Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Zobacz podgląd pliku o nazwie 13346 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Maria Buyno-Arctowa
czyli Awantura Arabska
Zrealizowano przv
pomocy finansowej
Ministerstwa KultSy
Polskie Wydawnictwo Encyklopedyczne Radom 2003
Redakcja i korekta: Anna Wasak Ilustracja na ok�adce: Kazimierz Wasilewski Projekt ok�adki: Pawe� Wojcieszek Sk�ad: Anna Korba
ISBN 83-88822-49-7
� Copyright by
Polskie Wydawnictwo Encyklopedyczne s.c.
Radom 2003
Polskie Wydawnictwo Encyklopedyczne s.c. 26-606 Radom, ul. Wiejska 21 tel/fax (48) 366 56 23, 384 66 66 e-mail:
[email protected] http://www.polwen.pl
Polskie Zak�ady Graficzne Sp. z o.o. ul. Orzechowa 2, 26-600 Radom tel./fax: (48) 384 60 60 e-mail:
[email protected]
Awantura arabska � a jednak nie dzia�o si� to w Arabii ani w�a�ciwie nie by�o awantur�! Wi�c dlaczego awantura i do tego arabska? Ot, dlatego, i� by�o to ulubione wyra�enie naszej bohaterki � Fifinki.
Nie wiem, czy potrafiliby�cie bez namys�u powiedzie�, co to za imi� � Fifinka. Wygl�da to jak nazwa jakiego� �licznego, wypieszczonego pieska domowego i nawet z tego powodu, jak si� potem dowiecie, wynik�o kiedy� bardzo powa�ne nieporozumienie
� a tymczasem jest to nie tyle spieszczone, ile zmienione imi� pewnej dziewczynki, kt�rej dzieje chc� wam opowiedzie�.
Ochrzczono j� imieniem J�zefy, kto� zmieni� powa�ne imi� na Jozefink�, a ma�a, gdy zaczyna�a m�wi�, wyszczebiota�a zamiast J�zefinka � Fifinka i tak zosta�o.
A potem, nie wiadomo jakim sposobem, dziecko, zaledwie umiej�c m�wi�, wykrzykn�o: �Awantura arabska!" I te wyrazy sta�y si� ulubionym powiedzeniem Fifinki, kt�ra tym okrzykiem wyra�a�a rado��, smutek, zdziwienie, gniew i w og�le wszelkie swe uczucia!
A� dzieci wiejskie podchwyci�y to i przezwa�y dziewczynk�
� Awantur� Arabsk�!
I sta�a si� ma�a J�zefa � Fifinka, czyli Awantur� Arabsk�! I zapewne z powodu tej nazwy los przeznaczy� jej najrozmaitsze, czasem ca�kiem nieprawdopodobne przygody.
A zacz�o si� wszystko od listu...
Przyszed� kiedy� do Warszawy, do pa�stwa G�rskich, list...
List, niby nic wielkiego! Tyle ich przecie� i tak cz�sto przynosi� listonosz! Ale ten od razu zwr�ci� uwag� W�adka i Marysie�ki.
By� zupe�nie inny ni� listy, kt�re otrzymywa�a mamusia lub tatu�. Na du�ej, nieokre�lonego koloru kopercie, wymi�tej i niezupe�nie czystej, widnia�y niezgrabne litery, ledwie, ledwie daj�ce si� sklei� w wyrazy, a kt�re mia�y oznacza�, dla kogo list by� przeznaczony. I dziw, doprawdy, �e te ko�lawe litery przywiod�y jednak list do miejsca przeznaczenia!
Marysie�ka natychmiast pobieg�a z nim do mamusi, a W�adek za ni�. Byli niezmiernie ciekawi, co ten dziwny list m�g� z sob� przynie��. Pilnie wi�c wpatrywali si� w mamusi�, gdy wyj�wszy z koperty kawa�ek papieru, mniej wi�cej tak samo wykaligrafowany jak koperta, odczytywa�a pokr�cone literki skacz�ce niesfornie z g�ry na d�, to zn�w z do�u do g�ry.
Spojrzeli po sobie. Oho! Nic dobrego! Mamusia by�a widocznie zatroskana i zmartwiona. Na pewno b�dzie po obiedzie narada w gabinecie tatusia!
I rzeczywi�cie, gdy tatu� poszed� do siebie na papierosa, mamusia wesz�a za nim, trzymaj�c w r�ce list.
Co dalej by�o, dzieci niestety nie mog�y si� tak od razu dowiedzie�, gdy� mimo pal�cej ciekawo�ci, nie zbli�a�y si� do drzwi, bo nawet gdyby przypadkiem co� us�ysza�y, zawsze wygl�da�oby to na pods�uchiwanie. A tego przecie� nie robi �aden przyzwoity
cz�owiek!
Tymczasem w gabinecie toczy�a si� nast�puj�ca rozmowa:
� Wyobra� sobie, dosta�am list od J�zefowej! � m�wi�a mamusia, mn�c list w r�kach.
� Ach, tak! � odpar� tatu� i z lekkim westchnieniem si�gn�� do kieszeni po pugilares*. Wiedzia� bowiem, �e taki pocz�tek poprzedza� zawsze pro�b� o jak�� pomoc dla kogo�. Ale tym razem nie chodzi�o o pieni�dze!
pugilares - portfel.
� Biedna J�zefowa pisze, �e umar� jej m��... Zosta�a sama z dwojgiem dzieci.
� To doprawdy przykre! Z ma�ymi dzie�mi trudno jej b�dzie znale�� jak�� prac� � zauwa�y� tatu� coraz bardziej zaniepokojony. Przeczuwa� ju�, �e tym razem chodzi o co� wa�niejszego ni� pieni�dze!
� W�a�nie! Prac� mog�aby w�a�ciwie otrzyma� natychmiast! Nawet bardzo dobre miejsce, ale � bez dzieci. M�odszego ch�opca mo�e odda� do siostry. Chodzi tylko o Fifink�...
� Hm!
� ... i w�a�nie prosi...
Mamusia zatrzyma�a si�, patrz�c wymownie na tatusia. Marysie�ka mawia�a, �e mamusia umie tak patrze�, i� nikt nie mo�e odm�wi� jej niczego.
� ...wi�c prosi, �ebym Fifink� wzi�a do siebie!...
Tatu� zerwa� si� z fotela tak gwa�townie, i� fili�anka czarnej kawy wywr�ci�a kozio�ka, a czarny p�yn rozla� si�, tworz�c na gazecie malownicze jeziora i rzeki.
� Co? Wzi�� do siebie to czupirade�ko? To dzikie zwierz�tko? Ale� to szalony pomys�! Nigdy, nigdy si� na to nie zgodz�! � wo�a� podniesionym g�osem, kt�ry przenikn�� przez zamkni�te drzwi i dotar� do dzieci.
� Ojej! Co to za straszny list! � szeptali przytuleni do siebie W�adek i Marysie�ka. � I co mo�e zawiera�?
A mamusia tymczasem t�umaczy�a �agodnie:
� Przede wszystkim obecnie Fifinka to nie dawne �czupirade�ko" i �dzikie zwierz�tko". Jest ju� spor� dziewczynk�, w wieku Marysie�ki. Zawsze by�a inteligentnym dzieckiem...
� No! Je�eli to si� nazywa inteligencj�! Mo�e tam na wsi mog�a imponowa� swoj� �awantur� arabsk�". Ale zobaczysz, jak g�upia i dzika oka�e si� na gruncie wielkiego miasta.
� Ach, kochanie, w tej chwili nie chodzi o jej inteligencj� �
pojednawczo zacz�a mamusia:. � Aie wiuzisz,, mam *aiu& .. ~�T� .�......
no�ci wzgl�dem J�zefowej!
� Po�lemy jej wi�ksz� sum� pieni�dzy! Niech umie�ci gdzie
ma��! � gwa�townie broni� si� tatu�.
� To niemo�liwe! J�zefowa jest nadzwyczaj przywi�zana do dzieci... Dba o nie i wychowuje, jak mo�e najlepiej... Nie odda dziecka w byle jakie r�ce.
� Wi�c niech odda w dobre! Niech wybierze! Ale dlaczego
koniecznie u nas?...
� Pami�taj, ile serca i dobroci okaza�a J�zefowa podczas choroby Marysie�ki... Mo�na powiedzie�, �e uratowa�a jej �ycie! Pami�tasz, jak z uszczerbkiem swojego dziecka karmi�a nasz�
chor� dziecin�...
Mamusia mia�a �zy w oczach, tatu� te� zaczyna� by� wzruszony, wi�c dalej rozmowa posz�a ju� inaczej. A gdy wreszcie mamusia otworzy�a drzwi od gabinetu, dzieci us�ysza�y zrezygnowany
g�os tatusia:
� Dobrze wi�c! R�b, jak chcesz! Obawiam si� jednak, �e
b�dziesz �a�owa�a!
