13498
Szczegóły |
Tytuł |
13498 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
13498 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 13498 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
13498 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Jack London
Syn s�o�ca
The Son of the Sun
Prze�o�y� Tadeusz Jan Dehnel
ROZDZIA� PIERWSZY
SYN S�O�CA
I
�Willi Waw� sta� w cie�ninie mi�dzy nadbrze�n� a zewn�trzn� raf�. Od strony
oceanu g�ucho
pomrukiwa� spokojny przyp�yw, lecz odgrodzona tafla wodna si�gaj�ca odleg�ej o
sto jard�w
ubitej bia�ej pla�y z drobnego �wirku kopalowego, by�a g�adka niczym lustro.
�Willi Waw
�zakotwiczono w najp�ytszym miejscu w�skiego kana�u mimo to jednak �a�cuch
kotwiczny
wznosz�c si� i opadaj�c przecina� sto stop czyste wody. Nawet na tej g��boko�ci
nietrudno by�o
�ledzie jego bieg mi�dzy ga��zkami �ywych korali. Niby potworny w�� zardzewia�e
zwoje wi�y
si� po dnie oceanu i kre�li�y p�tle, aby si�gn�� wreszcie nieruchomej kotwicy
Du�e sztokfisze
skalne � szarobrunatne i nakrapiane � ukazywa�y si� i mkn�y por�d koralowych
krzew�w
Inne ryby � o groteskowych kszta�tach i barwach � nieruchomo tkwi�y w wodzie
nawet
w�wczas gdy w pobli�u oci�ale przesun�� si� rekin sp�oszy� sztokfisze i zmusi�
je do ucieczki w
dobrze znajome szczeliny.
Na przednim pok�adzie kilkunastu czarnych mozoli�o si� niezdarnie przy
szorowaniu
balustrady z tekowego drewna. Wygl�dem przypominali jakie� wielkie,
przedhistoryczne ma�py i
niewiele lepiej od nich nadawali si� do wykonywanej pracy. Podobnie jak one
mieli oczy o
z�o�liwie �a�osnym wyrazie i rysy twarzy jeszcze mniej symetryczne; poniewa� za�
nie nosili
odzienia a cia�a mieli nie ow�osione sprawiali wra�enie istot znacznie bardziej
nagich ni� ma�py.
Za to przyozdobieni byli w spos�b na jaki ma�pa nigdy by si� nie odwa�y�a. W
podziurawionych
uszach nosili kr�tkie gliniane fajki, szylkretowe ko�ka drewniane szpunty
poka�nych rozmiar�w,
zardzewia�e gwo�dzie, �uski wystrzelonych naboi. Najmniejszy otw�r mia� kaliber
karabinu
Winchestera, najwi�ksze osi�ga�y kilka cali �rednicy, a ka�de ucho mog�o si�
poszczyci�
otworami w liczbie od trzech do sze�ciu. W nozdrza zatkni�te by�y szpikulce z
g�adzonej ko�ci
lub kawa�k�w muszelek. Na piersi jednego z czarnych wisia�a bia�a klamka, na
piersi drugiego
uszko porcelanowej fili�anki trzeciego � mosi�ne z�bate k�ko od budzika.
Wszyscy gadali
dziwacznym falsetem i razem wzi�ci nie robili wi�cej ni� jeden bia�y.
Na rufie pod p��ciennym daszkiem siedzieli dwaj biali. Odziani byli jednakowo w
najta�sze
podkoszulki i owini�te doko�a bioder kawa�ki perkalu �ci�ni�te w talii pasem, u
kt�rego wisia�
rewolwer i kapciuch. Pot wyst�powa� na ich sk�r� miliardem kropelek. Tu i �wdzie
tworzy�y one
cienkie strugi i �cieka�y na rozpalony pok�ad aby wyparowa� w jednej chwili.
Chudy, ciemnooki
m�czyzna otar� z czo�a cuchn�c� wilgo�. Z obrzydzeniem otrz�sn�� palce i zakl��
bez zapa�u.
Beznadziejnie smutne spojrzenie zwr�ci� w kierunku morza za zewn�trzn� raf� i
wierzcho�k�w
palm rosn�cych wzd�u� pla�y.
� �sma rano! A to piek�o rozgrzewa si� na dobre dopiero ko�o po�udnia � j�kn��.
� Prosz�
Boga o powiew wiatru. Czy nigdy si� st�d nic wydostaniemy?
Jego towarzysz, szczup�y dwudziestopi�cioletni nordyk o szerokim czole uczonego
i
cofni�tym podbr�dku zwyrodnialca, nie trudzi� si� odpowiedzi�. Zaj�ty by�
sypaniem chininy na
bibu�k� papierosow�. Mniej wi�cej trzy gramy skr�ci� w tward� pigu��, wrzuci� do
ust i po�kn��
bez u�ycia wody.
� Szkoda, �e nie ma whisky � poskar�y� si� ciemnooki po pi�tnastu minutach
grobowego
milczenia.
Up�yn�� drugi kwadrans, zanim nordyk oznajmi�, nie nawi�zuj�c do niczego:
� �re mnie malaria. Rozstan� si� z tob�, Griffiths, jak przyp�yniemy do Sydney.
Nie dla mnie
tropikalny klimat. Powinienem wiedzie� o tym, kiedy podpisywa�em z tob�
kontrakt.
� Kiepski by� z ciebie porucznik � odrzek� Griffiths zbyt spocony, �eby m�wi� z
o�ywieniem. � Kiedy w Guvutu ludzie us�yszeli, �e bior� ci� na pok�ad, p�kali ze
�miechu.
�Co? Jacobsen?� � gadali. � �Nie ukryje pan przed nim ani kropli d�inu, ba!
nawet kwasu
siarczanego! Wszystko zw�szy!� Post�powa�e� ca�kiem zgodnie z t� opini�. Od
dw�ch tygodni
nie zagl�dam do kieliszka. Wyszpera�e� wszystkie moje zapasy.
� Gdyby malaria �ar�a ci� tak jak mnie, by�by� bardziej wyrozumia�y � zaskomla�
porucznik.
� Nie przygaduj� ci. Modl� si� tylko, �eby B�g zes�a� mi �yk mocnego trunku albo
wiatr,
albo co� leszcze. Dojrzewam do jutrzejszego ataku febry.
Jacobsen pocz�stowa� go chinin�. Griffiths ukr�ci� trzygramow� pigu��, wepchn��
j� w usta,
po�kn�� na sucho.
� Dobry Bo�e � westchn��. � Marz� o jakim� kraju, gdzie w og�le nie ma chininy.
Przekl�ty, piekielny proszek. Ile� go ze�ar�em! Ca�e tony!
Spojrza� w stron� morza wypatruj�c oznak wiatru. Na widnokr�gu nie by�o ob�ok�w
towarzysz�cych zawsze pasatom. S�o�ce, dalekie jeszcze zenitu, rozp�omienia�o
niebo
miedzianym blaskiem. Skwar widzia�o si� � nie tylko odczuwa�o. Griffiths zwr�ci�
wzrok ku
brzegowi, daremnie jednak szuka� tam ukojenia. Biel pla�y dotkliwie razi�a oczy.
Nieruchome
palmy rysowa�y si� p�asko na tle martwozielonej, g�stej d�ungli. Wygl�da�y jak
tekturowa
dekoracja. Bolesn� obelg� dla chorego od s�o�ca cz�owieka by� widok ma�ych,
czarnych
ch�opc�w, kt�rzy swawolili na gor�cym piasku. Griffiths odczu� swego rodzaju
ulg�, kiedy jeden
z malc�w potkn�� si� i pad� na czworaki w ugrzan� wod�.
Czarni na przednim pok�adzie wrzasn�li nagle. Griffiths i Jacobsen spojrzeli w
kierunku
morza. D�uga czarna piroga wyp�ywa�a w�a�nie zza odleg�ego o �wier� mili
przyl�dka. Wio�larze
uwa�nie omijali rafy koralowe.
� To krajowcy z Gooma, osiedleni nad zatok� po tamtej stronie wyspy � orzek�
porucznik.
Czarny majtek przyszed� na ruf�. Po rozpalonym pok�adzie st�pa� beztrosko, jak
gdyby �ar nic
ima� si� jego podeszew. I to by�o bolesn� obelg� dla Griffithsa. Biedak
przymkn�� oczy, za
chwil� jednak otworzy� je szeroko.
� Jeden bia�y, panie. On jest z te czarne z Gooma � oznajmi� krajowiec. Szyper i
porucznik
zerwali si� na r�wne nogi, bacznym wzrokiem przywarli do cz�na. Na rufie wida�
by�o he�m
korkowy, nieomylny znak obecno�ci bia�ego cz�owieka. Jacobsen zaniepokoi� si�
nagle.
� To Grief � powiedzia� i zrobi� zak�opotan� min�.
Griffiths przygl�da� si� d�ugo, bez s�owa. Wreszcie zakl�� siarczy�cie.
