14325
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 14325 |
Rozszerzenie: |
14325 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 14325 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 14325 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
14325 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Czes�aw Chruszczewski
IMPULS KOSMICZNY
Przychodzi� tutaj codziennie. B�yskawiczn� wind� wje�d�a� na trzydzieste pi�tro, a potem
z tarasu kawiarni podziwia� panoram� zatoki i obserwowa� pla�� pokryt� tysi�cami ludzkich
cia�.
Z lewej strony brunatne ska�y, z prawej sosnowy las, mi�dzy ska�ami i lasem pla�a i osiem,
mo�e nawet dziewi�� tysi�cy wytrwa�ych, godnych podziwu istot zapewne my�l�cych.
Opalaj� si� � rozmy�la� in�ynier � czciciele s�o�ca, bardzo interesuj�ce zjawisko.
Kolorowe kostiumy kobiet tworz� barwny kobierzec. Z wysokiej wie�y �wiat wygl�da
inaczej.
�wiat, to znaczy ludzie i to wszystko, co ich] otacza. Kszta�ty, kolory. Ziele� traw, biel
piany wodospad�w, r�owe ob�oki, ��ty piasek gor�cej pla�y i z�ota kopu�a bizantyjskiej
�wi�tyni � Cudowna, wspania�a � szepta�. � Ile w tej budowli patosu, fantazji, co za
bogactwo form. Genialny architekt budowa� ten ko�ci�.
Istot� ludzk� wyposa�ono w gigantyczny m�zg.
Cz�owiek przeci�tny nie zdaje sobie sprawy; z tego, �e dysponuje ogromn� si�� umys�u,
kt�ra umo�liwia tworzenie arcydzie�.
Przymkn�� oczy. Znikn�a zatoka, pla�a. Zobaczy� Pallazzo Barbano, dwie kondygnacje 5t
kolumn jo�skich w parterze, korynckich na pi�trze, szybowa� teraz nad Wenecj�, nad
Bibliotek� �w. Marka, w Padwie podziwia� dziedziniec Uniwersytetu, w Genui � Santa
Maria di Cariquano � w chwil� p�niej przenikn�� przez �ciany Luwru, by zajrze� do
zbior�w Vallardi i raz jeszcze rzuci� okiem na projekt monumentalnego grobowca kr�l�w
Leonarda da Vinci.
Otworzy� oczy. Eksperci powiadaj� � my�la� � �e �m�zg ludzki posiada nadmiern�
z�o�ono��, zupe�nie niepotrzebn� do naszych prostych dzia�a�.
Eksperci myl� si�. C� to znaczy: �do naszych prostych dzia�a�? Proste bywaj� dlatego,
bo ludzie zazwyczaj nie potrafi� korzysta� w pe�ni ze swego m�zgu. Cz�owiek b�dzie
wykonywa� coraz bardziej skomplikowane dzia�ania. Nadmierny m�zg! Dobre sobie! Czy�by
Micha� Anio� nie by� cz�owiekiem? In�ynier podni�s� do oczu lornetk�.
� Osiem, mo�e nawet dziewi�� tysi�cy ludzi le�y na gor�cym piasku � wymrucza�.
� �ywi czy martwi? � us�ysza� znajomy g�os.
� A, to pan, doktorze.
Doktor zdj�� s�omkowy kapelusz, usiad� przy balustradzie i u�miechn�� si�.
� Z tej wysoko�ci � stwierdzi� � ludzie nie s� podobni do ludzi. St�d wszystko lub
prawie wszystko wygl�da inaczej ni� tam na dole.
Niech pan spojrzy, panie in�ynierze, na d�wigi w porcie. Przypominaj� fantastyczne
owady rozkraczone nad statkami. Ale pan nie odpowiedzia� na moje pytanie: �ywi czy
martwi?
� Oni s� prawie martwi. W tej chwili.
� Przyjechali tutaj, by odpocz�� � przypomnia� doktor � odetchn�� morskim
powietrzem, no i opali� si�.
� Le�� na pla�y niczym stado fok � powiedzia� in�ynier.
� Tak, opalaj� si� w stadzie, ludzie tak �yj�.
� A pan, doktorze?
� Ja, c� ja, prowadz� raczej samotny tryb �ycia.
� W�r�d pacjent�w, kt�rzy t�umnie pana odwiedzaj�.
� Pla�a wsp�pracuje ze mn�. Dzi�ki niej egzystuj�. Czyta�em, �e w dawnych czasach
niekt�re istoty ludzkie wsp�dzia�a�y z piek�em. Ta pla�a to przedsionek piek�a.
� Dla nich przedsionek raju, doktorze.
� Le�� bez ruchu, o czym my�l�?