Ale mamusia by�a tak uszcz�liwiona, �e w tej chwili nikomu do g�owy nie przysz�o trwo�y� si� o to, co b�dzie w przysz�o�ci.
� Dzieciaki! Mam dla was nowin�! � wo�a�a od progu, a gdy W�adek i Marysie�ka, po�erani przez ciekawo��, podbiegli do
niej, m�wi�a dalej:
� B�dziecie mieli towarzyszk�! Przyjedzie do nas Fifinka!
� Fifinka? To ma�e czupirade�ko? � powt�rzy� s�owa ojca W�adek, troch� rozczarowany.
� W�adku! Przecie� to moja mleczna siostrzyczka! � upomina�a zgorszona Marysie�ka.
� W�a�nie! Twoja mleczna siostrzyczka! Musicie by� dla niej dobrzy. Wiecie, dziecko wiejskie b�dzie si� czu�o w mie�cie onie�mielone, osamotnione. Musicie si� ni� zaopiekowa�, otoczy� serdeczno�ci�!
szczerze, a W�adek w my�li rozpatrywa� wszelkie za i przeciw tej nowiny.
� B�d� dwie dziewczyny, a ja jeden. Ale jako� dam sobie z nimi rad�: z Marysie�ka mo�na wszystko zrobi�, byle si� umiej�tnie do tego wzi��, a to wiejskie g�si�tko zawojuj� od razu! A zawsze we troje mo�na urz�dza� bardziej urozmaicone zabawy! � zadecydowa�, pogodziwszy si� z przyjazdem Fifinki.
Sta�o si� wi�c. Wiejska �Awantura Arabska" mia�a by� przeniesiona na grunt warszawski.
Mamusia robi�a przygotowania jak na przyj ecie jakiej ksi�niczki (tak przynajmniej wyra�a� si� tatu�!). W�adek zosta� wyrzucony do gabinetu*, z czego by� zreszt� niezmiernie zadowolony, za� do pokoju Marysie�ki wstawiono �adne, bia�e ��ko zas�ane nowiute�k�, niebiesk� ko�dr� i bielutk� bielizn�. Jedna szuflada w komodzie" zosta�a opr�niona, by Fifinka mia�a gdzie chowa� swoje rzeczy, a w szafie zrobiono miejsce na sukienki.
� Bo przecie� trzeba b�dzie jej co� sprawi�! � m�wi�a mamusia. � Mleczna siostra Marysie�ki i moja chrze�niaczka nie mo�e si� pokazywa� w byle jakich sukienkach!
A potem wszyscy, to jest mamusia, W�adek i Marysie�ka, pow�drowali na kolej.
Po Fifink� pojecha� na wie� stary wo�ny Marceli, pod kt�rego opiekanie mog�o si� nic sta� dziecku, jednak mamusi niespokojnie bi�o serce, gdy oczekiwa�a na nadej�cie poci�gu, a i Marysie�ka by�a nieco wzruszona, nie wiadomo dlaczego, i odetchn�a z ulg� dopiero, gdy poci�g sapi�c, gwi�d��c i dymi�c, zatoczy� si� na stacj�.
Trzy pary niecierpliwych i troch� ciekawych oczu prze�lizgiwa�y si� po t�umie wychodz�cych, wypatruj�c Fifinki.
Czy�by nie przyjecha�a?
* gabinet - pok�j przeznaczony do pracy umys�owej w urz�dzie lub mieszkaniu. " komoda - mebel skrzyniowy z szufladami do przechowywania bielizny, cz�ci ubrania lub drobiazg�w.
Lecz oto stary Marceli, a przy mm... no, mc iuU�U�_____j
powiedzie� � czupirade�ko!
Spod chusteczki w du�e kwiaty, zsuni�tej z czo�a, wysuwa�y si� kosmyki kr�tkich, twardych, stercz�cych w�os�w, okalaj�cych twarzyczk� drobn�, o zadartym nosku i ustach otwartych, na p� ze zdziwienia, na p� z przera�enia. Bystre, czarne ocz�ta biega�y przy tym na wszystkie strony tak szybko, i� zdawa�o si�, �e obracaj� si� w k�ko niby ko�o m�y�skie! Na kr�tkiej szubce* przewi�zana by�a chustka, nier�wno opuszczaj�ca si� fr�dzlami w r�ne strony i pl�cz�ca si� mi�dzy nogami a wielk� torb�, kt�r� trzyma�y z trwo�n� zaci�to�ci� dwie chude, czerwone r�czyny!
Dziewczynka zreszt� nie by�a brzydka, gdy si� jej przyjrza�o uwa�niej; ale na pierwszy rzut oka wygl�da�a jak...
� Prawdziwa Awantura Arabska! � mrukn�� W�adek, ledwie mog�c powstrzyma� si� od �miechu.
Ale ju� mamusia ze swoim przedziwnym u�miechem, kt�ry rozbraja� wszystkich, podbieg�a do przyby�ej.
� Jak si� masz, Fifinko! Co? Nie poznajesz Marysie�ki? I mnie, zdaje si�, r�wnie� nie poznajesz? W�adeczku! We� od Fifinki torb�.
Za ci�ka dla niej.
Ale tu nast�pi�a rzecz zupe�nie niespodziewana: Fifinka, nieco jakby uspokojona g�osem mamusi, targn�a si� jak dzikie zwierz�tko, gdy W�adek chcia� jej wzi�� z r�k torb�, a oczy jej zab�ys�y z�owrogo.
� Wygl�da�a jak m�ody psiak, kt�remu chc� wyrwa� obgryzan�
ko��! � opowiada� potem W�adek.
� Ona tak przez ca�� drog�, prosz� wielmo�nej pani � obja�nia� Marceli � �e to matka przykaza�a jej, by torby pilnowa�a jak oka
w g�owie.
� Dobrze! Dobrze! Niech Marceli zawo�a auto!
Pewne trudno�ci by�y przy wsiadaniu. Fifinka, kt�ra dot�d nie
* szuba - d�ugie zimowe okrycie wierzchnie, zwykle podbite futrem.
stawia�a �adnego oporu i sz�a pos�usznie ko�o Marysie�ki, zaci�a si� i nie chcia�a za nic wej�� do auta. Dopiero gdy mamusia wzi�a j� �agodnie, lecz stanowczo za r�k�, da�a si� poci�gn��, ale przez ca�y czas jazdy dr�a�a jak w febrze*, a z zaci�ni�tych ustek wybiega�o chwilami ni to westchnienie, ni to skarga, ni to pro�ba:
� Awantura arabska! Awantura arabska!
� Co to b�dzie dalej? � szepta� W�adek do ucha siostrze, gdy wchodzili do mieszkania.
� Nie wiem... Ale mi jej bardzo �al! � odpowiedzia�a Mary-sie�ka.
� No, mamusia da sobie z ni� rad�; ale to prawda, �e z niej czupirade�ko.
Fifinka po zdj�ciu chustki i szubki, w przykr�tkiej sukieneczce nabra�a znacznie milszego wygl�du, ale nie przestawa�a zachowywa� si� jak dzikie zwierz�tko. Zaraz po wej�ciu do pokoju jadalnego wcisn�a si� w k�cik mi�dzy piecem a kredensem i nie wypuszczaj�c z r�k swojej torby, rzuca�a woko�o trwo�liwe spojrzenia. Nie mo�na by�o ani z niej wydoby� s�owa, ani te� wydoby� jej samej z ukrycia.
Po d�ugich trudach uda�o si� jednak mamusi zaprowadzi� j� do pokoju Marysie�ki.
� B�dziecie tu spa�y razem. To twoje ��ko. W�� do szafy swoj� torb�...
Ale Fifinka wyda�a nagle dziki jaki� okrzyk i rzuci�a si� do drzwi. Przebieg�a korytarz i kieruj�c si� w stron�, gdzie by�o najciemniej, wpad�a do ma�ej garder�bki**, w kt�rej sta�y kosze, kufry i troch� niepotrzebnych, podniszczonych mebli. Zn�w wcisn�a si� w naj-cia�niejszy k�t i tu poczu�a si� nieco bezpieczniejsza. To jej przy-
' febra - tu: gor�czka z dreszczami.
" garderoba - tu: pok�j, gdzie przechowywano odzie� i gdzie przebywa�y s�u��ce, kt�re si� ni� opiekowa�y.
11
10
pomina��poK^J pani gu&poqyni, w Kt�rym czasami ^^j-j ~j -przebywa�, g^ matula prasowa�a.
Matula'- ,
Ostry b�l Peszy� ma�e serduszko! Dlaczego j� zabrali od
atuli odW^sia?...
�
^sia?...
Przycisn�li liniej do siebie p��cienn� torb�. Ona jedynie by�a z teg0 �wiata* ^t�ry wydala� si� jej tu, w tym zupe�nie obcym miejgcU _ h�l�a�liwym i zupe�nie niezrozumia�ym � czym� nie-wvmownie pitymi drogim!
A w pokoju fymczasem naradzano si�, co robi� dalej. Mamusia by�a ra�nie zm^iona i zaniepokojona, tatu� musia� j� pociesza�.
