13826

Szczegóły
Tytuł 13826
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

13826 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 13826 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

13826 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Cn II illEISKA UIBLiO^FLA <<UbLifcZM w Zabrzu |\|p|P ZN. KLAS. ' ' NR INW. Tytu� orygina�u CRAZY SUSIE Copyright � 2002 by Katherine Parker Projekt graficzny ok�adki Maciej : For the Polish translation Copyright � 2003 by Wydawnictwo ELF For the Po�ish edition Copyright � 2003 by Wydawnictwo ELF Sk�ad i �amanie �Kolonel" Wydanie I ISBN 83-89278-30-8 Rozdzia� 1 .My�licie pewnie, �e Susie to ja. I �e jestem szalona. Nic z tych rzeczy. Na imi� mam Jane. A szalona? Ja szalona? Dobry dowcip. Nie ma chyba na �wiecie dziewczyny nudniej szej ode mnie. Wszystko we mnie jest przeci�tne, pocz�wszy od koloru oczu. Nie niebieskie, nie zielone ani nawet nie piwne, tylko szare, a �ci�lej m�wi�c szarobure. W�osy? Nie blondynka, nie brunetka, nie ruda. Co pozostaje? Szatynka, powiecie. Ot� nie, wyobra�cie sobie, �e nie jestem nawet szatynk�, bo w�osy r�wnie� mam szarobure. Nie jestem ani wysoka, ani niska - metr sze��dziesi�t cztery centymetry, je�li przy mierzeniu zmobilizuj� wszystkie si�y, �eby wyprostowa� si� jak struna. Ani chuda, ani gruba - pi��dziesi�t sze�� kilo, je�li przez czterdzie�ci Ov 0Q O OS 52. n K N 8* <l 3 rr S2. n P<a.3'H2.p^ 5-5 �� n p t� O o> fts&S^g? * fe JB N P 0Q SB8S T3 0> P 8 B*. N �H1 ^�3S m. p s 8 tis-i "" N 3 p o> t* ^ 8 �3 !/> 3 <� & p o fj s. a Nfl g. n> S' 3 i l.tl L *Q n L o n &.T3 <2. C/5 1 3. & a. I g- � 2. ?. k ? 5 >� a <v ^ � �� p ST P cJ Oi W) & ro o & o> &oo 8- 3* 5- � 52. *= S O" <C )-. - Ol O> ��. o 01 N 5! K N M 52 o- a a- p N- i 1;. o *< ^ n S a S- G $ p ^ F S 8" 5 3 s- i-i- ^ss:e?s s <n 0) i� o " b S1 ^ Li D3 i . 7> illlliUS- R^ * 9. <2- n o> p liullis o o N O N p T3 ,C 3 5. 2 s* n s a 3 �o�i O> ii ^ 2 tfg-s-Jf* ? p:*5' s t/!^ & * a g & li u i ffi o >"�� p "*� p | g o <2. � N Et K p <_. as -6 3 a c - � es-g. g S. i B B i' K i-g-*8 on Roz dzia� 2 nie Szalona Susie kto� zaprasza was do kina, rozmawia z wami na przerwach mi�dzy lekcjami i kilka razy po szkole odwozi do domu. I je�li ju� uda�o wam si� zmusi� wyobra�ni� do tego nadludzkiego wysi�ku, odpowiedzcie mi szczerze na pytanie, jak musi si� poczu� dziewczyna, gdy taki superman zwr�ci na ni� uwag�? Ja w ka�dym razie poczu�am si� jak kto� wyj�tkowy. Kilka razy przemkn�o mi nawet przez g�ow�, �e mo�e wcale nie jestem ani nudna, ani przeci�tna. Zdradz� wam teraz co�, czego na pewno mi pozazdro�cicie. Ot� w liceum w Kingsville, szkole, do kt�rej chodz�, jest taki ch�opak, Justin Pierce, i to on w�a�nie sprawi�, �e na kilka tygodni z nudnej szarej myszy przemieni�am si� w ksi�niczk�. I nie musia� mnie wcale w tym celu ca�owa�. Wystarczy�o, �e widzia�am, jak na mnie patrzy. Pewnie chcia�yby�cie wiedzie� jak. Musz� was jednak zmartwi�, nie potrafi� tego spojrzenia opisa�, ale zar�czam wam, �e je�li kiedy� jaki� facet b�dzie tak na was patrzy�, to zrozumiecie, co mam na my�li. No, chyba �e ju� to wiecie. O rany, ale si� rozmarzy�am... Zanim p�kniecie z zazdro�ci, przypomn�, �e moja przemiana w ksi�niczk� nie by�a nieodwracalna. Wspomnia�am, �e by�am ni� zaledwie przez kilka tygodni. Potem zn�w sta�am si� nudn� szar� mysz� i jeszcze trudniej przysz�o mi znosi� swoj� przeci�tno��. Zw�aszcza kiedy patrzy�am, jak m�j superman obdarza tym swoim zniewalaj�cym spojrzeniem inn� dziewczyn�. Tyle �e ona nie przemienia�a si� w ksi�niczk� pod wp�ywem jego spojrzenia. Donna Blackstone by�a bowiem ksi�niczk� ju� od urodzenia. Q Katherine Parker Pewnie znacie takie dziewczyny, kt�rych sam widok sprawia, �e macie ochot� zapa�� si� pod ziemi�. Zdajecie sobie spraw�, �e nawet gdyby�cie stawa�y na g�owie, nigdy, ale to przenigdy, nie b�dziecie mia�y najmniejszej szansy, �eby si� z nimi r�wna�. W�a�nie taka jest Donna Blackstone. Pi�kna, zgrabna, zjawiskowa. Pomy�licie zapewne, �e g�upia. We mnie zawsze, kiedy spotykam bardzo �adn� dziewczyn�, budzi si� cicha nadzieja, �e jest idiotk�. Tu jednak musz� was, niestety, wyprowadzi� z b��du. Donna uchodzi za inteligentn� i cho� w zesz�orocznej ankiecie na najsympatyczniejsz� dziewczyn� i ch�opaka w szkole nie zdoby�a najwi�cej g�os�w, to nie znalaz�a si� r�wnie�, na ko�cu listy. Kiedy dwa miesi�ce temu dowiedzia�am si� od Maggie Harper, �e w weekend widzia�a Donn� i Justina w kinie, mia�am ochot� umrze�. Przez dwa dni z�orzeczy�am w my�lach jednemu i drugiemu, nie mog�c si� zdecydowa�, kogo nienawidz� bardziej. W ko�cu uzmys�owi�am sobie, �e nie spos�b nienawidzi� kogo�, kogo si� kocha, a nie mog�am nie przyzna� si� przed sob�, �e jestem w Justinie zakochana. Pozosta�a mi wi�c tylko Donna. To na niej powinnam skupi� ca�� niech��. Stara�am si�, ale jako� mi to nie wychodzi�o. - Wredna suka - zawyrokowa�a moja najlepsza przyjaci�ka, Sabrina, kiedy siedz�c na ��ku w jej pokoju, wyp�akiwa�am swoje �ale. - W �yciu si� ju� do niej nie odezw� - doda�a, podaj�c mi papierow� chusteczk�. -Ostatnia - oznajmi�a, podnosz�c jedno puste opakowanie i pokazuj�c kolejnych pi�� rozrzuconych na po�cieli. Spr�bowa�am si� opanowa�, co przynios�o dok�adnie odwrotny efekt; kaskady �ez polecia�y mi po policzkach. 