14148

Szczegóły
Tytuł 14148
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

14148 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 14148 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

14148 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Thomas Harlan Brama Ognia (The Gate of Fire) Prze�o�y� Janusz Ochab Dla Suzanne Bez jej mi�o�ci i�wsparcia w og�le nie by�oby to mo�liwe SANKTUARIUM W�DELFACH, ACHAJA, 710 AB URBE CONDITA (31 p.n.e.) Pal�ce promienie s�o�ca zalewa�y w�ski dziedziniec mi�dzy domem Wyroczni i�kolumnami Miejsca Oczekiwania. Kobieta zesz�a chwiejnym krokiem ze schod�w przed domem � w�eleganckich butach trudno by�o jej zachowa� r�wnowag� na stopniach wy��obionych g��boko przez dziesi�tki tysi�cy st�p. Gwardzi�ci pochwycili j� za r�ce i�przytrzymali. U�miechn�a si� smutno i�w�ge�cie wdzi�czno�ci musn�a palcami ich opalone ramiona. Blask s�o�ca i�b�yszcz�ce, kolorowe �ciany kompleksu �wi�tynnego k�u�y j� w�oczy, przywyk�e do mroku panuj�cego we wn�trzu domu. Kobieta zakry�a twarz zas�on� z�czerwonego jedwabiu i�ruszy�a powoli w�stron� po�udniowego kra�ca dziedzi�ca. Za kolumnami ustawionymi wzd�u� kraw�dzi dziedzi�ca rozci�ga� si� widok na g�rskie zbocze opadaj�ce ku b�yszcz�cej odnodze morza. Daleko w�dole woda skrzy�a si� niczym posrebrzane �elazo. Powietrze wydawa�o si� kobiecie niesamowicie czyste, kiedy opar�a si� o�jedn� z�kolumn i�po�o�y�a d�o� na ciemnej powierzchni w�kolorze ochry. Farba z�uszczy�a si� pod dotykiem, pozostawiaj�c na jej palcu w�sk� smu�k� barwnika. Kobieta czu�a si� wyczerpana i�stara; zm�czona d�ugimi zmaganiami. Z�dala od ciekawskich spojrze� stra�nik�w i�s�u��cych, kt�rzy wyszli za ni� z�domu Wyroczni, pozwoli�a, by �zy s�czy�y si� powoli z�jej obwiedzionych w�glem oczu. Zamruga�a powiekami i�spojrza�a na zach�d, na d�ugi j�zor wody Morza Wewn�trznego. K�tem oka dojrza�a k��by dymu bij�ce w�niebo, oddech drewna, smo�y i�p��tna. Resztki naszych sn�w, pomy�la�a. Apollo i�Re przywo�ali je z�powrotem do nieba. �zy wy��obi�y w�skie smugi w�starannym makija�u podkre�laj�cym jej urod�. Odsun�a si� od kolumny i�zwr�ci�a do kapitana gwardzist�w. � Rufusie, musimy... � Urwa�a nagle, widz�c, jak s�u��cy rozst�puj� si� na boki. Jaka� male�ka posta� drepta�a przez t�um kobiet, podtrzymywana z�obu stron przez u�miechni�te s�u�ki. Serce zabi�o jej mocniej, gdy ujrza�a du�e oczy i�niewinn� twarzyczk�. Kapitan odsun�� si� o�krok, lustruj�c t�um spojrzeniem. Pokryta bliznami d�o� gwardzisty spocz�a na miedzianej ga�ce miecza. Kr�lowa przykl�k�a, zapominaj�c o�zas�onie, kt�ra opad�a z�jej twarzy. � Och, m�j �liczny ch�opczyku... � Wyci�gn�a r�ce, pochwyci�a synka i�wyprostowa�a si�, opieraj�c go na biodrze. Jeden sen zostaje na ziemi, pomy�la�a. G��bokie bruzdy na jej twarzy wyg�adzi�y si�, a�do oczu powr�ci� gro�ny b�ysk. Zwyci�stwo b�dzie moje! KONSTANTYNOPOL, STOLICA WSCHODNIEGO CESARSTWA RZYMSKIEGO 1378 AB URBE CONDITA (623 n.c.) Z drogi! Obywatele, zr�bcie miejsce dla legionu! Szczup�y, ciemnow�osy m�czyzna odsun�� si� na bok i�skry� w�szerokich odrzwiach, czekaj�c, a� przez ulic� przejdzie d�uga kolumna uzbrojonych m�czyzn. Rzymscy �o�nierze ubrani byli w�poszarpane czerwone p�aszcze okrywaj�ce znoszone i�pogi�te zbroje. �elazne he�my, zapi�te pod brodami na sk�rzane paski, tak�e by�y mocno podrapane i�pogniecione. Pier�cienie zbroi okry�y si� gdzieniegdzie plamami rdzy, gdzieniegdzie okrywa�y je sk�rzane �aty. Niekt�rzy legioni�ci mieli tylko fragmenty zbroi, a�ich ramiona i�uda chroni�y kawa�ki gotowanej sk�ry lub ci�kie we�niane nogawice. Podobnie wygl�da�y ich twarze, wym�czone miesi�cami walk na murach miasta. Mimo to bi�a od tych ludzi dziwna moc, co� zimnego i�okrutnego niczym zimowe niebo wisz�ce nad miastem, pewne zwyci�stwa. M�czyzna opar� si� o�framug� i�poprawi� ciemnozielon�, we�nian� peleryn� si�gaj�c� mu za kolana. Drobne kropelki lodowato zimnej wody opad�y na ci�kie, czarne buty, �nieg, kt�ry spad� minionej nocy, topnia� teraz w�cieple miasta, wype�niaj�c ulice paskudn� brunatn� brej�. Przez rami� m�czyzny przerzucony by� ci�ki sk�rzany pas podtrzymuj�cy na jego plecach pochw�, w�kt�rej kry� si� d�ugi miecz. B�ysk metalu ukrytego pod peleryn� zdradza� obecno�� metalowej kolczugi. Na ko�cu podw�jnej kolumny legionist�w szed� ouragos, �o�nierz zamykaj�cy kolumn�. Jego spojrzenie zatrzyma�o si� na moment na m�czy�nie, na jego ostrych, zachodnich rysach, w�skiej talii, szerokich ramionach i�spiczastych nawoskowanych w�sach. �o�nierz jeszcze przez d�u�sz� chwil� przygl�da� si� obcemu, nim wreszcie odwr�ci� wzrok i�pod��y� za kolumn�. Nikolas zachowa� kamienn� twarz, cho� mia� wielk� ochot� u�miechn�� si� szyderczo. Nieprzyjazne, ch�odne spojrzenie �o�nierza mocno go zirytowa�o, wiedzia� jednak, �e nie powinien wznieca� o�tej porze �adnych bijatyk. To przez te w�sy, pomy�la� zadowolony z�siebie. Ka�dy cz�owiek zazdro�ci innym tego, czego sam nie mo�e mie�. Zima nie spieszy�a si� tego roku do wschodniej stolicy. Dopiero po d�ugiej jesieni przeplatanej okresami zimnej pogody, ciep�ych s�onecznych dni i�gwa�townych, zimnych wiatr�w, osiad�a w�mie�cie na dobre. Ka�dej nocy na dachy �wi�ty� i�insuli spada�a �wie�a warstwa �niegu, skrywaj�c lito�ciwie brud zbyt wielu ludzi st�oczonych tu przez osiem lat niemal nieprzerwanego obl�enia. Nikolas stawia� d�ugie kroki, lawiruj�c mi�dzy pop�kanymi p�ytami chodnika. Z�szerokich szczelin wyp�ywa�y k��by �mierdz�cej pary � pod ulic� bieg� kana� �ciekowy. Nikolas nie zwraca� uwagi na nieprzyjemne zapachy � przyby� do miasta w�lecie, kiedy smr�d by� znacznie gorszy. Na ko�cu ulicy wznosi�y si� ha�dy gruzu � pop�kane ceg�y i�dach�wki � blokuj�ce drog�. Wspi�� si� na to niestabilne, okryte �niegiem gruzowisko. Kaptur jego peleryny opad� na plecy, ods�aniaj�c poci�g�� twarz. Gdy spomi�dzy chmur zacz�o wreszcie prze�witywa� s�o�ce, podni�s� d�o� okryt� r�kawic�, by przys�oni� oczy o�dziwnej, fioletowej barwie, kt�re zwr�ci�y na� uwag� niejednej kobiety. Za stert� gruzu rozci�ga� si� szeroki bulwar si�gaj�cy do zewn�trznych mur�w miasta. Domy i�sklepy, kt�re wznosi�y si� niegdy� w�cieniu mur�w, zosta�y wyburzone pi�� lat wcze�niej, kiedy do miasta przyby� cesarz