13300
Szczegóły |
Tytuł |
13300 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
13300 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 13300 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
13300 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
MARIA JOZEFACKA
LOTNICA
m W #
powie�� dla m�odzie�y
Wydawnictwo Lubelskie
Projekt ok�adki
i karty tytu�owej
MI R�S� AW ZDRODOWSKI -ZDROZDO WSKI
Redaktor JADWIGA BIA�OW�S
ISBN 83-222-0270-9
((�) Copyrighl by Wydawnictwo Lubelskie Lublm 1984
ROZDZIA� I
� Temperament jak u bo�ej kr�wki � parskn�a z niecierpliwo�ci� Wi�ka. � Ja tobie m�wi�, we� si� w gar��, bo inaczej nic z ciebie nie b�dzie. Zdaje ci si�, �e mnie kto� miodem smarowa�? Akurat! Czasami smarowanie bokiem wy�azi�o. Ale co tam! Grunt si� nie da�. Uszy do g�ry i nos te�! � Szczotkowa�a w�osy tak zamaszy�cie, �e a� iskry sz�y.
� Nie na ka�dym sk�ra jak u wo�u � burkn�a Ja�ka. Wi�ka w odpowiedzi za�mia�a si� cicho.
Zaje�d�a�o wilgoci�, myszami, zat�ch�� po�ciel�. Ciemnawo, bo �ar�wki si� poprzepala�y, a nie by�o komu postara� si� o nowe. Wi�ka zjawi�a si� przed wieczorem. Ostatni autobus z W�odawy jak zawsze przepe�niony, kot�owanina, wrzask. Ca�� drog� przesta�a na jednej nodze. I tak kl�li, bo zawadza�y dwie wypchane torby, kt�rych nie mia�a gdzie postawi�. Autobus nie z gumy, a ka�dy chcia� jecha�. Szcz�ciem ko�o tylnych drzwi ulokowa�a si� grupka m�odzie�y. Wi�ka tam si� przecisn�a. Nie by�o gdzie palca wetkn��, na zakr�tach pisk, �e podusz�, ale dziewczyny fajne, weso�e, do psikus�w skore. Wraca�y na niedziel� ze szk� do domu. Plotkom, chichom-�michom nie by�o ko�ca. Wi�ka prawie z �alem �egna�a si� z nimi, jecha�y jeszcze dalej.
Znajomy za�miecony przystanek w Bukownie, grz�ska droga, kt�r� sz�o si� na skr�ty, nieczynny m�yn strasz�cy powybijanymi oknami, rudera, ulubione miejsce ch�opackich zabaw w bandyt�w. Mo�e nie by�o to wszystko nazbyt poci�gaj�ce � ale swoje, znane od czas�w, kiedy pod st� na piechot� chodzi�a. W�szy�a niczym pies go�czy. Po miejskich spalinach jak mi�o odetchn�� pe�n� piersi�. Ju� pachnia�o wiosn�, poruszon� ziemi�, kie�kuj�cymi trawami.
Pachnie �wiat�em � pomy�la�a Wi�ka i- sama si� sobie zdziwi�a, sk�d jej
to przysz�o do g�owy. Chyba pod wp�ywem Jolki, kt�ra � kryj�c si� z tym � pisywa�a wiersze i kole�anki niekiedy wynajdywa�y owe �wistki. Kry�ka, zakochana od niedawna, bywa�a rozmarzona i wzrusza�a si� podobnymi g�upotami. Ale �e i mnie si� udzieli�o?! � zastanowi�a si� Wi�ka. Prawic jak grypa. �apie � chcia� nie chcia�. Krzysztof by�by rad. Ile� to razy wypomina� jej, �e jest zbyt prozaiczna. B�dziesz si� musia� przyzwyczai�, bo ja si� ju� nie zmieni�, odpowiada�a z pewn� wy�szo�ci�. Trzeba chodzi� po ziemi, wystarczy, �e ty w chmurach, rycerz przestworzy si� znalaz�. Obra�a� si�, ak nie na d�ugo. Umia�a sobie z nim radzi�. Oczfco zalotne, mina niewini�tka przymilna. Szczyci� si� ni�. Koledzy, kt�rym przedstawi� Wi�k�, zazdro�cili mu takkj dziewczyny. Jak bardzo r�ni�a si� teraz od dawnej pomocnicy fryzjerskiej. Przyby�o jej pewno�ci siebie, tupetu, a to sprowadza powodzenie. Zarabia�a nie�le, lubi�a si� ubra�. Wy�ywienie mia�a w pracy, cz�� pensji odk�ada�a na ksi��eczk�, reszt� na ciuchy. Kiedy jej si� kiecka znudzi�a, sprzedawa�a na targu. Pieni�dz rodzi pieni�dz, stara zasada. Fajnie si� rz�dzisz, chwali�a j� ciotka Regina � lepsza teraz dla siostrzenicy, licz�ca si� z jej zdaniem. Nie mo�na powiedzie�, mi�e to by�o. 1 pieni��ki, i sukcesy, i pewno��, �e po maturze jeszcze lepiej si� urz�dzi. Krzysztof chcia�, �eby si� jak najpr�dzej pobrali, ale jej si� przesta�o spieszy�, odk�d byli po s�owie. Co za raj � �ycie sobie zawi�za�. Zapachnia�a jej samodzielno��, wielbicieli nie brakowa�o, z poniekt�rymi mia�aby mo�e nawet lepiej ni� z Krzysztofem. Tyle �e �adny ch�opak, postawny, jest si� z kim pokaza�. A w dodatku z r�ki jad�by, taki osiod�any. Tak medytuj�c dotar�a do zabudowa� Maszczak�w. Z drugiej po�owy domu dobiega�y wrzaski i �omot. Stryjo pewnikiem by� na cyku i brewerie wyczynia�. Normalka. Wi�k� zdumia�o, �e u nich cisza. Zazwyczaj bracia Maszczaki prze�cigali si� w tych cyrkach, oba moczymordy. Wi�c albo tato odstawi� ju� swoje sztuczki i �pi, albo jeszcze nie zl�dowa�.
Wesz�a do kuchni. Obskoczy�y j� dzieciaki. Ja�ka bardziej pow�ci�gliwa, ale Kazio a� si� stopi�, nie m�g� si� oderwa�, tuli� si� do starszej siostry, ca�owa� po w�osach, oczach, r�kach. Smark taki, a lizuch, na pieszczoty �asy. Becza� przy tym, piszcza� bez �adu i sk�adu. Ale �e dla Kazia Wi�ka mia�a wi�cej serca jak dla kogo, wysciskala go, a potem kucn�wszy na pod�odze, wyci�gn�a z torby dary dla braciszka: dres, buty, koszulk� po�o, drug� z nadrukiem, lizaki. Ja�ce si� dosta�a sztruksowa sp�dnica z kieszeniami, kt�ra Wi�ce si� znudzi�a.
Ja�ka w si�dmym niebie, przymierza. Sp�dnica zjecha�a na biodra. Za lu�na. Wisi jak na ko�ku.
� Co� ty tak schud�a? � zdumia�a si� Wi�ka. � Jeszcze latem mia�a� ca�kiem moj� miar�.
Ja�ka por�owia�a.
� Nie szkodzi � zatrajkota�a, �eby odwr�ci� uwag�. � Wypruj� pasek, zrobi� zaszewki, b�dzie jak ula�. Dzi�kuj� � cmokn�a siostr� w policzek.
Wi�ka zagadn�a o matk�. Okaza�o si�, �e posz�a szuka� swego �lubnego szcz�cia. Zygmunt ju� drugi dzie� jak zabalowa�. Kiedy poszed� w cug, nie by�o na niego sposobu, cho�by� bo�ym i anielskim j�zykiem przemawia�. Schlanego do nieprzytomno�ci Stanis�awa w cha�upie cuci�a, trze�wi�a, leczy�a, doprowadza�a do ludzkiego stanu. Ca�e �ycie przez niego mia�a zafajdane. S�aba zach�ta dla c�rek taki przyk�ad przed oczyma. Odechcie� si� mog�o na zawsze i ma��e�stwa, i rodziny, i mrzonek o szcz�ciu.
Dziewczyny pos�a�y Kazia za matk�. Kiedy zosta�y same, Wi�ka pogoni�a siostr�:
� Nie mog�a� w piecu napali�? Do czego to podobne, �eby w takiej zimnicy siedzie� i z�bami k�apa�!
� Kiedy nie by�o drewna...
� Czekaj, a� ci parobek przyniesie! No, jazda! Na co czekasz? Sama nie b�d� sobie r�k obrywa�.
Posz�y do szopy. Wi�ka ur�ba�a na pniaku suchych trzasek ca�� opa�k�, kt�r� Jasia przydyga�a do cha�upy. Zata�czy� p�omyk, komin ci�gn�� jak smok, piec szybko si� rozgrza�, zrobi�o si� ciep�o i po domowemu. Z wyci�gni�tych z szafa*rni resztek Wi�ka ugotowa�a zup�. Wszystko tam by�o: i kasza, i ry�, i ziemniaki, i kawa�ki makaronu, i zeschni�ty na ko�� ogryzek s�oniny.
