1372
Szczegóły |
Tytuł |
1372 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
1372 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 1372 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
1372 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Stanis�aw Esden-Tempski
Kundel
Opowie�� t�, kt�ra jest moim osobistym po�egnaniem z minion� Epok�, dedykuj� Carli,
computerelli, kt�ra urodzi�a si� jak ja - w XX wieku.
Ch�opcy galijscy nigdy nie spadali ze ska�y. Uczyli si� wspinaczki od najwcze�niejszego
dzieci�stwa. Wyrastali na kr�pych, zwinnych m�czyzn - urodzonych wspinaczy. Ko�ciec mieli
w pewnej mierze ptasi. Kostki ich st�p by�y dwa razy odporniejsze na skr�canie ni� kostki os�b
urodzonych gdziekolwiek indziej, a paluchy st�p mieli d�ugie, krogulcze, odchylone w bok...
I
1.
Co� wreszcie jej nie us�ucha�o, z�ama�o jej dum�! Po stypie pomy�la�em: "No, ma czego
chcia�a, posz�a do piachu!" My�la�em, �e mam j� wreszcie z g�owy. Jak bardzo si� myli�em,
poczu�em w Londynie.
Wynaj��em pok�j na Green, w Richmond. Moj� lanlord by�a ostro�nie w�cibska pani Medow
- zadbana wdowa, u�miechaj�ca si� na m�j widok zgry�liwie i serdecznie zarazem. Gdy
wieczorem wr�ci�em z POSK-u, wys�awszy do "Dziennika" ostatni� korespondencj� z
karnawa�u pan, Medow wysun�a siwy pyszczek zza oszklonych drzwi pokoju przeznaczonego
na biuro i spyta�a, czy wszystko za�atwi�em.
- Tak, ju� j� pochowali - rzek�em oboj�tnie.
- Czy to by�a bliska osoba? - dr��y�a dalej.
- Ciotka Asia by�a moim ulubionym genera�em.
Przez twarz gospodyni przemkn�� delikatny cie� rozbawienia. Wi�cej okaza� nie umia�a,
dlatego zamkn�a p�ochliwie drzwi, jakby ba�a si�, �e chc� si� w�ama� do jej serca. I
zbezcze�ci� jej dusz�.
Uciek�em do pokoju na pierwszym pi�trze. Tam, w fotelu pod oknem, by�o bezpiecznie.
�mier� ciotki, jakkolwiek by to brzmia�o, bardzo u�atwi�a mi �ycie. M�j byt zosta� zapewniony,
zale�ny od w�asnej inicjatywy. Nie mia�em nikogo, ale te� na sam� my�l, �e kto� m�g�by si�
wtr�ca� w moje �ycie jak ojciec czy ciotka Asia, robi�o mi si� nieswojo. Londyn by� tylko
przystankiem do dalszej podr�y. Chcia�em otrz�sn�� si� z domowych miazmat�w i uciec od
m�cz�cych widm rodzinnych. Musia�em posk�ada� si� w samotno�ci. Za spadkowe pieni�dze
mog�em wreszcie pojecha� na Hebrydy. Na wysp� Old Storr.
Wszyscy ci�gn� na Po�udnie. Jakby w upale, w s�o�cu �atwiej si� by�o odnale��. G�upi
przes�d. To, co najistotniejsze, jest zawsze ukryte, tkwi w ch�odzie i mroku. Dopiero w walce z
ciemno�ci� i zimnem krzepnie wosk ducha. Pastor Macculoch pisa� w 1851 roku:
"Utopia, tak d�ugo szukana - gdzie j� znale��? Gdzie znajdziesz ziemi�, na kt�rej nie ma
armii, pieni�dzy, kodeks�w, gdzie lekarstwa s� zb�dne, nie ma polityk�w ani podatk�w, �adne
gazety nie zaniepokoj� ci� swoimi s�dami, nie spotkasz dziesi�ciny u drzwi ko�cio�a, r�ce prawa
nie dosi�gn� bia�ych, morskich g�uptak�w... Jest taka ziemia, powiadam wam. Ta ziemia - to
Old Storr. Mo�emy j� �atwo zniszczy� naszym w�cibstwem, zabi� naturalne szcz�cie Storran..."
Po uko�czeniu cyklu korespondencji z karnawa�u w Notting Hill Gate planowa�em ruszy� w
drog�.
Zmierzcha�o ju� i z zielonych trawnik�w Green dochodzi� szmer krok�w. Nagle co� spad�o
mi na kark jak ciemny li�� lub cie�. By�em pewien, �e od tej chwili nic nie b�dzie ju� takie
samo... Ogarn�� mnie l�k tak silny, �e na czole wyst�pi�y kropelki potu. �cisn�o mi si� gard�o, a
st�p dotkn�a fala zimnej, lodowatej pustki. Kr�ci�em si� po pokoju, nie mog�c znale�� sobie
miejsca. Sk�d ta nag�a emocja - pyta�em siebie. Dlaczego?!
Wstydzi�em si� swoich emocji, jak niegdy� wstydzi�em si� pryszczy i wychudzenia. Pryszcze
ju� dawno znik�y, sta�em si� postawnym m�czyzn�, ale uczucia goni�y we mnie bez�adnie jak
szczury w ciemnej piwnicy. Zawsze by�em nieopanowany. I - co tu du�o gada� -
nieobliczalny... Ciotk� bardzo to gniewa�o. "Masz to po matce" - m�wi�a. To w�a�nie, w jej
oczach, obna�a�o ni�szo�� mojej rasy...
Ale przecie� j a musia�em c z u � mocno, �eby by� czegokolwiek pewnym. Nie ufa�em
my�lom! Osamotnione, ch�odne my�li - my�li bez mocnych uczu� - stawa�y mi w gardle jak nie
podlany sosem kawa� wo�owiny. Jednak l�k, kt�ry mnie nagle ogarn��, nie chroni� mnie, nie
dodawa� pewno�ci. Przeciwnie - zdawa� si� by� gniewnym pomrukiem Ciotki. Tak! Wci�� �y�a
we mnie niby jaki� dokrewny gruczo� lub krystaliczny procesor!
Zerwa�em si� z fotela i wybieg�em na Green. Nie pi�em d�ugo - dwana�cie lat. W�a�ciwie
uwa�a�em si� za wyleczonego. Ale pom�c m�g� mi jedynie alkohol...! Tylko on.
Nosi� na g�owie gliniany dzban - to wymaga ostro�no�ci, ale nosi� na g�owie czajnik pe�en
wrz�tku - to horror! Wi�c czemu si� waha�? Czy� nie zas�u�y�em sobie na chwil� psychicznego
komfortu?! Na chwil� ulgi?!
Wargi mi wysch�y, gdy wszed�em do pubu Gold Crown. Za barem sta�a tamta kobieta w
towarzystwie rudzielca w okularach. Rudzielec mia� nerwow�, inteligentn� twarz. Zna�em
mn�stwo takich typ�w, podobnych do mnie - sparali�owanych tym, �e si� narodzili. Nawet gdy
uciekaj�, ich bieg jest kurczowy.
Kobieta u�miechn�a si� po angielsku, to znaczy tak, jakby u�miech ten wywo�a�o
zahamowanie nad przepa�ci�. Poprosi�em j� o whisky. Zapyta�a o kt�r�. Co za r�nica?
Powiedzia�a co� do rudzielca i spostrzeg�em, �e pod jej uk�adno�ci� czai si� agresja. D�ugo nie
mog�em doj��, sk�d to wra�enie. Dopiero gdy si� odwr�ci�a, jej profil obna�y� to, co kry�o si�
pod u�miechem. Jej twarz nie by�a ludzka, p�aska - by�a pyskiem ogolonej ma�py!
Nie mog�em d�u�ej znie�� tego widoku. Wychyli�em jednym haustem alkohol i poczu�em, �e
wszystko si� nagle zmieni�o. Moje przera�enie, moja gorycz dozna�y ulgi. M�czy�ni chodzili w
kr�tkich spodniach, kobiety czesa�y d�ugie w�osy. Whisky wprowadzi�a mnie zn�w w �wiat
doskona�ej jednoznaczno�ci.
2.
Jedynym d�wi�kiem, dochodz�cym do mego pokoju, by� g�os samolot�w, chroni�cych si� na
Heathrow. Rzeczywisto�� sta�a si� na powr�t sp�jna. By�a ca�a, jak ca�a jest noga w bucie.
Mog�em po prostu siedzie� i my�le�. Zapomnia�em, jakie to szcz�cie. Dwana�cie lat - to ju�
prawie inne �ycie!
Lecz to, co widz� za oknem, mo�e by� zawsze dwojakie. Pe�ne s�o�ca i s�odyczy jak spacer
po kwiaty, jak poranek w Garczynie, gdy siedz�c w fotelu dziadka Beno mie�ci�em si� w nim
ca�y, a �wiat�o s�oneczne by�o tak niewyobra�alnie mi�e, jak mo�e je odczuwa� tylko ch�opiec,
sp�dzaj�cy wakacje daleko od domu. A potem ciotka Marysia przykrywa�a mnie
przedwojennym, we�nianym kocem. Le�a�em na puchowej mieli�nie, wiedz�c, �e gdy si�
obudz�, zjem pajdy �wie�ego, �ytniego chleba, a Kasia zrobi psikus i poca�uje w policzek.