Herakliusz. Teraz przestrze� wzd�u� umocnie� wype�niona by�a lud�mi, ko�mi, wozami i�wszelkiego rodzaju ekwipunkiem wojennym. Nikolas ruszy� w�d� zbocza i�wkroczy� na teren zaj�ty przez wojsko. Szed� ostro�nie, staraj�c si� nie zwraca� na siebie uwagi kamieniarzy i�in�ynier�w pracuj�cych w�cieniu pot�nych mur�w. Spojrza� w�g�r�, obserwuj�c poczynania �o�nierzy stacjonuj�cych na szczycie wysokich na czterdzie�ci st�p umocnie�. Wydawali si� beztroscy, wr�cz nonszalanccy � stali na wewn�trznych umocnieniach, przez kt�re wr�g jeszcze nigdy si� nie przedar�. Wzd�u� mur�w wznosi�y si� rozstawione w�nier�wnych odst�pach wie�e. Dotar�szy do sza�ca, barbarzy�ca skr�ci� w�lewo i�podszed� do w�skiej, p�kolistej bramy osadzonej w�murze. Przez otwarte szeroko wrota, okute �elaznymi klamrami i�ozdobione figurk� m�czyzny w�staromodnej todze, unosz�cego r�k� w�ge�cie b�ogos�awie�stwa, wje�d�a� w�a�nie oddzia� konnicy. Wyszed�szy ponownie w�blady blask zimowego s�o�ca, m�czyzna otuli� si� szczelniej peleryn�. Mi�dzy pot�nymi murami wewn�trznymi i�ni�szymi, cho� tak�e budz�cymi respekt, umocnieniami zewn�trznymi ci�gn�� si� szeroki na jakie� pi�tna�cie krok�w pas otwartej przestrzeni zwany peribolos. Tutaj tak�e kr�cili si� robotnicy z�m�otami i�kilofami, dogl�dani przez in�ynier�w w�wysokich kapeluszach, dzier��cych w�d�oniach woskowe tabliczki. Wida� by�o r�wnie� liczne oddzia�y �o�nierzy w�czerwonych i�szarych ubraniach, maszeruj�cych na po�udnie, w�stron� morza. Nad t� rzek� ludzi wznosi� si� drugi mur, protichisma, wzd�u� kt�rego toczy�a si� bitwa. Ten szaniec mia� tylko trzydzie�ci st�p wysoko�ci, lecz podobnie jak mur wewn�trzny naszpikowany by� wie�ami i�blankami. Nikolas rozejrza� si� doko�a i�ruszy� do drewnianej wie�y wybudowanej przy murze. Gdy wspina� si� po schodach we wn�trzu wie�y, liczy� ludzi na ulicy, pr�bowa� okre�li� wytrzyma�o�� masywnych granitowych blok�w z��czonych przez in�ynier�w cesarza Konstantyna i�ludzi ze stronnictwa hipodromu w�pot�ny mur zewn�trzny najwi�kszego miasta �wiata. Teraz by�o to dla� przyjazne miasto, jednak w�jego zawodzie trudno by�o pozby� si� starych nawyk�w. Dzi�, widz�c t� zdumiewaj�c� si��, by� zadowolony, lecz zastanawia� si�, co my�la�by o�nim, gdyby sta� za murami i�spogl�da� ze wzg�rz Tracji na przedmiot po��dania. Widzia�bym ogromne miasto, otoczone murami i�wie�ami, kt�re nie maj� sobie r�wnych na ca�ym �wiecie. W�a�nie to bym zobaczy�. Gdy dotar� na szczyt muru, uderzy� we� zimny p�nocny wiatr, kt�ry szczypa� w�uszy i�szarpa� po�ami peleryny. Ci�kie szare chmury zn�w si� rozst�pi�y, przepuszczaj�c w�skie smugi s�o�ca. Powietrze by�o jednak rze�kie, Nikolas wdycha� wi�c �apczywie aromat �ywicy z�odleg�ych ognisk i�ostry zapach morza, tak r�ne od zgni�ego smrodu miasta. U�miechn�� si� do siebie, uradowany t� nag�� odmian�. Przez wiele dni nienawidzi� miasta. Zn�w wr�ci�o do� wspomnienie sosnowego pok�adu ko�ysz�cego si� pod jego stopami, bryzy g�aszcz�cej go po twarzy i�huku fal uderzaj�cych w�wybrze�e Kaledonii. Westchn�� ze smutkiem i�odsun�� te my�li od siebie. Pi��dziesi�t krok�w dalej na lewo wznosi�y si� sze�ciok�tne mury Drugiej Bramy Wojskowej, ciemne i�z�owieszcze, poznaczone bliznami po uderzeniach pocisk�w i�kamieni. Nikolas ruszy� w�t� stron�. Po jego prawej r�ce wznosi�y si� blanki przypominaj�ce ogromne wyszczerbione z�by. Mi�dzy blankami mury pokryte by�y plamami zakrzep�ej krwi i�upstrzone �ladami po uderzeniach r�nego rodzaju broni, kt�r� napastnicy atakowali miasto przez ostatnie trzy lata. Rzymscy �o�nierze stali za zas�on� muru, otulaj�c si� szczelnie p�aszczami. Niekt�rzy trzymali w�d�oniach kubki z�paruj�cym, gor�cym winem. Wszyscy przygl�dali mu si� uwa�nie, kiedy przechodzi�, on za� pozdrawia� niekt�rych skinieniem g�owy. Ci�ka kolczuga, kt�r� nosi� pod p�aszczem i�lnian� koszul�, dawa�a mu poczucie bezpiecze�stwa i�zapewnia�a dodatkow� os�on� przed zimnem. Pod kolczug� mia� jeszcze ubranie ze sztywnego filcu oraz jedwabn� tunik�. Na nogach nosi� ci�kie, nabijane �wiekami buty, kt�re chrz�ci�y na cienkiej warstwie lodu pokrywaj�cego przej�cie. Wkr�tce Nikolas dotar� do kolejnej wie�y wznosz�cej si� dwadzie�cia st�p nad poziom muru. Przysadzista i�masywna, chroni�a dost�pu do znajduj�cej si� poni�ej bramy o�podw�jnych wrotach. Wie�� wie�czy�a wysuni�ta nad skraj muru platforma wzmocniona drewnianymi burtami pokrytymi sk�r�. Z�platformy rozci�ga� si� widok na lodowate, ciemne wody kana�u biegn�cego wzd�u� podstawy muru. Kana� mia� dwadzie�cia st�p szeroko�ci i�wype�niony by� r�nego rodzaju �mieciami; ci�gn�� si� od po�udniowego kra�ca muru � od wybrze�a Propontydy � na p�noc, gdzie nikn�� w�wy�o�onym ceg�� tunelu pod starym pa�acem Blachornos, by si�gn�� w�d Z�otego Rogu. Przez ca�e lato �o�nierze i�niewolnicy armii oblegaj�cej miasto wrzucali do kana�u chrust, wiklin� i�ziemi�, pr�buj�c zasypa� t� barier� broni�c� dost�pu do muru. Wielki kagan Awar�w zamierza� przedrze� si� przez umocnienia, najpierw jednak t�umy s�owia�skich barbarzy�c�w musia�y jako� si� do nich dosta�. Rzymscy obro�cy sp�dzali r�wnie du�o czasu na oczyszczaniu fosy. Wod� i�ziemi� wok� mur�w za�mieca�y tak�e resztki rozbitych wie� obl�niczych. Nikolas zatrzyma� si� przy wie�y i�wychyli� z�najbli�szej strzelnicy. Przed miastem rozci�ga�o si� otwarte pole, si�gaj�ce odleg�ych las�w i�zabudowa� trackiej wsi. Pole upstrzone by�o o�nie�onymi ha�dami i�kopcami � pozosta�o�ci� trzech lat wojny. Jeszcze dalej, w�odleg�o�ci oko�o p� mili, znajdowa�y si� linie wojsk awarskich � bez�adna zbieranina oboz�w i�umocnie� tworz�cych d�ugi �uk zwr�cony w�stron� mur�w miasta. Barbarzy�cy, je�d�cy z�p�nocnych step�w, jeszcze w�poprzednim pokoleniu podbili ba�ka�skie prowincje Cesarstwa Wschodniego, jednak dopiero ostatnio spr�bowali swych si� w�walce przeciwko stolicy. Armia, kt�r� zgromadzi� kagan, wielokrotnie przewy�sza�a si�y obro�c�w. Nikolas wiedzia�, �e na zewn�trz stacjonuje co najmniej pi��dziesi�t tysi�cy barbarzy�c�w, a�prawdopodobnie wci�� nap�ywali kolejni. Perspektywa pl�drowania najwi�kszego miasta na �wiecie przyci�ga�a cudzoziemc�w niczym gnij�ce mi�so muchy. Mur odrzuci� ju� wiele pot�nych armii, a�ludzie broni�cy