14677
Szczegóły |
Tytuł |
14677 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
14677 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 14677 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
14677 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
CICHE WODY.
Powie�� wsp�czesna
przez
J. I. Kraszewskiego
Tom III.
Wilno.
Nak�adem i�drukiem J�zefa Zawadzkiego.
1881. ????????? ????????. -10 ????? 1881 ?. ??????.
??????.. ?? ????????i? ?. ?. ????? ??????????.
(???????? ?????????, ? 149). CICHE WODY.
Nie by�o nieszcz�liwszego cz�owieka w�wczas na warszawskim bruku, nad pu�kownika Leliw�. Wszystkie domy i�rodziny, kt�rych by� najlepszym i�najwierniejszym przyjacielem, nagle z�horyzontu znikn�y, wszystkie nici intryg rozlicznych, kt�re on tak lubi� �ciga� ciekawemi oczyma, zasun�y mu si� ciemno�ciami; miasto opustosza�o; z�dniem nie wiedzie� by�o co robi�, wiecz�r musia� w�resursie przep�dza�; �ycie stawa�o si� ci�arem; staro��, kt�rej tak umia� si� broni�, nagle czu� si� dawa�a ze wszystkiemi dol�gliwo�ciami, zwykle czynnem �yciem przezwyci�anemi.
Stary s�uga wzdycha� widz�c go zmienionym, i�co si� tylko trafia�o w�chwilach ostatecznego zw�tpienia, bior�cym si� do � ksi��ki. By� to symptom zawsze fatalny. Pu�kownik naziewawszy si� d�ugo, napatrzywszy si� przez okno na pust� ulic�, siada� zwr�cony ty�em do okna i�pr�bowa� czyta�. Natychmiast prawie oczy mu si� klei� zaczyna�y, a��e snu we dnie nie znosi�, bo mu nocny odbiera�, rzuca� wi�c ksi��k� i�chodzi� po pokojach, wzdychaj�c nad dol�, kt�ra jego szcz�cie od drugich zawis�em czyni�a.
Niegdy� my�liwy, Leliwa si� czasem bra� do swych przybor�w strzeleckich i�rusza� na polowanie, ale � c�? My�liwstwo, kt�re dawniej sz�o tak dobrze, �e si� niem m�g� pochwali�, kt�re go niezmiernie bawi�o i�dawa�o zdrowie, teraz (wina z�ych czas�w)! nie wiod�o si� prawie zawsze, nudzi�o, niecierpliwi�o i�z�niego przynosi� Leliwa �amanie w�ko�ciach niezno�ne. Wyjazd ksi�ztwa Adamowstwa ju� mu by� przykry; po nim zaraz dowiedzia� si� o�wyborze w�drog� hr. Laury z�synem, w�towarzystwie hr. Zdzis�awowej, i�jej m�a.
Wkr�tce za nimi znik�a hr. Julia, co by�o przewidzianem. Z�hr. Ludwikiem cho� si� spotykali, nie sympatyzowali nigdy, i�ten, cho� w�mie�cie pozosta� czas jaki�, pu�kownik z�niego �adnej nie mia� pociechy.
Oba na siebie wymy�lali.
� Parazyta! m�wi� z�lekcewa�eniem hrabia Ludwik. � Stary ba�amut! szemra� Leliwa � egoista! �mieszny galant stary!...
Jednego z�tych dni niezaj�tych niczem, pu�kownik id�c ulic�, wolnym krokiem, bez celu, zapomnianego i�dawno niewidzianego spotka� p. Adolfa, kt�ry mu si� z�dala uk�oni�.
Stan��, chwila rozmowy, cho�by ju� z�tak podrz�dnym cz�eczkiem, by�a nie do odrzucenia.
Uderzy�a go wielka zmiana w�dawniej elegancko i�paniczykowato wygl�daj�cym m�odzie�cu. Wiedzia�, �e si� o�eni�; przypomnia� sobie, i� go niegdy� do hr. Julii wprowadza�, gdzie go miano u�y� do jakiej� sprawy, spr�bowano i�jako narz�dzia niedogodnego pozbyto si� grzecznie.
Od czasu jak p. Adolfa siostra i�dom hr. Laury odepchn��, znik� by� prawie z�oczu pu�kownika; zas�ysza� co� o�nim � wiedzia� ma�o. Z�pozoru wida� by�o zaraz, �e mu si� nieosobliwie dzia� musia�o. Ubranie mia� zaniedbane, a�twarz zdawa�a si� cz�stszego u�ycia pocieszaj�cych spirytuoz�w dowodzi�. W�a�nie by� pod wp�ywem, takiego sztucznego rozbudzenia, gdy pu�kownik go spotka� w�ulicy.
� C� to si� z�wa�panem dzieje? odezwa� si� � ani wida� go by�o, ani s�ycha�! Z�pozoru s�dz�c, wyszed�e� na jakiego� desperata? Adolf si� sk�oni� od niechcenia, i�min� zrobi� lekcewa��c�, jakby �wiat ca�y wyzywa�.
� Jak�e inaczej mia�o by�! � odpar�. Z��aski niewdzi�cznej familijki. musia� cz�ek sta� si� ot � jak pan widzi... desperatem!...
Uczciwym ludziom, id�cym prost� drog�, nigdy si� nie dzieje inaczej! P�ki jeste� potrzebny, to ci� wyzyskuj�; potem kolanem � i�� bywaj zdr�w...
Kuzynka hrabina Laura, jej godny synek, wreszcie i�kochana siostrzyczka � ot jak mnie wykierowali. Ani zna�, ani wiedzie� o�mnie nie chc�!...
Ale ja im � da Pan B�g doczeka�, przypomn� si�! przypomn�!
Roz�mia� si� dziko p. Adolf, wk�adaj�c r�ce w�kieszenie.
� Wszak�e� si� wa�pan o�eni�? zapyta� Leliwa, dla kt�rego ten zwrot rozmowy by� dosy� nieprzyjemny.
Znosi� przek�sy, alluzye, ale otwartego napastowania na ludzi, kt�rych szanowa� � nie cierpia�; bo ani si� oburza� przeciw nim nie by�o mu mi�o, ani potakiwa� przyzwoita.
Na zapytanie o�o�enienie, Adolf usta wykrzywi�.
� Ju� komu si� szcz�ci, prosz� pu�kownika, jak mnie, to we wszystkiem... rzek� szydersko. T� bab� kocha�em gdy by�a pann�, by�a nadzwyczaj poci�gaj�ca � licho wie czem, bo nie bardzo �adna! Posz�a by�a za m��, chcia�em przysta� za przyjaciela domu � nie da�a mi przyst�pu. Owdowia�a, nie by�o sposobu... no, i�na z�o�� familii o�eni�em si� z�ni� Teraz mi �ycie tak zatru�a...
Splun�� pan Adolf, ale, jak si� zdawa�o, nie po tej truciznie, tylko po w�dce, kt�r� mocno od niego czu� by�o.
Leliwa sta� i�patrza� niemal z�politowaniem.
� Ju�em si� kochanej familijce, doda� wp� sam do siebie pan Adolf � dobrze raz przys�u�y�; a�poczekawszy � niesko�czone to jeszcze � potrafi� lepiej!!
Pan pu�kownik wie, �e t� s�awn� ucieczk� ksi�niczki Marty, to ja arran�owa�em. S�owo daj�! bezemnieby nic nie by�o...
Roz�mia� si� m�ciwie.
� W�tpi�, �eby to pan pu�kownik wiedzia�, �e ja mia�em z�nimi tak�e od �ony da� drapaka... Wszystko si� o�to rozbi�o, �e zazdro�nica wyszpiegowa�a mnie na schadzkach z��adn� dziewczynk�, kt�rej chcia�em towarzyszy�... Zdrajczyni zamkn�a mnie na klucz i
chcia�a zaraz da� zna� do pa�acu o�ucieczce projektowanej, tymczasem nie wpu�cili jej � ksi�niczka dmuchn�a z�moj� J�zia, a�ja na lodzie osiad�em... Pu�kownik krzywi� si�.
� Od tej pory mog� powiedzie�, �e tak jak nie bywam w�domu u��ony. Wybieram godziny gdy jej nie ma, aby si� przebra�, a�nocuj� u�przyjaci�. By�em znalaz� jakie sta�e zaj�cie, rzuc� bab� ze wszystkiem. Niech j� kaci!
� Nie godzi si�, rzek� surowo pu�kownik.
� Wiedzia�a co bra�a, panie pu�kowniku � rzek� z�wielkim zapa�em p. Adolf, poprawiaj�c kapelusza � Nie tai�em przed ni�, �e lubi� �y�. Kawaler, skolligowany pi�knie, ch�opak m�ody i�przystojny, �eni�em si� z�wdow�; samo przez. si� rozumia�y si� kompensaty...