� A c� ten tutaj robi? � zapyta�, jak gdyby mia� mu odpowiedzie� jego pomocnik
albo
bezlitosne morze i niebo, albo srogi �ar s�oneczny, albo ten ca�y gor�cy,
niemi�osierny �wiat, w
kt�ry uwik�a�y go z�e losy.
Jacobsen zachichota�.
� M�wi�em, �e mu si� nie wymigasz � mrukn��. Griffiths nie s�ucha�.
� Tyle ma torsy, a w��czy si� jak inkasent � krzykn�� w napadzie straszliwej
z�o�ci. � Jest
ob�adowany fors�. Wypchany fors�! P�ka od nadmiaru forsy! Wiem, wiem na pewno,
�e
plantacje na Yringa sprzeda� za trzysta tysi�cy funt�w. M�wi� mi sam Bell, kiedy
ostatni raz
ur�n�li�my si� razem w Guyutu. Grief ma miliony, miliony! A mnie jak Shylock
ci�nie o
drobiazg, kt�rym m�g�by zapali� fajk�! Oczywi�cie � zwr�ci� si� do Jacobsena �
ty mi
m�wi�e�. Powiedz jeszcze raz! Powt�rz sto razy! No, gadaj! Co m�wi�e�?
� Co m�wi�em? Nie znasz go, je�eli ci si� zdaje, �e nie zap�acisz mu i zwiejesz
z Wysp
Salomona. Grief to wcielony diabe�, ale facet prostolinijny. Ju� ja go znam. Dla
kawa�u wyrzuci
tysi�c funt�w, a o sze�� pens�w got�w walczy� jak rekin o zardzewia�� puszk� po
konserwach.
Ju� ja go znam, m�wi�. Mo�e nie ofiarowa� �Balakuli� misji z Quenslandu, kiedy
misjonarze
stracili ,.Evening Star� ko�o San Cristobal? A �Balakula� jak nic wart by� trzy
tysi�ce! Mo�e
Strothers nie dosta� od niego tak, �e przez dwa tygodnie le�a� w ��ku, chocia�
posz�o o r�nic�
dw�ch i p� funta w rachunkach? Ale Strothers dosta� rog�w, chcia� nabi� Griefa
w butelk�.
� A bodaj to cholera! � wrzasn�� Griffiths ulegaj�c bezsilnej w�ciek�o�ci.
Jacobsen snu�
dalej rozwa�ania:
� Tylko cz�owiek rzetelny, powiadam, mo�e da� po �bie takiemu jak on, ale taki
facet nie
trafi� jeszcze na Wyspy Salomona. Ani ty, ani ja nie damy rady Griefowi.
Jeste�my z�arci, z�arci
do szpiku ko�ci. W kabinie masz znacznie wi�cej ni� tysi�c dwie�cie funt�w.
Zap�a� mu, inaczej
si� nie wymigasz.
Griffiths zgrzytn�� z�bami, mocniej zacisn�� cienkie wargi.
� Ja dam mu rad� � mrukn�� bardziej do siebie i miedzianej kuli s�onecznej ni�
do swego
pomocnika.
Drgn��, jak gdyby chcia� zej�� pod pok�ad, lecz po chwili odwr�ci� si� w stron�
towarzysza.
� S�uchaj. Jacobsen � powiedzia�. � Grief b�dzie tu dopiero za kwadrans.
Trzymasz ze
mn�? B�dziesz mi pomaga�?
� Oczywi�cie, b�d� ci pomaga�. Wypi�em przecie� ca�y tw�j zapas whisky. Co
my�lisz
robi�?
� Nie zabij� go, je�eli obejdzie si� bez tego, ale nie mam zamiaru p�acie Dobrze
to sobie
zapami�taj.
Jacobsen wzruszy� ramionami, spokojnie poddaj�c si� losowi a Griffiths ruszy� w
stron� trapu
i zszed� do kabiny
II
Porucznik obserwowa� pirog� dobrze widoczn� za nisk� raf�. Zr�wna�a si� ze
statkiem i
p�yn�a dalej w kierunku wej�cia do cie�niny Griffiths wr�ci� na pok�ad. Kciuk i
palec
wskazuj�cy prawej r�ki mia� umazane atramentem. Po pi�tnastu minutach piroga
zatrzyma�a si� u
burty M�czyzna w kasku przeciws�onecznym wsta� z �awki
� Dzie� dobry panie Griffiths! � zawo�a�. � Dzie� dobry panie Jacobsen. � Opar�
d�o� na
balustradzie i zwr�ci� si� do swej brunatnej za�ogi. � Wy ch�opcy nie rusza� si�
z �odzi!
Przesadzi� burt� i skoczy� na pok�ad. Mimo do�� ci�kiej wagi mia� zwinne kocie
ruchy.
Ubrany by� r�wnie sk�po jak dwaj biali z �Willi Waw�. Tani podkoszulek i bia�a
opaska
biodrowa nie kry�y zgrabnego cia�a. Grief by� atletycznie zbudowany lecz nie
obro�ni�ty nie
prze�adowany muskularni Jego kszta�tne �agodnie zaokr�glone mi�nie przy ka�dym
poruszeniu
przesuwa�y si� swobodnie pod jedwabist�, ogorza�� skor�. P�omienne s�once
ubarwi�o mu twarz
nadaj�c jej tak� �niado�� ze m�g� uchodzi� za Hiszpana. P�owe w�sy nie pasowa�y
do tej
smag�o�ci a jasnob��kitne oczy stanowi�y nie lada niespodziank�. Trudno by�o
uwierzy� ze ten
cz�owiek mia� niegdy� bia�� sk�r�
� Sk�d wzi�� si� pan tutaj? � zapyta� Griffiths podaj�c nowo przyby�emu r�k� �
My�la�em
�e pan siedzi na Santa Cruz.
� By�em tam. Ale odbyli�my szybki rejs. �Wonder� czeka na wiatr po tamtej
stronie wyspy
w zatoce Gooma. Dzicy gadali o jakim� dwumasztowcu stoj�cym w tej cie�ninie,
przyp�yn��em
wi�c �eby przekona� si� na w�asne oczy. No jak tam idzie?
� Nieszczeg�lnie. Szopy na kopr� przewa�nie puste, orzecha ameryka�skiego
zdobyli�my
ledwie sze�� ton. Wszystkie baby chore na malari� uciekaj� od roboty, a
m�czy�ni nie mog�
zap�dzie ich z powrotem w d�ungl�. Ca�a tutejsza ludno�� do niczego. Ch�tnie
poprosi�bym pana
na jednego ale m�j pomagier wysuszy� ostatni� flaszk�. B�agam Boga o wiatr.
Grief spojrza� beztrosko na szypra i jego pomagiera. Wybuchn�� �miechem.
� Jestem kontent ze utrzyma�a si� cisza. Umo�liwi�a mi wycieczk� i spotkanie z
panem. Moi
supercargo* wygrzeba� sk�d� pa�ski rewers. Mam ten �wistek przy sobie.
Dobrze wychowany Jacobsen usun�� si� na stron� aby nie krepowa� pracodawcy w
trudnej
sytuacji
� Przykro mi, Grief diabelnie przykro, ale nie mam got�wki � powiedzia�
Griffiths. �
B�dzie pan musia� da� mi leszcze troch� czasu.
Grief opar� si� o por�cz trapu. Przykre zdziwienie malowa�o si� na jego twarzy.
� Bodaj to licho! � zawo�a�. � Jak ludzie ucz� si� k�ama� na tych Wyspach
Salomona!
Gdzie szuka� prawdy? Cho�by taki kapitan Jensen! Przysi�g�bym, �e to godny
zaufania facet a
pi�� dni temu m�wi� mi� Ciekaw pan co m�wi� Jensen?
Griffiths obliza� wargi.
� Gadaj pan.
� Ot� m�wi�, �e pan si� wyprzeda�, wyprzeda� do ostatka, da� drapaka i �egluje
na Nowe
Hebrydy.
� Przekl�ty �garz! � krzykn�� gor�co Griffiths.
Go�� skin�� g�ow�
� Tak mi si� zdaje. Jensen o�mieli� si� nawet twierdzi�, �e on sam kupi� dwie
pa�skie
faktorie: Maun i Kahula. Podobno zap�aci� tysi�c siedemset funt�w w z�ocie za
ca�y kram:
budynki i rupiecie, kredyt i zaufanie, towar na handel i zapasy kopry.
Griffiths bezwiednie przymkn�� powieki, b�ysn�� gniewnie szparkami oczu. Grief
dostrzeg� to
spojrzeniem z ukosa.
� Albo Parsons, pa�ski agent z Hickimavi. Pl�t�, �e spotka akcyjna �Falcrum�
kupi�a od pana
t� faktori�. Po co taki Parsons mnie buja�?
Griffiths, cz�owiek z�arty s�o�cem i malari�, wybuchn��. Ca�a wewn�trzna gorycz
wype�z�a
mu na twarz i wykrzywi�a usta gniewnym grymasem.
