boromirowi. Zdo�a� wymanewrowa� tak, �e
Kasiopea
3
Syn
Gondoru,
Cz��
Pi�ta
siwa klacz znalaz�a si� mi�dzy nim a mumakilem, zas�aniaj�c im obu widok. G�upol
jeden przyhamowa� i uspokoi� si� nieco.
- Wszystko w porz�dku? � zagadn�� Boromir, odrywaj�c si� od rozmowy z
jakim� ros�ym rycerzem, kt�rego hobbit nie zna�.
- Ze mn� tak, ale ten ko� jest chory na umy�le � warkn�� Pippin i r�kawic� otar�
pot z czo�a.
- W�a�nie widz�, �e si� nie spisuje � syn Denethora zmierzy� Orlika uwa�nym
spojrzeniem. � Obawiam si�, �e teraz nie znajdziemy nic innego, musisz si� jeszcze
troch� z nim pom�czy�. Dasz rad�?
- Oczywi�cie � odpar� Pippin butnie. � Teraz tak. Ale do bitwy na nim nie pojad�,
mowy nie ma.
Boromir pokiwa� g�ow�.
- Czy nie b�dzie ci przeszkadza�o, je�li b�d� tak jecha� obok ciebie? � zapyta�
jeszcze hobbit z nadziej�.
- Ale� sk�d. � I Boromir zwr�ci� si� z powrotem do swego towarzysza po prawej.
Czas jaki� jechali jeszcze wzd�u� mur�w pierwszego kr�gu. Podziwiane z
wysoko�ci Cytadeli Minas Tirith wydawa�o si� olbrzymie, ale dopiero pr�ba
objechania go na dole dawa�a prawdziwe poj�cie o jego ogromie. Pippin odwr�ci� si�,
by przez rami� raz jeszcze zerkn�� na Cytadel�. Mia� nadziej�, �e zobaczy Wie��
Ectheliona w blasku wstaj�cego s�o�ca, ale niestety, jak na z�o��, coraz wi�cej szarych
chmur spowija�o niebo i pi�kna budowla, cho� biel�ca si� na tle g�r, nie iskrzy�a si�
tak, jak to uczyni�a na powitanie hobbita i Gandalfa wiele dni temu.
Na ich powitanie. Kiedy to by�o? Wydawa�o si� wieki temu, w innym �wiecie.
Pippin, kt�ry do tej pory zwyk� by� dzieli� swoje �ycie na �przed Wypraw�� i
�Wypraw� teraz my�la� w kategoriach �przed obl�eniem� i �po nim�. Przed bitw� o
Miasto, przed chorob� Faramira i stosem Denethora by� innym hobbitem, a
przynajmniej tak mu si� zdawa�o. Podobnie jak Merry po �mierci Theodena nie by�
ju� tym samym Meriadokiem Brandybuckiem, z kt�rym niemal rok temu wyrusza�
naprzeciw przygodzie. Nic, ani ��mier� Gandalfa w Morii, ani zdrada Boromira, ani
nawet niewola u ork�w nie uczyni�a z nimi tego, co Minas Tirith i Pelennor. Pippin nie
by� przekonany, czy podoba mu si� ta zmiana, ale jedno wiedzia� na pewno � nie ma
ju� powrotu do tego dawnego, dziwnie ufnego i beztroskiego stanu. Nadrabia� min�,
nadal pr�bowa� �artowa�, nieraz mocno na si��, ale w g��bi serca czu�, �e nic ju� nie
b�dzie tak jak dawniej. I by�o mu z tym jednocze�nie i �le i dobrze. Z jednej strony
czu� smutek, a z drugiej � o ile to mia�o jakikolwiek sens, odczuwa� dziwn� dum� i
spok�j.
Gratulacje, Peregrinie Tuku, synu Paladina! � pomy�la�, u�miechaj�c si� krzywo. �
Chyba w�a�nie sta�e� si� doros�y. To straszne.
Szeroki, kamienny go�ciniec odbi� ku rzece. Las maszt�w by� teraz dok�adnie
przed nimi i coraz wyra�niej bieli�y si� pierwsze, zrujnowane zabudowania Osgiliath.
Przednia stra� rozci�gn�a si� na tyle szeroko, �e pierwsi �o�nierze doje�d�ali ju� do
przystani. Pippin wyci�gn�� szyj�, �eby sprawdzi�, czy wida� most, ale oddzia�
jad�cy przed nimi zas�ania� mu widok.
By�a to kolejna niespodzianka. Pippin z g�ry za�o�y�, �e skoro b�dzie jecha� w
�wicie Boromira, to si�� rzeczy znajdzie si� na samym czele pochodu. No bo przecie�,
kt� ma prowadzi� wojsko, je�li nie Namiestnik? Tymczasem, ku swojemu
Kasiopea
4
Syn
Gondoru,
Cz��
Pi�ta
zaskoczeniu znalaz� si� gdzie� w �rodku armii. Pierwszy bowiem ruszy� konny
oddzia� zwiadowc�w, w�r�d kt�rych znale�li si� Stra�nicy Obie�y�wiata, synowie
Elronda, Stra�nicy Faramira z Ithilien i kilkudziesi�ciu Rohirrim�w. Za nimi pod��a�
Imrahil na czele rycerzy Dol Amrothu i je�li hobbita wzrok nie myli� to w�a�nie tam, u
boku ksi�cia, jecha� obecnie Obie�y�wiat wraz z Gandalfem. Nie, nie m�g� si� myli�,
bo obok znaku Bia�ego �ab�dzia trzepota�a kr�lewska chor�giew rodu Elendila.
Dopiero za zast�pami Dol Amrothu ruszy�a bia�a chor�giew namiestnikowska,
najpierw konnica, a potem ogromny zast�p pieszych, zar�wno regularnej formacji jak
i ochotnik�w. Potem szli Roha�czycy, ci, kt�rzy stracili konie, a kolumn� zamyka�a
konnica Eomera. Ich jednak hobbit ju� nie widzia�, bo zast�py wojsk nik�y na
horyzoncie i nie spos�b by� ich wzrokiem ogarn��.
Pippin przesun�� wzrokiem po oddzia�ach Dol Amroth przed nimi, a potem znowu
spojrza� przez rami� na rycerzy z Minas Tirith. Nie m�g� si� zdecydowa�, kt�rzy
bardziej mu si� podobaj�. Wojownicy spod znaku �ab�dzia mieli bia�e tuniki i
p�aszcze, a co najbardziej niezwyk�e � wszystkie ich konie dobrane by�y ma�ci�. Nie
by�o tam innego rumaka ni� siwy. By� to istny przegl�d odmian jasnej ma�ci � konie
jednolicie bia�e, konie o czarnych grzywach i nogach, albo o grzywach szarych, konie
jab�kowite i dropiate. Z daleka wszystkie wygl�da�y jak bia�e i wygl�da�o to naprawd�
imponuj�co. Jak zast�p z ba�ni.
Wierzchowce z Minas Tirith nie by�y ju� takie pi�kne. Wi�kszo�� by�a ciemno
umaszczona, ale i nie brakowa�o koni z�oto-kasztanowatych, srokatych i siwych.
Owszem, by�y w�r�d nich te� i bardzo urodziwe, jak ten skarogniady ko� Myszy ( co
Pippin musia� przyzna� z niech�ci�), ale te� trafia�y si� wyra�nie ch�opskie konie,
mniejsze i bardziej kr�pe, o grubych szyjach i bujnie ow�osionych p�cinach. Jedynie
grupa dwudziestu Stra�nik�w Wie�y, kt�rzy towarzyszyli Boromirowi, jako jego
gwardia przyboczna, mieli wszyscy ros�e, kare lub gniade rumaki, ustrojone w
czarno-srebrne kropierze. Jechali czw�rkami, wiatr rozwiewa� ich czarne p�aszcze i
Pippin � sam w czerni i srebrze �stwierdzi� z dum�, �e wygl�daj� o wiele gro�niej i
dostojniej ni� bajkowi rycerze Imrahila. Szkoda tylko, �e by�o ich tak ma�o...