_ Dajmy jej spok�j! PrZecie�przyjecha�a z g�uchej wsi... Wszystko j�dziwi, ^aszy... Zostawmy j�w garderobie. Mo�najej b�dzie wstaWi� tam t�^ko.
_ Ale dla^go tak si� ^�k�a mojego pokoju? � pyta�a roz�alona Marysi Aa.
Nikt nie ul111** na to odpowiedzie�, bo nikt me wiedzia�, i� pew-nee0 razu, $* matka sprz�ta�a we dworze, Fifinka wbieg�a do nokoju panie^k, gdzie sta�y w�a�nie takie same dwa bia�e �ozka, a po�lizgn�y si� na Wy froterowanej posadzce, wywr�ci�a kozio�ka i to ial< nieszcz�liwie, i� razem z ni� wywr�ci� si� stolik, na kt�rym st*�^ miednica pe�na mydlin; miednica za� me mog�a sobie wybrai innego miejsca, jak w�a�nie ��ko pokryte �wie�utka koronko^ kap�!
Fifinka d'lSta�a takiego klapsa, jak nigdy przedtem w �yciu, i w dodatku Priestrog�:
__ jak milU kiedy jeszcze wejdziesz, ty niezdaro, to popami�tasz. Fifinka r#l* dobr�pami��, wi�c nie by�o si�y, kt�ra by j�zmu-si�a do wej�^ do tego jasnego, bia�ego pokoju!
Co inneg'1 ^v garderobie! Ciemno, ciasno, troch� duszno! Tu
woli przyp�dzi�a Fifinka do siebie. Poczu�a, �e jest zm�czona
Phardzo g�o^ tote� gdV mamusia przynios�a du�y kubek mleka
1 porz�dn� f^k chleba % mas�em, rzuci�a si� chciwie najedzenie.
12
� i chleb ani w po�owie nie tak smaczny, ale jako� si� zjad�o.
� Zm�czona jeste�. Po�� si� teraz, dziecko, spa�, a jutro porozmawiamy.
��ko wnie�li do garderoby. W p�mroku nie wygl�da�o ju� tak bia�o i strasznie, a �e Fifinka by�a zm�czona, wi�c gotowa by�a us�ucha� g�osu Dobrej Pani, jak w duchu nazwa�a mamusi�. �e jednak nie dowierza�a wszystkiemu, co by�o tu, w tym nieznanym dla niej �wiecie, wi�c zbli�y�a si� ostro�nie i krytycznie zacz�a bada� zawarto�� ��ka.
No, poduszka by�a, ale jedna! Co za por�wnanie z tym stosem, pi�trz�cym si� prawie do sufitu, u nich w izbie! I ani �ladu pierzyny!
To poruszy�o do g��bi Fifink�, nieco ju� pogodzon� ze swym losem.
�Nie ma pierzyny! Tak�e awantura arabska! � zawo�a�a g�o�no.
� Wreszcie przem�wi�a! � pomy�la�a mamusia. � Ale z pierzyn� b�dzie k�opot.
� Widzisz, dziecko, w mie�cie pierzyna nie jest potrzebna! Ko�dra jest tak�e ciep�a � zobacz! � t�umaczy�a �agodnie.
Ale Fifinka potrz�sa�a swymi �miesznymi kosmykami, stercz�cymi naoko�o g��wki wraz z dwoma sztywno zaplecionymi, cieniutkimi warkoczykami, i powtarza�a z uporem:
� Nie ma pierzyny! Nie b�d� spa�!
1 wybuchn�a gwa�townym, g�o�nym p�aczem. Wszystkie zmartwienia i b�le, nagromadzone od chwili, gdy porzuci�a sw� rodzinn� wiosk�, ca�y �al rozstania i t�sknota za tym, co zostawi�a, wybuch-n�y z niepohamowan� si�� wobec tego �licznego ��ka, na kt�rym zamiast puszystej pierzyny w kraciastej pow�oce, le�a�a mi�kka, niebieska ko�dra!
Mamusia d�ugo tuli�a i uspokaja�a rozszlochan� dziewczynk�, a� wreszcie doprowadzi�a do tego, �e Fifinka rozebra�a si� i po�o�y�a. Jeszcze d�u�sz� chwil� siedzia�a przy niej, g�adz�c mokr� od �ez buzi�, i dopiero gdy miarowy oddech, przerywany jeszcze od
13
Wasu do czasu KroiK-mi ^""F"1^^"*'--------< ' - - . -
szy pocieszyciel, sp�yn�� na sp�akane powiela wr�ci�a do jadalnego pokoju, gdzie przy stole by�a zebrana ca�a rodzina. L No, miejmy nadziej�, �e jako� si� wszystko u�o�y! - po-
fink� nie�atwa by�a sprawa, jak si� o tym niebawem
CaWdao"m u�o�y� si� ju� do snu i wszyscy zapadli w spokojny sen. Tylko Fifinka spa�a niespokojnie: kr�ci�a si� na mi�kkim pos�aniu, wzdycha�a, co� tam pomrukiwa�a, a� wreszcie zbudzi�a si� z niemi�ym jakim� uczuciem. Wyci�gn�a r�ce, obmacuj�c woko�o siebw^ Aha Jest sama! Matula nie chcia�a jej wzi��pod pierzyn�. Wida� co� przeskroba�a! Zimno jako�, nieprzytulme! Z oddali dochodzi So�ne chrapanie... to pewnie od ��ka matuli. I Walus tam jest... g A gdyby takpo cichutku wsun�� si� pod pierzyn�?... Zwinie si� w nogach... Matula si� nie przebudzi...
Ci hutko wymkn�a si� z ��ka... Otwarte dr*wi prowad�* do pokoju s�u�bowego i stamt�d w�a�nie dochody chrapanie Na p� �pi�ca Fifinka skierowa�a si� w tamt�stron,, u�miechn�a^ � rado�nie gdy w p�mroku zamajaczy�a przed niewysoka g�ra kra-cffie^zyny Jcszcz* krok i Fifinka jest przy ��ku... wdrapuje sie ostro�nie i jeszcze ostro�niej wsuwa pod pierzyn�..
Ach- Jakrozkosznie! Jak ciep�o! Zwija si� w k��buszek jak ma�y nsiak i"zasypia s�odko, marz�c o swojej wsi rodzinnej, o mahym Watsm �laatej krowie i siod�atych* g�skach, kt�re przez lato ~ Matulam�wi�a, �e b�dzie z nich zblera�a dla niej pie-
w domu spali spokojnie... gdy naraz rozleg� kt�ry porwa� na nogi Wszystkich! Za nim
drugi, trzeci! � Ratunku! Ratunku! Ratunku!
* siodlate g�si - g�si
maj�ce upierzenie ciemniejsze na grzbiecie albo na skrzyd�ach.
wpakowa�a g�ow� pod pierzyn�, zduszonym g�osem pokrzykuj�c stamt�d:
� Bandyci! Bandyci! Ludzie! Ratujcie!
� Jezus! Maria! Co si� sta�o? � zbiela�ymi ustami pyta�a mamusia, a tatu� dr��cymi r�kami szuka� rewolweru...
B�ysn�o �wiat�o... W�adkowi, kt�ry po przebudzeniu si� zawsze jaki� czas by� na p� przytomny, nasun�a si� my�l: �Pali si�!" Niewiele wi�c my�l�c, pocz�� krzycze�:
� Po�ar! Po�ar! Telefonowa� po stra� ogniow�!
Krzyk, wychodz�cy z pokoju s�u�bowego, nie ustawa�. Tam wi�c skierowa� si� tatu�, a za nim mamusia i dzieci.
W pokoju s�u�bowym by�o p�ciemno, wi�c W�adek, oprzytomniawszy ju� zupe�nie i zrozumiawszy, �e po�aru nie by�o, zapali� �wiat�o...
W�wczas zobaczyli kuchark� Piotrusiow�, stoj�c� po�rodku pokoju z rozczapierzonymi r�kami, kt�rymi jakby si� od kogo� odgradza�a, i wrzeszcz�c� wniebog�osy.
Tatu�, zorientowawszy si�, i� chodzi tu o jaki� pop�och bez istotnego niebezpiecze�stwa, krzykn�� ostro:
� Co si� sta�o? Gadajcie?!
Ci�gle jeszcze trz�s�c si� ze strachu, ale ju� troch� przychodz�c do siebie, Piotrusiow� wyci�gn�a r�k� w kierunku ��ka, powtarzaj�c j�kliwie:
� O... tam... Duch... Potw�r... Smok!...
A spod poduszki ze swojego ��ka Nastusia j�cza�a:
� Bandyci! Ludzie! Ratujcie!
� Cicho! Nie robi� wrzasku! � krzykn�� zn�w tatu�. Groza, kt�r� przej�� wszystkich przera�liwy g�os Piotrusiowej,
mija�a ju�; zast�pi�a j� ciekawo�� i przybiegaj�ca do k�cik�w ust weso�o��...
