14057
Szczegóły |
Tytuł |
14057 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
14057 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 14057 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
14057 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Grzegorz �ak
MANE, THEKEL, FARES
Policzone, zwa�one, rozdzielone
przepowiednia upadku Babilonu, wypisana nieznan� r�k� na �cianie pa�acu kr�la
babilo�skiego Baltazara.
I. Mane
1.
O rzeczach powa�nych nie mo�na m�wi� powa�nie.
Jan Peszek
Na firmamencie zakwita�y jasno��te wczesne gwiazdki. Przewodniczki �odzi, Poet�w
Natchnienie, Obiekty Gard�owych Westchnie� Wilk�w G�odnych i Kochank�w Nami�tnych.
�wiate�ka Nadziei.
Dla �mierci i tak zawsze wygl�da�y identycznie � jak czteroip�watowe �ar�weczki
zamoczone w rzadkim, scukrzonym miodzie wielokwiatowym. Kr�tko m�wi�c � m�tnie. Kto� ju�
kiedy� t�umaczy� �mierci, dlaczego wszystko, na co patrzy, wygl�da na spowite w g�sty czarny
woal. Pewien �ysiej�cy Rosjanin z br�dk� upiera� si�, �e wszystko w oczach �mierci po prostu
ga�nie � w spos�b jak najbardziej metafizyczny tudzie� metaforyczny, natomiast �mier� odbiera
duchowy moment opuszczania cia�a przez dusz� typowo organoleptycznie. Czyli wymiar duchowy
zmienia si� w czasie przebiegania od nadajnika do receptora w wymiar mierzalny fizycznie.
Rosjanin m�wi� troch� bez przekonania � jakby s�owa �dusza� i �duchowy� k��ci�y si� z jego
wrodzonym lub nabytym i utrwalonym �wiatopogl�dem. Tylko �mier� wiedzia�a, �e uwierzy� w
istnienie duszy dopiero w momencie, gdy rzuci� okiem na jej, �mierci, smutne bia�e oblicze.
�mier� wiedzia�a r�wnie�, �e wywo�a�o to wielki zam�t w g�owie Rosjanina. I tylko jej by�o dane
dowiedzie� si�, jak kr�tko trwa� ten�e zam�t. Do pierwszego uderzenia kos�.
Inny pogl�d na temat zamglonego spojrzenia �mierci �ywi� pewien naukowiec. Mia�o to
podobno zwi�zek z niezg��bion� czerni� oczu zdobi�cych mocno po��k�� g�adk� czaszk�. Ten,
kt�ry wyk�ada� �mierci swoj� teori�, wspomina� co� o kosmicznych czarnych dziurach, o
zaburzeniach czasowo-przestrzennych i og�lnie ci�gle napomyka�, �e wszystko jest wzgl�dne.
�mier� u�miechn�a si� na wspomnienie staruszka. By� zabawny � mia� rozwiane siwe w�osy i
szale�stwo w oczach. Kiedy tak krzycza�: �Wszystko jest wzgl�dne, wszystko!�, przesz�o jej przez
my�l, �e tylko ona jak zwykle jest wyj�tkowa. Bezwzgl�dnie bezwzgl�dna.
Wszystko, o czym m�wi� ten zabawny cz�owiek, by�o dla �mierci bardziej mgliste ni� widok
g�rskiej doliny w nocy podczas zamieci �nie�nej. W dodatku nieustannie twierdzi�, �e e to
dok�adnie to samo co em i ce. I jeszcze na dok�adk� wplata� w to wszystko figury geometryczne. A
konkretnie, zdaje si�, kwadrat. Podobno by� niez�ym skrzypkiem. Ale czy to ma jakie� znaczenie?
�mier� zdawa�a sobie spraw�, �e ludzie r�ne rzeczy plot� przed jej ko�cistym obliczem. Jak
to przed �mierci�.
Pod Wielkim Dachem Nieba by�o cicho. Nagle da� si� s�ysze� odg�os ci�kich krok�w.
Nadchodzi� Czas. Skrzypn�y Wrota Wieczno�ci.
� Witaj �ono � powiedzia� Czas i spojrza� na przerdzewia�e zawiasy, nie przestaj�c drepta�,
nawet gdy sta� w miejscu. � Trzeba by w ko�cu naoliwi�. Wrota Wieczno�ci nie mog� skrzypie�.
� Mog� � zauwa�y�a �mier� � skoro skrzypi�.
� Ale nie powinny � sprecyzowa� Czas. � Wrota Wieczno�ci...
� A nie mogliby�my � przerwa�a mu �mier� z grymasem znanym z pirackich flag (kt�ry
wbrew pozorom wcale nie by� u�miechem) � nazywa� ich po prostu drzwiami?
Czas �ypn�� okiem spod krzaczastej brwi.
� Drzwiami?
� Drzwiami � powt�rzy�a �mier�. � Ta idiotyczna pompatyczno�� dzia�a mi na nerwy. Nie
kubek, tylko Studzienka Niesko�czono�ci, nie dywan, tylko Bezmiar nad Marno�ciami. Bezmiar...
my�la�by kto! A swoj� drog�, wytrzepa�by� w ko�cu ten sw�j Bezmiar!
� Ale� kochanie... � chrz�kn�� Czas. Bezskutecznie.
� No przecie� mo�na si� za�ama� � ci�gn�a �mier� sarkastycznie. � Nie gumofilce, tylko
Zdobywcy �ez Pado�u, nie firanki, tylko Zas�ony z Mgie� Rannych. Widzia� kto, �eby Mg�y Ranne
tak si� brudzi�y?!
Czas zagryz� wargi.
� Je�li chodzi o pranie... � wyj�ka�.
� Je�li chodzi o pranie � po raz kolejny wesz�a mu w s�owo �mier� � to doskonale wiesz, �e ja
nie mam czasu. Ale mam ciebie.
� Ja te� nie mam czasu! � wzruszy� ramionami Czas.
� Przecie� sam jeste� Czasem! � warkn�a �mier�. � Zr�b co�!
� Czasem jestem � zaduma� si� Czas, drapi�c si� po g�owie. � I co z tego, jak ci�gle w
niedoczasie...
�mier� nie odpowiedzia�a. Nonszalanckim, wy�wiczonym do perfekcji gestem przejecha�a
ko�cistym palcem po ostrzu kosy. Zgrzyt ko�ci o metal m�g�by obudzi� umar�ego. �mier�, nie
wiedzie� czemu, bardzo lubi�a t� metafor�.
Czas podszed� do Lodowej Otch�ani (jak nazywa� lod�wk�). Otworzy� Drewiczki i wpatrywa�
si� w p�ki, nie przestaj�c drepta�.
� Musisz tak ci�gle chodzi�? � burkn�a �mier�.
� Przecie� wiesz, �e musz� � pokiwa� g�ow� Czas. � Czas idzie i idzie, dobrze o tym wiesz.
Co� ty dzisiaj taka dra�liwa?
� We� co� wreszcie i zamknij Lodow� Otch�a� � powiedzia�a �mier� nieco �agodniej.
Czas si�gn�� po rondelek z bigosem. Postawi� go na piecu, i ju� po chwili zdj�� dziesi�� minut
p�niej (b�d�c Czasem nie jest trudno robi� czasem takie sztuczki). Bigos by� ciep�y i pachnia�
grzybami.
� To bigos z zesz�ego tygodnia, par� razy odgrzewany � zauwa�y�a �mier�.
� Nie szkodzi. � Czas prze�kn�� kawa�ek wy�owionej z kapusty kie�basy i zagryz� �wie�ym
chlebem. � Bigos przez to nabiera mocy. Chcesz spr�bowa�?
� Nie. Mam ochot� na lody.
� Coo? � zdziwi� si� Czas. � Ty masz ochot� na lody? Po tej epidemii u Eskimos�w w zesz�y
wtorek?
� Te� si� dziwi�.
Czas od�o�y� �y�k� (zwan� w jego domu Boskim Karmicielem. Konkretniej rzecz ujmuj�c
Boskim Karmicielem Bezz�bnym � dla odr�nienia od widelca). Wytar� usta w r�kaw koszuli.
� Co si� dzieje? Mnie mo�esz powiedzie�.
� Jestem w ci��y � powiedzia�a �mier� cicho.
2.
Jestem za stary, �eby igra� tylko, ale za m�ody, by nie mie� pragnie�.
Johann Wolfgang von Goethe
Czas naprawd� rzadko miewa� czas. Pracowa� w ci�g�ym stresie, stale gdzie� si� �pieszy�. Z
powodu trybu �ycia mocno si� ostatnio postarza�. Obawia� si� nawet, �e ju� za nied�ugo b�dzie go
mo�na zaliczy� do czas�w przesz�ych, i to by� mo�e nawet niedokonanych. �Typowy kryzys
wieku �redniego� � twierdzi�a �mier�. � �Nie ma si� czym przejmowa�.� Niemal ka�dy
us�yszawszy tak� opini� zacz��by przejmowa� si� jeszcze bardziej. Czas nie by� wyj�tkiem. S�owa
�kryzys�, a co gorsza wiek ��redni� sprawi�y, �e Czas zacz�� powa�niej si� nad sob� zastanawia�.
