1416
Szczegóły |
Tytuł |
1416 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
1416 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 1416 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
1416 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Ko�ci� w �wiecie p�nego Antyku
EWA WIPSZYCKA
Tablice chronologiczne i indeksy PAWE� JANISZEWSKI
Dob�r i opis ilustracji EL�BIETA JASTRZ�BOWSKA
Projekt graficzny serii RYSZARD �WI�TOCHOWSKI
Opracowanie ok�adki i stron tytu�owych TERESA KAWI�SKA
� Copyright by
Pa�stwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1994
ISBN 83-06-02353-6
KULT �WI�TYCH
Pr�ba definicji � Kiedy zaczai si� kult �wi�tych: �wiadectwo M�cze�stwa Polikarpa
� Po�ytki
dla zmar�ego z blisko�ci grobu m�czennika � �wi�ci poga�scy � Socjologiczna
interpretacja
genezy kultu �wi�tych � Zmiany w pojmowaniu �wi�to�ci na przestrzeni wiek�w �
Pocz�tki
bada� nad dziejami �wi�tych � Konflikt mi�dzy hiszpa�sk� inkwizycj� a
bollandystami �
Cze�� dla �wi�tych w wersji bollandyst�w � Do czego s�u�y kultura historyczna
Rola szafarzy boskiej mocy sprawiaj�cej cuda, zw�aszcza cuda uzdrowi-
cielskie, przypada�a w czasach p�nej staro�ytno�ci �wi�tym. Ich kult by�
w historii chrze�cija�stwa zjawiskiem ogromnej wagi, stanowi� przez d�ugie
wieki jeden z wa�niejszych element�w chrze�cija�skiej pobo�no�ci. Sw� doj-
rza�� posta� przybra� w drugiej po�owie wieku IV, rozwijaj�c si� ze zdumie-
waj�c� szybko�ci� i przenikaj�c do wszystkich warstw spo�eczno�ci chrze�ci-
ja�skich. Jego przedmiotem byli pocz�tkowo m�czennicy, w IV w. tak�e wy-
bitni asceci, nieco p�niej do grona �wi�tych zacz�to zalicza� tak�e pasterzy
ludu Bo�ego, przede wszystkim biskup�w.
W procesie kszta�towania obrazu �wi�tego ogromn� rol� odegra�a literatura,
ona to zw�aszcza przyczyni�a si� do w��czenia do kategorii �wi�tych ludzi, kt�-
rzy wprawdzie odznaczali si� cnotami heroicznymi, ale �yj�c za panowania cesarzy
chrze�cija�skich, nie musieli przelewaniem w�asnej krwi dawa� �wiadectwa wier-
no�ci Chrystusowi. Pocz�tek temu rodzajowi tw�rczo�ci da� wspominany tu ju�
tylekro� Atanazy, pisz�c �ywot �w. Antoniego Pustelnika (jego powstanie mo�na
datowa� na lata 356�362). Kreowa� on nowy model �wi�tego i nowe poj�cie m�-
cze�stwa � p�niej nazwane �bia�ym m�cze�stwem". Jednak wierni bynajmniej
nie czekali na uczone uzasadnienie swego przekonania o �wi�to�ci mnich�w i po-
siadanej przez nich mocy; nie mieli w tej kwestii w�tpliwo�ci, odk�d asceci zalud-
nili pustkowia i oddali si� �wiczeniom przera�aj�cym zwyk�ego zjadacza chleba.
Zaczn� od definicji �wi�to�ci (nie �wi�to�ci w og�le, ale �wi�to�ci takiej,
jak j� pojmowano u schy�ku staro�ytno�ci). Aby u�atwi� sobie zadanie, wy-
bra�am fragmenty tekst�w hagiograficznych, kt�re zawieraj� dane potrzebne
do jej skonstruowania.
Kult �wi�tych 319
�W tym samym czasie objawi�a si� naszemu biskupowi [mowa o Ambro�ym,
biskupie Mediolanu � E. W.] moc i wstawiennictwo �wi�tych m�czennik�w
Protazego i Gerwazego. Cia�a ich by�y umieszczone w bazylice, w kt�rej dzi�
spoczywaj� szcz�tki Nabora i Feliksa m�czennik�w: m�czennicy Nab�r
i Feliks cieszyli si� wielk� czci�, natomiast imiona Gerwazego i Protazego,
jak r�wnie� ich groby by�y zupe�nie nie znane, i to do tego stopnia, �e ponad
ich grobami chodzili ci wszyscy, kt�rzy pragn�li doj�� do kraty, za kt�r�
znajdowa�y si� groby �wi�tych m�czennik�w Nabora i Feliksa. Skoro jednak
zabrano cia�a �wi�tych m�czennik�w i umieszczono na marach, wysz�o na
jaw, jak wiele by�o cierpie� spowodowanych przez szatana. R�wnie� �lepiec
pewien imieniem Sewerus, do dzi� pobo�nie s�u��cy w tej samej bazylice
zwanej Ambrozja�sk�, do kt�rej zosta�y przeniesione cia�a m�czennik�w,
natychmiast odzyska� wzrok, skoro dotkn�� cia�a m�czennik�w. Tak�e ci,
kt�rych duch nieczysty op�ta�, uzdrowieni wracali do dom�w, czyni�c dzi�ki."
(Paulin z Mediolanu, �yciorys �w. Ambro�ego, 14; przek�. J. Wojtczaka)
�... m�� Bo�y pad� na kolana wraz z kap�anem, diakonem i dwoma od-
�wiernymi i b�aga� z wielkim p�aczem, by dzi�ki nadprzyrodzonej mocy do-
kona�o si� dzie�o, kt�re przystoi Bo�emu majestatowi. Nast�pnie, gdy ka-
p�an zako�czy� modlitw�, b�ogos�awiony m�� zwr�ci� si� do cia�a zmar�ego
w taki spos�b: ��wi�ty kap�anie Sylwinie, w imi� Pana naszego, Jezusa
Chrystusa, przem�w do swoich braci!� Lecz kiedy zmar�y otworzy� oczy,
z trudem sk�oni� m�� Bo�y obecnych do milczenia, tak byli rozradowani.
I ponownie rzek� do niego: �Czy chcesz, by�my prosili Pana, aby raczy� po-
zostawi� ci� jeszcze w tym �yciu dla Jego s�ug?� Lecz on odrzek�: �Zaklinam
ci� na Pana, abym tu d�u�ej nie by� trzymany i abym za�ywa� wiecznego po-
koju, w kt�rym, jak os�dzi�em, si� znajduj�.� I po tych s�owach zasn�� na
wieki." (Eugipiusz, �ywot �w. Seweryna, 16; przekt. ks. K. Obryckiego)
�Pewien cz�owiek imieniem Teio, chory na s�oniowato��, z dalekich okolic
przyszed� do �wi�tego Seweryna, poci�gni�ty s�aw� jego cudownej mocy,
i prosi� go, by przez swoj� modlitw� uzdrowi� go. Przeto polecono mu, by
zgodnie z przyj�tym zwyczajem bez przerwy z p�aczem prosi� Boga, dawc�
wszelkich �ask. I co si� dalej sta�o? Przez modlitwy �wi�tego m�a ten�e tr�-
dowaty zosta� za wspomo�eniem Bo�ym uzdrowiony." (Eugipiusz, �ywot
�w. Seweryna, 34; przek�. ks. K. Obryckiego)
�Pewien cz�owiek w Egipcie mia� sparali�owanego synka. Przywi�z� go
wi�c pod cel� abba Makarego i zostawi� pod drzwiami, a sam odszed� opo-
dal. Ch�opiec za� p�aka�. Starzec wychyli� si�, zobaczy� dziecko i zapyta�:
�A kt� ci� tu przyprowadzi� ?� Odpowiedzia�o: �M�j ojciec rzuci� mnie tu-
taj i poszed�.� Starzec na to: �Wstawaj i dogo� go!� I natychmiast ch�opiec
ozdrowia�, wsta� i pobieg� do ojca: i tak wr�cili do domu." (Ksi�ga Starc�w,
Abba Makary Egipcjanin, 15, przek�. S. M. Borkowskiej, O.S.B.)
We wszystkich tych tekstach �wi�ty jawi si� jako cz�owiek obdarzony przez
320 Kult �wi�tych
Boga cz�stk� Jego mocy, jest, jak m�wili greccy autorzy, �tym, kt�ry nosi
Ducha �wi�tego", i z tej racji jest istot� zdoln� czyni� cuda, chroni� ludzi
przed dzia�aniem z�ych si�. T� zdolno�� zachowuj� jego cielesne szcz�tki,
a tak�e przedmioty, z kt�rymi by� w kontakcie za �ycia, nawet miejsca,
w kt�rych przebywa�. Ow� si�� �wi�ty uruchamia�, najcz�ciej przez modlitw�,
niekiedy tak�e przez gest, zdarza�o si� jednak, �e dzia�a�a ona automatycz-
nie, bez intencji dokonania cudu, moc� s��w wypowiedzianych przypadkowo.
