13635
Szczegóły |
Tytuł |
13635 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
13635 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 13635 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
13635 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
A.E. Van Vogt & James H. Schmitz
INSTYTUT ALFA
I
Prostuj�c si� znad automatu z wod� Barbara Ellington poczuta dotkni�cie. By�o to najdelikatniejsze z dotkni��, ale przestraszy�o ja, � co� lodowatego musn�o nagle jej prawe rami�.
Odwr�ci�a si� od automatu gwa�townie i do�� niezr�cznie i zmieszana spojrza�a na niskiego, dobrze ubranego, �ysego m�czyzn�, kt�ry sta� kilka metr�w za ni�, wyra�nie czekaj�c na swoj� kolej, �eby si� napi�.
� Dzie� dobry Barbaro � powiedzia� uprzejmie.
Barbara by�a zak�opotana,
� Ja� � zacz�a niesk�adnie. � Ja nie wiedzia�am, �e kto� jest w pobli�u, doktorze Gloge. Ju� sko�czy�am.
Podnios�a teczk�, kt�r� postawi�a przy �cianie kiedy zatrzyma�a si�, �eby si� napi�, i odesz�a jasno o�wietlonym korytarzem. By�a wysok�, � szczup�� dziewczyn� � mo�e troch� za wysok�, ale ca�kiem atrakcyjn� z t� swoj� powa�n� twarz� i g�adkimi br�zowymi w�osami. Teraz jej policzki p�on�y. Wiedzia�a, �e idzie sztywno napi�ta i zastanawia�a si�, czy dr Gloge spogl�da za ni�, zaciekawiony jej dziwnym zachowaniem przy automacie z wod�.
� Naprawd� co� mnie dotkn�o � pomy�la�a.
Na zakr�cie korytarza obejrza�a si� za siebie. Dr Gloge ju� wypi� wod� i oddala� si� niespiesznie w przeciwnym kierunku. Poza tym nikogo nie by�o wida�.
Znalaz�szy si� za rogiem, Barbara potar�a lew� r�k� miejsce na ramieniu, w kt�rym poczu�a owo chwilowe uk�ucie lodowej igie�ki. Czy to � cokolwiek to by�o � by�o sprawk� dr. Gloge�a? Zmarszczy�a brwi i pokr�ci�a g�ow�. Przez pierwsze dwa tygodnie pracowa�a dla dr. Gloge�a. Dr Henry Gloge, szef sekcji biologicznej w Instytucie Badawczym Alfa, chocia� zawsze uprzejmy, a nawet rycerski, by� cz�owiekiem o ch�odnym, cichym usposobieniu, kt�rego ca�kowicie poch�ania�a praca.
Z pewno�ci� nie nale�a� do tego typu m�czyzn, kt�rych bawi strojenie sobie �art�w z maszynistek.
W rzeczy samej nie by� to �art.
Spotkanie Barbary Ellington tego popo�udnia na korytarzu pi�tego pi�tra by�o, z punktu widzenia dr. Gloge�a, niezwykle szcz�liwym zbiegiem okoliczno�ci. Kilka tygodni wcze�niej wybra� j� na jeden z dw�ch nie�wiadomych niczego podmiot�w Stymulacji Punktu Omega.
Jego szczeg�owy plan obejmowa� wizyt� w mieszkaniu Barbary pod jej nieobecno��. Zamontowa� tam urz�dzenie, kt�re mog�o si� przyda� w p�niejszej fazie do�wiadczenia. I kiedy po tych przygotowaniach uda� si� do dzia�u maszynistek, w�wczas dowiedzia� si�, �e Barbar� przeniesiono do innej sekcji1.
Gloge nie chcia� ryzykowa� wypytuj�c o ni�. Bo gdyby eksperyment przyni�s� niepo��dane rezultaty, nikt nie powinien podejrzewa�, �e mi�dzy nim a t� zwyk�� maszynistk� istnia� jaki� zwi�zek. Zreszt�, nawet gdyby wszystko si� uda�o, utrzymanie tajemnicy nadal by�oby konieczne.
Gloge by� w�ciek�y z powodu tego op�nienia. Kiedy czwartego dnia poszukiwa� dostrzeg� j� na korytarzu, zaledwie kilkadziesi�t metr�w przed sob�, uzna�, �e los jednak mu sprzyja.
Kiedy dziewczyna zatrzyma�a si� przy automacie z wod�, zbli�y� si� do niej. Szybko upewni� si�, �e nikogo innego nie ma w pobli�u. Potem wyci�gn�) pistolet ig�owy i wycelowa� w jej rami�. Pistolet zawiera� �adunek gazowego zwi�zku surowicy Omega, a jedyn� oznak� wystrza�u by�a cieniutka nitka mg�y biegn�ca od ig�y do jej ramienia.
Wykonawszy zadanie, Gloge po�piesznie wsun�� narz�dzie do futera�u wewn�trz p�aszcza i zapi�� go.
Barbara, wci�� z teczk� w r�ku, dotar�a w�a�nie do biura Johna Hammonda, specjalnego asystenta dyrektora Instytutu Badawczego Alfa. Znajdowa�o si� ono na pi�tym pi�trze kombinatu laboratoryjnego, uwa�anego powszechnie za najwi�kszy na Ziemi. Alex Sloan, dyrektor, urz�dowa� pi�tro wy�ej.
Barbara zatrzyma�a si� przed masywnymi, czarnymi drzwiami z wizyt�wk� Hammonda. Spojrza�a z dum� na napis Dzia� ��czno�ci i Bada� Naukowych. Potem wyci�gn�a ma�y kluczyk z teczki, wsun�a do zamka i przekr�ci�a go w prawo.
Drzwi odsun�y si� cicho. Barbara wesz�a do pierwszego pokoju, s�ysz�c jak drzwi zamkn�y si� za ni� z ledwie s�yszalnym trzaskiem.
Pok�j by� pusty. Biurko Heleny Wendell, sekretarki Hammonda,. sta�o po przeciwnej stronie, zawalone papierami. Drzwi do niewielkiego korytarza prowadz�cego do prywatnego biura Hammonda by�y otwarte. Barbara us�ysza�a dobiegaj�cy stamt�d przyciszony g�os Heleny.
Barbara Ellington zosta�a przydzielona do Hammonda � a w�a�ciwie do Heleny Wendefl � przed zaledwie dziesi�cioma dniami. Opr�cz wy�szej pensji, jej zainteresowanie tym stanowiskiem wi�za�o si� z intryguj�c�, a nawet wzbudzaj�c� strach postaci� samego Johna Hammonda oraz z nadziej�, �e znajdzie si� w samym centrum zakulisowych operacji Dzia�u ��czno�ci1 i Bada� Naukowych. Je�li o to chodzi, to do tej pory spotka�o j� rozczarowanie.
Barbara podesz�a do biurka Heleny Wendell, wyj�a jakie� papiery z teczki i k�ad�c je do koszyka, spostrzeg�a nazwisko dr. Henry Gloge�a wypisane na kartce w koszyku obok. Odruchowo � bo spotka�a tego cz�owieka przed kilkoma minutami � pochyli�a si� nad notatk�.
Notatka by�a przypi�ta do raportu i przypomina�a Hammondowi, �e tego dnia o trzeciej trzydzie�ci ma si� spotka� z dr. Gloge w zwi�zku z projektem Omega. Barbara automatycznie zerkn�a na zegarek, by�a za pi�� trzecia.
W przeciwie�stwie do wi�kszo�ci materia��w, z kt�rymi mia�a do czynienia, ten by� przynajmniej cz�ciowo zrozumia�y. Dotyczy� projektu biologicznego. Stymulacja Punktu Omega. Barbara nie mog�a sobie przypomnie�, czy s�ysza�a co� na ten temat, kiedy jeszcze pracowa�a u dr. Gloge�a. Ale nic w tym dziwnego � sekcja biologiczna by�a najwi�ksza w ca�ym Instytucie Badawczym Alfa. Z tego co przeczyta�a wynika�o, �e przedsi�wzi�cie to mia�o co� wsp�lnego z �przyspieszeniem procesu ewolucji� kilku gatunk�w zwierz�t i wydawa�o si�, �e jedyne rzeczowe informacje dotyczy�y liczby zwierz�t do�wiadczalnych, kt�re pad�y i zosta�y usuni�te.
Czy�by wielki John Hammond zajmowa� si� w�a�nie takimi rzeczami?
Rozczarowana Barbara od�o�y�a raport do koszyka i posz�a do swojego pokoju.