- Pippinie � g�os Boromira wyrwa� go z zamy�lenia.
- Tak?- hobbit zadar� g�ow�, by spojrze� na przyjaciela.
- Lepiej go teraz przytrzymaj. � Syn Denethora ruchem g�owy wskaza� Orlika i
znacz�co uni�s� w d�oni R�g Gondoru.
- Ojej � j�kn�� hobbit. - Musisz?
Boromir u�miechn�� si� w odpowiedzi.
- To poczekaj, a� odjad� kawa�ek, dobrze? � I Pippin z westchnieniem zawr�ci�
G�upola Jednego, ustawiaj�c go mi�dzy Mysz�, a pierwszym szeregiem Stra�nik�w
Wie�y. Kiedy si� tylko ustawi�, ujrza� jak Boromir bierze g��boki wdech i przyk�ada
R�g do ust. Ponad Pelennorem pop�yn�� g�o�ny i dumny zew. Nowy R�g nie brzmia�
a� tak g��boko i dono�nie jak stary, ale by� za to bardziej melodyjny i mi�y dla ucha.
Boromir wykorzysta� to i doda� na zako�czenie przeci�g��, wy�sz� nut�. Kiedy gra�
w Mie�cie, obwieszczaj�c wyjazd, nuty tej jeszcze nie by�o. Widocznie testowa�
mo�liwo�ci nowego Rogu.
G�upol Jeden niespokojnie zadrobi� w miejscu, ale poza tym nie sp�oszy� si� i
Pippin odetchn��. Z portu pop�yn�� ku nim w odpowiedzi g�os innego rogu.
Kasiopea
5
Syn
Gondoru,
Cz��
Pi�ta
Czy�by Angbor?- Pippin za punkt honoru postawi� sobie nauczenie si� zawo�a�
poszczeg�lnych w�adc�w. Wbrew pozorom wcale nie by�o to a� takie trudne.
Boromir zad�� ponownie i tym razem przy��czy�y si� do niego inne rogi � Dol
Amrothu i Roha�czyk�w.
Jak pi�knie!- Pippin u�miechn�� si� szeroko � Ciekawe, czy Merry s�yszy nas w
Mie�cie. Na pewno tak.
Wci�� by� jeszcze pod wra�eniem ch�ru rog�w i tr�b, jakimi Minas Tirith
po�egna�o swoje wojska o �wicie.
Tymczasem wok� pie�� powitalna ucich�a, a hobbit zacz�� si� zastanawia�, czy
w Osgiliath b�dzie jaki� post�j i czy da si� w zwi�zku z tym przek�si� drugie
�niadanie. Zak�ada� bowiem, �e chwil� potrwa, nim Angbor przy��czy si� do nich
wraz ze swym wojskiem. Okaza�o si� jednak, �e i tu si� myli�. Nie by�o �adnego
postoju. Oddzia�y Angbora czeka�y na nich w pe�nej gotowo�ci, by z marszu zaj��
miejsce na ty�ach kolumny wojsk i g��wny trzon armii, ku rozczarowaniu Pippina,
nawet nie zwolni�.
Na razie jednak hobbit od�o�y� na bok my�li o drugim �niadaniu albowiem przed
nimi wyrasta�y ju� zrujnowane mury dawnej stolicy Gondoru. Nic, nawet pobojowisko
w Isengardzie, nie przygotowa�o go na ten widok. Co innego z okien Cytadeli
ogl�da� skupisko ruin bielej�ce w oddali nad rzek�, a co innego przemierzy� je,
spogl�daj�c z wysoko�ci ko�skiego grzbietu. Nie by�o tu jednego ca�ego budynku,
resztki dom�w straszy�y g��bokimi wyrwami, a mury czarnymi wy�omami. Wsz�dzie
wala� si� gruz i kamienie. Tu i �wdzie wy�ania�a si� z jakiego� rumowiska pi�kna,
smuk�a kolumna, albo samotnie stoj�ca �ciana z otoczonym mistern� p�askorze�b�
otworem okiennym. Widok by� tym bardziej przygn�biaj�cy, �e spora cz�� tych
mur�w by�a teraz osmalona na czarno, a bia�e �ciany pokrywa�y okropne, szydercze
gryzmo�y, w�r�d kt�rych cz�sto pojawia� si� znak Oka. Orkowie nie przepuszczali
�adnej okazji, by da� wyraz swej nienawi�ci do ludzi i wystarczy�a im doba, by
splugawi� i zasypa� �mieciami to zrujnowane miasto.
Nad rzek� by�o troch� czy�ciej i Pippin odetchn��, wystawiaj�c twarz na wiatr.
Boromir uni�s� r�k� do g�ry i na ten znak zacz�to przekazywa� dalej polecenie
�st�j�. Pippin zatrzyma� G�upola Jednego, ale kiedy po d�u�szej chwili nic si� nie
dzia�o, tr�ci� konia pi�t�, wyprzedzi� Mysz� i podjecha� do boku Boromira.
- Co teraz?- zagadn��.
- Czekamy na nasz� kolej � odpar� Boromir cierpliwie, nie odrywaj�c wzroku od
pergaminu, kt�ry w�a�nie studiowa�.
- Nie zsiadamy?
- Na razie nie. Nie ma co robi� zamieszania.
- Ile potrwa ta przeprawa?
- Nie mam poj�cia.
- A jak przejdziemy po mo�cie? Konno czy pieszo?
- Zobaczymy.
Pippin westchn�� i umilk�, wyczuwaj�c, �e Boromir nie ma ochoty na rozmow�.
Wychyli� si� za to w bok, a potem stan�� w strzemionach, �eby zorientowa� ile
jeszcze dzieli ich do sporej wyrwy w murach. By�a niedaleko i Pippin mia� nadziej�,
�e stamt�d ujrzy ju� �w most. Rozejrza� si� dooko�a, ale nikt nie rozmawia�, wojsko
czeka�o w ciszy, je�li nie liczy� sporadycznych parskni�� i st�pni�� koni.
Kasiopea
6
Syn
Gondoru,
Cz��
Pi�ta
Wreszcie Boromir podni�s� g�ow�, zwin�� pergamin i wsun�� go do juk�w po
lewej stronie przedniego ��ku. A potem nieoczekiwanie zawr�ci� klacz, zwracaj�c si�
twarz� ku swoim �o�nierzom.
- Panowie!- zagrzmia� z przygan�. � To� to chwalebna wyprawa wojenna, a nie
pogrzeb! Poka�cie innym, jak Gondorczycy id� do boju! Nie �ycz� sobie s�ysze� ciszy
a� do mostu, zrozumiano? Bern, podaj ton. I gromko, panowie, z �yciem!
- A co �yczysz sobie na pocz�tek, m�j panie?- zapyta� Mysza skwapliwie, z
szerokim u�miechem.
- Cokolwiek, byle by�o tam du�o szcz�ku mieczy, krwi i prostej rado�ci �ycia �
odpowiedzia� Boromir, wywo�uj�c tym fal� �miech�w w�r�d swego wojska.