C�, jak to cz�sto bywa, ma��onka mia�a racj�. To by� typowy przyk�ad kryzysu wieku
�redniego. Wieku, w kt�rym wiele os�b ogarnia pal�ca potrzeba nowych wyzwa�, nowych
wzrusze�, nowych zaj��. �wietnego wieku na rozw�d, na wzi�cie sobie kochanki albo na kupienie
bulteriera.
B�d� te� na zostanie po raz pierwszy w �yciu rodzicem.
Dlatego na wie��, �e zostanie ojcem, Czas si� ucieszy�. Pomy�la� o sobie jako o czasie
przysz�ym, co mu si� ostatnio rzadko zdarza�o.
Zn�w zacz�� p�yn��. Jak kiedy�.
* * *
�mier� lubi�a swoj� prac�. �Bez tej pracy pewnie bym umar�a� � zwyk�a mawia� � �z nud�w
albo z przejedzenia.� Na razie nie narzeka�a na brak zaj�cia i nie wierzy�a, by kiedykolwiek
dopad�o j� bezrobocie strukturalne. Mog�a pracowa� do woli. Ba, musia�a pracowa�. Na szcz�cie.
Na szcz�cie?
� Nie p�jd� na �aden urlop macierzy�ski � powiedzia�a powoli, cedz�c s�owa.
� Ale� kochanie, tak b�dzie lepiej. � Czas stawia� du�e, zdecydowane kroki, chodz�c wok�
sto�u. � Dla ciebie i dla dziecka. My�lisz, �e to b�dzie syn?
� Nie, c�rka � k�apn�a szcz�k� �mier�. � Ju� ci m�wi�am. A o urlopie, powtarzam, mo�esz
zapomnie�. Nie chc�.
� Ludzie by si� ucieszyli... � poskroba� si� w g�ow� Czas. � C�rka, powiadasz... No i dobrze.
� C�rka, c�rka, zobaczysz. Matki wiedz�, co im dane. � W g�osie �mierci pobrzmiewa�a duma.
� Eh, ciesz� si�, �e�my jeszcze p�odni mimo naszego wieku. Mo�e dzisiaj zrobimy sobie ma��
uroczysto��? Wino, dobre cygaro... Co? Czasku?
Czas rozpromieni� si� na chwil�. Potem przybra� srog� min�. Stara� si� przynajmniej:
� Wiesz przecie�, �e tobie nie wolno.
� E tam! � machn�a ko�cist� r�k� �mier�. � Mnie tam ju� nic nie zaszkodzi. Zreszt�, jak to
m�wi� ludzie, raz si� �yje.
� A dziecko? Musisz my�le� teraz i o nim.
� Niech si� przyzwyczaja. �ycie jest ci�kie.
� No, a potem si� umiera.
� Wiem co� o tym � u�miechn�a si� �mier� niemal zalotnie, a jej mro��cy krew w �y�ach
szept zabrzmia� prawie ciep�o. � To jak? Masz chwilk�? Bo ja mam czas... Mam ciebie. Ca�y Czas.
Czas pokiwa� g�ow� i obj�� �on� ramieniem.
� Dla ciebie zawsze. Dla mojej �mierci zawsze znajd� czas.
* * *
Czas p�yn�� teraz szybciej ni� kiedykolwiek. Dlatego gdy Wiosna zjawi�a si� tego roku du�o
wcze�niej ni� zwykle, nie by�o go w domu. Pod Wielkim Dachem Nieba Wiosna porozmawia�a
chwil� z jego wyra�nie zaokr�glon� ju� ma��onk� i ruszy�a swoj� wiecznie jasnozielon�, upstrzon�
��tymi kwiatami �cie�k�, zamykaj�c za sob� wci�� skrzypi�ce Wrota Wieczno�ci.
Jeszcze przez d�u�sz� chwil� s�ycha� by�o towarzysz�cy jej radosny �piew ptak�w, a �wie�y,
wierc�cy w nosie zapach unosi� si� w powietrzu. �mier� pr�bowa�a powstrzyma� kichni�cie. Nie
uda�o si�. To by�a prawdziwa salwa.
3.
Only Bernard, in the front row, had the nerve to laugh at Death
Gary Larson
Gdzie� daleko kto� bliski �mierci wyczerpywa� ostatnie pok�ady energii wstrz�sany
drgawkami.
� Blisko � zawyrokowa� starszy doros�y syn � blisko jest.
� Prawda � potwierdzi� jego m�odszy doros�y brat. � Ani chybi.
Kobiety zanios�y si� cichym szlochaniem. Blady m�czyzna na ��ku poruszy� si�. Zebrani
spojrzeli na siebie znacz�co. P�acz przybra� na sile.
� Ostatnie podrygi � szepn�� starszy syn. � Taniec bez g�owy. Odchodzi ju� ojciec.
Blady m�czyzna otworzy� oczy. Rozejrza� si� troch� nieprzytomnie, z�apa� za nos i kichn��
pot�nie. Potem usiad� na ��ku, podrapa� si� po g�owie, p�niej po brzuchu. Skrobanie dawno nie
obcinanymi paznokciami o lnian� koszul� zla�o si� z pochlipywaniem kobiet. Blady rozejrza� si�
odrobin� przytomniej i podni�s� brwi, wyra�nie usi�uj�c sobie co� przypomnie�. Zaraz jednak
zarzuci� t� pr�b�.
� La� mi si� chce � powiedzia� rozprostowuj�c ramiona. � A potem jak�� zacierk� bym zjad�.
* * *
�mier� chcia�a wytrze� nos. Zwa�ywszy na jej budow� anatomiczn�, stanowi�o to nie lada
wyzwanie. Zmaga�a si� z nim przez d�u�sz� chwil�, potem zrezygnowa�a. Zamiast tego otar�a pot z
czo�a. Zgrzytn�a ko�� o ko��. Ostatnio �mier� by�a zm�czona, bardzo zm�czona. Na nienaturalnie
ci�kich nogach dowlok�a si� do ��ka. Do Przedpokoju Kr�lestwa Morfeusza. Po�o�y�a si�, chc�c
zmru�y� nieprzeniknione czarne oczy. Brak powiek sprawia�, �e to tak�e urasta�o do rangi
niemo�liwo�ci. Spraw�, jak zwykle, rozwi�za�a czarna szmata na twarzy. Po raz pierwszy w �yciu
�mier� nie mia�a ochoty i�� do pracy. Chcia�a wzi�� urlop, nawet bezp�atny.
W�a�ciwie ju� wzi�a.
Na Ziemi rozpocz�� si� czas szcz�cia i dostatku. Wiosna przysz�a wcze�niej, �yzna,
dostatecznie s�oneczna i wystarczaj�co deszczowa, jak zwykle kwietna, pachn�ca i roz�piewana.
Czas p�yn�� tak szybko, �e ludzie nie mieli go do��, by zd��y� si� martwi�. Nie mieli nawet czym
si� martwi� � liczba pogrzeb�w ostatnimi czasy spad�a drastycznie. Bardzo drastycznie rzec by
mo�na. Wygl�da�o na to, �e �mier� zapomnia�a.
Tymczasem �mier� nie zapomnia�a.
To, �e brak si� zmusza j� do bezczynno�ci, bardzo j� bola�o. To by� stres zmo�onego chorob�
pracoholika. Bezsilno�� g�odnego tygrysa. Bolesna detoksykacja uzale�nionego. Przymusowy post
smakosza.
Na Ziemi trwa� karnawa�.
4.
�r�d�o zwykle nie pochwala drogi, kt�r� wybra�a rzeka.
Jean Cocteau
� Ojciec umiera� znaczy nie ma zamiaru? � Zakupiona na przewidywan� styp� w�dka by�a
teraz napojem codziennym. Starszy syn skorzysta�. Dla kura�u. I na drug� nog� te�.
� A tobie co tak pilno? � zmru�y� oczy ojciec. � Wyganiasz mnie gdzie�?
� Nie, tak pytam � syn si� zaczerwieni�. � Wiedzie� chcia�em.
Ojciec wierzchem d�oni otar� z ust resztk� sosu ze stypnej pieczeni. Prze�kn�� k�s chleba.
� A na co ci to wiedzie�, a?
� No, tak to, z ludzkiej czystej ciekawo�ci znaczy... No, wie ojciec, dobrze jest wiedzie�...
Lepiej wiedzie�, ni� nie wiedzie�...
Ojciec bekn�� przeci�gle. Wida� by�o, �e wr�ci� do �ycia ca�kowicie.
