14498
Szczegóły |
Tytuł |
14498 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
14498 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 14498 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
14498 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Jacek Sawaszkiewicz
GRANICA WSZECH�WIATA
Jam jest�
Mega� Giga� Tera�
Jam jest do samookre�lenia d���cy, poch�oni�ty swych granic szukaniem, gdzie
rozpadliny
i g��bie moje, gdzie bezkresy i rozlewiska moje, mkn�cy w siebie, we wn�trze
w�asne, i od
si�, k�dy drogi niesko�czone.
Jam jest Ja i Ty, On i Ona, One i O�i, My i Wy. Jam jest tu i tam, teraz i
zawsze. Jam jest
�wiat�em i ciemno�ci�, materi� i pustk�.
Jam jest�
Jestem, bo gdy jest co� i co�, wtedy oba s�.
Jest we mnie co�, co obudzi�o moj� ja��, co chocia� niezauwa�alne � postrzegam
wszystkimi zmys�ami. Jest to �ywe jak ja, my�l�ce jak ja, szukaj�ce swej drogi
lub dr�g,
rozognione umys�em, z kt�rego czerpi�.
To wiele umys��w. Zamyka je przestrze� tak mikroskopijna, jak mikroskopijne s�
owe
umys�y. Ile ich jest? Przygar�� ledwie, dr��� jeden po drugim i poznaj�. P�ynie
z nich wiedza
szerok� strug�.
Te istoty zbudowano z bia�ka. Zbudowano? Powsta�y z przypadku lub konieczno�ci �
tego same nie wiedz�, mimo �e pragn� wiedzie�. W�a�nie owo pragnienie sk�oni�o
je do
opuszczenia miejsca ich pocz�cia, kt�re oni zw� planet� Ziemi�. Za nimi ogrom
lat podr�y,
podr� za� to� przecie i praca, i wytrwa�o��.
Znam ich kultur�, zatem wiem o nich wszystko.
To druga ekspedycja wys�ana w �lad za pierwsz�, kt�ra zgin�a w bezmiarze
Kosmosu.
Za�oga �Sondy VI� odbywa�a lot w stanie g��bokiej anabiozy. Pok�adowy znamiennik
regularnie upewnia� Ziemi�, �e podr� przebiega normalnie, a� naraz zamilk� i
zasia� niepok�j
w sercach swych tw�rc�w.
Czekano. Tak w�t�y sygna� m�g� poch�on�� fading, mog�o si� zdarzy�, �e
interferowa� w
pobli�u �r�d�a podobnych fal. Czekano na pr�no. Za�oga �Sondy VI� przesta�a
istnie�. W
pobli�u Gwiazdy Bez Klasyfikacji ludzie unicestwili si� wzajemnie.
Badam mechanizmy psychofizyczne istot ludzkich, fizjologi� organizm�w bia�kowych
i
cykle biologiczne ustroj�w �ywych. Analizuj� zmiany w czynno�ciach narz�d�w,
tkanek i
kom�rek pod wp�ywem wzrostu grawitacji, podczas nasilenia si� promieniowania
korpuskularnego, w trakcie nietypowych zaburze� elektromagnetycznych.
Przetrz�sam
histori� ludzko�ci. Napotykam w niej zdumiewaj�co wzmo�one rozb�yski korony
s�onecznej i
r�wnie zdumiewaj�ce epidemie d�umy, cholery, tr�du. Odkrywam nazwy: chamsin,
chinook,
fen, halny, mistral, pasat, sirocco, zonda, a zaraz przy nich okre�lenia:
wzmo�ona
pobudliwo��, zaostrzenie konflikt�w spo�ecznych, wzrost przest�pczo�ci, wojna.
Obserwuj�
zmiany geografii Kosmosu i widz� populacje o wi�kszej sk�onno�ci do zapadania na
choroby
psychiczne.
