Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Zobacz podgląd pliku o nazwie 13975 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
CAROLA STERN
POETA I TANCERKA
Isadora Duncan i Siergiej Jesienin
И т w ó ) s і ї i
:;:■■■.--J-,
№
її" w
М-
:':Л
.. » ■
:гі- rffr! і!»і ! п
! І
і 4
! і
•
CAROLA STERN
POETA I TANCERKA
Isadora Duncan i Siergiej Jesienin
przetożyta Urszula Szymanderska
TWÓJ STYL
WYDAWNICTWO K S i A Ż S O W E
Warszawa 2006
Tytuł oryginału
hadora Duncan und Siergej Jessenin. Der Dichter und die Tanjerin
Projekt okładki i stron tytułowych Anna Pol
Zdjęcia na okładce © Bettmann/CORBIS
Redakcja Magdalena Majewska
Korekta
Elżbieta ]urc7ysxyn
Kultura 2000
Publikacja została sfinansowana przy wsparciu Komisji Europejskiej w ramach programu Kultura 2000. Wyraża ona jedynie opinie autorów zawarte w publikacji, a Komisja nie może być pociągnięta do odpowiedzialności w zakresie wykorzystywania informacji w niej zawartych.
© Copyright by Rowohlt. Berlin Verlag GmbH, Berlin 1996
© Copyright for the Polish edition by
Wydawnictwo Książkowe Twój Styl, 2006
© Copyright for the Polish translation by Urszula Szymanderska, 2006
Wydawnictwo Książkowe Twój Styl
al. Niepodległości 225/11, 02-087 Warszawa
tel. (+22) 576 82 72, faks 576 82 62
e-mail:
[email protected]
Dział Handlowy
ul. Kolejowa 19/21, 01-217 Warszawa
tel./ faks (+22) 631 81 25, bezpłatna infolinia 0 800 120 189
e-maib
[email protected]
http://www.wkts.pl
ISBN 83-7163-433-1
Wydawnictwo Książkowe Twój Styl
Warszawa 2006
Wydanie pierwsze
Skład i łamanie: Anter s.c.
Druk i oprawa: WZDZ - Drukarnia „Lega", Opole
Człowiek ten
To awanturnik, ale dzielny, Marki najwyższej, Jakiej nie znajdziecie.
Byl przystojny, Był przy tym poetą, Choć z niezbyt wielką, Ale chwytną siłą,
I jakąś kobietę, Przeszło czterdziestoletnią, Zwał niegrzeczną dziewczynką I swoją miłą.
Siergiej Jesienin, Czarny człowiek (przel. Władysław Broniewski)
Anioł i diablica
Spotkanie w Moskwie
Madame każe na siebie czekać, goście powoli robią się niespokojni. Gospodarz, malarz Jakułow, przyrzekł im na dzisiejszy wieczór nielichą atrakcję, która zapewne wielu skusiła: na przyjęciu w jego atelier mieli zyskać okazję poznania niedawno przybyłej do Moskwy słynnej Isadory Duncan. Jej impresario, Ilja Sznejder, solennie przyrzekł Jakulowowi, że przywiezie ze sobą tancerkę, chętnie bywającą na podobnych przyjęciach. A jej cały czas nie ma. Gospodarzowi zrobiło się przykro.
Czy warto jeszcze czekać? - zadawali sobie pytanie goście. - Co tu jeszcze oglądać?
Światową sławę - twierdził Jakułow. - Kobietę, która tańczyła w Pałacu Elizejskim przed prezydentem Francji, w Białym Domu przed Teddym Roose-veltem, występowała w największych operach świata i przed piętnastotysięcznym tłumem w Paryżu!
Ktoś dorzucił drwiąco: Tak, piętnaście lat temu.
І
і 8 Poeta i tancerka
Isadora Duncan około 1910 roku
Spotkanie w Moskwie 9
Jakułow nie dał się zbić z tropu. Przecież wszyscy wiedzą, że to właśnie Duncan stworzyła współczesny taniec do muzyki klasycznej, bez ustalonej choreografii, bez z góry określonej sekwencji kroków, w którym wyłącznie intuicja podpowiada kolejne ruchy!
Ale wyglądało na to, że większość gości szybko zapomniała o oczekiwanej gwieździe. Jak to się często działo w latach tuż po rewolucji, tak i tego jesiennego wieczoru 1921 roku w przyćmionym świetle atelier można było dostrzec skupionych w małych grupkach artystów, siedzących pod ścianami ozdobionymi najnowszymi projektami scenograficznymi Jakułowa wykonanymi dla moskiewskiego Teatru Kameralnego* i dyskutujących z ożywieniem. Byli wśród nich malarze i muzycy, reżyserzy, aktorzy i pisarze, rzecznicy nowej sztuki rosyjskiej, zakochani w eksperymentach, manifestach, projektach i programach, nieustannie spierający się o pojęcia i kierunki, odkrywający nowe dźwięki i nowe kolory, nową architekturę, nowy teatr i bez końca kłócący się o to, co ma właściwie oznaczać pojęcie: „sztuka rewolucji".
Około pierwszej w nocy przy drzwiach zrobiło się zamieszanie, ktoś krzyknął do gospodarza: Duncan! Jakułow, chodź szybko, to Duncan!
* Słynny teatr moskiewski (1914-49), kierowany przez Aleksandra Tairowa, zwolennika tzw. „teatru umownego", przeciwnika naturalizmu. (Wszystkie przypisy pochodzą od tłumaczki.)
10 Poeta i tancerka
W mgnieniu oka ucichły rozmowy, spojrzenia wszystkich skierowały się na Amerykankę. Tancerka, wydawałoby się, powinna być szczupła, mieć wąską talię i delikatną budowę. O tej tutaj z całą pewnością nie dało się tego powiedzieć. Czerwony chiton miękko spływający z krzepkich ramion zakrywał pełną, wręcz tęgą sylwetkę. Twarz tancerki odznaczała się ładnymi, regularnymi rysami, pięknie wygięte brwi przecinały szerokie, jasne czoło. Włosy zostały ufarbo-wane na miedziany kolor. Z całej postaci Isadory Duncan promieniowało życzliwe ciepło. Nie wyglądała ekstrawagancko, raczej skromnie, a mimo to jak prawdziwa dama. Choć w pełni świadoma własnej sławy, nie sprawiała wrażenia zarozumiałej, przede wszystkim zaś wydawała się niezwykle kobieca.
Czy żałowała, że dopiero o tak późnej porze zdecydowała się przybyć na przyjęcie, które proponował jej impresario? Tancerka była zmęczona i wyczerpana. Jej znudzony wzrok przesuwał się po ścianach atelier i twarzach gości. Nagle uśmiechnęła się i ożywiła. Coś lub ktoś wyraźnie musiał pobudzić jej ciekawość. Z pewnością nie był to Jakułow - obojętnie przyjęła jego powitanie, odwróciła się szybko i skierowała w stronę przygotowanego dla niej szezlonga. Wyciągnęła się wygodnie i rozkazująco skinęła w stronę młodego mężczyzny, który z uśmiechem posłusznie usadowił się u jej stóp. Nazwisko nieistotne, ale ten jego wygląd! Duncan wprost pożerała go zachwyconym wzrokiem.
