14780

Szczegóły
Tytuł 14780
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

14780 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 14780 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

14780 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Rozmowy, kt�re mia� kr�l Salomon przek�ad Jana z Koszyczek Rozmowy, kt�re mia� kr�l Salomon M�dry z Marcho�em Grubym... Copyright 2001, by the Instytut Filologii UG and Marek Adamiec Copyright 2001, for the electronic edition by eBook.pl WIELMO�NEJ I �LACHETNEJ PANIEJ ANNIE Z JAROS�AWIA, KASZTELANCE WOJNICKIEJ, SPISKIEJ, O�WI�CIMSKIEJ, ZATORSKIEJ STARO�CINEJ ETC. WIELKIEJ RZ�D�CZYNEJ KRAKOWSKIEJ, PANIEJ MOJEJ NA�ASKAWSZEJ, JERONIM WIETOR, IMPRESSOR, S�U�B� SW� POKORN� I UK�ONEM POWIADA. Gdym przesz�ych lat, wielmo�na pani Anno wojnicka, pani moja �askawa, tu, w ty strony, do Polski, przyszed�, nie tak dla chciwo�ci bogactw albo mienia, ale wi�cej dla czci a s�awy pospolitej tego s�awnego kr�lestwa polskiego, dlatego my�l�c a chc�c niejak� wdzi�czno�� a po�ytek uczyni� Polakom, my�li�em mow� polsk� i ksi�gi polskie moim nak�adem wybija�. Kt�ra rzecz aczkolwie wielk� trudno�� w sobie mia�a a ukazowa�a, a wszako� ja, zj�t chciwo�ci� a �wiebodno�ci� ziemie tej polskiej, znamienitej a wszech naobfitszej, tymem wi�tsz� chciwo�� mia�. Ale jeszcze, gdy cz�stokro� s�udzy twej wielmo�no�ci przychodz�c do mnie, cni s�udzy cnotliwej paniej, ode mnie ��dali, i�bych polskim pismem nieco wybija�; gdy�em poczu� tak wielk� ��dz� tych twoich s�ug albo wielmo�no�ci waszej, nie mog�em si� wstrzyma�, bych w tym wdzi�czno�ci nie ukaza� wielmo�no�ci waszej, dla waszej osobliwej cnoty, kt�r� wszytkim ukazujecie, cz�ci� te� dla wielkiej �aski a cnoty m�a waszego na�lachetniejszego, a kr�la jego mi�o�ci, pana naszego namilo�ciwszego, pana radnego. Bo ona �aska a luto�� pana jego mi�o�ci twego w dobrej mi pami�ci jest, bo gdym jecha� do Polski, a b�d�c blisko Krakowa, tamem z rzeczami swoimi w wielkiem b�ocie zawi�zn��, jego mi�o�� pan tw�j, w ten czas jad�c w drog�, wola� sobie zmieszka�, a mnie z b�ota wyrwa�. O panie �askawy, o panie mi�osierny a luto�ciwy! Nie mam ci czym tej luto�ci ods�u�y� albo odda�, ale tym pismem a wybijaniem imi� twoje a tw�j nad ubogim cnotliwy uczynek chc� na wieczno�� da�. Przeto ju� ja, zj�t t� wielk� chciwo�ci�, gdy�em zgotowa� litery a wszytki ku pismu potrzeby, my�l�c co bych mia� tak krotofilnego naprz�d wybija�, wzi��em przed si� �miesznego a krotofilnego Marcho�ta gadanie z Salomonem, kt�ry moim w�asnym nak�adem, przez Jana baka�arza z Koszyczek, te� s�ug� twego pokornego, wy�o�on jest w polskie z �aciny. Kt�rego, wielmo�na pani wojnicka, wielmo�no�ci twej polecam i jako m�wi� pospolicie, po�wi�cam i oddawani, nie dlatego, i�by ty nie by�a dostojniejsza wi�tszego a znamienitszego daru, ale i� na ten czas, dla mojej ��dze] ods�u�enia wielikiej, kt�r� mam ku waszej wielmo�no�ci, nie mia�em nic takiego, waszej wysokiej personie dostojnego. Przeto, mi�o�ciwa gospodze, wielmo�na pani Anno wojnicka; przyjmi tego, teraz ku czci a s�awie na potem twojej, Marcho�ta, z weso�o�ci� a z wdzi�czno�ci�, wrychle wielmo�no�� twoja wi�le mych rzeczy, wa�nych ku czci a chwale twojej, po�lubione masz mie�. A gdy to wed�ug twej wysokiej a wa�nej �lachetno�ci przyimiesz, Jeronima z. Wi�dnia, cudzoziemca, impressora i Jana bakalarza z Koszyczek, wyk�adacza, pokornych s�ug swoich nie racz zapomina�, to b�dziesz raczy�a uczyni�, jako pani mi�o�ciwa, �askawa a z rodu wysokiego pana krakowskiego i z wysokiej cnoty posz�a. Zatem si� miej dobrze, pani mi�o�ciwa a luto�ciwa! Dan list z domu naszego we wtorek przed �wi�tym Toni� 4 aposto�em, lata bo�ego narodzenia 1521. [Fragment I] Gdy Salomon by� na stolcu ojca swego Dawida, pe�en m�dro�ci i bogactw, u�rza� niekt�rego cz�owieka, imieniem Marcho�ta, przychodz�cego od wschodu s�o�ca, na obliczu �adnego i grubego, ale barzo wymownego. A �ona jego by�a z nim, kt�ra by�a barzo stra�liwa i g�upia; kt�re gdy Salomon kaza� przed si� przywie��, tedy stan�li oboje przed nim, spo�em na si� patrzaj�c. A wzrost Marcho�t�w by� kr�tki, ma�y a mi�szy, g�ow� mia� wielk�, czo�o szyrokie, czyrwone a zmarszczone, uszy kosmate a zwieszone do p� lica, oczy mi�sze a p�yn�ce, warg� spodni� ma�o niejako u wa�acha, brod� smrodliw� a kosmat� jakoby u koz�a, r�ce jakoby klocki palce kr�tkie a wi�sze, nogi okr�g�e, nos mi�szy a garbaty, wargi wielkie a wi�sze, oblicze jakoby u os�a, w�osy jakoby na ko�le, ob�w n�g jego by�a ch�opska a barzo gruba, sk�ra jego kosmata a b�otna, suknia jego kr�tka telko do l�d�wi, nogawice jego fa�downe, odzienie jego farby barzo grubej. �ona te� jego by�a malutka a barzo mi�sza, z wielkimi cyckami, w�osy jej by�y jakoby szczeciny, brwi wielkie, ostre a smrodliwe jakoby na grzbiecie u wieprza, brod� jakoby u koz�a, uszy jakoby u os�a, oczy pochmurne a p�yn�ce, wzrok w�owy, cia�o czarne a zmarszczone, cycki sinie jakoby o��w, pa�ce mia�a kr�tkie, maj�c na nich �elazne pier�cienie, nozdrze oboje, wierzchnie i spodnie, mia�a nieboga barzo wielkie; goleni kr�tkie a mi�sze, a kosmate jakoby i u nied�wiedzia; suknia jej by�a kosmata a rozerwana. Kr�l Salomon we�rzawszy na nie rzek�: Kt�rzy�cie wy a sk�de�cie, a kt�ry jest rodzaj wasz? Marcho�t odpowiedzia�: Powiedz ty nam drzewiej sw�j rodzaj i ojc�w twoich, tedy ja te� powiem tobie rodzaj nasz. Salomon: Ja jestem ze dwuna�cie rodzaj�w prorockich: Judas porodzi� Fares, Fares porodzi� Ezron, Ezron porodzi� Aram, Ara porodzi� Aminadab, Aminadab porodzi� Naazon, a Naazon porodzi� Salmon, Salmon porodzi� Boos, a Boos porodzi� Obet, Obet porodzi� Izai, Izai porodzi� kr�la Dawida, Dawid porodzi� kr�la Salomona, a ja jestem kr�l Salomon. Marcho�t te� odpowiedzia�: Ja jestem ze dwuna�cie rodzaj�w ch�opskich: Ch�optas porodzi� Gruczo�a, Gruczo� porodzi� Rudka, Rudek porodzi� Rzygulca, a Rzygulec porodzi� Kudmieja, Kudmiej porodzi� M�zgowca, M�zgowiec porodzi� �ypia, �yp porodzi� Potyra��, Potyra�a porodzi� Kucht�, a Kuchta porodzi� Trz�siogona, Trz�siogon