- A zatem �Pochwa�a wojny, mi�owania i pani Lothirieny� � zaproponowa� Mysza
ku �ywio�owej aprobacie Stra�nik�w Wie�y i widz�c u�miech Boromira zaintonowa�
pie��, zaskakuj�co g��bokim i czystym g�osem. Gondorczycy hukn�li w odpowiedzi,
a� odwr�ci�y si� ku nim ostatnie szeregi wojsk z Dol Amrothu i Osgiliath o�y�o nagle
setkami g�os�w. Po �pochwale wojny�, kt�ra wys�awia�a zar�wno pi�kno miecza jak i
niewie�cie wdzi�ki nast�pi� �Los rycerski�, a potem dwie pie�ni w j�zyku Gondoru,
bardzo pi�kne, cho� kompletnie dla hobbita niezrozumia�e. Po nich od�piewana
zosta�a jeszcze jedna pie�� w Westronie, bardzo d�uga, z na tyle prost� melodi� i
refrenem, �e hobbit m�g� si� w ni� w��czy�. Dzielnie wi�c wraz ze wszystkimi
�piewa� na ca�e gard�o powtarzaj�cy si� wers: �Spod kopyt pryska orkowy syn, dalej
ich pra� i gna� ich w dym!�. Tego mu w�a�nie brakowa�o. Wprawdzie hobbici raczej
nie mieli w swym repertuarze pie�ni, gdzie �krew� rymowa�a si� ze s�owem �gniew� i
przy�piewka �o�nierska by�a im jako taka obca, ale maj�c ucho do melodii i pami��
do s��w, szybko wy�apywa� refreny, bawi�c si� przy tym znakomicie. Ani si�
spostrzegli, a dotarli do przystani i dopiero tam Boromir da� znak, by zaprzesta�
�piewu. �Na razie� � jak stwierdzi�.
Most, na szcz�cie, nie przypomina� tego z wizji Pippina i wygl�da� do�� solidnie.
By� te� na tyle szeroki, �e wojownicy przeje�d�ali po nim parami. Wi�kszo��
oddzia��w Imrahila ju� si� przeprawi�a i teraz oni �piewali, przegrupowuj�c si� na
drugim, przera�aj�co odleg�ym brzegu rzeki. O ile s�uch go nie myli� n�kali dalej
�orkowego syna�. Wzd�u� mostu kursowa�o te� kilka prom�w i Pippin z nadziej�
przylgn�� do nich wzrokiem. Most mo�e i wygl�da� solidnie, ale z tej odleg�o�ci wida�
by�o jak ugina si� pod przeje�d�aj�cymi oddzia�ami. Promy wydawa�y si� znacznie
bezpieczniejszym sposobem na przepraw�.
Boromir rzuci� jaki� rozkaz w j�zyku Gondoru jednemu z adiutant�w, ten zawr�ci�
i powt�rzy� komend� pierwszym szeregom, a potem pogalopowa� wzd�u� oddzia�u
dopilnowa�, by zosta�a przekazana dalej i wykonana. Pippin obejrza� si� przez rami�
i zobaczy�, �e wojownicy sprawnie ustawiaj� si� dw�jkami.
A wi�c jednak most.
- Pippinie!- zawo�a� Boromir, a kiedy hobbit odwr�ci� si� ku niemu, skin��
przywo�uj�co d�oni�.
Tuk pchn�� swego konia do przodu i podjecha� do Boromira, cho� z pewnym
trudem, bo chor�giew namiestnikowska by�a za blisko i co gorsza zaczyna�a si�
rusza� w podmuchach wiatru. G�upol Jeden wykona� taniec paniki i na wszelki
wypadek objecha� straszliwego wroga szerokim ko�em.
Kasiopea
7
Syn
Gondoru,
Cz��
Pi�ta
- Na czas przeprawy przesi�dziesz si� na moje siod�o � poinformowa� go
Boromir. - Nie chc� ci� mi�� na sumieniu. Zapraszam.
- Dzi�kuj� � powiedzia� Pippin os�ab�y wr�cz z ulgi, ale te� i odrobin�
zawstydzony. Szybko zeskoczy� na ziemi� i rozejrza� si� niepewnie, trzymaj�c wodze
w r�ce. � A co z koniem?
- Bern! Zajmij si� nim- poleci� Boromir. - Twoja w tym g�owa, �eby znalaz� si� na
drugim brzegu.
Hobbit przerzuci� wodze przez �eb Orlika, zaczeka�, a� Pan Mysza podjedzie i
poda� mu je.
- I, Bern?- zabrzmia� g�os Boromira, dziwnie surowy.
- Tak, panie?
- Nie podoba�o mi si� to westchnienie.
Pippin uni�s� brwi, zaskoczony tym, �e Boromir tak otwarcie udziela reprymendy
giermkowi , ale nie odwa�y� si� wyg�osi� komentarza. Podszed� do Boromira i uj��
obur�cz jego wyci�gni�t� d�o�. Nie zd��y� si� nawet porz�dnie odbi�, a ju� pofrun��
do g�ry, podci�gni�ty z wielk� si��. Prze�o�y� praw� nog� nad przednim ��kiem i
usadowi� si� na tyle wygodnie, na ile pozwala�a zbroja Boromira i jego w�asna
kolczuga. Klacz ruszy�a st�pa, min�a zwa�y gruzu i mi�dzy czym�, co kiedy� by�o
chyba coko�ami pos�g�w, skierowa�a si� w d�. Pippin raz tylko zerkn�� za siebie,
pr�buj�c zerkn��, jak te� Pan Mysza radzi sobie z G�upolem Jednym, ale giermek
zaj�� takie miejsce w kolumnie, �e z tego k�ta nie by�o go wida�. Przez kr�tk� chwil�
zapanowa�o zamieszanie, bo dwa konie Stra�nik�w jad�cych przed Boromirem
zacz�y si� boczy�, boj�c si� jako pierwsze wej�� na most.
- Przej�cie! - rzek� Boromir kr�tko, a kiedy Stra�nicy wycofali konie i rozst�pili si�
przed nim, pojecha� przodem. Jego klacz na widok przeprawy jedynie zastrzyg�a
uszami i czujnie unios�a �eb, ale, nie sprawiaj�c �adnych problem�w, pos�usznie
wesz�a na most. Inne konie, zach�cone jej przyk�adem, ruszy�y bez wi�kszego oporu.
Kiedy tylko deski mostu zadudni�y pod ko�skimi kopytami, Pippin utkwi� wzrok w
przeciwleg�ym brzegu, staraj�c si� nie patrze� na sk��biony nurt Anduiny. Ze
wszystkich dotychczasowych przepraw przez rzek� najbardziej przypad�y mu do
gustu liny zawieszone nad strumieniem w Lorien. Tam przynajmniej w pe�ni
kontrolowa� sytuacj� i m�g� polega� na swojej zr�czno�ci. Poza tym Celebrant by�
do�� p�ytki, tu byle potkni�cie mog�o przynie�� im zgub�. Co z tego, �e most by�
bardzo szeroki, skoro brak barierek po bokach zdawa� si� zaprasza� do skoku w
spienion� to�. Przeciwleg�y brzeg przybli�a� si� koszmarnie powoli, Pippin westchn��
i w tym samym momencie us�ysza�, �e Boromir ziewa.
- Niewyspany?- zagadn�� wsp�czuj�co. Jemu samemu oczy si� klei�y, nic
dziwnego skoro p� nocy przegada� z Merrym. Tak si� zabawnie z�o�y�o, �e kiedy o
�wicie wymyka� si� z komnaty przyjaciela, wpad� na Boromira, kt�ry wychodzi�
w�a�nie od brata. Razem poszli wi�c do Cytadeli po rzeczy, zaspani i p�przytomni.
- Mhm � us�ysza� w odpowiedzi. - I niespokojny.
- Niespokojny? � Pippin natychmiast spojrza� na deski mostu w poszukiwaniu
oznak zagro�enia.