Spotkanie w Moskwie 11
Mężczyzna siedział z lekko pochyloną głową, tak że jego bujne, jasne włosy lśniły w przyćmionym świetle. Jasne niebieskie oczy przywodziły na myśl niezapominajki. Nagle wypowiedział kilka słów, a jego chrapliwy głos zdawał się kłócić z miękkimi rysami. Nadal przypominał cherubinka, ale oto zmieniła się jego mimika i przeobraził się w prostego, wiejskiego chłopaka.
Jak był ubrany? Czy nosił wytworną koszulę z białego jedwabiu z wyszywanym kołnierzykiem? Czy z kieszeni wystawała mu jedna z tych wielkich chustek do nosa, pracowicie obrębiona przez siostry szerokim niebieskim szydełkowym szlaczkiem, specjalnie na podróż do miasta? Naoczni świadkowie wspominają tylko, jak wyglądała Duncan i co robiła, gdy mężczyzna usiadł obok niej. Pisarz Anatolij Marienhof* wspomina:
„Zanurzyła dłoń w jego włosach i powiedziała: Złota głowa!
To zaskakujące, że ona, która po rosyjsku nie umiała powiedzieć nawet dziesięciu słów, znała akurat te dwa. Potem pocałowała go w usta.
I ponownie ściągnęła wargi, małe i czerwone, jak rana postrzałowa z pistoletu, aby łamaną ruszczyzną powiedzieć: Anioł!
On oddał jej pocałunek, mówiąc: Diablica!".
* Rosyjski pisarz i dramaturg, 1897-1962, przyjaciel Jesienina, współtwórca imażynizmu.
12
Poeta i tancerka
Taka właśnie była Duncan! Gdy spodobał jej się mężczyzna, natychmiast dawała do zrozumienia, że chce go mieć, i brała go, jeśli tylko na to pozwalał. Francuscy przyjaciele legendarnego tancerza Wacława Niżyńskiego wspominają, że tuż po poznaniu go Duncan oświadczyła, że chętnie nosiłaby jego dziecko.
Stawienie oporu tak władczej kobiecie było trudne, ale możliwe. Podczas jednego z wcześniejszych pobytów w Moskwie Duncan zaproponowała wspólną kolację w swoim hotelowym apartamencie słynnemu dyrektorowi MChAT-u* Konstantinowi Stanisławskiemu. Podniecona szampanem, tak zasypała go pieszczotami, że spłoszony „bóg", jak go nazywała, mocno zacisnął usta, aby uniknąć jej pocałunków. Młodzieniec w salonie Jakułowa bynajmniej tego nie zrobił.
Obecny wybraniec uśmiechał się, mile połechtany: wydawał się skromny, uprzejmy, ale z pewnością nie nadmiernie powściągliwy. Duncan czuła, że mężczyzna chce się podobać: zalotnym gestem poprawiał loki na czole. Ach, ta świeżość, ta młodzieńczość, jakież to ekscytujące! Dotąd wpatrywał się w nią z zachwytem, niemal z czcią. Teraz podniósł głowę, a w jego spojrzeniu pojawiło się coś rozkazującego, zuchwały, łobuzerski wdzięk. Olśniewający mężczyzna!
* Moskowskij Chudożestwiennyj Akademiczeskij Tieater -Moskiewski Artystyczny Teatr Akademicki.
Spotkanie w Moskwie
13
A do tego jeszcze poeta! Już od jakiegoś czasu szeptano jej na ucho, kto też siedzi u jej stóp: Siergiej Jesienin. Mówiono, że to drugi Puszkin, porównywano z Rimbaudem, nazywano geniuszem. Mimo młodego wieku Sierioża, jak nazywali go przyjaciele, był już w Moskwie bardzo popularny. Pozdrawiali go przechodnie na ulicy, ba, nawet szewc był zaszczycony, że pan poeta kazał sobie podzelować buty.
Siergiej gładził piękne ramię Isadory i dawał jej odczuć, jak bardzo jest oczarowany: uśmiechy i znaczące spojrzenia musiały zastąpić słowa.
Duncan miała słabość do geniuszy w ogóle, a już do poetów w szczególności. W swojej kolekcji mężczyzn geniuszy już miewała, ale poety brakowało. Czyż ten Jesienin nie jest wprost stworzony na jej młodziutkiego kochanka? Ale czy zechce nim być?
Młodemu zarozumialcowi wyraźnie pochlebiało, że to właśnie on został wybrany tej nocy. Jeszcze nigdy w życiu nie spotkał tak pociągającej kobiety. Marzył o sławie i podobało mu się, że oto siedzi sobie u stóp bożyszcza tłumów. Przez wiele miesięcy, odkąd dowiedział się o jej przyjeździe, zabiegał o poznanie tej słynnej kobiety. Pewnego razu w moskiewskim Teatrze Letnim Jakułow spytał, czy nie miałby ochoty poznać Duncan. Jesienin podskoczył z radości, chwycił przyjaciela w objęcia i krzyknął: „Gdzie ona jest? Zaprowadź mnie do niej!". Wspólnie przetrząsnęli wszystkie miejsca, w których, jak zaklinał się malarz, zdarzało
14 Poeta i tancerka
mu się widzieć tancerkę, ale bez rezultatu. Sierioża odszedł rozczarowany i wściekły.
Na co liczył Jesienin? Początkowo rozmiłował się w wizji świeżo powstałej w jego wyobraźni: Uwaga, czy wszyscy nas zauważyli? Spójrzcie i przyjrzyjcie się dokładnie! Słynna tancerka i sławny poeta, ramię w ramię!
Około czwartej nad ranem para pożegnała się i odjechała do domu Isadory. Tak zaczął się miłosny dramat.
i
„Moją religią jest taniec" Pragnienia Isadory
1 lipca 1921 roku trzy kobiety wyruszyły z Paryża do Londynu: Isadora, słynna tancerka, adoptowana przez nią Irma, ulubiona uczennica z Niemiec, i Francuzka Jeanne, nieodzowna od piętnastu lat dziewczyna do wszystkiego. Niecałe dwa tygodnie później, na pokładzie SS Baltanic panie pożegnały zachodnią Europę, aby poprzez Tallin udać się do Moskwy.
Przyjaciele ostrzegali tancerkę: Isadoro, niechże pani będzie rozsądna! Wyprawiać się do Rosji właśnie teraz, przecież to niedorzeczne! Wszyscy, którzy znali Duncan dłużej, bali się, że bujająca w obłokach przyjaciółka po raz kolejny bez namysłu rzuca się na spotkanie przygodzie, która skończy się finansową katastrofą, podobnie jak swego czasu dłuższy pobyt w Grecji wraz z matką i rodzeństwem.
Na miłość boską, Madame! Z własnej woli chce pani jechać do barbarzyńców? - lepiej zorientowani usiłowali otworzyć Isadorze oczy na to, co naprawdę dzieje się w Rosji. Opowiadali o nędzy i głodzie, o lu-
16 Poeta i tancerka
dziach wychudzonych na podobieństwo szkieletów, żywiących się korą, myszami, trawą i krowim łajnem. Przywoływali relację norweskiego filantropa Fridtjófa Nansena, który podróżował po Rosji i, wstrząśnięty. donosił nawet o przypadkach kanibalizmu.