Kiedy usiad�a przy biurku, zauwa�y�a plik kartek, kt�rych nie by�o tam zanim wyruszy�a na swoj� rundk�. Przypi�ta by�a do nich wiadomo�� napisana du�ym, wyra�nym charakterem pisma Heleny:
�Barbaro,
To przysz�o do nas niespodziewanie i trzeba dzisiaj przepisa�. Oczywi�cie musia�aby� zosta� po godzinach. Je�li zaplanowa�a� ju� sobie co� na dzisiejszy wiecz�r, to daj mi zna� � poprosz� o przys�anie maszynistki z biura.�
Barbara poczu�a nag�e uk�ucie zazdro�ci. To by�a jej praca, jej biuro. Z c�� pewno�ci� nie chciata, �eby pojawi�a si� tu jaka� inna dziewczyna. Niestety, by�a um�wiona na randk�. Ale Teraz wa�niejsze by�o, �eby �aden intruz nie zaj�� jej miejsca cho�by tylko na kilka godzin w biurze Johna Hamrnonda. Zdecydowa�a natychmiast, bez zastanowienia. Jednak siedzia�a jeszcze przez chwil�, przygryzaj�c wargi. Przez t� chwil� by�a kobiet�, rozwa�aj�c� jak od�o�y� spotkanie z m�czyzn� niecierpliwym i nerwowym. Potem podnios�a s�uchawk� i wykr�ci�a numer.
Ju� od kilku miesi�cy Barbara wi�za�a swoje plany na przysz�o�� z Vincem Stratherem, technikiem z laboratorium fotograficznego. Kiedy odebra� telefon, powiedzia�a mu co si� sta�o.
� Obawiam si�, �e nie mog� si� od tego wykr�ci�, Vince. Dopiero od niedawna tu jestem � sko�czy�a skruszona.
M�wi�c, niemal czu�a, �e ka�de s�owo Vincent przyjmowa� jak cios. W czasie ich kr�tkiego romansu szybko przekona�a si�, �e on d��y do osi�gni�cia stanu przed�lubnej za�y�o�ci, na co z ca�� pewno�ci� nie mia�a ochoty.
Poczu�a ulg�, kiedy zaakceptowa� jej t�umaczenie. Od�o�y�a s�uchawk� przepe�niona uczuciem do niego. �Naprawd� go kocham!� pomy�la�a.
W chwil� potem nagle zakr�ci�o jej si� w g�owie.
By�o to co� dziwnego, nie tak jak przy jej zwyk�ych migrenach. Czu�o, jak narasta lekki zawr�t g�owy, wirowanie w niej i poza ni�, tak jakby nic nie wa�y�a, jakby mia�a unie�� si� z krzes�a i powoli obraca� dooko�a i dooko�a.
Niemal r�wnocze�nie zda�a sobie spraw� z niezwyk�ego o�ywienia, wra�enia si�y i komfortu. Nigdy przedtem nie do�wiadczy�a czego� takiego. Trwa�o to jakie� dwadzie�cia sekund, potem usta�o r�wnie nagle jak si� zacz�o.
Zbita z tropu i wstrz��ni�ta, Barbara wyprostowa�a si� na krze�le. Przez chwil� zastanawia�a si�, czy nie wzi�� aspiryny. Ale nie znajduj�c powodu odrzuci�a t� my�l. Nie czu�a si� chora, przeciwnie � jakby bardziej rozbudzona i pe�na energii.
Ju� mia�a zabra� si� do pisanin, kiedy k�tem oka dostrzeg�a jaki� ruch. Podnios�a g�ow� i zobaczy�a Hammonda stoj�cego w drzwiach jej pokoiku.
Barbara, jak zawsze w jego obecno�ci, zdr�twia�a, a potem powoli obr�ci�a si� w jego stron�.
Hammond sta� tak i przygl�da� si� jej w zamy�leniu. Mia� oko�o metro dziewi��dziesi�t wzrostu, ciemnobr�zowe w�osy i stalowo � szare oczy. Wygl�da� na blisko czterdziestk� i by� zbudowany jak atleta. Ale nie mocna budowa, lecz niezwyk�a inteligencja, maluj�ca si� na jego twarzy i w jego oczach, zawsze robi�a na niej wra�enie, od chwili kiedy przed dziesi�cioma dniami przeniesiono j� do jego biura. �Tak w�a�nie wygl�daj� wielcy ludzie� � przysz�o jej do g�owy, nie pierwszy ju� raz.
� �le si� czujesz, Barbaro? � zapyta� Hammond. � Przez chwil� my�la�em, �e spadniesz z krzes�a.
Barbara poczu�a si� bardzo zmieszana, �e obserwowa� jej atak.
� Przepraszam, panie Hammond � wyszepta�a nie�mia�o. � Rozmarzy�am si�.
Patrzy� na ni� jeszcze przez moment, potem kiwn�� g�ow�, odwr�ci� si� i odszed�.
II
Po rozstaniu z Barbar� Gloge zjecha� kilka pi�ter ni�ej i ulokowa� si� za stert� skrzynek, kt�re sta�y na korytarzu naprzeciwko zamkni�tych drzwi g��wnego magazynu laboratorium fotograficznego. Punktualnie o trzeciej pi�tna�cie drzwi w dalszej cz�ci korytarza otworzy�y si�. Pojawi� si� w nich wysoki, chudy, nachmurzony rudy m�czyzna w poplamionym, bia�ym fartuchu narzuconym na codzienne ubranie. Pchaj�c przed sob� za�adowany w�zek skr�ci� w stron� Gloge�a i magazynu.
Zmiana w laboratorium ko�czy�a si� w�a�nie. Gloge dowiedzia� si�, �e jednym ze sta�ych obowi�zk�w Vincenta Strathera, przyjaciela Barbary Ellington, by�o odwo�enie pewnych materia��w z powrotem do magazynu o tej w�a�nie porze.
Przez szpary w skrzyniach Gloge obserwowa� Stratherc. Zauwa�y�, �e by� o wiele bardziej spi�ty i zdenerwowany ni� wtedy, kiedy da� zastrzyk Barbarze. Dr Gloge nie wybra�by Vincenta Strathera na obiekt swoich do�wiadcze� � ten ch�opak by� zbyt z�y, zbyt zawzi�ty. Ale fakt, �e � by� przyjacielem Barbary, �e sp�dzali razem du�o czasu, m�g� okaza� si� korzystny w dalszych fazach eksperymentu � tak wydawa�o si� dr. Gloge�owi.
Wsuwaj�c r�k� po pistolet pod p�aszczem, szybko wyszed� na korytarz w kierunku Vinca Strathera�
Ju� kiedy nacisn�� spust wiedzia�, �e zawiod�y go nerwy.
Ostrze ig�y by�o za daleko od Strathera, prawie p� metra za daleko. Spr�ony strumie�, wystrzeliwany z ig�y z pr�dko�ci� prawie p�tora tysi�ca kilometr�w na godzin�, zd��y� si� rozproszy� i straci� szybko��. Trafi� Strathera wysoko w �opatk� i naci�gn�� sk�r�. Musia� to odczu� jako gwa�towne uderzenie. Podskoczy�, krzykn��, a potem stan�� trz�s�c si� jak w szoku � wystarczaj�co d�ugo, by Gloge zd��y� wsun�� ma�y pistolet z powrotem do pokrowca i zapi�� p�aszcz.
Ale nic wi�cej. Vincent Strather odwr�ci� si� gwa�townie. Z�apa� Gloge�a za ramiona i spojrza� na niego z w�ciek�o�ci�.
� Ty cholerny palancie! � wrzasn��. � Czym mnie trzasn��e�? I kto ty jeste�?
Gloge by� przera�ony. Usi�owa� wykr�ci� si� z mocnego u�cisku Strathera.
� Nie wiem o czym pan m�wi! � powiedzia� z zapartym tchem.
Przerwa�. Zobaczy� jak Vince spogl�da za niego. Ch�opak nagle rozlu�ni� chwyt i Gloge m�g� si� uwolni�. Obejrza�� si�. Ogarn�� go niepoj�ty strach.
Korytarzem zbli�a� si�. John Hammond, przypatruj�c si� pytaj�co tymi swoimi szarymi oczami. Gloge mia� jedynie nadziej�, �e nie widzia� wystrza�u.
Hammond zr�wna� si� z nimi.
� Doktorze Gloge, co si� tu dzieje? � zapyta� autorytatywnym tonem.
� Doktor! � powt�rzy� przestraszony Vince Strather.
� Temu m�odemu cz�owiekowi wydaje si�, �e go uderzy�em. � Gloge postara� si�, by w jego g�osie brzmia�o oburzenie. � Oczywi�cie niczego takiego nie zrobi�em i nie rozumkom sk�d mu to przysz�o do g�owy.
Spojrza� karc�co na Strathera. Strather przenosi� wzrok niepewnie ; jednego no drugiego. By� najwyra�niej zmieszany obecno�ci� Johna Hammonda i tytu�em Gloge�a, ale z�o�� mu jeszcze nie min�a.
