14188
Szczegóły |
Tytuł |
14188 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
14188 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 14188 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
14188 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Jaros�aw Klejnocki
Proste zlecenie
Lipiec tego roku by� wyj�tkowo upalny. Lekki ch��d nadchodzi� dopiero o
zmierzchu, ale
nawet po zachodzie s�o�ca mo�na by�o chodzi� w T-shirtach i nie by�o zimno.
Pracownicy Genco Oil Company Ltd. pocili si� jednak w garniturach, bo firma
mia�a do��
konserwatywny regulamin i nawet w pi�tki nie pozwalano na przychodzenie do biura
w bardziej
swobodnym stroju. Na dodatek dyrektorka polskiego oddzia�u tego koncernu, Irena
Ka�u�a-
Owczarska, niemal nie wychodzi�a z pracy i najwidoczniej oczekiwa�a tego samego
od swoich
podw�adnych. Zawsze by�a pracoholiczk�, ale teraz sprawy przybra�y naprawd�
wymiar niemal
patologiczny. Atrakcyjna i zadbana pi��dziesi�ciolatka, rozwiod�a si� niedawno z
m�em
i wygl�da�o na to, �e wieczorami nie ma wcale ochoty wraca� do pustego domu.
� Ech, pogrillowa�by cz�owiek w weekend jak nale�y � westchn�� znad komputera
Stefan
Kope�, assistent manager, �l�cz�cy w�a�nie nad raportem o sprzeda�y, kt�rego
opracowanie
szefowa zleci�a mu na ju�, mimo �e termin rozliczenia mija� dopiero w przysz�ym
tygodniu.
� Ch�opie, ty tu o grillu, o odpoczynku, a ja od tej roboty spa� nie mog� �
wybuchn��
poirytowany Roman Ostaszewski, ekstrawertyczny grubas z wiecznymi plamami po
keczupie na
koszuli. � Przychodz� do domu, od razu otwieram browar. Ju� nawet je�� mi si�
nie chce.
W��czam TVN 24, �aden tam Bloomberg, rozumiesz, chc� odpocz�� � a tam, kurwa,
�Bilans�!
I znowu akcje, rynki, kredyty, kursy. Czyli w domu te� mam prac�. No i ci
zapraszani eksperci!
Ty ogl�dasz �Bilans�, Stefan?
� No co ty, ja mam ma�e dziecko...
� No widzisz. To ty nie wiesz, co zyskujesz. A ja ogl�dam. Rzyga� mi si� chce,
ale ogl�dam.
Wi�c ci eksperci... No sorry, rozumiesz? Patrz�, a po�owa to ci faceci, z
kt�rymi mam do
czynienia na co dzie�. Ale jak zobaczy�em Szefow�, to jednak nie zdzier�y�em i
wy��czy�em.
� Co ty, Szefowa w telewizji?! Przecie� ona dw�ch zda� nie umie porz�dnie
skleci�!
� A widzisz! A w telewizji jak znalaz�. M�wi� ci, medialna jest. Spoko. Gdybym
jej nie zna�,
toby mi si� nawet spodoba�a... Ech. No ale o czym to ja... A, �e spa� nie mog�.
Shit! K�ad� si�,
rozumiesz, a wywali�em wcze�niej ze trzy browary, �eby by�o �atwiej � i nic.
Przewracam si�,
przek�adam, licz�, staram si� nie my�le� o robocie, a tu, kurwa, same tabelki
przed oczami
migaj�. Jak te zielone znaczki w �Matriksie�!
� A mo�e ty by� przesta� nam tu pierdoli�, bo ja si� skupi� nie mog� � odezwa�
si� spod okna
Edgar Stasi�ski. � Nie mo�esz spa�, to si� poonanizuj troch�. Na pewno pomo�e.
� Chyba nie rozmawiacie panowie publicznie o TYCH SPRAWACH? I to w dodatku
w pracy! � Szefowa sta�a w drzwiach. Musia�a s�ysze� co najmniej ostatnie
zdania.
W pokoju zapad�a przykra cisza. Panowie skulili si� nad klawiatur� swych
komputer�w, ale
Szefowa uparcie nie odchodzi�a.
� Man nadziej�, �e te pogaduszki nie przeszkodz� wam w sporz�dzeniu wszystkich
niezb�dnych sprawozda� w terminie � powiedzia�a po chwili i popatrzywszy jeszcze
z wyrzutem
na ca�y dzia�, posz�a, ko�ysz�c, jak to mia�a w zwyczaju, biodrami.
� No to dupa, b�dziemy tu teraz siedzie� do usranej �mierci � j�kn�� po chwili
Jurek
Umiastowski, znany z tego, �e w rozmowie prywatnej nadzwyczaj rzadko si�ga po
wulgaryzmy.
Ale teraz sytuacja go przeros�a. � Nie, no tak nie mo�e by�! � Waln�� pi�ciami
w klawiatur�. �
Co� z tym trzeba w ko�cu zrobi�!
� Co zrobi�, co zrobi�? � przedrze�nia� Jurka Stefan. � Masz jaki� pomys� na to
wszystko? Ja
te� bym ch�tnie do domu wr�ci�, z dzieciakiem si� pobawi�. Ca�y tydzie� go nie
widz�. Jak
wychodz�, jeszcze �pi, jak wracam, ju� �pi!
Zapad�o k�opotliwe milczenie. I kiedy wydawa�o si� ju�, �e ca�a sprawa rozejdzie
si� po
ko�ciach, a napi�cie ostatecznie opadnie, ni st�d, ni zow�d odezwa� si� milcz�cy
zazwyczaj
Edgar:
� A mnie w�a�nie co� �wita. Troch� ju� o tym my�la�em. I powiem wam, �e to
ca�kiem dobra
my�l!
� Noooo?! � odezwali si�, niemal ch�rem, koledzy z pokoju.
� Nie, nie, teraz nie b�dziemy o tym gada� � odrzek� Edgar, wymownym ruchem
wskazuj�c
palcem sufit. W firmie chodzi�y s�uchy, �e dyrekcja jaki� czas temu za�o�y�a
pods�uch. Pewnie to
by�a plotka, ale jednak wszyscy mieli si� troch� na baczno�ci. O sprawach
naprawd� wa�nych nie
rozmawiano g�o�no, a drobne przytyki pod adresem kierownictwa traktowano jako
swoisty, nieco
ekstremalny sport. � Sko�czmy to g�wno i chod�my na piwo. Wtedy wam wszystko
obja�ni�.
Morgan�s Free Pub by� ulubionym lokalem korporacjonist�w. Mie�ci� si� w samym
centrum
miasta, obok turystycznego szlaku wiod�cego jedn� z zabytkowych ulic, na
zapleczu znanego
hotelu �r�dmiejskiego, w�tpliwej zreszt� reputacji i standardu.
Dziwaczne po��czenie szk�a i rustykalnego wystroju w drewnie. Ale by�o to modne
miejsce,
g��wnie ze wzgl�du na lokalizacj�. Przed po�udniem kr�lowali tu co prawda
studenci
z pobliskiego uniwersytetu, kt�rych kusi�a zni�ka na piwo obowi�zuj�ca do
szesnastej, ale
wieczorem knajp� brali w posiadanie wygarniturowani samuraje rodzimego biznesu
spod znaku
Wielkich Firm. Kiedy� w ko�cu trzeba si� odstresowa�, prawda?
O tej porze by�o ju� do�� gwarno i t�oczno. Na szcz�cie uda�o im si� znale��
wolny stolik.
Jak si� okaza�o, Edgar mia� znajomego kelnera, kt�ry pe�ni� tego wieczora dy�ur
u piwo �
i wodopoju. Posadzi� ich w ciemnym rogu, tam gdzie zawsze by�o zarezerwowane.
Dla kogo, nie
wiadomo. Tym razem wysz�o, �e dla nich. Kelner wzi�� pi��dziesi�t z�otych.
Zrzucili si�
solidarnie. Nie grymasili, usiedli grzecznie i ka�dy wzi�� browca, kt�ry
sponsorowa� t� knajp�.