Ale poszukiwaczka przygód twardo obstawała przy swoim. Może nie dawała wiary szokującym wieściom, a może sądziła, że jej, która do Moskwy udaje się bądź co bądź na zaproszenie radzieckiego rządu, głód zagrozić nie może. Z pewnością zdawała sobie sprawę, jaką wagę przywiązywali odcięci od świata bolszewicy do zapraszania do nowej Rosji zachodnich luminarzy nauki i sztuki. Jedno trzeba Isadorze przyznać: odwagi miała pod dostatkiem. Ona, której domem były Nowy Jork, Berlin, Anglia i Francja, która występowała na scenach całego świata, od Bayreuth po Buenos Aires. Ona, która przed zimnem chroniła się w Egipcie lub na pokładzie luksusowego jachtu żeglującego po Morzu Śródziemnym, a po wyczerpującym tournee zwykła wypoczywać na weneckim Lido, na Kubie albo na Florydzie. Co też było w stanie skłonić taką kobietę, aby porzuciła dotychczasowe życie i udała się do komunistycznej Rosji? Trudno wytłumaczyć to jedynie ekscentrycznością i żądzą przygód. Isadora znała Rosję z licznych występów jeszcze przed rewolucją. Może miała podobne odczucia, jak młody poeta niemiecki Rilke, który w tym samym 1899 roku, w którym tancerka zjechała z rodziną do
Pragnienia hadory 17
Europy, pierwszy raz odwiedził Rosję i znalazł w niej „duchową ojczyznę", „kraj, w którym mógłby zapuścić korzenie"? Pisał wtedy: „Wszystko, co człowiecze, jest tu tak żywe i bliskie, dobroć tych ludzi sprawia, że czuje się tu dom, prawdziwy dom". Rilke, uciekający przed tłamszącymi człowieczeństwo trybami wielkomiejskiej cywilizacji, wierzył, że prosty styl życia rosyjskich chłopów i dla niego stanowić będzie „właściwą miarę", że oto znalazł wreszcie „bliski Bogu" świat, w którym zachować można ludzką godność, który znosi przeciwieństwa pomiędzy wolnością jednostki a dobrem wspólnoty, pomiędzy sztuką a życiem.
Sądząc ze wspomnień Isadory z wczesnych podróży po Rosji, taki marzycielski ton był jej całkowicie obcy, tym bardziej że w dwóch świątyniach klasycznego baletu, Moskwie i Petersburgu, jej występy przyjęto raczej z mieszanymi uczuciami. Jednak dokładniejsza analiza może nam pomóc zrozumieć motywy tancerki.
Na początku stulecia młoda Amerykanka zawojowała Europę bez reszty. Na przykład podczas tournee po Węgrzech w każdym kolejnym mieście czekała na nią przystrojona białymi kwiatami kareta zaprzężona w siwki, w której piękna tancerka, również cała w bieli, odbywała swój triumfalny przejazd pośród wiwatujących tłumów. Jednak już od jakiegoś czasu białe karoce woziły inne, młodsze królewny. Sława Isadory Duncan przygasła.
18 Poeta i tancerka
Jak twierdził przyjaciel Jesienina, pisarz Marien-hof, tancerka nie chciała tego przyjąć do wiadomości. Jego zdaniem do radzieckiej Rosji ściągnęła ją przede wszystkim perspektywa występów w kościołach, w tym w słynnej świątyni Chrystusa Zbawiciela w Moskwie, co skwapliwie obiecali jej bolszewicy. Isa-dora, znudzona występami na tradycyjnych scenach, chciała podobno „wdychać słodką woń kadzidła zamiast kurzu kulis" i utworzyć wokół siebie pseudoreli-gijną gminę „wyznawców tańca".
Jednak w wypowiedziach Marienhofa na temat Isadory zwykle daje się wyczuć cień zazdrości wskazujący, że pisarz nie zawsze jest obiektywny.
Sama tancerka tak tłumaczyła swoją decyzję: mając po uszy sztuki całkowicie zdominowanej przez komercję, zwróciła się do Anatola Łunaczarskiego, ludowego komisarza ds. nauki i sztuki. Pisała: „To smutne, że nigdy nie mogę ofiarować mojej sztuki tym, dla których jest tworzona. Zamiast tego muszę wyprzeda-wać ją po pięć dolarów za miejsce... Pragnęłabym tańczyć dla mas, dla ludu pracującego, który potrzebuje mojej sztuki, a nigdy nie ma dość pieniędzy, aby mnie zobaczyć. Chcę dla nich tańczyć za darmo".
Nawet jeśli tak altruistyczne nastawienie wyda nam się podejrzane, pamiętajmy, że Isadora, bądź co bądź twórczyni tańca współczesnego, musiała zainteresować się krajem, w którym rewolucyjnym przemianom ulegały nie tylko polityka i gospodarka, ale jak sądziła, również sztuka.
Pragnienia Isadory 19
W carskiej Rosji doprowadzono balet klasyczny do absolutnej doskonałości. Amerykanka miała nadzieję, że właśnie w tym kraju uda jej się uwolnić sztukę taneczną z arystokratycznych, skostniałych i całkowicie sztucznych kanonów. Marzyła o prezentowaniu i nauczaniu baletu współczesnego, owego „tańca przyszłości" odrzucającego ograniczenia formalne, który obywałby się bez szkół baletowych i scen teatralnych, za to pojawiał się w przestrzeni publicznej, w codziennym życiu. Isadora Duncan była święcie przekonana, że oto w wieku czterdziestu czterech lat znalazła cel, którego realizacja będzie godnym uwieńczeniem jej artystycznej drogi.
Radziecka odpowiedź brzmiała: „Proszę przyjeżdżać! Specjalnie dla Pani założymy szkołę taneczną dla tysiąca dzieci". Szkoła taneczna! „W wyobraźni widziałam nieprzeliczone tłumy, harmonijnie poruszające się w takt majestatycznych dźwięków IX symfonii. Wizja ta wypełniała mą duszę dniem i nocą. Na mój znak miriady niemalże płynących w powietrzu istot miałyby zstąpić z nieba i zjednoczyć się pod moim berłem".
Isadora niejednokrotnie podejmowała już próby założenia (i utrzymania) własnej szkoły tanecznej. O potrzebne fundusze zwracała się i do amerykańskich milionerów, i do rosyjskich książąt, a także do wpływowych Niemców czy Francuzów. Bez rezultatu. Na dłuższą metę nigdzie nie udało się i utrzymać z prywatnych
20 Poeta i tancerka
środków szkoły tanecznej, czy to w Berlinie, czy w Paryżu, w Grecji czy Szwajcarii. Tancerka straciła przy tej okazji mnóstwo pieniędzy. I oto wreszcie rysowała się możliwość otrzymania wymarzonego wsparcia nie tylko na otwarcie szkoły, ale może nawet kiedyś na założenie własnego teatru z własną orkiestrą! Nie zawarto w tej sprawie żadnego porozumienia, nie podpisano umów -takie konwencjonalne zabezpieczenia Isadora mogła uznawać za konieczne w rządzonym przez pieniądz świecie zachodnim, ale przecież nie tutaj! Całkowicie zaufała swoim nowym mecenasom.
