13936
Szczegóły |
Tytuł |
13936 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
13936 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 13936 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
13936 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Ilja Warszawski
UNIWERSALNY PORADNIK DLA PISARZY FANTASTÓW
Trudno ogarnąć całe bogactwo pomysłów współczesnej fantastyki. Możemy tam
znaleźć i
rozumne rośliny, i mówiące zwierzęta, i wiele jeszcze innych rzeczy, doskonale
znanych
psychiatrom leczącym ciężkie formy paranoi.
Liczba miłośników literatury fantastyczno–naukowej nieustannie rośnie. Wraz z
kibicami
piłkarskimi tworzą oni śmietankę intelektualną ludności naszego globu. Nic więc
dziwnego, że
fantastykę nazywa się „literaturą stulecia”.
Niestety brak jakiejkolwiek teorii fantastyki znacznie obniża produktywność
autorów
uprawiających ten gatunek i pozbawia krytyków możliwości obiektywnej oceny.
Zanim powstanie teoria uniwersalna, warto chociażby usystematyzować podstawowe
trendy
rozwojowe fantastyki i przynajmniej pobieżnie naszkicować naukowe kryteria oceny
jakości
utworów gotowych.
A. Wybór imion
Imiona bohaterów winny odpowiadać ich charakterom. Jeżeli akcja toczy się w
dalekiej
przyszłości lub w innej galaktyce, to bohaterowie pozytywni winni nosić dobre
imiona: Dar, Mir,
Skarb, Miła itp. (dobrą inspiracją do wyboru imion żeńskich może stać się
lektura katalogu
środków piorących).
Bohaterom negatywnym nadaje się imiona w rodzaju: Mrok, Zły, Cuch, Ból. Nawet
najbardziej obrzydliwym typom nie należy jednak nadawać imion brzmiących jak
przekleństwa,
bowiem takie wyrazy spotyka się w leksykonie naukowców, szczególnie młodych, co
przy
czytaniu sprawia pewne trudności semantyczne.
Przedstawicielom cywilizacji pogranicznych (przejściowych), które jeszcze mogą
wstąpić na
właściwą drogę, nadaje się imiona metodą gilotynowania. W słowniku wyszukuje się
jakieś
zwykłe wyrazy, powiedzmy „żwir” i „klamka”. Odcinamy pierwsze litery i
otrzymujemy Wir
Lamka. Prostota i elegancja!
B. Miejsce akcji
Kosmos jest głównym chlebodawcą fantastów. Ale spożytkować go można jedynie w
celach
humanitarnych. Aby nie zatracić przy tym elementu sensacji, znakomicie
uzbrojonych Ziemian
obarcza się szlachetną misją nosicieli moralności ludzkiej, ustanawianej za
pomocą broni
promienistej, bomb jądrowych i anihilatorów przestrzeni. Wobec szczególnie
podłych istot,
pochłaniających plazmę gwiezdną niby galaretę z nóżek cielęcych, dopuszcza się
stosowanie
bardziej energicznych metod perswazji.
Fantasta ma prawo kreślić najbardziej nawet ponure obrazy, byle tylko bohater
kręcił głową z
dezaprobatą i wygłaszał długie tyrady na temat tego, że na ojczystej Ziemi
podobne paskudztwa
są już niemożliwe. Nazywa się ten zabieg wprowadzaniem elementu pozytywnego do
tematyki
negatywnej. Często bohater tego typu jest słabo uzbrojony i wynosi się po
angielsku ze wstrętnej
planety, nie odczuwając przy tym żadnych wyrzutów sumienia. Wypełnił bowiem swą
rolę,
uświadomiwszy czytelnikowi, jak źle byłoby, gdyby… i tak dalej.
Aby nie narazić się na zarzut chwiejności pozycji, autor winien stosować oba
tematy
przemiennie w różnych utworach. Jeśli na przykład w poprzednim dziele opowiadał
się za
całkowitą nieingerencją w obce sprawy, to w następnych powinien rozprawiać się z
obcoplanetnikami wszystkimi środkami, jakie mu się pod rękę nawiną, łącznie ze
szpiegostwem,
dywersją i bronią masowej zagłady.