porodzi� Opio�k�, Opio�ka porodzi� Warcho�a, a Warcho� porodzi� Marcho�ta, a ja jestem Marcho�t. A �ona moja jest ze dwuna�cie rodzaj�w kurewskich: Kudlicha porodzi�a Pomyj�, a Pomyja porodzi�a Ward�g�, Ward�ga porodzi�a Przepo�udnic�, Przepo�udnica porodzi�a Wieszczyc�, Wieszczyca porodzi�a Le�uchn�, Le�uchna porodzi�a Niewtyczk�, Niewtyczka porodzi�a Chwycich�, Chwycicha porodzi�a M�dygra��, M�dygra�a porodzi�a Suwalank�, Suwalanka porodzi�a Nasiemk��, Nasiemk�a porodzi�a Powaliszk�, a to� jest Powaliszka, �ona moja. Salomon rzek�: S�ysza�em, i�e� wielomowny a chytry, aczkolwie� ch�op a gruby, przeto gadajwa si�; ja ciebie b�d� pyta�, a ty mi odpowiedaj. Marcho�t odpowiedzia�: Ten ci pirwej rad poczyna, kt�ry �adnie i �le �piewa. Salomon odpowiedzia�: Jesli mi na wszytko b�dziesz odpowieda�, tedy ci� wielkimi bogactwy ubogac� a b�dziesz znamienity w moim kr�lestwie. Marcho�t: Obiecuje. zdrowie lekarz, gdy� nie ma mocy, a w tym jest �garz. Salomon: Dobrzeciem rozs�dzi� miedzy dwiema swowolnyma niewiastoma, kt�re w jednym domu udawi�y dzieci�. Marcho�t: Gdzie s� sprawy, tam bywa s�uchanie, gdzie s� niewiasty, tam bywa swarzenie. Salomon: Pan B�g da� m�dro�� w u�ciech moich, gdy� nie masz mnie r�wnego po wszytkiej ziemi. Marcho�t: Ten, kt�ry z�e s�siady miewa, o swej chwale przed wszytkimi �piewa. Salomon: Rad z�y ucieka, cho� go nikt nie goni. Marcho�t: Kiedy kozie�ek bie�y zawodem, tedy si� mu bieli pod ogonem. Salomon: Dobra niewiasta a cudna jest okrasa m�owi swemu. Marcho�t: Garniec mleka nape�niony dobrze ma by� przed kotk� strze�ony. Salomon: Niewiasta m�dra buduje sobie dom, ale szalona zbudowany kazi r�kami. Marcho�t: Garniec dobrze wypalony lepiej trwa ni�li namoczony. A kto dobre dobrym roztwarza, rad si� czystego napija i jeszcze powtarza. Salomon: Niewiasta, kt�ra si� Boga boi, b�dzie chwalona. Marcho�t: Kotka, kt�ra dobr� sk�r� ma, b�dzie ob�upiona. Salomon: Niewiasta sromie�liwa ma by� mi�owana. Marcho�t: A mleko ubogiemu ma by� po��dano. Salomon: Kto kiedy niewiast� mocn� najduje? Marcho�t: A kota kto u mleka wiernego widuje? Salomon odpowiedzia�: �adny. Marcho�t: Takie� ci niewiast� rzadko. Salomon: Niewiasta cudna a poczliwa ma by� szanowana nad wszytki ine znamienitsze dary. Marcho�t: Niewiasta cia�a t�ustego rada dawa �ywota swojego. Salomon: Cudna rzecz jest bia�y czepiec na g�owie niewie�ciej. Marcho�t odpowiedzia�: Pisano jest: Nie s� takie r�kawy jako ko�uch ca�y. Cz�sto pod bia�ym czepcem bywa m�l niema�y. Salomon: Kto sieje z�o��, b�dzie ��� n�dz�. Marcho�t: Kt�ry cz�owiek plewami sieje swoj� rol�, taki n�dz� b�dzie ��� i swoj� niewol�. Salomon: Nauka i m�dro�� ma by� w u�ciech ludzi �wi�tych. Marcho�t: Osie�, k�dy syt mo�e by�; tamo na to mie�ce ma i�. Gdzie mu jedna noga tyje, tamo drug� w ziemi� bije. K�dy kaka, tam bywa gn�j, a gdzie siu�ka, tam bywa zr�j. K�dy lega, tam si� kruszy, z ci�ko�ci� si� z ziemie ruszy. Salomon: Niechaj ci� kto iny chwali. Marcho�t: Kiedy si� ja b�d� gani�, nie b�dzie� mi� �adny chwali�. Bo ktokolwiek si� sam gani, bywa chytry i mier�ony. Salomon: Nigdy nie jedz wiele miodu. Marcho�t: Kto pczo�y rad podrzazuje , ten sw�j palec oblizuje. Salomon: W dusz� z�� nie wnidzie duch m�dro�ci. Marcho�t: Kiedy ty klin bijesz w drewno, zawsze si� strze� tego pewno, by� nie wypad� z drzewa tego a nie wybi� oka twego. Salomon: Trudno si� tobie przeciwi� niewoli. Marcho�t: W�, kt�ry si� przeciwi, ma dwa razy bit by� i�by w jarzmie powolniej oraczowi m�g� i�. Salomon: Nauczaj syna twego z m�odo�ci ucz�c go dobrze dzia�a�. Marcho�t: Ten, kt�ry sw� krow� doi, ten na targu nie postoi. Najada si� mleka dosi�, nie potrzeb mu go z targu nosi�. Salomon: Wszelki rodzaj obraca si� ku swemu przyrodzeniu: Marcho�t: Obrus na nici rozebrany, na k�dziel mo�e by� obr�cony. Salomon: Cokolwie wie s�dzia sprawiedliwy a prawdziwy, to m�wi. Marcho�t: Biskup, kt�ry jest milcz�cy, jest jako wrotny siedz�cy. Salomon: Cze�� ma by� dawana mistrzowi, a miot�y si� ma by� bano. Marcho�t: Kto ma�e g�b� s�dziemu, ten wyschnienie dzia�a os�owi swemu. Salomon: Cz�owiekowi bogatemu a mocnemu, a wodzie nawalnej nie przeciw si�. Marcho�t: S�p dlatego �upi ptaka, i�by go zjad� nieboraka. Salomon: Polepszmy si� z tego, cochmy niewiadomie zgrzeszyli. Marcho�t: Kiedy ty dup� ucierasz, za� co inego w ten czas dzia�asz? Salomon: �agodn� mow� nie zdradzaj nikogo. Marcho�t: Ten si� z chytro�ci� najada, kt�ry jedz�cego pozdrawia. Salomon: Z cz�owiekiem zwadliwym nigdy nie miej towarzystwa. Marcho�t: Sprawnie tego jedz� �winie, kt�ry si� miedzy otr�by winie. Salomon: Wiele jest tych, co sromu nie maj�. Marcho�t: Wiele ich z lud�mi mieszkaj�, kt�rzy si� psom przyr�wnaj�. Salomon: Wiele tych, kt�rzy swym dobrodziejom oddawaj� z�o�� za dobro�. Marcho�t: Kto cudzemu psu chleba dawa, �adnej zap�aty nie uznawa. Salomon: Nie jest prawdziwy przyjaciel, kt�ry nied�ugo trwa w przyjacielstwie. Marcho�t: Nied�ugo si� g�wno kurzy, kt�re w ciel�cej dupie burzy. Salomon: Rozmaite przyczyny wymy�la, kt�ry si� z przyjacielem rozsta� chce. Marcho�t: Niewiasta, kt�ra nie chce przyzwoli�, m�wi, by mia�a krostaw� rzy�. Salomon: Mowa kr�lewska ma by� nieodmienna. Marcho�t: Kt�ry wilka w p�ugu wodzi, rych�o k teskno�ci przychodzi. Salomon: Rzodkiew dobra jest na gody, ale smrodliwa jest do rady. Marcho�t: Ten, kt�ry rzodkwie po�ywa, rad obiema ko�coma rzyga. Salomon: Nie chce si� powieda�, kiedy nikt nie chce s�ucha�. Marcho�t: Nie najduje ten strza�y w czas, kt�ry strzela na g�sty las. Salomon: Kto odwraca s�uch sw�j od ubogiego, taki gdy b�dzie wo�a�, Pan B�g go nie wys�ucha. Marcho�t: Pr�no ju� przed s�dzi� ma ten p�aka�, kt�ry si� drzewiej nie chcia� uzna�. Salomon: Powsta� a wiej, wietrze p�nocny i wietrze po�udniowy, a wiej po ogrodzie moim, a b�d� p�yn�� wonno�ci jego. Marcho�t: Kiedy wiatr z p�nocy wieje, wysoki dom si� tedy chwieje. A jesli dom w�t�y bywa, na ziemi� si� rad urywa. Takie� kto ma w goleniach bolenie, taki nie ma zdrowia, ale cz�ste cirpienie. Salomon: �mierci a ub�stwa