miasta nie bali si� kolejnych atak�w. Nikolas nie m�g� si� nadziwi� zuchwa�o�ci cesarza, kt�ry zgromadzi� wielk� armi�, a�potem opu�ci� wci�� oblegan� stolic�, by walczy� gdzie indziej. Takie poczynania wydawa�y si� �wiadectwem szale�stwa � szale�stwa i�niezachwianej wiary w�dzie�o przodk�w, kt�re mia�o si� oprze� wszystkiemu, co m�g� mu przeciwstawi� chanat awarski. Do tej pory si� nie pomyli�, pomy�la� Nikolas. Lecz je�li kiedy� b�dzie ten pierwszy raz... U podn�a wie�y sta� jasnow�osy centurion, wspieraj�c si� pot�nym ramieniem o�mur. Jego he�m wisia� u�pasa, przypi�ty rzemieniem. U�drugiego boku zwiesza� si� d�ugi miecz, szerszy i�ci�szy od tych, kt�rymi pos�ugiwa�a si� wi�kszo�� �o�nierzy imperium. Wpatrywa� si� w�o�nie�one pola i�s�upy dymu unosz�cego si� z�ogniska nieprzyjaciela. � Zimny dzie� na walk� � powiedzia� Nikolas, przystan�wszy obok. Centurion odwr�ci� si� i�zmierzy� go spojrzeniem. Spomi�dzy spierzchni�tych warg �o�nierza wyp�ywa�a stru�ka pary. � Owszem, zimno � odpar� wreszcie. � Ale wkr�tce zacznie si� bitwa. Mo�e nie tutaj, ale na pewno tam, na dole. � Centurion odwr�ci� si� i�wskaza� na lini� masywnych mur�w si�gaj�cych morza. � Przy Z�otej Bramie. Barbarzy�cy ci�gn� dziesi�� lub dwana�cie machin obl�niczych; s�yszysz skrzypienie ich k�? Powinni u�ywa� smaru, a�nie �wi�skiego t�uszczu; szybciej niszcz� si� od niego osie. � S�ysz�. Jestem Nikolas z�Roskilde. Tutaj wszystko przygotowane? � Tak. � Centurion nie spuszcza� z�niego spojrzenia. � Masz jakie� sprawy do za�atwienia na murze? Nikolas spojrza� na pole i�potar� brod� wierzchem d�oni. � Owszem, spraw� jednego stronnictwa � odpar�. � Jestem winien przys�ug� pewnemu dobremu cz�owiekowi. Pomy�la�em, �e mo�e macie tu troch� pracy i�przydam si� do czego�. Centurion uni�s� lekko brwi. � Je�li chcesz si� bi�, id� do Z�otej Bramy. Tutaj jest dosy� spokojnie. Musisz by� sporo winny temu cz�owiekowi, skoro chcesz nadstawia� karku na murze. Nikolas wzruszy� ramionami i�spojrza� na �o�nierza niewinnym wzrokiem. � Trzy square dziennie plus wino i�mi�d, je�li jest. Na twarzy centuriona pojawi�a si� podejrzliwo��, kt�ra potem ust�pi�a miejsca wyrazowi zrozumienia. � Aha, wi�c nie masz grosza przy duszy? Nikolas skin�� g�ow�, przybieraj�c pe�n� skruchy min�. � By�em na statku, zagra�em o�wszystko, co mia�em, no i�znalaz�em si� w�dokach tego miasta. Sp�dzi�em niejedn� noc, �pi�c w�alejach Dzielnicy Wy�cig�w. � I�kto� ci� poratowa�? � spyta� z�niedowierzaniem centurion. � W�tym mie�cie nie ceni si� go�cinno�ci ani uprzejmo�ci wzgl�dem obcych, szczeg�lnie fyrdmen, kt�rym brakuje szcz�cia. Nikolas ponownie wzruszy� ramionami. � Znalaz� mnie w�a�ciciel gospody i�powiedzia�, �e jego stronnictwo mnie nakarmi, je�li p�jd� walczy� na mur zamiast jednego z�nich. No i�jestem. Centurion skrzywi� si� z�niesmakiem. Stronnictwa rz�dz�ce hipodromem � Zieloni i�B��kitni � nie mieli ju� takich wp�yw�w jak dawniej, ale ich przyw�dcom nadal nie brakowa�o sprytu. Nie umieli obali� cesarza ani wynie�� nikogo na tron, z�pewno�ci� jednak wiedzieli, jak uchroni� swych klient�w przed cesarskimi podatkami i�zaci�gami. � Jak chcesz � mrukn�� centurion, zwracaj�c si� ku wie�y. � Znajd� sobie jakie� zaciszne miejsce. Nikolas skin�� g�ow� i�wyjrza� ponownie za mur. Nad ziemi� nadal panowa� spok�j, pozbawione li�ci drzewa sta�y w�bezruchu pod zimnym, szarym niebem pokrytym grub� warstw� chmur. Wkr�tce zacznie pada� �nieg; Nikolas wyczuwa� w�powietrzu jego zapach. Nikolas usadowi� si� w�strzelnicy muru obok wie�y. By�o mu ca�kiem wygodnie, cho� zimny p�nocny wiatr muska� jego twarz niczym poca�unek freyasdottir. Opar� si� wygodniej o�kamie�, czekaj�c na rozw�j wypadk�w. Cho� z�natury nie grzeszy� cierpliwo�ci�, jego rzemios�o nauczy�o go ju� wielu cn�t. Cierpliwo�� by�a jedn� z�nich. Naci�gn�� kaptur g��biej na g�ow�, chroni�c twarz przed zimnymi podmuchami wiatru. Zastanawia� si�, czy ludzie po drugiej stronie muru pili na p� zamarzni�ty mi�d, skuleni wok� ognisk w�swych sk�rzanych namiotach. Zastanawia� si�, czy niewolnicy z��elaznymi obr�czami na szyjach, odziani jedynie w�tuniki z�surowej we�ny, przynosili wojownikom kolejne dzbany z�miodem i�grube, ociekaj�ce krwi� p�aty mi�sa. Odruchowo po�o�y� d�o� na r�koje�ci miecza. Kiedy� jego szyj� tak�e oplata�a �elazna obr�cz. Takich rzeczy si� nie zapomina. On te� nosi� niegdy� ci�kie dzbany z�miodem dla ucztuj�cych w�holu wojownik�w, bosymi, okrwawionymi stopami st�paj�c po �niegu. Niebo te� by�o wtedy szare, bo B�g Burz kocha� Dani� bardziej ni� jak�kolwiek inn� krain� na �wiecie. Drobiny gradu siek�y go wtedy po plecach, znacz�c je czerwonymi plamami. Zycie nie by�o �askawe dla obcego ch�opca o�dziwnych oczach, sprzedanego w�niewol� daleko za granice cesarstwa. Jarlowie Danii nie byli lito�ciwymi panami. Ale bez nich... Nikolas dotkn�� pochwy z�mieczem i�przeci�gn�� po niej d�oni�, u�miechaj�c si� do siebie. Bez nich nie pozna�bym Nibelung�w i�nie zdoby� twojej mi�o�ci. Chmury poch�on�y ostatecznie s�o�ce, niebo pociemnia�o i�pochyli�o si� jeszcze ni�ej nad ziemi�. Wielkie p�atki �niegu opada�y powoli ku ziemi, topnia�y na kamieniach muru. Nikolas ruszy� w�stron� drewnianych schod�w za bram�. Czeka� na murze przez trzy godziny, zzi�bni�ty, wpatruj�c si� w�odleg�� lini� drzew. W�obozie Awar�w, kt�ry nikn�� powoli za zas�on� g�stego �niegu, panowa� spok�j. Odg�osy walki dobiegaj�ce z�drugiego kra�ca mur�w, od Z�otej Bramy, przybiera�y powoli na sile. Wie�a przy Drugiej Bramie przes�ania�a widok na redut� broni�c� miasta od po�udnia, s�ycha� by�o jednak wyra�nie brz�k metalu o�metal i�g�uche odg�osy kamieni uderzaj�cych w�mur. U�podn�a schod�w, na placyku za stra�nic� gromadzi�a si� grupa rycerzy. Nie, upomnia� si� w�my�lach Nikolas, alae equities. Nikolas pokona� ostatnie stopnie i�stan�� przy wie�y. Kilka krok�w dalej je�d�cy w�srebrzystych zbrojach przygotowywali si� do wyjazdu na o�nie�one pola. K��by pary unosi�y si� znad bok�w ich wierzchowc�w, g�osy ludzi i�brz�k �elaza odbija�y si� echem od sklepienia bramy. Rycerze sprawdzali uprz�� i�d�ugie proste miecze przywieszone do siode�. Wielu nosi�o na plecach drewniane ko�czany, wype�nione strza�ami o�lotkach z�szarych