Kiedy �Sonda VI� wesz�a w stref� oddzia�ywania Gwiazdy bez Klasyfikacji, ludzie,
wbrew programowi, zbudzili si� z krionicznego letargu i powstali, aby wykona�
dalsze
zadania. Nim poj�li, �e obudzono ich przedwcze�nie, emocje i uczucia wzi�y g�r�
nad
rozs�dkiem i sk��cana za�oga w wybuchu wzajemnej nienawi�ci zniszczy�a swe �ycie.
Zabi�a
ich Gwiazda bez Klasyfikacji, a �cis�ej � jej promienie, kt�re za trzydzie�ci
lat zostan� przez
ludzi odkryte i nazwane promieniami amokularnymi.
W �Echu II�, id�cym trop w trop za �Sond� VI�, za�oga czuwa, by nie da� si�
zaskoczy�
nieznanemu, lecz jest ona r�wnie bezradna, co poprzednia. Za miesi�c wejdzie w
pierwsz�
stref� zagro�enia i w�wczas dow�dc� pi�tnastu cz�onk�w za�ogi ogarnie silne
wzburzenie.
� Samos � powie do dy�uruj�cego pilota, wskazuj�c dziennik pok�adowy. � Gdzie
jest
wpis?
Samos zamruga przekrwionymi oczami. Pocz�tkowo nie zrozumie pytania. Kiedy
wreszcie
pojmie, odrzeknie zdumiony:
� Przecie� od dw�ch lat�
� Nie mo�emy ci�gle ufa� instrumentom! � przerwie mu dow�dca. � Dwa lata
wczas�w to wystarczaj�co du�o, �eby znowu zabra� si� do roboty!
Pilot zamknie usta i skinie g�ow�. Przyci�nie jeden z rozsypanych w skrytce
szablon�w do
czystej karty dziennika. Starego napad�o � stwierdzi po cichu, ale pomy�li, �e
wydarzy�o si�
co� nies�ychanego, przy czym i on odczuje lekkie zdenerwowanie. Przypisze je
wy��cznie
sobie, bo spostrze�e, �e pierwszy raz od pocz�tku podr�y nazwa� dow�dc�
�starym�, wszak
m�wi� do niego Joll, jakby znali si� od dzieci�stwa.
Dow�dca przemierzy puste korytarze, uruchomi d�wig towarowy, walnie pi�ci� w
taster
wo�ania windy i spyta sam siebie: �Sk�d ten wybuch?� Potem zrobi pobie�ny
przegl�d statku.
Ca�a szesnastka spotka si� przy obiedzie. B�dzie to ewenement, ostatnio bowiem
zwykle
jadali osobno i o najr�niejszych porach. Niekt�rzy b�d� si� ogl�dali po
kilkumiesi�cznym
niewidzeniu. Zobacz�, �e ten zapu�ci� brod�, tamten posiwia�, innemu trz�s� si�
r�ce i ma
podkr��one oczy z wyczerpania. Kapitan Joll zajrzy ka�demu w twarz, jakby bada�
stan ich
zdrowia.
� Dlaczego jest nas szesnastu? � zagadnie pozornie spokojnie. � Kto powinien
dy�urowa�?
Luggio wstanie i bez s�owa opu�ci mes�. Popatrz� po sobie. Potrwa to chwil�,
chwil�,
kt�ra nosi znamiona buntu. Bar nett � biochemik � ci�nie talerzem o ziemi� i
wyjdzie za
Luggiem. Wzrok pozosta�ych spocznie na kapitanie. Wzrok pe�en wyrzutu, wi�cej �
pretensji. Rozejd� si� w milczeniu. Wr�c� do swoich kabin, ale nie wszyscy
podejm�
przerwan� prac� czy legn� na ��kach z oczami wbitymi w sufit.