� W ka�dym razie co� mnie uderzy�o � stwierdzi� pos�pnie. � Przynajmniej tak to odczu�em! Kiedy si� rozejrza�em, sta� tutaj. Wi�c my�la�em, �e to on.
� Mija�em pana � poprawi� dr Gloge. � Krzykn�� pan i zatrzyma�em si�. � I to wszystko, m�ody cz�owieku! Z ca�� pewno�ci� nie mia�em powodu, �eby pana uderzy�.
� Widocznie mi si� zdawa�o � mrukn�� Strather.
� Uznajmy to za nieporozumienie, i zapomnijmy o tym! � zaproponowa� szybko dr Gloge i wyci�gn�� r�k�.
Strather u�cisn�� j� niech�tnie. Spojrza� na Hammonda. Poniewa� Hammond milcza�, odwr�ci� si� z wyra�na ulg�, wzi�� z w�zka jedno z pude� i znikn�� w magazynie.
� Id� w�a�nie do pa�skiego biuro, doktorze � odezwa� si� Hammond. � Mia�em z panem porozmawia� o projekcie Omega, S�dz�, �e i pan tam zmierza�.
� Tak, tak.
Gloge ruszy� obok wy�szego m�czyzny. ,,Czy co� zauwa�y�?� � my�la�.
Nie mo�na by�o tego wyczyta� z jego twarzy.
Kilka minut p�niej, kiedy patrzy� na Johna Hammonda poprzez l�ni�cy blat biurka w swoim gabinecie, Gloge poczu� si� jak przest�pca w obliczu prawa. Zawsze zadziwia�o go to, �e ten cz�owiek � Hammond � potrafi� sprawi�, �e czu� si� przy nim jak ma�y ch�opczyk.
Niemniej dyskusja, kt�ra teraz si� wywi�za�a, rozpocz�a si� od uspakajaj�cego stwierdzenia wy�szego m�czyzny.
� B�dzie to zupe�nie prywatna rozmowa, doktorze. Nie reprezentuj� w tej chwili dyrektora Sloana � ani Zarz�du. Zosta�a ona celowo zorganizowana, �eby�my obaj mogli porozmawia� zupe�nie szczerze.
� Czy pad�y jakie� zarzuty co do mojej pracy tutaj? � zapyta� dr Gloge.
� Musia� pan co� o tym s�ysze�, doktorze � potwierdzi� Hammond. � Proszono pana o dok�adniejsze i bardziej rzeczowe raporty, a� trzy razy podczas ostatnich dw�ch miesi�cy.
Gloge uzna� z przykro�ci�, �e b�dzie musia� poda� cz�� swoich danych.
� Moja niech�� do ujawniania informacji wynika�a z czysto naukowych pobudek � powiedzia� otwarcie. � W czasie eksperymentu dzia�y si� r�ne rzeczy, ale jeszcze do niedawna ich znaczenie nie by�o dla mnie jasne.
� Niekt�rzy odnosz� wra�enie � powiedzia� Hammond swoim zr�wnowa�onym g�osem � �e pa�ski eksperyment jest nieudany.
� Ten zarzut jest bezpodstawny � odpar� ostro dr Gloge.
� Jeszcze nikt niczego panu nie zarzuca � Hammond spojrza� na niego. � Dlatego tu jestem. Wie pan, od sze�ciu miesi�cy nie wspomnia� pan w raportach o �adnym sukcesie.
� Panie Hammond, mia�em wiele trudno�ci. W zwi�zku z ograniczeniami obecnego etapu, mo�na by�o si� tego spodziewa�.
� Jakimi ograniczeniami?
� Do ni�szych, mniej skomplikowanych form �ycia zwierz�cego.
� Ten warunek � powiedzia� Hammond �agodnie � pan sam sobie narzuci�.
� To prawda � zgodzi� si� dr Gloge. � Wnioski, do kt�rych doszed�em na tym poziomie, s� bezcenne. A fakt, �e wyniki eksperyment�w by�y niemal niezmiennie negatywne, w tym znaczeniu, �e zwykle zwierz�ta do�wiadczalne rozwija�y si� w formy niezdolne do �ycia, jest zupe�nie nieistotny.
� Zwykle � powt�rzy� Hammond. � A wi�c wszystkie szybko gin�y?
Gloge przygryz� wargi. Nie planowa� przyznania si� do tego od razu �a pocz�tku rozmowy.
� W do�� znacznym procencie przypadk�w zwierz�ta przetrwa�y pierwszy zastrzyk.�
� A drugi?
Gloge zawaha� si�. Ale nie mia� odwrotu.
� Procent przetrwania spada gwa�townie w tym w�a�nie punkcie � powiedzia�. � Nie pami�tam dok�adnych danych.
� A trzeci?
Doiprawdy zmuszano go do ujawnienia wszystkiego.
� Dotychczas � m�wi� wi�c dalej � trzy okazy prze�y�y trzeci zastrzyk. Wszystkie tego samego gatunku � Cryptobranchus,
� Salamandra � powiedzia� Hammond. � C�! Wielka salamandra� No tak, trzeci zastrzyk, zgodnie z pa�sk� teori�, powinien spowodowa� przyspieszenie wzd�u� linii ewolucyjnej do punktu, kt�ry m�g� by� osi�gni�ty w ci�gu p� miliona lat normalne] ewolucji. Czy mo�e pan powiedzie�, �e taki by� rezultat w tych trzech przypadkach?
� Poniewa� Cryptobranchus� � odpowiedzia� dr Gloge � mo�na uzna� za gatunek, kt�ry zatrzyma� si� na pewnym etapie ewolucji, mog� stwierdzi�, �e osi�gn��em o wiele wi�cej.
� Jakie zmiany da�o si� zauwa�y�?
Udzielaj�c kolejnych informacji, Gloge zbiera� si�y. Zastanawia� si�, kiedy dok�adnie ma zacz�� przeciwstawia� si� temu wypytywaniu.
�Teraz� � pomy�la�.
� Panie Hammond � powiedzia� g�o�no, udaj�c szczero�� � zaczynam pojmowa�, �e pope�ni�em b��d nie pisz�c bardziej pozytywnych sprawozda�. Nie mog� uwierzy�, �e naprawd� interesuj� pana te wyniki. Mo�e pozwoli pan, �e streszcz� moje obserwacje?
Spojrzenie szarych oczu Hammondo by�o ch�odne i spokojne.
� Prosz� bardzo � powiedzia� zr�wnowa�onym g�osem.
Gloge przedstawi� mu w skr�cie swoje wnioski. Zaobserwowa� wyst�powanie dw�ch znamiennych cech, prawdopodobnie jednakowo wa�nych.
Jedna to to, �e u wszystkich form �ycia istnia� szeroki wachlarz ewolucyjnych mo�liwo�ci. Z niejasnych jeszcze powod�w, surowica Omega stymulowa�a jedn� z tych potencjalnych linii rozwoju i �adna p�niejsza stymulacja nie mog�a zmieni� mutacji. W wi�kszo�ci� przypadk�w rozw�j ten ko�czy� si� �mierci�.
� Drug� cech� � kontynuowa� Gloge � jest to, �e szans� sukcesu zwi�kszaj� si�, w miar� jak forma staje si� wy�ej rozwini�ta.
� To, co pan m�wi � powiedzia� z zainteresowaniem Hammond � znaczy, �e kiedy wreszcie zacznie pan pracowa� z bardziej aktywnymi ewolucyjnie ssakami i w ko�cu z ma�pami, spodziewa si� pan lepszych wynik�w?
� Nie ma co do tego najmniejszej w�tpliwo�ci � potwierdzi� stanowczo Gloge.
� Innym aspektem � m�wi� dalej � jest to, �e partie m�zgu, kt�re odpowiadaj� za wstrzymywanie, prostych odruch�w cz�sto wydaj� si� by� �r�d�em nowego rozwoju nerw�w i rozszerzenia zakresu zdolno�ci zmys��w. Surowica najwidoczniej intensyfikuje dzia�anie istotnych miejsc tego typu i zwi�ksza ich operacyjn� elastyczno��. Niestety, za cz�sto takie jednostronne wzmocnienie inhibicyjne ko�czy�o si� �mierci�.
Natomiast u Cryptobranchus na podniebieniu rozwin�y si� ma�e, funkcjonalne skrzela. Sk�ra zgrubia�a, tworz�c pier�cieniowaty, zrogowacia�y pancerz. Powsta�y kr�tkie, rurkowate k�y, po��czone z gruczo�ami produkuj�cymi s�aby hematotoksyczny jad. Oczy zanik�y, ale odpowiednie fragmenty sk�ry rozwin�y wra�liwo�� na �wiat�o. Nast�pi�y te� inne zmiany � Gloge wzruszy� ramionami i sko�czy� � ale te w�a�nie s� najwyra�niejsze.