nigdy nie taj. Marcho�t: Komu si� wrz�d w goleni w�o�y, zawsze si� mu bole�� mno�y. Salomon: Kiedy si�dziesz za sto�em bogatego, tedy patrzaj pilno, co przed ci� po�o��. Marcho�t: Wszelka pos�uga brzuchowa do brzucha wchodzi i w brzuchu si� chowa. Salomon: Gdy si�dziesz u sto�u, patrzaj, by ty pirwej w mis� nie si�ga�. Marcho�t: Kt�ry na wy�szym siedle posadzon bywa, taki pirwego miesca nabywa. Salomon: Kiedy mocniejszy zwyci�y mdlejszego, tedy bierze wszytko imienie jego. Marcho�t: Z tym kot rad mieszka we zgodzie, kto mu si� da liza� po brodzie. Salomon: Czego si� z�y cz�owiek boi, to rado przychodzi na�. Marcho�t: Ten si� sam zdradza i zniszczeje, kt�ry, �le czyni�c, ma dobr� nadziej�. Salomon: Leniwy dla zimna nie chcia� ora�, potem b�dzie �ebra�, a nie b�dzie ten, kto by mu co da�. Marcho�t: Temu, kt�ry ma nag� rzy�, nie trzeba mu si� przed z�odziejmi kry�. Salomon: Pilno�� czyni mistrza przyjemnego. Marcho�t: Do czego si� r�ce zwyczaj�, do tego rady zawsze si�gaj�. Salomon: Ludzie zwadliwi a swarliwi maj� by� od towarzystwa ludzkiego od��czeni. Marcho�t: Pani gniewliwa, dym i panewka dziurawa, ta troja rzecz, jest skaza domowa. Salomon: Ka�dy cz�owiek ma by� mi�owan dla Boga. Marcho�t: Jesli tego mi�ujesz, kto ci� nie mi�uje, ty sw� mi�o�� tracisz, a on z ciebie b�aznuje. Salomon: Gdy co przyjacielowi mo�esz da� dzi�, nie m�w�e mu: jutro przyd�. Marcho�t: Kto nie ma dobrej wolej da�, nauczy� si� na dalszy czas odk�ada�. Salomon: Cz�owiek, kt�ry si� upija winem, ten nie chowa czasu w m�wieniu. Marcho�t: Ktokolwiek ma syt� rzy�, trudno j� ma zatworzy�. Rada si� mu dupa puka, gdy mu w brzuchu barzo buka. Salomon: Wiele ludzi bogactw ��daj�, aczkolwie w ub�stwie mieszkaj�. Marcho�t: To zawsze jedz, cokolwie masz, co� zostanie, to te� schowasz. Salomon: Wiele jest ludzi, co w ub�stwie trwaj�, a wszak�e z �onami mieszkaj�. Marcho�t: N�dzny cz�owiek chleba nie mia�, wszak�e sobie psa nabywa�. Salomon: Odpowiedaj g�upiemu pod�ug jego g�upo�ci, aby go nie miano za m�drego. Marcho�t: Co opoka us�ysza�a, to d�bowi powieda�a. Salomon: Gniew nie ma mi�osierdzia; przeto kto w gniewie m�wi, �le czyni. Marcho�t: Nie �aj przyjacielowi twemu, gdy si� rozgniewasz, by� tego nie �a�owa�, gdy si� z nim zjednasz. Salomon: Nie m�wi� prawdy usta nieprzyjacielskie. Marcho�t: Ten, kt�ry ci� nie mi�uje, on ci� zawsze prze�laduje. Salomon: �pi, p�ki� si� chce. Marcho�t: Po tym ci leniwego zna�, kt�ry nie �pi, kiedy by mia� spa�. Salomon: Nasycenichmy, podzi�kujmy� Panu Bogu. Marcho�t: �piewa drozd, a sojka �wiegoce, niejednako �piewa syty z tym, kt�remu si� je�� chce. Salomon: Jedzmy i pijmy, bo wszytcy zemrzemy. Marcho�t: Tako rych�o �aczny umiera jak syty, kt�remu si� dupa otwiera. Salomon: Kiedy cz�owiek chrzypie, tedy nie mo�e m�wi�. Marcho�t: Kiedy pies poczyna kaka�, w ten czas nie mo�e szczeka�. Salomon: Ju� si� �ywot nape�ni�, p�d�my spa�. Marcho�t: Cho� to dzia�asz albo to, cho� ci kto co daje, nie zachcewa� si� nigdy spa�, gdy si� brzuch [nie naje.] [Salomon:] Ma�ego daru, kt�ry� dawa ubogi przyjaciel, nigdy nie gard�. [Marcho�t:] Na co sta� trzebie�ca, tym darzy s�siadk�.] [Salomon:] Nie chod� ze z�ym cz�owiekiem a zwadliwym, by� nie podj�� czego z�ego albo szkody dla jego. [Marcho�t:] Nigdy pczo�a umar�a nie daje miodu. [Salomon:] Jesli z cz�owiekiem chytrym albo z�o�liwym uczynisz przyjacielstwo, barziej ci si� b�dzie przeciwi�,. ni� udzieli ci pomocy.] [Marcho�t]: Cokolwiek wilk czyni, wilczycy si� podoba.] [Salomon:] Kto nie wys�uchawszy rzeczy drzewiej odpowieda, taki ukazuje si� g�upim. [Marcho�t:] Gdy ci� kto szczypie, podci�gnij nog� swoj�.] [Salomon:] Wszelkie zwierz� mi�uje sobie r�wnego. [Marcho�t: Gdzie si� trafi ko� parszywy, szuka sobie r�wnego i wzajem drapie i pociera jeden drugiego.] [Salomon:] Ten cz�owiek dobrze czyni swej duszy, kt�ry jest mi�osierny. [Marcho�t:] Pr�no tego cz�owieka kara�, kt�ry si� sam nie chce uzna�. [Salomon:] Kto si� chroni wilka, rad si� styka ze lwem. [Marcho�t: Od z�ego do z�ego, od kucharza do piekarza.] [Salomon:] Wystrzegaj si�, by kto czego z�ego nie uczyni�; a jesli� kto �le uczyni, ty mu zasi� nie czy�. [Marcho�t:] Milcz�cego cz�owieka i te� cichej wody zawsze si� strze�, p�ki� �yw, tako wynidziesz [z] szkody. [Salomon:] Nie wszytcy mog� by� godni na wszytko. [Marcho�t:] Kto nie ma konia, ten niechaj chodzi piechot�, kto imienia nie ma, �yw ma by� robot�. [Salomon: Ch�opi� stuletnie b�dzie przeklinane.] [Marcho�t:] Pr�no jest psa starego na powrozie wi�za�, gdy tego dla swej woli nie b�dzie m�g� strzyma�. [Salomon: Miernie maj�cemu b�dzie dano i b�dzie mia� w obfito�ci.] [Marcho�t:] Kto prosi przyjaciele na kolacyj�, a nie ma ich czym uczci�, s�uszno, by go z mantyk� na �ebranie pu�ci�. [Salomon:] Biada m�owi dwojakiego serca i dwiema drogoma chodz�cemu. [Marcho�t: Kto dwiema drogoma chce chodzi�, musi porwa� rzy� albo portki.] [Salomon:] Z obfito�ci serdecznej usta rady m�wi�. [Marcho�t: Z pe�no�ci brzucha tryumfuje rzy�.] [Salomon: Dwa wo�y r�wno ci�gn� w jednym jarzmie.] [Marcho�t: Dwie �y�y r�wno biegn� do jednej rzyci.] [Salomon: Niewiasta cudna ma by� przez m�a swego mi�owana.] [Marcho�t: Na piersiach jest bia�a jako go��bica, na rzyci czarna i w�ochata jako kret.] [Salomon: W pokoleniu Juda jest zbytnia my�l moja, a B�g ojca mego ustawi� mi� ksi�ciem ludu swego.] [Marcho�t:] Obrus bywa z k�dziele pewnie. [Salomon:] Potrzeba niegdy przyp�dza cz�owieka ku grzeszeniu. [Marcho�t: Wilk j�ty i w �a�cuch posadzon albo kaka, albo gryzie.] [Salomon: Do�� by mi by�o czci doczesnej, a ono B�g ca�y �wiat poda� w�adaniu mojemu.] [Marcho�t:] Nie mo�e tyle nikt szczeni�ciu da�, ile raz mo�e ogonem marga�. [Salomon: Kto p�no k sto�u przychodzi, nie dostaje jad�a.] [Marcho�t: Zbytecznik nigdy nie mo�e by� wsz�dy.] [Salomon:] Gdy si� na ci� gniewa twoja �ona, nie b�j si�, abowiem ty� jest m�em, ona niewiasta. [Marcho�t: Mi�kkiemu owczarkowi wilk nie osra kud��w.] [Salomon: Nie przystoj� g�upiemu s�owa uk�adne.] [Marcho�t:] Nie s�yszano to nigdy, aby