A ta mnie chce w��yka wzi��, i�barszczykiem postnym w�pi�tek zbywa, z�dodatkiem �ledzia... i�chce, �ebym dla niej si� zrzek� ca�ego rodzaju niewie�ciego! Nie! co za nadto, to za nadto!!
M�wi� to z�takiem przekonaniem o�swem dobrem prawie, i� Leliwa u�miechn�� si� musia�.
Pan Adolf by� w�sztosie gaw�dzenia, bo, niedoczekawszy si� rych�o odpowiedzi, ci�gn�� dalej.
� Koniu nie idzie to nie idzie. Siostra i�ja, rodzeni, dalipan ona nie wi�cej nademnie warta... tyle tylko, �e umia�a si� u�o�y�, zaczai�, mink� stroi�, starej si� przyliza� � ona teraz pani hrabina, a�ja bruki zbijam, i�wszyscy si� mnie wyparli!
Tu doda� znowu z�najmocniejszym przekonaniem:
� Tak to si� dzieje tym, co chc�, i�� prost�, drog�, i�k�amstwem si� brzydz�,!...
Cierpliwo�ci! doda� spluwaj�c powt�re � ja jeszcze mojej roli nie doko�czy�em, a�ta siostrunia hrabina � ho! ho! da si� im ona we znaki!!
Leliwa, kt�rego ta niedyskrecya po likierze �ywo zaj�a, zbli�y� si� do niego.
� W�jaki spos�b? co? jak my�lisz? zapyta�.
� Familijne tajemnice zachowywa�o si�, dop�ki do familii nale�a�em; teraz... hen! co mi tam! Ja pu�kownikowi wszystko wy�piewam... co mam tai�?...
Leliwa, poniewa� d�ugo stali w�ulicy, szepn�� mu:
� Chod� na �niadanie.
� Dalipan, zda si�, bo jestem prawie na czczo � roz�mia� si� p. Adolf -
Weszli do najpierwszej �redniej garkuchni na drodze i�zaj�li pokoik osobny. Pan Adolf objawi� �yczenie rozpocz�cia od kieliszka w�dki.
� Anielka moja � odezwa� si� siad�szy na kanapie � to jest ma�o powiedzie� Machiawel w�sp�dnicy; to � cho� rodzona siostra, ale drugi dyabe�... Jeszcze to by�o w�pa�kach, a�ju� Lamberta, niewinnego ch�opca, tak zba�amuci�a, �e gdyby nie jaki� przypadek � by�by si� musia� z�ni� o�eni�...
� Co pleciesz! Hrabia Lambert na ni� nigdy ani spojrza�! wtr�ci� Leliwa.
� P�niej, ale co wprz�dy by�o, to ja wiem! roz�mia� si� Adolf. Stara hrabina tak jej wierzy�a, tak j� kocha�a, �e nawet najmniejszego nie mia�a podejrzenia, i�nie ma go do dzi� dnia. Umia�a si� przed ni� tak uk�ada�... A�to� nie sztuka, �e hrabiego Zdzis�awa, kt�ry sobie �arty z�ni� chcia� stroi�, doprowadzi�a do tego, i� si� �eni� musia�.
Ale tu ja doda� mog�, �em si� te� do tego przyczyni�, cho� tego nie przyznaje i�najczarniejsz� mi si� niewdzi�czno�ci� wyp�acj�a...
Coby by�o, gdyby ksi�niczka nie uciek�a � nie wiem. By�aby pewnie tak kierowa�a siostrunia, aby ich po�ycie stru�; ale tu jej dyabe� pom�g�... i�ja!! niechc�cy! doda� Adolf...
Jestem pewien tego co m�wi�, bo to wiem od domownik�w, maj�c tam przyjaci� dosy�. Jak tylko ksi�niczka uciek�a, Anielka wnet zmiarkowa�a co jej wypada czyni�. Wi�c, w�skok do n�g hr. Laury, z�obowi�zku wdzi�czno�ci, z�czu�o�ci niezmiernej, natychmiast pochwyci�a w�swoje r�ce wszystko, chor� staruszk�, dom, gospodarstwo, a�co najlepiej � hr. Lamberta, do kt�rego s�odkie oczka po staremu zacz�a robi�, wkr�ci�a si� do podr�y razem... hrabia Zdzis�aw na wszystko si� zgodzi�, � ale � niechaj�e si� trzyma � bo, �e ona Lamberta opanuje i�rozmi�uje � gard�o daj�!!
Pu�kownikowi wypada�o si� oburzy�, zawo�a� wi�c:
� Ale co bo pleciesz! co to za gadaniel I�jeszcze na rodzon� siostr�! Zlituj si�!
� W�a�nie panie pu�kowniku, �e na rodzon� siostr� to m�wi�, kt�r� znam lepiej ni� siebie, mo�esz mi uwierzy�, �e nie ba�amuc�. Cicha woda! pu�kowniku! cicha woda!
� Jeste� z�y na ni�, a�to s� potwarze! doda� Leliwa.
� Z�y jestem, ani s�owa � rzek� Adolf, bior�c si� do przyniesionego bifsztyku, � z�y jestem, ale ze mnie z�o�� dobywa prawd� tylko. Przed panem m�wi� jak przed ojcem, bo pan pierwszy, co� mnie nie odepchn�� i�jeszcze ot � nakarmi�...
Niech mi pan wierzy, �e tam Anielka nawarzy im piwa... Lamberta ja znam, stateczny bardzo, ale krew w�nim gra, nie woda; m�oda m�atka, gdy si� do niego przysiadzie dobrze ze starej mi�o�ci wspomnieniami! ha! ha! W�sk�rze hrabiego Zdzis�awa nie chcia�bym by�... Cynizm ten zmiesza� nawet starego pu�kownika, kt�ry tolerowa� wiele na �wiecie, ale zawsze wymagaj�c, aby brudne sprawy czysto si� przynajmniej ubiera�y...
Kr�ci� g�ow�,.
� Ja panu wi�cej powiem, doda� Adolf, kt�ry raz rozpocz�wszy, miary w�zwierzeniach si� nie mia� � pojecha�a do W�och hrabianka Eliza, dzisiejsza ksi�na Adamowa, w�kt�rej si� hr. Lambert kocha� szalenie, pojecha�a mo�e nie bez kozery... Aniela jej nie dopu�ci!! o! nie! Daremna rzecz: hr. Laur� trzyma teraz w�gar�ci, przez ni� syna, opr�cz tego sama przyho�ubi go sobie... Groszabym nie da�, �e Zdzis�aw si� rozwiedzie, a�Lambert z�ni� o�eni.
� To nigdy w��wiecie by� nie mo�e � przerwa� oburzony pu�kownik wstaj�c. Cho� nale�ysz do familii, nie znasz zasad, kt�rym ona by�a i�jest wierna. Skandalu takiego rozwodu i�o�enienia nie dopuszcz�!
� Wi�c lepiej,. aby bez rozwodu hrabin� Zdzis�awow� ba�amuci� hr. Lambert? odezwa� si� Adolf. Bo, �e ona go do tego doprowadzi � no! gard�o daj�! powt�rzy� � gard�o daj�!
Pochmurniawszy, zamilk� Leliwa. Rewelacya ta braterska mocno go obesz�a, nierad by� jej wierzy�, cho� � niestety! dosy� prawdopodobie�stwa mia�a za sob�. Zwr�ci� chcia� rozmow� na inny przedmiot, lecz nie�atwo do tego przysz�o. Adolf na siostr� wygadywa� rzeczy straszliwe, doby� ze swych wspomnie� rozmaite jeszcze inne jej sprawy porozpoczynane a�niedokonane, kt�re o�charakterze jej �wiadczy�y.
� A�no, dosy� ju� tego; przerwa� mu Leliwa; widz�, �e� bardzo roz�alony na ca�y �wiat. Z�tego rozpaczliwego usposobienia nic dobrego nie wyro�nie. S�uchaj umie, panie Adolfie: takie �ycie, jakie teraz prowadzisz, nie zda�o si� na nic. Trzeba z��on� obmy�li� jaki� modus vivendi, do domu powr�ci� i�uregulowa� si�.
� Ja ju� dwa razy pr�bowa�em! odpar� Adolf � jak zacznie mi ta j�dza do oczu skaka�, nie ma sposobu. A�ja jej te� tego zamkni�cia w�izbie, na kt�re ludzie patrzali i��mieli si� ze mnie, darowa� nie mog�.
� Ale� na nie zas�u�y�, chc�c od niej ucieka� � odpar� Leliwa.
� To co? wtr�ci� Adolf � to co? By�bym wr�ci�! Dziewczyna �adna, ale p�ocha, a��onaty drugi raz si� �eni� przecie nie mog�em. C� to by�o tak strasznego!
Roz�mia� si� na t� logik� pu�kownik.
� Ko�cz �niadanie � rzek�, � ja id� z�tob�. P�jdziemy do twojej �ony, wyrobi� ci amnety�.. Adolfowi w��cz�ga si� ju� by�a sprzykrzy�a. Potar� czupryn�.
