12975

Szczegóły
Tytuł 12975
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

12975 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 12975 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

12975 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

GRZEGORZ K�OS AKORDY PAMI�CI Ksi��k� dedykuj� moim przyjacio�om, 3xM: Mateuszowi, Markowi i Micha�owi. Dzi� zaczynam swoj� podr�, Mimo tego, �e nie wiem gdzie jestem, Dzi� zaczynam swoj� podr�, Chocia� �wiat zamkn�� bram� zanim wyszed�em. Stawiaj�c swoje pierwsze kroki, Wkroczy�em na nieznany obszar drogi, Podr�uj�c, spogl�dam na kolejne s�owa, Zakr�caj�c na ka�dym skrzy�owaniu Boga. Zag��biaj�c siebie, w coraz bardziej ciemnym lesie, Zamykam oczy, widz�c drzewa wci�� p�acz�ce, Chc� odnale�� drog�, chc� odnale�� siebie, W tym niewdzi�cznym �wiecie, chc� odnale�� siebie. M�wi� nie p�acz dziecko, przecie� Ja przesta�em p�aka�, M�wi� b�d� m�czyzn�, przecie� to jest tak nie wiele, Tylko czemu strach mi na to nie pozwala? Czemu ciemno�� coraz bardziej mnie poch�ania? Tylko czemu? Ka�dy z nas tworzy jak�� histori�, tak i ja stworzy�em swoj�. Jest ona pe�na b�lu, ale tak�e niezmierzonej rado�ci - �adne z tych uczu� nie mog�o oddzielnie istnie� w mojej �wiadomo�ci. �miech przez �zy, smutek przez u�miech, mi�o�� przez nienawi�� - tak �ycie prowadzi�o mnie drog� kolejnych dni. Nie jestem w stanie okre�li� gdzie i kiedy to wszystko zacz�o si�. Niekt�re wspomnienia wydaj� si� by� takie odleg�e, a inne jakby zdarzy�y si� wczoraj. Przeszukuj�c je natrafiam na spl�tane my�li znajduj�ce si� mi�dzy z�em a dobrem, mi�dzy jednym wspomnieniem a drugim, one tworz� mnie, moje �ycie i sk�adaj� si� na t� histori�. Zaczn� od lat, kt�re kszta�towa�y m�odego cz�owieka, od �ycia, kt�re nabiera�o dopiero sensu, od burzliwej m�odo�ci, a mo�e jeszcze dzieci�stwa. Z Damianem, Marcinem i Markiem poznali�my si� maj�c kilka lat, tak bardzo dawno temu. Od pocz�tku stali�my si� paczk� przyjaci�, na dobre i na z�e, kt�rzy pr�bowali zrozumie� zasady gry. Tak bardzo dawno temu byli�my dzieciakami, ale czas, kt�ry p�ynie przeni�s� nas do �ycia, kt�re jest okrutne, kt�re nie ma lito�ci - do naszego �yciu. Mieli�my siedemna�cie lat, kiedy ca�y �wiat sprzysi�g� si� przeciwko nam, sam B�g opu�ci� nas, a my poczuli�my, �e mamy tylko siebie i je�eli czego� nie zrobimy to zginiemy. Dziwny traf chcia�, �e ten czas zbieg� si� w naszych �yciach w jednym momencie. By� mo�e dopiero wtedy dostrzegli�my rzeczywisto�� tak� jaka jest. Trudno oceni�, ale wiem, �e moje k�opoty zacz�y si�, kiedy mama straci�a prac�. Ten czas by� jak przepa��, a ja powoli spada�em na samo dno. W domu na wszystko zacz�o brakowa�, k��tnie sta�y si� codzienno�ci�. Jednego dnia stan��em na kraw�dzi swojej wytrzyma�o�ci i mierzy�em si� z ni� ka�dego kolejnego. By�em wystawiany na pr�by charakteru, si�y, woli, a przede wszystkim w�asnego Ja. Do tej pory wierzy�em w Boga, kt�ry sta� zawsze obok mnie. Modli�em si� do niego i wydawa�o mi si�, �e mnie s�ucha. Nied�ugo potem przysz�a jednak chwila, kt�ra zachwia�a ca�ym moim dotychczasowym �wiatem. Jeden moment, kt�ry zniszczy� wiar�, kt�ry zaprzeczy� twojemu istnieniu. Mo�e gdyby to by�o w innym czasie, mo�e gdybym by� silniejszy m�g�bym dalej wierzy�, ale tak nie jest. W �wi�ta wielkanocne prze�y�em co�, czego nigdy nie zapomn�. Tak trudno jest mi wr�ci� do tamtego momentu i wspomina� to, co si� wtedy wydarzy�o, ale walka jest nieunikniona. Powoli m�j umys� wydobywa na �wiat�o dzienne s�owa, przenosi do chwili z przesz�o�ci i na nowo obrazy staj� si� �ywe. Widz� u�miechni�te twarze, siedzimy razem przy stole, kt�ry ugina si� od jedzenia. Widz� tak�e siebie niespodziewaj�cego si� niczego, bo to by�o mi�e spotkanie w rodzinnym gronie i tak, jak co roku prze�ywanie zmartwychwstania Jezusa. Czas nawr�cenia, budzenia si� do nowego �ycia, czas szczeg�lny dla ka�dego katolika. W ko�ciele rozbrzmiewaj� wa�ne s�owa, wszystko zmierza ku nadziei �wiata, ale o ironio losu to w�a�nie wtedy straci�em co�, zamiast zyska� tak wiele. W jednym momencie urywaj� si� wspomnienia, s�ysz� tylko s�owa - tak bol�ce, tak pal�ce. Dooko�a mnie krzyk rodzic�w dobiegaj�cy z pokoju obok, siedz� skulony i zatykam swoje uszy chc�c si� odci��. Trzymam mocno swoje d�onie zaci�ni�te na mej g�owie, �ciskam coraz mocniej, ale krzyk jest wci�� silniejszy. Chce rozsadzi� od �rodka, chce mnie zniszczy� i pokona�, a ja bronie si�, ale przed z�em nic mnie ju� nie mo�e schroni�. Spo�r�d niewyra�nych d�wi�k�w doszed� do mnie tylko jeden, ten co zmieni� wszystko - rozw�d. Teraz jestem p�niej, dalej i widz� walcz�cych ludzi, a tak�e siebie k��c�cego si� z Bogiem. Nie rzuca�em s�owami, ale milcza�em i ju� zawsze mia�o tak zosta�. Pami�tam jak w nocy po k��tni p�aka�em, straci�em cze�� siebie, a traci� nie chcia�em. Kiedy nikt nie widzia� i nawet ciemno�� ba�a si� patrze�, �zy sp�ywa�y po moich policzkach, po gniewnej twarzy wprost na poduszk�. Le�a�em wpatrzony w sufit, nie poruszywszy si�, nie otar�szy �adnego okruchu rozpaczy. W drugim pokoju by� tylko krzyk rodzic�w, kt�ry przeszywa� mnie na wylot i niszczy�. To by� moment, w kt�rym co� sko�czy�o si� i co� zacz�o, ale �eby powiedzie� co, musz� cofn�� si� do tamtych czas�w jeszcze g��biej. Jestem w �wiecie komplikacji, dziwnych sytuacji. Dom i rodzina s� po jednej stronie, a za lini� nie�miertelno�ci jeste�my my - najlepsi przyjaciele. Ka�dy otoczony murem w�asnej ciszy, mimo to podobni do siebie, a na pierwszy rzut oka nawet identyczni. Dzi�ki temu tak dobrze rozumiemy si�. Zgodnie dzielimy �ycie na dwie strefy. Jedna by�a nasz�, to tutaj chcieli�my �mia� si�, wyg�upia� i dobrze bawi�. Odcinali�my si� tym samym od drugiej, od naszego �ycia i tworzyli�my nowe, lepsze. Na ekranie komputera wy�wietli�a si� wiadomo�� od Damiana. Ruchem myszki klikn��em na ni� i przeczyta�em zawarto�� ekranu. - Dzisiaj balet u mnie o 19:00. Przyjd�, ch�opaki ju� wiedz�. Na mojej twarzy zago�ci� u�miech. Chocia� niemia�em pieni�dzy