psa siod�ano, ale i�by go na �a�cuchu wi�ziono. [Salomon:] Karz a chlustaj syna twojego; p�ki m�ody jest, a c�rce nie dopuszczaj te� swojej woli. [Marcho�t:] Kto ca�uje jagni�, kocha te� barana.] [Salomon: Wszystkie �cie�ki zmierzaj� ku jednej drodze.] [Marcho�t: Do jednej rzyci zmierzaj� wszystkie �y�y [Salomon:] U dobrego m�a dobra bywa niewiasta. [Marcho�t: Po dobrej kolacyji dobre bywa g�wno, kt�re depc� nogami; tak i z�e niewiasty winny by� deptane.] [Salomon: Potrzebna rzecz jest niewiasta cudna podle m�a swego.] [Marcho�t:] Potrzebna rzecz jest konew piwa dobrego podle pragn�cego. [Salomon:] Barzo s�usza cudny miecz podle boku mego. [Marcho�t:] Takie� te� gromada drew podle mego p�otu. [Salomon: Im jeste� wi�kszy, tym b�d� we wszystkim pokorniejszy.] [Marcho�t: Dobrze jedzie, kto z r�wnymi jedzie.] [Salomon:] Syn m�dry uwesela ojca, ale syn swowolny jest sm�tek matce swojej. [Marcho�t:] Niejednako �piewa sm�tny i weso�y. [Salomon:] Kto sk�pie sieje, sk�pie b�dzie ���. [Marcho�t:] Im wi�cej mr�z zimnem �ciska, tym wi�cej nagi od zimna piska. [Salomon:] Cokolwiek czynisz, wszystko czy� z porad�, a potem tego nie b�dziesz �a�owa�. [Marcho�t: Dosy� jest na s�abego, kto s�abego ci�gnie] [Salomon:] Wszystkie rzeczy maj� sw�j czas. [Marcho�t:] Od dzisia dnia do jutra w� zaj�ca goni, a w�dy go nie mo�e do�cign��, ugoni�. [Salomon:] Ju�em si� teraz um�czy�, odpoczniemy. [Marcho�t:] Ja� jeszcze przez d�ugi czas nie opuszcz� gadania, aza u ciebie nab�d� imienia. [Salomon:] Ja� ju� teraz dalej nie mog�. [Marcho�t:] Jesli, kr�lu, nie mo�esz ju� si� ze mn� gada�, tedy� ju� zwyci�on, a co� ty obieca�, to� daj! [Poborcy Salomona rzekli Marcho�towi] [Na to Bononias, syn Joady, i Zabus, przyjaciel kr�la, i Adonias, syn Abdy, kt�rzy przybyli z daniami, rzekli do Marcho�ta: - Nie b�dziesz ty wcale trzecim w kr�lestwie pana naszego, lecz b�d� ci wydarte twe z�e oczy z twojej niegodziwej g�owy. Albowiem bardziej ci si� godzi le�e� ze �wi�mi pana naszego, ni� by� wyniesionym czci� jakow�. Marcho�t im rzek�: - C� si� przylepia do rzyci, je�li nie wiechcie? Przecz kr�l zezwala? - Wtedy Wentur i Benadach, i Benadchar, Benesia, Bena, Benanudab, Benthaber, Achinadai, Achimaab, Bomia, Josefus Semes i Sarner, dwunastu naczelnik�w kr�lewskich, rzekli: -. Przecz ten b�azen obra�a pana kr�la naszego? Dlaczego nie rozbija si� go ku�akami, dlaczego wych�ostanego kijami nie wyrzuca si� od oblicza kr�la? - Na to kr�l Salomon rzecze: - Nie tak ci b�dzie, ale dobrze syt niech b�dzie odpuszczon w pokoju! - Wtedy Marcho�t odchodz�c rzecze ku kr�lowi: - Dosy� cierpi�. Co rzek�e�, ja zawsze m�wi� b�d�: Gdzie nie ma prawa, tam nie ma kr�la.] [Kr�l Salomon, gdy wraca� z �owu, wejrza� w dom Marcho�t�w Kr�l wi�c pewnego dnia, z �owcami swymi i �ajami ps�w, z �owu jad�c przypadkiem ko�o domu Marcho�ta, zwr�ci� tam konia swego i pochyliwszy g�ow� w progu zapyta�, kto jest wewn�trz. Marcho�t odpowiedzia� kr�lowi: - Wewn�trz jest cz�owiek ca�y i po�owa, i �eb ko�ski, i im wy�ej wychodz�, tym ni�ej schodz�. - Na to kr�l Salomon rzecze: - C� to jest, co m�wisz? - Marcho�t odpowiedzia�: - Owo ca�ym cz�owiekiem jam jest doma siedz�c; po�ow� cz�owieka ty� jest, kt�ry na koniu siedzisz zewn�trz, a wewn�trz zagl�dasz pochylon, �eb za� ko�ski jest g�owa kania, na kt�rym siedzisz. - Wtedy Salomon rzek�: -A kto s� ci, co wchodz� i schodz�? - Marcho�t odpowiedzia� i rzek�: - Ziarna bobu gotuj�ce si� w garnku. Salomon: Gdzie j�st tw�j ociec i twoja matka, tw�j brat i twoja siostry? Marcho�t: - Ojciec m�j robi w polu dwie szkody z jenej. Matka moja czyni s�siadce swej to, czego jej wi�cej robi� nie b�dzie. Brat za� m�j, siedz�c za domem, zabija to, co znajdzie. Siostra moja op�akuje w �o�nicy �miech �o�ski. Salomon: Co to wszystko znaczy? Marcho�t: - Ojciec m�j jest na swym polu i chc�c zagrodzi� �cie�k�, co przez pole biegnie, wtyka w ni� tarnin�, a ludzie przechodz�cy dwie �cie�ki robi� z jednej, a - tak czyni z jednej dwie szkody. Matka maja zamyka oczy umieraj�cej s�siadce, czego jej wi�cej robi� nie b�dzie. Brat za� m�j siedzi za domem w s�o�cu i trzymaj�c przed sob� sk�ry; bije .wszy, ile ich tylko znajdzie. Siostra za� moja �o�skiego roku pokocha�a niejakiego m�odzie�ca i w�r�d igraszek, �miech�w, mi�kkich u�cisk�w i poca�unk�w, z czego si� wtenczas �mia�a, teraz op�akuje brzemienno��. Na to Salomon rzecze: - Sk�d ci to przysz�a ta chytro�� twoja? Marcho�t odpowiedzia�: - Czasu Dawida, ojca twego, gdym by� dzieci�ciem, lekarze twego ojca dnia pewnego dostali s�pa dla przyrz�dzenia lekarstwa, a gdy cz�onki jego niepotrzebne wyrzucili, Bersabea, ma� twoja, serce jego wzi�a i po�o�ywszy na placku przypiek�a na ogniu i tobie zje�� da�a, mnie zasi�, kt�rym natenczas by� w kuchni; placek na g�ow� rzuci�a. Ja zasi� placek, krwi� s�pa polany, zjad�em. I st�d ci, jak, mniemam, przysz�a chytro�� moja, jako i tobie ze zjedzenia serca s�pa m�dro��. Salomon: - Niech Pan B�g strze�e! W Gabata ukaza� mi si� B�g i nape�ni� mi� m�dro�ci�. Marcho�t: - Ten ci wydaje si� m�dry, kt�ry samego siebie uwa�a za g�upca. Salomon: - Zali� nie s�ysza�, jakie bogactwa da� mi B�g? A nadto i sam� m�dro��. Marcho�t: - S�ysza�em. Wiem bowiem, �e tam, gdzie chce B�g, deszcz pada. Na to Salomon u�miechn�wszy si� rzecze: - Ludzie moi czekaj� mi� za domem, nie mog� d�u�ej zosta� z tob�, lecz powiedz matce twej, by od najlepszej, jak� ma, krowy przys�a�a mi garniec mleka, a sam garniec niech ma przykrywk� od tej samej krowy, a ty mi go przynie�! Marcho�t rzecze: [U]czyni�, co� rozkaza�, by� tym mlekiem jedno pi�t sobie nie pomaza�. [Fragment II] Marcho�t kr�lowi Salomonowi garniec pe�en mleka przyni�s�. Tedy kr�l Salomon z wielkim zast�pem swych ludzi przyjechawszy do Jeruzalem doprowadzon na pa�ac jako mocny i bogaty pan. A matka Marcho�towa, imieniem Floscemia, na przykazanie kr�lewskie nala�a garniec czystego mleka i placek czysty z mleka upiek�a i na mleko w�o�y�a, a tak Marcho�ta z onym do kr�la pos�a�a. Marcho�t troch� poszedszy i u�rza� g�wno krowie, od