� Chyba przyrzecze, �e o�tem, co by�o a�nie jest, ani pi�nie � zawo�a�. W�takim razie, niech j�, licho! pogodz� si�...
� Chod�my � zako�czy� pu�kownik.
Rad, �e co� mie� b�dzie do czynienia, Leliwa a� do uliczki, na kt�rej sta�a kamienica pani Adolfowej szybko szed� prowadz�c z�sob� winowajc�. Tu na rogu, przykazawszy mu czeka�, sarn wdrapa� si� na pierwsze pi�tro.
Na odg�os dzwonka ukaza�a si� sama pani z�Basia,. Zna�a ona troch� pu�kownika, a�wiele o�nim s�ysza�a; zdziwi�o j�. przybycie jego.
� Pozna�a� mnie pani? zapyta�.
� A�to�by te�! za�mia�a si� Adolfowa.
� Zgadujesz pani z�czem do niej przychodz�?
� Co to, to nie!
Wprowadzi�a go do saloniku, w�kt�rym na ziemi zabawki Basi porozstawiane, pokazywa�y, �e obcy go nie nawiedzali.
Leliwa siad� na krze�le, a�jejmo�� z�bia�emi z�bkami obok niego.
� Czy to pani nie smutno �y� tak samej jednej? pocz�� pu�kownik. S�ysz�, �e� pani m�a przep�dzi�a!
� Urwis! odpar�a kr�tko zarumieniwszy si� jejmo��. � My�l�, �e� go pani z�tej strony zna�a przed �lubem___
� Pewnie � ze �zami na oczach pocz�a Siennicka � alem mia�a s�abo�� do tego �otra, i�my�la�am, �e si� poprawi...
� Do poprawy trzeba czasu i�cierpliwo�ci � rzek� powa�nie po�rednik.
� Ju�em zw�tpi�a � doda�a Siennicka. Dawno to si� o�eni�o? Nie powiem, �ebym, by�a tak pi�kna jak tam inne; ale� niczego jestem, wszyscy to m�wi�.
� O! przerwa� pu�kownik z�galantery�, buziaczek �liczny...
� A�ten � nicpo�, ju� sobie m�odsz� upatrzywszy, chcia� z�ni� ucieka�...
� S�abo�� ludzka � rzek� Leliwa. Jestem pewien, �e mniej on winien, ni� ta ba�amutka, co go potrzebowa�a i�dla tego mu si� zaleca�a. Kto si� mo�e oprze� kobiecie?
Zamilk�a troch� Siennicka.
� Trzeba to pu�ci� w�niepami��, do�o�y� pu�kownik: m�owi przebaczy� � no � i�pr�bowa� �y� jak nale�y.
Spojrza�a na niego bacznie jejmo��.
� Czy to pan z�siebie m�wi? czy z�niego? czy z�kogo?
� Od niego przychodz� � zawo�a� Leliwa: biedaczysko zat�skni�, sumienie go ruszy�o. Ofiarowa�em mu si� za po�rednika; prosi tyl � ko, aby� mu pani oczu nie wypieka�a ci�gle
jego win�....
�zy si� kr�ci�y pod powiekami biednej kobiecie, kt�ra gniewa�a si� i�ju� by�a poruszona.
� Co robi�, pu�kowniku! szepn�a po cichu � jakem sobie pos�a�a, tak spa� musz�; niech ju� b�dzie co... ka�ecie. Niechaj wraca!!
Pu�kownik chcia� wsta�, aby p�j�� zwiastowa� zgod� Adolfowi, gdy Siennicka si� nagle porwa�a z�kanapki.
� No, tak! doda�a � niech ju� b�dzie co chce � ten raz daruj�, nie powiem s�owa! Ale jak mi jeszcze co� podobnego sp�ata, panie pu�kowniku, to, jak mnie �ywa widzisz, miot�a, go za drzwi wygnani, i��eby zdycha� u�progu, nie puszcz�!!
Tak energicznie si� wyraziwszy, pani Siennicka rozp�aka�a si� na nowo, u�ciska�a Basie, kt�r� �zy matki tak�e do p�aczu pobudzi�y, i�czeka�a na pana Adolfa.
Jak� mu nauk� moraln�, da� Leliwa, nie umiemy powiedzie�; dosy�, �e przyszed� nieco pokorny, co� zamrucza� witaj�c �on�, ta zmieszawszy si� nic mu nie wymawia�a, i�Leliwa wymkn�� si�, zostawiaj�c ich samych, z�pociech� w�sercu, i� rodzaj dobrego uczynku spe�ni�, cho� � niewielk� mia� wiar� w�trwanie po�atanej zgody. Do pustego wracaj�c domu pu�kownik rozmy�la� nad tem co s�ysza� od p. Adolfa. Przepowiednia o�hrabinie Zdzis�awowej by�a dla niego rzecz�, now�, prawie nie do wiary...
Tam wi�c nad Arnem, mia� si� rozwija� dalej dramat rozpocz�ty nad brzegami Wis�y, spl�tany z�tylu aktor�w, prawie niedostrze�ony dla obcy cli oczu, a�tak zajmuj�cy rozwi�zaniem, kt�rego Leliwa domy�la� si� nie m�g� i�nie umia�. Kto tu mia� zwyci�y�? czyj� ofiar� pa�� mia� zacny lir. Lambert, kt�rego otacza�y sieci doko�a, zastawione na jego serce, na jego szcz�cie?
� Gdybym by� cokolwiek m�odszy, pomy�la� pu�kownik � dalipan, pojecha�bym tam za nimi, aby si� z�dala przypatrywa� ciekawej grze nami�tno�ci, obowi�zk�w, zasad i�temperament�w!
Zbyt jednak �ama�o go w�ko�ciach, a�nadto si� jako� przyzwyczai� do regularnego �ycia, aby dla mi�o�ci dramata odby� tak utrudzaj�c� podr�. Ciekawo�� nie dawa�a mu odpoczynku. Kilka dni przetrwawszy tak, przypomnia� sobie, �e hrabina Julia, kt�ra z�m�om b�d�c pod jednym dachem, rzadko kilka s��w zamieni�a, z�podr�y pisywa�a, do niego i�d�ugie i�czu�e listy....
By� to fenomen niewyt��maczony dla pu�kownika, � lecz niezaprzeczony. Hrabia Ludwik najmocniej kocha� �on� gdy jej nie by�o, a�ona najwi�cej si� o�niego troszczy�a; gdy ich seciny mil rozdziela�y. Z�o�liwy dowcipni� jaki� powiada� z�tego powodu, �e najmniej sobie na�wczas zawdzi�czaj�c, przez sam�, wdzi�czno�� czu�o�� dla siebie okazywali.
Hr. Ludwika zasta� w�domu by�o rzecz� nie �atw�, Leliwa rzadko bardzo go odwiedza�, poszed� jednak znaj�c godziny, i�pochwyci� go jeszcze w�szlafroku...
Dosy� ch�odno przywita� go hrabia Ludwik, przy progu ju� zapowiadaj�c mu, �e si� zaraz musi ubiera� i�wychodzi�.
� Ja hrabiego nie wstrzymani, odpar� �miej�c si� Leliwa; przychodz� tylko, jako przyjaciel stary ich domu, dowiedzie� si�, czy nie mia�e� list�w od hrabiny i�ksi�ny?...
� Jak�e nie!! zawo�a� hrabia � Julia pisa�a ju� pi�� razy, ostatni list na biurku le�y, nie ma w�nim sekret�w, mo�esz go sobie przeczyta�; od Elizy jest jeden tylko... i�ten ci mog� pokaza�...
Siadaj, we� cygaro, czytaj a�ja p�jd� si� ubiera�, bo mi okrutnie pilno...
Pierwszy list hrabiny Julii, datowany by� z�Florencyi, z�jakiego� Palazzo na jakiej� Via... kt�rej nazwiska nie m�g� wydecyfrowa� pu�kownik. Donosi�a swojemu. �cher Louis� �e gor�co okropne w�mie�cie, pustki straszne, nudy zabijaj�ce.....
Opisawszy swe mieszkanie, dodawa�a, �e ca�a kolonia polska, zaledwie tu przybywszy, ju� cienia i�ch�odu gdzieindziej szuka i�ma si� do jesieni rozpierzchn�� na r�ne W�och strony.
�Hr. Laura z�ca�ym swym dworem � pisa�a Julia � zaj�a dom naj�ty pod Cascinami. Siedz� zamkni�ci i�tak odci�ci od �wiata ca�ego, �e ani ich kto, ani oni kogo widuj�. Nawet przechadzki swe w�cieniach ogrodu tak jako� urz�dza� umiej�, �e si� ich nie spotyka.
Nieodst�pn�, przy hrabinie Laurze i�jej synu jest pani Aniela, kt�ra tam, jak wida�, fait la pluie et le beau temps.
