13087

Szczegóły
Tytuł 13087
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

13087 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 13087 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

13087 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Barbara Parker Pok�ad �mierci (Suspicion of Malice) Przek�ad Agnieszka Jacewicz 1. Obudzi� j� pies. Wycie. Rozpaczliwy skowyt przechodz�cy w szczekanie. Potem nic. Znowu odp�yn�a w sen, ws�uchuj�c si� w cichy szum klimatyzatora. Deszcz b�bni� w dach. Przez okno wpada�o do �rodka blade �wiat�o. Znowu rozleg�o si� szczekanie. Diana pomy�la�a, �e Jack m�g�by wsta� i sprawdzi�, co si� dzieje. W ko�cu, do cholery, Buddy by� jego psem. Przypomnia�a sobie, �e Jack urz�dzi� poprzedniego wieczoru imprez� i kiedy o p�nocy wr�ci�a do domu, by� ju� pijany. Dopiero o trzeciej nad ranem muzyka i �miechy ucich�y. Hau-hau-hau. Hau-hau. �uuuuuu... �ci�gn�a poduszk� z g�owy i mru��c oczy, spojrza�a na budzik. Sz�sta czterdzie�ci pi��. Wspaniale. Ubrana w kraciaste szorty i koszulk� wysz�a na werand�. Na dziedzi�cu nic si� nie dzia�o. Ze swego miejsca widzia�a tylko stopnie prowadz�ce na os�oni�t� werand� domu Jacka. Po przeciwnej stronie, za niskim murkiem, Zatoka Biskajska l�ni�a przy�mionym blaskiem starej monety. Nigdzie nie by�o wida� psa. � G�upie bydl�. Przez ogr�d bieg�a brukowana �cie�ka, znikaj�ca pod cedrow� pergol�. Prowadzi�a ku g�stwinie drzew palmowych. Stamt�d dochodzi�o szczekanie. Hau-hau. Hau. � Buddy! Chod� tutaj! Co on tam robi? Wyobrazi�a sobie wielkie ropuchy, o�liz�e stwory o truj�cej sk�rze. Buddy potrafi� zje�� wszystko. Zbieg�a po stopniach, szybko przesz�a przez ogr�d i przemkn�a pod pergol�. Wieloletnie pn�cza chroni�y przed deszczem i przepuszcza�y niewiele �wiat�a. Opad�e li�cie przykleja�y si� do bosych st�p. W g��bi ogrodu zbudowano fontann�. Diana s�ysza�a jej plusk. Za zakr�tem �cie�ka ko�czy�a si� przy stoj�cych p�kolem, tekowych �awkach, klombach i wisz�cych koszach orchidei. Czarny labrador Jacka sta� dok�adnie po�rodku alei. Odwr�ci� g�ow�, spojrza� na ni� i zamacha� ogonem. Podesz�a bli�ej. Dostrzeg�a co� tu� obok psa. Nisko zawieszone, przes�oni�te chmurami s�o�ce ledwo tu dociera�o, rozpraszaj�c cie�, a to � cokolwiek to by�o � le�a�o do po�owy ukryte w zaro�lach. Powoli wy�awia�a z p�mroku szczeg�y. Nogi m�czyzny w lu�nych spodniach. Stopy skierowane ku g�rze. Rami�. Pies, szczekaj�c, podszed� do niej. Diana potkn�a si�, z�apa�a r�wnowag� i pop�dzi�a z powrotem �cie�k� pod pergol�, przez mokry trawnik do domu Jacka, po schodach w g�r�. Zwi�zane w�osy rozsypa�y si� i przes�oni�y jej oczy. Buddy ta�czy� wok� niej. Gwa�townie otworzy�a siatkowe drzwi, zostawiaj�c psa przed domem. Zapasowy klucz le�a� schowany w muszli. Wyj�a go dr��cymi palcami i wsun�a w zamek. Tylne drzwi prowadzi�y do kuchni. � Jack! Jack! Przebieg�a przez korytarz, po�lizn�a si� na zakr�cie. Lampa w kszta�cie kuli przymocowanej do nagiej figury z br�zu roztacza�a blade �wiat�o. � Jack! � Jej stopy zadudni�y po schodach. � Jack, wstawaj! Drzwi sypialni otworzy�y si� gwa�townie i stan�� w nich Jack ubrany w stare spodenki. � Przecie� nie �pi�! Wsta�em! Co si� na Boga sta�o? Wci�gn�� wyp�owia��, zielon� koszulk� i obci�gn�� j� na brzuchu. Mia� zapuchni�te oczy. Wielkie w�sy koloru piasku z jednej strony zakr�ci�y si� w g�r�, z drugiej w d�. � Obok fontanny le�y jaki� m�czyzna. Na �cie�ce... o Bo�e, Jack... on nie �yje! Us�ysza�am szczekanie Buddy�ego. Posz�am zobaczy�... � Diana przytrzyma�a si� ramienia Jacka � a tam le�a� na ziemi cz�owiek. Chyba nie �yje. � Jak to nie �yje? � No, nie oddycha! Nie rusza si�. � Mo�e �pi. � Nie! Buddy szczeka od d�u�szego czasu. � Kto to? � Nie wiem! Ba�am si� zobaczy�! � Uspok�j si�. � Jack potar� d�o�mi twarz. � Co za brak kultury. Akurat w moim ogrodzie. Pewnie zasn��. Zaczekaj na mnie na dole. W�o�� tylko jakie� buty. � Mam zadzwoni� na policj�? � Nie. Je�li chcesz mi jako� pom�c, moja ma�a, zr�b kaw�. Drzwi si� zamkn�y. Diana us�ysza�a g�os kobiety, potem ciche pomruki Jacka. Kilka sekund p�niej wyszed� z sypialni w starych, sk�rzanych butach. Drzwi zamkn�y si�, ale nie do�� szybko, aby Diana nie zauwa�y�a potarganych rudych w�os�w i prze�cierad�a, przes�aniaj�cego czyje� piersi. Jack pos�a� jej surowe spojrzenie z pretensj�, �e jeszcze nie zesz�a na d�. � To by�a Nikki � wyszepta�a, gdy byli w po�owie schod�w. � Cii. Nic nie widzia�a�, dziecino. � Lekko pchn�� j� do przodu. Wyjrza� przez kuchenne okno tak, jakby bujna ro�linno�� mog�a si� rozst�pi� i ods�oni� to, co kry�a. Jedn� d�oni� przytrzyma� zas�on�, a drug� podkr�ci� ko�ce wielkich w�s�w by nada� im spiczasty kszta�t. � Mia�em nadziej�, �e tak� deszczow� niedziel� b�d� m�g� sp�dzi� w domu, na luzie. Teraz chyba nie ma na to szans. � Opu�ci� zas�on�. � Je�li moja znajoma zejdzie na d�, niech tu zaczeka. Musz� si� rozejrze�. � A kawa? � Pewnie. Zr�b kaw�, cho�, prawd� m�wi�c, nie potrzebuj� jej po takim szoku. Jack pchni�ciem otworzy� tylne drzwi. Pies wsta� z wycieraczki i machaj�c ogonem, przewr�ci� butelk� po piwie. Wiele innych za�mieca�o werand�. Wsz�dzie sta�y pe�ne popielniczki. Trup? Raczej pijany na um�r. Zdarza�o si�, �e go�cie zostawali w ogrodzie, odsypiali nocne libacje, ale nie o tej porze roku, kiedy komary wpijaj� si� w ka�dy skrawek ods�oni�tej sk�ry, a wilgotno�� powietrza jest tak m�cz�ca, �e cz�owiek poci si�, gdy oddycha. M�awka zmieni�a si� w deszcz. Jack przez materia� kieszeni dotkn�� kr�tkiej trzydziestki �semki. Okolica w zasadzie by�a bezpieczna. Nie spodziewa� si� zobaczy� nikogo obcego � przytomnego czy nie � ale nigdy nie wiadomo. Buddy bieg� tu� obok niego. G��wna aleja, brukowana kamieniami, prowadzi�a od domu ku niskiemu murkowi nad morzem i hangarowi, w kt�rym Jack trzyma� ��d� ryback�. �cie�ka skr�ca�a w lewo w stron� domu Diany. Inna wi�a si� w�r�d oryginalnych odmian kwiat�w i palm, wiod�c ku grocie, zwariowanemu dzie�u kuzynki Jacka, Maggie. U�o�y�a okruchy z rafy koralowej w stos i ozdobi�a je kiczowatymi