14447
Szczegóły |
Tytuł |
14447 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
14447 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 14447 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
14447 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Witold Zegalski
POWR�T GIGANT�W
��obudzenie jest jak zmartwychwstanie, jest jak zwyk�y nast�pny dzie�. Umys�
zatrzyma�
ostatnie wra�enia dnia poprzedniego, lecz w �wiadomo�ci tkwi czas, kt�ry min��,
czas licz�cy
niekiedy setki lat �wiat�a.
Przed za�ni�ciem nast�puje po�egnanie, tak jakby�my si� ju� nigdy nie mieli
zobaczy�.
Nieznane s� drogi meteor�w i potok�w py��w kosmicznych. Statek jest �upin�,
ka�dej chwili
mo�e sta� si� miazg�. Mog� zawie�� automaty i chocia� s� prawie doskona�e,
jednak
istniej�cy u�amek prawdopodobie�stwa awarii w ci�gu wielu lat staje si� gro�ny.
W statku o szybko�ci przy�wietlnej spotykamy si� prawie z nie�miertelno�ci�.
�ycie
przed�u�a si� siedem razy, a sen � letarg, w kt�rym pogr��aj� nas automaty i z
kt�rego nas
budz�, hamuje starzenie si� organizmu tak, �e proces ten w praktyce ograniczony
jest do
czasu mi�dzy jednym snem a drugim. W ten spos�b �y� mo�na bardzo d�ugo, a
nauczyli�my
si� �ycie oszcz�dza�. Mo�na zwiedzi� wiele glob�w odleg�ych o setki lat �wiat�a.
W m�zgach
elektronowych nagromadzili�my wiedz�, kt�rej nikt dotychczas nie posiad�. Wielki,
pi�kny i
przera�aj�cy jest Kosmos. Budzimy si�, gdy statek jest blisko celu, i zasypiamy
natychmiast
po starcie. Niekiedy przebudzenia nasze s� bardzo, kr�tkie.
Pomimo to jeste�my ju� starzy i zaczynamy t�skni�. Gdy startowa�em, by�em
m�odzie�cem, teraz� Z rakiety wysi�dziemy w takiej postaci, w jakiej was
�egnali�my �
preparat Beleta to �wietny �rodek, szkoda, �e dzia�a tylko przy takich
pr�dko�ciach. Automaty
m�wi� nam jednak, �e �kres ju� blisko. One si� nie myl�.
Przesy�amy wam t� wiadomo�� drog� najkr�tsz�. Zatrzymamy si� jeszcze przy
obiekcie
HC 98543 i HD 99221. W my�lach widzimy, jak dobiegnie do masztu i do kuli, jak
zmieni si�
w uk�ad elektron�w i sp�ynie na wasze ekrany. Je�eli nas nie pami�tacie, ile� to
ju� czasu
up�yn�o. Wieczna Pami�� przypomni wam i nasze imiona, i nazw� statku.�
* * *
Born otworzy� oczy i zamkn�� je natychmiast. �wiat�o, chocia� przy�mione, zawsze
w tej
pierwszej chwili by�o bolesne. Czu� ch��d i bezw�ad n�g, rejestrowa�
przenikaj�ce cia�o,
powtarzaj�ce si� rytmiczne dreszcze. Automat dzia�a sprawnie jak zwykle, jak
dziesi�tki,
setki ju� razy. Nadchodzi� moment, w kt�rym trzeba by�o zrobi� pierwszy ruch,
przezwyci�y� niech�� mi�ni i otworzy� prze�roczysty klosz. Zwleka�, to
przecie� ostatni
raz, nigdy nie powt�rzy tego przyci�ni�cia d�wigni, kt�re r�ka wykonuje z
przyzwyczajenia.
Automat w��cza coraz silniejsze impulsy. Born usiad�. Prze�roczysta os�ona
rozwar�a si� i
znikn�a w obudowie. Wszystko by�o jak zwykle: okr�g�a sala przykryta mleczn�
kopu��,
ubranie le��ce w odleg�o�ci r�ki i kr�g ��ek otaczaj�cych promieni�cie kolumn�
automatu
snu. Spojrza� na Utne. Jeszcze zmartwia�a le�a�a pod os�on�, lecz cia�o jej
traci�o sztywno�� i
na policzkach ukaza�a si� zapowied� rumie�ca. Zawsze budzi�a si� p�niej.
To przera�aj�ce, �e nic si� nie zmieni�a � pomy�la�. � Tyle lat i �adnej zmiany.
