13788
Szczegóły |
Tytuł |
13788 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
13788 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 13788 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
13788 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
JKsP
W KRAINIE GRYFITOW
Podania, legendy i ba�nie
POMORZA ZACHODNIEGO
Wybra� i napisa� przedmov�
STANIS�AW �WIRKO
Ilustrowa�
WIES�AW MAJCHRZAK
WYDAWNICTWO POZNA�SKIE I98fi
�r�d�a opracowa� STANIS�AW �WIRKO
S�ownik wyraz�w staropolskich gwarowych i obcych opracowa�a
RYSZARDA WILCZY�SKA
%\
> 2
V
oow z
Copyrfgth by Wydawnictwo Pozna�skie, Pozna� 1986 ISBN 83-210-0494-6
PRZEDMOWA
Podania, legendy i ba�nie ludowe znajdowa�y zawsze ch�tnych czytelnik�w nie tylko w�r�d m�odzie�y, ale i w�r�d pokolenia starszego.
W czym tkwi wieczna m�odo�� owych skromnych i bezpretensjonalnych opowie�ci?
Chyba przede wszystkim w charakterystycznej dla nich tematyce. Opowie�ci te rozgrywaj� si� bowiem jakby w czwartym wymiarze, gdzie zacieraj� si� r�nice mi�dzy rzeczywisto�ci�, marzeniem i fantazj� i gdzie mo�liwe jest wszystko, co w szarym �yciu dnia codziennego jest na og� nieosi�galne.
W ba�ni, podaniu czy legendzie realizuje si� wi�c marzenie ludzkie o wiecznej m�odo�ci i pi�kno�ci, dobro zwykle odnosi zwyci�stwo nad z�em, a sprawiedliwo�� nad wyst�pkiem i zbrodni�.
Poszerzone s� przy tym granice spo�eczno�ci ludzkiej, gdy� dar rozumu i serca uzyskuj� r�wnie� zwierz�ta, ryby i ptaki, ba, nawet drzewa i kwiaty czy te� zimne g�azy.
Ba�nie maj� zwykle charakter ponadczasowy i ponadprzestrzen-ny, czyli dziej� si� oboj�tnie kiedy i gdzie, natomiast podania i legendy zwi�zane s� zwykle z jak�� epok� historyczn�, okre�lonym miejscem, a nieraz i z autentycznymi postaciami historycznymi. � Pomorze Zachodnie, a wi�c ogromny obszar od rzeki �eby i Je-
ziora �ebskiego na wschodzie a� po Zalew Szczeci�ski i doln� Odr� na zachodzie, wsparty na p�nocy o Ba�tyk, a na po�udniu s�siaduj�cy z Wielkopolsk� i Ziemi� Lubusk�, by�o wprost wymarzon� ojczyzn� dla poda�, legend i ba�ni. Przede wszystkim jednak samo morze, Ba�tyk, od wiek�w g��wny �ywiciel ludno�ci pobrze�a, a jednocze�nie powa�ne �r�d�o wielu jej nieszcz�� w postaci sztorm�w, piractwa i wojen morskich.
Zap�adniaj�co i tw�rczo oddzia�a� na wyobra�ni� mieszka�c�w tak�e i sam teren w miar� wy�ynny lub nizinny, poprzecinany licznymi rzekami, biegn�cymi na p�noc ku morzu oraz usiany setkami wi�kszych i mniejszych jezior, wkomponowanych malowniczo w rozleg�e puszcze czy te� niewielkie bory i d�browy.
Najwa�niejszym jednak �r�d�em powstawania poda�, legend i ba�ni by�y chyba dzieje Pomorza Zachodniego.
Wystartowa�o ono do oficjalnej historii ��cznie z Polsk� za panowania Mieszka I i Boles�awa Chrobrego jako partner plemiennej wsp�lnoty lechickiej. Potwierdza to szczeg�lnie dobitnie kronika ruska tzw. Nestora: ,,[...] poszli i siedli na Wi�le, i przezwali si� Lechami, i od tych Lech�w przezwali si� Polakami, drudzy Lechowie Lu-ticzami, inni Mazowszanami, inni Pomorzanami".
Po �mierci Chrobrego te wi�zy plemienne uleg�y rozlu�nieniu, przywr�ci� je ponownie Boles�aw Krzywousty, przy czym nie obesz�o si� bez walki zbrojnej.
W okresie rozbicia dzielnicowego Polski Piastowskiej Pomorze Zachodnie, s�abe i rozcz�onkowane na wiele drobnych ksi�stw, popad�o w zale�no�� od cesarstwa niemieckiego, a szczeg�lnie najbardziej agresywnej Brandenburgii. Tu� za germa�sk� ekspansj� militarn� i polityczn� sz�a ekspansja gospodarcza i kulturalna, a miasta zachodniopomorskie, w��czone do kupieckiego Zwi�zku Hanzeatyckiego i nieustannie zasilane �ywio�em niemieckim, pocz�y si� szybko wynaradawia�, zagra�aj�c swoj� pot�g� finansow� nie tylko ludowi pomorskiemu, wiernemu j�zykowi i kulturze s�owia�skiej, ale i w�adzy ksi���t pomorskich. Jedyny ratunek m�g� nadej�� tylko od Polski, lecz ta, rozbita na dzielnice i wewn�trznie sk��cona, by�a zbyt s�aba, by udzieli� pomocy swym pobratymcom. Dopiero po zjednoczeniu
6
00468?
541
24
kraju przez W�adys�awa �okietka i przywr�ceniu godno�ci kr�lewskiej Polska zaczyna wi�za� si� ponownie z ksi�stwami zachodniopomorskimi przeciw Brandenburgii i Zakonowi Krzy�ackiemu, a Kazimierz Wielki wydaje nawet c�rk� sw�, El�biet�, za ksi�cia s�upskiego, Bogus�awa V, wnukowi za� swemu z tego ma��e�stwa, Kazkowi, zapisuje w testamencie jako lenno ziemie: Bydgosk�, Dobrzy�sk� i Wa�eck�, by w ten spos�b utorowa� mu drog� do korony polskiej i zjednoczenia jej z Pomorzem. Ale wzgl�dy dynastyczne i �wczesna racja stanu zadecydowa�y, i� tron polski po Kazimierzu Wielkim obj�� jego siostrzeniec, kr�l Ludwik W�gierski.
W generalnej rozprawie Polski z Zakonem Krzy�ackim pod Grunwaldem ksi���ta zachodniopomorscy nie zaj�li, pod presj� niemieck�, jednolitego frontu: ksi���ta z Unii wo�ogoskiej poparli stanowisko W�adys�awa Jagie��y, natomiast ksi��� szczeci�ski, Kazimierz, znalaz� ei� w obozie krzy�ackim i po kl�sce dosta� si� do niewoli polskiej.
Zwi�zki Polski z Pomorzem Zachodnim zacie�niaj� si� ponownie za panowania Kazimierza Jagiello�czyka, kt�ry wydaje c�rk� sw�, Ann�, za ksi�cia pomorskiego, Bogus�awa X. Polityka ta wyda�a wkr�tce owoce. W wojnie trzynastoletniej z Zakonem Krzy�ackim o Pomorze Gda�skie wi�kszo�� ksi���t zachodniopomorskich popiera�a stron� polsk�, przyczyniaj�c si� tym do rozgromienia Krzy�ak�w.
Wieki nast�pne, XVI i XVII, nie by�y zbyt pomy�lne dla utrwalenia zwi�zk�w z Pomorzem Zachodnim. Polska, zaj�ta ekspansj� na wschodzie i wojn� o Inflanty, a p�niej wci�gni�ta wbrew swym �ywotnym interesom w polityk� dynastyczn� Zygmunta III o tron szwedzki, zaniedba�a spraw� pomorsk�. Tymczasem w 1637 r. wymar�a na Bogus�awie XIV Unia ksi���t pomorskich i ksi�stwo szcze-ci�sko-wo�ogoskie rozpad�o si�: ziemie na zach�d 08. Odry wraz ze Szczecinem i kilku okoUcznymi miastami oraz wyspami Rugi�, Uznaniem i WoUnem zaj�a Szwecja, a ca�e Pomorze przedodrza�skie sta�o si� �upem Brandenburgii. Polska otrzyma�a jedynie dawne swe lenna w Bytowie i L�borku.
Ostateczny upadek ksi�stwa zachodniopomorskiego, kt�re przez kilka wiek�w by�o jakby naturalnym przedmurzem Polski przed naporem niemieckim, zawa�y� decyduj�co na jej przysz�ych losach. Na pot�dze miUtarnej tak wzmocnionej Brandenburgii HohenzoUer-
7
n�w wyros�o wkr�tce junkierskie pa�stwo pruskie, kt�re walnie przyczyni�o si� do upadku Polski u schy�ku XVIII wieku.