* pokojowa lub pokoj�wka - s�u��ca utrzymuj�ca porz�dek w mieszkaniu.
15
14
� Szczura macie w iozku aiou my
� m�wi� tatu�, troch� z�y i troch� ubawiony.
Lecz nie szczur to by� ani mysz! Gdy si� zbli�ono do ��ka, zobaczono czarne kosmyki i czubek ma�ego noska, stercz�ce spod
pierzyny.
� Fifinka!
� Awantura Arabska!
� I nie wstyd wam takie wrzaski robi� z powodu dziecka? � strofowa� tatu�, ale Piotrusiowa, znana z gwa�townego charakteru, och�on�wszy z przestrachu, wpad�a w niepohamowany gniew.
� A ty przyb��do! Ty wsiowe czupirad�o! �ebym ja przez ciebie tyle strachu... tyle wstydu! Wyno� mi si� st�d, bo ci� jak szczeniaka przez okno wyrzuc�! � wrzeszcza�a, z gro�n� min� sun�c
do swego ��ka.
Lecz tu zast�pi�a jej drog� mamusia:
� Uspok�jcie si�, Piotrusiowo! Dziecko przecie� nic niewinne! Przez sen, wida�, przysz�o biedactwo tak jak do matki!
� Ja jej tam nie matka! � krzycza�a rozz�oszczona kobieta.
� I moje ��ko nie dla jakich� tam przyb��d�w! Ja mog� odej��
� mo�e mnie pani odprawi� cho�by jutro, ale trzyma� �tego"
w ��ku nie b�d�!...
� Nikt was o to nie prosi! Zanie�cie dziecko do ��ka i b�dzie koniec! � �agodnie perswadowa�a mamusia, ale Piotrusiowa ogarn�a nowa fala gniewu:
� Ja mam tego wiejskiego b�bna d�wiga�? Ja, kucharka z kucharek! Ja mog� odej�� cho�by zaraz... Ale do tego si� nie
godzi�am... i nie b�d�...
Zatkn�a si� z gniewu i ledwie dysz�c macha�a r�kami, jakby si� broni�a przed jakim� nast�puj�cym na ni� wrogiem.
� Zostaw j�! � niech�tnie rzek� tatu�. � Poradzimy sobie sami! Daj no t� nasz� �Awanturk�".
I ostro�nie, aby dziecka nie budzi�, tatu� wyj�� Fifink� spod kraciastej g�ry. Potargana g��wka zwis�a mu bezw�adnie na rami�,
16
westchnienia:
� Matulu!... O, Jezu!... Awantura arabska!
� Biedna� ty, ro�linko polna, wyrwana z twej gleby wiejskiej i przefiancowana* na twardy grunt miejski! Ci�ko ci b�dzie! � szeptem m�wi� tatu�, ostro�nie uk�adaj�c dziecko w ��ku.
Mamusia otuli�a j� starannie, a Fifinka na szcz�cie nie obudzi�a si� i twardym, kamiennym snem przespa�a do rana.
Ale od chwili przebudzenia zacz�y si� nowe m�czarnie. Oswajanie dzikiej wie�niaczki sz�o bardzo opornie!
Przez pierwsze trzy dni Fifinka siedzia�a w garderobie skulona, nieufna, jak przestraszony kociak got�w z pazurkami skoczy� na ka�dego, kto si� do niego zbli�y. Jedn� tylko mamusi� dopuszcza�a do siebie, od niej bra�a jedzenie i spe�nia�a pewne jej rozporz�dzenia, a wi�c ubiera�a si�, my�a, rozbiera�a, k�ad�a spa�.
Nie m�wi�a nic. Czasami tylko wyrywa�o jej si� z ust niby westchnienie lub j�k:
� Ojej! Awantura arabska!
Na czwarty wreszcie dzie� nast�pi�a zmiana, a to z nast�puj�cego powodu: mamusia wesz�a do garderoby, nios�c co� wielkiego, bia�ego na r�kach.
� Patrz, Fifinko, co ci przynios�am! � m�wi�a z u�miechem. Fifinka przygl�da�a si� uwa�nie, wysz�a nawet ze swego k�ta.
Co to? Jakby du�a poduszka? Ej, za du�a na poduszk�. Niby pierzyna, tylko ma�a i � bia�a, nie w krat�.
� To dla ciebie pierzynka.
Pierzyna dla niej?! A to awantura arabska! Pierzyna, prawdziwa pierzyna! Wprawdzie nie kraciasta i nie taka du�a jak matulowa, ale zawsze pierzyna! I dla niej!
Fifinka spojrza�a na mamusi� badawczo, troch� niedowierzaj�co, ale w u�miechni�tych oczach znalaz�a wida� potwierdzenie
* przeflancowa� - przesadzi� sadzonki w inne miejsce.
1 Fifinka
17
swoich �mia�ych przypuszcze�, gayz pmsuym �. �.____,
n�a rado�nie:
� W�asna pierzyna! A to awantura arabska!
Lody by�y prze�amane! Jako� �wiat przedstawia� si� teraz inaczej ma�ej, wiejskiej dzikusce! Ostatecznie i tu s� ludzie!
Gdzie im tam zreszt� do tych ze wsi, ale zawsze ludzie! A Dobra Pani mo�e samej dziedziczce dor�wna�!
Wi�c po trzydniowym zupe�nym milczeniu otworzy�y si� spusty i Fifinka zacz�a m�wi�. Nie wiadomo, czy m�wi�a do siebie czy do mamusi, czy ot, tak sobie, bo przez d�ugi czas g�osu swego nie
s�ysza�a:
� Matulowa pierzyna ile �adniejsza, ho! I w kraciastej wsypie i wi�ksza. Ale to nic! Matula obieca�a, �e pierze z g�sek, co je pasa�am, dla mnie b�dzie, to si� w�o�y do �rodka i b�dzie wi�ksza! A i jedzenie tu ujdzie, tylko nie takie t�uste jak u nas. Bo i sk�d! Nasza gospodyni dwa razy grubsza od tej i ma ca�e po�cie s�oniny w spi�arni � nic lak, jak tu, w papierkach... I kuchnia jaka u nas we dworze! Wielka! I piec wielki!
� A mo�e chcesz zobaczy� pokoje? � nie�mia�o zapyta�a Marysie�ka, kt�ra na progu s�ucha�a opowiadania Fifinki.
Ta stropi�a si� naraz, zamilk�a i rzuca�a nieufne, podejrzliwe spojrzenia, gdy nagle szczup�a, ciemna buzia zaja�nia�a jakim� �wiat�em, kt�re j� rozpromieni�o ca��. W oczach zaiskrzy�y si� ogniki rado�ci, usta rozwar�y w okrzyku pe�nym zachwytu i szcz�cia:
� Walu�!Walu�!
Wyci�gn�a r�ce do wielkiej lalki, kt�r� Marysie�ka trzyma�a
na r�kach.
Lalka by�a rzeczywi�cie �liczna, a nade wszystko �udz�co przypomina�a dziecko. Okr�g�a buzia, figlarne, niebieskie ocz�ta, strzecha jasnych w�os�w, grube, r�owe r�czki i n�ki, pewna mi�kko�� i ruchliwo�� korpusu sprawia�y, �e Niteczk� (tak si� nazywa�a lalka, chocia� wcale nie by�a podobna do cienkiej niteczki) brano cz�sto za dziecko.
18
na wsi ma�ym braciszkiem wybuchn�a w formie bezgranicznego zachwytu i uwielbienia do tego dziecka-lalki.
Marysie�ka postanowi�a u�y� lalki jako sposobu oswojenia Fifinki.
� Podoba ci si� moja Niteczka? �adna?
� Walu�! Walu�! � powtarza�a z zachwytem Fifinka.
� Chod� do mojego pokoju! Pobawimy si�!
Fifinka posz�a do pokoju Marysie�ki, pozwoli�a si� uczesa�, zawi�za� kokard� na niesfornych kosmykach, przebra� w sukienk� Marysie�ki � byle jej by�o wolno patrze� na Walusia!
Nikt nie domy�la� si�, i� rozmodlone ocz�ta, wpatruj�ce si� z zachwytem w lalk�, widzia�y obok okr�g�ej buzi z figlarnie patrz�cymi oczami drug�� �yw�, puco�owat�, cz�sto umorusan�, ze strzech� p�owych* w�os�w nad czo�em... To by� obraz Walusia, braciszka Fifinki... Te dwie g��wki zlewa�y si� z sob�, a ��czy�a je w ca�o�� � t�sknota.
0 tym nie wiedzia� nikt i nikt si� nad tym nie zastanawia�. Wszyscy radzi byli niezmiernie, �e przez lalk� mo�na by�o trafi� do Fifinki i ch�tnie pos�ugiwali si� ni�jako narz�dziem do oswajania dzikiego stworzonka.