A
przecie��
Sam przyzwyczai� si� ju� do swojej twarzy jak do czego� po�yczonego, co nie jest
jego
w�asno�ci�. Dziwne uczucie obco�ci i zdziwienia samym sob� wywo�ywa�o l�k. O
twarzy
my�la� jak o masce, przyklejonej, kryj�cej w�a�ciwe rysy � pomarszczone oblicze
starca. Na
statku nie m�wili jednak o tym od wielu lat. By�a to jakby cicha umowa. Tylko
automaty przy
przegl�dach zdrowia wskazywa�y niezmiennie wzrastaj�cy stopie� zu�ycia kom�rek
m�zgu.
� Idziesz do masa�u? � dobieg� go cichy g�os.
Spojrza� w bok. Perim by� ju� ubrany, od�wi�tna tunika z b��kitnym szlakiem
opina�a tors
m�odzie�ca.
� Ty te� si� nie zmieni�e� � powiedzia� Born.
� Co m�wisz?
� Wybacz, czasem si� zapominam � pochyli� g�ow� i zacz�� sznurowa� sanda�y. �
Czy
nie czujesz � powiedzia� z wahaniem � wzruszenia? Jeste�my przecie� coraz bli�ej,
wytracili�my szybko�� �wiat�a i hamujemy. Po tylu latach wprost trudno w to
uwierzy�.
Perim odwr�ci� g�ow� i milcza�.
� Przecie� wracamy! Jak nas powitaj��
� Rozklejasz si�, zawsze jeste� skory do wzrusze�. Po trzecim sygnale b�dzie
odprawa u
Pierwszego. Trzeba przejrze� wiadomo�ci z ostatnich lat, przeprowadzi� kontrol�
stos�w,
automat�w zabezpieczaj�cych�
� Wiem, wiem. Stale to samo. Gdyby zdarzy�o si� co� naprawd� powa�nego, to robot
dawno by nas obudzi�, lub te� nie mogliby�my nigdy ju� rozmawia�. S�uchaj, Perim,
czy oni
nosz� jeszcze takie ubiory? B�dziemy wygl�da� paskudnie staro�wiecko.
� Oboj�tne. Mog� chodzi� otuleni w ob�oki, w zapachy. Nie interesuje mnie to
zupe�nie.
Na pewno jednak zobaczymy inny �wiat, kt�ry wyda si� nam ba�niowy.
� Czuj� jednak �al � powiedzia� Bom. � B�dziemy t�skni� do tej kosmicznej klatki,
kt�ra w pierwszych latach doprowadza�a nas do szale�stwa.
� M�wi� ci, rozklejasz si�. No, idziemy. Mam potem dy�ur w obserwatorium.
Bom spojrza� na Utne. By�a ju� r�owa i pod jej sk�r� przebiega�y dreszcze.
Wsta� i
szybko pod��y� za Perimem.
* * *
� �dezintegrator dziobowy sprawny, w pancerzu wyrzutni rakiet zwiadowczych kilka
przebi� po�atanych przez automaty, lecz naruszony zosta� zesp� urz�dze�
prowadz�cych i na
przeci�g d�u�szego czasu nasz port nie b�dzie czynny. Trzeci stos ma awari�,
wys�a�em za
os�on� robota � m�wi� astronawigator Utril pochylaj�c si� nad pulpitem. � To
sta�o si�
dwadzie�cia sze�� lat temu, przechodzili�my przez potok meteorytowy, kt�ry
nadci�gn�� od
strony ciemnej materii obiektu GC 47865. Znajdujemy si� �ci�le na kursie, bez
odchyle�.
Utril zako�czy� raport i zamkn�� teczk� z wykresami. Zza sto�u wsta� Pierwszy.
Milcza�.
Patrzy� w twarze za�ogi, na dwadzie�cia postaci od�wi�tnie ubranych, wzrokiem
pe�nym
zadumy, spojrzeniem nie widz�cym, kt�re dostrzega�o co� poza nimi, mglistego,
odleg�ego�
� Ko�czymy lot � powiedzia� g�osem bezbarwnym, jakby tego nie m�wi� on, Pierwszy,
lecz automat � ju� nigdy nie polecimy do gwiazd. Osi�dziemy nad brzegiem
ciep�ych m�rz,
rzek, b�dziemy mogli dotyka� li�ci drzew. Czer� Kosmosu zostaje poza nami,
zamieniamy j�
na b��kit dnia i granat nocy.
Zamilk�. Znowu my�l uciek�a gdzie� poza obr�b nastawni, laboratori�w, stos�w.
Wzdrygn�� si�.
� Weszli�my ju� w nasz uk�ad planetarny, sp�jrzmy, jak wygl�da st�d Ona.
