13611
Szczegóły |
Tytuł |
13611 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
13611 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 13611 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
13611 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
STEPHEN E. AMBROSE
MOST
PEGASUS
6 CZERWCA 1944
Wst�p
W 1984 roku, w czterdziest� rocznic� D-Day, Brytyjczycy stan�li
przed trudnym wyborem - gdzie zorganizowa� g��wne uroczysto�ci
z tej okazji. Amerykanie zdecydowali si� na pla�e Omaha i Utah, na
kt�rych wyl�dowa� ich desant w Normandii. Brytyjczycy sk�aniali si�
pocz�tkowo ku podobnemu rozwi�zaniu; mogli zebra� si� w Lion--
Sur-Mer, w pobli�u pla�y Sword, albo w Arromanches, opodal pla�y
Gold. Zw�aszcza Arromanches wydawa�o si� odpowiednim miejscem,
gdy� tam w�a�nie podczas wojny Brytyjczycy wznie�li sztuczne nabrze-
�e; by�o ono triumfem brytyjskiej pomys�owo�ci, techniki i przedsi�-
biorczo�ci.
G��wna uroczysto�� odby�a si� jednak w niewielkiej osadzie Ran-
ville, oddalonej o oko�o 10 kilometr�w od morza, gdzie 6 czerwca
1944 roku znajdowa�a si� kwatera polowa dow�dztwa brytyjskiej
6 Dywizji Powietrznodesantowej. Na uroczysto�ci przyjecha� ksi���
Karol, kt�ry wzi�� te� udzia� we mszy na miejscowym cmentarzu
wojskowym. Zgromadzi�y si� setki weteran�w, tysi�ce widz�w, a tak-
�e fotoreporter�w, dziennikarzy i ekip telewizyjnych.
Weterani przedefilowali przed ksi�ciem Karolem, kt�ry jest ho-
norowym dow�dc� pu�ku spadochronowego. Przy d�wi�kach woj-
skowych orkiestr maszerowali w beretach na g�owach, z orderami na
dumnie wypi�tych piersiach, i ze �zami w oczach. Mieszka�cy Nor-
mandii, m�czy�ni i kobiety, wylegli t�umnie na ulice, wiwatuj�c i p�a-
cz�c ze wzruszenia.
Ksi��� Karol przyby� do Ranville na pok�adzie samolotu; przela-
tywa� nad niewielkim mostem na kanale Caen, znajduj�cym si� dwa
kilometry od osady. To w�a�nie ten most noc� z 5 na 6 czerwca 1944
roku opanowa�a kompania szybowcowa 6 Dywizji Powietrznode-
santowej w trakcie niespodziewanego ataku. Pozosta�e formacje dy-
wizji, kt�re wyl�dowa�y na spadochronach lub szybowcach w okolicy,
przez ca�y dzie� odpiera�y zaciek�e niemieckie kontruderzenia.
W Ranville oraz w pobli�u mostu na kanale Caen w czterdziest�
rocznic� tego starcia zorganizowano wiele specjalnych atrakcji, w tym
zrzut plutonu spadochroniarzy z pu�ku spadochronowego - wetera-
n�w walk w Irlandii P�nocnej i na Falklandach. El�bieta II wp�yn�a
na wody kana�u Caen na pok�adzie kr�lewskiego jachtu Britannia i
odda�a honory, gdy jacht przep�ywa� pod uniesionym mostem.
Nie by� to zwyczajny most, a walka o niego nie by�a zwyczajn�
potyczk�. Od opanowania tego strategicznego punktu zale�a�o po-
wodzenie ca�ej inwazji i Brytyjczycy wykazali si� nadzwyczajnym
m�stwem. Most ten - nosz�cy dzi� nazw� Pegasus, od Pegaza b�d�-
cego emblematem brytyjskich wojsk powietrznodesantowych - sta�
si� g��wnym miejscem uroczysto�ci rocznicowych.
Mosty zawsze odgrywa�y w wojnach kluczow� rol�. Wynik bitew
i kampanii cz�sto zale�a� od tego, komu uda�o si� je utrzyma�, zdo-
by� czy zniszczy�.
Podczas II wojny �wiatowej w walkach w p�nocno-zachodniej
Europie szczeg�lny rozg�os zyska�y trzy mosty. Pierwszym z nich by�
kolejowy most Ludendorffa na Renie w Remagen. Si�dmego marca
1945 roku porucznik Karl H. Timmermann przedar� si� przez ten
zaminowany przez Niemc�w most na czele swojej kompanii z ame-
ryka�skiej 9 Dywizji Pancernej. By� to jeden z najbardziej �mia�ych
wojennych wyczyn�w, kt�ry doczeka� si� upami�tnienia w ksi��kach
oraz filmach; najlepszy opis akcji zawiera Most w Remagen Kena He-
chlera [na podstawie tej ksi��ki nakr�cono film, wy�wietlany w Pol-
sce pod tytu�em Most na Renie].
Drugi ze s�awnych most�w znajdowa� si� w Arnhem. By� on lepiej
znany w Wielkiej Brytanii ni� w Stanach Zjednoczonych a� do roku
1974, kiedy Cornelius Ryan opublikowa� ksi��k� O jeden most za
daleko. Wyczyny pu�kownika Johna Frosta i jego spadochroniarzy
w Arnhem zyska�y rozg�os po obu stronach Atlantyku.
Trzeci z most�w, Pegasus, nadal cieszy si� s�aw�, g��wnie w Zjed-
noczonym Kr�lestwie, cho� wyst�puje w filmowej wersji Najd�u�sze-
go dnia wed�ug ksi��ki Ryana i w ka�dym z powa�niejszych opracowa�
po�wi�conych inwazji w Normandii. Niniejsza ksi��ka stanowi pierw-
szy pe�ny opis tego wojennego epizodu.
Temat zafrapowa� mnie po raz pierwszy 7 czerwca 1981 roku.
Znalaz�em si� przy mo�cie Pegasus wraz z grup� ameryka�skich we-
teran�w, kt�rzy wraz z �onami obje�d�ali pola bitew II wojny �wia-
towej. Ogl�dali�my most, wychwalali�my kunszt pilot�w szybowc�w,
odwiedzili�my miejscowe muzeum. Pe�ni�em rol� przewodnika i gdy
wraca�em ze wszystkimi do autokaru - byli�my jak zwykle sp�nieni
- zatrzyma� mnie pewien siwy, wsparty na lasce starszy m�czyzna,
pytaj�c:
- Czy kt�ry� z was jest z brytyjskiej 6 Dywizji Powietrznodesan-
towej?
- Nie, prosz� pana - odpowiedzia�em. - W tym autobusie s� sami
Amerykanie.
- W takim razie przepraszam - odpar�.
- Nic nie szkodzi. Czujemy si� dumni z tego, �e jeste�my Amery
kanami. A czy pan by� w 6 Powietrznodesantowej?
- Tak, by�em - odpar�. - Jestem major John Howard.
- Co� podobnego! Co� podobnego! - wykrzykn��em, �ciskaj�c
mu d�o�. - To wielki zaszczyt pozna� pana.
Zapyta� wtedy, czy �moi ch�opcy" nie chcieliby wys�ucha� kr�t-
kiej opowie�ci o tym, co zdarzy�o si� w tej okolicy. Zapewni�em go,
�e tak. Zebrali�my si� wok� majora Howarda, kt�ry stan�� nad ka-
na�em, zwr�cony plecami do mostu. Niemal wszyscy uczestnicy na-
szej wycieczki przepadali za s�uchaniem wojennych relacji. I potem
zgodnie stwierdzili�my, �e jeszcze nigdy nie mieli�my okazji s�ucha�
tak dobrze opowiedzianej. Rok p�niej Howard ju� oficjalnie uczest-
niczy� ze mn� w obje�dzie z kolejn� grup�, opowiadaj�c wi�cej szcze-
g��w o wydarzeniach z 6 czerwca 1944 roku.
Przyjecha� zn�w w 1983 roku. Gdy autokar w drodze do Pary�a
zatrzyma� si� przed dawn� kwater� Rommla w jednej z kawiarni,
Howard stan�� przed budynkiem i energicznie zasalutowa�. I wtedy
w�a�nie pomy�la�em, aby opisa� histori� mostu Pegasus.
W owym czasie uko�czy�em wieloletnie prace badawcze nad �y-
ciem Dwighta D. Eisenhowera. Wcze�niej przestudiowa�em ponad
dwa miliony dokument�w, na podstawie kt�rych sporz�dzi�em li-
cz�cy z g�r� dwa tysi�ce stron r�kopis. Si�� rzeczy przez ten czas pa-
trzy�em na II wojn� �wiatow� i potem na okres Zimnej wojny oczami
naczelnego dow�dcy i prezydenta USA. Chcia�em, by moja nast�p-
na ksi��ka by�a zupe�nie odmienna -je�li chodzi o �r�d�a, rozmiary
i perspektyw�.