pami�tkami z Florydy. Wykonan� z br�zu figur� krowy morskiej ustawi�a na ogonie. Z hipopotamiego pyska zwierz�cia woda tryska�a do oczka, w kt�rym gruby karp p�ywa� w�r�d purpurowych bagiennych lilii. Przechodz�c pod pergol�, Jack s�ysza� plusk wody, zag�uszaj�cy szum deszczu. Od czasu do czasu krople pada�y na kamienny bruk pod listowiem. Jack star� z twarzy paj�czyn� i w tej samej chwili zobaczy� nogi m�czyzny. Bia�e, p��cienne buty �eglarskie ze sk�rzanymi sznur�wkami. Spodnie koloru khaki pobrudzone ziemi� i kawa�kami zgni�ych li�ci. Reszt� zas�ania�a k�pa filodendron�w. � Hej! � Jack ju� wiedzia�, ale mimo to zawo�a�: � Hej, obud� si�! Krople wody pada�y z pergoli na li�cie krzew�w, kt�re porusza�y si� lekko, jakby dr�a�y ze strachu. Buddy zaskowycza�. Jack wskaza� dom. � Do domu! � Pies odwr�ci� si�, machaj�c ogonem. Jack podszed� bli�ej filodendron�w. Co� g�o�no zachrz�ci�o pod jego butem � skorupa �limaka p�k�a niczym male�ka, br�zowa fili�anka z porcelany. L�ni�ce �lady przecina�y zygzakiem �cie�k� w wielu miejscach. Jack stan�� przy udach le��cego i powoli zajrza� przez ogromne li�cie krzewu. Z�apa� kraw�d� jednego z nich i odsun�� na bok. Zobaczy� drugie rami� � umi�nione, pokryte blond w�osami � i zakrwawion� d�o�. Zmia�d�one ko�ci nadgarstka prze�witywa�y purpur� przez sk�r�. Bezwiednie przeni�s� wzrok wy�ej. Szybko ogarn�� szczeg�y ��cz�ce si� w potworny obraz. Tu��w w bia�ej koszuli naznaczonej ma�ymi, czerwonymi dziurami. Wsz�dzie mn�stwo krwi. Nie na koszuli. Na twarzy. Jej lewa po�owa ton�a w czerwieni, kt�rej strumyki sp�yn�y do ucha i zmatowi�y w�osy m�czyzny. Jedno niebieskie oko patrzy�o w g�r�. Z drugiego zosta�a tylko czarno po�yskuj�ca miazga. Jack mia� wra�enie, �e twarz le��cego si� rusza. Potem dostrzeg� mr�wki. Zast�py mr�wek. � O Chryste � j�kn��, puszczaj�c li��, kt�ry si� zako�ysa� i wr�ci� na miejsce. Pochylony, z d�o�mi opartymi o kolana, zaczeka�, a� ust�pi� md�o�ci i dopiero potem si� wyprostowa�. � Buddy, chod�! � zawo�a� �ami�cym si� g�osem. Id�c powoli w deszczu, pr�bowa� zebra� my�li. Woda skapywa�a mu z brwi i podbr�dka. Koszulka przyklei�a si� do plec�w. Diana sta�a na werandzie. Szeroko otworzy�a siatkowe drzwi i �ledzi�a go wzrokiem. � Nie �yje, prawda? � wyszepta�a. Jack wszed� do domu. Potrz�sn�� g�ow�, gdy spyta�a, kto to jest. Wytar� twarz i szyj� �cierk� do naczy�. Kuchni� wype�nia� aromat kawy, ale teraz nie mia� na ni� ochoty. Nikki siedzia�a przy stole, wpatruj�c si� w niego wielkimi, zielonymi oczami. Jack w zamy�leniu pog�adzi� w�sy i rozejrza� si� po kuchni. � Jack? Kto to jest? � spyta�a znowu Diana. Skin�� na Nikki. � Chod� ze mn� na sekund� do gabinetu. Diano, bardzo ci� prosz�, posprz�taj werand�, dobrze? Nigdzie sama nie chod�, za chwil� wr�c�. Poprowadzi� Nikki korytarzem. Stary, orientalny, wystrz�piony dywan t�umi� ich kroki. W domu by�o za ch�odno. Zanim Nikki, chichocz�c, w�lizn�a si� do jego ��ka, nastawi� klimatyzacj� na prawie dwadzie�cia stopni. W gabinecie szarawe �wiat�o s�czy�o si� przez drewniane �aluzje. � Co si� dzieje Jack? Powiedz co�. Co si� tam sta�o? Kto� nie �yje? � B�yszcz�ce, r�owe wargi rozchyli�y si�. Mocno zacisn�� d�onie na jej ramionach. � Musisz zachowa� spok�j. Dasz rad�? � Nikki skin�a g�ow�. � To Roger. Kto� go zastrzeli�. Popatrzy�a na niego, mrugaj�c powiekami. � Roger? Roger... nie �yje? � Opad�a na kanap�. � O Bo�e! Usiad� przy niej. � Kochanie. Wszystko si� popl�ta�o. 2. Deszcz sycza� pod oponami. Wycieraczki na przedniej szybie kiwa�y si� miarowo. Przez chwil� m�awka, zaraz potem ulewa. Poszarpane chmury toczy�y si� po niebie. To si� musia�o wkr�tce sko�czy�. A mo�e nie. O tej porze roku niczego nie mo�na by� pewnym. Anthony Quintana opar� �okie� o boczn� szyb�, przytkn�� d�o� do czo�a i zacisn�� j�. D�ugie palce przesun�� w g�r� skroni, jakby chcia� sprawdzi�, czy nie ma p�kni�� w czaszce. Wola�by teraz le�e� w ��ku. Spa� albo odpoczywa�, wszystko jedno. Nie lubi� marnowa� niedzielnych porank�w na prac�, je�li nast�pnego dnia nie mia� rozprawy w s�dzie. Cresswellowie nie byli nawet jego klientami � jeszcze nie. Mogli przyj�� do jego biura w normalnych godzinach pracy. Nie pami�ta� ju�, dlaczego si� na to zgodzi�. Aha, tak. Prosi� go oto Nate Harris. Radiowy prezenter muzyczny pu�ci� kolejny kawa�ek. �Uuuu-�a-�a, bop � bop-aaaa�. Nate bezg�o�nie porusza� wargami i wystukiwa� rytm na kierownicy. Obserwowa� drog� przez okr�g�e okulary w rogowej oprawie. Dziesi�ta czterdzie�ci pi��. S�uchaj�c idiotycznej muzyki, mkn�li bia�ym fordem taurusem sedanem Nate�a na p�nocny wsch�d, w okolice, kt�rych Anthony nienawidzi�. Wiecznie zakorkowane drogi, nieko�cz�ce si� centra handlowe i pretensjonalne wie�owce, walcz�ce o skrawek widoku na Atlantyk. Porter i Claire Cresswellowie mieszkali w jednym z nich. Porter zajmowa� si� budow� �odzi motorowych, wi�c mia� mas� pieni�dzy. Ca�e doki, jak przypuszcza� Anthony. Ostatnio Porter cz�sto przebywa� w szpitalu, wi�c powierzy� kierowanie firm� synowi Rogerowi. Rak wp�yn�� chyba na sprawno�� umys�ow� starego Cresswella, tak przynajmniej uwa�a� Nate. Porter by� przekonany, �e jego syn okrada� firm� albo potajemnie sprzedawa� aktywa, a mo�e nawet � B�j jeden wie � zamierza� przekszta�ci� przedsi�biorstwo w mi�dzynarodow� sp�k� produkuj�c� kosiarki. Ba� si�, �e urz�d podatkowy zamrozi mu konta w banku. Nie chcia� na progu zobaczy� agent�w FBI. B�aga� Nate�a, aby znalaz� mu dobrego adwokata, specjalist� od prawa karnego. Anthony niewiele wiedzia� o Porterze i Claire. Nate po �mierci �ony, kt�ra umar�a trzy lata wcze�niej, utrzymywa� bliski kontakt z te�ciami, zw�aszcza z Claire, matk� Maggie. By� s�dzi� s�du karnego. Dobrym cz�owiekiem, �wietnym specjalist�, niezwyk�� postaci�, jakich niewiele zasiada�o w salach s�dowych tego okr�gu. Lubi� powierza� specjalnie projekty prawnikom prowadz�cym sprawy, kt�rym przewodniczy�. Wymy�la� programy edukacji spo�ecznej, pomocy imigrantom, ochrony maltretowanych kobiet. Trudno by�o odm�wi� Nathanowi Harrisowi. Nate �ciszy� radio. � Co