� Dziadowska zupa, ale da si� zje�� � skomentowa�a Wi�ka. Jasia nic nie rzek�a, ale zawija�a, a� jej si� uszy trz�s�y. Domownicy wci�� nie nadchodzili, swary za �cian� jakby przycich�y, na
�cianach pe�ga� odblask ognia. Wi�ka polecia�aby po kole�ankach, ale jako� si� jej odechcia�o. Wyci�gn�a z torby szczotk�, po�wi�caj�c p� uwagi fryzurze, a p� siostrze. Rozpytywa�a o to i �mo, Ja�ka odpowiada�a p�g�bkiem. Albo kr�ci�a, albo marudzi�a, nic z tych odpowiedzi nie wynika�o. Histerie i tyle, oceni�a Wi�ka. Znajome biedy, od kt�rych uwolni�a si� wyje�d�aj�c z Bukowna. A dla Jasi one ci�gle jak ten mur, kt�rego g�ow� nie przebijesz. Po uko�czeniu podstaw�wki dziewczyna niby to mia�a pomaga� w gospodarstwie, ale �e by�a to wi�cej ruina ni� gospodarka, dziada z bab� brakowa�o, wi�c szczeniara obija�a si� bez
zaj�cia. Co zarobi�a, stary jej podbiera� albo matka po�ycza�a na wieczne nieoddanie. Bieda gryz�a, a �wiat ju� tak urz�dzony, �e bez forsy ani rusz. Inwentarza nie mieli, bo jeszcze za czas�w Wi�ki, co c�runia podchowa�a, tatulo cichcem na targ wyprowadza�. Z odzie�� to samo. Ustrzeg�a� aby tego, co na ty�ku, bo umia� i po k�tach myszkowa�, z szafy wywl�k�, siennik wytrz�sn��. �yli wi�c z dnia na dzie�. Kazio g�upi, nie pojmowa�, ale Jasia ju� swoje lata mia�a, sz�o jej na siedemnasty. Ch�opak w tym wieku �atwiej by sobie poradzi�; zreszt� ugania�by z kole�kami, dudli� patykiem pisane wino, r�n�� w karci�ta, do dziewuch si� przystawia�, ze starymi szed� na udry. Ma�o takiej kawalerki w��czy�o si� po wsi? Ja�ka, �e to dziewucha, wi�cej bezradna. Zreszt� ona nigdy nie umia�a postawi� na swoim. Jedyna bro�: �zy, ale stary nie by� mi�tki, co mu tam, �e ktosik buczy? Upokorzenie by�o tym dotkliwsze, �e w okolicy wiedzieli, kim s� Maszczaki i troskliwe matki niech�tnie widywa�y u siebie dzieciaki z tej zapijaczonej rodziny. Kole�anek Ja�ka sama unika�a, bo zanadto odstawa-�a od nich ubiorem, dziewczyny na to patrz�. A znowu� synk�w swoich gospodynie pilnowa�y, �eby �aden si� z dziad�wk� nie zadawa�. Skorzysta� po cichu, niejeden ch�tnie by skorzysta�, ale takie gadki Ja�ka odrzuca�a, co ja wycierach jestem? Wi�c m�wili o niej g�upia albo nie�yciowa i raczej nie zapraszali, �eby nie psu�a zabawy.
� Chyba tylko sznurek wzi�� i powiesi� si� � szepn�a.
Wi�ka w�ciek�a si� jak diabli. Nagada�a, nakrzycza�a. Ale czy to co pomog�o? W kuchni zapanowa�a cisza. P�g�bkiem, chyba sobie na z�o��, Wi�ka mrukn�a:
� Pojecha�aby� ze mn�? � Troch� ba�a si� Sitarskiej. Stancja i tak przepe�nion�, dodatkowo si� zag�ci. Ale Krystyna nied�ugo wyjdzie za m��, jako� si� pomieszcz�. Czego mam si� z g�ry martwi� � pocieszy�a si� pr�dko.
Ja�ka wci�� wygl�da�a jak z krzy�a zdj�ta.
� A co z Kaziem? � zapyta�a.
Prawda, Kazio! Zosta�by z matk�, kt�ra go po swojemu kocha, ale czy to ona ma czas i g�ow�, �eby o tym swoim najm�odszym, nieudanym i chorym dziecku my�le�? Ot i teraz, noc ju� ciemna, a ta jak rano posz�a, tak jej do tej pory nie wida�. No i gdzie� ten ch�opak? Wi�ka si� zaniepokoi�a. Powinien ju� by� z powrotem.
� Gdzie� on przepad�? Trzeba go poszuka�. Bieda z tym Kaziem. Jasia ju� wk�ada�a sweter.
� On czasami zapomni, co mu si�. kaza�o, i stronami bl^ka si�.
� Mo�e mama go zatrzyma�a i razem wr�c�? � zamarudzi�a Wi�ka. Nie chcia�o si� jej gania� po wsi i na po�miewisko wystawia�, bo od razu p�jd� ploty, to rzecz pewna. Wola�a, �eby jej zazdro�cili, ni� gdyby si� mieli litowa�. Ale co by�o zrobi�. To parszywe Bukowno ju� jej dosy� krwi napsu�o. Nie trzeba przyje�d�a�, beszta�a si� w duchu. Sko�czy� z tym raz. Noga moja wi�cej tu nie postoi. Paczki im b�d� wysy�a�, �eby matka mia�a ulg�, a dzieci uciech�, ale nosa nie poka��, obiecywa�a sobie.
Zatrzyma�y si� na go�ci�cu, zastanawiaj�c si�, dok�d lecie�, kiedy z daleka pos�ysza�y rozpaczliwy p�acz. Wi�ka w paru susach znalaz�a si� przy braciszku. Kazio bucza� dono�nie jak b�k, rozmazuj�c �zy ku�akiem.
� Czego beczysz? Co si� sta�o?
� Mmam-ma... mam-ma... � biadoli� Kazio.
� Co z mam�? � dopad�a Ja�ka.
� Le�y... nie rusa si�... nic nie gada... Wygnali mnie... uuu...
� Gdzie le�y? � Wi�ka przykl�k�a przed braciszkiem, g�aska�a go po twarzy. Si�gn�a po chusteczk�, wytar�a mu buzi� i nos. Wysi�ka� si� energicznie. Zaraz mu zel�a�o. Spojrza� zapuchni�tymi oczyma i odpar� do�� przytomnie:
� U Kwiatkowej. Po doktora pos�ali. A ja cekam i cekam i ni ma go. B�dzie jecho� takim autem, co wyje? � spyta� ciekawie.
� Chod�, Kaziu, do domu � uj�a go za rami� Ja�ka. � Jak b�dzie wy�o, us�yszymy.
� A co z mam�? � przypomnia� sobie.
� Ja tam p�jd�. Nie martw si� � Wi�ka pchn�a go �agodnie w ramiona Ja�ki i nie ogl�daj�c si�, ruszy�a szybkim krokiem do Kwiatk�w.
Mieszkali oni w centrum wsi, opodal poczty, GS-u i gospody. Byli to ju� starsi ludzie, zacni, uczynni, cho� powiadano, �e zanadto si� sadz�. Gospodarstwo mieli niewielkie, ale dobrze postawione, wszystko tam sz�o jak w zegarku. Ona pracowa�a w sklepie, odstawia�a mleko, w domu mia�a jak w pude�eczku. On poza zwyk�ymi obowi�zkami bawi� si� pszczelarstwem. Bzika mia� na tym punkcie, wymy�la� krzy��wki, odmiany, eksperymentowa�, przyje�d�ali do niego z trzech wojew�dztw po fachow� porad�. �obuzeria wioskowa unika�a go jak ognia, bo surowy i baserunek spu�ci�, kiedy si� nale�a�o. �adnych funkcji nie pe�ni�, cichy by� cz�ek, ale s�siedzi przed nim pierwsi czapki zdejmowali, szanowali go. Obaj synowie Kwiatk�w kszta�cili si� w mie�cie. O starszym m�wiono, �e robi karier�. M�odszego, Rafa�a, Wi�ka zna�a przelotnie, jak to z jednej parafii znajomki. Pozdrawiali si�, czasem par� s��w zamienili, ot i wszystko. Nie
by� przystojny: broda kwadratowa, usta ciut za szerokie, uszy odstaj�ce. Wygl�da�o te�, �e niezbyt si� interesowa� sprawami r�wie�nik�w, oba z ojcem woleli przesiadywa� w swoim warsztacie albo na ryby je�dzi�, ni� si� po kominkach szwenda�. M�odzie� mia�a go za od�udka, a takich si� nie lubi.
Lecia�a Wi�ka do tych Kwiatk�w z dusz� na ramieniu � co zastanie? Pies j� og�osi�, wpad�a na ganek, za klamk� bierze, a tu drzwi si� otwieraj�, w nich Kwiatkowa, jaka� taka przyblad�a, jakby sp�akana.
-'- Jeste� nareszcie... � i prowadzi j� przez kuchni� do pokoju.