� No dobra, Edgar, wal, bo ju� nie wyrabiam. Jestem out of nerves, capisci? Jaki
jest ten tw�j
pomys�? � rzuci� Stefan, jak tylko kelner oddali� si� do kolejnych obowi�zk�w.
� Zaraz, chwila. � Edgar wcale si� nie spieszy�. � �yknijmy za zdrowie i na
pohybel
konkurencji. Szefowa z pewno�ci� pochwali�aby taki toast.
Wypili wi�c. Ale czu� by�o napi�cie i Edgar doszed� do wniosku, �e nie ma co
zwleka�.
� Okej. Ju� nadaj�. � Zni�y� konfidencjonalnie g�os, a wszyscy pochylili si� nad
stolikiem,
jakby co najmniej planowali napad na bank. Tak si� zreszt� czuli. Jak uczestnicy
jakiej�
konspiracji. � Wi�c...
� Nie zaczyna si� zdania od �wi�c� � strofowa� Stefan.
� Daj spok�j, do jasnej cholery! Wi�c � Edgar by� prowokacyjnie nieust�pliwy �
mam taki
plan. Czego potrzeba naszej Szefowej, �eby si� wyluzowa�a i nie siedzia�a w tej
pieprzonej
robocie do nocy, no czego?
Powi�d� triumfuj�cym wzrokiem po zgromadzonych, z kt�rych �aden nie przejawia�
ch�ci do
podj�cia rozmowy. Nie przyszli tu my�le�, tego mieli nadmiar w pracy � przyszli
tu wys�ucha�
jakiego� pomys�u daj�cego im nadziej� na zmian� po�o�enia.
� Ch�opa, jej, kurwa, trzeba, ch�opa! Prawdziwego mena! �eby si� ni� zaj��, �eby
zabiera� na
kolacyjki, przysy�a� kwiatki do biura, organizowa� wypady weekendowe. Ona
usycha,
rozumiecie? Jest w depresji, czy jak to si� tam nazywa, jest zdesperowana. Nie
ma co robi�
w domu, czuje si� odrzucona, gorsza i samotna. Zauwa�cie: wszystko zmieni�o si�
od rozwodu.
Ca�� dob� siedzi w biurze, wymy�la tylko problemy, nadgania z robot�, chocia�
nikt tego od niej
nie wymaga.
A my, ch�opaki, jeste�my tylko ofiarami.
� Jak to sobie wyobra�asz? Mamy pobawi� si� w swatki i znale�� jej gacha?
� W�a�nie tak, mistrzu, w�a�nie tak. Trzeba jej znale�� faceta, i to takiego, za
kt�rym
oszaleje, kapujecie? Takiego, co j� dopie�ci. Ale tak naprawd�, bez picu.
� No co ty, chyba w pliszki sobie lecisz? Mamy poszuka� jej prawdziwego
absztyfikanta?
A jak to sobie wyobra�asz? Co ty, agencj� matrymonialn� chcesz za�o�y�?
� A po co od razu matrymonialn�? � Edgar u�miechn�� si� sprytnie. � Wystarczy,
�e
znajdziemy kogo� przekonuj�cego. Ale to, niestety, b�dzie troch� kosztowa�o.
Jeste�cie gotowi na pewne finansowe wyrzeczenia?
Wiecz�r min�� ca�kiem przyjemnie. Wypili jeszcze po kilka piw, planuj�c ruchy na
przysz�o��. I um�wili si�, �e w poniedzia�ek Edgar ze Stefanem p�jd� porozmawia�
gdzie trzeba.
A poniedzia�ek by� bojowy. Jaki� nalot wa�niak�w z Centrali, jaki� problem na
Bliskim
Wschodzie, kt�ry, jak przewidywali analitycy, m�g� mie� znaczenie dla
�rodkowoeuropejskiego
regionu, wi�c domaga� si� pewnych posuni�� na naszym rynku, wreszcie awaria
sieci
komputerowej. Edgar ze Stefanem ledwie si� wyrwali, wymawiaj�c si� spotkaniem z
klientami.
Szefowa marszczy�a nos, ale w ko�cu zaakceptowa�a ich wcze�niejsze wyj�cie z
pracy. Ale
musieli obieca�, �e jeszcze wr�c�. Edgar ju� wcze�niej zadzwoni� do agencji
Efebos i um�wi� si�
z jej szefem na rozmow�.
Wzbudzali zaufanie. Obaj w garniturach, uprzejmi, skropieni dobr� wod� kolo�sk�.
Ale tak naprawd� pachn�li wielkimi, a je�li nie wielkimi, to chocia� du�ymi
pieni�dzmi. Szef
kaza� sekretarce nie ��czy� �adnych rozm�w telefonicznych, zaproponowa� kaw�, a
gdy
odm�wili, zapali� papierosa i zasiad� za biurkiem.
� Powiemy bez ogr�dek: mamy nieco nietypow� spraw� � zagai� Edgar.
� Tutaj niema�o spraw jest nietypowych � wtr�ci� z u�miechem szef, bo s�ysza�
ju� wiele
takich gadek, a potem zazwyczaj okazywa�o si�, �e to, co klienci okre�lali jako
�nietypowe�,
by�o po prostu wstydliwe.
� Niemniej jednak przyzna pan nam racj�, jak sko�cz� � z delikatnym naciskiem na
koniec
zdania wycedzi� Edgar.
� Oczywi�cie. Przepraszam i s�ucham pan�w � zmitygowa� si� szef.
I rzeczywi�cie, po kilku minutach, kiedy Edgar przesta� m�wi�, szef musia�
przyzna� racj�
swoim go�ciom. To by�a nietypowa sprawa, nawet jak na firm�, kt�r� prowadzi�.
� Hmm, jak to panom powiedzie�? W�a�ciwie nie realizujemy takich zlece�.
Szczerze
m�wi�c, nasz cennik nawet nie obejmuje podobnej us�ugi...
� Ale w dobie bezlitosnej konkurencji obowi�zuje chyba dewiza �klient nasz pan�?
� Edgar u�miechn�� si� fa�szywie. Tylko on m�wi�, Stefan siedzia� na brze�ku
fotela i wci��
nerwowo rozgl�da� si� po gabinecie. Wida� by�o, �e ca�a ta sytuacja jest dla
niego wysoce
niekomfortowa.
� Wie pan, s� wakacje, cz�� pracownik�w mam na urlopach. Ruch w interesie
niezbyt
wielki...
� Tym bardziej powinien pan by� zadowolony z naszego zlecenia. Jeste�my
przygotowani na
godziw� zap�at�, pokrycie koszt�w organizacyjnych, na przyk�ad rachunk�w z
lokali. Oczywi�cie
w granicach rozs�dku. A je�li b�dziemy zadowoleni z us�ugi, to mo�e pan liczy�
jeszcze na
bonus. Extra money. To jak?
� Noo tak... � Szef wci�� nie m�g� si� zdecydowa�, cho� ju� go troch�
podekscytowa�a
niekonwencjonalna pro�ba tych dw�ch najwyra�niej nadzianych klient�w. Wreszcie
podj��
decyzj�, uderzywszy, dla otuchy, d�oni� w blat biurka.
� Niech b�dzie! Przyjmujemy! Ale, ale � zaniepokoi� si� � panowie rozumiecie, �e
my
pracujemy bez umowy, wszystko odbywa si� tu na zasadzie wzajemnego zaufania.
� Oczywi�cie. Bez zaufania ani du�y, ani ma�y biznes, ani nawet ma��e�stwo nie
ma szans
powodzenia. Tak to chyba opisywa� Fukuyama w tej swojej ksi��ce �Trust�, prawda,
Stefan? �
Wyra�nie rozlu�niony Edgar postanowi� wci�gn�� koleg� do rozmowy. Ten za�
zarumieni� si�
jeszcze bardziej i wydusi� z siebie kilka nieartyku�owanych d�wi�k�w.
