14252
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 14252 |
Rozszerzenie: |
14252 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 14252 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 14252 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
14252 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
775
DOWCIPÓW NA KAŻDĄ OKAZJ i
część 2
POSIWIEJMY
SIĘ '778
DOWCIPÓW NA KAŻDĄ OKAZJĘ
część 2
KK nu ni ciebie
Wyboru dokonali: Marek i Piotr Zubrzyccy
Projekt okładki: Edward Lutczyn
Korekta:
Grażyna Wiśniewska
Copyright © cover illustration by Edward Lutczyn 2003
Copyright © for the Polish edition
by Bauer-Weltbild Media Sp. z o.o., Sp. K., Warszawa 2003
Wszelkie prawa zastrzeżone
Bauer-Weltbild Media Sp. z o.o., Sp. K. Klub dla Ciebie Warszawa 2003 www.kdc.pl
Dział Obsługi Klienta 022 517 51 51 Wysyłamy bezpłatny katalog
Dwieście czterdziesta czwarta publikacja Klubu dla Ciebie
ISBN 83-89314-59-2
Skład i łamanie: Laguna
Druk i oprawa:
Wrocławska Drukarnia Naukowa PAN
ń/a rauszu
— Wczoraj Franek zaprowadził mnie do knajpy i chciał przy wódce naciągnąć na sporą sumę.
— Oczywiście odmówiłeś pożyczki?
— Natychmiast nie, dopiero po drugiej butelce.
ik Jf >
Dokoła pijanego, który wypadł z drugiego piętra, zebrał się tłum.
— Co tu się stało? — pyta policjant.
— Nie mam pojęcia — odpowiada pijany, otrząsając się. — Sam dopiero przed chwilą tu wpadłem.
ik ik tV
— Zrobiłam mężowi taką awanturę za pijaństwo, że trzy dni ze mną nie rozmawiał. Ale wczoraj, Bogu dzięki, wreszcie się odezwał.
— I co powiedział?
— Spytał: „Gdzie jest korkociąg?"
— Znowu zalałeś się w trupa! Przecież dałeś mi słowo, że staniesz się innym człowiekiem.
— I stałem się nim, ale ten drugi człowiek też zaczął pić...
& ik JY
— Na jakiej podstawie pani twierdzi, że obwiniony był pijany?
— Bo potrząsał latarnią, potem się schylał i szukał jabłek!
Gość zamawia najpierw kufel ciemnego, potem jasnego piwa, potem znowu ciemnego, znowu jasnego, i tak w kółko.
— Ile kufli piwa pan wypija dziennie? — pyta ktoś zdumiony.
— Od dwunastu do piętnastu.
— Takie pragnienie pan ma?
— Pragnienie? — dziwi się piwosz. — Ja wcale nie dopuszczam do tego, żeby mieć pragnienie!
JY ft tV
W knajpie, przy butelce wódki, siedzi dwóch tęgich pijaków.
— Kiedy wracam do domu — powiada pierwszy — to moja żona zwykle patrzy na zegar.
— A kiedy ja wracam — powiada drugi — to moja kobieta zwykle spogląda na... kalendarz.
Widząc pijaka siedzącego nad butelką wódki, ktoś pogardliwie zapytał:
— Czy to jest pańska jedyna pociecha życiowa?
— Nie. Mam w szafie jeszcze cztery butelki.
ft IV lY
— Po tej wczorajszej wódce jeszcze mnie dziś głowa boli.
— I mnie też po wczorajszej wódce strasznie łupie w głowie.
— Tak? Przecież najmniej wypiłeś.
— Ale za to, wracając do domu, wyrżnąłem głową w skrzynkę pocztową!
ik A iV
Kazio wypił za dużo i chwiejnym krokiem idzie ulicą. Spotyka policjanta i prosi:
— Władzuchno ep... kochana... niech mnie ep... władzu-chna odprowadzi do domu...
— A gdzie pan mieszka? — pyta usłużny policjant.
— Władzuchna nie wie, gdzie ja mieszkam? — dziwi się Kazio. — To władzuchna też się urżnęła?
— Pan powiedział wczoraj, że mój mąż został wyrzucony z knajpy na zbity pysk. Pan kłamał i musi pan to odwołać!
— To pani mąż jeszcze siedzi w tej w knajpie?
iY
— Coś ty, taki stary pijak i wyrzekłeś się wódki? Odkąd to stałeś się abstynentem?
— Od tego wieczoru, gdy wróciwszy do domu ciężko schlany, zobaczyłem swoją żonę podwójnie!
tV 1Y ik
— Wyobraź sobie: wczoraj wpadłem w fatalne towarzystwo. Kupiłem litra i wtedy okazało się, że ci moi koledzy, to abstynenci!
Rano żona zwraca się do męża:
— Dlaczegoś był wczoraj pijany?
— A kto ci to powiedział?
— Przecież sam mi mówiłeś, gdyś wrócił po północy urżnięty jak bela.
— No wiesz? Jak możesz wierzyć pijanemu?
— To skandal! Znowu przychodzisz do domu o trzeciej nad ranem!
— Bo ja prowadzę... regularny tryb życia...
Na dźwięk dzwonka pani domu otwiera drzwi. Na progu stoi pijany nieznajomy mężczyzna.
10
— Przyszedłem — bełkoce pijak — przeprosić panią w imieniu męża, który się... nieco spóźni...
— A gdzie jest mój mąż?
— Pani małżonek... poszedł właśnie... tego... do mojej tony, żeby usprawiedliwić moją... nieobecność w domu i zapowiedzieć, że ja też przyjdę trochę później.
tt tV t-Y
W izbie wytrzeźwień lekarz mówi do zatrzymanego kie-iowcy:
- W pańskiej krwi stwierdziliśmy zawartość jednego poi promila alkoholu!
— Cholera — klnie kierowca. — Musieli tę wódkę po-i /;idnie rozcieńczyć. Zawsze przy takiej samej dawce miałem mc mniej jak dwa promile!
ik IV tV
Rano przy śniadaniu mąż zwraca się do żony sznaps-kiry tonem:
— Czy bardzo hałasowałem w nocy, gdy wróciłem Z przyjęcia?
— Wręcz przeciwnie, jeszcze cię nigdy nie widziałam lakiego spokojnego. Tylko ci trzej, którzy cię przynieśli, strasznie stukali buciorami!
ik
11
Dwaj panowie po burzliwie spędzonej nocy w sopockiej „Fregacie" wracają zygzakiem do domu wczasowego na dobrze zasłużony odpoczynek. Jest jeszcze ciemno.
— Słyszysz, Kaziu... jak pięknie śpiewa skowronek?
— To nie skowronek... to pstrąg tak śpiewa...
— Zwariowałeś? Pstrąg?... W nocy!
Po raz trzeci grubego Billa wyrzucono z baru prosto na ulicę. Przechodzień pomógł mu wstać i spytał ze współczuciem:
— Czy doprawdy musi pan za każdym razem wracać do tej knajpy?
— Niestety, tak. Jestem jej właścicielem.
W Sztokholmie abstynent wchodzi do restauracji i widzi mężczyznę, przed którym stoi butelka wódki.
— Pan chyba nie wie, że alkohol rokrocznie przenosi na tamten świat tysiące Szwedów?
— Mnie to nie dotyczy: jestem Holendrem.
tV tV IV
Spotykają się dwaj przyjaciele.
— Coś taki przegrany? Spotkała cię jakaś nieprzyjemność?