A tam... Na wersalce le�y Stanis�awa, �achmanek taki, r�ka jako� dziwnie podwini�ta. Wi�ka nachyla si� nad matk�, dech jej zapiera. Twarz Stanis�awy: jeden siniec. Oko zapuchrti�te, usta p�otwarte, z�by wybite, policzek z boku rozci�ty, teraz ju� si� tam zebra� czarny strup. Bluzka cala pokrwawiona, upa�kana.
Kwiatkowa mokre szmaty na t� skatowan� twarz przyk�ada. R�ce jej si� trz�s�. G�os te�, kiedy m�wi:
� Nie odzyska�a przytomno�ci, a boimy si� rusza�. M�j telefonowa� po lekarza. Obiecali, �e przyjad�, je�eli b�d� mieli karetk�. Czeka�am na was. Kazio ju� dawno poszed�...
� Przy drodze karetki wygl�da� � bierze Wi�ka w obron� ma�ego. � Jak to si� sta�o?
� Nie wiemy. Pies si� na �a�cuchu szarpa�, jak zwyczajnie, gdy si� te pijusy z gospody wytaczaj�. Tylko co� za d�ugo trwa�o, skomli i skomli. M�wi� do m�a, id�, zobacz. Wyszed� i zaraz do mnie leci, znalaz� wasz� mam� na polnej drodze w zaro�lach. Przyd�wigali my j� tutaj. My�la�am, �e tylko pot�uczenie, wi�c zacz�am babskimi sposobami ratowa�. Ale to co� gorszego... No, b�d� dzielna...
Wi�ce bielej� policzki, tak zaciska z�by.
� Milicjant by� � dopowiada Kwiatkowa. � Obejrza�, spisa�, chodzi� tam, co� wymierza�. Mo�e przypadek. Ciemno by�o, kto� po pijaku jecha� i potr�ci�... � m�wi bez przekonania.
Wi�ka przecz�co kr�ci g�ow�.
Wystarczy spojrze� na twarz Stanis�awy, aby dostrzec �lady pobicia. Sama si� tak nie urz�dzi�a. Na tym go�ci�cu ruch taki, jakby go nie by�o, musia�by si� kto� specjalnie stara�, �eby pieszego potr�ci�. Nachyla si� nad Stanis�aw�, zmienia jej kompres, pr�buje poprawi� r�k� dziwacznie podwini�t�. Kwiatkowa j� odsuwa.
� Nie ruszaj, �eby nie pogorszy�. Lepiej niech lekarz zobaczy.
10
Karetki wci�� nie wida�. Nie spieszno im i woz�w nie maj�, teren rozleg�y, zanim dojad�, niekiedy i kilka godzin zleci. Po staremu � kto na wsi, ten jakby wyrzutek, na szarym ko�cu. I do ksi��ki, i do chleba, i do poratowania prawo niby ma, ale prawo siedzi za wysokim progiem, zanim si� tam cz�owieczyna wgramoli. pr�dzej nogi wyci�gnie. Jak w tej bajce: wszystkie zwierz�ta s� r�wne, ale niekt�re r�wniejsze... Gdyby� tu by�a Jola! Jej sie marzy, �e jak sko�czy medycyn�, b�dzie na ka�de zawo�anie. Ju� teraz biega stale do kliniki, wi�cej ni� trzeba. Pacjent to nie jest dla niej przypadek chorobowy, ale osoba godna mi�o�ci i troski. Tote� j� luhi�. Gdyby wi�cej takkh fekarzy... I gdyby mieli naprawd� mo�liwo�ci...
Patrzy�a na matk�, na ten cz�owieczy strz�pek le��cy tutaj bez czucia, zdany na cudz� �ask� i nie�ask� � i wzbiera� w niej gniew.
� Biedne wy dzieci � u�ali�a si� nad ni� Kwiatkowa. � Od male�ko�ci wiatr w oczy. Stasia przecie� ile m�odsza ode mnie, ile �adniejsza, zas�u�y�a na lepszy los. Niekiedy za jedno g�upstwo cz�owiek ca�e lata pokutuje � ugryz�a si� w j�zyk.
� Jad�! � wpad� Rafa� i zn�w wybieg�, �eby drog� wskaza�. Wesz�a lekarka. M�oda, przystojna, w bia�ym kitlu. Spojrza�a, skrzywi�a si�:
� Kto j� tak urz�dzi�?
Nikt nie odpowiedzia�. Brwi zmarszczy�a, usta wyd�a, pobie�nie zbada�a chor�, zrobi�a zastrzyk i kiwn�a na sanitariusza:
� Zabiela�!
Jak sto�ek czy jak inny grat � pomy�la�a Wi�ka. Wysun�a si� naprz�d i spyta�a:
� Czy mog� jecha�?
� C�rka? Owszem.
W karetce pachnia�o �rodkami dezynfekcyjnymi. Jechali na sygnale. Wi�ka rozumia�a, �e jest �le. Nie odzywa�a si�, lekarka r�wnie� nie podejmowa�a rozmowy. Raz tylko, jakby do siebie, mrukn�a:
� Co za dzicz! Wierzy� si� nie chce! Nigdy nie znajd� z nimi wsp�lnego j�zyka...
Wi�ka poczu�a si�, jakby jej kto w twarz napiu�. Czy winni s� tylko ci, kt�rym si� �ycie nie uda�o? A tamci sprawiedliwi, czy�ci, pe�ni odrazy dla cudzej n�dzy i brudu? Czy s� bez winy? Co uczyni�a dla tej niby dziczy ta lalunia? C� ona wie o cz�owieku, o tym. jak go wewn�trz robak toczy? Nk jej s�dzi� bli�nich. Kim�e ona jest, �e tak pogardza? Poszpera� dobrze, a i na jej koncie mo�e by si� znalaz�o co� godnego pogardy...
11
D�u�y�y si� Wi�ce godziny sp�dzone nast�pnie na ceratowej kanapce w poczekalni. Przysn�a. Kto� j� potrz�sn�� za rami�. T�ga kobieta w kitlu m�wi�a:
� Ju� po operacji. Stan ci�ki, ale mo�e wy�yje. Nie trzeba rozpacza�. Zachodzimy w g�ow�, kto j� tak pobi�... � spogl�da�a wyczekuj�co.
Wi�ka wzruszy�a ramionami,
� Nie wiem � odpar�a oschle.
Wiec jednak pobicie, nie wypadek... Kwiatkowa te� chyba od razu si� domy�li�a, tylko pr�bowa�a doda� otuchy. Dlaczego ludzie uwa�aj�, �e k�amstwo l�ej1 znie�� ni� prawd�?
Rejestratorce �al by�o dziewczyny:
� Id� si� przespa�. Tutaj nic nie wysiedzisz. Rano si� dowiesz. Masz gdzie nocowa�?
Wi�ka kiwn�a g�ow�. Ciotk� i tak trzeba zawiadomi�. Lepiej, �e zaraz.
Ze szpitala do Reginy kawa� drogi. Noc, ciemno. Z przecznicy wylaz� ch�opak, stan�� i gapi� si� na biegn�c� dziewczyn�. Wi�ka nie by�a strachliwa, ale uczyni�o jej si� nieprzyjemnie, kiedy pos�ysza�a jego kroki za sob�. W pustej ulicy g�o�no dudni� obcasami. Nie wo�a� i nie zaczepia�, tylko szed� wytrwale za ni�. W dzie� �atwiej by�oby go zgubi�, ale w nocy strach w�azi� w bram� czy podw�rko. Szorowa�a wi�c �rodkiem jezdni, w�osy jej si� rozwia�y, p�aszcz �opota�.
Nareszcie dopad�a osiedla, kilkana�cie metr�w, jest blok, gdzie mieszka ciotka.
Trzecia klatka, drzwi si� zacinaj�, o kurcz�! Za plecami szept:
� Zabkrz mnie ze sob�.
Rzut oka przez rami�. Blada twarz, do�� d�ugie, przet�uszczone w�osy, rozlatane oczy, b�yszcz�ce jako� tak dziwnie.
Ca�ym cia�em napar�a na drzwi. Ust�pi�y ze zgrzytem. Wpad�a do ciemnego przedsionka. Nie szuka�a kontaktu, �wiat�a, tylko du, du. du po schodach. Serce t�uk�o si�, podchodzi�o do gard�a. Przerazi�a si� tych nieprzytomnych oczu. Zosta� czy idzie za ni�? Palec na dzwonek. Bez przerwy, Szmer. On wchodzi, powoli, przy �cianie, jakby si� skrada�. Wi�c ju� nie tylko dzwonek, ale kolanem w drzwi...
� Spiernicz�j, chamolu, bo jak ci przylutuj�, to i dentysta nie pomo�e! � W rz�si�cie o�wietlonym przedpokoju sta�a ciotka Regina w czerwonej stylo-nowej koszuli. Z koronkami. Czarnymi. W papilotach. Z kopy�ci� w gar�ci.
Na schodach za Wi�k� co� st�kn�o, zaszura�o, zadudni�o w pop�ochu. Trzasn�y wej�ciowe drzwi. Na Regin� nie by�o mocnych.