s�o�ca usch�e, a postawiwszy garniec z mlekiem na ziemi�, zjad� placek a onym krowi�cem garniec przykry�. A gdy przyszed� przed kr�la z garncem mleka, krowi�cem przykrytym, rzek� kr�l Salomon: Czemu tak ten garniec przykryto? Marcho�t: Za�e� nie przykaza�, i�by mleko krowie by�o z krowy przykryto, .i tak si� sta�o. Salomon rzek�: Nie takiem ci ja by� przykaza�. Marcho�t rzek�: Takiem ci ja rozumia�. Salomon: Lepiej by by�o, i�by placek z mlekiem by� upieczon. Marcho�t: Tak ci te� by�o uczyniono, ale g��d przemieni� m�j [zamiar]. Salomon: Jako� to? Marcho�t: Wiedzia�em [i�e� nie] potrzebowa� chleba, a mnie g��d [zmusi�, przeto] zjad�em placek, a miasto placka przykry�em] garniec krowi�cem. Salomon: [Teraz ci] odpuszczamy, ale je�li ty nocy [nie b�dziesz czuwa�] jako ja, tedy sw� g�ow�, stracisz... Kr�l Salomon i Marcho�t nie spa� w nocy Tedy Salomon i Marcho�t siedli, a po ma�ej chwili, Marcho�t pocz�� spa� i chrapa�. Kt�remu Salomon rzek�: Marcho�cie, �pisz? Marcho�t odpowiedzia�: Nie �pi�, ale my�l�. Salomon: Co my�lisz? Marcho�t: My�l�, i� tyle staw�w zaj�c ma w ogonie jak w chrzepcie. Salomon: Je�li tego nie do�wiatszysz, b�dziesz winien �mierci. - Potem, gdy Salomon milcza�, Marcho�t pocz�� spa�. Kt�remu Salomon: Spisz, Marcho�cie? Marcho�t: Nie �pi�, ale my�l�. Salomon: Co my�lisz? Marcho�t: My�l�, i� sroka tyle ma pierza bia�ego, ile czarnego. Salomon: Je�li te� tego nie dowiedziesz, tedy b�dziesz 'winien �mierci. - Potem, gdy zasi� Salomon milcza�, Marcho�t pocz�� spa� i chrapa�. Kt�remu Salomon: �pisz, Marcho�cie? Marcho�t: Nie �pi�, ale my�l�. Salomon: Co my�lisz? Marcho�t: -My�l�, i� nie masz tak nic �wietlejszego nad dzie� ani cudniejszego. Salomon: Za� dzie� jest bielszy ni� mleko? Marcho�t: Tak jest. Salomon: I tego te� masz do�wiatszy�. - Potem, gdy Salomon milcza�, a czu�, Marcho�t pocz�� spa� a chrapa�. Kt�remu Salomon: Marcho�cie, ju� �pisz? Marcho�t: Nie �pi�, ale my�l�. Salomon: Co my�lisz? Marcho�t: Nic nie ma by� takiego niewie�cie wierzono tajemnego. Salomon: I tego te� masz do�wiatszy�. - Potem zasi�, gdy Salomon milcza�, Marcho�t pocz�� spa� i chrapa�. Kt�remu Salomon: Ju� zasi� �pisz? Marcho�t: My�l�, i�. wi�cej wa�y przyrodzenie ni�li wychowanie. Salomon: Je�li tego nie do�wiatszysz, tedy jutro umrzesz. -= Potem, gdy przemin�a noc, Salomon, zm�czony o czucia, po�o�y� si� na swym miescu. Tedy Marcho�t, opu�ciwszy kr�la, z kwapienim bie�a� do swej siostry, imieniem Fudazy, a ukazuj�c si� barzo smutnym rzek� do niej: Kr�l Salomon barzo mi� prze�laduje a ju� nie mog� jego krzywd a prze�ladowania cierpie�, ale oto ju� bior� ten n� pod moje odzienie i zdrad� go przekol� i zabij�. Ale mi�a siostro, prosz� ci�, nie powiadaj na. mi�, ani memu bratu Bufridowi, ale taj! - Kt�remu Fudaza odpowiedzia�a: Namilejszy bracie, Marcho�cier wierz mi, i� bych ci te� mia�a umrze�, tedych bych cif nie oskar�y�a. Marcho�t wszytko, co przedtem powieda�, wywodzi� kr�lowi Salomonowi by� prawdziwe. Potem Marcho�t z roztropno�ci� przyszed� na dw�r kr�lewski, a gdy s�o�ce wzesz�o, nasz�o si� ludzi pe�en dw�r, a Salomon, wstawszy z �o�nice, siad� na swym stolcu. -Tedy, [z] przykazania kr�lewskiego, zaj�ca szukano i przed kr�la przyniesiono, i dowi�d�, i zliczy� Marcho�t, i� tyle staw�w by�o w ogonie, ile w ko�cu chrzepta. Potem szukano sroki i przyniesiono przed kr�la, a Marcho�t zliczy�, i� tyle mia�a pierza bia�ego, ile czarnego. Tedy Marcho�t milczkiem garniec pe�ny mleka postawi� w �o�nicy kr�lewskiej i zatka�, by tam �wiat�o�� nie by�a, i zawo�a� kr�la. A gdy kr�l chcia� wni� do �o�nice, wst�pi� na garniec mleka i pad�by by�, by si� by� obiema r�koma nie zachwaci�. - Tedy kr�l rozgniewawszy si� rzek�: Ty, zgin�y synu, co� to uczyni�? Marcho�t: Nie masz si� gniewa� dla tej rzeczy, za�e� nie rzek�, i� mleko jest �wietlsze ni� dzie�? Czemu�e� tak od mleka nie widzia�, jako od dnia? Rozs�d� to sam, je�liciem krzyw! Salomon: B�g ci odpu��, odzienie moje pomaza�o si� mlekiem a dla twego uczynku ma�om szyje nie z�ama�, a wszako�e� nie krzyw; bo� sprawiedliwie uczyni�. Marcho�t: Przeto si� potem strze�, a teraz si�d� a uczy� mi sprawiedliwo�� o to, o co przed tob� b�d� skar�yl. A gdy kr�l siad�, Marcho�t j�� skar�y� m�wi�c: - Panie, mam jedn� siostr�, imieniem Fudaz�, kt�ra si� skurwi�a i dopu�ci�a si� dzieci�cia, tak i� zesromoci�a m�j wszytek rodzaj, a wszako� chce mie� dziedzictwo a ojczyzn�. - Tedy Salomon rzeki: - Niechaj b�dzie wezwana siostra twoja przed nas, a b�dziem s�ucha�, co te� ona b�dzie m�wi�a. Przed kr�la siostra Marcho�towa by�a wezwana A gdy by�a wezwana Fudaza, siostra jego, przed kr�la, u�miechn�wszy si� kr�l Salomon rzek�: - Prawie to jest siostra Marcho�towa! - A wzrost i wyobra�enie Fudazy by�o kr�tkie, a by�a mi�sza a brzemienna, brzuch [mia�a rozd�ty i kud�ate a krzywe golenie, i kula�a na obiedwie nogi, a oblicze i oczy mia�a �adne, a wzrost podobny k Marcho�towemu. Kr�l Salomon rzecze k Marcho�towi: Powiedz, o co skar�ysz sw� siostr�! Na to Marcho�t powstawszy rzek�: - Panie kr�lu! Skarg� czyni� przed tob� i siostr� moj�, i�e kurw� si� sta�a i jest brzemienna, jako widzie� mo�na, i bezcze�ci ca�y rodzaj m�j. A nadto chce mie� cz�� dziedzictwa mego. Dlatego prosz�, by� przykaza�; aby nie mia�a cz�ci dziedzictwa. S�ysz�c to Fudaza, nape�niona gniewem, wybuchn�a w te s�owa i rzecze: - Niegodziwy �otrze! Dlaczego� nie mia�abym mie� cz�ci dziedzictwa? Czy� nie zrodzi�a mnie Floscemia, Marcho�cie, kt�ra by�a macierz� moj� jako i twoj�? Marcho�t: - Nie b�dziesz mie� dziedzictwa, abowiem wskutek twej winy b�dzie ci odj�te dziedzictwo. Fudaza na to rzecze: - Nie b�dzie mi odj�te dziedzictwo, abowiem, jeslim zgrzeszy�a, poprawi� si�. Ale przysi�gam na Boga i na moc jego, jesli mnie nie odpu�cisz z pokojem, powiem rzecz tak�, a kt�r� kr�l ka�e ci� powiesi�. Marcho�t: Obrzyd�a ma�po! Co mo�esz powiedzie� na cz�owieka, kt�ry nie zgrzeszy�? Fudaza rzecze: - Wiele zgrzeszy�e�, z�y niegodziwcze! Abowiem chcesz zabi� pana i kr�la. A jesli mi nie wierz�, niech poszukaj� no�a