�wi�ty jest istot� blisk� Bogu, jego przyjacielem, towarzyszem � takich
okre�le� u�ywano �wcze�nie. Ten sw�j status mo�e wykorzysta�, by uprosi�
�aski dla ludzi zwracaj�cych si� do niego o wstawiennictwo u Boga, kt�ry jest
prawdziwym �r�d�em jego cudownych poczyna�. Teolodzy b�d� k�a�� wielki
nacisk na �w aspekt dzia�ania �wi�tych, zwalczaj�c bardzo rozpowszechnion�
tendencj� do traktowania ich si�y jako quasi-autonomicznej, zale�nej wy��-
cznie od jej nosiciela. Czytaj�c utwory hagiograf iczne, przychodzi nam si�
zastanawia�, jak dalece ich nauki by�y w tym punkcie skuteczne; dla wielu
chrze�cijan swoboda dzia�ania cudownej mocy si�ga�a dalej, ni� Ko�ci�
w osobach swych wielkich my�licieli by� got�w akceptowa�.
Teksty p�noantyczne zdumiewaj�co rzadko rozwijaj� motyw �wi�tych
jako modelu zachowa� chrze�cija�skich. Niewiele dowiadujemy si� o �yciu
m�czennik�w przed uwi�zieniem, ca�a uwaga pobo�nych autor�w jest sku-
piona na pokazaniu tego, co w post�powaniu ich bohater�w mia�o wymiar
heroiczny, a wi�c na wyznaniu wiary przed urz�dnikiem, torturach, scenach
�mierci. Tak�e opowie�ci o mniszej ascezie kre�l� przed nami wizj� heroicz-
nego zrywania z kondycj� cz�owiecz�, a nie wzory cn�t, kt�re mog�yby by�
uprawiane przez mniej p�omiennie pobo�nych braci. Nacisk na heroizm do-
kona� �wi�tych wynika� z potrzeby odci�cia ich od reszty chrze�cija�skiej
spo�eczno�ci, z pragnienia pokazania, �e zwyci�aj�c w pr�bach, oddalili si�
od ludzkiej natury.
Ludziom �wi�tym jest bowiem dany odmienny od reszty ludzko�ci status,
przejawiaj�cy si� zar�wno w ich specjalnej wi�zi z Bogiem, jak i w specjalnej
sile zdolnej odwraca� naturalny bieg rzeczy � w darach ofiarowanych im
przez Boga za cierpienia, �mier�, ascez�, za �wiadectwo wierno�ci Chrystuso-
wi, za pokonanie szatana.' , .
�wi�ci tocz� b�j z szatanem, on jest ich prawdziwym wrogiem, a nie okrutni,
t�pi urz�dnicy i fanatyczna poga�ska t�uszcza; mnisi musz� pokona� diab�a,
a nie po prostu w�asne os�abienie wywo�ane ascez� i protest cia�a, kt�remu
odmawiaj� zaspokojenia jego naturalnych pragnie�. Zwyci�stwo �wi�tych
jest zwyci�stwem Boga nad jego przeciwnikiem, jest momentem niebia�skie-
go tryumfu.
Przekonanie o sile tkwi�cej w grobowcu �wi�tego sk�ania�o zwyk�ych wier-
nych do lokowania swych poch�wk�w jak najbli�ej �r�d�a cudownej mocy,
ad sanctos (�przy �wi�tych"). To zjawisko pojawia si� ju� w III w., a nasila
III w., a nasila
321
si� w IV. Obyczajowi temu bynajmniej nie przeszkadza�o powstawanie oka-
za�ych budynk�w, martyrion�w, tworz�cych architektoniczne ramy rozwija-
j�cego si� b�yskawicznie kultu m�czennik�w. Chrze�cijanie rywalizowali
w�wczas mi�dzy sob� o zaj�cie miejsca jak najbli�ej tego, w kt�rym znajdo-
wa�y si� doczesne szcz�tki �wi�tego, mniej szcz�liwi musieli kontentowa� si�
gruntami w pobli�u budynku, bogatsi i bardziej wp�ywowi byli w stanie cho-
wa� swych bliskich we wn�trzu martyrionu. We wczesnym �redniowieczu, od
VIII w., wyst�pi zjawisko grzebania relikwii razem ze zmar�ym.
Obyczaj lokowania grob�w ad sanctos zak�ada wiar� w skuteczn� pomoc,
jak� zmar�emu mog� okaza� �wi�ci, kt�rzy pojawiaj� si� z nim przed niebie-
skim S�dzi� i w tej wa�nej chwili b�d� prosi� Boga o �ask� dla grzesznej
duszy. Teologiczne uzasadnienie takiej wiary mo�na by�o znale�� tylko z naj-
wy�szym trudem: aby si� o tym przekona�, wystarczy przeczyta� traktat
Augustyna De cum pro mortuis gerenda (�O trosce o zmar�ych"), kt�ry dra-
stycznie ogranicza� ewentualne po�ytki, jakie wynika�y dla zmar�ego z blis-
ko�ci �r�d�a cudownej mocy. Jednak chrze�cijanie p�nej staro�ytno�ci
(i dodajmy: nast�pnych wiek�w tak�e) oboj�tnie traktowali przestrogi teolo-
g�w, nie przejmuj�c si� sprzeczno�ci� mi�dzy swoimi pogl�dami a tezami
doktryny g�oszonej przez Ko�ci�. Ani Biblia, ani nauki chrze�cija�skich
moralist�w nie dopuszcza�y bowiem my�li, �e los duszy po �mierci mo�e
zale�e� od czegokolwiek innego ni� od jej ziemskiego bytowania i �aski
Bo�ej.
Jak daleko si�ga w przesz�o�� chrze�cija�stwa kult �wi�tych? Pytanie to
nale�y do pyta� nie tylko wa�nych z badawczego punktu widzenia, ale i dra�li-
wych, gdy� kult �wi�tych bywa� przedmiotem zjadliwych krytyk jako szkodli-
wa, p�na naro�l na ciele chrze�cija�stwa, efekt ulegania presji poga�skiego
dziedzictwa, dow�d odchodzenia od czystego monoteizmu pierwszych wy-
znawc�w wiary Chrystusowej. Podobne zarzuty formu�owano nie tylko
w czasach Reformacji, kiedy to zrodzone z niej Ko�cio�y ca�kowicie usun�y
ze swej wiary kult �wi�tych; znalaz� si� on w centrum krytyki, jaka dotkn�a
w ko�cu XIX w. katolicyzm w jego tradycyjnej postaci. St�d dla katolickich
historyk�w Ko�cio�a przesuni�cie tego zjawiska jak najbli�ej pocz�tk�w
chrze�cija�stwa ma istotne znaczenie, gdy� przydaje kultowi �wi�tych presti�u,
os�abia walor argument�w przeciwnik�w doktrynalnych i � liczniejszych od
uczonych krytyk�w � prze�miewc�w.
Najstarszym tekstem, kt�ry uznaje si� za pierwsze �wiadectwo kultu �wi�-
tych, jest list gminy ma�oazjatyckiego miasta Smyrna do gminy w Filome-
nion, we Frygii; opisuje on �mier� Polikarpa, pe�ni�cego biskupie funkcje
w Smyrnie ju� w pierwszym dziesi�cioleciu II w. O Polikarpie tradycja g�osi�a,
�e by� uczniem aposto�a Jana; �y� bardzo d�ugo, staj�c si� �ywym ��cznikiem
Ko�ci� w �wiecie...
322 Kult �wi�tych
mi�dzy pokoleniem aposto��w a chrze�cijanami nast�pnych generacji � ten
fakt mia� dla obro�c�w kultu �wi�tych ogromne znaczenie, pozwala� im po-
kaza�, �e ludzie nawr�ceni i wychowani w chrze�cija�skiej wierze przez wy-
chowank�w aposto��w nie widzieli w nim nic zdro�nego, nic sprzecznego
z sam� istot� wiary. Daty m�cze�stwa Polikarpa nie da si� ustali� w spos�b
pewny, propozycje badaczy wahaj� si� w granicach lat 155�177 (dla naszego
tematu ta kwestia, wa�na dla rekonstrukcji dziej�w prze�ladowa�, nie ma
wi�kszego znaczenia).