Pegasus idealnie pasowa� do tego zamiaru. Akcja jednej kompa-
nii nie zosta�a utrwalona w zbyt wielu dokumentach, a poniewa�
wywo�uje �ywe wspomnienia - mog�em bazowa� na ustnych relacjach
weteran�w w wi�kszym stopniu ni� na spisanych �wiadectwach. Po-
nadto opis jednego dnia dzia�a� kompanii musia� si� okaza� znacz-
nie kr�tszy od opisu 78 lat �ycia Ike'a Eisenhowera. Wreszcie praca
nad uwiecznieniem walk o most Pegasus pozwala�a zej�� do pozio-
mu dow�dcy kompanii i jego �o�nierzy - czyli na pole bitwy.
To, na czym mi zale�a�o, najlepiej okre�li� Russ Weigley we wst�-
pie do swojej znakomitej ksi��ki Eisenhower's Lieutenants. Napisa�:
�Od dawna budzi we mnie niepok�j tendencja w �nowej� historii
militarnej po 1945 roku (...) do unikania wchodzenia w epicentrum
walk. Wynika to po cz�ci z pr�by nadania naukowej i intelektualnej
szacowno�ci wsp�czesnej historii militarnej. (...) A przecie� to przy-
gotowywanie i prowadzenie wojen jest g��wnym celem armii; w przy-
padku historyka wojskowo�ci owo unikanie pr�by ognia sprawia, �e
napisane dzie�o staje si� groteskowo niepe�ne". Po tych wszystkich
latach sp�dzonych na studiowaniu biografii Ike'a si�a tego stwierdze-
nia szczeg�lnie do mnie przem�wi�a, poniewa� sztaby Eisenhowe-
ra znajdowa�y si� z dala od huku dzia�, ognia walk, uczucia strachu
0 �ycie.
Zaintrygowa�a mnie tak�e konkluzja Weigleya: �Jeden dzie� w bo-
ju cz�sto m�wi wi�cej o zasadniczej warto�ci armii ni� wizerunek
ca�ego pokolenia czas�w pokoju". To �wi�ta prawda, pomy�la�em,
ten wniosek mo�na uog�lni�: jeden dzie� bitwy m�wi nie tylko o war-
to�ci armii, ale i ca�ego narodu. I dlatego historia Johna Howarda
1 �o�nierzy kompanii D pu�ku Ox i Bucks ukazuje prawdziw�
warto��
armii brytyjskiej i narodu brytyjskiego.
Zawsze by�em pod wra�eniem dzie� S.L.A. Marshalla, a zw�aszcza
sposobu, w jaki odtwarza� wydarzenia na polu bitwy na podstawie roz-
m�w z jej uczestnikami. Marshall twierdzi, �e historyk wojskowo�ci
musi rozmawia� z �o�nierzami zaraz po walce. W moim przypadku
by�o to oczywi�cie wykluczone, a jednak uwa�am, i� u uczestnik�w
inwazji na Normandi� D-Day pozostanie na zawsze w pami�ci. Mo-
g� si� pos�u�y� przyk�adem Ike'a, kt�ry wprawdzie sp�dzi� dwie ka-
dencje na stanowisku prezydenta Stan�w Zjednoczonych, lecz zawsze
wspomina� D-Day jako sw�j najwi�kszy dzie�; zapami�ta� go ze zdu-
miewaj�cymi szczeg�ami.
Wywiady do swojej ksi��ki przeprowadzi�em jesieni� 1983 roku
w Kanadzie, Anglii, Francji i Niemczech. Nagra�em dwadzie�cia go-
dzin ta�m rozm�w z Johnem Howardem, dziesi�� z Jimem Wallwor-
kiem, pi�� z Hansem von Luckiem oraz po dwie lub trzy godziny
z innymi �o�nierzami.
S�uchanie opowie�ci weteran�w by�o fascynuj�cym prze�yciem.
Ch�tnie dzielili si� swoimi wspomnieniami. Zdarza�o mi si� wys�u-
cha� sze�ciu czy o�miu opis�w tego samego incydentu - r�ni�y si� tyl-
ko drobiazgami. Nierzadko jednak wynika�y niezgodno�ci w kwestii
dok�adnego czasu konkretnego zdarzenia b�d� kolejno�ci wypad-
k�w. Konfrontuj�c spisane wywiady z innym materia�em dokumen-
tacyjnym i stale wyja�niaj�c szczeg�y, zdo�a�em ustali� sekwencj�
wydarze�, kt�ra, jak s�dz�, jest na tyle zbli�ona do prawdziwej, na
ile mo�na to by�o osi�gn�� po up�ywie kilkudziesi�ciu lat.
Kluczowym momentem by�o l�dowanie pierwszego szybowca de-
santu w D-Day. Zegarki Johna Howarda i jednego z szeregowych
wskazywa�y akurat 16 minut po pomocy. I oba zatrzyma�y si� w�a�nie
na godzinie 0.16 - najpewniej wskutek wstrz�su wywo�anego przez
l�dowanie.
Nie ustaj� spory co do tego, kt�ry z alianckich �o�nierzy jako pierwszy
postawi� stop� na francuskiej ziemi 6 czerwca 1944 roku. Zaszczyt
ten przypisuj� sobie zwiadowcy z ameryka�skich 82 i 101 Dywizji
Powietrznodesantowych oraz brytyjskiej 6 Dywizji Powietrznode-
santowej. Nie spos�b dzisiaj stwierdzi�, czy uczynili to przed innymi
Jim Wallwork, John Howard i inni �o�nierze kompanii D z szybowca
nr 1. Natomiast wiadomo z ca�� pewno�ci�, �e kompania D pu�ku
Ox i Bucks wesz�a do akcji jako pierwsza. Postawiono te� przed ni�
najtrudniejsze i najwa�niejsze zadanie, kt�re wype�ni�a doskonale.
O niej w�a�nie jest ta ksi��ka.
1
D-DAY
Od godziny 0.00 do 0.15
To by� most ze stalowymi d�wigarami, pomalowany na szaro, z du��
nadbudow� i wie�� ci�nie�. O p�nocy z 5 na 6 czerwca 1944 roku wiatr
rozp�dzi� chmury i w blasku ksi�yca by� teraz dobrze widoczny po-
nad wodami kana�u Caen.
Na mo�cie szeregowy B�k, dwudziestodwuletni Polak powo�any
do s�u�by w niemieckiej armii [jego nazwisko zapisano jako Bonck],
stukn�� dziarsko obcasami, salutuj�c szeregowemu Helmutowi Ro-
merowi, osiemnastolatkowi z Berlina. Romer zluzowa� go na warcie.
Gdy B�k schodzi� z posterunku, natkn�� si� na innego wartownika,
r�wnie� Polaka. Obydwaj stwierdzili, �e nie chce im si� spa� i p�jd�
si� troch� zabawi� do pobliskiego burdelu w miasteczku Benouville.
Wyruszyli pieszo szos� biegn�c� na zach�d od mostu, na skrzy�owa-
niu skr�cili w lewo (na po�udnie) i doszli do drogi prowadz�cej do
miasteczka. Pi�� minut po p�nocy dotarli do burdelu. Byli tam sta-
�ymi bywalcami i ju� dwie minuty p�niej popijali tanie czerwone
wino z dwiema francuskimi dziwkami.
Tymczasem opodal mostu, na zachodnim brzegu kana�u i na po-
�udnie od szosy, Georges i Theresa Gondree spali w niewielkiej ka-
wiarni, kt�r� prowadzili i w kt�rej mieszkali z dwiema c�rkami.
Zajmowali dwa oddzielne pokoje - w ten spos�b chcieli zapobiec
dokwaterowaniu im niemieckich �o�nierzy. Up�ywa�a 1450 noc nie-
mieckiej okupacji Benouville.
Dla Niemc�w Gondree'owie byli prostymi wie�niakami z Nor-
mandii, kt�rzy nie sprawiali k�opot�w. Georges sprzedawa� piwo,
kaw� i prowiant, a jego ma��onka zaopatrywa�a niemieckich �o�nierzy
przy mo�cie w osobliwy koktajl w�asnej roboty z przejrza�ych melo-
n�w i cukru. W okolicy stacjonowa�o oko�o pi��dziesi�ciu �o�nierzy,
szeregowych, podoficer�w i oficer�w - w wi�kszo�ci nawet nie Niem-
c�w, tylko ludzi ze wschodniej Europy, przymusowo wcielonych do
Wehrmachtu.