10 Szalona Susie - P�jd� do �azienki i przynios� kilka rolek papieru toaletowego - zaproponowa�a. - Nie, nie mog� wi�cej p�aka� - odpar�am, potrz�saj�c g�ow�. - B�d� mia�a oczy jak kr�lik. - Dobra, dobra, ale ja w tym ��ku musz� dzisiaj spa�. Raz na biwaku spa�am w mokrym �piworze i dzi�kuj� bardzo. Ju� si� wi�cej na to nie zapisuj�. Lekcewa��c moje protesty, Sabrina wysz�a z pokoju i dopiero wtedy zauwa�y�am mokre plamy na poduszce i ko�drze. - Przepraszam - powiedzia�am, gdy wr�ci�a z trzema rolkami papieru toaletowego i rzuci�a je na ��ko. - Zmoczy�am ci ca�� po�ciel. - Nie przejmuj si�, wyschnie. O czym to ja m�wi�am? Aha, wredna suka... - Dlaczego j� tak nazywasz? - zapyta�am, tak jakbym zupe�nie zapomnia�a, �e przed kilkoma minutami wyra�a�am si� o Donnie zdecydowanie mniej pochlebnymi s�owami. Sabrina spojrza�a na mnie, otwieraj�c oczy ze zdumienia. - Jak to dlaczego?! Odbi�a ci ch�opaka. Otar�am z policzka ostatnie �zy. Na widok trzech rolek papieru toaletowego jako� odechcia�o mi si� p�aka�. - On nie by� moim ch�opakiem - odezwa�am si� cicho. - Przecie� spotykali�cie si�. - Dwa razy byli�my razem w kinie, z tego raz we czw�rk�, z tob� i Nathanem, i kilka razy podwi�z� mnie po szkole do domu. To jeszcze nie znaczy, �e by� moim ch�opakiem. - Nie by�am ca�kiem szczera. Gdzie� w g��bi duszy liczy�am na to, �e jestem dla Justina kim� wi�cej ni� kole�ank� ze szko�y, kt�ra mieszka na tyle po drodze, 11 Katherine Parker Szalona Susie �e mo�e j� od czasu do czasu podwozi� do domu. W ka�dym razie tak bardzo chcia�am, �eby tak by�o, �e w ko�cu w to uwierzy�am. Sabrina zastanawia�a si� przez chwil�, w ko�cu pokr�ci�a g�ow�. - Nie, to by�o co� wi�cej - powiedzia�a. - Obserwowa�am was, jak rozmawiacie na przerwach. To naprawd� wygl�da�o tak, jakby si� tob� powa�nie zainteresowa�. -Przerwa�a na chwil� i zn�w nad czym� my�la�a. - By�am prawie pewna, �e on jest w tobie zakochany. Po policzkach, kt�re zd��y�y mi ju� wyschn��, potoczy�o si� najpierw kilka �ez, a potem la�y si� ju� potokiem. Zanim zd��y�am si� obejrze�, zu�y�am ju� ca�� rolk� papieru i zabiera�am si� za nast�pn�. Sabrina przesun�a si� troch� na ��ku i obj�a mnie ramieniem. - Przepraszam, niepotrzebnie to powiedzia�am. Nie p�acz ju�, prosz�. B�dziesz mia�a oczy jak kr�lik - przypomnia�a mi moje w�asne obawy. - Wszystko mi jedno. I tak nic mi ju� nie zaszkodzi -odpar�am, �kaj�c. - Wredna suka - rzuci�am ze z�o�ci�. - No widzisz - podchwyci�a natychmiast moja przyjaci�ka. - Nie, opowiadam g�upoty. Donna nie jest tu niczemu winna. I Justin te� nie jest. Sabrina popatrzy�a na mnie pytaj�co. - Powiedz, kt�ra z dziewczyn nie mia�aby ochoty spotyka� si� z takim ch�opakiem jak Justin? - spyta�am. U�miechn�a si� i odpowiedzia�a dopiero po chwili, w�a�nie kiedy wyciera�am twarz ostatnim kawa�kiem drugiej rolki papieru. 12 - Nie chc� ci� martwi�, ale w �azience jest jeszcze tylko jedna rolka i uprzedzam, �e ci jej nie przynios�, wi�c obchod� si� ekonomiczniej z t� tutaj. A co do twojego pytania... Wiem, �e Justin jest dla ciebie chodz�cym idea�em, ale ja, na przyk�ad, wcale nie mia�abym ochoty si� z nim spotyka�. - Ty to zupe�nie co innego - rzuci�am. - Ty masz Nathana. - My�l�, �e Holly te� niekoniecznie... Nie da�am jej sko�czy�. - Oczywi�cie, �e nie. Holly ma przecie� Christophera. - Tak, ale to nie zmienia faktu, �e... Zn�w jej przerwa�am. � Zmienia, to wszystko zmienia... - Sama ju� w�a�ciwie nie wiedzia�am, co chc� powiedzie�. Spojrza�am na resztki papieru na ostatniej rolce, wydmucha�am nos i podesz�am do toaletki. Zdaj� sobie spraw�, �e zap�akane dziewczyny s� �adne tylko na filmach, ale ja wygl�da�am po prostu okropnie. Oczy by�y czerwone i spuchni�te, ca�y make-up sp�yn��, ukazuj�c kilka pryszczy, kt�re na skutek podra�nienia s�onymi �zami jeszcze bardziej si� zaczerwieni�y. Po prostu koszmar! � Powiedz mi - zacz�am, wci�� przygl�daj�c si� sobie w lustrze - jaki ch�opak mia�by ochot� spotyka� si� ze mn�, skoro mo�e mie� tak� dziewczyn� jak Donna? � Przesta�! - zawo�a�a Sabrina. - Natychmiast przesta�. Pleciesz od rzeczy. � Nie, chod� tu i zobacz. Moja przyjaci�ka nie ruszy�a si� z ��ka. � No, chod� - ponagli�am j�. 13 Katherine Parker Chwil� trwa�o, zanim wsta�a i stan�a obok mnie na wprost lustra toaletki. - Popatrz tu i tu, i tu, i tu - Pokazywa�am palcami ka�dy pryszcz po kolei. - Widzisz? - Widz� kilka pryszczy. I co z tego? - A widzia�a� cho�by jeden na buzi Donny? Nie odpowiada�a. - Widzia�a�? - powt�rzy�am. - Chyba nie, ale jakie to ma znaczenie? - Jakie? Jakie?! Ogromne! Kolosalne! Decyduj�ce! -Krzycza�am tak, �e musia�a mnie s�ysze� na dole jej mama. - Mi�dzy innymi dlatego... a mo�e przede wszystkim dlatego Justin nie spotyka si� teraz ze mn�, tylko z Donn�! Sabrina przygl�da�a mi si� tak, jakby zobaczy�a mnie po raz pierwszy w �yciu. - Naprawd� my�lisz, �e dlatego? - zapyta�a z niedowierzaniem. - A niby dlaczego? I wcale mu si� nie dziwi�. - Wiesz co? Nie mam poj�cia, dlaczego on spotyka si� z Donn�, a nie z tob�. - M�wi�a powoli, wymawiaj�c wyra�nie ka�de s�owo. - Ale jak tak ciebie s�ucham, to wcale mu si� nie dziwi�. Nie wierzy�am w�asnym uszom. Po prostu mnie zatka�o. Nie wiem, jak d�ugo sta�am przy toaletce, patrz�c na odbicie Sabriny. Otwiera�am usta i po chwili je zamyka�am, nie mog�c wydusi� z siebie s�owa. Jak mog�a mi co� takiego powiedzie�?! Moja najlepsza przyjaci�ka! Wypad�am z jej pokoju bez s�owa, trzaskaj�c drzwiami. Zbieg�am szybko po schodach. Kiedy mija�am kuchni�, 14 Szalona Susie zawo�a�am �do widzenia!" i z nadziej�, �e krz�taj�ca si� tam pani Harper nie wyjdzie i nie zacznie ze mn� rozmawia�, pospieszy�am do wyj�cia. W�a�nie otwiera�am drzwi, gdy us�ysza�am wo�anie Sabriny. - Jane, zaczekaj! Nie zatrzyma�am si�. Wsiad�am do po�yczonego od matki samochodu i natychmiast przekr�ci�am kluczyk w stacyjce. Zd��y�am ju� ujecha� kilkadziesi�t metr�w, kiedy Sabrina wysz�a przed dom. W lusterku wstecznym widzia�am, jak do mnie macha. Nie spieszy�o mi si�. Wiedzia�am wprawdzie, �e po tych litrach �ez, kt�re wyla�am, musia�oby min�� �adne par� godzin, �eby nie by�o wida�, �e p�aka�am. Nie mog�am wi�c liczy� na to, �e marna niczego nie zauwa�y. Mimo to jecha�am wolno, staraj�c si� och�on��. W tym samym tygodniu straci�am ch�opaka - a mo�e raczej nadziej� na ch�opaka - i najlepsz� przyjaci�k�. Bo jako� nie mog�am sobie wyobrazi�, �e po tym, co od niej us�ysza�am, b�d� si� mog�a dalej z ni� przyja�ni�. >� 63 N O O N Katherine Parker Bo z mi�o�ci do Justina nie mog�am si� wyleczy�. Mo�e ma�o si� stara�am, mo�e trzeba by�o skorzysta� z jakich� magicznych zi� albo zakl��, mo�e s� jeszcze jakie� inne metody> lecz ja ich nie zna�am. Zreszt� kiedy dzi� si� nad t m zastanawiam, wcale nie jestem pewna, czy chcia�am tego naprawd�. Uda�o mi si� natomiast jedno: w ci�gu dw�ch miesi�cy, kt�re pozosta�y do wakacji, nie pokaza� Justinowi, �e �estem w nim zakochana. A wierzcie mi, �e nie by�o to �atwe. Kiedy widywa�am go w szkole, musia�am mobili-zc>wa� wszystkie si�y, ca�� wol�, �eby nie zdradzi� si� ze swoimi