Ale to samo mo�e by� zupe�nie inne - ciemne i rozpaczliwe, obce, jakby� ju� nie mia� prawa
do �ycia. Gdy �agwie l�ku zap�on� w moich �y�ach. I nie b�d� wiedzia�, czy wytrzymam cho�by
t� jedn� chwil�, potrzebna, by si� ubra�. Kiedy jak w�ciek�y pies b�d� ba� si� wody! I dobrze mi
b�dzie jedynie w kompletnej ciemno�ci, gdy b�d� czu�, �e zasypiam, marz�c o Hebrydach.
Stary, zakurzony numer "Problem�w", kt�ry u�wiadomi� mi istnienie Old Storr, znalaz�em u
ciotki w szufladzie ogromnej gda�skiej szafy. Chcia�em natychmiast lecie� pi�tro wy�ej, do
Mirka, by pochwali� si� znaleziskiem. Nie zd��y�em jednak zrobi� ani kroku, gdy do salonu
wesz�a ciemna od urazy i oburzenia sama Joanna Somk, gro��c chud�, szponiast� r�k�:
- A kto ci, kawalerze, pozwoli� wchodzi� tutaj pod moj� nieobecno��?! Czy tam, na dole,
ucz� ci�, �e mo�na grzeba� w cudzych szufladach? Wyjd�, prosz� - rozkaza�a.
P�niej ca�a rodzina przypomina�a mi, gdy tylko by�a ku temu okazja, ten incydent jako
przyk�ad, do czego mog� doprowadzi� braki w kindersztubie. Bo przecie� ja nie by�em w
Gda�sku s w o i m, ani nawet przyjezdnym, jak moja matka. Urodzi�em si� i trwa�em w jakiej�
bolesnej strefie niczyjej. Mama m�wi�a, �e jestem po prostu k u n d l e m.
Do pieczar ciotki Asi wkrada�em si� pod jej nieobecno��, zwykle po to, by dotyka� rzeczy,
do kt�rych nigdy nie b�d� mia� prawa. W szufladach ciotka gromadzi�a ca�y �mietnik. Zwi�d�e
r�e z butonierki Antonio Wiatraka, konsula prawie wszystkich bananowych republik, r�kopisy
liryk�w Pompowskiego i Przybyszewskiego, guziki i wizyt�wki prababek, po��k�e blankiety
firmowe dziadka Beno... Nad tym wszystkim unosi� si� sw�d naftowego o�wietlenia jak zapach
cmentarnych chryzantem. Bez tej archeologii tamten �wiat, Wolne Miasto Gda�sk, m�g� zosta�
podany w w�tpliwo��, m�g� zosta� nawet zanegowany. A wtedy nasz dom sta�by si� pust�
karoseri�, m�j umys� komputerem bezsensownie �wiec�cym w p�mroku, a ja sam -
cz�owiekiem bez programu. Moje maszyny mog�y zamilkn�� na zawsze. To przera�a�o.
Ciotka umiera�a dwa lata, ogl�daj�c telewizj�. Pewnego dnia nie mog�a ju� i�� sama do
sklepu monopolowego, by kupi� sw�j codzienny koniak. Wykrzykiwa�a wtedy:
- Nie chc� ju� �y�, Jacek. Chc� do piachu!
To by�o fa�szywka. My�la�a, �e tym blu�nierstwem wyjedna zw�ok�. Wystraszy kostuch�!
By�a agresywna - l�k walczy� w niej jak kot w worku, rani� ka�de jej s�owo.
Jakie binokle wk�ada�a na sw�j haczykowaty nos, gdy krzycza�a tak w nocy? Mo�e wo�a�o z
niej jakie� trzecie ego, z kt�rym obcowali�my codziennie, nigdy go nie znaj�c - ego Ciotki Asi,
ego Starego Karamazowa? Nie wiem i nigdy si� tego nie dowiem.
Kt�rego� dnia po�o�y�a si� na tapczanie przed telewizorem i ju� nie wsta�a. Pochowali�my j�
obok pradziadka na cmentarzu w Oliwie. Byli�my zadowoleni, �e mamy taki gr�b, gr�b wielu
pokole� i nie musimy wa��sa� si� po jaki� �ostowicach czy Srebrzyskach. By�o to w samo
skwarne po�udnie. P�aka�em, jak to m�czyzna, raczej wyciskaj�c �zy na dow�d p�aczu ni�li
daj�c si� ponie�� uldze.
Mi�dzy nami nie mog�a by� do pomy�lenia jakakolwiek r�wno��. Czy dlatego tak ma�o by�o
we mnie �alu? Ca�uj�c jej d�o� na przywitanie i po�egnanie, zawsze mia�em wra�enie, �e to
d�o� istoty wy�szego gatunku. My�la�em o zmianie nazwiska. Ale jak d�ugo mo�na udawa�, �e
nie jest si� cz�ci� tego, co ci� tworzy? Bez czego by� nie istnia�? Nawet w piwnicy na
Ku�niczkach, we Wrzeszczu. Ze zdziwieniem dowiedzia�em si� od adwokata, �e po sprzeda�y
domu dziadka Beno, gdzie kitwasili�my si� wszyscy, otrzymam niez�� kas�. Zapragn��em
szerszego oddechu. I wyjecha�em.
3.
Wola�bym go, rzecz jasna, nie spotka�. Ale sta�o si� - wpad�em na niego i Janice. Wysiad�em
na stacji Notting Hill Gate. Ca�y peron wype�niony by� t�umem, kt�ry posuwa� si� stopa za stop�
mi�dzy szpalerami policjant�w. Stacja od rana przyjmowa�a pasa�er�w "do", lecz nie "z
powrotem". Nie mo�na by�o st�d wyjecha� a� do si�dmej wieczorem, by nie tamowa� ruchu
przyje�d�aj�cych.
Przed wyj�ciem z podziemia t�um kontrolowa�y nowe szpalery bobbych i policja konna. Na
malutkim rondzie siedzieli d�ugow�osi ch�opcy i ich �ysa dziewczyna z dwoma rudymi
szczeniakami, kt�re sika�y i szczeka�y. �ysa dziewczyna by�a spokojna i ziewa�a, nie
zakrywaj�c ust. Na s�upach �wiate� ulicznych wisieli m�odzi ludzie, podryguj�cy w takt muzyki
reggae, dobywaj�cej si� z tysi�cy g�o�nik�w. Po chwili og�uch�em i zoboj�tnia�em. Krok t�umu
sta� si� taneczny, je�li to, co robi�em z nogami, posuwaj�c si� o p� stopy do przodu i �wier�
stopy do ty�u, mo�na nazwa� ta�cem. Sprzedawcy zach�cali do kupna gwizdk�w, grzechotek,
b�benk�w i marakas�w. Przed nami jecha� samoch�d z brazylijsk� orkiestr�, a ponad g�owami
t�umu widnia�y czarne tancerki z pi�ropuszami na g�owach.
Przez chwil� zn�w ogarn�� mnie �apczyw�, niemi�osiern� fal� l�k. Nios�em w sobie d�wi�k
bardziej przejmuj�cy, ni�li muzyka p�yn�ca g�o�nik�w. D�wi�k, poprzedzaj�cy katastrof�.
Kiedy usidla�o mnie to uczucie, mog�em tylko bezwolnie posuwa� si� z t�umem. To znaczy -
sz�y moja rozpacz, m�j brak si�. By�o to bolesne, jakby ka�dy mi�sie� kurczy� si� w innym
czasie. I ten skurcz trwa�. Ale pr�bowa�em i potrz�sa�em marakasem, kt�ry chyba kupi�em przed
chwil�. Podesz�a do mnie czarna tancerka i poca�owa�a w usta. Pachnia�a czym�, co
przypomina�o jesie�. Odwdzi�czy�em si� jej grymasem. Gdy spr�bowa�em j� obj��, uciek�a.
Nagle zobaczy�em go, jak wynurza si� spomi�dzy tancerzy. Pocz�tkowo nie dostrzeg�em
�adnego podobie�stwa. Mia� sztuczn� brod�, zawin�� spodnie i wpu�ci� nogawki w d�ugie
skarpety, nosi� koszul� w gryz�cym kolorze pink i g�ralsk� kamizelk�. W ustach trzyma�
piszcza�k�, w kt�r� po�wistywa�. Rozbawieni tym widokiem Anglicy ci�gn�li go za brod�, a on
przewraca� oczyma i z ust wype�za� mu pomara�czowy fallus. Wybucha�y salwy �miechu. Za
nim sz�a kobieta ledwie po trzydziestce z min� i w stroju, kt�ry natychmiast wzbudzi� moj�
niech��. By�a to wysoka blondynka, zapi�ta na ostatni guzik, trzymaj�ca si� prosto i nios�ca sw�
niezale�no�� od t�umu jak bukiet. Nasze oczy spotka�y si� na chwil�. Odwr�ci�em wzrok. Nie
chcia�em mie� nic do czynienia z t� par�. Po chwili jednak Lajkonik wyr�s� przed mymi
oczyma.