� Pos�uchaj pan Grief! Na nic zabawa w ciuciubabk�. Wie pan o wszystkim. Ja
wiem, �e pan
wie o wszystkim. Niech i tak b�dzie. Racja! Wyprzeda�em si�, daj� drapaka. No i
co mi pan
zrobi?
Grief wzruszy� ramionami. Mia� tak� min�, jak gdyby stan�� wobec dylematu nie do
rozwi�zania i nie m�g� zdoby� si� bodaj na cie� decyzji.
� Nie istnieje tu prawo � ci�gn�� Griffiths wykorzystuj�c zyskan� przewag�. � Do
Tulagi
jest sto pi��dziesi�t mil. Moje papiery w porz�dku. Stoj� na pok�adzie w�asnego
statku. Nikt nie
zabroni mi odp�yn��. Nie wolno panu zatrzymywa� mnie tylko dlatego, �e winienem
panu troch�
forsy. I, na Boga! nie pozwol� si� zatrzyma�! Rewersem niech pan zapali fajk�.
Na twarzy Griefa pog��bi� si� wyraz przykrego zdziwienia.
� Czy mam rozumie�, Griffiths, �e chce mnie pan kiwn�� na tysi�c dwie�cie
funt�w?
� O to mniej wi�cej chodzi, m�j stary. U�ywanie ordynarnych s��w na nic si� nie
przyda.
Idzie wiatr. Radz� wynosi� si� z pok�adu, nim podnios� kotwic�. Inaczej mog�
rozbi� pa�sk�
pirog�.
� S�owo daj�, Griffiths, tak wygl�da, jakby mia� pan racj�. Nic zdo�am pana
zatrzyma�.
Przez chwil� szpera� w kalecie wisz�cej u pasa ko�o rewolweru. Wreszcie wydoby�
zmi�ty
papier o wygl�dzie urz�dowego dokumentu.
� Mo�e jednak zatrzyma pan ten �wistek? Mo�e pan zapali nim fajk�? No, �mia�o!
Niech pan
zapali.
� Co to takiego?
� Nakaz sekwestru wydany przez S�d Morski. Nie uratuje pana ucieczka na Nowe
Hebrydy.
Taki papier mo�na wykorzysta� wsz�dzie.
Griffiths przebieg� wzrokiem dokument. Stropi� si�. Prze�kn�� �lin�. Ze
�ci�gni�tymi brwiami
rozmy�la� przez chwil� nad odmienion� sytuacj�. P�niej, zupe�nie
niespodziewanie, przybra�
dobroduszn�, szczer� min�.
� M�j stary � powiedzia� � wi�kszy z pana cwaniak, ni� my�la�em. C�, trzyma
mnie pan
za kud�y. Gdybym by� m�drzejszy, wcale nie pr�bowa�bym nabi� pana w butelk�.
Jacobsen
m�wi�, �e to si� nie uda. Nie chcia�em wierzy�. Ale Jacobsen mia� racj�. I pan
ma racj�.
Pieni�dze s� w kabinie. Prosz� na d�. Za�atwimy spraw�.
Ruszy� w stron� trapu i przystan��, by pu�ci� go�cia przodem. Korzystaj�c z
okazji spojrza� ku
morzu, gdzie podmuch wiatru barwi� powierzchni� wody ciemnymi falkami.
� Kotwica w g�r� � szepn�� porucznikowi. � Przygotowa� �agle. Pogotowie!
Sadowi�c si� na brzegu koi Jacobsena, Grief zauwa�y� kolb� rewolweru, kt�ra
wygl�da�a spod
poduszki. Tu� przed sob� mia� ma�y stolik � blat umocowany na zawiasach do
przepierzenia.
Na stoliku by�o pi�ro, atrament, podniszczony dziennik pok�adowy.
� Wcale mi nie wstyd, �e zosta�em przy�apany na szachrajstwie � odezwa� si�
Griffiths
wyzywaj�cym tonem. � Za d�ugo �yj� w tropikalnym klimacie. Jestem chory,
diabelnie chory.
Od whisky, s�o�ca i malarii zachorowa�a tak�e moja moralno��. Nie dziwi mnie
�adne �wi�stwo
czy �ajdactwo. Dobrze rozumiem, czemu czarni po�eraj� si� wzajemnie,
kolekcjonuj� g�owy i
robi� r�ne takie kawa�y. Sam m�g�bym to robi�. My�l�, �e wykiwanie pana na t�
drobn� sumk�
by�oby nieszkodliwym figlem. Szkoda, �e nie mog� wypi� z panem jednego.
Go�� nie odpowiada�. Gospodarz zacz�� co� majstrowa� przy zamkach ci�kiej,
mocno
poobijanej kasety na pieni�dze: pr�bowa� j� otworzy�. Na pok�adzie rozleg� si�
przenikliwy
wrzask czarnej za�ogi, zgrzytn�y, zaszczeka�y bloki. Podnoszono grot i
fok�agiel*. Grief
przygl�da� si� du�emu karaluchowi, kt�ry laz� po zat�uszczonym, pomalowanym
olejno
przepierzeniu. Griffiths zakl�� gniewnie i poci�gn�� �elazn� skrzynk� w stron�
trapu, gdzie
�wiat�o by�o lepsze. Stan�� ty�em do go�cia, schyli� si� nad kaset� i nagle
si�gn�� po karabin
ukryty pod stopniami. W tej samej chwili odwr�ci� si� na pi�cie.
� Sied� spokojnie! Nic ruszaj si� � warkn��.
Grief u�miechn�� si�, podni�s� brwi ze zdziwieniem i zastosowa� si� do rozkazu.
Lew� r�k�
mia� opart� na brzegu koi, prawa spoczywa�a na stoliku. Rewolwer wisia� na
prawym biodrze,
doskonale widoczny. Ale Grief nie zapomnia� o drugim rewolwerze � tym pod
poduszk�.
� Ho ho! � szydzi� Griffiths. � Zahipnotyzowa�e� pan wszystkich na Wyspach
Salomona,
tylko ze mn�, za przeproszeniem, nie dopisa�o szcz�cie. Wyrzuc� pana za burt�
mego statku
razem z tym ca�ym nakazem S�du Morskiego, ale najprz�d musisz pan co� zrobi�.
Podnie� no ten
dziennik pok�adowy.
Grief zerkn�� ciekawie na brudn� ksi�g�, nie drgn�� jednak.
� M�wi�em ju�, Grief, �e jestem ci�ko chory. Nie trudniej mi b�dzie zastrzeli�
pana, ni�
zgnie�� karalucha. Powtarzam: podnie� pan dziennik.
Griffiths naprawd� wygl�da� na ci�ko chorego. Jego mizerna twarz drga�a od
niepohamowanej pasji, kt�rej ulega� coraz bardziej. Grief d�wign�� ksi�g� i
od�o�y� j� na bok.
Pod spodem le�a� zapisany arkusz papieru kancelaryjnego.
� Przeczytaj pan � burkn�� szyper. � Na g�os.
Grief us�ucha�. Kiedy czyta�, jego lewa r�ka rozpocz�a niesko�czenie powoln�,
wytrwa��
w�dr�wk� w kierunku wystaj�cej spod poduszki kolby rewolweru.
�Dzia�o si� na pok�adzie kecza �Willi Waw� w zatoce Bombi, przy Wyspie Anny w
Archipelagu Salomona. O�wiadczam i w�asnor�cznym podpisem stwierdzam, �e
wszelkie moje
nale�no�ci zosta�y ca�kowicie uregulowane przez Harrisona J. Griffithsa, kt�ry w
dniu
dzisiejszym wyp�aci� mi kwot� tysi�ca dwustu funt�w�.
� Jak dostan� w gar�� takie pokwitowanie � drwi� Gritffiths � pa�ski nakaz S�du
Morskiego dobry b�dzie na makulatur�. No, podpisz pan!
� Na nic si� to nie przyda, Griffiths. Wymuszony podpis nie ma mocy prawnej.
� Czemu w takim razie wzbrania si� pan podpisa�?
� Oo, wcale si� nie wzbraniam. Ale nie podpisuj�c, oszcz�dz� panu ca�ej fury
k�opot�w.
Grief ko�cami palc�w dosi�gn�� rewolweru. W czasie rozmowy obraca� pi�ro w
prawej r�ce,
lew� za� przyci�ga� bro� coraz, bli�ej: przyci�ga� z wolna, niepostrze�enie.
Wreszcie mocno uj��
kolb�. �rodkowy palec trzyma� na cynglu, wskazuj�cy wyprostowa� wzd�u� b�benka i
luty.
Zastanawia� si�, jak dalece mo�e liczy� na celny strza� z rzutu i z lewej r�ki.
� Nie troszcz si� pan o mnie � zachichota� szyper � i pami�taj o jednym:
Jacobsen w razie
czego zezna, �e widzia�, jak panu p�aci�em. No, podpisz pan na dole pe�nym
imieniem i
nazwiskiem: Dawid Grief. A nie zapomnij daty.