wiedzia�em, �e b�dzie dobra impreza. Szybko przebra�em si�, wyszed�em bez s�owa z domu i skierowa�em w stron� Marcina. Um�wili�my si�, �e p�jdziemy razem. - Witaj ziomek - powiedzia� otwieraj�c przede mn� drzwi. - Witaj - odpowiedzia�em po wej�ciu do �rodka. Podali�my sobie r�ce. - Poczekaj chwilk� - Marcin odwr�ci� si� i zacz�� i�� korytarzem. - Tylko zmieni� bluz� i mo�emy i�� - doko�czy� ze swojego pokoju. Kiedy ponownie pojawi� si� w drzwiach mia� du�y u�miech na twarzy. Co si� sta�o? - spyta�em zdziwiony. Podszed� bli�ej i stan�� obok mnie. - Popatrz, co ja tu mam - powiedzia� �ciszonym g�osem i zza plec�w wyj�� p� litra w�dki. Tak zaczyna�a si� ka�da nasza impreza, od alkoholu albo zjary. Po drodze do Damiana spili�my po jednej kolejce. Chcieli�my odreagowa�, cieszy� si� spotkaniem. Kiedy dotarli�my przed domem s�ycha� by�o muzyk�. Bass rozchodzi� si� w przestrzeni wprowadzaj�c wszystkie szyby w wibracje, w oknie na pi�trze odbija�y si� �wiat�a fleszu, jakby kto� ca�y czas robi� zdj�cia. Czuli�my nast�j techno i zabawy, kt�ra mia�a nie mie� ko�ca. - Cze�� - powiedzia� stoj�cy w progu Damian. Kr�ci� g�ow� w rytm muzyki, nam tak�e udziela� si� klimat. Po przywitaniu ze znajomymi zacz�li�my odurza� si�, a potem ta�czy�. Energia z nas emanowa�, byli�my niewy�yci. Patrzyli�my w �wiat�o stroboskopu, kt�re hipnotyzowa�o nas i zabiera�o w trans z�udzenia. Zwalniali�my w rytm fleszu, by nagle uderzaj�co przyspieszy�. Kiedy s�o�ce wstawa�o powolnymi krokami zm�czeni nocnymi baletami po prostu jarali�my jointy. Do umys�u i cia�a wkrada�o si� przyjemne odpr�enie, i wyciszenie. Oko�o czwartej-pi�tej rano wszyscy spasowali, muzyka gra�a coraz ciszej, a my odchodzili�my do �wiata marihuany. Ile by�o takich imprez? Chyba setki. Tydzie� w tydzie� organizowali�my si� i pr�bowali�my... zapomnie�? Nie wiem, mo�e porostu dobrze bawi� si�. Po latach wszystko wydaje si� by� inne, nabiera nowego �wiat�a i koloru. Nawet nie pr�buj� ocenia� tego co robili�my, to si� po prostu sta�o i to by�o nasz� histori�. Ka�dy kolejny dzie� po drugiej stronie by� gorszy od poprzedniego. W domu czas ciszy przeplata� si� z wybuchami w�ciek�o�ci. Czu�em si� jakbym by� zamkni�ty mi�dzy chmurami burzy. By�em wystawiony na deszcz, kt�ry ci�gle uderza w cia�o, ale ja czeka�em na co� gorszego. Na piorun, kt�ry rozedrze m�j �wiat na cz�ci, a p�niej grzmot, kt�ry przyniesie z sob� strach zniszczenia, wewn�trznej �mierci. Kiedy rodzice k��cili si� w��cza�em muzyk�. Nastawia�em moj� wie�� na powtarzaj�cy cykl i s�ucha�em w k�ko jednej p�yty. Znajdowa�y si� na niej d�wi�ki instrument�w, kt�re wpada�y do g�owy powoduj�c przyjemn� pustk�. By�em wtedy nieograniczony, mog�em wyj�� z mojego cia�a i pow�drowa� daleko, dalej ni� ktokolwiek by przypuszcza�. Emigrowa�em do �wiata marze�, tam odnajdywa�em stabilizacj� i ka�de z pragnie�. Mia�em nadziej�, �e mo�e wszystko si� u�o�y i b�dzie tak jak dawniej. Nadziej a - �mieszne uczucie. Nic nie daj e Ci powod�w by� j � mia�, a to co chcesz zdoby� j est po prostu nieosi�galne ty wierzysz, �e mo�e jakim� cudem przyjdzie kto� i powie: - Wszystko b�dzie dobrze. Nie musisz si� ju� martwi�. Tak si� jednak nie dzieje, ale ty nadal masz... nadziej�. Nieuchronnie zbli�a�y si� wakacje. Chocia� nigdy nie uczy�em si� dobrze, wydarzenia nieoczekiwanie przybra�y nowego obrotu. Nagle zda�em sobie spraw�, �e ma�ym wysi�kiem mog� mie� pierwszy raz dobr� �redni�. Postanowi�em walczy� i wykorzysta� sw�j czas. Kiedy przychodzi�em do domu uczy�em si�, chcia�em pokaza� sobie i innym, �e potrafi� osi�gn�� bardzo wiele, je�eli tylko chc�. W pierwszej klasie liceum jedna z nauczycielek wyda�a na mnie wyrok. M�wi�a, �e nic ze mnie nie b�dzie i przekonywa�a prawie codziennie do swojej teorii. Chyba jednak nie za bardzo wzi��em sobie do serca jej opinie. Po prostu robi�em swoje. W dzie� nauka, wieczorem kumple, tak toczy�y si� ostatnie dwa miesi�ce szko�y. Rezultat przeszed� nawet moje oczekiwania. Niekt�rzy byli w szoku, inni mieli to gdzie�, ale ja czu�em si� dobrze z swoim sukcesem. By�em zadowolony, a kiedy pokaza�em rodzicom �wiadectwo, za nagrod� wystarczy� mi ich u�miech. Po zako�czeniu roku przyszed� czas na �wi�towanie. Wyj��em ze skrytki ostatnie grosze, kt�re zarobi�em sprzedaj�c pirackie p�yty w szkole i razem z ch�opakami poszli�my do pizzerii. Usiedli�my przy jednym stoliku, zam�wili�my po piwie i chocia� nadszed� tak upragniony czas wolno�ci, nikt z nas szczeg�lnie nie cieszy� si�. Po prostu popijali�my trunek b��dz�c my�lami w przysz�o�ci. - Wiecie, co - zwr�ci� si� do nas Damian - zacz�y si� wakacje, ale jako� nie mam dobrego nastroju, nie widz� dla nas �adnych perspektyw i to strasznie mnie przyt�acza. Kurwa ludzie wyje�d�aj� gdzie� na wczasy, a my b�dziemy tkwili w tym mie�cie, kt�re nie ma imienia, kt�re dawno zosta�o zapomniane przez wszystkich. Nie wiem jak wy, ale ja mam zamiar co� z tym zrobi�. S�owa naszego przyjaciela da�y nam do my�lenia. Ka�dy z nas chcia� dokona� zmian w swoim �yciu. Po chwili Damian znowu zacz�� m�wi� i to co powiedzia� mia�o jaki� sens. - Znam spos�b jak zgarn�� kas� tylko, �e to b�dzie wymaga�o od nas niema�ego ryzyka - wzbudzi� w nas swoimi s�owami zainteresowanie. Zawsze powtarzali�my, �e kiedy jest ryzyko to jest r�wnie� zabawa, czy�by teraz trzeba by�o wprowadzi� t� dewiz� w �ycie? - M�w, o co chodzi i ile mo�emy zarobi� - powiedzia�em zniecierpliwiony. - Ju� wyja�niam - obejrza� si� najpierw za siebie sprawdzi� czy nikt nie znajduje si� za blisko i nie us�yszy nas. - Jak wiecie jeste�my zbyt m�odzi by m�c osi�gn�� cokolwiek drog� legaln�. Naszym jedynym wyj�ciem jakie dostrzegam s� narkotyki, tylko trzeba wej�� troch� g��biej, a na pewno si� uda. Nikt nie powiedzia� przez chwil� ani s�owa. Ka�dy wiedzia�, �e jest to nielegalne i jakie kary gro�� za posiadanie narkotyk�w, a co dopiero za handel. My�l niemniej kr��y�a wko�o. - Ka�dy z nas zarabia oko�o 100z� tygodniowo na czysto - kontynuowa�. - Z czasem my�l�, �e du�o