Hrabia Zdzis�aw jest tem do najwy�szego stopnia rozdra�niony, zm�czony, mog� powiedzie� egzasperowany... Wielka jego mi�o�� dla �ony, kt�ra nigdy niczem innem nie by�a tylko kaprysem pieszczonego dziecka, kt�re chce ugry�� kwa�ne jab�ko (pu�kownik u�miechn�� si� czytaj�c te s�owa) � zaczyna, jak mi si� zdaje, ostyga�.
M�wi� mi niedawno, �e maj�c, wszystkie niedogodno�ci ma��e�stwa, a�nie znaj�c przyjemno�ci jego, sam nie wie ju� jak ma radzi� sobie. L�kam si�, aby nie postawi� ultimatum �la Menschikoff (sic), i�nie �ci�gn�� na siebie jakiej nieprzyjemnej katastrofy.
My, ci�gn�a dalej pisz�ca, my, co�my znali t� cich�, przesuwaj�c� si� niepostrze�enie po salonie hr. Laury, blad� ze spuszczonemi oczkami panienk�, na kt�r� ma�o kto spojrza�, nie mo�emy dzi� si� wydziwi� metamorfozie. To stworzenie tak nic nieznacz�ce, panuje dzi� nad energiczn� niegdy�, a�teraz nieszcz�ciem z�aman� Laur�, nad powa�nym i�surowym Lambertem. �
W dalszym ci�gu listu unosi�a si� hrabina Julia nad po�yciem swej c�rki z�ksi�ciem Adamem, i�pisa�a:
�Zawsze mia�am Eliz� za jedn� z�tych istot wybranych, kt�re z�ka�dego po�o�enia potrafi�, wyj�� zwyci�zko; dzi� nie mani s��w na jej uwielbienie. Nie mog� zaprzeczy�, �e ksi��� Adam jest �dobroci� sam�, ��e m�� z�niego idealny (wyjmuj�c ciebie cher Louis, bo drogiego takiego nie ma na �wiecie) � lecz Eliza! Eliza, kt�ra wysz�a za niego nie kochaj�c go, bo z�tego nie robi�a sekretu, jak umie go uczyni� szcz�liwym, jak go prowadzi, co za takt, co za jednostajno�� humoru, jak ona ro�nie w�oczach wszystkich! co to za kobieta!
�Dom ich najprzyjemniejszy, w��wiecie, bez pedanteryi, bez �miesznego purytanizmu, a�tak dystyngowany! Jak ona robi honory!! By�a pi�kn�, teraz, powiadam ci, wypi�knia�a jeszcze; do jej weso�o�ci i�dowcipu przy��czy� si� cie� melancholii, kt�ry j� czyni tak interesuj�c�.! ka�dy odgaduje, �e szcz�liw�, nie jest � budzi to niezmiern� sympaty�, wszyscy j� wielbi�, a�ona � grzeczna dla wszystkich, ale nawet najmniejszej fantazyjki, zalotno�ci... M�� nie potrzebuje by� zazdrosnym, ale te� i�nie jest. Wiedz�c co si� w�jej sercu dzieje, napomkn�am, �eby si� pozby�a tej pruderyi przesadzonej, niepotrzebnej, kt�ra j� pozbawia najniewinniejszych �ycia przyjemno�ci. Chcia�am sama sk�oni� j�, aby si� zbli�y�a do tego kogo�... rozumiesz mnie.
Potrz�s�a g��wk�. Z�daleka zaledwie go widuje. Je�li si� nie myl�, raz czy dwa spotkali si� na przechadzce w�Cascine � bardzo mog�a si� tak urz�dzi�, aby si� widywali cz�ciej � ale widz�, �e i�tego zaniedba�a. Z�drugiej strony musi by� te� �mieszna obawa, aby zbytnia si� nami�tno�� nie rozwin�a... Domy�lam si�, �e Zdzis�awowa wp�ywa na to, aby stosunk�w nie da� zawi�za�. Dla czego? dot�d zrozumie� nie mog�, bo nie supponuj�, a�eby.... sama rachowa�a na niego...
Dowiaduj� si� w�tej chwili, �e hr. Laurze nie s�u�y tu powietrze, i��e zapewne do jesieni pojad� si� schroni� do Castellamare. Ja nie wiem co zrobi� z�sob�; ale w�istocie powietrze niezno�ne... Eliza mi powiada, zechce pojecha� do Rzymu. �List ksi�ny do ojca by� zupe�nie w�innym rodzaju.
Nie uwierzysz, pisa�a, jak mnie ta podr� ze wszech miar szcz�liw�, czyni. Najprz�d ten urok nowego kraju, kt�ry porywa i�odrywa od ci���cych cz�sto nawet w�miodowych miesi�cach my�li, dzia�a dobroczynnie, przynosi zapomnienie jednych rzeczy, nudnych, a�niby przypomina co�, co ci� chyba na innym �wiecie widzia�o.
Mnie si� ci�gle zdaje, �em ja gdzie� przed kolebk� zna�a ten kraj g�r r�owych i�liliowych, to morze szafirowe, i�te lasy kasztan�w i�d�b�w zielonych wiecznie.
Na takiem tle prze�licznem chcia�oby si� figurowa� jako sztafa� � szcz�liwy!!
Wszystko mi si� podoba�o po drodze i�tutaj. Gor�co znosz�, cho� mnie ci�gle strasz� przepaleniem g�owy. Odpowiadam, �e ju� by�a przepalona dawno! Prawda? M�wili�cie zawsze, �e mi si� w�niej pali!
Florencya �liczna, ale to jest wielka stolica, kt�ra si� sta�a ma�em miasteczkiem. �ycie nowe mie�ci si� w�niej jak mo�e w�starych pa�acach, do innego stworzonych. Ludzie si� wydaj� w�nich tacy male�cy! Ja, chodz� po tych salonach upokorzona, chcia�abym mie� cho� �okie� wi�cej wzrostu... M�j m��, kt�ry ma talent zachwyca� si� tem co mnie bawi, cho� oblewa si� potem i�wypija wiadra limonady � jest zupe�nie szcz�liwy.
Towarzystwo nasze... z�Warszawy, kt�re nas tu nap�dzi�o, dla nas i�w�og�le dla ludzi ma�o dost�pne. Pojmuj� to, �e pewna duma, ran i�blizn ods�ania� nie dozwala...
Zal mi ich serdecznie, lecz z�pociech�� nawet z�roztargnieniem, jak z�ja�mu�n�, zbli�y� si� do nich nie mo�na � boby ich nie przyj�li. Hr. Laury nie widzia�am; m�wi�� �e os�abiona jest jeszcze i�wielce z�amana...
Przeje�d�aj�c przez Wenecy�, mieli�my niespodziank�. Na placu �-go Marka spotka�am ksi�niczk� Mart� uwieszon� na r�ku pi�knego bruneta, kt�ry weso�o bardzo zabawia� j�. Na niej te� wcale nie by�o zna�, �e tak straszne salto mortale przeby�a. By�abym jej nie pozna�a, tak wygl�da�a trzpiotowato, tak dziwacznie by�a strojna; ale ona zobaczywszy mnie, cofn�a si� z�krzykiem. Cavaliere spojrza� na nas gro�no, i�ruszyli co �ywiej do gondoli oko�o hotelu Luna, aby si� ju� z�nami nie spotka�...
S�ysza�am przypadkiem, �e stary ksi��� mia� przyby� nazajutrz z�papierami, i��e ta mi�o�� romansowa mia�a si� uwie�czy� �lubem. Panu m�odemu pierwszego spotkania si� z�ksi�ciem Ignacym nie zazdroszcz�. Z�m�em moim zapewne pojedziemy przed jesieni� troch� W�ochy zobaczy� ku po�udniowi. Nie wiem jeszcze jak, gdzie, dok�d? On mi nie narzuca swoich my�li, a�ja mam to z�e nawyknienie, �e czekam na jaki� instykt, kt�ry mi powie: � Jed� tam! Dobrze to mie� takiego pos�usznego m�a.�
Pu�kownik tak si� wczyta� w�te listy, �e nie postrzeg�, jak hrabia Ludwik ubrany, z�kapeluszem w�r�ku, stan�� za nim naci�gaj�c r�kawiczki. Dopiero silny zapach perfum, kt�rych stary elegant obficie u�ywa�, rozbudzi� Leli we.
� Prawda? jak s� listy zajmuj�ce! odezwa� si� hr. Ludwik � a�powiem ci rzecz. szczeg�ln�. Julia narzeka i�kwasi si�, Eliza chwali si� szcz�ciem; na mnie za� z�dw�ch pism, list c�rki daleko smutniejsze zrobi� wra�enie. Ten poczciwy ksi��� Adam!!
Hrabia Ludwik nie doko�czy�, Leliwa wsta� z�krzes�a. Wyszli razem.