12
Masz pojęcie! Wczoraj wypiliśmy sobie niezgorzej, i kiedy bractwo się już rozchodziło, odwiozłem Edka do domu i położyłem go tak cicho do łóżka, że jego żona nic nie zauważyła.
To co się przejmujesz? Powinieneś być zadowolony.
Tak, ale dzisiaj dowiedziałem się, że Edek już dwa Ini temu pojechał do Kutna...
Ksiądz spotyka swojego parafianina kompletnie zalanego. Znowu piłeś?! — woła oburzony. — A wczoraj byłem szczęśliwy, gdy zobaczyłem, że jesteś trzeźwy!
Tak, proszę księdza, ale dzisiaj jest moja kolej na to, teby być szczęśliwym!
Nad ranem idą ulicą dwaj zawiani jegomoście. Jeden z nich I u istrzega wiszącąna bramie kartkę i powiada do przyjaciela:
Posłuchaj, co tu napisane: „Uczę francuskiego przy-pieszoną metodą".
Też pomysł! O tej porze?
ik IV &
Spotykają się dwaj przyjaciele.
Bój się Boga, Wacek! Jak ty wyglądasz? Kto cię tak pokiereszował? - Mój pies.
13
— Jak to możliwe?
— Widzisz, wczoraj wróciłem do domu trzeźwy i on mnie nie poznał.
Laboratorium farmaceutyczne.
— Podajcie mi tę butelkę z dilacetylonamidonaplitolem.
— Jest pusta, panie profesorze.
— Psiakość! Kto mi wypił koniak?
Policjant spotyka na ulicy pijanego i pyta go dokąd idzie.
— Do domu... hep... Wracam właśnie z zabawy sylwestrowej...
— Co mi tu pan za bajki opowiada? Przecież sylwester był przed trzema miesiącami. Teraz mamy kwiecień...
— Wiem... hep... I właśnie dlatego się śpieszę... Pewnie już moja żona zaczęła się niepokoić.
ik ik ik
— Dlaczego pan tyle pije?
— Bo mam mnóstwo kłopotów, panie doktorze.
— Pan pije już od tylu lat, że te pańskie kłopoty powinny w ciągu tego czasu utonąć w wódce.
— Kiedy, panie doktorze, one nauczyły się pływać...
ik ik ik
14
— Panie Zdziśku, znów pan wczoraj przyszedł do pracy pijany!
— Ja? Pijany? Ależ, panie kierowniku, skąd takie przypuszczenie?!
- Zataczał się pan i wrzeszczał na cały głos: „Ale sobie strzeliłem ćwiartulę od rana!"
— I pan w to uwierzył, panie kierowniku? Mało to człowiek głupstw gada po pijanemu?
V
w
Zdaje się, że jest pan weterynarzem, panie doktorze, p i a wda?
Owszem. Ale dlaczego pan o to pyta, czy pan się źle
¦ ¦¦".ie'-'>
ik tV ft
— Hallo, John! Czemu trzymasz się za twarz?
— Wracam od dentysty. Wyrwał mi dwa zęby.
— Przecież bolał cię tylko jeden?
— Tak, ale on nie miał reszty z dwudziestu dolarów.
Okulista dobiera okulary pewnej kobiecie, ale żadne nie pasują.
— Proszę się nie denerwować — mówi do pacjentki. — I 'obranie odpowiednich szkieł nie jest rzeczą prostą.
- Z pewnością — odpowiada kobieta. — Tym bardziej v to mają być okulary dla mego męża.
19
Profesor do początkującego lekarza:
— Przecież pana pierwszy pacjent wyzdrowiał, nie rozumiem więc, dlaczego jest pan zdenerwowany?
— Bo nie mam pojęcia, panie profesorze, co mu pomogło...
— Panie doktorze, te nowe zęby, które mi pan wstawił, olą mnie...
— Widzi prawdziwe!
bolą mnie...
— Widzi pan! Mówiłem przecież, że będą zupełnie jak
Lekarz zwraca się do żony swego pacjenta:
— Jak minęła noc mężowi?
— Miał wysoką gorączkę.
— Mówił od rzeczy?
— Tak, ale całkiem normalnie...
— Czy chory jadł dzisiaj rosół?
— Jadł!
— Z apetytem?
— Nie, z ryżem.
— Na co poprzednio pan chorował?
— W dzieciństwie na chorobę angielską, w czasie wojny na egipskie zapalenie spojówek, przed trzema laty na azjatkę, .1 ostatnio na grypę z Hongkongu.
- No to, jak widzę, przechorował pan ładny kawałek
świata.
tV tV IV
— Panie doktorze, mój mąż mówi przez sen.
— Niestety, nic na to nie mogę poradzić.
— Kiedy mi nie chodzi o to, żeby pan go z tego wyleczył, tylko niech on mówi wyraźniej, bo nic nie rozumiem!
iV
— Co panu dolega? — pyta lekarz.
— Cierpię na bezsenność, panie doktorze. Całą noc przewracam się z boku na bok, wstaję, kładę się, rzucam na łóżku...
— W takim razie wcale się nie dziwię, że nie może pan zasnąć.
Starsza Angielka zwraca się do psychiatry po radę.
— Od pewnego czasu co noc śni mi się admirał Nelson. A wczoraj oświadczył mi się oficjalnie i zgodziłam się zostać I ego żoną.
20
21
— Bardzo ciekawy przypadek, missis Jackson. W czym mogę być pani pomocny?
— Niech pan mi poradzi, panie doktorze, co mam robić: zatrzymać swoje panieńskie nazwisko, czy nazywać się panią Nelson?
— Panie doktorze, coś ze mną nie jest w porządku. Ubrdałem sobie, że jestem wielbłądem.
— Od kiedy nawiedziła pana ta mania prześladowcza?
— Od tego dnia, kiedy przestałem być krokodylem.
^ ik A
Pacjent do psychiatry.
— Każdej nocy śni mi się piękna dziewczyna, która
tańczy dookoła mego łóżka.
— Pan zapewne chce, abym przerwał te sny?
— Nie, ale może mógłby pan wpłynąć na to, żeby ona odchodząc nie trzaskała tak mocno drzwiami.
— Chce pan dożyć późnego wieku? Niech pan nie pije, nie pali, nie jada tłustych potraw, nie ugania się za panienkami — radzi lekarz pacjentowi.
— I wtedy mogę się spodziewać długiego życia, panie
doktorze?
— Życie to będzie żadne, ale w każdym razie czas się będzie panu bardzo dłużył.
Technik dentystyczny od dłuższego czasu bezskutecznie domaga się pieniędzy od klienta, któremu wstawił nowe zęby. Właśnie wrócił od niego.
— No i jak? — pyta żona. — Czy ci już wreszcie zapłacił?
— Gdzie tam — odpowiada mąż. — W dodatku zachowywał się bezczelnie. Zgrzytał moimi zębami!
Na odkrytym morzu zachorował bosman. Lekarz okrętowy /badał go i głęboko się zadumał.
— Panie doktorze, czy to coś poważnego?
— Nie, tylko ja zwykle w takich przypadkach jak pański zapisywałem pacjentom podróż morską...
— Ledwo wsiadam do pociągu, momentalnie zasypiam. ('zy mógłby mi pan, panie doktorze, coś na to poradzić?
— Nie trzeba. To samo przejdzie.
— Ale kiedy?
— Jak ukradną panu walizkę.
¦ft
22
23
— Panie, dlaczego pan chodzi na czworakach?
— Bo ja mam kompleks niższości, panie doktorze.