wi�cej. Mam doj�cie gdzie tanio bierzemy, a reszta zale�y tylko od nas. Jest ryzyko, ale jest te� odpowiednia kasa, a my i tak nie mamy nic do stracenia, zaryzykujmy. Pieni�dze kusi�y nas bardzo. Ka�dy patrzy� w swoje sumienie, stara� si� oceni� przysz�e wydarzenia. Czy byli�my tak zdesperowani by zej�� do p�wiatka przest�pczego, czy to by�y te zmiany? - Kto wchodzi w to niech podniesie r�k�. Pierwszy uczyni� tak sam Damian. Ja podnios�em nast�pny, p�niej Marek i Marcin. - Jak pakowa� si� w g�wno to tylko razem - powiedzia� Marek. U�miechn�li�my si� do siebie. To oznacza�o now� przygod�, nowe wyzwanie i nas realizuj�cych swoje marzenia. Przez ca�y wieczoru pili�my i wspominali�my dobre czasy ze szko�y. Nasze wybryki, setki u�miech�w, ucieczki do Damiana, by gra� na komputerze i to co by�o dobre. Nikt nie chcia� tego dnia wej�� g��biej w szczeg�y narkotykowego biznesu. Oddali�my si� wspomnieniom z dzieci�stwa, bo wtedy stali�my si� chyba m�czyznami. Pierwszego dnia wakacji spotkali�my si� z samego rana u Marka. Ka�dy przyni�s� ze sob� tyle kasy ile zdo�a� wyci�gn�� od rodzic�w lub m�g� przeznaczy� ze swoich zasob�w. W sumie uzbierali�my 240 z� i za to kupili�my dwana�cie gram marihuany. Damian um�wi� si� z dealerem, kt�ry zaopatrywa� okolic�. Spotkanie nast�pi�o w lasku znajduj�cym si� na skraju miasta. W ustalonym miejscu odwa�yli odpowiedni� ilo�� i dokonali transakcji. Tyle towaru nie widzia�em jeszcze nigdy. Ca�a du�a torebka zapakowana by�a po brzegi traw�. Poszli�my z ni� z powrotem do Marka domu i tam podzielili�my na pakiety: cze�� po p� grama, a cze�� po gramie. Ka�dy z nas dosta� w sumie po trzy sztuki do sprzedania. Rozeszli�my si� w swoje strony wraz z przydzielonymi dzia�kami. Teraz nie by�o odwrotu, karty zosta�y rozdane, a my i tak nie mieli�my nic do stracenia. Wraca�em przez dworzec niedaleko swojego domu. - Gabriel - nagle kto� krzykn�� moje imi�. Obr�ci�em si� i zobaczy�em Piotrka biegn�cego do mnie. - Witam - odpowiedzia�em kiedy stan�� przede mn�. - Nie wiesz kto mo�e mie� troch� baczki do sprzedania, bo idziemy na zajebk� - spyta� sapi�c ze zm�czenia. - Tak si� sk�ada, �e ja mam. Ile potrzebujesz? - No... ca�ego gieta - odpowiedzia� bez zastanowienia. - Damy rad�, tylko czy masz mamon� ze sob�? - spyta�em. Mam. - Chod�my za tory, tam nie ma ludzi to Ci wydam - zaproponowa�em. Tak dokona�em pierwszego dealu. Posz�o wr�cz banalnie, na czysto zarobi�em 10z�, by�o ju� �eby wyj�� wieczorem z ch�opakami na piwko. Kasa kusi�a i to bardzo. Zw�aszcza, �e pierwszego dnia sprzeda�em wszystko, co mia�em i ka�dy z ch�opak�w te�. Razem zarobili�my 120 z�, a na g�ow� po 30. Eadna praca, ma�o czasu, a pieni�dze same przychodzi�y. Drugiego dnia r�wnie� spotkali�my si� i pieni�dze, kt�re zarobili�my zainwestowali�my w kolejne pakiety. Tym razem kupili�my 18 gram, po i p� sztuki na g�ow�. Ka�da kolejna partia rozchodzi�a si� jak �wie�e bu�eczki. Przez tydzie� sprzedali�my razem 50 gram. Nasz biznes kr�ci� si� coraz lepiej. Kupowali�my coraz wi�cej, a z czasem trzeba by�o poszerzy� asortyment. Na pocz�tek dropsy inaczej zwane pixe, a tak naprawd� to tabletki ecstasies. Kiedy bra�e� je na dyskotece mia�e� si�� ta�czy� do rana bez �adnego zm�czenia. Wiele os�b mog�o bra� po kilka tabletek przez jedn� noc, zbytu nam nie brakowa�o. Ka�dy weekend przynosi� obr�t oko�o 100 tabletek. Sprawy sz�y po naszej my�li, mieli�my grono sta�ych odbiorc�w, by�y pieni�dze, wieczne imprezy i tego chcieli�my. Byli�my m�odzi, znudzeni �yciem bez �adnych emocji i perspektyw. O ile mo�na m�wi�, �e dragi to by�a jaka� perspektywa, ale wtedy jak na to patrzyli�my to by�a, nawet du�a. Po pierwszym miesi�cu po odj�ciu wszystkich koszt�w wyliczy�em, �e zarobi�em 300 z�. Zosta�a mi z tego st�wa, ale to nie mia�o takiego znaczenia. Mieli�my pieni�dze na �ycie z dnia na dzie� i jeszcze zostawa�o nam na inwestycje. Marek po�yczy� wieczorem samoch�d od ojca. W czterech pojechali�my zabalowa�. Na pocz�tku kr��yli�my bez celu, s�uchali�my muzyki i wyg�upiali�my si�. Kiedy spalili�my pierwsz� gif�, mieli�my coraz lepsze pomys�y, po p� godziny ka�dy by� zjarany w��cznie z Markiem, kt�ry prowadzi�. Kiedy wyjechali�my na drog� krajow�, byli�my w najgorszym stanie. Prawie spali�my, nasze umys�y nie reagowa�y szybko, nagle Marek po�o�y� si� na kierownicy. - Id� spa� - oznajmi� le��c plackiem i patrzy� si� w bok, zupe�nie nie interesuj�c si� tym, co jest przed nim. Nikt nie zwraca� uwagi na niego, ka�dy by� zaj�ty sob�. Damian patrzy� si� przed siebie nie wiadomo co sobie wyobra�aj�c. - Uwaga �ciana - nagle krzykn��. Marek ockn�� si� i nacisn�� hamulec. Stan�li�my na �rodku g��wnej drogi, za nami stworzy� si� ma�y korek. Zacz�li�my si� �mia� i nie mogli�my przesta�. - Marek jed� ju� - powiedzia�em po chwili. Wyobra�a�em sobie t� �cian�, kt�rej nie by�o. K�ciki moich ust same sz�y do g�ry wywo�uj�c u�miech podobny do wyrazu twarzy klauna. Nie mog�em przesta�. Po jakim� czasie skr�cili�my w las. Jechali�my w�ska drog�, dopalaj�c kolejn� kulk�, schizuj�c si�. - Wy��cz �wiat�a, b�dziemy jecha� po ciemku, zobaczymy gdzie trafimy - zaproponowa� Marcin. Nagle zapad�a wok� nas totalna ciemno��. Noc wtargn�a do naszych umys��w, drogi nie by�o wida� nawet na metr. Dziwne obrazy przychodzi�y nam wtedy do g�owy, �e nagle mo�e wyskoczy� nam jaka� dziewczynka przed samoch�d, albo psychopata z siekier�, kt�ry b�dzie chcia� nas zabi�. Wyobra�nia dzia�a�a, a� za bardzo. Marek po minucie, mo�e dw�ch w��czy� �wiat�a. Mimo, �e jechali�my wolno zahamowa� nagle, a nas rzuci�o lekko do przodu. Stali�my metr od �ciany lasu, droga zakr�ca�a w prawo. Nie by�o nam do �miechu, chwile p�niej mogli�my wjecha� w drzewa, przegi�li�my. - A m�wi�em wam, �e b�dzie �ciana - wszyscy popatrzeli�my na Damiana - tylko nie wiedzia�em, �e z drzew - doko�czy� po chwili. Kolejny raz �miali�my si� razem. Nie by�o wa�ne, �e mogli�my rozwali� samoch�d tylko to, �e wiecz�r min�� na rozrywce i wyg�upach. Kontynuowali�my podr� z