Na przednim pok�adzie zgrzyta�y bloki, retlinki wybija�y werbel na �aglach. W
kabinie czu�o
si�, �e �Willi Waw� przechyla si�, obraca w prawo pod wiatr. Dawid Grief waha�
si� jeszcze.
Fa�y* fok�agla zachrz�ci�y w klubach. Ma�y statek podda� si� wiatrowi,
przechyli�. Za burt�
plusn�a, zachlupota�a woda.
� Rusz�e si� pan! � krzykn�� szyper. � Podnie�li�my kotwic�.
Wylot luty karabinowej spogl�da� na niego z odleg�o�ci czterech st�p, kiedy
Grief postanowi�
dzia�a�. Szyper straci� na moment r�wnowag�, bo �agle chwyci�y pierwszy,
niepewny podmuch
wiatru. Karabin odchyli� si� na bok. Wykorzystuj�c sposobno�� Grief uda�, �e
bierze si� do
podpisywania, lecz w tej�e chwili niczym kot pocz�� wykonywa� zwinne, celowe
poruszenia.
Schyli� si� nisko, i ca�ym cia�em rzuci� do przodu. Jednocze�nie lew� r�k�
wysun��
b�yskawicznie spod os�ony stolika. Czas poci�ni�cia cyngla by� tak dok�adnie
obliczony, �e strza�
hukn�� w chwili, gdy lufa zwr�ci�a si� we w�a�ciw� stron�. Griffiths nie sp�ni�
si� jednak ani
troch�. Obni�y� bro� w �lad za nurkuj�cym pod stolik przeciwnikiem. Obydwaj
strzelali z rzutu,
na kierunek, tote� karabin i rewolwer odezwa�y si� jednocze�nie.
Grief odczu� piek�ce ��d�o pocisku, kt�ry drasn�� mu sk�r� na ramieniu. Zda�
sobie spraw�, i�
sam chybi�. Jednym susem znalaz� si� tu� obok Griffithsa. Nie pozwoli� mu na
drugi wystrza�,
lecz obj�� w pasie i jak w kleszcze chwyci� obie jego r�ce, z kt�rych jedna
uzbrojona by�a w
karabin. Luf� trzymanego wci�� w lewej d�oni rewolweru wpar� mocno w brzuch
przeciwnika.
Pod wp�ywem niepohamowanego gniewu i dojmuj�cego b�lu osmalonej sk�ry odwodzi�
ju�
kurek rewolweru, gdy nagle lala z�o�ci min�a. Grief odzyska� w�adz� nad sob�.
Trapem
nap�ywa�y pe�ne oburzenia wrzaski zostawionych w pirodze wio�larzy z Gooma.
Wszystko sta�o si� w ci�gu sekund. Jednocze�nie niemal Grief porwa� przeciwnika
w ramiona,
uni�s� go w g�r� po stromych stopniach i wybieg� na pok�ad, w o�lepiaj�cy blask
s�oneczny.
U�miechni�ty krajowiec sta� przy kole sterowym. �Willi Waw� chyli� si� pod
naporem wiatru,
pienist� bruzd� pru� spokojn� wod� kana�u. Piroga z Gooma szybko oddala�a si� od
rufy. Grief
spojrza� doko�a. Ze �r�dokr�cia bieg� w jego stron� Jacobsen z rewolwerem w
r�ku. Dwoma
susami, nie wypuszczaj�c z ramion obezw�adnionego szypra, Grief dopad� burty i
rzuci� si� w
morze.
Daj�c nurka zapa�nicy byli ze sob� spleceni, ale Grief szybko uni�s� kolana,
odbi� si� nimi od
piersi Griffithsa, wyzwoli� z jego u�cisku i pchn�� go w d�. P�niej obydwoma
stopami stan�� na
ramionach szypra i pogr��y� go jeszcze g��biej, sam za� pocz�� p�yn�� ku g�rze.
Ledwie jednak
wychyli� g�ow� na blask s�oneczny, woda plusn�a dwukrotnie raz po raz o
niespe�na stop� od
jego twarzy. Jacobsen umia� obchodzi� si� z rewolwerem, lecz trzeci raz nie
zd��y� wystrzeli�.
Grief nape�ni� p�uca powietrzem i znikn�� w g��binie. P�yn�� teraz pod wod�, a
wy�oni� si� na
powierzchni� dopiero wtenczas, kiedy zobaczy� nad sob� dno pirogi i �lady
wiose�. Kiedy
wspina� si� na burt� szalupy, �Willi Waw� skr�ci� pod wiatr, zawr�ci�.
� Szybko, szybko! � wo�a� Grief do za�ogi. � Wy, ch�opcy, wios�owa� do brzegu
szybko,
bardzo szybko!
Bezwstydnie umyka� z pola walki, szuka� bezpiecznej kryj�wki. �Willi Waw� musia�
zmieni�
kurs, �eby wy�owi� swego kapitana, tote� da� �ciganym fory. Cz�no, gnane
wszystkimi
wios�ami, mocno uderzy�o o brzeg. Za�oga wyskoczy�a na piasek i co tchu ruszy�a
w stron�
drzew. Zanim jednak zbiegowie znale�li si� pod os�on� i uton�li w bezpiecznej
zielono�ci
d�ungli, piasek trzykrotnie zakot�owa� tu� przed nimi.
Grief bacznie obserwowa� �Willi Waw�. Kecz przesun�� si� w pobli�u, wyp�yn�� z
kana�u i na
wyluzowanych �aglach oddala� si� id�c w p� wiatru. Kiedy nikn�� za przyl�dkiem,
rozwijano na
nim g�rny �agiel. Jeden z wio�larzy z Gooma, pi��dziesi�cioletni m�czyzna
ohydnie
naznaczony bliznami po chorobie sk�rnej i dawnych ranach, u�miechn�� si� i
spojrza� w oczy
swego bia�ego pana.
� Moje s�owo � powiedzia� � ten szyper on bardzo, bardzo na pana z�y. Grief
wybuchn��
�miechem i na czele swych wio�larzy ruszy� pla�� w stron� pirogi.
III
Nikt na Wyspach Salomona nie wiedzia�, ile milion�w wart jest Dawid Grief, bo
jego
posiad�o�ci i przedsi�biorstwa rozrzucone by�y po ca�ym po�udniowym Pacyfiku od
Samoa do
Nowej Gwinei, nawet na p�noc od r�wnika, wsz�dzie spotyka�o si� plantacje
Griefa. On mia�
koncesj� na po��w pere� na Paumotach. On � cho� nie pod w�asnym nazwiskiem � by�
niemieck� sp�k�, kt�ra w�ada�a handlem francuskich Markiz�w. Sznur jego
faktorii,
obs�ugiwanych przez liczne nale��ce do niego statki, ci�gn�� si� wzd�u� wybrze�y
wszystkich
archipelag�w. Grief posiada� atole tak ma�e i odleg�e, �e osadzonych tam
samotnych agent�w
ledwie raz do roku odwiedza�y najmniejsze szkunery i kecze.
Biura Griefa zajmowa�y trzy pi�tra przy Castlereagh Street w Sydney, ale
w�a�ciciel rzadko
tam bywa�. Wola� myszkowa� po�r�d wysp, wietrzy� nowe interesy, kontrolowa� i
o�ywia�
stare, w tysi�cu osobliwych r�l wa��sa� si� rami� w rami� z uciech� i przygod�.
Za bagateln�
sum� kupi� wrak wielkiego parowca �Gavonne� i wydoby� go na powierzchni�, co
by�o prawie
niepodobie�stwem. Zagarn�� wtedy �wier� miliona. On pierwszy zaaklimatyzowa�
kauczuk na
Luizjadach, a na Bora�Bora wytrzebi� plantacje lichej bawe�ny M�rz Po�udniowych
i wyspiarzy
zap�dzi� do pracy przy uprawie kakao. On obj�� w posiadanie wyludnion� wysepk�
Lalluka,
skolonizowa� j� Polinezyjczykami z atolu Ontog�Java i cztery tysi�ce akr�w*
obsadzi� palmami
kokosowymi. On pogodzi� dwie zwa�nione wielkie firmy dzia�aj�ce na Tahiti i przy
sposobno�ci
zagarn�� znaczn� cz�� bogatej w fosfat wyspy Hikihu.
Statki Griefa werbowa�y dla� najemn� si�� robocz�. Tubylc�w z Santa Cruz
przewozi�y na
Nowe Hebrydy, z Nowych Hebryd�w na Wyspy Bankowe, a �owc�w g��w i ludo�erc�w z
Malaity na plantacje Nowej Georgii. Od Tonga do Gilbert�w, a� po dalekie
Luizjady,
werbownicy Griefa �owili robotnik�w. Kile jego statk�w pru�y ocean we wszystkich
kierunkach.