pi�r. Nikolas podrapa� si� po g�owie i�odwr�ci� ku wie�y. Zgrzyt metalu zwr�ci� jego uwag� ku g�rze. D�ugie, �elazne belki zamykaj�ce bram� chowa�y si� powoli w�kamiennym sklepieniu bramy. Ibrkot ukrytych k� mechanizmu odbija� si� echem od kamiennych �cian. Ka�da belka mia�a stop� szeroko�ci i�by�a gruba jak rami� doros�ego m�czyzny. Nikolas policzy� g�owy; przed bram� czeka�o trzydziestu, czterdziestu ludzi, wi�kszo�� na koniach. Zacz�� przygl�da� si� ich twarzom, szukaj�c tej, kt�ra pasowa�aby do zas�yszanego niegdy� opisu. Szczup�y m�czyzna, p� S�owianin, p� Grek, o�mi�ej, sympatycznej twarzy. Szpieg i�zdrajca miasta. � Wypad � przem�wi� kto� za nim. Nikolas odwr�ci� si�, zachowuj�c oboj�tny wyraz twarzy. Obok sta� jasnow�osy centurion z�wie�y. � Pojad� spali� ze dwie, trzy wie�e. Przypomn� barbarzy�com, �e nie mog� zapomina� o�flankach. � Chcecie nauczy� ich, jak wygrywa�? � Nikolas po�a�owa� tych s��w niemal w�tej samej chwili, gdy je wypowiedzia�. Centurion mierzy� go przez chwil� gniewnym spojrzeniem, a�potem odszed�, przepychaj�c si� mi�dzy ko�mi. Nikolas przygryz� warg�, zak�opotany, i�zastanawia� si� przez chwil�, czy nie p�j�� za nim, ale zosta�o mu ma�o czasu. Legioni�ci przy bramie przygotowali si� ju� do wyjazdu. Je�d�cy w�pierwszym szeregu pr�bowali sformowa� podw�jn� lini� o�r�wnych odst�pach. Konie st�oczone na ma�ej przestrzeni przepycha�y si� nerwowo, a�Nikolas zmuszony by� cofn�� si� pod sam mur. Ceg�y uwiera�y go w�plecy. Kierowany odruchem si�gn�� do metalowej p�tli przytrzymuj�cej miecz w�pochwie. Z�ty�u dobieg� go d�wi�k wojskowej tr�bki i�pokrzykiwania. Brama zacz�a si� powoli otwiera�. Nikolas zakl�� i�ruszy� wzd�u� muru w�stron� rozchylaj�cych si� wr�t. Pi�ciu m�czyzn napiera�o z�ca�ych si� na szorstkie deski bramy, czemu towarzyszy� przera�liwy pisk zawias�w. Kiedy Nikolas pr�bowa� przecisn�� si� przez t�um ludzi i�koni, przez szpar� mi�dzy skrzyd�ami bramy wla� si� strumie� szarego �wiat�a. Tu� za nim wion�� podmuch zimnego powietrza, kt�ry uderzy� w�nozdrza koni st�oczonych przed wyj�ciem i�wywo�a� w�r�d nich kr�tkotrwa�e zamieszanie. W�miar� jak �o�nierze coraz szerzej uchylali ci�kie wrota, oczom czekaj�cych ukazywa�a si� coraz wi�ksza po�a� o�nie�onego pola. Nikolas podskoczy�, pr�buj�c dojrze� co� ponad g�owami je�d�c�w. Legioni�ci napierali na� z�ty�u, pr�buj�c przedosta� si� do bramy. Nikolas odwr�ci� si� i�zacz�� przepycha� si� w�przeciwnym kierunku. Kto� rzuci� kr�tki rozkaz, a��o�nierze zacz�li wyje�d�a� na zewn�trz. K�tem oka Nikolas dojrza� jaki� b�ysk i�odwr�ci� si� ponownie w�stron� bramy. G�szcz ko�skich i�ludzkich n�g skutecznie przes�ania� mu widok, mimo to dostrzeg� obna�one ostrze miecza, w�kt�rym odbija� si� blask padaj�cy zza mur�w. Nikolas zakl�� pod nosem, opar� d�o� na ramieniu stoj�cego obok �o�nierza i�wykorzystuj�c nier�wno�ci muru, na kt�rym postawi� stop�, podci�gn�� si� w�g�r�. � Hej, ty, z�a� ze mnie! � krzykn�� zaskoczony i�przestraszony �o�nierz. Nikolas zakl�� g�o�no. Cz�owiek, na kt�rego polowa�, sta� po drugiej stronie przej�cia, zaledwie pi�tna�cie st�p dalej, zas�oni�ty przez �o�nierzy zmierzaj�cych ku bramie. Nikolas zeskoczy� na ziemi� i�od niechcenia zablokowa� r�k� kuksa�ca, kt�rego chcia� mu wymierzy� legionista. Zgrzyt wysuwanego z�pochwy miecza, kt�ry sekund� p�niej pojawi� si� w�d�oni Nikolasa, skutecznie uciszy� protesty �o�nierza. Nikolas spojrza� w�prawo, na otwart� bram�, a�potem w�lewo, by policzy� je�d�c�w, kt�rzy czekali jeszcze na wyjazd. Po�owa kolumny by�a ju� na zewn�trz. Nikolas napi�� mi�nie, gotuj�c si� do ataku. Nagle powietrze wype�ni� przera�liwy, rozdzieraj�cy krzyk. Nikolas przypad� do ziemi, s�ysz�c syk setek nadlatuj�cych strza�. Ludzie zacz�li krzycze� w�panice. S�ycha� by�o g�uche odg�osy cios�w. Nikolas przysun�� si� do muru, os�oni�o go cia�o padaj�cego �o�nierza. Strza�a o�czarnopi�rych lotkach przebi�a legionist� na wylot, krew wyp�ywa�a strumieniem z�jego plec�w i�ust. Nikolas pochwyci� go za rami� i�naci�gn�� na siebie jak tarcz�. Kopyto przera�onego konia trafi�o prosto w�napier�nik �o�nierza, gn�c stal niczym pergamin. Nikolas skrzywi� si�, gdy trup podskoczy� w�jego r�kach, a��wie�a krew zbryzga�a mu twarz. Wcisn�� si� w�zag��bienie muru, czekaj�c na dalszy rozw�j wypadk�w. Tymczasem zza bramy dobiega�y okrzyki wojenne Awar�w. Nikolas s�ysza� tak�e krzyki rycerzy uwi�zionych w�bramie i�zabijanych nieustaj�cym gradem strza�. Pociski wpada�y przez otwart� bram� prosto w�mas� umieraj�cych ludzi i�koni. Za bram� panowa�o ogromne zamieszanie � niekt�rzy legioni�ci pr�bowali wr�ci� w�obr�b mur�w, inni chcieli ucieka� na zewn�trz. W�powietrzu miesza�y si� wrzaski centurion�w wydaj�cych rozkazy swym ludziom. Na zewn�trz, pod murem, tak�e toczy�a si� walka. Okrzyki wojenne barbarzy�c�w odbija�y si� echem od sklepienia bramy. Jaki� ko� wycofuj�cy si� w�pop�ochu ty�em, trafiony zosta� dwiema strza�ami i�pad� na cia�o �o�nierza, za kt�rym chowa� si� Nikolas. Ten zdo�a� w�por� odsun�� si� na bok, ale i�tak zosta� troch� poturbowany. Konie, kt�re wydosta�y si� na zewn�trz, galopowa�y wzd�u� muru, r��c z�przera�enia. �wist strza� przycich� nieco, a�potem ca�kiem usta�. S�ycha� by�o tupot biegn�cych. Nikolas skrzywi� si� i�zepchn�� z�siebie trupa. Martwy legionista, w�kt�rego oczach wci�� malowa�o si� kra�cowe zdumienie, opad� na ziemi�, a�Nikolas zerwa� si� na r�wne nogi. Praw� r�k�, �lisk� od krwi, wyci�gn�� miecz z�krwawej mazi pokrywaj�cej bruk. W�bramie pojawi�y si� ciemne postacie z�toporami i�w��czniami w�d�oniach. Nikolas wskoczy� na stert� trup�w � ludzkich i�ko�skich � by w�ostatniej chwili unie�� miecz i�sparowa� uderzenie topora pierwszego z�nacieraj�cych Awar�w. Barczysty awarski arystokrata okryty by� pelerynami z�gronostaj�w i�lis�w. Pod futrami l�ni�a �elazna zbroja, si�gaj�ca do jego szyi otoczonej ko�nierzem ze z�ota i�do biceps�w. Mia� wysokie ko�ci policzkowe, sko�ne oczy i�p�aski, szeroki nos. Top�r zn�w podni�s� si� do ciosu. Nikolas odskoczy� na bok i�niemal potkn�� si� o�pad�ego konia. �elazny klin przeci�� powietrze w�miejscu, gdzie jeszcze przed momentem znajdowa�o si� jego rami�. Nikolas pochyli� si� i�natar� ramieniem na Awara, uderzaj�c