�wiat�a przygas�y. Ekran zajmuj�cy �ciany nastawni rozjarzy� si� i sczernia�.
W�r�d chmur
odleg�ych gwiazd �wieci�a jasno B��kitna Planeta � r�na od wszystkich, jakie
zdo�ali
pozna�. Na niej ujrzeli kolor nieba, jej morza omywa�y ska�y i zmazywa�y �lady
na piasku, jej
atmosfera zsy�a�a pachn�cy kwiatami wiatr, deszcze i burze. Patrzyli,
poch�aniali j� wzrokiem
wyg�odnia�ym przez lata w�dr�wek w�r�d innych uk�ad�w, planet mo�e i
pi�kniejszych, lecz
obcych.
� Nie chc�! Ja nie chc� wraca�! � krzykn�a Utne zas�aniaj�c oczy. � Zgasi�
ekran! Nie
chc� na ni� patrze�!
Born chwyci� j� za r�k�.
� Co tobie?
� Precz! Ona jest ohydna, potworna. To jest planeta �mierci. O, teraz ju� mog�
na ni�
patrze� � oderwa�a d�onie od twarzy. � Ale wy zamknijcie oczy! Szybko! Co, nie
mo�ecie?
Ju� was wci�gn�a, gapicie si� jak urzeczeni?! Zgasi� ekran! Ona hipnotyzuje,
przyci�ga,
kusi, stwarza z was szale�c�w mami�c mira�em las�w, m�rz, s�odkich owoc�w. A da
wam
tylko szybk� �mier�! Staro�� i �mier�. Jak mo�na porzuca� nasz statek, na kt�rym
�y�
b�dziemy siedem razy d�u�ej ni� tam? Jak mo�na porzuca� sen letargu, kt�ry
przed�u�a �ycie
w niesko�czono��? Dotknijcie cia�, mi�ni, sp�jrzcie na mnie! Czy staro��
zmieni�a piersi i
biodra? Ale ile w�a�ciwie mamy lat? C� dla nas znaczy wiek, up�yw czasu? Od
startu min�o
trzydzie�ci tysi�cleci na tym przekl�tym globie. Nie istnieje tam nikt, kto by
nas zna�,
pami�ta�. Nie ma ju� przyjaci� i wrog�w, po nich i ich potomkach pozosta�y
tylko atomy�
� Istota naszego gatunku zawsze jest zdolna do przyja�ni i mi�o�ci, nie b�dziemy
si� czu�
obco � powiedzia� Pierwszy. � �mier� znajdzie nas w ka�dym sektorze nieba.
� Idioto! � krzykn�a. � Jak mo�esz wybiera� �ycie tak kr�tkie i zgrzybia�o��,
gdy los
ci podsuwa jeszcze prawie dwie setki lat istnienia i m�odo�� do ko�ca?! Ka�de
dziesi�� lat
tam to przecie� siedemdziesi�t lat �ycia w szybko�ci przy � �wietlnej!
Poprzyjcie mnie,
Bom, Perim, Astrid, wy najm�drsi, biologowie, lekarze� Zmie�cie kurs. Izolujcie
tego
wariata, samob�jc�!
Patrzy�a b�agalnie dooko�a, gryz�c wargi. Pierwszy znowu uciek� spojrzeniem poza
statek.
� Chc� wreszcie zaczerpn�� w p�uca prawdziwego powietrza, rozumiesz?! Chc�
kl�kn��
nad strumieniem i pi� czyst� wod� p�yn�c� z g�r.
� Chcemy pi� wod�, zobaczy� niebo � rozleg�y si� g�osy dooko�a.
Do Utne podszed� lekarz i delikatnie po�o�y� r�k� na jej ramieniu.
� Jeste� chora. To nic, tylko nerwy. Dam ci co� na uspokojenie.
Zakry�a twarz i powoli posz�a w stron� wyj�cia. Przed drzwiami odwr�ci�a si�.
� Nienawidz� was. Jeste�cie na poziomie nisko zorganizowanej plazmy.
Wyszli. Nikt za nimi nie spojrza�. Na ekranie nastawni b�yszcza�a coraz
silniejszym
blaskiem B��kitna Planeta.
* * *
� Co� z ni� zrobi�? � Pierwszy nie podni�s� g�owy znad pulpitu. Z uwag�
obserwowa�
ruchy zegar�w i krzywe przebiegaj�ce ekrany.
� U�pi�em, le�y pod kloszem. Obudzi si� po wyl�dowaniu.
� Inni nie zdradzaj� podobnych objaw�w?
� Nie.
� Dobrze. Id� do swojej pracy.