pod szat� twoj�. A gdy dworzanie szukali no�a i nie nale�li go, Marcho�t rzecze do kr�la i do przytomnych: - Zali nie rzek�em prawdy? Nie mo�na nic powierzy� niewie�cie. -Gdy wszyscy wybuchn�li �miechem, Salomon rzek�: -Rozumnie czynisz wszystko, Marcho�cie! - Marcho�t: -Nie jest ci to rozum, lecz co z chytro�ci zwierzy�em siostrze mojej, powiedzia�a zdradziecko, jak gdyby to by�a prawda. - Salomon: - Przecz powiedzia�e�, i� przyrodzenie wi�cej wa�y ni� wychowanie? - Marcho�t: -Poczekaj maluczka, a nim p�jdziesz spa�, dowiod� ci. Marcho�t na stole kr�lewskim wypu�ci� myszy z r�kawa swego Na odwieczerzy dnia, gdy nadesz�a godzina kolacji, kr�l siedzia� za sto�em w otoczeniu swych domowych. A Marcho�t siedz�c z innymi wsadzi� trzy myszy w r�kaw szaty swojej, albowiem na dworze kr�la Salomona by� kot tak �wiczony, i� ka�dej nocy w czasie posi�ku kr�la trzyma� �wiec�, stoj�c na dwu �apach przed wszystkimi, a w dwu innych dzier��c �wiecznik. Gdy si� ju� wszyscy zabrali do jad�a, Marcho�t wypu�ci� jedn� mysz. Kot j� ujrza�, ale biec za ni� nie chcia�, powstrzyman' skinieniem kr�la. I wobec drugiej myszy zachowa� si� tako�. Marcho�t pu�ci� trzeci� mysz, a skoro kot j� obaczy�, nie dbaj�c wi�cej o �wiec�, pu�ci� si� za ni� i pochwyci� j�. Widz�c to Marcho�t rzek� do kr�la: - Oto; kr�lu, wobec ciebie do�wiadczy�em, i� przyrodzenie wi�cej wa�y ni� wychowanie. � Rzek� za� Salomon: -Wyrzu�cie go precz �d obecno�ci mej! Jesli za� jeszcze przyjdzie, wypu��cie na� psy moje! Marcho�t: - Teraz za pewne wiem i powiedzie mog�, �e z�y tam jest dw�r, gdzie nie ma sprawiedliwo�ci. Tutaj Marcho�t wypu�ci� zaj�ca. Psy zasi� pogna�y za zaj�cem, jego za� zaniecha�y Gdy go precz wyp�dzono, Marcho�t j�� m�wi� do samego siebie: - Ni tak, ni siak nie b�dzie mia� Salomon od �otrzyka Marcho�ta pokoju! - Nazajutrz za� powstawszy z �o�a my�li�, jakoby wej�� na dw�r kr�lewski, tak by go psy kr�la nie po�ar�y. I wyszed�szy kupi� �ywego zaj�ca i ukry� go pod sw� szat�, i tak wybra� si� na dw�r kr�lewski. Kt�rego gdy s�udzy kr�lewscy obaczyli, psy na� poszczuli. Marcho�t tedy zaj�ca wypu�ci�. Natychmiast psy zaniechawszy Marcho�ta pogna�y za zaj�cem. I tak Marcho�t przyszed� przed kr�la. Gdy go za� kr�l ujrza�, rzek�: - Kto ci� tutaj wpu�ci�? - Marcho�t odpowiedzia�: - Chytro�� niema�a. - Salomon: - Bacz, by� nie wyplu� dzisiaj �liny z ust twoich chyba na go�� ziemi�. - Pa�ac za� by� zas�any kobiercami, a �ciany by�y pokryte ko�trynami. Marcho�t splun�� na oblicze �ysego Gdy za� Marcho�ta napad� kaszel, a w czasie rozmowy nagromadzi�o mu si� w ustach wiele �liny, rozgl�daj�c si� doko�a spostrzeg� cz�owieka �ysego stoj�cego obok kr�la. W�wczas nie widz�c innego sposobu, jako �e nie by�o go�ej ziemi, na kt�r� m�g�by splun��, zebra� �lin� w ustach i z ca�ej si�y plun�� na czo�o cz�owieka �ysego. �ysek, krwi� nagle zap�oniony; ledwie twarz obtar�, rzuci� si� do n�g kr�lewskich i skarg� na Marcho�ta uczyni�. Salomon: - Przecze� zanieczy�ci� oblicze tego �ysego? Marcho�t: - Nie zanieczy�ci�em lecz u�y�ni�em, na p�on� bowiem ziemi� naw�z k�adziemy, aby si� na niej �y�nie rodzi�o. Salomon: - A c� to ma do cz�eka �ysego? Marcho�t: -. Zali mi dzisiaj nie przykaza�e�, bym nie plu� chyba na go�� ziemi�? Ujrza�em g�ow� bez w�os�w i bior�c j� za go�� ziemi�, splun��em na ni�. Nie winiene� si� gniewa�, kr�lu, bo mo�e by w�osy odros�y, gdyby g�ow� cz�ciej tak u�y�niano. Salomon: - Bogdajby� przepad�! Wszak �ysi s� lepsi od innych, bo �ysina to nie wina, ale zaszczyt�w przyczyna. Marcho�t: - �ysina to krotochwila dla much. Zali nie widzisz, kr�lu, �e muchy bardziej rzucaj� si� na g�ow� tego �yska ni� na g�owy inne, pokryte w�osami, zdaje im si� bowiem, �e jest to okr�g�e naczynie pe�ne dobrego p�ynu albo niejaki kamie� pomazany czym� s�odkim, i dlatego lec� ku �ysej g�owie. Na to rzek� �ysy wobec kr�la: - Skoro niegodziwy nicpo� dosta� si�. przed kr�la, by nas gani�, nale�y go wyrzuci� precz! Marcho�t: - Pok�j z cnot� twoj�, ju� milcz�! Rozs�dek Salomon�w o dwu niewiastach swowolnych Onego czasu przyby�y dwie niewiasty przynosz�c z sob� dzieci�, o kt�re przed kr�lem sp�r wiod�y. Abowiem jedna m�wi�a: - Moje jest dzieci�! - Druga: -- Nie! moje jest! - abowiem jedna �pi�c udawi�a swego syna. Dlatego przed Salomonem spiera�y si� o �ywe ch�opi�. A gdy jedna rzek�a: - M�j ci jest! - Salomon rzek� s�ugom swoim: - Przynie�cie miecz a rozetnijcie dzieci� na po�ow�, a niechaj ka�da z tych niewiast cz�� tego dzieci�cia we�mie. S�ysz�c to niewiasta, [kt�rej] by�o ono dzieci� �ywe, rzek�a do kr�la: - Prosz�, mi�o�ciwy kr�lu, dajcie tej niewie�cie �ywe, a nie rozcinajcie go! Odpowiedzia�a druga niewiasta: - Ani tobie, ani mnie. Niecha� je kat rozetnie! Odpowiedzia� Salomon: - Dajcie tej niewie�cie p�acz�cej to dzieci�, bo� to jest matka jego; a t� drug� z dwora psy wyszczujcie! I pyta� Marcho�t od kr�la, j akoby pozna� matk� praw� onego dzieci�cia. Salomon odpowiedzia�: - Z mi�o�ci tej niewiasty ku dzieci�ciu, i z przemienienia oblicza, i z p�akania. Marcho�t odpowiedzi��: - Niedobrze� pozna�! Aza� ty b�d�c m�dry wierzysz p�akaniu,[oczu] niewie�cich? Bo kiedy niewiasta p�acze, tedy si� sercem �mieje; ukazuje to obliczym, czego nie ma w ��dzy. M�wi ustami; czego nie ma w umy�le; to obiecuje, czego nigdy wolej nie ma nap�ni�. Ale dla rozmaitych chytro�ci mieni si� jej oblicze, a my�l in�dy lata. Niewymowne chytro�ci ma niewiasta. Salomon - Ile ma chytro�ci, tyle ma dobroci. Marcho�t: - Nie m�w: dobroci, ale z�o�ci a zdrady. Salomon: - Zaiste to by�a kurwa, kt�ra porodzi�a takiego syna. Marcho�t: - Czemu to m�wisz, kr�lu? Salomon: - I� ganisz niewie�ci� p�e�; bowiem niewiasta jest rzecz poczesna, po��dliwa, chwalebna i mi�a. Marcho�t: - K temu te� mo�esz przyda�, i� jest krewka a przemienna. Salomon: - Je�li jest krewka, tedy jest dla cz�owiecze�stwa krewka; a je�li przemienna, tedy jest takowa dla lubo�ci. Bowiem niewiasta z ko�ci cz�owieczej i cz�owiekowi dana na dobre wspomo�enie i na rozkosz, i na lubo��. Abowiem niewiasta wyk�ada si�: niewiadoma stania 1, to jest: przemienna jakoby mi�kki wiatr. Marcho�t: - I owszem, niewiasta mo�e by� rzeczona: mi�kki b��d. Salomon.: - K�aniasz, n�dzny cz�owiecze, bowieme� z�y, przeto wszytko z�e m�wisz o niewiastach: Bowiem z niewiasty si� rodzi cz�owiek; przeto kto sromoci niewiasty, ten jest ganiebny; dla tego co za rozkosz s� bogactwa? co kr�lestwa? co imienie? co z�oto? co srebro? co drogie odzienie? co drogie kamienie? co godowanie? co weso�e czasy? co rozkosz jest przez niewiasty? Zaprawd�, taki mo�e by� wezwan umar�y �wiatu, kt�ry jest od��czon od niewiast. Bowiem niewiasta rodzi dzieci i wychowawa, i mi�uje; ob�apia; ��da ich zdrowia. Niewiasta rz�dzi dom; pracuje si� o zdrowie m�owe i czelad�. Niewiasta jest rozkosz wszytkich rzeczy; niewiasta jest s�odko�� m�odzie�c�w; niewiasta jest pocieszenie starych, podweselenie dziecinne, wesele dni�w, wesele nocne, zel�enie pracej, zapami�tanie wszytkich sm�tk�w. Niewiasta s�u�y krom zdrady i strze�e wygl�daj�c mego ode�cia i przy�cia. Marcho�t: - Prawd� m�wi ten, co rzek�: Co jest w sercu, to te� jest w u�ciech. Ty barzo mi�ujesz niewiasty, dlatego je te� chwalisz. Bogactwa, cudno��, szlachetno�� i m�dro�� - to� wszytko tobie s�u�y; przeto te� mi�o�ci niewie�cie godz� si� tobie. Ale ja tobie powiadam, i� teraz chwalisz niewiasty, przed tym ni� p�jdziesz spa�, b�dziesz je gani�. Kt�remu Salomon rzek�: - Sk�amasz, bowiem ja wszytkiego czasu �ywota mego mi�owa�em .niewiasty i mi�uj�, i b�d� mi�owa�. Przeto teraz id� ode mnie precz, a patrzaj, by� przed moj� abliczno�ci� nie m�wi� z�e o niewiastach. Tedy Marcho�t wyszedszy z pa�acu kr�lewskiego zawo�a� do siebie onej niewiasty swowolnej, kt�rej by�o wr�cono syna �ywego, i rzek� do niej: - Wiesz; co si� sta�o na dworze kr�lewskim? A ona odpowiedzia�a: - To wiem, i� syna mego �ywego wr�cono mi. - Ale co by si� innego dzia�o, nie wiem. Kt�rej Marcho�t rzek�: - Kr�l przykaza�, i�by ty i twoja towarzyszka jutro by�a wezwana. A dadz�� po�owic� syna twego, a onej drugiej te� po�owic�. Na to niewiasta odpowiedzia�a: - O jako� to z�y kr�l, i jako jego z�a rada i skazanie! Tedy Marcho�t rzek�: - Jeszcze� druga ci�sza a gorsza rzecz jest. Bowiem panowie jego uradzili, i�by ka�dy m�� mia� mie� siedm �on. Przeto rozmy�laj sobie, co z tym b�dzie dzia�a�, je�li jeden m�� b�dzie mia� siedm �on. Bo nigdy dom nie b�dzie w pokoju; bowiem jedna b�dzie mi�owana, a druga b�dzie wzgardzona; bowiem ona, kt�ra b�dzie mi�a m�owi, b�dzie cz�ciej z m�em bywa�a. Przeto jedna dobrze b�dzie przyodziana, a druga b�dzie naga. Ona, kt�r� b�dzie mi�owa�, b�dzie mia�a pier�cienie, sponki, z�oto, srebro, jedwab, b�dzie mia�a klucze w r�ku, b�dzie czciom od czeladzi, b�dzie zwana pani�, wszytki bogactwa m�owy b�d� jej polecony. A gdy� tak jedna b�dzie mi�owana, ony drugie sze��, co k temu b�d� m�wi�? Je�li dwie b�d� mi�owany, c� rzek� k temu drugie pi��? Je�li czterzy, c� drugie trzy jemu rzek�? Je�li pi��, c� dwie rzek�? Je�li sze��, c� jedna? Bo milsza b�dzie ca�owana, mi�owana od m�a, i b�dzie siada�a z m�em. Ony drugie widz�c to, co k temu b�d� m�wi�? Bo b�d� ani wdowy, ani m�atki z m�em, ale prawie b�d� jakoby przez m�a; tak, i� b�d� �a�owa�, i� kiedy straci�y swe dziewictwo. Gniewy, roztyrki, zwady, prze�ladowanie, zazdro�� b�d� miedzy imi. Te� wieczna nienawi�� b�dzie kr�lowa�a miedzy imi. A je�li tej z�ej rzeczy nie opatrz�, jedna drug� otruje. Dlatego, i�e� niewiasta, a znasz niewie�cie po�o�enie, kwap si� to powiedzie� wszytkim ganiam tego miasta, kt�rym mo�esz; a rad� im, i�by na to nie przyzwala�y, ale i�by tego broni�y u kr�la i u jego rady. A gdy Marcho�t cicho a roztropnie wszed� na dw�r kr�la Salomona i siad� w k�cie na pa�acu, ona niewiasta mnimaj�c, by by�a prawda, co Marcho�t powiada�, biegaj�c po mie�cie, �ami�c r�kami i narzekaj�c, to co s�ysza�a od Marcho�ta, to wsz�dy powieda�a. Tak, i� si� panie j�y schodzi�; s�siada powieda�a s�siedzie; i by�a wielka gromada niewiast, a w kr�tkiej godzinie prawie wszytki panie wszytkiego miasta zebra�y si�. A gdy si� zebra�y, nie mi�a im by�a ta rada, a tak wszytki gromad� sz�y na pa�ac kr�la Salomona. Potem jako ony niewiasty wesz�y na pa�ac przed obliczno�� kr�la Salomona I przysz�y na dw�r kr�la Salomona, jakoby siedm tysi�c niewiast. I obtoczy�y pa�ac kr�la Salomona a gwa�tem po�ama�y drzwi jego i wiele ci�kich mierzi�czek czyni�y jemu i jego radzie. Jedna barzo, druga jeszcze barziej j�y wo�a� przed kr�lem. Tedy kr�l, ledwy uprosiwszy u nich milczenie, pyta�, kt�ra by by�a przyczyna tak wielkiego zebrania? Na to jedna, kt�ra by�a miedzy imi zstalsza i wymowniejsza, rzek�a do kr�la: - Tobie kr�lu nosz� z�oto; srebro, drogie kamienie. i bogactwa ziemskie. Czynisz wszytk� wol� twoj�, a �adny si� nie przeciwi wolej twej: Masz kr�low� i in�ych kr�lowych wiele: Przywodzisz te� niewymownie wiele innych niewiast pe�ni�cych tw� wol�. Dawasz ka�demu, co chcesz, bo masz, co chcesz. Tego� wszytcy czyni� nie mog�. Salomon odpowiedzia�: - Pomaza� mi� Pan B�g na kr�lestwo izraelskie, a wi�c nie mog� czyni� wolej mojej? Na to ona niewiasta odpowiedzia�a: - Czyn wol� twoj� z twoich, ale z nas czemu chcesz czyni�? My jestesmy �lachetne, z rodzaju Abramowego i trzymamy zakon -Moj�esz�w. Czemu� ty chcesz zakon nasz przemieni�, kt�ry by� mia� czyni� sprawiedliwo��? Na to Salomon rozgniewawszy si� barzo rzek�: - Co za niesprawiedliwo�� czyni�, nieszczesna niewiasto? - Odpowiedzia�a ona niewiasta: - Wielka� to jest niesprawiedliwo��, i� to chcesz ustawi�, i�by ka�dy m�� w mia� siedm �on. Zaprawd�, tego �adnym obyczajem nie dowiedziesz. Nie jest taki pan albo kr�l, albo kt�re ksi���, kt�re by by�o tako bogate a tako mocne, kt�ry by m�g� jednej swej �mie wol� nape�ni�. A c� dalej uczyni, gdy b�dzie mia� siedm �on? Nad moc ludzk� chcesz ten uczynek uczyni�. I owszem ci to lepiej jest, i�by jedna niewiasta mia�a siedm m��w. Na to Salomon u�miechn�wszy si� rzek� do swych: -. Zaiste, wi�cej tych niewiast jest ni� ludzi. Tedy wszytki niewiasty jer�zolimskie jednakim g�osem