Na dworze kr�lowa�y s�o�ce i b��kit, niezak��cony najmniejszym ob�oczkiem.
� Jak, kurde, w jakim� Marrakeszu. � Edgar odetchn�� pe�n� piersi�.
� My�lisz, �e nie nawali? �e wszystko si� uda? � Stefan drepta� po�piesznie za
koleg�.
� Pewnie. Ile czasu zajmie mu zarobienie tego, co�my mu zaoferowali za jedn�
spraw�?
Ch�opie! Sam powiedzia�, mi�dzy wierszami, �e ma mniejsze zyski w miesi�cach
wakacyjnych.
Spadli�my mu z nieba i jak wszystko jeszcze raz przemy�li i przeliczy, to �y�y
sobie wypruje,
byleby rzecz za�atwi� po naszej my�li.
� Mam nadziej�, �e si� nie mylisz. � Stefan westchn��. � I �e ta kasa, kt�r�
zebrali�my, nie
b�dzie stracona.
� Spokojna g�owa! Mog� si� z tob� za�o�y�. Chcesz?
Stefan tylko machn�� r�k�. Wsiedli do samochodu i pojechali do biura. Szefowa z
pewno�ci�
ju� si� niepokoi�a.
Na ten wiecz�r, jak zreszt� na wi�kszo�� minionych wieczor�w i wi�kszo��
wieczor�w,
kt�re mia�y dopiero nadej��, Irena Ka�u�a-Owczarska nie mia�a niczego w planach.
Zrobi
wieczorne zakupy, a w domu zje lekk� sa�atk�. Irena dba�a o lini�. Jej wiek
chwa�y ju� dawno
przemin��, ale mimo �e sko�czy�a pi��dziesi�t lat jaki� czas temu, wci��
trzyma�a si� nie�le. By�a
szczup�a, mia�a d�ugie nogi, kt�rych nigdy nie ukrywa�a pod sp�dnicami, a je�li
ju� wk�ada�a
spodnie, to tylko od wielkiego dzwonu. Ubi�r to by�a zreszt� s�aba strona
Szefowej. Nie mia�a
dobrego gustu, a jej wyobra�enie o w�asnej atrakcyjno�ci spe�nia�o si� w
mniemaniu, �e str�j
winien tylko podkre�la� to, co w kobiecie pon�tne. Zdarza�o si� wi�c, �e
przychodzi�a do pracy
ubrana jak na imprez� i to tak� z gorszej p�ki. I chocia� na ciuszki wydawa�a
fortun�, to cz�sto
wygl�da�a tak, jakby zakupy robi�a na bazarze. Latem, kiedy bywa�o naprawd�
ciep�o, tak jak
teraz, zak�ada�a nieprzyzwoicie kr�tkie mini i jakie� p�przezroczyste bluzeczki
na cienkich jak
�y�ka w�dkarska rami�czkach. Od swoich podw�adnych, wszystkich bez wyj�tku,
wymaga�a
natomiast zachowania nijakiego garniturowo-garsonkowego stylu, w zale�no�ci od
tego, czy
sprawa dotyczy�a m�czyzn czy kobiet. W korytarzach sarkastycznie �artowano, �e
chce si� po
prostu wyr�nia� na tle innych kobiet w biurze, zw�aszcza tych m�odziutkich
lasek zaraz po
studiach i praktykach, kt�re w ten spos�b musia�y skrywa� swoje wdzi�ki. Ale
zdarza�o si� jej
przesadzi� i raz, kiedy niemal zderzy�a si� ze Stefanem wychodz�cym z kaw� z
kantorka
kuchennego, ten niemal zach�ysn�� si�, widz�c dekolt Szefowej nieledwie
ods�aniaj�cy sutki. Co
ciekawe, nikt ani z klient�w � g��wnie zreszt� podstarza�ych m�czyzn, co rzecz
by jako�
t�umaczy�o � ani te� z zagranicznego kierownictwa firmy nie mia� nic przeciwko
tym
ekstrawagancjom. Do�� powszechnie mniemano, �e swoj� pozycj� Szefowa zawdzi�cza
zar�wno
protekcji by�ego m�a, jak i rozmaitym romansom z ustosunkowanymi dzi� facetami,
o kt�rych
plotki a� hucza�y w biurowych korytarzach. Bo w ko�cu nie jest to normalne, �e
kto�, kto
zaczyna� sw� karier� jeszcze w PRL jako �kalkulator-chronometra�ysta� w
sp�dzielni
inwalid�w produkuj�cej metalowe wiadra, dochrapa� si� za wolnej Polski takiego
stanowiska.
Co� musia�o tu by� na rzeczy, gdy� Szefowa rzeczywi�cie nie sprawia�a wra�enia
osoby lotnej
i nieraz zadawano sobie pytanie, jak kto�, kto ma k�opoty z podstawami tak
zwanej og�lnej
wiedzy o �wiecie, potrafi� tak d�ugo utrzyma� si� na tak eksponowanym
stanowisku. Szefowa
mia�a jednak jedn� zalet�, co przyznawali nawet mocno niech�tni jej pracownicy.
Dysponowa�a mianowicie zadziwiaj�c� intuicj� rynkow�, kt�ra podpowiada�a jej
decyzje
z pozoru nieracjonalne i dziwaczne, ale z czasem przynosz�ce zyski albo
chroni�ce firm� od
dramatycznych strat, jakie ponosi�a konkurencja. Jurek Umiastowski uj�� to
kiedy� brutalnie bon
motem, �e najwyra�niej natura wynagrodzi�a w ten spos�b Szefowej niedostatki
inteligencji,
wiedzy i wykszta�cenia, niejako w ramach zachowania r�wnowagi w naturze.
Powiedzonko
szybko zyska�o sobie popularno�� i zacz�o funkcjonowa� niemal jak opinia.
Tego wieczoru wi�c Szefowa, pakuj�c papiery do eleganckiej sk�rzanej torby od
Wittchena
(�trzeba popiera� rodzimy przemys��, mia�a w zwyczaju powtarza�), jak zwykle z
melancholi�
my�la�a o ko�cu dnia. Zje lekk� sa�atk�, poskacze po programach telewizyjnych,
popijaj�c
ulubionego drinka (zwyczajny d�in z tonikiem, nothing sophisticated), wreszcie,
gdy odczuje ju�
wyra�ne zm�czenie, we�mie kr�tk� k�piel, a w ��ku doczyta kilka stroniczek
kolejnej ksi��ki
Danielle Steel. Tak to mniej wi�cej wygl�da�o ju� od d�u�szego czasu. Dzieci,
doros�e
i usamodzielnione, mia�y swoje �ycie. Marek pracowa� w JP Morgan na Manhattanie
i do Polski
przyje�d�a� tylko na Bo�e Narodzenie. Joasia mia�a w�asn� rodzin�, zajmowa�a si�
dw�jk�
dzieci, a jej m�� zasuwa� w Price Waterhouse Coopers jako bardzo ceniony
audytor. Dlatego
zaoferowano mu dwa lata temu stanowisko w Londynie. Do dzieci dzwoni�a czasami,
ale nie za
cz�sto, zazwyczaj w weekendy, kiedy czu�a si� bardziej ni� zwykle samotna.
Rozpad ma��e�stwa
by� dla niej szokiem. Nic na to nie wskazywa�o, ale m�� oczywi�cie znalaz� sobie
jak�� niemal
ma�oletni� siks�, na punkcie kt�rej oszala�. Ca�y proces rozwodowy przeprowadzi�
w ekspresowym tempie, bior�c win� na siebie, a tak�e zostawiaj�c by�ej ju� �onie
spory maj�tek,
sobie zachowuj�c jedynie zawarto�� osobistego konta w banku.
Nawet nie to j� ubod�o, �e si� po tylu latach rozstali, ale to, �e si� Waldiemu
znudzi�a. To
by�o jak zanegowanie jej w�asnego poczucia atrakcyjno�ci. To by�o jak wyrok.