— Panie doktorze, cierpię na rozdwojenie osobowości.
— Rozdwojenie osobowości? W takim razie proszę to sobie wzajemnie wyperswadować!
Znany profesor zbadał pacjenta i powiedział:
— Musi pan zaniechać na jakiś czas pracy umysłowej. Czym się pan zajmuje?
— Piszę libretta do operetek.
— A to, to można...
ik
Kelner ciężko zachorował. Odwieziono go do szpitala. Leży na stole operacyjnym i jęczy. Przechodzi lekarz. Kelner
pyta go:
— Panie doktorze... Tak się źle czuję... Pomoże mi pan?
Lekarz poznaje kelnera i odpowiada:
— Bardzo mi przykro, ale to nie mój stół. Zaraz przyjdzie
kolega!
— Wyobraź sobie, jakiego pecha ma Lilka! Wykosz-towała się na szałowy komplet bielizny, poszła na badanie do lekarza i teraz chodzi jak struta.
- Dlaczego?
Bo lekarz kazał jej pokazać język!
Pielęgniarka zwraca się do lekarza:
Panie doktorze, w poczekalni siedzi pacjent, który był iu/ 11 wszystkich lekarzy w mieście. Na co on się skarży? Na nich.
Ma pan nieregularne tętno. Czy pan pije? Tak, panie doktorze. Ale regularnie.
W ubiegłym roku miałem takie silne bóle reumatycz-że nie mogłem się nawet umyć i musiałem udać się do itala.
I tam się pan umył?
iV
24
25
— Panie doktorze, jaką mam temperaturę?
— Czterdzieści jeden i dwie kreski.
— A jaki jest rekord światowy?
Pacjent opuszcza spodnie, pochyla się. Doktor przyklęka, zaglądając do zaatakowanej części ciała. W pewnym momencie twarz rozjaśnia mu się w uśmiechu i woła:
— Poznaję, poznaję teraz! Pan Kowalski, nieprawdaż?..
I
Po zbadaniu i wypytaniu pacjenta lekarz oświadcza:
— Mój panie, skoro zjadł pan dwa talerze zupy pomidorowej, pół gęsi z kartoflami i kapustą, talerz grzybów duszonych, dwa sznycle, trzy filiżanki czarnej kawy z pięcioma kawałkami tortu, to nic dziwnego, że pan później nie miał apetytu.
— Kiedy ja, panie doktorze, i przed jedzeniem też nie miałem apetytu...
Zbadawszy chorego, lekarz oświadcza:
— Jak się okazuje, mamy ból gardła, słabe serce, płuca zagrożone i nerki niewyraźne. Cóż więc uczynimy?
— Pójdziemy do innego lekarza — oświadcza pacjent bez namysłu.
— Pan doktor mnie nie poznaje? Leczyłem się kiedyś u pana na hemoroidy. Teraz mi znów dokuczają, więc ponownie przychodzę do pana...
Doktor nie poznaje pacjenta, ale wydaje polecenie:
— Proszę, niech się pan rozbierze.
Pewien lump, znany z wrodzonego wstrętu do wody, siedzi przy stole i moczy cierpliwie jeden palec w szklance z wodą. Widzi to jego przyjaciel i pyta z ciekawością:
— Co ty robisz?
— Nic. Lekarz zalecił mi kąpiele, więc się po trochu przyzwyczajam!
— Gdyby była konieczna operacja, czy będzie pan miał > /ym zapłacić? — pyta lekarz.
— A gdybym nie miał czym zapłacić, czy byłaby konie-' /na operacja? — pyta pacjent.
— Pan cierpi na kleptomanię — oświadcza pacjentowi lekarz.
— Tak, panie doktorze, pańska diagnoza jest trafna. Co mi pan zaleci brać?
— Brać? Przeciwnie, zabronię panu brać!
26
27
Lekarz:
— Powinna pani sypiać na prawym boku.
^. Mój maż mów, przez sen, a ja me dosłyszę na lewe ucho.
U V
.V tV
Mąż wraca od lekarza. Żona pyta już w progu:
__ No i co stwierdził lekarz? . no ,n
. •„*„ iakaś budowlana cno-
— Nie wiem, ale zdaje się, ze to jaKas
roba...
— Co to znaczy budowlana/ wanno
— To znaczy, że mam piasek w nerkach i wapno
w żyłach.
krzyczy, drugi natomiast bez najmniejszych oznak zniecierpliwienia poddaje się kuracji.
— Jak to możliwe, że zachowuje się pan tak podczas masażu, jak gdyby to wcale nie bolało — dziwi się pierwszy pacjent.
— Nie jestem taki głupi, żeby nadstawiać chorą nogę.
— Panie doktorze, co by mi pan poradził na bezsenność?
— Niech pan wypije przed snem szklankę mleka i zje przetarte jabłko.
- Bardzo przepraszam, ale przed sześciu miesiącami p;m doktor w ogóle zabronił mi jeść przed snem...
- To prawda, ale niech pan nie zapomina, jak wielki kmk naprzód zrobiła w tym czasie medycyna...
Lekarz poszedł do zegarmistrza. Pokazuje mu sw^ zegarek, z którym ma ostatnio kłopoty. Zegarmistrz popatrzył,
^tns^garek ma słabą sprężynę. Musi go pan na-
krecać dwa razy dziennie. nr~7Pi\
_ Aha, rozumiem - odpowiada lekarz. - Ale czy przed
jedzeniem, czy po jedzeniu?
* b *
Na oddziale reumatologicznym rehabilitanci masują dwóch pacjentów. Jeden w czasie zabiegu wije się z bólu,
Niech pan powie, panie doktorze, czy zawsze udaje się panu wyrwać ząb bez bólu?
0, nie! Wczoraj zwichnąłem sobie rękę!
ik & &
Pewien młodzian, przebywający na kuracji w szpitalu, zakochał się w uroczej siostrzyczce. Któregoś dnia powie-il/iał jej:
Boję się, że zaraz po operacji wyzdrowieję i lekarz wypisze mnie do domu, i więcej pani nie zobaczę!
29
28
— O to może być pan spokojny! — odparła siostrzyczka. — Lekarz, który ma pana jutro operować, od dawna się we mnie kocha. A dzisiaj rano widział, jak mnie pan całował!
Lekarz, oszołomiony wysokim rachunkiem za naprawę samochodu, zawołał:
— Jedna godzina pracy i tyle pieniędzy?
— Co pan się dziwi, panie doktorze? — odparł mechanik. — Lekarze od stworzenia świata mają do czynienia tylko z jednym modelem, a my musimy co roku zgłębiać coraz to nowe.
1% tV -ft
Pacjent do lekarza:
— Co mam robić, panie doktorze? Okropnie tyję!
— Musi pan uprawiać gimnastykę!
— Ależ ja codziennie chodzę pieszo do pracy.
— To niech pan spróbuje jeździć tramwajem.
Lekarz zwraca się do żony pacjenta:
— Niestety, pani mąż już nigdy nie będzie mógł pracować. Ale proszę na razie zataić przed nim tę bezlitosną prawdę...
— Dlaczego? To by mu bardzo poprawiło samopoczucie!
ik Ik iź
Rozhisteryzowany pacjent zjawia się u swego lekarza.
— Panie doktorze, te środki, jakie mi pan zapisał, nic nie pomagają. Nadal nie mogę w nocy zasnąć.
— W takim razie proszę pić co pół godziny mały kieliszeczek koniaku.
— Sądzi pan, że to pomoże?