Jednak�e Gondree'owie nie byli takimi prostakami, jakich uda-
wali. Theresa pochodzi�a z Alzacji i m�wi�a po niemiecku, z czym si�
nie zdradza�a przed �o�nierzami. Z kolei Georges, zanim naby� ka-
wiarni�, pracowa� przez dwana�cie lat w paryskiej filii banku Lloyda
i troch� zna� angielski. Gondree'owie nienawidzili Niemc�w za to,
co uczynili z Francj�, za warunki �ycia pod okupacj�. Obawiali si�
o przysz�o�� swoich c�rek i byli gotowi uczyni� wszystko, aby przy-
czyni� si� do zako�czenia niemieckiego panowania. Najcenniejsza
przys�uga, kt�r� mogli odda� aliantom, polega�a na przekazywaniu
informacji o sytuacji w okolicy mostu. Theresa pods�uchiwa�a roz-
mowy podoficer�w i �o�nierzy w kawiarni, powtarza�a Georges'owi,
kt�ry przekazywa� je pani Vion, dyrektorce szpitala po�o�niczego.
Ta z kolei kontaktowa�a si� z ruchem oporu w Caen, kiedy je�dzi�a
tam po zaopatrzenie dla szpitala. Z Caen owe informacje przewo-
�ono do Anglii samolotami typu Lysander - niewielkimi, jednosilni-
kowymi maszynami, kt�re mog�y l�dowa� cho�by na polu i szybko
wystartowa� z powrotem.
Zaledwie par� dni wcze�niej, 2 czerwca, Georges przekaza� t�
drog� wiadomo�� zas�yszan� przez Theres�: urz�dzenie detonuj�ce,
kt�re mia�o doprowadzi� do eksplozji pod�o�onych pod mostem
�adunk�w wybuchowych i zniszczenia jego konstrukcji, znajdowa�o
si� w bunkrze obok szosy - po jej drugiej stronie sta�o dzia�o przeciw-
pancerne. Georges Gondree mia� nadziej�, �e ta informacja dotrze
tam, gdzie powinna; nie wyobra�a� sobie, by most zosta� zniszczony.
Cz�owiekiem, kt�ry wyda� rozkaz zaminowania mostu by� major Hans
Schmidt, dow�dca strzeg�cego go pododdzia�u. Mia� pod swoj� ko-
mend� niepe�n� kompani� 736 pu�ku grenadier�w z 716 Dywizji
Piechoty. O p�nocy z 5 na 6 czerwca przebywa� w Ranville, osadzie
oddalonej o dwa kilometry na wsch�d od rzeki Orne p�yn�cej r�w-
nolegle do kana�u w odleg�o�ci oko�o 400 metr�w. R�wnie� nad ni�
znajdowa� si� most (sta�y, jednak bez stanowisk kaem�w i artylerii).
Obydwu most�w, stanowi�cych jedyne przeprawy przez Orne na nor-
mandzkim wybrze�u, strzeg�y tylko po dwie warty; reszta �o�nierzy spa-
�a w bunkrach, drzema�a w okopach - lub te� bawi�a si� w Benouville.
Tego wieczoru Schmidt przebywa� u swojej przyjaci�ki z Ranville,
racz�c si� normandzkimi przysmakami i winem. Wiej�ce od dw�ch
dni silne wiatry oraz burzowa pogoda raczej wyklucza�y akcj� nieprzy-
jaciela. Wcze�niej Schmidt otrzyma� rozkaz zniszczenia obu most�w
w razie prawdopodobie�stwa zdobycia przez wroga. Wprawdzie
wst�pnie przysposobi� je do wysadzenia w powietrze, ale nie zezwoli�
na za�o�enie �adunk�w wybuchowych na d�wigarach - z obawy przed
wypadkiem albo atakiem partyzant�w. Mosty by�y oddalone oko�o
8 kilometr�w od morza, uwa�a� wi�c, �e zd��y si� przygotowa�, za-
nim nad kana� i rzek� Orne dotr� oddzia�y desantowe.
W Vimont, na wsch�d od Caen, pu�kownik Hans A. von Luck, do-
w�dca 125 pu�ku grenadier�w pancernych z 21 Dywizji Pancernej,
w swojej kwaterze przygotowywa� raporty personalne. Von Luck
r�ni� si� od Schmidta nie tylko tym, �e pracowa� do p�nych godzin
nocnych. Schmidta �zmi�kczy�y" lata wygodnej s�u�by w okupowa-
nym kraju, natomiast von Luck by� oficerem zaprawionym w bojach.
W 1939 roku walczy� w Polsce, w 1940 roku dowodzi� batalionem
rozpoznawczym dywizji Rommla pod Dunkierk�, w 1941 roku zna-
laz� si� w sk�adzie wojsk zmotoryzowanych pod Moskw� (w grudniu
tamtego roku doprowadzi� sw�j batalion do rogatek Moskwy), wresz-
cie uczestniczy� w p�nocnoafryka�skiej kampanii Rommla w latach
1942-1943.
R�wnie� ostro kontrastowa�y ze sob� jednostki von Lucka oraz
Schmidta. 716 Dywizja Piechoty by�a drugorzutow�, marnie wyekwi-
powan� i pozbawion� transportu motorowego formacj�, z�o�on�
w du�ym stopniu ze wcielonych do Wehrmachtu Polak�w, Rosjan,
Francuz�w i �o�nierzy innych narodowo�ci; 21 Dywizja Pancerna by�a
ulubion� dywizj� Rommla. Pu�k von Lucka, 125 pu�k grenadier�w
pancernych, nale�a� do najlepiej uzbrojonych w niemieckiej armii.
Wprawdzie 21 Dywizja Pancerna uleg�a rozbiciu w Tunezji w kwiet-
niu i maju 1943 roku, ale Rommel zdo�a� wydosta� z tunezyjskiej
pu�apki wi�kszo�� kadry oficerskiej tej jednostki i doprowadzi� do
odtworzenia dywizji. Wyposa�ono j� w najnowszy sprz�t, w tym ci�-
kie czo�gi Tiger, wszelkiego rodzaju wozy bojowe, a tak�e znakomite
urz�dzenia radiowe. �o�nierzami byli ochotnicy, m�odzi Niemcy,
wychowywani przez nazist�w na wojownik�w, silni, dobrze wyszko-
leni, rw�cy si� do walki z wrogiem.
Tej nocy w powietrzu panowa� du�y ruch; brytyjskie i ameryka�-
skie bombowce przelecia�y kana� La Manche, by zaatakowa� z po-
wietrza Caen. Schmidt jak zwykle nie zwraca� na to wi�kszej uwagi.
Von Luck oko�o godziny 1.00 odnotowa� co� szczeg�lnego. Oto kilka
samolot�w przelecia�o na bardzo ma�ej wysoko�ci - oko�o 150 met-
r�w. Oznacza� to mog�o zrzut spadochronowy. Pomy�la�, �e pewnie
alianci zaopatruj� ruch oporu i poleci� zorganizowanie ob�awy, licz�c
na uj�cie partyzant�w w chwili, gdy b�d� przechwytywa� dostaw�.
Heinrich (obecnie Henry) Heinz Hickman, sier�ant niemieckiego
6 (samodzielnego) pu�ku spadochronowego, jecha� w tym czasie
w otwartym samochodzie sztabowym z Ouistreham na wybrze�u ku
Benouville. Dwudziestoczteroletni Hickman walczy� wcze�niej na
Sycylii i we W�oszech. Jego pu�k przyby� do Normandii przed dwo-
ma tygodniami. Pi�tego czerwca o godzinie 23.00 dow�dca kompanii,
w kt�rej s�u�y� Hickman, poleci� zabra� czterech m�odych szerego-
wych z posterunk�w obserwacyjnych pod Ouistreham i przywie�� ich
do miejsca stacjonowania sztabu jednostki, ko�o Breville, na wsch�d
od rzeki.
Hickman, sam b�d�c spadochroniarzem, tak�e us�ysza� przelatuj�-
ce nisko samoloty. I doszed� do takiego samego wniosku, co von Luck -
to zaopatrzenie dla francuskiego ruchu oporu. Nie przysz�o mu do
g�owy, �e alianci mog� dokona� zrzutu spadochroniarzy, anga�uj�c
do tego zaledwie kilka maszyn. Hickman pojecha� dalej w stron� mos-
tu nad kana�em Caen.
