14146

Szczegóły
Tytuł 14146
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

14146 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 14146 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

14146 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Maria Grodecka Hipoteza optymistyczna almapress Oficyna Wydawnicza ALMA-PRESS Warszawa 1990 Redaktor: Hubert Sumacz Projekt okładki: Andrzej Bilewicz Redaktor techniczny: Włodzimierz Kukawski Korekta: Renata Duczyńska © Copyright Maria Grodecka „Oto miłość ogniem płonie. Wyjdzie z zamętu świat ducha! Młodość go pocznie na swoim łonie, A przyjaźń wieczne skojarzy spójnie. Pryskają nieczułe lody I przesądy światło ćmiące... Witaj jutrzenko swobody, Zbawienia za tobą słońce!" Adam Mickiewicz „Oda do miłości" „... albowiem oto Królestwo Boże wewnątrz was jest". Łukasz 17, 21. Spis rozdziałów Przywilej oceny i wyboru / 5 Kształt wartości / 8 Granice ludzkich aspiracji / 11 Samotność wśród innych / 17 Szukając sensu życia / 23 Dylematy sprawiedliwości / 29 Krok ku wolności / 37 Prawda aksjologiczna i prawda intelektualna / 43 Wartości uznawane a wartości autentyczne / 53 Homo institutionalis - osobowość profesjonalna / 61 Władza - osobowość - wartości / 69 Odpowiedzialność edukacyjna / 79 W poszukiwaniu bohatera pozytywnego / 87 Żyjąc jako kibic / 96 Czy wartości moralne są anachronizmem? / 102 Niewinni potępieńcy / 110 Odnajdowanie bohatera pozytywnego / 117 Stawanie się / 126 Trud poznawania świata / 133 Samopoznanie / 146 Autokreacja / 154 Być sobą! / 161 #Przywilej oceny i wyboru W jakimś niezmiernie odległym momencie swoich dziejów gatunek ludzki, a właściwie wtedy jeszcze rodzina hominidów, otrzymała pewien szczególny przywilej. Antropologowie w związku z tym mówią o Wielkiej Mutacji, jako następstwie uaktywnienia się korowej warstwy mózgu. Biblia nazywa to zdarzenie „grzechem pierworodnym", a antropozofowie wtargnięciem „pierwiastka lucyferycznego" w świadomość ludzką. Od tamtej pory, wśród instynktownej jednoznaczności dotychczasowych ludzkich zachowań znalazło się również trochę miejsca na dowolność i improwizację. Człowiek zaczął sam oceniać i wybierać. Od tysiącleci kolejne akty oceny i wyboru nawarstwiają się i utrwalają w świadomości pokoleń, kreując specyficznie humanistyczny fenomen psychospołeczny, jakim jest sfera wartości. Z upływem czasu sfera ta stała się nieodłącznym środowiskiem wszystkich procesów zachodzących w świadomości społeczeństw. Do niej odwołują się prawodawcy przy formułowaniu norm i zaleceń. W niej zanurzone jest życie psychiczne jednostek i zbiorowości. Kłopotliwy walor tego przywileju wolności wiązał się od początku z faktem, że obdarowani nią hominidzi nie dysponowali dostatecznymi przesłankami do tego, aby zawsze oceniać trafnie i za każdym razem dokonywać wyboru możliwie najsłuszniejszego. Do dziś ludzie robią to często na oślep, po omacku, kierując się wrażeniem, domysłem, impulsem, a najczęściej presją przejmowanej tradycji, jak również koniecznością z której czynią „cnotę". W ten sposób sfera wartości będąc źródłem inspiracji zarówno trafnych, jak i chybionych, stała się jeszcze jednym żywiołem, z którym człowiek musi się skutecznie uporać, aby przetrwać. Wartości przekazywane drogą tradycji międzypokoleniowej mogą być wykorzystane w sposób pozytywny i konstruktywny lub też zagrozić lawiną niebezpieczeństw i nieszczęść. Dlatego wolność oceny i wyboru wzbogaciła zasób środków selekcji i doboru naturalnego: jednostki i zbiorowości, które oceniają nietrafnie, dokonują niesłusznego wyboru i uporczywie trwają w swoich błędach, zostają po pewnym czasie wyeliminowane z dalszej ewolucji. Giną z powodu nieprzystosowania do powszechnego kierunku i rytmu rozwojowego. O prawidłowościach rządzących kształtowaniem się, oddziaływaniem i zamieraniem wartości wiadomo właściwie bardzo niewiele, chociaż w historii ludzkich dziejów odgrywają one rolę równie doniosłą jak w indywidualnej biografii jednostek. W aksjologii, czyli nauce o wartościach, panuje podobna sytuacja jak w anatomii i fizjologii. Mimo ogromnych postępów wiedzy o budowie ludzkiego ciała i zachodzących w nim procesach, organizm człowieka, podobnie jak każdy inny żywy organizm, pozostaje wciąż strukturą niepojętą i tajemniczą. Gdyby komórki ciała posiadały jedynie te właściwości, które znane są anatomom i fizjologom, nie byłyby zdolne do swoich podstawowych funkcji, tzn. do kształtowania się organizmu, do jego wzrostu i podtrzymywania wszystkich życiowych funkcji. Mimo badań i niewątpliwych osiągnięć nauki, wciąż nierozwiązany pozostaje problem potencjalności. Jak to się dzieje i na czym to polega, że z małego zarodka rozwija się określony z góry kształt dorosłego organizmu — rośliny, zwierzęcia, człowieka? Nie wiadomo jaki impuls sprawczy wyznacza bezbłędne skoordynowanie funkcji jego narządów, tkanek, komórek, a ponadto jeszcze uwzględnia wymogi środowiska i przyszłych, korzystnych z nim relacji. To samo można by powiedzieć o wartościach. Gdyby rządziły się tylko tymi prawidłowościami, które znane są psychologom, socjologom i ekonomistom, nie byłyby zdolne do wyzwalania stale obserwowanych procesów — procesów dążenia w skali społecznej, znanych z historii ludzkich dziejów, a także bogatych i zróżnicowanych dążeń indywidualnych. Jaka to siła, jaka wizja, zakodowana w przeczuciach ludzkich pokoleń skłania do czasem udanych, a kiedy indziej chybionych, lecz nieustających poszukiwań wartości o najwyższej randze i znaczeniu — prawdy, wolności, sprawiedliwości, szczęścia? Powracające stale zjawisko konfliktu pokoleń czy buntu młodzieży pozwala na domysł, że wszystkie te młode pokolenia przynoszą w swoim wyposażeniu genetycznym jakąś określoną wizję wartości. Że jest ona obecna w ich młodzieńczych odczuwaniach tak samo jak „wiedza" o przyszłym kształcie drzewa tkwi zawarta w jego nasieniu. Młodzi, dopóki nie ulegną pełnej socjalizacji, są pełni