Najważniejsze było jej zdaniem to, by do szkoły przyjmować już pięcio-, sześciolatki. Nie chodziło tu tylko o miłość do dzieci. Taniec w mniemaniu Dun-can oznaczał połączenie człowieka z naturą, harmonię ciała i ducha, w takim nastawieniu zatem należało wychowywać przyszłe tancerki już od najmłodszych lat. Tancerki, bo w przedstawieniach Duncan mężczyźni nie występowali. Dziewczynki, młode Rosjanki, miałyby później kontynuować to, co rozpoczęła Amerykanka: prowadzić szkołę, propagować taniec współczesny wraz z całą jego ideologią, wreszcie tworzyć własną tradycję.
Można by się zastanowić, czy komuniści w ogóle zdawali sobie sprawę, że zaprosili nie tylko tancerkę, ale przede wszystkim misjonarkę. A jeśli nawet, to czy na pewno obie strony tak samo pojmowały cel owej misji? Isadora była przekonana, że tak.
Pragnienia hadory 21
Jednak na mijających Baltanic statkach, płynących ze wschodu na zachód, wciąż, cztery lata po rewolucji, mnóstwo było uciekinierów z sowieckiej Rosji. Nierzadko tych, którzy początkowo witali przewrót z otwartym sercem. Kilka miesięcy wcześniej, w lutym i marcu 1921 roku czerwoni marynarze kronsztadzcy, zdaniem Trockiego „duma i chluba rosyjskiej rewolucji", wzniecili powstanie przeciw radzieckiej władzy, bo „życie pod jarzmem komunistycznej dyktatury gorsze jest od śmierci". Protestowali przeciwko ograniczeniu racji żywnościowych w całym kraju i przeciwko niedotrzymywaniu obietnic współudziału we władzy robotników i żołnierzy, którzy podobnie jak oni sami, walnie przyczynili się do zwycięstwa bolszewików w 1917 roku. Na rozkaz Lenina bunt marynarzy został jednak krwawo stłumiony. Ofiarami terroru zaczęli padać nie tylko prawdziwi lub domniemani wrogowie rewolucji, ale też niektórzy jej zwolennicy.
Nie wiemy, czy Isadora Duncan była w ogóle świadoma kronsztadzkiego buntu. Tak czy owak, skoro zdecydowała się zaryzykować i wyjechać do Rosji, zależało jej przede wszystkim na poprawnych stosunkach z nowymi mecenasami.
Tancerka nie czytała dzieł Marksa i Lenina, z pewnością jednak znała dramatyczne doniesienia swojego rodaka, Johna Reeda, zatytułowane Dziesięć dni, które wstrząsnęły światem, które w 1919 roku ukazały się
22 Poeta i tancerka
w USA, a niedługo później także w Europie. Amerykański reporter opisał w nich wydarzenia nocy 26 października 1917 roku: uzbrojona Czerwona Gwardia i zbuntowani marynarze wdarli się wtedy do Pałacu Zimowego w Pietrogradzie, który od chwili obalenia caratu w lutym poprzedniego roku stanowił siedzibę Rządu Tymczasowego, pojmali urzędujących ministrów, a następnie obsadzili wszystkie punkty o znaczeniu strategicznym na terenie całego miasta. Ten zamach stanu umożliwił dojście do władzy bolszewików pod przywództwem Włodzimierza Iljicza Lenina.
Zaraz potem proklamowano natychmiastowy pokój z Niemcami, a tym samym wycofanie się Rosji z udziału w I wojnie światowej, zarządzono wywłaszczenie bez odszkodowania wielkich posiadaczy ziemskich i powołano Radę Komisarzy Ludowych, na czele której stanął Lenin. W marcu 1918 siedzibę nowego rządu przeniesiono do Moskwy.
W 1920 roku Armia Czerwona dowodzona przez Lwa Trockiego zadała ostateczny cios Białym, a więc żołnierzom i oficerom dawnej carskiej armii, którzy -wspierani przez Kozaków oraz państwa Ententy: Anglię, Francję i USA - usiłowali przeciwstawić się bolszewikom. Krwawa wojna domowa dobiegła końca.
Z całą pewnością miał miejsce epokowy przełom i Isadora, wielbicielka Walta Whitmana, poety rodaka, mogła bez trudu przyłożyć do nowo powstałego państwa radzieckiego jego wzniosłe, amerykańskie wizje:
Pragnienia hadory 23
Rozrost - szybkość, stąd - w przyszłość, Żywioły, plemiona, zgoda, bunt, tempo, odwaga, Świat od początku, perspektywy nieustającej,
potężniejącej chwały, Nowa rasa, przewyższająca poprzednie, daleko
wspanialsza, nowa walka, Nowa polityka, nowe literatury i religie, nowe
sztuki i wynalazki.
Wszystko to przepowiadam - dość snu, nadszedł
czas czynu, Wy, oceany, które drzemałyście we mnie! Bezdenne, wzburzone, gotujące Niesłychane fale i sztormy, jak ja was czuję!
(Walt Whitman, Wyruszam z Paumanok, przel. Andrzej Szuba)
Już od najmłodszych lat przyszła tancerka i trójka jej rodzeństwa chłonęli hasła antymieszczańskiej rewolty. W świecie, w którym dorastali, ubóstwiano każdego artystę i intelektualistę wieszczącego upadek epoki filistrów z jej konwenansami, uprzedzeniami, podwójną moralnością i tęsknie wyglądano nowego, lepszego porządku.
W poszukiwaniu „prawdziwego" życia rodzina Duncanów wyruszyła do Grecji, aby tam zanurzyć się w świecie Zeusa, Apolla czy Afrodyty, którym oddawali cześć, i odzyskać dla współczesnego świata zagu-
24 Poeta i tancerka
bione skarby antyku. Na miejscu paradowali odziani w tuniki i chitony, z czołami przepasanymi wstążką, z gołymi nogami, obuci tylko w sandały. Należeli do ruchu reformatorów, uznających antyczną estetykę za najwyższy ideał.
Wytańczone przez Isadorę pieniądze pozwoliły sfinansować roczny pobyt rodziny w Grecji i przystąpić do budowy własnej świątyni. Aż pewnego ranka tancerka, „siedząc zatopiona w myślach u stóp Par-tenonu", doszła do wniosku, że „nie możemy być nikim innym niż współczesnymi ludźmi". Z dwudziestowiecznego świata nie było drogi powrotnej do antyku.
Poszukującym nowych dróg bolszewicka rewolucja musiała wydać się zrządzeniem losu, wielką siłą, która ostatecznie zmiecie mieszczański porządek i w przeciwieństwie do antycznych wzorców stanowić będzie dla niego nowoczesną alternatywę.