jest? Boli ci� g�owa? Mrugaj�c, Anthony zdj�� r�k� z pod�okietnika. � Co? Nie. � Rozpi�� ko�nierzyk i rozlu�ni� krawat. � Chyba nie b�d� tego potrzebowa�, prawda? � No, nie wiem. Porter i Claire traktuj� spotkanie do�� oficjalnie. Gdzie masz r�kawiczki? � No mejodas. Mam zdj�� ten krawat czy nie? � Ja nie mam krawata. Co w�a�ciwie znaczy to powiedzenie? � �Nie �artuj sobie ze mnie�. � Anthony z�o�y� krawat. � A dok�adnie? � �Nie wkurwiaj mnie�. Wiesz, co to znaczy. � Powiniene� napisa� ksi��k� � stwierdzi� Nate. � �Jak przeklina� po hiszpa�sku�. Zamawiam nieocenzurowane wydanie. Chcia�bym wiedzie�, co oskar�eni m�wi� o mnie podczas odczytywania wyrok�w. � Chyba zg�aszaj�c mnie na ochotnika do zaj�cia si� interesami Cresswell�w, uprzedzi�e� Portera, �e je�li sprawa si� przeci�gnie, b�dzie musia� sobie poszuka� innego prawnika. � Co ty m�wisz? � Prawdopodobnie nie zostan� tutaj. Chyba ju� ci m�wi�em? � Co� wspomina�e�. Nie m�w, �e serio my�lisz o przeprowadzce do Nowego Jorku? � Dlaczego nie? Przez wiele lat by�em obro�c� w tamtejszym s�dzie federalnym i wci�� mam tam wielu znajomych. M�j syn mieszka z matk� w New Jersey. M�g�bym bez przeszk�d si� przenie�� do Nowego Jorku. � A twoja c�rka? Przecie� niedawno tu przyjecha�a, �eby rozpocz�� nauk� w college�u? � Okr�g�e okulary upodabnia�y Nate�a do siwow�osej sowy. � O co naprawd� chodzi? Nikt nie przenosi si� z Florydy do Nowego Jorku. To nienormalne. Wyje�d�asz z powodu Gail? � Kogo? � No mejodas � odparowa� Nate. � To nie ma z ni� nic wsp�lnego. � Zerwali�cie, potem przepad�e� w Hiszpanii, teraz m�wisz o przeprowadzce do Nowego Jorku i twierdzisz, �e to nie ma nic wsp�lnego z Gail? � Nie. Nate wr�ci� do obserwowania drogi. Westchn��. � Daj spok�j, przyjacielu. Wiem, przez co przechodzisz. Ci�ko ci, ale to minie. Anthony pewnie by si� roze�mia�, gdyby nie smutny wyraz twarzy Nate�a. � Nate... nikt nie umar�. Po prostu zwr�cono mi pier�cionek. Que lastima. Szkoda. Los ocali� mnie przed g�upot�, przed po�lubieniem tej kobiety. Wierz mi, nie zamierzam wcale p�aka� z tego powodu. � Pos�uchaj siebie. Nie mo�esz nawet wym�wi� jej imienia. � Prosz� bardzo: Gail. � Jeste�my dzi� troch� przewra�liwieni, co? Jaka� impreza wczoraj wieczorem? � Tak. W towarzystwie pud�a akt z mego biura. � Fajnie by�o? � Nie. Deszcz sp�ywa� strugami po szybie od strony pasa�era. Anthony patrzy� przez ni� na autostrad�, kt�r� niedawno poszerzono i upi�kszono palmami i kwiatami. Witamy w Aventura. Drogie samochody, bia�e twarze i konwersacje wy��cznie po angielsku. Przy ogromnym centrum handlowym taurus skr�ci� na wsch�d, w stron� oceanu. � S�uchaj � odezwa� si� Nate. � Je�li dostan� nominacj� do federalnego, zwolni si� miejsce w okr�gowym. Powiniene� si� o nie ubiega�. � Nie mam cierpliwo�ci babra� si� w tym g�wnie. � Oczywi�cie, �e masz. Nie doceniasz siebie. Bez trudu zosta�by� wybrany. Znajomo�ci w�r�d Kuba�czyk�w, doskona�a reputacja w barach. Znasz prawo. Na �awie s�dziowskiej b�dziesz mia� szans� zrobi� co� dobrego. Nie p�ac� takich sum, do jakich jeste� przyzwyczajony, ale podejrzewam, �e zebra�e� ju� do��, aby przesta� si� martwi� o pieni�dze. � Zebra�em do��, aby przesta� si� martwi� o cokolwiek. � Anthony opar� g�ow� o siedzenie i zamkn�� oczy. � Kiedy by�em w Hiszpanii, zastanawia�em si�, czy powinienem wraca�. Tam jest inaczej, Nate. Nie ma takiego po�piechu, nerw�w. Nie maj� przepis�w rozstrzygaj�cych ka�dy cholerny problem. Mo�esz pali� cygaro w restauracji i prawi� komplementy kobiecie bez obawy, �e zostaniesz oskar�ony o molestowanie. To pi�kny kraj. Ludzie s� uprzejmi. S� dumni z siebie, ze swojej historii, nie to, co w Miami. O tej porze roku jest tam gor�co jak w piekle, ale si� przyzwyczai�em. � Chyba �artujesz. � Tak my�lisz? � Anthony spojrza� przez szyb� na niskie wzniesienia pola golfowego, kt�re powsta�o na dawnych mokrad�ach. � Szesna�cie lat w zawodzie prawnika. Za miesi�c sko�cz� czterdzie�ci trzy lata. Nie mog� w to uwierzy�. Mimo to nie jest jeszcze za p�no, aby zacz�� wszystko od pocz�tku. M�g�bym robi� cokolwiek. Jecha� dok�dkolwiek. � Pewnie, ale Hiszpania... � Dlaczego nie? Znam j�zyk. Jak my�lisz, sk�d wywodz� si� Kuba�czycy? Popatrz tylko na to. � Podci�gn�� r�kaw, ods�aniaj�c przedrami�. � Trzy tygodnie na Costa del Sol i wygl�dam jak Cygan. Kupi�bym dom nad morzem i le�a�bym w s�o�cu. M�g�by� mnie odwiedza�. Tamtejsze kobiety s� wspania�e. Ale ty �yjesz jak mnich. Nate w��czy� migacz. Czeka� na przerw� w sznurze jad�cych z przeciwka samochod�w. � M�g�bym troch� zaszale�. Zapisz mnie do kolejki. Zbli�ali si� do oceanu, kt�rego granic� wyznacza� rz�d wie�owc�w ca�kowicie zas�aniaj�cych widok. Za nimi b��kitne plamy prze�witywa�y spomi�dzy chmur o bia�ych wierzcho�kach. � Opowiedz mi o Cresswell Yachts. Czym si� zajmuj�? Kto prowadzi firm�? Chc� przynajmniej udawa�, �e co� wiem. Z apartamentu Cresswell�w na dwudziestym sz�stym pi�trze roztacza� si� widok na kr�t� szos�, �uk brzegu Atlantyku i drapacze chmur w centrum Miami. S�u��ca wpu�ci�a Anthony�ego i Nate�a do �rodka. Marmurowe pod�ogi przykrywa�y stare, orientalne dywany. Min�li obite jedwabiem krzes�a i poz�acane stoliki, na kt�rych w porcelanowych donicach sta�y orchidee. Weszli do pokoju z wiklinowymi i ratanowymi fotelami. Drzwi balkonowe prowadzi�y na otoczony szklan� �cian� taras. Pod sufitem wirowa�y wentylatory. Zielone ro�liny rzuca�y tropikalny cie�. Podesz�a do nich szczup�a blondynka w spodniach i pastelowej, niebieskiej bluzce. Z u�miechem przytuli�a policzek do twarzy Nate�a. � Witaj, kochany. Nie widzia�am ci� od tygodni! Odwr�ci�a si� ku drugiemu z go�ci. Anthony wiedzia�, ile mia�a lat � sze��dziesi�t jeden � mimo to wci�� wygl�da�a pi�knie. Mia�a m�odzie�cz� fryzur� z kosmykami opadaj�cymi na policzki. By� mo�e za uszami czy pod brod� pozosta�y jakie� �lady po operacjach, ale by�y niezauwa�alne. � Panie Quintana, tak si� ciesz�, �e nas pan odwiedzi�. Jestem Claire. � Uj�a go za r�ce. U�miechn�� si�. � Nie, nie. Prosz� mi m�wi� Anthony, dobrze? Policzki Claire