List opisuj�cy m�cze�stwo Polikarpa umie�ci� w swym dziele Euzebiusz
z Cezarei {Historia ko�cielna, 4, 15), ponadto zachowa� si� on w postaci
osobnego utworu, o niezale�nej tradycji r�kopi�miennej, okre�lanego mia-
nem M�cze�stwo Polikarpa. Mi�dzy tymi dwoma tekstami istniej� pewne
r�nice, kt�re mo�emy jednak dla naszych cel�w ignorowa�. Tekst jest na
tyle istotny, �e ten jego fragment, kt�ry nas tu interesuje, wypada zacytowa�
w ca�o�ci:
�Zawistny jednak, zazdrosny i z�y wr�g plemienia sprawiedliwych, ogl�da-
j�c wspania�o�� jego �wiadectwa i jego �ycie nieskazitelne od samego pocz�tku,
widz�c, �e zosta� ukoronowany wie�cem nie�miertelno�ci i zdoby� nagrod�,
kt�rej nikt mu odm�wi� nie mo�e, usi�owa� przeszkodzi� nam w zabraniu
cia�a, chocia� wielu chcia�o to zrobi�, �eby posiada� �wi�te szcz�tki. Sk�oni�
wi�c Niketesa, b�d�cego ojcem Heroda i bratem Alk�, �eby poprosi� urz�d-
nika o niewydawanie nam cia�a. �Bo jeszcze � jak m�wi� � porzuc� Ukrzy�o-
wanego, i temu zaczn� kult oddawa�.� A powiedzia� to, id�c za rad� i nale-
ganiem �yd�w, poniewa� oni nas te� pilnowali, kiedy chcieli�my wyci�gn��
cia�o z ognia. Nie rozumieli, �e nie mo�emy nigdy opu�ci� Chrystusa, kt�ry
cierpia� za zbawienie wszystkich zbawionych na �wiecie, niewinny za grzesz-
nik�w, i �e nie mo�emy oddawa� kultu nikomu innemu. Jemu sk�adamy
ho�d naszej adoracji, gdy� jest Synem Bo�ym, m�czennik�w za� kochamy
jako uczni�w i na�ladowc�w Pana, a jest to rzecz� s�uszn�, gdy� w stopniu
niezr�wnanym oddali si� oni na s�u�b� swojemu Kr�lowi i Mistrzowi. Oby�-
my i my r�wnie� mogli sta� si� ich towarzyszami i wsp�uczniami.
Centurion, widz�c k��tni� spowodowan� przez �yd�w, o�wiadczy�, �e cia-
�o jest w�asno�ci� pa�stwa, i poleci� je spali�, tak jak jest to w zwyczaju. Tak
wi�c mogli�my p�niej zebra� jego ko�ci, cenniejsze od klejnot�w i dro�sze
od z�ota, aby je z�o�y� w miejscu stosownym. Tam te�, je�li to b�dzie mo�li-
we, pozwoli nam Pan spotka� si� razem w weselu wielkim i rado�ci, aby
obchodzi� rocznic� m�cze�stwa Polikarpa jako dzie� jego narodzin i w ten
spos�b wspomina� tych, kt�rzy walczyli przed nami, i przygotowywa� tych,
kt�rzy b�d� walczy� w przysz�o�ci." (przek�. A. �widerk�wny)
Post�powanie w�adz rzymskich odmawiaj�cych wydania cia�a by�o moty-
wowane wzgl�dami politycznymi. Grobowiec zam�czonego za swe religijne
przekonania m�g� sta� si� miejscem, gdzie zbieraliby si� jego zwolennicy,
S�OWO WST�PNE
Dzieje Ko�cio�a stanowi� przedmiot rozlicznych spor�w, niekiedy bardzo
nami�tnych. Nie dadz� si� uprawia� z takim ch�odem i dystansem, z jakim
historyk rekonstruuje ustr�j miast greckich doby hellenistycznej lub przebieg
kampanii galijskiej Cezara. Kontrowersje na temat przesz�o�ci chrze�cija�st-
wa maj� rozmaite przyczyny. Na pewno wynikaj� z niedoskona�o�ci �r�de�,
kt�rych mamy za ma�o, b�d� do kt�rych nie mo�emy mie� zaufania; tam za�,
gdzie rekonstrukcja przesz�o�ci oparta jest nie na rzetelnych informacjach,
jakich ta przesz�o�� sama nam dostarczy�a, lecz na naszych domys�ach, trud-
no b�dzie uczonym pozby� si� w�tpliwo�ci, sformu�owa� jeden, wsp�lny
s�d. Gdy chcemy odtworzy� proces chrystianizacji jakich� obszar�w w okre-
�lonej epoce, a brak nam podstawowych danych o liczbie istniej�cych w�w-
czas Ko�cio��w, �adne zabiegi badawcze nie pozwol� na osi�gni�cie zadowa-
laj�cych rezultat�w; je�li bardzo ma�o wiemy o najstarszej fazie dziej�w Ko-
�cio��w w Rzymie i w Aleksandrii, najsubtelniejsza nawet inteligencja i naj-
wi�ksza wiedza badacza nie uchroni� jego hipotez przed mia�d��c� krytyk�
koleg�w.
Jednak r�wnie wa�nym �r�d�em spor�w o dzieje Ko�cio�a jest nasz stosu-
nek do tej instytucji tutaj i teraz, do jej aktualnego kszta�tu, do g�oszonej
dzi� doktryny i podejmowanych obecnie inicjatyw. S�dy o przesz�o�ci i o tera�-
niejszo�ci Ko�cio�a s� bowiem tak �ci�le z sob� zwi�zane, �e nawet badaczo-
wi potrafi�cemu zachowa� dyscyplin� w my�leniu i przyuczonemu do pano-
wania nad w�asnymi sympatiami i antypatiami trudno jest uchroni� si� przed
przenoszeniem wsp�czesnych mu pasji, niepokoj�w, problem�w na czasy
minione, nawet te najbardziej odleg�e.
Historia chrze�cija�stwa antycznego stanowi obszar badawczy szczeg�lnie
dra�liwy. Ani dzieje Ko�cio�a �redniowiecznego, ani nowo�ytnego nie wywo-
�uj� tego stanu napi�tej czujno�ci lub wr�cz podejrzliwo�ci, jaki towarzyszy
odbiorowi literatury historycznej traktuj�cej o chrze�cija�stwie staro�ytnym.
Krytyczne opinie, lub nawet otwarte z�o�liwo�ci, wyg�aszane pod adresem
papie�y XV lub XVI w. przejd� nie zauwa�one, natomiast biografie wiel-
14 S�owo wst�pne
kich tw�rc�w papiestwa, jak Damazy (366�384) czy Leon Wielki (440�
�461), b�d� z g�ry naznaczone tonem w�a�ciwym hagiografii lub inwekty-
wie. �r�d�em emocji s� nie tylko badania nad naukami i dzia�alno�ci� Jezusa
i jego bezpo�rednich uczni�w, niemal takie same nami�tno�ci towarzysz� hi-
storykom pierwszych sze�ciu wiek�w istnienia Ko�cio�a.
Nie jest to bynajmniej dziwne. Wszystkie odmiany chrze�cija�stwa przy-
znawa�y (i przyznaj�) szczeg�lny autorytet pogl�dom pisarzy tworz�cych
w tym okresie. Nie bez kozery nazwano ich Ojcami Ko�cio�a, przywo�uj�c
ich opinie w rozmaitych sporach, pojawiaj�cych si� nawet wiele wiek�w po
ich �mierci. Jeszcze teraz przedstawiciele Ko�cio��w szukaj� w ich pismach
uzasadnienia podejmowanych obecnie decyzji, zgodno�� wsp�czesnej nam
my�li chrze�cija�skiej z doktryn� sformu�owan� u schy�ku staro�ytno�ci jest
traktowana jako wa�ki argument wspieraj�cy dzisiejsze poczynania. W staro-
�ytno�ci (tej wcze�niejszej, przed Konstantynem, i tej p�niejszej, przed
ko�cem VI w.) uzyska�y sw� tradycyjn� form� najwa�niejsze chrze�cija�skie
obrz�dy, powsta� kult �wi�tych i kult Marii Panny, pojawi�y si� klasztory,
rozwin�� si� ruch pielgrzymkowy � a wi�c zjawiska �ywe po dzie� dzisiejszy.
Kiedy czytamy list �w. Grzegorza z Nyssy, krytykuj�cego tych, kt�rzy przy-
wi�zuj� zbytni� wag� do pielgrzymek do Jerozolimy (�I c� wi�cej od innych
b�dzie mia� ten, kt�ry by� w owych miejscach, a od nas odszed�; albo jak
gdyby Duch �wi�ty okazywa� pe�ni� dzia�ania u jerozolimian, a nie m�g�
przej�� do nas! Duch �wi�ty wionie, gdzie chce..." �przek�. T. Sinki), trud-
no jest nie zastanawia� si� nad warto�ci� uwag tego wielkiego teologa w od-
niesieniu do wsp�czesnych nam pielgrzymek. Antyczna krytyka ascezy
mo�e �atwo wsp�brzmie� z dzisiejszymi dyskusjami o celach ma��e�stwa
i o stosunku do �ycia erotycznego.