Wielką sympatię Isadory wzbudzał też fakt, że w nowej Rosji „kobiecości miano przyznać równe znaczenie co męskości". Jak pisał Walt Whitman, opiewając American dream: „być kobietą to rzecz równie wspaniała, jak być mężczyzną" (Słyszę śpiew Ameryki, przeł. A. Szuba).
Takie przekonanie potwierdzała zarówno twórczość, jak i sposób życia Duncan. W balecie klasycznym to mężczyźni - choreografowie i baletmistrzowie - kierowali krokami tancerek. Isadora i jej uczennice
Pragnienia Isadory 25
tworzyły choreografię samodzielnie, wyrażając przy tym własną osobowość i przedstawiając ją na scenie.
Jakże szczęśliwa musiała też być Amerykanka na wieść, że bolszewicy odrzucili purytańską pruderię, wciąż jeszcze panującą w jej ojczyźnie. Nowy porządek świata w dużej mierze oznaczał dla Isadory prawo kobiety do decydowania o własnym ciele. Każda kobieta powinna kierować swym życiem (w tym miłosnym) według własnego uznania, a zatem także rodzić dzieci w wybranym przez siebie momencie i móc powierzyć je państwu na wychowanie.
Rodzice Isadory rozwiedli się, a matka z trudem wiązała koniec z końcem, usiłując nauczaniem gry na fortepianie zarobić na wyżywienie dwóch synów i dwóch córek. Dlatego już w wieku dwunastu lat przyszła tancerka zdecydowała spędzić „całe życie na walce z małżeństwem", które uznała za „instytucję, czyniącą z ludzi niewolników". Zniesienie ceremonii ślubnych w państwie radzieckim, zarówno kościelnych, jak cywilnych, zyskało więc bezwarunkową aprobatę Isadory.
Uwadze przepełnionej entuzjazmem tancerki umknął jeden znaczący szczegół. Jej samej oraz jej rodzinie bliżej było raczej do zachodnioeuropejskiej, an-tymieszczańskiej awangardy, która - w pogardzie mając konwenanse - marzyła o zniesieniu wszelkich ograniczeń krępujących jednostkę i wyzwoleniu jej prawdziwej natury. To właśnie jednostka znajdowała
26 Poeta i tancerka
się w centrum zainteresowania, wolna od wszelkich pęt, od wstydu i poczucia winy, sama sobie nadająca formę, sama dla siebie tworząca prawa. Nie było mowy o znoszeniu rażących nierówności społecznych, zapewnianiu dobrobytu masom, a już na pewno nie o wzniecaniu powszechnej rewolucji, mającej na celu wyzwolenie uciskanych. Myślicieli moderny zajmowało „ja", nie zaś „my", jednostka, a nie kolektyw. Jednak nie tylko Isadora przeoczyła tę ważną różnicę.
W obu Amerykach, a także w całej Europie mnóstwo ludzi, szczególnie artystów i intelektualistów (bynajmniej nie komunistów), z nadzieją spoglądało na wschód. Z okopów wojny światowej powrócili do domu jako pacyfiści, których hasłem było „Nigdy więcej wojny!". Ich żywy wstręt budziły rażące nierówności między biednymi i bogatymi, nędza, nierówność i ucisk społeczny. Podziwiali rosyjskich komunistów za to, że udało im się pokonać carat, tę „ostoję reakcji". Rewolucja oznaczała dla nich postęp dla całej ludzkości, przełom w dziejach i nieskrępowany rozwój nauki i sztuki niezdominowanych przez pieniądz. Gorąco pragnęli, by powiódł się ten kolosalny eksperyment mający na celu zbudowanie nowego świata i wychowanie nowego człowieka. Fernand Leger marzył, by projektować scenografię i kostiumy dla moskiewskiego teatru, Picasso ściskał Ilję Erenburga ze słowami: „sercem jestem po waszej stronie". Również dobry stary Shaw, Upton Sinclair, Romain Rolland, Henri
Pragnienia lsadory 27
Barbusse czy Sinclair Lewis z sympatią patrzyli na to, co dzieje się w radzieckiej Rosji. Nawet tak mieszczański przecież Tomasz Mann twierdził w latach dwudziestych: „Światowa rewolucja stata się faktem. Zaprzeczać jej to negować życie i rozwój. Uciekać przed nią w konserwatyzm znaczyłoby dobrowolnie wykluczać się z biegu wydarzeń i postępu". Isadora Duncan stanowiła tylko forpocztę całych zastępów artystów i intelektualistów, które w latach dwudziestych i trzydziestych ciągnęły do Moskwy niczym do Mekki. Nowy człowiek w nowym świecie! Jak też wyobrażała go sobie Duncan? Z pewnością miał być przepojony ideą braterstwa, wyzbyty egoizmu, sprawiedliwy i wielkoduszny. Odrzucał wszystko, co krępowało go wcześniej, w tym ciasne gorsety, krochmalone gorsy koszul i sztywne kołnierzyki, niezdrowe pożywienie, liczne tabu broniące cielesnych uciech...
Dążąc do uwolnienia się od tych ograniczeń, nowy człowiek nie mógł pominąć sztuki tanecznej, ponieważ, jak ujmowała to Isadora, „wielki duch" może mieszkać tylko „w wyzwolonym ciele". Ona sama, w początkach kariery zmuszona sprzedawać własną sztukę w salonach amerykańskiej finansjery, francuskiej czy angielskiej arystokracji, pragnęła teraz szerzyć ją wśród rosyjskich robotników i chłopów. Chciała uczyć rozumienia, odczuwania ciała, co miało służyć najwyższej życiowej sztuce, jaką było wyrażanie myśli i uczuć poprzez taniec. Marzyła o połączeniu
28 Poeta i tancerka
starego z nowym, harmonii antyku i komunizmu. W jej wyobrażeniach leninowska dyktatura przeistaczała się nieomal w raj na ziemi.
19 lipca Baltanic wpłynął do portu w Tallinie, stolicy Estonii. Moskiewski rząd wysłał na powitanie Isado-ry żonę Maksima Litwinowa, zastępcy ludowego komisarza spraw zagranicznych. Jednak nawet pani Litwinow nie była w stanie zarezerwować wygodnego przedziału dla trzech dam z naręczem walizek, skrzyń, pudeł oraz wypełnionych jedzeniem toreb. Zmuszone były więc zająć miejsca na drewnianych ławkach w cuchnącej drugiej klasie. Naprzeciwko nich usadowił się młody człowiek z Moskwy, który przedstawił się jako kurier i okazał się niezwykle pomocnym towarzyszem.
Około północy tego samego dnia panie rozpoczęły wreszcie dalszą, rujnującą nerwy podróż, często przerywaną awariami lokomotywy oraz długimi postojami bez żadnego uzasadnienia. Na granicy estońsko-rosyjskiej czerwonoarmiści potrzebowali całego dnia, by dokładnie sprawdzić wszystkich podróżnych. Duncan wydobyła z walizek przywieziony gramofon, nastawiła płytę i na dworcu w Narwie dała swoje pierwsze przedstawienie w Związku Radzieckim. Trzeba przecież korzystać z nadarzającej się sposobności. Zgromadzeni widzowie mogli za darmo podziwiać taneczny kunszt Isadory, a ich dzieci najeść się ciasteczek, cukierków i białego chleba rozdzielanych z zapasów podróżnych artystki.