— Nie, ale pozwoli panu spędzić przyjemnie czas.
Pacjentka zwraca się do lekarza:
— Panie doktorze, skoro literatura medyczna jest tak bogata, to po co jeszcze są lekarze?
— Żeby chory nie umarł wskutek jakiegoś błędu drukarskiego.
¦ft tV ik
— Kiepsko z pańskim zdrowiem — mówi lekarz. — Musi pan przestać palić. Jeden papieros po obfitym posiłku to maksimum!
Po kilku tygodniach pacjent znowu zjawia się u lekarza.
— No proszę! — powiada triumfująco lekarz. — Wy-rląda pan znakomicie!
— Boja, panie doktorze, jem teraz dziesięć razy dziennie!
30
31
Lekarz spojrzał na chorego i uśmiechnął się.
— Widzę, że pan dziś o wiele lepiej wygląda.
— Tak, panie doktorze. Zastosowałem się do zaleceń, jakie znalazłem na buteleczce z lekarstwem, które mi pan
przepisał.
— Mianowicie!
— Buteleczkę trzymać szczelnie zamkniętą.
— Jak się pan czuje?
— Źle, panie doktorze, teraz potrawy, których mi pan zabronił jeść!
Jf tV tfr
nie smakują mi nawet te
ć!
Pielęgniarka rozmawia przez telefon: — A ja mam na imię Ania... Ania... Przeliteruję: „A" jak angina, „N" jak nerwica, „I" jak ischias, „A" jak awi-
jak taminoza...
ik k Ht
Zamyślony, roztargniony lekarz przyjmuje pacjenta.
— Panie doktorze, strasznie mnie boli głowa...
— Dawno już to pan odczuwa?
— Od urodzenia.
— A przedtem dobrze się pan czuł?
32
Lekarz zwraca się do blondynki, która chce się poddać kuracji odchudzającej:
— A ile pani ważyła najmniej?
— 3 kg 50 dkg, panie doktorze.
Rozmawia dwóch psychologów:
— Wiesz, to dziwne. Wystarczy krzyknąć ooo!!! w bibliotece, a wszyscy się gapią na ciebie w milczeniu.
— A próbowałeś zrobić tak w samolocie? Wszyscy się natychmiast przyłączają
W szpitalu psychiatrycznym dyrektor podchodzi do lekarza i pyta:
— Panie doktorze, co ten pacjent robi na drabinie?
— Udaje żarówkę.
— No to niech stamtąd zejdzie.
— Ale wtedy będzie ciemno.
Przed operacją lekarz uspokaja pacjenta: — Proszę się nie bać, już robiłem to ze sto razy. W końcu musi się udać...
w
5
W amerykańskim więzieniu Sing-Sing jakiś drab zwraca się do współlokatora w celi:
— Ach, powiadam ci, jak wspaniale spędziliśmy z żoną wakacje nad brzegiem Pacyfiku! Biegaliśmy, kąpaliśmy się w morzu, skakaliśmy, zakopywaliśmy się w białym, miękkim piasku...! Jak stąd wyjdę, koniecznie tam pojadę i ją odkopię!
Szef bandy gangsterów, widząc, jak jego człowiek skrupulatnie liczy banknoty zrabowane poprzedniego dnia z banku, mówi:
— Po co tyle fatygi? Zatelefonuj do banku i dowiedz się, ile wynosi manko...
IV
Dyrektor amerykańskiego więzienia zwraca się do więźniów na apelu:
37
— Chcę widzieć w celach wzorowy porządek; czekamy na gubernatora.
— Niesłychane! — wykrzykuje jeden z więźniów. — To w końcu i jego wsadzili?
• Sędzia zwraca się do oskarżonego:
— No, więc jak? Może pan dowieść swej niewinności? ; — Oczywiście, ale prosiłbym wysoki sąd o czas do
namysłu.
— Dobrze. Dostaje pan na to pięć lat.
Przed sądem w Republice Południowej Afryki staje Murzyn, oskarżony o pobicie białego. Wszystkich w zdumienie wprawia łagodny wyrok: rok więzienia! Przewodniczący odczytuje motyw wyroku: — Wprawdzie za pobicie białego oskarżony zasługuje na znacznie surowszy wymiar kary, ale sąd wziął pod uwagę okoliczność łagodzącą: to wcale nie on był sprawcą pobicia, ale zupełnie ktoś inny...
IV i> tV
Funkcjonariusz policji zwraca się do podejrzanego, u którego znaleziono w kieszeniach srebrne łyżki, widelce i noże:
38
— Jeśli nie ukradł pan tych przedmiotów, to dlaczego ma pan to wszystko w kieszeniach.
— Bo w domu nie mam kredensu.
Późnym wieczorem na opustoszałej praskiej ulicy kilku drabów zastępuje przechodniowi drogę.
— Ma pan zapałki? — pyta jeden z nich.
— Proszę... może pan wziąć sobie całe pudełko — przechodzień oddycha z ulgą.
— Kiedy nam są potrzebne tylko trzy zapałki. Chcemy rozlosować, komu przypadnie pański portfel...
Adwokat do swego klienta:
— Proszę niczego nie ukrywać przede mną. Czy to prawda, że napadł pan na bank i ukradł sto dwadzieścia milionów złotych?
— Przysięgam, że to kłamstwo!
— Wobec tego rezygnuję z obrony, bo kto mi zapłaci honorarium?
IV
Przewodniczący sądu do oskarżonego: — Czy decydując się na tę kradzież, pomyślał pan o swym starym ojcu?
39
— Tak, proszę wysokiego sądu, ale w tym mieszkaniu, które ogołociłem, nie było nic podchodzącego dla niego.
— Dlaczego oskarżony ukradł kurę i jaja?
— Proszę wysokiego sądu, ukradłem tylko jaja, ale kura zaczęła tak rozdzierająco zawodzić, że się nad nią po prostu ulitowałem.
Rozmawiają dwaj więźniowie skazani na dożywotnie więzienie.
— Jesteś żonaty?
— Jeszcze nie oszalałem! Nie wiesz, że małżeństwo to koniec wolności?
! Do willi bankiera włamali się dwaj złodzieje. Zakneblowali i związali bankiera, posadzili go na fotelu i zabrali się do rozpruwania kasy. Po pewnym czasie, ocierając pot z czoła, jeden z bandytów zwraca się do drugiego:
— Spójrz, bogatemu to zawsze dobrze! Siedzi sobie taki w fotelu i patrzy, a ty, człowieku, męcz się z tą kasą...
IV
40
Policjant zwraca się do nietrzeźwego kierowcy:
— Jak pan mógł siąść za kierownicą w takim stanie?
— Koledzy mi pomogli, panie władzo...
W więzieniu na Rakowieckiej rozmawiają dwaj więźniowie:
— Ach, jaki miałem wspaniały sen — powiada pierwszy z rozmarzeniem.
— A co ci się śniło?
— Że nie zapłaciłem czynszu za pobyt w celi i wyrzucono mnie na bruk!
IV
Sędzia:
— A najlepiej będzie, jeśli się pan ożeni z tą dziewczyną. Oskarżony:
— Tak jest, proszę wysokiego sądu... Sędzia:
— Więc niech pan tak zrobi i sprawa zostanie umorzona. Oskarżony:
— Dobrze, jeśli tylko moja żona się na to zgodzi...
Aresztowany zwraca się do konwojującego go polic-
i.mta:
41
— Jestem po raz pierwszy w Warszawie. Może zechciałby pan zaprowadzić mnie do więzienia przez takie ulice, gdzie są najciekawsze zabytki?