zdziwienia, konsterancji i niezgody, jak gdyby konfrontując swoją wrodzoną wizję ze światem przekazywanym im przez poprzednie pokolenia, dostrzegają między nimi łażącą rozbieżność. Stopniowo dopiero, doroślejąc, zatracają to własne, wewnętrzne wrażenie, że wszystkie upragnione wartości są stale w zasięgu rąk i wystarczyłoby tylko po nie sięgnąć. W psychologii okresu dojrzewania dominujące miejsce zajmują zjawiska buntu i sprzeciwu oraz objawy melancholii i smutku, nierzadko — rozpaczy. Pierwsze kroki w rozpoznawaniu świata dorosłych przynoszą jakiś głęboki zawód, przejawiający się w smutku i niezgodzie, wyrażających się w tym właśnie buncie. Psychologowie i pedagodzy zakwalifikowali je jako typowe, normalne symptomy okresu dojrzewania. Nie próbowali jednak szukać odpowiedzi na pytanie, gdzie należałoby usytuować układ odniesienia dla tego typu reakcji. Jaka to wizja nie wytrzymuje próby konfrontacji z rzeczywistością zastaną, stopniowo rozpoznawaną i tak krytycznie ocenianą? Jakimi kryteriami dysponuje młode serce, żeby odmówić akceptacji tych układów, wśród których ma przeżyć całe swoje życie? Jakie wartości są odniesieniem dla tego dyskwalifikującego porównania? Czy można by zaryzykować domysł, że jakąś wizję rzeczywistości odmiennej od zastanej, lepszej, mądrzejszej, godniejszej, przynosi się ze sobą na świat? I że rozpacz i bunt okresu dojrzewania są reakcją na stwierdzenie rażącej rozbieżności między tą wizją a rzeczywistym obrazem życia? W niektórych okresach historii niezgoda młodych manifestuje się szczególnie wyraźnie i masowo, przybiera niekiedy formy zorganizowane i jest wtedy wyraźnie zauważalna. W zasadzie jednak konflikt w stosunkach między-pokoleniowych jest zjawiskiem prawie powszechnym. Każde starsze pokolenie w dyskusji z młodymi już w założeniu nastawia się przeciwko młodym, aby bronić swego status quo. To nastawienie wynika z potrzeby samoobrony, konieczności odparcia oskarżenia, że akceptowali świat z całym jego okrucieństwem i podłością, że tak się w nim ulegle usytuowali, że działali w kierunku utrwalenia sytuacji istniejącej. A nade wszystko z potrzeby usprawiedliwienia tego, że uznali ją za właściwą i normalną. Zgadzając się z racjami młodych i potwierdzając ich zastrzeżenia, nie zdołaliby utrzymać się w roli wiarygodnych nauczycieli i nieomylnych komentatorów. Chcąc objaśniać, komentować i nauczać rzetelnie, trzeba by zrezygnować z pozycji nieomylnych i nieskazitelnych mistrzów, a przystać na rolę pokornych petentów. Z żalem i wstydem przyznawać się do świata, jaki przekazują młodym, z całą jego hańbą i nieszczęściem. Wyznawać winę przeszłości i teraźniejszości jak grzech, za który trudno jest uzyskać przebaczenie. Tłumaczyć się i usprawiedliwiać jak zły gospodarz, który przyjmuje gości w niechlujnym domu, pełnym krwi i błota. Bezradna rozpacz lub desperacki bunt, właściwe okresowi dojrzewania, są może wyrazem samoobrony ewolucji, próbą przezwyciężenia zjawiska powielenia złych wzorów przejmowanych od pokoleń poprzednich i nazywaniem tego wiernością dla tradycji. Ufna uległość młodych, którzy sprzeniewierzyliby się swojej wewnętrznej wizji wartości, zagrażałaby wtedy niekończącym się powtarzaniem błędów wielokrotnie już popełnionych, ale nie rozpoznanych jako błędy. Bunt każdej nowej generacji łączy się najczęściej z przekonaniem, że niedostatek upragnionych wartości w rzeczywistym życiu wynika z błędów oceny i wyboru pokolenia starszego. I najczęściej cały impet protestu kieruje się przeciwko niemu. Pycha i arogancja dorosłych nieobce są jednak i młodym, zwłaszcza wtedy, gdy sądzą, że to oni nareszcze znaleźli rozwiązania absolutnie słuszne i niewątpliwe. Jak się jednak po latach okazuje, kolejne generacje dokonują wciąż nowych, nietrafnych ustaleń, mylą się w ocenach i decyzjach. Ich sukcesja jako potomków rodziny ludzkiej obejmuje wprawdzie prawo do własnej oceny i wyboru, ale także i właściwą ludzkiej kondycji niezdolność do oceny i wyboru niezawodnie słusznych i trafnych. Nie udaje im się więc uniknąć popełniania nowych, własnych już, pomyłek. Młodość, to stan, który niezależnie od wieku, oznacza niepodatność na deprawujący wpływ świata dorosłych,to bezkompromisowa wierność dla swojej dziecięcej wizji wartości. Tej wizji, która stale obecna w świadomości, towarzyszy penetrowaniu rzeczywistości, próbom jej oceny i dążeniom do wyeksponowania przeczuwanego dobra. Przeżywanie jego braku jest właśnie dramatem młodości, źródłem sprzeciwu, ale i udanych nierzadko prób naprawy. Młodość, po osiągnięciu dojrzałości biologicznej, to stan przedłużonego w nieskończoność, pełnego udręki, dojrzewania duchowego. Dorosłość zaś, też bez względu na wiek, oznacza, zdradę odczuwań właściwych nieskażonej, młodzieńczej wizji wartości. To generalny kompromis, Wielka Kapitulacja matki Courage. — Dopóki jednak trwa wola znajdowania prawdy i czynienia dobra, nie zabraknie w świecie miejsca dla nadziei. #Kształt wartości Warunki istniejące na naszej planecie stwarzają ludziom sytuację ciągłych zagrożeń i braków, a ponadto umiejscawiają ich w dysharmonijnych układach międzygatunkowych i międzyludzkich. Układy te prowokują do zdobywania i ekspansji oraz zmuszają do obrony, krycia się, ucieczki. Na każdym poziomie i w każdej sferze życia poruszamy się więc w schemacie: „od poczucia braku lub niedogodności, poprzez wysi^_dp^asr»okqje^ ści". W tym schemacie zachowania mają najczęściej charakter przyczynowy. Jednak człowiek kieruje się nie tylko impulsami, ale i dążeniami. Dążenie wyzwala się dzięki przedstawieniu sobie takiego stanu przyszłego, jaki w przekonaniu dążącego byłby korzystny dla zaspokojenia braku lub uniknięcia niedogodności. Przewiduje więc, postuluje i organizuje stan upragniony. Taką sytuację przewidywaną i będącą celem dążenia można nazwać postulowanym stanem optymalnym. Schemat procesu dążenia można też ująć w następujący prosty wzór: „jeżeli ma być X, to trzeba