� Wydaje mi si�, �e s� wystarczaj�co znacz�ce � powiedzia� Hammond, � Co si� sta�o z dwoma okarami, kt�re nie zosta�y poddane sekcji?
Dr Gloge zrozumia�, �e zmiana toku rozmowy nie powiod�a si�.
� Dosta�y, oczywi�cie, czwarty zastrzyk � powiedzia� z rezygnacj� w g�osie.
� Ten � zapyta� Hammond � kt�ry mia� spowodowa� przesuniecie ich o milion lat wzd�u� linii ewolucyjnej, po kt�rej si� posuwa�y?
� Albo � wtr�ci� Gloge � na najwy�szy punkt w tym procesie ewolucyjnym. Zr�wnanie czterech stadi�w stymulacji z przebiegiem poszczeg�lnych etap�w normalnej ewolucji � 20 tysi�cy lat, 50 tysi�cy lat, 500 tysi�cy lat i jeden milion lat � jest, oczywi�cie, hipotetyczne i og�lne. Moje wyliczenia wskazuj� na to, �e u wielu gatunk�w, o kt�rych wiemy dostatecznie du�o pod tym wzgl�dem, te dwa punkty mog� by� w przybli�eniu te same.
� Rozumiem, doktorze � Hammond kiwn�� g�ow�. � I co si� sta�o; kiedy pa�skie rozwini�te Cryptobranchus otrzyma�y czwarty zastrzyk?
� Nie mog� da� na to dok�adnej odpowiedzi, panie Hammond. Wygl�da�o to na bardzo gwa�towne za�amania si� ca�ego systemu. W ci�gu dw�ch godzin obydwa okazy dos�ownie znikn�y � odpar� z napi�ciem.
� Innymi s�owy � podsumowa� Hammond � Stymulacja Punktu Omega kieruje Cryptobranchus i w rzeczy samej ka�dy gatunek, kt�ry Jej poddano, w jeden ze �lepych zau�k�w ewolucji
� Tak by�o do tej pory � stwierdzi� zdawkowo dr Gloge.
Hammond milcza�.
� Jeszcze Jedno � odezwa� si� po chwili. � Pad�a propozycja, �eby rozwa�y� pan przyj�cie odpowiednio wykwalifikowanego asystenta. Instytut Alfa m�g�by prawdopodobnie pozyska� Sir Huberta Rolanda dla tak interesuj�cych bada�.
� Mimo ca�ego szacunku dla osi�gni�� Sir Huberta Rolanda � odpar� ch�odno dr Gloge � uzna�bym go tutaj za intruza! B�d� przeciwstawia� si� wszelkim pr�bom narzucenia mi go.
� C� � powiedzia� Hammond spokojnie � nie podejmujemy na razie �adnych nieodwo�alnych decyzji. Jak ju� wspomnia�em, jest to zupe�nie prywatna rozmowa.
Zerkn�� na zegarek.
� Obawiam si�, �e musz� ju� sko�czy�. Czy b�dzie pan m�g� zobaczy� si� ze mn� u mnie w biurze za tydzie� o dziesi�tej, doktorze? Chcia�bym jeszcze wr�ci� do tej rozmowy, a dopiero wtedy b�d� mia� czas.
Dr Gloge z trudno�ci� opanowa� poczucie triumfu. By�a �roda. Wybra� j� no rozpocz�cie dzia�a�, bo chcia�, �eby jego obiekty do�wiadczalne znajdowa�y si� poza miejscem pracy przez koniec tygodnia.
Od tej chwili do soboty bez w�tpienia zd��y da� dwa zastrzyki tej m�odej parze,
Do nast�pnej �rody, trzeci a mo�e nawet czwarty zastrzyk zostanie zrobiony i min� wszystkie objawy, albo eksperyment zako�czy si� ostatecznie.
� Jak pan sobie �yczy � powiedzia� Gloge ust�pliwym tonem, skrywaj�c swoj� rado��.
III
Dr Henry Gloge nie spa� przez ca�� noc, miotaj�c si� mi�dzy nadziej�, a obaw� przed tym co zastanie, kiedy p�jdzie sprawdzi� pierwsze wyniki Stymulacji Punktu Omega u istot ludzkich. Je�li nie b�dzie w�tpliwo�ci, �e s� negatywne, pozostanie mu tylko jedno wyj�cie.
Wszyscy uznaj� to za morderstwo.
Dr Gloge podchodzi� do tego tematu spokojnie i z dystansem. Ju� kilkakrotnie w swojej karierze oficjalnie przeprowadza� do�wiadczenie stopniowo, zgodnie z metod� naukow�, potajemnie za� przeskakiwa� szybko z jednego etapu na drugi. Tak wi�c opieraj�c si� na szczeg�lnym do�wiadczeniu z przesz�o�ci, m�g� zaplanowa� prac� na ni�szym poziomie ze sporadycznym, intuicyjnym wgl�dem w nie og�aszane prywatne badania.
Uwa�a�, �e projekt Omega jest dostatecznie wa�ny, by usprawiedliwi� tak� metod�. Obiektywnie rzecz bior�c, w �wietle takiego celu �ycie dwojga m�odych ludzi, kt�rych wybra� do do�wiadcze�, nie mia�o �adnej warto�ci. Ich unicestwienie, gdyby zaistnia�a taka konieczno��, by�oby tej samej kategorii co zabicie innych okaz�w do�wiadczalnych.
W przypadku ludzi, oczywi�cie, wi�za�o si� to z jego w�asnym ryzykiem. W�a�nie to niepokoi�o go teraz, kiedy ju� zrobi� pierwszy zastrzyk. Dr Gloge kilka razy budzi� si� z koszmarnego p�snu, by zn�w dr�e� na my�l o tym, le�a� zalewaj�c si� potem, dop�ki nie osun�� si� ponownie w m�cz�cy sen.
Kiedy wybi�a czwarta, wsta� prawie z ulg�, wzmocni� si� kilkoma tabletkami silnego �rodka pobudzaj�cego, sprawdzi� po raz ostatni swoje przygotowania i wyruszy� do domu, w kt�rym ta Ellington mia�a pok�j. Jecha� czarn� ci�ar�wk�, kupion� i wyposa�on� na potrzeby do�wiadczenia.
Dotar� na miejsce oko�o kwadransa po pi�tej. By�a to cicha, willowa ulica, obsadzona drzewami w jednej ze starszych dzielnicy miasta, oko�o o�miu mil na zach�d od kompleksu budynk�w Instytutu Alfa. Dwadzie�cia jard�w od domu dr Gloge podjecha� ma�� ci�ar�wk� do kraw�nika po przeciwnej stronie ulicy i wy��czy� silnik.
W poprzednim tygodniu miniaturowy aparat do pods�uchiwania zamontowa� pod kor� klonu rosn�cego naprzeciw domu, zosta� nastawiony na pok�j Barbary Ellington na pi�tym pi�trze. Jego stercz�ca g�owica by�a zmy�lnie pomalowana, tak �eby wygl�da�a na zardzewia�y gw�d�. Dr Gloge wzi�� teraz drug� cz�� dwuelementowego przyrz�du � instrumentalnego przedzia�u ci�ar�wki, za�o�y� s�uchawk� na ucho i w��czy� aparat.
Po prawie p�minutowym kr�ceniu tarcz� strojeniow� poczu�, �e blednie. W poprzednim tygodniu dwa razy w nocy sprawdza� przyrz�d. By� do�� wra�liwy, by wy�owi� odg�osy oddychania, a nawet bicie serca kogokolwiek w pokoju. Wiedzia� wi�c z ca�� pewno�ci�, �e � w tej chwili u Barbary Ellington nie by�o �adnej �ywej osoby,
Szyko pod��czy� playback do aparatu, nastawi� na godzin� wcze�niej i znowu za�o�y� s�uchawk�.
Niemal natychmiast odetchn�� z ulg�.
Barbara Ellington by�a w tym pokoju, pogr��ona we �nie, przed godzin�. Oddech r�wny i spokojny, bicie serca mocne i powolne. Dr Gloge s�ucha� zbyt wielu podobnych nagra� odg�os�w zwierz�t do�wiadczalnych, aby mie� cho�by najmniejsz� w�tpliwo��. Ten okaz d��y�, bez najmniejszego uszczerbku, do pierwszego etapu Stymulacji Punktu Omega.
Po koszmarnych obawach nocy, triumf by� silnym prze�yciem. Dr Gloge potrzebowa� kilku minut, by doj�� do siebie. Wreszcie opanowa� si� na tyle, �e m�g� ju� przesun�� nagranie do chwili, kiedy Ellington by�a obudzona i porusza�a si� po pokoju. S�ucha� zafascynowany, wyobra�aj�c sobie dok�adnie co robi. Przez kilka sekund sta�a bez ruchu, potem roze�mia�a si� ciep�o. Na d�wi�k jej �miechu naukowca przebieg� dreszcz zadowolenia. W jak�� minut� p�niej us�ysza� zamykanie drzwi. Potem by�a ju� .tylko martwa cisza, kt�ra go przedtem tak przerazi�a.