� Poszed� won! � rykn�� znienacka. � Synu wyrodny! Ojcu �ycia �a�ujesz?! Pewno ci spadek
pachnie! Tyle spadku zobaczysz, o! Tyle, co kocur nap�aka�! Ju� ci� nie ma! I o ojcowi�nie
zapomnij, pola tego pod lasem nawet nie pow�chasz!
Starszy syn �ykn�� duszkiem szklaneczk� stypnej w�dki, zacisn�� z�by i energicznie wsta� od
sto�u. Chwil� potem do izby wpad� przeci�g. Trzasn�y drzwi.
Karnawa�.
II. Thekel
1.
Czas jest doskona�ym autorem i zawsze pisze swoje zako�czenie
Charlie Chaplin
� Jab�ka M�odo�ci? � chrz�kn�� zdziwiony Czas. � Ty chcesz Jab�ek M�odo�ci? Przecie� nigdy
nie bra�a� �adnych takich rzeczy. Wiesz, czym to grozi, prawda?
� Potrzebuj� � j�kn�a �mier�. � Bez nich umr�.
� Nie umrzesz � burkn�� Czas. � Nie mo�esz umrze�. Nawet, gdyby� chcia�a.
� Prosz� ci�.
� Nie.
� Prosz�...
� A nie wola�aby� kiszonych og�rk�w?
� Nie. Jab�ka M�odo�ci. Prosz�.
� Wola�bym nie...
� Prosz� ci�, Czasie. Tak bardzo ci� prosz�.
2.
Mi�o�� to ci�ka praca
Jerzy Stuhr
Nikt bardziej ni� Czas nie by� przeciwny wykorzystywaniu pozycji do za�atwiania prywatnych
spraw. Zw�aszcza podejrzanych spraw. Lub chocia�by tylko podejrzanych o bycie podejrzanymi.
Na sam� my�l o maczaniu palc�w w takich interesach Czas czu� bolesne, zw�aszcza dla duszy,
strzykanie w �ydkach. Ale �ona mia�a urodzi� jego dziecko, mia�a zachciank�. Zachciank� kobiety
w ci��y. Nielogiczn�, niezrozumia��, niezdrow�. Bardzo niezdrow�. Jego �ona. Nosz�ca jego
dziecko.
Nierozwi�zywalny moralny dylemat narasta�, domagaj�c si� rozwi�zania.
Czas g��biej wcisn�� kapelusz na g�ow� i zapuka� do bramy. Cicho, cichutko. Z nadziej�, �e
nikt nie us�yszy. Kto� us�ysza�.
Kto� by� ma�y i niewa�ny dla dalszego rozwoju akcji. Otwiera� tylko bram�. I mia� d�ugi,
si�gaj�cy kostek sk�rzany p�aszcz.
� Ghee, ghee � �lini�c si� i krztusz�c, zagai� malec w p�aszczu. � Po-ja po-ja po-jab�uszka?
Gheh ghe, dobrze brze brze. Ghe ghe. Prosz� sze sze.
� Ee... � konserwatywny, dobrze wychowany Czas chcia� si� przywita�, uchyli� kapelusza,
wyg�osi� powitaln� formu�k�. Zrezygnowa�.
� Gheh gheee ghee � za�mia� si� od�wierny. Mo�liwe, �e nawet �yczliwie.
Czas przy�pieszy� kroku � chocia� w�a�ciwie to tutaj nie musia� � to by�o jedyne miejsce w
�wiecie, gdzie nie musia� bez przerwy przebiera� nogami. Nie musia� i�� ani p�yn��. Nikt tutaj nic
nie musia�... Do �rodka ogrodu prowadzi�a prosta, wydeptana, wida� �e ucz�szczana �cie�ka.
Dooko�a ros�y drzewa obwieszone najr�niejszymi owocami o soczystym, smakowitym wygl�dzie.
�piewa�y ptaki � i nie tylko ptaki. W melancholijnym mruczandzie wt�rowa�y im dzielnie drzewa
i krzewy ozdobne. W powietrzu unosi� si� odurzaj�cy aromat kwiat�w. Czas pokiwa� g�ow� z
niedowierzaniem. To tutaj, w Raju, Paradyzie, Edenie, Ogrodzie Hesparaid, Avalonea, w Arkadii,
w miejscu magicznym, dla kt�rego poeci nie nad��ali wymy�la� okre�le�, dla kt�rego ka�da,
nawet najbardziej kwiecista metafora by�a zbyt uboga i zbyt ma�o aromatyczna... To w tym
przepi�knym zak�tku, koj�cym dusz� i cia�o, niepor�wnywalnym z �adnym innym na �wiecie... To
tutaj ros�y Jab�ka M�odo�ci.
� Tfu! � Czas splun�� z obrzydzeniem i rozmachem. W miejscu, gdzie spad�a plwocina,
zakwit� natychmiast okaza�y, fioletowy tulipan. Fioletowy tulipan rozejrza� si� woko�o i zacz��
nuci� co� pod nosem � mimo �e, ponad wszelk� w�tpliwo��, nie mia� oczu, ust ani �adnego organu
upowa�niaj�cego go do rozgl�dania si� ani tym bardziej nucenia.
Czas zacisn�� usta w w�sk� kresk� i po�piesznie si� oddali�. Po chwili by� w samym �rodku
ogrodu, pod Z�ot� Jab�oni�. Pod Drzewem Owoc�w M�odo�ci. Pod Wiecznej Szcz�liwo�ci
Dawc�. Czas nie ukrywa�, �e sama nazwa mu si� podoba. Lubi� takie. Wszystko by�oby w
porz�dku, gdyby nie to, �e drzewo rodzi�o Jab�ka M�odo�ci. I jeszcze gdyby nie to, �e nie by� tu
sam.
� Kogo oto widz� oczy moje amen?! � odezwa� si� tubalnym g�osem brodacz w d�ugiej bia�ej,
cho� mocno poplamionej szacie.
� To� to Czas we w�asnej osobie � zawt�rowa�a mu �adna, cho� nieco przejrza�a brunetka w
nieokre�lonym wieku. Kiedy�, mo�e sto, mo�e tysi�c, a mo�e sto tysi�cy lat temu, musia�a by�
osza�amiaj�co pi�kna.
� Afrodyta i Jahwe... Mog�em si� domy�li�, �e w�a�nie was tu spotkam � mrukn�� Czas
ponuro.
� Azali� powiadam! � krzykn�� brodacz. � Jestli to ten, kt�ry by� tu nie powinien, gdy� sam na
pokuszenie si� wystawia, przy tym nam, dziatkom swoim, z�y przyk�ad daj�c? Pytam przeto: zali�
mo�liwym jest to, aby on�e na jab�ka by� si� skusi�?
� No pewnie � brunetka ugryz�a trzymany w r�ku owoc � ka�dy by si� skusi�.
� Ba! Ssssss � z konar�w drzewa zsun�� si� imponuj�cych rozmiar�w zaskroniec i mrugn��
z�ymi, czerwonymi oczyma. � Zsssssnam si� na tym. Sku������ baba dziada....
� Ty te� tutaj? � podrapa� si� w nos Czas. � Mi�o...
� Zabijam czasssssss � wysun�� j�zyk zaskroniec. � Oj, jak ja ch�tnie zabijam czassssss...
wieczno�� jesssssst taka nudna.
� Przeto rzeknij nam i ciekawo�� ugasi� racz m�wi�c, dlaczego i cudem jakowym sta�o si�, �e�
przyby� � zagai� Jahwe, staraj�c si� nie zmarnowa� ani odrobinki jab�kowego mi��szu z
trzymanego w r�ku ogryzka.
Czas nie umia� k�ama�. Nieraz plu� sobie w brod� z powodu nie posiadania tej przydatnej w
�yciu umiej�tno�ci. Teraz te� mia� ochot�, ale wiedzia�, �e to jeszcze bardziej uw�aczy�o by jego i
tak szcz�tkowej obecnie godno�ci.
� Po jab�ka � powiedzia� cicho.
� A m�wi�am, m�wi�am! � Afrodyta podnios�a palec do g�ry. � Nikt nie jest bez wad.
� Ssssssp�ni�e� ssssssi� � sykn�� zaskroniec. � Ssssko�czy�y sssssi� jab�usssssszka!
Czas uni�s� brwi.
� Co?!
Jahwe i Afrodyta zakryli usta d�o�mi. W�� pr�bowa� zachichota�. Uda�o mu si� tylko sykn��.
� K�amiecie? � wysun�� przypuszczenie Czas. � Kpicie sobie?
Ca�a tr�jka przesta�a t�umi� �miech. Zabrzmia� czysto i g�o�no. M�odo.
� Powiadam ci, b�ogos�awieni ubodzy duchem, albowiem oni posi�d� ziemi� � powstrzyma�
na chwil� �miech brodacz w poplamionej szacie.
Czas wypu�ci� powietrze nosem i policzy� powoli do siedemnastu.
� Gdzie jest Jad�ka? � zapyta� wolno i dobitnie.