O p�nocy nad kana�em La Manche dwie grupy, po trzy ci�kie bom-
bowce Halifax, lecia�y na wysoko�ci ponad 2000 metr�w ku Caen.
W powietrzu znajdowa�o si� wiele innych alianckich samolot�w, wi�c
obs�uga niemieckich reflektor�w-szperaczy, ani artylerzy�ci z baterii
przeciwlotniczych nie spostrzegli, �e Halifaxy ci�gn� na holu szybowce
transportowe typu Horsa.
W pierwszym z szybowc�w obdarzony silnym g�osem szeregowy
Wally Parr z kompanii D pu�ku Oxfordshire and Buckinghamshire
Light Infantry (Ox i Bucks), wchodz�cej w sk�ad 6 Brygady Powietrz -
nodesantowej brytyjskiej 6 Dywizji Powietrznodesantowej, �piewa�
g�o�no wraz z dwudziestoma o�mioma �o�nierzami piosenk� Abby,
Abby, My Boy. Kapral Billy Gray, siedz�cy na tej samej �awce co
Parr, ledwie otwiera� usta - odczuwa� nieodpart� potrzeb� oddania
moczu. W ogonie szybowca kapral Jack Bailey niby �piewa�, ale my�-
la� przede wszystkim o swoim spadochronie.
Pilot, dwudziestoczteroletni sier�ant sztabowy Jim Wallwork z pu�-
ku pilot�w szybowcowych, dostrzeg� ju� fale rozbijaj�ce si� o norman-
dzki brzeg. Obok niego drugi pilot, sier�ant sztabowy John Ainsworth,
wpatrywa� si� w napi�ciu w stoper. Siedz�cy za nim dow�dca kom-
panii D, trzydziestojednoletni major John Howard, by�y policjant,
�mia� si� wraz ze wszystkimi, gdy piosenka si� sko�czy�a, a Parr za-
wo�a�: �Czy pan major zrzuci� ju� towar?". Howard cierpia� na cho-
rob� lokomocyjn� i wymiotowa� podczas ka�dego z treningowych
lot�w. Tym razem jednak czu� si� dobrze. Podobnie jak jego pod-
w�adni mia� po raz pierwszy wej�� do walki, a ta perspektywa bardziej
go uspokaja�a ni� przera�a�a.
Kiedy Parr zaintonowa� now� piosenk� -It's a Long, Long Way to
Tipperary - Howard wymaca� czerwony bucik w kieszeni kurtki mun-
duru. By� to bucik jego dwuletniego syna Terry'ego, kt�ry zabra� ze
sob� na szcz�cie. Pomy�la� o swojej �onie Joy, Terrym oraz o nowo
narodzonej c�reczce Penny. Jego rodzina wr�ci�a do Oksfordu i za-
mieszka�a w pobli�u jednej z fabryk - Howard mia� nadziej�, �e nie
spadn� tam bomby. Obok Howarda siedzia� porucznik Den Brothe-
ridge, kt�rego �ona oczekiwa�a dziecka (pi�ciu �o�nierzy z kompanii
zostawi�o w Anglii �ony w ci��y). To Howard nam�wi� Brotheridge'a
do przeniesienia do jego kompanii i wybra� jego pluton do szybowca
nr 1, poniewa� uzna�, �e s� najlepszymi �o�nierzami w ca�ej kompanii.
Za szybowcem Wallworka lecia� Horsa nr 2, z plutonem porucz-
nika Davida Wooda na pok�adzie. Nast�pny w kolejno�ci, szybowiec
nr 3, przewozi� pluton porucznika R. �Sandy'ego" Smitha. Te trzy
szybowce mia�y znale�� si� nad wybrze�em ko�o Cabourga, na wsch�d
od uj�cia rzeki Orne.
Par� minut p�niej, i nieco dalej na zach�d, znalaz�y si� nad Fran-
cj� trzy inne szybowce z plutonami porucznik�w H.J. �Toda" Swe-
eneya oraz Dennisa Foxa. Ta druga grupa kierowa�a si� ku uj�ciu
Orne. W plutonie Foxa sier�ant M.C. �Wagger" Thornton �piewa�
Cow Cow Boogie i jak prawie wszyscy w szybowcach - pali� papie-
rosy Players, jednego za drugim.
W szybowcu nr 2 pierwszej z grup pilot, sier�ant sztabowy Oliver
Boland, kt�ry dwa tygodnie wcze�niej sko�czy� dwadzie�cia trzy
lata, uzna� przelot przez kana� La Manche za �nadzwyczaj emocjo-
nuj�ce" prze�ycie; znalaz� si� w �awangardzie najpot�niejszej armii.
Trudno mi by�o uwierzy�, �e wszystko przebiega tak zwyczajnie".
Siedem minut po p�nocy czo�owy szybowiec Wallworka znalaz�
si� nad wybrze�em i wyczepi� si� z holu. W owej chwili zacz�a si� in-
wazja na kontynentaln� Europ�.
Tego dnia zaplanowano przerzucenie do Francji drog� morsk�
i powietrzn� 156 tysi�cy �o�nierzy - Brytyjczyk�w, Kanadyjczyk�w
i Amerykan�w. Kompania D wyruszy�a jako pierwsza i by�a jedyn�
kompani�, kt�ra dzia�a�a ca�kowicie samodzielnie. A� do czasu wy-
konania zadania Howard nie musia� sk�ada� meldunk�w ani odbiera�
rozkaz�w od prze�o�onych. Gdy Wallwork zwolni� lin� holownicz�,
kompania D by�a zdana ju� tylko na siebie.
Po zwolnieniu liny holowniczej szybowcem nagle szarpn�o. �o�nie-
rze przestali �piewa�, huk silnik�w bombowca nagle ucich�, s�ycha�
by�o tylko szum powietrza uderzaj�cego w skrzyd�a szybowca. Chmu-
ry przes�oni�y ksi�yc. Ainsworth skierowa� �wiat�o latarki na sw�j
stoper, kt�ry uruchomi� natychmiast po zej�ciu z holu.
Bombowce Halifax, ju� bez szybowc�w na holu, polecia�y dalej
nad Caen, gdzie mia�y zrzuci� niewielki �adunek bomb na fabryk�
cementu -by�o to raczej dzia�anie pozoruj�ce dla odwr�cenia uwagi
Niemc�w. Kiedy w czasie kampanii w Normandii Caen zosta�o nie-
mal ca�kowicie zniszczone, jedynym budynkiem w mie�cie, kt�ry nie
leg� w gruzach, by�a owa fabryka cementu. ��wietnie nas holowali
- twierdzi Wallwork - ale beznadziejnie bombardowali".
Howard odszed� my�lami od Joy, Penny i Terry'ego. Tu mia� swoj�
drug� �rodzin�" - kompani� D. Z�y� si� z dow�dcami poszczeg�l-
nych pluton�w, sier�antami i kapralami oraz wieloma szeregowymi,
z kt�rymi przygotowywali si� wsp�lnie do tej akcji od dw�ch lat. Ofi-
cerowie i pozostali �o�nierze znakomicie wype�niali wszystkie zada-
nia, kt�re przed nimi stawia�. Uzna�, �e to najlepsza kompania w ca�ej
brytyjskiej armii.
Pomy�la� o niebezpiecze�stwach, kt�re na nich czyha�y. Zdj�cia
rozpoznania lotniczego ujawni�y, �e Niemcy kopali do�y na antydesan-
towe i antyszybowcowe s�upy (nazywane przez aliant�w �szparagami
Rommla"). Czy zd��yli ju� je ustawi�? Do chwili l�dowania szybow-
c�w wszystko zale�a�o od sprawno�ci pilot�w. Je�li zdo�aj� bezpiecz-
nie wysadzi� kompani� D w odleg�o�ci 400 metr�w od celu, w�wczas
uda si� wykona� zadanie. Je�li jednak zejd� z kursu o co najmniej
kilometr, wtedy rozwiewa�a si� szansa na powodzenie akcji. Gdyby
Niemcy dostrzegli zbli�aj�ce si� szybowce i wycelowali w nie karabi-
ny maszynowe, �aden z jego �o�nierzy nie wyl�dowa�by �ywy na fran-
cuskiej ziemi. Uderzenie w drzewo, nabrze�e czy jeden ze �szparag�w
Rommla" r�wnie� oznacza�o dla ludzi z desantu �mier�.