1 dzi�ki Niteczce zacz�o si� jako� �ycie uk�ada�... Nie znaczy�o to, �e Fifinka czu�a si� szcz�liwa i zadowolona, �e pogodzi�a si� z miastem! Bro� Bo�e! Wszystko tu by�o dla niej brzydkie i gorsze ni� na wsi. Cho�by pokoje na przyk�ad. We dworze by�o ich a� dwana�cie. I do tego jakie! Wielkie, jeden w drugi. A spi�arnia! A lodownia"*! A piwnice! Et � nie ma nawet o czym gada�!
Tylko ulica imponowa�a jej, przejmuj�c jednocze�nie nie-wys�owionym strachem! Ukradkiem podchodzi�a czasem do okna i natychmiast odskakiwa�a od niego. Ruch samochod�w, doro�ek***,
* p�owy - ��tawy z odcieniem szarym; wyblak�y.
" lodownia - dawniej: pomieszczenie do przechowywania lodu.
* doro�ka - lekki pojazd konny odkryty lub ze sk�adanym daszkiem, wynajmowany za op�at�, jeden z dawnych miejskich �rodk�w lokomocji.
i- 19
tramwaj�w, t�um p�dz�cych przechodni�w i umaiuj zgie�k uliczny osza�amia� j�, odbiera� przytomno��.
Tote� du�o czasu up�yn�o, zanim Fifinka zdecydowa�a si� wyj�� na ulic�. Mamusia bardzo na to nalega�a, bo przecie� dziecko nie mog�o �y� bez powietrza. No i wreszcie wyruszono na pierwszy
spacer.
Fifinka, w zgrabnym bereciku i paltociku Marysie�ki, z g�adko przyczesanymi w�osami, nie by�a zupe�nie podobna do czupi-rade�ka, kt�re zjawi�o si� po raz pierwszy w Warszawie. Tylko wystraszone, biegaj�ce na wszystkie strony oczy przypomina�y wie�niaczk� znajduj�c� si� pierwszy raz w wielkim mie�cie.
Kurczowo trzymaj�c za r�k� mamusi� i chwytaj�c co chwila r�kaw Marysie�ki, sz�a naprz�d, polecaj�c Bogu dusz�, w ci�g�ym przekonaniu, �e w ka�dej chwili kt�ry� z tych strasznych potwor�w wpadnie na ni�, zmia�d�y...
Przymyka�a chwilami oczy, �eby nie widzie� tych okropno�ci, ale w�wczas pisk, trzask, huk i �omot wydawa� si� jej jeszcze wi�kszy i jeszcze bli�szy! Otwiera�a wi�c czym pr�dzej oczy i sz�a dalej. Mia�a przecie� obiecane, �e po powrocie ze spaceru dostanie �Walusia" na ca�� godzin�!
Przeszli tak cz�� ulicy, skr�cili w inn�... Teraz trzeba by�o
przej�� na drug� stron�.
� Trzymaj si� mnie dobrze, Fifinko, i uwa�aj! Nie b�j si�! Nic ci si� nie stanie! � m�wi�a mamusia, mocniej ujmuj�c r�k�
Fifinki.
Ta znieruchomia�a. Co? I�� w to piek�o? W ten straszny gwa�t!
Pod ko�a tych potwor�w! Nigdy!
I w chwili, gdy mamusia, Marysie�ka i W�adek zamierzali, korzystaj�c ze znaku danego przez posterunkowego, przej�� na drug� stron�, szarpn�a si�, zawr�ci�a i rozpychaj�c przechodni�w p�dem
pobieg�a z powrotem.
� Fifinka! Fifinka! � rozleg�y si� przera�one wo�ania.
Nie s�ysza�a ich! Bieg�a, zwinnie przesuwaj�c si� mi�dzy prze-
20
na ni� ze zdziwieniem i pewnym l�kiem.
� W�adku! Go� j�! Pr�dzej! Zab��ka si�! Zginie! �rozpacza�a mamusia.
W�adek, nie czekaj�c wezwania, bieg� ju� za Fifinka, rozumiej�c, �e je�eli straci j� z oczu, b�dzie prawdziwa bieda. Za nim p�dzi�a Marysie�ka.
Ale Fifinka bieg�a pr�dzej od nich! Ni�s� j� strach, a pomaga�o zupe�ne nieliczenie si� z nikim. Popycha�a, przewraca�a, wydaj�c od czasu do czasu okrzyki, kt�re straszy�y ludzi rozst�puj�cych si� przed biegn�c�.
Na rogu zatrzyma�a si� na mgnienie oka, ale zaraz instynkt pod-szepn�� jej, w kt�r� stron� si� zwr�ci�.
Dzieci bieg�y za ni� co si�, staraj�c si� nie straci� z oczu czerwonego berecika.
Fifinka pragn�a si� dosta� do domu, do swojego domu, jak go w my�li nazywa�a. Wydawa� jej si� teraz mi�y, kochany, zaciszny i tak bardzo po��dany.
Ach! To ten, ten w�a�nie! Z uczuciem ulgi wpad�a w bram�, na schody... jednym tchem znalaz�a si� na trzecim pi�trze... Chwa�a Bogu! Nareszcie! Ma�e, ciemne pi�stki bij� w drzwi:
� Otwierajcie! Otwierajcie!
Ach! Jak d�ugo trzeba czeka�, nim zbawcze drzwi otworz� si� przed ni�! A gwar uliczny goni za ni� a� tu... Zn�w nowy l�k j� ogarnia... T�ucze wi�c jeszcze silniej w drzwi, a� te si� otwieraj�...
Z okrzykiem rado�ci wpada do przedpokoju, potr�caj�c stoj�c� przed ni� posta�. Nie patrzy, kto jej otworzy�, nic j� to nie obchodzi... Biegnie przez korytarz, by dopa�� swojej garderoby... Wpada...
Lecz co to? Jaki� obcy pok�j, z dziwnym, md�ym zapachem... Tak pachnia�o w kancelarii pana w�jta, gdzie by�o a� szaro od dymu... Jakie� sprz�ty nieznajome...
Gdzie ona jest?
21
Uczucie nieopisanej grozy "ow�adn�o ni� znowu � v,i^_ nawet ni� tam, na ulicy... Jezus! Maria! Gdzie ona wesz�a? Awantura arabska! Jaki� obcy dom, obcy ludzie... Jest w nim zamkni�ta... Wydoby� si�, wydoby� st�d jak najpr�dzej! Trafi� do drzwi nieza-mkni�tych i na ulic� � na t� ha�a�liw�, przera�aj�c� ulic�. Woli j� ze wszystkimi jej okropno�ciami ni� te zamkni�te klatki, obce, z obcymi lud�mi, gdzie nie wiadomo, co j� czeka.
Wydawszy jaki� nieokre�lony okrzyk, niby pisk, niby j�k, wyskoczy�a z pokoiku, w kt�rym si� znajdowa�a, na o�lep biegn�c przed siebie... Kto� jej zast�pi� drog�; zawr�ci�a i bieg�a w drug� stron�. Natrafi�a na jakie� zamkni�te drzwi, pocz�a w nie wali� pi�stkami � nie ust�powa�y. Rzuci�a si� zn�w w inn� stron�... Przez niedomkni�te drzwi wpad�a do jakiego� pokoju, du�ego, widnego... Za ni� kto� bieg�, co� wo�aj�c...
Ukry� si� gdzie�... Ach! st� pokryty d�ug�, zielon� serwet�. Fifinka rzuci�a si� na ziemi� i na czworakach wpe�z�a pod st�. Serce wali�o jej tak silnie, i� omal piersi nie rozsadzi�o, w g�owie szumia�o, twarz by�a ca�a w ogniu!
�Awantura arabska! Awantura arabska! � powtarza�a szeptem, pr�no staraj�c si� zebra� my�li i znale�� jaki� spos�b ratunku.
A tymczasem ordynans* Jasiek, mocno zafrasowany", skroba� sw� kr�tko ostrzy�on� czupryn�.
� Nie wiedzie� co... Wpad�o to do mieszkania i t�ucze si� po nim, jak nie przymierzaj�c gacek***, co wypadkiem do izby si� dostanie i rozbija si� po wszystkich k�tach, nie mog�c trafi� do otwartego okna... � meldowa� swemu pu�kownikowi, kt�ry by� jeszcze bardziej przera�ony ca�� t� przygod�.
� Gdzie jest teraz? � pyta� przyciszonym g�osem.
� Ano, wpad�o to do gabinetu i jako� nic stamt�d nie s�ycha�.
� ordynans - �o�merz, kt�ry pe�ni� s�u�b� przy oficerze. " zafrasowany - zmartwiony. '" gacek - nietoperz.
22
do gabinetu.
� Nie ma nikogo! � zauwa�y� pan pu�kownik, pytaj�co patrz�c na Ja�ka.
Ten bystrym okiem wodzi� po pokoju i nagle, wyci�gaj�c r�k� w kierunku sto�u, szepn��:
� O tam...
� Gdzie? Co?�r�wnie� szeptem zapyta� pu�kownik, nie rozumiej�c, o co chodzi.