Y". Przy czym X jest tu symbolem każdego postulowanego stanu optymalnego, aY-ki to warunki, jakie muszą zostać spełnione, aby stało się X. Cenność X-a i skuteczność Y-ów wyznacza ocena i wybór dążących. Y-ami mogą być zarówno przymusy, jakie trzeba sobie narzucić, jak i ograniczanie czy wyrzeczenia się innych wartości, jeżeli w przekonaniu dążących jest to niezbędnym warunkiem osiągnięcia nadrzędnej wartości X. Powyższy schemat dążenia wskazuje na fakt, że żadnej wartości X nie zdobywa się zupełnie za darmo, że zawsze trzeba w tym celu poświęcić jakieś wartości inne, chociaż zależnie od stopnia trafności oceny i wyboru, ich skuteczność bywa różna — znaczna, niewielka lub żadna. Ponadto zależnie od stopnia tej trafności, cena osiągnięć może być godziwa lub też nieproporcjonalnie wysoka. A taką bywa wtedy, gdy za nie najwyższej rangi X płaci się bezcennymi Y-kami. Zaangażowanie się w pewien kierunek dążenia i sposób oceniania bywa na ogół aktem spontanicznym, żywiołowym, w zasadzie irracjonalnym. I takim pozostaje, mimo tchnących uczonością lub patosem sposobów ich uzasadniania w kategoriach rozumowych, sakralnych, obyczajowych lub pragmatycznych. Kolejne sekwencje procesu dążenia funkcjonują w specyficznym dla każdej z nich klimacie psychicznym: a) doznanie braku lub niedogodności — cierpienie, 8 b) wyobrażenie postulowanego stanu optymalnego jako wizji upragnionego zaspokojenia — marzenie, c) dostrzeganie przyczyn istniejących niedogodności i środków do ich przezwyciężania — prawda, d) swoboda działania, umożliwiająca stosowanie tych środków — wolność. Ten schemat nadaje życiu ludzkiemu określony porządek odczuwania, myślenia i działania. Nad każdą kolejną fazą istnienia indywidualnego i zbiorowego unosi się atmosfera nieustannego oczekiwania na spełnienie — nadzieja szczęścia. Ludzki przywilej wolności oceny i wyboru jest nie tylko trudny, ale i ryzykowny, pociąga bowiem za sobą niebezpieczeństwo błędnego ustalenia gradacji wartości i ich znaczenia. Taki błąd może wyrażać się w narzuceniu roli usłużnej i podrzędnej wartościom, których obiektywna nadrzędność musi być respektowana dla zapewnienia podstaw egzystencji. Eksponowanie pewnych wartości w roli X i osiąganie ich kosztem innych, zakwalifikowanych jako środki Y, może udaremnić zdobywanie takich celów, z których doniosłości oceniający i wybierający nie zdają sobie w ogóle sprawy. Ma to miejsce np. wtedy, gdy zasięg posiadanej przez nich wiedzy o faktach i zależnościach jest niewielki, a informacje niepełne lub wręcz fałszywe. Niemożność pełnego zrozumienia wszelkich związków i zależności, zachodzących między zjawiskami, którymi się manipuluje w procesie dążenia potęguje znacznie ryzyko, trudność i odpowiedzialność dokonywania aktów oceny, wyboru i decyzji. Nietrafne ustalenia w tym zakresie prowadzą do daremnych ofiar, niepotrzebnych mozołów, niszczenia tego, co cenniejsze w imię zdobywania tego, co pośledniejsze. A cóż bardziej żałosnego niż hekatomby składane na ołtarzach fałszywych bogów! Jednak historia ludzkich zbiorowości roi się od takich sytuacji i wydarzeń. A na całej Ziemi mnożą się pomniki ludzi, którzy siejąc wokół siebie ruinę i zniszczenie, mieli głębokie przekonanie o słuszności swego postępowania. Następstwa takich błędów obciążają fatalnie nie tylko oceniających i wybierających, ale rówież ich zwolenników oraz dzieje następnych pokoleń, a także świadomość jednych i drugich. Ludzkość dorabia się swego człowieczeństwa metodą stale ponawianych prób i mniej lub bardziej bolesnych błędów. Dokonujący się nieprzerwanie rozwój indywidualny przybliża możliwość odnajdowania coraz właściwszych dróg do upragnionych celów o coraz wyższej humanistycznej randze. Jak łatwo zauważyć, śledząc dzieje jednostek i zbiorowości, urzeczywistnianie jakiegokolwiek stanu optymalnego nie przyczynia się na ogół do bierności i zaniechania dalszych działań, lecz właśnie prowokuje dążenia do nowych celów. Każdy sukces umożliwia bowiem takie przeorganizowanie struktury osobowości, które czyni ją bardziej niż dotąd wrażliwą na inne aspekty własnej sytuacji. Powoduje to wyeksponowanie się poczucia braku lub niedogodności w innej sferze życia, akceptowanej dotychczas bez sprzeciwu. Ta nowa wrażliwość kształtuje nowe wyobrażenia o stanach optymalnych i wyzwala nowe dążenia do ich urzeczywistnienia. Człowiek, który potrafi przewidywać stany aktualnie nieistniejące, a tylko upragnione, i ma możność realizowania swoich wyobrażeń, dokonuje stopniowego przeobrażenia własnego środo- wiska na wzór tych wizji. Tym obiektywnym zmianom towarzyszy przeorganizowanie struktury osobowości ludzi, usatysfakcjonowanych sukcesem. Kryzys wartości następuje wtedy, gdy po osiągnięciu sukcesu, nie dokonuje się przeorganizowanie struktury osobowości dążącego, lecz szturmuje on „z rozpędu" zdobyty już bastion, gromadzi dalej to, co nie jest mu już potrzebne, broni tego, czemu nic już nie zagraża, atakuje to, co nie jest już niebezpieczne. W ten sposób stwarza wokół siebie sztuczny wir aksjologiczny. Wir ten wciąga i topi szansę przedmiotowego i podmiotowego rozwoju w procesie dążenia do nowych wartości. Wyczerpując naukę wynikającą z prób realizowania wartości swojego czasu, świadomość pokoleń sięga do kolejnych, doskonalszych wyobrażeń o stanach optymalnych. Każde z nich jest bowiem uwięzione w swoim czasie, a niełatwo jest wykraczać poza aksjologiczną sferę, wyznaczoną uwarunkowaniami tego czasu. Wartości każdego „tu i teraz" są jak gdyby stopniami, po których dokonuje się rozwój indywidualny, dojrzewanie świadomości, wyostrzanie wrażliwości, rozszerzanie zasięgu wyobraźni. Jako przykład ilustrujący ten proces może służyć stopniowe podnoszenie się aspiracji żony puszkinowskiego rybaka w bajce O rybaku i złotej rybce. Do uświadomienia sobie optymalnej formy wydobycia się z nędznego bytowania w lepiance na brzegu morza, dochodziła ona właśnie stopniowo. Najpierw