P
W sądzie.
— Stan cywilny?
— Kawaler.
— Kawaler? Ile razy?
IV
— Więc oskarżony twierdzi, że rzucał w poszkodowanego tylko pomidorami?
— Tak jest, panie sędzio.
— To jak pan wytłumaczy tego potężnego guza na głowie swojej ofiary?
— Pomidory były w puszce, panie sędzio.
Pewien prawnik w następujący sposób określił znaczenie słowa „odpowiedzialność":
— Niech pan sobie wyobrazi, że pańskie spodnie mają dwa guziki i jeden z nich odrywa się. Wtedy odpowiedzialność spada na drugi guzik i ciąży na nim przez cały czas.
Dwaj starzy znajomi spotykają się znowu w więziennej celi.
— Cześć, Józek! W jaki sposób wpadłeś?
— Przez te cholerne odciski.
— Na rękach?
— Nie, na nogach. Nie mogłem wiać.
— Co ty robisz w sądzie?
— Jestem za świadka.
— W jakiej sprawie?
— Wszystko mi jedno — jaka się trafi.
Do komisariatu policji wchodzi mężczyzna i składa meldunek o zaginięciu swej żony.
— A kiedy ona zaginęła? — pyta dyżurny.
— Pięć lat temu.
— Pięć lat temu? I dopiero dzisiaj pan się do nas zgłasza?
— Wie pan, panie inspektorze, po prostu nie mogłem w to uwierzyć.
— Słyszałem, że masz nowego wspólnika. Co to za gość?
— Złoto, nie chłopak. Jak mi wyliczył dwanaście swoich wyroków — z miejsca nabrałem do niego zaufania!
iV
42
43
Żona odwiedziła w więzieniu męża.
— Jak czuje się nasz Jasio? — pyta więzień.
— Jasio czuje się świetnie. Jest tylko zdziwiony, że ta droga, którą budujesz w Afryce, jest taka strasznie długa...
IV
Sędzia: — Co oskarżony pragnie jeszcze dodać na swoją obronę?
Oskarżony: — Brak doświadczenia i młody wiek mego obrońcy!
ik ik 1Y
Sędzia do świadka:
— Mówi pan, że zna pan oskarżonego od dziecka i że ręczy pan za niego, jak za siebie samego. Proszę wobec tego powiedzieć: jak pan uważa, czy oskarżony mógł się dopuścić kradzieży pieniędzy?
Świadek z ożywieniem:
— A ile było tych pieniędzy?
tY ik tY
— I nie wstydził się pan przyjąć pięćdziesiąt dolarów łapówki?
— Pewnie, że się wstydziłem, ale ten gość nie chciał dać więcej...
ik ik tY
— Oskarżony trzykrotnie włamywał się do tego samego magazynu z konfekcją!
— Czy to moja wina, że żona jest grymaśna i trzy razy kazała mi wymieniać suknię?
ik ik tt
W jednym z samochodów w wielkim korku ulicznym siedzi czterech uzbrojonych osobników. W pewnej chwili jeden z nich spogląda na zegarek i mówi:
— Wszystko przepadło. Właśnie w tej chwili zamykają bank!
tY ik ik
Sędzia zwraca się do oskarżonego:
— Jak to było z tą kradzieżą?
— Tego dnia wypiłem sobie troszkę. Poszedłem więc do domu, żeby się wyspać. Wchodzę do pokoju i widzę różne graty, które nie są moje. Więc pomyślałem sobie, że to wszystko tr/eba wynieść... I wtedy właśnie złapała mnie policja...
ik ik ik
— A pan z jakiego powodu znalazł się w więzieniu?
— Przez katar...
— Jak to przez katar?
— Kichnąłem i obudził się strażnik w magazynie...
ik ik ¦&
44
45
Zwierzenie policjanta:
— Najgorsze są kobiety. Nigdy do niczego się nie przyznają. Niedawno taka jedna spowodowała pożar w hotelu, bo zasnęła z zapalonym papierosem. Ale w czasie śledztwa twierdziła, że jest niewinna. Ze pościel płonęła już wtedy, gdy kładła się do łóżka...
— Dlaczego oskarżony nie zwrócił pierścionka znalezionego w tramwaju? Czy oskarżony nie wie, że zatrzymanie sobie rzeczy znalezionej równa się przywłaszczeniu?
— Wiem, wysoki sądzie, ale w tym przypadku jestem niewinny, bo na pierścionku wyryte były słowa: „Twój na zawsze".
— On jest bardzo pobożny!
— Przecież wciąż kradnie.
— Ale tylko w kościołach i na procesjach.
Do mieszkania Kowalskiego puka jakiś nieznajomy i pyta:
— Czy pan opłacił już telefon?
— Nie posiadam telefonu — odpowiada Kowalski.
— A podatek za psa uiścił pan?
46
Nie mam psa.
Pozwolenie na broń opłacone?
Nie mam broni.
To dobrze. Dawaj forsę, tylko już...
tV
— Wcale nie byłem pijany — zaprzecza podsądny. — Znajdowałem się tylko odrobinę pod dobrą datą.
— Uwzględniając tłumaczenie oskarżonego — wyrokuje sędzia — zamiast skazać go na dwa tygodnie, skazuję go jedynie na czternaście dni aresztu.
Wymiana zdań między przeciwnikami w sądzie:
— To jest kretyn, idiota, bałwan!
— Sam jesteś osioł, cham, bydlak! A na to sędzia:
— Skoro mamy już ustalone personalia stron, możemy przystąpić do rozpatrzenia sprawy.
IV
— Jestem tak zahartowany, że w najmroźniejsząnoc śpię przy otwartym oknie — chwali się ktoś w towarzystwie.
— Nie bujaj — odpowiada jeden ze słuchających. — Wczoraj przechodziłem późnym wieczorem obok twojego domu i widziałem, że wszystkie okna w twym pokoju są szczelnie zamknięte.
— No dobrze, ale czy wczoraj była najmroźniej sza noc?
tV IV >
— Powiedz, Krysiu, skąd ty masz zawsze pieniądze? Przecież twój mąż słynie ze skąpstwa w całym mieście.
— Nic prostszego. Gdy mi są potrzebne pieniądze, prowokuję sprzeczkę i w trakcie jej grożę, że wrócę do mamy. Wtedy mąż bez słowa daje mi pięć stów na drogę.
Wytwórca elektrycznych maszynek do golenia skarży się przyjacielowi:
51
— Mam straszne zmartwienie. Moja córka chce wyjść za mąż za Franka Tomczaka.
— To przecież porządny facet.
— No tak, ale on się goli żyletką!
*& i* A
— Słyszałaś? Anka wychodzi za mąż. Ten jej wybrany to jakiś dyrektor, czy coś. Powiadam ci, mógłby być jej dziadkiem!
— Nie bujaj. Nie ma na świecie tak starego człowieka, że mógłby być dziadkiem Anki...
Pewna pani opowiada w towarzystwie, jak po raz trzeci wychodziła za mąż.
— Gdy tylko poszliśmy w stronę ołtarza, w kościele nagle pogasły wszystkie światła.
— I co pani zrobiła?
— Poszłam dalej, przecież znam drogę na pamięć!
No, jak tam pański ogródek działkowy?
Ach, nieszczęście! Zwaliła się do nas cała rodzina...
No i co z tego?
Jak to co? Już nie ma ogródka. Zjedliśmy go na kolację!
