14538

Szczegóły
Tytuł 14538
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

14538 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 14538 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

14538 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Roger Zelazny „Przebudzenie powrozu” Wstęp z czasopisma „Pirate Writings”: Opowiadanie to kontynuuje drugą serię Amberu, od punktu w którym zakończył się „Skrywiec i Guisel” (które ukazało się w pierwszym numerze „Realms of Fantasy”). Przedstawia ono dalszą opowieść o Frakir, powrozie dusicielu Merlina, rozwijając temat pozostałości guisla i czarodzieja odpowiedzialnego za zdarzenia zza lustra. Flora i odwiedzający ją Luke zostają wplątani w akcję. Używam przypadkowych opowiadań aby zawiązać luźne wątki , które pozostawiłem bez rozwiązania z pozostałych tomów Amberu i opowiadań, jak również aby kontynuować całą historię. Pierwszym z tych opowiadań jest „Opowieść komiwojażera”, które przedstawia Luka i Vialle. Ukazało się ono w lutowym wydaniu „Amberzine” (#6) z 1994 roku. Drugim było „Błękitny koń, Tańczące Góry”, które ukazało się tego lata w zbiorze opowiadań AvoNovy dotyczących historii hazardowych, „Koło Fortuny”, które sam redagowałem. „Skrywiec i guisel” był trzecim opowiadaniem, a „Przebudzenie powrozu” jest czwartym. Jeżeli więc ktoś ma jakieś nie cierpiące zwłoki pytanie, sugeruje aby wysłał je do mnie poprzez AvoNovę, a ja może będę w stanie rozjaśnić problemy z któregoś z tych opowiadań (jednakże, mogę też tego nie zrobić). Na zakończenie, dziękuję wszystkim fanom Amberu, za to że oczekiwali tak cierpliwie. - Roger Zelazny To wcale nie jest zabawne być przywiązanym do baldachimu łóżka, kiedy na dodatek jesteś w wyjątkowo złym humorze. Przechodziłam niekontrolowanie w te i z powrotem ze stanu widzialności do niewidzialności. Chociaż z drugiej strony czułam jak powraca moja zdolność do komunikowania się. Moja zwiększona wrażliwość pozostała ze mną od dziwnej podróży, jaką odbyłam z Merlinem w miejscu pomiędzy Cieniami. Ale doznałam szoku wraz z powrotem do rzeczywistości. Teraz powoli zaczęłam wychodzić z tego, jednak niektóre symptomy odchodziły wolniej niż inne. W konsekwencji, odwiązanie się zabrało mi znacznie więcej czasu niż normalnie. Jestem Frakir, powróz dusiciel Merlina – Lorda Amberu i Księcia Chaosu. Normalnie nigdy nie pozostawiłby mnie w taki sposób, w cholernych komnatach Branda, jednego z Książąt Amberu i niedoszłego Władcy Wszechświata. Ale był pod wpływem łagodnego czaru Branda, pozostawionego tutaj tak naprawdę dla jego syna, Rinalda. Jednakże Merlin był bardzo mocno powiązany z Rinaldem (znanym także jako Luke) ze względu na ich długą znajomość i to spowodowało uwolnienie się czaru na niego. Teraz musiał już się z niego otrząsnąć, ale i tak pozostawiało mnie to w niezręcznej sytuacji, kiedy on bez wątpienia udał się do Dworców Chaosu. Nie mam zamiaru czekać tutaj, kiedy dokonywane są te wszystkie przebudowy i zmiany dekoracji. Mogą się zdecydować usunąć łóżko, do którego jestem przyczepiona i wymienić je na nowe. Skończyłam odwiązywanie się. Przynajmniej Merlin nie użył czarów, kiedy mnie tutaj przywiązywał. Z drugiej strony, był to bardzo silny węzeł i zwijałam się przez bardzo dużo czasu, zanim się wypętliłam. W końcu popuściło