Howard modli� si� w duchu, aby Wallwork dolecia� do celu. W pew-
nym momencie porucznik Brotheridge, przytrzymywany przez dw�ch
�o�nierzy, zacz�� otwiera� boczne drzwi. Zaci�y si� i Howard musia�
mu pom�c. Po otwarciu w�azu spojrzeli w d�, ale dostrzegli tylko
chmury. U�miechn�li si� do siebie i wr�cili na miejsca, przypomi-
naj�c o zak�adzie o pi��dziesi�t frank�w dla tego, kto jako pierwszy
opu�ci szybowiec.
Howard przywo�a� w pami�ci otrzymane rozkazy z 2 maja. Roz-
kaz dla niego, podpisany przez brygadiera Nigela Poetta i okre�lony
jako �Bigot" [super tajny, przeznaczony dla nielicznych oficer�w z tzw.
listy Bigot�w, znaj�cych dat� i miejsce l�dowania aliant�w w Nor-
mandii] brzmia�:
Waszym zadaniem jest uchwycenie nie naruszonych most�w na rzece
Orne i kanale w Benouville i Ranville oraz utrzymanie ich a� do nadej�-
cia odsieczy. (...) Opanowanie tych most�w zale�y w du�ym stopniu od
wykorzystania zaskoczenia, szybko�ci oraz od brawury. W sytuacji, gdy
wi�kszo�� pododdzia�u wyl�duje bezpiecznie, nie powinien mie� pan
wi�kszych trudno�ci z pokonaniem rozpoznanej obrony most�w. Pro-
blemem b�dzie odparcie nieprzyjacielskiego kontrnatarcia na mosty a�
do czasu nadej�cia posi�k�w.
Z odsiecz� mieli przyby� �o�nierze 6 Dywizji Powietrznodesanto-
wej, a konkretnie 7 batalion 5 Brygady Spadochronowej tej�e dywizji,
kt�rzy l�dowali mi�dzy rzekami Orne i Dives o 5.00 rano. Brygadier
Poett, dow�dca 5 Brygady, powiedzia� Howardowi, �e mo�e on liczy�
na zorganizowane wsparcie w ci�gu dw�ch godzin od wyl�dowania.
Spadochroniarzy czeka�o przej�cie przez Ranville, gdzie Poett zamie-
rza� zorganizowa� kwater� polow� i z niej kierowa� obron� most�w.
Sam Poett, kt�ry lecia� razem ze zwiadowcami maj�cymi za zadanie
oznakowanie strefy zrzutu dla g��wnych si� 5 Brygady Spadochro-
nowej, powinien znale�� si� na miejscu ju� dwie do trzech minut po
Howardzie. Jego grupa znajdowa�a si� na pok�adzie sze�ciu samolo-
t�w - by�y to owe nisko lec�ce maszyny, kt�re us�yszeli von Luck
i Hickman. Poett chcia� wyskoczy� ze spadochronem jako pierwszy,
ale o godzinie 0.08 zmaga� si� jeszcze z pokryw� w�azu w spodzie ka-
d�uba. Wraz z dziesi�cioma �o�nierzami utkn�� w archaicznym bom-
bowcu Albemarle. Wielkim problemem okaza�o si� ju� zamkni�cie
tego przekl�tego w�azu, mo�liwe dopiero po tym, jak �o�nierze st�o-
czyli si� w kad�ubie. Teraz, nadlatuj�c nad francuski brzeg kana�u
La Manche, nie mogli go otworzy�. Poett ba� si�, �e w og�le nie wy-
dostan� si� z samolotu i w nies�awie powr�c� do Anglii.
W szybowcu nr 3 porucznik Sandy Smith czu�, jak co� �ciska go w �o-
��dku, zupe�nie jak przed wa�nymi zawodami sportowymi. Mia� za-
ledwie dwadzie�cia dwa lata i lubi� to charakterystyczne napi�cie, kt�re
pozna� jako gwiazdor reprezentacji Cambridge w rugby. �Rwali�my
si� do akcji - wspomina - byli�my bardzo sprawni. No i bardzo naiw-
ni. Wyobra�a�em sobie, �e ka�dy wyka�e si� bohaterskimi czynami
w rytm werbli i przy d�wi�kach orkiestry wojskowej, a ja oka�� si�
najdzielniejszym z dzielnych. Nie mia�em cienia w�tpliwo�ci, �e tak
w�a�nie b�dzie".
Na �awce po drugiej stronie siedzia� podenerwowany doktor John
Vaughan. Mia� za sob� wiele skok�w spadochronowych i wyzby� si�
l�ku. Zg�osi� si� na ochotnika do tej misji, nie znaj�c szczeg��w, ale
kiedy znalaz� si� w szybowcu z otwartym w�azem, powtarza� w my-
�lach: �Bo�e, dlaczego nie mam spadochronu?".
W tym czasie w Oksfordzie Joy Howard g��boko spa�a. Min�� typowy
dzie�; o 7.00 wieczorem u�o�y�a dzieci do ��ek, a potem przez par�
godzin s�ucha�a radia, ozdabiaj�c plis� sukieneczki Penny.
Podczas ostatniego urlopu John schowa� mundur w szafie. Wzi��
ze sob� czerwony bucik Terry'ego, uca�owa� dzieci i wyszed� - by po
chwili wr�ci� i u�ciska� je raz jeszcze. Odchodz�c, powiedzia� Joy, �e
kiedy us�yszy o rozpocz�ciu inwazji, mo�e przesta� si� martwi� -jego
rola b�dzie ju� wtedy sko�czona. Jednak Joy odkry�a schowany mun-
dur i zorientowa�a si�, �e John zabra� dzieci�cy bucik. Domy�li�a si�,
�e inwazja rozpocznie si� w najbli�szych dniach; pozostawienie wyj�-
ciowego munduru oznacza�o, i� John nie planowa� si� sto�owa� w ka-
synie oficerskim.
By�o to wiele tygodni wcze�niej, lecz jako� nic si� nie dzia�o. Pi�te-
go czerwca 1944 roku wieczorem Joy nie mia�a �adnych szczeg�lnych
przeczu�. S�ysza�a wprawdzie samoloty w powietrzu, ale poniewa�
wi�kszo�� bombowc�w przebazowywano z Midlands (hrabstwa �rod-
kowej Anglii) na po�udnie, nie zwraca�a na to wi�kszej uwagi. Nie-
bawem zasn�a.
Na po�udniowo-wschodnim skraju Londynu, niemal granicz�cym
z hrabstwem Kent, Irene Parr s�ysza�a i widzia�a wielk� armad� po-
wietrzn� lec�c� ku Normandii i natychmiast si� domy�li�a, �e zacz�-
�a si� inwazja. Jej m�� Wally - ewidentnie �ami�c tajemnic� wojskow�
- powiedzia� wcze�niej, i� kompania D wyruszy jako pierwsza i jak
przypuszcza, stanie si� to w pierwszym tygodniu czerwca. Iren� nie
wiedzia�a oczywi�cie, gdzie jest teraz Wally, ale by�a pewna, i� mia�
wykona� szczeg�lnie niebezpieczne zadanie - i modli�a si� za niego.
Na pewno sprawi�aby jej rado�� wiadomo��, �e tu� przed opuszcze-
niem Anglii pomy�la� o niej: zanim wszed� na pok�ad szybowca Hor-
sa pilotowanego przez Wallworka, wzi�� kawa�ek kredy i napisa� na
kad�ubie Lady Irene.
Wallwork przelecia� nad wybrze�em na wsch�d od uj�cia rzeki Orne.
Chocia� by� pilotem szybowca nr 1, a szybowce nr 2 i 3 lecia�y tu� za
nim, nie mia� zadania doprowadzenia ca�ej grupy do strefy l�dowa-
nia. W razie gdyby za�ogi szybowc�w straci�y ze sob� kontakt wzro-
kowy, ich piloci winni dzia�a� na w�asn� r�k�. Boland wspomina
�poczucie osamotnienia w powietrzu, martw� cisz�, szybowanie nad
francuskim wybrze�em ze �wiadomo�ci�, �e nie ma drogi powrotu".
Wallwork nie widzia� ani most�w, ani nawet rzeki i kana�u. Stara�
si� ustali� po�o�enie na podstawie kompasu, pr�dko�ciomierza i wy-
soko�ciomierza. Po trzech minutach i czterdziestu dw�ch sekundach
szybowania Ainsworth rzuci�: �Teraz!" i Wallwork wykona� szybow-
cem zwrot w prawo.
Wyjrza� przez owiewk�, wypatruj�c charakterystycznych punkt�w.
Nie m�g� niczego dostrzec.
- Nie widz� Bois de Bavent - odezwa� si� szeptem do Ainswor-
tha, nie chc�c niepokoi� �o�nierzy desantu. Ainsworth sykn��:
- Na lito�� bosk�, Jim. To najwi�ksza miejscowo�� w okolicy.