prosiła rybkę tylko o nowe koryto i nową chatę, chociaż obiektywnie sytuacją najbardziej dla niej pożądaną było już wtedy posiadanie królewskiego pałacu. Ale żeby zdobyć się na pragnienie zostania królową, musiała doświadczyć przedtem życia mieszczki 1 potem szlachcianki. Tak więc, chociaż wartości aktualnie cenione, odczuwane, przeżywane i deklarowane nie wyczerpują na pewno całego repertuaru wartości możliwych, nawet znacznie od nich cenniejszych, to do tych „bardziej" optymalnych świadomość dojrzewa stopniowo, psychicznie i społecznie, poprzez realizowanie wartości aktualnie cenionych. I to zarówno wtedy, gdy przeorganizowanie struktury osobowości jest efektem sukcesu, jak i wtedy, gdy porażka umożliwia ujawnienie nietrafności dokonanych poprzednio ocen i niesłuszności wyboru wartości dotychczas kultywowanych. Wartości, chociaż zależne są od wielu uwarunkowań sytuacji aktualnej i przeszłej oraz od dominującej struktury osobowości członków tej zbiorowości, w której obowiązują, są jednak niezależne od doraźnych, jednostkowych opinii. Reakcja w postaci ujemnej oceny moralnej na wyrządzoną komuś krzywdę, jest psychologicznie i społecznie nieunikniona. W przypadku pogwałcenia obowiązujących aktualnie wartości, pojawiają się nieuchronnie psychospołeczne reakcje: cierpienie, nienawiść i pogarda. Jednostka nie może bezkarnie przekraczać norm czy zasad wynikających ze sposobu oceniania w jej środowisku, powołując się na oceny obowiązujące gdzie indziej lub kiedy indziej. I to nawet wtedy, gdy ta właśnie ocena jednostkowa jest obiektywnie słuszna, a ogół się myli. Dlatego w kategorii odstępców mieszczą się zarówno zwykli przestępcy, jak też pionierzy i męczennicy. Nie wszystkie wartości są uwarunkowane jednakowym sposobem odczuwania braków i niedogodności przez całe środowisko społeczne. Niektóre 10 z nich rodzą się z indywidualnych pasji artystycznych lub poznawczych, a inne ze szczególnie wyostrzonej wrażliwości moralnej. System szkolnictwa i więziennictwa XIX-wiecznej Anglii był uznawany prawnie i obyczajowo, i spotykał się z powszechną akceptacją. Dopiero indywidualna wrażliwość Karola Dickensa i protest wyrażony w jego powieściach, ujawniły drastyczność sytuacji i sprowokowały radykalną zmianę tej oceny w całym społeczeństwie. Tak się na ogół dzieje, że nowe wartości nie przejawiają się nagle i masowo, lecz kiełkują zrazu w świadomości nielicznych i przez nich bywają precyzowane. Awangardowość pozostaje przywilejem mniejszości, artystów, myślicieli, uczonych. Ich istnienie jest jednak dowodem tego, że procesy rozwoju indywidualnego i społecznego dokonują się nieprzerwanie, że wartości ewoluują tak samo jak organizmy. I chociaż stopień zaawansowania w indywidualnym rozwoju nie u wszystkich naraz bywa jednakowy, to pionierzy ludzkości są optymistyczną zapowiedzią dalszych progresywnych przemian u wszystkich pozostałych. #Granice ludzkich aspiracji Arystoteles w Etyce Nikomachejskiej podzielił wszystkie wartości na trzy grupy: fizyczne, duchowe i zewnętrzne. Max Scheler w Formalismus in der Ethik wymienia wartości hedoniczne, witalne, duchowe i religijne. Istnieje również obiegowy, powszechnie stosowany podział na wartości: moralne, intelektualne, estetyczne, ekonomiczne i religijne. I ten ostatni najbardziej chyba odpowiada odczuciom potocznym. O ile ten zaproponowany przez Arystotelesa można by określić jako formalny, podział Schelera i obiegowy jako merytoryczne, to tu spróbujemy dokonać jeszcze innego, dzieląc wartości na: prospektywne, retrospektywne i kumulatywne, traktując go jako podział funkcjonalny. W dotychczas dokonywanych podziałach wartości tę samą kwalifikację cenności przypisywano rzeczom posiadanym i sytuacjom urzeczywistnionym, co tym, do których osiągnięcia dopiero się zmierza. A przecież postawy zajmowane w stosunku do wartości dopiero postulowanych są zupełnie odmienne niż do wartości już posiadanych i przejawiają się w odmiennych zachowaniach i reakcjach psychicznych. Napięcia uczuciowe kierowane ku wartościom postulowanym, jako celom dążeń, charakteryzują się silnym pragnieniem i wyzwalają spontaniczną potrzebę działania. Dlatego wartości będące celem dążeń i przedmiotem tych uczuć nazwiemy wartościami prospektywnymi. Natomiast wartości już osiągnięte, zrealizowane, posiadane, nazwiemy retrospektywnymi. Przecież inne bywa odczucie wartości niepodległości własnego kraju wtedy, gdy kraj ten pozostaje w niewoli, a jego wyzwolenie jest celem pragnień i dążeń, a inne wtedy, gdy kraj ten nie tylko jest niepodległy, ale ponadto nic mu nie zagraża. Inaczej też ceni się wodociąg, gdy jego założenie jest pilną potrzebą, a inaczej wtedy, gdy wystarczy mały ruch ręki, by woda pociekła z kranu. Stosunek do wartości już zrealizowanych zyskuje odmienną treść psychiczną — napięcia dążeniowo-pragnieniowe zmieniają się wJŃLtyzjn dla spraw i ludzi, którzy przyczynili się do ich realizacji. W miarę upływu czasu stają się one jednym z normalnych, wartościowo neutralnych elementów otaczającej nas rzeczywistości. O wartościowości decyduje bowiem poczucie braku lub zagrożenie utratą, obfitość rzeczy najbardziej nawet niezbędnych potlbiefa im walorów cenności.