Pragnienia Isadory
29
Kolejna przerwa w podróży i nocleg w pietrogradz-kim hotelu Angleterre, który za kilka miesięcy miał stać się dla tancerki przystanią miłości i namiętności. Duncan nie wyniosła jednak stamtąd dobrych wspomnień i pod koniec życia wspominała Angleterre wyłącznie z bólem.
W końcu, rankiem 24 lipca 1921 roku, niewyspane i zmordowane podróżne dotarły do celu. Tancerka, przyzwyczajona do komitetów powitalnych, odświętnie ubranych dziewczynek z bukiecikami kwiatów, patetycznych powitań w rodzaju „Ach, cóż za szczęście! Cóż za zaszczyt!", wreszcie do oczekujących przed dworcem limuzyn, gotowych w każdej chwili zawieźć ją do luksusowego hotelu, coraz bardziej zirytowana rozglądała się za kimkolwiek, kto mógłby ją zabrać z peronu. W końcu kurier zlitował się nad nią i bladym świtem zawiózł wszystkie panie do Ministerstwa Spraw Zagranicznych.
Minęło jeszcze trochę czasu, zanim udało się znaleźć dla nich odpowiednie zakwaterowanie. Ostatecznie mieszkaniem i siedzibą przyszłej szkoły Isadory Duncan stała się willa pewnej zbiegłej po rewolucji primabaleriny moskiewskiego baletu. Nic dziwnego, że artystka poczuła się jak w domu. Z przepastnej walizy wydobyła uszyty w drogiej paryskiej pracowni kostium „a la bolshevique". Biała toga i sandały, wspomnienie okresu greckiego, pozostały w Paryżu. Teraz, w zgodzie z duchem czasu, tancerka przy-
30 Poeta i tancerka
wdziała długi kaftan, wysokie buty z cholewami i czerwony turban.
Tak, nowe życie mogło się wreszcie rozpocząć. Gdybyż jeszcze tylko Jeanne, pokojówka, nie wzdragała się tak uporczywie przed tytułowaniem wielmożnej pani towarzyszką i zgodziła się jadać z nią przy jednym stole...
„Jestem tylko przechodniem"
Świat Sierioży
Niełatwo było sobie wyobrazić, że subtelny młodzieniec siedzący obok Duncan na otomanie to nieposkromiony awanturnik, skandalista, jeden z tych, którzy - jak to później ujął Trocki - skażeni panującymi na przedrewolucyjnej wsi nastrojami zamętu i buntu, „weszli na drogę chuligaństwa i swawoli". Chłopak, który wyrwany z rodzinnej wioski, rzucił się w wir miejskiego życia i stracił wszelki umiar.
Siergiej Jesienin urodził się w chłopskiej rodzinie w guberni riazańskiej. Wczesną wiosną 1918 roku przeniósł się z Pietrogradu do Moskwy. Działo się to w czasach, gdy ze wszystkich stron - z północy, z południa, a nawet z Syberii nadciągali Biali, aby ostatecznie przepędzić bolszewików z miast i wsi, a przede wszystkim, aby odebrać im władzę na Kremlu. W odpowiedzi bolszewicy proklamowali tzw. komunizm wojenny. Jednak młodych moskiewskich artystów, do których przyłączył się Sierioża, wszystkie te wydarzenia nie zdawały się przesadnie obchodzić. Stanowili
32 Poeta i tancerka
oni grupę anarchistów raczej niż komunistów. Sami pragnęli zwać się „imażynistami". Ani bolszewikom ani zwykłym obywatelom nic to nie mówiło.
W tamtym czasie przechodnie często widywali grupę młodych mężczyzn sprawiających z pewnością wrażenie przybyszów z innego świata: przesadnie wy-elegantowanych, w cylindrach i kolorowych krawatach, z przerzuconym przez ramię szalem, którego koniec niedbale wlókł się po ziemi lub wręcz przeciwnie - w przenicowanych kraciastych marynarkach i marynarskich czapkach, niczym przedrewolucyjni strojni-sie. Jeden z nich, w cylindrze i szalu, zwany przez pozostałych Sieriożą, raczej powłóczył nogami niż dumnie stąpał: czarne lakierki, które miał na nogach, były na niego sporo za duże.
Grupa elegantów zatrzymywała się w jednej z bram, zwykle okupowanej przez pijaków, pokątnych handlarzy i prostytutki. Dwaj panowie w cylindrach wychodzili na środek, przybierali stosowną postawę i recytowali kilka wierszy. Własnych wierszy, jak nie omieszkali głośno podkreślać. Spotykało się to z gorącym przyjęciem wszystkich zebranych, a świeżo mianowani geniusze poezji, odprowadzani pod ramię przez okoliczne dziwki, wrzeszcząc udawali się w dalszą drogę.
Przypatrujący się temu niecodziennemu widowisku przechodnie rozpoznawali już w nich znanych w całej okolicy awanturników, którzy całkiem nie-
Swiat Sierioiy
33
dawno pozdejmowali tabliczki z nazwami ulic i zastąpili je innymi, zrobionymi przez siebie, z własnymi nazwiskami. Byli to ludzie nieumiejący uszanować żadnej świętości, którzy poprzedniej wiosny poważyli się nawet na to, by własnymi wierszydłami zasmarować szacowne ściany klasztoru Męki Pańskiej (Strastnyj Monastier).
Niski dom przygarbi się, kuląc, Stary pies dawno zdechł bez pana. Wśród moskiewskich pokrętnych ulic Śmierć mi widać od Boga pisana.
Zawikłane kocham to miasto: Cała postać starcza, swarliwa, Z jego złotą uśpioną Azją, Co na kopułach spoczywa.
A gdy nocą zaświeci księżyc, Jak... cholera go wie! Pod księżycem Skręcam, wlokąc się, głową ciążąc, Do spelunki w znajomą ulicę.
Zgiełk i wrzask w tej mordowni dzikiej Ale całą noc aż do świtu, Prostytutkom recytuję wierszyki, Z bandytami chleję spirytus.
(fragment poematu Moskwa pijacka, przeł. Adam Pomorski)
34
Poeta i tancerka
Wkrótce po przybyciu do Moskwy Jesienin natknął się na owego łazęgę w kraciastej marynarce. Poeta Anatol Marienhof stał się szybko jego najlepszym przyjacielem, a później niezrównanym kronikarzem. Przez długi czas panowie byli nierozłączni, razem marzli i głodowali, razem klepali biedę i pławili się w luksusach. Do żadnego innego człowieka na świecie Jesienin nie odnosił się z tak niezmienną życzliwością, miłością niemal, jak do swojego przyjaciela Toli.