Jak potem pu�kownik prze�y� potrafi� lato i�znaczn� cz�� jesieni, a� do pory, w�kt�rej miasto si� cokolwiek znowu zaludnia� zacz�o, i�zaczyna� kaszle�, to widzieli wszyscy. Narzeka� bardzo, �e mu brak�o tych dom�w, kt�re on nazywa� oazami na pustyni... Jednego ranku pi�knego i�dosy� ciep�ego jeszcze, z�szyj�, obwi�zan� szaleni, wyszed� na przechadzk�, bo wierzy� w�moc �wie�ego powietrza; szed� zadumany, oczyma rzucaj�c na wszystkie strony, a�nie widz�c nic, gdy nagle stan�� jakby go co� nadzwyczajnego do ziemi przyku�o.
R�k� przy�o�y� do czo�a, i�przypatrywa� si�, oczom nie wierz�c.
� Co to jest? hrabia Zdzis�aw? To by� nie mo�e! m�wi� sam do siebie...
W tej samej chwili us�ysza� g�o�ne pozdrowienie.
� Pu�kowniku! servitore!
� Na Boga! C� tu hrabia robisz? Niedawno mia�em przyjemno�� spotka� si� z�hr. Stanis�awem, nic mi nie m�wi� o�powrocie.
� Sta�o si� to niespodzianie, odpar� troch� zak�opotany Zdzi�.
Pu�kownik przypatrywa� mu si�. Mia� min� znudzon�, by� opalony mocno, czo�o mu si� fa�dowa�o, trudno w�nim si� by�o domy�li� m�odego szcz�liwego ma��onka.
� Ja ci�, kochany hrabio nie puszcz� � odezwa� si� spragniony wiadomo�ci Leliwa, chwytaj�c go pod r�k�. Mam to szcz�cie by� starym przyjacielem waszego domu; spodziewam si�, �e mi wyt��maczysz. � Ale ja z�niczego w��wiecie nigdy �adnych sekret�w nie robi�, odpar� Zdzis�aw. Najprz�d to si� na nic nie zda�o, ludzie si� zawsze dowiedz� wszystkiego; powt�re cela m�emb?te.
� Wr�cili�cie pa�stwo oboje? spyta� pu�kownik.
Zdzi� si� roz�mia� i�popatrza� mu w�oczy.
� Ale� to si� nie m�wi! zawo�a� z�min� dziwn�,.
� Jak to? z��on�?
Zdzis�aw ruszy� ramionami.
� A�z��on�! rzek� � nie � �ona, czy te�... nie wiem jak j� nazywa� mam, jedzie � przyjedzie zapewne...
Pu�kownik si� dopiero domy�li�. � Czy hrabina Julia wr�ci�a tak�e? Zdzis�aw spojrza� w�drug� stron�.
� Nie wiem, odpar� z�przyciskiem. Szli dalej.
� A�pani Zdzis�awowa? pocz�� pyta� ciekawy.
� Jest to historya, kt�rej opowiadanie mnie nudzi, ale rad nie rad, rzek� Zdzi�, musz� j� dla pu�kownika przedsi�wzi��, aby� wiedzia� co m�wi� drugim. Zrobi�em g�upstwo �eni�c si�. Tak jest � m�wi� m�odzieniec � fantazya by�a ryzykowna... Nie zna�em tej kobiety, wyda�a mi si� tak� czu�� dla mnie, a�to jest najzimniejsza istota w��wiecie. Bardzo mnie to cie � szy, �e jest tak najdzwyczajnie cnotliwa, wdzi�czna, przywi�zana do swej przybranej matki, ale mnie wykwitowa�a zupe�nie... musia�em g��d zaspakaja� okruszynami...
Wi�c, jak si� wyra�a hrabina Julia, une personne de beaucoup d�esprit, by�em zmuszony postawi� ultimatum. Kto nie jest ze mn�, ten przeciw mnie � albo jecha� z�m�em, albo � que diantre! da� mu za wygran�....
� No, i�c�? zapyta� pu�kownik; c� si� sta�o?
� Sta�o si�, �e mi moja pani o�wiadczy�a, i� absolutnie hr. Laury porzuci� nie mo�e. Na to ja odrzek�em: � Zatem?
A ona mi: � Uczynisz hrabia co uznasz za w�a�ciwe. � I�wysz�a. Ja za� za w�a�ciwe uzna�em zapakowa� si� i�powr�ci� do Warszawy... Voil?!
Hrabina Julia � prosz� ci� nie r�b z�tego plotek � jecha�a tak�e; wi�c si� z�o�y�o tak, �e�my tu prawie razem przybyli.
� �! odpar� Leliwa � a�ksi�ztwo Adam�wstwo?
Zdzi� popatrza� na pu�kownika.
� B��dz�, po W�oszech � nie wiem... Domy�lam si�, �e i�oni, zostawszy tam sami, szczeg�lniej ona, tak przywi�zana do matki... No, nie wiem, powiadam, pewnie wr�c�,. Ma��e�stwo najprzyk�adniejsze w��wiecie. Ksi��� Adam, taki, przepraszam, ciamajda, kt�ry nie by� jej wart... najszcz�liwszy z�m��w.
My�leli�my wszyscy, �e ten trzpiot b�dzie najswawolniejsz� kokietk�! Gdzie tam powa�na pani z�niej, i�na m�odych tak patrzy, jakby dla niej byli wszyscy plew�.
Prawda, �e cho� dobra dla rn�a, ale go traktuje tak�e bardzo z�g�ry, i�� czu�o�ci �adnej. Biedna hrabina Julia domy�la si�, �e jest nieszcz�liw� i�rozpacza nad tem, � lecz.. niepodobna poradzi� nic!
� Gdy hrabina Laura powr�ci, wtr�ci� pu�kownik, spodziewam si�, �e z�ni� zgoda te� przyjedzie, �e pa�stwo si� pojednacie... i�wszystko b�dzie sko�czona.
� A! ja nie wiem, odpar� Zdzi� zimno: zrazi�a mnie ta kobieta; zdaje mi si�, �e si� rozstaniemy.
� Rozw�d by�by trudny � dorzuci� Leliwa.
� My�lisz? odezwa� si� Zdzi� � toby mnie nudzi�o wielce...
� Dostaniecie mo�e pa�stwo seperacy� � rzek� pu�kownik.
� Ale, tej ja nie potrzebuj� dostawa�, bo w�kilka dni po �lubie ju� j� mia�em � rzek� Zdzis�aw. Powiem ci, pu�kowniku, �e ja jej � nie pojmuj�! Chodzi�a ze mn� wykradaj�c si� przed �lubem potajemnie, okazuj�c mi wielkie przywi�zanie; zapali�em si�, my�la�em, �e mi�o�� znajd� w�niej � t� o�jakiej marzy�em � a�znalaz�em mr�z, l�d, ch��d, oboj�tno�� � bez lito�ci. Ca�a jej czu�o�� dla tych hrabi�w, nad kt�rymi ja si� wielce lituj�, ubolewam, ale nie widz� racyi, a�ebym im moje szcz�cie po�wi�ca�. Tymczasem hrabina Laura potrzebuje ci�g�ej opieki, ani przewidzie� kiedy b�dzie zdrowa, a�hrabia Lambert, chevalier de la triste figure, podobno te� popad� w�melancholi� i��eni� si� nie my�li. Nad obojgiem potrzeba opieki, a�opiekunk� moja �ona. Niech�e sobie im s�u�y � ja kwituj�.
� M�j hrabio, rzek� cicho Leliwa, zatrzymuj�c si� nieco � a�c� powie �wiat? co powie �wiat, gdy porzucisz �on� tak godn� szacunku za swe po�wi�cenie?
� �wiat odpar� Zdzi� � ale ja mu pozwol� m�wi� co zechce, by�em by� wolny!
Mieli si� �egna� ju�, gdy Zdzis�aw zapyta�:
� Dok�d idziesz?
� Jak naturalnie powita� hrabin� Juli�. Zdzi� si� namy�la� troch�.
� No � to i�ja z�tob�!�ywszym krokiem ruszy� si� Leliwa � i�zaja�nia�a mu stara twarz, gdy si� znowu znalaz� w�tym saloniku, w�kt�rym mu by�o tak swobodnie zawsze i�tak domowo. Kr�lowa�a w�nim ju� odm�odzona, o�ywiona, weso�a gospodyni, kt�rej na ten raz hrabia Ludwik dotrzymywa� placu... Dw�ch m�odych pan�w tak�e ju� po�pieszy�o przyby��, powita�. Gdy zobaczy�a wchodz�cego Zdzis�awa, troch� odwr�ci�a twarz, udaj�c, �e go nie postrzeg�a od razu. Hrabia za to wita� go z�czu�o�ci�, niezmiern� i��ciska� serdecznie.
� A! �licznie� zrobi� wyprzedzaj�c �on� i�przybywaj�c do nas, bo nam tu ciebie niezmiernie brak�o.