Tragiczne dzieje Pomorza Zachodniego, jego wielowiekowe zmaganie si� z naporem niemieckim i szukanie pomocy w pobratymczej Polsce oddzia�a�y silnie na �wiadomo�� narodow� i wyobra�ni� ludu pomorskiego i pozostawi�y g��boki �lad mi�dzy innymi w podaniach, legendach i ba�niach.
W�tki historyczne nie wyst�puj� tu samodzielnie, lecz zazwyczaj s�. ????� ywr�giww i. -??^^???-'?^-? �???????.^. ^cftiateiaim opowie�ci s� przewa�nie ludzie ubodzy: ch�opi, rybacy, rzemie�lnicy, pasterze, prze�ladowani i wyzyskiwani b�d� to przez mo�nych feuda��w, nierzadko rycerzy � tzw. raubritter�w � trudni�cych si� rozbojem, b�d� te� przez wzbogaconych kupc�w czy urz�dnik�w dworskich. W �yciu swym nie znajdowali oni z regu�y ani sprawiedliwo�ci, ani lepszego losu � podanie, legenda czy ba�� przynosi wi�c im jedyne, cho� fikcyjne zado��uczynienie i rehabilitacj�: wydaje sprawiedliwy wyrok i przywraca pokrzywdzonym ludzk� godno��. Opowie�ci te wskazuj� te�, kim byli ich pierwotni autorzy: prawdopodobnie opo-wiadaczami ludowymi, nie umiej�cymi cz�sto ani czyta�, ani pisa�. Nast�pn� z kolei warstw� tematyczn� tworz� opowie�ci dotycz�ce dawnej religii poga�skiej i jej obalonych bog�w. A� dziw bierze, i� w�tki te s� tak liczne i tak dok�adnie udokumentowane, przy czym uderza ich szerokie powi�zanie z kultem religijnym dawnych S�owian po�abskich.
Osobliwo�� t� da si� jednak wyt�umaczy�. Wiemy, i� ca�e Pomorze od Szczecina po Gda�sk przyj�o oficjalnie chrzest, jako integralna cz�� �wczesnego pa�stwa polskiego, za Mieszka I, czyli w roku 966, a za Boles�awa Chrobrego ustanowiono nawet, za zgod� papie�a Sylwestra II, biskupstwo w Ko�obrzegu. By�a to jednak chrystianizacja formalna, urz�dowa, ale nietrwa�a. U schy�ku �ycia Boles�awa Chrobrego Pomorze Zachodnie powr�ci�o do poga�stwa, by� mo�e id�c za przyk�adem Po�abian, kt�rzy r�wnie� bardzo d�ugo oci�gali si� z przyj�ciem nowej wiary, wprowadzanej ogniem i mieczem przez margrabi�w niemieckich.
Rechrystianizacja Pomorza na dobre nast�pi�a dopiero za Boles�awa Krzywoustego, przy czym poprzedzi�y j� silne wyprawy wojenne,
8
zako�czone zdobyciem Szczecina i uznaniem przez ksi�cia Warcis�awa I zwierzchnictwa Polski nad Pomorzem Zachodnim. Aposto�em, kt�ry nawr�ci� Pomorze Zachodnie na wiar� chrze�cija�sk� i sam w�asnor�cznie obala� poga�skich bo�k�w, by� dawny kapelan ojca Krzywoustego, biskup Otton z Bambergu.
W sumie wi�c poga�stwo trwa�o na Pomorzu Zachodnim oko�o stu pi��dziesi�ciu lat d�u�ej ni� w Polsce i dlatego te� w tradycji ludowej przechowa�y si� liczne legendy o dawnych bo�kach poga�skich: Swa-ro�ycu, �wi�towicie, Radogo�cie, Tryg�awie, Belbogu i Czernybogu oraz o demonach i duchach opieku�czych morza, rzek, jezior, puszcz i mokrade�.
Obie om�wione tu warstwy tematyczne, a wi�c w�tki o walce z naporem niemieckim oraz opowie�ci o dawnych bogach, s� szczeg�lnie znamienne dla folkloru Pomorza Zachodniego.
Charakterystyczna jest r�wnie� opowie�� o z�otym grodzie nadba�tyckim, Winecie, kt�ry zatopiony zosta� przez bog�w rzekomo za rozwi�z�o�� i zepsucie jego mieszka�c�w niby biblijne Sodoma i Gomora. Podania o zatopieniu Winety notuj� zar�wno kroniki niemieckie, jak i skandynawslde pocz�wszy od XI wieku. Winet� archeologowie lokowali dawniej u wybrze�y wyspy Rugii, potem przy uj�ciu Piany w pobli�u wyspy Uznam, lecz ostatnie badania polskie i obce umiejscawiaj� j� na wyspie Wolin, w miejscu gdzie le�y obecnie miasteczko Wolin nad rzek� Dziwn�.
Dalsze opowie�ci zawarte w tym tomie, jak na przyk�ad o zakopanych skarbach, zatopionych dzwonach lub o karze�kach czy olbrzymach, zmorach i strachach, nale�� do w�tk�w w�drownych, spotykanych i w innych regionach Polski.
Prezentowany tu zbi�r poda�, legend i ba�ni spe�nia dwa wa�ne zadania. Po pierwsze � folklor zachodnich ziem polskich nie doczeka� si� jeszcze u nas generalnego opracowania naukowego. Widoczne to jest szczeg�lnie na odcinku Pomorza Zachodniego, kt�re na mapie wsp�czesnej folklorystyki polskiej prezentuje si� niemal jak wielka bia�a plama. Wprawdzie omawiany tu zbi�r, jako wydanie popularne, nie pretenduje do rangi pracy naukowej, niemniej jednak mo�e w przysz�o�ci prac� t� u�atwi� jako punkt wyj�cia do bada�
9
w tym kierunku. Tymczasem b�dzie s�u�y� ozytelnikom, mi�o�nikom folkloru Pomorza Zachodniego.
Zadanie drugie ma charakter znacznie szerszy, og�lnonarodowy. Dzieje kultury duchowej Pomorza Zachodniego nie s� przyk�adem procesu naturalnego i ci�g�ego. Dawna kultura s�owia�ska rodzimych mieszka�c�w tej ziemi, wskutek wielowiekowej akcji germanizacyj-nej, za�ama�a si� gdzie� na prze�omie XVII i XVIII wieku, lecz nie przesta�a istnie�*.
Po ostatniej wojnie �wiatowej Pomorze Zachodnie powr�ci�o do Macierzy. Powr�ci�y nie tylko ziemia i jej dobra4 materialne, ale i ocala�e szcz�tki s�owia�skiej kultury duchowej. Przetrwa�y one w dawnych kronikach, aktach staromiejskich i ksi�gach s�dowych oraz w podaniach, legendach i ba�niach ludowych przekazywanych z pokolenia na pokolenie w wersji ustnej, a nast�pnie zapisywanych przez etnograf�w i folkloryst�w polskich i niemieckich. Obecnie chodzi o to, by t� ni� duchowej kultury dawnych s�owia�skich Pomorzan odnale�� i nawi�za� do niej. S� to swoiste poszukiwania archeologiczne� nie w g��bi ziemi, lecz w pok�adach j�zyka i w starych ksi�gach. Zbi�r W krainie Gryfit�w jest pierwsz� wi�ksz� pr�b� w tym kierunku.
Omawiany tom jest prac� zbiorow�. Niekt�re zawarte w nim opowie�ci by�y ju� publikowane w ksi��kach lub czasopismach regionalnych, inne ukazuj� si� w druku po raz pierwszy. Wszystkim autorom nale�y si� uznanie za trud poszukiwa� w archiwach i wertowanie starych ksi�g polskich i niemieckich oraz za zbieranie w�tk�w w terenie. Niech ich trud owocuje w�r�d mi�o�nik�w literatury ludowej.
Stanis�aw �wirko
o
> Pi O
"o1
.S'
a �?
o
1
J-^
'1
O ZAKOPANYM DZWONIE I DZIELNYCH RYCERZACH ?5??I? ROGUS�AWA I
oc rozkrwawi�a si� �un�. Czerwony blask narasta� w po�udniowej stronie, intensywnia� i rozlewa� si� coraz szerzej.
Dostrzeg�y go stra�e na wa�ach Starego Tarnowa. Uderzono na alarm. Na plac przy czatowni biegli zbudzeni mieszka�cy miasta, m�owie, niewiasty, m��d� niedoros�a.
� Przemocz� gore! � ponios�o si� po t�umie.
� To nie jest zwyk�a po�oga.
� Zali wr�g kraj najecha�?
� Ani chybi wojsko margrafa! Brandenbury!
� Jeszcze przed jutrzni� tu stan�. Trza im da� odp�r.
� Nie zajd� nas znienacka!
� Na wa�y! Na wa�y!
Kasztelan Dobies�aw wezwa� starszyzn� grodow�. Spiesznie rozdzielono zadania. Gdy rada i rycerze opuszczali dw�r, przywo�a� m�odego Barcza.