zar�owi�y si�. � W porz�dku, Anthony. Och, Porter? Chod�, przywitaj si� z go��mi. M�� gospodyni przyjrza� si� nowo przyby�emu uwa�nie. Szare oczy tkwi�y g��boko w kwadratowej, ogorza�ej twarzy. Brod� przedziela� do�ek. Gdy pokonywali ostatni kilometr, Anthony zd��y� si� dowiedzie�, �e Porter Cresswell zarz�dza� firm� wsp�lnie z bratem Duncanem, kt�rego wszyscy nazywali Dubem. Porter by� dyrektorem generalnym, a Dub rz�dzi� dzia�em handlowym. �ona Duba, Elizabeth, kt�ra awansowa�a w firmie z samego do�u drabiny, nadzorowa�a planowanie i produkcj�. We tr�jk� utrzymywali wszystko w r�wnowadze, a� do choroby Portera. W�wczas Porter przekona� syna, prowadz�cego pokrewn� firm� wynajmuj�c� jachty, aby na jaki� czas zaj�� fotel dyrektora. Da� mu dziesi�� procent udzia��w. Nowy uk�ad nie odpowiada� Dubowi i Liz, ale Porter zawsze robi� wszystko po swojemu. Niestety, kiedy poczu� si� lepiej, Roger nie chcia� zrezygnowa� z w�adzy. Porter mia� mocny u�cisk d�oni. K�cik jego w�skich ust uni�s� si�. � Nate m�wi� mi, �e jeste� ca�kiem niez�ym prawnikiem, Quintana. � Nie chcia�bym zaprzecza� s�dziemu � odpar� Andiony. Claire podesz�a do Nate�a, kt�ry przyni�s� ze sob� du��, p�ask� paczk�. � A c� to takiego? Wspomina�e�, �e zamierzasz przywie�� nam niespodziank�. � Chc� wam podzi�kowa�. To ty i Porter poradzili�cie mi, abym si� stara� o miejsce w s�dzie federalnym. Zach�cali�cie i namawiali�cie mnie, nie pozwolili�cie zrezygnowa�. Je�li dostan� t� posad�, b�dzie to w du�ej mierze wasza zas�uga. Porter pokr�ci� g�ow�. � Daj spok�j, Nate. Nie trzeba by�o. Nate poda� im pakunek. Claire odklei�a ta�m�. Szary papier zsun�� si�, ods�aniaj�c p��tno oprawione w z�ote ramy. � To obraz Maggie � powiedzia� Nate. � Namalowa�a go, zanim si� pobrali�my, wi�c nigdy go nie widzia�em. Wspomnia�em Jackowi, �e szukam czego�, a on pokaza� mi to. M�wi, �e to jedyny portret, jaki Maggie namalowa�a. Anthony podszed� bli�ej. Nate wspomnia�, �e wiezie te�ciom obraz. M�oda baletnica z l�ni�cymi p�owymi w�osami, ubrana w kr�tk� sp�dniczk�, sta�a samotnie w mroku kulis sceny. Mia�a p�ask� klatk� piersiow�, by�a wysoka i szczup�a. Wygl�da�a jak dziecko, a mimo to wydawa�a si� urzekaj�co pi�kna. Niezwyk�e niebieskawe �wiat�o sprawia�o, �e jej sk�ra l�ni�a. Claire przyjrza�a si� dziewczynie. � Ale� to Diana. Tutaj jest jeszcze ma�� dziewczynk�, widzicie? � Spojrza�a na Anthony�ego. � Diana jest siostrzenic� Portera, c�rk� Duba i Lizzie. Ma dwadzie�cia lat i jest solistk� Miami City Ballet � wyja�ni�a. � Naprawd�? Moja c�rka Angela chodzi tam na wakacyjne zaj�cia. � Mo�e si� znaj�. Jaki �wiat jest ma�y. � Claire u�miechn�a si� do Nate�a. � Ten prezent to zbyt wiele. Nie mo�emy... � Nie, nie, Claire, dla mnie to wielka przyjemno��. � Jeste� naprawd� kochany. � Postawi�a obraz na ratanowej sofie, podesz�a do Nate�a i poca�owa�a go w policzek. � Porter? Nie podzi�kujesz Nate�owi? � Cholernie mi�o z twojej strony, Nate. � Porter poklepa� go po plecach. � Hej, kto chce drinka? Claire nie pozwala mi pi�, ale mog� robi� za barmana. Czego si� napijesz, Quintana? Mamy rum. Jeste� Kuba�czykiem. Potrafi� przyrz�dzi� �wietne daiquiri. � Eee... Krwaw� Mary. Bez selera. � Dobry wyb�r. Przyrz�dzam jeszcze lepsz� Krwaw� Mary. Nate? � Nate poprosi� o to samo i Porter Cresswell, okr��aj�c rze�biony mahoniowy stolik, dotar� do baru. Andiony podszed� do okien i spojrza� w d�, na szlak wodny ��cz�cy wybrze�a. Wspania�y widok. � Chcieli postawi� tam jeszcze jeden wie�owiec. � Porter Cresswell ruchem podbr�dka wskaza� przed siebie. � Musieli�my poda� ich do s�du. Wiesz co� o prawie tutejszych mieszka�c�w? � Nie, moj� specjalno�ci� jest prawo karne. Z ust Cresswella wyrwa� si� chrypliwy chichot. Wyszed� zza baru z drinkami w wysokich, kryszta�owych szklankach. Prosz� bardzo, panowie � burkn�� tu� przy uchu Anthony�ego. � Po obiedzie my dwaj przejdziemy do gabinetu. Zostawimy Nate�a i Claire tutaj, niech sobie pogadaj�. Anthony stwierdzi�, �e nie podoba mu si� ten m�czyzna. W my�lach zacz�� dodawa� cyfry do swego honorarium. Ma�a d�o� otoczy�a jego �okie�. � Porter, kochanie, porozmawiaj chwilk� z Nate�em, a ja poka�� Anthony�emu galeri�. � Obejrzyj sobie nasz najnowszy nabytek � powiedzia� Porter. � Kupi�em go od kolekcjonera z Chicago. Nawet nie pytaj, za ile. � Ch�tnie si� dowiem. � Anthony u�miechn�� si� do niego. � Sto trzydzie�ci pi�� tysi�cy dolc�w. To ostatnie wi�ksze dzie�o mojej c�rki. W�a�nie tyle warte s� jej obrazy, a podobno ich ceny maj� rosn��. � To wspaniale. � Quintana doda� kolejny tysi�c do rachunku. Ten trafi� na ok�adk� �Art in America� � wtr�ci�a Claire. � Napisali o niej ca�y artyku�. Mam ten numer, je�li chcia�by� p�niej go przejrze�. � Oczywi�cie. � Nie przejmuj si�, Claire ma metrowy stos tego magazynu. Wcale nie musisz go czyta�. � Ale ch�tnie to zrobi� � przyzna� Anthony, stawiaj�c drinka na barze. Szeroki hall zamieniono w galeri� po�wi�con� tw�rczo�ci Margaret Cresswell. Pod�og� zrobiono z czarnych kamiennych p�yt, a na suficie umieszczono mn�stwo punkt�w �wietlnych. Claire sta�a i przygl�da�a si� pracom c�rki, kt�rych zgromadzili tuzin albo i wi�cej. W samym centrum wisia�a wielka abstrakcja w czerni z przebijaj�cymi gdzieniegdzie plamami innych kolor�w. Anthony�emu wyda�a si� drapie�na i dra�ni�ca. � To m�j urodzinowy prezent od Portera. � Claire si� roze�mia�a. � Nie pytaj, kt�ry! Czasem przychodz� tu i patrz� na nie. Maggie by�a pi�kn� i utalentowan� dziewczyn�. Nie zawsze da�o si� j� zrozumie�, co zreszt� wida� po jej pracach. Nigdy nie by�a znana jako artystka z Florydy, bo ca�e doros�e �ycie sp�dzi�a na p�nocnym wschodzie. Pozna�a Nate�a w galerii Jacka, kt�ry wystawia� jej obrazy. Oczarowa�a go. Polecia� do Nowego Jorku na jej pierwsz� samodzieln� wystaw�, a rok p�niej si� pobrali. Bardzo si� cieszy�am, bo przedtem rzadko j� widywali�my. Zwykle ka�dy my�li, �e czas b�dzie p�yn�� i p�yn��. � Zawaha�a si�. � Pewnie wiesz o samob�jstwie Maggie? � Tak. Nate mi powiedzia�. � Jest naprawd� kochany. Obwinia� siebie, ale ona