uczuciami, nawet wtedy, gdy kilka razy spotka�am ao w towarzystwie Donny. Przysz�o mi nawet do g�owy, �e mo�e nie powinnam no szkole studiowa� prawa, tylko aktorstwo. Wyobra�acie sobie, jakiego kunsztu aktorskiego wymaga u�miechanie si�, kiedy si� widzi ch�opaka swoich marze� z dziewczyn� tak� jak Donna? Bo ja, cho� nie lubi� si� chwali�, musz� przyzna�, �e by�am w tym naprawd� dobra. Na ostatniej w tym roku szkolnym lekcji chemii robi�am 1 nim jakie� do�wiadczenie, kiedy nagle zapyta�: - Wyje�d�asz gdzie� na wakacje? _ Nie, zostaj� w domu - odpar�am. _ Mo�e poje�dziliby�my troch� razem nad morze? Odkry�em ca�kiem fajne miejsce w pobli�u Corpus Christi. Tak mnie zaskoczy�, �e zupe�nie nie wiedzia�am, co odpowiedzie�. Wzi�am do r�ki prob�wk� i uda�am, �e sprawdzam wynik do�wiadczenia. _ My to znaczy kto? - zapyta�am po chwili. _ No... ja, ty, Luk� Walton i Donna Blackstone. Chyba lubisz Luk�'a? Szalona Susie - Kto nie lubi Luk�'a? - By� troch� postrzelony, ale trudno go by�o nie lubi�. - A Donn�? Zdziwi�o mnie to, �e Justina interesuje moje zdanie na temat jego dziewczyny. Pomy�la�am, �e jestem ostatni� osob�, kt�rej powinien zada� to pytanie, a odpowied� kosztowa�a mnie naprawd� wiele wysi�ku. - Jest fantastyczna. Popatrzy� na mnie tak, jakby nie wierzy� w moj� szczero��. Donna to dziewczyna, o jakiej mo�e marzy� ka�dych ch�opak. I niechby sobie wszyscy marzyli. Prosz� bardzo, jak najbardziej popieram. Tylko bola�o mnie jak diabli, �e jest w�r�d nich tak�e Justin. Bola�o jak otwarta rana, ale za wszelk� cen� stara�am si� to ukry�. - To co z t� pla��? - spyta�. - Ch�tnie si� wybior� - rzuci�am, cho� kiedy wyobrazi�am sobie siebie w kostiumie k�pielowym przy Donnie, ogarn�a mnie panika. Ale perspektywa, �e nie zobacz� go przez d�ugie dwa miesi�ce wakacji, wyda�a mi si� pewnie bardziej przera�aj�ca ni� to, �e b�dzie mnie por�wnywa� z Donn�, kt�ra w bikini musia�a wygl�da� po prostu rewelacyjnie. Kiedy �egnali�my si� ostatniego dnia przed szko��, obieca�, �e zadzwoni, �eby si� um�wi�. Z jednej strony pragn�am, �eby tego nie zrobi�, z drugiej zrywa�am si� na ka�dy dzwonek telefonu. Serce podskakiwa�o mi do gard�a, gdy podnosi�am s�uchawk�. To on, my�la�am. �eby to by� on, marzy�am. Nie odezwa� si� przez tydzie� i przesta�am ju� liczy� na to, �e przed rozpocz�ciem nowego roku szkolnego zobacz� go albo cho�by us�ysz� jego g�os. 18 Rozdzia� 4 1 o do ciebie! - zawo�a�a mama, kiedy wraz z Tomem i Zachem, moimi pi�cioletnimi bra�mi bli�niakami, wesz�am do domu. - O Chryste Panie! - zawo�a�a na widok syn�w. - Jak wy wygl�dacie! Odebra�am ich z urodzin kolegi, na kt�rej to imprezie g��wn� atrakcj� musia�o by� obrzucanie si� ciastkami, bo moi bracia lepili si� od s�odko�ci. Lukier mieli na buziach, r�kach, ubraniach i we w�osach. - Nie ocierajcie si� o mnie! - krzykn�am, kiedy najpierw Tom, a potem Zach wymin�li mnie, �eby pobiec do mamy. - Ale by�o fajowo! Super! - opowiadali jeden przez drugiego. - Co m�wi�a�? - zwr�ci�am si� do matki. - Telefon do ciebie. - I dopiero teraz mi o tym m�wisz?! 20 Szalona Susie - Nie, powiedzia�am od razu, jak weszli�cie - odpar�a matka, pr�buj�c przekrzycze� bli�niak�w. Nie zwa�aj�c na to, �e brudz� si� lukrem, przepchn�am si� mi�dzy bra�mi i pobieg�am do salonu. Sabrina wczoraj wyjecha�a z rodzicami na Floryd�, wi�c to nie mog�a by� ona. A skoro nie ona... Uspok�j si�, przecie� czasami dzwoni do ciebie jaka� inna kole�anka, nakaza�am sobie. Mimo to, gdy podnosi�am s�uchawk�, zauwa�y�am, �e dr�y mi d�o�. Nabra�am powietrza i odetchn�am g��boko, zanim si� odezwa�am. - Halo. - Cze��, Jane. To by� on. Zabrak�o mi tchu. - Cze�� - powiedzia�am. G�os dr�a� mi r�wnie�, wi�c �eby to ukry�, zacz�am papla� jak naj�ta: - Przepraszam, �e tak d�ugo czeka�e�. W�a�nie wesz�am do domu. Przywioz�am braci z imprezy urodzinowej ich kolegi. - Poczu�am na policzku co� lepkiego. Dopiero teraz zauwa�y�am, �e r�k� mam upa�kan� lukrem. - Nie szkodzi. Twoja mama m�wi�a mi, �e akurat zajecha�a� pod dom. Nie dzwoni�em wcze�niej, bo musia�em pomaga� ojcu w remoncie domu, wi�c z wyjazdu na pla�� i tak nic by nie wysz�o. Ale jeszcze dwa, trzy dni i b�dzie po wszystkim. My�l�, �e na poniedzia�ek mogliby�my si� ju� spokojnie um�wi�. Pasowa�oby ci? Serce podskoczy�o mi z rado�ci - tak bardzo chcia�am go zobaczy� - po chwili jednak wr�ci�o na miejsce, kiedy przypomnia�am sobie, �e b�dzie z nami r�wnie� jego dziewczyna. W ci�gu minionego tygodnia nieustannie zadawa�am sobie pytanie, czy wybra� si� z nimi nad morze, czy jako� 21 Katherine Parker si� z tej wyprawy wykr�ci�. Mia�abym nawet wygodny pretekst, kt�ry nie wymaga�by ode mnie uciekania si� do k�amstw. W niedziel� rodzice wyje�d�ali na dwa tygodnie, a jutro mia�a przyjecha� ciocia Claire, siostra mamy, �eby opiekowa� si� bli�niakami. Mog�abym wyja�ni� Justinowi, �e czuj� si� w obowi�zku jej w tym pom�c. A tymczasem, zanim si� obejrza�am, powiedzia�am z entuzjazmem: - Jasne. Ciocia Claire jest fantastyczna, na pewno zrozumie, �e mam ochot� wybra� si� z przyjaci�mi na pla��, przekonywa�am si� w duchu. - To zadzwoni� w niedziel� i ustalimy szczeg�y. - Fajnie - rzuci�am z beztrosk�. My�la�am o tym, �e ju� za par� dni go ujrz�, staraj�c si� zapomnie� o tym, �e b�dzie z nami r�wnie� Donna, dziewczyna marze� ka�dego ch�opaka. - Ciesz� si�, �e si� spotkamy. - Ja te�. I dzi�kuj�, �e zadzwoni�e�. - Nie ma za co, przecie� obieca�em. W s�uchawce zapad�a cisza, jakby �adne z nas nie chcia�o ko�czy� tej rozmowy. Na u�amek sekundy obudzi�a si� we mnie nadzieja, �e mo�e mam jak�� szans�, ale natychmiast odp�dzi�am od siebie te g�upie my�li, kt�rym zadawa�y k�am wszystkie fakty. Ciesz si�, idiotko, tym, co masz, i nie marz o tym, czego nigdy nie dostaniesz, nakaza�am sobie surowo. Ale marze� nie mo�na do niczego zmusi�, a podobno najpi�kniejsze s� te, kt�re si� nie spe�niaj�. Nie broni�am si� wi�c przed nimi, wci�� jednak powtarza�am sobie, �e to tylko marzenia. I �e nigdy si� nie spe�ni�. Rozdzia� 5 Kiedy nazajutrz rano wesz�am do kuchni i zobaczy�am twarz mamy, wiedzia�am, �e sta�o si� co� z�ego. Mimo to powiedzia�am beztroskim g�osem: - Co masz tak� grobow� min�? Za trzy dni jedziecie