- To ty? - zapyta�.
- Nie rozumiem - odpar�em nieprzytomnie.
- Nie poznajesz mnie?
Zastanowi�em si� chwil�. Ta czterdziestoletnia twarz co� mi m�wi�a. Ale kto to m�g� by�, u
diab�a?
- To ja, Mirek.
Wtedy sobie przypomnia�em. To by� Mirek! Ale sk�d w Londynie? - my�la�em szybko. -
Czy to mo�liwe? Wed�ug moich ostatnich informacji powinien by� na terapii grupowej z
narkomanami w Ohio. Psychologia - to nie by� jego wyuczony zaw�d. Jak wi�kszo�� zosta�
terapeut� z przypadku. Najpierw odb�bni� kurs social worker w Nowym Jorku. Co mu strzeli�o
do g�owy z t� sztuczn� brod�?
To ju� pi�tna�cie lat... Od czasu, gdy ujrza�em cz�owieka, maluj�cego fugi pomi�dzy ceg�ami
muru pewnego domu w Oliwie. Jecha�em tramwajem, i widz�c go, powiedzia�em sobie: "Jakie
bia�e s� te fugi!" - Zrobi� w�a�nie trzy rz�dy. Fugi �wieci�y �wie�� biel� jak z�by telewizyjnej
kuk�y. - "Ja go w tym momencie zapami�tam." - B�dzie �y�, wyci�gaj�c r�k�, by nabra� farby
do pomalowania fugi czwartej. Lecz si� zatrzyma (rzeczywi�cie si� zatrzyma�!). Nie b�dzie
malowa� dalej. B�dzie �y� we mnie pomi�dzy fugami i pali� papierosa jak na przerwie mi�dzy
lekcjami. Kl�cz�cy na rusztowaniu, w ciemnoniebieskim kombinezonie i pij�cy piwo. M�j
tramwaj go min��.
W mi�dzyczasie znikn�� mur berli�ski, rozpad� si� Zwi�zek Sowiecki i umar�a w
bezlitosnych bole�ciach ciotka Asia. Ja natomiast sta�em si� dalekowidzem, a teraz trac� oko i
najbli�sze badanie w Charing Cross Hospital ma potwierdzi� ten wyrok. Nie wyobra�a�em
sobie, jak by� jednookim. Milicjant, kt�ry mi to zrobi�, przeszed� w�a�nie weryfikacj� i b�dzie
s�u�y� nowemu ustrojowi. Moja depresja nic go nie obchodzi.
Mirek u�miecha� si� do mnie serdecznie. Janice u�miecha�a si� tak�e. Zaofiarowa� si�, �e
przyniesie z baru trzy piwa.
- Nie pij�...
- Ty?!... Od kiedy?
- Od... tamtej nocy.
- Gratuluj�. Ale... co� musia�o si� sta�...? - by� szczerze zaniepokojony. - Co si� sta�o? Po
prostu robisz ze mnie wa�a? Co? Przyznaj si� - pr�bowa� przyj�� to jak dobry �art.
- Co za r�nica? Wierzysz, nie wierzysz - twoja sprawa. Wiesz, ciotka posz�a wreszcie do
piek�a! - powiedzia�em ze z�o�ci�.
M�j g�os by� cichutki i cienki, ale nie potrafi�em m�wi� g�o�niej. Mirek wyci�gn�� szyj�, by
mnie dos�ysze�. Ulica rycza�a, m�ody barman puszcza� ostr� rockow� muzyk�.
- Szkoda.
- Jasne, �e szkoda.
- Jak to mo�liwe? Nie by�a przecie� taka stara...
- By�a �ywotna, ale pami�taj, �e mia�a osiemdziesi�t sze�� lat.
- A� tyle?
- Wydawa�o si�, �e b�dzie �y� wiecznie.
- Jak to si� sta�o?
- Nie wiem, tego w�a�nie nie rozumiem. Pod koniec �ycia sta�a si� bogata i ca�y czas
szykowa�a si� wyjecha� do Niemiec. Ale potem jej przesz�o. Posy�a�a mnie na Wallenroda po
swoj� ulubion� brandy.
Janice u�miecha�a si�.
- Przynosi�e� jej?!
- Tak.
Wbi�em wzrok w okno pubu. Zatrzyma�y si� tam trzy czarne pi�kno�ci z pi�ropuszami na
g�owach i ogromnymi ko�ami w uszach, mia�y srebrne lub z�ote biustonosze. To by�o ca�e ich
ubranie. Po lewej stronie okna wisia� portret angielskiego d�entelmena w cylindrze.
- Nic ci nie zostawi�a? - spyta� dociekliwie.
W tym pytaniu tkwi�a niewyra�ona obawa: "Czy to znaczy, �e teraz ty jeste� w�a�cicielem
cha�upy Somk�w?"
- Zostawi�a - zapiszcza�em. - Co� zostawi�a i wszystko zabra�a. Teraz naprawd� ju�
wszystko si� sko�czy�o. Wraz z odej�ciem ich obojga - jej i starego Karamazowa... On te�
kopn�� w kalendarz.
- Karamasov - wtr�ci�a z dum� przys�uchuj�ca si� tej rozmowie Janice - to z
Dostojewskiego?
- Stary Karamazow - to m�j ojciec...
Janice spojrza�a na mnie w milczeniu. Mia�a oczy szare jak piasek w Garczynie.
- You are poor... - powiedzia�a cicho.
Nienawidzi�em takich bab. Ju� chcia�a mnie zag�aska�! By�a opi�ta w d�insow� kamizelk�,
w�asnor�cznie wyhaftowan�, jak w kamizelk� kuloodporn�. Nosi�a rozpuszczone dwoma
skrzyd�ami jasne w�osy. By�a zamkni�ta na zatrzask, kt�ry mie�ci� w jej jasnomalinowych
ustach. Jej z�by by�y strasznie bia�e, prawie sztuczne. Ju� jej nie znosi�em!
- Karamazow... Wsp�czuj� ci... - �achn�� si� Mirek. - Zdawa�o mi si� jednak, �e by� mi�dzy
wami jaki� ciep�y kontakt?
- Nienawidzi�em go, zreszt�... czy ja wiem?
Moje palce poczu�y zn�w, jak wpycham do ust jedzenie, by ojciec zjad� cokolwiek. Mia�
ptasie spojrzenie spomi�dzy poduszek. Teraz wiem, �e nie jad�, bo si� ba�.. Ja te� jadam
niewiele.
- Dobrze ci tam jest? - zapyta�em bezradnie.
- Co to znaczy dobrze? Czy mi dobrze w Stanach? Tak, stary, robi� to, co zawsze chcia�em
robi�.
Wyci�gn�� z portfela kolorowe zdj�cie na tle palm. Palmy by�y ogromne, a on sam ma�y jak
mysz.
Zamy�li� si�. - "Nie mo�esz poddawa� si� temu stanowi. Jacek! - krzykn��. - Czemu robisz
takie g�upie miny? Co ty, dziecko?" - wystawia�em j�zyk do Janice, kt�ra by�a zaskoczona i
pr�bowa�a si� u�miechn��.
- Gdzie mieszkasz? - spyta�.
- Nie powiem ci.
- Dlaczego?
- Wiesz sam. B�dziesz si� wtr�ca�!
- Nie mo�esz by� sam. Ty przecie� sam si� nie wyci�gniesz... Zaczniesz chla�, stary! To
pewne, jak w banku!
Zrobi�o mi si� gorzko.
- Jed� z nami do East Isley. To urocze miejsce - bredzi�. - Wynajmiesz tam pok�j, a je�li nie
masz forsy, pomo�emy ci...
- Nie mog�. Czy nie widzisz, w jakim jestem stanie?
- Do narzekania zawsze znajdziesz mn�stwo powod�w, ale p�niej, zgoda? Pos�uchaj,
przyjacielu... Nie mo�esz si� podda�. Je�li poddasz si�, nie b�dzie ci potrzebne �adne
towarzystwo, a szpital! Nie rozumiesz?
- My�lisz, �e tego nie wiem? Nie!
- Dlaczego?
- Boj� si�.
- Po co si� ba�?
- Nie ma "po co"! To fakt!
- Gdzie? - rozejrza� si� woko�o. - Nie widz� nic, co mo�e wywo�ywa� l�k. Po jak� choler� ci
l�k?
- Nie mo�esz zrozumie�.
Popatrzy�em na Janice. Jej u�miech znaczy� tyle, co "przyjecha�am z daleka."
- Ty sam - wskaza� na mnie paluchem - musisz zdecydowa�!
- Zamknij si�! Nie b�d� mia� oka!
- Co?
- S�yszysz.
- O kurcz�! Jeszcze po tamtym?
- Tak.
- Zamieszkaj z nami... Prosz�.
- Ani mi si� �ni.
- Dlaczego?
- Nie wiesz dlaczego, kutasie?! Kamienica na Gra�yny ju� sprzedana! Rozbior� j� i zbuduj�
dom handlowy. Nigdy ju� tam nie wr�cisz!