� Gnaj co ko� wyskoczy do Goleniowa! Nie tajno mi, i� stoi tam ksi��� Bogus�aw. Trza mu da� zna� o napa�ci. Rzeknij, co� widzia�: Przemocz� gore, my gotowi do obrony. Nie znamy, jak silna dru�yna margrafa. Nie czas wszak�e ninie, by wie�� t� zyska�. To jedno masz obwie�ci�, �e miasta nie damy. P�ki �ywota!
13
Skin�� r�k�, �e to ju� wszystko i �e czas rusza�.
� A nie jed� sam! � krzykn�� za odchodz�cym. � Zda si� wzi�� paru co lepszych druh�w. �wit niedaleko, nie Iza, by was ubili.
Nie zbieg�o dwa pacierze, jak pi�tka konnych stan�a przed bram�. Utworzono im szybko i jeszcze pr�dzej zamkni�to za ostatnim. Rwali pe�nym galopem. Wkr�tce las zakry� za nimi blaski pochodni p�on�-cych na wa�ach miasta.
0 pierwszym brzasku wyjechali z puszczy. Goleni�w by�o wida� jak na d�oni. Podjechali ku wa�om od strony gr�dka nad In�. Opowiedzieli si� gwa�townym g�osem rogu. D�wierza uchyli�y si� bez zw�oki.
1
Na dziedzi�cu ogarn�� ich weso�y gwar. Plac wype�niali rycerze, sokolnicy, giermkowie, s�u�ba dworska. Niekt�rzy dosiedli ju� rumak�w, inni gwarzyli z o�ywieniem o czekaj�cych ich �owach i chwalili si� dawnymi przewagami. Tu i �wdzie bucha�a kaskada �miechu. Ujada�y psy, trzymane na uwi�zi przez pacho�k�w. Brz�cza�a bro�. Z okien wychyla�y si� niewiasty �egnaj�c my�liwych u�miechami, wzrokiem i gestami r�k.
Na widok starotarnowian gwar przycich�. Wszyscy zwr�cili si� z ciekawo�ci� w stron� go�ci, przybywaj�cych o tak dziwnej porze.
� Prowad�cie do ksi�cia! � wyrzuci� Barcz zdyszanym g�osem. �- A bystro! Piln� wie�� przynosim.
25
)
� Nie trza prowadzi� � zabrzmia� g�os w drzwiach dworu. Wyros�a w nich wysoka sylwetka w stroju �owieckim.
� Gadajcie, w czym rzecz! S�ucham. Zeskoczyli z koni i pochylili si� w pok�onie.
� Brandenbury w granicach, mo�ci ksi��� � s�owa p�yn�y szybko, napiera�y na siebie. � Spalili Przemocz�, mo�e i inne sio�a. Ninie pewnikiem bior� ju� Stare Tarnowo. Im�* Dobies�aw kaza� rzec waszej mi�o�ci, �e b�dzie trzyma� gr�d do ostatniej krwi, przecz nie wie, zali d�ugo wydzier�y.
Ksi��� spojrza� badawczo.
� Niemiec pod Starym Tarnowem, powiadasz ? Trudno da� wiar�. Zaprawd�... � zamy�li� si�. � Przecie insze grody strzeg� dost�pu. Stargard, Pyrzyce, Gryfino. Jakim sposobem m�g� margraf doj�� a� tutaj, w g��b puszczy?
� Pewno wataha jakowa� si� przedar�a, wasza mi�o�� � nachyli� si� ku w�adcy kanclerz dworu.
�* Wataha? Mo�e tO by�. Zasi� mniemam, i� to wi�cej znaczy � doda� drugi urz�dnik ksi���cy. � Czy za ni� wi�ksza si�a nie post�puje? Mo�e ju� i tamte grody w opresji...
Bogus�aw przeni�s� wzrok na dziedziniec. Oczy mu zab�ys�y.
� Jedziem na �owy, mili towarzysze! � zawo�a�. � Ino nie na le�nego zwierza. Ruszajcie migiem po paw�e i zbroje. Nie damy czeka�
na odsiecz tym, co j\i� ?i??? lej�l
W�r�d zgie�ku i bieganiny kanclerz zn�w pochyli� si� ku ksi�ciu.
� Zwa� dobrze, mi�o�ciwy panie. W nie lada tarapaty mo�em popa��. Zda�oby si� wprz�d pchn�� podjazdy, wywiedzie� si�, co i jak.
Bogus�aw pokr�ci� g�ow�.
� Wyzwolim z opresji Stare Tarnowo, to i na podjazdy czas przyjdzie. Nie pora zwleka�, gdy sukurs pilny!
Przyprowadzono wierzchowca. Z budynk�w wybiegali rycerze, spiesznie dopinaj�c zbroje. Giermkowie podawali im miecze ju� na konie. W po�piechu wk�adano he�my.
OKpa dworu opustosza�y, niewiasty wybieg�y na dziedziniec. Wygas�y u�miechy, st�a�y spojrzenia. Wiadomo, nie ka�dy powr�ci. ????
mu s�dzono osta� w kniei, nad brzegami rzek, na ��gach dalekich, w miejscach tocz�cych si� bitew?
Kanclerz dosiad� konia i podjecha� ku ksi�ciu.
� Nara�acie sw� osob�, wasza mi�o�� ;� szepn��.
� M�j kraj jest zagro�ony, moi ludzie gin� � us�ysza� w odpowiedzi. � Jam nie kunktator... Jedziemy, mo�ci panowie!
Zat�tni�y g�o�no kopyta na mo�cie. D�ugi orszak rycerski mkn�� w stron� puszczy.
Starli si� wr�cz tu� za przepraw� przez In�. Rozleg�e ��ki nadrzeczne pozwoli�y jednym i drugim dojrze� z oddali zbli�aj�cych si� przeciwnik�w.
�o�nierze margrabiego zerwali konie do galopu, ale nie zd��yli nad brzeg przed przej�ciem rycerzy pomorskich na drug� stron� rzeki.
Walczono na wrzosowisku, kt�rego barwy rozel�ni�y si� krwi� padaj �cych z -koni, tratowanych.
Kr�tko trwa�a bitwa. Nie wytrzymali Brandenburczycy impetu przeciwnika. Nie dziw. Na odsiecz Tarnowa ci�gn�� przecie� orszak przyboczny ksi�cia � mistrzowie w sztuce szermierczej, godni towarzysze m�odego w�adcy, najlepsi z najlepszych. Nier�wny by� te� zapa� bojowy dwu stron walcz�cych. Bogus�awowi nacierali z w�ciek�o�ci�, ow�adni�ci ��dz� pomsty za zdradzieck� napa��. Nie mog�y d�ugo im si� opiera� szyki wroga. Roz�ama�y si�, sk��bi�y. Zacz�� si� od-wr� t.
Trupy �cieli�y si� teraz wzd�u� drogi le�nej, kt�r� �cigano szcz�tki watahy. Jedni i drudzy dobywali resztek si� z utrudzonych koni.
Pomorzanie gnab: naprz�d z jedn� my�l�: aby pr�dzej do Starego Tarnowa, aby zd��y�! Mo�e broni si� jeszcze obl�one miasto?
Wreszcie poja�nia�o na drodze. Przez rozrzedzaj�ce si� drzewa przenika�o coraz wi�cej s�onecznych promieni. Przed dru�yn� nie by�o ju� uciekaj�cych Niemc�w. Ci, kt�rzy nie dali g�owy pod miecz, pozeskakiwali z koni i ukryli si� w lesie. Nie szukano ich. Wszystkimi si�ami naprz�d, do Starego Tarnowa!
Dopala�y si� ostatnie bierwiona dworu kasztela�skiego, gdy odsiecz wje�d�a�a do miasta. W rozwalonej bramie natkni�to si� na pierw-
1 W krainie Gryflt�w 27
szych �o�nierzy margrafa. Inni kupami chodzili w�r�d zgliszcz, obdzieraj�c zw�oki i dobijaj�c rannych. Na widok odsieczy rzucili si� do koni. Za p�no! Wyci�to ich b�yskawicznie.
Ksi��� ruszy� w stron� dworu. Przed wej�ciem le�a�y spi�trzone trupy obro�c�w i szturmuj�cych. Sk�d�, z ruin dobieg� j�k rannego. Bogus�aw skin��, aby go podniesiono i wzi�to w opiek�. Jecha� dalej w milczeniu na czele zmartwia�ego orszaku.
Nie by�o ju� miasta. W popielisku le�a�y domy bogaczy i chatki biedoty staro tarnowskiej, ogie� poch�or�� kramy i sk�ady, zw�gli� ko�ci� i wie�e czatowni. Tylko wa�y zataczaj�ce kr�g wok� dymi�cego rumowiska wskazywa�y, �e do niedawna by�o to miasto obronne.
� Sp�jrzcie, nawet dzwon stopi� si� w ogniu � us�ysza� ksi��� ?? sob�. � �ladu nie ma po nim. Tyli dzwon!