i mogłam to odwrócić. Gdy w końcu uwolniłam się z tych subtelnych geometrii, ześlizgnęłam się po baldachimie na ziemię. Dzięki temu znalazłam się w dobrym miejscu do wyślizgnięcia się, kiedy nagle pojawił się gang przenosicieli mebli. W rzeczywistości nagle wydało mi się dobrym pomysłem zejście z drogi szybkiego ruchu. Odsunęłam się od łóżka, wydostałam się z pokoju Branda i skierowałam się do pokoju Merlina. Zastanawiałam się w międzyczasie się nad tajemnicą tego pierścienia, który Merlin znalazł i założył na palec – o tym spikardzie. Dla istoty takiej jak ja było oczywiste, że był on wyjątkowo potężny i czerpał energię z wielu źródeł. Wiadome mi było również, że był on rzeczą tego samego pokroju co miecz Werewindle, pomimo iż dla ludzkiego oka wyglądały one jako dwie zupełnie inne rzeczy. Nagle dotarło do mnie, że Merlin może nie zdawać sobie z tego sprawy i że koniecznym jest aby dowiedział się o tym. Przeszłam przez pokój. Potrafię poruszać się niczym wąż, jeżeli tego chcę. Nie posiadam jednak zdolności poruszania się magicznie, tak jak niemal każdy kogo znam. Doszłam więc do wniosku, że trzeba odnaleźć kogoś kto to potrafi. Moim jedynym problemem było to, że znając generalnego ducha polityki tej rodziny, polegającym na utrzymywaniu w tajemnicy wszystkiego, począwszy od magii, kończąc na przepisach na suflety, większość z nich nie miała pojęcia, że nie istnieję. ...I jeśli o to chodzi, nie miałam pojęcia gdzie znajdują się ich pokoje, może za wyjątkiem Merlina, Branda, Randoma oraz Vialle, i Martina, które czasami Merlin odwiedzał. Do Randoma i Vialle ciężko będzie dotrzeć, biorąc pod uwagę te wszystkie prace, które dookoła wykonywano. Tak więc skierowałam się w kierunku pokojów Martina i kiedy tam dotarłam prześlizgnęłam się pod drzwiami. Miał plakaty rockowe na większości ścian oraz głośniki dla wzmacnianego magicznie odtwarzacza CD. Niestety nie było go, a ja nie miałam pojęcia kiedy wróci. Wróciłam na hol i ślizgałam się wzdłuż niego, nasłuchując za jakimś znajomym głosem, sprawdzając pod drzwiami co dzieje się w pokojach. Robiłam to przez jakiś czas, nim usłyszałam Florę mówiącą „Ah, udręka!” zza drzwi znajdujących się na końcu holu. Skierowałam się w tamtym kierunku. Była jedną z nielicznych osób świadomych mojego istnienia. Jej drzwi były zamknięte, ale byłam w stanie przedostać się pod nimi do wykwintnie udekorowanego saloniku. Najwyraźniej była w trakcie przyklejania złamanego paznokcia przy pomocy jakiegoś kleju. Pozostając niewidzialna przemierzyłam pokój i owinęłam się wokół jej prawej kostki. Witam – powiedziałam. – Jestem Frakir, przyjaciółka Merlina, będąca liną dusicielem. Czy mogłabyś mi pomóc? Po chwili ciszy odezwała się. - Frakir! Co się stało? Czego potrzebujesz? Zostałam mimowolnie porzucona – wyjaśniłam – kiedy Merlin był pod działaniem pewnego czaru. Muszę się z nim skontaktować. Zdałam sobie sprawę z czegoś, co on powinien wiedzieć. Poza tym, chciałabym powrócić na jego nadgarstek. - Spróbuję skontaktować się z nim przez Atut – powiedziała. – Jednakże zapewne znajduje się w Dworcach i prawdopodobnie nie będę w stanie go dosięgnąć. Usłyszałam jak otwiera szufladę i chwile potem przysłuchiwałam się jak przekłada karty. Starałam się dostroić do jej myśli, kiedy starała się manipulować