- To by� wasz dom, nigdy nie dawa�em ci odczu�...
- O nie, zawsze by�e� w porz�dku... Zbyt w porz�dku, �ebym w twoim towarzystwie nie
wypada� gorzej.
- Byli�my... jeste�my?... przyjaci�mi. Zapomnia�e� ju�?
- Nie, nie zapomnia�em. Tyle, �e ty zawsze mieszka�e� wy�ej...
- To naprawd� depresja - zdecydowa�. - Tu jest moja wizyt�wka. Zadzwo� do mnie,
prosz�... Strasznie si� ciesz�, �e ci� spotka�em.
- Me too - do��czy�a Janice.
- To cieszcie si� beze mnie...!
Odwr�ci�em si� na pi�cie i wyszed�em. Ju� po chwili tego �a�owa�em.
W otwartych drzwiach pubu min��em si� z du�ym, grubym ptakiem z papierowym dziobem.
Welcome - powiedzia� mechanicznie barman.
4.
Nie chcia�em i�� do kostnicy, lecz wreszcie mnie zmuszono. Musia�em dokona� identyfikacji
zw�ok. W trumnie wygl�da�a jak namalowana. Wspominaj�c to, wci�� si� l�kam, �e zaraz si� tu
zjawi i niezno�nym g�osem starej panny zgani mnie, �e w og�le �miem my�le� na ten temat.
Jakby to by�o co� intymnego, co tylko jej dotyczy i jakby chcia�a mie�, tam w Oliwie, spok�j. W
owej chwili pada� deszcz i ba�em si�, �e j� zmoczy, cho� przecie� by�a ju� dobrze opakowanym
trupem, schowanym w drewnianej skrzyni g��boko pod ziemi�.
Siedzia�em na �aweczce nad Tamiz�. Od rzeki tchn�� ku mnie spok�j wody. Na drugim
brzegu sta�y stateczki spacerowe z oknami wielkimi jak u nas w suterenie. W powodzi nocnych
�wiate� trwa� Richmond Bridge. Wok� panowa�a absolutna cisza. Na �cie�ce wiod�cej od mostu
dostrzeg�em czerwony ognik papierosa. Musia�em si� uzbroi�, by ten kto�, kto zmierza w moim
kierunku, nie sp�oszy� rodz�cego si� we mnie spokoju. Przypatrywa�em si� du�emu �ukowi,
mijaj�cemu moj� stop�. Podnios�em z ziemi ga��zk� i dotkn��em go. �uk znieruchomia�, lecz
nie pr�bowa� zmieni� trasy. Po prostu le�a� na �cie�ce jak nie�ywy. Pr�bowa�em poruszy� go
palcem, ale nie reagowa�. A przecie� nie by� nie�ywy! Czym jest depresja?
- Czy on si� boi? - pyta�em siebie. Czy ja zachowuj� si� tak samo? Nic nie pomo�e
siadywanie na �awkach. Po d�ugim procesie wyrodnienienia siatk�wki, spowodowanym wci��
jeszcze tymi urazami z 83 roku, o�lep�em na jedno oko. Pora to uzna�, a dla kobiet wa�ne jest i
tak co innego, wi�c - skoro nic nie wida�...
Czerwony ognik papierosa zdekonspirowa� si� wreszcie. Tkwi� w r�kach m�odego, czarnego
ch�opaka w towarzystwie bia�ej dziewczyny. Dziewczyna opowiada�a co� �ywo, a ch�opak
milcza�. Mia� min� podno�le-smutn�, jak zwykle na pierwszych randkach, gdy m�czyzna
pr�buje ocali� sw� samotno��, a kobieta chce si� w ni� wedrze� z mn�stwem dobrych
pomys��w na �ycie.
Odchodzili w kierunku mostu kolejowego, przecinaj�cego rzek�. Chcia�em si� ukry�. �mier�
ciotki Asi wykopa�a d� pod moimi stopami. Ta gro�na pustka musia�a zosta� czym�
wype�niona, lecz wype�ni�a si� l�kiem. Dwa lata wcze�niej zgin�� w wypadku ulicznym ojciec.
Odej�cie Starego Karamazowa nie dobi�o mnie tak skutecznie, jak wyga�ni�cie funkcji
bioelektrycznych tej starej j�dzy.
Teraz jeszcze Mirek - to by�o ponad moje si�y! Nie umia�em mu wybaczy�. Z biegiem lat to,
co dzia�o si� w akademikach, sta�o si� nierealne jak kadry cudzych wspomnie�. By�em ju�
innym cz�owiekiem. Ale on, Mirek, by� ci�gle t� sam� osob� - z�odziejem uczu�, kt�ry
wykorzysta� nas oboje - mnie i Ol�! Gdyby nie to, znalaz�bym �wietn� zabaw� w obronie mej
metamorfozy. Cieszy�bym si� z ka�dego blasku zdziwienia w jego oczach. Przecie� tak by�em
dumny, �e uda�o mi si� zrzuci� tog� papie�a gda�skich alkoholik�w. Znalaz�em upodobanie w
czym�, co kiedy� wydawa�o mi straszliwie g�upie, w opisywaniu w gazetach moich w r a � e �
z ogl�danych sztuk teatralnych, czytanych ksi��ek, zamiast po prostu je p r z e � y w a �. Ale
dzisiaj?! Nie, nie zadzwoni� do niego - postanowi�em i l�ej mi si� oddycha�o. Poszed�em w �lad
za zakochanymi.
Gdy doszed�em do wiaduktu, skr�ci�em w prawo. Min��em pa�ac i obok mnie zahucza�
poci�g. Nagle poczu�em tchnienie zrozumienia. Wszystko, co si� zdarzy�o przed chwil�, mia�o
d�ug� tradycj�. Depresja, leczona wysiadywaniem nad Tamiz�. Spaceruj�cy nad rzek�
zakochani, poci�g mijaj�cy kogo� z hukiem, obcoj�zyczny dziennikarz w Londynie. Poczu�em
si� pewniej, jak w znanym sklepie. Tak, wszystko to ju� by�o, kr��� w�r�d stereotyp�w jak
narciarz w slalomie. Gdy doszed�em do Green, zaskoczy�o mnie pytanie: "W takim razie gdzie
szuka� siebie?"
Depresja zaczyna si� zawsze od drobnego niepokoju. Przechodzi faz� rozpoznania terenu, z
wielu mo�liwych rozwi�za� zawsze wybieraj�c najgorsze. I karmi si� tym, i urasta. Urasta. By
sta� si� wreszcie tym, czym jest w istocie - l�kiem. Kiedy doszed�em do swojego nie-swojego
domu, by�em ju� pewny: nie ma mnie! Zgubi�em si�, kr���c po �wiecie. To, co u�y�o przed
chwil� klucza, by otworzy� drzwi domu pani Medow, stanowi�o pusty futera�. Zbyt szybko
uzna�em za siebie to, co widz� w lustrze. To by�o tylko puste, sk�rzane opakowanie. M n i e j u
� t a m n i e b y � o!
Moje zachowanie nie by�o moim zachowaniem. To s�odkie, co ssa�em ci�gle w ustach,
m�wi�c: "Ja, ja ja" - rozpu�ci�o si� gdzie�, zosta�o dawno wyplute. Przyj��em to spokojnie, lecz
l�k, kt�ry run�� na mnie, by� l�kiem, jaki odczuwa� mo�e jedynie skazaniec, wiedziony do celi
�mierci. Wi�c mnie nie ma? To co w takim razie tak boli?! By�em got�w zgodzi� si� na
wszystko, byle tylko nie cierpie�. Oddycha�em powoli, jakby w�asne my�li wprawi�y mnie w
zadyszk�. Chcia�em tylko ciszy we mnie. Co zrobi�, by wr�ci� tam, sk�d przyszed�em?
Zapali�em papierosa i poczu�em b�le w piersiach. Zdenerwowa�em si� podst�pno�ci� anty-
mnie we mnie. O n wykorzystuje ka�dy dogodny moment. To paso�yt! Ka�dy taki b�l mo�e
sta� pierwszym kamykiem lawiny. Nie chodzi mu bowiem ani o racjonalno��, ani o miar�
zagro�enia. Jest cudzo�ywny. W tej chwili zaczyna si� od papierosa i nerwicowego b�lu w
piersiach, ale jego rozrost na inne rejony cia�a i duszy budzi groz�. Mo�e zaraz doprowadzi� do
utraty kontroli nad losami mego spokoju!
Nie mog�em m u si� podda� - bo znaczy�o to zosta� kalek�. Zbyt dobrze mia�em w pami�ci
dni, sp�dzone na kanapie w oczekiwaniu chwili wytchnienia od l�ku przed... niczym. Istotnie -
umar�a mi ciotka, z matk� nie mia�em ju� dawnego kontaktu, ojciec wpad� pod autobus do
Gdyni, d�ugo le�a� w deszczu, nim go zabrali. Ja sam wreszcie straci�em oko po d�ugim procesie
wyrodnienia siatk�wki. Ale przecie� widzia�em! Wi�c czemu si� ba�?! L�k, podobny do
�mi�cego b�lu, ogarnia� w ko�cu ca�� dusz�. Z powodu jednego papierosa?! Przecie� to
idiotyczne! Podszed�em do okna, w kt�rym l�ni�a Tamiza. Napompowa�em do krwi tlenu.