Po rozwodzie rzuci�a si� w wir pracy. Dop�ki by�a w biurze, komenderowa�a,
zarz�dza�a,
wydawa�a polecenia, dop�ki instruowa�a, krytykowa�a, opieprza�a � nie musia�a
my�le� o sobie.
O swoich samotnych wieczorach i nocach, o braku perspektyw. Bo �y�a, nie do
ko�ca �yj�c,
widzia�a siebie jedynie jako kogo�, kto ju� do emerytury b�dzie snu� si� po
gabinetach, kto ju�
zawsze b�dzie albo Szefow�, albo, je�li straci swoj� intratn� pozycj�, jeszcze
jednym z tylu
trybik�w w bezosobowej machinie. Czu�a si� wtedy jak zombi. I, tak naprawd�, nie
wiedzia�a, co
z sob� zrobi�. Czas bieg� wi�c z dnia na dzie�. Czysty automatyzm. Podda�a si�
tej rutynie, kt�r�
doskonale zna�a. Po prostu trwa�a.
Zjecha�a wind� na podziemny parking, odnalaz�a swojego s�u�bowego saaba 9000.
Sta� spokojnie tam, gdzie zwykle � na miejscu zarezerwowanym dla �cis�ego
kierownictwa
firmy. Zawsze si� ba�a, ze kt�rego� dnia go nie odnajdzie. �e go ukradn� albo �e
jego brak
zakomunikuje jej zmiany zawodowe. Ale by�. Nie zauwa�y�a m�czyzny, kt�ry sta� w
p�cieniu
niedaleko windy i bacznie przygl�da� si� jej, por�wnuj�c to, co widzia�, ze
zdj�ciem, kt�re
trzyma� w d�oni.
Zrobi�a zaplanowane zakupy w nocnych delikatesach niedaleko domu. W ramach
przyjemno�ci naby�a kilka kolorowych pism do poczytania w wannie. A pod domem
k��bi� si�
jak zwykle ca�y t�um samochod�w, oczywi�cie �le zaparkowanych. Wjazd do
podziemnego
gara�u to by� dla niej zawsze problem � architekt �le zaplanowa� podjazd i
zazwyczaj zabiera�o
jej chwilk� zmieszczenie wozu w stanowczo zbyt w�skiej bramie. A teraz te
wszystkie auta
dodatkowo utrudnia�y zwyczajow� procedur�. No i sta�o si� to, o czym wiedzia�a,
�e kt�rego�
dnia musi si� sta�.
Da�a wsteczny, zapomnia�a zerkn�� w lusterko i bach! Poczu�a wstrz�s, rzuci�o j�
na
kierownic�, ale uderzenie by�o zbyt delikatne, �eby uruchomi� poduszki
powietrzne. Dzi�ki
Bogu chocia� za to! Ale wypadek to by�o doprawdy to, czego jej teraz brakowa�o!
� Prosz� si� nie denerwowa�, nic si� nie sta�o. Czy z pani� wszystko w porz�dku?
� M�czyzna, kt�ry otworzy� drzwi jej samochodu, wygl�da� na przej�tego. By�
troch�
podobny do Krzysztofa Krawczyka, kt�rego piosenek z zami�owaniem s�ucha�a w
m�odo�ci.
� No tak, mnie nic nie jest. Ale uderzy�am w pana, prawda?
� Ale�, droga pani, to tylko drobna st�uczka. �aden problem. Prawd� m�wi�c �
m�czyzna
na chwil� zawiesi� g�os, bacznie si� jej przypatruj�c � m�g�bym nawet m�wi� o
szcz�ciu. Je�li
ju� co� takiego ma si� przytrafi�, to lepiej, kiedy sprawczyni� jest tak pi�kna
kobieta. Prosz� �
poda� jej r�k�, by pom�c wydosta� si� z wozu.
Formalno�ci dope�nili u niej, przy kawie. Poszkodowany kierowca okaza� si�
cz�owiekiem
wyrozumia�ym i uprzejmym. Nie robi� wyrzut�w, nie narzeka� i powstrzyma� si� od
opinii na
temat kobiet kierowc�w, tak ch�tnie wypowiadanych przez facet�w. Wypi� kaw�,
pokonwersowa�, wype�ni� wszystkie niezb�dne druczki i zostawi� swoj� wizyt�wk�
na
odchodnym. Mieczys�aw Kender, Area Director, przeczyta�a. By� mi�y, delikatny i
wci�� j�
pociesza�.
Kiedy wychodzi�, um�wili si� na telefon, �eby zako�czy� spraw�. Irena,
rozkoszuj�c si�
p�niej gor�c� k�piel�, nie mog�a powstrzyma� si� od ci�g�ego my�lenia o nim.
� S�uchajcie, to chyba dzia�a! � wykrzykn�� Edgar, wchodz�c do biura kilkana�cie
dni po
feralnej przygodzie Szefowej. � Widzieli�cie jej grafik na dzisiaj? Zn�w lunch,
mi�dzy czternast�
a szesnast�! Tyle czasu? Nigdy do tej pory tak si� nie zachowywa�a. A teraz
najwi�ksza bomba!
Wiecie, co mi powiedzia�a Justyna z sekretariatu? �e Szefowa kaza�a jej i�� do
domu wcze�niej
ni� zwykle, bo sama te� wychodzi.
� Wcze�niej ni� zwykle, czyli co, po dwudziestej? � gderliwie odpowiedzia�
Jurek, jak
zwykle wpatrzony w ekran komputera.
� Nie narzekaj. I nie po dwudziestej, tylko � uwaga, uwaga! � po osiemnastej! �
Edgar
triumfuj�co potoczy� wzrokiem po kolegach.
Zelektryzowani wiadomo�ci�, zwr�cili spojrzenia na Edgara.
� My�lisz, �e to to, co mamy na my�li? � W g�osie Stefana s�ycha� by�o nutki
nadziei.
� A jak�e by inaczej! Ch�opaki! Robimy grilla w pi�tek. Zapraszam do siebie na
si�dm�.
� No co ty! Wydostaniemy si� z tego bajzlu, �eby zd��y�?
� Pewnie! Jak dwa i dwa jest cztery. Chce si� kto� ze mn� za�o�y�?
Nikt nie podj�� r�kawicy. I s�usznie, bo Szefowa rzeczywi�cie wygl�da�a na
odmienion�.
Zacz�a ubiera� si� bardziej stonowanie, pozwala�a sobie na przed�u�aj�ce si�
lunche, a co
najwa�niejsze, naprawd� zacz�a wychodzi� z biura o przyzwoitych porach. Ch�opcy
tymczasem
bezwstydnie wykorzystywali sytuacj�.
� No i co, dobry pomys� mia�em? � Edgar rozkoszowa� si� piwem Beck�s, zerkaj�c
na
skwiercz�c� kark�wk� i rumieni�ce si� par�weczki ciel�ce na solidnym murowanym
grillu,
stoj�cym w ustronnym miejscu ogrodu. Impreza weekendowa trwa�a w najlepsze. �
Warto by�o
da� t� kas�?
� A odzywa�e� si� ostatnio do tego go�cia? � odezwa� si� z pewnym
zaniepokojeniem
milcz�cy zwykle Jurek.
� A po co? On robi swoje, a my korzystamy.
� Ale Edgar s�uchaj, mo�e warto by by�o wszystko skontrolowa�? � Stefan
podziela�
w�tpliwo�ci Jurka.
� Niby jak? Chcesz zobaczy�, z kim si� spotyka? Bo �e si� spotyka, to nie ma
dw�ch zda�.
� Nie? � odpar� Edgar, lekko zniecierpliwiony.
� Chcesz zobaczy�, jak im idzie? A to prosz� bardzo. Jak p�jdzie na kolejny
lunch to po
prostuj� poobserwuj. My ci damy jakie� alibi w firmie, gdyby trzeba by�o.
Idziesz na to, Stefan?
� Ja? Mam �ledzi� Szefow�? No co ty, jak mam to zrobi�? � Stefan by� wybitnie
zbity
z tropu.