w��czonymi �wiat�ami. Wjechali�my z powrotem do miasta i zatrzymali�my si� przy ca�odobowym sklepie monopolowym. Dopad�a nas zwa�a. Kupili�my par� paczek chips�w, dwa litry soku i batony. Ob�erali�my si� dop�ki nie zabrak�o nam jedzenia. Mogli�my je�� i je��, to by� g��d, kt�rego nie da�o si� zaspokoi�. Tak dzia�a�a marihuana i takie by�y jej skutki. Klauni rechot, ospa�o��, zwa�a - wszystko zale�a�o od tego jak si� pali�o. Mo�na by�o czasem ca�y czas si� �mia�, a czasem od razu chcia�o si� spa�, zwa�a dopada�a pr�dzej czy p�niej. Ka�dy taki wiecz�r, kumple, baka b�d� w�da, samoch�d jak da�o si� wyrwa� go od starych i jazda na maxa. Byli�my m�odzi, g�upi i chcieli�my uciec od szarej rzeczywisto�ci. Czy to by� spos�b? W jakim� sensie tak, przynajmniej dawa� nam zapomnienie. Po drugiej stronie k��tnie i niepok�j wi���cy si� z jutrem nie ustawa�y, a nawet nasila�y si�. Sytuacja przerasta�a ca�� nasz� rodzin�, oddalali�my si� coraz bardziej tworz�c mi�dzy sob� niewidzialne bariery. Powoli s�owo dom zacz�o nabiera� zupe�nie nowego znaczenia. Stawa�o si� pustym d�wi�kiem, oznaczaj�cym budynek. Bierno��, kt�ra nam towarzyszy�a doprowadza�a mnie do sza�u. Chcia�em jako� pom�c, chcia�em co� zrobi�, ale co ja mog�em, by�em jeszcze taki m�ody. Szuka�em sposobu na nasze k�opoty, ale pewnego dnia po prostu w�o�y�em do portfela mamy sto z�otych, odda�em cz�� swojego nielegalnego zarobku. Wiedzia�em, �e im bardziej ni� mi przydadz� si� pieni�dze. Kiedy spostrzegli, �e maj� wi�cej kasy nie mogli w to uwierzy�. Wszystko by�o wyliczone co do grosza. Ka�da op�ata, jedzenie, podr�e i nagle zosta�o co� ponadto. By�em pewien, �e nie domy�laj� si� sk�d maj� pieni�dze i czym teraz zajmuj� si�. Tak by�o lepiej dla nich i dla mnie. Nie potrzebowali�my jeszcze wi�kszych komplikacji, niemniej takim sposobem niczego nie mo�na by�o za�atwi�. Zrobi�em ma�y zastrzyk, ale kuracja nie sk�ada�a si� tylko z jednego. Potrzebowali�my leczenia naszych dusz, potrzebowali�my odnale�� w�a�ciw� drog�. Z wakacji najbardziej zapad� mi w pami�ci wyjazd pod namioty. To by�o co� niesamowitego. Pierwszy raz bez �adnej opieki, ca�a nasza paczka bawi�ca si� do upad�ego przez siedem dni. Alkohol, marihuana, dziewczyny i muzyka. Tak mija� nam czas od rana do rana. Eadnych zmartwie� tylko zabawa, �miech i my - przyjaciele na zawsze. Przepijali�my narkotykowe pieni�dze bez ogranicze�, nie liczyli�my si� z jutrzejszym dniem, by�o tylko dzisiaj. Przyszed� jednak moment, kt�ry mia� powiedzie� co� wi�cej o naszych charakterach. Samo �ycie wystawi�o nas na pr�b�, z kt�rej nauczyli�my si� chyba czego�. Wieczorem zbierali�my si� do wyj�cia na dyskotek�, kiedy Damian spostrzeg�, �e nigdzie nie ma jego portfela. Ca�� grup� wyruszyli�my na poszukiwania. Mrok nie u�atwia� akcji, ale robili�my co w naszej mocy. Przemierzyli�my pole namiotowe, pytali�my napotkanych ludzi o zgub�, ale �ladu po portfelu nie by�o nigdzie. Zrezygnowani po p�torej godzinie wr�cili�my do namiotu. Damian zosta� bez pieni�dzy, a mieli�my jeszcze trzy dni do planowanego powrotu. - Wiecie, co - zwr�ci si� do nas Damian. - Wiem, �e to by�y brudne pieni�dze i nawet mi ich nie szkoda. Mam nadziej�, �e znalaz� je kto�, komu si� przydadz�. Ja i tak bym je przepierdoli�. Za to szanowa�em mojego przyjaciela, potrafi� w odpowiednim momencie przywr�ci� nas do pionu i otwarcie powiedzie�, �e to co robimy nie ma �adnego usprawiedliwienia, a wszystko co b�dzie konsekwencj� jest tylko nasz� win�. Wtedy i my powiedzieli�my wa�ne s�owa dla naszej przyja�ni. - Panowie wszystkie pieni�dze jakie nam zosta�y k�adziemy na kupk� i dzielimy na cztery. Ka�dy b�dzie mia� po r�wno i ka�dy b�dzie si� tak samo bawi�. Przyjechali�my tu razem i razem st�d wyjedziemy. Test, z kt�rego wyszli�my chyba zwyci�sko, bo tak naprawd� to dla nas nie liczy�y si� pieni�dze, chocia� to przez nie mieli�my tyle k�opot�w. O wiele wa�niejsze by�o to, �e mieli�my siebie to, �e potrafili�my dzieli� si�. M�wili�my, �e nigdy w �yciu nic nas nie por�ni i tak zosta�o do ko�ca. W takim klimacie min�y ca�e wakacje, szcz�cie przeplata�o si� z ci�kimi chwilami. Ale ja cieszy�em si�, �e jestem z moimi przyjaci�mi, razem mieli�my szanse zrobi� co� wi�kszego. Snuli�my plany na przysz�o��, chcieli�my otworzy� sw�j w�asny biznes. Mieli�my marzenia, jedne by�y daleko, ale niekt�re mogli�my prawie poczu�. Dlatego codziennie wstawali�my i walczyli�my o kolejny dzie�, toczyli�my bitw� z naszym �yciem. Z biegiem czasu kolejny raz przyszed� okres szko�y. Byli�my w klasie maturalnej, a jej koniec oznacza� egzamin dojrza�o�ci, czyli tak zwany test naszej doros�o�ci. Wiele by�o postanowie� i cel�w z pocz�tkiem roku, ale najwa�niejszym priorytetem sta�y si� dla mnie studia. Matura by�a tylko jednym z przystank�w po drodze, ale i ten przystanek musia�em przej�� pomy�lnie. Zdawa�em sobie spraw�, �e nie b�dzie �atwo. Mia�em los we w�asnych r�kach i tylko ode mnie zale�a�o czy b�d� m�g� ze spokojem patrze� w przysz�o��. - Umiesz liczy� Gabriel? - spyta�a mnie mama. - To licz na siebie - te s�owa zapad�y w mojej pami�ci niczym dewiza �ycia. Czasem wydawa�o mi si�, �e taka jest smutna prawda, ale kiedy spojrza�em na to z drugiej strony zobaczy�em, �e wtedy zwyci�stwo smakuje najlepiej. Tak by�o chyba z nauk�, ju� w zesz�ym roku poczu�em jak to jest osi�ga� swoje cele, a nawet wychodzi� poza oczekiwany pr�g. Dokona�em tego samotnie i teraz tak�e dok�adne wiedzia�em, czego chc�. Zale�a�o mi na dobrych wynikach, bo tylko one gwarantowa�y spok�j i dalszy rozw�j. Przynajmniej tak mi si� wydawa�o. **** Wrzesie� przyni�s� do mojego �ycia pewne zmiany. Powoli domowe sprawy zacz�y si� uk�ada� dzi�ki nowej pracy mamy, ja by�em niezale�ny, a atmosfera niepewno�ci i napi�cia opada�a coraz szybciej. Wtedy te� zobaczy�em pierwszy raz Dominik�. Dziwny traf chcia�, �e to w�a�nie dzi�ki narkotykom pozna�em j�. Jak, co poniedzia�ek spotka�em si� z pewnym sta�ym klientem, by dokona� dealu. Umawiali�my si� w ma�ym lasku ko�o