W mojej ksi��ce spory obu rodzaj�w (i te erudycyjne, wynikaj�ce z niedo-
statk�w �r�de�, i te maj�ce korzenie �wiatopogl�dowe) zajmowa� b�d� spo-
ro miejsca. Stara�am si� bowiem tak j� napisa�, aby pogodzi� wyk�ad wiedzy
o najwa�niejszych, w moim przekonaniu, zjawiskach w przesz�o�ci staro�yt-
nego Ko�cio�a z wywodami odkrywaj�cymi tajniki rozmaitych dysput badaw-
czych. Czyni�am tak dlatego, �e jestem przekonana, i� wy��czaj�c jedynie
najprostsze, szkolne podr�czniki, historyk powinien zawsze pokazywa� czy-
telnikowi sw�j warsztat badawczy, po to, by mu u�wiadamia� zmienny cha-
rakter historiografii. Z tego punktu widzenia nie ma wi�kszych r�nic mi�dzy
nauk� historyczn� a fizyk�, chemi�, biologi� � tak jak one, wiedza o prze-
sz�o�ci podlega sta�ym zmianom, wzbogaca si� i komplikuje. Nie widz� po-
wod�w, dla kt�rych zwyk�y zjadacz chleba, bez protest�w przyjmuj�cy infor-
macje o nowych teoriach na temat budowy gwiazd i atomu, nie m�g�by zro-
zumie�, �e historia jest tak�e nauk� podlegaj�c� ewolucji.
W przypadku historii Ko�cio�a istnieje te� jednak inny, wa�niejszy moim
zdaniem pow�d, kt�ry sk�ania mnie do przedstawienia przynajmniej cz�ci
S�owo wst�pne 15
toczonych polemik. Poznaj�c sens spor�w o przesz�o�� chrze�cija�stwa, po-
ruszamy si� przecie� w kr�gu pyta� tycz�cych si� naszego sposobu pojmowa-
nia wiary, miejsca, jakie zajmuje ona w naszym �yciu, a tak�e naszego stosunku
do instytucji ko�cielnych. Wsp�czesnemu inteligentowi trudno b�dzie w pe�-
ni przyj�� religijne pos�anie ksi�g biblijnych, je�li zabraknie mu kultury hi-
storycznej, tak potrzebnej w obcowaniu z religi� powsta�� przed wiekami,
w odmiennych warunkach, w�r�d ludzi o odmiennej od nas mentalno�ci. Ba-
riera stworzona przez czas mo�e skutecznie odepchn�� dzisiejszego czytelni-
ka od dziwnego na pierwszy rzut oka tekstu, pozbawi� wra�liwo�ci na jego
religijn� tre��, nawet o�mieszy� zawarte w nim wywody. To samo dotyczy
niekt�rych pism Ojc�w Ko�cio�a czy te� decyzji synod�w i sobor�w sprzed
wiek�w.
Zrozumienie i przyj�cie chrze�cija�skiego przes�ania religijnego wymaga
zawsze selekcji jego tre�ci, oddzielenia tego, co jest prawd� oboj�tn� na
przemijanie wiek�w, od tego, co wypadnie uzna� za zwi�zane z minionymi
czasami i co znika wraz z nie istniej�cymi ju� spo�eczno�ciami. Kierowanie
tym procesem nie jest oczywi�cie zadaniem historyka Ko�cio�a, ale mo�e on
tu odegra� wa�n� rol�, ucz�c sztuki zachowania szacunku dla przesz�o�ci,
przyzwyczajaj�c do patrzenia na wszelkie jej zjawiska z dociekliwym prag-
nieniem ich zrozumienia, ze �wiadomo�ci� wi�zi z chrze�cijanami pierwszych
wiek�w i zarazem odmienno�ci naszego sposobu odczuwania, naszej drogi
do Boga.
Czytelnik nie znajdzie wi�c w mojej ksi��ce dyskursu beznami�tnego, aka-
demickiego, dostojnego. Wyk�ad naznaczony b�dzie nie skrywanymi pasja-
mi. Wybra�am ten spos�b pisania o historii Ko�cio�a w przekonaniu, �e od-
s�aniaj�c kulisy bada� historycznych, t�umacz�c, o co spieraj� si� uczeni,
jakie argumenty padaj� w ich dysputach, pomog� czytelnikowi wyrobi� sobie
zdolno�� rozumienia dziej�w Ko�cio�a, a przez to u�atwi� mu walk� z nie-
bezpiecze�stwem stwarzanym przez dwie skrajne, przeciwstawne sobie po-
stawy: czyst� apologetyk� i czysty antyklerykalizm, w r�wnym stopniu gro�-
ne dla naszej kultury, nie tylko tej historycznej.
Na koniec tego wst�pu niech mi b�dzie wolno wskaza� na jedn� z tez ksi��ki,
szczeg�lnie dla mnie wa�n�. Pilna obserwacja dziej�w Ko�cio�a staro�ytnego
jasno pokazuje, �e nie stanowi�y one prostego, tryumfalnego marszu, w kt�-
rym dobrzy chrze�cijanie byli tak jednoznacznie oddzieleni od z�ych, �e tych
drugich mo�na ignorowa� lub pot�pi� w czambu�. Dzieje Ko�cio�a staro�yt-
nego s� dziejami straszliwej szarpaniny, w najwy�szym stopniu bolesnej dla
jej uczestnik�w, niekiedy nawet krwawej. Szukanie religijnych dr�g nikomu
nie dawa�o przywileju natychmiastowej nieomylno�ci. Jeste�my dziedzicami
wszystkich stron, kt�re uczestniczy�y w �wczesnych kontrowersjach. Wznio-
s�o�� i ma�o��, ambicje i pobo�no�� by�y z sob� wymieszane tak, �e po wiekach
nie da si� ich od siebie oddzieli�. Wielcy ludzie Ko�cio�a, inicjuj�cy ogromne
16 S�owo wst�pne
zmiany, pokazuj�cy ca�ym pokoleniom religijne cele, potrafili czyni� i do-
bro, i z�o. Prowadzono ludzi ku Bogu perswazj�, ale i przemoc�, prze�lado-
wano si� z nies�ychan� zaciek�o�ci� w imi� ewangelicznej religii, k�ad�cej tak
wielki nacisk na mi�o�� bli�niego.
Ta szarpanina jest zazwyczaj traktowana jako objaw s�abo�ci Ko�cio�a,
jako co�, co nadaje si� na cel z�o�liwych atak�w lub czego trzeba si� wsty-
dzi�. Historiografia apologetyczna czyni�a wiele, aby drogi Ko�cio�a wyg�a-
dzi�. Ja w tych dramatycznych zmaganiach widz� wielko�� i wspania�o��
chrze�cija�stwa, jego bogactwo, co�, co budzi szacunek i co cz�owiek wieku
XX mo�e �ledzi� z podziwem i sympati�.
Dorobek tamtych pokole�, naznaczonych pi�tnem niepokoju i religijnego
cierpienia, by� ogromny, to on leg� u podstaw naszej dzisiejszej cywilizacji.
Mogliby�my oczywi�cie interesowa� si� tylko owocami ich wysi�ku i m�ki,
abstrahowa� od waha�, ignorowa� odrzucone po drodze my�li i instytucje.
Mo�emy jednak przygl�da� si� uwa�nie i �yczliwie meandrom proces�w two-
rzenia chrze�cija�skiego dziedzictwa, odnajduj�c w nich zar�wno ludzkie na-
dzieje, t�sknoty, ma�o�ci, jak i metafizyczn� wznios�o��, nadaj�c� sens byto-
waniu pokole� nast�pnych.
PASTERZE LUDU BO�EGO
Grecki Wsch�d i �aci�ski Zach�d: koniec jedno�ci �r�dziemnomorskiej �
Ko�cio�y i Ko�ci� �
Miejsce biskup�w w Ko�ciele � Wybory biskup�w � Dwa skrajnie odmienne
przypadki elek-
cji: Damazego i Ambro�ego � Co z biskupami, kt�rych ich owieczki nie chcia�y
� Pochodzenie
spo�eczne biskup�w � Ro�nie rola prezbiter�w � Kariery diakon�w � Kler
ni�szy � Cursus
honorum kleru � Problem wstrzemi�liwo�ci seksualnej kleru � Relacje mi�dzy
Ko�cio�ami
� Komu przypada�a hegemonia w ko�cielnym �wiecie � Powstanie sieci
metropolitalnej �
Synody i sobory � Trudno�ci z definicj� symonii � Staro�ytny Ko�ci�
dziedzicem antycznego
systemu sprawowania w�adzy i zwi�zanej z nim mentalno�ci
W eseju tym, pe�ni�cym w ca�o�ci ksi��ki w pewnym sensie funkcj� wpro-
wadzenia, pragn� zaj�� si� Ko�cio�em od strony instytucjonalnej; za punkt
startu wezm� jego stan z ko�ca II w., za punkt doj�cia koniec IV stulecia.