walczy�a z demonami na d�ugo, zanim si� poznali. Dzi�ki niemu przez chwil� by�a szcz�liwa. Mia�a tylko... trzydzie�ci trzy lata. � Claire umilk�a. W jasnym, bezlitosnym otoczeniu wyra�nie wida� by�o pomarszczon� sk�r� szyi, kt�r� pr�bowa�a przes�oni� drog� apaszk� od Hermesa. Spojrza�a na Athony�ego z u�miechem. � Je�li jej obrazy ci si� nie podobaj�, nie ma sprawy. Nie ka�demu odpowiadaj�. � Nie chodzi o to, �e mi si� nie podobaj�, ale, jak stwierdzi�a�, s� do�� trudne do odczytania. � Podszed� bli�ej. Farba zosta�a na�o�ona skomplikowanymi warstwami. � Kiedy po raz pierwszy spotka�em Maggie, pok��cili�my si�. Twierdzi�em, �e sztuka musi co� wyra�a�. Ona si� upiera�a, �e nie, bo to ogl�daj�cy nadaje jej znaczenie. Bez widza nie istnieje. Teraz za ka�dym razem, gdy patrz� na obraz, przypominaj� mi si� jej s�owa. Rzadko spotyka si� tak wra�liwych i m�drych ludzi. � Dzi�kuj�, �e mi to powiedzia�e�. � Claire zamruga�a powiekami. Uj�a Anthony�ego pod rami�. � Przepraszam ci� za Portera. Sytuacja w firmie bardzo go stresuje. Nate chyba ci m�wi�. Porter, gdy by� chory, pozwoli� Rogerowi zaj�� si� interesami i zanim si� obejrza�, wszyscy skakali sobie do garde�. Dla dobra firmy Porter postanowi� wr�ci�, ale Roger m�wi mu: �Tato, jeste� za stary. Za bardzo tkwisz w przesz�o�ci�. Syna nie mo�na tak po prostu zwolni�. Porter niemal wy�azi ze sk�ry. Mo�e je�li go uspokoisz, poczuje si� lepiej. Anthony nie od razu odpowiedzia�. Czego si� po nim spodziewali? Mia� recytowa� modlitwy? Uczyni� znak krzy�a? Uj�� d�o� Claire, uca�owa� j� z szacunkiem i przycisn�� do piersi. � Nie martw si�. Dopilnuj�, aby wszystko by�o jak nale�y. Kiedy wr�cili, Porter i Nate stali przy oknie, rozmawiaj�c o kandydatach na wolne miejsce w s�dzie federalnym. Nate by� jednym z trzech. Porter wyja�nia�, dlaczego senator stanu Floryda powinien poda� Nate�a do oficjalnej nominacji w Bia�ym Domu. � Nawet nie pytaj, jak bardzo si� przy�o�y�em do ostatniej kampanii tego sukinsyna. � B�d� tak dobry, Porter, i nie przypominaj mu o tym. � M�g�bym zrobi� dobry uczynek. � Porter za�mia� si� chrapliwie. � Jedno mu si� uda�o. Powstrzyma� budow� tego pieprzonego bloku na wprost naszego. Forsa wygrywa, chrzanienie przegrywa. Zapami�taj to sobie. � Mamy taki napis na tablicy przed s�dem � odpar� Nate. Porter spojrza� na niego z ukosa i k�tem oka dostrzeg� Claire i Anthony�ego. � No, jeste�cie wreszcie. Co tam robili�cie? Zabawia�e� si� z moj� �on�? Zobacz, jak si� zaczerwieni�a. � Porter, prosz�. � Claire zacisn�a powieki. � Nasz go�� zna si� na �artach, kochanie. � Otoczy� j� ramieniem i mocno poca�owa� w policzek, przygniataj�c jej oko. � U�miechnij si�. No, poka� nam, jak to robisz. U�miechn�a si� i odsun�a od niego, klepi�c go delikatnie w pier�. � Jeste�cie g�odni? � spyta�a. Na stoliku przy sofie sta� telefon. Przycisn�a guzik, zaczeka�a, po czym poprosi�a Mari�, �eby przygotowano lunch. Odk�adaj�c s�uchawk�, u�miechn�a si�. � Za�atwione. Zupa b�dzie gotowa za pi�� minut! Porter nala� sobie wody sodowej do szklanki z lodem. � Toast. Za S�dziego Stan�w Zjednoczonych, Nathana Alana Harrisa. � Przy��czam si� � powiedzia�a Claire. Anthony podni�s� krwaw� Mary. W tej sekundzie w pokoju rozleg� si� przyt�umiony d�wi�k dzwonka. � Cz�sto robisz w narkotykach, Quintana? � zagadn�� Porter. � Czasami. Oczywi�cie wszyscy moi klienci s� niewinni. � Wiadomo. � Porter u�miechn�� si� i szklank� wskaza� Nate�a siedz�cego za barem i jedz�cego solone orzeszki ziemne. � Podobno we wszystkich cholernych sprawach w s�dzie federalnym chodzi o narkotyki. Pami�tam takiego jednego, co chcia�, �eby�my zrobili mu szybk� ��d�. To by�o jeszcze za starych, dobrych czas�w kokaino wy eh kowboj�w. Facet m�wi mi, �e zap�aci ka�d� cen�. Kaza�em mu si� zabiera�. Pami�tasz spraw� Dona Aronowa? Zna�em Dona. Kiedy� budowa� �odzie wy�cigowe. Facet by� w porz�dku, ale obraca� si� w z�ym towarzystwie. Sko�czy� ca�y podziurawiony. Dzwonek wci�� dzwoni�. � Kto to jest, do diab�a? Gdzie si� podziewa Maria? Claire wsta�a. � Mo�e powinnam otworzy�. � Po to mamy pieprzon� s�u��c�, �eby� nie musia�a tego robi�. Siadaj. Maria! � zawo�a�. Jego twarz poczerwienia�a. � Otw�rz te cholerne drzwi! Anthony us�ysza� odg�os szybkich krok�w na marmurowej posadzce. Kilka chwil p�niej w drzwiach pojawi� si� kr�py m�czyzna w zielonej, golfowej koszulce, a kroki gospodyni ponownie oddali�y si� w kierunku kuchni. Porter zmarszczy� brwi. � Nie powiniene� przychodzi� bez uprzedzenia. Mamy go�ci. Claire przedstawi�a sobie obecnych. � To jest Duncan Cresswell, brat Portera. Dub, to s�... � Dlaczego nie zadzwoni�e�? Duncan pokr�ci� g�ow�, jego twarz st�a�a. � Musia�em natychmiast porozmawia� z tob� i Claire. Na osobno�ci. � Spojrza� na Nate�a. � Cze��, Nate. Przepraszam za naj�cie. Claire przytkn�a d�o� do szyi. � O co chodzi, Dub? Co si� sta�o? � Zaczekamy w salonie. � Anthony wsta�. Nate skin�� g�ow� i razem wyszli na korytarz. � Domy�lasz si�, o co chodzi? � spyta� cicho Anthony. � Nie. Z patio dobieg� ich krzyk kobiety, potem j�k. � Nie, nie, nie... Odwr�cili si� dok�adnie w chwili, kiedy Duncan Cresswell stan�� w drzwiach. � Maria! Mario, chod� tutaj! � Kobieta ju� sz�a od strony kuchni, pytaj�c, co si� sta�o. Duncan chwyci� j� za rami�. � Ich syn zosta� zamordowany. Przynie� Claire jej pastylki z �azienki. No ju�! Pospiesz si�! Poblad�a s�u��ca wybieg�a. Nate zatrzyma� Duncana, zanim ten ponownie wszed� do pokoju. � Dub! Co powiedzia�e�? � Roger zosta� zastrzelony zesz�ej nocy u Jacka. � Nate spojrza� na niego zdumiony, nie mog�c wydusi� z siebie s�owa. � Policja na razie niczego nie zdradza, ale wygl�da to na napad rabunkowy. Znikn�� jego portfel i zegarek. Znalaz�a go Diana. Zosta�a u Jacka na noc, a kiedy po �niadaniu wraca�a do siebie, us�ysza�a szczekanie psa i znalaz�a Rogera. Od razu zadzwonili na pogotowie, ale by�o ju� za p�no. Jezu, przecie� on tam le�a� ca�� noc. Diana dzwoni�a do nas jak�� godzin� temu. Nie chcia�em, �eby Porter i Claire dowiedzieli si� o tym od policji. � O Bo�e. A