� O wielu sprawach. Si�gaj� pami�ci� wstecz, wybiegaj� my�l� w przysz�o��. Delektuj�
si� w�asnym przemijaniem w nadmorskim klimacie.
� Nigdy nie widzia�em pana, in�ynierze, na pla�y.
� Wol� spacery.
� Po wie�y?
� Tak, st�d wida� p� �wiata, a na pewno ca�� zatok�.
� I ludzi.
� Tak, r�wnie� ludzi, doktorze.
� Pan codziennie tutaj przychodzi.
� Pan r�wnie�.
� Poznali�my si� przy tej balustradzie.
� Czy rzeczywi�cie poznali�my si�?
Doktor zdj�� okulary.
� Bez okular�w lepiej widz� � wyt�umaczy�. � Pana to nie dziwi?
� Nie, okulary os�abiaj� si�� pa�skiego wzroku. Ludzi niepokoj� takie oczy, dlatego nosi
pan specjalne szk�a.
� Wi�c pan wie!
� Obaj wiemy!
� Nie jestem cz�owiekiem � wyszepta� lekarz i rozejrza� si�. � Nikt nas nie s�yszy?
� Nikt. Jedynie Niebo.
� Nie jeste�my lud�mi � stwierdzi� doktor i westchn�� z ulg�.
� S�usznie. Jeste�my obserwatorami. Pan obserwuje ludzkie cia�a, korzystaj�c z
przywilej�w lekarza. Ja przypatruj� si� ludzkim duszom.
� Gdzie oni maj� dusz�?
� M�zg to dusza.
� By� mo�e. Dusz� lokalizowano r�wnie� w sercu, w w�trobie, w �o��dku. I co z tym
m�zgiem, panie in�ynierze?
� Przeci�tny ludzki m�zg pracuje na zwolnionych obrotach, je�li w og�le pracuje,
najch�tniej p�awi si� w marzeniach o tym, co by�o przed chwil�, godzin� temu, w dawnych
latach, lub marzy o tym, co b�dzie. Kontakt z tera�niejszo�ci� s�aby, zanikaj�cy, arytmiczny,
kr�tkotrwa�y. Odnosz� wra�enie, �e szyfr do takiego m�zgu mo�na rozwi�za�, wyzwalaj�c
odpowiedni IMPULS KOSMICZNY.
� Gdyby na przyk�ad wi�zka promieni gwiazdy X pad�a na w�a�ciwy splot neuron�w w
m�zgu.
� Tak, promie� gwiazdy lub inny promie�.
� Powiedzmy ksi�ycowy?
� Lunatycy odpowiadaj� na wezwanie Ksi�yca. Ludzie r�nie reaguj� na
promieniowanie pozaziemskie. Czyta�em niedawno artyku� o oryginalnym otwarciu wystawy
�wiatowej w Chicago. Mianowicie skierowano teleskop na gwiazd� Arktur. Jej promie� pad�
na fotokom�rk�, wywo�uj�c lawin� elektronow�. Stopniowo w��cza�y si� zespo�y
wzmacniaczy, kt�re zapala�y tysi�ce lamp i reflektor�w, uruchamia�y silniki elektryczne.
Wystaw� otworzono automatycznie. W. przyrodzie znajduje wiele samoistnych �r�de�
energii, kt�re mog� wywo�a� ci�g proces�w energetycznych.
� I pan, panie in�ynierze, usi�uje odnale�� takie �r�d�o.
� Tak, bardzo chcia�bym pom�c ludziom, doktorze.
� I obudzi� ca�y m�zg.
� O�ywi�. Gdy patrz� na ludzi, widz� wielki dom o stu komnatach. Wsp�czesny
cz�owiek zdo�a� zaledwie otworzy� drzwi wiod�ce do przedpokoju.
� Pi�kna metafora, panie in�ynierze. A propos, pan zapewne nale�y do Zespo�u
Kosmicznego In�ynier�w Dusz, czy co� w tym rodzaju.
� Co� w tym rodzaju, panie doktorze.
Umilkli. Przez kilka minut obserwowali pla��, zatok�, port i niebo. Pojawi�y si� pierwsze
ob�oki, przys�oni�y s�o�ce. Ludzie na pla�y zmienili pozycje. Niekt�rzy usiedli, inni wstali,
kilku wesz�o do wody.
� Co za inicjatywa � za�artowa� doktor. � Mo�e i my powinni�my poruszy� si�? Ruch
to �ycie. Proponuj� zej�� z wie�y.
� Propozycja przyj�ta. Zapraszam pana na obiad.