� Normalnie: ch�opie; p�jdziesz za ni�, a potem opowiesz nam, co� widzia�, okej?
A jakby�
zobaczy� za wiele, to tym bardziej nam opowiesz. Co nie ch�opaki?
Og�lny rechot zag�uszy� wezwanie �ony Edgara, �eby siada� do sto�u, bo wszystko
ju�
gotowe do kolacji.
W kolejny poniedzia�ek po weekendzie Stefan, zdopingowany przez kumpli wybra�
si� za
Szefow� kilka minut po tym, jak wysz�a na lunch. Poniewa� nie wzi�a samochodu,
domy�li� si�,
�e p�jdzie do Orange City, wielkiego kompleksu handlowo-rozrywkowego tu� obok
ich biura. �
By�y tam i ekskluzywne restauracje obok chi�skich i wietnamskich fast food�w.
Przeczucia go
nie zawiod�y. Ale to co widzia� by�o jednak niespodziank�.
� S�uchajcie, s�uchajcie! � wykrzycza�, wpad�szy z impetem do pokoju.
Wszyscy poderwali si� z miejsc.
� I co, i co?
� Nie zgadniecie, kurcz�, nie zgadniecie, cho�bym si� z wami za�o�y�!
� Dawaj, nie przed�u�aj! � Edgar niemal podskakiwa� przy biurku., � Wi�c
wyobra�cie
sobie...
� Nie zaczyna si� zdania od �wi�c�... � napomnia� Jurek.
� Juuuurek!
� No wi�c, wyobra�cie sobie, ze ona si� spotyka z szefem tej agencji z kt�rym
rozmawiali�my wtedy razem z Edgarem. To ten sam go��, nie dw�ch zda�!
Zapad�o milczenie � No i co z tego? � Przerwa� cisz� Edgar. � Najwa�niejsze, ze
wszystko
gra nie?
A wszystko rzeczywi�cie gra�o. I to koncertowo. Area Director okaza� si�
cz�owiekiem
subtelnym. Spraw� st�uczki wzi�� na siebie i dokona� wszelkich formalno�ci.
Irena by�a
zachwycona. Na pierwsze spotkanie Mieczys�aw przyni�s� wype�nione druki do
podpisu i wielki
p�k czerwonych r�. Przeprasza�, cho� w ca�ym zdarzeniu nie by�o jego winy,
zaproponowa�
drinka i bawi� Iren� kunsztown�, nadzwyczaj mi�� rozmow�.
Opowiedzia� troch� o sobie. O �onie, kt�ra go porzuci�a dla m�odszego gacha z
bran�y
reklamowej, jakiego� seksownego typka robi�cego kas� na billboardach. O
dzieciach, kt�re
wysz�y z domu i niech�tnie podtrzymywa�y kontakt z rodzicami.
Napomkn�� wreszcie o samotno�ci, kt�ra jest dla niego utrapieniem. Irena poczu�a
si� tak,
jakby s�ucha�a w�asnej historii. By�o jej z tym dobrze, a poza tym Mieczys�aw
podoba� si� jej.
Nawet nie chodzi�o o to, �e by�, na sw�j spos�b, atrakcyjnym facetem. Uj�a j�
jego
opieku�czo��, dystans i wyrafinowane s�ownictwo.
� Pani Ireno, pozwoli pani, �e zaprosz� j� na kolacj�. Prosz� nie odmawia�! Ta
drobna
nieprzyjemno��, na kt�r� los nas skaza�, nie powinna zak��ci� naszych stosunk�w.
To co, jutro
w Sheratonie, o dziewi�tnastej, dobrze?
� No nie wiem, nie wiem, mam do�� uci��liw� prac�, wie pan...
� Ale�! Praca nie zaj�c, nie ucieknie. Czyli zgoda, tak?
Dalej posz�o jak z p�atka. Mieczys�aw odzywa� si� regularnie. Zaprasza� na
kolacje, do teatru,
raz wybrali si� nawet do opery, chocia� Irena nigdy tam wcze�niej nie by�a i
troch� ba�a si� tego,
co mo�e j� spotka�. Ale zrobi�y na niej wra�enie toalety pa�, dystyngowani
m�czy�ni, oprawa
ca�ego wieczoru. O czym traktowa�o przedstawienie, nie bardzo pami�ta�a.
Chodzi�o chyba
o mi�o��, jak doczyta�a si� p�niej w programie zakupionym przez Mieczys�awa.
�Rycersko��
wie�niacza� Mascagniego. Rzecz o sile uczucia, zazdro�ci i przemocy. M�ody
Sycylijczyk zabija
starego konkurenta do r�ki swej wybranki. Jakie to romantyczne!
Szefowa w operze, a jej sprytni podw�adni gdzie?
� Fajnie wreszcie odpocz�� od tej nudnej roboty, prawda? � Edgar, z piwem w
d�oni, wodzi�
rej na przyj�ciu u Jurka. � A kiblowaliby�my w pracy, gdyby nie m�j geniusz!
Przyznajcie to!
� Przyznajeeemy!
� Warto by�o zainwestowa� w t� inwestycj�?
� Waaarto!
� No widzicie! Szefowa pewnie dzi� sp�dza wiecz�r, a mo�e i noc...
� Ooooo!
� ...a mo�e i noc z panem Mieczys�awem, a my mo�emy za to balowa�. Do dzie�a! �
zakrzykn�� Edgar, wyci�gaj�c z pojemnika pe�nego lodu kolejn� butelk� Beck�sa.
Jurek by� jednak troch� zaniepokojony. Przy pierwszej okazji wyci�gn�� Edgara na
spytki.
� S�uchaj � zapyta�, gdy usiedli w living-roomie, z dala od ha�asu. � A ciebie
to nie niepokoi,
�e ona z tym szefem, no wiesz...?
� Co ty!? A jaka to r�nica? Nie mia� pracownik�w, to sam poszed�. W ko�cu za
jedno,
�igolak czy sam alfons...
� Co� ty? Sk�d to wiesz?
� A by�em u niego. Owszem. Poszed�em w tajemnicy przed wami, niby w ramach
roboty.
Troch� si� sumitowa�. T�umaczy�, �e to nasze zlecenie by�o szalenie atrakcyjne,
a on nie mia�
kim robi�, rozumiesz.
� No dobra, a ciebie nie martwi to, �e ona si� w to wszystko chyba nieco
zaanga�owa�a? �
Stefan wygl�da� na prawdziwie zaaferowanego.
� A co to szkodzi?
� No wiesz... A jak odkryje, �e to na niby? Rozumiesz, przejrzy nasz plan?
� To by�o wliczone w ryzyko inwestycji, prawda? Jakby by� jaki� pospolity kole�,
to te� by
mog�o wyj�� na jaw. Liczyli�my si� z tym.
� Ale wiesz, afera b�dzie wi�ksza � nie ust�powa� Stefan.
� Jaka afera, jaka afera? No, rozczaruje si� kobita i tyle.
� A co b�dzie z nami, jak si� dowie?
� A co ma by�? Mordy w kube� i nikt niczego nie powie. Najwy�ej wr�ci stare i
b�dzie jak
dawniej. B�dziemy siedzie� w robocie do ko�ca �wiata i jeden dzie� d�u�ej.
� Ale ja si� ju� przyzwyczai�em do wieczor�w z dzieciakiem...
� No to si� b�dziesz musia� odzwyczai�.
Na d�ugi weekend, zwi�zany ze �wi�tem pa�stwowym i ko�cielnym, przypadaj�cym na
po�ow� sierpnia, Mieczys�aw zabra� Iren� do luksusowego pensjonatu w Kotlinie
K�odzkiej.
Sauna, masa�e, zabiegi piel�gnacyjne wliczone w koszt pobytu. Pogoda wci��
dopisywa�a.