12
\
Wi�ka na mi�kkich kolanach opiera�a si� o framug� i ci�ko dysza�a. Ciotka oczy na ni� postawi�a i wrzasn�a:
� Czy� ty kota dosta�a? O tej porze ludzi alarmowa�? Ledwie g�ow� do poduszki przy�o�y�am, a ta si� t�ucze jak w�ciek�a!... Wygl�dasz, jakby� siedem wsi spali�a. Je�eli si� schla�a�, to ci� do domu nie puszcz�, bo takiego klabzdrona...
� Mama w szpitalu � wyj�ka�a nareszcie Wi�ka. Z ciotki momentalnie furia opad�a.
� Sta�ka?!... B�j�e ty si� Boga, dziecko, czego sterczysz, jakby� j�zyk po�kn�a. Chod��e, chod� Biedna ty... Do ciotki przylecia�a pomocy szukaj�c. A pewnie, �e poratuj�. M�w, co si� sta�o.
Wi�ka trz�s�cymi si� r�koma zdejmowa�a p�aszcz. Wysun�� jej si� z r�k i upad� na pod�og�. Ka�ka go podnios�a, bo oboje z Andrzejem czaili si� za matk�.
Regina przytuli�a Wi�k� do obfitego biustu i zahucza�a na c�rk�:
� Czego si� gapisz jak gawron? Wod� na herbat� stawiaj, ale piorunem. To� ona przemarzni�ta, trz�sie si� ca�a...
Wi�ka utkn�a nosem w ciotczynych koronkach. Ogarn�o j� ciep�o, poczucie bezpiecze�stwa. Spok�j.
Przycupni�ta na sto�ku w kuchni opowiada�a o wypadku. Ciotka, narzuciwszy na siebie szyde�kow� bia�� chust�, parska�a gniewnie i szykowa�a g�r� kanapek. Tak zazwyczaj by�o u Reginy w my�l jej zasady: kiedy si� najesz, zel�y ci. Do tego my�l pr�dka i postanowienie.
� Ten bandzior j� tak urz�dzi�, nikt inny � oznajmi�a tonem nie znosz�cym sprzeciwu. � Mo�e sobie milicja szuka�, ja wiem swoje. Ja jego tak po pysku spior�, �e popami�ta...
Wi�ka nie w�tpi�a, �e ciotka dotrzyma obietnicy.
-f- Czemu jego pod kluczem nie trzymaj�? To� to rozb�j! Albo do roboty zagoni� darmozjada! Rodzin� ob�era, wi�cej z niego smrodu ni� po�ytku. Ostrzegali j� za m�odu, odradzali. Durna ta Sta�ka! Wykr�ca�a si� jak w ta�cu: kiedy bije, to mnie boli, a jak spojrz� � �adny stoi!... No i ma. Doigra�a si�. M�wi�am jej tyk razy: rzu� go w kibini matier, zabierz dzieci, ja ci opiek� dam. Jak do s�upa mowa...
Regina trzeszcza�a i trzeszcza�a, a Wi�ka po�ykaj�c naszykowane smako�yki, zastanawia�a si� g��boko. W pierwszej chwili i ona �ywi�a te same podejrzenia co ciotka, teraz jednak zw�tpi�a. Wprawdzie Zygmunt nieraz posiniaczy� Stanis�aw�, ale nie a� do ty�a. Musia�o si� co innego wydarzy�.
13
/
� Wyk�p si� i id� spa� � komenderowa�a ciotka. � Rano p�jdziem do szpitaia, trzeba si� rozpatrzy�. Poszuka�, komu w �ap� da�, �eby si� tam nasz� mizerot� opiekowali jak nale�y... � Regina nie mia�a z�udze�. Wiedzia�a, �e za pieni�dze najwi�cej wsk�ra. Jak posmarujesz, tak pojedziesz.
Wi�ka kiwn�a si� na sto�ku. Ogarn�a j� senno��. Wyla�a troski Reginie, wi�c jakby mia�a je z g�owy. Ciotka ju� teraz nikogo do g�osu nie dopu�ci. Dziewczyna z ulg� pow�drowa�a do ��ka.
Nie naspa�a si� jednak. Wydawa�o jej si�, �e mo�e z pi�� minut p�niej ciotka zacz�a ni� potrz�sa�:
� A c� ty na spanie przyjecha�a� czy na opiekowanie si� matk�? Leniwa taka sama jak Ka�ka. Ja to si� zawsze ostatnia k�ad�am i pierwsza wstawa�am i dlatego m�odo wygl�dam...
Katarzyna w��czy�a z wizgiem odkurzacz, zerkaj�c z ukosa na cioteczn� siostr�. Wida� by�o, �e ch�tnie wzi�aby j� na spytki. Wi�k� jednak bola�a g�owa po wczorajszych prze�yciach i nie mia�a ch�ci na zwierzenia. Dzie� by� szary, brudny. Wujek Roman, nas�piony, �azi� w gaciach po mieszkanki, ledwie Wi�ce kiwn�� g�ow�. Regina zarz�dzi�a, co potrzeba do obiadu, i pogna�y obie z Wi�k� do szpitala. Okazuje si� � za wcze�nie. Nikt ich nie chcia� ani wpu�ci�, ani poinformowa�. Jednak ciotka tu wetkn�a dych�, tam drug�, przeszmuglowa�y si� do �rodka, dopad�y jak�� salow�, poszepta�y, kobieta posz�a, one stercza�y obok palmy na korytarzu.
Salowa zjawi�a si� z powrotem nadspodziewanie szybko. Powiedzia�a, w kt�rym pokoju le�y Stanis�awa i �e teraz obch�d, wi�c �eby si� nie nadzia�y na lekarza, bo je wyrzuci. Ale o jedenastej mo�na przyj��.
� Paniusiu � ucapi�a j� za r�kaw Regina. � Pani kochana! To� miej Boga w sercu, popatrz na t� sierot� � wskaza�a Wi�k�. � Dziewczyna mi z n�g leci, taka niespokojna. Jak pani co� wiesz, to powiedz. Siostra to moja jedyna. Wy�yje ona czy nie? � si�pn�a nosem z tak� rozpacz�, �e salowa zmi�k�a.
� S�ysza�am � powiedzia�a zni�aj�c g�os � �e bardzo poharatana. Wstrz�s m�zgu, uraz kr�gos�upa, p�kni�cie miednicy... Ale i z tego ludzie wychodz�. B�dzie, co B�g da...
Regina zaci�gn�a Wi�k� do ko�cio�a. Raz, �e akurat nicd/tcla, dwa, �eby si� o polepszenie dla Stanis�awy pomodli�. Wi�ka ani rusz na' mog�a si� skupi�. W g�owie jej si� nie mie�ci�o, �e to m�g�by by� koniec. ;i na to wygl�da�o. A� tak bardzo nie by�a do matki przywi�zana, by si� / tak� zmian� nie mog�a oswoi�. Ostatecznie, odk�d / domu odcs/lu. rozlu�ni�y
14
si� i \ak byle jakie wi�zi rodzinne. Zagl�da�a do Bukowna wi�cej z przyzwyczajenia ni� z ochoty. Ale teraz raptem zwali si� na ni� odpowiedzialno�� i troska o rodze�stwo. No bo co si� z nimi stanie? Ja�ka prawie doros�a, p�jdzie do pracy i koniec. Ale Kazio? To� za nim jak za ma�ym dzieckiem chodzi� trzeba i pilnowa�, �eby sobie krzywdy nie zrobi�. A znowu� Ja�ka nie mo�e przy nim siedzie�, bo kto im da je��? Sk�d na to bra� pieni�dze? Wi�ka mia�a wprawdzie od�o�onych kilkana�cie tysi�cy, ale zamierza�a w�a�nie wp�aci� je na ksi��eczk� mieszkaniow�. Marzy� jej si� te� ko�uch. Trudno, �eby �azi�a jak oberwaniec. Zreszt�, z jakiej racji ma harowa� na drugich? Mnie tam nikt nic nie da�. Niech si� ojciec we�mie do roboty, niech p�aci alimenty, przecie� si� nale�y. Ale kto tego moczymord� do jakiego zaj�cia pogoni? Cho�by zdycha�, prac� si� nie splami. Ca�e �ycie tylko go matka obrabia�a, a teraz na dzieci kolej. A ju� si� naszykowalam! Dam mu! Kamie� w z�by!
Wi�k� ogarnia�a rozpacz. Na kim si� zemle, na niej si� skrupi. Na pewno do niej przyjd�: a daj, a porad�, a za�atw!
� C�e� ty taka pobo�na? � szturchn�a j� ciotka. � Nie widzisz, �e si� nabo�e�stwo sko�czy�o? Wychodzimy.
Wi�ka drgn�a zaskoczona. Tak szybko ta godzina zlecia�a? A nie wymy�li�a nic. Nadal nie mia�a poj�cia, co robi�, jak si� zachowa�. Cudze k�opoty nie s� twoj� spraw�, usi�owa�a sama siebie przekona�. By�o to pod�e, wiedzia�a dobrze. Ale wygodne. Mo�e najlepsze? Od opiekowania si� chorymi s� szpitale. Dla najm�odszych � domy dziecka. Trudno od cz�owieka wymaga�, aby wszystkiemu nastarczy�. Po�wi�cenie te� ma swoje granice. Kiedy si� nareszcie zacz�o uk�ada�, nie wolno rzuca� wszystkiego i lecie� tam, gdzie si� pali. Tato winien, niech on si� pomartwi, pomy�la�a m�ciwie. Jednak co� ny�o w �rodku. Spu�ci�a g�ow�.