Barbaro Ellington obudzi�a si� tego czwartkowego ranka z my�l�, kt�ra nigdy przedtem nie przysz�a jej do g�owy: ,,�ycie wcale nie musi by� powa�ne!�
Zastanawia�a si� nad t� frywoln� koncepcj� z rosn�cym rozbawieniem, kiedy przysz�a jej do g�owy nast�pna my�l, po raz pierwszy w �yciu zastanowi�a si�: czym jest to szalone d��enie, �eby sta� si� niewolnic� m�czyzny?
Pytanie to wydawa�o si� zupe�nie naturalne. Nie oznacza�o ca�kowitego odrzucenia m�czyzn. Nadal � jak jej si� zdawa�o � kocha�a Vinca� ale inaczej.
Imi� Vinca wywo�a�o u�miech. Jedno z wielu szybkich, b�yskawicznych spojrze�, kt�rymi ogarn�a pok�j, wystarczy�o, by zorientowa� si�, �e wsta�a prawie dwie godziny wcze�niej ni� zazwyczaj. S�o�ce zagl�da�o przez okno jej sypialni prawie poziomo, co w przesz�o�ci by�o dla niej przera�aj�cym znakiem tego, �e wkr�tce zostanie wyrwana z cennego snu.
Teraz wpad�a na nowy pomys�: �Dlaczego nie mia�abym zadzwoni� do Vinca i pojecha� z nim na spacer, zanim p�jd� do pracy?�.
Wyci�gn�a r�k� do telefonu, zastanowi�a si� i cofn�a j�. Niech ten biedak po�pi jeszcze troch�.
Ubra�a si� szybko, ale staranniej ni� zwykle, Kiedy spojrza�a w lustro, wyda�o jej si�, �e wygl�da wyj�tkowo dobrze.
�Bardzo dobrze! � stwierdzi�a po chwili. Zaciekawiona, troch� zdumiona, podesz�a do lustra i przygl�da�a si� swojej znanej twarzy. Ale r�wnocze�nie twarzy rozpromienionej nieznajomej. U�wiadomi�a sobie jeszcze jedno, a jej jasne, l�ni�ce, b��kitne oczy, spogl�daj�ce na ni� z lustra, otworzy�y si� jeszcze szerzej ze zdziwienia.
� Czuj�, �e mam w sobie dwa razy wi�cej �ycia ni� przedtem!
Zdumienie� przyjemno�� i nagle�
� Czy nie powinnam zastanowi� si� dlaczego?
Twarz w lustrze zmarszczy�a czo�o, a potem roze�mia�a si� do niej.
Zasz�a w niej jaka� zmiana, wspania�a zmiana, kt�ra jeszcze si� nie sko�czy�a. Czu�a, jak co� g��boko w niej przesuwa si�, jak przez jej umys� przep�ywa jaka� jasno��. Budzi�o to jej ciekawo��, ale lekk�, pozbawion� niepokoju, nienatarczyw�.
� B�d� wiedzia�a to, co chc� wiedzie�! � powiedzia�a sobie i ciekawo�� zosta�a opanowana.
� Pora rusza�.
Rozejrza�a si� jeszcze raz po pokoju. Przez ponad rok otacza� j�, trzyma� w sobie, os�ania�. Ale ju� nie potrzebowa�a os�ony. Dzisiaj pok�j jej nie zatrzyma!
� P�jd� obudzi� Vinca � postanowi�a z u�miechem.
Pi�� razy zadzwoni�a do drzwi Vinca, zanim us�ysza�a, �e zacz�� si� rusza�.
� Kto tam? � zapyta� jego gruby, zachrypni�ty g�os.
� To ja � roze�mia�a si� Barbara.
� O Bo�e!
Rozleg� si� zgrzyt odsuwanej zasuwy i drzwi otworzy�y si�. Vince patrzy� na ni� zaczerwienionymi oczami. Za�o�y� szlafrok na pi�am�. Mia� zarumienion� twarz i �potargane w�osy.
� Co ty tu robisz o tej porze? � zapyta�, kiedy Barbara wesz�a do �rodka. � Dopiero wp� do sz�stej!
� Jest taki pi�kny poranek. Nie mog�am ju� ule�e� w ��ku. Pomy�la�am, �e wybierzemy si� na spacer, zanim p�jd� do pracy.
Vince zamkn�� drzwi i wytrzeszczy� na ni� bezy.
� Na spacer!? � powt�rzy�.
� �le si� czujesz, Vince? � zapyta�a Barbara. � Wygl�dasz jakby� mia� gor�czk�.
Vince pokr�ci� g�ow�.
� Nie mam gor�czki, ale nie czuj� si� dobrze. Nie wiem, co mi jest. Chod� i siadaj. Chcesz kawy?
� Nie. Zrobi� tobie.
� Nie, nie. Troch� mnie mdli. Vince usiad� na kanapie w ma�ym saloniku, wyci�gn�� papierosy i zapa�ki z kieszeni szlafroka, zapali� i skrzywi� si�.
� Te� mi nie smakuj�!
Spojrza� na Barbar� z niezadowolon� min�.
� Co� dziwnego sta�o si� wczoraj! Nie jestem pewny.
Zawaha� si�.
� Pewny czego, Vince?
� �e to w�a�nie dlatego tak si� czuj� � Vince przerwa� znowu i pokr�ci� g�ow�.
� Chyba brzmi to nieprawdopodobnie � wymamrota�. � Znasz tego dr. Gloge�a � pracowa�a� u niego.
Barbara odnios�a wra�enie, �e ca�e fragmenty jej umys�u rozja�ni�y si� w tej chwili. S�ysza�a, jak Vince zaczyna swoje opowiadanie. Ale � z wyj�tkiem interwencji Johna Hammonda i � zna�a je ju�.
Fragment d�u�szej historii.
� Co za bezczelny, ma�y cz�owieczek! � my�la�a. � Jak mo�na zrobi� co� tak niezwyk�ego i strasznego!
Ogarn�o j� podniecenie. Z niezwyk�� ostro�ci� przypomnia�a sobie kartk�, kt�r� widzia�a na biurku Heleny Wendell, ka�de s�owo jasno i wyra�nie � i nie tylko s�owa!
Teraz zrozumia�a, co si� za nimi kry�o, co one znaczy�y � dla niej, dla Vinca.
Zaw�adn�o ni� inne uczucie. Czujno��.
Gdzie� tu czai�o si� niebezpiecze�stwo I John Hammond� Helena� setki wra�e� nagle u�o�y�y si� w wyra�ny, ale zagadkowy obraz � czego� ponadnormalnego. U�wiadomi�a to sobie ze zdumieniem.
Kim oni byli? Co robili? Pod wieloma wzgl�dami nie pasowali do organizacji takiej jak Instytut Alfa. Ale mieli nad nim praktycznie ca�kowit� kontrol�.
Na razie nie mia�o to znaczenia. Jednak jednego by�a pewna. Byli przeciwko temu, co dr Gloge chcia� osi�gn�� przez Stymulacj� Punktu Omega i powstrzymaliby go, gdyby tylko mogli.
� Ale nie mog�! � powiedzia�a sobie. To, co dr Gloge rozpocz�� by�o s�uszne. Wyczuwa�a t� s�uszno�� jak pie�� triumfu ca�ym swoim istnieniem. Musia�a dopilnowa�, �eby nie sko�czy�o si� na tym etapie.
Ale musia�a dzia�a� ostro�nie � i szybko. Szczeg�lnie nieszcz�liwym zbiegiem okoliczno�ci John Hammond pojawi� si� niemal dok�adnie wtedy, kiedy dr Gloge dawa� Vincowi pierwszy zastrzyk.
� My�lisz, �e powinienem o tym zameldowa�? � zapyta� Vince.
� Wyszed�by� na idiot�, gdyby okaza�o si�, �e masz po prostu gryp�, prawda? � uspokoi�a go Barbara.
� Taak � w jego g�osie zabrzmia�o wahanie.
� Co odczuwasz opr�cz md�o�ci?
Vince opisa� objawy. Niezbyt r�ni�y si� od jej w�asnych � ona te� prze�y�a kilka ci�kich chwil, zanim zasn�a poprzedniej nocy. Vince przechodzi� okres pierwszych reakcji d�u�ej i troch� gorzej to znosi� ni� ona.