dworca kolejowego zawsze o tej samej porze. Znajdowa�a si� tam w�ska �cie�ka, kt�r� od ludzkich oczu ochrania�y g�sto rosn�ce drzewa i krzaki. Miejsce owiane by�o z�� s�aw�, wi�c nie spodziewa�em si�, �e kto� b�dzie tamt�dy przechodzi�. Czeka�em zniecierpliwiony i kiedy podnios�em wzrok z ziemi, zamiast klienta zobaczy�em j�. By�a szczup�� blondynk� o kr�conych w�osach si�gaj�cych jej za ramiona. Wzrost oko�o metra siedemdziesi�ciu, ale najbardziej zainteresowa�a mnie w niej twarz. Przyci�ga�a wzrok swoimi �agodnymi barwami niczym nimfa. - Cze�� - s�owa Rafa�a wybi�y mnie z jakiego� uroku. Odwr�ci�em si� w jego stron�. - Cze��. To, co zwykle? - spyta�em. - Dzisiaj daj mi ca�� sztuk� - odpowiedzia� z jakim� zniecierpliwieniem. Wyj��em z pude�eczka przytwierdzonego do mojego paska jedn� torebeczk� i dyskretnie poda�em j� Rafa�owi. W r�ce oszacowa� czy dobrze mu wyda�em. - Dobra bior� - stwierdzi� po chwili. Towar schowa� do kieszeni, a kiedy podawali�my sobie r�k� na po�egnanie w�o�y� do mojej d�oni dwa papierki, 20- sto i 10-cio z�otowy. W kolejny poniedzia�ek pierwszy na spotkanie przyszed� Rafa�. Ca�a ceremonia mia�a odby� si� zgodnie z harmonogramem. Cze��, ile chcesz, p� sztuki albo ca��, okej, bior�. Zawsze ten sam schemat, te same pytania i odpowiedzi. Poda�em mu materia� i wtedy pojawi�a si� ona, sz�a powoli w g�r� �cie�ki. Ogarn�� mnie mimowolny strach, chcia�em jak najszybciej dokona� dealu. - Co� ma�o wydaje si� tutaj by� - stwierdzi� z lekkim grymasem na twarzy. Spogl�da�em to na niego to na ni�. Nie mog�em pozwoli�, by nabra�a jakichkolwiek podejrze�, co do mojej obecno�ci w tym miejscu. - Dzisiaj masz szcz�liwy dzie�, dawaj dwa zero - powiedzia�em pospiesznie. Kiedy po�egna�em si� z Rafa�em znajdowa�a si� nieca�e dwadzie�cia metr�w ode mnie. Patrzy�em prosto w jej oczy, ale dziewczyna nawet nie drgn�a tylko sz�a przed siebie nie zwracaj�c na nic uwagi. Min�� miesi�c, a ja ci�gle o niej my�la�em. Ka�dej nocy jej twarz przychodzi�a do mnie i wype�nia�a sen. Sta�a si� chwil�, chocia� nawet jej nie by�o. Nigdy nie przypuszcza�em, �e nieznajoma osoba b�dzie mia�a na mnie taki wp�yw i dlatego postanowi�em wzi�� sprawy w swoje r�ce. Chcia�em j� pozna�, w my�lach setki razy uk�ada�em plan jak zacz�� rozmow�, ale rzeczywisto�� jak zawsze okaza�a si� nie do przewidzenia. Rafa� po dokonaniu transakcji szybko znikn�� za skr�caj�c� �cie�k�. Wida� by�o po nim, �e zmienia si� z ka�dym dniem. Trz�s�y mu si� r�ce, coraz cz�ciej kombinowa� i wykr�ca� si�, ale p�ki p�aci� nie interesowa�o mnie nic innego. Wci�gn�� go �wiat, kt�ry mo�na by�o �atwo zdoby� za pieni�dze. Kupowa� sobie szcz�cie i dziwny czas, kt�ry nigdy nie p�ynie zgodnie ze wskaz�wkami. Tym samym dochodz� do wniosk�w, �e narkotyki s� dla ludzi przegranych. Dla tych, kt�rzy chc� odwr�ci� swoje �ycie i zapomnie� nawet o tera�niejszo�ci. Przychodzi mi na my�l prostytutka, kt�r� mo�na wynaj�� w ka�dej chwili po to by skosztowa� namiastki przyjemno�ci. Takie s� narkotyki, skrawek szcz�cia, moment euforii, a po chwili albo bierzesz znowu albo powracasz do rzeczywisto�ci. Widzia�em jak codziennie przynajmniej par� os�b przegrywa�o, nawet sam czasem poddawa�em si� temu z�udzeniu, zakrzywieniu czasu. Stoj�c samotnie na �cie�ce coraz wi�cej z�ych my�li przychodzi�o do mojej g�owy. Obawia�em si�, �e nigdy wi�cej jej nie zobacz� i ominie mnie szansa zrobienia z siebie b�azna. Mimo to w�asny strach nie pozwala� mi stamt�d odej��. Kiedy pojawi�a si� na ko�cu dr�ki ogarn�o mnie zdenerwowanie. Serce coraz bardziej i coraz szybciej uderza�o w klatk� piersiow�. Moment naszego spotkania nadchodzi� nieuchronnie. Da�em krok i stan��em naprzeciw niej. Nasze oczy spotka�y si� chyba po raz pierwszy, ale oboje nie byli�my tym skr�powani. Zatrzyma�a si� i u�miechn�a. - Pewnie chcesz si� ze mn� um�wi�. Widzia�am jak na mnie patrzysz co poniedzia�ek - powiedzia�a pewna siebie. Jej s�owa zupe�nie mnie zaskoczy�y. Przez chwile waha�em si� i nie wiedzia�em, co na to odpowiedzie�. - Sk�d wiedzia�a�? - spyta�em i to by�a pewnie najg�upsza my�l, jaka mog�a przyj�� do mojej g�owy. - Kobieca intuicja, a spotkamy si� w pi�tek o 19:00 w pizzerii na rondzie. Do zobaczenia. U�miechn�a si�, omin�a mnie i posz�a dalej. Odprowadza�em j� wzrokiem. - A jak nie mog� w pi�tek? - krzykn��em. Lekko obr�ci�a si� przez rami�. - Lepiej �eby� przyszed�. Kiedy znikn�a w oddali u�miechn��em si� do siebie. Chocia� zupe�nie nie tak mia�o wygl�da� nasze pierwsze spotkanie i ca�y m�j plan leg� w gruzach, by�em szcz�liwy. Najwa�niejszy cel zosta� osi�gni�ty. Mieli�my spotka� si� nied�ugo, a to oznacza�o nowe wspomnienie. Kolejne dni wype�nione by�y my�lami o nieznajomej i spotkaniu. Tak bardzo chcia�em by wszystko u�o�y�o si�, chcia�em j� pozna�, zakocha� si� i straci� dla niej g�ow�. Te cztery dni do pi�tku wydawa�y si� by� wieczno�ci�. Obija�em si� z k�ta w k�t, ci�gle my�l�c o tym co b�dzie. Wype�nia�y mnie r�nego rodzaju obawy. Nie mog�em jej powiedzie�, �e jestem dealerem. Oznacza�o to, �e od razu musia�em k�ama�. �le si� z tym czu�em, ale nic nie mog�em na to poradzi�. Przynajmniej teraz. Przyszed�em na spotkanie troch� wcze�niej, nie chcia�em sp�ni� si� na pierwsz� randk�. Usiad�em przy stoliku w ogr�dku, na dworze by�o ciep�o i przyjemnie. Czekaj�c nachodzi�y mnie dziwne my�li, coraz bardziej w�tpi�em w to, �e przyjdzie. Nie wiem dlaczego przyjmowa�em takie nastawienie, mo�e po prostu by�em przyzwyczajony do pora�ek i pod�wiadomie z g�ry zak�ada�em najgorsze. Odpowiedzi nawet teraz wydaj� si� by� niejednoznaczne, pr�buj� przywo�a� tamten czas, chc� dokopa� si� do zakamark�w pami�ci, ale nie tak �atwo jest oceni� strach. Pojawi�a si� z pi�ciu minutowym sp�nieniem, przyjecha�a samochodem, czarnym audi A4. Auto by�o prawie nowe, mog�o mie� najwy�ej dwa lata. Co ja tutaj robi� z tak� dziewczyn�? - by�a to pierwsza my�l jak przysz�a mi do g�owy. Wysz�a z samochodu. Wygl�da�a prze�licznie, mia�a na sobie bia�� sp�dniczk� do kolan i br�zowy