nimi, ale nie udało mi się. - Niestety – powiedziała. – Nie wydaje mi się, abym mogła się do niego przebić. Dziękuje że spróbowałaś – odpowiedziałam jej. - Kiedy zostałaś rozdzielona z Merlinem? – zapytała. W dniu, kiedy Moce spotkały się w tylnim holu. - W jaki czar Merlin został złapany? Jeden z całkiem swobodnie zawieszonych w pokoju Branda. Widzisz, pokoje Merlina i Branda znajdują się obok siebie. Wszedł tam z ciekawości, kiedy ściana runęła podczas konfrontacji. - Frakir, nie sądzę aby to był przypadek – odpowiedziała. – Jedna albo druga Moc zaaranżowała sprawy aby tak się stało. Na to wygląda, gdy się nad tym zastanowić Księżniczko. - Co teraz chcesz zrobić? Bardzo chętnie pomogę – powiedziała. Chciałabym znaleźć sposób aby powrócić do Merlina – odrzekłam. – Jestem specyficznie wyczulona na aurę generalnego niebezpieczeństwa, która ostatnio go dotyczy. - Rozumiem – odpowiedziała. – Znajdę sposób. Może mi to zająć kilka dni, ale coś wymyślę. Dobrze. Poczekam – powiedziałam. – W tej sprawie nie mam tak naprawdę wyboru. - Możesz zostać ze mną tak długo, dopóki to się nie stanie. Tak zrobię – odrzekłam. – Dziękuję. Znalazłam wygodnie wyglądający stół i zawinęłam się dookoła jednej z jego nóg. Weszłam potem w stan zastoju, jeżeli ktoś chce jakoś to nazwać. Nie jest to sen, gdyż nie doświadczam utraty świadomości. Jednakże nie ma też myślenia w konwencjonalnym sensie. Jest to rodzaj rozproszenia uwagi i „bycia”, dopóki nie jestem potrzebna. Jak długo leżałam zwinięta w tym stanie, nie mam pojęcia. Zostałam sama w tym saloniku, chociaż wyczuwałam oddech Flory w pokoju obok. Nagle zapiszczała. Tym razem po prostu poluzowałam się i spadłam na ziemię. Kiedy spieszyłam w kierunku pokoju, usłyszałam inny głos. - Przepraszam – powiedział. – Jestem ścigany. Nie miałem wyjścia, jak tylko wpaść bez zaproszenia. - Kim jesteś? – zapytała. - Cóż, jestem czarodziejem – odpowiedział. – Ukrywałem się w twoim lustrze, jak zresztą każdej nocy od pewnego czasu. Podobasz mi się i lubię ci się przyglądać gdy załatwiasz swoje sprawy. - Podglądający Tom, zboczeniec! - Nie – odpowiedział. – Uważam, że jesteś bardzo ładną kobietą i lubię patrzyć na ciebie. To wszystko. - Jest wiele legalnych sposobów, dzięki którym mógłbyś zostać mi przedstawiony – odparła. - To prawda, ale to mogłoby doprowadzić do straszliwych komplikacji w moim życiu. - O, jesteś żonaty. - Gorzej – powiedział. - A więc co? -Nie ma na to czasu. Czuje że się zbliża. - Co się zbliża? - Guisel – odpowiedział. – Wysłałem jednego aby zabił innego czarodzieja, ale on pozbył się go oraz wysłał własnego na mnie. Nie wiedziałem, że jest aż tak dobry. Nie wiem jak pozbyć się tej rzeczy, a to niedługo przeniknie przez to lustro za kilka minut, aby nas zniszczyć w najpaskudniejszy ze sposobów. Więc to miejsce to Amber i w ogóle. W takim razie może jest tutaj jakiś bohater, który chce zarobić kolejny krzyż zasług? - Nie wydaje mi się – odparła. – Przykro mi. Właśnie wtedy lustro zaczęło się zaciemniać. Już wcześniej wyczułam zagrożenie przenikające przez mnie. W końcu to moja praca. Teraz przelotnie ujrzałam to coś. Było duże, dżdżownicowate, bezokie, ale posiadało rekinią paszczę, mnóstwo krótkich nóżek i szczątkowe skrzydła. Ciało miał dwa razy dłuższe niż człowiek, czarne, poprzecinane