Zdawa�a sobie spraw�, �e chce mu doda� otuchy. Ale zdecydowa�a, �e niem�drze by�oby powiedzie� mu, co wie. Dop�ki nie min� jego � fizyczne dolegliwo�ci, taka informacja mo�e go niebezpiecznie zdenerwowa�.
� Pos�uchaj, nie musisz i�� do pracy a� do wieczora � powiedzia�a z naciskiem. � Wi�c najlepiej b�dzie, je�li po�pisz jeszcze par� godzin. Je�li poczujesz si� gorzej i zechcesz, �ebym zawioz�a ci� do lekarza, to zadzwo� do mnie i przyjad� po ciebie. Je�li nie, to zadzwoni� o dziesi�tej.
Vince zgodzi� si� natychmiast.
� Czuj� si� naprawd� jak odurzony. To przede wszystkim to mi dokucza. Wyci�gn� si� tu po prostu na kanapie.
Par� minut po wyj�ciu stamt�d my�li Barbary szybko pow�drowa�y w innym kierunku. Zastanawia�a si� nad r�nymi sposobami zbli�enia si� do dr. Gloge�a jeszcze tego samego dnia.
Gloge dotar� do ulicy, na kt�rej mieszka� Vincent Strather i szuka� miejsca do zaparkowania, kiedy nagle spostrzeg�, �e Barbara Ellington wychodzi z budynku i przechodzi ulic� niedaleko od niego.
Od dziewczyny dzieli�o go oko�o stu jard�w. Dr Gloge zahamowa� gwa�townie, podjecha� do kraw�nika i zatrzyma� si� za jakim� zaparkowanym samochodem. Siedzia� sapi�c z przej�cia � tak ma�o brakowa�o, �eby go zobaczy�a.
Barbara zawaha�a si�, spojrzawszy na zbli�aj�c� si� ci�ar�wk�, ale po chwili ruszy�a dalej przez jezdni�. Patrz�c na jej lekkie, szybkie kroki, wyprostowane dumnie cia�o � por�wnuj�c ten obraz ze sztywn� niezgrabno�ci� z poprzedniego dnia � dr Gloge straci� resztki w�tpliwo�ci�
To w�a�nie u gatunku ludzkiego Stymulacja Punktu Omega przyniesie rezultaty.
�a�owa� jedynie, �e nie dotar� na to miejsce chocia� dziesi�� minut wcze�niej. Dziewczyna najwidoczniej przyjecha�a do Strathera i by�a u niego do tej pory. Gdyby zasta� ich razem, por�wnanie mog�oby nast�pi� od razu.
My�l ta w �aden spos�b nie zmniejszy�a podekscytowania, kt�re ogarn�o go na widok br�zowego samochodu Barbary wyje�d�aj�cego na ulic� i odje�d�aj�cego. Poczeka� a� zniknie, potem wjecha� w alejk� przy budynku. Mia� zamiar � dok�adnie zbada� Strathera.
Kilka minut p�niej dr Gloge patrzy�, jak wskaz�wka ma�ego aparatu spada do zera. �ci�gn�� respirator, zakrywaj�cy usta i nos i sta� przygl�daj�c si� cia�u Vincenta Strathera, wyci�gni�temu na kanapie w saloniku.
Vincent Strather wygl�da� o wiele gorzej ni� mo�na by�o oczekiwa�. To, �e mia� zaczerwienion� twarz i przekrwione oczy, mog�o by�, naturalnie, skutkiem dzia�ania gazu parali�uj�cego, kt�ry dr Gloge wpu�ci� do mieszkania przez uchylone tylne drzwi. Ale Gloge zaobserwowa� te� inne oznaki zaburze�: napi�cie, nabrzmia�e �y�y, zmian� koloru sk�ry. W por�wnaniu z wigorem i energi� Barbary Ellington, Strather wygl�da� szaro i bezbarwnie.
Jednak, mimo wszystko, przetrwa� pierwszy zastrzyk.
Gloge wyprostowa� si�, jeszcze raz przyjrza� dok�adnie nieruchomej postaci, a potem podszed� do okna, kt�re zosta�o otwarte dok�adnie jedn� minut� po rorpyleniu gazu o natychmiastowym dzia�aniu. Teraz zamkn�� je cicho. Gaz ju� si� rozproszy�. Po jakiej� godzinie powinien przesta� dzia�a� no Strathera i wtedy nic nie b�dzie wskazywa�o na to, �e co� si� tu wydarzy�o po wyj�ciu Barbary Ellington.
Nast�pnego dnia. Gloge wr�ci i zrobi Stratherowi nast�pny zastrzyk.
Zamkn�wszy za sob� tylne drzwi mieszkania i id�c do ci�ar�wki, dr Gloge zdecydowa�, �e b�dzie musia� wr�ci� i sprawdzi� stan obu swoich okaz�w jeszcze tej nocy.
Czu� si� niezwykle pewnie. Wydawa�o mu si�, �e zanim ktokolwiek odkryje, �e Stymulacja Punktu Omega zosta�a rozpocz�ta u ludzi, eksperyment b�dzie ju� zaawansowany.
IV
Hammond us�ysza� dzwonienie, kiedy goli� si� w �azience w swoim mieszkaniu na ty�ach biura. Przerwa�, z namys�em od�o�y� maszynk� i w��czy� ukryty w �cianie mikrofon.
� Tak, John? � odezwa�a si� Helena.
� Kto wszed�?
� Teraz? Tylko Barbara � zdziwi�a si�. � Dlaczego pytasz?
� Miernik zakresu �ycia w�a�nie przed chwil� wskaza� ponad sze��.
� U Barbary! � w g�osie Heleny brzmia�o niedowierzanie.
� U kogo� � powiedzia� Hammond. � Lepiej sprowad� kogo� ze Specjalnego Serwisu, �eby obejrza� ten miernik. Nikt inny nie wchodzi�?
� Nie.
� No c� � sprawd� to.
Wy��czy� si� i sko�czy� golenie.
Troch� p�niej, w pokoju Barbary, zadzwoni� brz�czyk � znak, �e ma stawi� si� z notesem w gabinecie Hammonda. Posz�a, ciekawa czy zauwa�y w niej jak�� zmian�. O wiele wa�niejsze jednak by�o pragnienie przyjrzenia si� temu niezwyk�emu, pot�nemu m�czy�nie, kt�ry by� jej szefem.
Wesz�a do gabinetu Hommonda i ju� mia�a usi��� na krze�le, kt�re jej wskaza�, kiedy co� j� ostrzeg�o w sposobie jego zachowania. Barbara zrobi�a przepraszaj�cy gest.
� Och, panie Hammond � przepraszam na chwil�.
Wysz�a po�piesznie z gabinetu i posz�a do �azienki. Kiedy znalaz�a si� w �rodku, zamkn�a oczy i odtworzy�a swoje uczucia w chwili gdy wyczula to � cokolwiek to by�o.
Dosz�a do wniosku, �e to wcale nie Hammond � to krzes�o wysy�a�o jaki� rodzaj fali energetycznej. Wci�� z zamkni�tymi oczami usi�owa�a odnale�� to, co w niej samej znajdowa�o si� pod wp�ywem tej fali. Zdawa�o jej si�, �e w jej m�zgu jeden konkretny punkt odpowiada� za ka�dym razem, kiedy przypomina�a sobie moment siadania.
Nie potrafi�a oceni�, jaka to by�a reakcja. Ale pomy�la�a, �e teraz kiedy wie o tym, mo�e przeciwstawi� si� temu wp�ywowi.
Odpr�ona, wr�ci�a do gabinetu Hammonda, usiad�a na krze�le i przez wielkie, l�ni�ce, mahoniowe biurko i pos�a�a szefowi u�miech.
� Przepraszam � powiedzia�a � ju� jestem gotowa.
Przez nast�pne p� godziny stenografowa�a, zajmuj�c tym jedynie male�k� cz�� umys�u, podczas gdy reszta toczy�a nieprzerwan�, coraz bardziej �wiadom� walk� z naciskiem energii, kt�ra p�yn�a rytmicznymi falami z krzes�a.
Ju� zorientowa�a si�, �e to o�rodek nerwowy reagowa� na stymulacj� hipnotyczn�, tote� kiedy Hammond powiedzia� nagle � Zamknij oczy, Barbaro! � us�ucha�a natychmiast.
� Podnie� praw� r�k�! � rozkaza�. Jej prawa r�ka z d�ugopisem unios�a si� do g�ry.
Poleci� jej po�o�y� j� z powrotem na kolanach. Potem przeprowadzi� na niej szybko kilka test�w, kt�re, jak si� zorientowa�a, by�y o wiele wa�niejsze.