Chodzili na d�ugie spacery, rozmawiali przy winie w sympatycznych knajpkach
mieszcz�cych si�
przy samym deptaku uzdrowiska. Irena czu�a si� jak za m�odu. Zn�w by�a
adorowana, zn�w
o ni� kto� dba�. A poza tym Mieczys�aw by� sprawnym, pe�nym energii m�czyzn�,
�wietnie
radz�cym sobie w sytuacjach intymnych. Ju� niemal zapomnia�a o by�ym m�u, do
kt�rego
przesta�a si� odzywa�. Ciekawe, jak mu si� tam wiedzie z t� m�od� lask�? Dzieci
odnotowa�y, �e
mama w rozmowach telefonicznych przejawia zadziwiaj�cy i niespotykany ostatnio
optymizm.
Co te� nastraja�o je pozytywnie do �wiata. Marek nawet zwierzy� si� �onie, czego
nie mia�
w zwyczaju, �e mama musia�a chyba sobie kogo� znale��, taka jest ostatnio
radosna i nieskora do
narzeka�.
Weekend w Kotlinie by� boski. Irena wr�ci�a do domu zrelaksowana, odpr�ona i
ciekawa
przysz�o�ci. Dawne depresje i melancholijne nastroje odesz�y w dal.
Zwi�zek z Mieczys�awem najwyra�niej jej s�u�y�.
Jej podw�adni planowali tymczasem urlopy.
� Chyba pojedziemy w tym roku tam, gdzie w zesz�ym. � Jurek, z nogami na stole,
leniwie
przegl�da� foldery pism turystycznych. � Jesieni� s� solidne zni�ki, a my
jeste�my sta�ymi
klientami.
� To znaczy? � rzuci� bez wyra�nego zainteresowania Roman, kt�ry w�a�nie
pok��ci� si�
z �on� o wakacje.
� Na Kret�. Mamy takie fajne lokum, z dala od cywilizacji. Przyje�d�amy,
wypo�yczamy
samoch�d � drogo, ale trudno � i tyle nas widz�. Dwa tygodnie luzu, ciszy, bez
turyst�w
i zgie�ku. Tylko pla�a, drinki, piwo... Z dzieciakiem bawi� si� hostessy, a my
odpoczywamy.
Zero my�lenia o czymkolwiek, jaka� sensacyjna ksi��ka. Wyluzowany seks dwa razy
dziennie.
Prawdziwy paradise, m�wi� wam.
� My�licie, �e nic szczeg�lnego si� nie wydarzy? � jak zwykle defetystycznie
wtr�ci� Stefan.
� A co ma by�? Co ma by�? � rzuci� si� Edgar. � Ja te� planuj� wypad. Na D�erb�
albo do
Maroka. To teraz modne miejsca. I m�wi�, �e nie najdro�sze.
� Co ty, D�erba jest droga jak cholera. I niewarta tego. To ju� lepiej do Maroka
� odezwa� si�
Jurek, wci�� kartkuj�cy kolorowe strony folder�w.
Do pokoju wpad�a roztrz�siona asystentka Szefowej.
� Ch�opaki, co� si� dzieje! Zadzwoni�a do mnie na kom�rk�, zap�akana �
rozumiecie �
i powiedzia�a, �e dzisiaj nie przyjdzie, bo ma problemy rodzinne.
Potoczy�a spanikowanym wzrokiem po pokoju, a poniewa� nie by�o �adnej reakcji,
pobieg�a
dalej z elektryzuj�c� wiadomo�ci�.
� Houston, we have a problem � wymamrota� wreszcie Jurek, od�o�ywszy folder. �
No i co
teraz? Edgar?
� Co teraz, co teraz?! Kurwa, nie wiem, co teraz. � Edgar zacz�� nerwowo
przeszukiwa�
szuflady biurka z nadziej� znalezienia papierosa. Pali� rzadko i tylko w
wyj�tkowych sytuacjach.
� Chyba trzeba b�dzie skontaktowa� si� z szefem agencji... � nie�mia�o
zaproponowa�
Stefan.
� A sk�d wiesz, �e to o to chodzi? Mo�e rzeczywi�cie jakie� k�opoty z dzie�mi
czy
wnukami? � Edgar pociesza� siebie i innych, sam nie bardzo wierz�c w to, co
m�wi. Wreszcie
w�ciek� si� ze zdenerwowania ju� nie na �arty. � To ty do niego zadzwo�, jak
jeste� taki m�dry!
� Nie, kochaniutki. Stefan nigdzie nie b�dzie telefonowa�. Ty porozmawiasz z
panem
Mieczys�awem, alfonsem jednym, bo to by� tw�j pomys�! � naciska� Roman. �
Wymy�li�e� to
wszystko, to teraz dzia�aj!
Edgar zadzwoni�. Wyszczeka� kilka pyta�, potem d�ugo s�ucha�, wreszcie cisn��
s�uchawk�
aparatu o wide�ki.
� Ubieraj si� � warkn�� do Stefana. � Jedziemy!
Szef agencji by� wyra�nie przybity. Spogl�da� na Edgara i Stefana ze smutkiem.
Nawet nie zaproponowa� kawy.
� Pan zrelacjonuje wszystko mojemu koledze, bo jak ja opowiem, to nie uwierzy. �
Edgar
zachowywa� si� prowokacyjnie i arogancko. Ale nie wyprowadzi� tym szefa z
r�wnowagi.
� A co tu du�o m�wi�, panie! � Mieczys�aw Kender westchn�� z typowym dla ludzi
prostych
autentyzmem. � No nie zdzier�y�em i w ko�cu wyzna�em jej calutk� prawd� jak na
spowiedzi.
� Czy� pan z byka spad�? Czy rozumiesz, cz�owieku, co si� z ni� teraz dzieje? I
jakie to
b�dzie mia�o reperkusje? � Edgar a� zerwa� si� z fotela.
� A daj�e pan spok�j. � Szef machn�� r�k�. � Po jakiego gwinta ja si� na to
zgodzi�em? Teraz
ona p�acze, ja ledwie �yj�, a panowie s� w�ciekli...
� Ale� cz�owieku! Co ci przysz�o do g�owy? To by�o przecie� proste zlecenie...
� Proste zlecenie, proste zlecenie! � Tym razem szef podni�s� si� z fotela.
Zacz�� kr��y� po gabinecie, nerwowo zapalaj�c papierosa. � Potraktowa�em rzecz
profesjonalnie � podj�� po chwili. � Sam si� za to wzi��em, bo mia�em do
dyspozycji samych
m�odziak�w. Oni s� dobrzy dla niezaspokojonych lasek, ale to jest kobieta z
klas�. Rasowa.
Wspania�a. Od razu to wiedzia�em, jak tylko popatrzy�em na zdj�cie, kt�re mi
panowie
przynie�li. Ona nie potrzebowa�a gibkiego kochasia, tylko kogo�, kto by si� ni�
zaopiekowa�. I,
tak jak chcieli�cie, wozi�em j� po r�nych miejscach, organizowa�em kolacyjki,
dba�em o ni�.
I zacz�o mi to z czasem sprawia� prawdziw� przyjemno��. To jest niezwyk�a
babka. Ona jest
szalenie delikatna, rozumiecie?
� O Jezu! � Edgar z�apa� si� za g�ow�. � Chyba nie chcesz nam powiedzie�,
cz�owieku, �e si�
zakocha�e�?
� A i owszem! Zakocha�em si�! To co� z�ego? � Szef zatrzyma� si� bezradnie na
�rodku
gabinetu.
� Ale pan? � Edgar nie m�g� uwierzy� w�asnym uszom.
� Niby co? Jak prowadz� agencj�, to ju� nie mam prawa do normalnych uczu�?
Panie, ja tu tyram od �witu do nocy. Za�atw transport dla jednego, zajmij si�
drugim, kt�rego
klient pobi�, uspok�j go�cia, co si� po pijanemu awanturuje w numerze, a nie
jest byle kim, tylko
jak�� szych� z Sejmu, tyle �e lubi ch�opc�w!
�ona ode mnie odesz�a dwa lata temu, bo nie mog�a znie�� tego biznesu. Ale kas�
to lubi�a,
owszem! Wypru�a mnie do ostatniej z�ot�wki...