� Prawie gadasz � odpowiedzia� drugi g�os. -� Zasi� jak to by� mo�e ?
Bogus�aw wzdrygn�� si�. Powr�ci� ku pami�ci obraz sprzed kilku lat. Na nowej wie�y starotarnowskiej fary zawieszano pot�ny dzwon. Przyby� na t� uroczysto��, bo wyznaczono j� na dzie� �wi�tej Anastazji, patronki jego �ony, c�ry Mieszkowej. Gdy zabrzmia�y pierwsze g��bokie d�wi�ki spi�u, Nastka nachyli�a si� ku niemu i powiedzia�a: �Ten dzwon b�dzie p�oszy� nie tylko czarty, ale i wszystkie niebezpiecze�stwa, jakie zagra�aj� naszej krainie. Czuj� to. Nie upadnie ksi�stwo, dop�ki s�ycha� b�dzie ten �piew pot�ny". U�miechn�� si� wtedy. Co ma dzwron do los�w ksi�stwa? Ale pomy�la�, �e dobrze b�dzie powt�rzy� te s�owa zgromadzonym. Uczyni� tak. A teraz � czemu spochmurnieli j�go rycerze? Czy�by przypomnieli sobie r�wnie� tamte s�owa? Nie zabrzmi ju� ten dzwon... A zatem � co z ksi�stwem ?
Podania r�nie t�umaczy�y zagini�cie dzwonu. Na og� m�wiono, i� nie uleg� on stopieniu, lecz zapad� si� pod ziemi� �ub zakopano go widz�c, �e wa�y nie wstrzymaj� naporu atakuj�cych. Dodawcano przy tym, �e od tej pory zacz�� si� nieszcz�liwy okres dla ksi�stwa Gryfi-t�w. Bogus�aw I zosta� zmuszony do z�o�enia ho�du lennego cesarzowi, a w kilka lat potem � kr�lowi du�skiemu. W wielkiej bitwie morskiej uleg�a zniszczeniu wspania�a flota ksi���ca, panuj�ca do tej
18
77
pory na Ba�tyku. Potem przysz�y bratob�jcze walki, rozpocz�� sio nap�yw obcych kolonist�w; wojska naje�d�c�w tratowa�y ziemi� pomorsk�, a morowe powietrze i g��d dziesi�tkowa�y ludno��. Wreszcie wymar� r�d ksi���cy Gryfit�w, zniemczyli si� mieszka�cy miast. W d�ugiej i upartej walce z przemoc� trwa� jeszcze przez kilkaset lat lud pomorski. I wreszcie u schy�ku XIX wieku, na ��ce ko�o wsi Lutkowo, zbudowanej w pobli�u dawnego grodu starotarnowskiego, dokonano niezwyk�ego odkrycia.
Jeden z pasterzy, kt�ry zapu�ci� si� na mokrad�a w poszukiwaniu wierzbowej witki, dojrza� jaki� metalowy przedmiot, wystaj�cy z trawy. C� to by� mog�o? Garnek, nie garnek, mo�e jaki� kocio� z niez�ego metalu? Kto by jednak przyni�s� zepsute naczynie na to odludzie? Mo�na by�o wyrzuci� je bli�ej, nie nak�adaj�c drogi.
Zaciekawiony zbli�y� si� do tajemniczego naczynia i spr�bowa� je wyci�gn��. Ani drgn�o.
� Mocno siedzi � szepn�� i zacz�� odgrzebywa� otaczaj�c� je wilgotn� ziemi�. Zaj�ty t� prac� zapomnia� o stadzie, kt�rego mia� strzec. Ogarn�a go gor�czka odkrywcy.
� A mo�e to skarb ? � przebieg�o mu przez g�ow�.
Zdarza�o si�, �e w�a�nie tutaj znajdowano w ziemi jakie� narz�dzia prostego kszta�tu, misterne wisiorki z metalu i bursztynu, skorupy glinianych urn. Raz nawet kto� wygrzeba� drobny pieni��ek ze szczerego srebra.
Nie by�a to zwyczajna ��ka. Nazywano j� nawet dziwnie: �Stare Tarnowo", a bajarze opowiadali, �e ro�nie na miejscu, gdzie wznosi�o si� kiedy� miasto, dawno, wtedy, gdy nie by�o jeszcze ani Lutkowa, ani pobliskiego Tarnowa czy Tarn�wka.
Do tej pory nie wierzy� w te zmy�lenia, ale teraz? Pomy�la�, �e mo�e co� by� z prawdy w tych gadkach. Przecie� i g�osy r�ne odzywa�y si� tu raz po raz spod ziemi, osobliwie nad wieczorem.
Czy�by jemu przypad�o w�a�nie odkry� skarb schowany przez dawnych mieszka�c�w ? Wi�c b�dzie bogaty, bardzo bogaty... Co tam byd�o! Nie zginie. Co mu gospodarz! Sam stanie si� gospodarzem ca�� g�b�. Niestrudzenie dr��y� r�w wok� dziwnego przedmiotu. Zmierzch zapad�, a do ko�ca ????? by�o daleko.
*� 19
� Trzeba b�dzie jutro cichaczem przynie�� �opat� � zdecydowa�
� r�kami nie dam rady.
Wsta�, otrzepa� si� z b�ota, sp�dzi� krowy i ruszy� do wsi pod�piewuj�c pod nosem.
� G�upi! � powita�a go gospodyni. � Do nocy pas� bydl�ta, utap�a� si� w b�ocie jak nieszcz�cie i jeszcze se pod�piewuje.
� Zawdy gada�em, �e przyg�up i nic wi�cej � potwierdzi� ma��onek.
Pasterz u�miechn�� si�. Niech m�wi�, �e g�upi. To i lepiej. Nie dojd�, czemu wes�. A gdy mu si� uda ze skarbem, obaczym, kto g�upi!
Przez ca�� noc nie zmru�y� oka. 0 �wicie nie musiano �ci�ga� go z po�cieli. Zerwa� si�, zaledwie pierwsze blaski dnia po�o�y�y desenie okien na pod�odze. Pop�dzaj�c senne, oci�a�e krowy, ukrywa� �opat� pod p�acht� narzucon� na ramiona.
Praca posz�a teraz o wiele pr�dzej. Na powierzchni okopywanego przedmiotu ukaza�y si� jakie� znaki, pewno litery.
� Gdybym umia� czyta�... � po�a�owa�. � E, g�upstwo, co tam!
� pocieszy� si� zaraz. � Grunt, co jest w �rodku.
Szybko odrzuci� ziemi�. I nagle stan�� jak wryty. Pozna�. To� to nie �adna skrzynia �elazna, a dzwon, wielki, stary dzwon wro�ni�ty w mokr� ��k�. Co tchu pogna� do wsi. Przemin�y nadzieje, trudno, ale co za odkrycie! Niech si� dowiedz� wszyscy, �e to on znalaz�, on zwany niedojd�, g�upkiem, ciemi�g�.
Wie�� nios�a si� szybko. Z chat i p�l zbiegali lutkowianie, aby przyjrze� si� znalezisku. Zaroi�o si� na ��ce. Kilku najt�szych ch�op�w pr�bowa�o wydoby� dzwon. Na pr�nol Zaprz�ono wi�c konie, najpierw dwa, potem cztery. Nawet si� nie ruszy�. Gdy wzi�to si� za �opaty, zacz�� zapada� si� g��biej. Odrzucono je na bok. I wtedy z t�umu wyst�pi� jeden z mieszka�c�w pobliskiego Tarnowa.
� To nie jest zwyk�y dzwon � powiedzia�. � Mo�e ci��y na nim jakie� zakl�cie. Konie i narz�dzia nie dadz� rady. Trzeba inaczej! Pozw�lcie � zwr�ci� si� do mieszka�c�w Lutkowa � �e teraz my spr�bujemy.
Na ��ce byli ju� chyba wszyscy mieszka�cy i tamtej wsi.
� Podejd�cie bli�ej! �wezwa�, nie s�ysz�c sprzeciwu ze strony
20
lutkowian. � Wszyscy: ch�opy, baby, starcy! I wy, dzieciuchy, tak�e! Bierzcie za liny!
Czemu nie spr�bowa�? Ch�tnie s�uchano rozkaz�w. Metalowy kszta�t zacz�� wychyla� si� z ziemi lekko, bez oporu. Wielki by�. W �adnym z okolicznych ko�cio��w takiego nie widziano. Duma wezbra�a w sercach tarnowian. Lutkowianie patrzyli z nieukrywan� zawi�ci�. Co mieli jednak rzec? Sam los tak zrz�dzi�. Kto wyci�gn��, ten niech zabiera.
Za�adowano zdobycz na du�� platform� i przewieziono do Tarnowa, gdzie wisi do dzi� w miejscowym ko�ciele.