� O, Czasssss sssssi� wkurzy� � zaszydzi� zaskroniec, wbijaj�c z�by w jab�ko. Czas spojrza� na
niego przeci�gle, chwyci� gada nagle za ogon, zamachn�� si� kilka razy niby batem nad g�ow� i
wypu�ci�, szepcz�c wykrzywionymi w grymasie szyderstwa ustami jakie� d�ugie i skomplikowane
s�owa. O ziemi� prasn�� z rozmachem zaskroniec wyra�nie sflacza�y, obola�y i z lekko
spr�chnia�ymi z�bami, w kt�rych ci�gle trzyma� z�ote jab�ko � pomarszczone teraz i wysch�e.
Przeterminowane.
� Na up�yw czasu nie pomo�e nic. � Teraz w jego g�osie s�ycha� by�o drwin�. � No i masz
zn�w pow�d, by wcina� te jab�ka. Tylko uwa�aj, �eby� z�b�w w jakim� nie zostawi�. Zobaczysz,
�e przy k�opotach z gryzieniem, trawieniem i wydalaniem wieczno�� wcale nie musi by� nudna.
� Sssssp... ssssssp...sssssssssp � pr�bowa� wyrazi� swoje zdanie W��. Pr�bowa� do momentu,
gdy Czas przydepn�� go obcasem. Delikatnie, acz stanowczo.
� Nie lubi� cytowa� sam siebie, ale to akurat fajny cytat, pos�uchajcie: �e na brzuchu b�dziesz
si� czo�ga� i proch b�dziesz jad� po wszystkie dni twego istnienia, poza tym g�ow� ci zmia�d��,
dawno ci to powtarza�em by�em � mrukn�� do�� oboj�tnie Jahwe.
� Gdzie Jad�ka? � zwr�ci� si� ku niemu Czas z nienawistnym u�miechem.
� Oto i nadchodzi! � wyratowa�a brodacza z opresji Afrodyta. � Wielmo�na pani Jadwig,
Stra�niczka Jab�ek M�odo�ci.
Spojrzeli w kierunku drzewa, z kt�rego zsuwa�a si� z wielk� wpraw� zgrabna nastolatka z
zielonym plecaczkiem. Gdy stan�a na ziemi, ujrzeli jej �adn�, poci�g�� twarz i szare oczy. Oczy
bardzo starej, zm�czonej �yciem kobiety.
� Oto i nadszed� Czas � powiedzia�a dziewczyna z oczami starej kobiety.
� Przyszed�em po jab�ka � rzek� Czas.
� Wiesz, �e musisz odpowiedzie� na pytanie, aby je dosta�? � G�os dziewczyny by� niski i
ochryp�y. Podnios�y.
� Wiem. � G�os Czasu by� grzeczny i cierpliwy.
� Wiesz, �e odpowied� musi by� prawdziwa?
� Wiem.
� Wiesz, �e musi by� szczera i czysta twoja intencja?
� Wiem.
� Wiesz, �e Jab�ka M�odo�ci to dar, ale i...
Tym razem Czas wszed� jej w s�owo.
� Wiem, Jad�ka, wszystko wiem, nie musisz ci�gn�� dalej tej g�upiej ceremonii. Nie trzeba.
Poza tym mnie si� �pieszy.
� My�la�em, �e lubisz ceremonie � �achn�a si� Jadwig. � To mi�e urozmaicenie wieczno�ci.
� Mog�aby� przynajmniej wymy�li� jakie� nowe teksty � warkn�� Czas. � To co z tymi
jab�kami? Potrzebuj� ze trzech.
� A po co ci? � utkwi�a w nim wzrok Jadwig.
� Po... � zawaha� si� Czas. � A po co tobie to wiedzie�?
� To jest w�a�nie moje pytanie do ciebie � wzruszy�a ramionami opiekunka Jab�ek M�odo�ci �
musisz odpowiedzie�.
� Aha � pokiwa� g�ow� Czas. � Te jab�ka to dla �ony.
Wszyscy obecni, nie wy��czaj�c pr�buj�cego od d�u�szej chwili bezskutecznie ugry�� jab�ko
w�a, skierowali wzrok na kiwaj�cego g�ow� starca. Zapad�a cisza.
� Czy twoja intencja jest szczera i czysta? � zapyta�a cicho Jad�ka.
� Tak. �ona jest przy nadziei � powiedzia� r�wnie cicho Czas. � I...
� Jest li �mier� zaiste przy nadziei? � Jahwe otworzy� oczy najszerzej, jak potrafi�. A
mo�liwo�ci mia� du�e.
� Tak. B�dziemy mieli dziecko. Ja i �mier� � potwierdzi� Czas.
Zn�w zapad�a cisza. Zaskroniec usilnie stara� si� uwolni� z�by z jab�ka. W ko�cu si� uda�o.
� Ssssss nareszssssscie! My�liszsssss, �e ci to, jakem gad, p�azzzzzem puszssssscz�?!
Ssssssta� i walcz jak m�czyzzzzna!
Zn�w potrzebna by�a interwencja obcasa. Stanowcza, acz delikatna. W�� podni�s� g�ow� i
spr�bowa� wyplu� piasek z godno�ci�.
� Sssssukinsssssyn! � wysycza�.
� C�rka � poinformowa� spokojnie Czas � ma by� c�rka.
3.
S� m�czy�ni, kt�rzy maj� to, na co zas�u�yli. Inni pozostali kawalerami.
Sacha Guitry
Trzy jab�ka z plecaka Jadwig spoczywa�y bezpiecznie w przepastnej kieszeni Czasowego
kabata. �cie�k� do bramy, min�� od�wiernego i... W�a�nie. Min�� od�wiernego.
� Gheee gheee dobre jab�-jab�-�uszka? Gheeeh ghgh.
� Dobre � Czas mija�. Stara� si�, jak tylko m�g�.
� A mo�e ghee ghee � u�miechn�� si� przebiegle od�wierny, rozchylaj�c po�y p�aszcza. � Do
Jab�ek M�o-m�odo�ci je-je-jeszcze gheh Gruszki Niezniszczal-czalno�ci, �li-�liwki Wieczno�ci,
Truskawki Dobre-dobre-dobrego Spojrzenia albo Bana-nana Spokojnej Staro�ci?
Czas prze�lizgn�� si� wzrokiem po asortymencie owoc�w w wewn�trznych kieszeniach
sk�rzanego p�aszcza.
� Nie, dzi�kuj� � powiedzia� najgrzeczniejszym tonem, na jaki m�g� si� zdoby�.
Od�wierny, niewa�na dla rozwoju akcji epizodyczna posta�, obrzuci� swojego rozm�wc�
bystrym spojrzeniem zmru�onych oczu.
� B�g? � zaryzykowa� stwierdzenie.
� Gorzej � mrukn�� Czas.
� Aaa. � Od�wierny pokiwa� g�ow� ze zrozumieniem. � Pewnie �onaty...
* * *
� Masz? � zapyta�a �mier�, podnosz�c si� z trudem z Przedpokoju Kr�lestwa Morfeusza.
� Nie wstawaj! � Czas podbieg� do ��ka.
� Masz?
Wsadzi� r�k� do kieszeni. Wyci�gn��.
� Daj.
� Na co ci to?
�mier� si� nie u�miecha�a. I tak, niezale�nie od humoru, mia�a zawsze dok�adnie taki sam
wyraz twarzy. Teraz na przyk�ad by�a �miertelnie powa�na.
� Potrzebuj�. Bez nich nie dam rady. Potrzebuj� energii. Musz� pracowa�. Beze mnie �wiat
zginie.
� Bez ciebie w�a�nie nie zginie. � Czas schowa� jab�ka z powrotem do kieszeni.
� Nie zdajesz sobie sprawy z tego, co m�wisz � st�kn�a �mier�.
� Nie zdajesz sobie sprawy, �e jeste� w ci��y � warkn�� Czas.
� Moja sprawa! � rozz�o�ci�a si� nie na �arty �mier�.
� Moja te�!
� Dawaj!
Czas mia� smutek w oczach. Zamieszanie w my�lach. Rozterk� w duchu.
� Daj mi, prosz�... � j�kn�a �mier�.
* * *
� Czy ona ju� kiedy� bra�a? � zapyta�a Afrodyta bawi�c si� przymierzaniem niebieskiej r�y
raz za prawym, raz za lewym uchem.
Jahwe podrapa� si� w nos. Od zawsze stara� si� uchodzi� za wszystkowiedz�cego. Kosztowa�o
go to czasami wiele wysi�ku.
� Nie � powiedzia� g�o�no i z wy�wiczonym, odbijaj�cym si� o podniebienie echem. �
Zaprawd� powiadam ci, nie bra�a by�a nigdy.
� Ssssssprawa jasssssna � sykn�� W�� przez spr�chnia�e z�by � przycisssssn�o j�.
Kryzysssssss.