Poczu�em mo�liwo�� zawrotu g�owy, ale l�k cofn�� si� i b�le usta�y. Kurewska depresja! Jak
d�ugo b�dzie trzyma�?! Czy ta dziwka, ciotka Asia, jest warta, bym przez ni� tak cierpia�? Skoro
i tak ju� umar�a? A przecie� rzeczywi�cie umar�a! I nic nie jestem w stanie jej pom�c. �aden jej
dzwonek ju� mnie nie zmusi, bym pobieg� na g�r� z wiadrem w�gla!
Sta�em przed otwartym oknem. Powietrze by�o kryniczne. Ci�gle za ma�o oddycham.
Pami�tam: w przedszkolu, gdy jaki� ch�opiec pr�bowa� mi przycisn�� g��wk� do po�cieli,
wi�em si� jak piskorz. Odczuwa�em wtedy l�k taki, jak teraz. Wi�c to, co odczuwam teraz, to l�k
przed uduszeniem? Ponowi�em eksperyment z kontrol� oddechu. L�k przygas�, ciemno�� za
oknem by�a zupe�na. Ja trwa�em u jej brzucha jak mszyca. I nie ba�em si�. By�em tym, kim
jestem. J a. Poczu�em co� w rodzaju chromego szcz�cia.
Niech�tnie po�o�y�em si� do ��ka. W postawie wyprostowanej mog�em w ka�dej chwili
uciec albo wyskoczy� przez okno. Gdy tylko zamkn��em oczy, przypomina�em sobie t a m t o!
- ran�, kt�ra raz otrzymana, j�trzy�a ju� ca�e �ycie. Do dzisiaj.
Opowiada�em o tym Mirkowi wiele lat temu. Byli�my jeszcze uczniami. Spojrza� na mnie z
wrogo�ci�.
- Ty jeste� c h y b a c h o r y!
By� tak obcy, jak wszyscy - a przecie� by� moim przyjacielem. �a�owa�em, �e mu to
powiedzia�em. Nie wolno zwierza� si� z takich rzeczy. Nikomu.
- ...Wychodzi�em wtedy przed dom cioci Marysi w Garczynie, siadywa�em na schodkach i
medytowa�em do p�na w nocy. My�la�em o r�nych wa�nych i niewa�nych sprawach.
Wymy�li�em wtedy t� dziwn� zabaw�... Polega�a na wyobra�eniu sobie mo�liwo�ci n i e i s t n i
e n i a. Rozumiesz? Doszed�em w tych akrobacjach do takiej wprawy, �e czasami d r o g a p o
w r o t n a wydawa�a mi si� ju� niemo�liwa. Taki nieistniej�cy, zawieszony w g��bokim,
milcz�cym mroku, mi�dzy gwiazdozbiorem Wegi a konstelacj� Panny, pozostawa�em tam jakby
ju� na zawsze - ob�ok mglistej, opalizuj�cej materii. Z tej perspektywy powroty na d�, do
domku ciotki Marysi, pomi�dzy zwyk�e, codzienne sprz�ty, zawsze zadziwia�. To w�a�nie ona -
realno�� - by�a niesamowita, a tamte wyobra�one stany jedynie prawdziwe.
Zaprzesta�em tej zabawy, gdy wydarzy�o mi si� co�, co zbulwersowa�o rodzin� i wyrobi�o
opini� ch�opca nie ca�kiem normalnego. Kt�rej� nocy, gdy jak zwykle zrobi�em przegl�d
codziennych wydarze� i postanowi�em zrobi� spacer po granatowym, letnim niebie - poczu�em,
�e zabawa mo�e si� sko�czy� inaczej ni� zwykle. W ka�dym razie szybko wprawi�em si� w
stan, w kt�rym mog�em opu�ci� cia�o, zawisn�� wysoko nad Garczynem i z wysoka ogl�da�
dom ciotki, ogr�d, zabudowania s�siad�w. Nagle poczu�em parali�uj�cy l�k, jak cz�owiek, kt�ry
zgubi� drog�. Chcia�em wr�ci� do siebie, do cia�a, kt�re zostawi�em na przyzbie, ale nie
mog�em. A im bardziej si� stara�em, tym ono - to moje cia�o, siedz�ce na schodkach z g�ow�
opart� na r�kach i spogl�daj�ce w g�r� - stawa�o si� odleglejsze, tym bardziej niedost�pne. L�k
przerodzi� si� w przera�enie, a stamt�d, z do�u, dolecia� mnie nieludzki, przeci�g�y g�os. Moje
cia�o wy�o! By� to g�os zwierz�cy, przyprawiaj�cy o dreszcze. Nigdy p�niej nie zdarzy�o mi si�
us�ysze� niczego r�wnie okropnego. Psy z s�siedztwa obudzi�y si� i zacz�y szczeka� i wy� jak
ja. A ja ci�gle nie mog�em wr�ci�! Czu�em drapanie w gardle i brak�o mi powietrza, lecz
musia�em wrzeszcze�, wy� przenikliwie, z tak� si��, �e by�em pewien, i� struny w gardle mi
p�kn�. S�ysza�em, jak budz� si� ciocia Marysia i Kasia, czu�em szarpanie, w ko�cu kto� chlusn��
na mnie wod� z wiadra, ale wrzeszcza�em dalej. A� wreszcie s�ony smak �ez i zapach ziemi, w
kt�r� wtula�em twarz, przywr�ci�y mi przytomno��. Pierwsze, co zrobi�em - to obejrza�em r�ce.
By�y brudne i dr�a�y. W ca�ym ciele czu�em przenikliwe zimno. Zanios�y mnie do domu i
przykry�y ko�dr�. Nie mog�em zasn�� pod ko�dr� - ciep�o w�asnego cia�a by�o obrzydliwe. Noc
sp�dzi�em w k�cie pokoju, siedz�c w kucki. Dopiero wtedy powr�ci�a mi rado��, zwyk�a rado��
�ycia. Bo przecie� tak naprawd� to na chwil� umar�em.
5.
Londyn wydawa� mi si� teraz podw�jnie gro�ny. Chodz�c po rozgrzanych ulicach
Richmondu, powtarza�em sobie: "Musz� to wszystko zrozumie�, bo p�ki nie zrobi� porz�dku z
w�asn� dusz�, zawsze b�d� si� ba�! Ka�da przeciwno�� losu wp�dzi mnie w depresj�". Lecz co
to znaczy zrozumie�?
Surgery by�a ca�kiem blisko, znacznie bli�ej ni� my�la�em. Kiedy tam szed�em, moje nogi
pr�bowa�y mi w tym przeszkodzi�. Odzywa�y si� b�lami i skurczami mi�ni. Musia�em
przystawa�, by z�apa� oddech. P�ki siedzia�em w pokoju i gapi�em si� beznadziejnie na Tamiz�,
nie czu�em ich zupe�nie. Dopiero, gdy szed�em na spotkanie z okulist�, nogi zbuntowa�y si�
przeciw mnie, jakby nie chcia�y, bym szuka� pomocy. Co si� ze mn� dzia�o? Czu�em, jakby kto�
wykr�ci� mi najwa�niejsz� �rub� i w wszystko we mnie lata�o, nie reaguj�c na wol�.
Wizyt� zam�wi�em telefonicznie. Musia�em za ni� zap�aci�, ale to nieistotne. Najwa�niejsze
by�o, czy maj� tam tomograf, kt�ry potwierdzi�by stan siatk�wki lewego oka. Niestety,
widzia�em coraz mniej. Czeka�em na dzie�, gdy obudz� si� z rana i stwierdz�, �e widz� �wiat
ju� tylko jednym okiem. W�a�ciwie to nawet wola�bym, by tak si� sta�o... By�aby to jaka�
pewno��. Czekanie na dzie� zas�u�onego p�o�lepni�cia wzbudza�o we mnie panik�.
Przyj�� mnie doktor Grant. By� to trzydziestoletni m�czyzna w typie "Dyzio-marzyciel",
kt�ry �mia� si� do mnie szeroko i prawie poklepywa� po plecach. Pyta� fachowo o okoliczno�ci
urazu i objawy niedowidzenia. Przej�� si�, �e dosz�o do tego w czasie demonstracji politycznej.
On te� by� niedawno na demonstracji - w sprawie Kurd�w. Interesuje si� losem tego narodu,
ogl�da� nawet film o Kurdystanie...
- Kurdystan - to gdzie indziej, chyba w by�ym ZSRR - zauwa�y�em.
- Och tak, doprawdy... Ale w og�le polityka to gangsterstwo, a w �wiecie jest tyle
nienawi�ci...
- Du�o - zgodzi�em si�.
Gdy poprosi�em o jakie� leki antydepresyjne, cho�by uspokajaj�ce, spojrza� z wyrzutem.
- Nie mog�. Takie rzeczy mo�e przypisa� tylko psychiatra, a ja jestem okulist�.
- A czy do og�lnego zdrowia pacjenta nie nale�y psychika? - zauwa�y�em nie�mia�o.