Grief by� w�a�cicielem trzech parowc�w utrzymuj�cych regularn� komunikacj�,
rzadko jednak
korzysta� z ich us�ug. Wola� bardziej pierwotn�, niebezpieczn� podr�. Wola�
wiatr i �agle.
Wygl�da� ledwie na trzydzie�ci lat, musia� jednak mie� co najmniej
czterdziestk�. Starzy
w��cz�dzy dobrze pami�tali, �e na wodach Oceanii pojawi� si� przed dwudziestoma
laty, a ju�
wtedy jasny w�sik kie�kowa� jedwabi�cie na jego g�rnej wardze. W przeciwie�stwie
do innych
bia�ych �y� w klimacie tropikalnym, poniewa� mu to odpowiada�o. Wyj�tkowa
odporno�� sk�ry
zabezpiecza�a go doskonale. Urodzi� si� do �ycia w s�o�cu. W�r�d dziesi�ciu
tysi�cy
Europejczyk�w jeden mo�e by� tak wytrzyma�y na upa�. Niewidzialne, niezmiernie
szybkie fale
�wietlne jak gdyby si� go nie ima�y. Inni biali ch�on�li je lepiej. S�o�ce
prze�era�o sk�r� tych
ludzi, rozk�ada�o tkank� w��kien nerwowych, a� wreszcie chorzy na ciele i umy�le
wyrzucali za
burt� Dziesi�� Przykaza�, spadali do poziomu dzikich bestii, zapijali si� na
�mier� lub �yli tak
szale�czo, �e nieraz wysy�ano okr�ty wojenne, aby uj�� ich w karby.
Dawid Grief � prawdziwy syn s�o�ca � rozkwita� w jego blaskach. Z biegiem lat
br�zowia�
tylko coraz bardziej, a �niado�� ta nabiera�a z�otawych odcieni, kt�re barwi�
sk�r�
Polinezyjczyk�w. Oczy jego zachowa�y jednak dawny b��kit, w�sy rudaw� ��to��, a
rysy twarzy
nie zmieni�y si� i pozosta�y takie, jakie od wiek�w cechuj� ras� anglosask�.
Dawid Grief by�
czystej krwi Anglikiem, chocia� ludzie, uwa�aj�cy si� za znawc�w, mieli go za
Amerykanina lub
przynajmniej za urodzonego w Ameryce. Na Morza Po�udniowe � w przeciwie�stwie do
wi�kszo�ci bia�ych � nie przyby� po to, �eby zbija� pieni�dze, przywi�z� je
bowiem ze sob�.
Pojawi� si� na Paumotach. Przyp�yn�� ma�ym jachtem szkunerem jako kapitan i
w�a�ciciel, a
przede wszystkim jako m�odzik szukaj�cy wra�e� i przyg�d na romantycznych,
sk�panych w
s�o�cu szlakach krain podzwrotnikowych. Przyp�yn�� wraz z huraganem. Olbrzymie
tale osadzi�y
m�odego awanturnika, jego jacht i ca�y �adunek w g�szczu palm kokosowych o
trzysta jard�w od
linii brzegowej. Po sze�ciu miesi�cach ocali� rozbitka kuter po�awiaczy pere�.
Ale s�o�ce wesz�o
ju� Griefowi w krew. Zamiast wsi��� na parowiec z Tahiti i wr�ci� do kraju,
naby� ma�y szkuner,
zaopatrzy� go w towary na sprzeda�, zwerbowa� nurk�w i rozpocz�� w��cz�g� po�r�d
wysp
Archipelagu Niebezpiecznego.
Z�oto, kt�re malowa�o cer� Griefa, �cieka�o z jego palc�w. Mia� z�ot� r�k�, gr�
prowadzi�
jednak nie dla zysku, lecz z czystego umi�owania hazardu. By�a to gra godna
prawdziwego
m�czyzny: wspania�a, obfituj�ca w pomy�lne lub niepomy�lne gwa�towne utarczki z
awanturnikami wszelkich ras i narodowo�ci. Ale nad wszystko Grief kocha� t�o, na
jakim p�ynie
�ycie korsarza M�rz Po�udniowych: zapach morza, doskona�e pi�kno �awic �ywego
korala w
g�adkich niby zwierciad�o lagunach, urzekaj�ce wschody s�o�ca zabarwione
jaskrawo, jak gdyby
wbrew prawom przyrody, pi�ropusze wysepek rozsianych na turkusowych g��binach,
koj�ce
wino pasat�w, regularny oddech strojnych grzywami fal, chwiejny pok�ad pod
stopami i
brzemienne wiatrem �agle nad g�ow�; uwie�czonych kwiatami z�ocistosk�rych
ch�opc�w i
dziewcz�ta z Polinezji � p� dzieci, p� bog�w � ba! nawet wyj�cych dzikus�w z
Melanezji,
�owc�w g��w i ludo�erc�w, prawie szatan�w, w ka�dym za� razie drapie�ne bestie.
To umi�owane dzieci� s�o�ca, posiadacz wielu milion�w, z nieprzebranego nadmiaru
energii i
prostej rado�ci �ycia wyruszy�o w dalek� podr�, aby z Harrisonem J. Griffithsem
rozegra�
partyjk� o stosunkowo b�ah� sum�. By� to kaprys, zachcianka, wyraz w�asnego i
s�onecznego
�aru, kt�ry go przenika�. By�a to igraszka, �art, �amig��wka, rozgrywka, gdzie
bez wahania
ryzykuje si� �ycie dla uciechy, jak� daje ryzyko.
IV
Nazajutrz wczesnym rankiem �Wonder� sun�� wzd�u� brzegu wyspy Guadalcanar.
Leniwie
pru� wod� pod zamieraj�cymi podmuchami s�abego wietrzyka. Ci�kie k��by chmur na
wschodzie wr�y�y powr�t po�udniowo�wschodnich pasat�w, kt�rym towarzysz�
zazwyczaj
nieoczekiwane szkwa�y i ulewy. �Wonder� dop�dza� z wolna ma�y kecz id�cy tym
samym
kursem. Nie by� to jednak �Willi Waw�, kapitan Ward, szyper �Wondera�,
opu�ciwszy lornet�,
mrukn��, �e kecz nazywa si� �Kauri�.
Grief, kt�ry w tej chwili wyszed� na pok�ad, westchn�� �a�o�nie:
� Ach, gdyby to by� �Willi Waw�!
� Przegrana dr�czy, co? � powiedzia� ze wsp�czuciem supercargo Denby.
� Pewnie, �e dr�czy!
Grief zamilk�. Po chwili roze�mia� si� weso�o.
� Jestem g��boko przekonany, �e Griffiths to �otr. Wczoraj obszed� si� ze mn�
ca�kiem po
�ajdacku. �Podpisz pan � m�wi � podpisz pe�nym imieniem i nazwiskiem. A nie
zapomnij
daty�. Jacobsen, ten szczur, got�w by� mu pom�c. To ordynarne korsarstwo. Chyba
wracaj� dni
Bully Hayesa!
� Gdybym nie s�u�y� u pana, panie Grief � wybuchn�� kapitan Ward � ch�tnie
powiedzia�bym, co o tym wszystkim my�l�.
� No, jazda, wypluj pan swoje � zach�ci� go Grief.
� A wi�c� � kapitan zawaha� si� i odchrz�kn��. � Maj�c tyle co pan forsy, tylko
wariat
mo�e nara�a� si� tak jak pan w awanturze z tymi dwoma kundlami. Czemu pan to
robi?
� S�owo daj�, nie wiem, kapitanie. S�dz�, �e mi si� po prostu zachcia�o. Czy pan
potrafi
lepiej wyt�umaczy� jakikolwiek w�asny post�pek?
� Pewnego pi�knego dnia kto� strzeli panu w ten zakuty �eb � warkn�� w
odpowiedzi Ward.
Zbli�y� si� do kompasu i wzi�� namiar celuj�c na skalisty szczyt, kt�ry wychyli�
w�a�nie
g�ow� z k��b�w chmur spowijaj�cych Guadalcanar.
S�aby wietrzyk od l�du podj�� ostatni wysi�ek. �Wonder� pomkn�� szybciej,
do�cign�� kecz i
zacz�� go wyprzedza�. Statki wymieni�y pozdrowienia.
� Nie widzieli�cie gdzie �Willi Waw�? � zapyta� Grief.
Bosy szyper w kapeluszu o szerokim rondzie poprawi� wyblak�� b��kitn� przepask�
na
biodrach. Przez z�by strzykn�� za burt� tytoniowym sosem.
� Naturalnie! � odkrzykn��. � Griffiths sta� tej nocy w Sayo. �adowa� �winie i
korzenie
yamu. Nape�nia� zbiorniki wod�. Wygl�da�o, �e szykuje si� do dalekiego rejsu,
ale m�wi� co
innego. Czemu pan pyta? Chce si� pan z nim spotka�?
� Aha! Ale gdyby� go pan zobaczy� pierwszy, nie gadaj, �e� si� ze mn� widzia�.