z tat� na wakacje swojego �ycia. Mama zawsze, zanim wysz�a za m��, marzy�a o tym, by w podr� po�lubn� wyjecha� do Europy i zwiedzi� Pary� i Rzym. Kiedy si� pobrali, nie mieli na to pieni�dzy, dopiero teraz w ramach prezentu z okazji ich dwudziestej rocznicy �lubu ojciec postanowi� zabra� j� w t� sp�nion� podr�. - Nigdzie nie jedziemy - oznajmi�a matka. - Co?! Pok��cili�cie si� z tat�? - Owszem, czasami si� sprzeczali, nieraz ostro, nie potrafi�am sobie jednak wyobrazi�, by jakakolwiek k��tnia mog�a odwie�� moj� mam� 23 Katherine Parker od tego wyjazdu. Poza tym wszystko by�o ju� za�atwione -bilety lotnicze, rezerwacje w hotelach- a spakowane walizki sta�y ju� od kilku dni w sypialni rodzic�w. _ ciocia Claire ma jakie� k�opoty w pracy i przesun�li jej o tydzie� urlop. B�dzie mog�a tu przyjecha� dopiero w przysz�� sobot�. _ Nie mo�ecie zmieni� rezerwacji? _ Zaraz po telefonie Claire tata zadzwoni� do biura podr�y. Nic si� ju�, niestety, nie da zrobi�. - Stara�a si� by� dzielna, ale widzia�am, �e walczy ze �zami. - Tom, bardzo ci� prosz�, wyjmij palec z talerza brata - zwr�ci�a si� do syna, kt�ry wy�awia� cynamonowe zbo�owe kr��ki z mleka Zacna. - A ty - popatrzy�a gro�nie na drugiego ch�opca- przesta� go kopa� pod sto�em. Ja wszystko widz�. Chyba nie jestem jak�� zwyrodnia�� siostr�. Kocham moich braci, ale czasami naprawd� mam ich dosy�. A nie sp�dzam przecie� z nimi tyle czasu co ona. W�a�nie wtedy przy �niadaniu, kiedy widzia�am jej zamglone �zami oczy, pomy�la�am, �e naprawd� powinna pojecha�. Potem wielokrotnie tego �a�owa�am, lecz w tym momencie wiedzia�am, �e musz� to zrobi�. - Pojedziecie - powiedzia�am. - Kiedy� pewnie pojedziemy - potwierdzi�a ze smutnym u�miechem. - Nie kiedy�, tylko teraz. Spojrza�a na mnie tak, jakbym namawia�a j� do lotu na Marsa albo przynajmniej na Ksi�yc. Nagle odezwa�o si� we mnie co�, co okre�li�abym z grubsza jako poczucie doros�o�ci. Zranione poczucie doros�o�ci. 24 Szalona Susie - Mamo, za miesi�c ko�cz� siedemna�cie lat. Chyba dalej nie wiedzia�a, do czego zmierzam. - Ciocia Claire przyjedzie w przysz�� sobot�, prawda? - No, mog�aby, ale w tej sytuacji pewnie sp�dzi urlop gdzie indziej. - Bo gdyby przyjecha�a w sobot�, to ja musia�abym si� tylko przez tydzie� sama opiekowa� Tomem i Zachem. Spojrza�am na bli�niak�w i po raz pierwszy po�a�owa�am tej propozycji. Tom trzyma� teraz �okie� na talerzu brata, a Zach uk�ada� na jego rudej czuprynie namoczone w mleku kr��ki cynamonowe. Mimo to odwr�ci�am od nich wzrok i brn�am dalej ku katastrofie: - Poradz� sobie z nimi - o�wiadczy�am z determinacj�. Do mamy wreszcie dotar�o to, co m�wi�. - Nie, to niemo�liwe - powiedzia�a, kr�c�c g�ow�. -Popatrz tylko na nich. Jakby na potwierdzenie jej s��w Zach zacz�� wrzuca� cynamonowe kr��ki za T-shirt brata. - Macie natychmiast przesta� - poleci�a im matka, po czym wzi�a Toma za r�k� i posadzi�a go po przeciwnej stronie sto�u. - Poradz� sobie - powt�rzy�am, staraj�c si�, by w moim g�osie brzmia�o przekonanie, kt�rego wcale nie czu�am. Czasem po pi�ciu minutach przebywania z nimi mam ochot� zamkn�� ich w piwnicy, a co dopiero m�wi� o tygodniu. - Nie, wykluczone - rzuci�a, wyci�gaj�c z w�os�w syna rozpadaj�ce si� ju� kr��ki. - Co jest wykluczone? - zainteresowa� si� tata, kt�ry w tym momencie wszed� do kuchni. Czu�am, �e go przekonam pod warunkiem, �e najpierw wys�ucha mnie, a nie mamy. 25 Katherine Parker - Nie zrezygnujecie z wyjazdu - powiedzia�am. - Oczywi�cie, �e nie. Pojedziemy w przysz�ym roku, a mo�e nawet wcze�niej. - Nie! Wylecicie pojutrze, tak jak by�o zaplanowane. Ojciec, nic nie rozumiej�c, spojrza� pytaj�co na matk�. Ta zn�w pokr�ci�a g�ow�. - Ja si� zajm� Tomem i Zachem - oznajmi�am. - Przynajmniej dop�ty, dop�ki nie przyjedzie ciocia Claire. Mama u�miechn�a si� smutno i wzruszy�a ramionami. - A w�a�ciwie dlaczego nie? - zapyta� ojciec po chwili zastanowienia. - Jak to dlaczego? Nie poradzi sobie z ch�opcami. - Mamo, opowiada�a� mi, �e kiedy mia�a� szesna�cie lat, przez miesi�c sama opiekowa�a� si� cioci� Claire i wujkiem Jackiem. Nie pami�tasz? Ile lat mia�a wtedy ciocia? - Niewa�ne. - Ile? - Siedem, ale to nie ma �adnego znaczenia. - A wujek Jack? - nie dawa�am za wygran�. - Cztery. - No w�a�nie. A ty tylko szesna�cie! Ja za nieca�y miesi�c ko�cz� siedemna�cie. - Nie ma o czym m�wi� - pr�bowa�a uci�� dyskusj� mama, lecz tata przyszed� mi z pomoc�. - Bethy, nie upieraj si� tak. To jest jaki� pomys�. Dlaczego Jane mia�aby sobie nie poradzi� z ch�opcami? - Cho�by dlatego, �e to s� istne diab�y. Popatrz tylko na nich. Tu ani ojciec, ani ja, niestety, nie mogli�my zaprzeczy�. Tom zerwa� si� z miejsca, podbieg� do brata i zebra� 26 Szalona Susie jego g�ste kr�cone w�osy w dwie kupki, tak �e tworzy�y po obu stronach g�owy co� na kszta�t rog�w. - Jeste� diabe�! Jeste� diabe�! - krzycza�, podskakuj�c. - Ty sam! - zawo�a� Zach. - Nie m�wi si� �ty sam" - zacz�am, ale machn�am r�k�. Mia�am wa�niejsz� spraw� do za�atwienia ni� uczenie braci poprawnego wys�awiania si�. - B�dziecie grzeczni, jak zostaniecie ze mn�? - zwr�ci�am si� do nich z bardzo powa�n� min�. - Tak - zapewni� mnie Zach. - Pewnie - zawt�rowa� mu Tom. - B�dziemy bardzo grzeczne diabe�ki - doda�, po czym si�gn�� szybko do talerza brata, wy�owi� z niego ostatni cynamonowy kr��ek i wrzuci� mu za koszul�. Nie, na ich pomoc nie mog�am liczy�, popatrzy�am wi�c na tat�. - Zastan�w si� nad tym, Bethy. I nie m�w mi, �e m�j szwagier jako czterolatek by� anio�kiem. Za dobrze go znam, �eby w to uwierzy�. - W�a�nie! - ucieszy�am si�. Ja te� pami�ta�am niesamowite historie o dawnych wyczynach wujka. - Mo�e i Jack nie by� najgrzeczniejszym z ch�opc�w -przyzna�a matka - �agodnie powiedziane - sprostowa� tata. - No dobrze, by� okropnym �obuziakiem - zgodzi�a si� z nim. - Ale to by�a zupe�nie inna sytuacja. M�j ojciec by� wtedy na morzu, a mama w szpitalu. Musia�am si� opiekowa� Claire i Jackiem. Nie by�o innego wyj�cia. - Teraz te� nie ma - zauwa�y�am. - Oczywi�cie, �e jest. Po prostu zrezygnujemy z wyjazdu - powiedzia�a, lecz w jej g�osie nie by�o ju� takiego 27 Katherine Parker � �a twarzy pojawi�o si� co� takiego, �e zdecydowania, a