Nikki? Czy ona wie? � Jeszcze nie. Policja wys�a�a kogo� do jej domu. S�siedzi powiedzieli, �e wybra�a si� na weekend do West Palm Beach. Pr�buj� teraz znale�� numer jej telefonu kom�rkowego. Jezu, ale si� narobi�o. � Odwr�ci� si� do drzwi. � To okropne. Najpierw Maggie. Teraz Roger. � Pozw�l mi z nimi porozmawia� � poprosi� Nate. Anthony wszed� do jadalni i zbli�y� si� do gospodarzy. Nie chcia� si� im przygl�da� zbyt natarczywie, ale zdumienie i rozpacz zupe�nie odwr�ci�y ich uwag� od go�cia. R�wnie dobrze m�g�by by� cieniem. Porter Cresswell ciasno opl�t� ramionami �on�, kt�ra siedzia�a na sofie i p�aka�a. Nate przykucn�� przy nich. S�u��ca wbieg�a z fiolk� tabletek i pochyli�a si� nad �kaj�c� Claire, dotykaj�c jej ramienia. Dub poda� jej szklank� wody. � Claire, Claire, kochana. We� to. Taktownie zostawiaj�c ich samych, Anthony wyszed� do salonu i podszed� do okna. Po chwili Nate do niego do��czy�. � Zosta� z nimi � powiedzia� Anthony. � Wezm� taks�wk�. Nate przetar� chusteczk� okulary. � Nie, lepiej b�dzie, je�li pojedziemy obaj. Claire prosi�a, �ebym ci� przeprosi� za k�opot. Taka ju� jest. Zawsze dama. Obieca�em Porterowi, �e dowiem si�, co si� sta�o. Dub zadzwoni do reszty rodziny. Straszne. Jak to si� mog�o sta�? Przesta�o pada�, ale wilgotna ziemia wci�� pachnia�a deszczem. Chwil� czekali na samoch�d. W ko�cu opony taurusa zachrz�ci�y na brukowanym podje�dzie. Anthony w�a�nie otwiera� drzwiczki, kiedy od strony parkingu us�yszeli wo�anie. � Nate! W ich stron� bieg� m�czyzna w bia�ej panamie. Jego twarz zas�ania�y ciemne okulary i wielkie, jasne w�sy. Przeskoczy� przez niski �ywop�ot i przystan�� przy nich, �api�c oddech. � Ju� s�ysza�em � powiedzia� Nate. � Przyszed� Dub. Jest na g�rze. � Przekl�te gliny. S� u mnie dos�ownie wsz�dzie. Musia�em wymkn�� si� tylnymi drzwiami. Jak si� czuje Claire? � �le. Id� do niej, ale nie zostawaj zbyt d�ugo. Mo�esz sobie narobi� k�opot�w, znikaj�c z domu bez uprzedzenia, Jack. � P�niej si� tym b�d� przejmowa�. Ciemne okulary zwr�ci�y si� ku Anthony�emu. Nate przedstawi� ich sobie. Nieznajomy by� bratankiem Claire. Nazywa� si� Jack Pascoe. To w jego ogrodzie znaleziono zw�oki. Nate powt�rzy� to, co s�ysza� od Duba. � Domy�laj� si�, kto to zrobi�? I kiedy? Mo�e ty albo Diana co� s�yszeli�cie? Pascoe spojrza� na Anthony�ego. � Zupe�nie nic. Ka�dy m�g� wej�� do ogrodu z ulicy. Wczoraj wieczorem nawet nie przysz�o mi do g�owy, �e co� si� mo�e sta�. Kto by si� spodziewa� czego� takiego? � W�sy Jacka wywin�y si� na pulchne policzki. Pochyli� si� ku Nate�owi. � Mam szcz�cie, �e ci� tu zasta�em. Mogliby�my chwil� pogada�? Jak�� godzin� temu zostawi�em ci wiadomo�� na automatycznej sekretarce. Nie ods�uchuj jej. Czy mogliby�my pana na chwil� przeprosi�, panie... � Quintana. Zaczekam pod portykiem. Anthony odszed� powoli, z r�kami w kieszeniach, udaj�c brak zainteresowania. Gdy skr�ca�, dostrzeg�, jak Jack Pascoe chwyta Nate�a za rami�. Ich s�owa zag�uszy� szelest li�ci palmowych. Minut� p�niej Pascoe ruszy� ku podw�jnym przeszklonym drzwiom, kt�re otworzy�y si� i na powr�t zasun�y, zamykaj�c go w czelu�ciach marmurowego hallu. W samochodzie Nate si� nie odzywa�. Mocno trzyma� kierownic�. Sprawia� wra�enie starszego o trzydzie�ci lat. U wylotu drogi dojazdowej gwa�townie zahamowa�, skr�ci� w prawo i zatrzyma� w�z pod drzewami. Radio cicho gra�o. Nate przekr�ci� ga�k� i wy��czy� je. � Mog� ci� o co� spyta�? � Pewnie. Domy�lam si�, �e ma to zwi�zek z rozmow�, kt�r� w�a�nie odby�e�. � Wczoraj wieczorem by�em u Jacka. Zaprosi� do siebie kilka os�b. � Nate uni�s� okulary w rogowej oprawie, aby potrze� grzbiet nosa. � Ojciec Jacka by� bratem Claire, wi�c Jack i Maggie praktycznie dorastali razem. Mia�a pracowni� za jego domem i w�a�nie tam go pozna�em. W zesz�ym tygodniu zadzwoni� do mnie i zaproponowa�, �ebym przyszed� w sobot� obejrze� obraz, o kt�rym wcze�niej rozmawiali�my. Jack jest dealerem sztuki. Powiedzia�em mu kiedy�, �e chc� da� co� Porterowi i Claire. Zaproponowa� ten portret. Zap�aci�em mu pi�� tysi�cy dolar�w zaliczki. Anthony za�mia� si� kr�tko. A jaka jest ostateczna cena? � Dwadzie�cia. � Alaba �o. Jeste� hojny. � Och, to i tak okazja. Wierz mi. W galerii Chelsea kosztowa�by pi��dziesi�t. Jack sprzeda� mi go taniej, bo chcia� mie� pewno��, �e obraz trafi do Claire i Portera. To jedyny portret namalowany przez Maggie. � Nie rozumiem, w czym problem, Nate. Chyba �e z obrazem jest co� nie tak. � Nie, nie, nic podobnego. Jack powiedzia� mi przed chwil�, �e policja poprosi�a go o list� go�ci. Mnie na niej nie ma. � Dlaczego? � To pomys� Jacka. Chcia� mi wy�wiadczy� przys�ug�. Widzisz, Jack go�ci� wczoraj u siebie do�� ekscentrycznych znajomych. Nie chcia�, aby moje nazwisko znalaz�o si� na li�cie wraz z nimi. � No tak, na pewno nie nale�ysz do ekscentryk�w. � Wiem, jestem strasznym nudziarzem. � A o jakich ekscentrycznych znajomych chodzi? � Byli tam zaprzyja�nieni z Jackiem �eglarze i ich dziewczyny, poeta, kt�ry upi� si� i uk�ada� wierszyki o wzwodzie. Brazylijska tancerka samby, kt�ra okaza�a si� facetem, to taki ma�y dowcip Jacka. No i jeszcze kilku muzyk�w z bluesowego baru, gdzie Jack cz�sto bywa. M�wi� mi, �e nikt na pewno mnie nie zapami�ta�. � Nate u�miechn�� si�. � Mo�e to prawda. Nie by�o to towarzystwo, kt�re interesowa�oby si� s�dziami. � Ani takie, w kt�rym zwykle s�dziowie si� obracaj�. A zw�aszcza s�dzia ubiegaj�cy si� o nominacj� do federalnego. � Masz racj�. � Usta Nate�a drgn�y mo�e ze zdenerwowania, a mo�e z niewyt�umaczalnego rozbawienia. � Widzia�e� wczoraj Rogera? � Z Jackiem. Oko�o dziewi�tej trzydzie�ci? Zamkn�li si� w gabinecie. Roger by� tam mo�e dziesi�� minut. Siedzia�em wtedy w pokoju, patrzy�em na ta�cz�cych i przegl�da�em kolekcj� starych p�yt. � Rozmawia�e� z nim? � Powiedzia�em tylko: �Cze��, Roger�, ale nawet na mnie nie spojrza�, wi�c nie mam pewno�ci, czy mnie s�ysza�. Wyszed� od frontu, trzaskaj�c drzwiami. Kiedy spyta�em Jacka, co si� sta�o, powiedzia�: �To samo bagno, co zwykle�. Bo Roger i Jack k��c� si� o Claire. Jack