Jasiek spostrzeg�, �e serweta porusza si� leciuchno i domy�li� si� przyczyny tego.
� Schowa�o si� wida� pod st�! � informowa� szeptem.
� No i co teraz robi�? � bezradnie pyta� pu�kownik, coraz bardziej zmieszany dziwn� wizyt�.
� Trza je stamt�d wyci�gn��...
� Ba! Ale jak? Zacznie krzycze�, rzuca� si�... Zacz�li si� naradza�.
� Zajrz� pomalu�ku! � postanowi� Jasiek i na czworakach pocz�� si� skrada� do sto�u.
Fifinka, zakryta przed wzrokiem ludzkim serwet�, chwyta�a d�wi�ki dochodz�ce j� z daleka.
� Kto� wszed�... Teraz m�wi�... �eby tylko nie znale�li...
W jednym miejscu by� niewielki otw�r w serwecie. Fifinka pos�a�a stamt�d wywiadowcze spojrzenie.
To, co zobaczy�a, zmieni�o od razu jej nastr�j. Jaki� m�ody �o�nierz, a za nim starszy oficer... Obaj niby nieznajomi, a jednak obaj bliscy, swoi.
O, Fifinka pami�ta, cho� by�a wtedy jeszcze bardzo ma�a, jak to �o�nierze polscy pierwszy raz przyszli do ich wsi... Jak to ich witali wszyscy i jak ludzie p�akali z rado�ci. Jak to ka�dy wynosi�, co m�g�, z chaty i dawa� strudzonym, zg�odnia�ym.
� Nasi! Nasi! � brzmia�y wok� radosne okrzyki. Niewiele zrozumia�a w�wczas, dlaczego si� ludziska cieszyli, �e
23
ta gromada �o�nierzy przysz�a ao icn w iu&m, a^ Jy, ,�________
przylgn�o do tych szarych postaci, wyn�dznia�ych, zbiedzonych, a dziwnie radosnych i jasnych!
I od tej chwili ka�dy �o�nierz polski by� jej bliski, sw�j!
Otucha w ni� wst�pi�a! Wyratuj� j� ci wojskowi, jak tyle razy ratowali Polsk� (to s�ysza�a od ludzi starszych, kt�rzy o wszystkim wiedz�). Wi�c jeszcze troch� ostro�nie, ale ju� znacznie spokojniejsza, wysun�a g�ow� spod serwety. A Jasiek w�a�nie wyci�gn�� szyj�, by zajrze�, co si� dzieje pod sto�em, i omal nie stukn�� si� o g�ow� Fifinki.
Spotka�y si� dwie pary oczu: troch� zal�knione, ciemne ocz�ta dziewczynki i chabrowe, u�miechni�te Ja�ka.
� A panienka co tu robi pod sto�em? � zapyta�, ukazuj�c w u�miechu rz�d r�wnych, bia�ych z�b�w.
� Ucieka�am! � przyzna�a si� Fifinka ju� zupe�nie o�mielona. Ten siedz�cy na ziemi �o�nierz i stoj�cy nad nim oficer nie
wzbudzali w niej �adnego l�ku. Widzia�a w nich ratunek dla siebie i mia�a ch�� jak najpr�dzej opowiedzie� im swoj� przygod�.
� A od kogo? � dopytywa� Jasiek, zach�cony pe�nym uznania mrukni�ciem pu�kownika, kt�ry przyznawa�, i� Jasiek w ca�ej tej historii znacznie wi�cej okazuje przytomno�ci umys�u ni� on.
� Od wszystkiego... Od tych maszyn, co lataj� same, bez koni...
� Aha! Od samochod�w! � mrukn�� Jasiek. � I nie dziwota, jak cz�owiek pierwszy raz to zobaczy!
� Chcia�am do domu! � opowiada�a dalej Fifinka, wysuwaj�c
si� ju� zupe�nie spod sto�u.
� Pewnie ze wsi? � dopytywa� Jasiek wsp�czuj�co.
O, on wiedzia�, co to znaczy znale�� si� w wielkim mie�cie, gdy si� przedtem widzia�o tylko swoj� cich� wiosk�, gdzie wszystko by�o znajome: i domy, i drzewa, i pola. Ani tam zab��dzi�, ani si� czego l�ka�! Wozy, cho�by nie wiem jak pr�dko jecha�y, nikogo nie strasz�, t�oku nigdy nie ma, wiadomo, gdzie i jak i��! A w mie-
si� miesza od tego gwaru, ha�asu, bieganiny, tr�bienia, pisku!
� Panienka sama by�a na ulicy? � wtr�ci� pan pu�kownik. Fifinka a� si� zatrz�s�a na my�l, �e mog�aby sama znale�� si�
na ulicy.
� Nie! Z pani� i dzie�mi! � odpowiedzia�a po�piesznie.
� A gdzie� oni s�? � dopytywa� pu�kownik.
� Zapodziali si� w t�umie, to si� wie! �wyr�czy� Fifink� Jasiek, kt�ry dobrze wiedzia�, jak to mo�na zapodzia� si� w wielkim mie�cie.
� Lecz w jaki spos�b panienka dosta�a si� tutaj? � prowadzi� dalej �ledztwo pu�kownik.
Ale Fifinka przerwa�a wszystkie pytania kategorycznym o�wiadczeniem:
� Chc� do domu!
Ot� to w�a�nie! Rzecz niby prosta, ale w tym s�k, �e Fifinka nie umia�a powiedzie� nie tylko numeru domu ani nazwy ulicy, lecz nie wiedzia�a nawet, jak si� nazywaj� pa�stwo, u kt�rych mieszka.
Co tu robi�? Jasiek skroba� z zak�opotaniem ostrzy�on� czupryn�, a pu�kownik, jeszcze bardziej zafrasowany, skuba� ma�e w�siki.
Fifinka patrzy�a na obydw�ch ze zdziwieniem: jak to? �o�nierz i taki wa�ny oficer nie wiedz�, jak zrobi� tak� prost� rzecz, jak� jest odprowadzenie jej do domu? Czy�by i oni byli ze wsi?
� A mo�e by panienka umia�a trafi� tak �na oko"? � zapyta� po namy�le Jasiek.
W�a�nie! Kiedy wszystkie domy jednako we! To� przecie my�la�a, by�a pewna, �e wbieg�a do swego domu, do swego mieszkania, a tymczasem...
� Chyba odprowadzi� j� do komisariatu? � szeptem zaproponowa� pu�kownik Ja�kowi.
Lecz ten potrz�sn�� g�ow�. Mo�e to i by�oby najm�drzejsze, ale �al mu si� zrobi�o dziecka: przestraszy si� to znowu, zl�knie!
24
25
I nie wiadomo,""czy j� kto b�dzie
wymy�li�.
W tej chwili u drzwi wej�ciowych rozleg� si� gwa�towny dzwonek. Jasiek pobieg� do drzwi, lecz gdy je otworzy�, odskoczy� przera�ony. A c� to za dzie� dziwny!
� Panie pu�kowniku! Panie pu�kowniku! Znowu jakie� zab��kane dzieci! � wo�a�, na dobre ju� przestraszony.
� Nie! To niemo�liwe! To jakie� �arty chyba!
Pan pu�kownik by� do�� gwa�towny i �atwo si� unosi�. Gniew go ogarn��; podejrzewa�, �e kto� chce mu sp�ata� figla i postanowi� sko�czy� te niefortunne �arty.
� Czego sobie �yczycie? � zapyta� ostro, srogo si� nachmurzywszy.
Dwoje dzieci, ch�opiec i dziewczynka, sta�o w przedpokoju.
Oboje byli zak�opotani i zal�knieni.
� Panie pu�kowniku! � nie�mia�o zacz�a dziewczynka, ale przerwa�a nagle, wydawszy nieokre�lony jaki� pisk, w kt�rym brzmia�a nuta radosna. Taki sam, tylko donio�lejszy, jeszcze rado�niej szy rozleg� si� z drugiej strony i ma�a posta� z zsuni�tym na ty� g�owy beretem i zwisaj�c� na ko�cu czarnych kosmyk�w kokard�, odepchn�wszy energicznie pu�kownika, rzuci�a si� na szyj� nowo przyby�ej dziewczynce.
� A to awantura arabska! � wykrzykiwa�a uszcz�liwiona.
� Fifinka! Fifinka! �powtarza�a nie mniej zadowolona Mary-sie�ka (gdy� to ona z W�adkiem, biegaj�c po wszystkich pi�trach domu, w kt�rego bram� wpad�a Fifinka, trafi�a wreszcie na w�a�ciwe mieszkanie).
A gdy dziewczynki �ciska�y si� i ca�owa�y, W�adek uwa�a� za w�a�ciwe da� pewne wyja�nienia w�a�cicielowi mieszkania.
� Jestem W�adys�aw G�rski! �przedstawi� si�, znaj�c formy
towarzyskie.
� Bardzo mi przyjemnie! Pu�kownik Stanis�aw Trzebu�ski.