B�d� m�wi�a najpierw o duchowie�stwie: jego hierarchicznej strukturze,
sposobie powo�ywania, duszpasterskich zadaniach poszczeg�lnych stopni,
karierze ko�cielnej, spo�ecznym pochodzeniu, specyficznej mentalno�ci, pro-
cedurach podejmowania wa�niejszych decyzji. Przedstawi� szkielet ko�ciel-
nej organizacji: biskupstwa i metropolie � b�d� mia�a w�wczas okazj� do
odkrywania tajnik�w ko�cielnej geografii i regu� walki o zdobycie hegemo-
nii. Wszystkie te wywody potrzebne mi b�d� po to, by u�wiadomi� czytelni-
kowi, jak odmienny, mimo zasadniczej to�samo�ci, by� Ko�ci� p�nego an-
tyku w zestawieniu z Ko�cio�em znanym mu z jego w�asnych do�wiadcze�.
Z moich rozwa�a� usun� Ko�ci� czas�w, w kt�rych jego przewodnictwo
nale�a�o niemal w ca�o�ci do charyzmatyk�w, a wi�c ludzi, kt�rym Duch
�wi�ty da� swe specjalne dary, nie b�d� wi�c zajmowa� si� procesem wypie-
rania charyzmatyk�w przez przyw�dc�w powo�ywanych z racji cn�t zwyczaj-
nych: pobo�no�ci, umiej�tno�ci organizowania dzia�alno�ci filantropijnej czy
kierowania klerem itp. �w proces by� bolesny i trwa� w rozmaitych �rodowis-
kach d�ugo, grupy charyzmatyk�w spychane by�y poza Ko�ci� (�Wielki Ko-
�ci�", jak go dzisiejsi historycy najcz�ciej nazywaj�). Podejrzewano ich
o op�tanie przez szatana i traktowano z najwy�sz�, rosn�c� z czasem, nie-
ufno�ci�. Niech mi b�dzie wolno zacytowa� tylko jeden fragment Historii
2 � Ko�ci� w �wiecie...
18 ' Pasterze ludu Bo�ego
ko�cielnej Euzebiusza, kt�ry dobrze wprowadza w atmosfer�, w jakiej przy-
sz�o dzia�a� charyzmatykom. Rzecz tyczy si� Montanusa, tw�rcy wa�nej
(i trwa�ej) herezji: �Montanus (...) da� si� opanowa� niepohamowanemu
pragnieniu zaj�cia stanowiska naczelnego, tak otworzy� do siebie przyst�p
Przeciwnikowi. Demon op�ta� go tak, �e popad� nagle w rodzaj zachwycenia
i ekstazy, pocz�� szale�, gada�, dziwne wydawa� d�wi�ki i prorokowa� zgo�a
przeciwko zwyczajowi ko�cielnemu, opartemu na tradycji i od dawna ustalo-
nej kolejno�ci." (5, 16, przek�. ks. A. Lisieckiego)
W moich wywodach trzyma� si� b�d� problematyki �ci�le ko�cielnej, w ni�
wtopi� informacje i wyja�nienia odnosz�ce si� do rzeczywisto�ci w stosunku
do Ko�cio�a zewn�trznej, kt�re w rozmaitych punktach moich rozumowa�
b�d� mi potrzebne. O jednej jednak sprawie musz� wspomnie� na pocz�tku,
zrozumienie jej i pami�tanie o niej b�dzie potrzebne w toku lektury niemal
wszystkich esej�w.
W wieku IV, a wi�c w okresie zajmuj�cym w tej ksi��ce najwi�cej miej-
sca, dokonuje si� proces podzia�u �wiata �r�dziemnomorskiego na dwie cz�-
�ci: grecko- i �aci�skoj�zyczn�, kt�re w miar� up�ywu czasu coraz bardziej
oddalaj� si� od siebie pod ka�dym wzgl�dem. R�nice mi�dzy nimi istnia�y
zawsze, r�wnie� w najlepszym okresie stabilizacji i politycznej jedno�ci im-
perium, jednak w latach kryzysu politycznego zacz�y rosn�� z tak� si��
i szybko�ci�, �e u schy�ku IV w. separacja by�a ju� faktem, nawet wtedy, gdy
cesarstwo by�o rz�dzone przez jednego w�adc�. Ze �mierci� Teodozjusza
Wielkiego (395 r.) polityczny podzia� sta� si� definitywny, wprawdzie w po�o-
wie VI w. Justynianowi uda si� odwojowa� cz�� Zachodu, ale kr�tkotrwa-
�o�� jego sukcesu i straszliwa cena, jak� przysz�o za to zap�aci�, by�y wyra�-
nym dowodem, �e jedno�� �r�dziemnomorska przepad�a na zawsze.
Odr�bno�ci w dziedzinie j�zykowej by�y bardzo wa�ne. Ju� w IV w. liczba
os�b znaj�cych dobrze i �acin�, i grek� zacz�a si� niepokoj�co kurczy�. Gdy
przychodzi�o do t�umaczenia pism wymienianych mi�dzy Ko�cio�ami, poja-
wia�y si� coraz wi�ksze trudno�ci ze znalezieniem kompetentnych t�umaczy.
Przedstawiciele greckiej inteligencji uczyli si� wprawdzie �aciny, aby pozna�
teksty i terminologi� prawa rzymskiego, nigdy jednak elita grecka nie pr�bo-
wa�a zaznajomi� si� z literatur� �aci�sk�; nie najlepiej te� by�o w Ko�cio�ach
wschodnich ze znajomo�ci� teologii Zachodu. To raczej �aci�skie elity uczy�y
si� greki i czytywa�y greck� literatur�, traktowan� jako wz�r tw�rczo�ci lite-
rackiej . Zanik tego obyczaju w wiekach IV i V zacz�� wr�cz zagra�a� dalsze-
mu trwaniu kultury �aci�skiej w takiej postaci, jak� przyj�a w staro�ytno�ci,
nigdy bowiem poprzednio nie by�a ona autonomiczna.
Istniej�ce zawsze r�nice obyczaju i mentalno�ci pot�gowa�y si� w wyniku
zmian w sposobie �ycia. Kryzys miast na Zachodzie by� g��bszy i wcze�niej-
Pasterze ludu Bo�ego 19
ko�cielnej doktryny tak wa�na), a jej zaniku w zachodniej, nie mog�a ona
bowiem istnie� poza �rodowiskiem miejskim.
Stosunki mi�dzy Wschodem a Zachodem nacechowane by�y rosn�cym
zoboj�tnieniem na losy drugiej strony. Pami�� o wsp�lnej przesz�o�ci trwa�a
i dawa�a si� niekiedy u�y� jako temat propagandowy, ale jego no�no��
w miar� up�ywu czasu s�ab�a. Ros�a natomiast nieuchronnie pogarda i rozdra�-
nienie z racji inno�ci partnera.
To �rozsuwanie si�" sp�jnych niegdy� cz�ci trzeba mie� w pami�ci, aby
m�c zrozumie� stosunki mi�dzy chrze�cija�stwem wschodnim i zachodnim.
W sprawach wiary poczucie wi�zi by�o co prawda silniejsze ni� w innych
dziedzinach, ale brak zrozumienia i zainteresowania dla drugiej strony na in-
nych p�aszczyznach nie u�atwia� wsp�pracy mi�dzy Ko�cio�ami. Wsch�d nie
zdawa� sobie sprawy (i nie chcia� zda� sobie sprawy) z wagi proces�w jedno-
cz�cych Ko�cio�y zachodnie wok� Rzymu. Prymat Rzymu w sferze doktry-
nalnej by� dla wszystkich do przyj�cia � zw�aszcza je�li nie starano si� nad-
miernie precyzowa� jego przedmiotu � potrzeb� utrzymania jedno�ci od-
czuwano silnie, ale za tym bynajmniej nie sz�a akceptacja nowego modelu
Ko�cio�a wypracowanego w Rzymie. Brak g��bszego wyczucia, a tak�e brak
elementarnej sympatii dla tego, czym �y� i czym si� pasjonowa� Wsch�d,
w r�wnym stopniu cechowa� przedstawicieli Ko�cio��w Zachodu. Nawet
wtedy, gdy interweniowali z dobrym (ze swojego punktu widzenia) skutkiem
w teologiczne spory na Wschodzie, nie wykazywali oni dostatecznego zrozu-
mienia dla rozmiar�w i natury emocji kryj�cych si� za tymi, tak dla �acinni-
k�w gorsz�cymi, k��tniami o dogmaty. Biskupi Zachodu nie zawsze byli
w stanie trze�wo oceni� uk�ad si� we wschodnich Ko�cio�ach, poj��, gdzie
le�a�y przyczyny rozdar�, i zda� sobie spraw� z ich powagi. Ich inicjatywy,
okresowo wie�czone sukcesami, rodzi�y cz�sto konflikty w nast�pnych dzie-
si�cioleciach. Owoce niezr�czno�ci i uporu bywa�y gorzkie.