na ^^ �ki gor�ce. pomy�la�am, �e trzeba kuc zelaz^ ^ ^ ^ ^ M�czyli�my si� Jesz^ ^ { � przekona�, godziny, ale w ko�cu uda o nam s^� j� ^ ze Kiedy zobaczy�am rm W^*^ , T szcz�cia, kt�ry je prawd� by�am szcz�liwa zeja t^ Nie ^ Mo�e moje marzenia tez kiedy ^ gdy piel�gnowa� w sobie tej nadz e^ > ^ 5 pojawia�a, sta^i*L^S� bi bardzo g��boko, tli�a s e spodziewanie, ^dy f �h� f^am S o sobie nie- wstawa�am, spodzi kiedy s�ucha�am p�yty nowy pryszcz... nd Rozdzia� 6 ...i pami�taj, �eby nie ogl�dali telewizji d�u�ej ni� dwie godziny dziennie. - Tak, mamo, b�d� pami�ta� - obieca�am co najmniej po raz dziesi�ty, wys�uchawszy wszystkich zakaz�w, rad, pr�b i przestr�g dotycz�cych opieki nad bra�mi. - Niczym si� nie martw. Poradzimy sobie, a ty masz si� dobrze bawi�. - Nie chc� ci� pop�dza�, Bethy, ale samolot na nas nie poczeka - rzek� tata, kt�ry zapakowa� ju� do samochodu baga�e i czeka�, a� mama po�egna si� ze mn� i bli�niakami. - Odlatujemy za nieca�e pi�� godzin, a wiesz, �e do Houston w dwie godziny nie dojedziemy. - Wsiadaj ju�, mamo, bo naprawd� si� sp�nicie - poprosi�am. Jeszcze raz uca�owa�a mnie i ch�opc�w, wsiad�a do samochodu i kiedy tata w��czy� silnik, opu�ci�a szyb� i wystawi�a g�ow�. 29 ,-� N o CO 5" / Aherine barker K 'Tym ra?ern stara�am si� doda� wi�cej oleju ni� za i^rwszym razem i mniej ni� za drugim oraz nie przesadzi� ^gniem. Ijda�o si�. Idealnie zarumienione z jednej strony i bez problemu odesz�y od patelni. Dumna z siebie, \i usma�� si� z drugiej strony, kiedy zadzwoni� c^jefon. v Pobieg��tm do salonu. Przypuszcza�am, �e to kto�, kto � c wie, >e rodzice ju� wyjechali, i chce rozmawia� r j-nam� al|,0 tat�. By�am pewna, �e zd��� wr�ci�, zanim ^^le�niki s^ przypal�. r - Halo! _ rzuci�am do s�uchawki. - Cze�( jane. Przepraszam, �e tak wcze�nie dzwoni�. Wszyscy gwi�ci, to on... To on! Nie by�^rn w stanie wydusi� z siebie s�owa - Przesadzam ci w czym�? - zapyta�. - Nie, Sk�d�e. Musia��m mie� dziwny g�os, bo zapyta�: - Nie %udzi�em ci�? - Nie, jU2 od dawna jestem na nogach - zapewni�am go. - Dzw^nj�; �eby um�wi� si� na jutro. Podjechaliby�my po ciebie \^o\0 dziesi�tej. Pasuje ci? Powinr\arn by�a zadzwoni� do niego ju� w sobot� j uprzedz� g0, �e nie b�d� mog�a w poniedzia�ek wybra� ^j� na pla>�? ale nie wiadomo z jakiego powodu zwleka�am ^ tym telefonem. - S�uchaj, Justin, musz� jutro zosta� w domu. - Szk(>da - powiedzia�, kiedy wyja�ni�am mu wszystko, \ mia�am wra�enie, �e m�wi to szczerze. - Te� bardzo tego �a�uj�. Ch�tnie wyrwa�abym si� �z domu. - Ale za tydzie� b�dziesz ju� mog�a zostawi� tych Szalona Susie - Tak, w sobot� ma przyjecha� z Denver siostra mojej mamy. - To fajnie. Zadzwoni� w takim razie... Nie zrozumia�am jego dalszych s��w, bo us�ysza�am dzikie wrzaski dobiegaj�ce z kuchni. - Pali si�! - Jane, pali si�! - O Jezu, pali si�! - zawo�a�am, rzuci�am s�uchawk� i wybieg�am z salonu. Kuchnia nie sta�a wprawdzie w p�omieniach, ale za-snuwa�a j� chmura dymu, tak ciemna, �e zobaczy�am braci, dopiero kiedy na nich wpad�am. - Uciekajcie st�d! - zawo�a�am, lecz opierali si� i musia�am na si�� wypchn�� ich do przedpokoju. Przedar�am si� przez dym, kt�ry przy kuchence by� ju� tak g�sty, �e nie widzia�am ani patelni, ani mojego zmarnowanego arcydzie�a sztuki kulinarnej. Namaca�am ga�k� i wy��czy�am gaz, po czym przez chwil� zastanawia�am si�, co robi�. W pierwszym odruchu chcia�am nala� do czego� wody i chlusn�� ni� w stron� kuchenki, w ko�cu jednak jako� uda�o mi si� odnale�� r�kawic� do chwytania garnk�w, w�o�y� j� i przenie�� rozgrzan� patelni� wraz z zawarto�ci� do zlewozmywaka. Otworzy�am oba kuchenne okna i wysz�am do przedpokoju. - Nic si� nie sta�o - powiedzia�am, widz�c przera�one miny braci. - Wyjdziemy na chwil� z domu, a jak si� wywietrzy, to wr�cimy i dostaniecie te swoje nale�niki -obieca�am. Dziesi�� minut p�niej w kuchni czu� jeszcze by�o sw�d, ale dymu ju� nie by�o. 33 Katherine Parker Tom podszed� do zlewozmywaka i pokaza� palcem sczernia�� patelni� ze zw�glonymi szcz�tkami. - Co to jest? - Jak to co? - odpar�am. - Wasze nale�niki. - Ja nie chc� nale�nik�w! Zach podbieg� do brata. - Ja te� nie! - zawo�a�. - Chc� truskawkowe poduszeczki. - A nie mo�na by�o tak od razu? - zapyta�am. Nape�ni�am ich szklanki z Pokemonami sokiem pomara�czowym, wsypa�am do dw�ch miseczek zbo�owe poduszeczki z nadzieniem truskawkowym i zala�am mlekiem. Potem zabra�am si� za usuwanie zniszcze�. Ulubiona patelnia mamy nie b�dzie ju� wprawdzie nigdy wygl�da�a tak jak dawniej, ale przynajmniej uda�o mi si� z niej zmy� sadz�. Kiedy wiesza�am j� na haku, poczu�am, �e jestem okropnie g�odna. Zerkn�am na zegarek. Min�a dziesi�ta. Od trzech godzin by�am ju� na nogach, a nie mia�am jeszcze nic w ustach. W�a�nie si� zastanawia�am, czy zrobi� sobie kanapk�, czy p�j�� na �atwizn� i zje�� p�atki �niadaniowe, gdy pod domem zatrzyma� si� samoch�d. Podesz�am do okna, kt�re wci�� by�o otwarte, i wystawi�am g�ow�. Nie, tylko nie to, pomy�la�am, kiedy zobaczy�am, kto przyjecha�. W pierwszym odruchu chcia�am uciec na g�r�, zamkn�� si� w swoim pokoju i udawa�, �e mnie nie ma, ale by�o ju� za p�no. Justin zobaczy� mnie. Wysiad� z samochodu i ruszy� nie w kierunku drzwi wej�ciowych, lecz w stron� okna, przy kt�rym sta�am. Spojrza�am na siebie, na stare starte szorty i wybrudzony sadz� T-shirt. Dotkn�am pozlepianych kosmyk�w w�os�w, 34 Szalona Susie kt�re przylepi�y mi si� do policzk�w. Odgarn�am je za uszy, ale zdawa�am sobie spraw�, �e to i tak nic nie pomo�e. Nie musia�am patrze� w lustro, by wiedzie�, �e wygl�dam �a�o�nie. Zastanawia�am si�, czy nie schowa� si� pod parapetem. By� na to jednak zdecydowanie za w�ski. - Co si� sta�o?! - zawo�a� Justin. - Nic takiego - odpowiedzia�am, ale nie us�ysza� mnie, bo moi bracia, zaciekawieni, kto nas odwiedzi�, natychmiast do mnie podbiegli i zacz�li krzycze� jeden przez drugiego. - Mieli�my po�ar! Prawdziwy po�ar! - Jane podpali�a kuchni�! Nagle zapragn�am ich zamordowa�. Obu. - Co� si� sfajczy�o? - spyta� zaniepokojony Justin. - Nie, sk�d�e - zaprzeczy�am, posy�aj�c braciom ostrzegawcze spojrzenia. Byli jednak tak zafrapowani niespodziewanym go�ciem, �e w og�le nie zwr�cili na mnie uwagi. - Tak, sfajczy�o si� - poinformowa� Zach ch�opaka moich marze�. - Wszystkie nale�niki si� sfajczy�y - doda� Tom, tak by Justin mia� ju� ca�y obraz wydarze�. - Wejd� do �rodka - zaproponowa�am, modl�c si� w duchu, �eby nie skorzysta� z tego zaproszenia, ale on ju� szed� w stron� ganku. - To tw�j ch�opak? - spyta� Zach, kiedy Justin wchodzi� do domu. - Zamknij si� - sykn�am. - Je�li jeszcze raz powiesz co� takiego... - Nie doko�czy�am, bo w przedpokoju rozleg�y si� ju� kroki, lecz min� musia�am mie� na tyle gro�n�, �e brat nie wraca� ju� do tego tematu. Po chwili Justin wszed� do kuchni i rozejrza� si�. 