� I co teraz b�dzie? � zaniepokoi�a si� Afrodyta.
� Kto prze�yje, wolnym b�dzie. � Jahwe nadgryz� kolejne jab�ko. � Kto umiera, wolnym ju�.
� Sssssss ssssssss! � za�mia� si� w��. � Sssssss sssssssss!
* * *
Nad polem pod lasem szybowa� ze �piewem skowronek. Ojciec otar� pot z czo�a i zag��bi� p�ug
w ziemi�.
Odrzucane skiby uk�ada�y si� w r�wne pasy � o ile Tabaka, kasztanowa klacz ojca nie zboczy�a
gdzie� na chwil�, co jej si� do�� cz�sto zdarza�o. Ojciec czu� si� dobrze jak nigdy � a jeszcze kilka
dni wcze�niej �egna� si� z gospodark� na zawsze. Nie mia� poj�cia, co si� sta�o. Schyli� si� i
odrzuci� na kup� wyorany kamie�. Z przyzwyczajenia czeka� na przeszywaj�cy b�l w plecach. Nie
by�o �adnego b�lu.
Nie obchodzi�o go, co si� sta�o. Najwa�niejsze, �e min�� b�l w krzy�u. B�l, kt�ry czu� ka�dej
wiosny od ponad dziesi�tka lat chyba. B�l, kt�ry zabija� powoli. Ojciec si� u�miechn��. Karnawa�...
Zn�w zacz�� snu� plany na przysz�o��. Dawno tego nie robi�.
�eby jeszcze nie k��tnia ze starszym synem, wszystko by�oby w jak najlepszym porz�dku.
�Tak �e� ojcu dobrze �yczy�?� � pomy�la� oracz i cmokn�� na klacz, kt�ra ruszy�a �wawszym
krokiem. � �Niech ci� szlag trafi.� Na czole wyry�a si� bruzda; ch�opski charakter bra� g�r�. Ch�op
�ywemu nie przepu�ci...
Nagle na jasnym niebie pojawi�a si� chmura. Ojciec przys�oni� oczy d�oni� i poci�gn�� nosem.
� Kie licho? � mrukn��.
Chmura by�a niewielka, zupe�nie czarna. Wygl�da�a jak p�achta smolistej, �a�obnej tkaniny
porzucona na wietrze. Nios�a ze sob� cisz� i zimno. Wszystko razem zupe�nie nienaturalne i nie na
miejscu w ciep�y, bezwietrzny, wiosenny poranek.
� Kie licho? � powt�rzy� oracz prze�ykaj�c �lin�. Nie oczekiwa� odpowiedzi na pytanie. Ale ta
przysz�a.
� Umiera�e� d�ugo? � stwierdzi� raczej, ni� zapyta� g�os w jego g�owie. � To si� wi�cej nie
powt�rzy, uwierz mi.
Potem by� jeszcze szybki b�ysk ostrego narz�dzia i chichot. �widruj�cy uszy chichot. Ale tego
ju� nie us�ysza�. W Za�wiatach nieprzyjemne wra�enia s�uchowe s� �ciszane przez stacje ZHP �
Zast�py Harfist�w Pozaziemskich. Zamiast nich jest �agodno��. I spok�j. I wieczno��. Itp.
Jednym s�owem nuda.
4.
Ave Caesar, morituri te salutant.
pozdrowienie rzymskich gladiator�w
� Uspok�j si�, usi�d� na chwil�. � Czas nie patrzy� ostatnimi czasy na swoj� ma��onk� inaczej
ni� z niepokojem. Wydawa�a si� chodzi� szybciej od niego. Chodzi�a szybciej od niego. Prawie
ca�y czas. Nomen omen zreszt�.
� Nie. � Mimo naprawd� du�ego ju� brzucha �mier� niemal�e ta�czy�a wok� Wielkiej
R�wniny Ponad Bezmiarem. Czyli wok� sto�u. � Czuj� si� �wietnie.
Czas odgarn�� sobie w�osy z czo�a i podrapa� si� w ty� g�owy.
� Podobno odrobi�a� straty z nawi�zk�? � rzuci� staraj�c si�, �eby zabrzmia�o to w miar�
beztrosko.
� Nie zastanawia�am si� nad tym � to zabrzmia�o bardzo beztrosko. Bez starania si�.
� Wiosna m�wi�a, �e to z tego gor�ca � ci�gn�� Czas, taktycznie schodz�c na temat pogody. �
W tym roku podobno wyj�tkowo ciep�o.
� Mo�e? � �mier� przysiad�a na chwil� na Pag�rku Wytchnienia. Na taborecie.
� Ludzie mr� jak muchy � wracaj�ca wci�� i wci�� my�l wydosta�a si� w ko�cu z ust Czasu. �
A nawet bardziej.
�mier� patrzy�a na swoje bielutkie d�onie. Te d�onie mia�y wiele wsp�lnego z materia�em, z
kt�rym styka�a si� przy pracy. Te d�onie by�y d�o�mi ca�ej ludzko�ci � kolorem przypomina�y
d�onie arystokrat�w, kt�rzy nigdy nie zha�bili si� prac�, twardo�ci� przypomina�y najbardziej
spracowane r�ce g�rnik�w czy rolnik�w. Klasyczne dwa w jednym.
W sumie �atwy do osi�gni�cia efekt, gdy ma si� do czynienia z wypolerowan� ko�ci�. �wiat�o
Kaganka Mi�o�ci odbija�o si� w czubkach palc�w. Pod Wielkim Dachem Nieba by�o cicho. Czas
chodz�c na palcach jednocze�nie trwa� w oczekiwaniu na odpowied�.
� Przynie� mi wi�cej jab�ek � zabrzmia�o jak grzmot. Twardo i kategorycznie.
5.
Something is rotten in the state of Denmark.
William Shakespeare
Starszy syn pr�bowa� nie patrze� na pole pod lasem. Ci�ko by�o. Jego dziedzictwo,
zaprzepaszczone przez to, �e za mocno si� dziwi�. �e za du�o powiedzia�. Dlatego, �e ojciec nie
umar� � chocia� mia� umrze�. Taka by�a kolej rzeczy, naturalny porz�dek, z dawna, ba, od zawsze,
od pocz�tku istnienia �wiata przestrzegany. Ojciec i tak, wedle rodzinnych standard�w, d�ugo i
dobrze si� trzyma�. Na tyle d�ugo, �e starszy syn zacz�� ju� mie� te same, dziedziczne b�le w
plecach. Znami� pocz�tku ko�ca.
Trudno by�o nie zerka� na utracon� niw�. Kark sam si� przekr�ca� w kierunku �ciany lasu,
zmuszaj�c oczy do lustrowania, czy bruzda aby r�wno poci�gni�ta. Skiba by�a �wie�a, jeszcze
wilgotna, wok� k��bi�y si� ptaki, wydziobuj�c wyniesione ostrzem lemiesza na powierzchni�
larwy owad�w. �Ojciec pewnie zadowolony� � pomy�la� syn. � �Zawsze przecie powtarza�: za
czyim p�ugiem stado ptak�w chodzi, temu ziemia dobrze obrodzi.� Nagle starszy syn odwr�ci�
wzrok � dostrzeg� stoj�cego za p�ugiem rodziciela. Nie chcia� go spotka�. Skiba by�a zbyt �wie�o
odwalona. Jeszcze nie zaros�a. Jeszcze nie.
Kark sam si� przekr�ca� w kierunku �ciany lasu.
Ojca wypada�o pozdrowi�, cho�by z daleka. Nawet lepiej z daleka, �eby dobrze nie s�ysza�
pozdrowienia, bo got�w wm�wi� sobie, �e wydziedziczony syn natrz�sa� si� przyszed� albo na
�mier� rodzica czeka�. Pozdrowi� wszelako wypada�o, bez dw�ch zda�. Pomimo r�nicy zda�.
Kasztanowa klacz zar�a�a g�o�no, niemal wypluwaj�c trzymane w pysku w�dzid�o. Siedz�ce
blisko konia i oracza ptaki poderwa�y si�, poko�owa�y chwil� nisko nad g�owami i wr�ci�y. Starszy
syn zmru�y� oczy i wyt�y� wzrok. Kilka czarnopi�r�w siedzia�o na kapeluszu i ramionach ojca i
dzioba�o go zawzi�cie! Nie uwierzy� za pierwszym rzutem oka. Za drugim musia�. Ptaki dzioba�y
a� do krwi. Tabaka znowu zar�a�a. Tym razem nie pomog�o � czarnopi�ry nabra�y odwagi i
odpowiedzia�y jedynie kr�tkim oderwaniem ostrych dziob�w od ludzkiego cia�a.
Kamie� ze �wistem przeszy� powietrze i trafi� czarnopi�ra w skrzyd�o. Pomog�o. Ptak zakraka�
kr�tko i upad� na ziemi�, reszta poderwa�a si� do lotu.