zawo�awszy [rzek�y]: Zaiste� ty przekl�ty kr�l a na�miewca, a niesprawiedliwe twoje skazanie. Przeto ju� teraz wiemy, i� to jest prawda, cochmy s�yszeli, i� �le o nas m�wisz, na�miewasz si� z nas przed nami. O jako� ten Salomon jest z�y kr�l i �le kr�luje! Tedy kr�l rozgniewawszy si� rzek�: - Nie masz g�owy gorszej nad g�ow� w�ow�, a nie masz gniewu nad gniew niewie�ci. Lepiej jest mieszka� ze lwem albo ze smokiem ni� mieszka� ze z�� niewiast�. Kr�tsza jest wszelka z�o�� i strach nad z�o�� niewie�ci�. Z�o�� grzech�w pada na nie. Jako ostra a kamienna droga przykra fest staremu, takie� ci niewiasta j�zyczna. Gniew niewie�ci i niepoczliwo�� wielka jest. Niewiasta, jesli moc b�dzie mia�a, zawsze jest przeciwna m�owi swemu. Niewiasta jest pocz�tek grzechu, a przez ni� wszytcy mrzemy. Bole�� serdeczna i �a�o�� jest niewiasta fryjowna. Niewiasta niewierna jest omawiaj�ca ka�dego. Nieczystota niewie�cia b�dzie uznana po oczu a po powiekach ich. Oczy niewie�cie s� niesromie�liwe, a nie dziw, i� nierady na m�a patrz�. A gdy to tak kr�l m�wi�, Natan prorok powstawszy rzek�: - Czemu pan m�j, kr�l, sromoci wszytkie panie jerozolimskie? Salomon odpowiedzia�: - Za� nie s�ysza�, jako mi �aja�y przez mojej winy a nagle? Natan odpowiedzia�: - �lepy, g�uchy a niemy ma by� na czas, kt�ry w pokoju chce by� z poddanymi. Odpowiedzia� Salomon: - Ma by� odpowiadano szalonemu pod�ug jego szale�stwa. Tedy wyskoczywszy Marcho�t z miasta, na kt�rym siedzia�, rzek� do kr�la: - Dobrze� tu, Salomonie, m�wi� ku mojej woli, bowieme� dzi� chwali� barzo niewiasty, a teraz je barzo ganisz. Tegociem ja chcia�, bo i ja - we wszytkim chc� dowie�� prawdy. Salomon odpowiedzia�: - Co to jest, szybieniczniku? Za wiesz ten gie�k i za� sna� uczyni� to zebranie niewie�cie? Marcho�t rzek�: - Nie ja, ale ich lekko��. Nie masz wierzy� wszytkiemu, co s�yszysz. Tedy Kr�l rzek�: - Id� precz, a patrzaj, bych ci wi�cej nie patrza� w twoje oczy! Natychmiast Marcho�ta wyrzucono z pa�acu. A oni, kt�rzy oko�o kr�la stali, rzekli: - Racz, mi�o�ciwy kr�lu, m�wi� co �agodnego do tych niewiast, i�by odesz�y precz! Tedy kr�l obr�ciwszy si� do niewiast rzek�: - Wiedzcie, mi�e panie, i�em ci ja niewinnie oskar�on przed wami. Ten ci to b�azen zmy�li�, kt�rego�cie widzieli. Wszelki m�� ma mie� jedn� �on�, kt�r� z wiar�, w i z poczciwo�ci� ma mi�owa�. A com m�wi� o niewiastach, nie m�wi�em, jedno o z�ych, bo o dobrej niewie�cie kto ma co z�ego m�wi�? �aska jest Boga niewiast� rozumna a milcz�ca. �aska nad wszytki �aski niewiasta sromie�liwa. Jako s�o�ce na wysoko�ci, tako cudno�� niewie�cia jest okrasa jej domu i jest jakoby �wieca w lichtarzu. A cudno�� jej nad sta�o�� wieku. S�upy z�ote na spodku �rzebrnym s� mocne nogi sta�ej niewiasty. Fundament wieczny na opoce mocnej jest przykzanie bo�e w sercu niewie�cim. Pan B�g Izraelski, ten was niechaj b�ogos�awi, a rozmno�y rodzaj wasz na wiek wiek�w! -A gdy wszytki. odpowiedzia�y: Amen; dawszy chwa�� kr�lowi sz�y precz. A Marcho�t pami�taj�c krzywd�, kt�ra si� mu. od kr�la sta�a, i� kr�l przykaza� mu precz z oczu nie chc�c mu wi�cej w oczy patrza�, my�li�, co by mia� czyni�. Potem jako Marcho�t, jakoby jakie zwierz�; na czterzech nogach pocz�� chodzi� Potem w nocy spad� wielki �nieg. Tedy Marcho�t wzi�� w jedn� r�k� rzeszoto, a w drug� r�k� nog� nied�wiedzi�; a buty swoje na nogach opak obr�ci� i j�� �azi� po mie�cie na czterzech nogach jakoby jakie zwierz�. A gdy przyszed� przed miasta, nalaz� w pustkach piec, wlaz� w on piec. Potem, gdy by� dzie�, dworzanie kr�lewscy nale�li �lad Marcho�t�w, a mnimaj�c by by� �lad jakiego dziwnego zwierz�cia, powiedzieli kr�lowi.. Tedy kr�l z wielko�ci� ps�w i z �owcy jecha� onym �ladem. Potem jako Salomon przyszed� przed piec; gdzie Marcho�t le�a� Gdy za� przyjecha� przed piec, a ju� �lad�w zabrak�o, .zsiad� kr�l i spojrza� w piec. A Marcho�t le�a� na twarzy u progu i spu�ciwszy spodnie pokazywa� mu rzy� [i] jajca. Kt�rego widz�c kr�l rzek�: - Kto jest ten, kt�ry tu le�y? Marcho�t odpowiedzia�: - Jam jest. Odrzek� kr�l: - Czemu tak le�ysz? Marcho�t: - Da�e� mi pozna�, �e nie chcesz mi wi�cej w oczy patrze�, skoro za� nie chcesz mi patrze� w oczy; patrz w moj� rzy�! Na to kr�l zawstydzony rzek� do s�ug swoich: -Schwy�cie go i zaprowad�cie go na szybienic�! A gdy by� j�t Marcho�t, rzek� do kr�la: - Mi�y kr�lu, czy�, co chcesz; telko mi to raczy da�, i�bych by� obieszon na tym drzewie, kt�re ja sobie wybior�! Odpowiedzia� Salomon: - Niechaj tak b�dzie, jako ��dasz. Mnie to za ma�o stoi, na kt�rym drzewie b�dziesz wisia�. I przykaza� kr�l Salomon s�ugam swoim pod gard�em, i�by go na tym drzewie obiesili, kt�re sobie wybierze. Potem Marcho�t by� wiedzion na szubienic� Tedy s�udzy j�wszy Marcho�ta chodzili po rozmaitych lesiech pytaj�c go: - Chcesz na tym drzewie wisie�? A on odpowiedzia�: - Nie chc�. - A na tym chcesz? - Nie chc�. A tak nachodziwszy si� po rozmaitych lesiech, d�browach, borzech, nie mogli �adnego drzewa nale��, na kt�rym by Marcho�t chcia� si� biedzi� z wiatrem. A tak s�udzy nachodziwszy si� z nim pu�cili go. A tak Marcho�t uszed� r�k Salomonowych. Potem wr�ciwszy si� do domu mieszka� w pokoju. A potem na ostatku insza figura znamionuje. UPOMINANIE DO CZCICIELA Ty, co ku czcieniu masz chciwo��, We�m Marcho�ta przed obliczno��. Kupuj chciwie, a przeczytaj, Ty jego kunszty pami�taj. B�dziesz li z ��dz� kupowa�, W tym czcieniu sobie lubowa�, Z domu Jeronimowego Wynidzie� wrychle wiele dobrego. PRZEMOWA DO POLAK�W Ot� macie, Polacy, Marcho�ta chytrego gadanie z Salomonem i b�a�e�stwo jego. Jan, baka�arz z Koszyc, z �aciny prze�o�y�, i�by si� w was tym wi�cej rozum mno�y�. Za wam mi�o b�aze�stwo to b�dzie ku czcieniu, ku bieg�o�ci rozumu i ku ubaczeniu. To baczcie, i� bieg�o�� rozumu z pisma pochodzi, a pismo proste ludzi k rozumu przywodzi. Nie telko� samym duchownym pisma jest potrzeba, ale te� �wieckim ludziom k bieg�o�ci go trzeba. [przet]o si� ju� we czcieniu radzi obierajcie, ... .... .... ... ...i o mym nie zapominajcie. Drukowano w Krakowie z wi