W żadnym z tych wariantów nie należy doprowadzać fabuły do szczęśliwego
zakończenia,
gdyż pozbawia to autora możliwości napisania dalszego ciągu. Najlepiej dać do
zrozumienia, że
happy end nastąpi, kiedy rak świśnie. Taka formuła urządza wszystkich.
Optymistów dlatego, że
najsilniejszy akcent pada na nieuniknioność szczęśliwego zakończenia, pesymistów
zaś dlatego,
że wiedzą co raki są warte, znają ich dość szczególny sposób poruszania się, a
nawet domyślają
się, gdzie raki zimują.
C. Czas akcji i problemy z tym związane
Fantaści z reguły unikają zagłębiania się w przeszłość, wymaga to bowiem
znajomości
historii, chociażby w zakresie szkoły średniej. Dlatego myśli pisarza wędrują
zwykle ku
przyszłości.
Tam, prawie zawsze, ziemskie problemy ograniczają się do dekoracji, natomiast
zasadnicza
akcja toczy się gdzieś tam w innych galaktykach.
Ale nawet co do sztafażu nie ma jednomyślności.
Jak i przez kogo będzie rządzona nasza planeta? Niektórzy uważają, że znajomość
wyższej
matematyki sama przez się gwarantuje mądrość godną męża stanu. Nie wiem, czy
można w pełni
przychylić się do tego poglądu. Proszę zapytać, co myśli żona dowolnego uczonego
o zmyśle
praktycznym swego małżonka, a wtedy zrozumiecie, ile wart jest rząd światowy,
składający się z
samych profesorów i akademików. Dlatego też fantaści skłonni są zwalać sprawy
państwowe na
barki maszyn matematycznych. Wtedy ludzkość nie musi już podejmować
jakichkolwiek decyzji
i może się całkowicie oddać lotom kosmicznym, tańcom i swawolom.
Ogromne znaczenie przypisuje się uszlachetniającemu oddziaływaniu sztuki,
szczególnie
muzyki.
Inna rzecz, że przeprowadzone przez nas wyrywkowe badania wśród znajomych nie
pozwoliły
na razie wykryć różnic w obliczu moralnym między bywalcami sal koncertowych, a
ludźmi,
którym słoń nastąpił na ucho.
Wyliczone tu problemy wyczerpują w zasadzie futurologiczne wizje fantastów,
jeśli nie liczyć
tego, że samochód zostanie zastąpiony „mobilem”, teatr „tcheatrem”, do
wszystkich środków
lokomocji zastosuje się napęd antygrawitacyjny, a prace domowe poruczy robotom–
androidom.
D. Hipotezy naukowe
Literatura fantastyczno–naukowa różni się od literatury popularnonaukowej tym,
że ma
uświęcone prawo do obalania podstawowych praw natury.
Konieczne i bezdyskusyjne jest obalanie pierwszej i drugiej zasady
termodynamiki. (O
istnieniu trzeciej zasady autor może nie wiedzieć).
Fantasta ma prawo dowodzić lub po prostu deklarować możliwość poruszania się z
prędkością
przewyższającą szybkość światła, pozyskiwania energii z materii w ilościach
przewyższających
te, które wynikają z równania Einsteina, zwijania przestrzeni siłą woli i
tworzenia pól, których
nazwy nie można rozszyfrować nawet przy pomocy słownika wyrazów obcych.
Fakt, że konieczną tego przesłanką musi być całkowity krach współczesnej nauki
nikogo nie
peszy, gdyż mamy do czynienia z fantastyką naukową, dziecięciem postępu
naukowego.
Czyniono próby, aby pomniejszyć triumf wyobraźni nad prawami natury przez
wprowadzenie
do narracji różniczkowych równań cząstkowych — chwyt wyraźnie nie fair zarówno w
stosunku
do kolegów po piórze, jak i do czytelników. Tego rodzaju tendencje do chwalenia
się
wykształceniem należy w fantastyce zdecydowanie tępić.