$$ Dlatego też tak wysoką rangę aksjologiczną posiadają zjawiska rzadkiej, sporadycznej realizacji stanów optymalnych na tle stałego braku i niedosytu. Odnosi się to np. do dzieł sztuki. Ostatnio coraz wyżej ceni się nieskażone powietrze, czystą wodę. Szczególnym pietyzmem otaczane są wartości częściowo zrealizowane, ale uwarunkowane wyobrażeniem stanu optymalnego, który mimo, że w jakimś stopniu został już osiągnięty, jednak istnieje jeszcze pewien niedosyt i wciąż budzi napięcie pragnieniowe. Obok więc otoczonej pietyzmem tradycji dokonań, trwa oczekiwanie dalszego postępu i ku tej'perspektywie kierują się pragnienia. Tę grupę wartości proponuję nazwać wartościami kumulatywnymi. Mieści się w niej największa ilość rozmaitych merytorycznych grup wartości, jak ekonomiczne, poznawcze, moralne, estetyczne. W tej niedopełnionej postaci trwają w świadomości ludzi przez cały dotychczasowy bieg ich dziejów, ponieważ wyzwalają je stale jednakowo żywe niedogodności związane z brakiem bezpieczeństwa, mądrości, dobroci i piękna. Niezmienna aktualność tych braków spowodowana jest jednak nie tylko niskim stopniem ich zaawansowania dążeń do ich osiągania. Równolegle bowiem z realizowaniem wartości dokonuje się rozwój osobowości, zwiększając wrażliwość na wszelkie niedopełnienia w stosunku do wyobrażenia optymalnego, tak że mimo obiektywnego postępu, subiektywne poczucie braku i niedosytu może nawet wzrastać, zwłaszcza w sferze wartości poznawczych i moralnych. Wartości te realizują się w ten sposób, że moralne postulaty stają się stopniowo aksjomatami, a poznawcze problemy w miarę ich rozwiązywania stają się faktami naukowymi. W postaci aksjomatów moralnych i faktów naukowych przechodzą do skarbnicy wartości retrospektywnych. Nie każdy jednak „fakt naukowy" jest rzeczywistym osiągnięciem. Geocentryczna teoria budowy świata przez półtora tysiąca lat była niewzruszonym dogmatem naukowym, chronionym poprzez wszystkie autorytety tamtych czasów. Wśród ustaleń i założeń nie tylko poznawczych, ale i moralnych, które stają się cennymi nabytkami kultury, trwałą jej „opoką", zdarzają się również „zakały" traktowane nieraz przez długie okresy jako wartości cenne i nietykalne. Ryzyko i niepewność egzystencji ludzkiej, dysponującej wolnością wyboru i oceny, polega jeszcze i na tym, że czasem nie sposób odróżnić „opoki" od „zakały", chociaż za pomyłki trzeba zawsze drogo płacić. Te koszty o tyle się jednak „opłacają", że torują świadomości drogę do rozpoznawania błędów i uwalniania się od nich. Do grupy kumulatywnych zaliczymy również wartości ekonomiczne, które w dziejach ludzkości odgrywają rolę tak znaczną i dominującą, że potocznie bywają uważane za jedyne. Cały dotychczasowy znany okres historii ludzkości pozostawał pod dominującym ich wpływem. Oczywisty i jednoznaczny sens nadawały życiu wysiłki zmierzające do tego, aby trwać, uchronić się przed głodem i chorobami, pokonać wroga-przyrode i wroga-innego człowieka. 12 Niedostatki i zagrożenia związane z podstawową sferą życia ludzkiego sprawiły, że cała dotychczasowa tradycja kultury utkana jest głównie z wartości ekonomicznych. One także wyznaczyły kryteria ocen poznawczych i moralnych. Frzez długie lata, najbardziej strzelistą, największym patosem przenikniętą modlitwą była prośba „od powietrza, głodu, ognia i wojny..." W tej sferze świata współczesnego, której dotyczą omawiane problemy, proces kumulacji wartości ekonomicznych osiągnął kres nasycenia. Mimo to napięcia dążeniowe, ukierunkowane ku zdobywaniu i posiadaniu, nie słabną, chociaż zupełnej zmianie uległy ich psychologiczne uwarunkowania. Dąży się więc już nie tylko do zaspokojenia głodu i ochrony przed zagrożeniem fizycznym, ale do uznanego poziomu smaku i pożywności potraw, warunków higienicznych i zdrowotnych, wygody i estetyki mieszkań, ubiorów itd. Człowiekowi w tej sferze świata nie grozi obecnie głód, lecz skromniejsze menu, nie chłód, lecz niemodne ubranie, nie zagrożenie fizyczne, tylko obniżenie dochodów i pozycji społecznej. Powszechnie dąży się do coraz wyższego poziomu i nowoczesności życia, które stały się obecnie dominującymi postulatami w zakresie wartości ekonomicznych. Wysoki poziom życia, jako postulat optymalny,jest wzorem relatywnym, to znaczy, że ich treść zależy od porównania z tym, co mają, jak żyją inni ludzie. Jako dostateczny ocenia się taki poziom własny, który jest choć trochę wyższy od poziomu innych osób, rodzin, społeczeństw. Drugim, równie formalnym i relatywnym kryterium osiągnięć, jest „nowoczesność", oceniana pod względem zaskoczenia nieznanym dotąd pomysłem. „Nowe" oznacza to, czego przedtem nie było, a ceni się je czasem bez zwracania uwagi na jego wartość moralną, estetyczną czy nawet użytkową. Traktowanie nowoczesności jako wyłącznego kryterium oceny rzeczy, zjawisk i zachowań, sprawia, że zostają niekiedy akceptowane zjawiska, przedmioty i obyczaje, moralnie czy estetycznie zdecydowanie negatywne, tylko dlatego, że przedtem takich nie było, a więc mogą być uznane za nowoczesne. Tą drogą przenika tandeta do sztuki, brutalność do sposobu bycia, a jednocześnie zanika wiele cennych elementów tradycji, gdy ich wartość, mierzona jest takimi kryteriami. Trwałość i niezmienność wielu elementów kultury i obyczajów uwarunkowana jest trwałością i niezmiennością struktury i prawidłowości biologicznych, psychologicznych, społecznych, ekologicznych i dlatego próby dokonywania w nich zmian w imię nowoczesności, bywają wtedy tylko skutkiem ignorancji. Przed kilkudziesięcioma laty uznano np. za nowoczesne zastąpienie naturalnego karmienia niemowląt sztucznymi mieszankami, co wynikało z przeoczenia i niedoceniania wartości naturalnego mleka matki dla zdrowia dziecka. Innym przykładem jest zastępowanie sztucznymi manouprawami ekosystemów leśnych i rolnych. Skrajnym przykładem nadużycia atrakcyjności przymiotnika „nowoczesny", są przypadki, kiedy kosztem wielu trudów i ofiar dochodzi do zburzenia elementu kultury, będącego optymalnym dorobkiem w zakresie wartości retrospektywnych, stanowiącego jej bezcenną „opokę", a wprowadzenie na jego miejsce jakiejś „zakały" w efektownym opakowaniu z napisem „nowoczesne". Formalizm i bezkierunkowość kultu nowoczesności nie wyklucza, że kryje 13 się w nim jakieś niejasne oczekiwanie w stosunku do każdej ostatniej „nowości", że może właśnie ona potrafi zaspokoić autentyczny niedosyt celów i wartości. Rzeczywiste nasycenie życia wartościami ekonomicznymi powoduje głęboką, zasadniczą zmianę ich funkcji kulturotwórczej i osobotwórczej. Jako retrospektywne, stają się normalnym elementem otaczającej rzeczywistości, a równocześnie następuje wtedy nieuniknione przeorganizowanie