Ciotka j� ogarn�a ramieniem.
� Nie martw si� � powiedzia�a poczciwie i serdecznie. � Nie jeste� sama na �wiecie. Ludzie pomog�.
Rzeczywi�cie, dot�d pomagali. Przekona�a si�.niejeden raz, ile dobrego potrafi wy�wiadczy� najzwyklejszy cz�owiek, nawet obcy, chocia� nie ma w tym �adnego interesu i tylko sprawia sobie k�opot. Cho�by taka Sitarska. Nazgarnia�a cudzych dziewuch, stworzy�a im dom. A przecie� stara i nad grobem, mog�aby raczej o swojej wygodzie pomy�le�, ni� �adowa� serce, czu�o�� i staranie w drugich. Mo�e liczy, �e jej odp�ac�! Ale to na wodzie pisane. A je�eli nie liczy na nic, tylko po�wiec� si�, bo tak nale�y? Jednak�e... Nie wygl�da ona na
15
osob�, kt�ra si� po�wi�ca. Raczej ma w tym zadowolenie. Trudno wyrozumie�.
� Ja tu ju� wszystko za�atwi� � m�wi�a ciotka. � Nie trap si�. Ot, widzisz, pojed� ty lepiej do dzieciak�w, �eby tam same nie siedzieli i nie p�akali.
� Jutro musz� by� w pracy � szepn�a Wi�ka nie podnosz�c oczu. Regina nad podziw serio odnios�a si� do sprawy.
� Jak mus, to mus. Wiesz co? Z Bukowna zaraz wracaj. Zostaw mi tylko numer telefonu, jutro przedzwoni� ci do pracy, co i jak. P�ki matka w szpitalu i tak nie masz tu nic do roboty. Czekaj�e, a czy ty masz par� groszy, �eby dzieciom zostawi�? Jak nie masz, m�w szczerze. Po�ycz� i oddacie, kiedy b�dzie mo�liwo��.
Przez chwil� Wi�ka mia�a pokus�, �eby r�k� wyci�gn��. Wuj dobrze zarabia, nie odczuliby. Ale wstyd jej si� zrobi�o. Podzi�kowa�a. Przecie� i ona pracuje. Na razie im wystarczy.
Reginie si� to spodoba�o. Lubi�a ludzi honorowych. Stara�a si� jednak nie okazywa�, �e rada jest z siostrzenicy. Zaci�gn�a j� do siebie, da�a dla dzieci siat� napchan� �ywno�ci�, pokrzycza�a, u�ciska�a i wyprawi�a nareszcie w drog�, bo ju� i jej pora by�a i�� do Stanis�awy.
Rozsta�y si� na dworcu autobusowym. Wi�ka spogl�da�a na ciotk�, kiedy ta si� oddala�a zamaszystym krokiem w futrze z nutrii i takim�e kapeluszu, bo w szpitalu trzeba si� ludziom pokaza�, �eby wiedzieli, �e pani, a nie jaka� tam �achodojda. Wysoka. P�kata w tym futrze. I taka swoja.
ROZDZIA� II
� Biedna ta Wi�ka � westchn�a Krysia odgryzaj�c nitk�. � Wszystko si� na ni� wali.
� Trudno jej b�dzie pogodzi� i nauk�, i prac� zarobkow�, i opiek� nad dzie�mi � powiedzia�a Jola. � Przecie� si� nie rozdwoi. Nie wr�ci do Bukowna, a nie ma ich gdzie sprowadzi�.
Agnieszka z radosnym okrzykiem przytuptala do Joli i rzuci�a si� jej w obj�cia. Spo�r�d czeredy cio� t� kocha�a najbardziej. Ewka, ilekro� mia�a co� za�atwi�, podrzuca�a c�reczk� do Sitarskiej. Tam by� stale dom pe�en ludzi. Ma�� ch�tnie przyjmowano. Dziewczyneczka by�a kubek w kubek do Ewy podobna: jasnow�osa i jasnooka, pyzata, gadu�a i przylepa. Ewa stroi�a j� i rozpieszcza�a. Agusia garn�a si� do lud/i, jedynie babki nie
lubi�aAStara pr�bowa�a ma�� nastawi� przeciw matce, stara�a si� przekupi� �akociatni, pozyska�. Dziecko czu�o nieszczero��. Ewa l�ka�a si� zostawia� je sam na sam. Kiedy� stara w tajemnicy zabra�a Agnieszk� na spacer. Dzieci� na ulicy da�o taki koncert, �e przechodnie lecieli na pomoc, prze�wiadczeni, �e tam jaka� straszna krzywda si� sta�a. Babka musia�a wraca� jak niepyszna. Od tej pory obrazi�a si� na wnuczk�, a potrafi�a dokuczy�. Ewa by�aby si� dawno wynios�a stamt�d, ale nie mia�a dok�d. Gdzie b�dziesz szuka�, �aja�a j� Sitarska, sied�, kiedy ci dobrze. Ano dobrze, bo innym bywa�o gorzej, przynajmniej k�t w�asny i maszyna do szycia, z kt�rej mog�a korzysta�. Ewka dorabia�a sobie cha�upniczo. W sp�dzielni krawieckiej, dla kt�rej pracowa�a, nie mieli s��w dla niej.
Agnieszka wdrapa�a si� na kolana Jolki, zarzuci�a �apiny na szyj� i bawi�a si� w ca�uski. Jola, tul�c szkraba jedn� r�k�, drug� wyszpera�a lizaka. Ma�y chytrus rozsiad� si� na podo�ku, pracowicie �moktaj�c ten specja�.
Ka�d� woln� chwil� dziewczyny po�wi�ca�y teraz na kompletowaniu Krysinej wyprawy. Zbli�a� si� termin �lubu, mn�stwo jeszcze trzeba naszykowa�, zakupy jak loteryjka: albo si� co� trafi, albo nie, podstawowych rzeczy teraz nie dostanie. Trudno wsp�lne �ycie zaczyna� tylko z �y�k� do but�w w gar�ci. Lata�y wi�c jak podsmalone, na czele z narzeczon�. W drodze z pracy zdarza�o si� niekiedy co� ciekawego upolowa�. A to czerwone kubeczki w kropki, a to komplet uroczych �ciereczek, a to r�czniki k�pielowe, a to rondelek, w kt�rym mleko si� nie przypala, a to wieszaki do �azienki, a to par� metr�w po�ciel�wki.
Szy�y w�a�nie t� po�ciel, zdobi�c j� wstawkami, koronkami, angielskim haftem. J�zyki te� nie pr�nowa�y. Akurat Wi�ka by�a na tapecie.
� Podziwiam j�, �e tak potrafi opanowa� sw�j b�l. Nie pokazuje tego po sobie, ale przecie� to wstrz�s � zawyrokowa�a Krystyna.
� Daj spok�j, najbli�szy cz�owiek! � szepn�a Jola. W swoim sieroctwie, w marzeniach, nawyk�a s�dzi�, �e matka jest to najwi�kszy dar Bo�y, ostoja, �r�d�o czu�o�ci i zaufania. Krysiunia w pe�ni podziela�a to zdanie. Zakochana by�a w swoim matczysku.
Kilka lat temu Ewka ich wykrzyknienia przyj�aby mo�e z pow�tpiewaniem. Jej �ycie inaczej si� uk�ada�o. Owdowia�a matka rych�o postara�a si� o faceta. Jak kukawka podrzuca�a ma�e gdzie b�d�, chowali si� jak popadnie, ojczym t�uk�, rych�o sprokurowa� sobie melin�, stale tam rozr�by i wrzask. Nie by�o do czego sercem przylgn�� ani w kim oparcia szuka�. Nie szanowali si�, jedno drugiemu stawa�o na poprzek, ani odej��,
Lotnica
17
ani zosta�, rozpacz w kratk�. Dopiero kiedy w Ewce zabi�o drugie/serce, kiedy przytuli�a do siebie Agnieszk�, spojrza�a w bezrozumne jeszcze, senne �lepka, co� si� w niej przekr�ci�o, nie szuka�a ju� poza sob� oparcia, sama zapragn�a sta� si� dla tej ma�ej ostoj�. Po nie przespanych nocach, pracowitych godzinach, po l�kach, gdy ma�ej co� dolega�o, po �miesznych rado�ciach wywo�anych piskiem: mama � Ewka odczu�a i zrozumia�a, jak szcz�liwy jest cz�owiek, kt�ry mo�e innych obdarza�. Dzi�ki macierzy�stwu odkry�a to bogactwo, c� wi�c teraz mog�a powiedzie�?
� Wydaje mi si� � rzek�a zatrzymuj�c na chwil� maszyn� � �e dop�ki ona si� do nas nie zwr�ci, nie powinny�my si� wtr�ca�.
� Nie znasz Wi�ki? � wykrzykn�a Krysia. � J�zyk po�knie, zanim poprosi. Skrycioch, nie lubi si� zwierza�.