- Jedziemy ju� razem od dobrej chwili, a ty mi jeszcze nie zada�e� ani jednego
pytania � stwierdzi� Boromir z udawan� trosk�.
Pippin parskn�� �miechem.
Kasiopea
8
Syn
Gondoru,
Cz��
Pi�ta
- A mog�?- zapyta�, bior�c s�owa Boromira za jawne zaproszenie.
- Oczywi�cie, �e nie � pad�a tradycyjna odpowied�.
- No bo, tak si� w�a�nie zastanawia�em i bardzo mnie jedna rzecz nurtuje � zacz��
Pippin.
- Wprost umieram z ciekawo�ci, by dowiedzie� si� c� to takiego.
� Czy mumakile s� jadalne? � paln�� hobbit bez ogr�dek.
- �e co prosz�?! � zabrzmia� mu nad uchem zdumiony g�os Boromira.
- No, pytam czy mumakile s� jadalne. Cho� w zasadzie to nie tyle jadalne, co
smaczne. Bo na upartego wszystko jest przecie� jadalne, prawda? Mijali�my ten
zw�ok mumakila po drodze i pomy�la�em, �e w sumie to si� ogromna ilo�� mi�sa
marnuje...
- W�asnym uszom nie wierz� � przerwa� mu Boromir � jeste�my w dawnej stolicy
Gondoru, niegdy� najokazalszym miejscu �r�dziemia. I zamiast o miasto, o dawne
dzieje, on mnie pyta czy mumakile s� jadalne!
- Ciskasz si� tak, bo nie masz poj�cia, prawda?
- Bezczelny hobbit! Radz� ci bacz na s�owa, je�li nie chcesz obejrze� sobie tego
mostu od spodu.
- Gro�by i wyzwiska. A wi�c nie wiesz.
- Pippinie, twoja umys�owo�� czasami mnie przera�a. Doprawdy, trzeba by�
hobbitem, �eby w mumakilu zobaczy� obiad.
- Chcia�e� rzec � przek�sk�. I to m�wi kto�, kto usi�owa� wcisn�� wszystkim, �e
trolle s� jadalne.
Boromir j�kn��. Pippin nie za bardzo m�g� si� odwr�ci�, �eby na niego spojrze�,
ale w wyobra�ni bardzo wyra�nie ujrza� cierpi�tnicz� min� przyjaciela i oczy
wzniesione ku niebu.
- No, wi�c? � ponagli�.
- Nigdy nie kosztowa�em pieczeni z mumakila i nigdy nie s�ysza�em o tym, by
ktokolwiek przyznawa� si� do takiego jedzenia � odpar� Boromir ze znu�eniem.
- Ciekawe, czy to dlatego, �e s� niesmaczne, czy te� mo�e s� jakie� inne powody
� zaduma� si� Pippin. � Zastanawiam si�, czy Po�udniowcy jadaj� ich mi�so.
- W�tpi�. Oni czcz� te zwierz�ta. Podobno za zabicie mumakila grozi im kara
�mierci.
- Powiadasz? To fascynuj�ce. Skoro tak je czcz�, to dlaczego nara�aj� je na �mier�
w bitwie?
- Interesuj�ce pytanie. Nigdy si� nad tym nie zastanawia�em.
- No no?
- I teraz te� mi si� nie chce.
- Aha. A jak my�lisz, jak si� nazywa mi�so mumakila? Mumaczyna?
Mumakowina?
- Mumakilina, je�li ju� � orzek� Boromir z rozbawieniem.
- Mumakilina � Pippin zachichota�. - Oj - doda�, powa�niej�c i prostuj�c si�
niespokojnie. - S�ysza�e� ten trzask?
- Tak, most si� rozpada.
- Boromirze?!
- Spokojnie, �artowa�em. Nie podskakuj, bo mi wbijasz sztylet w udo.
- I dobrze ci tak � burkn�� Pippin. � A swoj� drog�, bardzo tu g��boko?
Kasiopea
9
Syn
Gondoru,
Cz��
Pi�ta
- Pami�tasz t� otch�a� w Morii?
- T�, na kt�rej sta� most? Pami�tam.
- Tu jest g��biej. A te wiry na wodzie robi� czarne stwory z mackami, kt�re czaj�
si� pod mostem. Za chwil� wszyscy zginiemy.
- Czasami ci� nienawidz� � odpar� Pippin ponuro, a po chwili milczenia doda� �
Czy nad Faramirem te� si� tak zn�ca�e� jak by� ma�y?
- Ja si� nigdy nad nikim nie zn�ca�em, Peregrinie Tuku.
- Taaak? A jak nazwiesz te wszystkie historie o potworach i ud�cach z trolla?
- Hartowaniem ducha.
- Pozostawi� to bez komentarza.
- C� za ulga.
Przez chwil� jechali w milczeniu. Min�li ju� po�ow� mostu i Pippin odpr�y� si�
nieco. Jeszcze troch�, a b�d� na drugim brzegu.
- Czy to tutaj by� ten garnizon, o kt�rym nam opowiada�e�? � zagadn�� hobbit,
spogl�daj�c na ruiny kopu�y widniej�ce po wschodniej stronie Anduiny.
- Tak. Widzisz t� kolumnad�, tam po prawej? Mia�em kwater� nieco dalej, w
g��bi � Boromir westchn�� nagle. - Mo�na rzec, �e sp�dzi�em tu najpi�kniejsze lata
mojego �ycia.
- Pozwol� si� z tym nie zgodzi� � wtr�ci� Pippin. � Najpi�kniejsze lata twojego
�ycia rozpocz�y si�, kiedy spotka�e� nas. To znaczy mnie i Merry�ego.
- Oczywi�cie � po tonie jego g�osu, Pippin zorientowa� si�, �e przyjaciel si�
u�miecha.
- Faramir te� tu mieszka�? � Pippin kontynuowa� swe dochodzenie.
- Nie, on od pocz�tku stacjonowa� w Henneth Annun. W Ithilien. Kilka godzin
jazdy st�d.
- A nie woleli�cie by� razem?
- Nasza wola nie mia�a tu nic do rzeczy, Pippinie.
- My�la�em, �e je�li si� jest ksi�ciem Gondoru to ma si� wi�ksz� swobod�...
- Ksi��� Gondoru ma mniej swobody ni� prosty rolnik, m�j drogi hobbicie �
t�umaczy� Boromir cierpliwie. - Za przywileje te� si� p�aci i to czasami bardzo
dotkliwie. W wielu sprawach, ani ja, ani Faramir nie mamy nic do powiedzenia.
Oczywi�cie, �e chcia�bym mie� brata przy sobie, ale wyznaczono mu Ithilien i
musia�em si� decyzji ojca podporz�dkowa�. Zreszt� Faramir sam chcia� si� tam
szkoli�. I mia� oczywi�cie racj�. Bez ci�g�ych interwencji nadopieku�czego brata
szybciej m�g� zaskarbi� sobie szacunek Stra�nik�w.
- Dlaczego?
- Ka�dy dow�dca sam musi sobie wypracowa� pos�uch i zas�u�y� na oddanie
�o�nierzy. Ludzie nie zawierz� ci tylko dlatego, �e jeste� synem w�adcy.
- Ty te� musia�e� sobie zapracowa�?
- Oczywi�cie. Na pocz�tku zawsze jest ci�ko, �o�nierze krzywo patrz� na
ma�oletniego ��todzioba, kt�ry w przysz�o�ci ma nimi dowodzi� i stawiaj� mu
wy�sz� poprzeczk�, ni� innym m�odzikom.
- A to nie by�o tak, �e dowodzi�e� od razu?