- Tak, ale ja pana nie lecz�...
- A co pan robi?
- �eby przypisa� leki psychiatryczne, musia�bym mie� pana pod obserwacj� d�u�szy czas i
zrobi� odpowiednie badania. Co do pa�skich lek�w decyzj� podejmie profesor Gravestone
("Nagrobek"?! - wzdrygn��em si� z l�kiem) - w Charing Cross Hospital.
Doktor Grant mia� zmartwion� min�, jakby odmawia� najbli�szemu przyjacielowi. Za tym
wsp�czuciem kry�a si� pogarda. Chcia�em wreszcie przesta� si� ba�! Dlatego w�a�nie to
powiedzia�em.
- A je�li to czekanie na profesora Gravestone sko�czy si� powrotem do picia? Bo przecie�
wiem, jak sobie poradzi�. Wystarczy jedna kolejka whisky, a min� wszystkie problemy. A je�li
na kacu po tym leczeniu zdarzy mi si� uton�� w Tamizie?
- Prosz� pana, czy nie my�li pan - zapyta� - �e to szanta�?
- Tak, to szanta�...
Doktor Grant nie przepisa� mi �adnych psychotrop�w. Leczy si� to, c o w i d a �. A po
mnie niewiele mo�na by�o pozna�. Pani Medow stara�a si� nie zwraca� uwagi, �e bywa�em
nieuczesany, wychodz�c po papierosy do pobliskiego newsagent. Ale by�a zdziwiona i jakby
troch� przestraszona. Rzadko wychodzi�em z pokoju i ca�e dnie sp�dza�em, wpatruj�c si� w
konar roz�o�ystego drzewa przed domem. Zza tego konara mo�na by�o dostrzec masywne cia�a
samolot�w, zni�aj�cych sw�j lot nad Richmond. Konar d�bu, stabilny i staro�ytny, by� jedyn�
cz�stk� rzeczywisto�ci, jaka nie budzi�a mych obaw. Siedzia�em ca�ymi dniami w fotelu i
pali�em papierosa za papierosem. Pok�j za�mi� si� od dymu. Jada�em byle co, a moj� dusz�
nape�nia�o poczucie niezawinionej straty. Przeczytanie jednego akapitu trwa�o pi�tna�cie minut,
a do ka�dego zdania musia�em wraca� po kilkana�cie razy. Czy�bym po prostu zwariowa�?
Gdyby kto� mnie dotkn��, jak ja owego �uka na �cie�ce - nie zrobi�bym niczego w swej obronie.
Co musia�bym zrobi�, by zn�w by� sob�? Decydowa�, na co mam w tej chwili ochot�, nie ba�
si� zosta� w pokoju sam na sam ze sob�? Dozna� raz jeszcze s�odyczy zwyczajnego poznania?
Marzy�em o tym, by mie� obok siebie pe�n� butelk�. Widzia�em siebie, id�cego do sklepu Tesco
i wybieraj�cego odpowiedni gatunek. Potem nalewaj�cego sobie szklaneczk�, gapi�cego si� w
telewizor. Mog�em uczyni� to w ka�dej chwili. Nikt by mnie za to nie skarci�, nikt by si� tym
nie zainteresowa�...
Szukaj�c na czworakach zapa�ek, kt�re wypad�y mi z d�oni, zajrza�em do torby podr�nej,
stoj�cej pod sto�em. Wyj��em ze� niespodziewanie dla siebie d y s c y p l i n �. Rodzinn�
nahajk� o pi�ciu rzemieniach, z w�z�em na ka�dym ko�cu. Wozi�em j� ze sob� jak �artobliw�
pami�tk� utraconego raju. Trzyma�em twardy koniec dyscypliny, obci�gni�ty sk�r�, i by�o mi
wreszcie dobrze, swojo, domowo - pu�ci�y zardzewia�e zamki pami�ci i wr�ci�em tam - do
Ku�niczek.
Tyle rzeczy zdarzy�o w moim �yciu i o tak wielu rzeczach zapomnia�em! Dlaczego, zamiast
by� w�a�cicielem przesz�o�ci, sta�em si� biedakiem, zdanym na lito�� ka�dej obecnej chwili?
Siedz�cego na pod�odze w obcym angielskim domu ogarnia�o mnie tchnienie tamtych
piwnicznych woni - mieszanina zapachu zbutwia�ego drewna i zaschni�tego jak krew wapna..
6.
�nieg by� zawsze najgorszym moim wrogiem. Mo�e dlatego, �e mieszkali�my w piwnicy.
Nasza piwnica mia�a normalne okna, ale wszyscy wok� wchodzili do mieszka� po schodach.
Do nas mo�na by�o wej�� wprost z chodnika. Cz�sto robi� to wiatr, zdarza�o si� to tak�e
�niegowi. Nosi�em w�wczas traktory - buty z grubej, �wi�skiej sk�ry o podeszwach z
prasowanej gumy. Te buty by�y bardzo praktyczne. Nie �lizga�y si� po �niegu. Mia�y jednak
jedn� wad� - mimo codziennego pastowania przemaka�y ca�� powierzchni�. Moje skarpetki co
wiecz�r wisia�y na kaloryferach. Chusteczka do nosa, pracowicie sk�adana przez matk� w
regularny kwadrat, by�a bardzo wa�n� cz�ci� mojego ubioru. Na plecach nosi�em kartonowy
tornister, a w tornistrze drewniany pi�rnik z �adnie pachn�c� obsadk�, stal�wk� i gumk�. By�em
dumny z tego tornistra - by� zupe�nie nowy. Na g�owie mia�em czapk� z pomponem. Szalik z
gryz�cej we�ny te� zrobi�a na drutach mama.
Zawsze u�miecha�em si� do pana Konstantego. Ten cz�owiek bardzo mnie smuci�. By� stary,
tak stary, �e przy nim moje ciotki wygl�da�y m�odo. Mia� wielki nos, wy�ysia�� czaszk� i dr��ce
usta, jakby wiecznie zbiera�o mu si� na p�acz. I nigdy nie s�ysza�em, by cokolwiek powiedzia�.
Chodzi� zawsze z lask�, ale nie wiedzia�em, po co. Zawsze trzyma� si� prosto i nie ogl�da� na
boki. Czasami tylko odwraca� si� gwa�townie, jakby chcia� sprawdzi�, czy kto� za nim nie idzie.
Jego wielkie, br�zowe oczy by�y w�wczas przera�one. Sprawia� wra�enie, �e wola�by, by nikt
nie poznawa� go na ulicy. A przecie� znali�my si� bardzo dobrze. Pono� by� nawet w ko�ciele,
gdy mnie chrzczono. Dziwne, bo mama m�wi�a, �e to bezbo�nik.
Nosi� czarny, sukienny p�aszcz, nawet latem. No i t� swoj� laseczk�. Lecz kiedy m�wi�em
mu grzecznie: "Dzie� dobry" - wydawa� z siebie taki okropny d�wi�k: "Grrr, grrr, grrrh...", i
ucieka�, ucieka� kracz�c jak wrona. Brn�c w �niegu i potykaj�c si� - wielkie, stare ptaszysko -
w czarnym kapeluszu, z przyczepion� na ko�cu skrzyd�a laseczk�. Znika� w tunelu dworca, a
ciotka Asia martwi�a si� potem. M�wiono, �e jest baronem.
Nasz dom na Gra�yny by� trzypi�trow� kamienic� o dw�ch wie�yczkach i mia� wej�cie z
gankiem, dok�d wiod�y �ukowate schody, a przy rze�bionych drzwiach sta�y dwa atlanty,
podtrzymuj�ce ma�y kamienny dach. Ciotka Joanna mieszka�a od podw�rza. Jej okna
wychodzi�y na browar. My zajmowali�my suteren�.
Kuchnia, do kt�rej wchodzi�o si� z g��wnego pokoju, mia�a tak�e tajemne wyj�cie na
piwnic�. Odkry�em je kiedy� w szafie �ciennej, szukaj�c szufelki do �mieci. Wyj�cie to
prowadzi�o do w�skiego korytarzyka, kt�ry by� moj� prywatn� w�asno�ci�. Mo�na by�o do�
dotrze� tylko przez owe drzwiczki, na kt�rych ocala�a blaszka, przytwierdzona dwoma
zardzewia�ymi gwo�dzikami, z nazw� tej restauracji - Kleinehammer. Kleinehammer - to to
samo, co powojenny Lotos. Tej restauracji tak�e ju� nie ma.
W jej drzwiach sta� zawsze gruby pan z czapk� z daszkiem, na kt�rej otoku widnia�a nazwa
LOTOS. Otok mia� kolor czerwony, a litery by�y z�ote. I �adnego dziecka tam nie wpuszczano.
Przed wojn� w Dworze w Ku�niczkach, jedynym budynku w mie�cie, kt�ry pozosta� nietkni�ty,
spotyka�a si� wrzeszcza�ska Polonia. Ale gdy t�umaczy�em to panu w czapce, napomykaj�c o
dziadku Beno i skrzypcach, kt�re le�a�y ci�gle na szafie u ciotki Joanny, nie wierzy� mi i
twierdzi�, �e nikt tam nigdy nie grywa� na niczym pr�cz szafy z p�ytami. Jak mog�em go
przekona�? M�g�bym pokaza� mu t� du�� altan�, w kt�rej gra�a zawsze parkowa orkiestra.