� Trzeba si� b�dzie wybra� do Bukowna, pogada� z t� Jasi�. Wi�ka opowiada�a, �e ona jaka� niemrawa. Ale to ju� du�a dziewczyna. Chyba potrafi sama dom poprowadzi�. Za to w pracach polowych mog�yby�my pom�c.
� Albo oni tam maj� jakie� pole � pow�tpiewa�a Krystyna. � Z tego, co mi wiadomo, one si� wynajmowa�y u ludzi.
� Gadacie, jakby�cie spad�y z ksi�yca � zniecierpliwi�a si� Jola. � Czy wy naprawd� nie rozumiecie, �e skoro Maszczakowa do tej pory nie odzyska�a zmys��w, mo�e ju� w og�le nie wr�ci� do przytomno�ci?
� Lekarz podobno zagwarantowa� Wi�ce � b�kn�a Ewa szyj�c zn�w zawzi�cie � �e utrzyma jej matk� przy �yciu.
� Tak, ale w jakim stanie? � powiedzia�a Jola.
� To straszne � wyrwa�o si� Krysi. � Chyba co� zrobi�. Przecie� musz� co� zrobi�?
Umilk�y. Agnieszka przygl�da�a im si� podejrzliwie, wreszcie zsun�wszy si� z kolan Jolki, pow�drowa�a do k�ta. Tam zas�oniwszy oczy pi�stkami, rozp�aka�a si� serdecznie:
� Agusia grzeczna, mama be, Agusia grzeczna � powtarza�a w k�ko.
� Moje z�oto � Ewa skoczy�a do niej, zacz�a utula�. � Nie p�acz, nie! Mama si� na ciebie nie gniewa. No zobacz � poci�gn�a j� z powrotem do dziewczyn.
� Ona nie lubi, kiedy si� przy niej kto� smuci � szepn�a Krysia.
� Pozna i smutek � pochmurnie odpar�a Jola.
Ma�a tuli�a si� do matki, kt�ra przykucn�a przy niej. Ci�gle wygl�da�a na sp�oszon�.
Kto� zatupa� w korytarzu. Namy�la� si�. Chrz�ka�.
18
\
� Wyjrz� � poderwa�a si� Krysiunia. � Pewnie do s�siad�w i nie wie, w kt�re drzwi. � S�siad, emerytowany kolejarz, d�ugo przebywa� w szpitalu. Wr�ci� po operacji. Mn�stwo dawnych koleg�w zacz�o go odwiedza�. Czasami b��dzili.
Krysia wyjrza�a na korytarz. Sta� tam ch�opina w wy�wiechtanych portkach wpuszczonych w gumiaki, w lichej wyplamionej kapocie. �ci�gn�� czapk� z g�owy, ukazuj�c zmierzwion�, ale g�st�, czarn� czupryn�.
� Ja do Wi�ki. Maszczak�wny, znaczy... Czy to tutaj?
� Tutaj � odpar�a Krysia � ale nie ma jej teraz. Pojecha�a do chorej matki. Niech pan zajrzy jutro wieczorem.
� Jutro.. � sapn�� go��. � Nie mog�. Mam spraw�. Dzisiaj � upiera� si�.
Krysia zerkn�a badawczo. Go�� mia� w czubie. Ci�ka b�dzie rozmowa. Takiemu nie da si� wyt�umaczy�. Ma spraw�, musi i ju�.
Szcz�ciem otworzy�y si� drzwi prowadz�ce z klatki schodowej do wsp�lnego korytarza i ukaza�a si� w nich Sitarska. Zawsze prosta jak �wieca, siwa, g�adko zaczesana, chuda, o oczach nakazuj�cych pos�uch.
� Pan do Wi�ki w pilnej sprawie � spiesznie wykrzykn�a Krysia, uprzedzaj�c przybysza.
� A pan kto? � spyta�a Sitarska.
Ch�opisko jakby si� stropi�, przest�pi� z nogi na nog�.
� To� to moja c�rka � wychrypia�.
Sitarska spojrza�a bystro. Objedzie go, przemkn�o Krysi przez g�ow�. Strach, jak ich gospodyni nie cierpia�a pijak�w. Ale nie. Zamiast tego zakomenderowa�a:
� Pro��e pana do pokoju, Krysiu. I sprz�tnijcie ten ba�agan. Jola, daj co� zje��. Pan pozwoli.
Dziewczyny zakrz�tn�y si� �ywo, skrywaj�c zdumienie i wymieniaj�c mi�dzy sob� porozumiewawcze spojrzenia. Nies�ychane! Sitarska wita tego typka jak kogo zacnego, a przecie� wiadomo, ile on narozrabia�. By�o to tym dziwniejsze, �e Sitarska nie nale�a�a do os�b, kt�re licz� si� ze s�owami. Co mia�a wyr�ba�, to i wyr�ba�a prosto w oczy, nie dbaj�c, czy si� to komu spodoba, czy nie. Kr�tko i w�z�owato.
Maszczaka te� jakby zatka�o. Przedtem by� w nastroju k��tliwym. Nawyk� do tego, �e ubli�a i �e jemu ubli�aj�. Tymczasem obca staruszka potraktowa�a go jak go�cia. Przycich�, chocia� wci�� podejrzliwy. Rozebra� si� i zasiad� przy kuchennym stole, bo w pokoju dziewczyny dopiero usi�owa�y zaprowadzi� jaki taki porz�dek, chowaj�c powyci�gane fata�aszki do pude�ek i waliz.
19
� Masz... � Agnieszka podtyka�a Maszczakowi nadkruszonego krakersa.
Drgn��. Ma�a jednak pcha�a mu si� ju� na kolana, �wiergoc�c co� swoim wci�� jeszcze p�ptasim j�zykiem. Ewka bieg�a, �eby zabra� dziecko, nieoczekiwanie jednak Zygmunt przygarn�� dziewuszk�, posadzi� j�, zacz�a si� jazda na patataj, przerywana wybuchami �miechu zachwyconego szkraba.
Sitarska �ypa�a z ukosa. Nie wydawa�a si� zagniewana.
� Ot, basa�yk � sapn�� Zygmunt, ca�kiem ju� udobruchany � no, do�� b�dzie. Ganiaj do mamy.
� Rozmin�� si� pan z Wi�k� � zacz�a Sitarska.
� Ja rano wyjecha� � zacz�� Zygmunt. � U �ony by�, ale nie puszczaj�, a naradzi� si� chcia�, co zrobi�...
� Jak �ona? � przerwa�a Sitarska.
� Kiepsko z ni� � oczy mu si� zamgli�y, mo�e to ciep�o go rozbiera�o. � Gadaj� w k�ko, �e kiepsko i wi�cej nic. Czego oni mnie tam nie puszczaj�, pani powie? Czy ja zb�j jaki? Przecie� moja �lubna. Tyle si� lat razem prze�y�o. Rachunki mi�dzy nami byli, jak w ma��e�stwie. Zwyczajna rzecz. Ale ta klabzdra, Regina, we wszystko nos tka, ba�achy puszcza, ludzie wilkiem na mnie patrz�, a co ja winien? Na milicj� tak�e samo mnie ci�gali, taj pu�cili. Nieszcz�cie i tyle � spu�ci� g�ow�.
� A kto waszej �onie tak dogodzi�? � nie wytrzyma�a Sitarska. Zacietrzewi� si�.
� To� sama sobie winna. Wyszli my z gospody, kolega zaprosi� do siebie. Siedli na fur�, taj jedziem. A� tu ona drog� zachodzi, zatrzymuje. Do m�skich spraw baba nie ma prawa si� wtr�ca�. M�wi� ja jej tak i tak, po dobroci, a ta swoje. Czepia si� i za �eb mnie z woza �ci�ga. Przy ludziach mnie wstyd robi. Ja nie z takich, kt�rymi kobita jak szewc kopytem kr�ci. Nie chcia�a pos�ucha�, tom j� trzasn��. Nie za mocno, jak to bab�, tyle, �eby mores zna�a. A ta z g�b� jak cholewa. Drze si� i nie puszcza. Tak ja poprawi�, spad�a, a kolega konia zaci�� i pojechali my. Ciemno ju�, wida� nie by�o, zreszt� przesta�a si� drze�. My�lat ja, �e par� siniak�w sobie nabije, rozumu si� nauczy i szanowa� m�a. A tu masz, taki k�opot. Ot, co narobi�a.
� Nie jej wina � rzek�a Sitarska.
� A czyja? -- oczy wyba�uszy� � Przecie� nie moja. S�siad ugo�ci�, przenocowali my u niego, na po�udnie wracam, a w cha�upie s;|dny dzie�. Chcia� ja zaraz do niej jecha�, alem os�abi, z n�g mnie �ci�o.
Zamilk�, nikt si� nie odzywa�. Sitarska podsun�a kolacj�. Jad� �apczywie, jakby trzy dni k�sa w g�bie nie mia�. Jednak za czym� si� ogl�da�.
� W�dki u mnie nie dostanie, panie Maszczak � z naciskiem powiedzia�a Sitarska.