Pami�taj�c o tym podziale na ko�cielny Wsch�d i Zach�d, musimy si� bro-
ni� przed sugestiami, jakie p�yn� z naszego, dwudziestowiecznego, emocjo-
nalnego stosunku do poj�cia �Wsch�d", nastrajaj�cego nas od razu negatyw-
nie. Niech�� do Wschodu jest w pracach tycz�cych si� historii Ko�cio�a nie-
mal powszechnie obecna. Wynika to z kilku powod�w. Po pierwsze historycy
katoliccy, kt�rzy pisz� o Ko�cio�ach wschodnich p�nej staro�ytno�ci, nie
mog� powstrzyma� irytacji bior�cej si� z tego, �e nie chcia�y si� one podda�
papieskiemu kierownictwu. Na domiar z�ego w oczach tych ludzi Ko�cio�y
wschodnie IV�VI w. s� bezpo�rednimi przodkami prawos�awia, kt�rego
apologeci katolicyzmu na gruncie nauki historycznej nie maj� powod�w ani
lubi�, ani szanowa� (o wiele spokojniej i z wi�kszym respektem te same oso-
by pisz� o protestantach wszelkiej ma�ci). Na szcz�cie wiele si� w czasach
ostatniego �wier�wiecza zmieni�o, odk�d Ko�ci� przyj�� ekumenizm za swo-
j� maksym�, i oby ten proces posuwa� si� naprz�d.
20 Pasterze ludu Bo�ego
Uwa�ny czytelnik zapewne zwr�ci� uwag� na to, �e czasem u�ywam s�owa
Ko�ci� w liczbie mnogiej, tam gdzie spodziewa�by si� on wy��cznie liczby
pojedynczej. Czyni� to w pe�ni �wiadomie. A� po wiek IV Ko�ci� jako jed-
nolita struktura organizacyjna jeszcze nie istnieje. Spo�eczno�ci chrze�cija�-
skie poszczeg�lnych miast, a czasami nawet wi�kszych wsi, stanowi� Ko�cio�y
samodzielne. Pozbawienie ich swobody, w��czenie w organizacj� zbudowan�
w spos�b hierarchiczny, poddanie kieruj�cych nimi biskup�w w�adzy wy�ej od
nich stoj�cych dostojnik�w, opracowanie zr�bu zasad, kt�rymi winno si� kiero-
wa� duchowie�stwo (tradycyjnie, cho� nieco przedwcze�nie w przypadku staro-
�ytno�ci, nazywa si� te zasady prawem kanonicznym), urzeczywistniane by�o
stopniowo w ci�gu wieku IV. Dope�nienie tego procesu nast�pi dopiero w na-
st�pnych stuleciach. Oczywi�cie w sferze wiary Ko�ci� by� od jego pocz�tk�w
odczuwany jako jedno��, jeden lud Chrystusowy, o�ywiony t� sam� wiar�, tymi
samymi nadziejami. Ale ju� w sferze liturgii r�nice by�y powa�ne: teksty
modlitw, nawet tych najwa�niejszych dla chrze�cija�skiej obrz�dowo�ci, wy-
kazywa�y istotne odchylenia, kalendarz religijny daleki by� od jednolito�ci. Ko-
�cio�y utrzymywa�y stosunki mi�dzy sob� � kr��yli pos�a�cy z listami i ustnymi
wiadomo�ciami o tym, co si� wydarzy�o, biskupi radzili si� wzajemnie, je�li po-
jawia�y si� trudno�ci organizacyjne i w�tpliwo�ci doktrynalne. Ale je�li biskup
.nie chcia� wysy�a� list�w, radzi� si� innych, przestrzega� wsp�lnych postano-
wie�, jego owieczki za� by�y z niego zadowolone, nikt i nic nie mog�o go sk�o-
ni� do wsp�lnych dzia�a�.
Biskup zajmowa� o wiele wa�niejsze miejsce w dzia�aniach Ko�cio�a staro�yt-
nego, ni� to si� dzieje w dzisiejszym Ko�ciele. Zmiany w organizacji ko�ciel-
nej nast�puj�ce w IV w., cho� podda�y biskupa w�adzy hierarchicznych
zwierzchnik�w, bynajmniej nie zmniejszy�y zakresu jego zada�, ani nawet
znaczenia, je�li patrze� z punktu widzenia cz�onk�w kierowanej przez niego
gminy. Pozostawa� on nadal osi� wszystkich dzia�a� Ko�cio�a.
Biskup nie tylko organizowa� dzia�alno�� duszpastersk�, ale osobi�cie bra�
w niej powa�ny udzia�. W staro�ytno�ci, tak�e tej p�nej, cz�onkowie gminy
byli na og� przez niego chrzczeni. W sytuacjach wyj�tkowych chrzci� co
prawda mogli te� inni cz�onkowie kleru, a nawet zwykli wierni, jednak taki
obrz�d by� niepe�ny, trzeba go by�o uzupe�ni� przez w�o�enie r�k, w toku
kt�rej to ceremonii biskup przekazywa� dary Ducha �wi�tego.
Do podstawowych zada� biskupa nale�a�o nauczanie prawd wiary. W bar-
dzo wielu Ko�cio�ach w IV w. wyg�aszanie kaza� przez prezbiter�w by�o nie
do pomy�lenia, niekiedy im tego wyra�nie zakazywano. To biskup przygoto-
wywa� pragn�cych si� ochrzci� ludzi, uczy� ich prawd wiary, udziela� kate-
chumenom b�ogos�awie�stwa, a tak�e ich egzorcyzmowa�, aby umocni� ich
w walce z szatanem, z kt�rego w�adzy mieli si� poprzez chrzest wyrwa�.
Pasterze ludu Bo�ego 21
Biskup wy��cza� grzesznik�w z gminy i tylko on m�g� ich przyj�� ponow-
nie. Biskup innego miasta pozwalaj�cy na udzia� w ofierze eucharystycznej
cz�owiekowi, kt�ry zosta� tego prawa pozbawiony, nara�a� si� na pot�pienie,
a od IV w. tak�e na post�powanie dyscyplinarne.
Biskup wy�wi�ca� nowych cz�onk�w lokalnego kleru. Obyczaj ko�cielny
nakazywa� mu zasi�gni�cie w tej sprawie rady u cz�onk�w kleru ju� dzia�aj�-
cych, wypowiedzie� si� winni byli zw�aszcza najwy�ej hierarchicznie posta-
wieni prezbiterowie. Je�li jednak biskup tego nie uczyni� i podj�� decyzj�
arbitralnie, w�a�ciwie nikt nie by� w stanie zmusi� go do jej cofni�cia, w ka�-
dym wypadku pozostawa�a wa�na. Cz�onek kleru opuszczaj�cy miasto,
w kt�rym go wy�wi�cono, i przenosz�cy si� do innej miejscowo�ci bez ze-
zwolenia biskupa, bez jego listu po�wiadczaj�cego dobre obyczaje i dobre
wykonywanie ko�cielnych funkcji, w nowym miejscu nie m�g� by� (przynaj-
mniej w teorii) przyj�ty do kleru.
Bezwzgl�dna podleg�o�� kleru w stosunku do biskupa rodzi�a powa�ne
niebezpiecze�stwa. Biskup m�g�, w z�ej wierze, ale i w dobrej, ci�ko skrzyw-
dzi� swego podw�adnego. Nie wszyscy akceptowali wyrok biskupi z pokor�,
cz�sto rozpoczynali z nim walk�, udaj�c si� na skarg� do innych biskup�w
albo, mimo �e ko�cielne obyczaje tego zakazywa�y, do �wieckich trybuna��w
(zw�aszcza wtedy, gdy w gr� wchodzi�y sprawy pieni�ne). W zasadzie obcy
biskup nie powinien interweniowa� w takich sytuacjach, ale zdarza�y si�
przypadki tak jawnej niesprawiedliwo�ci, �e trudno by�o je ignorowa�; cz�-
sto te� rywalizacje mi�dzy Ko�cio�ami sk�ania�y biskup�w do zaj�cia si� po-
szkodowanymi na z�o�� konkurentowi. T�um przynosz�cych skargi stanowi�
tak wielki problem dla dobrego funkcjonowania Ko�cio�a, �e ju� na soborze
nicejskim, a wi�c w 325 r., podj�to decyzj�, kt�r� z niewielkimi wariantami
powtarza� b�d� nast�pne zgromadzenia biskupie:
�Co si� tyczy duchownych lub �wieckich ekskomunikowanych, to wyrok
wydany przez biskup�w ka�dej prowincji musi mie� moc prawa zgodnie
z nast�puj�c� regu��: ten, kto zosta� ekskomunikowany przez jednego, nie
mo�e by� przyjmowany przez innych. Trzeba si� jednak upewni�, czy biskup
nie wyda� tego wyroku z ciasnoty ducha, z przekory lub te� z jakiego� uczu-
cia nienawi�ci. �eby jednak to dochodzenie mog�o mie� miejsce, wyda�o
nam si� rzecz� s�uszn� poleci�, aby w ka�dej prowincji zwo�ywano dwa razy
do roku synod, kt�ry b�dzie si� sk�ada� ze wszystkich biskup�w prowincji;
dokonaj� oni wszelkich koniecznych dochodze�, aby ka�dy wiedzia�, �e wy-
rok ekskomuniki zosta� wydany sprawiedliwie wobec stwierdzonego nie-
pos�usze�stwa, a� do chwili, gdy zgromadzeniu biskup�w lub biskupowi,
kt�ry wyrok wyda�, spodoba si� z�agodzi� ten wyrok. Synody te winny si�
odbywa�: jeden przed Wielkim Postem, by�my oddaliwszy wszystkie ma�o
wznios�e uczucia, mogli przedstawi� Bogu mi�� ofiar�, a drugi � na jesieni."