� niedawno przyjecha�a do Warszawy i boi si� wszystkiego!
� Tak! Tak! �potakiwa� Jasiek. �To si� wie! Wielkie miasto dla cz�owieka ze wsi jest bardzo straszne.
� Wyrwa�a si� nam i chcia�a sama wr�ci� do domu, ale si� omyli�a. My mieszkamy w nast�pnym domu!
� Tylko o jeden dom si� omyli�a! � z uznaniem mrukn�� Jasiek.
� Chod�my do domu! Do domu! �nagli�a Fifinka, kt�ra nagle poczu�a, �e tamten dom, w kt�rym niedawno jeszcze by�o jej tak obco i strasznie, sta� si� jej bliski, mi�y, przytulny, a ludzie w nim swoi, kochani!
W domu nikt nie robi� Fifince �adnych wym�wek, nikt si� na nianie gniewa�. Wszyscy byli zadowoleni, �e przygoda zako�czy�a si� szcz�liwie, a Fifinka � najbardziej ze wszystkich.
Ale od tego dnia zasz�a w dziewczynce znaczna zmiana. Utraci�a wiele ze swej dziko�ci, zacz�o j�interesowa� �ycie miejskie, nie l�ka�a si� ju� wszystkiego, czuj �c, �e j est pod dobr�, troskliw� opiek�.
Nie znaczy to, �eby Fifinka pogodzi�a si� z miastem! O, nie! By�o ono dla niej zawsze czym� znacznie gorszym i brzydszym od wsi, ale mo�na by�o i tu znale�� co�, co warte by�o uwagi. Zaj�o j� przede wszystkim to, co pocz�tkowo budzi�o w niej najwi�ksz� obaw� � samochody!
� Takie to zmy�lne! -� rozmawia�a ze sob�, siedz�c przy oknie i przygl�daj�c si� ruchowi ulicy. � Nikt tego nie ci�gnie ani konia niema, a leci, o, jak pr�dko! Gdzie tam w�z, nawet w cztery konie zaprz�ony, m�g�by lecie� tak pr�dko!
Ale gdy W�adek chcia� jej w najprostszych wyrazach wyt�umaczy� mechanizm samochod�w, okazywa�a si� nies�ychanie t�pa. Nie tylko nie rozumia�a nic, ale nie chcia�a rozumie�!
W og�le Fifinka by�a dziwn� mieszanin�: w niekt�rych sprawach
� g��b, jak pogardliwie nazywa�a j� Piotrusiowa, jedyna, ale za to zdecydowana nieprzyjaci�ka Fifinki � ani jej wyt�umaczy�, ani przekona�, ani nauczy�. Tak na przyk�ad w �aden spos�b nie
26
27
mog�a zapami�ta� nazwy uncy, przy kluicj
domu!
A zn�w czasami niespodziewanie b�ysn�� spryt, nawet inteligencja.
Okaza�o si� to przy nauce czytania, kt�rej podj�a si� mamusia,
z g�ry zreszt� przygotowana na niepowodzenie.
Tymczasem Fifinka w lot poj�a obja�nienia, szybko nauczy�a si� liter, a potem wy�piewywa�a znakomicie: mmma... mmma... ttta... ttta... i w par� tygodni czyta�a do�� biegle.
Nauka interesowa�a j�bardzo. Gdy W�adek i Marysie�ka uczyli si� lekcji, siadywa�a cichutko w k�ciku, z �Walusiem", czyli Niteczk� na kolanach i przys�uchiwa�a si� pilnie.
� Jaka ona dziwna! Przecie� nic nie rozumie, a ws�uchuje si� tak, jakby si� z nami uczy�a! � mawia� czasami W�adek.
� E, Fifinka wi�cej wie i rozumie, ni� si� zdaje! � twierdzi�a Marysie�ka, zawsze staj�ca w obronie Fifinki.
� Mo�liwe... w og�le troch� si� ucywilizowa�a i mo�na z ni�
wytrzyma�!
Rzeczywi�cie, Fifinka �ucywilizowa�a si�" i wesz�a w nowe �ycie, kt�re potoczy�oby si� zwyk�ym trybem, gdyby nie zdarzenie, kt�re pokrzy�owa�o wszystko, wnosz�c niebywa�e zamieszanie i poci�gaj�c za sob� szereg nieoczekiwanych przyg�d.
* * *
Min�o par� miesi�cy od przyjazdu Fifinki do miasta i wiosna roztacza�a ju� w ca�ej pe�ni swoj� kras�. Dzie�, w kt�rym si� to sta�o, by� ciep�y, s�oneczny, nawet tu, w tych wysokich murach pachn�cy �wie�o�ci�, zieleni� i rozkwitaj�cymi kwiatami.
Fifince by�o tego dnia bardzo smutno; chwyta�a otwartymi ustami powiewy wiosenne, kt�re jej tak bardzo przypomina�y ukochan� wie�. Jak�e tam inaczej by�o w te prze�liczne dni, najpi�kniejsze ze wszystkich, gdy s�o�ce przep�dza resztki chmur
28
�piesz� rado�nie w pole, do roboty!
A ziemia! Ach, jak w�wczas pachnie ziemia! Pr�no tego szuka� wmie�cie!
Fifinka ju� teraz umie sobie dawa� rad� na ulicy. Wybiega sama do sklepiku, a nawet i dalej. I trafia zawsze do domu, cho� dot�d jeszcze nie nauczy�a si� nazwy ulicy, przy kt�rej mieszka. Po co jej to!
Na dalsze spacery chodzi z dzie�mi. Nieraz wraca pe�na podziwu i zdumienia: tyle nowych rzeczy widzia�a, takich wielkich, bogatych! Szeroko otwiera swe czarne, ciekawe oczy, gdy na te cuda patrzy, podziwia wystawy sklepowe, wielkie domy, wielkie ogrody, lecz zawsze m�wi sobie w duchu:
� Ale tam, na wsi pi�kniej!
Marysie�ka, dostrzeg�szy smutek w oczach Fifinki, skin�a na ni� z dobrym u�miechem.
� Pobaw si� �Walusiem" � rzek�a, wiedz�c, �e to jest najlepszy spos�b pocieszenia Fifinki.
Rozpromieni�y si� czarne ocz�ta. Chwyci�a lalk� i, tul�c j� do siebie i lekko ko�ysz�c, usiad�a na oknie.
St�d wida� by�o przynajmniej szmat b��kitnego nieba, troch� zieleni i p�yn�� strumie� powietrza troch�, troszeczk� przypominaj�cy � wie�.
Marysie�ka i W�adek powtarzali s��wka francuskie, a panna Melania powinna przyj�� lada chwila.
� Sp�nia si�! A tak chcia�em po lekcji pobiec troch� do parku! � m�wi� niecierpliwie W�adek.
� No, wiesz, ze spacerem b�dzie trudno! Mamusia wr�ci p�no, a panna Balbina ma migren�! � rzek�a Marysie�ka.
� P�jd� sam! Opieki nie potrzebuj�! � troch� opryskliwie zauwa�y� W�adek.
� No, tak! Ale musisz si� opowiedzie� pannie Balbinie, a wiesz przecie�, �e gdy ma migren�, jest zdenerwowana i nie wiadomo, czego si� po niej spodziewa�.
29
W tej cnwni rozicgi si� uiwwiw. iuviUU
� Pewnie panna Melania! Prawdopodobnie nie przyjdzie! domy�la� si� W�adek, podbiegaj�c do aparatu.
Ale nie by�a to Francuzka, jak to s�ycha� by�o ze s��w W�adka.
�-A, dzie� dobry, ciociu... Nie, mamusi nie ma. Wr�ci p�no wieczorem... Sami... Panna Balbina jest chora. Do Wilanowa? Samochodem? Ale� najch�tniej!... Lekcje odrobione... naturalnie... Nie... �adnych przeszk�d... Doskonale... Za dziesi�� minut b�dziemy przed bram�... Bardzo dzi�kujemy... Do widzenia! Wiwat! Ubieraj si� szybko! Jedziemy z cioci� Janka do Wilanowa! � wo�a� uszcz�liwiony ch�opiec.
� Ale�, W�adku! Lekcja francuskiego... �protestowa�a troch�
zal�kniona Marysie�ka.
� Panna Melania nie przyjdzie. Zreszt� napiszemy do niej kartk�.
-� A panna Balbina?
-� Panna Balbina �pi.
-�Nie �pi... I skoro us�yszy nasze przygotowania, gotowa nas
zatrzyma�...
-�Wi�c zachowujmy si� cicho. Fifinka! Chod� no tutaj! � komenderowa� pomys�owy W�adek. � Bierz ksi��k� i powtarzaj
s��wka.
-� Francuskie? � za�mia�a si� Marysie�ka, co wida� dotkn�o
Fifink�.
�� Wielkie mi rzeczy: francuskie! Prawie jak po polsku: dama
� la dam, lampa � la lamp, mapa � la map... � rzek�a pogardliwie.