� Suszy mnie � st�kn��. � I co z Wi�k�? Gdzie ten lofer gania? To� ze szpitala ju� pi�� razy mog�a wr�ci�. Ale nie, ona, chalera, z t� swoj� ciotuni� si� naradza, kij im w bok. Wykierowa�a Regina siostrzenic�, nie ma co m�wi�. Dla wszystkich, tylko nie dla rodzonego ojca. A teraz i druga si� zabra�a, ani grosza, chalera, nie zostawi�a, cha�up� na patyk i w kurs. A ty, ojciec, cho� zdychaj pod p�otem, �adna si� nie zatroszczy. Doczeka�em si� wyrodk�w.
�r To nieprawda � zaperzy�a si� Ewa, pierwszy raz wtr�caj�c si� do rozmowy. �- Sam pan wie, �e nieprawda! Wi�ka co tydzie� matk� odwiedza. Do domu te� wa��wk� zawozi. Dopiero wczoraj kulebiak z ni� piek�am. 1 dro�d�owe. 1 kaszy kupi�a. I rybki w puszce � zach�ysn�a si�.
� Aby o tych smarkach pami�ta � nabzdyczy� si� Maszczak. � O mnie wcale.
� A co pan, panie Maszczak, r�k nie ma, �e na cudzy koszt �yje i na cudz� prac� si� ogl�da? � Z innej beczki zacz�a Sitarska.
� Chorowa�em � burkn��.
� Mnie si� widzi, �e najwi�ksza pana choroba, to w�dka. Ej, panie Maszczak, po ludziach �ebra� albo s�abszym odbiera�, czy to ch�opu pasuje? �eby pan by� do niczego, to ju� trudno, ale widz�, �e m�czyzna na schwa�. Wzi��by si� pan do roboty, �y� jak cz�owiek. Zamiast si� z pana wy�miewa�, ludzie by zazdro�cili � bra�a go pod w�os Sitarska.
� Ja tu po nauki nie przyszed� � wsta� roze�lony. � Pani wie swoje, a ja swoje. Jak ta lotnica wr�ci, niech jej pani powie, �eby smark�w pilnowa�a, bo to jej rzecz. Ja do tego za stary.
� Oni si� sami pilnuj� � wtr�ci�a Sitarska. � Siostra Wi�ki du�a dziewczyna. Gdyby pan by� dla niej ojcem, zadba�aby o pana. Trzeba mie� serce dla w�asnych dzieci, panie Maszczak. One si� na �wiat nie prosi�y. Umia�e� je zmajstrowa�, to teraz pa�ski psi obowi�zek dogl�da� ich, p�ki �ona nie wydobrzeje.
� A jak upilnuj� � wykrzykn�� � kiedy Ja�ka uciek�a!
� Jak to: uciek�a?
� Tak to � przedrze�nia�. � Uciek�a, kurde, ju� i �lad po niej ostyg�. Ja wczoraj wieczorem na noc wr�ci�, Kazek spal pod drzwiami, bo to takie
2!
g�upie, �e sobie nawet nie otworzy. Skaranie bo�e! S�owa z niego nie wydusi, gdzie ta dziwa si� podzia�a.
� Zostawi�e� go pan samego? � zn�w nie wytrzyma�a Ewka.
� Swojego nosa pilnuj � warkn��. � Taka siksa nie b�dzie mnie uczy�a! A co ja mia� zrobi�? Na plecy jego wezm�? Pojecha� ja do �ony, ale z ni� nie ma rozmowy, przyjecha� tu, to zoowu� tego wa�konia ponios�o. Tylko pieni�dze wyda� niepotrzebnie. Pani mnie po�yczy st�wk� na bifet � za��da�. � Od Wi�ki sobie pani odbierze. To� nie b�d� piechty wraca�.
� Ja bym ci po�yczy�a � sykn�a Krysia. Oczy jej �wieci�y, drobna buzia zbiela�a tak, �e piegi jeszcze wyra�niej si� odznacza�y. By�a tak oburzona, jakby za chwil� mia�a rzuci� si� na Maszczaka z pi�ciami. Sitarska jednak wyj�a wytart� portmonetk�, wysup�a�a z niej banknot i poda�a Maszczakowi.
Jeszcze si� za nim dobrze drzwi nie zamkn�y, kiedy Ewka wykrzykn�a:
� Ale szmata! Za grosz ambicji! Pani my�li, �e on na bilet po�ycza�? Za�o�� si�, �e na w�dk�.
� Cicho, Ewuniu � szepn�a Sitarska � s� wi�ksze zmartwienia ni� te sto z�otych. � Przykurczy�a si�, zmala�a, przysiad�a na sto�ku pod piecem. Wygl�da�a teraz na swoje lata. Zazwyczaj energiczna, w tej chwili wydawa�a si� mocno przygn�biona.
Jola przycupn�a przy niej. By�a ulubienic� staruszki. Przylasi�a si�, przytuli�a. Sitarska g�adzi�a j� po w�osach, zaj�ta swymi my�lami. Naraz podnios�a si�. zajrza�a do torebki, z szuflady w komodzie wyj�a kilkaset z�otych z koperty ukrytej pod bielizn� i zacz�a si� ubiera�.
� Wychodzi pani? � spyta�a zdumiona Ewka. Agnieszka by�a ju� senna, marudzi�a, Ewka zbiera�a si�, �eby po�o�y� dziecko.
� Mo�e trzeba co� za�atwi� � przyskoczy�a Krysia. Polec� na-jednej nodze. S
� Musz� tam pojecha� � oznajmi�a Sitarska.
� Do Bukowna? Teraz? � Dziewczyny wymieni�y spojrzenia Takie to by�o podobne do Sitarskiej. Rzucaj wszystko i le�, bo jakiemu� dziecku.,., bo cz�owiekowi dzieje si� krzywda. Nie liczy si� ze swoimi latami, z. brakiem sil. Wprost nie do uwierzenia!
-- Wi�ka mia�a zanocowa� u ciotki, jutro p�jdzie do szpitala, najwcze�niej w po�udnie �ci�gnie tam na wie�. Mo�e by� ju� za p�no. Wprawdzie wiosna, ak noc� zi�b. Ma�y wygaruje, zanim si� kto zatroszczy.
� Tam przecie� te� s� ludzie, jacy� znajomi, rodzina - powiedzia�a niepewnie Krysiunia.
� A kto b�dzie wiedzia�? Ten pijanica chyba si� nie chwali�. My�lisz, �e tam nie ma nikt nic do roboty, aby si� interesowa�, co Maszczaki robi�?
� Nie wiadomo, jaki dojazd do tego Bukowna � zaoponowa�a Jola. � B�dzie si� pani szturpa�a po nocy?
� Chyba jest autobus, skoro Maszczak mia� wraca�.
� Pani wierzy, �e on dzisiaj pojedzie? Za�o�� si�, �e przepije t� st�wk�, a potem prze�pi si� gdzie� na dworcu.
� Wi�c tym bardziej musz� tam pojecha�.
� To ju� lepiej my pojedziemy � zdecydowa�a Jola. � Nawet gdyby�my nie zd��y�y wr�ci�, dostukamy si� do s�siad�w. Kto� zawsze przyjmie. Kry�ka, jedziesz ze mn�?
� Jasne. Niech si� pani nie martwi. Zrobimy wszystko, co nale�y.
� Ale gdzie� tam, do czego to podobne, �eby dziewczyny same o tej porze jecha�y! Jeszcze was kto napadnie...
� Damy sobie rad�. Zreszt� my nie takie zn�w strachliwe. Tutaj przecie� te� wracamy p�no.
� Zawsze to miasto.
� A mnie si� wydaje, �e na wsi bezpieczniej. Wilko�ak�w si� nie boj�, a do ludzi mam zaufanie. Swoi przecie�. Zreszt� nie ma o czym m�wi�. Jola, we� latark�. Aha, i buty gumowe, bo tam, wiesz, nie po asfaltach b�dziemy paradowa�.
Cmokn�y Sitarsk� i p�dem pobieg�y na dworzec. Przed w�odawskim autobusem t�ok, �cisk, kierowca w drzwiach sprawdza� bilety i sro�y� si�, �e nikogo wi�cej nie we�mie. Maszczak oczywi�cie si� nie pokaza�. Dziewczyny, przej�te w�asn� misj�, ub�aga�y kierowc�, �eby je zabra�. Na stoj�co, aby jecha�. Samoch�d zarzuca� na wybojach, ludzie pyskowali na siebie wzajemnie, a ju� najwi�cej na m�odzie�: tym to si� �yje. Nie napracuj� si�, b�ki aby zbija� gotowe, o mc takich g�owa nie zaboli. A jakie to ubrane! W ich wieku cz�owiek si� byle jak� chust� przepasywa�, a tutaj, patrzcie, jakie ko�uchy, jakie buty! Dziewczynom by�o g�upio w�r�d tych utyskiwa�. � A czy to ja kogo okrad�am? � szepn�a Krysia na ucho Jolce � �e tak na mnie patrz�? � T�umaczy� si� trudno, przykro�� po�kn�� trzeba. Rozumia�y, sk�d si� bierze to ujadanie: z w�asnego niespe�nienia, z poczucia, �e lata lec�, czas si� kurczy, a cz�owiek wci�� jak pies za ogonem kr�ci si� w "miejscu. Z ty�u wozu dochodzi� atak kaszlu, ci�ki, chrapliwy. Jolka ju� si� na tyle obezna�a w medycynie, aby rozumie�, co taki kaszel oznacza. 1 kto si� o tego cz�owieka zatroszczy? �opat� po ty�ku i spok�j. I co on z �ycia mia�? Niepewno�� i trosk�. Joli by�o niemal wstyd w�asnej m�odo�ci, si�y,
23
energii i tych plan�w na przysz�o��, chocia� nie sobie, ale w�a�nie tym ludziom chcia�a s�u�y�. Jeszcze tyle, tyle do zrobienia.