go prosto w�pier�. D�o� o�d�ugich brudnych paznokciach wbi�a si� w�jego twarz i�rozora�a mu policzek. Nikolas odepchn�� r�k� barbarzy�cy, a�potem sam spr�bowa� wbi� palce w�jego oczy. Awar odsun�� si� do ty�u, uderzaj�c go lekko w�bok g�owy. Nikolas pod��y� za jego ruchem i�kopn�� go kolanem w�wewn�trzn� cz�� uda. M�czyzna j�kn�� z�b�lu, a�Nikolas wykorzystuj�c chwil� jego wahania, uderzy� �okciem w�szyj�. Ko�nierz wygi�� si� pod ciosem, uchroni� jednak krta� barbarzy�cy przed zmia�d�eniem. Tymczasem przez otwart� bram� wbiegali kolejni barbarzy�cy, bez ustanku strzelaj�c z�kr�tkich, ci�kich �uk�w w�k��bi�cy si� t�um legionist�w zepchni�tych na ulic�. Rzymianie padali jak muchy, gdy ci�kie strza�y przeszywa�y zbroje ze sk�ry lub cienkie kolczugi. Za awarskimi weteranami naciera� wielki t�um S�owian o�s�omianych i�rudych w�osach, sztywnych od brudu i�t�uszczu. W�r�kach trzymali tarcze pomalowane w�geometryczne wzory w�odcieniach b��kitu, czerwieni i�czerni. Nad ich g�owami ko�ysa� si� las w��czni. Biegli naprz�d, wrzeszcz�c przera�liwie na widok otwartej bramy. Awar wywin�� si� z�u�cisku Nikolasa niczym w�gorz i�odepchn�� go na bok. Nikolas po�lizn�� si� na pokrytym krwi� bruku i�polecia� do ty�u, zatrzymuj�c si� na ciele zabitego legionisty. Jego miecz znikn�� gdzie� mi�dzy cia�ami umieraj�cych koni. Awar rzuci� si� na niego, wznosz�c do ciosu r�k�, w�kt�rej b�ysn�o ostrze d�ugiego no�a. Nikolas poczu� zimny dreszcz na plecach, ujrzawszy, �e zosta� odci�ty od reszty obro�c�w. Przetoczy� si� do ty�u i�wsta�, zrywaj�c z�lewej r�ki pozosta�o�ci r�kawa. Awar zn�w zaatakowa�, wykonuj�c kilka kr�tkich, b�yskawicznych pchni�� no�em. Nikolas ponownie odsun�� si� do ty�u, przeskakuj�c nad cia�em martwego gniadosza, a�potem wyprostowa� z�o�on� w�pi�� d�o�, wyci�gaj�c kciukiem wyrzutni� spr�ynow�. Rozleg� si� ostry metaliczny szcz�k; metalowa strza�a wbi�a si� w�oko Awara i�zatrzyma�a na wewn�trznej stronie jego sto�kowatego he�mu. Krew i�bia�e fragmenty ko�ci pokry�y twarz barbarzy�cy, kt�ry upad� bez s�owa mi�dzy inne cia�a. Nikolas dostrzeg� k�tem oka jaki� ruch i�rzuci� si� na ziemi�. Awarska strza�a przemkn�a zaledwie tu� nad jego g�ow� i�odbi�a si� od muru. Nikolas przeczo�ga� si� szybko do przodu, szukaj�c mi�dzy cia�ami swojego miecza. Gdy zn�w us�ysza� �wist strza� wystrzelonych w�jego stron�, schowa� si� za cia�em martwego konia i�przy samej ziemi ponownie ruszy� naprz�d. Tymczasem nieco dalej, na ulicy, toczy�a si� za�arta walka. Przez otwart� bram� wlewa�y si� kolejne zast�py Awar�w i�S�owian nacieraj�ce na Rzymian, kt�rzy pr�bowali zatrzyma� ich przy murze. Legioni�ci stoj�cy na szczycie mur�w rzucali w��cznie i�kamienie w�mas� ludzi t�ocz�cych si� na ulicy. Kamieniarze i�in�ynierowie pracuj�cy przy umocnieniach biegli w�stron� bramy, trzymaj�c w�d�oniach w��cznie i�wielkie m�oty. Ponad szcz�k broni i�j�ki umieraj�cych wzbija�y si� ryki jasnow�osego centuriona, kt�ry przywo�ywa� do siebie swoich ludzi. Nikolas odetchn�� z�ulg�: rze�biona r�koje�� Brunhildy wystawa�a spod cia�a siwej klaczy. R�koje�� przywita�a spocon� d�o� Nikolasa niczym dawno niewidziany przyjaciel. Cztery stopy pokrytej runami skandynawskiej stali opiera�y si� przez chwil�, potem jednak wysun�y si� spod zakrwawionej padliny. Nikolas musia� raz jeszcze uchyli� si� przed strza��, cho� teraz ju� awarscy �ucznicy wzi�li na cel Rzymian stoj�cych na umocnieniach. Nikolas przebieg� sprintem otwart� przestrze� dziel�c� go od najbli�szej wie�y o�drewnianych schodach. Przeskakuj�c po dwa i�trzy stopnie naraz, wbieg� na drugi poziom wie�y, pi�tna�cie st�p nad bitw� tocz�c� si� na ulicy. Wcze�niej wspi�li si� tutaj dwaj Awarowie, kt�rzy teraz szyli strza�ami w�szeregi Rzymian walcz�cych poni�ej. Nikolas zacisn�� d�onie na r�koje�ci Brunhildy i�pokonawszy ostatnie dwa stopnie, wykona� zamaszyste ci�cie i�wbi� miecz g��boko w�szyj� Awara stoj�cego po prawej stronie. Nieboszczyk polecia� na drugiego �ucznika. Jasna krew t�tnicza wytrysn�a strumieniem w�g�r�, obryzguj�c m�czyzn t�ocz�cych si� poni�ej, a�g�owa Awara przechyli�a si� pod upiornym k�tem. Drugi barbarzy�ca pr�bowa� zaatakowa�, nim jednak zd��y� to zrobi�, pot�ne kopni�cie Nikolasa z�ama�o mu nog� w�kolanie. Awar wci�� wy� z�b�lu, gdy Nikolas przerzuca� go przez barierk�. Co najmniej kilka strza� polecia�o w�jego stron�. Nikolas uchyli� si� i�ponownie ruszy� w�g�r� schod�w, na nast�pny podest. Stopnie zadr�a�y pod ci�arem Awar�w p�dz�cych w�jego stron�. Nikolas stan�� na nieheblowanych deskach trzeciego podestu i�podni�s� Brunhild�, szykuj�c si� do walki. Czterech Awar�w o�d�ugich w�sach i�czarnych prostych w�osach, odzianych w�l�ni�ce �elazne kolczugi, p�dzi�o w�g�r� schod�w. Na szcz�cie zas�onili Nikolasa przed atakiem �ucznik�w stoj�cych poni�ej, na ulicy. Pierwszy Awar wskoczy� na podest i�natychmiast zaatakowa� Nikolasa toporem, pr�buj�c uderzy� go w�brzuch. Nikolas odsun�� si� na bok, a�potem zamarkowa� cios z�g�ry, znad g�owy. Awar zablokowa� atak ostrzem topora, a�Nikolas b�yskawicznie zmieni� kierunek uderzenia, trafiaj�c nomad� w�lew� r�k�. Brunhilda wbi�a si� g��boko w�cia�o, przecinaj�c mi�nie i��ci�gna. Awar zakl�� i�odskoczy� do ty�u, przerzucaj�c top�r do zdrowej r�ki. Nikolas przeszed� do ataku, ustawiaj�c si� tak, by ranny przeciwnik oddziela� go od pozosta�ych Awar�w. Barbarzy�ca pr�bowa� zablokowa� jego cios, lecz Nikolas doskoczy� i�pchn�� mieczem w�g�r�, wbijaj�c ostrze w�gard�o m�czyzny. Awar nie zd��y� nawet zacharcze�, gdy czubek ostrza zazgrzyta� o�wewn�trzn� �ciank� jego he�mu. Kolejny Awar pchn�� w��czni� nad ramieniem martwego ju� towarzysza, trafiaj�c Nikolasa prosto w�lew� pier�. Grot w��czni wykonany z�kiepskiego stopu �elaza zatrzyma� si� na oczkach kolczugi, ale lew� cz�� cia�a Rzymianina przeszy� przenikliwy b�l. Nikolas b�yskawicznie obr�ci� si� w�miejscu, pozwalaj�c, by w��cznia ze�lizn�a si� z�jego cia�a, wyci�gaj�c jednocze�nie Brunhild� z�martwego Awara. Drugi Awar przyci�gn�� do siebie w��czni� i�wskoczy� na podest. Nikolas pochyli� si� nisko, czuj�c, jak grot w��czni ociera si� o�jego g�ow�, a�potem sam rzuci� si� naprz�d, pchaj�c Brunhild� niczym w��czni�. Awar pr�bowa� uciec przed