Po wiekach sprawdzi�y si� s�owa ksi�nej Anastazji. Majestatyczne d�wi�ki �redniowiecznego dzwonu, biegn�ce nad polami, wie�ci�y bliskie ju� wyzwolenie Pomorza. Min�y 44 lata nast�pnego stulecia i przyszed� czas ucieczki naje�d�c�w. W marcu 1945 roku w Tarnowie pojawili si� �o�nierze z polskimi or�ami na he�mach.
Szli przez ��ki tarnowskie o zmierzchu, z broni� gotow� do strza�u. Gdzie� za lasem przewala� si� g�uchy j�k kanonady, lecz tu opary mgielne podnosi�y si� jak zwykle w nastroju godziny przedwieczornej.
� Widzisz, Magda � powiedzia� do jasnow�osej dziewczyny Pie-trek, robotnik przywieziony tu a� spod Zamo�cia, wczorajszy niewolnik, fornal w pobliskim junkierskim maj�tku. � Id� ju� nasi. Nie trzeba b�dzie d�u�ej si� ukrywa�.
Marzenna Rzeszowska
O BARTNIKU CICHU I WALCZ�CYM NIED�WIEDZIU
�o�ce grza�o niemi�osiernie. Na niebie wysokim i dr��cym nie wida� by�o najl�ejszego ob�oku, tylko nisko nad przywi�d�� od upa�u traw� przep�ywa�y puszyste nasiona ost�w i po�yskliwe, ci�kie paj�czyny � nieomylne zwiastuny nadci�gaj�cej jesieni. Potoki blasku, zalewaj�cego bezustannie �wiat, pora�a�y li�cie milcz�cego boru, w kt�rym nawet echa wygas�y. Dawno nie pami�tano takich upa��w. P�yn�ca w�r�d puszcz Pro�nica zamieni�a si� w n�dzny, leniwy strumyczek, wij�cy si� resztkami si� jak zdychaj�cy w��. Kilkuletni ch�opczyna m�g� j� przeskoczy� bez trudu, pi�t nie zamoczywszy nawet. Tam gdzie potworzy�y si� przed wiekami wi�ksze zatoczki o zamulonym, zaro�ni�tym dnie � gromadzi�o si� ryb co niemiara. Szybko zwiedzia�o si� o tym ptactwo brodz�ce, znajduj�c w nich obfity i �atwy �er. Nawet mewy zwabione t� gratk� zapuszcza�y si� daleko w g��b l�du, gin�c cz�sto od szpon�w licznych tutaj jastrz�bi.
Poszycie cienistego boru zachowa�o jeszcze nieco ch�odu i wilgoci. Mchy zatrzymuj�ce deszcze oddawa�y opornie te wszystkie krople, kt�rymi rozrzutnie szafowa�y burze. K��bi�a si� para pachn�ca zielskiem i zgnilizn�,^jak gdyby puszcza by�a jednym kot�em czarownic. Rozwijaj�ce si� grzybnie wzdyma�y lekko �ci�k� i co krok spod li�ci
22
i igliwia wychyla�y si� br�zowe g�owy borowik�w, padaj�ce ofiar� licznvch smakoszy pomorskiej puszczy � wiewi�rek. By�y jednak i takie grzyby, co doczeka�y si� s�dziwego wieku gnij�c powoli pod baldachimem ostrolistnych paproci. W�drowa�a w�r�d nich olbrzymia 3oe� o�liz�ych �limak�w. Niekt�re z nich trudzi�y si� d�wiganiem na swoim grzbiecie wielkich domk�w. Tam gdzie istnia�o liczne skupisko wilgotnych g�az�w, rozci�ga�o si� zazwyczaj istne kr�lestwro wr�y i �mij. Najcz�ciej mo�na je by�o ujrze� na skrawku ziemi, gdzie pada�o suche, gor�ce s�o�ce. Le�a�y leniwe, rozpr�ywszy cielska i tylko nieruchome, zimne oczy bacznie �ledzi�y wszystko, co si� wok� dzia�o.
W tym czasie odlatywa�y ju� pierwsze zamorskie ptaki. Przycich�a wi�c nieco puszcza, staj�c si� przez to dostojniejsza, i tylko dzi�cio�y ku�y niezmordowanie pr�chniej�ce pnie drzew. Od�upywana kora spada�a z cichym szelestem na wonn� macierzank� lub zgni�e igliwie. To nieustanne pukanie przerywa� cz�sto jaki� niespodziany ryk lub kwilenie. Nieruchomia� w takich chwilach ostro�ny lis i zwr�ciwszy spiczasty nos w stron� odg�os�w, nasbichiwa� d�ugo i uwa�nie, strzyg�c przy tym uszami, zanim zdecydowa� si� ruszy� na dalsze podst�pne �owy. ?
Czasem borem przemyka� ciemny, olbrzymi kszta�t podobny do ruchomego pnia stuletniego d�bu, tylko jak gdyby pozbawdony korony szumi�cej milionami li�ci. By� to kr�l nadpro�nickiej puszczy, pot�ny nied�wied� zwany miodojadem. Szed� on na poszukiwanie �wiepiot�w czyh dzikich dziupli drzewnych, gdzie gnie�dzi�y si� pszczo�y le�ne. Trudno by�o uwierzy�, �e to ci�kie zwierz� potrafi wdrapa� si� na pionowy pie� drzewny, aby dosi�gn�� dziupli kryj�cej mi�d wonny i s�odki. Co prawda musia� przy tym amator z�otych p�ast�w t�go op�dza� si� przed rozz�oszczonymi pszczo�ami, kt�re k�u�y go bole�nie w pysk i w�azi�y do ucha. Bywa�y czasem roje tak wojownicze, �e nied�wied� ucieka�, szukaj�c schronienia w nieprzebytych chaszczach lub w wykrocie zalanym zielonkaw� wod�.
Na po�udnie od g�rnej Pro�nicy, ku wi�kszym wzniesieniom i jeziorom � lasy przerzedza�y si� nieco, przechodz�c z kolei w olbrzymie polany pe�ne s�o�ca i wonnego kwiecia. Tam to, na skraju wilgotnego boru, pod na po�y spr�chnia�ymi bpami, sta�a stara, chyl�ca si� ku ziemi chy�a Cichowa o �cianach splecionych z grubych wiklin, wzmocnio-
23
nych glin�. Cich, stary bartodziej, by� samotnikiem z konieczno�ci, gdy� woko�o na trzy dni drogi nigdzie nie spotka�e� �ywego ducha. Najbli�szym s�siadem Cicha by� wr� Parcz. Jeszcze przed p�rokiem tu, gdzie mieszka� teraz samotny bartodziej, znajdowa�o si� kilka chy� zamieszkanych przez rodziny Bolecha, Dylika i ��komierza. Kt�rego� jednak dnia wszyscy poci�gn�li na �wi�t� wojn� przeciwko napastuj�cym plemionom germa�skim. W�wczas opu�cili starego Cicha i jego synowie � U niej i Samon. W dalekim Szczecinie podczas uroczystych wr�b �wi�ty ko� Tryg�awa tr�ci� nog� jeden z dziewi�ciu oszczep�w le��cych na ziemi, w�r�d kt�rych go przeprowadzano. By� to znak niepomy�lny, mimo to ruszono na wypraw� pod wodz� Suliwoja. Po jakim� czasie wr�ci�y tylko niedobitki. Inni pogin�li w bagnach nadodrza�skich. Gnili nie pogrzebani w�r�d zmroczy bukowych li�ci, na mchach wilgotnych i aksamitnych. Ich ramiona zaciska�y jeszcze topory lub jesionowe �uki. Obok poniewiera�y si� rogi bojowe, w kt�re ju� �adne usta zad�� nie mia�y. Zagl�da�y do nich tylko ciekawe mr�wki w nadziei znalezienia jakiego� po�ywienia. Olbrzymi Suliwoj z okrutn� strza�� w piersi szed� jeszcze ze sto krok�w, wlok�c za sob� szczyt olbrzymi z mosi�nym dziobem zwanym umb�, wyrzynaj�c w poszyciu le�nym �lad g��boki. Potem wydawszy straszliwy okrzyk leg� w rozwidleniu koralowej kaliny. Drogo jednak sprzedawali swoje �ycie. Osaczeni podst�pnie, gin�li bohatersko, g�sto za�cielaj�c ziemi� trupami wrog�w. Ci za�, kt�rym s�dzono by�o wr�ci� do grodu, opowiadali rzeczy dziwne zaiste. M�wiono, �e widziano walcz�ce przeciwko Niemcom nied�wiedzie. Ich pojawienie si� wznieci�o po obu stronach uczucie strachu. Rych�o jednak S�owianie spostrzegli, �e w nowych przybyszach maj� sprzymierze�c�w, i to nie byle jakich. Grzmoci�y one po germa�skich sz�omach wyrywanymi z ziemi m�odymi d�bczakami nie gorzej ni� sam Suliwoj z ca�� swoj� dru�yn�. S�yszano, jak jaki� m�ody jeszcze nied�wiadek, kt�remu top�r niemiecki uci�� �ap�, wydawa� ryk, w kt�rym czu�o si� zach�t� do boju. Ale straszni byli ci niewidzialni �ucznicy, szyj�cy w szeregi Suliwojowe niezliczon� ilo�ci� strza�, niekiedy nasyconych ciemierzem. Topnia�y zast�py, niekt�rzy ratowali si� ucieczk�, inni szli w niewol� na wiecznych rab�w i poha�bie�c�w... Tak przysz�a kl�ska, wstrz�saj�ca, niepowetowana.