T-shirt. - A jednak znalaz�e� czas by si� ze mn� spotka� - stwierdzi�a pewna siebie. - Nie m�g�bym przegapi� takiej okazji. - Poczekaj chwil�, zaraz przyjd� - powiedzia�a wymijaj�co. Wesz�a do lokalu, a po oko�o minucie pojawi�a si� zn�w z pizz� zapakowan� na wynos. Spojrza�a na mnie swoimi flirtuj�cymi oczami. - B�dziesz tak siedzia� czy jedziesz ze mn�? - spyta�a. Zaskakiwa�a mnie na ka�dym kroku, najpierw kiedy spotkali�my si� w lesie, a teraz mam jecha� z ni� w nieznane. Naprawd� by�a pozytywnie zakr�con� dziewczyn�, dlatego niewiele zastanawiaj�c si� wsiad�em do samochodu. - Dok�d jedziemy? - spyta�em. - Tam gdzie b�dziesz chcia�, by zatrzyma� si� czas. Nie mia�em nic do stracenia. Tajemnica by�a poci�gaj�ca, a ona jeszcze bardziej. Jechali�my nie rozmawiaj�c, w tle moich my�li gra�a jedynie cicho muzyka z radia. Patrzy�em na ni� z zaciekawieniem i fascynacj�, kt�r� mo�e posiada� tylko m�ody cz�owiek. Po oko�o 15 minutach dojechali�my do celu. Wyszli�my oboje z samochodu, Dominika roz�o�y�a koc na ziemi poczym usiedli�my na nim. Jedli�my pizze i rozmawiali�my. To wtedy tak oficjalnie przedstawili�my si� sobie i zacz�li�my poznawa�. M�wili�my swobodnie o tym, co lubimy, szkole, imprezach. - Przepraszam, kt�ra godzina? - spyta�a si� nagle. Pomy�la�em, �e nudzi si� i powie teraz, �e zapomnia�a o czym� i musimy jecha�. Spojrza�em na zegarek swojego telefonu. - Za 3 minuty 20:00. - Wi�c chod�my. Wzi�a mnie za r�k� i poprowadzi�a na mostek nad rzek�. Ci�gle nic nie rozumia�em. - Patrz teraz na rzek� w kierunku wschodnim. Oparli�my si� o barierki i pr�bowa�em dostrzec co� niezwyk�ego. Po chwili zrozumia�em dlaczego powiedzia�a, �e zabierze mnie tam gdzie b�d� chcia�, by zatrzyma� si� czas. Nagle zza zakr�tu rzeki wyp�yn�a ogromna fala nacieraj�c prosto na nas. Miliony litr�w wody p�dzi�y korytem rzeki. - Odwracamy si� - krzykn�a przedzieraj�c si� przez szum p�yn�cej wody. Oboje zmienili�my kierunek patrzenia i stan�li�my przy drugiej barierce. Nigdy jeszcze czego� takiego nie widzia�em, zaraz za mostem powsta� ma�y wodospad wyrzucaj�cy wod� na kilka metr�w. Przed nami wyros�a �ciana rozpryskuj�ca si� i opadaj�ca w d�, to by�o co� pi�knego. Patrzyli�my jak zaczarowani, chcia�em by czas si� zatrzyma�. Po chwili spojrza�em na ni�, ona r�wnie� odwr�ci�a wzrok. Nasze oczy m�wi�y sobie wszystko, wiedzia�em �e nic ju� nie mo�e przeszkodzi� nam, mia�em by� szcz�liwy. - Sk�d wiedzia�a� o tym miejscu? - spyta�em po chwili. - Kiedy� przyjecha�am tu wieczorem na rowerze, niczego nie spodziewaj�c si� stan�am na mostku i wtedy w�a�nie zobaczy�am pierwszy raz to przepi�kne zjawisko - po ma�ej przerwie kontynuowa�a. - Wcze�niej przyje�d�a�am tu codziennie, a teraz jak mam ochot� pomy�le� troch� w samotno�ci. 10 Rozmawiali�my tak jeszcze przez dwie godziny poczym pojechali�my do domu. Ca�� noc nie mog�em zasn��, wci�� my�la�em o Dominice. Chcia�em si� jak najszybciej z ni� spotka�. Moje serce zagubi�o si� w niej. * Przyszed� czas kiedy kolejne zmiany by�y nieuniknione. W narkotykach osi�gn�li�my pewien pu�ap, kt�rego nie mogli�my przekroczy�. Rynek by� nasycony, nie da�o si� zwi�kszy� sprzeda�y, ale my mieli�my pomys�.. kt�ry mia� rozwi�za� t� kwestie. Pewnego dnia Damian um�wi� si� na odbi�r towaru z g��wnym dealerem, kt�ry mia� przygotowa� 20 gram marihuany i 50 drops�w. Konrad czeka� jak zwykle w lesie, plan nie zak�ada� jednak przej�cia dostawy od niego. Wcze�niej zawiadomili�my policj�, �e w podanym miejscu znajduje si� podejrzana osoba, kt�ra namawia�a nas na kupno narkotyk�w. Wszystko by�o zaplanowane, co do minuty. Czeka�em na skrzy�owaniu dr�g, przez kt�re mia�y jecha� gliny. Jak tylko ich zobaczy�em zadzwoni�em do Damiana. - Co jest? - spyta�. Jad� - odpowiedzia�em i roz��czy�em si� Damian z Markiem weszli na �cie�k� prowadz�c� do miejsca dealu. Kiedy Konrad zobaczy� ich podni�s� r�k� do g�ry na znak przywitania. Szli wolno, radiow�z mia� zaraz wyjecha� z bocznej ulicy. Potrzebowali jeszcze chwili, wi�c stan�li i zapalili papierosa. Kiedy Marek podni�s� g�ow� z nad zapalniczki, zobaczy� jak Konrad zrywa si� do biegu. Plan zaczyna� dzia�a�. Obaj skoczyli w pobliskie krzaki, nie mogli by� zauwa�eni przez gliny. Na drodze pojawi� si� samoch�d i po chwili psy rzuci�y si� w pieszy po�cig, a Damian z Markiem ulotnili si� z miejsca dostawy. Wszystko posz�o tak jak przewidywali�my. Byli�my czy�ci, Konrad nie m�g� nas o nic podejrzewa� i tym samym przej�li�my ca�y rynek. Miasto zosta�o bez g��wnego dostawcy, wszystkie pionki Konrada by�y zbyt g�upie by przej�� po nim biznes, a my chcieli�my to wykorzysta�. Nawet sam Konrad by� nieudacznikiem, kt�ry gra� dla kogo� postawionego wy�ej. Byli�my pewni, �e p�jdzie siedzie� na przynajmniej dwa lata dlatego wzi�li�my si� ostro do pracy. Znale�li�my kontakt do du�ego dostawcy towaru, za od�o�one pieni�dze kupili�my spore partie ka�dego z narkotyk�w. Czego� takiego jeszcze nie widzia�em, setki ecstasies i po kilka, kilkana�cie, a nawet kilkadziesi�t gram baki, amfy, koki i haszyszu. Nasz� si�� by�o to, �e pracowali�my razem i ka�dy mia� sw�j wk�ad, jeden za wszystkich wszyscy za jednego. Oczywi�cie niewielki op�r powsta� ze strony pomys�owych marionetek z dru�yny Konrada, ale to by�y pojedyncze przypadki. My�leli, �e uda si� im nas wyprze�, niestety okaza�o si� to by� tylko z�udnym marzeniem. Kiedy kto� pr�bowa� wkr�ci� si� do interesu rzucali�my dumpingow� cen�, dzi�ki czemu nikt nie by� wstanie nas przebi�. Miasto mia�o nowych w�adc�w, nas. Nie mog�em narzeka� na brak zaj�cia. Dni p�yn�y szybko dzi�ki nauce, dealowaniu, imprezach i Dominice, kt�rym po�wi�ca�em teraz ca�y czas. Z ch�opakami ci�g�e zajebki, czasem nawet przez tydzie� mogli�my dzie� w dzie� balowa�. Nie przeszkadza�o nam to w nauce, jak trzeba by�o to si� uczyli�my, jak mieli�my wolny czas melan�owali�my. Mimo to w moim duchu panowa� niepok�j. W domu wci�� nie by�o stabilizacji, dzia�ali�my jak wahad�o, kt�re wystawia�o nas na ekstremalne sytuacje. Popadali�my