Do wieczora nie wydarzy si� nic szczeg�lnego. Dopiero na godzin� przed umown�
por�
nocnego wypoczynku na g��wnym korytarzu rozgorzeje k��tnia. Wywo�a j� Gemi,
kt�ry
pos�dzi mieszkaj�cego po s�siedzku Darknessa o grzebanie w jego papierach.
Dojdzie do
r�koczyn�w. Zaalarmowany krzykami dow�dca rozdzieli zacietrzewionych fizyk�w.
� Ju� od dawna go podejrzewa�em � o�wiadczy rozw�cieczony Gemi. � Zaczai�em si�
w pokoju i czekam. Patrz�, drzwi si� rozsuwaj�, ale nie ca�kowicie, jakby je
kto�
przytrzymywa�, a on wpycha do �rodka t� swoj� g�upi� g�b� i �ypie naoko�o. Wi�c
wzi��em
za �eb�
� Dodaj, �e zawo�a�em ci� po imieniu � wtr�ci� Darknetete, doprowadzaj�c si� do
porz�dku. � Chcia�em tylko spyta�, kiedy wreszcie zwolnisz centralny blok
kalkulatora. Od
trzech dni jest przeci��ony, ty, ty�
W nocy chwilowa niedyspozycja uk�adu zasilania wp�ynie na nat�enie �wiat�a w
gabinecie dow�dcy, co go rozdra�ni do tego stopnia, �e urwie pokr�t�o regulatora.
Zaniepokojony stanem w�asnych nerw�w, uda si� do pok�adowego psychoanalityka
Arnewsa
z postanowieniem �ci�gni�cia go z ��ka w razie potrzeby. Ale Arnews nie b�dzie
spa�.
Spojrz� na siebie spode �ba.
� Wiedzia�em � warknie Arnews. � Wiedzia�em, �e przyjdziesz. Sam nie mo�esz
sobie
da� z tym rady, co?
Jad zawarty w s�owach psychoanalityka zbudzi w nim gniew. Joll pohamuje si�
ostatkiem
woli.
� Ka�dy z nas ma inne zadanie, Arnews � rzeknie, u�wiadamiaj�c sobie, �e nigdy
nie
lubi� tego odludka, obserwuj�cego z wy�szo�ci� za�og� statku, jak gdyby z samych
zachowa�
jej cz�onk�w wiedzia� o nich absolutnie wszystko. � Czy to szok Kosmosu?
Arnews zauwa�y, �e kapitan zaciska z�by. To rytmiczne drganie policzk�w dow�dcy
wyda mu si� pozerskie, wr�cz groteskowe. Odra�aj�ce. R�wnocze�nie stwierdzi, �e
i on
ledwie panuje nad nerwami, cho� winien w tej i ka�dej innej sytuacji wykaza�
najwi�cej
zdrowego rozs�dku i zachowa� zimn� krew.
� Nie s�dz� � syknie, domy�laj�c si�, �e jego postawa rodzi w kapitanie uczucia
sprzeciwu i wrogo�ci, �e te� zachowuje si� sztucznie. � Naturalnym odruchem
by�aby
izolacja.
� Jaki� czas unikali�my si� wzajemnie. Do wczoraj.
� Istotnie. Ale od kilkunastu godzin cz�owiek szuka cz�owieka, �eby wy�adowa�
z�o�� na
kim� �ywym.
� Czy to kolejne stadium patologicznego wp�ywu podr�y kosmicznej?
Stadium patologicznego wp�ywu � powt�rzy w my�lach Arnews. Zirytuje go ten
dziwaczny, pseudomedyczny j�zyk.
� Chcesz wiedzie�, czy dostajemy hysia? � spyta. � Tak, dostajemy. Jednakowo�
nie
mam poj�cia, czemu to zawdzi�czamy.
� Chc� wiedzie�, jak temu zaradzi� � wycedzi Joll.
� Spr�buj zaaplikowa� za�odze podw�jn� dawk� �rodk�w uspokajaj�cych. Nic
lepszego
nie przychodzi mi do g�owy. A teraz wyjd�, wyjd� st�d, do diab�a!