M�g�bym mu opowiedzie� o wielu rzeczach, jakie widzia�em z okienka. Lecz skoro nie...
W dniach wyp�at wyci�ga�em z Lotosu ojca, bo nie m�g� trafi� do domu. Nie by�o to daleko
- trzy minuty drogi, lecz tato by� zm�czony ju� po pierwszej butelce w�dki, wi�c serdeczni
przyjaciele zostawiali go �pi�cego z g�ow� na stole, bo po prostu nie chcieli go budzi�. Ja
rozumia�em to, id�c po niego z mam�, a w miar�, jak ros�em, coraz lepiej radzi�em sobie z
d�wiganiem na plecach jego zm�czenia. Tata nie opiera� si� i nie �aja� mnie, "bo przecie� to
wa�ne, �eby utrzymywa� kontakt z lud�mi po pracy - czy� nie?". A poza tym pod wp�ywem
tych rozm�w zasypia� i mrucza� cicho jak kot lub pod�piewywa�. Fotel taty sta� pod oknem
wychodz�cym na chodnik (z kt�rego nie by�o nic wida�, co si� dzieje w domu, bo wisia�y g�ste
firanki). Mama m�wi�a: "Nie pal tyle", a tata pali� giewonta o cudownym zapachu i m�wi�: "Ty
nawet nie wiesz, jak bardzo ci� kocham." Rzeczywi�cie nie wiedzia�em, ale kiwa�em g�ow�, bo
gdybym tak poda� w w�tpliwo�� to wyznanie albo za��da� dowod�w - ojciec m�g�by wpa�� we
w�ciek�o��, a nie ma nic gorszego ni� widok w�asnego taty, kt�ry lata po kuchni z mieczem, i w
zwi�zku z tym niebezpiecznie jest nawet go dotkn��, a najlepiej, �eby sobie po prostu wylecia�
przez komin!
Z mojego korytarzyka przez ma�e piwniczne okienko gapi�em si� godzinami na podw�rko. A
je�li d�ugo patrzysz, to mo�esz zobaczy� znacznie wi�cej, ni� gdy tylko spogl�dasz pobie�nie,
jakby� w og�le nie chcia� widzie�.
Zanim jeszcze powsta� ten okropny budynek basenu, kt�rego ty� wida� teraz, widywa�em
rzeczy zapieraj�ce dech. W jednej chwili znika�y chwasty i nowe gara�e ujawnia�y sw� histori�,
zmieniaj�c si� w ma�y domek �liw�w, kt�rzy mieli przecie� przydzia�, a nadto nie chcieli mie�
nic wsp�lnego z cioci� Asi�! Kiedy� stary �liwa, zanim zosta� kuratorem spo�ecznym, a nawet
�awnikiem w s�dzie, rozbi� mi warg� kamieniem. Pami�tam to jak dzisiaj - gapi�em si� na
mewy, nurkuj�ce do naszego �mietnika, a ch�opaki gra�y w klip� na dachu �liwy. Wtedy
odezwa� si� wrzask i poczu�em, jak co� rozcina mi usta. To by�a skamienia�a gorycz �liwy,
skupiona w kamyk nie wi�kszy ni� pi�� z�otych. I ta gorycz mnie zmartwi�a. Mali �liwowie i
tak nie mieli przyjaci�, "bo w ich budzie bieda a� piszczy", a Mirek m�g�by nie lata� po
cudzym dachu, mia� przecie� w�asny pok�j, za� jego ojciec g�ow� na karku, do partii si� zapisa�,
i naprawd� niczego im nie by�o trzeba.
Wi�c gdy tak sta�em przed piwnicznym okienkiem, za p�otem �liw�w odrasta� jak
amputowana ko�czyna ogr�d Dworu w Ku�niczkach - bi�y w g�r� fontanny, zasilane Strzy��,
po trawie chodzi�y daniele, spomi�dzy li�ci l�ni�y pos�gi Minerwy i Apollina. Nad Strzy��
�apano raki, w altanie siedzia� pijany Wiatrak i krzycza�, �e jego babka urodzi�a si� w Prusach.
Gra�a orkiestra grzmi�co-dudni�ca, a w kierunku domu zmierza� biskup O'Rourke, o kt�rym
opowiadano, �e polskiego uczy� si� od pewnego lwowianina, dlatego to "l" tak z lwowska
wymawia�. Obok biskupa szed� brodaty i w�osaty dziadek Beno, wymachiwa� skrzypcami i
smykiem, rozz�oszczony zachowaniem Antonio Wiatraka, kt�ry by� konsulem tylu kraj�w
naraz, �e w�a�ciwie powinien by� zosta� prezydentem �wiata, wi�c niechaj wraca do tej swojej
Wenezueli, skoro tak bardzo mu si� tu nie podoba...
Na upartego mo�na by powiedzie�, �e mieszkali�my w piwnicy. Ale przecie� nigdy nie
my�la�em tak o naszym domu. Cz�ci� piwnicy pomieszczenia te sta�y si� po wojnie z woli
Urz�du Kwaterunkowego. Przed wojn� mie�ci� si� tam sk�ad p�yt gramofonowych Loebinga,
Prusaka z Kr�lewca, zaprzyja�nionego bardzo z dziadkiem Beno. Dom na Gra�yny nie by� wi�c
dla mnie tylko domem na Gra�yny, jak bywaj� domy tu i teraz. Ani te� miejscem, kt�re
chwilowo zamieszkiwali�my. By� jakim� miejscem ostatecznym. A suterena? - suterena by�a
raczej maskarad�...
7.
Wyjrza�em przez okno. Przed s�siednim budynkiem o nazwie Maple Court zatrzyma� si�
bia�y samoch�d nienormalnej d�ugo�ci - limuzyna. By�em pewien, �e zaraz ujrz� wychodz�c� z
pojazdu pann� m�od� w bia�ej sukni, ale zamiast tego z samochodu wysiad� purpurat z krzy�em
na piersiach i w piusce. Tak m�g� si� ubiera� biskup O'Rourke. Tamten przedwojenny klecha
je�dzi� jednak wy��cznie tramwajami i m�g� istnie� jedynie w Gda�sku. Ka�da panienka z
Polskiej Macierzy podkochiwa�a si� w owym kaznodziei - powiedzia�a mi to ciotka Marysia.
Przesz�o�� rodzinna by�a jak ci�ki sukienny p�aszcz, przeszyty z marynarskiego p�aszcza
jakiego� komandora. Chroni� przed mrozem i kr�powa� ruchy.
W torbie podr�nej pod sto�em le�a� m�j laptop, wspania�e, ameryka�skie liczyd�o liter. Nie
otwiera�em go od chwili wys�ania ostatniej korespondencji. My�la�em, �e to depresja po prostu
uniemo�liwia mi wszelk� prac�. Tak t a k � e zreszt� by�o. Jednak moja niech��, by w��czy� to
urz�dzenie, mia�a r�wnie� przyczyn� g��bsz�. Dop�ki bowiem m�j komputer by� jedynie
niezawodnym rodzajem maszyny licz�cej, czu�em si� wobec niego niezale�ny, ale przecie�
bywa�em nieraz skonfundowany, gdy �w bezduszny kalkulator zadawa� mi pytania, �wiadcz�ce
o jakim� pe�gaj�cym w nim, kr�puj�cym rozs�dku. By�y to przypomnienia czego�, co
powinienem pami�ta�, ale z powodu niedoskona�o�ci mego my�lenia zapomina�em lub
lekcewa�y�em.
- CZY CHCESZ NAPRAWD� ZMAZA� TEN DOKUMENT? - pyta� komputer.
- UWA�AJ, BO JE�LI NIE UTRWALISZ TEJ STRONY - ULEGNIE ZAPOMNIENIU! -
ostrzega�a maszyna.
Niekiedy na ekranie pojawia� si� rysunek bomby z zapalonym lontem, a napis na ekranie by�
jak krzyk:
- UWAGA! ZROBISZ JESZCZE JEDEN KROK, A WYMA�� CA�� PAMI��! -
straszy�.
W tej niemej potyczce by�y zaci�to�� i pewno�� siebie rodem z bardzo ludzkich emocji. Nie
mog�em tego znie��! Nie chcia�em, by jaka� g�upia liczbowa katarynka wtr�ca�a si� w me
post�powanie. Mia�em o wiele powa�niejsze zadanie: musia�em poj��, co zepsu�o si� w moim
systemie, powoduj�c bezlitosny, nieprzekupny l�k, w kt�rego szcz�kach trwa�em ju� tyle dni!
Chodzi�o o moje emocje, moje uczucie, o kt�rych ta sm�tna maszynka do mielenia my�li, nie
maj�c w�troby, j�der, nie po��daj�c nigdy niczego, nie mog�a mie� �adnego poj�cia. A spraw do
wyja�nienia zosta�o tak wiele...