czerwonymi i żółtymi pasami. Ślizgało się poprzez odbicie naszego pokoju, unosząc się w trakcie zbliżania się do powierzchni lustra. - Sugerujesz - powiedziała Flora – swoimi poszukiwaniami za jakimś bohaterem, że to coś przejdzie przez tą powierzchnię i zaatakuje nas? - Jednym słowem – odrzekł – tak. Kiedy to zrobi - powiedziałam do Flory - rzuć mnie na to. Gdziekolwiek trafię przyczepie się i odnajdę gardło. - W porządku – odpowiedziała. – Jest tylko jeszcze jedna rzecz. Jaka? – zapytałam. - Pomocy! Pomocy! Zaczęło wypełzać z srebrnego, obramowanego w kwiecisty wzór lustra. Flora odwinęła mnie ze swojej kostki i rzuciła na to coś. Nie posiadało to prawdziwego karku, ale owinęłam się dookoła górnej partii ciała, poniżej paszczy, i natychmiast zaczęłam zaciskać się. Flora wciąż nawoływała i gdzieś w głębi holu usłyszałam odgłos ciężkich kroków. Zacieśniłam mój uchwyt, ale szyja stwora była niczym kauczuk. Czarodziej przesuwał się w stronę wyjścia z pokoju, kiedy drzwi z hukiem otwarły się i pojawiła się w nich wysoka, krzepka i rudowłosa postać Luka. - Flora! – powiedział, po czym zobaczył guisla i dobył miecza. Podczas moich niedawnych podróży z Merlinem, w przestrzeni między Cieniami, zdobyłam zdolność do rozmawiania na bardziej złożonych poziomach. Moje zmysły, które wydają się być całkiem inne, również stały się dokładniejsze. Nie ukazały mi niczego specjalnego w Luke’u, czarodzieju, czy guislu. Ale Werewindle płoną teraz zupełnie innym światłem. Zrozumiałam, że nie jest to tylko miecz. Kiedy Luke ustawił się w pozycji pomiędzy Flora a guislem, usłyszałam jak czarodziej mówi: - Co to za miecz? - Zwie się Werewindle – odparł Luke. - A ty jesteś…? - Rinaldo, król Kashfy. - Kim był twój ojciec? - To Brand, Książe Amberu. - Oczywiście – odparł czarodziej, ponownie zbliżając się do drzwi. – Możesz zniszczyć tą rzecz przy pomocy tego. Rozkaż mu zaczerpnąć energii, podczas gdy będziesz go używał. Posiada wirtualnie nieograniczone zasoby z których może korzystać. - Czemu? – zapytał Luke. - Ponieważ to tak naprawdę nie jest miecz. - Co to w takim razie jest? - Wybacz – powiedział czarodziej, obserwując guisla, który teraz ruszał na nas. – Mam mało czasu. Muszę znaleźć kolejne lustro. Mogłabym przysiąc, że nie wiedząc o mojej obecności, drażnił tylko Luka, nie mając tak naprawdę zamiaru naprowadzić go na właściwy trop. Jednakże ja już doszłam do tego sama i zabrałoby mi tylko chwilę powiedzenie tego, gdybym tylko mogła mówić. Właśnie wtedy musiałam jak najszybciej odłączyć się i odpaść z guisla, gdyż Luke wymachiwał Werewindlem, a ja nie miałam zamiaru zostać rozcięta. Nie wiem co stałoby się, gdyby takie zdarzenie miało miejsce. Czy obydwie części skończyłyby będąc mądrymi, dowcipnymi i świadomymi istotami jak ja, czy też zostałabym zniszczona w efekcie. Ponieważ nie miałam chęci zdobywać tej wiedzy z pierwszej ręki, ucieczka wydała się najrozważniejszym wyjściem. Spadłam na podłogę nim uderzenie doszło celu. Fragment głowy guisla również odpadł i zaczął wić się na ziemi. Zaczęłam pełznąć w stronę najbliższej kostki Luke’a. Flora podniosła ciężkie krzesło i walnęła nim w tą rzecz od tyłu ze znaczną siłą , pomimo jej złamanego paznokcia. Uderzała nim tak jeszcze kilka razy, z pewnym efektem, podczas gdy Luke był w trakcie przecinania guisla na pół. Dostałam się tam gdzie chciałam, wspięłam się i schwyciłam. Słyszysz mnie Luke?