Na ulicach Moskwy, na Kudrińskiej czy Powar-skiej, tłumy ludzi godzinami stały po dwa funty drewna i pudełko zapałek, po ochłap końskiego mięsa lub kawałek suszonego dorsza. Prywatny handel zdelegalizowano, państwowy ciągle nie funkcjonował. Poeci żywili się więc breją z zimnej wody, mąki i odrobiny cukru - otrzymane „ciasto" godzinami zalegało w żołądku i ciążyło niczym kamień. Ale niedługo później Sierioża, birbant i hulaka, spędzał całe noce przy karcianym stoliku, a wygrany w ten sposób majątek wydawał na dostępne na czarnym rynku pszenny chleb i słoninę. Jednego dnia artyści mogli pożywić się wyłącznie przemarzniętymi kartoflami, a już następnego - trwonili honoraria na ponczowe ciastka i prawdziwą, ziarnistą kawę (nabyte, ma się rozumieć, nielegalnie).
Zasada „raz na wozie, raz pod wozem" sprawdzała się też przy poszukiwaniu mieszkania. Domostwa poetów zmieniały się jak w kalejdoskopie: z maleńkiego
Świat Sierioży 35
pokoiku przy Patriarszych Prudach przenosili się do luksusowego apartamentu, w którym bezimienna dobra dusza w wykrochmalonym fartuszku cierpliwie za-prasowywała ostre jak brzytwa kanty na spodniach artystów.
Wiosną 1919 roku Tolę i Sieriożę opuściły jednak wszystkie dobre dusze. Bezdomni, spędzali noce w rozmaitych pakamerach, na parkowych ławkach lub kawiarnianych kanapach. Zimą udało im się wprawdzie znowu znaleźć przestronne lokum, jednak mróz przymusił ich do przeprowadzki do łazienki: poeci napalili w piecu książkami i wpełzli do wanny. Ale co tam: najważniejsze, że cylinder się nie zamoczył.
„Pisaliśmy przy jednym biurku, a gdy ogrzewanie się zepsuło - spaliśmy pod jednym kocem" - wspominał po latach Marienhof. „Przez cztery lata nigdy nie widywano nas osobno; mieliśmy wspólne pieniądze, co jego, to i moje, a co moje - jego... Nasze wiersze wydawaliśmy w jednym tomie i dedykowaliśmy je sobie nawzajem; każdy z nas zawsze wiedział, na jaki temat milczy drugi".
Czy taki właśnie był prawdziwy Jesienin? Spragniony przyjaźni, oddany, łagodny? Czy jego zuchwalstwo, prostactwo, krzykliwość brały się istotnie tylko z niepewności, czy była to istotnie wyłącznie poza? Z pewnością Jesienin, wraz z podobnie nastawionym Marienhofem, marzył o nastaniu złotego wieku poezji. Obaj chcieli wierzyć, że nadejdzie on niebawem.
36 Poeta i tancerka
Po rewolucji październikowej w Rosji powstało całe mnóstwo szkół i kierunków literackich. Były wśród nich ekspresjonizm, naturalizm, futuryzm, surrealizm, a także tzw. Proletkult. Cóż prostszego, uznali Tola, Sierioża i ich zwolennicy, niż utworzyć kolejny kierunek, nazwany imażynizmem, zgodnie z ich wyobrażeniami na temat zadań sztuki. Czy nie byłoby łatwiej, pomyśleli, przebić się jako grupa?
W początkach 1919 roku imażyniści ogłosili manifest założycielski, w którym przekreślali wszelkie inne szkoły i kierunki, a za jedyny cel i sens sztuki uznawali przedstawianie życia poprzez obrazy. Ich tworzenie było według nich najważniejszym zadaniem poezji:
Wy - poeci, malarze, reżyserzy, muzycy i pisarze.
Wy! - jubilerzy gestów, szerzyciele kolorów i kształtów, szlifierze słów!
Wy! - najemnicy piękna, kupczycy prawdziwej sztuki...
My, autentyczni rzemieślnicy sztuki, my, szlifujący obraz, czyszczący formę z kurzu treści lepiej niż pucy-but uliczny buty, stwierdzamy, że jedynym prawem sztuki, jedyną i niezrównaną metodą jest ujawnienie życia poprzez obraz i rytm obrazów. Och, w naszych dziełach dosłuchacie się swobodnej poezji obrazów. Liczy się obraz i tylko obraz...*
* Fragment manifestu M;y... za biografią Jesienina: Elwira Wa-tala, Wiktor Woroszylski, Zycie Sergiusza Jesienina, Warszawa 1973.
Świat Sierioży
37
Stworzenie własnego ugrupowania okazało się mądrym posunięciem. Z grupami, oficjalnie zarejestrowanymi w urzędzie i złożonymi z powiązanych ze sobą (nawet jeśli dość luźno) twórców, bolszewicy radzili sobie lepiej niż z chadzającymi samopas intelektualistami. Nie minęło więc wiele czasu, a wspierani przez władze artyści weszli w posiadanie własnej księgarni, wydawnictwa, a nawet własnej siedziby, tzw. Żłobu Pegaza. Wnet ukazały się też liczne tomiki z wierszami Jesienina.
Obaj przyjaciele zwykli w tamtych czasach spędzać wieczory właśnie w Żłobie Pegaza, kawiarni na Bulwarze Twerskim. Zbierał się tu barwny ludek: poeci rozmaitych szkół, młodociani aktorzy, malarze o bujnych, choć nieco brudnych czuprynach, wreszcie wszelkiej maści samozwańczy intelektualiści, wyróżniający się głównie za pomocą cwikiera i czecho-wowskiej bródki. W Żłobie Pegaza bywali zarówno toporni czerwonoarmiści, jak i blade subtelne panienki rozmiłowane w literaturze, a także „kwiat półświatka", czyli potentaci nielegalnego rynku wraz z damami serca: oni w futrzanych pelisach z karakułowym kołnierzem, one w wieczorowych kreacjach. Byli tacy, co nazywali to zbiorowisko „niedorżniętymi burżujami"*.
* Tak określa to A. Marienhof w Romansie z przyjaciółmi, przeł. A. Galis, Warszawa 1968.
38 Poeta i tancerka
Do kawiarni często zapraszano krytyków i profesorów z odczytami na temat rewolucyjnej poezji i innych związanych z literaturą kwestii. Najpopularniejsze były jednak wieczory recytatorskie samych poetów, a już gdy swoje nowe wiersze czytał jeden z najpopularniejszych twórców w tym gronie, kawiarnia regularnie pękała w szwach.
Bohaterami publiczności byli lirycy. Jednego dnia czytali wiersze w Muzeum Politechnicznym, następnego w hali fabrycznej, by niedługo później zaprezentować się w Sali Kolumnowej na Kremlu lub w jednej z kawiarni literackich. Wycieńczeni komunizmem wojennym, osłabieni, wygłodniali słuchacze siedzieli jak zaczarowani. Jesienin cieszył się wśród nich szczególną popularnością.
W jego wierszach podobał się przede wszystkim brak sztuczności, ujmowała „prawdziwa rosyjskość", fascynował związek z rodzinną ziemią. Gdy Jesienin deklamował, przed oczami słuchaczy rozpościerały się rozległe, prześwietlone łagodnymi promieniami słońca równiny, nietknięte powstaniami, wojną czy głodem. Wielbiciele nazywali go ostatnim piewcą wsi, poetą sławiącym uroki brzeziny i stepu, tokowanie głuszca i dzwoniącą w uszach ciszę, ciemne jesienne niebo i letni skwar.