Pierwszy patrzy� nadal na przesuwaj�ce si� po ekranach linie. Jeszcze raz
sprawdzi�
wyniki. Powoli wsta� z fotela i przeszed� do sterowni. Astronawigator Utril
chodzi� nerwowo
wzd�u� sto��w. Na du�ym ekranie widnia�a mapa dr�g, wiod�cych przez przestrze�
przyplanetarn� ku jej atmosferze i powierzchni.
� Nadal nie odpowiadaj� na sygna� wywo�awczy � powiedzia� ze z�o�ci�. � Tak,
jakby
zupe�nie og�uchli.
� Mo�e ju� maj� inny system odbioru � powiedzia� Pierwszy.
Utril �achn�� si�.
� Fale s� falami, nikt tego nie zmieni. Zreszt� g��wny kosmodrom ma urz�dzenia
wsp�pracuj�ce z odpowiedni� sekcj� Wiecznej Pami�ci. Nie tylko my wracamy,
wr�c� i ci z
p�nocnej czaszy nieba.
� Je�eli wr�c� � mrukn�� Pierwszy.
� My�lisz o tym, co m�wi�a Utne?
� Nie. Mogli nie mie� szcz�cia. Czemu ci Utne przysz�a na my�l?
Astronawigator zatrzyma� si� przy pulpicie.
� Tutaj �yjemy jednak d�u�ej � mrukn�� niech�tnie. � Tylko czy to jest w�a�ciwe
�ycie?
Cz�sto zastanawia�em si�, jak silnie zwi�zani jeste�my z t� planet�. Ostatecznie
wsz�dzie w
Kosmosie pami�tali�my o niej. A mogli�my si� przecie� zatrzyma� na drugim
satelicie Axilei
i na Minoleksie. Mam w�tpliwo�ci, czy w istocie jacy� tam nasi przodkowie
przybyli na
B��kitn� Planet� z gwiazd, czy nie jeste�my jednak ewolucyjnym jej produktem.
� Tego nikt nie wie, ale po to pojechali�my w kierunku Plejad � powiedzia�
Pierwszy.
� A �e si� nam nie uda�o znale�� �adnego �ladu? C�, zwyk�y los poszukiwaczy.
Mo�e inni
co� przywioz�? Zreszt�, czy to takie wa�ne? Zebrali�my olbrzymi materia�
naukowy�
� �kt�ry nikomu si� nie przyda � powiedzia� Utril. � B�dzie stert� martwych
wiadomo�ci, zapisanych w Wiecznej Pami�ci. Je�eli �y� chcemy tylko na B��kitnej,
je�eli nie
skolonizowali�my trwale nawet innych planet naszego uk�adu, bo nikt na nich nie
chcia� si�
osiedli� na sta�e, ch�� poznania protuberancji kt�rego� tam obiektu jest ja�owa
i martwa.
� Zmieni�e� si� � mrukn�� Pierwszy � Gdy startowali�my, mia�e� zupe�nie inne
pogl�dy. Dobrze, �e wracamy.
Chwil� milcza� zadumany.
� Pomimo wszystko jest w nas ciekawo�� Kosmosu i je�li t�sknimy do B��kitnej
Planety
b�d�c od niej w odleg�o�ci setek lat �wiat�a, odwrotne uczucie b�dzie nas trapi�,
gdy ju� na
m� wr�cimy. Nas przecie� zawsze poci�ga�y gwiazdy, inaczej nie wyruszyliby�my do
nich.
� Czy mam jeszcze czeka�? � zapyta� Utril. Pierwszy spojrza� na ekran
informacyjny.
Jarz�ca si� powierzchnia by�a pusta. B��kitna Planeta uparcie milcza�a, g�ucha
na sygna�y
kodu.
� Zbli� si� do niej i wejd� na orbit� ko�ow� wzd�u� r�wnikowego pasa radiacji �
powiedzia� siadaj�c przed ekranem. � Przyjrzyjmy si� jej z bliska.
Utril stan�� przy sterach. B��kitna Planeta zacz�a szybko olbrzymie�, wype�nia�
ekran. Jej
powierzchni� otula�a pow�oka chmur, w nielicznych prze�witach ukazywa�y si�
skrawki
kontynent�w i m�rz. Wlecieli w stref� nocy � tarcza planety by�a ciemna, z boku
l�ni� na
niebie jej jedyny satelita, glob martwy, pe�en krater�w. Nad ma�ym ekranem
zap�on�� sygna�.
Z obserwatorium m�wi� Perim.
� Widz� dwa skupiska lichego �wiat�a w g�rnym pasie strefy ch�odu � meldowa�. �
Kszta�ty niekt�rych l�d�w nie odpowiadaj� mapom, zreszt� sami zobaczycie.