� Posz�y, a posz�y kraka�ce, krakwa wasza ma�!!! � wrzeszcza� starszy syn podbiegaj�c do
nieruchomego, stoj�cego za p�ugiem ojca � Przepraszam, �em kamieniem rzuci�, ojcze. Ojcze!
Spojrza� w bia�� twarz. Ojciec si� nie u�miecha�. Dziwne, wie�� nios�a, �e podobno wszyscy w
ich rodzie umierali z u�miechem na ustach. Z tego s�yn�li Pietroniuszkowie od wielu pokole�. We
wsi mawiali, �e co by si� nie dzia�o, �mier� dla Pietroniuszk�w zawsze �askawa.
� No i przysz�a kryska � szepn�� syn. � No i po co to ojcu by�o?
Najpierw wyprz�g� Tabak� � �ci�gn�� jej z szyi chom�to, poluzowa� i odpi�� popr�gi. Teraz
m�g� zaj�� si� ojcem � z trudem oderwa� r�ce od p�uga, kt�ry wraz z orczykiem po�o�y� na ziemi.
Potem, widz�c, �e klacz instynktownie unika kontaktu z martwym, przewiesi� sobie ojca przez
rami�. Szed� powoli, uginaj�c si� pod ci�arem bezw�adnego cia�a. Tabaka st�pa�a za nim ze
spuszczonym nisko do ziemi �bem.
� Normalnie, ojciec, normalnie tak by� mia�o � mamrota�, dysz�c z wysi�ku. � Tak w�a�nie by�
mia�o, i niech si� ojciec nie zas�pia. Przecie przysz�a w ko�cu po ojca ta, co po ka�dego przychodzi.
No, u�miechnij�e si� ojciec!
Ojciec nie chcia� si� u�miechn��.
� Zwyczajna to rzecz, ludzie rodz� si� i umieraj�, sam ojciec wie � nie przerywa� starszy syn. �
Zwyczajna rzecz, a ojciec �e� i tak ponad sw�j czas prze�y�.
Od wysi�ku kr�ci�o mu si� w g�owie, odzywa� si� rodzinny b�l w krzy�u. Przed oczami
migota�y czerwone plamy.
� Prze�y�e� ojciec swoje, ma�o� nas jeszcze nie prze�y�. Starczy ci...
Czerwone plamy zmieni�y kolor. Teraz by�y czarne. Nagle co� je rozja�ni�o. Na kr�tko, ale za
to bardzo intensywnie. By� o�lepiaj�cy b�ysk i przeszywaj�cy powietrze �wist. A w g�owie
starszego syna zabrzmia�y echem s�owa:
� Ojcu �ycia �a�ujesz?!
Reszta by�a milczeniem. Po kilku minutach, a mo�e wcze�niej, gdzieniegdzie brz�kn�y struny.
Delikatnie i �agodnie.
Karnawa� na ziemi zaczyna� si� od nowa. Ludzie zacz�li ta�czy� � czuli, �e nic innego im ju�
nie pozosta�o.
6.
P�ki d�uma czas si� bawi�.
Dante Alighieri
� Co? � zapyta� Czas.
� Przynie� mi wi�cej jab�ek! � wykrztusi�a �mier� przez z�by. � Przynie�, bo ci� zabij�!
� Nie wiesz, co m�wisz, kobieto. � Czas przemawia� �agodnie, chocia� we wn�trzu si� gotowa�.
� Czasu si� nie zabije. Niejeden pr�bowa�.
� Chcesz, �ebym te� spr�bowa�a? � W czarnych oczach by�yby pewnie iskierki wyzwania,
nienawi�� i by� mo�e jakie� inne oznaki ch�odnych raczej uczu�. By�yby � gdyby nie to, �e oczy
�mierci by�y ca�kowicie czarne � czarne czerni� poch�aniaj�c� wszelkie �wiat�o. Bezzwrotnie i
bezpowrotnie.
Oczy za�, jak wiadomo, s� zwierciad�em duszy.
* * *
Wielki pomara�czowy p�k bzopodobnych kwiat�w przys�uchiwa� si� i przygl�da� z
zainteresowaniem rozgrywaj�cej si� w Raju scenie. Co charakterystyczne dla arkadyjskiej flory,
p�kowi kwiat�w wydawa�o si� tylko, �e ma narz�dy umo�liwiaj�ce odbieranie bod�c�w
wzrokowych i s�uchowych. Ale samo to, �e mog�o mu si� wydawa�, predestynowa�o go do bycia
kim� nadzwyczajnym. Cho� oczywi�cie nie zdawa� sobie z tego sprawy. Taaa... wszystko to by�o
odrobin� zagmatwane, jednak�e p�k pomara�czowego bzu si� tym nie przejmowa�. Wbrew
wszelkim przeciwno�ciom i niedogodno�ciom, po prostu s�ucha� i patrzy� � bo mia� na to ochot�.
By� w Edenie, m�g� robi�, co chcia�.
Czas te� by� w Edenie � i pr�bowa� cieszy� si� z tego, �e nie musi ci�gle drepta� w miejscu,
aby utrzyma� kontinuum. Pr�by wzbudzenia w sobie rado�ci odnosi�y nisk� skuteczno��. Raj nie
wymaga�, wr�cz odrzuca� obecno�� Czasu. Persona non grata rzadko ma u�miechni�t� min�.
Zw�aszcza gdy zdaje sobie spraw� ze swojego statusu. Raj nie potrzebowa� Czasu. Czas by�
wrogiem wiecznego szcz�cia. Mieszka�cy Arkadii dawali to wyra�nie do zrozumienia.
� Ssssssp... ssssssppppppi... sssssssssp � miota� si� pod obcasem Czasowego kamasza
zaskroniec z czerwonymi oczami.
� Zaprawd� powiadam wam, bliski jest dzie�, kiedy otworz� si� bramy i p�knie niebo �
histeryzowa� brodaty starzec w przypominaj�cej koszul� nocn�, bia�ej szacie.
� Co znaczy: bliski? � mrukn�� Czas. � Konkretnie si� trzeba wyra�a�. Bliski to �adne
okre�lenie. Dla jednego bliski to dla drugiego daleki, wr�cz nieosi�galny.
� Chcesz wi�cej jab�ek? � u�miechn�a si� kwa�no Afrodyta.
� Nietrudno si� domy�li� � odezwa� si� dziewcz�cy g�os z korony Dawcy Wiecznej
Szcz�liwo�ci. Z wysoko po�o�onych ga��zi Drzewa Owoc�w M�odo�ci.
� Witaj Jad�ka. � Czas pochyli� g�ow� na piersi. Jakby w zawstydzeniu. Nie jakby � dok�adnie
w zawstydzeniu.
� Witaj � b�kn�a Stra�niczka Jab�ek M�odo�ci zsuwaj�c si� ku niemu po pniu.
� Brody ich d�ugie, kr�cone w�siska, wzrok dziki, suknia plugawa... � wzni�s� d�onie w g�r�
Jahwe. � N� za pasem, miecz u boku b�yska, w r�ku ogromna bu�awa...
� To takie troch� nie w twoim stylu � zauwa�y�a Afrodyta z g�upia frant. Czas te� co�
zauwa�y�.
� Do mnie pijesz? � warkn��.
� Kto jest bez winy, niechaj pierwszy rzuci kamieniem... � B�g spu�ci� wzrok. Czas wykona�
kilka g��bokich wdech�w.
Dok�adnie siedem.
� Dla twojego w�asnego, nas wszystkich i wielu innych os�b dobra nie powiniene� dosta�
wi�cej jab�ek. � Jadwig patrzy�a Czasowi prosto w oczy.
� Wiem � mrukn�� Czas.
� Wiem, �e wiesz. � Jadwig chwyci�a rozm�wc� za r�k�. � Kto jak kto, ale ty, kt�ry widzia�e�
i wiesz wszystko...
Jahwe �achn�� si� niemal niezauwa�enie. Czas nie kry� si� ze swoim zak�opotaniem:
� Bzdura, nie wiem wszystkiego...
� Wiem, �e nic nie wiem! � wtr�ci� Jahwe. Czu� wielk� potrzeb� wtr�cania si� co jaki� czas. To
znaczy, co Czas i jego aktualnego rozm�wc�. Wydawa�o mu si�, �e zrobi tym dobre wra�enie. To
by� Raj, ka�dy mia� prawo do dowolnych wyobra�e�. � Wiem, �e nic nie wiem � powt�rzy� B�g.
� Dziwne rzeczy dzisiaj opowiadasz, jakby nie swoje. � Afrodyta przechyli�a zalotnie g�ow�,
uwydatniaj�c zgrabn� szyj�. Z braku innych obiekt�w kokietowa�a te, kt�re by�y w zasi�gu.
Doskonale wiedzia�a, �e wszelkie dzia�ania mi�osne czy cho�by para-mi�osne wspomagaj�
dzia�anie Jab�ek M�odo�ci.