Najbardziej zaciekawi�o j� to, �e mog�a pozwoli�, by o�rodek odpowiada� i �ledzi� cz�ci cia�a, kt�re wymienia� � nie trac�c przy tym kontroli. Tak wi�c, kiedy rozkaza�, by jej r�ka sta�a si� bezw�adna, nagle si�gn�� i wbi� w ni� ig��, nie poczu�a nic, nawet nie drgn�a.
Wygl�da�o na to, �e Hammond jest usatysfakcjonowany. Po przywr�ceniu w�adno�ci jej r�ce, wydal nast�pne polecenie.
� Za chwil� powiem ci, �eby� zapomnia�a o testach, kt�re w�a�nie zrobili�my, cis pozostaniesz ca�kowicie pod moj� kontrol� i odpowiesz szczerze na wszystkie pytania, kt�re ci zadam. Rozumiesz?
� Tak, panie Hammond.
� Dobrze, zapomnij o wszystkim co robili�my i m�wili�my od momentu kiedy porosi�em ci�, �eby� zamkn�a oczy. Kiedy ju� zapomnisz, otw�rz oczy.
Barbara zaczeka�a oko�o dziesi�ciu sekund.
� Co tak szybko wzbudzi�o jego podejrzenia? I dlaczego go to obchodzi? � my�la�a. St�umi�a entuzjastyczne przekonanie, �e wkr�tce dowie si� czego� o tajemniczym �yciu, tocz�cym si� w biurze. Nigdy przedtem nie s�ysza�a o hipnotyzuj�cym krze�le.
Otworzy�a oczy.
Zachwia�a si� � udany gest � z�apa�a r�wnowag�.
� Przepraszam, panie Hammond.
Szare oczy Hammonda patrzy�y na ni� z fa�szyw� sympati�.
� Wygl�da na to, �e masz dzisiaj jakie� problemy, Barbaro.
� Naprawd� dobrze si� czuj� � zaprotestowa�a Barbara.
� Je�li co� si� ostatnio zmieni�o w twoim �yciu � powiedzia� cicho � mo�esz mi o tym powiedzie� z ca�ym zaufaniem.
Tak zacz�o si� szczeg�owe wypytywanie o jej przesz�o��. Barbara odpowiada�a swobodnie. Najwyra�niej Hammond przekona� si� wreszcie, bo podzi�kowa� jej uprzejmie za rozmow� i wys�a� j�, �eby przepisa�a listy, kt�re jej podyktowa�.
Kilka minut p�niej siedz�c przy biurku Barbara spojrza�a przez szyb� i zobaczy�a, jak Helena Wendell idzie korytarzem w stron� biura Hammonda i znika za drzwiami.
� Przez ca�y czas rozmowy z Barbar� � zacz�� Hammond na widok Heleny � miernik poziomu �ycia wskazywa� osiem i cztery � ponad poziomem hipnozy. I nic nie powiedzia�a.
� Jak wskazuje u mnie? � zapyta�a Helena.
Spojrza� na miernik, znajduj�cy si� w otwartej prawej szufladzie.
� Jak zwykle jedena�cie i trzy.
� A u ciebie?
� Moje dwadzie�cia �przecinek siedem.
� Mo�e tylko �redni zasi�g jest zepsuty � zasugerowa�a Helena i dodala � Serwis Specjalny sprawdzi to po zamkni�ciu biura, dobrze?
Hammond zawaha� si�, ale potem przyzna�, �e nie ma do�� wa�nego powodu, usprawiedliwiaj�cego �amanie obowi�zuj�cych przepis�w bezpiecze�stwa.
W czasie przerwy obiadowej Barbara znowu zacz�a odczuwa� zawroty g�owy. Ale teraz by�a na to przygotowana. Zamiast po prostu pozwoli�, �eby to si� sta�o, pr�bowa�a �wiadomie pozna� wszelkie niuanse tego uczucia.
Co� przemieszcza�o si� w niej, w �rodku.
Czu�a jak cz�steczki energii z r�nych punkt�w jej cia�a przep�ywaj� do innych. Wydawa�o jej si�, �e jedno miejsce w jej m�zgu kontroluje ten przep�yw.
Pulsowanie usta�o � tak nagle jak si� zacz�o.
� To nast�pna zmiana. W ci�gu tej minuty w jaki� spos�b rozwin�am si� � pomy�la�a.
Siedzia�a spokojnie w restauracji, staraj�c si� oceni� t� zmian�. Ale nie mog�a si� zdecydowa�.
Mimo wszystko by�a zadowolono. Mia�a ochot� w ci�gu tego dnia odszuka� dr. Gloge�a spodziewaj�c si�, �e b�dzie chcia� zrobi� jej drugi zastrzyk. Ale by�o to tylko chwilowe pragnienie. By�o jasne, �e po pierwszym zastrzyku jeszcze nie wszystkie zmiany wyst�pi�y.
Wr�ci�a do ��czno�ci i Bada� Naukowych.
D�wi�k dzwonka, kt�ry rozleg� si� kiedy wesz�a Barbara, sk�oni� Hammonda do spojrzenia na miernik. Patrzy� na niego przez d�u�sz� chwil�, potem zadzwoni� po Helen� Wendell.
� Wskazuje teraz u Barbary dziewi�� przecinek dwa! � powiedzia� cicho.
Helena podesz�a do drzwi gabinetu.
� To znaczy, �e jej wynik wzr�s�? � u�miechn�a si�. � C�, to wszystko wyja�nia. To wina miernika.
� Dlaczego tak my�lisz? � Hammond nie by� przekonany.
� Nigdy w �yciu � wyja�ni�a Helena � nie widzia�am, �eby u kogo� zmieni�o si� na lepsze. W miar� starzenia si� nast�puje powolny spadek, ale� � przerwa�a.
Mocna twarz odpr�y�a si�.
� Ale � powiedzia� jednak Hammond po chwili � nigdy nie ryzykujemy, wi�c my�l�, �e dzi� wieczorem zatrzymam j� przy sobie. Masz co� przeciwko temu?
� To k�opotliwe, ale niech b�dzie � zgodzi�a si�.
� Poddam j� uwarunkowaniu, kt�re dzia�a na dwana�cie przecinek zero i wi�cej. Nie b�dzie wiedzia�a, co si� sta�o.
V
Wkr�tce po zapadni�ciu zmroku dr Henry Gloge zaparkowa� swoj� czarn� ci�ar�wk� w pobli�u domu Barbary. Z niecierpliwo�ci� w��czy� pods�uchiwacz, przytwierdzony do drzewa i nastawi� go na odbi�r. . Po trzydziestu sekundach ciszy zmarszczy� brwi.
� Znowu � no nie! � pomy�la�. � C�, mo�e jest u swojego przyjaciela.
W��czy� silnik i wkr�tce zatrzyma� si� naprzeciw mieszkania Strathera. Po szybkim sprawdzeniu ustali�, �e chudy rudzielec jest w �rodku, ale sam.
M�ody cz�owiek by� obudzony i z�y. Kiedy Gloge s�ucha�, Vincent gwa�townie podni�s� s�uchawk� i wykr�ci� numer, kt�ry musia� nale�e� do Barbary, bo zaraz trzasn�� s�uchawk�.
� Czy ona nie wie � mamrota� � �e musz� i�� wieczorem do pracy? Gdzie ta dziewczyna si� podzia�a?
To by�o pytanie, kt�re Gloge zadawa� sobie z coraz wi�kszym niepokojem w miar� jak wiecz�r mija�. Wr�ci� w s�siedztwo domu Barbary. Do jedenastej wieczorem jej telefon dzwoni� regularnie, �wiadcz�c o zdenerwowaniu Vinca.
Telefon milcza� przez godzin�, wi�c Gloge przypuszcza�, �e Strather poszed� na nocn� zmian�. Nie mo�ne jednak by�o pozostawi� tego faktu przypuszczeniom. Pojecha� z powrotem do mieszkania Vinca. Nie dobiega�y stamt�d �adne d�wi�k!.
Gloge wr�ci� jeszcze raz na ulic�, gdzie mieszka�a Barbara.
By� zm�czony. W��czy� system alarmowy, kt�ry mia� zadzwoni�, gdyby Barbara wesz�a do pokoju. Potem wczo�ga� si� na �awk� w tyle ci�ar�wki i wkr�tce pogr��y� si� we �nie.
Jaki� czas przedtem, no kilka minut przed ko�cem pracy, Barbara zachwia�a si� i omal nie straci�a przytomno�ci.
Przera�ona wysz�a ze swojego pokoju i powiedzia�a Helenie Wendell, �e �le si� czuje. Nie zastanawia�a si�, dlaczego szuka pomocy u jasnow�osej asystentki Hammonda.
Sekretarka wsp�czu�a jej i od razu zaprowadzi�a j� do Johna Hammonda. Barbarze jeszcze kilka razy zrobi�o si� s�abo. By�a wi�c wdzi�czna, kiedy Hammond otworzy� drzwi za swoim biurkiem, przeprowadzi� j� przez luksusowo urz�dzony salon do �dodatkowego pokoju�, jak go nazwa�.