Skup si�.
- Nic nie ma - odpowiedzia� Jim gor�czkowo.
- I tak jeste�my na kursie - stwierdzi� Ainsworth i zacz�� odlicza�:
- Pi��, cztery, trzy, dwa, jeden. Dobra. Zwrot w prawo.
Wallwork ponownie wychyli� drewniany wolant i wykona� nast�p-
ny zwrot. Szybowiec zmierza� teraz na p�noc, wzd�u� wschodniego
brzegu kana�u i raptownie wytraca� wysoko��. Uruchamiaj�c wielkie
klapy skrzyde� (nazywane �wrotami od stodo�y"), sprowadzi� szybo-
wiec z wysoko�ci ponad 2000 metr�w na niespe�na 200 metr�w i zre-
dukowa� jego szybko�� z 250 do 180 kilometr�w na godzin�.
Na widnokr�gu, z boku, wida� by�o �un� nad Caen, utworzon�
przez smugowe pociski przeciwlotnicze, �wiat�a reflektor�w oraz po-
�ary wzniecone przez bomby. Jednak przed sob� Wallwork nadal nie
dostrzega� niczego. Mia� nadziej�, �e Ainsworth si� nie myli i rzeczy-
wi�cie znajduj� si� nad celem.
�w cel stanowi�o ma�e pole w kszta�cie tr�jk�ta, o d�ugo�ci oko�o
500 metr�w, z podstaw� na po�udniu i wierzcho�kiem wycelowanym
w po�udniowo-wschodni koniec mostu na kanale. Wallwork nie m�g�
go wypatrzy�, ale tyle razy pilnie studiowa� zdj�cia i makiet� okolicy,
�e mia� w pami�ci wyra�ny obraz mostu, z nadbud�wk� i wie�� ci�-
nie� przy wschodnim kra�cu, g�ruj�cego nad p�askim otoczeniem.
Tu� na p�noc od mostu, na wschodnim brzegu, znajdowa� si� bun-
kier z karabinem maszynowym, a tak�e stanowisko dzia�a przeciw-
pancernego po drugiej stronie drogi - otoczone zasiekami z drutu
kolczastego. Na ostatniej naradzie Wallworka z Howardem ten ostatni
stwierdzi�, �e chcia�by, aby dzi�b Horsy rozbi� te zasieki. Wallwork
pomy�la�, i� nie ma najmniejszych szans, by wyl�dowa� wielkim i prze-
ci��onym szybowcem z tak� precyzj�, i to o p�nocy, na wyboistym
terenie, przy minimalnej widoczno�ci. Zapewni� jednak Howarda,
�e zrobi, co tylko si� da. Wraz z Ainsworthem doszed� do wniosku, i�
takie taranowanie sko�czy si� �po�amaniem jednej albo kilku n�g".
Obaj uwa�ali, �e je�li wyjd� z podobnej eskapady tylko ze z�amany-
mi nogami, to i tak b�d� mieli szcz�cie.
Teraz Wallwork pr�bowa� ustali� po�o�enie, przenikn�� wzrokiem
ciemno�� i chmury, lecz nie by� to jego jedyny problem. Szybowiec
mia� wyl�dowa� przy pr�dko�ci oko�o 150 kilometr�w na godzin�.
Gdyby wpad� na drzewo albo wbity przez Niemc�w s�up, to je�li nawet
wszyscy by ocaleli, z powodu odniesionych obra�e� nie mogliby wykona�
zadania. Niepokoi� go te� spadochron, kt�ry znajdowa� si� w ogonie
szybowca, przytrzymywany przez kaprala Baileya. Wallwork przysta� na
u�ycie spadochronu w ostatniej chwili. Pomys� polega� na spowolnieniu
l�dowania i dobiegu szybowca dzi�ki rozwini�ciu spadochronu za
kad�ubem. Jednak obawia� si�, �e m�g� on zary� dziobem w ziemi.
Mechanizm rozwijaj�cy czasz� tego spadochronu znajdowa� si� nad
g�ow� Ainswortha. W odpowiedniej chwili mia� on nacisn�� przycisk
otwieraj�cy luk oraz spadochron. Inna d�wignia powodowa�a
odrzucenie spadochronu. W teorii brzmia�o to rozs�dnie, niemniej
Wallwork mia� nadziej�, �e nie b�dzie musia� korzysta� z tego �wy-
nalazku".
O godzinie 0.14 Wallwork krzykn�� przez rami� do Howarda, by si�
przygotowa�. Howard i jego �o�nierze obj�li klatki piersiowe ramionami i
podci�gn�li do nich kolana.
Howard wspomina�: �Widzia�em, jak Jim si� zmaga, pr�buj�c w
ostatniej chwili sterowa� tym cholernym wielkim pud�em, a wyrazu jego
twarzy nigdy nie zapomn�. Mog�em dostrzec wielkie krople potu na jego
czole i policzkach".
Szybowce nr 2 i 3 lecia�y za Wallworkiem w minutowych odst�pach. Druga
grupa szybowc�w jednak si� rozdzieli�a. �Czw�rk�" Pridaya znios�o nad
rzek� Dives. Dostrzeg�szy most na Dives, pilot szybowca nr 4 zacz�� si�
szykowa� do l�dowania. Dwie pozosta�e Horsy nie zesz�y z
prawid�owego kursu i nadlatywa�y nad Orne. Nie musia�y wykonywa�
zwrot�w. Mia�y �trafi�", czyli, w �argonie szybownik�w, wyl�dowa�
zwr�cone w kierunku po�udniowym na zachodnim brzegu rzeki, na polu
d�ugo�ci prawie 1000 metr�w.
Brygadier Poett w ko�cu zdo�a� otworzy� w�az (w innym ze starych
Albemarle'�w jeden z oficer�w Poetta wypad� w trakcie otwierania luku i
zgin�� w wodach kana�u La Manche). Stoj�c okrakiem nad otworem w
pod�odze, Poett nie m�g� dostrzec niczego na zewn�trz. Jego samolot
przelecia� dok�adnie nad bateri� Merville, innym kluczowym celem akcji
spadochroniarzy tej nocy. Min�a kolejna minuta,
by�a godzina 0.16. Pilot zapali� zielon� lampk� i Poett skoczy� przez luk w
czarn� noc.
Szeregowy Romer i drugi wartownik jak co noc przemierzali most na
kanale w t� i z powrotem. Bombardowanie Caen nie by�o niczym nowym i
obaj nie spojrzeli nawet na �un� nad miastem. Obs�uga karabinu
maszynowego jak zwykle drzema�a za betonowymi p�ytami i workami z
piaskiem, podobnie jak �o�nierze w w�skich rowach strzelniczych. Dzia�a
przeciwpancernego nikt nie pilnowa�.
W Ranville major Schmidt otworzy� nast�pn� butelk� wina. W
Benouville szeregowy B�k dopi� sw�j trunek i uda� si� do jednego z
pokoj�w z francusk� prostytutk�. Na szosie z Ouistreham sier�ant
Hickman p�dzi� samochodem sztabowym na po�udnie, w stron� Benouville
i mostu. W domu, w kt�rym mie�ci�a si� kawiarnia, Gon-dree'owie spali.
Wallwork sprowadzi� szybowiec na wysoko�� oko�o 70 metr�w i
zmniejszy� pr�dko�� do 150 kilometr�w na godzin�. Kwadrans po
p�nocy znalaz� si� na ostatecznym kursie. Oko�o dw�ch kilometr�w od
celu chmury si� rozesz�y, ods�aniaj�c ksi�yc. Wallwork widzia� teraz
rzek� i kana�, kt�re przypomina�y srebrne paski. Po chwili ujrza� most,
dok�adnie w miejscu, w kt�rym spodziewa� si� go zobaczy�. Pomy�la�:
�No, mam ci� wreszcie".
2
D-DAY
Dwa lata wcze�niej
Wiosna 1942 roku by�a ci�ka dla aliant�w. W Afryce P�nocnej
Brytyjczycy zbierali ci�gi. W Rosji Niemcy podj�li gigantyczn� ofensyw�
na Stalingrad. Na Dalekim Wschodzie Japo�czycy zajmowali
ameryka�skie, brytyjskie i holenderskie posiad�o�ci kolonialne, za-
gra�aj�c Australii. Hitler opanowa� niemal ca�� Europ�. Jedyn� nadziej�
by�o to, �e 7 grudnia 1941 roku Ameryka przyst�pi�a do wojny. Pocz�tkowo
jednak mog�a wesprze� sojusznik�w tylko niewielk� liczb� okr�t�w; ani
ameryka�skie wojska l�dowe, ani lotnictwo nie by�o jeszcze gotowe do
dzia�a� zaczepnych. Nieznacznie tylko zwi�kszono wojskowe dostawy w
ramach lend-lease.