struktury ludzkiej osobowości, która przeobraża się. Wzór człowieka gromadzącego zsuwa się ze swego XIX-wiecznego piedestału, podlega humanistycznemu przewartościowaniu, staje się śladem przemijającej historii. Homo economicus trwa jako żywy anachronizm, chociaż autentyczny człowiek współczesny odgrywa już tylko jego rolę, bo nie zdążył sobie uświadomić tego, że przestał nim być naprawdę. Ten brak trafnej wiedzy o sobie samym powoduje, że przejście wartości ekonomicznych do zakresu retrospektywnych uchodzi powszechnej uwadze. Występują więc one dalej w nieautentycznej, upiornej roli wartości prospektyw-nych, galwanizowane skutecznie przez automatyzm działania współczesnych instytucji, reklamę i kulturę masową. Tworzy się w ten sposób sztuczny wir aksjologiczny, wciągający w somnambuliczne dążenie do zdobywania i gromadzenia bez końca. Jak narkotyczne bodźce działające idole „poziomu i nowoczesności". W miarę przedłużania się tej krytycznej fazy cywilizacyjnej, utrzymujący się zwyczaj oceniania własnych oraz cudzych osiągnięć ze względu na poziom posiadania oraz perspektywy dalszego podnoszenia tego poziomu, wikła świat w sytuacje drapieżne tragiczne a zarazem groteskowe. Wyłania się pilna konieczność ujawnienia jakościowej zmiany kryteriów oceny ludzi oraz ich rzeczywistych aspiracji, co umożliwiłoby dalszy obiektywny rozwój kulturalny i przybliżało subiektywne odnajdowanie żywych źródeł wartości i sęsu życia. Ten proces, który dokonuje się obecnie w świecie, a manifestuje się jako kryzys wartości, jest w istocie objawem zbliżania się do cywilizacyjnego progu. Szansa jego przekroczenia polega na świadomym uczestniczeniu w dokonującej się przemianie osobowości człowieka współczesnego i zrzuceniu z siebie historycznego kostiumu reprezentanta przemijającej ery. Istnieje pewien, od dawna rozpatrywany, choć ostatnio zarzucony problem filozoficzno-etyczny, dotyczący natury ludzkiej. $$Rousseau twierdził, że człowiek jest „z natury" dobry i szlachetny, a tylko cywilizacja unieszczęśliwia go i upodla. Hobbes odwrotnie, sądził, że tylko cywilizacja jest wme ujarzmić, choć częściowo, to okrutne i drapieżne zwierzę, jakim jest człowiek „z natury". PróbująiTuaTćHialnic problem natury ludzkiej, możriYT)y go ująć w postaci dwóch przeciwstawnych koncepcji. W pierwszej z nich, postęp i rozwój byłyby rozumiane jako frommowskie odchodzenie od natury i przezwyciężenie jej w sobie. W drugiej natomiast, postępem byłoby stopniowe dochodzenie do rzeczywistej natury ludzkiej, odkrywanie jej w sobie, kształtowanie siebie jako istoty, która by w coraz większym stopniu spełniła warunki swego naturalnego człowieczeństwa. (Ta_jlruga koncepcja zakłada, że jiatura ludzka to suma optymalnych, z góry określonych właściwości, tak samo jak kształt ludzkiego 14 ciała jest przewidzianym z góry, optymalnym ukierunkowaniem rozwoju jego embrionu. W takim ujęciu człowiek, przez cały okres swych dotychczasowych gatunkowych dziejów, byłby obrazem kolejnych stadiów stawania się, wiodącego do pełnej realizacji swej natury. Dla dalszych rozważań najistotniejsze pozostaje zagadnienie, czy natura człowieka jest jednoznacznie biologiczna i czy postawy charakterystyczne dla istoty zwanej homo economicus wyznaczają niezmienny kształt jego osobowości i czy stanowią nieprzekraczalną granicę ludzkich aspiracji i osiągnięć. Czy nasycony i bezpieczny potrafi uchylić się spod dominacji celów ekonomicznych? Czy też będzie dalej gromadzić i niszczyć to, co zgromadzili inni i bez końca dążyć do tego, aby odzyskać co stracił i mieć znów i coraz więcej? Czy może natura ludzka jest bardziej plastyczna i bogatsza niż miała możność ujawnienia się w dotychczasowych dziejach? Czy istnieje szansa takiego przeorganizowania osobowości człowieka gromadzącego, które by ujawniło te nieznane dotąd ludzkie walory i ukazało go jako istotę rzeczywiście godną nazwy homo sapiens? Analizując różne motywy ludzkiego działania w książce Human Society in Ethics and Politics Bertrand Russel pisze: „. ...zachłanność jest potężnym motywem działania, bo jest jednym z motywów niedopełnialnych. Jakkolwiek się dużo zdobywa, chce się zawsze mieć więcej, nasycenie pozostaje nigdy nie spełnionym marzeniem. Zachłanność jest głównym źródłem systemu kapitalistycznego, ale nie najpotężniejszym spośród tych, które przetrwały po ustaniu groźby głodu. Potężniejszym bowiem motywem jest rywalizacja. W historii mahometańs-kiej dynastie stale upadały, bo synowie różnych żon sułtanów nie mogli się zgodzić i wojny stale niszczyły to, co już zostało osiągnięte. To samo dzieje się we współczesnej Europie. Z próżnością — pisze dalej Russel — jest ten kłopot, że rośnie w miarę zaspokajania. Im więcej o kimś się mówi, tym więcej chce, aby mówili. Ale najpotężniejszym ze wszystkich motywów jest chęć władzy. Próżność i chęć władzy są nienasycone i potęgują się w miarę ich zaspokajania". jest zresztą dążeniem równie niemożliwym do pełnego zaspokojenia, co ?ąpbfon.noś$$ i próżność. i władcą Dążenie do takich stanów optymalnych, których treścią jest „posiadanie więcej" rzeczy, sławy, władzy, skazują człowieka na nieuchronną klęskę, bo zawsze w jakimś momencie znajdzie się inny, który jednak czegoś będzie miał więcej. Cele te są bezpłodne w sensie psychicznym, jałowe w sensie humanistycznym i kulturalnym: nie doprowadzają nigdy do definitywnego usatysfakcjonowania sukcesem, a więc i do przeorganizowania struktury osobowości i możliwości dalszego rozwoju. W tej sytuacji szansą uwolnienia się od tej niedogodności, jaką stwarza sama, ograniczona świadomość współczesnego człowieka, uwięzionego w swej nienasyconej zachłanności, jest wyeksponowanie utajonych aspiracji do tego „kim być". Człowiek gromadzący, wychylony wciąż ku temu aby „mieć", staje się postacią coraz bardziej anachroniczną i tragiczną, sam bowiem jest przeszkodą w progresywnej kontynuacji procesów rozwojowych, zgodnie z ich prawidłowością. 