� Dobra, darujmy sobie te sentymentalizmy � warkn�� Edgar. � Co� pan jej
powiedzia�?
� No co? Spotkali�my si� w restauracji U�a�skiej, to mia�a by� nasza rocznica,
bo min�� ju�
przecie miesi�c. Postanowi�em si� zwierzy�, bo ju� ci�ko mi by�o.
Opowiedzia�em o waszej wizycie...
� Ja pierdol�! � wyrwa�o si� Edgarowi.
� ...ale powiedzia�em te�, �e przez te dni naprawd� j� polubi�em. I jeszcze, �e
chcia�bym,
�eby ze mn� by�a, bo naprawd� j� kocham. Znaczy, �e z pocz�tku chcia�em tylko
wype�ni�
zlecenie, ale p�niej ona sta�a si� wa�niejsza od wszystkich zobowi�za�. Nawet
nie chc�
waszych pieni�dzy. O, zwracam reszt�, po doliczeniu koszt�w wst�pnych...
� O Jezu! � Tym razem nie wytrzyma� Stefan.
� I co, sko�czy�o si� awantur�, tak? � Edgar stara� si� panowa� nad twarz�.
� A nawet nie. Jak jej powiedzia�em, to si� rozp�aka�a i nie chcia�a dalej
s�ucha�. Wybieg�a
po prostu i tylem j� widzia�. � W zdenerwowaniu szef nie potrafi� zapanowa� nad
j�zykiem.
� No to klops! Jeden wielki, zajebisty klops! � Edgar a� si� uderzy� r�kami po
udach. �
Kurwa, co teraz zrobi�, co tu zrobi�? � Zacz�� chodzi� po pokoju, rozczesuj�c
nerwowo fryzur�.
Szef, milcz�c, dopala� papierosa. Min�a dobra chwila. Stefan przez ca�y czas
nawet nie drgn��
w fotelu.
� Dobra! � Edgar klasn�� w d�onie. � Jakie s� pa�skie plany? Ma pan jaki�
pomys�?
� Nie wiem, naprawd� nie wiem. My�la�em, �e mo�e kupi� kwiaty, pojad� do niej...
Mo�e mnie przyjmie i porozmawia?
� To nie telenowela! Tylko tam wszyscy ze wszystkimi bez ustanku rozmawiaj�!
Pyta�em, czy ma pan jaki� pomys�?
� No tak! Ale zale�y panu na niej, szczerze pan to wszystko m�wi�?
� Jak Boga kocham! � Szef uderzy� si� w piersi.
� No to mo�e rzeczywi�cie niech pan spr�buje. Cholera, sam nie wiem. Stefan! A
co ty
my�lisz?
� Ja... tego... no nie umiem.. Bo... eee... z drugiej strony...
� Jak zwykle, kurde flak! Zupe�nie nie mo�na na tobie polega�! � Edgar wci��
chodzi�
nerwowo po pomieszczeniu. Wreszcie przem�g� si�, wyprostowa�, jakby podj��
decyzj�.
Poprawi� w�osy, potem strzepn�� niewidzialny py�ek z garnituru i stan�� przed
szefem. � Trudno.
Musimy pcha� to dalej. Pan powinien jednak jeszcze raz spr�bowa�. Odezwa� si� do
niej... Mo�e
rzeczywi�cie ten pomys� z kwiatami nie jest taki najgorszy... Tak... Skoro, jak
pan twierdzi, eee
tego... zakocha� si�, to powinien pan, eee, jak to si� m�wi, walczy� o ni�, tak?
No, Stefan �
zniecierpliwi� si� � rusz dup� wreszcie, pom� mii � Daj spok�j! Przesta� go
wreszcie m�czy�! �
Stefan zerwa� si� z fotela z niespotykan� u niego energi� i determinacj�. �
Panie Mieczys�awie! �
zwr�ci� si� z nag�� serdeczno�ci� do ich wyra�nie cierpi�cego gospodarza. �
Niech pan idzie za
g�osem serca. Je�li pan nie spr�buje teraz, to potem nigdy pan ju� sobie tego
nie wybaczy...
� A je�li ona... � zacz�� niepewnie szef.
� A je�li mimo wszystko odrzuci pana, to przynajmniej wszystko b�dzie jasne. A
pan nie
b�dzie mia� wyrzut�w sumienia, �e nie poszed� na ca�o��.
� Rany boskie! Co to za farsa?! Stefan, gadasz jak w telewizorze. M�wi� Wam, to
nie jakie�
pierdo�y, tylko realne �ycie. Chodzi te� w ko�cu o nasz� robot�. Bo jak ona si�
naprawd� na nas
wkurwi, to... Wi�c musimy co� konkretnego wymy�li�, �eby...
� To sobie wymy�laj, Edgar! � Stefan by� wyra�nie wkurzony. � I wysz�o szyd�o z
worka!
Teraz to o posadk� si� boisz, co? Chojraku jeden!? pan, panie Mieczys�awie,
niech zrobi to, co
m�wi�em. On � wskaza� na koleg� � pojedzie do naszych kumpli i opowie, do
czego�my doszli.
No i �eby si� przygotowali, w razie czego... A ja... Ja id� da� na msz�!
Do ko�ca dnia nic si� ju� nie wydarzy�o. Wszyscy siedzieli jak na roz�arzonych
w�glach.
Nie by�o mowy o �adnej konkretnej robocie. Nawet Jurek, zwykle taki spokojny,
wyszed� na
papierosa. Roman natomiast pali� wi�cej ni� zwykle. Wbrew praktyce ostatnich
tygodni zostali
w pracy do wieczora, niepewnie oczekuj�c, �e mo�e Szefowa jednak wpadnie. Ko�o
dziewi�tej
sta�o si� jasne, �e jednak nie.
Najgorsze, �e nie wiedzieli, co si� dzieje. Kom�rka Mieczys�awa milcza�a.
Dzwonili do niego kilka razy, ale natychmiast zg�asza�a si� poczta. A to
znaczy�o, �e telefon
jest wy��czony. W minorowych nastrojach po�egnali si� wi�c tu� przed dziesi�t�.
Um�wili si�,
ze nast�pnego dnia przyjd� o si�dmej, tak na wszelki wypadek. Edgar w drodze do
domu kupi�
sobie p� litra cytrusowej Finlandii. Stefan waln�� si� natychmiast do ��ka,
nie zamieniwszy
nawet dw�ch zda� z �on� i nie zajrzawszy do �pi�cego dzieciaka. Roman wydzwoni�
kumpli
i poszed� do knajpy, a Jurek zabra� si� przed telewizorem do wertowania notesu z
telefonami,
rozmy�laj�c, do kogo uderzy� z pro�b� o prac�.
Poranek by� pogodny. Lato tego roku zdawa�o si� naprawd� wyrozumia�e. O �wicie
wszystkie ulice by�y przejezdne, ani �ladu kork�w. Po pierwsze � wczesna pora,
po drugie �
urlopy. Stefan zwykle lubi� te wczesne godziny. Dobrze si� jecha�o, a on lubi�
prowadzi�. Tego
dnia jednak rusza� do pracy jak na �ci�cie. Kiedy wsta�, �ona i dzieciak jeszcze
smacznie spali.
Wyszed�, nie robi�c ha�asu, nie wypiwszy nawet zwyczajowej kawy. Ale dalej by�a
mord�ga.
W biurze pojawi� si� pierwszy. Zaraz po nim przyszed� Jurek. Rzuciwszy zdawkowe
�cze��!�,
odpali� komputer i zag��bi� si� w studiowanie tabelek, jakby nic wi�cej go nie
interesowa�o.
Potem pojawi� si� Edgar z wyra�nymi objawami kaca i lekko poj�kuj�c, od razu
rozpu�ci� sobie
w szklance KC24. Ostatni przytoczy� si� Roman, posapuj�c, jeszcze bardziej
niechlujny ni�
zwykle. Nikomu nie chcia�o si� gada�. Tak mija�y minuty, biuro zaludnia�o si�
poma�u. Na
korytarzach i w pokojach narasta� normalny, codzienny gwar. Min�a �sma, a Ireny
wci�� nie
by�o.