¦fr
52
— Co to, pan, zaprzysięgły kawaler, żeni się?
— Tak. Znalazłem kobietę, która mnie kocha bardziej niż ja sam.
Rozmawiają przyjaciółki:
— I co właściwie ci mężczyźni widzą w tej Kim Wilde? Wystarczy zabrać jej nogi, figurę, twarz, i co zostanie?...
— Ty!
¦&¦
Czy wiesz, czemu jest w rzekach woda? Żeby się nie kurzyło, jak statki hamują!
— Słuchaj, czemu się nie żenisz? Masz przecież z Wandą już troje dzieci.
— To co. Ona mi się nie podoba...
— Czemuś taki skwaszony? — pyta ktoś znajomego artystę malarza.
— Okradziono mnie. Złodzieje zabrali wszystkie obrazy.
— Ale przecież ubezpieczyłeś je, i to wysoko.
53
— Tak, ale niestety, policja znalazła je wszystkie w linie złodziejskiej.
me-
— Panie, już mija rok, jak pożyczył pan ode mnie pieniądze. Od tego czasu przychodzę tu codziennie i nic...
— Tak, ma pan rację. To już trwa tak długo, że możemy sobie śmiało mówić po imieniu
— Ten Karol jest niemożliwy! Jestem tak zdenerwowana, że dziennie tracę z piętnaście deko.
— Więc czemu go nie rzucisz?
— No wiesz! Muszę jeszcze stracić cztery kilogramy.
ft ft -ft
Pewien leser zbudził się oblany potem. Prędko się ubrał i wyskoczył do ogrodu. Spotkał go tam wracający z pracy znajomy.
— Co nowego?
— Niedawno wstałem, wypoczywam sobie teraz na
trawce.
— Czemu się tak spociłeś?
— Śniło mi się, że cały dzień ciężko pracowałem.
54
Dwaj katowiczanie wybrali się na wycieczkę podmiejską. Spacerują po polach, oglądają krajobraz, zachwycają się przyrodą.
— Nie rozumiem — mówi jeden z nich — dlaczego nie buduje się u nas miast poza ich granicami? Przecież tutaj powietrze jest o wiele lepsze!
Dwaj przyjaciele rozmawiają w barze:
— Tak, tak, mój drogi... mężczyzna z góry wie, że nigdy nie znajdzie kobiety idealnej.
— Ale jeśli jest mądry, to szuka i szuka bez przerwy i ma z tego szukania sporo przyjemności...
— To nasze nowe mieszkanie bardzo mi się podoba, ale ma niestety wadę. Wyobraź sobie, u sąsiadów słychać wszystko, o czym rozmawiamy z mężem.
— Powieś na ścianę gruby dywan!
— To nic nie da. Przecież wtedy ja nie będę słyszała, o czym oni tam rozmawiają...
Pijesz?
Nie.
Palisz?
55
— Nie.
— Rżniesz w karciochy?
— Nie.
— Więc jak to? Nie masz żadnej wady?
— Jedną mam...
— Jaką?
— Kłamię.
— Wiecie, co się stało? Spadłem wczoraj z dwunasto-metrowej drabiny!
— I w jaki sposób uszedłeś z życiem?
— Na szczęście stałem na pierwszym szczeblu od dołu...
— Nie wiem, na co kobiety potrzebują tyle pieniędzy? Przecież nie piją, niewiele palą i nie uganiają się za kobietkami...
Dwie aktorki rozmawiają o koleżance:
— Słyszałaś? Lilka w przyszłym tygodniu wychodzi za
mąż...
— No, nareszcie doczekała się głównej roli.
— Coś mi się zdaje, że mąż przestał mnie kochać...
— Dlaczego tak sądzisz?
— Już dwa miesiące nie przychodzi do domu...
IV
— Tak mnie któregoś dnia moja żona zdenerwowała — zwierza się jeden małżonek drugiemu — że musiałem iść do restauracji i wypić na uspokojenie butelkę koniaku. Nie ma pan pojęcia, ile mnie ta kobieta kosztuje!
IV tV IV
— Wszystkie wynalazki mają zasadniczo jeden wspólny cel — wyjaśnia ktoś w towarzystwie — zaoszczędzenie ludzkości czasu!
— To prawda — odpowiada ktoś smętnie — ale tak było do wynalezienia telewizji...
— Zaczyna pan siwieć. Czy zastosował pan jakieś środki, żeby zahamować ten proces?
— Tak. Rozwodzę się.
Pożycz mi tysiąc dolarów. Na co ci tyle pieniędzy?
<*?
i ii
— Chcę spłacić moje długi. Wreszcie chciałbym z nimi skończyć.
tfr
— Od razu widać, że pan żonaty. Ma pan wszystkie guziki przyszyte.
— To było pierwsze, czego nauczyła mnie żona w okresie miodowego miesiąca.
A
— Twoja żona krótko cię trzyma.
— Krótko? Już przeszło dwadzieścia lat!
A ik ik
Rozmawiają dwie panie nie pierwszej młodości.
— Mój wiek odpowiada numerowi obuwia, które noszę — mówi kokieteryjnie jedna z nich.
— Ciekawe — ożywia się druga. — A właściwie, ile pani ma lat?
— Trzydzieści sześć.
— Bidula, wyobrażam sobie, jak muszą cisnąć panią pantofle!
ft ik k
— Powiedz: gdybyś miał wybrać między blondynką a brunetką, na którą byś się zdecydował?
58
— Na blondynkę!
— Dlaczego?
— Bo brunetkę już mam w domu.
ik -k L•
— W ruletkę za każdym razem wygrywa tylko jeden numer, prawda?
— Tak.
— A czy wszyscy gracze wiedzą o tym?
— Oczywiście.
— Więc dlaczego stawiają na inne numery?
ik ik ft
— Wie pan, myślę o wyjeździe na święta do Zakopanego. Jak pan sądzi: ile to może kosztować?
— Nic.
— Jak to nic?
— No tak. Myślenie o wyjeździe nie kosztuje przecież ani grosza.
Na plaży.
— Wyobraź sobie, zabrano stąd jedną dziewczynę, która nosiła kostium bikini!
— Przecież to nie jest zabronione.
— Tak, ale ona go nosiła w ręku.
ft ik ik
59
Kazio opowiada przyjacielowi:
— Mówię ci, idę wczoraj przez las i raptem —jak się nie przestraszę! Ze wszystkich stron obskoczyły mnie wilki. Było ich może sto!
— Nie opowiadaj.
— Ale dziesięć ich było!
— Łżesz.
— Ja kłamię? To co, według ciebie, tak się ruszało w krzakach?
1* tY tY
Właściciel domu i dużego gospodarstwa zwierza się przyjacielowi:
— Poważnie się zastanawiam nad bigamią. Jest tu stanowczo za dużo roboty dla jednej żony.
— Jaki jest pański sąsiad?
— Idealny. Hałasuje równocześnie ze mną!
— Strasznie się denerwuję. Leje jak z cebra, a moja żona wyszła do miasta...
— Nie martw się, na pewno schroni się przed burzą. w jakimś domu towarowym.
— Właśnie dlatego jestem zdenerwowany!
60
— Wiesz, Krycha wyszła za mąż. Wzięła sobie bardzo porządnego męża.
— Czyjego?
— Czy wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia?
— Wierzę, ale zawsze wolę spojrzeć drugi raz...
> L¦ IV
— Straszliwie się wkopałem tym małżeństwem! Wyobraź sobie: moja żona nigdy nie wie, czego chce, ale zawsze potrafi to przeprowadzić.