jest jej jedynym bliskim krewnym i Roger my�li, �e chodzi mu o pieni�dze Claire. Ja w to nie wierz� i nigdy nie wierzy�em � stwierdzi� Nate. � Powinienem powiedzie�, �e si� k��cili � doda� po chwili. Anthony spyta�, czy Nate s�ysza�, aby podczas rozmowy krzyczeli. � Nie, nic podobnego. Jack nie wygl�da� nawet na zdenerwowanego. To ci�gn�o si� od lat. � Jak d�ugo by�e� u Jacka? � Przyszed�em oko�o �smej i wyszed�em mniej wi�cej o p�nocy. � Wp�acanie zaliczki za obraz nie trwa cztery godziny. � To prawda, ale... Jack urz�dza bardzo interesuj�ce przyj�cia. Trudno si� stamt�d wyrwa�. Spr�buj si� nie przygl�da�, jak transwestyta uczy samby. Poza tym g��wnie s�ucha�em muzyki i obserwowa�em innych. Wypi�em kilka drink�w, pewnie wi�cej ni� powinienem. � Chyba tak. Wi�c kupi�e� obraz, widzia�e�, jak Roger Cresswell wchodzi i wychodzi, upi�e� si� i uczy�e� si� samby od brazylijskiego transwestyty. Gdyby to wszystko wysz�o na jaw, m�g�by� si� po�egna� z nominacj�. Je�li nie zamierzasz opuszcza� s�du okr�gowego, nie b�d� si� stara� o twoje miejsce. � Anthony podni�s� d�o�, wyci�gaj�c palec wskazuj�cy. � Ale przecie� Jack Pascoe powiedzia� ci, �eby� si� nie martwi�. Nikt nie wie, �e u niego by�e�. Nate u�miechn�� si� s�abo. � Prawd� m�wi�c, wcale nie uczy�em si� samby. Poza tym, dobrze wiem, co nakazuje mi moje stanowisko. Powinienem zadzwoni� do wydzia�u zab�jstw i z�o�y� o�wiadczenie. Nie. Przede wszystkim powinienem powiedzie� Jackowi, bo mog� mu zarzuci� utrudnianie �ledztwa. � Podziwiam twoje poczucie obowi�zku. � Anthony uda�, �e trzyma przy uchu s�uchawk�. � Halo. Detektywie, m�wi Jack Pascoe. Wie pan, to idiotyczne, ale zupe�nie wylecia�o mi z g�owy, �e na wczorajszym przyj�ciu by� u mnie s�dzia Nathan Harris! Nate kaszln��, po czym g�o�no si� roze�mia�. � Us�yszymy o tym w wiadomo�ciach. �Federalna nominacja cofni�ta. Szanowany s�dzia s�du karnego i transwestyta ta�cz�cy samb� bior� udzia� w dzikiej orgii w noc morderstwa spadkobiercy fortuny jachtowej�. � Przesta� si� �mia�. � Roger Cresswell nie �yje, jego matka i ojciec nie mog� si� pozbiera�, a ja my�l� tylko o tym, jak ratowa� w�asny ty�ek. � Nie przejmuj si� � stwierdzi� Anthony. � To normalna reakcja. � Nigdy niczego si� nie ba�em, ale teraz obawiam si�, �e ludzie pomy�l� i� kaza�em Jackowi k�ama�. To nieprawda, ale b�d� tak my�leli. Chc� si� dosta� do federalnego. Zas�uguj� na to. B�g wie, �e tak jest, ale je�li ta sprawa wyjdzie na jaw, jestem sko�czony. � Postaramy si�, aby do tego nie dosz�o. � Masz jakie� rozwi�zanie? Czy w og�le da si� co� zrobi�? � Pogadamy o tym � powiedzia� Anthony. � Zabierajmy si� st�d. Postawisz mi lunch. 3. Jak na zwyk�e przedstawienie w �rodku tygodnia, i to bez udzia�u g��wnych tancerzy, kt�rych wi�kszo�� nie wr�ci�a jeszcze z urlop�w, widownia teatru by�a zadziwiaj�co pe�na. Kiedy przygasa�y �wiat�a, jedna z kobiet g�o�no wyrazi�a zdumienie. Gail Connor spojrza�a w prawo. Jej matka pochyla�a si� przez Betty, aby us�ysze�, co m�wi�a Verna. � Wszystko przez to morderstwo. Ludzie przyszli zobaczy� Dian� Cresswell. � Ale my kupi�y�my bilety tydzie� temu � sprostowa�a Iren�. � To ona znalaz�a cia�o, wiecie? W�asnego kuzyna! Wyobra�acie sobie? A teraz ta�czy w dzie� pogrzebu � wyszepta�a Betty. � S� tu rodzice Rogera? � W�tpi�. Claire by�a zdruzgotana. � S�ysza�am, �e nie �yli w najlepszych stosunkach z �on� Rogera. � Nie dziwi� im si�. Widzia�a� j�? � Ciii � zasycza� kto� w rz�dzie za nimi i kobiety natychmiast odwr�ci�y si� ku scenie. Z g�o�nik�w pop�yn�o tango. Czerwona, aksamitna kurtyna rozsun�a si�, ods�aniaj�c wn�trze argenty�skiego baru z lat trzydziestych. M�czy�ni mieli na sobie bia�e koszule i czarne spodnie. Kobietom w wydekoltowanych sukniach z szyfonu w�osy upi�to w ciasne koki. Gdy blond baletnica w po�yskuj�cej cekinami czerwieni wiruj�c, zbli�y�a si� do m�czyzn, Iren� dotkn�a nadgarstka c�rki. Gail domy�li�a si�, �e tancerk� by�a Diana Cresswell. Przekrzywi�a g�ow�, aby lepiej j� widzie� zza osoby siedz�cej przed ni�. Nazwisko Cresswell�w pojawia�o si� w wiadomo�ciach od niedzieli. Zaj�ta prac� Gail nie zwraca�a na to uwagi, ale ka�dego ranka matka, ubrana w papuzio-zielony szlafrok i kapcie, czyta�a jej gazety, przerywaj�c czasem, aby zamiesza� jajecznic� albo posmarowa� mas�em tosty. Spadkobierc� fortuny stoczni jachtowej znaleziono w ogrodzie kuzyna z siedmioma dziurami po kulach. �adnych podejrzanych, niewiele poszlak. Brakowa�o portfela i roleksa. �ona zamordowanego wyjecha�a na weekend. W noc morderstwa odby�a si� szalona impreza. Ale kto z obecnych m�g� zabi� Rogera Cresswella? Mo�e by� to tylko przypadkowy napad rabunkowy? Policja nie zamierza�a snu� domys��w. Przera�eni s�siedzi zatrudnili uzbrojone patrole. By nie urazi� matki, Gail uprzejmie siedzia�a przy stole, ale przewa�nie tylko dzioba�a jedzenie. To �wie�o wyci�ni�ty sok, nie smakuje ci? Musisz je��. Przygotuj� ci jajko na twardo. A mo�e tost z cynamonem i mlekiem? Zachorujesz, je�li b�dziesz pi�a tylko herbat�. Dziwnie si� czu�a; mia�a trzydzie�ci cztery lata i znowu mieszka�a w domu. Dom. To poj�cie sta�o si� ostatnio bardzo mgliste. Dom, do kt�rego si� wprowadzi�a z narzeczonym � by�ym narzeczonym � sta� teraz pusty i czeka� na kupca. Przedtem by�a m�atk�, mieszka�a z m�em i c�rk�. Dave zarz�dza� teraz przystani� na Wyspach Dziewiczych. Karen pojecha�a do niego na wakacje. Jakie miejsce mia�o po jej powrocie sta� si� jej domem? Gail chcia�a znale�� co� w dobrej dzielnicy, ale musia�a najpierw podreperowa� stan konta. Krople potu �askota�y j� w kark. Powietrze w teatrze by�o duszne i zbyt ciep�e. Powoli wachlowa�a si� programem niepewna, czy zdo�a wytrzyma� do przerwy. W ko�cu muzyka umilk�a i z widowni pop�yn�a fala oklask�w. Tancerze podeszli do przodu sceny, ka�dy m�czyzna prowadzi� partnerk� za r�k�. Kobiety z gracj� sk�oni�y si� nisko, kostiumy b�yszcza�y. Kto� z pierwszych rz�d�w pospieszy� ku scenie z pi�cioma zawini�tymi w celofan bukietami r� i rzuci� je niezdarnie na deski. W samym �rodku Diana Cresswell