ciosem, lecz z�do�u napierali na� kolejni wojownicy. D�ugie nordyckie ostrze przebi�o sk�rzan� zbroj� pod lew� pach� i�natychmiast pop�yn�� strumie� ciemnoczerwonej krwi. Nikolas wyrwa� ostrze z�cia�a umieraj�cego przeciwnika i�pchn�� go na kolejnych barbarzy�c�w p�dz�cych w�g�r� schod�w. Z pierwszych szereg�w Awar�w, na kt�re spad� ich martwy towarzysz, podnios�y si� w�ciek�e okrzyki. Wykorzystuj�c chwil� zamieszania, Nikolas odgarn�� w�osy z�twarzy i�odsun�� si� do ty�u, szukaj�c dobrego oparcia dla st�p. Miecz wydawa� mu si� wyj�tkowo lekki, a�w�powietrzu ta�czy�y male�kie punkciki �wiat�a. Nawet powietrze by�o ciep�e, niemal gor�ce. Jaki� Awar wbiegaj�cy na schody rzuci� we� toporem, wydawa�o si� jednak, �e p�ynie on w�powietrzu wolniej ni� w�wodzie; Nikolas spokojnie odsun�� si� na bok i�ponownie przyj�� pozycj� bojow�. Dwaj w��cznicy wygrzebali si� wreszcie z�k��bowiska cia� i�wspi�li na podest. Rozdzieliwszy si�, zacz�li zachodzi� go z�dw�ch stron, trzymaj�c si� blisko balustrady. Groty w��czni mierzy�y w�jego g�ow�, wysuwaj�c si� raz po raz do przodu, niczym j�zyki w�y. Nikolas zaatakowa� m�czyzn� po lewej stronie, tn�c drzewce w��czni Brunhild�. Do�wiadczony Awar cofn�� szybko w��czni� i�zamierzy� si� na g�ow� Rzymianina. W�tej samej chwili do ataku ruszy� drugi barbarzy�ca, kieruj�c ostrze w��czni na udo Nikolasa. Rzymianin obserwowa� ich poczynania z�zimnym spokojem. Krew p�on�a w�jego �y�ach, dodaj�c mu si� i�przyspieszaj�c bieg jego my�li. Odchyli� si� do ty�u, unikaj�c ciosu w�g�ow�, i�obr�ci� si� w�prawo, by przyj�� atak na nogi. Brunhild� odepchn�� w��czni� na bok, kieruj�c jej ostrze ku pod�odze. Uczyniwszy krok w�stron� Awara, Nikolas b�yskawicznie obr�ci� si� w�miejscu i�zamaszystym ci�ciem przeci�� drzewce w��czni na p�, a�potem uderzy� w�rami� w��cznika. Lekka kolczuga i�sk�rzany kaftan nie stanowi�y dobrej os�ony. Awar otworzy� szeroko usta w�grymasie zdumienia. Na deski posypa�y si� male�kie oczka kolczugi zdobione l�ni�cymi rubinowymi kropelkami. Nikolas doko�czy� obr�t, zatapiaj�c ostrze miecza w�piersi pierwszego w��cznika. Awar wci�gn�� g�o�no powietrze, a�potem zakrztusi� si� w�asn� krwi�. Nikolas kopn�� go mocno w�tu��w, wyci�gaj�c jednocze�nie miecz. Cia�o m�czyzny uderzy�o w�ogrodzenie i�zawis�o na mgnienie oka w�powietrzu, by potem run�� na ulic�. Drugi Awar wci�� nic m�g� otrz�sn�� si� ze zdumienia i�b�lu, wpatrzony w�swe zakrwawione rami� i�zdruzgotan� w��czni�. Na schodach powy�ej trzeciego podestu rozleg� si� nagle tupot n�g. Nikolas zerkn�� w�g�r� i�dojrza� czerwone p�aszcze zbiegaj�cych legionist�w. Z�do�u podni�s� si� krzyk, a�Nikolas odwr�ci� si� do�� szybko, by ujrze� chmur� strza� zmierzaj�cych w�jego stron�. Okrzyk w�ciek�o�ci uwi�z� mu w�gardle, gdy rzuci� si� do ty�u. Z p�on�cego drewna wystrzeli� w�g�r� snop iskier, kt�re ta�czy�y przez moment na tle ciemnego nieba. Nikolas le�a� oparty plecami o�kamienn� �cian�, ledwie �ywy ze zm�czenia. Z�najwy�szym trudem uni�s� lew� r�k� i�poj�kuj�c cicho, �ci�gn�� rzemienie przytrzymuj�ce wyrzutni� spr�ynow� na jego przedramieniu. Zn�w pada� �nieg, lecz ciep�o bij�ce od ogniska topi�o p�atki, nim dotkn�y bruku. Legioni�ci krz�tali si� wok� ogniska, o�wietleni jego blaskiem lub �wiat�em bij�cym od pochodni zatkni�tych w�bramie. Obok ogniska przejecha� z�turkotem w�z. Znad burt wozu wystawa�y sine r�ce i�nogi, z�brudnych desek sp�ywa�a stru�ka krwi. Cia�a zmar�ych wrzucano do wielkich ognisk p�on�cych wzd�u� muru. W�powietrzu unosi� si� mdl�cy zapach spalenizny. Nikolas zacisn�� mocno z�by, t�umi�c j�k, i�pochyli� si� do przodu, by �ci�gn�� kolczug�. W�miejscu, gdzie uderzy�a w�ni� awarska w��cznia, oczka kolczugi by�y powyginane. Koszula oddzielaj�ca jego cia�o od filcowej tuniki nasi�k�a krwi� i�potem. Nikolas sykn�� cicho, gdy zimne powietrze owia�o ods�oni�te cia�o, a�warstwy zbroi i�ubra� oderwa�y si� od sk�ry. Niemal ca�� lew� cz�� tu�owia mia� sinofioletow�. Dziesi�tki ran powsta�ych w�miejscu, gdzie oczka kolczugi wbi�y si� w�sk�r�, pokrywa�a zakrzep�a krew. Dotkn�� ostro�nie najwi�kszego rozci�cia, tu� pod lewym ramieniem. Z�poszarpanej czerwonej rany wyp�yn�� przezroczysty p�yn. � Dobrze wygl�dasz. Kolejna zwyci�ska misja, jak widz�. Nikolas podni�s� wzrok; by� tak wyczerpany, �e przez chwil�, nie m�g� umiejscowi� �r�d�a g�osu. Obok niego sta� t�gi m�czyzna, kt�rego ramiona okrywa�a czerwona peleryna. M�czyzna te� mia� na sobie kolczug�, kt�r� okrywa� wypolerowany napier�nik, a�pod pach� trzyma� �elazny he�m. Mia� g�adko ogolon� twarz, cho� broda zapewne doda�aby mu urody, zakrywaj�c stare blizny na twarzy. W�osy oficera by�y przyci�te bardzo kr�tko, niemal przy samej sk�rze. Nikolas zmru�y� oczy. Jaki� s�aby g�os w�jego umy�le przypomnia� mu, �e zna tego cz�owieka. � Trybun Sergiusz... ave. Witaj. � Nawet wypowiedzenie tych kilku s��w by�o dla Nikolasa ogromnym wysi�kiem. � Uciek� � mrukn�� Nikolas s�abo. � Szczwany sukinsyn... Trybun przykucn�� obok Nikolasa i�uni�s� kciukiem jego powiek�. Nikolas skrzywi� si� z�b�lu. Trybun pokr�ci� powoli g�ow� i�przyjrza� si� uwa�niej jego obra�eniom, a�potem przesun�� delikatnie palcem po st�uczonych �ebrach. � Przyszed�em ci� odszuka�, kiedy si� dowiedzia�em o�tym ataku. Sporo tu by�o dzi� pracy, a�ty zawsze trafiasz w�najwi�ksz� rozr�b�... Rozmawia�em z�jednym z�dow�dc�w, m�wi�, �e pokaza�e� si� dopiero przed po�udniem. Co robi�e� do tej pory? Wys�a�em ci� tutaj o��wicie! � Sergiusz przesta� go na moment �aja� i�przyjrza� mu si� uwa�niej. � Czy ty w�og�le rozumiesz, co do ciebie m�wi�? Nikolas zamruga� powiekami i�spojrza� na� nieprzytomnie. Dlaczego on do niego m�wi�? Perspektywa zapadni�cia w�sen wydawa�a mu si� ogromnie kusz�ca, cho� z�drugiej strony co� mu podszeptywa�o, �e nie jest to najlepszy pomys�. Obraz stoj�cego przed nim m�czyzny zako�ysa� si� troch�, jakby ten sta� po�rodku ogniska. � Co? Trybun westchn�� i�wsta�. Gestem przywo�a� do siebie dw�ch m�czyzn w�tunikach niewolnik�w i�futrzanych butach. � We�cie go na nosze i�zabierzcie do koszar. Tutaj do niczego mi si� nie przyda. Dajcie mu co� ciep�ego do jedzenia i�troch� wina. Niech obejrzy go lekarz. Jego oczy wygl�daj� tak, jakby ucztowa� od kilku dni, wi�c