— Słyszałem, że zapisałaś się na kurs kierowców samochodowych. Nie mogę w to uwierzyć!
— Przyprowadzę ci świadków. Tylko musisz poczekać, aż wyjdą ze szpitala.
tV i\ t\
Dwie sąsiadki rozmawiają o lokatorze z trzeciego piętra:
— To jest bardzo pobożny człowiek...
— Skąd pani wie?
— Nigdy nie bije swojej żony, gdy jest niedziela albo święto.
61
— Z całą pewnością musiałam już gdzieś widzieć pańską
twarz!
— Bardzo możliwe, proszę pani, bo ja zawsze noszę ją
na tym samym miejscu.
iV
— Mój mąż — chwali się pewna pani przed sąsiadką — zadziwiająco dobrze nosi kapelusze. Przed dwudziestoma laty zafundował sobie pilśniaka. Dwa razy oddał go do odświeżania, siedem razy zamienił w restauracjach, i niech pani sobie wyobrazi — kapelusz wygląda zupełnie jak nowy!
IV iV ¦&
Rozmawiają przyjaciółki:
— Widziałaś Zosię? Ale zbrzydła!
— Tak, aż przyjemnie popatrzeć...
Piosenkarka opowiada przyjaciółce:
— Ubezpieczyłam swój głos na pół miliona dolarów. Przyjaciółka uśmiecha się czarująco:
— I co sobie już kupiłaś za taką masę forsy?
62
— Czemu teraz nastawiasz budzik?
— Chcę, żeby Kowalscy myśleli, że mamy telefon.
IV L¦ &
Rozmowa telefoniczna:
— Halo, to ty?
— Nie, to ja.
— Bardzo przepraszam, pomyłka.
Pani Halina po śmierci męża wyszła powtórnie za mąż. Spotyka ją znajomy i widzi, że znowu nosi żałobę.
— Pani Halinko... Co się stało? Czyżby pani mąż... umarł?
— Ależ skąd.
— Więc po kim nosi pani żałobę?
— Pokłóciłam się dzisiaj z mężem i, wie pan, tak mi się zrobiło żal pierwszego, że włożyłam po nim żałobę.
A ik tt
— Czy Karol jest zazdrosny?
— On? Raz na piętnaście razy.
63
— Piękne masz to palto! Prezent od męża, co?
— Częściowo.
— Częściowo?
— No tak. Pomysł zakupu był mój.
— Co dobrego słychać u twoich braci?
— Dziękuję, jeden się ożenił, ale drugiemu wiedzie się całkiem dobrze.
%V iY ¦&¦
— Cześć stary, jak ci się wiedzie?
— Ano, jakoś tam leci! Raz się jest na górze, raz na dole!
— Gdzie pracujesz?
— W domu towarowym. Jestem windziarzem!
Ot -ft -&
— Co zrobił panu ten człowiek, że go pan tak zwymyślał?
— Jak to co? Ubranie!
ik ik i><
— Wiesz, w moim ogrodzie w czasie kopania rowu, znaleziono szkielet żołnierza rzymskiego...
— O, Boże! Ale chyba udało ci się odwrócić od siebie podejrzenia?
Dwaj młodzieńcy rozmawiają o swoim przyjacielu, który się ożenił.
— Nie rozumiem — mówi pierwszy — dlaczego on to zrobił? Przecież złożył przysięgę, że się nie ożeni!
— Tak, ale jego żona złożyła przysięgę, że wyjdzie za mąż!
•A ifr -A
— Jak ci się żyje w nowym mieszkaniu?
— Na początku było mi smutno i czułam się trochę obco, ale teraz już się oswoiłam, jestem już pogniewana prawie ze wszystkimi sąsiadami!
— Nie mogę już dłużej wytrzymać w tym zaduchu. Sąsiad hoduje króliki we wspólnej kuchni...
— To niech pan otworzy okna na oścież.
— No wie pan, żeby mi się porozlatywały moje kurczęta?
-— Co robisz?
-— Piszę do siebie anonim.
¦— Po co?
-— Jak go otrzymam, będę przynajmniej wiedział — od kogo.
64
65
— Jak się powodzi twojemu synowi?
__ Doskonale! Ma wyjątkowo łatwą i dobrze płatną pracę.
Dwa razy dziennie udaje się do cyrku, wchodzi sobie do klatki i wkłada lwu głowę do paszczy. A potem ma już cały dzień wolny.
tV ft ik
— Słuchaj, mam nóż na gardle, mógłbyś mi pożyczyć pięć stów?
— Hm... a kiedy oddasz?
— Tego już za wiele! Jeszcze nie wiem, czy mi pożyczysz, a ty już pytasz — kiedy ci oddam!
ik ik ik
— Jeśli chce pan coś w życiu osiągnąć, niech pan zastosuje się do mojej rady.
— Mianowicie?
— Niech pan nigdy nie słucha czyichś rad.
ik ik ik
— Wystąpię do sądu o rozwód. Moja żona nie rozmawia ze mną już sześć miesięcy!
— Opamiętaj się, chłopie! Gdzie ty znajdziesz taką drugą żonę.
— Mam pecha!
— Dlaczego?
— Mogłem się już dawno ożenić, ale żadna z dziewcząt nie podobała się matce, a kiedy znalazłem wreszcie taką, o której marzyłem, i była żywym wizerunkiem mojej matki, znów nic z tego nie wyszło.
— A to czemu?
— Nie spodobała się mojemu ojcu.
ik ik ik
— Dokonałem świetnej zamiany — powiada kolekcjoner do drugiego. —Znalazłem idiotę, któremu wcisnąłem stary, przedwojenny gruchot jako auto Napoleona...
— A co on dał ci w zamian?
— Telewizor Bismarcka.
ik ik ik
Pani do służącej:
— Dzwonię i dzwonię, a ty nie przychodzisz!
— Nie słyszałam, proszę pani.
— No to mogłabyś chociaż przyjść i powiedzieć, że nie
słyszysz!
ik ik ik
— Dlaczego ten Kowalski pozuje na znacznie starszego, niż jest w istocie?
66
67
— On to robi przez wzgląd na żonę, która chce przy nim wyglądać młodo.
— Mój mąż czyta wszystkie życzenia w moich oczach...
— To pani jest bardzo szczęśliwa!
— Dlaczego szczęśliwa? On tylko czyta, ale nic mi nie kupuje.
— Straciłem dzisiaj stówę i przyjaciela...
— W jaki sposób?
— Pożyczyłem właśnie stówę przyjacielowi.
Kowalski czyta gazetę i znajduje w niej jakiś nekrolog.
— Kochanie, wiesz kto umarł? — mówi do żony. — Ten komornik Kwasek, który co tydzień przychodził do nas.
— Szkoda — wzdycha żona. — Tak się do niego przyzwyczailiśmy.
Przyjaciel do męża pianistki-amatorki:
— Czego ty tak szukasz zawzięcie?
— Klucza od fortepianu!
68
— Przecież fortepian jest otwarty.
— Właśnie dlatego!
Państwo Kowalscy dzwonią w nocy do bramy. Po dłuższej chwili cięć otwiera bramę, a zniecierpliwiony Kowalski krzyczy:
— Cóż to, ogłuchliście?! Ani wy, ani żona nie słyszeliście dzwonka?
— Słyszeć, słyszałem, ale pozwoli szanowny pan zauważyć, że dozorca też jest od czasu do czasu mężczyzną.
Halina pokazuje przyjaciółce swój nowy kostium.