(kanon 5; przek�. ks. Sz. W�odarskiego)
22 Pasterze ludu Bo�ego
Poza mo�liwo�ci� odwo�ania si� do zgromadzenia biskup�w danej prowin-
cji osoba skrzywdzona mog�a, zgodnie z obyczajami ustalonymi wcze�niej,
ale formalnie potwierdzonymi w IV w., uda� si� do biskupa miasta postawio-
nego wy�ej w ko�cielnej hierarchii: do metropolity. O metropolitach b�d�
m�wi�a szerzej nieco dalej.
Szans� na to, �e takie skargi przeciwko w�asnemu biskupowi zostan� �yczli-
wie wys�uchane, nie by�y zbyt wielkie. Trzeba by�o wyra�nych dowod�w na
dzia�alno�� jaskrawi� sprzeczn� z prawem, b�d� ostrych konflikt�w w gronie
biskup�w (wtedy wrogowie danego biskupa wykorzystywali ka�de, nawet �le
udokumentowane oskar�enie), aby g�os poszkodowanego wywo�a� jaki� sku-
tek. By�o to zgodne z mentalno�ci� w�a�ciw� grupom zhierarchizowanym,
kt�ra z g�ry przyznawa�a racj� przedstawicielom wy�szych stopni, wszelkie
protesty z ni�szych szczebli pojmowano jako zamach na same podstawy ca�ej
budowli.
W wieku IV przyby�a biskupom nowa funkcja: nadz�r nad mnichami
i mniszkami. Nie by�o to bynajmniej �atwe. Mnisi niezwykle szybko tworzyli
grup� nacisku na biskupa, aktywn� zw�aszcza w okresach konflikt�w doktry-
nalnych, popychaj�c� do aktywniejszej walki z poganami, �ydami, heretyka-
mi i podejrzliwie traktuj�c� tych pasterzy, kt�rym nie w smak by�y gwa�ty.
Ko�ci� ju� w III w. mia� spory maj�tek, na kt�ry sk�ada�y si� budynki,
a tak�e grunty, pieni�dze, zapasy zbo�a i innych produkt�w rolnych, szaty,
naczynia itd. � wszystko to pochodzi�o z dar�w sk�adanych przez wiernych.
Z up�ywem czasu stan posiadania Ko�cio�a r�s� z wielk� szybko�ci�, do cze-
go przyczyniali si� r�wnie� cesarze, hojnie �o��cy na jego potrzeby. Ros�a
tak�e liczba zamo�nych cz�onk�w gmin, ich szczodrobliwo�� na rzecz Ko�cio-
�a sta�a si� zwyk�ym sposobem ostentacji, manifestowania posiadanego bo-
gactwa, afirmacji spo�ecznego statusu. W �dobrych" antycznych czasach
rodziny maj�tne s�u�y�y swymi �rodkami wsp�obywatelom w ramach insty-
tucji miejskich, kryzys polis-civitas spowodowa�, �e �w strumie� skierowa�
si� ku Ko�cio�owi.
Do biskup�w nale�a�o administrowanie maj�tkiem ich Ko�cio��w wedle
w�asnego rozeznania. �ledz�c dyskusje na temat zasad, kt�rych winni oni
byli przestrzega� (toczy�y si� te dyskusje wielokrotnie na synodach i sobo-
rach, kt�re uchwala�y w ich wyniku odpowiednie przepisy, w ko�cielnej ter-
minologii zwane kanonami), zdajemy sobie spraw� z tego, �e starano si� uni-
ka� dw�ch skrajno�ci, r�wnie dla Ko�cio�a niebezpiecznych. Nie mo�na by�o
biskupowi narzuca� zbyt �cis�ych regu�, zw�aszcza nie mo�na go by�o podda-
wa� zbyt �cis�ej kontroli. Przede wszystkim dzia�alno�� filantropijna, tak
wa�na dla gmin chrze�cija�skich, wymaga�a swobodnego operowania gro-
szem bez opowiadania wszystkim, co i komu si� da�o. W czasach prze�lado-
wa� biskup nieraz u�ywa� pieni�dzy na �ap�wki dla urz�dnik�w, stra�nik�w
wi�ziennych itp., a w chrze�cija�skim cesarstwie te� nie brak�o sytuacji, gdy
Pasterze ludu Bo�ego 23
trzeba by�o przy�piesza� za�atwienie rozmaitych spraw, wr�czaj�c dary odpo-
wiednim osobom. Dyskrecja zatem by�a cz�sto po��dana. Zdaj�c si� we
wszystkim na biskupa, ryzykowano jednak wiele: je�li by� cz�owiekiem nie-
uczciwym lub niesprawnym, Ko�ci� m�g� ponie�� ogromne straty. Zgroma-
dzeni na synodach biskupi starali si� wi�c okre�li�, na co wolno, a na co nie
wolno wydawa� ko�cielnych pieni�dzy, starali si� zw�aszcza wprowadzi�
ograniczenia w swobodnym dysponowaniu ko�cielnymi nieruchomo�ciami.
Powtarzano, �e nie wolno dopuszcza� do sytuacji, kiedy to biskup umieraj�c
dysponuje wi�kszym maj�tkiem ni� wtedy, gdy obejmowa� swe stanowisko,
w zasadzie owa nadwy�ka powinna przypa�� Ko�cio�owi. Ale jak udowod-
ni�, �e wzbogacenie by�o efektem u�ywania ko�cielnych pieni�dzy do prywat-
nych operacji? Biskup m�g� przecie� w spos�b godziwy pomno�y� sw�j w�as-
ny maj�tek � ustalenie, gdzie wyst�powa�a z�a wola, a gdzie nie, musia�o
napotyka� trudno�ci.
W po�owie V w. na soborze chalcedo�skim jego uczestnicy nakazali wszy-
stkim biskupom mianowanie ko�cielnych urz�dnik�w z tytu�em oikonomos
(�ekonom"), kt�rych zadaniem by�o wsp� administrowanie, a wi�c i wsp�-
odpowiedzialno�� za ko�cielne finanse. Oczywi�cie tak�e wcze�niej biskupi
mieli pomocnik�w w tej dziedzinie, ale byli to ludzie bez �adnego w�asnego
statusu. Zebrani w Chalcedonie uczestnicy soboru s�dzili, �e sformalizowa-
nie stanowiska zmieni charakter ich dzia�ania. Miano przede wszystkim na-
dziej�, �e cz�owiek obdarzony takim presti�owym tytu�em b�dzie si� czu�
cz�ci� ko�cielnej machiny (a nie tylko cz�ci� �domu" biskupiego) i �e sta-
nie si� z tej racji kontrolerem poczyna� biskupa. Jednak ekonom dalej by�
�ci�le podporz�dkowany biskupowi i dzia�a� wy��cznie na jego polecenie,
mo�na wi�c w�tpi�, czy jego powo�anie zmniejsza�o niebezpiecze�stwo nie-
uczciwo�ci i lekkomy�lno�ci. Skandali finansowych w Ko�ciele nie brak�o,
znaczna cz�� spraw dyscyplinarnych tyczy�a si� nadu�y� maj�tkowych.
Biskupi zawsze odgrywali w gminach rol� rozjemc�w w sporach mi�dzy
wiernymi, w IV w. ta ich funkcja uleg�a sformalizowaniu i rozszerzeniu dzi�ki
cesarskim przywilejom dla tej formy wymiaru sprawiedliwo�ci. Nazywano j�
episcopalis audientia, b�d� jeszcze mia�a okazj� pisa� na jej temat nieco
szerzej. By�a ona wa�nym instrumentem w�adzy biskupa nad mieszka�cami
jego miasta i st�d cesarskie przywileje do niej si� odnosz�ce witane by�y
przez Ko�ci� z satysfakcj�, jednak na co dzie� stanowi�a prawdziwe przekle�-
stwo dla gorliwego pasterza, po�era�a mu mn�stwo czasu, zmuszaj�c do po-
dejmowania decyzji w dziedzinie, kt�rej najcz�ciej nie zna� w dostatecznym
stopniu.