w skrajno�ci, odbiegaj�c w znacznym stopniu od normalno�ci. Coraz bardziej ryzykowa�em, �e wszystko wyjdzie na jaw, coraz wi�cej os�b przychodzi�o po narkotyki, to ju� nie by� cichy interes. Prawie wszyscy wiedzieli do kogo zwr�ci� si� je�eli czego� potrzebujesz, byli�my znani i odwiedzani. Codziennie przynajmniej par� os�b przychodzi�o do mojego domu dokona� transakcji. Kasa z tego by�a du�a, ale ryzyko jeszcze wi�ksze. Rodzice wci�� nie domy�lali si�, co tak bardzo poch�ania mnie. Prawdopodobnie dzi�ki temu, �e nie wydawa�em pieni�dzy na rzeczy materialne tylko na zabaw�. Wszystko, co mi zostawa�o odk�ada�em do tajnej skrytki. Nie wiem dlaczego, ale musia�em gdzie� chowa� pieni�dze, chyba ba�em si�, �e mo�e mi je kto� zabra�. Po latach wydaje mi si�, �e pod�wiadomie brak kasy zawsze kojarzy� mi si� 11 z k�opotami, a pieni�dze dawa�y poczucie bezpiecze�stwa. Czy by�em materialist�? Nie wiem, nie zale�a�o mi na tym by by� bogatym, by posiada� wszystko co dusza zapragnie. Chcia�em mie� po prostu na normalne �ycie, �eby zawsze by�o na rachunki, jedzenie i jakie� ma�e przyjemno�ci. Wiedzia�em co to znaczy nie mie� dlatego tak ch�tnie dzieli�em si�, kiedy kt�ry� z nas nie mia� na piwo to porostu stawia�o mu si� je. Ta zasada dzia�a� we wszystkie strony dlatego nikt nigdy nikomu nie wypomina� pieni�dzy, bo pr�dzej czy p�niej one i tak wraca�y kiedy kto� by� w potrzebie. Prawie codziennie spotyka�em si� z Dominik�, to by�y jedne z najszcz�liwszych chwil w moim dotychczasowym �yciu. Zakocha�em si� w niej i ka�da chwila by�a jak nektar, kt�ry mo�na by�o pi� bez ko�ca. Potrafili�my rozmawia� o wszystkim, �miali�my si� z tych samych rzeczy tylko, �e ona �y�a innym �yciem ni� ja. Tak bardzo chcia�em jej powiedzie� o wszystkim, ale nie mog�em. Ba�em si�, �e str�c� j�. By�em z�ym cz�owiekiem, bez przysz�o�ci bez przesz�o�ci, jedyne co mia�em to z�udne marzenia, paru przyjaci� i j�. Gdybym straci� cokolwiek z tego co mi zosta�o, za�ama�bym si�. Prze�omowa dla znajomo�ci z Dominik� okaza�a si� impreza zorganizowana przeze mnie na osiemnaste urodziny. Niby zwyk�y balet ze znajomymi i przyjaci�mi, ale to wtedy chyba tak naprawd� poczuli�my, �e chcemy by� razem. Przeta�czyli�my p� nocy, kiedy jedna piosenka po prostu nas po��czy�a. W tym samym momencie nasze usta zetkn�y si�, dotkn��em jej mi�kkich i delikatnych warg, a kiedy spojrzeli�my na siebie po poca�unku, nasze oczy m�wi�y sobie wszystko, wiedzieli�my. Nie wypowiedzieli�my �adnych s��w, tylko przytulili�my si� do siebie, chcieli�my by� blisko, jak najbli�ej. Czu�em si� tak bezpiecznie, tylko dzi�ki niej. Najlepsza impreza jak� zorganizowa�em, na kt�rej by�em i kt�r� zapami�tam do ko�ca �ycia. Jeszcze d�ugo po, go�cie dzi�kowali mi za zaproszenie. Mi�o by�o s�ysze�, �e bawili si� dobrze w�a�nie u mnie. Mimo ma�ych wybryk�w, kt�re by�y nieod��czn� cz�ci� imprez, czyli opr�cz zalanej �ciany i dw�ch nieprzytomnych go�ci, kt�rzy mocno powstrzymywali si� by nie zwr�ci� do otoczenia tego, co wypili i zjedli nie by�o �adnych nieprzyjemno�ci. Ostatni znajomi wyszli o 9:00 rano. Maraton trwa� trzyna�cie godzin, by�em zm�czony i wyczerpany, ale szcz�liwy. Dominika pomog�a mi troch� posprz�ta� i r�wnie� posz�a do domu, nawet nie mia�em si�y jej odprowadzi�. Po�o�y�em si� spa� i nie wsta�em do wieczora. W niedziel� po imprezie zrobi�em rachunek tego, co dokona�em przez te wszystkie lata. Swojego zachowania, dzieci�stwa, ca�ego dotychczasowego �ycia. Przegl�da�em zdj�cia z album�w i wspomina�em. Ka�da fotografia by�a cz�ci� mnie, a kolejne obrazy od�wie�a�y i przywo�ywa�y przesz�o��. Wyjazdy, wizyty, urodziny przychodzi�y na nowo, spotyka�em si� ze swoj� histori� pr�buj�c oceni� j�, a mo�e po prostu wyci�gn�� z niej to, co najlepsze. Przecie� po to s� zdj�cia. Zapisujemy na nich szcz�liwe chwile, by m�c przypomnie� sobie jak to by�o, jakie mieli�my pi�kne �ycie. Nikt nie odwa�y si� uwieczni� chwili p�aczu czy oblicza �mierci. To s� wspomnienia, kt�re chcemy wyrzuci� z pami�ci, zapomnie�. Patrzy�em na siebie z przed lat i u�miecha�em si�. Widzia�em dzieci�stwo, przyjaci�, rodzin� - �wiat idealny, kt�rego nic nie mog�o zak��ci�. Szed�em coraz dalej �cie�k� wiecznych pami�tek zag��biaj�c si� w wydarzeniach sprzed lat. Wiele pi�knych wspomnie� powr�ci�o, ale odnalaz�em tak�e co� niepokoj�cego. Kiedy by�em coraz bli�ej ko�ca zauwa�y�em, �e z mojej twarzy zacz�� powoli znika� u�miech. Najpierw nie wierzy�em, �e to mo�e mie� miejsce. Przerzuca�em gor�czkowo kolejne fotografie, chcia�em znale��, chocia� ma�y �lad rado�ci. Album sko�czy� si�, a nast�pnego ju� nie by�o. Pr�bowa�em zrozumie� czemu nie potrafi�em rozszerzy� k�cik�w ust. Czy�by co� si� we mnie wypala�o, czy straci�em cze�� siebie? Pytania, kt�re by�y tylko retoryczne przychodzi�y wci�� do mojej g�owy. Wiedzia�em, �e zmieniam si� bo przecie� ka�dy zmienia si� z biegiem czasu, ale na co by�a to zmiana? Na lepsze, mo�e na gorsze, czy taka by�a cena doros�o�ci, �e znikn�� z mojej twarzy u�miech? 12 Zastanawia�em si� czy to, �e sko�czy�em osiemna�cie lat zmieni�o co� w moim �yciu. Jednego dnia sta�em si� doros�y, ale ten dzie� na pewno nie wypad� w dniu urodzin, s�owa odpowiedzialno�� czy samodzielno�� zna�em od dawna, wi�c chyba nie. Mimo to moja �wiadomo�� szuka�a dalej. Patrzy�em w przysz�o��, ale realia by�y zawsze takie same, otacza� mnie ten sam �wiat i nie by�o powod�w do zmian. Tylko narkotyki powodowa�y jakby wi�ksze ryzyko. Je�eli wpad�bym w sid�a policji, niemia�bym szans na unikni�cie kary. Prawo by�oby nieugi�te i tym samym ruletka wi���ca si� z dealowaniem krecia si� coraz szybciej. Schowa�em zdj�cia z powrotem do szuflady, mi�o by�o prze�y� to wszystko jeszcze raz, zobaczy� dzieciaka, kt�ry beztrosko biega po podw�rku i m�czyzn�, kt�ry ci�gle kszta�tuje si�. Jedno wiedzia�em, �e do tej pory nie mam czego �a�owa�, by�em w porz�dku wobec siebie, a wszystko co si� wydarzy�o musia�o si� wydarzy� �ebym m�g� by� tym, kim jestem. Martwi� mnie tylko