- Sk�d! Zaczyna�em od giermkowania, jak ka�dy. Potem zosta�em adiutantem
kapitana oddzia�u.
Kasiopea
10
Syn
Gondoru,
Cz��
Pi�ta
- A ja my�la�em, �e status Wodza-Genera�a jest dziedziczny i przypisany z
urodzenia.
- Bo jest. Co nie zmienia faktu, �e trzeba przej�� szczeble hierarchii wojskowej.
Wyobra�asz sobie pi�tnastolatka, kt�ry obejmuje dow�dztwo nad ca�� armi�? No,
w�a�nie. Praktyka jest r�wnie wa�na jak teoria. Co innego czyta� o bitwie, a co
innego samemu si� w niej znale�� i to jeszcze ze �wiadomo�ci�, �e od twoich decyzji
zale�y �ycie �o�nierzy. O, i tym sposobem przegadali�my ca�� drog� � podsumowa�
Boromir, gdy klacz przyspieszy�a na widok pobliskiego ju� brzegu. Zjechali na l�d,
lecz zamiast pod��y� dalej, Boromir skr�ci� w prawo, a potem zawr�ci� i zatrzyma�
konia.
- Dlaczego stajemy?- zapyta� Pippin, widz�c, �e Boromir ruchem r�ki nakazuje
jecha� dalej pierwszym szeregom Stra�nik�w.
- Czekamy, a� ca�a moja chor�giew si� przeprawi.
- Aha. Jako� nie widz� Berna...- Pippin rozgl�da� si� bacznie, ale giermka nie by�o
na czele kolumny.
- Rzeczywi�cie. Brand! � Boromir przywo�a� jednego ze swych adiutant�w.-
Gdzie jest m�j giermek? � zapyta�, kiedy rycerz si� zbli�y�.
- Jedzie jako jeden z ostatnich. Ten ma�y ko� nie chcia� wej�� na most.
He he - pomy�la� Pippin z satysfakcj�. Bardzo tak Panu Myszy dobrze. Niech si�
przekona, �e niezale�nie od umiej�tno�ci mo�na trafi� na konia, z kt�rym nie spos�b
doj�� do �adu.
- Ecthelion z nim zosta�, m�j panie. We dw�ch sobie poradz�.
Pippin odczeka�, a� Boromir odprawi adiutanta i czym pr�dzej wr�ci� do
przerwanego tematu. Chcia� bowiem wykorzysta� to, �e Boromir jest w nastroju do
rozmowy.
- Pami�tasz sw�j pierwszy dzie� w garnizonie? � zapyta�.
- Pami�tam.
- No i?
- La� deszcz. Przyjecha�em, dosta�em kwater�, rozpakowa�em si�, przedstawiono
mnie zebranym, zjedli�my obiad, potem by� obch�d, a wiecz�r sp�dzi�em marzn�c i
mokn�c na warcie.
- Musia�e� wartowa�? � zdziwi� si� Pippin.
- Chcia�em.
- A ile mia�e� wtedy lat?
- Szesna�cie.
- I wtedy zacz�o si� twoje szkolenie?
- To zale�y co rozumiesz przez s�owo �szkolenie�. Szermierk� trenowa�em od
sz�stego roku �ycia, a podstaw strategii zacz��em si� uczy�, kiedy mia�em osiem lat.
Natomiast, owszem, w praktyce zacz��em to poznawa� w Osgiliath.
- Sze�� lat?! Uczy�e� si� walczy�, jak mia�e� sze�� lat? � wykrztusi� Pippin ze
zdumieniem. - Ja nawet nie pami�tam, co robi�em w tym wieku! Pewnie wyjada�em
porzeczki z ogrodu Brandybuck�w.
- No, c�. Ka�dy ma dzieci�stwo na miar� kraju, w kt�rym si� urodzi�.
- No, tak � mrukn�� Pippin nieco zawstydzony. - A jaka by�a twoja pierwsza
prawdziwa bitwa?
Kasiopea
11
Syn
Gondoru,
Cz��
Pi�ta
- To by�a raczej potyczka, a nie bitwa z prawdziwego zdarzenia. Dwa miesi�ce
po tym, jak znalaz�em si� w Osgiliath. Dwudziestu kilku Haradrim�w przeciw
oddzia�owi zwiadowczemu. Mieli�my przewag�, zaskoczyli�my ich i uporali�my si�
bez wi�kszego problemu.
- Jak ci posz�o? � Pippin opar� si� na przednim ��ku i wykr�ci� bokiem na tyle,
�eby widzie� twarz Boromira.
- I dobrze i �le � Boromir w zamy�leniu patrzy� gdzie� w dal. - Dobrze, bo zabi�em
mojego przeciwnika, a �le, bo zaraz po tym mnie zemdli�o i nie by�em w stanie
podnie�� miecza. M�j kapitan musia� mnie os�ania�. To by� dobry cz�owiek, nie zgani�
mnie potem, ani nie wy�mia�. Wprost przeciwnie pochwali� zwyci�stwo w pojedynku i
pom�g� si� pobiera�. Niefortunnie si� dla mnie z�o�y�o, �e w swej pierwszej walce
spotka�em ludzi, a nie ork�w. Ork�w �atwiej jest zabija� i nie ma si� po tym wyrzut�w
sumienia. R�ka z mieczem sama si� wyci�ga. Po kilku spotkaniach z orkami nie
mia�em ju� �adnych opor�w, a i ten zabity Haradrim przesta� mi si� �ni�. Prawdziwie
powiadaj�, �e najtrudniej jest zabi� pierwszy raz. Z czasem wszystko przychodzi
�atwiej.
- Mam nadziej�, �e nigdy nie b�d� musia� podnie�� miecza przeciwko
cz�owiekowi � szepn�� Pippin. I �eby otrz�sn�� si� z ponurego nastroju, jaki go
raptem opanowa�, zdecydowa� si� zmieni� temat. - Jak si� nazywa tw�j ko�,
s�ysza�em, �e m�wisz �ona�, to klacz, prawda?
- Tak. Ma na imi� Ko�.
- Ko�? Tak, jak tw�j poprzedni wierzchowiec?
- Tak samo. To tradycyjne imi� moich koni.
- Jestem pod wra�eniem twej pomys�owo�ci, Boromirze.
- Wiem.
- A mog� jej wymy�li� jakie� imi�?
- Ona *ma* imi�!
- A co powiesz na przyk�ad.. na... �Mumakilina�, au, no co?
- Sam jeste� Mumakilina � Boromir ducn�� go w bok drugi raz. - Hobbicina
mumakilina.
Pippin zachichota�, a potem pochyli� si� i poklepa� klacz po szyi.
- Moja ty bidulo � rzek� ze wsp�czuciem. - Dobrze, �e nie wiesz, jak tw�j pan ci�
nazywa. Wszystkie konie si� z ciebie �miej�.
- Ma zgrabne, d�wi�czne i �atwe do zapami�tania imi�, nie rozumiem o co wam
wszystkim chodzi.
- Dosta�e� j� w Rohanie?
- Tak, w Dunharrow.
Pippin podni�s� g�ow� i spojrza� na przesuwaj�ce si� monotonnie szeregi wojsk.
- Dlaczego Obie�y�wiat nie jedzie z nami?- zapyta�.
- Jakby ci tu powiedzie�, drogi hobbicie, chor�giew kr�lewska nie komponuje si�
dobrze w parze z namiestnikowsk�.
- Och. A Gimli i Legolas?
- Z tego, co wiem zamierzaj� do nas do��czy�. Rusz� z Miasta jako jedni z
ostatnich, bo chcieli jeszcze zwiedzi� Grobowce. Dogoni� nas po po�udniu, jak s�dz�.