35 Katherine Parker Szalona Susie - My�la�em, �e gorzej tu b�dzie wygl�da�o. By� w naszym domu po raz pierwszy i uzna�am te uwag� za dosy� nieuprzejm�, zupe�nie do niego nie pasuj�c�. Dopiero po chwili zorientowa�am si�, o co mu chodzi. - Kiedy us�ysza�em krzyki �Pali si�!", my�la�em, �e ca�y dom stoi w p�omieniach. - Ca�y sta� w dymie - sprostowa� Zach. - M�wi� ci, nic nie by�o wida�. - Pr�bowa�em dzwoni� - ci�gn�� Justin - ale telefon by� zaj�ty. - Musia�am �le od�o�y� s�uchawk�. - Wystraszy�em si�, wsiad�em do samochodu i przyjecha�em. Zastanawia�em si�, czy nie zadzwoni� po stra� po�arn�. - Ale by by�o fajnie, jakby przyjechali stra�acy - rozmarzy� si� Zach, kt�ry w kwestii swoich plan�w �yciowych przechodzi� ju� r�ne fazy, kosmonauty, pilota, �mieciarza, a ostatnio by� na etapie stra�aka. - Na pewno daliby mi si� pobawi� sikawk�. - Mnie te� - wtr�ci� Tom. By� wprawdzie bardziej sta�y w swych pragnieniach ni� brat i od dw�ch lat m�wi�, �e zostanie marynarzem, tak jak dziadek, ale je�li trafi�aby mu si� taka gratka jak zabawa stra�ack� sikawk�, na pewno by ni� nie pogardzi�. - Chcesz si� czego� napi�? -. zwr�ci�am si� do Justina. - Je�li masz co� zimnego... - Jasne. - Otworzy�am lod�wk�. - Sok, cola, woda? - Mo�e by� cola - odpar�, patrz�c na mnie jako� tak dziwnie. Nape�nia�am mu szklank�, ca�y czas czuj�c na sobie jego wzrok. Pewnie por�wnuje mnie z Donn�, przysz�o 36 mi do g�owy. Nawet w normalnym stanie nie si�ga�am jej do pi�t, a w tych wytartych i poplamionych sadz� ciuchach... Wola�am o tym nie my�le�. - P�jd� sprawdzi�, co z tym telefonem - powiedzia�am, podaj�c mu szklank�. Kiedy na chwil� podnios�am wzrok, zobaczy�am na jego twarzy u�miech. Wysz�am z kuchni i pobieg�am do salonu. S�uchawka rzeczywi�cie by�a �le od�o�ona. Po�o�y�am j� na miejsce. Wracaj�c, pope�ni�am du�y b��d - zerkn�am w lustro w przedpokoju. Wygl�da�am koszmarnie, jak kocmo�uch. Sadz� mia�am nie tylko na T-shircie, lecz r�wnie� na policzkach. Spr�bowa�am zetrze� j� r�k�, ale pobrudzi�am si� jeszcze bardziej, okaza�o si� bowiem, �e mam sadz� na d�oni. Zupe�nie nie wiem, jak to si� sta�o, bo przecie� po wyszorowaniu patelni my�am r�ce. Spr�bowa�am wytrze� twarz lew� d�oni� i w�a�nie w tym momencie Justin wyszed� z kuchni. - Ca�a jestem w sadzy - powiedzia�am. Roze�mia� si�. - Nie wiedzia�a� o tym? - Nie. A co? My�la�e�, �e ja tak codziennie rano w ramach dostarczania braciom rozrywki podpalam nale�niki i smaruj� si� sadz�? - Pr�bowa�am by� zabawna, �eby ukry� swoje koszmarne samopoczucie, ale wyda�am si� sobie jeszcze bardziej �a�osna. - Ale w og�le to wygl�dasz fajnie. Naprawd� zabawnie. Jasne, s� dziewczyny, kt�re wygl�daj� pi�knie, na przyk�ad taka Donna. I s� takie, kt�re wygl�daj� fajnie i zabawnie, na przyk�ad ja. Zerkn�am jednak w lustro i przesta�am si� nad sob� u�ala�, uzna�am bowiem, �e us�ysza�am i tak co� bardzo Katherine Parker mi�ego. M�g� mi po prostu powiedzie� �Wygl�dasz okropnie" i nie mog�abym nawet mie� do niego pretensji, bo to by�a prawda. - Chyba powinnam p�j�� do �azienki i wzi�� prysznic -odezwa�am si�, sil�c si� na lekki ton. Justin sta� przez chwil�, a potem rzuci�: - No to ju� polec�. Cze��. Odezw� si� nied�ugo. - Cze��. I dzi�kuj�, �e przyjecha�e� sprawdzi�, czy si� nie sfajczyli�my. By� ju� przy drzwiach, ale jeszcze si� odwr�ci�. - A tak w og�le to przepraszam. - Za co? - zdziwi�am si�. - Za to ca�e zamieszanie. - U�miechn�� si�. - Twoi bracia powiedzieli mi, �e to przez m�j telefon spali�a� ich nale�niki. No tak, teraz ju� wie, �e kiedy do mnie dzwoni, zapominam o ca�ym �wiecie, pomy�la�am. Wstr�tni mali donosiciele. Zamorduj� ich. Tego dnia ch�� uduszenia Zacha i Toma budzi�a si� we mnie pewnie jeszcze ze sto razy. Wieczorem, kiedy po�o�y�am ich wyk�panych do ��ka i zasn�li, zanim sko�czy�am im czyta� bajk�, poczu�am si� okropnie. Wygl�dali tak s�odko w swoich pitamkach z Kaczorami Donaldami. Jak takie ma�e stworzenia mog�y budzi� we mnie mordercze zap�dy? Wymykaj�c si� cicho z pokoju, jeszcze raz zerkn�am na ich niewinne buzie anio�k�w. Nie, pomy�la�am, nie daj si� temu zwie��. Czy kto� kiedy� widzia� anio�ki z rudymi w�osami? Rozdzia� 7 W poniedzia�ek obudzi�y mnie promienie s�o�ca, padaj�ce prosto na moj� twarz. Przed snem czyta�am ksi��k� i tak mnie wci�gn�a, �e zasn�am gdzie� ko�o pierwszej. Nie nastawi�am budzika, wiedzia�am, �e bracia i tak nie dadz� mi pospa� d�u�ej ni� do �smej. Przetar�am oczy i mru��c je przed ostrym s�o�cem, spojrza�am na zegarek. By�o pi�� po dziesi�tej. Zach i Tom ju� dawno musieli wsta�, w domu jednak panowa�a cisza. Z�owieszcza cisza. Zerwa�am si� na r�wne nogi i pobieg�am do ich pokoju. ��ka by�y puste, a pod�oga, mimo �e wieczorem jakim� cudem uda�o mi si� zmusi� braci do sprz�tni�cia pokoju, ca�a zarzucona zabawkami. - Zach! Tom! - zawo�a�am, biegn�c po schodach. Przekonana, �e w��czyli telewizor, zajrza�am do salonu, ale by� pusty. 