Szyper
skin�� g�ow�, zastanowi� si� troch� i ruszy� ku dziobowi, �eby utrzyma� si� w
jednej linii z
szybszym statkiem.
� Pos�uchaj pan! � krzykn��. � Jacobsen m�wi�, �e dzi� wieczorem zawin� do
Gabery.
Przestoj� tam noc i zaopatrz� si� w pataty.
� Na Wyspach Salomona tylko Gabera ma nabie�niki � odezwa� si� Grief, gdy
�Wonder�
wyprzedzi� ju� znacznie �Kauri�. � Chyba nie myl� si�, kapitanie Ward?
Zagadni�ty przytakn��.
� A po tej stronic, w zatoczce za przyl�dkiem, trudno stan�� na redzie, co?
� Wcale nie mo�na stan��. Same rafy koralowe, mielizny i przyp�yw szczeg�lnie
z�o�liwy.
Trzy lata temu �Molly� rozbi�a si� tam w drobne kawa�ki.
Przez ca�� minut� Grief patrzy� w dal t�pym wzrokiem, jak gdyby oczyma wyobra�ni
ogl�da�
jak�� wizj�. P�niej ko�o k�cik�w jego oczu zjawi�y si� zmarszczki, a ko�ce
jasnych w�s�w
unios�y w u�miechu.
� Rzucimy dzi� kotwic� w Gaberze � powiedzia�. � Musimy przep�yn�� blisko
zatoczki po
tej stronie przyl�dka. Chcia�bym, �eby po drodze wysadzi� mnie pan tam w
szalupie. Da mi pan
sze�ciu zuch�w z karabinami. Na pok�ad wr�c� przed �witem.
Ward zrobi� zdziwion�, a p�niej pe�n� wyrzutu min�.
� Ach, kapitanie, szykuj� nieszkodliwy figiel � uspokoi� go Grief z wyrazem
twarzy
uczniaka przy�apanego przez osob� starsz� na psotach.
Kapitan mrukn�� gderliwie, ale Denby o�ywi� si� znacznie
� Chcia�bym pop�yn�� z panem, panie Grief � o�wiadczy� Grief udzieli� milcz�cego
zezwolenia
� Potrzebne mi b�d� siekiery i tasaki � powiedzia� � i aha, by�bym zapomnia�!
Dwie jasne
latarnie. Tylko �eby by�o w nich dosy� nafty.
V
Na godzin� przed zachodem s�o�ca �Wonder� mkn�� ko�o wej�cia do ma�ej zatoczki.
Powia�
�wie�y wietrzyk i morze o�ywi�o si�, zacz�o falowa�. Bia�a piana pokrywa�a ju�
bli�sze
wybrze�a rafy; plamy odbarwionej wody znaczy�y dalsze. Szkuner zmieni� kurs pod
wiatr,
przyhamowa� �aglami. W tej chwili na wod� spuszczono szalup�. Skoczy�o do niej
sze�ciu
ubranych w szorty, zbrojnych w karabiny krajowc�w z Santa Cruz. Denby z dwiema
latarniami
usadowi� si� na rufie. Grief, kt�ry szed� za nim, przystan�� oparty o burt�
szkunera.
� M�dl si� pan o ciemn� noc, kapitanie � poprosi�.
� B�dzie j� pan mia� � odrzek� Ward. � Nie ma przecie ksi�yca, a i gwiazd nie
b�dzie.
Podmucha te� troch�.
Grief zarumieni� si� z rado�ci na tak� prognoz�, a� pociemnia�a z�ocista
opalenizna jego
twarzy. Zeskoczy� do szalupy i usiad� ko�o supercargo.
� Odbijaj! � zakomenderowa� kapitan Ward. � Przednie �agle w g�r�! Ster na
burt�! Do��!
Tak trzymaj!
�Wonder� zatoczy� �uk i op�ywaj�c przyl�dek zmierza� ku portowi w Gaberze.
Szalupa pchana
sz�stk� wiose� zwr�ci�a si� w stron� l�du. Sterowa� Grief. Po mistrzowsku
przemyka� w�skim,
kr�tym kana�em, w kt�rym musia�aby ugrz�zn�� ka�da ��d� wi�ksza ni� szalupa.
Rafy i mielizny
oddzieli�y �eglarzy od pe�nego morza. Wyl�dowali na zacisznej, lekko
pofa�dowanej pla�y.
Praca wype�ni�a nast�pn� godzin�. Grief myszkowa� po�r�d dzikich palm kokosowych
i
krzew�w podszycia. Wybiera� odpowiednie drzewa.
� Zr�ba� to. Zr�ba� tamto � rozkazywa� czarnym. � Tego drzewa nie �cina� �
dorzuci�
kr�c�c g�ow�.
Wreszcie wytrzebiono klinowaty skrawek d�ungli. Tu� ko�o pla�y pozosta�a jedna
wysoka
palma, u wierzcho�ka klina druga. O zmroku zapalono latarnie, podniesiono je na
wierzcho�ki
drzew i tam umocowano.
� Ta latarnia wisi za wysoko � skrytykowa� robot� Grief. � Pos�uchaj pan, Denby,
trzeba j�
opu�ci� o dziesi�� st�p.
VI
�Willi Waw� wykorzystuj�c przelotny szkwa� pru� wod� szybko jak strza�a. Czarna
za�oga
podnosi�a wielk� p�acht� grot�agla �ci�gni�tego po�piesznie, kiedy wicher by�
najsilniejszy.
Jacobsen dozorowa� tej czynno�ci. Kaza� majtkom rzuci� na pok�ad ko�ce fa��w i
stan�� przy
nich w pogotowiu. Nast�pnie poszed� ku dziobowi, gdzie na zawietrznej spotka�
Griffithsa.
Obydwaj wyt�onym wzrokiem przeszywali czarn� g�stw� nocy. Uchem �owili �oskot
fal
t�uk�cych o niewidzialne wybrze�e. Sterowali kieruj�c si� tym �oskotem.
Wiatr przycich� nieco, opona chmur zrzed�a i p�k�a. Przy md�ym �wietle gwiazd
zamajaczy�o
poros�e d�ungl� wybrze�e. Przed dziobem, daleko na zawietrznej, ukaza� si�
z�baty cypel skalny.
Obydwaj biali zwr�cili si� w tym kierunku.
� To przyl�dek Amboy � oznajmi� szyper. � U brzegu jest tam g��bia. We� no ster,
Jacobsen, dop�ki nie ustalimy kursu. Jazda! Ruszaj si�!
Porucznik pobieg� na ruf�. By� bosy i �ydki mia� go�e. Z jego sk�pego ubrania
�cieka�y krople
deszczu. Zmieni� czarnego majtka przy kole sterowym.
� Jaki kurs? � krzykn�� Griffiths.
� Po�udnie, p� rumba* ku zachodowi.
� Zmie�! Po�udnie, rumb ku zachodowi. Na kursie?
� R�wno na kursie!
Szyper oceni� wzrokiem zmian� po�o�enia przyl�dka Amboy w stosunku do kursu
kecza.
� Jeszcze p� rumba ku zachodowi!
� Jeszcze p� rumba ku zachodowi � pad�a odpowied�. � Trzymam kurs.
� Tak trzymaj. Wystarczy.
� W porz�dku!
Jacobsen odda� ko�o sterowe tubylcowi.
� Dobrze mi steruj, rozumiesz? � zagrozi�. � B�dzie �le, rozbij� ten tw�j czarny
�eb,
rozumiesz?
Wr�ci� na dzi�b i stan�� obok szypra. Opona chmur zg�stnia�a tymczasem, gwiazdy
znikn�y,
wiatr przybra� na sile i znowu zawy� szkwa�em.
� Pilnuj grot�agla! � wrzasn�� porucznikowi do ucha Griffiths, kt�ry z
niepokojem
obserwowa� zachowanie kecza.
Ocenia� w�a�nie szybko�� wiatru i dochodzi� do wniosku, �e szkwa� mija, gdy
�Willi Waw�
przechyli� si� i da� nurka zawietrzn� burt�. Ciep�a woda, tu i �wdzie
fosforyzuj�ca, op�uka�a
kostki i kolana szypra. Wiatr j�kn�� na wy�sz� nut� i wnet odpowiedzia�y mu
ch�rem wszystkie
wanty* i liny. Kecz mkn�� naprz�d i pochyla� si� coraz bardziej.
� Grot�agiel precz! � rykn�� Griffiths.
Jednym susem znalaz� si� przy pikfale* i odtr�ciwszy czarnego majtka zwolni�
lin� z knagi*.
Jacobsen zrobi� to samo z gardafa�em. �agiel opada� trzepoc�c, a czarna za�oga z
krzykiem i
skowytem rzuci�a si� na p�acht�. Porucznik odkry�, �e jeden z majtk�w przycupn��
w ciemno�ci,
grzmotn�� go wi�c s�kat� pi�ci� w twarz i w ten spos�b zap�dzi� do roboty.