podnios�a ten przeznaczony dla niej i dygn�a. Gail przesta�a bi� brawo, obawiaj�c si�, �e co�, co p�cznia�o w jej wn�trzu, p�knie i wywo�a fal� nudno�ci. Mia�a nadziej�, �e nie wykonuj�c gwa�townych ruch�w i oddychaj�c, powoli zdo�a przeczeka� md�o�ci. Kurtyna opad�a. Wolno rozja�ni�y si� �wiat�a na widowni. Iren� przes�oni�a programem usta. � Gail. Pi�� rz�d�w przed nami. Ta para z boku. Ona jest przewodnicz�c� Fundacji na rzecz Os�b z Chorobami Serca. Podczas przerwy mog� do nich podej�� i porozmawia�. Chcesz mi towarzyszy�? � Nie znam ich. � Ale ja znam. W twoim zawodzie warto mie� kontakty z takimi lud�mi. Mog� ci� przedstawi�. � Nie dzi�. �wiat�a przygas�y i z g�o�nik�w pop�yn�a weso�a, �ywa muzyka. Chwil� p�niej kurtyna unios�a si�, ods�aniaj�c namalowane drzewo oliwne i wisz�cy fragment pokrytego dach�wk� dachu. Na scenie pojawi�o si� dwoje tancerzy w strojach w�oskich wie�niak�w � dziewczyna w kr�tkiej sp�dniczce w pasy, m�czyzna w lu�nej bia�ej koszuli i czarnych rajtuzach za kolano. Oboje mieli tamburiny ozdobione wst��kami. U�miechali si� do siebie nie�mia�o jak kochankowie. Ich stopy ani na chwil� nie przestawa�y si� porusza�. Gail postawi�a �okie� na por�czy i opar�a czo�o na pi�ci. M�ody tancerz, przemierzaj�c scen� skokami, skry� si� za kulisy. Tancerka mia�a teraz wykona� parti� solow�. Pasiasta sp�dniczka podskakiwa�a i opada�a, dziewczyna wirowa�a, robi�c seri� piruet�w. Wst��ki przy jej bia�ym, koronkowym kapelusiku kr��y�y za ni�. Po minucie m�czyzna ponownie susem pojawi� si� w polu widzenia. Seria piruet�w i skok�w zawiod�a go na przeciwleg�y kraniec sceny. Muzyka dudnieniem s�czy�a si� wprost do g�owy Gail. Jej sk�ra sta�a si� ch�odna i wilgotna, �o��dek podchodzi� pod samo gard�o. � Mamo, przepu�� mnie � wyszepta�a, po�piesznie szukaj�c torebki. Potkn�a si� o stop� Betty i prawie upad�a na Vern�. Z dalszej cz�ci rz�du pop�yn�y ku niej gro�ne spojrzenia i wzburzone posapywania. � Przepraszam � mrukn�a. � Bardzo mi przykro. Szybko pokona�a przej�cie, min�a czarn�, aksamitn� kotar�, gani�ce zmarszczenie brwi biletera i korytarz. Wpad�a do damskiej toalety. Zwymiotowa�a w pierwszej kabinie. Minut� p�niej czyje� obcasy zastuka�y o terakot�. Gail wiedzia�a, do kogo nale�a�y, jeszcze zanim przez szpar� w drzwiach dostrzeg�a rude w�osy. Spu�ci�a wod�, wytar�a usta papierem toaletowym i rozwin�a mi�towy cukierek. � Gail? Kochanie? Wysz�a z kabiny. � Wymiotowa�a�? � Musia�am i�� do �azienki. � Umy�a r�ce. � Wracaj na sal�. Nic mi nie jest. � Nie, to kr�tka scena, zaraz b�dzie druga przerwa. � Mama z zatroskaniem patrzy�a na odbicie c�rki w lustrze. Gail otworzy�a szmink�. � Wiem, wygl�dam okropnie. � Troch� blado. � Iren� przeci�gn�a ��t� jedwabn� apaszk� mi�dzy palcami. � Chcesz ju� i��, kochanie? Mog�abym pojecha� z tob� do domu taks�wk�. Nie b�d� mi mia�y tego za z�e. � Jestem pewna, �e zrozumiej�. � Gail wrzuci�a szmink� do torebki. � Przecie� wszystko o mnie wiedz�, prawda? Plotkujecie o wszystkim. Zaszokowa�y ich nowe wiadomo�ci? � Wstyd� si�. Niczego im nie musia�am m�wi�. Przecie� nie s� �lepe. Bardzo ci� lubi�. Gail opar�a si� r�kami o blat i pochyli�a g�ow�. � Wiem. Przepraszam. Drzwi osadzone na du�ych, metalowych zawiasach zaskrzypia�y. Do toalety wesz�a o lasce starsza pani, kt�rej towarzyszy�a m�odsza kobieta, nios�c jej torb�. Oklaski dochodz�ce z widowni ucich�y, gdy drzwi si� zamkn�y. Po chwili drzwi otworzy�y si� znowu i do �rodka wesz�o wi�cej kobiet, wype�niaj�c pomieszczenie paplanin�. Iren� podnios�a torebk�. � Spr�buj� znale�� Betty i Vern�. Idziesz? � Za minutk�. Gail ze szczotk� do w�os�w w d�oni patrzy�a, jak mama w sk�rzanych cz�enkach wymaszerowuje z toalety szybkim, drobnym krokiem. Mia�a ochot� krzycze�, uciec st�d, spacerowa� wzd�u� Lincoln Road, dop�ki nie sko�czy si� przedstawienie. Oczywi�cie, �e wiedzia�y. Co za soczysty k�sek dla plotkarek. Na szcz�cie by�y zbyt uprzejme, aby rozmawia� o tym w jej obecno�ci. Pewnie teraz o niej m�wi�y. Nie by�y przecie� �lepe. Co widzia�y? Obracaj�c si�, Gail przyjrza�a si� swemu odbiciu. Czarna sukienka bez r�kaw�w wci�� swobodnie op�ywa�a jej wysok�, szczup�� sylwetk�. Wyg�adzi�a ciemne blond w�osy za uszami. Nic si� nie zmieni�o. W ma�ym foyer stan�a w kolejce po nap�j. Teatr odnowiono w stylu art deco � �agodne �uki, czerwony dywan, stal na wysoki po�ysk i piaskowane szk�o. Zacz�a przygl�da� si� grupie dziewcz�t, ale szybko spu�ci�a wzrok. Jedna z nich patrzy�a na ni� du�ymi, br�zowymi oczami. Angela Quintana. Gdy Gail j� rozpozna�a, na moment zabrak�o jej tchu. By�o ju� za p�no, aby si� odwr�ci�, za p�no, by niepostrze�enie wr�ci� na widowni�. Dziewczyna po�piesznie przesz�a przez hall, mijaj�c ludzi stoj�cych jej na drodze. Kr�tka czarna sp�dniczka i sanda�y na koturnach optycznie wyd�u�a�y i tak d�ugie nogi nastolatki. Uprzejmie poca�owa�a Gail w policzek, potem u�miechn�a si� i przytuli�a j�. �w serdeczny gest by� zaskakuj�cy. � Cze��, Gail. Co u ciebie? � Wspaniale. � Niepewna, co ma robi�, u�miecha�a si�. � A u ciebie? Zacz�a� ju� studia? Odk�d rodzice si� rozwiedli, Angela mieszka�a z matk� w New Jersey, ale postanowi�a studiowa� na uniwersytecie w Miami. Gail pami�ta�a, jak ojciec dziewczyny m�wi�, �e chce, aby by�a blisko dziedzictwa kultury kuba�skiej, a gdzie mia�a do niego bli�ej ni� w Miami? Gail wiedzia�a, �e rodzice emigranci cz�sto tak uwa�ali. � Szko�a zaczyna si� dopiero za dwa tygodnie � powiedzia�a Angela. � Na razie bior� lekcje baletu. � Ach tak, w�a�nie. I jak ci idzie? � Cudownie. To naprawd� trudne, ale bardzo mi si� podoba. � A tw�j brat? Co s�ycha� u Luisa? � Wszystko w porz�dku poza tym, �e musia� chodzi� do letniej szk�ki, wi�c nie m�g� pojecha� z tat� do Hiszpanii. Ja nie mog�am z powodu baletu. Tata wr�ci� opalony na czarno, zrobi� tam chyba dziesi�� rolek film�w. Jak prawdziwy turysta. Musia�am mieszka� z Nen�, bo nie pozwoli�by mi zosta� samej. � A twoi dziadkowie maj� si� dobrze? � Gail wci�� sili�a si� na u�miech. Wiedzia�a, �e nied�ugo zabraknie im temat�w do rozmowy.