O p� do dziewi�tej nerwowo�� si�gn�a zenitu. Przed sam� dziewi�t� Roman nie
wytrzyma�.
� Edgar! S�uchaj! Kurde, co jest grane? Dzwoni�e� dzisiaj do tego ca�ego
Mieczys�awa?
� Odwal si�! Chcesz dzwoni�, to dzwo�. Ja ju� mam dosy�. Nie b�d� si� wi�cej
nadstawia�.
� Ch�opaki, przesta�cie si� k��ci�! � odezwa� si� Stefan. � Mo�e jednak
zadzwo�my,
kurcz�... To niepodobna... Mo�e co� si� sta�o?
� A co si� mog�o sta�, do cholery! Przecie� jej nie zamordowa�?! � rzuci� si�
Edgar. � Nie ma
si� co podnieca�. Pewnie go pogoni�a, a teraz siedzi w kadrach i w�a�nie zleca
wypisanie naszych
wym�wie�. � Roze�mia� si� z lekka histerycznie.
� My�lisz? � zaniepokoi� si� Jurek.
� Nic nie my�l�. � Edgar machn�� r�k�. � Po prostu chcia�bym, �eby co� si�
wreszcie
wyja�ni�o.
� To mo�e jednak zadzwo�my? � nie�mia�o ponowi� propozycj� Stefan, ale nie
spotka� si�
z �adnym odzewem.
Siedzieli tak kolejn� godzin�. By�a ju� niemal dziesi�ta. Roman poszed� do
asystentki
Szefowej, �eby j� podpyta�, ale wr�ci� z niczym. Ona te� nic nie wiedzia�a i
r�wnie jak oni by�a
zaniepokojona. Zw�aszcza �e dzwoni� kto� z Centrali i piekli� si�, �e nie mo�e
porozmawia�
z pani� dyrektor. Asystentka j� kry�a, wymy�laj�c na poczekaniu jak�� wym�wk� z
nag�� wizyt�
u lekarza. Roman, powiedziawszy, czego si� dowiedzia�, natychmiast uciek� na
papierosa. Jurek
stara� si� zachowa� stoicki spok�j i udawa�, �e pracuje. Stefan gapi� si� w
okno, a Edgar �azi�
uporczywie po pokoju, przek�adaj�c bez sensu jakie� papierzyska.
Nagle zadzwoni� telefon na biurku Stefana. To m�g� by� tylko kto� z biura.
Stefan odebra�, powiedzia� tylko: � S�ucham, dzia� rozlicze� � i zamilk�.
Stopniowo blad�, a po chwili wolnym ruchem od�o�y� s�uchawk�.
� S�uchajcie, to ona! � Co?
� Dzwoni�a Szefowa... � Roztrz�sionymi r�koma zacz�� szuka� papieros�w w
kieszeniach
marynarki przewieszonej na biurowym krze�le.
� M�w, do jasnej cholery! No!
� Nic. By�a lodowato uprzejma. Rozmawia�a z kom�rki, z samochodu. Powiedzia�a
tylko, �e
tu jedzie i �e chce natychmiast porozmawia� z naszym dzia�em, wi�c prosi, by�my
si� nigdzie nie
rozchodzili.
� No to kicha! � Edgar zamacha� dramatycznie d�o�mi. � Jurek! Zostaw ten
pieprzony
komputer i id� natychmiast po Romana. Musi tu by�, kiedy ona przyjdzie.
Jurek rzuci� si� do wyj�cia. Po chwili wszyscy siedzieli grzecznie przy swoich
biurkach.
� Tylko pami�tajcie, trzyma� fason! �eby nie by�o tu �adnego skomlenia! � Edgar
podtrzymywa� siebie i innych na duchu.
Zaleg�a z�owroga cisza. Czekali w napi�ciu, udaj�c, �e s� zaj�ci bie��cymi
sprawami firmy.
W g��bi duszy ka�dy z nich zastanawia� si� jednak, co teraz b�dzie.
Wreszcie sta�o si�.
Szefowa by�a ubrana na czarno. Tylko na piersiach wisia� dyskretny srebrny
krzy�yk.
Wygl�da�a nadzwyczaj elegancko, jak nie ona. No to kaplica! � pomy�la� Edgar,
kiedy tylko j�
zobaczy�.
Od razu wesz�a do ich pokoju. Wszyscy poderwali si� z miejsc, jak na zawo�anie.
Szefowa nie zamierza�a niczego owija� w bawe�n�.
� Wiem, co zrobili�cie � przesz�a od razu do rzeczy. � Wiem, bo Mietek niczego
przede mn�
nie ukrywa�. I powiem wam bez ogr�dek, �e to by�o dla mnie bardzo, bardzo
trudne. Chc�,
�eby�cie to wiedzieli.
� Pani dyrektor! My... � zacz�� niezdarnie Edgar, ale zamilk� pod ci�arem
wzroku Szefowej.
� Tak. Przez was spotka�y mnie nieoczekiwane wzruszenia � kontynuowa�a Irena. �
Nie
by�am na nie przygotowana i nie znios�am ich najlepiej. Niemniej doceniam wasz
wysi�ek.
Sk�din�d to mi�e, �e pomy�leli�cie o mnie tak bezinteresownie. I �e
zdecydowali�cie si�
przeznaczy� na ten cel ca�kiem przyzwoit� sumk�, o kt�rej wiem, �e pochodzi ze
sk�adki. Czy�
nie?
� Eee... no tak, zaiste � pl�ta� si� Edgar, kt�ry spontanicznie wzi�� na siebie
rol� rzecznika
grupy. By� spanikowany i nie bardzo wiedzia�, do czego prze�o�ona zmierza.
� Mietek m�wi�, �e martwili�cie si� o mnie. I �e chcieli�cie sprawi� mi
niespodziank�,
a tak�e zabezpieczy� mi troch� rozrywki. To rzeczywi�cie mi�e z waszej strony �
m�wi�c te
s�owa, Szefowa odwr�ci�a si� � Mietek! Pozw�l tu do nas. Bardzo prosz�!
W drzwiach pojawi� si� Mieczys�aw Kender, ubrany w ciemny, gustowny garnitur.
W butonierce mia� wetkni�ty fioletowy kwiatek. Podszed� do Ireny i wzi�� j�
bezpretensjonalnym
gestem za r�k�.
� Chcia�abym wam zatem zakomunikowa�, panowie, �e postanowili�my z Mietkiem
spr�bowa� wsp�lnego �ycia. Mamy nadziej�, �e nam si� uda!
Pierwszy, po chwili ciszy, zacz�� klaska� Jurek. Potem, nieco zbyt teatralnie,
Edgar.
Wreszcie, jak zwykle op�nieni, Stefan z Romanem. Z innych pokoi zacz�li
wygl�da�
zaciekawieni pracownicy. Po paru minutach na korytarzu zgromadzi� si� t�um.
Klaskano,
wiwatowano. Brakowa�o tylko konfetti.
A kiedy przebrzmia�y ju� emocje i zrobi�o si� nieco ciszej, Szefowa zwr�ci�a si�
z konfidencjonalnym u�miechem do swoich czterech muszkieter�w.
� Ale bez obaw, panowie. Mietek zgodzi� si� na nasz zwi�zek na moich zasadach.
Zatem tutaj wracamy do codzienno�ci. Od jutra � normalny tryb! Czekam o �smej
pi�tna�cie
na wasze sprawozdania. O szesnastej macie briefing z wys�annikiem Centrali,
zainteresowanym
wynikami waszego dzia�u w ostatnim kwartale, a o wp� do �smej zaplanowa�am
odpraw�
w zwi�zku z wdro�eniem nowego projektu inwestycyjnego, o jakim pewnie
czytali�cie w naszym
wewn�trznym newsbiuletynie.
Powodzenia!