Szkwa� nie traci� mocy i �Willi Waw� mkn�� szybko pod reszt� �agli. Dwaj biali
spotkali si�
zn�w na dziobie. Daremnie pr�bowali przebi� wzrokiem uko�ne smugi deszczu.
� Wszystko w porz�dku � odezwa� si� Griffiths. � Ulewa nie potrwa d�ugo.
Trzymajmy si�
kursu, p�ki nie zobaczymy �wiate�. Rzucimy kotwic� na trzynastu s��niach. Ale w
tak� noc lepiej
wypu�ci� czterdzie�ci pi�� s��ni �a�cucha. Mo�na zwin�� na dobre grot�agiel. Nie
b�dzie nam
potrzebny.
W p� godziny p�niej utrudzony wzrok szypra pochwyci� b�ysk dw�ch �wiate�. By�a
to
zas�u�ona nagroda.
� Mamy nabie�niki, Jacobsen! Sam p�jd� do steru. Ka� opu�ci� przedni kliwer*.
Dopilnuj
roboty. Niech si� czarni uwijaj�.
Stoj�c na rufie z r�kami na kole sterowym, Griffiths pilnowa� kursu, dop�ki
�wiat�a nie
utworzy�y jednej linii. W�wczas szybko zmieni� kierunek i zwr�ci� statek prosto
ku latarniom.
S�ysza� szum i �oskot fal �ami�cych si� na wybrze�u. Zdawa�o mu si�, �e nieco
dalej, ni� to
powinno by� w Gaberze.
Nagle rozleg� si� przera�liwy krzyk Jacobsena. Szyper z ca�ych si� zakr�ci�
ko�em sterowym.
�Willi Waw� uderzy� o co�. W tej samej chwili grotmaszt z trzaskiem zwali� si�
na dzi�b.
Nast�pi�o straszne zamieszanie. Za�oga czepia�a si� wszystkiego, co by�o pod
r�k�. Kad�ub statku
podskakiwa� i opada� druzgoc�c koralowe krzewy. Ciep�a woda morska pryska�a na
wszystkie
strony, zalewa�a rozbitk�w. Wreszcie ze zgrzytem i �oskotem �Willi Waw� pokona�
przeszkod� i
spocz�� bez ruchu w spokojnym, p�ytkim kanale za raf�.
Griffiths usiad� na pok�adzie. W niemej rozpaczy i z�o�ci zwiesi� g�ow� na
piersi, a kiedy j�
podni�s�, zwr�ci� wzrok ku jasnym latarniom. P�on�y jedna nad drug�. Tworzy�y
lini� idealnie
prost�.
� Mamy nabie�niki � powiedzia�. � Ale to nie Gabera. Gdzie jeste�my, u diab�a?
Morze rycza�o jeszcze. Przez raf� miota�o na pok�ad �Willi Waw� bryzgi wody i
piany. Wiatr
usta� jednak i na niebie zab�ys�y gwiazdy. Od l�du zachlupota�y wios�a.
� Co si� u was sta�o? Mieli�cie trz�sienie ziemi? � zawo�a� Griffiths. � Ca�e
dno
zmienione. Sto razy rzuca�em tu kotwic� na trzynastu s��niach. Czy to ty,
Wilson?
Zbli�y�a si� szalupa. Jaki� m�czyzna przeskoczy� burt�. Przy w�t�ym �wietle
gwiazd Griffiths
spostrzeg�, �e w oczy zagl�da mu wylot automatycznego colta. Pozna� Dawida
Griefa.
� Nie, nigdy dotychczas nie rzuca� pan tutaj kotwicy � roze�mia� si�
niespodziewany go��.
� Gabera jest po drugiej stronie przyl�dka. Wybieram si� tam w�a�nie, ale
najprz�d zainkasuj�
skromn� sumk�: wie pan, te tysi�c dwie�cie funt�w. Nie zawracajmy sobie g�owy
pokwitowaniem. Mam pa�ski rewers. Zaraz go zwr�c�.
� Ty� to zrobi�! � krzykn�� Griffiths i w nag�ym napadzie furii zerwa� si� na
r�wne nogi. �
Sfa�szowa�e� nabie�niki, rozbi�e� mi statek i do stu pio�
� Spokojnie, spokojnie � przerwa� Grief tonem ch�odnej pogr�ki. � Mo�e zechce
pan
pofatygowa� si� i wyp�aci mi te tysi�c dwie�cie funt�w.
T�py, ostateczny bezw�ad sp�yn�� na Griffithsa. Przyt�oczy� go potworny wstr�t �
wstr�t do
s�onecznych krain i wywo�anej s�o�cem niemocy, do daremnych stara� i wysi�k�w,
do tego
b��kitnookiego cz�owieka o z�ocistej cerze, kt�ry przerasta� go o g�ow� i bi�
pod ka�dym
wzgl�dem i na ka�dym kroku.
� Jacobsen � wykrztusi� � prosz� ci�, otw�rz kas� i wyp�a� wyp�a� tej pijawce�
tysi�c
dwie�cie funt�w.
ROZDZIA� DRUGI
ROGATA DUSZA ALOJZEGO PANKBURNA
I
Dawid Grief nie przeczu� nic, kiedy Alojzy Pankburn wpad� mu w oko, chocia�
wzrok mia�
wra�liwy na wszelk� zapowied� przygody i nieustannie oczekiwa� niespodzianki,
kt�ra mo�e
wyskoczy� zza pnia najbli�szej palmy kokosowej. Sta�o si� to na ma�ym parowcu
�Berthe� Grief
odbywa� nim kr�tk� podr� z Raiatea do Papeete, a w�asny szkuner wys�a� jego
�ladem. Kiedy
zobaczy� po raz pierwszy Alojzego Pankburna �w z lekka podchmielony jegomo�� pi�
samotnie
cocktail w ciasnym barze mi�dzy pok�adami znajduj�cym si� tu� ko�o razury. W p�
godziny
p�niej Grief wydostawszy si� z r�k fryzjera spostrzeg�, �e Alojzy Pankburn tkwi
jeszcze w barze
i nadal poci�ga bez kompanii.
Samotne pija�stwo nie wychodzi nikomu na dobre, tote� Grief bacznie, chocia�
przelotnie,
oszacowa� spojrzeniem towarzysza podr�y. By� to pi�knie zbudowany
trzydziestoletni
m�czyzna, przystojny, dobrze ubrany � niew�tpliwie d�entelmen wed�ug norm
�wiatowego
katalogu. Ale w dziwnej powolno�ci dr��cej, chciwej r�ki, kt�ra rozlewa�a
trunek, w
niespokojnym, rozbieganym spojrzeniu Grief dostrzeg� wyra�ne objawy na�ogowego
alkoholizmu.
Po obiedzie natkn�� si� ponownie na Pankburna. Tym razem spotka� go na pok�adzie
Alojzy
uczepiony kurczowo balustrady zalewa� si� pijackimi �zami i patrzy� na majacz�ce
w mroku
sylwetki m�czyzny i kobiety rozpartych wygodnie na bardzo blisko zestawionych
le�akach
Grief zauwa�y�, �e m�czyzna otacza ramieniem tali� kobiety. Alojzy Pankburn
przygl�da� si� i
szlocha�.
� Nie ma czego p�aka� � zagadn�� Grief przyja�nie.
M�ody d�entelmen spocz�� na mego i jeszcze obficiej zacz�� roni� �zy wsp�czucia
dla samego
siebie
� To bolesne � j�kn�� �Bolesne. Bolesne. Ten drab jest moim plenipotentem. Ma
dba� o
moje interesy. Ja go zatrudniam. P�ac� mu �adne pieni�dze. Prosz� spojrze�, jak
na nie zarabia.
� Je�eli tak, powinien pan sko�czy� t� zabaw� � doradzi� Grief.
� Nie mog� Ona pozbawi�aby mnie whisky. To moja piel�gniarka
� No to wyrzu� j� pan na zbity �eb, a sam przepij ostatnie portki.
� Nie mog�. On trzyma w gar�ci ca�� moj� fors�. Je�eli j� wyrzuc�, on nie da mi
nawet
sze�ciu pens�w na jednego.
Gro�na perspektywa wycisn�a nowy strumie� �ez z oczu pijanicy. Zainteresowa�o
to Griefa
Nigdy nie przysz�o mu na my�l, �e mo�e istnie� tak zawik�ana sytuacja.
� Zaanga�owano ich, �eby mnie pilnowali � zawodzi� Pankburn � chronili od
pija�stwa. A
jak spe�niaj� obowi�zki? Romansuj� po ca�ym statku, a mnie pozwalaj� zalewa� si�
na �mier�.
To nieuczciwo��. Powiadam panu, nieuczciwo�� Wys�ano ich ze mn� w zupe�nie innym
celu.
Mieli mi nie dawa� pi�. A oni daj� mi pi�, pi� po �wi�sku, by�em tylko zostawi�
ich w spokoju.