Dla ka�dego Ko�cio�a wyb�r biskupa by� spraw� niezmiernie wa�n�, kt�ra
budzi�a zrozumia�e nami�tno�ci. Uczestnicy skomplikowanej procedury
zmierzaj�cej do powo�ania nowego pasterza gminy mieli w pami�ci zalecenia
biblijne:
24 Pasterze ludu Bo�ego
�Je�li kto� d��y do biskupstwa, po��da dobrego zadania. Biskup powinien
by� nienaganny, m�� jednej �ony, trze�wy, rozs�dny, przyzwoity, go�cinny,
sposobny do nauczania, nie przebieraj�cy miary w piciu wina, niesk�onny do
bicia, ale opanowany, niek��tliwy, niechciwy na grosz, dobrze rz�dz�cy w�as-
nym domem, trzymaj�cy dzieci w uleg�o�ci, z ca�� godno�ci�. Je�li kto� bo-
wiem nie umie stan�� na czele w�asnego domu, jak�e� b�dzie si� troszczy�
o Ko�ci� Bo�y? Nie mo�e by� �wie�o ochrzczony, a�eby wbiwszy si� w pych�,
nie wpad� w diabelskie pot�pienie. Powinien te� mie� dobre �wiadectwo ze
strony tych, kt�rzy s� z zewn�trz, �eby si� nie narazi� na wzgard� i sid�a dia-
belskie." (l Tm 1�7)
(Autor u�ywa terminu �episkope", t�umaczonego tu jako biskupstwo,
dalej b�dzie pisa� o �episkopos". Mo�na jednak zasadnie w�tpi�, czy w cza-
sach, w kt�rych pisano ten tekst, ju� istnia� urz�d biskupa w kszta�cie zna-
nym nam z p�niejszych dziej�w Ko�cio�a. Nie ma to jednak dla naszych
rozwa�a� znaczenia. Po pierwsze, �w ust�p formu�uje zasady tycz�ce si� kie-
rownik�w gmin chrze�cija�skich w og�le, niezale�nie od noszonego tytu�u.
Po drugie, w czasach p�nej staro�ytno�ci nikt nie stawia� sobie pytania
o sens termin�w episkope i episkopos w tym tek�cie, wskazania w nim za-
warte odnoszono do biskupa.)
Zalecenia Listu do Tymoteusza s� sformu�owane tak og�lnie, �e niewiele
pomaga�y w czasie wyborczych swar�w. Wynika�o z nich tylko, �e biskupem
nie mo�e zosta� cz�owiek dwukrotnie �onaty, a tak�e, i� niezbyt chlubne za-
chowanie dzieci stanowi argument negatywny.
W wieku IV w procedurze wyborczej uczestniczy�y trzy grupy: kler danego
Ko�cio�a, biskupi okolicznych miast (najlepiej wszyscy biskupi danej prowin-
cji) na czele z metropolit�, dla kt�rego warowano decyzj� ostateczn�, oraz
ludzie �wieccy. W III w. niew�tpliwie mniejsz� rol� odgrywali biskupi (nie
m�wi�c ju� o metropolicie, struktury metropolitalne dopiero si� rodzi�y),
natomiast o wiele wi�cej wa�y� g�os ludu. Gdy imperium zacz�o by� rz�dzo-
ne przez cesarzy chrze�cija�skich, obsada najwa�niejszych biskupstw doko-
nywa�a si� cz�sto przy ich udziale. Nie zawsze musia� on przyj�� posta� inter-
wencji otwartej, oczywistej, cz�ciej uzgadniano kandydat�w z cesarzem lub
jego reprezentantami. Ten, kto m�g� si� spodziewa� dobrego przyj�cia na
dworze, mia� wi�ksze szans� ni� inni tak�e w oczach wiernych i zwyk�ych
cz�onk�w kleru, miano bowiem nadziej�, �e b�dzie w stanie wi�cej �za�atwi�"
dla miasta. Wi�ksze szans� to nie znaczy pewno�� � znamy a� nadto przy-
padk�w, gdy wybierano osoby w�adcom niemi�e.
Liczono si� te� z opini� zmar�ego biskupa, promuj�c bardzo cz�sto jego
najbli�szych wsp�pracownik�w. Zdarza�o si�, �e biskupi przed �mierci� re-
dagowali otwarte rekomendacje, b�d� nawet, mimo �e tego zakazywano,
wy�wi�cali nast�pc� za swego �ycia.
Ani w wieku III, ani w nast�pnym stuleciu nie istnia�y procedury przyj�te
Pasterze ludu Bo�ego 25
w spos�b sztywny dla wszystkich okazji, praktyka wykazuje ogromne waha-
nia � wszystko zale�a�o od lokalnych warunk�w, tradycji, ewentualnych
kandydat�w. Powszechnym marzeniem by�a jednomy�lno��. Widziano
w niej znak woli i inspiracji Ducha �wi�tego.
Naturaln� kolej� rzeczy by�o powo�ywanie na stanowisko biskupa kt�re-
go� z cz�onk�w lokalnego kleru, dobrze znaj�cego miejscowe problemy,
sprawdzonego ju� w dzia�aniu. �r�d�a sygnalizuj� nam jednak odst�pstwa
od tej normy. Nie tylko wy�wi�cano ludzi nie pe�ni�cych poprzednio �adnych
funkcji w Ko�ciele, ale powo�ywano na biskupi� godno�� neofit�w lub zgo�a
katechumen�w. Przypomn� przypadki Ambro�ego (ok. 337�397), Nekta-
riosa, biskupa Konstantynopola (381�397), Synezjosa z Kyreny (ok. 370 �
ok. 415). Nie jest jasne, jaki procent wszystkich stanowi�y takie elekcje,
z punktu widzenia ko�cielnych obyczaj�w nieregularne. To, �e s� one s�aw-
ne, nie powinno usuwa� pytania o ich cz�stotliwo��. Niestety nasza wiedza
o wyborach konkretnych biskup�w dotyczy zawsze przypadk�w specjalnych,
nie mo�emy wi�c mie� �adnej statystycznej orientacji w tej materii. Podej-
rzewam, �e nieregularne elekcje by�y rzadkie, gdy� duchowie�stwo ceni�o
sobie przestrzeganie zasady powolnej kariery i w zwyk�ych sytuacjach nie-
ch�tnie widzia�o intruz�w.
Zdarza�y si� tak�e przypadki powierzania godno�ci biskup�w osobisto-
�ciom pochodz�cym z innych miast. Kler i lud, nie znajduj�c na miejscu w�a-
�ciwego kandydata, mogli szuka� przysz�ego biskupa w miastach s�siednich.
Niekiedy spotykamy na biskupich tronach ludzi z odleg�ych krain, na przy-
k�ad w Italii przybysz�w z Egiptu i Syrii. Je�li prawdziwa decyzja zapada�a
poza diecezj�, nale��c do hierarchicznych zwierzchnik�w w Ko�ciele (metro-
polit�w i patriarch�w) lub w�adcy, w�wczas szans� powierzenia jej komu�
obcemu, a za to maj�cemu inne zalety, ros�y.
Rozwijaj�cy si� ruch monastyczny spowodowa� bardzo szybko pojawienie
si� w�r�d biskup�w by�ych mnich�w. Wielki presti�, jaki dawa�a asceza,
u�atwia� im uzyskanie i sprawowanie urz�du biskupiego. Mnisi rozmaicie rea-
gowali na propozycj� jego obj�cia. Wielu pragn�o s�u�y� Ko�cio�owi, na-
prawia� zepsuty �wiat; wezwanie do obj�cia biskupiej funkcji traktowali jak
g�os Boski, wzywaj�cy ich do walki z szatanem w �wiecie. Ambicje, nieco
tylko przyt�umione przez ascez�, u�atwia�y im przystosowanie si� do nowych
warunk�w. Dla bardzo wielu jednak powr�t do ��wiata", kt�rego si� wyrzekli,
zanurzenie si� w walki mi�dzy lud�mi, przymus kompromis�w, tak�e w sferze
moralno�ci, by�y ci�k� pr�b�; starali si� od niej uwolni�, uciekali, protesto-
wali. Op�r przydawa� im presti�u, uznawano, �e dobrze wr�y ich przysz�ym
dzia�aniom (�nie chce ordynacji, a wi�c jest jej godny"). Ludzie niech�tnie
widzieli ambicj� manifestowan� otwarcie, nawet je�li w cytowanym Li�cie do
Tymoteusza bynajmniej jej nie pot�piono, co wida� ze s��w: �Je�li kto� d��y
do biskupstwa, po��da dobrego zadania." Krzyki protestu, skargi na utraco-
26 Pasterze ludu Bo�ego
ny spok�j nabra�y z czasem charakteru stereotypowego, w �redniowieczu
kandydat na patriarch� Aleksandri