Karnawa�owe spotkanie z Mirkiem przypomnia�o mi bole�nie, jak wielka dziura zia�a w
mojej emocjonalnej pami�ci. Czu�em wstyd i skruch�.
Nigdy nie wtajemniczy�em Mirka w to, co by�o najwi�ksz� nasz� sromot�. Ojciec, �eni�c si�
z rozw�dk� zza Buga, sprawi�, �e drzwi Rodziny zamkn�y si� przed nim raz na zawsze. D�ugo
nie mog�em zrozumie�, dlaczego dotyczy to tak�e mnie. Nie wiedzia�em jeszcze, �e Mora
przenosi si� z pokolenia na pokolenie. Ma��e�stwo rodzic�w by�o mezaliansem. Dwoisto�ci
doznawa�em wsz�dzie.
�ycie zawsze wydawa�o mi si� snem, lecz nie Historia. W naszym domu istnia�y obok siebie
dwa �wiaty. Pierwszym by� z pewno�ci� ten, kt�rego nie ma. Mirkowi, jak i wi�kszo�ci moich
znajomych, wydawa�o si�, �e Gda�sk jest opuszczonym przez Niemc�w miastem, do kt�rego
polsko�� zosta�a przywieziona przez ich rodzic�w. Nie mog�em oczywi�cie g�o�no temu
zaprzeczy�. Nie chodzi�o nawet o to, �e straci�bym koleg�w, przyjaci� takich jak Mirek. Nie,
nie o to sz�o. Gdybym wyzna� im inno��, jak inny kolor sk�ry, sam skaza�bym si� na samotno��,
a to w wieku dorastania jest katorg� gorsz� ni� bieda. Wi�c nigdy nie rozmawia�em z Mirkiem
na ten temat. Ustr�j zr�wna� nas i pozbawi� nasze osobiste historie jakiejkolwiek znaczenia.
Musia�em si� przed wszystkimi ukrywa�. Do niczego nie mia�em prawa. Nawet fizyczne
�lady tamtego �wiata zosta�y starte z ziemi, za pomoc� min �a�cuchowych, gdy Rosjanie
wyburzali ca�e dzielnice, by wyp�oszy� ukrywaj�cych si� po piwnicach gda�szczan i Niemc�w.
Ostatnie grupy gda�szczan zgin�y pod Hal� Targow�, zalane wod� uszkodzonego
wybuchami systemu kanalizacyjnego. Ciotka Asia m�wi�a, �e do 1947 roku czu� by�o jeszcze
smr�d rozk�adaj�cych si� cia�. Zanim nie sprz�tni�to tego wszystkiego - ko�ci, g��w, ca�ej tej
brei �mierdz�cego ludzkiego mi�sa, by sk�adowa� marchewk� i ryby. A przecie� tamto miasto
wci�� �y�o we mnie, bowiem zniszczy� mo�na wszystko, lecz nie mo�na zabi� legendy...
Pewnego sierpniowego dnia 1937 roku, dziesi�� lat przedtem, nim pod Hal� Targow� ulotni�
si� od�r gnij�cych gda�szczan, ciocia Asia urz�dowa�a w bibliotece Macierzy Polskiej w
budynku DOKP. Owego dnia wiele razy wyskakiwa�a na korytarz, by zajrze� do biura dyrektora
Wagnera. Za drzwiami dyrektora znikn�� tak�e Ksi�ulko, ksi�dz Rogaczewski. Nad biurami
Macierzy Szkolnej mie�ci� si� malutki klasztor polskich dominikanek. Te "wydry", jak m�wi�a
ciocia Asia, ci�gle mi�dzy sob� spiskowa�y. Wewn�trzklasztorne intrygi musia� rozcina�
dyrektor Wagner, do kt�rego przychodzi�y na skarg�. W�wczas jednak przepe�ni�a si� miarka.
Na mie�cie by�o coraz niespokojniej. Ataki Hitlerjugend na uczni�w polskich szk� stanowi�y
rozpaczliw� codzienno��. Macierz zorganizowa�a dla poturbowanych azyle w E�ganowie i
Suminie. Nastroje Polak�w by�y wi�c solidarno�ciowe, a tu, z samego rana, jedna z si�str
zakonnych, Jadwiga, przysz�a do Wagnera z donosem na Euzebi�, oskar�aj�c j�, �e po zakupach
na Hali Targowej odk�ada dla siebie guldeny i kantuje, jak tylko mo�e. Ksi�ulo, obecny przy
tym haniebnym donosie, wpad� we w�ciek�o�� i zagrzmia� za drzwiami gabinetu dyrektora, a
potem pobieg� na g�r� do klasztoru. Z g�ry dochodzi�y odg�osy, jakby do �wi�tego przybytku
wpad�a banda lois�w! Szurano meblami, na d� dochodzi�y cienkie, przera�one piski zakonnic, a
pomi�dzy nimi grzmia� bas Ksi�ulka. Wreszcie dzwonek obwie�ci� msz� po�udniow� i zaleg�a
cisza. Zakonnice krz�ta�y si� cicho. Ksi�dz Rogaczewski trzyma� do nich d�ug� przemow�.
Odezwa� si� telefon i Joanna Somk wpad�a w przera�enie. Bruno, jej braciszek, wtedy ucze�
ledwie po szkole elementarnej, zosta� ci�ko pobity przez m�odych hitlerowc�w. Rogaczewski
zdecydowa�, �e powinien pojecha� do Sumina. Ciocia Asia sto razy wykr�ca�a numer
kolonijnego o�rodka Macierzy, zanim odezwa� si� w s�uchawce g�os "cywilnej"
wychowawczyni, pani Bogumi�y. Odm�wi�a jednak przyj�cia Bruna. O�rodek p�ka� w szwach
od nap�ywu uciekinier�w. Ciocia rozp�aka�a si� w g�os - nie by�a pewna, co zasz�o, ale
wiedzia�a, �e Bruno skory jest do bijatyk, a ci g�wniarze z Hiterjugend chodz� zawsze
uzbrojeni, mog�o wi�c sta� si� wszystko!
Ksi�ulo odebra� jej s�uchawk� i znalaz�o si� wyj�cie. Dwaj zdrowi ch�opcy musieli
przenie�� si� do sali gimnastycznej. Stan zdrowia mego ojca budzi� powa�ne obawy. Dosta� dwa
bardzo ci�kie ciosy w g�ow�, najprawdopodobniej okut� lask� - jeden w skro�, a drugi w
praw� cz�� czo�a. Wieczorem spod biura Macierzy, odjecha� czarny adler z bardzo pewnym
kierowc�, niedawno przyby�ym z Kalisza, m�odym studentem Politechniki. Ma�y Bruno
odzyska� przytomno�� po trzech tygodniach w Suminie. Nie m�wi� jednak nic, lub prawie nic,
a� do wyzwolenia.
Wspominanie tych odleg�ych spraw rozgrza�o mnie i cieplej spogl�da�em przez okno mego
angielskiego pokoju na facjatki na dachach s�siednich dom�w, dryfuj�ce w toni granatowego
nieba jak szcz�tki rozbitego okr�tu. M�g�bym oczywi�cie spr�bowa� to wszystko zapisywa�.
Sypia�em przecie� za dnia, a nocami wylewa� si� ze mnie ci�g fabu�. Dop�ki jednak by�em i nie
wy��czono mnie z malutkiej sieci wspomnie�, wa�niejsza by�a dla mnie szansa zrozumienia
przynajmniej samego siebie - to jest ca�ego dost�pnego mi �wiata.
W�r�d cz�onk�w Macierzy panowa� pogl�d, �e �w wrogi czas trzeba po prostu przeczeka�.
Przypadek mego ojca, Bruna Somka, zaton�� w�r�d setek, tysi�cy podobnych wydarze�.
Somkowie byli przyzwyczajeni. W ko�cu �yli w tym trudnym, pi�knym mie�cie od zawsze. To
jest, by t� rzecz uj�� dok�adnie, od czasu, gdy 18 czerwca 1416 roku posp�lstwo zaatakowa�o
ratusz G��wnego Miasta i krzy�ack� mennic�. T�um wy�adowa� emocje na domach tych
wrednych arschlecker�w, tych dupoliz�w krzy�ackich - burmistrza Gerta von der Beke i
�awnika �ukasza Mekelfelta. Pomienieni zbiegli, ostrze�eni wcze�niej, ale pierze ich pierzyn i
tak do�� d�ugo fruwa�o w powietrzu. Zwyci�ska t�uszcza zamkn�a bramy miejskie i bawiono
si� �wietnie trzy dni. Wypito dwie�cie pi��dziesi�t beczek piwa, rozdziewiczono sto dwana�cie
dziewic, ca�y klasztor ta�czy� nago na �rodku D�ugiego Targu... zanim Krzy�acy nie och�on�li. I
nie odbili grodu. P�niej �piewano ca�e wieki:
A w Raduni krwawa woda...
Dow�dcy buntu - browarnicy Jan Lupi i Konrad Bell - zdo�ali si� ukry�. On�e Lupi zamkn��
si� w eremie u cysters�w w Ku�niczkach i gra� na nosie wszystkim z drugiego brzegu Strzy�y.
Nigdy jed