Od wrze�nia 1939 do maja 1940 roku trwa�a tzw. dziwna wojna,
jednak�e dla tysi�cy m�odych Brytyjczyk�w powo�anych do wojska w tym
okresie nast�pne miesi�ce - od wiosny 1941 do pocz�tk�w 1944 roku - nie
przynios�y powod�w do chwa�y. Przesta�o straszy� widmo niemieckiej
inwazji. Brytyjskie wojska l�dowe bra�y aktywny udzia� w walkach tylko
w basenie Morza �r�dziemnego. Gdzie indziej czas up�ywa� �o�nierzom na
og� na szkoleniu i nudnych, rutynowych obowi�zkach. Stan dyscypliny
pozostawia� wiele do �yczenia, cz�ciowo z powodu wszechobecnej nudy,
po cz�ci za� dlatego, �e w Ministerstwie Wojny panowa� pogl�d, i� surowa
dyscyplina k��ci si� z zasadami demokracji. Poza tym uwa�ano, �e os�abia
ona ducha bojowego �o�nierzy.
Wielu �o�nierzom odpowiada�a ta sytuacja; nie mieli oni nic przeciwko
perspektywie sp�dzenia wojny w koszarach, gdzie defilowali,
�wiczyli musztr� czy te� oddawali si� innym podobnym zaj�ciom.
Jednak�e ci, kt�rzy wst�pili do wojska, by walczy� za kr�la i ojczyzn�,
spragnieni dzia�ania i mocnych wra�e�, nie byli z tego zadowoleni.
Na wiosn� 1942 roku, kiedy og�oszono ochotniczy nab�r do wojsk
powietrznodesantowych, otworzy�a si� przed nimi szansa.
W Wielkiej Brytanii podj�to decyzj� o stworzeniu armii powietrzno-
desantowej i zorganizowano 1 Dywizj� pod dow�dztwem genera�a
majora F.A.M. �Boya" Browninga. Owiany legend�, znany z zami�o-
wania do surowej dyscypliny, Browning wygl�da� jak gwiazdor filmowy
i bardzo dba� o sw�j wizerunek. Jego �ona, powie�ciopisarka Daphne
du Maurier, w 1942 roku zaproponowa�a, by wojska powietrznode-
santowe nosi�y czerwone berety i zaprojektowa�a ich odznak� przed-
stawiaj�c� mitologicznego Bellerofonta, kt�ry dosiada skrzydlatego
Pegaza.
Wally Parr by� jednym z tysi�cy, kt�rzy zg�osili si� ochotniczo do
Czerwonych Beret�w. Wst�pi� do wojska w lutym 1939 roku w wie-
ku szesnastu lat (w sumie w kompanii D znajdowa�o si� oko�o tuzina
�o�nierzy, kt�rzy, zaci�gaj�c si� do armii, podali nieprawdziw� dat�
urodzenia). Otrzyma� przydzia� do pu�ku piechoty i sp�dzi� trzy lata
�nie robi�c nic cho� troch� wa�nego. Rozci�ganie zasiek�w, nazajutrz
ich zwijanie i przenoszenie. (...) W og�le nie strzela�em z karabinu.
Nie robi�em nic". Po zg�oszeniu si� do si� powietrznodesantowych,
przeszed� sprawdzian sprawno�ciowy i zosta� przyj�ty do Ox i Bucks,
przeformowanego na jednostk� desantu powietrznego, a w ramach
pu�ku - do kompanii D. Po trzech dniach w nowej jednostce popro-
si� o rozmow� z dow�dc�, majorem Johnem Howardem.
- Ach, to ty, Parr - powiedzia� Howard, gdy Parr wszed� do jego
biura. - Co mog� dla ciebie zrobi�?
- Chc� prosi� o przeniesienie do innej jednostki.
- Przecie� dopiero co ci� przyj�to.
- Tak, wiem - odrzek� Parr - ale sp�dzi�em trzy dni na snuciu si�
po koszarach. Nie po to tu si� zjawi�em. Chc� trafi� do spadochronia
rzy. Zg�osi�em si� na ochotnika do prawdziwych akcji, a nie do tych
g�upich szybowc�w, kt�rych zreszt� i tak nie mamy.
- Nie gor�czkuj si� - poradzi� Howard. - Poczekaj troch�. -I od
prawi� Parra.
Wychodz�c z biura dow�dcy, Parr pomy�la�: �Lepiej uwa�a� z tym
go�ciem".
W rzeczywisto�ci Parr nie mia� jeszcze poj�cia, jak twardy oka�e si�
dow�dca nowej kompanii. Howard, podobnie zreszt� jak prawie wszyscy
jego �o�nierze, wywodzi� si� ze �rodowiska robotniczego. Przyszed� na �wiat 8
grudnia 1912 roku jako najstarszy z dziewi�tki dzieci. Przez cztery lata,
nim sko�czy� sz�sty rok �ycia, jego ojciec, Jack Howard, walczy� w I
wojnie �wiatowej we Francji. Kiedy Jack powr�ci�, dosta� prac� w browarze
Courage przy wyrobie beczek. Rodzina zamieszka�a na londy�skim West
Endzie, gdzie energiczna i zaradna matka Johna dba�a o to, by dzieciom
niczego nie zabrak�o. John wspomina: �Najlepszy okres swojego
dzieci�stwa, gdy mia�em trzyna�cie i czterna�cie lat, sp�dzi�em na pchaniu
w�zka z mlekiem, pomagaj�c w zakupach i robi�c podobne rzeczy".
John wolny czas sp�dza� w�r�d skaut�w. W weekendy i latem wyje�d�a�
z nimi z Londynu na obozy, cho� kumple z londy�skiej ulicy drwili z jego
skautowskich szort�w i �og�lnie dawali mi popali�". Nawet m�odsi bracia
nie wytrzymali w skautingu. John wytrwa�; uwielbia� ruch na �wie�ym
powietrzu, sport i rywalizacj�.
Jego kolejn� wielk� pasj� by�a szko�a. Uczy� si� dobrze, najlepsze
oceny mia� z matematyki i uzyska� stypendium do szko�y �redniej. Jednak
z uwagi na sytuacj� materialn� musia� podj�� prac� i w wieku czternastu lat
zatrudni� si� jako urz�dnik w firmie brokerskiej. Ucz�szcza� do szko�y
wieczorowej, pi�� razy w tygodniu. Uczy� si� angielskiego, matematyki,
ksi�gowo�ci i rachunkowo�ci, a tak�e pisania na maszynie i stenotypii,
czyli wszystkiego, co mog�o mu si� przyda� w pracy. Jednak�e latem 1931
roku, kiedy powr�ci� do Londynu z obozu dla skaut�w, dowiedzia� si�, �e
gie�dowe akcje jego firmy posz�y w d� - i zosta� bez posady.
W tym czasie dorasta�o m�odsze rodze�stwo i w domu Howard�w
zrobi�o si� ciasno. John postanowi� zaci�gn�� si� do wojska.
Wst�pi� do pu�ku King's Shropshire Light Infantry. Tam starsi
�o�nierze byli �bardzo surowi i twardzi. (...) Przyznam, �e przez pierwsze
noce w koszarach z tymi twardzielami bez przerwy p�aka�em i za-
stanawia�em si�, czy uda mi si� prze�y�".
W rzeczywisto�ci szybko stan�� na nogi. Podczas szkolenia rekrut�w w
Shrewsbury okaza� si� jednym z najlepszych w wi�kszo�ci dyscyplin
- biegu prze�ajowym, p�ywaniu, boksie i w innych konkurencjach, kt�re
wcze�niej pozna� w ruchu skautowskim. Na pocz�tku lat 30. w armii
brytyjskiej, podobnie jak w innych armiach czas�w pokoju, panowa� duch
wprost fanatycznego wsp�zawodnictwa sportowego pomi�dzy
plutonami, kompaniami, batalionami. Kiedy John do��czy� do swojego
batalionu w Colchester, dow�dca natychmiast zrobi� z niego pisarza
kompanii, a taka �fucha" pozwala�a na cz�sty udzia� w zawodach
sportowych. Potem zosta� skierowany na kurs pedagogiczny, a po powrocie
zaj�� si� wychowaniem fizycznym rekrut�w, nadal reprezentuj�c sw�
kompani� na r�nych zawodach.