E. Delfiny
Przeciwnicy literatury fantastyczno—naukowej utrzymują, że ten rodzaj tematyki
dawno już
wyczerpał wszystkie możliwe wątki fabularne i istnieje jedynie dzięki
wielokrotnemu
przeżuwaniu jednego i tego samego. O tym, że opinia ta jest całkowicie
pozbawiona podstaw,
świadczy inwazja delfinów na utwory fantastyczne.
W trakcie całej swej historii ludzkość współistniała z delfinami, ale dopiero
niedawno, kiedy
ssaki te zostały niemal całkowicie wytępione, naukowcy odkryli, że stosunek masy
mózgu do
ciężaru ciała jest u tych zwierząt wyższy niż u człowieka. Wywołało to całą
powódź spekulacji
na temat życia wewnętrznego waleni uzębionych, a zwłaszcza delfinów śródziemno —
i
czarnomorskich.
Jeśli usystematyzować wszystko, co prasa pisze o delfinach, to ponad wszelką
wątpliwość
okaże się, że:
Po pierwsze, delfiny lubią ludzi. Chociaż miłości nie da się mierzyć wedle
jakiejkolwiek skali
absolutnej lub względnej, to jednak istnieją pewne podstawy do przypuszczenia,
iż delfin czuje
nieco mniejszą sympatię do człowieka niż pies i nieco większą niż świnia.
Po drugie, delfiny łatwo wytresować. Zdaje się niewiele trudniej niż lwy morskie
(te ostatnie
mają stosunkowo o wiele mniej mózgu niż delfiny i wobec tego nie interesują ani
naukowców,
ani fantastów).
Po trzecie, delfiny rozmawiają ze sobą gwiżdżąc. Wszystko wskazuje na to, że
język delfinów
pod względem bogactwa znaczeniowego i celności skojarzeń nie ustępuje językowi
ptaków
śpiewających. Jednak problem ten wymaga uściślenia, jako że nikt jeszcze nie
sporządził
słownika delfiniego ani ptasiego.
Niestety to już prawie wszystko, co przemawia za delfinami. Oczywiście w
porównaniu z
niedźwiedziami, rozbijającymi się w modnych spodniach na motocyklach,
osiągnięcia delfinów
wydają się być mniej niż skromne, ale fantaści powinni rozwijać waleniową
tematykę, bo w
przeciwnym razie mógłby ktoś zapytać, po co im taki potężny mózg, w który
wyposażyła je
natura? (Chodzi tu, rzecz jasna, nadal o delfiny).
F. Potwory
Czytelnik lubi rzeczy niezwykłe. Im więcej potworów w tekście, tym lepiej.
Obecnie zostały już spożytkowane wszystkie postacie mitologiczne:
centaury, smoki, pegazy, cyklopy, a nawet anioły, zwykłe i sześcioskrzydłe.
Produkcję potworów na potrzeby utworów fantastycznych można zrealizować metodami
potokowymi. Istnieją dwie takie metody:
Hybrydyzacja. W tym wypadku sporządza się krzyżówkę najbardziej odległych
przedstawicieli fauny i flory. Krzew róży z tygrysimi łbami zamiast kwiatów,
dziewczyna z
ciałem węża, latające meduzy, mieszaniec pająka z jastrzębiem. Im śmielszy
zestaw cech takiej
hybrydy, tym lepszy efekt artystyczny i silniejsze oddziaływanie emocjonalne na
czytelnika.
Zmiana skali. Jeden z najprostszych i najskuteczniejszych sposobów, nie
wymagający
szczególnych wyjaśnień. Pluskwa wielkości konia lub dinozaur mieszczący się w
pudełku po
zapałkach otwiera niewyczerpane wprost możliwości konstruowania dynamicznej,
pasjonującej
fabuły.
To właściwie już wszystkie prawidła kompozycji utworów fantastyczno—naukowych.
Należy
jedynie dodać, że tytaniczna praca, której wynikiem jest systematyzacja pomysłów
fantastycznych, znacznie ułatwi pisarzom wybór tematów. Wystarczy wziąć na
chybił trafił kilka
pomysłów i zręcznie je połączyć. Liczba kombinacji jest przy tym tak wielka, że
wystarczy
jeszcze kilku pokoleniom fantastów.
Przełożył Tadeusz Gosk