� A co, ile mo�na cytowa� samego siebie?! � zmarszczy� brwi Jahwe. � Ka�demu by si�
znudzi�o!
� Po co ci te jab�ka? � nie zwraca�a uwagi na otoczenie Stra�niczka.
� Powiedzia�a, �e mnie zabije � wyszepta� Czas.
� Ciebie nie mo�na zabi� � wzruszy�a ramionami Jadwig.
� Ci tutaj ci�g�e pr�buj� � u�miechn�� si� kwa�no Czas, wskazuj�c na tr�jk� milcz�cych istot,
z kt�rych jedna ci�g�e wi�a mu si� pod obcasem.
� Sens �ycia wiecznego. Czym� trzeba si� zaj��. Ile tysi�cy lat mo�na skleja� modele?
� Nie mam poj�cia. Ja nie mam czasu. � Czas wiedzia�, jak to brzmi w jego ustach. � Nie mam
czasu dla siebie. Dla innych. Zawsze mi go brakuje.
� Ludzie m�wi�: szewc bez but�w chodzi...
� Vanitas vanitatum et omnia vanitas! � chrz�kn�� Jahwe i rozejrza� si� dyskretnie, czy zwr�ci�
uwag� wszystkich obecnych. Potem r�wnie dyskretnie si� u�miechn��: uda�o mu si�, cho� tylko na
moment, ze wszystkimi, opr�cz w�a oczywi�cie. Ale on by� obecny tylko po�owicznie � od szyi w
d�.
� Dostan�? � Czas prosi�. Najuni�eniej, jak potrafi�. Nienawidzi� siebie za to.
� Odpowiesz mi na pytanie? � u�miech Stra�niczki Jab�ek M�odo�ci by� smutny.
� Musz�?
Zamiast odpowiedzi zn�w wzruszy�a ramionami.
� Co chcesz wiedzie�? � Czas przycisn�� mocniej obcas do ziemi. Nie z ch�ci zrobienia
krzywdy W�owi. Raczej odruchowo.
� Macie ju� imi� dla nie narodzonej c�rki?
Czas wyprostowa� si�, a z oczu bi�a mu duma. Kwiaty i li�cie zamilk�y nagle, tak�e dw�jka
boskich istot nadstawi�a uszu � opr�cz zaskro�ca, kt�ry w obecnym po�o�eniu mia� powa�ne
przeciwwskazania w stosunku do tej czynno�ci. Poza tym nie mia� czego nadstawia�. W powietrzu
wisia�o oczekiwanie. Efekt nie by� zamierzony � Czas po prostu wspomina� chwil� niedawnej
rozmowy z ma��onk�. Rozmowy o imieniu dla c�rki.
� Nadzieja � powiedzia� pe�nym g�osem � chcemy j� nazwa� Nadzieja.
Gdy Czas wk�ada� Jab�ka M�odo�ci do przepastnych kieszeni, Raj rozszumia� si� na nowo,
nape�niaj�c przestrze� �agodnym chora�em li�ci, traw i kwiat�w. Pomara�czowy bez przy��czy� si�
do ch�ru, pomimo oczywistego braku narz�du mowy. Nie przeszkadza�o mu to by� czo�owym
tenorem, kt�remu nieraz powierzano g��wne role w realizowanych przez rosn�ce w Edenie ro�liny
spektaklach operowych.
� Nadzieja... � kiwa�a w zamy�leniu g�ow� Jadwig, Stra�niczka Jab�ek M�odo�ci.
� Niech �ywi nie trac� nadziei! � wrzasn�� Jahwe. Lubi� takie zdania. Nazywa� je �Z�otymi
My�lami�. W ko�cu by�y jego w�asne.
� Taaa � podchwyci�a Jadwig. � Lepiej niech nie trac�...
* * *
� Nie masz �ywych w naszej wsi � po policzkach starej kobiety p�yn�y �zy, gdy wygra�a�a
ma�� i s�ab� pi�ci� niebu.
Nikt jej nie odpowiada�. Sta�a sama pod grusz�, obsypan� �wie�o zawi�zanymi owocami.
Ciep�y, ani troch� nie od�wie�aj�cy dusznego powietrza wiatr targa� d�ugimi siwymi w�osami.
Wiosna, tak radosna i �yzna na pocz�tku, okaza�a si� preludium do katastrofy. Epidemia ogarn�a
�wiat. �mier� czai�a si� na ka�dym kroku.
� I po co... po co �y�? � Staruszka usiad�a na ziemi i przesypywa�a w d�oniach kurz.
� Masz racj� � odezwa� si� g�os w jej g�owie � masz racj�. Po co?
Nie zd��y�a odpowiedzie�. Zreszt� i tak nie nawi�za�aby kontaktu z t�, kt�ra czai�a si� na
ka�dym kroku. Z ni� jeszcze nikt nie wygra�. Kilku osobom uda�o si� uciec � jednak zanim �mier�
zasz�a w ci���. Teraz nikt nie mia� szans umkn�� z �yciem. Nie by�o nadziei.
Jeszcze si� nie urodzi�a.
* * *
� Widzicie, co si� dzieje? � zagai�a Afrodyta.
� Sssstraszny t�ok � sykn�� W�� z czerwonymi oczami � sssssszadepcz� nasssssssss te
duszsssssse.
� B�ogos�awieni ubodzy duchem, albowiem im pisane jest Kr�lestwo Niebieskie � podrapa�
si� w brod� Jahwe.
� Tak, ale czemu a� tylu tych ubogich duchem naraz przychodzi?
� Ssssspytaj Sssss�mierci.
� Jednakowo� powiadam wam, wiara mo�e was uzdrowi�. � Jahwe kichn�� i wytar� nos w
r�kaw bia�ej szaty. Za chwil� kichn�� znowu.
� Sssssto lat � rzuci� odruchowo W��.
� Co?! � Afrodyta i brodacz zareagowali podobnie.
� Nicssssssss. � Gdyby nie wysuwaj�cy si� ci�gle j�zyk i beznami�tna gadzia mina mo�na by
odnie�� wra�enie, �e zaskroniec �mieje si� szyderczo. � Ludzie tak ssssss m�wi�, jak kto� ssssssss
kichnie... Sssssto lat. � Na chwil� zapad�a cisza. Na �arty z ograniczeniem d�ugowieczno�ci w tle
pozwala� sobie tylko cyniczny W��. Reszta nie mia�a odwagi.
� Wsta�cie, powiadam � nie m�g� powstrzyma� si� Jahwe. � Wasza wiara was uzdrowi!
� Mi�o��, mi�o�� jest si�� najpot�niejsz� � zaoponowa�a Afrodyta.
� Wiara ssss i mi�o��... te� sssss. � Ani ton g�osu ani czerwone oczy zaskro�ca nie wyra�a�y
�adnych uczu�. Ale ironii mo�na by�o si� domy�li�. � Wiara i mi�o��... ssssss.
� I nadzieja � dosz�o ich uszu z korony Drzewa Owoc�w M�odo�ci. To by�a Jadwig.
� Ssssssss nadzieja matk� g�upich. � Zaskroniec chcia� wzruszy� ramionami. Z przyczyn
obiektywnych nie mog�o mu si� uda�.
� Nadzieja c�rk� �mierci � poprawi�a Stra�niczka Jab�ek M�odo�ci.
7.
Gilotyna jest jedynym niezawodnym �rodkiem na �upie�.
Bob Hope
Czas wybiega� z Raju najprostsz� �cie�k� do wyj�cia. P�dzi� przed siebie, pr�buj�c zd��y�. Jak
dot�d, od samego Pocz�tku �wiata, zawsze mu si� udawa�o. Nie mia� jeszcze ani sekundy
sp�nienia � wbrew temu, co o�mielali si� g�osi� niekt�rzy tak zwani filozofowie czy inni
my�liciele. Nic nie mog�o powstrzyma� Czasu przed spe�nieniem wrodzonego obowi�zku bycia
punktualnym. A zw�aszcza kto� ma�y, ledwie zauwa�alny, odziany w si�gaj�cy kostek sk�rzany
p�aszcz. Kto� niewa�ny dla dalszego rozwoju akcji.
� Ghe he eeh gh � ucieszy� si� wyra�nie od�wierny � ko-kogo widz� mo-moje
ocze-ocze-ocz�ta ghe ghe ha ah ah?
� Eh ghe ghe � zakrztusi� si� Czas. Id�c do Edenu pami�ta�, �eby omija� bram� i jej obs�ug�.
Wtedy przefrun�� nad murem. W drodze powrotnej, w wirze emocji, wylecia�o mu z to g�owy. Ju�
�a�owa�.
� Ghe ghe eh? � mrukn�� ma�y cz�owieczek z u�miechem. Paskudnym, ale u�miechem. Zdaje
si�, �e poczu� jak�� duchow� wi� z Czasem.
Czas nie poczu� �adnej wi�zi. Wr�cz przeciwnie.