24
Zgarbi� si� po niej stary Cich, schud� i sczernia�. Dosz�y go s�uchy straszne: dwaj jego synowie mieli podda� si� wrogowi, z tch�rzostwa nawet sulic nie cisn�wszy przed siebie. Dla Cicha by�a to wie�� stokro� straszniejsza od �mierci. Po co ich szyje przyozdobi� naw�zami, kt�re na piersiach nosi� dziad Cicha, Mi�ost, jako amulety przynosz�ce s�aw�? Dlaczego nie zgin�li jak synowie Dylika, Bolecha i ��komierza? TS"ie m�g� pogodzi� si� jednak z t� my�l�. Lecz zn�w nurtowa�a jego dusz� niepewno�� straszniejsza od najstraszniejszej pewno�ci. Jak�e� m�g� popatrze� w oczy spotkanemu cz�owiekowi, on � ojciec tch�rz�w najpodlejszych ? B�ogos�awi� w duchu swoj� samotno��, lecz wiedzia�, i� pewnego dnia kto� mo�e zjawi� si� i zapyta� o jego syn�w. C� w�wczas odpowie ? Gi�� si� ku ziemi pod ci�kim brzemieniem w�asnego pytania i przeklina� dni, w kt�rych �wiat�o dzienne ujrzeli Uniej i Samon. I zn�w wraca� do innych my�li: by� nie mo�e, by� nie mo�e � powtarza� uparcie, a� uda� si� do s�ynnego wr�a Parcza. Parcz d�ugo m�ci� wod� w jakim� dzbanie i szepta� niezrozumia�e zakl�cia.
� Widzia�em twoich syn�w � rzek� wreszcie � z�e ludzkie j�zyki, z�e... Tw�j Uniej i Samon zgin�li jako bohaterowie. Po sze�� strza� tkwi�o w ich piersiach i prawice ich by�y odr�bane po ramiona. Snad� przy tym �mier� ich drogo wr�g op�aci�, bo widzia�em wok� tych woj�w tuzin trup�w niemieckich z rozp�atanymi g�owami.
Tak mu powiedzia� wr�, i w starcu uspokoi�y si� na jaki� czas w�tpliwo�ci. Lecz kt�rego� dnia odezwa�y si� one jeszcze z wi�ksz� si�� ni� przedtem. Jaki� m�g�by mie� dow�d, �e jego synowie zgin�li ? S�owa wr�a? M�g� jeno przez lito�� opowiedzie� o bohaterstwie syn�w. Zgn�biony powr�ci� do pracy w pasiekach. Poniewa� zbli�a�o si� ju� jesienne zbieranie miodu, przyrz�dza� nowe leziwa s�u��ce do w�a�enia na wysokie drzewa, gdzie wydr��one by�y barcie. Cich sporz�dza� leziwa z lnianych sznur�w i ma�ej deseczki, na kt�rej podci�ga� si� w g�r�. Przygotowywa� te� kadzie, aby zape�ni� je s�odk� patok� wyciekaj�c� z piast�w miodu. Niekiedy zapuszcza� si� w g��b lasu z siekier� i pieszni�, aby w olbrzymich sosnach wydr��y� jeszcze kilka nowych barci i zaznaczy� je ciosn� � znakiem w�asno�ci, chocia� nikt tu inny nie zajmowa� si� bartnictwem. Naciosywa� najpierw pie� siekier�, a potem pog��bia� otw�r pieszni� na g��boko�� jednego
25
�okcia. Zaopatrywa� r�wnie� swoje barcie w pot�ne samobitnie, podwieszone wysoko nad barciami. By�y to du�e k�ody, podparte niegru-bymi dr��kami, ustawionymi na ruchomych k�adkach. Tak ochrania� Cich swoje barcie przed �ar�ocznymi nied�wiedziami, kt�re ju� niejednokrotnie poczyni�y olbrzymie spustoszenie w jego pasiece. Teraz wystarczy�o, by kt�ry� z nied�wiedzi tr�ci� �ap� ow� k�adk�, czego nie m�g� si� ustrzec przy pr�bie dostania si� do miodu, a ci�ka k�oda zwala�a mu si� na �eb.
Opr�cz samobitni mia� jeszcze Cich przemy�hie pu�apki, uchwytu-j�ce nied�wiedzia w pot�ne kleszcze. W�wczas zwierz� nawet umkn�� nie mog�o i gin�o od rogaciny lub topora. W ten spos�b zmniejszy�y si� szkody w pasiece Cichowej i tylko od czasu do czasu jaki� uied" wied� dorwa� si� do barci.
Pewnego dnia, a mia�o si� ju� ku zachodowi, szed� Cich na obch�d swych wonnych pasiek. Czu� pod stopami ch�odz�c� ros�. Ten ch��d uspokaja�. Brzeg puszczy dysza� wieczornymi mg�ami, i z lekka po��k�y jesion, stoj�cy obok chy�y, zap�on�� w zachodz�cym s�o�cu. Cich skierowa� si� wolno w stron� wynios�ych sosen, gdzie znajdowa�a si� najwi�ksza ilo�� barci i cztery ukryte pu�apki. Zanim zdo�a� zr�wna� si� ze skrajem boru, dolecia� go gniewny pomruk i g�o�ne szamotanie. Uj�� wi�c mocniej top�r i przyspieszy� kroku.
� Ty�e� tu, miodojadzie obrzyd�y! � podni�s� siekier� mierz�c w kud�at� czaszk� obezw�adnionego nied�wiedzia, lecz nagle zdumiony tym, co zobaczy�, opu�ci� r�k�. Nied�wied� mia� jedn� uci�t� �ap�.
� Zali� to mo�e by� �w nied�wied� wojuj�cy? � wyszepta� z zabobonn� trwog� i przetar� czo�o. � Zaiste! O wstydzie! � wybuchn�� Cich gorzkim szlochem i pod�o�ywszy top�r pod zapadni�, niepomny niebezpiecze�stwa, uwolni� zwierza. Nied�wied� ani napastowa�, ani ucieka�. W7�wczas Cich upad� do n�g jego i g�aszcz�c zwichrzone kud�y szepta�:
� Ty walczy�e�, �wi�ty nied�wiedziu, a moi synowie poszli w niewol�, okryli ha�b� starego bartnika... O sromie pal�cy, o staro�ci pogn�biona... � I tak �ka� opowiadaj�c swoje �ale, palce wczepiwszy w kud�y zwierz�cia. A kaleki nied�wied� przechyli� si� nad siw� g�ow� zrozpaczonego starca i zdawa�o si�, �e s�ucha� uwa�nie s��w jego,
wydaj�c przy tym niezrozumia�e pomruki.
26'
O N
I'- -
lekkim wiatrem pod niebo. Wa��sa�y si� tajemnicze echa, g��bsze od s�uchu.
Od tej chwili Cich zgarbi� si� jeszcze bardziej i zoboj�tnia� na �wiat. Od kilku dni nie wychodzi� na �owy, wi�c zabrak�o mu �wie�ego mi�sa, kt�rego dawniej mia� pod dostatkiem. Zapomnia� r�wnie� o kopaniu po�ywnych korzeni i zbieraniu obfitych w tym roku orzech�w. Jedynie interesowa�a go pasieka pe�na brz�cz�cych pszcz�. Lubi� sta-
nerwy. Szuka� w�r�d kwitn�cego jeszcze gdzieniegdzie kwiecia z�otego kszta�tu ma�ego stworzonka, a kiedy dojrza�, chwyta� ostro�nie pszcz�k� w palce, unosi� ku za�zawionym oczom i przygl�da� si� jej z mi�o�ci� i czci�.
Kt�rego� dnia pod wiecz�r zabra� si� do zbierania miodu. Przytoczy� na polan� spor� kad� d�bow� i zacz�� opr�nia� barcie zlewaj�c z�ocist� patok� do naczynia. Nagle us�ysza� trzask �amanych na skraju boru ga��zek i zanim wyprostowa� si�, ujrza� sun�cego na wprost nied�wiedzia. Skoczy� wi�c ku toporowi, lecz zwierz� przystan�o przed nim wydaj�c przyjazne pomruki. Dopiero teraz spostrzeg�, �e by� ta ten sam kaleki zwierz, s�awny wojownik z nadodrza�skiej puszczy.
� Chod�, chod� � od�o�y� siekier� � dam ci tyle miodu, ?? zechcesz... Chod�!
Nied�wied� post�pi� nieco naprz�d i wyci�gn�� ku Cichowi kosmat� �ap�, na kt�rej widnia�y jakie� sznury.