Przy deserze in�ynier rozgada� si�:
� Pewna bardzo sympatyczna kobieta nazwa�a mnie, ju� nie pami�tam z jakiej okazji,
mistykiem.
� Interesuj�ce. C� to jest za mistyka?
� Zdaniem �wi�tego Bonawentury �jest to si�gni�cie duszy do Boga przez t�sknot�
mi�o�ci�.
� Inaczej m�wi�c, mistyk pr�buje rozwi�za� zagadk� Wszech�wiata nie przy pomocy,
logiki, lecz za po�rednictwem intuicyjnej sympatii.
� Czy�by intuicja by�a kluczem do szyfru m�zgu?
� Raczej wytrychem, prosz� wybaczy� mi trywializowanie tak powa�nego problemu.
� Drzwi mo�na otworzy� kopni�ciem, doktorze.
� Pan brutalizuje. Z ludzkim m�zgiem nale�y post�powa� ostro�nie, delikatnie, tak jak
w�amywacz�wirtuoz post�puje ze skomplikowanym zamkiem.
� No, dobrze � zgodzi� si� in�ynier. � Jutro wyst�pi� w roli w�amywacza�wirtuoza.
� Ju� jutro? � zaniepokoi� si� doktor.
� Dopiero jutro, je�li przyjmiemy, �e rozw�j m�zgu istot �ywych trwa oko�o dw�ch
milion�w lat.
Dzie� by� s�oneczny, upalny. Zbli�a�o si� po�udnie. Na wysokiej wie�y in�ynier ustawi�
reflektor o bardzo skomplikowanej konstrukcji. By�y to w�a�ciwie dwa reflektory, jeden
skierowany ku niebu, drugi w stron� pla�y.
� S�o�ce panu nie wystarcza � �artowa� doktor. � A mo�e zamierza pan przemieni� t�
wie�� w latarni� morsk�?
� Na pla�y opala si� w tej chwili kilka tysi�cy ludzi. Skieruj� w stron� ich m�zg�w
wi�zk� promieni z Tolimana B, podw�jnej gwiazdy, wzmocnion� i skondensowan� przez te
reflektory. Uderz� w najczulszy punkt ludzkiego m�zgu, by otworzy� wszystkie drzwi.
Najwy�sza pora obudzi� drzemi�ce neutrony, przyspieszy� cefalizacj�, zdynamizowa�
proces kszta�towania si� m�zgu.
Cz�owiek le��cy na pla�y opala� si� i rozmy�la�:
�ona, a mo�e nie �ona, w ka�dym razie kobieta, nazwa�a mnie mistykiem. Powiedzia�a, to
by�a bardzo m�oda kobieta, a wi�c chyba moja �ona, ot� o�wiadczy�a, �e mistyk w
najprostszych, najbardziej znanych widokach i d�wi�kach usi�uje odnale�� zapowied� i
przedsmak rzeczy niewidzialnych i nies�yszalnych.
Na co jej odpowiedzia�em:
� Nie jestem mistykiem. My�l�, przy czym moja my�l wspina si� stopie� po stopniu,
coraz wy�ej i wy�ej, ogarniaj�c coraz szersze regiony poznania, a� dociera do najwy�szego
pi�tra rozwa�a� logicznych.
� Ty nigdy nie dotar�e� do p�pi�tra � powiedzia�a ta kobieta. � Tam, gdzie ty
ko�czysz, mistyk rozpoczyna i pr�buje rozwi�za� zagadk� Wszech�wiata przez skupienie
wszystkich my�li w jednej wizji mistycznego nieba i jego Gospodarza.
� Wizja � odrzek�em � c� to wizja, ja chc� zrozumie�, chc� wiedzie�, �akn�, a pij� z
dziurawego dzbana.
Cz�owiek odetchn�� g��biej. S�o�ce pra�y�o niemi�osiernie. Osiem, a mo�e dziewi��
tysi�cy ludzi pomy�la�o jednocze�nie: �Dosy� tego opalania. Najwy�sza pora orze�wi� si�. �i
Cz�owiek wyszed� z wody i powinien do niej wr�ci�. Dwie, trzy minuty pluskali si� przy
brzegu, po czym unoszeni przez szmaragdowe fale, pocz�li p�yn�� przed siebie w bli�ej nie
okre�lonym kierunku, coraz dalej i dalej, i dalej. �Oto m�j �ywio�� � my�la� cz�owiek, kt�ry
przed kilkoma minutami opala� si� na pla�y, a teraz p�yn��. Przed nim i za nim, dooko�a niego
p�yn�o tysi�ce innych ludzi. Byli szcz�liwi. Ich m�zgi funkcjonowa�y z cudown�
sprawno�ci�. WRESZCIE WSZYSTKO ZROZUMIELI.