— Ten kostium sprawiłam sobie z własnych oszczędności.
— A na czym oszczędzałaś?
— Zmusiłam męża, aby rzucił palenie.
— Czy wierzysz w przepowiednie wróżek?
— Tylko częściowo.
— Jak to?
— Mojej siostrze wróżka przepowiedziała, że pozna wojskowego, wyjdzie za niego za mąż i będzie miała bliźnięta. Z tych trzech wróżb tylko pierwsza i trzecia się sprawdziły.
IV
69
— Znów chcesz pożyczyć dwie stówy? Dobrze, pożyczę ci, ale jeżeli nie oddasz mi do środy, pamiętaj, że będzie to ostatnia pożyczka!
— W takim razie może pożyczysz mi pięć stów?
— Powiedziałem Heńkowi, że jest kretynem!
— Heńkowi?
— Tak!
— Temu bykowi, który tydzień temu rozłożył pięciu
facetów?
— Temu samemu!
— A on co? Nie dał ci w pysk?
— Nie!
— Jakżeś to zrobił?
— Przez telefon!
— Czy pani wierzy w miłość?
— Naturalnie!
— Bezinteresowną?
— Oczywiście! Ale od stu dolarów wzwyż.
Masz, widzę, podbite oko i spuchniętą twarz! Co się
stało?
70
— Ech, nic! Tylko Wojtek wrócił z podróży poślubnej, a jak wiesz, to ja poznałem go z obecną żoną.
— Nie rozumiem, jak ty mogłaś wyjść za mąż za kulawego?
— To co! On przecież tylko wtedy kuleje, gdy chodzi.
— Słuchaj, Karol, czy to prawda, że Ziutek dał ci wczoraj po pysku?
— Tak...
— I ty nie reagowałeś?
— Jak to nie reagowałem? Popatrz, jak mi morda spuchła!
W varietes występuje piękna, skąpo odziana tancerka. Pewien gość w pierwszym rzędzie szepce słowa zachwytu, zaś jego przyjaciel mruczy raz po raz:
— Pfuj! pfuj!
— Jak to? Nie podoba ci się ta niebiańska istota?
— Bardzo nawet!
— Czemu więc mówisz: Pfuj!
— Bo przez chwilę pomyślałem o własnej żonie!
71
— Dlaczego jesteś stale taki blady na twarzy?
— Mój drogi, życie mnie ustawicznie biło...
— Po pysku?
1Y ik t<
Po pogrzebie.
— Przyszedłem złożyć panu kondolencje z racji śmierci brata i zarazem gratuluję z okazji odziedziczonego majątku!
ik ik ik
— Wie pani, że jak zdarzy mi się popełnić w życiu jakieś głupstwo, to śmieję się z tego.
— W takim razie pan wiedzie bardzo wesoły żywot.
IV ik ik
Na ulicy w Londynie spotykają się dwaj znajomi.
— Halo, Bili, kopę lat. Co u ciebie słychać?
— Zakładam biuro kojarzenia małżeństw.
— A jaki masz kapitał zakładowy?
— Siedem dorosłych córek.
ik ik k
— Czemuś taki przegrany?
— Straszna historia.
— Co się stało?
72
Wyobraź sobie, przy!szedłem na dworzec na spotkanie ale me było jej w pociągu. Boję się, że ona jest nujuż od wczoraj...
żony, _„-------,_ j~j ,.
w domu już od wczoraj...
ik
— Masz papierosa?
— Proszę... Ale przecie;ż niedawno mówiłeś, że się odzwyczajasz od palenia.
— To prawda, ale znaj»duję się obecnie na pierwszym etapie odzwyczajania. Na razde przestałem kupować papierosy.
Na ławce w londyńskim Ifyde Parku siedzą dwaj obdarci włóczędzy.
— Wiesz, w jaki sposób zmarnowałem swe życie? — pyta jeden drugiego. — Ni^ słuchałem rad pastora...
— Ja też zmarnowałem s\ve życie — mówi drugi włóczęga. — A wiesz jak? Słuchałem każdej rady ojca wielebnego...
ik ik ik
W obecności Pabla Picassa rozprawiano o współczesnej młodzieży.
— Prawdą jest — odezwał się w pewnej chwili Picasso — że dzisiejsza młodzież jest rzeczywiście okropna. Ale najstraszniejsze jest to, że my do niej nie należymy.
-& ik ik
73
Dwie rzeczy są w życiu bardzo istotne: dobre łóżko i wygodne buty. Człowiek jest bowiem albo w łóżku albo w butach.
Kobiecy głos krzyczy do słuchawki:
— Młody zamaskowany mężczyzna chce wejść oknem do mego pokoju!
— Bardzo mi przykro, ale źle się pani połączyła. To nie jest policja, ale straż pożarna.
— Do was właśnie dzwonię! Jemu potrzebna jest dłuższa drabina!
— Jak myślisz, czy Adasiowi można powierzyć tajemnicę?
— Z całym spokojem. Cztery lata temu dostał w biurze podwyżkę, a jego żona do dziś nic o tym nie wie!
Uczestnicy koleżeńskiego spotkania opowiadają o niezwykłych umiejętnościach imitatorów głosów zwierząt.
— To wszystko nic — odzywa się jeden z obecnych. — Ja znałem faceta, który tak umiejętnie naśladował pianie koguta, że za każdym razem wschodziło słońce.
74
Rozmowa w barze:
— Słyszałeś, Ziutek stracił swoje stanowisko...
— Tak, tak... W życiu coraz częściej spotyka się osły, które nie dorosły do swojego żłobu.
IV
Wybitny pisarz amerykański John Steinbeck powiedział kiedyś:
— Jeżeli kobieta chce być szczęśliwa z mężczyzną, musi go dobrze rozumieć i chociaż trochę kochać. Jeżeli zaś mężczyzna chce być szczęśliwy z kobietą, powinien ją bardzo kochać i zupełnie nie próbować zrozumieć.
IV
— Znasz tę młodą literatkę, która siedzi tam pod oknem?
— Tę wysoką brunetkę? Bardzo miła dziewczyna, tylko ma jedną wadę: nie umie pisać.
— Czy to jest wada, gdy ktoś nie umie pisać?
— U niej tak, bo mimo to pisze.
— Powiedz prawdę, czy ten mój artykuł to rzeczywiście aka ostatnia szmira?
— Ostatnia? Chyba nie zamierzasz przestać pisać?
tV iV &
75
— Kochanie! — woła Zosia obcałowując serdecznie Jadzię — słyszałam, żeś wyszła za mąż! Winszuję!
— Dziękuję.
— A kto to jest? Stary, młody?
— No cóż, w sumie mamy czterdzieści lat.
— Coś takiego! Toś poślubiła oseska!
— Najpierw dostałem anginę, potem zapalenie płuc, a kiedy już to miałem za sobą, męczyłem się z malarią, następnie przyszła cukrzyca i kamienie w nerkach...
— Człowieku, jak mogłeś przeżyć tyle chorób?!
— Kiedy ja mówię o moim ostatnim kolokwium na medycynie...
— Czemuś taki markotny?
— Chciałbym rozmienić pięćsetkę.
— To takie trudne?
— Nie, tylko ja jej nie mam.
ik ik ¦&
— Więc przestała pani w ogóle śpiewać? Dlaczego?
— Lekarz mi zabronił.
— Aha, laryngolog?
— Nie, internista. To nasz sąsiad; mieszkamy drzwi w drzwi...
tV
IV
Spotykają się dwaj z