15 Zakładając teoretycznie nieprzekraczalność biologiczno-ekonomicznej natury człowieka, można by przewidywać, że zakończony sukcesem okres wysiłków realizowania wartości ekonomicznych, wysuszy źródła ludzkich aspiracji. Skazałoby to gatunek na nieuchronną degenerację — nadmierną, samobójczą agresywność albo bezruch, zagubienie, rozpacz i obłęd. Psychologiczną formą ucieczki przed zagubieniem i rozpaczą może być wtedy wtórne uprymitywnienie, regresywne przeorganizowanie struktury osobowości, otwierające możliwości wyżycia się w ekspansywnych, biologiczno-prymitywnych sposobach zachowań, dążeń i sukcesów. Wyłoniłaby się również nieuchronna konieczność stosowania środków zagłuszaniaj-efleksji egzystencjalnej,jiarzuca-jącej się rozpaczliwie istocie rozumnej i inteligentnej, a uwolnionej od konieczności zdobywania i obrony, przytłoczonej nieznośnym ciężarem stwierdzenia: „jestem i nie wiem po co". Uznając jednak nieskończoną plastyczność natury ludzkiej i jej zdolność do dalszego rozwoju, po sforsowaniu bariery zrealizowanych wartości ekonomicznych, można przewidywać dalsze osiąganie poziomu życia, myślenia i odczuwania, o jakim nie śniło się naszym przodkom i o jakim my sami nie mamy jeszcze wyobrażenia. Droga ku tej przyszłości prowadzi do nowych celów poprzez przetworzoną świadomość nowego człowieka, który umiałby je sobie stawiać. Sfera wartości nurtujących współczesność, pozostając w stadium nieokreślonego chaosu, „aksjologicznej mgławicy", jest swego rodzaju zaczynem ludzkiej przyszłości. Dla mentalności przeciętnego współczesnego człowieka dążenia skierowane ku temu, aby „stawać się", aspiracje do tego „kim być" są na ogół obce i niezrozumiałe. Żyją tylko w małych kręgach awangardowej młodzieży, jako postulat autokreacji, żarliwe pragnienie, aby być kimś więcej. Przeciętną osobowość rzeźbiła tradycja zachowań, zmierzających do tego, aby w twardym trucJżie gromadzić, zdobywać, mieć. Nowy postulowany stań optymalny, ukierunkowany ku temu „kim być" wyzwala się pod wpływem niedosytu osobistych walorów umysłowych i moralnych, niezadowolenia z tego, jakim się jest. Z dostrzegania rażących rozbieżności między techniczną sprawnością świata, w którym się żyje, a jałowością własnych myśli, pustką serca, płaskim konformizmem aspiracji i upodobań, i bierną postawą życiową, spowodowaną bezwolnym i bezkrytycznym uwikłaniem w istniejący porządek biologiczny i społeczny. Stopniowe wyzwalanie się tego poczucia braku i niedogodności w zakresie „bycia sobą", mogłoby doprowadzić do poszukiwania jego przyczyn i do ukształtowania się wyobrażenia o stanie optymalnym. W tym przypadku mógłby to być tylko nowy wzór człowieka współczesnego — poszukującego, oswobodzającego się ze sztywnych konformizmów, otwartego na nowe. #Samotność wśród innych Człowiek, jako współtwórca i podmiot wartości, nie jest istotą jednowymiarową, uczestniczy bowiem w czterech relacjach, wynikających z podstawowych aspektów jego istnienia. Nie jest ani całkiem stadny, jak np. pszczoły i mrówki, ani całkiem samotniczy, jak lamparty i tygrysy. Bertrand Rjj&seL nazwał człowieka istotą półstadną „semigregarious". Każdy zTnas uczestniczy ponadto w porządku przyrody, a także, bez względu na to, czy zdaje sobie sprawę z tego czy nie, należy do struktury kosmosu, jest jego częścią. Te aspekty ludzkiego istnienia można ująć w formę czterech egzystencjalnych relacji: a) „ja w stosunku do innych ludzi" b) „ja w stosunku do siebie samego" c) „ja w stosunku do przyrody" d) „ja w stosunku do transcendencji". Uczestnictwo w każdej z tych relacji, oprócz tego, że jest faktem, pozostaje dla człowieka potrzebą i problemem, te zaś kształtują właściwe sobie sfery wartości. Elementarną, podstawową cząstką ludzkiego gatunku jest jednostka, ale dopiero uczestnictwo w porządku społecznym wydobywa ją z bytu biologicznego i wznosi do poziomu humanistycznego. Ten awans w sferę kultury dokonuje się drogą edukacji społecznej, moralnej i intelektualnej. Jest on jednak już w założeniu obciążony pewnym nieuniknionym haraczem — „awansujący" przejmuje bowiem zarówno pozytywne, jak i negatywne aspekty sytuacji tej zbiorowości, w której przyszedł na świat i która wychowuje go przy pomocy takich zasobów kulturalnych, jakimi właśnie dysponuje, jakie „tu i teraz" się ceni. Ich realizowanie staje się z czasem, podstawowym warunkiem uzyskania społecznej przynależności i akceptacji. Jakkolwiek brak społecznej akceptacji bywa jednym z najdotkliwszych obciążeń, to jedynym 'odniesieniem dla jej uzyskania pozostają wartości aktualnie kultywowane — jakimikolwiek są. Bezkonfliktowe uczestniczenie w grupach możliwe jest tylko wtedy, gdy poziom indywidualnego zróżnicowania jest niski, gdy w zakresie opinii o wartościach wszyscy są jednomyślni. Każde odstępstwo od przyjętych kanonów życia i myślenia może być wtedy zakwalifikowane wyłącznie negatywnie, jako wina, opętanie lub obłęd. I to nie tylko przez oceniających, ale i przez samego „winnego". Współżycie zaczyna się komplikować, gdy na skutek zaawansowania procesów indywidualizacji dochodzi do głosu intensywnie doznawane uczestnictwo w relacji „ja w stosunku do siebie samego". W humanistycznym nurcie kultury nowożytnej można zauważyć okresowe przerzucanie się od tendencji eksponujących znaczenie indywidualności, do koncentrowania się na problematyce społecznej i podkreślaniu nadrzędności celów i wartości społecznych nad indywidualnymi. Ideały oświecenia i pozytywizmu wiązały się głównie z problematyką społeczną, natomiast romantycy i neoromantycy nie tylko domagali się doceniania wartości indywidualnych, lecz jednocześnie negowali jednostronność ideologii oświecenia i pozytywizmu, jako ograniczających i deprecjonujących indywidualność przez podporządkowanie właściwych jej wartości celom zbiorowym. Podstawowym stanem świadomości w relacji „ja w stosunku do siebie" jest poczucie samotności. Przeżywanie siebie jako