W��czam wam
wizj� z obserwatora powierzchniowego.
Patrzyli w milczeniu. Przesuwaj�cy si� na ekranie, wydobyty spod chmur obraz
r�ni� si�
znacznie od kszta�t�w zachowanych w pami�ci. Znikn�a cz�� kontynent�w, ich
miejsce
zaj�y morza usiane archipelagami wysp. Z niepokojem czekali, a� uka�e si� l�d i
miasto, z
kt�rego kiedy� wystartowa� ich statek w Kosmos. Obraz przesuwa� si� powoli,
planeta
odkrywa�a nowe szczeg�y powierzchni. Pierwszy zacisn�� palce na por�czy fotela
i pochyli�
si� ku tafli ekranu. Zegary odmierza�y czas.
Twarz Pierwszego zblad�a � tam, gdzie powinien l�ni� wielki kontynent, by�o
tylko
morze, ocean, nic poza tym�
� Widz� du�e miasto w okolicy, gdzie Nubis za�o�y� Czwart� Prowincj� � meldowa�
z
obserwatorium Perim. � Na p�nocnym brzegu morza wznosi si� drugie, r�wne mu co
do
wielko�ci. Wydaj� si� do�� prymitywne.
� Nadal nie odpowiadaj� � powiedzia� sucho Utril. � To mnie niepokoi.
Pierwszy powoli uni�s� g�ow� i spojrza� na astronawigatora.
� Po tym, co widzieli�my, jestem r�wnie� pe�en z�ych przeczu�. Jak z drogami na
l�dowiska awaryjne?
Utril obserwowa� tarcze zegar�w. Zapala�y si� tam i gas�y sygna�y, przeskakiwa�y
cyfry,
na oscylografach dr�a�y p�ki krzywych, o zmiennych, nieregularnych ci�gach.
Przez ekran
przetacza�y si� kontynenty i morza planety. Z obserwatorium Perim nadal meldowa�
swoje
spostrze�enia. Wielka mapa dr�g nie rozb�ys�a ani razu �wietlist� lini� wiod�c�
ku
jakiemukolwiek l�dowisku.
� Nie ma dr�g � powiedzia� cicho Utril. � Wszystko rozregulowane, kompletny
chaos.
Pola magnetyczne i grawitacyjne b��kaj� si�, strefy jonizacyjne s� zwichrowane,
warstwy
radiacji wykazuj� wahania. Tam gdzie by� kosmodrom, istnieje nadal wielka
depresja pola
magnetycznego, lecz pod ni� jest tylko ocean.
� Wi�c nie otworz� nam korytarza bezgrawitacyjnego?
� Nie otworz�. Nie mog� otworzy�. Nigdzie.
Spojrzeli na siebie. To oznacza�o znacznie wi�cej ani�eli przebijanie si� przez
chaos p�l
grawitacyjnych i magnetycznych przy prowadzeniu olbrzymiego, fotonowego statku
jedynie
na dyszach paliwowych, nieszkodliwych dla �ycia i atmosfery planety. Brak dr�g
oznacza�
znacznie wi�cej.
Pierwszy wsta�.
� Jak d�ugo potrwa naprawa urz�dze� wyrzutni rakiet?
� Oko�o stu pi��dziesi�ciu dni.
� Dobrze, jutro ci powiem, kiedy b�dziemy l�dowa�.
* * *
O �wicie zacz�o hucze�. My�liwy zbudzi� si�, podrapa� sw�dz�ce k�aki na piersi
i
gwa�townie kucn��. W ziemiance pali�a si� �oj�wka. W jej chybotliwym �wietle
dostrzeg�
przera�on� twarz �ony i oczy dzieci. Gdzie� w oddali zbli�a�o si� pot�niej�ce
t�panie i
�oskot, od kt�rego dr�a�y drzewne bale. Zwisaj�ce spod powa�y p�ki kunich sk�r
ta�czy�y na
rzemieniach.
Wype�zn�� z ziemianki. �wit gwa�townie przybiera� jasno�ci i tajga szumia�a jak
przed
burz� Przypad� do ziemi. Cienie drzew rozdwoi�y si�, powietrze wy�o � od wschodu
nadlatywa�o kolisko �wiat�a. Wpar� twarz w igliwie i r�koma zatka� uszy szepcz�c
zakl�cia.
Wycie cich�o, oddala�o si� Podni�s� g�ow�. Za horyzontem grzmia�o � wstawa�
olbrzymi,
fioletowy pobrzask.
� Sam szatan, sam szatan � mamrota� my�liwy.