� Gapa � la gap, baba � la bab, �aba � la �ab � �mia� si� W�adek. � Doskonale! Powtarzaj to w k�ko, tylko g�o�no. A gdyby przysz�a panna Melania, oddaj jej to! Marysie�ko, �piesz si�! Do widzenia, Awanturko! A spisz si� dobrze!
Marysie�ka, zawsze stosuj�ca si� do rozporz�dze� domowych, by�aby mo�e powstrzymywa�a brata od tej wycieczki, b�d� co b�d�
i tak nagli�, �e po prostu nie by�o czasu na protesty. A przy tym rzuca� takie przekonywaj�ce argumenty:
� Przecie� to z cioci� Jani�... Mamusia na pewno by pozwoli�a... Panna Melania tak cz�sto opuszcza lekcje... Lepiej nie dra�ni� panny Balbiny...
To wszystko by�o s�uszne, a przy tym Wilan�w... samoch�d... �liczna pogoda!
Wi�c ani si� spostrzeg�a, jak zbiegli ze schod�w i stan�li przed bram�, a samoch�d z u�miechni�t�, wiosennie ubran� cioci� Jani� zaje�d�a� w�a�nie.
Pojechali zadowoleni, roze�miani, rozpromienieni.
A Fifinka siedzia�a przy stole, nie wypuszczaj�c �Walusia" z obj��, i powtarza�a g�o�no:
� Dama � la dam, mama � la mam, mapa � la map, gapa
� la gap...
To si� nazywa cudzoziemski j�zyk! Wszystko prawie jak po polsku! Ale jak b�dzie Walu� na przyk�ad? Zatrzyma�a si�.
� To troch� trudniejsze. Lampa � la lamp, �aba � la �ab! W�adek kaza�, �eby ci�gle m�wi� po francusku i do tego g�o�no.
� Baba � la bab, zupa � la zup � obmy�la�a r�ne s�owa. Ale dlaczego koniecznie siedzie� przy stole? Na oknie b�dzie
to samo, tylko trzeba m�wi� troch� g�o�niej... A tam wida� szmat b��kitnego nieba, troch� zieleni i powiewa chwilami �wie�y, pachn�cy wietrzyk!
Przesiad�a si� na okno i, zapatrzywszy si� w niebo, powtarza�a zrazu g�o�no i wyra�nie, potem coraz ciszej, monotonniej, senniej:
� Dama � la dam, mapa � la map, gapa � la gap, lampa
� la lamp, �aba � la �ab...
�aba! Ach, jak one rechoc� tam, u nich, w tej zaro�ni�tej rz�s� i sitowiem sadzawce... Ile ich jest...
� Baba � la bab...
Baby id�z koszykami, nios� do miasteczka jaja, mas�o... Ch�opi
30
31
w du�� chustk� razem z Walusiem, przez co ch�opiec wcale jej nie ci�y, siedzi na przyzbie* i patrzy, i s�ucha, i tak jej dobrze...
Ale co to? G�si ca�� gromad� wpadaj� w zieleniej�cy owies... Awantura arabska! B�dzie bieda!
� Fifinka! �kto� krzykn�� gro�nie. Fifinka przera�ona pu�ci�a
Walusia...
* * *
Panna Balbina, przebudziwszy si� z drzemki poobiedniej, czu�a si� nieco lepiej... W pokoju dziecinnym by�o wyj�tkowo spokojnie i dlatego w�a�nie mog�a dobrze wypocz��! Panna Balbina by�a
wzruszona:
� Poczciwe dzieciaki! Tak cicho si� zachowuj�, �eby mnie nie dra�ni�! A teraz maj� zapewne lekcj� francuskiego...
Tak, rzeczywi�cie, z pokoju dziecinnego dochodzi�y monotonne d�wi�ki:
� Dama � la dam, lampa � la lamp, mapa � la map, gapa
� la gap.
� Co takiego: gapa � la gap?...
Panna Balbina zacz�a przys�uchiwa� si� uwa�niej:
� �aba � la �ab, baba � la bab... � dochodzi� coraz s�abszy,
coraz senniejszy g�os.
Pannie Balbinie serce zabi�o niespokojnie. Co to jest? Dzieci s� dosy� zaawansowane we francuskim... Jakie� �arty? Drwiny? Wi�c panny Melanii nie by�o w pokoju dziecinnym?
Podnios�a si� z trudem: g�owa jej jeszcze ci��y�a, w uszach szumia�o, by�a os�abiona i niepewnie trzyma�a si� na nogach, jak
zwykle po migrenie.
Zbli�y�a si� do drzwi: w pokoju dziecinnym by�o zupe�nie cicho.
Co si� tam dzieje?
" przyzba - niski wa� usypany z ziemi doko�a chaty wiejskiej, czasem pokryty deskami. 32 ' �
w �y�ach: na parapecie otwartego okna siedzia�a Fifinka z lalk� na kolanach i kiwa�a si� sennie... Lada chwila straci r�wnowag�... spadnie z trzeciego pi�tra!... I w�wczas to wyrwa� si� pannie Balbinie okrzyk:
� Fifinka!
Dziewczynka porwa�a si� z miejsca, a spoczywaj�cy spokojnie na jej kolanach �Walu�" podskoczy� gwa�townie, odbi� si� od parapetu i kozio�kuj�c lecia� z coraz wi�ksz� szybko�ci� na d�.
� Walu�! � wrzasn�a Fifinka i, gwa�townie odtr�ciwszy przera�on� pann� Balbin�, rzuci�a si� do drzwi.
� Jezus! Maria! Co ta dziewczyna wyrabia! Fifinka! Fifinka! Czekaj! Dok�d biegniesz?!
Ale Fifinka nie s�ysza�a nic: Walu� wylecia� przez okno, na ulic�! Wiedzia�a, �e to lalka i to lalka niet�uk�ca si�, wi�c jej si� nic nie stanie, a mimo to jaki� okrutny strach przenikn�� j� ca��, jak gdyby chodzi�o o �ywe dziecko.
� Walu�! Walu�! �krzycza�a, biegn�c po schodach tak szybko, jakby mia�a skrzyd�a u ramion.
� Przecie� si� nie zabije! � przebiega�o jej przez my�l. Tak! Ale mo�e wpa�� pod samoch�d! Mo�e go kto� porwa�! A panna Balbina dzwoni�a ze wszystkich si� na pokojow� Nastusi�, na kuchark� Piotrusiow�, krzycza�a, wo�a�a...
Nastusi nie by�o w domu, a Piotrusiow�, us�yszawszy, �e chodzi o Fifink�, wzruszy�a pogardliwie ramionami:
� O, wielkie rzeczy! Nic jej si� nie stanie! Ja bym tam mia�a za ni� moje stare nogi po schodach gania�! Tak�e co�!
Piotrusiow�, szczerze nielubi�ca Fifinki, korzysta�a z ka�dej okazji, by do niej zniech�ci� otoczenie.
� Wiecznie k�opot z tym dzieckiem! �e te� si� chce naszej pani cacka� z takim wiejskim dzikusem! M�wi�, �e bieda przez ni� si� przypl�cze: kark sobie skr�ci albo co, a potem dopiero b�d�
? Fifinka
33
lamenty , piciunoj^... ^,J�.�______
oszo�omionej pannie Balbinie przyj�� do s�owa.
� Ale�, Piotrusiowo! Trzeba za ni� i��... Zab��dzi... Co pani
powie?
� E... nic jej sienie stanie! To� przecie ju� nieraz wychodzi�a na miasto! A ja mam swoj�robot�! �niech�tnie odpar�a Piotrusiowa i najspokojniej pow�drowa�a do kuchni.
Zanim panna Balbina, nieco si� ogarn�wszy, zdecydowa�a si� wyj�� za Fifink�, ta zbieg�a ju� dawno ze schod�w. Czarne, bystre oczy gor�czkowo szuka�y lalki.
Ach! Jest! W samochodzie", do kt�rego wsiad� w�a�nie jaki� wysoki pan. Rzuci� palto na lalk�, siad�, samoch�d ruszy�...
� Sta�! Sta�! �wrzasn�a Fifinka, biegn�c jak wicher za samochodem. �Walu�! Walusia mi zabrali! � krzycza�a dzikim jakim� g�osem. � Sta�! Zatrzyma�!
Momentalnie zebra� si� t�um... jak to zwykle bywa w Warszawie... Cz�� bieg�a za Fifink�, nie wiedz�c o co chodzi, krzycz�c i zmy�laj�c na poczekaniu r�ne historie, reszta nieco wolniej d��y�a za biegn�cymi, udzielaj�c sobie uwag:
� Dziecko porwali!
� Z�odzieje w bia�y dzie� ograbili sklep!
� Zamordowali kobiet� i troje dzieci!...
� Zbrodniarz ucieka w samochodzie!...
Pan z samochodu us�ysza� krzyki i obejrza� si�: jakie� dziecko biegnie, za nim t�um... Ale nie mia� czasu zastanawia� si� nad tym zjawiskiem; tak cz