- By�oby mi�o. Dru�yna powinna trzyma� si� razem. Mam nadziej�, �e zd��� na
wsp�ln� kolacj�.
Kasiopea
12
Syn
Gondoru,
Cz��
Pi�ta
- Na pewno zd���, bo Gimli pragnie podzieli� si� ze mn� hipotezami na temat
powstania tunelu i rado�ci� z odkrycia w Sali Wie�owej bardzo rzadkiego marmuru
krystalicznego o bia�ym �y�kowaniu. I chcia�bym zaznaczy�, �e to wcale nie jest
�mieszne, Pippinie.
- Owszem, jest. Jeszcze troch�, a b�dziesz wiedzia� o Minas Tirith wi�cej ni� jego
budowniczowie.
- Taak � oznajmi� Boromir przeci�gle.
- No, dobrze � Pippin usadowi� si� wygodnie i spojrza� na Boromira
wyczekuj�co. - Przejd�my zatem do sprawy zasadniczej. To kiedy mi zrobisz
jajecznic� do ��ka? Jutro?
- Jajecznic� mog�, co najwy�ej, zrobi� z ciebie, Peregrinie Tuku.
- Obieca�e�!
- Tak si� sk�ada, �e nie mam jeszcze starczej sklerozy i dobrze pami�tam, co
komu obieca�em, a czego nie. A twe �a�osne pr�by wm�wienia mi czego�, co nigdy
nie mia�o miejsca, z g�ry skazane s� na niepowodzenie.
- W Fangornie powiedzia�e�, �e...
- �e b�d� zmywa� po posi�kach Dru�yny � wszed� mu w s�owo Boromir. � A
wszystko ponadto, to radosny wk�ad tw�j i Merry�ego, do kt�rego to si� nie
poczuwam.
- A co, je�li ci� �adnie poprosz�? � Pippin zmieni� taktyk�.
- Aaa, to co innego � oznajmi� nieoczekiwanie Boromir. - Je�li mnie �adnie
poprosisz, wezm� tw� pro�b� pod uwag�.
- A potem odm�wisz?
- Tego, nie powiedzia�em.
- O? � rzek� Pippin, mile zdziwiony. � Naprawd� zrobi�by� mi jajecznic�?
- Dlaczego nie? Lubi� wyzwania.
- To mo�e nauczysz si� przyrz�dza� sztufad� po tukowemu, hmmm?
- Z przyjemno�ci�. Kiedy tylko zako�cz� terminowanie w ku�niach Gimlego pod
Samotn� G�r�, co tchu pop�dz� do Shire, by zag��bi� si� w arkana hobbickiej sztuki
kulinarnej.
Roze�mieli si� obaj.
- To musia�o by� kiedy� ogromne miasto � rzek� Pippin po chwili wpatruj�c si� w
ruiny. - Czarny W�adca je zniszczy�, prawda?
- Nie, my, Gondorczycy � odrzek� Boromir, a widz�c zdumione spojrzenie hobbita
ci�gn�� dalej. - W 1432 roku Trzeciej Ery rozp�ta�a si� tu wielka wojna domowa,
przyw�dca buntu, Castamir, oblega� miasto, dop�ki kr�l Eldacar nie uciek� do
Rhovanionu. Wtedy to Osgiliath sp�on�o i run�a Kopu�a Gwiazd. Dwie�cie lat
p�niej dzie�a zniszczenia dokona�a Wielka Zaraza, kt�ra wybi�a wi�kszo��
mieszka�c�w. Ucieknierzy schronili si� w Minas Tirith, zwanej w�wczas Minas Anor,
i ju� nie wr�cili do stolicy, kt�ra zmieni�a si� w cmentarzysko. W 1640 roku dw�r
kr�lewski przeni�s� si� na sta�e do Minas Anor, a Osgiliath zacz�o pe�ni� rol� kwater
wojskowych i z ka�dym rokiem coraz bardziej popada�o w ruin�. Zw�aszcza kiedy
zaj�li je Urukowie. M�j s�awny imiennik, Boromir I, odbi� miasto i a� do ubieg�ego
roku by�o w naszych r�kach.
- A dlaczego wybuch�a ta wojna domowa? � Pippin opar� si� plecami o Boromira i
przesun�� wzrokiem po szeregach Gondorczyk�w przeje�d�aj�cych po mo�cie.
Kasiopea
13
Syn
Gondoru,
Cz��
Pi�ta
Jako� nie potrafi� sobie wyobrazi� ludzi walcz�cych z lud�mi. No mo�e jeszcze z
Haradrimami, ale z w�asnymi rodakami?
Boromir zacz�� mu opowiada� o buntowniku Castamirze, o zarzutach, co do
czysto�ci kr�lewskiej krwi, o obl�eniu Osgiliath i egzekucji kr�lewskiego syna. I o
tym jak Eldacar po dziesi�ciu latach wygnania powr�ci� na czele armii z p�nocy i
zabi� Castamira w bitwie.
Czas p�yn��. Przeje�d�aj�cy �o�nierze u�miechali si� na widok swego dow�dcy,
czuwaj�cego na brzegu i pogr��onego w rozmowie z nizio�kiem.
- Chyba widz� Berna � oznajmi� Pippin w pewnej chwili. � Tam, widzisz, na
samym ko�cu? S� chyba w jednej trzeciej mostu.
- Widz�.
- B�dziemy czeka�, a� przeprawi� si� piesze wojska?
- Nie, ruszymy dalej, kiedy tylko Bern zjedzie na l�d.
- To dobrze, bo ju� si� zasiedzia�em, a poza tym wieje tu od rzeki. Chcesz wody?
- Tak, poprosz�, bo mi w gardle zasch�o. To najd�u�sze moje przem�wienie od
czas�w odpytywa� na lekcjach mistrza Rumila.
- My�l�, �e by�by z ciebie dumny.
- Dzi�kuj�. Czy mog� liczy� na rewan� w postaci opowie�ci, jak to Tukowie
zostali thanami?
- Och, z przyjemno�ci�. Teraz?
- Teraz nie zd��ymy, obawiam si�. Mo�e wi�c poprosz� o rys wst�pny, na
pocz�tek.
Lecz Pippin nie zd��y� mu przedstawi� �rysu wst�pnego�.
Nieszcz�cie wydarzy�o si�, kiedy Bern mia� ju� za sob� jakie� dwie trzecie drogi.
Tak si� akurat sk�ada�o, �e hobbit go w�a�nie obserwowa�, wi�c widzia�, �e Mysza nie
pope�ni� �adnego b��du. W zasadzie nie by�a to niczyja wina. G�upol Jeden, kt�ry
szed� potulnie mi�dzy dwoma wi�kszymi ko�mi � skarogniadym Berna i kasztanem
jakiego� drugiego rycerza - nagle si� zatrzyma�, bez �adnego widocznego powodu.
Pippin patrzy� z brzegu, jak obaj Gondorczycy te� zmuszeni s� przytrzyma� swoje
konie i jak pr�buj� poci�gn�� dalej oporne zwierz�. Lecz im wi�cej si�y wk�adali, tym
bardziej G�upol Jeden si� zapiera� i wreszcie zacz�� si� cofa� na szeroko
rozstawionych nogach, wysoko zadzieraj�c �eb. Chc�c nie chc�c, obaj je�d�cy musieli
cofn�� si� wraz z nim. Kasztan rycerza po prawej zacz�� si� niespokojnie kr�ci� i
rzuca� �bem, bo Orlik spycha� go ku kraw�dzi mostu. Wreszcie kwikn�� ostrzegawczo
i kopn�� napieraj�cego na� konia. Ten rzuci� si� w bok, poci�gaj�c za sob� gniadosza
Myszy. Zak��bi�o si�. W tej ciasnocie i zamieszaniu rycerz nie mia� wyj�cia, jak rzuci�
postronek, zostawiaj�c wszystko Bernowi i, ratuj�c si� przed upadkiem do wody,
przepchn�� si� do przodu.