Ale jego ambicje si�ga�y wy�ej. Chcia� zdoby� stopie� oficerski, liczy�,
�e dopomog� mu w tym jego osi�gni�cia sportowe i uko�czone kursy, a
tak�e dobre wyniki zdawanych w wojsku egzamin�w. Jednak w warunkach
pokojowych widoki na szybki awans w wojsku by�y nik�e. Mimo wszystko
Howard uzyska� rang� kaprala.
W tym czasie pozna� Joy Bromley. By�a to typowa �randka w ciemno".
Jeden z jego kumpli um�wi� si� na spotkanie z dwiema dziewczynami.
�w kumpel mia� zaj�� si� Joy, ale to John zakocha� si� w niej od pierwszego
wejrzenia. Joy mia�a zaledwie szesna�cie lat (sk�ama�a Johnowi, �e
osiemna�cie), by�a szczup�a i zgrabna, rozmowna i weso�a. Na randk�
przysz�a do�� niech�tnie -jej rodzice zajmowali si� handlem detalicznym i
nale�eli do szanowanej klasy �redniej. Umawia�a si� ju� z pewnym
ch�opakiem z Cambridge i o�wiadczy�a przyjaci�ce:
- Nie wolno mi zadawa� si� z �o�nierzami.
- P�jdziemy tylko na kaw� - nalega�a przyjaci�ka. - Obieca�am,
�e b�dziemy.
Joy uleg�a i przy kawie szybko znalaz�a wsp�lny j�zyk z Johnem. Na
dworcu kolejowym John poca�owa� j� na po�egnanie.
Zdarzy�o si� to w roku 1936 i od tamtej pory zacz�li si� spotyka�.
Pocz�tkowo utrzymywali wszystko w tajemnicy - Joy obawia�a si� reakcji
swojej matki. Umawiali si� pod wielkim czerwonym bukiem w pobli�u
ogrodu przy jej domu. John postanowi� zagra� w otwarte karty. Oznajmi�
Joy, �e porozmawia z jej matk�. �O ma�o nie umar�am - wspomina�a. -
My�la�am, �e mama w og�le go nie przyjmie", a je�li nawet b�dzie
inaczej, to �z�oi mi sk�r� za nawi�zywanie takich
znajomo�ci". A jednak matka dziewczyny i John �wietnie si� poro-
zumieli; przysz�a te�ciowa od razu go polubi�a i nawet powiedzia�a
c�rce: �To prawdziwy m�czyzna". W kwietniu 1938 roku dosz�o do
zar�czyn, podczas kt�rych m�odzi obiecali matce Joy, �e poczekaj�
nieco ze �lubem.
W 1938 roku wygas� kontrakt podpisany przez armi� z Johnem Ho-
wardem. W czerwcu John wst�pi� do miejskiej policji w Oksfordzie.
Po uko�czeniu intensywnego szkolenia uzyska� drugie miejsce spo-
�r�d dwustu kandydat�w, rozpocz�� nocn� s�u�b� patrolow� na uli-
cach Oksfordu. Uzna� to za �mocne do�wiadczenie. Cz�owiek jest
sam i wszystko si� mo�e wydarzy�".
Pozosta� w policji a� do wybuchu wojny. Dwudziestego �smego pa�-
dziernika 1939 roku po�lubi� Joy. Drugiego grudnia zameldowa� si�
w pu�ku King's Shropshire Light Infantry. Ju� po dw�ch tygodniach
awansowa� z kaprala na sier�anta. Miesi�c p�niej zosta� starszym
sier�antem i w ci�gu zaledwie pi�ciu miesi�cy mia� ju� najwy�sz�
rang� podoficersk� - co stanowi�o swoisty rekord nawet jak na wa-
runki wojenne. A w maju 1940 roku dow�dca brygady zaproponowa�
mu podj�cie stara� o stopie� oficera.
John si� waha�. By� w pu�ku starszym sier�antem i odpowiada� tylko
przed swoim prze�o�onym. Czy warto by�o zamienia� to na w�tpliwe
przywileje m�odszego oficera? Ponadto, o czym Howard wspomnia�
�onie, nie mia� zbyt dobrego zdania o podporucznikach z nowego
zaci�gu i nie chcia� trafi� do ich grona. Joy stwierdzi�a, �e powinien
jednak wyst�pi� o awans. I tak Howard w czerwcu 1940 roku wst�pi�
do OCTU - Officer Cadet Training Unit -jednostki szkolnej kadet�w.
Otrzymuj�c stopie� oficerski, z�o�y� pro�b� o przydzia� do Ox
i Bucks - by� z�yty z Oksfordem i lubi� ten pu�k. Po up�ywie dw�ch ty-
godni uwa�a� jednak, �e pope�ni� wielki b��d. Ox i Bucks by� �do-
brym prowincjonalnym pu�kiem", zas�u�onym w walkach o Bunker
Hill, pod Nowym Orleanem, i Waterloo oraz podczas I wojny �wia-
towej. Po�owa pu�ku dopiero co powr�ci�a z Indii. Wszyscy oficerowie
wywodzili si� z arystokracji. Snobistyczni, patrzyli z g�ry na cz�owie-
ka pochodz�cego z ni�szej warstwy spo�ecznej, kt�ry w dodatku pra-
cowa� wcze�niej w policji. A to bola�o.
Po dw�ch tygodniach zaciskania z�b�w Howard zadzwoni� do Joy,
mieszkaj�cej w�wczas z rodzicami w Shropshire.
- Lepiej si� tu przeprowad� - powiedzia� -jest strasznie i potrze
buj� wsparcia, d�ugo nie wytrzymam.
Joy obieca�a, �e wkr�tce przyjedzie.
Nast�pnego ranka Howard kierowa� na placu apelowym musztr�
czterech pododdzia��w. Jego �o�nierze byli ju� na tyle wyszkoleni, �e
potrafili sprawnie wykonywa� skomplikowane zwroty. Kiedy rozkaza�
�o�nierzom si� rozej��, zobaczy�, �e stoi za nim pu�kownik, kt�ry zapyta�
cicho:
- Dlaczego nie sprowadzi pan tu �ony, Howard?.
W ci�gu tygodnia Joy znalaz�a mieszkanie w Oksfordzie, a John w
ko�cu zdoby� uznanie i sympati� koleg�w-oficer�w.
Niebawem awansowa� na kapitana i obj�� dow�dztwo nad kompani�,
kt�r� szkoli� przez nast�pny rok. Na pocz�tku 1942 roku dowiedzia� si� o
decyzji przekszta�cenia Ox i Bucks w formacj� powietrznode-santow�,
jego batalion mia� si� sta� jednostk� szybowcow�. Nikogo nie zmuszano
do s�u�by w wojskach powietrznodesantowych; ka�dy z oficer�w i
�o�nierzy m�g� uzyska� przeniesienie do innego pu�ku. Oko�o 40 procent
skorzysta�o z tej mo�liwo�ci. Kolejne 10 procent odrzucono na sprawdzianach
fizycznych. Pu�k mia� by� formacj� elitarn�.
Howard postanowi� lepiej pozna� swoich �o�nierzy. Wally Parr
wspomina�: �Pierwszego dnia �ci�gn�� ca�� cholern� kompani� na
przegl�d. Patrzy� na nas, my patrzyli�my na niego i wszyscy wiedzieli, kto tu
rz�dzi".
Howard zrezygnowa� ze s�u�by w piechocie, by zosta� oficerem
wojsk powietrznodesantowych. Po trzech tygodniach przydzielono mu
kompani� D. Wkr�tce potem, w maju 1942 roku, uzyska� awans na
majora.
Kompania D wywodzi�a si� w po�owie z Ox i Bucks, reszt� za� stanowili
ochotnicy z rozmaitych rodzaj�w brytyjskich si� zbrojnych. �o�nierze
pochodzili ze wszystkich zak�tk�w Wielkiej Brytanii i reprezentowali
r�ne klasy spo�eczne i profesje. ��czy�o ich to, �e byli m�odzi,
przyk�adali si� do szkolenia, palili si� do walki - takich podopiecznych
chcia�by mie� ka�dy dow�dca kompanii.
Dow�dcy poszczeg�lnych pluton�w w kompanii Howarda r�wnie�
trafili do wojska z r�nych �rodowisk. Dwaj z nich zg�osili si�
ochotniczo do s�u�by jako studenci Cambridge, jeden uko�czy� uni-
wersytet w Bristolu, a najstarszy, dwudziestosze�cioletni porucznik Den
Brotheridge, podobnie jak Howard awansowa� od szeregowego. W istocie
to Howard zarekomendowa� Dena, w�wczas jeszcze kaprala, do OCTU.
Dow�dcy innych pluton