Jak si� skar��, gro��, �e nie dostan� ani kropelki. C� ja biedny mam pocz��9
Moja �mier�
spadnie na ich g�owy i tyle. Chod�my do baru. Popijemy.
Pu�ci� z r�k balustrad� i by�by upad�, gdyby Grief nie chwyci� go za rami�. W
tej chwili
Alojzy Pankburn uleg� dziwnej przemianie. Zesztywnia�, wyprostowa� si�,
energicznie poda�
naprz�d brod� i spojrza� bystro w oczy przypadkowego towarzysza.
� Nie pozwol�, �eby mnie zabili. Jeszcze b�d� �a�owa�. Proponowa�em im
pi��dziesi�t
tysi�cy, oczywi�cie w przysz�o�ci. �miali si�. Oni nie wiedz�. Ale ja wiem.
Zacz�� szpera� w kieszeni marynarki, sk�d wyci�gn�� wreszcie co�, co b�ysn�o w
md�ym
�wietle.
� Oni nie wiedz�, co to znaczy. Ja wiem. Spojrza� na Griefa z obudzon� nagle
podejrzliwo�ci�.
� A pan co z tego rozumie. H�? Co pan z tego rozumie?
Dawid Grief ujrza� nagle oczyma wyobra�ni ponury obraz, alkoholik zwyrodnialec
morduje
miedzianym �wiekiem m�od� rozkochan� park� Bo Alojzy trzyma� w r�ku miedziany
�wiek,
taki, jakich u�ywali niegdy� budowniczowie okr�t�w.
� Mojej matce zdaje si�, �e jestem tutaj po to, �eby wyleczy� si� z zami�owania
do trunk�w
Ona nic nie rozumie! Przekupi�em doktora, �eby zaleci� mi podr�. Jak zawiniemy
do Papeete,
m�j plenipotent zakontraktuje szkuner i po�eglujemy daleko. Ale im nawet si� nie
�ni po co?
My�l�, �e to pijackie fantazje. Ja wiem. Wiem tylko ja jeden. Dobranoc panu. Id�
spa�, chyba�
chyba ze pan napije si� ze mn� do poduszki. Jednego, widzi pan, ostatniego.
II
W ci�gu nast�pnego tygodnia sp�dzonego w Papeete Grief widywa� Alojzego
Pankburna
cz�sto i w dziwacznych okoliczno�ciach. Widywali go r�wnie� wszyscy mieszka�cy
ma�ej
wyspiarskiej stolicy, bo ani port, ani pensjonat Laviny od lat nie przezywa�
podobnych skandali.
W samo po�udnie Alojzy Pankburn z go�� g�ow�, odziany jedynie w majteczki
k�pielowe, odby�
bieg g��wn� ulic� z pensjonatu Laviny do wybrze�a. Uzbroiwszy si� w r�kawice
bokserskie
wyzwa� palacza z �Berthe�. rozpocz�� z nim w knajpie Folies Bergeres
czterorundowy mecz i
zosta� znokautowany w drugiej rundzie. W przyst�pie szale�stwa pr�bowa� utopi�
si� w g��bokiej
na dwie stopy sadzawce. Po pijanemu wykona� mistrzowski skok do wody z
pi��dziesi�ciostopowego masztu stoj�cego na redzie �Maripozy� Zakontraktowa�
kuter �Toerau�
za cen� przewy�szaj�c� warto�� tego statku i zosta� uratowany przez
plenipotenta, kt�ry nie
zgodzi� si� sfinansowa� transakcji. Na placu targowym kupi� stragan od
tr�dowatego �lepca i
zacz�� wyprzedawa� owoce drzewa chlebowego, banany i pataty po takich cenach, �e
dopiero
�andarmeria rozp�dzi�a zbiegowisko ��dnych okazji krajowc�w. Zreszt� �andarmeria
trzykrotnie
aresztowa�a Pankburna za awantury. Trzy razy plenipotent zaniedbywa� swe sprawy
sercowe, by
p�aci� grzywny, kt�re nak�ada�a pilnie potrzebuj�ca pieni�dzy administracja
kolonialna.
P�niej �Maripoza� odp�yn�a do San Francisco i unios�a na pok�adzie par�
nowo�e�c�w:
plenipotenta z piel�gniark�. Przed odjazdem rozs�dny plenipotent wr�czy�
Alojzemu osiem
pi�ciofuntowych banknot�w, przewiduj�c s�usznie, �e biedak ocknie si� za kilka
dnia z�amany na
duchu i bardzo bliski delirium tremens. Lavina, s�yn�ca z dobrego serca nawet
po�r�d
najgorszych m�t�w i obie�y�wiat�w grasuj�cych na po�udniowym Pacyfiku,
troskliwie
piel�gnowa�a chorego. Nie pisn�a s��wkiem, �e nie ma ju� plenipotenta ani
pieni�dzy, kt�re
mog�yby pokry� koszty jego utrzymania.
W kilka dni p�niej Dawid Grief siedzia� wieczorem pod p��ciennym daszkiem na
pok�adzie
�Kittiwake� i leniwie przebiega� wzrokiem sk�pe szpalty miejscowego �Ayant�
Coureur�. Nagle
wyprostowa� si� i przetar� oczy. Trudno uwierzy�, a jednak to prawda! Dawne,
romantyczne
czasy M�rz Po�udniowych �yj� jeszcze!
Przeczyta�:
�Odst�pi� po�ow� zakopanych skarb�w, wartych pi�� milion�w frank�w, za
przewiezienie
jednej osoby na nieznan� wysp� na Pacyfiku oraz transport powrotny wspomnianych
skarb�w.
Zg�asza� si� do FANTAZJI w pensjonacie Laviny�.
Grief spojrza� na zegarek. By�o wcze�nie, dochodzi�a �sma.
� Panie Carlsen! � zawo�a� w stron� ognika fajki. � Prosz� o za�og� do szalupy.
Wybieram
si� na l�d.
Na przednim pok�adzie zabrzmia� twardy, norweski akcent porucznika. Sze�ciu
ros�ych
wyspiarzy z Rapy przesta�o �piewa� i skoczy�o do �odzi.
� Chcia�em si� widzie� z Fantazj�, z panem Fantazj�, jak s�dz� � powiedzia�
Grief Lavinie.
Spostrzeg�, �e w jej oczach b�ysn�� wyraz zainteresowania. Odwr�ci�a si� i w
miejscowym
narzeczu rzuci�a rozkaz przez dwa otwarte pokoje do przybud�wki kuchennej. Po
chwili
bosonoga czarna dziewczyna nadbieg�a i przecz�co pokr�ci�a g�ow�.
Rozczarowanie Laviny by�o widoczne.
� Pan mieszka na �Kittiwake�, prawda? Powiem mu, �e pan o niego pyta�.
� A wi�c to on? Lavina skin�a g�ow�.
� My�l�, �e pan, kapitanie Grief, potrafi mu pom�c. Ja jestem tylko niem�dr�
kobiet�. Nic
nie rozumiem. Ale to bardzo przyjemny cz�owiek i mo�e nawet m�wi prawd�. Pan
b�dzie
wiedzia�. Nie taki z pana g�upek jak ja. I nie ma pan takiego mi�kkiego serca.
Mo�na przyrz�dzi�
panu cocktail?
III
Wr�ciwszy na pok�ad swego szkunera Dawid Grief drzema� na le�aku pod tygodnikiem
sprzed trzech miesi�cy. Nagle zbudzi�o go poj�kiwanie i kwilenie za burt�.
Otworzy� oczy. Na
stoj�cym o �wier� mili chilijskim kr��owniku dzwon uderzy� osiem razy. By�a
p�noc. W wodzie
chlupn�o co� i znowu zakwili�o. Zdawa� si� mog�o, �e to jaki� stw�r morski albo
cz�owiek,
kt�ry pop�akuje z cicha i p�g�osem �ali si� ca�emu �wiatu na swe krzywdy.
Jednym susem Dawid Grief znalaz� si� przy niskiej burcie. W dole s�ycha� by�o
poj�kiwanie
w fosforyzuj�cym kr�gu poruszonej wody. Wychyli� si�, wsun�� d�o� pod ludzk�
pach�, szarpn��
kilka razy, pom�g� sobie drug� r�k� i z trudem wyci�gn�� na pok�ad nagi kszta�t
Alojzego
Pankburna.
� Nie mia�em przy sobie nawet jednego sou* na przejazd � poskar�y� si� ocalony.
�
Musia�em tu przyp�yn��. Nie mog�em znale�� schodni. Bardzo przepraszam. Jak da
mi pan
r�cznik, �ebym m�g� si� przepasa�, i �yk czego� mocnego, przyjd� do siebie.
Jestem Fantazja.
M�wi� zapewne z kapitanem Griefem, kt�ry odwiedzi� mnie w czasie mojej
nieobecno�ci. Nie,
nie jestem pijany i wcale mi nie zimno. To nie dres