(...) O, Rusi, malinowe pole I niebiosa na dnie rzeki,
Świat Sierioży 39
Kocham przez radość i przez boleść Smutek jezior twych głęboki.
Chłodnej żałości nikt nie zmierzy, Ty na mglistym brzegu stoisz. Ale nie kochać cię, nie wierzyć -Próżno się uczy serce moje.
I już nie oddam kajdan ślepych, I nie chcę wyjść z długiego snu, Kiedy w rodzinnych słychać stepach Modlitwę z ostnicowych ust.
(przeł. Tadeusz Nowak)
Każdego chętnego słuchacza zwolennicy Jesienina spieszyli poinformować, że to on właśnie jest pierwszym spośród liryków rewolucji. W niektórych jego wierszach, jak choćby tym, cytowanym powyżej, kochano czułość, delikatność i łagodną melancholię. W innych, w których „piewca wsi" prezentował swoje drugie oblicze, ceniono bezczelność, zuchwałość, śmiałość, wręcz agresję, tak bliskie otaczającej rzeczywistości.
„Naiwność, ufność, dziecięca niemal łagodność sąsiadowały w duszy Jesienina ze swego rodzaju rozbrykaniem, graniczącym nieraz z grubiaństwem, z zarozumiałością, ocierającą się wręcz o bezczelność.
40 Poeta i tancerka
W tych paradoksach tkwił jego wielki urok. Ludzie kochali Jesienina i wybaczali mu rzeczy, które nikomu innemu nie uszłyby płazem" (Georgij Iwanow)*.
A jak cudownie deklamował! Współcześni opisują, jak spoglądał na publiczność z chłopięcym uśmiechem, na przemian szeptał i krzyczał, raz melodyjnie zawodząc, innym razem mrucząc jak kot. Jak olśniewał i szokował, w jednej chwili roztaczając przed słuchaczami obraz sielskiej idylli, by w chwilę później rozbić go sprośnym żartem. Jak uwodził głosem, gestami, mimiką-fenomenalnie! Cudownie! Niedościgle!
Jednak takie kontrasty charakteryzowały nie tylko twórczość Jesienina, ale także całą porewolucyjną rzeczywistość. Gdy po wieczorze jesieninowskim publiczność wylęgała z kawiarni na ulice, przed jej oczami pojawiały się zaprzężone w konie wózki pełne zwłok -ofiar tyfusu lub innej szerzącej się choroby. Na Kremlu jak zawsze złociły się kopuły, ale Twerską ciągnęły tłumy złożone z brodatych mężczyzn w szarych uniformach i czapkach ze skóry łosia. Domagamy się masowego terroru - skandowali.
Rosyjski pisarz Ilja Erenburg, który do 1940 roku właściwie cały czas mieszkał w Europie Zachodniej, twierdził, że tak naprawdę jedynym powodem przyłączenia się Jesienina do imażynistów była „chęć wzię-
* Rosyjski poeta, akmeista, w jego wspomnieniach wielokrotnie mowa o Jesieninie i jego romansach.
Świat Sierioży
41
cia się za łby z futurystami". Nie da się ukryć, że nowa grupa rzuciła futurystom wyzwanie. Jeden z punktów manifestu imażynistów głosił: „Zawołajmy zgodnym chórem: futuryzmowi i futurzeniu - śmierć!".
Głównymi oponentami w obu nurtach byli: Siergiej Jesienin po „naszej" stronie, a po stronie „wroga" - pisarz i poeta z potarganymi włosami i dzikim wzrokiem, odziany w nieodłączną żółtą rubaszkę, przywódca futurystów Włodzimierz Majakowski.
Futuryści rościli sobie pretensję do bycia jedynymi wyrazicielami nowej, rewolucyjnej sztuki, pragnęli więc utrącić imażynistów. I dopóki chodziło o kwestie czysto polityczne, Majakowski istotnie miał znacznie lepsze notowania niż jego główny konkurent. Dość wspomnieć, że członkiem partii komunistycznej został jeszcze w czasach szkolnych. Jesieninowi natomiast odmawiano przyjęcia w szeregi komunistów, ponieważ w decydującym, 1917 roku, sympatyzował raczej z eserami (socjal-rewolucjonistami), a więc z partią, która - nastawiona do caratu równie opozycyjnie jak bolszewicy - lekceważąco traktowała rolę industrializacji oraz klasy robotniczej i zwracała sie przede wszystkim do chłopstwa.
Mimo wszelkich różnic antagonistów sporo łączyło, choćby pasja, namiętność, zapalczywość. Czas pokazał, że czekał ich również podobny koniec. Na razie jednak dla obydwu najpopularniejszych rosyjskich poetów liczyła się przede wszystkim jedna kwestia,
42 Poeta i tancerka
obaj dręczyli się jedną myślą: Kto jest lepszy? Komu przypadnie palma pierwszeństwa? Do kogo należy Rosja? Odpowiedź na to pytanie zależała jednak przede wszystkim od tego, jaką drogą pójdzie Rosja w najbliższych latach.
Majakowski uchodził za poetę mas robotniczych, proroka wieku maszyn. Dla Jesienina natomiast nowy świat był możliwy do zaakceptowania tylko pod warunkiem, że zachowałby bez zmian świat stary, wieś i wioskową wspólnotę, stada bydła i śpiew ptaków, rozległe stepy, lasy i łąki. Rewolucja miała ocalić i ochronić to, co warte ocalenia, a czemu, jak sądził, w najwyższym stopniu zagrażały rozmaite nowinki z Ameryki, przeklętego kraju kolei żelaznych, stali i trustów, gdzie „naturę wciska się w beton, niczym w kaftan bezpieczeństwa".
Na początku lat dwudziestych niezwykle popularne były „sądy nad poetami", podczas których dochodziło do najostrzejszych konfrontacji między przedstawicielami rozmaitych ugrupowań. Występowali tam „oskarżający" i „oskarżeni", powoływano też „biegłych", a zaangażowana publiczność dzieliła się na „prokuratorów" i „adwokatów".
„Sąd nad imażynistami" odbywający się w wielkiej sali moskiewskiego konserwatorium zakończył się -dzięki Jesieninowi - „uniewinnieniem", mało tego, burzliwymi owacjami dla „oskarżonych". Po długich
Świat Sierioiy 43
dysputach Jesienin zaczął po prostu recytować swoje wiersze, a jego oskarżyciel mógł jedynie przyznać, że to najlepsze strofy, jakie napisano w ostatnich latach. Nikt nawet nie przypuszczał, że część obecnych, znajdujących taką przyjemność w tych „rozprawach", raptem dziesięć lat później stanie przed prawdziwym trybunałem i zostanie skazana na śmierć w ramach jednego z procesów pokazowych.
Nie można było tego przewidzieć, bo na początku lat dwudziestych w młodym i nieuporządkowanym jeszcze państwie radzieckim pisarze, poeci i inni artyści mieli niemal nieograniczoną swobodę. Co prawda sam Lenin, „przywódca światowej rewolucji", miał, jeśli chodzi o sztukę, iście drobnomieszczańskie poglądy. Gdy podczas przedstawienia na Kremlu usłysz