� To� to naw�zy Mi�ostowe! � zakrzykn�� Cich. � Poszarpane, prze�arte krwi� i wilgoci�. Wi�c zgin�li Uniej i Samon, nie poszli w niewol�! O jakim szcz�liwi O rado�ci dni starczych!
Opad� na ziemi� przy kadzi na po�y nape�nionej miodem i �ka� ze szcz�cia, ca�uj�c po��k�e k�y dzikich zwierz�t nanizane na cienkim rzemyku. Obok za� kaleki nied�wied� d�ugo pomrukiwa� z zadowoleniem, a potem wsadziwszy kosmate �apsko do kadzi, umacza� je w miodzie i oblizywa� czerwonym ozorem. t
Za� ze wszech stron ku puszczy nadchodzi� szybko jesienny zmierzch.
Tymoteusz Karpowicz
O W��CZNIACH MOHORTOWYCH RYCERZY
y�o to dawno, mo�e dziesi�� wiek�w temu, kiedy na Dolnym Przyodrzu �y� s�awny rycerz s�owia�ski, Mohortem zwany. Dzielny to by� m�� i nies�ychanej odwagi. Stoczy� wiele zwyci�skich boj�w, ale naszym czasom pami�� potomnych przekaza�a wiadomo�� tylko o jednym, ostatnim.
Raz Niemcy w wielkiej sile najechali okolice Barlinka i My�liborza. Mohort zebra� swoj� dru�yn� i przez d�ugi czas stawia� im op�r. Walczy� przemy�lnie, zadawa� ciosy znienacka, kry� si� w le�nych ost�pach i mokrad�ach i bra� Niemc�w w zasadzki.
A� dnia jednego si�y dru�yny za�ama�y si�. Z bitewnego pola, g�sto usianego trupami, zebra� Mohort zaledwie dwudziestu dziewi�ciu swoich dru�ynnik�w i uszed� z nimi do Puszczy Barlineckiej.
C�, kiedy on sam i jego bohaterscy rycerze byli ranni. Nieludzko utrudzeni drog�, ostatkiem si� dobrn�li do polany po�r�d wielkiej kniei i wbiwszy w��cznie w ziemi�, legli na murawie.
Ze smutkiem patrza� Mohort na towarzyszy bladych i zbroczonych krwi�. Oto dwaj zasn�li snem wiecznym. Nie wyci�gn� ju� swoich w��czni o �witaniu.
Pozostali, odpocz�wszy nieco, j�li opatrywa� rany �wie�ym listowiem, a� uko�ysani szumem boru usn�li.
29
O p�nocy Mohort d�wign�� si� z ziemi. Rozejrza� si� w�r�d le��cych pokotem na trawie. By�o cicho. Ani j�ku, ni wzdychania, ani nawet oddechu. Przera�ony pochyli� si� i ka�demu przyk�ada� d�o� do piersi. Serca towarzyszy przesta�y bi�.
B�r szumia� smutno.
Mohort usiad�. Wspar� si� o pie� drzewa. Odzie� na nim by�a lepka od krwi. Czu�, jak krew uchodzi z niego i �ycie.
Kiedy brzask roz�wietli� polan�, zdo�a� jeszcze zobaczy� rzecz niezwyk��. Oto dwadzie�cia dziewi�� w��czni jego poleg�ych dru�ynnik�w zazieleni�o si� �wie�ym listowiem. Chwyci� jedn� z nich, ale jakby wros�a w ziemi�. Widzia�, jak poma�u wszystkie zamieniaj� si� w m�odziutkie d�by.
Obr�ci� g�ow� ku swojej w��czni. Ale jego oczy ju� zasnu�y si� mg�� i nie m�g� nic dojrze�, tylko ziele�, ziele�...
Ktokolwiek znajdzie si� dzi� na my�Uborskiej ziemi, niech odwiedzi le�n� osad� Mohort�w ko�o Kinie. Zobaczy tam trzydzie�ci wspania�ych starych d�b�w, rosn�cych blisko siebie. Obw�d ich pni wynosi od trzech do czterech i p� metra, a wysoko�� bez ma�a dwadzie�cia pi��.
Najwi�kszy d�b nosi imi� Mohorta. Jak m�wi podanie � tu w�adnie spocz�� na wieki ze swoimi towarzyszami dzielny obro�ca Przy-odrza.
Czes�aw Piskorski Ryszarda Wilczy�ska
�
!!?0
i�.
? OBROr�CACH G�RY ZAMKOWEJ
tary i znany na Pomorzu by� r�d ??????? z Maszewa, dawnych kasztelan�w ksi���cych. ??^? U^5 Szeroko rozpo�ciera�y si� ich w�o�ci. Z g�ry �??^?^/?i^?^??*? Zamkowej, wyrastaj�cej mi�dzy Maszewem a Jeziorem Warszowym, wida� by�o dalekie jeziorka przy stargardzkiej drodze i strzeliste drewniane dzwonnice ko�ci�k�w w Jenikowie i Bagnach. W zielonej przestrzeni ��k wi�y si� b��kitne wst��ki rzek i strumieni, przerywane ciemnymi plamami las�w i zagajnik�w. Jeszcze niedawno to wszystko stanowi�o Kraj Maszewski, dziedzictwo lenne s�awnego rodu, chyba tak starego jak r�d Gryfit�w.
�aska ksi���ca odwr�ci�a si� jednak od pan�w z Maszewa, a intrygi bogatych i przebieg�ych graf�w von Eberstein doprowadzi�y do odebrania Maszewskim wszystkich w�o�ci. Pozosta� tylko ten na p� zrujnowany zamek na wzg�rzu oblanym wodami jeziora i rzeki Stepnicy. I teraz, gdy ostatni z rodu � Benis�aw patrzy� z wy�omu muru na miasto, w jego wzroku rezygnacja ��czy�a si� z zaci�to�ci� i uporem. A widok by� nie-odzienny. Nad miasteczkiem unosi� si� s�up dymu. Bi� on z samego �rodka zabudowa�, z miejsca, gdzie znajdowa� si� rynek. Benis�aw wiedzia�, �e to dopala�y si� drewniane pos�gi i epitafia jego � rzodk�w. Gwar podniesionych g�os�w dobiega� a� do G�-
31
ry Zamkowej. W �lad za nim rozleg� si� daleki zgrzyt otwieranej bramy miejskiej i opuszczanego mostu nad ffls�.
Benis�aw wyt�y� wzrok. Na drog� wiod�c� ku grodzisku zacz�� wywala� si� t�um czeladzi miejskiej i �o�dak�w w barwach Eberstei-n�w. B�yska�y w zachodz�cym s�o�cu topory, kr�tkie miecze i ostrza halabard. Gwar narasta�, pot�nia�, r�s� z ka�d� chwil�. Mo�na ju� by�o wyr�ni� pojedyncze okrzyki. Sta�o si� oczywiste, �e po rozprawieniu si� z resztkami polsko�ci w mie�cie, zwyci�scy przybysze szli sko�czy� z panem s�owia�skiego zamku.
Nag�y huk wystrza�u dzia�owego przybieg� od strony �wilczej twierdzy" Eberstein�w, rozsiad�ej od niedawna na wzg�rzu Niemczy-ca po drugiej stronie wody. �le wymierzony pocisk przelecia� nad G�r� Zamkow� i zapad� w lasy nad Stepnic�.
Benis�aw zwr�ci� wzrok ku stoj�cym obok zbrojnym. Starzy towarzysze � Ja�ko, Gniewosz, Bronim, Kazko trwali w gotowo�ci, oczekuj�c na s�owo dow�dcy. Tyle razy chodzili z nim na nocne zasadzki, tylekro� patrzyli �mierci w oczy i nie�li j� na swych ostrzach niemieckim rycerzom i zbrojnym kupcom. Nie strwo�� ei� i teraz. A obok nich � Jaromir z Kolie z czterema synami, Wi�c�aw, pan z Red�a, �ubko z Dar�a i brat jego Henryk, wreszcie Jan �Czarny", dawno ju� wyzuty ze swego zamku nad S�polna, i kilku innych, nie zapami�tanych z imienia rycerzy z dalszych okolic � od Stargardu, Goleniowa i �obza. Zbiegli tu ze swymi nielicznymi pocztami, by w gromadzie da� odp�r wzbieraj�cej wrogiej fali, zatrzyma� j� lub g�owy po�o�y� na ostatnim sza�cu.
I u nich �acniej wyczyta� w spojrzeniu rado�� zbli�aj�cego si� boju ni� trwog� przed przewa�aj�c� liczb� napastnik�w.
Benis�aw wiedzia� � z takimi i do piek�a! Ale � rada rycerska �wi�ta rzecz i stare s�owia�skie prawo. Rad�my spo�em, co czyni�!
� Dotrzymamy tu pola czy uchodzimy w bory ? � spyta�.
� Nie odst�powa�! � zakrzykni�to.
� Ich chmara, ale to gawied�!