Dow�dca dopiero za drzwiami pojmie, �e psychoanalityk posun�� si� za daleko.
Zdusi
przekle�stwo i zejdzie do �adowni, aby w spokoju przemy�le� wszystko dok�adnie.
Po drodze
wst�pi do magazynu broni. Natychmiast spostrze�e brak trzech miotaczy. Odwr�ci
si�
gwa�townie, przestraszony urojonym szelestem. Potem przeci�gnie d�oni� po twarzy.
� Opanuj si� � powie g�o�no.
Wyjmie z uchwyt�w kr�tki, r�czny parezator i schowa go do kieszeni. Wej�cie do
magazynu zablokuje funkcyjnym szyfrem. Odnalezienie trzech sztuk broni postanowi
od�o�y�
do nast�pnego dnia i uda si� na spoczynek. Za�nie nad ranem.
Obudz� go krzyki dobiegaj�ce z cz�ci dziobowej. W biegu narzuci bluz�,
odbezpieczy
parezator. Przed sterowni� zwolni, zbli�y si� do niej na
palcach. W �rodku, cztery kroki za Luggiem, niebawem zdaj�cym dy�ur, b�dzie sta�
Tethulos � wirusolog � z miotaczem gotowym do pracy.
� Wykonuj! � wrza�nie Tethulos, mierz�c z broni w plecy Luggia. � Program
czwarty z
automatycznym na �smy! S�yszysz?!
Luggio oprze d�o� na pulpicie programuj�cym
� Pr�dzej! Dla mnie to frajda kropn�� kogo� takiego jak ty!
Dow�dca naci�nie spust. Poczuje tysi�ce s�abych uk�u� na ciele. Tethulos upu�ci
miotacz,
zegnie si� wp� i p�ynnie, jak na zwolnionym filmie, przekozio�kuje na pod�og�
sterowni.
Luggio podniesie t�py wzrok na kapitana. Przez jaki� czas zna� b�dzie po nim
skutki
przebywania zbyt blisko pola parali�uj�cego.
� Chcia� czwarty i �smy � wyzna p�przytomnie. � Zej�cie na parkingow� i manewr
powrotu.
� Wstawaj1 � za��da dow�dca, schylaj�c si� po opuszczony miotacz. � Zg�o� si� do
Schulza po co� na nerwy.
Potem zacznie obchodzi� kabiny i wygania�, kogo napotka, do lekarza. W razie
oporu
pomo�e sobie kolb� broni. Powtarzaj�c szeptem: �Opanuj si�, dojdzie do pokoju
Barnetta.
Wtedy us�yszy detonacj�. Pogna w jej kierunku. Drzwi magazynu broni zastanie
sforsowane
miotaczem, a w �rodku poprzewracane stojaki i otwart� skrzyni� z zapasowymi
wk�adami
energetycznymi. Strzeli do cienia majacz�cego w k�cie, demoluj�c doszcz�tnie
wn�trze
magazynu. Wychodz�c zauwa�y brak ci�kiego dezintegratora, przeznaczonego do
usuwania
masywnych przeszk�d terenowych. W jego przeniesieniu bra�o udzia� co najmniej
dw�ch
ludzi � wykalkuluje � � bo automaty s� w przechowalni. To m�g� by�
R�wno z pojawieniem si� bielej�cej od �aru plamy na �cianie � tu� obok kapitana
�
strumie� gor�cego powietrza odrzuci go do ty�u. Eksplozja zag�uszy odg�os jego
upadku. W
powietrzu rozejdzie si� sw�d spalonej wyk�adziny �ciennej. Za za�amaniem
korytarza
dow�dca ujrzy znajom� twarz.
� Do�� twoich rz�d�w, Joll! � ryknie Gemi. � Nie potrafisz upilnowa� tego
szczura
Darknessa, wi�c sam to zrobi�!