tego, który jest sam wobec wszystkich innych, zupełnie różny od nich, niepodobny do żadnego z tych którzy są, byli i będą żyli kiedykolwiek, wobec ogromnego, niepojętego kosmosu. Samotność to nie to samo, co osamotnienie, jako poczucie braku innych w pobliżu, czy też uczuciowych więzi między nimi. Jest to mniej lub bardziej uświadamiany, realny aspekt ludzkiej kondycji, sposób przejawiania się świadomości człowieka. Dostrzeżenie i przeżycie własnej samotności jest więc znamieniem awansu w procesie uczłowieczania. Samotność psychiczną i jej świadome przeżywanie poprzedza i zapowiada fakt biologicznej, jednostkowej odrębności. Jednostki różnią się od siebie wyraźnie rysami twarzy, sylwetkami, ruchami, cechami umysłu, sposobem zachowania, charakterem itd. Jednostkowość wyraża się jednak nie tylko w sposób łatwo zauważalny. Różnice jednostkowe dotyczą bowiem również struktury tkanek ciała, składu płynów ustrojowych, komórek, jakości i przebiegu procesów fizjologicznych, co przejawia się m.in. w trudności dokonywania przeszczepów skóry czy organów z innych organizmów. Nawet jeżeli różnice są pozornie nieuchwytne, to tkanki ciała same odczuwają te odrębności, potrafią je rozpoznać, odrzucając przeszczepy jako obce. Na tę Jednostkowość ustrojową i tkankową nakłada się indywidualność psychologiczna. Indywidualność człowieka kształtuje całą sferę potrzeb i wartości takich m.in. jak potrzeba identyfikacji, posiadania sfery prywatności oraz aktualizowania swego potencjału rozwojowego czyli potrzebę samourzeczywistniania. Ta potrzeba bycia kimś właśnie takim a nie innym, odgrywania w życiu takiej a nie innej roli, bywa u różnych ludzi mniej lub bardziej wyraźna i zdecydowana. Jednak źródłem szczęścia, satysfakcji, rozwoju umysłowego i moralnego bywają najczęściej takie biografie, w których ludzie aktualizując swoje intuicyjnie wyczuwane, im tylko właściwe cele — idą za swoimi marzeniami. Inni, powielając biernie lansowane aktualnie w ich środowisku wzory życia, osiągają niekiedy w trudzie ogromnym to, czego sami wcale nie pragną. Ulegają konformizmowi wysuszającym źródła wartości indywiudalnych, właściwych tej relacji ludzkiego istnienia. Sukcesy takie nie stają się więc źródłem szczęścia ani nie wyzwalają dalszego rozwoju przez aspirowanie do nowych wartości. Jeżeli funkcjonujemy w schemacie „od pragnienia do spełnienia", to wszelkie nasze osiągnięcia są jak gdyby cegiełkami, dokładanymi do wielkiej budowli świata, w którym żyjemy. Każdy jest więc odpowiedzialny za swoje marzenia, bo świat jest skazany na bycie takim, jakim go sobie ludzie wymarzą. ' Może on z naszej winy stać się plastykową dżunglą, gdzie wszystkie żywe organizmy zostaną zastąpione chemicznymi substytutami, wielkim mrowiskiem, gdzie każda „robotnica" przez całe życie wykonuje pilnie jedną, stale tę samą czynność albo wreszcie gigantycznym wysypiskiem zburzonej cywilizacji. Bez głębokiego przeobrażenia struktury własnej osobowości, nie potrafimy jednak marzyć inaczej nie powielając marzeń z powszechnie przyjętego modelu życia. Tylko przez otwarcie się na własne, autentyczne wizje wartości, można oczekiwać, że ukażą nam się drogi do marzeń naprawdę własnych, wzbogacających indywidualności i wspólnoty. Sposób istnienia istoty ludzkiej nie ogranicza się do jej społeczności i jednostkowości. Każdy, kto choć raz w życiu patrzył nocą na rozgwieżdżone niebo i komu narzuciła się niepokojąca refleksja „gdzie ja właściwie jestem... i kim jestem" — odkrył ten niewątpliwy fakt, że kontekst społeczny, choćby najszerszy, nie jest wyłącznym ani jedynym tłem jego istnienia. Liczy się jeszcze kontekst świata obejmujący całą planetę i to wszystko, co znajduje się poza nią: inne planety, gwiazdy, galaktyki. Dostrzeżenie istnienia nieznanego kosmosu jako sprawy bezpośrednio, osobiście nas dotyczącej, jest źródłem przeżyć i problemów charakterystycznych dla relacji „ja w stosunku do transcendencji". Sfera tej relacji utkana jest z pytań, na które nie ma odpowiedzi, są tylko domysły, które różnych ludzi satysfakcjonują w niejednakowym stopniu. Podstawowy problem tej relacji ujął BlaisL_Pascal w swym słynnym wyznaniu: '„Nie wiem, kto mnie wydał na świat, czym jest świat, czym jestem ja sam, żyję w okropnej niewiedzy wszystkich rzeczy". Granica transcendencji przesuwa się jednak w miarę postępu nauki i dokonywania kolejnych odkryć. Nawet sam jej problem może mieć postać bardziej racjonalną, zwłaszcza wtedy, gdy punkt jego ciężkości spoczywa na poznawczym skoncentrowaniu uwagi na tej strukturze nadrzędnej, jaką jest dla człowieka kosmos. Zakładając nawet zupełnie usłużny lub wręcz żaden udział człowieka w kosmicznych strukturach nadrzędnych, pytamy wtedy o sam mechanizm tworzenia się tych struktur. Penetrowanie myślą makroświata doprowadza jednak w końcu do kresu tego, co poznawalne i zrozumiałe. Tu przebiega granica możliwości poznawczych ludzkiego umysłu. Jak zauważył Immanuel Kant już .same podstawowe pytania o trwanie czasu w przeszłości i w przyszłości ukazują tę właśnie barierę poznania. Nie potrafimy bowiem pojąć i akceptować ani domniemania o skończoności czasu, ani o jego nieskończoności. Obie te koncepcje są niewyobrażalne i nie do pojęcia, a jakakolwiek inna możliwość jest niedostępna potocznemu myśleniu. Pozwala to na sformułowanie tylko tych dwóch alternatyw: albo świat trwał zawsze, albo zaczął się w jakimś momencie. Obie wydają się jednakowo nieprawdopodobne. Jeżeli akceptujemy hipotezę Big-Bang'u, Wielkiego Wybuchu Światów, jako początku istnienia, to natura naszego umysłu narzuca zaraz dalszą trudność, dociekając tego, co było przedtem. Analogiczną barierę napotyka myśl próbując rozstrzygnąć problem skończoności lub nieskończoności wszechświata w przestrzeni. Potocznie potrafimy zakładać tylko jedną z tych ewentualności, ale okazuje się, że w odniesieniu do kosmosu żadna z nich nie mieści się w kategoriach ludzkiej wyobraźni. Nie spo