Boromir zakl�� co� po gondorsku i ponagli� klacz, by podjecha�a jak najbli�ej
wej�cia na most.
Mysza robi� wszystko, co w jego mocy, by utrzyma� miotaj�cego si� konia i
odci�gn�� go od kraw�dzi mostu, ale wida� by�o, �e nie da rady. Jego skarogniady
ko� przysiad� na zadzie i zrobi� zwrot, a szarpni�cie G�upola omal nie wysadzi�o
ch�opaka z siod�a. Most zako�ysa� si�. Pierwszy szereg piechoty, kt�ry szed� jakie�
kilkadziesi�t krok�w za konnymi, stan�� niepewnie. Niestety, cofn�� si� nie m�g� i
Pippin zrozumia�, �e je�li szalej�cy ko� wpadnie mi�dzy ludzi, b�dzie masakra.
Kasiopea
14
Syn
Gondoru,
Cz��
Pi�ta
G�upol Jeden miotn�� si� tak, �e tylna noga zsun�a mu si� z desek mostu. Zakwicza�
w pop�ochu, spr�bowa� znale�� podparcie dla przednich n�g, ale po�lizgn�� si� na
deskach. R�wnowag� utrzyma� tylko dzi�ki temu, �e Mysza z ca�ej si�y ci�gn�� za
wodze. Pippin wstrzyma� oddech.
- Pu�� go!!! � rykn�� Boromir, a jego g�os poni�s� si� po wodzie tak, �e chyba by�o
go s�ycha� na drugim brzegu. - Pu�� go, Bern!!! Rzu� wodze!!!
- Przecie� on spad...- zacz�� Pippin ze zgroz� i w tym momencie pos�uszny
rozkazowi swego pana giermek zwolni� chwyt. G�upol Jeden zatoczy� si� do ty�u i
przepad� w�r�d rozbryzgu wody. Na moment znikn�� pod powierzchni�, ale po chwili
wynurzy� si�, uderzaj�c piersi� w jedn� z �odzi podtrzymuj�cych most. Woda znowu
go zakry�a. Pippin krzykn�� rozpaczliwie. Zobaczy�, �e Mysza zeskakuje z siod�a, �e
piesi biegn� na pomoc, ale wida� by�o, �e nie ma szans, �eby wci�gn�� zwierz� z
powrotem na most. Zw�aszcza, �e ko� wynurzywszy si� znowu, zacz�� p�yn�� w
stron� g��wnego nurtu rzeki, oddalaj�c si� od mostu, zamiast kierowa� si� w stron�
brzegu.
- Opaska! � j�kn�� Pippin. � On ma zakryte oczy, nic nie widzi...
Nie lubi� tego konia, ale mimo wszystkich gr�b, jakie pod jego adresem
wypowiedzia�, z p�kaj�cym sercem patrzy� jak nieszcz�sne zwierz�, wysoko
zadzieraj�c �eb, usi�uje p�yn�� po omacku przed siebie. Najgorsze by�o to, �e nic nie
mogli zrobi�. Orlik p�yn�� pod pr�d i jego si�y szybko zacz�y si� wyczerpywa�. Teraz
walczy� ju� tylko o to, by utrzyma� si� na powierzchni. Anduina zacz�a pcha� go z
powrotem na most.
- Nie zatrzymywa� si�!!!- zagrzmia� Boromir � Jecha� dalej, na l�d! Naprz�d!!!
I �o�nierze ruszyli pos�usznie dalej.
Od strony l�du zagrzmia�y kopyta. To by� Elladan na swoim karoszu. Widocznie
z daleka zobaczy� co si� dzieje. Wyhamowa� tu� przy nich, zeskoczy� i wbieg� na
most, przeciskaj�c si� mi�dzy ostatnimi szeregami konnicy zje�d�aj�cej na l�d.
Chwil� potem nadjecha� Elrohir, te� cwa�em. Tak samo jak brat zostawi� konia u
wylotu mostu i pobieg� na pomoc. Widz�c ich, Pippin nabra� nagle otuchy.
Zje�d�aj�cy na l�d rycerze zas�onili mu widok i dopiero po chwili ujrza� jednego z
bli�niak�w kl�cz�cego na mo�cie. Z rozbryzg�w wody s�dz�c pr�d zni�s� ton�cego
konia prosto w jego r�ce. Mysza podbieg� i te� przykl�kn��.
- Schodz�! � oznajmi� hobbit.
- Jeszcze tylko ciebie tam trzeba, Pippinie! - Boromir otoczy� go ramieniem,
przytrzymuj�c przed sob�.
- To m�j ko� i chc� przy nim by�. Pom� mi zej��, prosz� � Pippin zdecydowanie
odsun�� jego r�k�.
- To g�upi pomys�...- zacz�� Boromir, ale Pippin przerwa� mu szybko.
- Ostatni rycerze zje�d�aj� z mostu, nic mi si� nie stanie. Schodz�! � i to rzek�szy
przerzuci� nog� nad ��kiem i przyszykowa� si� do skoku w d�. Boromir nie mia�
innego wyj�cia, jak go asekurowa�.
Elladan kl�cza� na mo�cie, niebezpiecznie wychylony i podtrzymywa� g�ow�
Orlika. Ko� wci�� mia� na oczach przepask�, ale nie szamota� si� ju�. Elf wci��
powtarza� jakie� koj�ce s�owa w swoim w�asnym j�zyku. Brzmia�o to jak zakl�cie.
Mysza chwyci� za przedni ��k i za grzyw�, razem z Elladanem utrzymuj�c zwierz�
Kasiopea
15
Syn
Gondoru,
Cz��
Pi�ta
na powierzchni. Pippin zbli�y� si� ostro�nie, mijaj�c Elrohira, kt�ry z mostu
przeprowadza� inspekcj� brzegu rzeki.
- I co teraz? � zapyta� cicho Mysza, starannie omijaj�c Pippina wzrokiem.
- Spr�bujemy pokierowa� go wzd�u� mostu do brzegu � odpar� cicho Elladan. �
Hoooo, ma�y, spokojnie � jedn� r�k� pog�adzi� G�upola Jednego po mokrym pysku i
zn�w zacz�� mrucze� uspokajaj�co. Ko� dysza� ci�ko, ale nie pr�bowa� si�
wyrywa�.
- Mo�e zdj�� mu t� opask�? � zasugerowa� Pippin nie�mia�o.
- Za chwil�. Niech troch� odsapnie � Elladan pokr�ci� g�ow�. - Przerazi si�, jak
zobaczy gdzie jest i znowu zacznie si� szamota�...
Przerwa� mu plusk. Elrohir wszed� do wody przy brzegu, badaj�c dno. Wszyscy
trzej patrzyli, jak zanurza si� niemal do pasa, a potem wycofuje ostro�nie i wraca na
most.
- I jak?- zapyta� Elladan, kiedy brat z pos�pn� min� do��czy� do nich.
- Bez szans � us�yszeli ponur� odpowied�. � Tam jest mn�stwo g�az�w i zaraz
potem g��bia. Po�amie nogi.
Elladan podni�s� g�ow�, taksuj�c rzek� w milczeniu.
- On nie da rady tego op�yn�� � powiedzia� Elrohir, jakby zgaduj�c my�li brata �
Nie pod pr�d. Zreszt� tam dalej jest jeszcze gorzej, pod wod� wida� prz�s�a starego
mostu.