Fizyk zbli�y do oczu przyrz�dy celownicze. Dow�dca uskoczy we wn�k� ze sprz�tem
tlenowym. Zawaha si� przed ostatecznym krokiem. Jednocze�nie zaw�adnie nim
dzikie,
atawistyczne pragnienie zemsty.
� Spokojnie, Gemi! � zawo�a. � To nie twoja wina! Zdaje si�, �e weszli�my w
zasi�g
czego�, co wyzwala w nas agresj�.
Nadstawi uszu. Tam, sk�d dobiegnie go ironiczny �miech, skieruje ogie� miotacza.
Pra��c
bez przerwy, otoczony k��bami dymu, w�r�d fruwaj�cych p�acht kopciu, zacznie si�
wycofywa� w stron� dziobu Jego kroki zag�uszy buczenie awaryjnej instalacji
wentylacyjnej.
Na p� o�lep�y, z za�zawionymi oczami, dobrnie do pustej sterowni. W chwil�
p�niej
rozlegn� si� pojedyncze wybuchy na �r�dokr�ciu, z wolna przechodz�ce w ci�g�e
dudnienie.
� Zamkn�� grodzie! � krzyknie do pulpitu rozrz�du.
Us�yszy g�uchy �omot. Na tablicy zap�onie jeszcze jedna lampka kontrolna.
Powiedzie
wzrokiem po ekranach. B�d� z nich patrze� nienawistne mu g�by tajemniczych
maszkar,
wykrzywione grymasem szyderstwa. Bezwiednie uniesie ku nim wylot broni�
Kto� zamkni�ty na rufie, miotany w�ciek�o�ci�, odbezpieczy dezintegrator i
wymierzy go
w g��wny reaktor j�drowy. Kiedy zajmie miejsce operatora, b�d� nim kierowa�
wy��cznie
emocje.
W zupe�nej ciszy statek zamieni si� w ob�ok o �rednicy tysi�cy kilometr�w. Si��
p�du
b�dzie lecia� do Gwiazdy bez Klasyfikacji, kt�ra zabije za�og� �Echa II�, tak
jak zabi�a ludzi z
wyprawy �Sondy VI�.
To nast�pi za miesi�c, kiedy �Echo II� wejdzie w stref� stosunkowo du�ego
nat�enia
promieni amokularnych. Promieni, kt�re na Ziemi zostan� odkryte za trzydzie�ci
lat.
Wiem o tym, bo jestem poza czasem�
Uratowa� ich mo�e kto�, kto ich zawr�ci, bo nie maj� wszak kogo szuka� ani komu
nie��
pomocy, i nara�aj� swe kruche �ycie nadaremnie. Zatem niech wracaj�, na razie
nie�wiadomi,
�e wskutek obcej ingerencji zmieniony zosta� kierunek ich lotu. A kiedy wr�c�,
kiedy Ziemia
wyekspediuje �Sond� IX�, kt�rej tak�e nie b�dzie dane dotrze� dalej ni� tutaj,
wtenczas
ludzie nazw� mnie Granic� Wszech�wiata i b�d� tak nazywa� wiele lat. Ci ludzie,
kt�rych
�wiadomo�� obudzi�a moj� �wiadomo��.
Ludzie, dzi�ki kt�rym poznaj� siebie, dzi�ki kt�rym jestem.
Bo gdy jest co� i co�, wtedy oba s�.
I dlatego jam jest.
Jam jest �wiat�em i ciemno�ci�, materi� i pustk�.
Jam jest, k�dy drogi niesko�czone, mkn�cy w siebie, we wn�trze w�asne, i od si�,
gdzie
bezkresy i rozlewiska moje, gdzie rozpadliny i g��bie moje, szukaniem granic
swych
poch�oni�ty, do samookre�lenia d���cy�
Jam jest�
Tera� Giga� Mega�
Jam jest