� Tak... � przystan�� na chwil�. Ci�gle jeszcze by� w Raju, m�g� sobie na to pozwoli�. Poza
tym by� dobrze wychowany b�d� co b�d�. � W�a�nie wychodzi�em.
� Ghe ghe � pokiwa� g�ow� ze zrozumieniem od�wierny, a potem znienacka, wy�wiczonym
ruchem, odchyli� po�� p�aszcza. � Wiem, czego ci-ci-ci ghe ghe trze-trzeba, bra-bra-bracie.
Czosnek Nowej Nadziei.
� Nie dzi�ku... � Czas chcia� zareagowa� w spos�b najlepszy w odniesieniu do wszelkiej ma�ci
akwizytor�w. Powstrzyma� si� w po�owie reakcji. Co� go zaciekawi�o.
(Je�li traficie na dobrego akwizytora, jeste�cie ju� w takim momencie na przegranej pozycji.
Akwizytor, wietrz�c jedyn� i niepowtarzaln� szans� � o kt�rej zreszt� nieustannie wam napomyka,
wskazuj�c bardziej lub mniej dyskretnie na oferowany towar � przechodzi do frontalnego ataku...
Tylko dobrze okopany umys� wspomagany przez symbolicznego w�a w kieszeni ma szans�
przetrwa�. Przetrwa� oznacza czasami podda� si� i kupi� co� od cz�owieka, kt�ry szarpie za nasz
r�kaw. Zwykle nie jest to warte nawet czwartej cz�ci ceny, kt�r� zap�acili�my, mimo �e i tak
stargowali�my wywo�awcz� do jednej czwartej. Zwykle jeste�my w takich wypadkach obdarzeni
niepotrzebnym bublem i ograbieni z jakiej� potrzebnej sumy got�wki. Zwykle.)
Jednak�e nie zawsze ma si� do czynienia z akwizytorem w postaci od�wiernego bram Raju.
� Czosnek Nowej Nadziei? � zdziwi� si� Czas.
� No, ghe ghe.
� A... � Czas dziwi� si� sam sobie, �e traci sam siebie na rozmow� z kim� a� tak ma�o
znacz�cym. � A... jak to dzia�a?
� Ghe ghe ah ah he ghe � Karze� w p�aszczu jeszcze przez chwil� kr�ci� g�ow� i u�miecha� si�
bez opami�tania. A� nagle spowa�nia�, podni�s� do g�ry palec wskazuj�cy lewej d�oni i zacz��
m�wi�: � Obni�a ci�nienie t�tnicze krwi, niszczy drobnoustroje przewodu pokarmowego oraz
uk�adu oddechowego, neutralizuje dzia�anie Jab�ek M�odo�ci, poprawia przemian� t�uszcz�w w
organizmie, zapobiega odk�adaniu si� z�og�w cholesterolu w �cianach naczy�, dzia�a pobudzaj�co
na �o��dek i w�trob�. Jest pomocny przy stanach zapalnych gard�a, krtani i oskrzeli...
� M�wi�e� co� o Jab�kach M�odo�ci...? � wtr�ci� niepewnie Czas.
� Ghee he he ghe! � przytakn�� od�wierny, �ciskaj�c w r�ku g��wk� cudownego warzywa.
Czas przyjrza� si� bystro rozm�wcy. Jeszcze przed chwil� ba� si�, �e co� jest nie tak. Ale
wszystko wr�ci�o do normy. Mimo to chwyci� si� promyczka nadziei. Ton�cy brzytwy si�
chwyta...
� M�wi�e� o Jab�kach M�odo�ci! � powt�rzy�.
� A ta-tak, ghe ghe, neu-neu-neu...
� Neutralizuje! � podpowiedzia� Czas niecierpliwie.
� Ta-ta-tak... neu-neu-neu co� tam dzia-dzia-dzia-�anie ja-ja... Jab�ek M�odo�ci.
� To ja wezm� troch�. � Czas by� zdecydowany spr�bowa� wszystkiego.
� Ghe ghe geh geh pro-pro-prosz� baba-baba-bardzo ghe ghe.
� Taak. � Czas wrzuci� g��wk� Czosnku Nowej Nadziei do kieszeni kabata. � Ile p�ac�?
� Ghe ghe ni-ni-nic � sapn�� od�wierny. � To gra ghe ghe ha he gra-gratis. Na koszt fi-fi-firmy.
Czas by� zdziwiony. Ten dzie� obfitowa� w emocje i niespodzianki.
� Dzi�kuj� � powiedzia�, �ci�gaj�c kapelusz.
� Prosz� � wyprostowa� si� od�wierny wskazuj�c bram�. � Ju� czas na ciebie, Czasie �
powiedzia� tonem, jakiego u�y� wcze�niej opisuj�c zalety czosnku.
� Pomo�e? � zapyta� go na odchodnym Czas.
Od�wierny roz�o�y� r�ce.
� Lec� � zebra� si� w sobie Czas. I polecia�.
� Oby ci si� uda�o � mrucza� obserwuj�c go od�wierny, zaprzeczaj�c w�asnemu statusowi
osoby b�d�cej zupe�nie niewa�n� dla rozwoju akcji. � Oby ci si� uda�o... Ghe... Zapomnia�em ci
powiedzie�, �e Czosnek Nowej Nadziei zostawia niezbyt mi�y zapach w ustach... Jak to czosnek. O
nim samym pr�dko nie zapomnisz. Zagryziesz natk� Pietruszki Oczyszczenia... Niewa�ne.
Najwy�szy czas przeciwdzia�a�. Najwy�szy czas. Czas... Chocia� mo�e jest ju� za p�no...
* * *
� Najwy�szy czas! � rzuci�a �mier� zwlekaj�c si� z Przedpokoju Kr�lestwa Morfeusza.
� Wcale nie jestem taki wysoki. � Czas wr�ci� w doskona�ym humorze. �mier� tego nie
zauwa�a�a. Niewiele ostatnio zauwa�a�a.
� Dawaj jab�ka.
Nie widzia� sensu k��cenia si� z ni�. Mia� w g�owie plan. Odda� trzy otrzymane od Jadwig
Jab�ka M�odo�ci i zagai� �agodnym tonem:
� Zjesz dzi� ze mn� kolacj�? Zrobi� co� dobrego. Chwyci�a owoce drapie�nym ruchem i
spojrza�a na niego ze zdziwieniem. Prawdopodobnie ze zdziwieniem, bo rysy bia�ej czaszki si� nie
zmieni�y. Delikatnie dotkn�� jej brzucha.
� Ju� nied�ugo � powiedzia� mi�kko. � No to jak? B�dziesz na kolacji?
� Mm, mam dzi� jeszcze du�o roboty... � pr�bowa�a si� wymiga�.
� Od�� na jutro, daj im si� jeszcze chwil� nacieszy�...
� Nie mog�...
� Mo�esz. Poza tym jeste� mi winna przys�ug�, za przyniesienie jab�ek. Niech to b�dzie ta
przys�uga, zgoda?
�mier� podrapa�a si� zgrzytliwie w g�ow�.
� No dobra, niech b�dzie. Co przyrz�dzisz?
� Jagni�cin� po gruzi�sku � u�miechn�� si� Czas.
III. Fares.
1.
Das ist eine Schraube ohne Ende
niemieckie powiedzenie
Od�wierny bram Raju nigdy nie widzia� takiego t�oku na swoim stanowisku pracy. Nigdy w
swoim d�ugim �yciu nie mia� jeszcze tyle roboty. Oddziela� Godnych od Niegodnych, sprawdza�
przepustki, pilnowa�, �eby jaki� cwaniak nie w�lizgn�� si� niepostrze�enie albo z podrobion�,
fa�szyw� legitymacj�, kt�r� ukrad� jakiemu� bogu ducha winnemu Godnemu tu� po wa�eniu
grzech�w i wypisywaniu danych.
Nie, nie by�a to �atwa praca. Najgorsze by�o to, �e o �adnej pomy�ce mowy by� nie mog�o.
Od�wierny musia� by� w porz�dku zar�wno wobec w�adz wy�szych, jak i wobec petent�w.
Tymczasem t�umy petent�w niemal�e bez przerwy k��bi�y si� pod bram� czekaj�c na obs�u�enie i
wst�p do Arkadii.
Od�wierny ba� si�, �e Czosnek Nowej Nadziei nie zadzia�a.
Gdy patrzy� na kolejne duchy przekraczaj�ce bram�, co� mu m�wi�o, �e chyba faktycznie nie
dzia�a.
Co� innego, a mo�e to samo, m�wi�o mu, �e to jeszcze mimo wszystko nie koniec.
* * *
� A mo�e sssssss by tak co�ssssssss przedssssssi�wzi��? � zapyta� W��.
� Tylko co? � zapyta�a Afrodyta, z natury raczej bierna w sprawach innych ni� dotycz�ce
mi�o�ci. � Mo�emy tylko czeka�.