Elladan podni�s� g�ow� i wymieni� z bratem jakie� znacz�ce spojrzenie. A potem
kiwn�� g�ow�. Hobbit poczu�, jak rami� uciska mu silna d�o�.
- Wracaj na brzeg, mo�ci nizio�ku � Elrohir zacisn�� palce i dla zaakcentowania
s��w pchn�� lekko Pippina. � Nic tu po tobie. Ty te�, m�j ch�opcze � doda� zwracaj�c
si� do Myszy.
- Co chcesz zrobi�, m�j panie?! � Mysza spojrza� na niego z os�upieniem.
- To, co musz�. - I Elrohir doby� d�ugiego sztyletu.
- Nieee! � rykn�� Pippin. � Nie zgadzam si�!!! Musi by� jaki� inny spos�b! Trzeba
go jako� wci�gn�� na most...
- Jak?- zapyta� Elrohir ze smutkiem. - Sp�jrz na jego szyj�. Widzisz, jak si�
pokaleczy� o deski?
Pippin zamruga� za�zawionymi oczami.
- Dostojni panowie � zabrzmia� za nimi g��boki g�os. - Lord Boromir prosi, �eby
nie op�nia� przeprawy, zrywa si� coraz wi�kszy wiatr, ludzie t�ocz� si� na mo�cie.
Czy mog� jako� pom�c?
- Tak, zabierz tych dw�ch m�odzie�c�w na l�d � poprosi� Elrohir, odwracaj�c si�
do adiutanta.
- Ale...- j�kn�� Pippin, z trudem panuj�c nad �zami.
- Masz moje s�owo, �e nic nie poczuje � zapewni� Elrohir. � Id�cie st�d.
Pippin wyrwa� przed siebie bez s�owa, widz�c wszystko jak przez mg��.
Boromir, kt�ry w mi�dzyczasie zsiad�, czeka� na nich na brzegu, trzymaj�c lu�no
wodze Koni. Klacz przyja�nie podskubywa�a jego p�aszcz i na ten widok hobbitowi
uros�a w gardle wielka gula.
- I co? � spyta� kr�tko Boromir.
Hobbit potrz�sn�� przecz�co g�ow�, nie mog�c doby� s�owa.
Kasiopea
16
Syn
Gondoru,
Cz��
Pi�ta
- Wsiadaj � rzek� syn Denethora, widz�c wyraz jego twarzy i uj�wszy go pod
pachy, posadzi� na siodle. Pippin odwr�ci� g�ow�, pilnuj�c, by nie patrze� w stron�
rzeki. Zastanawia� si� te�, czy nie zatka� uszu... na wszelki wypadek.
- Nic ci nie jest, Bern?- zapyta� Boromir.
- Nie, panie � Pippin us�ysza� g�os giermka, dziwnie st�umiony. Hobbit zerkn�� na
niego i zobaczy�, �e Pan Mysza ma oczy pe�ne �ez. Serce w nim troch� zmi�k�o na ten
widok.- Ja...ja strasznie przepraszam � ci�gn�� Bern �ami�cym si� g�osem.-...nie
wiem, jak to si� sta�o...chcia�em...pr�bowa�em...
- Nie przepraszaj, Bern. To nie twoja wina � orzek� Boromir, zawracaj�c klacz i
prowadz�c j� ko�o siebie. Giermek ruszy� za nim ze zwieszon� g�ow�. - I tak dobrze,
�e sko�czy�o si� tylko na tym. Ten durny ko� m�g� kogo� zabi�. Nie m�wi�c ju� o
tym, �e utopi�by przy okazji Pippina. Koniuszy b�dzie si� g�sto przede mn�
t�umaczy�. �eby tak nieobliczalne zwierz� da� pod siod�o. Skandal!
Adiutant Boromira podprowadzi� Myszy jego skarogniadego wierzchowca.
- Wskakuj, Bern � poleci� Boromir. � A ty, Pippinie, przesu� si� do przodu na ile
mo�esz � to rzek�szy, wsun�� stop� w strzemi� i podci�gn�� si� do g�ry. Chwil�
trwa�o, nim umo�cili si� w miar� wygodnie.
- No ju�, ch�opcy! - oznajmi� Boromir niespodziewanie. - G�owy do g�ry. Mo�na
by pomy�le�, �e�cie ojca i matk� stracili. Grunt, �e si� nikomu nic nie sta�o.
- Zachowujesz si� tak, jakby ci� ten ko� w og�le nie obchodzi�! � burkn�� Pippin.
- No, bo mnie nie obchodzi � odrzek� Boromir, jakby zdziwiony tym pytaniem. -
Przepad� przez w�asn� g�upot� i dobrze, �e sta�o si� to teraz, ni�by mia� na przyk�ad
nadzia� ci� na w��czni� w trakcie bitwy. Albo pozabija� ludzi na mo�cie. Przesta�cie
si� maza�. Trudno, sta�o si�.
- Ludzie b�d� m�wi�, �e to z�y znak � powiedzia� Mysza ponuro.
- Je�li ty sam zaczniesz to rozg�asza�, to b�d� z pewno�ci� � pouczy� go Boromir
surowo. - A poza tym, dlaczego trzymasz tak wodze? Urazi�e� r�k�, tak?
- To nic takiego i...
- Poprosz� Aragorna, �eby ci� obejrza� na postoju.
- Naprawd� nie ma takiej potrzeby...
- Ja o tym decyduj�, Bern � rzek� Boromir, a potem odwr�ci� g�ow� i przyszpili�
Mysz� surowym spojrzeniem.
- Nie westchn��em!- rzek� giermek obronnie, nieco ura�onym tonem.
- Ale zakl��e� w my�lach, a tego te� nie lubi� � powiedzia� Boromir, a Myszy
opad�a szcz�ka.
- Wiesz, co, Boromirze?- odezwa� si� Pippin, kr�c�c g�ow�. - Daruj szczero��, ale
musz� to powiedzie�: jeste� okropnym panem.
- Dzi�kuj�, staram si� � odpar� Boromir beznami�tnie.
I na tym rozmowy si� zako�czy�y. Przebyli wschodnie Osgiliath w milczeniu,
otulaj�c si� p�aszczami przed coraz mocniejszym i zimniejszym wiatrem. Czarne
chmury zakrywa�y niebo nad Mordorem i na ten widok Pippina przeszy� dreszcz.
Pi�knie si� moja wyprawa zacz�a � pomy�la�, przybity i nieszcz�liwy � Pi�knie. Nie
ma co.
Kasiopea
17
Syn
Gondoru,
Cz��
Pi�ta
SYN
GONDORU
Cz�� pi�ta
Mordor
Kasiopea
1
Syn
Gondoru,
Cz��
Pi�ta
Rozdzia� II
Minas Morgul
Pierwszy post�j zarz�dzono dopiero wczesnym popo�udniem, jakie� pi�� mil za
Osgiliath. Miejsce mo�e i by�o kiedy� �adne � ��ki obramowane skupiskami drzew, od
po�udnia przeci�te wartk� rzeczk�, dop�ywem Anduiny, teraz jednak trawy zosta�y
stratowane przez nieprzyjacielskie wojska, mniejsze drzewka po�amane, a zwierzyna
i ptactwo znikn�y. Pod wci�� rozrastaj�cymi si� czarnymi chmurami by�o tu dziwnie
z�owieszczo. I zimno. Przenikliwy wiatr wzmaga� si� i Pippin zadr�a�, zestawiony na
ziemi� i, co za tym idzie, pozbawiony os�ony w postaci Boromira. Krajobraz i zi�b
przypomnia�y mu w�dr�wk� przez Hollin. Dreszcz przeszy� go ponownie i hobbit
roztar� r�ce.
Tymczasem dooko�a nie