� Nie b�dziem ju� wi�cej kry� si� po ost�pach!
� Niech przychodz�! Wy dzier�y my!
� Jutro nadejdzie tu Radko z zaci�giem ch�opskim. Oby tylko noc przeby�!
32
4
� Oby do �witania!
� Ostajem!
Ani jeden g�os nie odezwa� si� za opuszczeniem zamczyska.
� Tako i ja my�la�em � rzek� Benis�aw.
� Ninie trza stawa� na blankach. Rych�o si� zacznie. Rozeszli si� spiesznie na wyznaczone miejsca. Mur, aczkolwiek
gdzieniegdzie wykruszony, trzyma� si� na og� lepiej ni� zamek, kt�ry tylko w cz�ci przyziemnej nadawa� si� do zamieszkania. Przez oczodo�y okien na pierwszym i drugim pi�trze ja�nia�a coraz krwaw-sza po�wiata zachodu. Od strony miasta przyp�yn�a fala wiatru, przynosz�c ze sob� powiew dymu. Okrzyki rozleg�y si� bardzo blisko, spl�tane, nabrzmia�e w�ciek�o�ci�. Benis�aw ruszy� wzd�u� mur�w. Dojrza� rozstawienia zbrojnych przy bramie, po czym wspi�� si� ku szczytowi os�ony i wyjrza� na drog�. Ko�o uszu �wisn�a mu strza�a. Cofn�� si� i zeskoczy� na ziemi�.
� Miejcie baczenie! Id� �aw�... Obro�cy przylgn�li do mur�w.
Wrzask napastnik�w wybuch� przed sam� bram� i przeszed� nagle w przeci�g�e, rozdzieraj�ce wycie b�lu i w�ciek�o�ci. Gdy Benis�aw wyjrza� ponownie, na drodze zobaczy� kilka cia� straszliwie zmia�d�onych kamieniami. Kto� jeszcze pe�za� wij�c si� z b�lu, ale szybko uspokoi�a go strza�a z mur�w zamku. Kto� trzymaj�c si� za nog� usi�owa� ku�tykaj�c ukry� si� w zaro�lach. Tak�e nie zd��y�. Pad� obok swych towarzyszy, skr�cony w k��bek. A z oddali dobiega� tupot uchodz�cych napastnik�w.
� Czuwajcie � powiedzia� Benis�aw, gdy zbiegli si� ku niemu obro�cy bramy. � Oni wr�c�.
I wr�cili. Przed zmierzchem ruszy�o drugie natarcie. Wspar�a je kanonada dzia�owa z Niemczy ??. Zaledwie ucich�y strza�y, kt�re przygi�y do ziemi za�og� Zamkowej G�ry, ju� rozleg� si� ryk szturmuj�cych. Nie zwa�aj�c na grad kamieni lec�cych z mur�w i na swych trafionych towarzyszy, �o�dacy Eberstein�w dopadli bramy. Szybko run�y stare wrota i zaszczeka�y ostrza miecz�w i topor�w. Skrzy�owa�a si� bro�. Zgrzytn�y �elaza o stal pancerzy i he�m�w. Bluzn�a krew. Z muru pada�y ci�ko cia�a tych, kt�rych dosi�g�y ciosy polskiej broni.
3 w krainie Gryfit�w 9 5
Drugie uderzenie by�o odparte. Leg� wprawdzie waleczny Jaromir, a kilku rannych przeniesiono do sto�bu pod opiek� �ony Beni-s�awa, Bogny, ale nieprzyjaciel cofn�� si� zostawiaj�c kilkunastu zabitych. Nad polem bitwy rozgwie�dzi�a si� pi�kna czerwcowa noc. Przy bramie i na murach stan�y warty. Pozostali obro�cy nie zdejmuj�c pancerzy pogr��yli si� we �nie.
Na szczycie sto�bu rozpalono ognisko � znak dla braci rycerskiej id�cej z pomoc�, �e zamczysko broni si� i czeka na sukurs. Od czasu do czasu cisz� przerywa�y pociski wyrzucane z Niemczycy na zamek. Wr�g jednak nie podejmowa� ju� natarcia. Dopiero nad ranem na szosie stargardzkiej ukaza� si� d�ugi w�� maszeruj�cego wojska. To niemieccy mieszczanie grodu nad In� s�ali pomoc �bersteinom* Za czterema oddzia�ami infanterii ci�gni�to armaty. D�ugie ich lufy Uni�y gro�nie i ponuro w blaskach wstaj�cego s�o�ca. Kolumna przedefilowa�a przed G�r� Zamkow� i ukry�a si� w lesie podchodz�cym pod same mury. Wkr�tce ze wszystkich stron zacz�� dobiega� obcy szwargot. R�wno w po�udnie rykn�y wszystkie dzia�a razem. Zatrz�s�y si� mury. Druga salwa armatnia � i fortyfikacje run�y w kilku miejscach, przygniataj�c obro�c�w. I wtedy rozpocz�� si� szturm. T�um napastnik�w dopad� wy�om�w. Zabieg� im drog� Wi�c�aw ze swoimi i Ja�ko, i �Czarny". Nie wytrzymali Niemcy strace�czego kontrataku. Jeszcze raz cofn�li si�, znacz�c odwr�t cia�ami zabitych. Ale ju� zagrzmia�y bombardy i poszarpane zw�oki obro�c�w zmiesza�y si� z trupami wrog�w. I wtedy rozleg� si� t�tent konnicy na drodze...
� Nasi! � krzykn�� Henryk wychylaj�c g�ow� przez mur. � Nasze znaki! Dziewicze z Dobrej, Osowa, Wojtaszyc! Zwyci�...! � Nie doko�czy�. Jaki� landsknecht ukryty za drzewem ugodzi� go �miertelnie strza�� z kuszy.
A t�tent rozp�dzonej konnicy pot�nia�. Obro�cy zbiegli si� ku wy�omowi. Nieliczna by�a ta pomoc, ale przychodzi�a w ostatniej chwili. P� setki dobrze zbrojnego rycerstwa wystarczy jednak, aby rozp�dzi� i Ebersteinowych zuch�w, i t� najemn� stargardzk� ha�astr�. Teraz odwr�ci si� szala bitwy. N�dzne gemajny nie zdzier�� natarcia! Odbierzem Maszewo, tu nadejd� ch�opi z okolicznych wiosek i dalej na Stargard, a potem na Goleni�w, Nowogard, D�bie! Przykr�ci si� rozwydrzony patrycjat miejski i raubritter�w zza �aby czy z piek�a!
p......1
,
1111,11111 III III
�illll .." �:1llll!l �''?IIIII?I 11??
"J'�
........... *r: -
�.....�?
'�
��Ul.....
?III1??
�liiU
34
_
Do�� upokorze� na w�asnej ziemi, do�� panoszenia si� obcych przyb��d�w! A ksi���? Ksi��� musi wr�ci� do dawnych praw i obyczaj�w, do j�zyka i tradycji, musi wygna� precz niemieckich doradc�w i kuglarzy.
A je�li nie wygna, je�li sprowadzi wrogie wojska? C�, mo�na sko�czy� i z ksi�ciem. Korona Polska zaledwie przed paru laty przyj�a ho�d lennik�w pruskich, przygarn�a ksi�stwo mazowieckie, nie odrzuci i nas! Gdyby �y� d�u�ej Bogus�aw, to mo�e by ju� dzi� w�adza Zygmunta si�ga�a po Szczecin, Gryfie, Arkon� i Strza��w. Lud tu jest taki jak przed wiekami. I drobne rycerstwo trwa przy mowie ojc�w. Zetrze� tylko t� pow�ok� szwabsk� z miast i dworu!
Z ogniem w �renicach zbiegaj� z mur�w rycerze i pocztowi. Ju� tam na drodze nasi pewno tratuj� Niemc�w. Trzeba co rychlej wypa�� naprzeciw i korzystaj�c z pop�ochu zdoby� dzia�a. Zaroi�o si� w wy�omie bramy. I wtedy w�a�nie z grup� obro�c�w zderzy�a si� �elazna fala rozp�dzonych je�d�c�w. Wspi�y si� rumaki. Ostrza kopii roztr�ci�y za�og� zamku, miecze spad�y na g�owy i karki, kopyta rozgniata�y czaszki i piersi. Benis�aw poczu� g�uche uderzenie w g�ow�. He�m � na szcz�cie � wytrzyma�, ale rycerz og�uszony pot�nym ciosem osun�� si� bezw�adnie pod mur. Gdy otworzy� oczy, znajdowa� si� w mrocznym podziemiu sto�bu. Pr�bowa� poruszy� si� i nie znalaz� si�. B�l, ogromny b�l g�owy wycisn�� mu j�k z gard�a:
� Wo-dy...
Pochyli�a si� nad nim sylwetka kobieca. Podsun�a mu do ust gliniane naczynie, podnios�a g�ow�. Zimny p�yn z trudem przechodzi� przez gard�o.