– spróbowałam. - Tak – odpowiedział. –Kim jesteś? Liną dusicielem Merlina, Frakir. Kiedy guisel wygiął się aby uderzyć małymi nóżkami, uzbrojonymi w pazury, Luke uderzył w tylnią część. Potem okręcił się i przepołowił atakującą cześć przednią. Flora po raz kolejny uderzyła tylni koniec krzesłem. Wiem to, co wiedział czarodziej – powiedziałam. - Oh, to znaczy? – zapytał, odcinając kolejną część i poślizgując się na śluzowatej wydzielinie w trakcie wycofywania. Przy pomocy Werewindle możesz równie dobrze ściągnąć wystarczająco dużo mocy aby zniszczyć świat. - Naprawdę? – powiedział, starając się odzyskać równowagę, podczas gdy partia tego stworzenia rzuciła się na niego. – W porządku. Dotkną jej czubkiem miecza, a ta cofnęła się niczym porażona prądem. Wtedy udało mu się stanąc na nogi. - Masz racje – powiedział. – Coś w tym jest. Dotkną atakującego segmentu ciała po raz kolejny, a ten zniknął w błysku błękitnego ognia. - Flora! Wycofaj się – krzyknął. Zrobiła to, a on zaczął spopielać część, która miała ją zaatakować. Potem następną, która atakowała na niego. - Zaczynam dawać sobie z tym radę – powiedział, odwracając się aby dosięgnąć kolejny segment. – Ale nie jestem pewien czemu to działa w ten sposób. To nie jest tylko miecz – powiedziałam. - To co to jest? Na długo przed tym, nim został Werewindlem, był spikardem Rawg. - Spikardem? Takim jak ten dziwny pierścień, który Merlin znalazł? Dokładnie. Luke pozbył się reszty guisla szybkimi ruchami. - Dzięki Frakir – powiedział. – Idę rozejrzeć się za tym czarodziejem. Za chwilkę wrócę. Dobre przedstawienie. Flora posłała mu uśmiech, a on wyszedł. Nie muszę mówić, że czarodziej nie znalazł się. - Ciekawe skąd on się wziął, poza lustrem – zapytał Luke. Nie mam pojęcia – odparłam. – Myślę, że bardziej interesuje mnie osoba, która wysłała za nim to coś. Luke przytaknął. Sądzę, że musimy powiedzieć Florze że jej Tom Podglądacz nawiał – powiedziałam. – Jesteś czarodziejem. Znasz sposób aby naprawić lustro tak, aby nie mógł już więcej skorzystać z tej drogi? - Chyba tak... – odpowiedział Luke, podchodząc do najbliższego okna i wyglądając na zewnątrz. – Za chwile je naprawię. A co z tobą? Chciałabym wrócić do Merlina. - Mogę ciebie przerzucić przez Atut, jeśli jest w Dworcach. A podejrzewam, że jest. A co z Werewindle? - Wciąż nie wiem dokładnie jak on działa. Będę musiał trochę z nim poćwiczyć. Uh...dlaczego tutaj w ogóle jesteś? – zapytałam. - Musiałem porozmawiać z Vialle o kilku rzeczach – odpowiedział. – Ona powiedziała mi, że Corwin może niedługo zjawić się oraz zaoferowała mi pokój i jedzenie jeżeli będę chciał na niego poczekać kilka dni. W takim przypadku jeżeli mógłbyś ponosić mnie aż on dotrze tutaj, może byłabym w stanie nakłonić go aby mnie zabrał ze sobą. Mam przeczucie, że będzie się niedługo widział z Merlinem. - Możliwe, że ja też. Ale ciężko jest mi powiedzieć cokolwiek w tej chwili. W porządku. Wymyślimy coś, kiedy nadejdzie czas. - Jak sądzisz, co się tak w ogóle dzieje? Coś przerażającego, w stylu Wagerowskim – powiedziałam mu. – Pełno krwi, gromów i śmierci dla nas wszystkich. - A, to co zwykle – powiedział Luke. Dokładnie – odpowiedziałam. Tłum. Rael