Rozebra�a si�, w�lizn�a pod prze�cierad�o i zasn�a. Tak oto zosta�a w subtelny spos�b schwytana w pu�apk�.
Przez ca�y wiecz�r Hammond I Helena Wendell czuwali przy niej � na zmian�.
O p�nocy ekspert ze Specjalnego Serwisu poinformowa� ich, �e miernik poziomu �ycia dzia�a prawid�owo. Sprawdzi� te� cia�o �pi�cej dziewczyny.
� Dziewi�� i dwa � powiedzia�. � Kto to jest? Nowa?
Cisza jaka zapanowa�a, przestraszy�a go.
� Czy to znaczy, �e ona jest Ziemiank�?
� Przynajmniej nie nast�pi�a dalsza zmiana � powiedzia�a Helena Wendell, kiedy specjalista poszed�.
� Fatalnie, �e ju� jest ponad poziomem podatnym no hipnoz� � powiedzia� Hammond. � Samo uwarunkowanie jest w�a�ciwie tylko namiastk� tego, czego potrzebujemy � prawdy.
� Co masz zamiar zrobi�?
Hammond podj�� decyzj� dopiero o �wicie.
� Poniewa� dziewi�� i dwa nie stanowi dla nas powa�nego zagro�enia � powiedzia� � b�dziemy si� trzyma� zwyk�ych dzia�a� i zwr�cimy uwag� na to, czy kto� przypadkiem nie robi czego� o czym nie wiemy. Mo�e nawet od czasu do czasu zastosujemy na niej RO.
� Tu � w Alfie?
Hammond patrzy� z �namys�em na sw� pi�kn� pomocnic�. Zazwyczaj w takich przypadkach ufa� jej reakcjom.
Musia�a wyczu� o czym my�li.
� Kiedy ostatnim razem zastosowali�my rozszerzony odbi�r, pod��czy�o si� do nas oko�o tysi�c osiemset Ziemian � przypomnia�a. � Oczywi�cie my�leli, �e to ich wyobra�nia, ale niekt�rzy por�wnali swoje wra�enia. Dyskutowano o tym tygodniami i o ma�o nie odkryto pewnych niezwyk�y wa�nych spraw.
� Hmm, dobra, zosta�my przy zwyk�ej obserwacji.
� W porz�dku. Obudz� j� teraz.
Zaraz po powrocie do swojego .pokoju, Barbara zadzwoni�a do Vinca. Nie odbiera�, nie by�o w tym nic dziwnego. Je�li pracowa� na nocn� zmian�, teraz by� g�uchy na wszystko. Od�o�y�a s�uchawk� i sprawdzi�a w laboratorium. Odetchn�a z ulg�, kiedy dowiedzia�a si�, �e Vince podpisa� si� na li�cie nocnej zmiany.
Barbara by�a niezmiernie wdzi�czna Hammondowi i jego sekretarce za pomoc. Ale r�wnocze�nie czu�a si� troch� winna. Podejrzewa�a, �e znowu podzia�a� na ni� zastrzyk Gloge�a.
Tak silne dzia�anie by�o niepokoj�ce.
� Ale teraz czuj� si� dobrze! � my�la�a, przepisuj�c plik pism, kt�re Helena Wendell w�o�y�a do jej koszyka.
R�na pomys�y k��bi�y si� w jej g�owie. O dziesi�tej Helena wys�a�a j� jak zwykle z teczk� pe�n� notatek i raport�w.
Tymczasem Gloge obudzi� si� ju� po si�dmej. Barbary nadal nie by�o. Zmartwiony, ogoli� si� maszynk� elektryczne, pojecha� do najbli�szego� baru i zjad� �niadanie.
Potem wr�ci� na ulic� Strathera. Po pobie�nym sprawdzeniu okaza�o si�, �e ch�opak by� w domu. Gloge u�y� nast�pnego �adunku gazu � i kilka minut p�niej by� w mieszkaniu.
Ch�opak, przebrany w pi�am�, le�a� znowu na kanapie w salonie. Jedyn� zmian� by�o pog��bienie si� gniewnego wyrazu jego twarzy.
Gloge zawaha� si� z ig�� w r�ku. Nie by� zadowolony z podmiotu swoich bada�. Jednak zdawa� sobie spraw�, �e na tym etapie nie ma ju� odwrotu. Nie zwlekaj�c d�u�ej, prawie dotkn�� ig�� cia�a Strathera i nacisn�� spust.
Nie by�o �adnej widocznej reakcji.
Zmierzaj�c do swojego biura w Instytucie Alfa, Gloge my�la� o dziewczynie. Niedobrze, �e jej nie by�o. Mia� nadziej�, �e wstrzyknie surowic�, obu okazom w mniej wi�cej tym samym czasie. Najwidoczniej mia�o by� inaczej.
VI
Kilka minut po powrocie dr. Gloge�a do biura, zadzwoni� telefon. Drzwi by�y otwarte i s�ysza� g�os sekretarki. Spojrza�a na niego.
� To do pana, doktorze. Ta dziewczyna, kt�ra pracowa�a tu przez jaki� czas � Barbara Eliington.
Zaskoczenie Gloge�a musia�o uwidoczni� si� na jego twarzy jako niech��, bo sekretarka zapyta�a szybko. � Czy mam jej powiedzie�, �e pana nie ma?
Gloge zawaha� si�.
� Nie � odpowiedzia� i przerwa�,
� Odbior� � doda� po chwili. . Kiedy us�ysza� wyra�ny, d�wi�czny g�os dziewczyny, poczu� si� gotowy na wszystko.
� O co chodzi, Barbaro? � zapyta�.
� Mam przynie�� panu dokumenty � wyja�ni�, pe�en �ycia g�os. � Mam je wr�czy� panu osobi�cie, wi�c chcia�am si� upewni�, �e pan jest.
�Okazja!
Gloge nie m�g� �yczy� sobie szcz�liwszego obrotu sprawy. Jego drugi okaz przyjdzie do jego biura. B�dzie m�g� zrobi� nast�pny zastrzyk i kontrolowa� reakcj�.
Nie zauwa�y� �adnej. Po oddaniu mu papier�w odwr�ci�a si� i wtedy w�a�nie strzeli� z pistoletu ig�owego. Idealny strza�. Dziewczyna ani nie podskoczy�a, ani si� nie zachwia�a � po prostu sz�a do drzwi, otworzy�a je i wysz�a.
Barbara nie wr�ci�a do biura Hammonda. Spodziewa�a si�, �e po drugim zastrzyku jej organizm mo�e silnie zareagowa� i chcia�a znale�� si� w zaciszu swojego pokoju zanim to nast�pi. Z wysi�kiem opanowa�a si� przy Gloge�u.
Zosta�a wi�c w domu, poczeka�a tyle, �e uzna�a za stosowne, a potem zadzwoni�a i powiedzia�a Helenie Wendell, �e �le si� czuje.
� C�, my�l�, �e mo�na by�o tego oczekiwa� po tej fatalnej nocy � powiedzia�a wsp�czuj�co Helena.
� Zacz�o mi si� kr�ci� w g�owie i mia�am md�o�ci. Przestraszy�am si� i uciek�am do domu.
� Jeste� w domu?
� Tak.
� Powiem panu Hammondowi.
Barbara od�o�y�a s�uchawk�, zmartwiona tym ostatnim zdaniem. Ale nie by�o sposobu, by ukry� przed nim jej stan. Przeczuwa�a, �e grozi jej utrata pracy. A na to by�o za wcze�nie. P�niej, po eksperymencie, nie b�dzie to mia�o znaczenia, my�la�a z niepokojem�
Mo�e powinna przedsi�wzi�� �rutynowe� �rodki ostro�no�ci.
� W ko�cu � my�la�a � prawdopodobnie mam niezb�dne objawy.
Zadzwoni�a do swojego lekarza i um�wi�a wizyt� na nast�pny dzie�. By�a dziwnie rozbawiona. � Jutro pewnie b�d� w kiepskim stanie po drugim zastrzyku � my�la�a.
P�nym popo�udniem, wr�ciwszy do swego biura, Hammond usiad� i rozmy�la� przez jaki� czas o sytuacji Barbary. Helena poinformowa�a go o wszystkim.
� To si� nie trzyma kupy, Heleno. Powinienem by� wcze�niej o to ci� poprosi�. Czy przejrza�a� jej akta?
Blondynka u�miechn�a si� ze �mierteln� powag�.
� Mog� powt�rzy� ci wszystko co w niej jest. W ko�cu to ja j� sprawdza�am. Co chcia�by� wiedzie�?
� Chcesz przez to powiedzie�, �e nic w niej n