Poka�� ci mojego araba! Nazywa si� Emir; takiego konia jeszcze nie widziano w�Warszawie.
Hrabina Julia przywita�a pu�kownika z�tak szczer�, rado�ci�, i� Leliwa si� roztkliwi�, ca�uj�c jej r�czki.
� Prawda, �e�cie si� mnie tak pr�dko nie spodziewali z�powrotem? odezwa�a si� � alem ja si� zat�skni�a po Warszawie. W�ochy s�. dobre na przek�sk�; na d�ugo nie mog�abym tam wytrzyma�.
Wszyscy pytali o�ksi�n�, matka porusza�a ramionami, twarz jej stawa�a si� smutn�, w�s�owach by�a oszcz�dn� m�wi�c o�niej.
� Nie wiem prawdziwie co z�sob� zrobi... rzek�a � nie by�a jeszcze pewna. W�og�le ona nie lubi najprz�d rozporz�dza� sob� i�by� niewolnic�, nawet w�asnego postanowienia... Poczciwy ksi��� Adam w�niczem si� jej nie sprzeciwia...
Pu�kownika zatrzyma�a hrabina na obiad, en petit comit�, potrzebowa�a si� z�nim sam na sam rozm�wi�, a�Leliwa mia� nie mniejsze pragnienie pos�ysze� od niej czego dot�d domy�la� si� tylko.
Hrabia Ludwik poszed� do swego emira, Zdzis�aw do rodzic�w. Zostali tedy sami, a�hrabina Julia przed tym przyjacielem domu mog�a si� ze wszystkich swych my�li wyspowiada�, czego od dawna �akn�a.
Pod promykiem jakiego� przemijaj�cego szcz�cia, hrabina odzyska�a sw� dawn� �ywo��, niemal dzieci�c�, �mia�a si�, m�wi�a grzeczno�ci pu�kownikowi, pie�ci�a go niemal.
� No, c� ty m�wisz na te wszystkie historye? odezwa�a si� zbli�aj�c do niego przy kawie. Prosz� ci�, ktoby si� tego spodziewa� po owej Anieli? tym kopciuszku!... a�ktoby by� przepowiedzia�, �e Eliz� wyjdzie na tak� sensantk�?
� I��e hrabia Zdzis�aw zrobiwszy jedn� niedorzeczno�� �eni�c si�, pope�ni teraz drug�, chc�c si� zaraz rozwodzi�, doda� nieostr�nie Leliwa.
Oczka hrabiny zaja�nia�y.
� Ale prosz� ci�! c� to bo za �ycie? dla czego ma si� m�czy� w�tych okowach? Pu�kownik nie sprzeciwia� si�.
� Zdaje mi si�, �e gdy powr�c�, doda�, Zdzis�aw jak by� i�jest ba�amutem, got�w jeszcze swe postanowienie zmieni�.
Hrabina Julia ruszy�a ramionami i�pochyli�a si� ku niemu.
� Gdy powr�c�! powt�rzy�a z�u�mieszkiem chytrym � i�ty w�to wierzysz, �e oni powracaj�? Oni b�d� z�pewno�ci� zimowali gdzie� we W�oszech, we Florencyi lub gdzieindziej. Zr�czna pani Aniela chcia�a si� pozby� rn�a, kt�ry j�, nudzi�, mo�e i�kogo� wi�cej, aby w�jej karty nie patrza�, i�pu�ci�a wie��, �e powracaj�,! Eliz� dobrze to zrozumia�a, i�dla tego nie ruszy�a si� jeszcze z�m�em...
Leliwa bardzo po cichu szepn��:
� Czy� ksi�na zawsze jeszcze... (tu si� namy�li� nad wyra�eniem, jakiego mia� u�y�, m�wi�c do matki) � zawsze jeszcze tak si� interesuje hr. Lambertem?
Julia parskn�a szydersko.
� Interesuje! podchwyci�a: doskona�y jeste�! ale ona si� w�nim szalenie kocha, ta biedna kobieta; a��e i�on jest mocno ni� zaj�ty (mam na to dowody), �e matka teraz zupe�nie obezw�adniona, mog�oby to si� bardzo seryo sko�czy�... gdyby nie ta Aniela przekl�ta.
� Jakim sposobom? rozwodem? zapyta� pu�kownik. � Ale pa�stwo zapominacie, �e czasy, w�kt�rych rozwody u�nas tak bardzo by�y �atwe, min�y.
Gospodyni nie odpowiada�a zapatrzona w�frenzl� swojej narzutki, kt�r�, w�paluszach targa�a...
� Dla znaczniejszych rodzin, i�duchowie�stwo i�Rzym. ma pewne wzgl�dy, pu�kowniku � odezwa�a si�. Rozw�d z�tym poczciwym ksi�ciem da�by si� wyjedna�. On jest taki dobry, doprawdy, �e swoje szcz�cie dla tej Elizyby po�wi�ci�... ale. daleko do tego...
Mam poszlaki, mam pewno��, �e ta Aniela, sama rachuje na hr. Lamberta. Wszystkich chce od niego oddali�, aby z�nud�w i�z�biedy by� zmuszony do niej powr�ci�... bo � o�tem i�ja wiem, mieli z�sob�, jak�� amuretk�, gdy byli jeszcze bardzo m�odzi.
� Nic seryo by� nie mog�o! wtr�ci� pu�kownik.
Hrabina zakaszla�a znacz�co.
� M�wi�, �e by�o bardzo seryo... tylko, szcz�ciem, nigdy na wierzch nie wysz�o � szepn�a.
� Jak�eby hrabina Laura nie domy�la�a si� nawet tego? doda� Leliwa.
� Zupe�nie tak samo jak Mart� mia�a za niewinnego anio�ka, a�dzi� jeszcze pani� Zdzis�awow� ma za ofiar�. Sama jest przezacna,
i �lepa, bo nikogo o�z�e nie pos�dza. � Wi�c pani hrabina powiada, �e oni nie wracaj�, do kraju? przerwa� Leliwa.
� Ale prosz�, ci� o�tem nikomu! nie wydaj mnie z�sekretu. Zdzis�aw porzuci� ich w�tej nadziei, �e jad�...
� Uda� si� tej pani Anieli �mia�y jej plan? zapyta� pu�kownik.
� Nie potrafi� by� prorokiem � roz�mia�a si� z�przymusem hrabina. Hrabin� Laur� potrafi�a sobie nietylko pozyska�, ale ni�, ow�adn�a. Co si� tycze Lamberta... w�jego charakterze jest jaka� appatya teraz, dozwala z�sob�, robi� co chc�, �eby si� za� mia� zapomnie� tak dalece, by i�nad nim zapanowa�a ta intrygantka � o�tem w�tpi�...
Cho� wszelkiemi sposobami stara si� ona zapobiedz zbli�eniu si� jego do Elizy, dosy�, by j�, z�daleka zobaczy�, przem�wi� do niej dwa s�owa, a�dawna mi�o�� dla niej powraca...
A! m�j pu�kowniku � doda�a z�naiwno�ci� p�ochej kobiety, nawyk�ej do ulegania kaprysom nie serca, ale fantazyi zmys��w � m�j pu�kowniku! co to za szkoda, �e Eliza jest tak sparta�sko cnotliwa!!
R�k� zamkn�a sobie usta i�poprawi�a si�.
� Co te� ja plot�!
D�ugo jeszcze trwa�a rozmowa z�przyjacielem domu, kt�ry to z�niej wyni�s� najbardziej dla siebie zajmuj�cego, �e hr. Laura pozosta � nie we W�oszech, a�prawdopodobnie i�ksi�ztwo Adamowstwo, kt�rych dom na zim� by� mu bardzo potrzebny.
W mie�cie tymczasem wierzono w�powr�t hrabiny Laury z�synem, i�panie starsze ju� zawczasu dziedzica wielkich d�br i�imienia swata�y, bo nie mog�y przypu�ci�, aby mia� bez�enno�� �lubowa� dla tego, i� raz zosta� w�najniegodniejszy spos�b oszukany.
Hrabina Julia pytaj�cym odpowiada�a og�lnikami, daj�c tak�e do zrozumienia, i� si� powrotu spodziewa. Zdzis�aw czeka� �ony codzie� prawie, z�coraz mocniejszem postanowieniem powt�rzenia jej ultimatum. Tymczasem wr�ci� do kawalerskich swych obyczaj�w, i�u�ywa� swobody po dawnemu, to jest nudz�c si� ni� i�napr�no wymy�laj�c sobie rozrywki.
Hrabina Julia tak�e napr�no go bawi� usi�owa�a, przychodzi� pos�uszny codzie�, siadywa� godzinami, lecz i�to go m�czy�o.