nie pozw�lcie mu zasn��. Silne r�ce pochwyci�y Nikolasa za ramiona i�podnios�y z�ziemi. Czu� si� bardzo os�abiony, lecz my�l o�winie i��wie�ym chlebie z�oliw� i�czosnkiem nieco go rozbudzi�a. Dwaj niewolnicy pomogli mu u�o�y� si� na noszach i�przykryli go kocem pachn�cym go�dzikami i�jakimi� perfumami. Le��c, Nikolas odkry�, �e zn�w widzi w�miar� normalnie. Niebo nad miastem by�o czarne jak smo�a; gdyby nie zakrywa�y go ci�kie grube chmury, widzia�by gwiazdy i�ksi�yc. P�atki �niegu wirowa�y w�powietrzu, przesuwaj�c si� przez pasy czerwonego i�z�otego blasku rzucanego przez ogniska. Niewolnicy podnie�li nosze i�ko�ysz�c si� lekko na boki, potruchtali w�ciemno��. �nieg nie przestawa� pada�. NIEBO NAD LACJUM, ITALIA ZACHODNIE CESARSTWO RZYMSKIE M�ody m�czyzna odziany w�czarne i�ciemnoszare ubrania wspi�� si� na drabin� o�szczeblach z�brzozowego drewna osadzonych w�metalowej ramie. Dotar�szy na szczyt, otworzy� metalow� klap�, wpuszczaj�c s�oneczny blask do wn�trza rury, w�kt�rej umieszczona by�a drabina. Zmru�y� na chwil� oczy, a�potem jasny b��kit jego oczu pociemnia�, przybieraj�c metaliczny odcie� pokrywaj�cy zar�wno �renic�, jak i�t�cz�wk�. Gdy przywyk� do �wiat�a, wygramoli� si� z�rury i�postawi� stopy na pok�adzie obserwacyjnym. Porywisty wiatr uni�s� jego d�ugie br�zowe w�osy � w�kt�rych zacz�y pojawia� si� pasma siwizny � i�zarzuci� mu na twarz. M�czyzna z�westchnieniem opad� na pok�ad zastawiony drewnianymi siedzeniami i�zas�any zwojami lin. G�rna cz�� Machiny zosta�a zaprojektowana tak, by ryk wiatru na pok�adzie obserwacyjnym przycich� do jednostajnego basowego pomruku, kt�ry pochodzi� w�g��wnej mierze z�serca maszyny. M�czyzna przetka� uszy, wk�adaj�c do nich d�ugie szczup�e palce, a�potem obwi�za� si� jedn� z�lin i�umocowa� j� do mocnej mosi�nej klamry osadzonej w�pod�odze. � Ksi���, nie ufasz jeszcze w�asnej mocy? M�ody m�czyzna u�miechn�� si� cierpko do siedz�cej naprzeciwko m�odej kobiety i�pokr�ci� g�ow�. � Nie, musz� by� przytomny i��wiadomy, by odbudowa� sk�r�, ko�ci, tkanki i�wszystkie p�yny �yciowe. Upadek z�tej wysoko�ci zabi�by mnie r�wnie skutecznie jak ka�dego innego cz�owieka. M�oda kobieta odpowiedzia�a lekkim u�miechem, cho� w�jej twarzy i�postawie kry�a si� rezerwa, kt�ra nieco go irytowa�a. On tak�e si� u�miechn��, znacznie wyra�niej, szczerze i�ciep�o. Na moment znikn�� ch��d obecny w�jego oczach i�twarzy, przez moment zn�w by� mi�ym, m�odym lekarzem, kt�rego pozna�a jaki� czas temu, a�nie ksi�ciem cesarstwa czy moc�, kt�r� sta� si� p�niej. Pomimo g��bokiej nieufno�ci odpowiedzia�a mu w�taki sam spos�b, a�jej twarz � nieco w�kszta�cie wyd�u�onego owalu okolonego grzyw� puszystych, niemal czarnych w�os�w z�pi�knymi ciemnymi oczami i�zmys�owymi ustami � tak�e si� odmieni�a. M�czyzna poczu� lekkie uk�ucie w�sercu, widz�c, jaka jest pi�kna i�elegancka w�grubym futrze, ze sk�rzanymi r�kawiczkami na d�oniach i�w�jedwabnych spodniach kryj�cych d�ugie smuk�e nogi. � Nie jest ci zimno, kiedy siedzisz tu tyle godzin? � spyta�. Na twarz m�odej kobiety zn�w powr�ci� wyraz nieufno�ci, odwr�ci�a wzrok, spogl�daj�c na d�ugie, ciemne skrzyd�o Machiny. Lecieli nad chmurami, promienie s�o�ca odbija�y si� w�delikatnej �elaznej konstrukcji skrzyde�. Metaliczna tkanina pokrywaj�ca szkielet marszczy�a si� lekko i�po�yskiwa�a w�popo�udniowym blasku. Wszechobecne dr�enie Machiny przenika�o ca�y pok�ad i�cia�a siedz�cych w�niej ludzi. Ogon, d�ugi i�spiczasty, ko�ysa� si� leniwie, po�yskuj�c tysi�cami male�kich metalowych �usek. M�oda kobieta przechyli�a si� lekko na bok, gdy Machina wesz�a w�zakr�t, omijaj�c �nie�nobia��, wybrzuszon� ku g�rze chmur�. Powietrze oddzielaj�ce Machin� od l�ni�cej powierzchni chmury by�o kryszta�owo czyste. G��boko w�szczelinach chmury migota�y b�yskawice i�wy� porywisty wiatr. Kobieta ponownie spojrza�a na ksi�cia. � Tutaj, na g�rze, �wiat wydaje si� ca�kiem inny. Wyspy chmur w�morzu powietrza, a�my w�statku p�yniemy powoli mi�dzy nimi. Czy zastanawiasz si� czasami, ksi���, patrz�c na ten krajobraz, co czu�by�, stoj�c na kraw�dzi chmury, otoczony k��bami bieli, i�patrz�c na �wiat w�dole, tak odleg�y, male�ki i�doskona�y? Ksi��� pokr�ci� g�ow�. Mia� zbyt wiele spraw na g�owie, by sp�dza� czas na wygl�danie przez okna Machiny, nawet te wielkie, zamocowane na dziobie. � Nie � odpar�, a�w�jego g�osie pojawi�a si� nuta goryczy. � Mam za du�o pracy. Zbyt wiele spraw do om�wienia z�Gajuszem i�Aleksandrem. Kristo, znowu si� robi niebezpiecznie! Jedna chwila... Podnios�a r�k� i�spojrza�a mu prosto w�oczy po raz pierwszy od chwili, gdy wyszed� na pok�ad. � Ksi��� Maksjanie, czuj� oddech �mierci na mym karku r�wnie wyra�nie jak ty. Wyra�niej, bo nie potrafi� si� broni�. Ty sp�dzasz czas na naradach i�przygotowaniach z�tymi dwoma truposzami i�z�innymi s�ugami. Ja nie mam z�tym nic wsp�lnego � jestem twoj� w�asno�ci�, niewolnic�, rozrywk� i�pocieszeniem, kiedy czujesz si� samotny lub spragniony wra�e�. Tutaj, na g�rze, znajduj� troch� przestrzeni dla siebie, nieco spokoju. Opu�ci�a powoli r�k�, cho� jej oczy p�on�y gniewem. Ksi��� prze�kn�� �lin�, zaskoczony i�skonfundowany. Opar� si� o�zimn� metalow� por�cz i�pogr��y� w�my�lach. Po chwili z�przera�eniem stwierdzi�, �e nie wie, co jej odpowiedzie�, ani jak zareagowa�. Krista obserwowa�a go uwa�nie, wci�� wykrzywiaj�c lekko usta w�gniewnym grymasie. Mia�a nadziej�, �e ksi��� nie dostrze�e przera�enia, kt�re ukrywa�a pod t� mask�. Nienawidzi�a gor�cego, ciasnego wn�trza Machiny, wype�nionego �ywymi trupami i�s�u��cymi, kt�rych ksi��� zatrudni� podczas swej d�ugiej podr�y na Wschodzie. W�pomieszczeniach poni�ej panowa� dziwny zapach, s�odkawy i�lepki. Krista czu�a si� bezpiecznie tylko w�zaciszu swego pokoju lub w�otoczeniu swoich Wo�och�w. Pozostali � szczeg�lnie homunkulus Chiron i�ten stary zbere�nik Gajusz Juliusz � przygl�dali jej si� bezustannie wyg�odnia�ym wzrokiem. A�jednak... wszystko we wn�trzu tego okr�tu �y�o i�umiera�o z�woli ksi�cia, a�ona wci�� mia�a wp�yw na jego poczynania. Omal nie u�miechn�a si� do siebie, widz�c, jak ksi��� zmaga si� z�my�lami i�emocjami. Krista odpi�a lin� oplataj�c� j� w�pasie i�podesz�a do ksi�cia. Pochwyci�a inn� lin� i�przymocowa�a