39 Katherine Parker Zacz�am si� niepokoi�. Odetchn�am z ulg�, dopiero gdy us�ysza�am ha�asy dochodz�ce z kuchni. - Co...? - Zatrzyma�am si� w progu i kilka razy zamruga�am, �eby si� upewni�, �e dobrze widz�. - O Jezu, co si� tutaj dzieje?! Tak jak wczoraj, kuchni� zasmiwa�a chmura, tyle �e dzisiaj by�a bia�a. Bia�o by�o wsz�dzie, na stole, pod�odze, na blacie. Biali byli moi bracia, a nawet Kropka. - Co si� tu dzieje?! - powt�rzy�am g�o�niej, ale obaj byli tak zaaferowani zmienianiem kolorystyki kuchni, �e wci�� mnie nie widzieli. Tylko Kropka podbieg�a i stan�a na tylnych �apach, �eby si� przywita�. Kiedy si� pochyli�am i pog�aska�am j�, z jej grzbietu posypa�o si� mn�stwo bia�ego proszku. Wzi�am troch� tego mi�dzy palce i pow�cha�am. Nie mia�o zapachu i wygl�da�o jak m�ka. - Hej, wy dwaj! - wrzasn�am na ca�e gard�o. - Cze��, Jane - powiedzia� Zach i �miej�c si� g�o�no, podszed� do mnie i rzuci� w moj� stron� ca�� gar�� proszku. Tom poszed� w jego �lady. Teraz nie mia�am ju� w�tpliwo�ci, �e to m�ka, bo kiedy zliza�am to, co osiad�o mi na ustach, poczu�am jej smak, a w�a�ciwie brak smaku. - Przesta�cie, natychmiast przesta�cie! - krzykn�am, ale po ich minach widzia�am, �e s� w�a�nie w najlepszej fazie zabawy i ani im si� �ni mnie pos�ucha�. Mog�am tylko liczy� na to, �e domowe zapasy m�ki s� ograniczone. Kiedy na mojej g�owie wyl�dowa�a kolejna gar�� bia�ej �amunicji", tak �e musia�am kilka razy za-trzepa� powiekami, �eby cokolwiek zobaczy�, nagle zapragn�am, �eby jednak nie zabrak�o m�ki. Znaj�c pomys- Szalona Susie �owo�� moich braci, mog�am si� domy�li�, �e znale�liby wtedy co� innego. Na przyk�ad s�l. - Zobaczycie, powiem wszystko mamie - zagrozi�am, cho� obiecywa�am sobie, �e tylko w ostateczno�ci b�d� si�ga� po t� metod� wychowawcz�. - Skar�ypyta! - zawo�a� Zach. - Donosicielka! - rzuci� z oburzeniem Tom. - Kapu� - powiedzia� z satysfakcj� Zach, kt�ry zawsze zazdro�ci� bratu bogactwa s�ownictwa. Ale Tom musia� mie� oczywi�cie ostatnie s�owo. - Kabel - wycedzi� i popatrzy� na mnie z pogard�. Gdzie on si� nauczy� takich s��w? Mama mia�a jednak racj�, prosz�c mnie, �ebym nie pozwala�a im siedzie� przed telewizorem d�u�ej ni� dwie godzinny dziennie i pilnowa�a, co ogl�daj�. Zach zmarszczy� czo�o. Widzia�am po jego twarzy, cho� by�a bia�a, jak si� biedny wysila, �eby wymy�li� jakie� s�owo, i wykorzysta�am ten moment ich nieuwagi. Wzi�am ze sto�u dwie torebki - jedn� napocz�t�, a drug� pe�n� - i postawi�am na najwy�szej p�ce, poza zasi�giem ich r�k. To samo zrobi�am z pojemnikiem z sol�. Przypomnia�am sobie jednak, �e w kuchni jest jeszcze ry�, kakao, grysik i tym podobne, i na wszelki wypadek opar�am si� plecami o drzwi szafki, w kt�rej mama trzyma�a takie produkty. - Co wam w�a�ciwie strzeli�o do �b�w? - spyta�am, kiedy poczu�am, �e mam ju� sytuacj� pod kontrol�. - Chcieli�my usma�y� nale�niki - oznajmi� Zach. -Zostan� kucharzem - zadecydowa� nagle. - No prosz�, a jeszcze wczoraj chcia�e� by� stra�akiem - przypomnia�am mu. 40 41 Katherine Parker - Nie, chc� zosta� kucharzem. - Je�li my�lisz, �e praca kucharzy polega na obrzucaniu si� m�k�, to musz� ci�, niestety, wyprowadzi� z b��du. - A na czym? Na paleniu? - Co?! - spyta�am, nie wiedz�c, o co mu chodzi. - Ty wczoraj spali�a� nale�niki, a jakby�my ci� nie zawo�ali, to spali�aby� ca�y dom. - Patrzcie go, jaki m�drala! Mia�am ochot� na nich nawrzeszcze�, ale nagle u�wiadomi�am sobie, jak mog�oby si� sko�czy� to ich sma�enie nale�nik�w, gdyby nie przysz�o im do g�owy rzuca� w siebie m�k�, tylko w��czy� gaz i zapali� palnik, i w�osy zje�y�y mi si� na g�owie. Rozejrza�am si� po kuchni. - No, dobra - powiedzia�am. - Narozrabiali�cie, to teraz pomo�ecie mi to sprz�tn��. - Jestem g�odny - rzuci� Tom. - Ja te�, okropnie. Zbli�a�o si� wp� do jedenastej. Ju� od dw�ch godzin powinni by� po �niadaniu. Zas�u�yli sobie wprawdzie na kar�, ale ja te� czu�am si� troch� winna. Gdybym nie spa�a tak d�ugo, w kuchni nie by�oby tego pobojowiska. Kropka siedzia�a u moich st�p i patrzy�a na mnie b�agalnie swoimi br�zowymi oczami, kt�re teraz, przy obsypanej m�k� sier�ci, wydawa�y si� jeszcze wi�ksze i bardziej wy�upiaste. Ona te� dostawa�a je�� ju� o �smej. Jeszcze si� waha�am, czy najpierw sprz�ta�, czy robi� �niadanie. Dopiero gdy g�o�no zaburcza�o mi w brzuchu, podesz�am do lod�wki i wyj�am mleko dla ch�opc�w i jogurt dla siebie. 42 Szalona Susie Rozk�ada�am na stole naczynia, kiedy us�ysza�am warkot samochodu. Zach i Tom, zanim zd��y�am ich powstrzyma�, zerwali si� z miejsc, podbiegli do okna i otworzyli je na ca�� szeroko��. - Justin! Przyjecha� Justin! - zawo�ali jednocze�nie. Zamar�am. Ockn�am si� dopiero, kiedy zobaczy�am, �e mleko, kt�re nalewa�am do miseczki, przela�o si�, zaplami�o p� obrusu i zacz�o �cieka� na pod�og�. Nie wierzy�am w�asnym uszom. Ale po chwili zobaczy�am go, jak staje przed oknem. Niemo�liwe, �eby jednocze�nie zawiod�y mnie dwa zmys�y, s�uch i wzrok. - Cze�� - rzuci� i wsadzi� g�ow� do kuchni. - O rany! Nie wiedzia�am, co powiedzie�. Odezwa�am si� dopiero po d�u�szej chwili i, tak jak zdarza mi si� zwykle w sytuacjach beznadziejnych, spr�bowa�am by� zabawna. - Przyjecha�e� sprawdzi�, czy nas ca�kiem nie zasypa�o? - spyta�am. - Nie, ale chyba powinienem zagl�da� tu codziennie rano - odpar�, rozgl�daj�c si� po kuchni. - Jak tak dalej p�jdzie, to jutro zaleje was woda, a pojutrze wysadzicie ten dom w powietrze. - My�l�, �e uda nam si� tego unikn�� - powiedzia�am, cho� wcale nie by�am o tym przekonana. - Jedziemy na pla�� i kiedy mijali�my drog� prowadz�c� do waszego domu, pomy�la�em, �eby jednak po ciebie wst�pi�. - Nie mog� zostawi� ich samych. - Wskaza�am r�k� braci. - Ich te� we�miemy. W samochodzie jest dosy� miej- 43 Katherine Parker sca - rzek� Justin, po czym zwr�ci� si� do bli�niak�w: - No, jak, ch�opaki, nie mieliby�cie ochoty wybra� si� nad morze? - Tak, chcemy na pla��! Chcemy pop�ywa�! - wo�ali jeden przez drugiego. Darli si� tak, �e nawet nie pr�bowa�am si� odezwa�, i tak bym ich nie przekrzycza�a. Kr�ci�am tylko g�ow�. - Dlaczego nie? - Po pierwsze dlatego, �e jeszcze si� nie myli i nie jedli �niadania, po drugie, kto� musi posprz�ta� to pobojowisko, a po trzecie, nie upilnuj� ich na pla�y. - Ja i Donna, i Luk� pomo�emy ci - zapewni� mnie. -We czw�rk� poradzimy sobie z nimi. Na my�l o tym, �e w pobli�u jest Donna, kt�ra w ka�dej chwili mo�e mnie zobaczy� w takim stanie, zrobi�o mi si� s�abo. Chcia�am, �eby jak najszybciej odszed� od okna, wsiad� do samochodu i zabra� swoj� ksi�niczk� jak najdalej st�d. - Dzi�kuj�, �e pomy�la�e� o mnie, ale to naprawd� nie ma sensu. Zmarnowaliby�cie sobie przez nas ca�� wycieczk�. Jed�cie sami. I to jak najpr�dzej, doda�am w duchu. - Co� ty! Zobaczysz, �e b�dzie fajnie. - Spojrza� na bli�niak�w, kt�rzy wci�� stali przy oknie - Przecie� twoi bracia to r�wni faceci, nie? Poczochra� ich ledwie wystaj�ce nad parapet czupryny i w powietrze unios�a si� chmura m�ki. U�miechn�� si� i zn�w zwr�ci� si� do mnie: - Dzisiaj te� sma�y�a� nale�niki? - Nie - odpar� z dum� Zach. - Dzisiaj my�my robili nale�niki - pochwali� si� i nie omieszka� poinformowa� 44 Szalona Susie o zmianie swoich �yciowych plan�w. - Ju� nie b�d� stra�akiem, tylko kucharzem. W�a�nie wtedy w oknie obok Justina pojawi�a si� Donna. - O Bo�e! - szepn�a. W jej g�osie brzmia�a nuta lito�ci. Patrzy�a na kuchni�, na mnie i moich braci, by�am jednak przekonana, �e lituje si� nade mn�. Postanowi�am znosi� to godnie. - Cze��. Szkoda, �e nie przyjechali�cie troch� wcze�niej. Pomogliby�cie Zachowi i Tomowi sma�y� nale�niki - za�artowa�am. - Cze�� - rzuci�a i zwr�ci�a si� do Justina: - To co, jad� z nami? - Jane musi najpierw nakarmi� braci, sprz�tn�� kuchni� i... - Nie - przerwa�am mu. - Jed�cie sami. Bli�niacy popatrzyli na mnie b�agalnie. - B�d� grzeczny, s�owo honoru - powiedzia� Zach. - Ja te�, obiecuj� - zapewni� mnie Tom. - Cz��, Jane! - zawo�a� Luk� Walton. - O rany, ale bajzel! - Co to jest bajzel? - zainteresowa� si� od razu Tom, specjalista od s�ownictwa, zw�aszcza tego mniej cen- zuralnego. - To jest to, co zrobili�cie z kuchni - paln�am. Pewnie gdybym si� zastanowi�a, jakie konsekwencje mo�e przynie�� takie wyja�nienie w przysz�o�ci, wymy�li�abym jakie� inne, ale teraz nie mia�am do tego g�owy. Czu�am, �e Donna ca�y czas na mnie patrzy, i chcia�am, �eby jak najszybciej si� st�d wynie�li. - Jed�cie ju� - zwr�ci�am si� do tr�jki stoj�cej w oknie. - Nie marnujcie sobie dnia. 45 Katherine Parker Szalona Susie - S�uchaj, poczekamy, a� zjedz� i si� umyj�, i pomo�emy ci sprz�tn�� t� kuchni� - zaproponowa� jeszcze raz . Justin. - Jest dopiero jedenasta, nie b�dziemy przecie� siedzie� na pla�y ca�y dzie�. Nie jestem pewna, co zawa�y�o na mojej decyzji -niema pro�ba w oczach braci czy ch�� sp�dzenia kilku godzin w jego towarzystwie - w ko�cu jednak powiedzia�am: - No dobrze. Poczekacie na zewn�trz czy wejdziecie do �rodka? - Z zewn�trz chyba trudno b�dzie sprz�tn�� ten bajzel -zauwa�y� Luk� i obaj z Justinem ruszyli w stron� ganku. Donna jeszcze przez chwil� sta�a przy oknie, jakby si� waha�a, zanim pod��y�a za nimi. Ale potem, podczas gdy oni weszli do kuchni i zostawiaj�c na pokrytej m�k� pod�odze �lady but�w, podeszli do sto�u i usiedli naprzeciwko Toma i Zacha, ona zatrzyma�a si� w progu i nie zrobi�a ani kroku dalej. Kropka, zwykle bardzo przyjazna wobec ludzi, nawet tych, kt�rych nie zna, stan�a kilka metr�w przed ni� i zacz�a w�ciekle ujada�. - Uspok�j si�, Kropka, nie wolno tak szczeka� na go�cia. Przesta�a ujada�, ale dalej sta�a w pogotowiu i powar-kiwa�a. Staram si� nigdy nie wyci�ga� pochopnych wniosk�w, ale gdzie� tam g��boko w g�owie mam zakodowane, �e je�li z natury �agodny pies reaguje agresywnie na jakiego� cz�owieka, to przyczyn nale�y szuka� nie w zwierz�ciu. I nie by�abym wobec was szczera, gdybym si� nie przyzna�a, �e przemkn�a mi wtedy my�l, �e mo�e Kropka pozna�a si� na Donnie. 46 Bli�niaki zjad�y �niadanie w rekordowym dla nich tempie. - Id� przypilnuj ich, �eby si� umyli i ubrali, a my w tym czasie tu sprz�tniemy. Daj nam tylko odkurzacz i jakie� �cierki - powiedzia� Justin, kiedy zebra�am ze sto�u naczynia i schowa�am do zmywarki. - Wiesz, w�a�ciwie to mog� si� tym zaj��, kiedy wr�cimy z pla�y - odpar�am, widz�c zniecierpliwienie na twarzy Donny, kt�ra mimo mojego kilkakrotnie ponawianego zaproszenia, �eby jednak wesz�a i usiad�a, wci�� sta�a w drzwiach. - Masz ochot� wraca� na takie pobojowisko? - spyta� Justin. - No, szczerz� m�wi�c, nie - przyzna�am. - No to dawaj ten odkurzacz i �cierki, a sama zajmij si� ch�opakami. Chyba po raz pierwszy w �yciu Toma i Zacha nie trzeba by�o pogania� do mycia, a z�by szorowali tak gorliwie jak jeszcze nigdy. Gdybym nie wiedzia�a na pewno, �e to oni, nie uwierzy�abym, �e to moi bracia. Przygotowa�am im ubrania, zapasowe w�o�y�am do plecaka, kaza�am si� ubra� i posz�am zaj�� si� sob�. Szybko wzi�am prysznic, wymy�am w�osy i lekko tylko podsuszy�am. Najwi�cej czasu zaj�a mi decyzja, czy w�o�y� jednocz�ciowy kostium k�pielowy, czy bikini, ale z do�u wci�� dochodzi� szum odkurzacza, uzna�am wi�c, �e mam jeszcze czas, �eby przymierzy� oba. Najpierw w�o�y�am jednocz�ciowy. By� na tyle zabudowany, �e mog�am go nosi�, nie obawiaj�c si�, �e b�dzie mi wida� plecy, a ci z was, kt�rzy maj� problemy z cer�, wiedz� pewnie, �e nie ko�cz� si� one na twarzy. Bikini 47 Katherine Parker by�o bardziej ryzykowne. Przymierzy�am je i stan�am ty�em do lustra, odwracaj�c g�ow�, �eby zobaczy�, jak wygl�daj� plecy. Niewiele widzia�am, wi�c wykr�ci�am szyj� jeszcze bardziej i w�a�nie w takiej pozycji zastali mnie bracia, kt�rzy w pe�nym rynsztunku - ze skrzyde�kami do p�ywania, wielkimi, nadmuchiwanymi krokodylami, wiaderkami i �opatkami - wtoczyli si� do pokoju. - Co robisz, Jane? - zapyta� Zach, patrz�c na mnie ze zdumieniem. - Nic - odpar�am i wr�ci�am do ogl�dzin swoich plec�w. - Szukasz czego�? - zainteresowa� si� Tom. - Tak, szukam - burkn�am. - Pryszczy. Id�cie na d� i poczekajcie tam na mnie. - Ju� od co najmniej pi�ciu minut nie s�ysza�am szumu odkurzacza. - Ja te� zaraz zejd� i pojedziemy. Zach od razu wybieg� z przedpokoju, ale Tom zatrzyma� si� jeszcze w drzwiach. - Jane - zacz�� nie�mia�o - czy ta dziewczyna jest niedobra? - Co ci przysz�o do g�owy? Donna nie jest niedobra. Jest bardzo mi�a. - To dlaczego Kropka na ni� szczeka�a? - Bo psy czasami szczekaj�, to normalne. - Ale tata m�wi�, �e nasza Kropka szczeka tylko na z�ych ludzi. Mia�am ochot� na niego nakrzycze� za powtarzanie takich rzeczy, nie mog�am jednak mie� pretensji o to, �e powiedzia� co�, o czym ja r�wnie� pomy�la�am. Podesz�am wi�c do niego, pog�aska�am po g�owie i odezwa�am si� �agodnie: 48 Szalona Susie - S�uchaj, Tom, nie m�w przy niej czego� takiego, bardzo ci� prosz�. - Dobrze - obieca�. - Ale tata naprawd� powiedzia�, �e Kropka zna si� na ludziach. Kiedy wyszed�, zastanawia�am si�, czym mo�e dzisiaj grozi� niewyparzony j�zyk bli�niak�w, a pi�� minut p�niej przekona�am s