Nikt bardziej oburzonym nie by� na pani� Aniel� nad star� hrabin� Stanis�awow�. Ta przebaczy� jej nie mog�a, �e sie na jej synu nie pozna�a, i�tak ma�o ceni�a wielkie szcz�cie, kt�re j� spotka�o. Bardzo religijna pani, nie by�a za rozwodem, lecz niemal przypuszcza�a ju� jego konieczno��. Zdzis�aw m�wi� o�nim otwarcie i�z�cynizmem naiwnym.
� Pr�dzej, p�niej zawsze si� na tem skonczy�by musia�o, bo to, jak si� coraz bardziej przekonywam, nie by�a mi�o�� �adna, ale fantazya i�zniecierpliwienie. Wi�c niech tylko wr�c�� a�natychmiast rozpoczn� kroki stanowcze...
Tymczasem zima si� zbli�a�a, a�obiecanych z�powrotem nie by�o. Hrabina Julia odebra�a list od c�rki, kt�ry pu�kownikowi da�a do czytania wzywaj�c w�pomoc jego przenikliwo��, bo sama si� z�niego nic domy�li� nie umia�a.
Ksi�na pisa�a do niej:
�Nic jeszcze mamie powiedzie� nie umiem, czy powracamy, czy tu zimujemy. Ksi��� (tak zwa�a m�a dot�d) jest zawsze najlepszym z�m��w, tak, �e mnie t� dobroci� czasem niecierpliwi, bo si� nadto mnie poddaje, a�ja cz�sto chcia�abym mie� cudz� wol� nad sob�, nie wiedz�c co robi� z�w�asn�. Przychodz� mi fantazye siedzenia, to znowu wyjazdu, ucieczki... Czasem gdy przez dwa dni deszcz pada, a�ja z�okna patrz� na ��te i�m�tne Arno, na W�och�w pootulanych w�wytarte p�aszczyki, na wozy o�dw�ch ko�ach, smutne jakie� resztki �ycia wlok�cych po marmurowych p�ytach pustych ulic, � ogarnia mnie t�sknota, chcia�abym jecha� zt�d, tam, do was, gdzie cho� �mia� si� mia�abym z�kogo i�z�czego, a�tu, tu mi si� tylko chce p�aka�, nie wiedzie� za co?... Potem s�o�ce b�y�nie, oschn� �cie�ki, wyjd� na Cascine, w�duszy mi si� rozja�ni, i�siedzia�abym tu wieki.
Lubi� patrze� na te wielkie d�by i�te jakie� ogromne, silne drzewa, kt�re w�oski bluszcz oplata. To obraz �ycia wielu, los�w wielu. Widzia�a mama, jak to te pnie ogromne obwija s�aby na poz�r bluszcz �elaznemi swemi sznurami. Wcisn�� si� pod opieku�cze konary, s�ab� ga��zk� wspi�� si� na olbrzyma, i�ro�nie po cichu, i�opasuje go, ci�nie, wysysa, dr�czy; zdaje si� by� najczulszym z�przyjaci�, �y�by bez tego drzewa nie m�g�, kt�re pod pozorem mi�o�ci wycie�cza, n�ka, zabija. Schn� ga��zie, pie� si� zielono�ci� okrywa, ale �mier� jest pod ni�; ta zielono�� wyssana jest z�olbrzyma i�olbrzym trupem upadnie � a�� jak powiedzia� Fredro gdzie�... bluszcz si� b�dzie zieleni�!! Czy� nie ma takich bluszcz�w �ywych na �wiecie, co po to si� wciskaj� pod d�by, aby im �mier� przynios�y z�sob�??
Niech mama nie czeka na mnie � nic nie wiem, nie obiecuj� nic. Przylec� mo�e niespodziewana ze �z� na oku, albo ze �miechem na ustach; mo�e d�ugo na mnie czeka� b�dziecie.
W�osi zawsze odpowiadaj� na trudne pytania: Chi lo sa? Ja sie od W�och�w nauczy � �am tej strasznej swym fatalizmem odpowiedzi � powtarzam: Chi lo sa?
� Co na to m�wisz pu�kowniku? pyta�a hr. Julia.
� Bluszcz mi da� do my�lenia, rzek� pu�kownik. �licznie to napisano, ale mo�naby pos�dzi�, �e gdzie� si� nie z�zielonym, lecz z�blado r�owym spotka�a...
Julia potwierdzaj�co g�ow� ruszy�a � i�szybko list schowa�a do kieszeni.
Zima nadesz�a, a�hr. Laury nie by�o. Hrabia Zdzis�aw, jak m�wi�, odbiera� zimne listy od �ony, w�kt�rych o�niczem innem nie pisa�a, opr�cz o�zdrowiu hr. Laury, zawsze jeszcze lepszego klimatu wymagaj�cem. W�jednym z�nich mowa by�a o�zamianie Florencyi na Piz�...
Gdy si� to dzia�o, w�Warszawie ukaza� si� najmniej spodziewany ksi��� Ignacy. Pu�kownik, jak wiadomo, przyjaciel domu, po�pieszy� do niego.
Od owego smutnego wypadku, nie widzia� biednego ojca, znalaz� go zmienionym, zawsze zaj�tym mn�ztwem naukowych marze� i�study�w, ale razem zadumanym bole�nie, pogr��onym w�sobie, niespokojnym. Korzystaj�c ze swobody, jak� sobie sam nadawa� Leliwa, mieszania si� do najtajemniejszych spraw rodzin, pozwoli� sobie, za drugiem spotkaniem si� z�ksi� � ciem, dotkn�� delikatnego bardzo i�dra�liwego przedmiotu. Wspomnia� o�pannie Marcie.
� Dzi�ki Bogu, mo�ci ksi���, �e si� to jako� u�o�y�o dla waszego spokoju i�przysz�o�ci tak szcz�liwie. Wypadek by� � niestety! � jaki i�domy kr�lewskie spotyka. �wiadkiem jedna z�c�rek kr�lowej Krystyny. Wyszli�cie z�niego obronn� r�k�, mog� powiedzie�, zwyci�zko.
Ksi��� Ignacy mocno zdumiony dotkni�ciem tej materyi, sta� przez moment milcz�cy, szybko otar� �z� z�powieki, i�id�c za potrzeb� serca, pocz�� cicho:
� M�j pu�kowniku, dzi�kuj� ci za konsolacy� � ale nie wiesz pono... a! mam z�tem du�o, du�o zmartwienia...
� Mnie si� zdawa�o, �e wszystko sko�czone? doda� Leliwa.
� Tak! m�j drogi! Marta za niego wysz�a, musia�a! m�wi� ksi��e. Pokazuje si� jednak, �e znajomo�� z�markizem, o�kt�rej nikt w�domu u�nas nie wiedzia�, nikt si� jej nie domy�la�, opr�cz jednej tej J�zi, co by�a przy mojej c�rce... znajomo�� tak by�a pobie�na, tak niedostateczna, �e gdy �y� im z�sob� przysz�o � znie�� si� nie mog�. Marta jest najnieszcz�liwsza, familia markiza ma by� dla niej nie�yczliw�, ona w�domu niewolnic�. Wymagania finansowe s� nadzwyczajne. Maj� pa�a � ce, ale chleba brak; maj� ekwipa�, a�na stole pomidory i�makaron za ca�e danie...
Leliwa r�ce za�ama�.
� Z�list�w Marty wnosz�, doda� ksi���, i� b�dzie zmuszona go porzuci�!!
� Jak to? po kilku zaledwie miesi�cach po-� �ycia?
Ksi��� g�ow� na piersi spu�ci�.
� Okupimy si�, rzek� � da si� to u�o�y� bez skandalu. Marta przyjedzie do mnie i�zostanie, markizowi pensy� damy.
Stary otar� powieki i�zako�czy� zni�onym g�osem:
� Prosz� ci�, pu�kowniku, nie m�w o�tem nikomu. Wyspowiada�em ci si� mimowolnie. Jestem nieszcz�liwy, kocha�em to dzieci�, tak pragn��em jego szcz�cia...
I znowu g�owa opad�a mu na piersi.
� Nie m�wmy ju� o�tem! A! ta poczciwa a�niedo��na.. Szordy�ska! Znasz ja,? Kt� m�g� si� spodziewa�, aby by�a tak �lep�?
Leliwa, cho� wiekiem i�wypadkami ostyg�y, nieszcz�ciem ksi�cia by� przygn�biony � zrozumia� ten b�l ojcowskiego serca, rozdartego i�zakrwawionego...
�cisn�li si� za r�ce w�milczeniu.
� Je�eli markizowa przyjedzie � odezwa� si� Leliwa � to zapewne na wsi ksi��� z�ni� zamieszkasz... � Na wsi? to by�o i�mojem �yczeniem � rzek� ksi��� z�pewnem zak�opotaniem � ale ona nie potrafi wytrwa� na wsi, jej potrzeba miasta. Nieszcz�liwa, biedna istota, tak okrutnego doznawszy losu, niechaj ma cho� troch� roztargnienia, jak�� rozrywk�... S�dz�, �e zamieszkamy w�Warszawie.
Pu�kownik zaprotestowa�.