j� do tego samego zaczepu, kt�rego u�y� Maksjan. Potem usiad�a obok niego i�wtuli�a si� w�jego bok, zarzucaj�c nog� na jego nogi. Maksjan zmieni� nieco pozycj� i�obj�� j� w�pasie. Krista uj�a jego d�onie i�przy�o�y�a do swojego brzucha. � Panie � zacz�a, k�ad�c g�ow� na jego piersiach � wiesz ju�, co teraz zrobisz? Maksjan poruszy� si� lekko, jakby zadowolony, �e mo�e powr�ci� my�lami do znajomych rzeczy. Co� si� w�nim zmieni�o, odzyska� pewno�� siebie i�poczucie celu. � Tak � odpar�. Krista zauwa�y�a, �e nawet jego g�os si� zmieni�, nabra� kr�lewskich ton�w. Skrzywi�a si� odruchowo, us�yszawszy w�tym g�osie echa w�adczego barytonu Aleksandra. Dawno ju� stwierdzi�a, �e odk�d porzucili ruiny Dastagirdu i�staro�ytne sekrety kap�an�w ognia, jej pan przejmuje coraz wi�cej manier i�nawyk�w swoich dw�ch doradc�w. � Wr�cimy potajemnie do egipskiego domu pod Rzymem. Przypuszczam... nie, wierz�, �e dzi�ki mocy tkwi�cej w�Aleksandrze i�Gajuszu, zdo�am pokona� kl�tw�. B�dzie to r�wnie trudne i�niebezpieczne jak poprzednio, ale teraz wiem, �e mo�e si� uda�. Krista zmarszczy�a brwi i�odwr�ci�a si� nieco, by m�g� ujrze� jej twarz. � Omal nie zgin��e� podczas ostatniej pr�by, panie. Czy Aleksander ma a� tak� moc, by� tym razem m�g� by� pewny zwyci�stwa? Maksjan u�miechn�� si� do niej, b�yskaj�c bia�ymi z�bami. D�ugie dni sp�dzone w�mrocznych, wilgotnych grobowcach i�katakumbach zrujnowanego perskiego miasta pozbawi�y jego sk�r� ciemnobr�zowej opalenizny. Krista przeci�gn�a wierzchem d�oni po jego policzku, zadziwiona jego g�adko�ci�. To znacznie lepsze ni� ta krzaczasta broda, kt�ra ci�gle �askocze mnie w�policzek, pomy�la�a. � Moja droga � odrzek� Maksjan. � Nauczy�em si� troch�... nie, nauczy�em si� bardzo du�o, odk�d pojechali�my na Wsch�d. Omal nie umar�em, pr�buj�c niegdy� przegna� t� kl�tw�, to zepsucie, z�cia�a tamtego �o�nierza tylko za pomoc� czystej si�y. To by�o bardzo g�upie. Kl�twa nie jest pojedyncz� rzecz� czy cz�owiekiem, kt�r� jeden cz�owiek, ja czy ktokolwiek inny, mo�e pokona� w�bezpo�redniej walce. � Maksjan zmieni� nieco pozycj�, zwracaj�c si� do niej przodem. Na jego twarzy malowa� si� entuzjazm. � Kiedy wla�em moc w�tego starego legionist� czy w�to wykradzione dziecko, pr�bowa�em przegna� kl�tw� z�poszczeg�lnych narz�d�w: z�ko�ci, serca, m�zgu. To by�o bezsensowne! Nawet gdyby uda�o mi si� oczy�ci� pojedynczy narz�d z�kl�twy, zepsucie wr�ci�oby tam ze zdwojon� si��, atakuj�c krew i�ko�ci. Nie mog�em usun�� tej zarazy, bo by�a wsz�dzie wok� nas, we wszystkim. To tak, jakbym pr�bowa� powstrzyma� morze �opat�. Niemo�liwe. � Przerwa� na moment, by zaczerpn�� tchu. Krista omal nie roze�mia�a si� g�o�no, widz�c jego podniecenie. By� jak ma�y ch�opiec, pokazuj�cy z�dum� ub�ocon� �ab�, kt�r� znalaz� nad sadzawk�. � Mo�liwe jest jednak co� innego. Mo�emy zniszczy� ognisko, punkt centralny tej choroby, je�li tylko uda nam si� je odszuka�. Gdzie� w�archiwach cesarstwa musi by� zapis dotycz�cy powstania tej kl�twy. Znajdziemy go. Ksi�gi kap�an�w z�Dastagirdu kry�y wiele sekret�w, a�jeden z�nich nadaje si� doskonale do realizacji moich plan�w. Krista unios�a d�ugie kszta�tne brwi, zaskoczona jego pewno�ci� siebie. Maksjan umilk� na moment nieco skonsternowany, potem jednak podj�� przerwany w�tek. � Tak, widz� twoj� min�, wiem, co chcesz mi da� do zrozumienia. Nie, moja droga, pos�uchaj: wiemy ju� ca�kiem sporo � w�czasach pierwszego cesarza, Oktawiana, tekst i�cel przysi�gi wierno�ci sk�adanej przez legionist�w uleg� zmianie; nowy tekst, opatrzony iskr� mocy, zobowi�zywa� ka�de go legionist� do s�u�by pa�stwu, nakazywa� mu pozosta� na polu bitwy do samego ko�ca, chroni� kraj przed zniszczeniem i�zepsuciem. Na pocz�tku by� to drobiazg, male�ki kamyk rzucony na puste pole. Lecz czas p�ynie. Tysi�ce, a�potem dziesi�tki tysi�cy legionist�w sk�adaj� now� przysi�g�, walcz�c i�umieraj�c ku chwale Cesarstwa Rzymskiego. Ka�dy z�nich to kolejny kamyk do sterty rosn�cej na polu. Niekt�rzy ze sk�adaj�cych przysi�g� sami nosz� w�sobie moc, w�nich iskra ro�nie w�si��, zamienia si� w�p�omie�. Przysi�ga i�regulamin s�u�by w�legionach obowi�zuj� tak�e syn�w legionist�w, przysi�ga przechodzi wi�c na nich, przenoszona wraz z�krwi� z�ojca na syna. Pokolenie po pokoleniu kl�twa nabiera mocy. Kamyczki zamieniaj� si� w�skal�, ogromny monolit. Maksjan zn�w przerwa� na moment. Machina zacz�a zni�a� lot, chowaj�c si� w�chmurach, ksi��� okry� wi�c ich oboje we�nianym p�aszczem, kt�ry utka�a dla� niegdy� Alais. Marzn�cy deszcz bi� o�deski wok� nich, wzbiera� rw�cymi strumieniami i�znika� za kraw�dzi� pok�adu. S�o�ce znikn�o, poch�oni�te przez czarne chmury, a�oni wp�yn�li nagle w�ogromny korytarz chmur i�dymu. Blask b�yskawic raz po raz rozpala� otaczaj�ce ich ciemno�ci, gdy Machina kontynuowa�a podr� w�g��b chmury burzowej. Krista odwr�ci�a wzrok od jaskrawej b�yskawicy, kt�ra przez mgnienie oka ta�czy�a na czubku skrzyd�a. Czu�a, jak cia�o Maksjana dr�y wstrz��ni�te pot�nym grzmotem, kt�ry towarzyszy� ostatniemu wy�adowaniu. Potem zn�w wp�yn�li w��wiat�o dnia, a�nad ich g�ow� pojawi� si� gruby sufit ob�ok�w. Deszcz nadal pada�, Machina wykona�a jednak szeroki zakr�t w�lewo i�nagle znale�li si� obok zas�ony deszczu. Poni�ej widzieli szare morze i�terasowate pola na zboczach ogromnej sto�kowatej g�ry. Fale bi�y o�bia�� pla�� wielkiej zatoki, tu i��wdzie wida� te� by�o kolorowe �agle okr�t�w. Krista wpatrywa�a si� jak urzeczona w�ten niezwyk�y krajobraz, �ledzi�a z�zachwytem wst�gi dr�g i�mozaiki miast znikaj�ce pod skrzyd�ami. Na szczycie g�ry, obwiedzionym �nie�nobia�ymi ob�okami, le�a�a dolina w�kszta�cie misy. � Oto w�a�nie rzecz, kt�r� nazywamy kl�tw� � kontynuowa� Maksjan. � Rzecz, kt�r� bra�em za zaraz�, morduj�c� noc�, zabijaj�c� artyst�w i�wynalazc�w. To ona w�a�nie wysysa �yciodajne soki z�ka�dego rzymskiego dziecka, odbiera mu si�y i�zdrowie. Kryje si� w�rzymskiej krwi, go�ci przy ka�dym rzymskim stole, a�nawet w��o�u nowo�e�c�w. W jego g�osie pojawi�y si� nuty gorzkiego, nieprzemijaj�cego gniewu. Krista czu�a, jak jego d�o� zaciska si� w�pi��. � Codziennie zabija nasz� przysz�o��. Jakich post�p�w dokona�aby nasza filozofia bez tej ko�cistej r�ki, kt�ra czai si� w�ciemno�ci