We W�odawie powita� ich rz�sisty deszcz. Zacina� w twarz. Naoko�o ka�u�e. Przeje�d�aj�ce samochody wznieca�y bryzgi w�dy.
Dziewczyny podra�owa�y pod rozk�ad jazdy. Jakie� byto ich rozczarowanie, kiedy si� przekona�y, �e nie ma ju� o tej porze po��czenia do Bukowna. Co pocz��?
� Trzeba odnale�� ciotk� Wi�ki.
Ba, ale jak? Adres Zna�y w przybli�eniu. �e na nowym osiedlu i niedaleko magla. 1 �e pierwsze pi�tro. Niewiele tych informacji, ale pr�bowa� trzeba.
Dotar�y na osiedle. Z niejakim trudem odnalaz�y magiel, o tej porze naturalnie zamkni�ty. 1 ani kroku dalej. Zaczepia�y nielicznych przechodni�w, ale �aden nie umia� udzieli� odpowiedzi. Biada w tym, �e i nazwiska Reginy nie pami�ta�y.
Napatoczy� si� nastolatek na rowerze. W cyklist�wce i wytartych
spodniach.
� Hej � zawo�a�a za nim Krystyna.
Przystan��. Zacz�y go wypytywa�. Wys�ucha�, przyjrza� si� im, kiwn�� g�ow�:
� Zaprowadz�.
Trafi� bez pud�a. Drzwi otworzy�a Kasia. Zakr�ci�a si�, zatupa�a i
polecia�a z krzykiem:
� Jakie� dziewczyny do Wi�ki.
Wyjrza�a Wi�ka i Regina. Nawet nie by�o czasu na ochy i achy, w jaki spos�b kole�anki si� tu znalaz�y. Krysia zreferowa�a spraw�. Wi�ka przerazi�a si�: Ja�ka znik�a, Kazio sam b��ka si� po wsi! Regina plasn�a w
r�ce:
� Takiego ojca jak Zygmunt na suchej ga��zi obwiesi�.
� Co teraz zrobi�? � wyszepta�a Wi�ka. � Czemu ja tam zaraz nie
pojecha�am?!
� Szukaj dziury w ca�ym � zahucza�a ciotka � mo�e znajdziesz. Tu nie ma co gdyba�, tylko jecha� i ratowa�.
� Ale jak?
� A co! Taryf� we�miem. Dla dziecka nie po�a�uj�. Biegiem, dziewczyny. Chyba �e wolicie zosta� i ogrza� si�. Ka�ka was tu nakarmi.
� Nie potrzeba. Je�li mo�na, pojedziemy razem z wami. -�� Pewno, �e mo�na.
24
Lecia�y kawa� drogi do miasta, zanim nadjecha�a wolna taks�wka. Taksiarz certoli� si�, nie mia� ochoty na daleki kurs w psi� pogod� i po zakazanych, jak twierdzi�, drogach. Ale z Regin� nie by�o dyskusji. Ju� si� sadowi�a w g��bi wozu, wo�aj�c do siebie dziewczyny.
� Nie marud� pan. W obie strony p�ac�, a drog� PKS kursuje, wi�c nie ma co wybrzydza�. Po dzieciaka jedziem. Co� pan nie �eniaty, serca w piersi nie masz, dzieciaczyna tam bez opieki si� zosta�, bo ojciec wyrodek zamiast w kryminale, po melinach �azi i w�d� spija. A mo�e pan takich popierasz? Mo�e i pa�skie dzieciuki w dornu piszcz�...
Taksiarz da� za wygran� i ruszy� ostro. Przez ca�� drog� Reginie nie zamyka�y si� usta. Rozwa�a�a na glos �yciow� pomy�k� Stanis�awy i wszystkie sekrety rodzinne. Zanim dojechali do Bukowna, taksiarz by� gruntownie wprowadzony w dzieje Maszczak�w. Zacz�o go to nawet jakby interesowa�. Kiedy znale�li si� przed cha�up�, z w�asnej inicjatywy wjecha� na podw�rko. Wrota naturalnie rozwalone. U stryjostwa spali, ciemno wsz�dzie, ani �ywego ducha.
Kierowca pu�ci� d�ugie �wiat�a, szpilk� by znalaz�, co dopiero dzieciaka. Ale przed progiem Maszczak�w pusto by�o. Drzwi na zaszczepk� zamkni�te. Wi�ka wbieg�a na dwa wyszczerbione schodki, trz�s�cymi si� r�koma odemkn�a mieszkanie. Z ty�u Jolka �wieci�a latark�.
U Maszczak�w brud, nie�ad, po�ciel walaj�ca si� po pod�odze, zasmolone garnki i talerze na stole. Nikogo. Zajrza�y za piec, pod wyrko. Tylko myszy sp�oszy�y.
� Mo�e wasi krewni wzi�li go do siebie? �-� nie�mia�o odezwa�a si� Krysiunia. Sama na wsi wychowana, niejedno widywa�a, ale nie mie�ci�o jej si� w g�owie, �e w dzisiejszych czasach mo�na gdzie tak� n�dz� napotka�, taki brud i zaniedbanie. Inny �wiat, inni ludzie.
Wi�ka wybieg�a przed cha�up�, za�omota�a w okno, potem do drzwi. Pies si� rozszczeka�, w izbie co� stukn�o, upad�o z hukiem, kto� kl�� dono�nie i soczy�cie, nareszcie zapalili �wieczk� i przez drzwi pytali:
� Ki licho? Czego chceta?
� To ja, Wi�ka. Nie ma u was Kazia?
Stryjo bluzn��, stryjna wt�rowa�a s�owem rozmaitym. Uszy puch�y. Podsun�a si� Regina. Zna�a ten j�zyk i famili� Maszczak�w. Jak si� po nich na czczo nie przejedziesz, to nie zrozumiej�, mawia�a. Pu�ci�a tak� wi�ch�, a� w cha�upie zacich�o. Z podziwu czy z przestraszenia..
� Jak wam ma�o, milicj� sprowadz�. Otwiera�!
Uchyli�y si� drzwi. Wyjrza� ch�op niski, ko�tuniasty, w rozche�stanej
25
koszuli, z kt�rej wyziera�a pier� w�ochata jak u goryla. Przy nim baba z nosem perkatym, oczka w sadle utopione, podgardle jak u tucznika, podbr�dki ze trzy.
� Gdzie jest Kazio?
� Sk�d mam wiedzie� � zatrajkota�a kobieta. Stary usun�� si� na bok, gapi�c si� na taryf�, kierowc�, kt�ry te� wysiad� i przygl�da� si� tej scenie, dwie �adne dziewuchy po miastowemu ubrane, Maszczak�wn�, szar� na g�bie jak popi�, flegm� w futrze i w nieodzownym na uroczyste
okazje kapeluszu.
� Wczoraj spa� pod progiem. Tato tak m�wi� � powiedzia�a Wi�ka ze
�ci�ni�tym gard�em.
Stryjny to nie poruszy�o.
� To si� ojca spytaj. Kto go sp�odzi�, niech si� turbuje. Z w�asnymi bachorami k�opotu do��. Nie potrza mi cudzych.
� S�siadka na g�uch� ani �lep� nie wygl�da � powiedzia�a przebiegle Regina. � We wsi m�wi�, �e Kazio zosta� u was.
Baba rozdar�a si� jak stare prze�cierad�o: .'�
� Du�o wiedz�! Pakowa� si�, ale przegna�am. Czy to wiadomo, kiedy co wyniesie albo co zbroi? To� je�op.
Wi�ka splun�a jej pod nogi i zawr�ci�a na pi�cie. Regina podesz�a bli�ej i zasycza�a w nad�t� g�b�:
� Jak si� co dzieciakowi stanie, do s�du podam, �e�cie go zmarnowali. Ot, ilu mam �wiadk�w � szerokim gestem wskaza�a szofera i dziewczyny.
� Won! � wrzasn�� Maszczak i zatrzasn�� z furi� drzwi, a� cha�upa
zadygota�a.
Wi�ka biega�a po ogrodzie, na ��k� zalecia�a, nawo�uj�c braciszka. �adnego odzewu. Taksiarz przygl�da� si� ze wzrastaj�cym wsp�czuciem.
-..... S�siad�w trzeba popyta� � zaopiniowa�. � M�wcie, dok�d jecha�.
Ch�tnie podrzuc�. � Niedawne grymasy znik�y, zosta�a zwyk�a, ludzka ch�� niesienia pomocy.