� Je�eli ona sama si� na to decyduje � odpar� ksi��� � jak�e ja jej mog� odm�wi�?
Zapewne, pierwsze chwile, b�d�. troch� ambarasuj�ce i�przykre � lecz � �wiat nasz wyrozumia�ym jest, bo sam wyrozumia�o�ci potrzebuje...
Rozmowa si� na tem sko�czy�a, a�Leliwa mo�e pierwszy raz w��yciu, nikomu si� z�niej nie zwierzy� i�zachowa� j� przy sobie.
Do ko�a Florencyi g�ry by�y �niegiem okryte, niebo powleczone szar� opon�; na kr�tko czasem wiatr zdzieraj�c j� ods�ania�, s�o�ce b�yska�o i�z�oci�o szereg pa�ac�w stoj�cych wzd�u� Arno, to zn�w p�dzi�y ob�oki, ch�odny deszcz smaga� przechodni�w, a�rzeka wzbieraj�ca nagle szumia�a gro�no, bij�c o�tamy i�wybrze�a...
Ulice by�y puste. Na p�nocy zima, mro�na, pogodna, cho� ostra bywa niemal weso��; nie ma smutniejszej pory nad zim� w�krajach w�kt�rych jej ty� nie powinno, gdzie ona go�ciem, naje�d�c�, kr�tko trwaj�cym, ale dokuczliwym.
Nikt nie jest do niej przygotowany, ani mieszkania, ani ludzie... W�murach przejmuj�cy ch��d wilgotny, w�lasach p� zielono, w�ogrodach p�owo, w�duszach senno i�drzemi�co... Nie jest to ani zima, ani jesie�, ani lato, ani wiosna, ale co�, co ma wszystkich tych p�r nieprzyjemno�ci, a��adnej z�nich wdzi�ku. Co chwila wszyscy wygl�daj� zmiany, dop�ki nie wyst�pi nagle s�o�ce i�nie przyjdzie spieka po zimnie...
I miasta w�oskie stworzone dla dni s�onecznych brzydko si� wydaj� w�szarych mg�ach i�deszczu zimnym; ginie ca�y ich urok, gdy �wiat�o zaga�nie.
W takie dni rozpaczliwe pali si� ogie� na kominie,. i�w�drownik otulony dobrze piecze si� z�jednej strony, marzn�c z�drugiej.
W pa�acu pod Cascinami, kt�ry zajmowa�a hrabina Laura, jednego z�takich dni zimowych, zas�oniona parawanikiem od ognia, siedzia�a w�szerokiem krze�le ta sama staruszka, kt�r��my jeszcze siln� i�weso�o niemal na �wiat spogl�daj�c� widzieli w�pocz�tku tej powie�ci. Lecz jak�e by�a zmieniona! Rok prze�yty uczyni� j�, zgrzybia��, odj�� jej si�y, zgasi� blask oczu, twarz obl�k� ��to�ci� chorobliw�, zmarszczkami j� poora�, siwe w�osy przerzedzi� na skroni, ugi�� barki... R�ce, kt�re spoczywa�y z�r�a�cem na kolanach, wychud�e by�y i�dr��ce.
Najmniejszy szelest j� przera�a�, silniejsze zad�cie wiatru nape�nia�o trwog�, ogl�da�a si� aby nie zosta� sam�.
Rzadko te� trafia�o si�, by j� odst�pi�a dawna wychowanka, nieodchodz�ca prawie od krzes�a. Ta tak�e nie do poznania prawie odmieni�a si�, i�jakby si�a, kt�ra opu�ci�a hrabin� Laur�, wst�pi�a w�ni�, odznacza�a sie niebywa�� energi� i�pewno�ci�, siebie. Inna to by�a kobieta, patrza�a �mia�o, dumnie, chodzi�a z�pa�skim majestatem jakim� i�niemal pogard� tego co j� otacza�o. Nie wida� jednak by�o, aby z�tego stanu swej duszy by�a szcz�liwsz�. W�oczach jej co� miga�o strasznego jak gro�ba, ruchy by�y niecierpliwe, gor�czkowe, znudzone. Zaci�te usta t�umiony gniew zdawa�y si� trzyma� w�sobie...
Niedaleko od staruszki siedz�c robi�a jak�� siatk�, kt�r� pl�ta�a my�l�c o�czem innem, Wzrok jej zwraca� si� na staruszk� czasem, to b��dzi� bezmy�lnie po wielkiej przyciemnio � nej sali, kt�rej gzemsy gdzie niegdzie star� poz�ot�, po�yskiwa�y.
Za ka�dym szmerem patrza�a na drzwi wchodowe, zdaj�c si� im czyni� wym�wki, �e si� nie otwiera�y, �e oko w�nich nie spotyka�o czego chcia�o...
Obie kobiety milcza�y d�ugo... S�ycha� by�o szum Arno daleki, bicie deszczu nudnego o�szyby i�burzliwy wicher trz�s�cy �aluzyami. W�przestankach zegar na kominie stoj�cy ��wiowo wlok�ce si� wyszeptywa� sekundy...
Westchnienie wyrwa�o si� z�piersi staruszki, obr�ci�a g�ow� ku towarzyszce swej, i�zapyta�a g�osem cichym:
� Nie wiesz co si� z�Lambertem dzieje?
� Nie wiem. Ka�e si� pani zapyta�?
� A�nie, nie � daj pok�j, szepn�a matka; musi by� u�siebie i�czyta�; w�tpi�, a�eby m�g� na tak� por� wyj�� z�domu.
� Czasem hrabia i�w�tak� nawet por� wychodzi! doda�a Aniela.
� Do Viesseux, na dzienniki � wyt��maczy�a hrabina.
Towarzyszka sama do siebie z�o�liwie si� u�miechn�a.
� Niechby zreszt� chodzi� gdzie chce, byle si� rozerwa�, m�wi�a dalej matka. Serce mi si� kraje widz�c go tak smutnym zawsze, zgn�bionym, nieinteresuj�cym si� niczem, ni � kim... Wyt��maczone to u�mnie, bom i�stara, i�czuj� win� moj�, ale on � ta ofiara!
� Pani si� pot�pia bez lito�ci i�niesprawiedliwie � pocz�a zimno Aniela. Ja nie wiem kto tu winien wi�cej. Nie chcia�abym porusza� tej smutnej sprawy i�przykrych wspomnie�, ale ja na to patrza�am. Gdyby nie zaj�cie si� hrabiego pann� Eliza, nie trwoga o�to, aby si� nie wpl�ta�, a�bardziej oplatany nie by� � czy�by pani moja szuka�a z�takim po�piechem, z�tak� niecierpliwo�ci� �ony dla syna? Pani by�a zmuszona chwyta� co si� nadarzy�o...
� O! �e Eliza przyczyni�a si� do tego mojego nierozwa�nego po�piechu, m�wi�a hrabina, to pewna � alem ja zawsze winna. Lambert nigdyby si� przeciw woli mej nie o�eni�, nadto dobrem zawsze by� dzieckiem.
� Jednak obawa pani a� nadto by�a usprawiedliwiona, doda�a Aniela � i... musz� powiedzie�, usprawiedliwia si� do dzi� dnia.
Staruszka ciekawie spojrza�a. Aniela m�wi�a ciszej:
� Nie chcia�abym pani trwo�y� i�niepokoi� nadaremnie � ale, do dzi� dnia to rzecz nie jest sko�czona. O! nie! �e on j� w�sercu nosi � to pewna.
� My�lisz? spyta�a dr��cym g�osem matka. � My�l� � i�mo�e mam na to dowody � ci�gn�a Aniela. Jestem pewna, �e ona si� nie wyrzek�a nadziei, �e posz�a nawet za m�� dla tego tylko, aby by� swobodn� i�natr�tn�, sw� mi�o�ci� prze�ladowa� hrabiego!... O! te kobiety, takie jak ona!
Nagle urwa�a Aniela i�chwyci�a robot� wpatruj�c si� w�ni�, pilnie.
Hrabina ci�gle w�ni� mia�a wlepione oczy.
� Sama przecie � odezwa�a si� po chwili oczekiwania � m�wi�a� mi, �e ta mi�o�� ju� os�ab�a, �e si� nie by�o obawia� o�co.
� Tak mi si� zdawa�o � z�westchnieniem odpar�a hrabina Zdzis�awowa � myli�am si�...
myli�am!
� Masz�e dowody, �e � �e jest inaczej? spyta�a boja�liwie hrabina, jakby si� odpowiedzi l�ka�a, kt�r� pytaniem wywo�ywa�a.
Aniela milcza�a d�ugo rw�c sw� robotk�, namy�la�a si� � chwila by�a stanowcza, s�owo nale�a�o wywa�y�.
� Pani wie, pocz�a, jak ja do niej i�do ca�ej rodziny jestem przywi�zana. To mi daje, moge si� pochwali� i�u�ali�, smutny dar