u�miech, kt�ry znikn�� z mojej twarzy. Czu�em, �e to przez k�opoty, kt�re odwiedza�y mnie ka�dego dnia, ale �eby by� pewnym musz� przej�� dalej i spr�bowa� zrozumie�. Wieczorem wyszed�em na spacer, chcia�em zosta� sam na sam z dr�cz�c� mnie rzeczywisto�ci�. Na dworze by�o ciep�o pomimo zapadaj�cego zmroku, niebo pokrywa�y pierwsze gwiazdy i przyjemnie by�o przemierza� ulice wolnym krokiem oddaj�c si� refleksji. My�la�em o Bogu, w kt�rego przecie� nie wierzy�em. Odszed�em od niego tak dawno i tak daleko. Nie modli�em si�, nie rozmawia�em, szuka�em w nim winy i znalaz�em j�. Ca�a niesprawiedliwo�� tego �wiata by�a jego win� i dlatego buntowa�em si� przeciwko... przeciwko czemu? Zgubi�em si� w my�lach o jego istnieniu, jedno zdanie zaprzecza�o drugiemu. Raz jeste�, raz Ci� nie ma. Dlaczego tak trudno jest nie zw�tpi� maj�c w�tpliwo�ci tu� przed sob�? Analizuj�c sytuacj� widz� zmiany z dnia na dzie� i pytam. Czemu mnie nie opu�ci�e�? Czemu nie odszed�e� razem ze mn�? Mama dosta�a prac�, radzili�my sobie, a co najwa�niejsze pozna�em Dominik�. Wszystko wskazywa�o na to, �e B�g jednak jest i pomaga mi. Kiedy nie mog�em poradzi� sobie z problemami przyszed� i da� nadziej�. Trudne dni, kt�re musia�em przej�� mog�y by� moj� pr�b� i tak to teraz odbieram. Jak Hiob by�em testowany i pewnie ka�dy z nas zdaje podobny egzamin. Tylko, �e ja nie jestem Hiobem i mo�e dlatego nie wyszed�em z tej pr�by zwyci�sko. Straci�em wiar� i m�wi� to otwarcie albowiem nie jest mi wstyd. Potrafi� przyzna� si� przed samym sob�, �e zawiod�em. To co najbardziej liczy�o si� dla mnie to odnowienie wiary. Musia�em wyci�gn�� wnioski z przesz�o�ci i spr�bowa� i�� dalej. Potrzebowa�em spowiedzi gdy� nosi�em ze sob� zbyt du�y ci�ar grzechu. Narkotyki, alkohol, zw�tpienie, nienawi�� wszystko to przyt�acza�o mnie, a je�eli mia�em wr�ci� do Boga i zacz�� z nim rozmawia�, oczyszczenie by�o konieczne. Ludzie nie uznaj� tego obrz�du, ale dla mnie by� on czym� szczeg�lnym. Wi�kszo�� z nas woli i�� przed o�tarz i tam niby przed Bogiem, ale tak naprawd� tylko w my�lach, wypowiedzie� swoje grzechy. Wydaje si�, �e oni po prostu boj� si� przyzna� przed cz�owiekiem takim jak my sami, �e zgrzeszyli i jest im wstyd. Tak jest �atwiej, nikogo nie widzimy, jeste�my sami z o�tarzem i nasza pod�wiadomo�� dopisuje do tego obraz Boga. Nie sztuk� jest jednak przyzna� si� przed nim do grzech�w. On i tak zna je wszystkie, ale sztuk� jest przyzna� si� do b��d�w przed cz�owiekiem, kt�ry r�wnie� grzeszy, kt�rego je�eli spotkamy na ulicy b�dzie wiedzia� o wszystkim, co zrobili�my. Ka�de spotkanie z kap�anem przy spowiedzi wzbudza�o we mnie taki sam strach. Nikt z nas nie lubi przyznawa� si� do b��d�w i ja nie by�em wyj�tkiem. Mimo tego uczucia przynajmniej raz na p� roku odwiedza�em konfesjona�. Nic nie mog�o zast�pi� tego, co nast�powa�o zaraz po. Rado��, odrodzenie, tak jakby wszystko zaczyna�o si� od nowa. Znika� strach, czu�em si� lepiej kiedy kto� pozna� moje tajemnice i potrafi� powiedzie� wybaczam ci. Do domu wr�ci�em p�no wieczorem, le��c w ��ku kontynuowa�em swoje rozmy�lania. 13 Chcia�bym zmierzy� swoje �ycie miar�, tylko jak? W latach, co na palcach mo�na zliczy�, Czy w zachodach s�o�ca od tysi�cy dni, Albo sekundami, w kt�rych cz�owiek �ni? Chcia�bym obiektywnie spojrze� na t� miar�, tylko jak? Pasmem dobrych i owocnych lat dzieci�stwa, Nieszcz�ciami wyrwanymi z pojedynczych dni, Albo sekundami, w kt�rych u�miech go�ciem mym? Trudno jest oceni� pami�� wspomnie� swych, Wi�c przenosz� si� w przesz�o�� i na nowo gram, W tym teatrze �ycia nazywanym marzycielskim, W kt�rym ka�dy z akt�w jednym jest pragnieniem. Z perspektywy czasu patrz� na ka�d� chwil�, I dlatego jednocze�nie jestem bohaterem, widzem, Oceniam wzrokiem marze� i wyliczam niespe�nione, Tylko one mi powiedz� w, kt�rym miejscu stoj�. * Czterech przyjaci� kolejny raz po��czy� wsp�lny cel. Marzenie, kt�re w kr�tkim czasie mia�o zrealizowa� si�. Chcieli�my spe�ni� ameryka�ski sen i kupi� samoch�d. Brzmia�o to tak nierealnie, ale czy� nie takie maj� by� marzenia? Nierealne, nieosi�galne, tak dalekie, �e nawet ich nie wida�. Takie by�y nasze, ale nikt nie m�g� zabroni� nam ich mie�. Znale�li�my si� w momencie, kt�ry dawa� nam nadziej�, �e uda si� kupi� auto. Widzieli�my nowe mo�liwo�ci i siebie maj�cych co� tylko dla siebie. Pieni�dze na pojazd mogli�my zdoby� do�� szybko, ale przeszkod� nie do przebycia okaza�y si� by� op�aty, kt�re towarzyszy�y rejestracji. Niestety potrzebowali�my dokument�w, a zaw�aszcza ubezpieczenia kosztuj�cego astronomiczn�, jak na nasze warunki kas�. Nie mieli�my zni�ek, a roczne koszty by�y zbyt wysokie, wi�c ponownie znale�li�my si� w punkcie wyj�cia. Mimo i� byli�my bardzo daleko od realizacji zamierze�, siedz�c na przerwach w szkole dyskutowali�my tak, jakby�my mieli kupi� nasz samoch�d nast�pnego dnia. Planowali�my dok�d pojedziemy, co b�dziemy robi�, k��cili�my si� nawet o mark� i kolor jaki wybierzemy. Kiedy pierwszy raz pad� pomys� z samochodem, prawie ca�� noc nie mog�em spa�. Ci�gle przychodzi�y do moje g�owy nowe my�li, przed oczami przechodzi�y obrazy wspomnie�, kt�rych jeszcze nie by�o. Jego karoseria l�ni�a, w �rodku przestronny, z czasem zak�adamy sprz�t graj�cy i jedziemy w podr�, kt�ra nie ma ko�ca. Takie by�y moje marzenia. Spotkali�my si� u Marcina w domu, ogl�dali�my jaki� film i popijali�my piwka. Obrazy wy�wietlane na monitorze komputera przechodzi�y przed naszymi oczami do�� oboj�tnie. Wydawa�o si�, �e ka�dy b��dzi� gdzie� indziej, w swoich my�lach. - Ca�y czas dr�czy mnie ubezpieczenie. Jak my to zap�acimy? Spojrzeli�my na Marka z b�ogos�awie�stwem. Kto� w ko�cu oderwa� nas od tego nudnego filmu. - Przecie� musi by� jaki� spos�b �eby by�o taniej - kontynuowa� Marek. - O czym tak rozmawiacie ch�opcy? - spyta� g�os z korytarza. Wszyscy odwr�cili�my si� i zobaczyli�my w drzwiach tat� Marcina. - Nie wiemy jak ubezpieczy� taniej samoch�d, �eby nie p�aci� astronomicznych pieni�dzy - odezwa� si� Marcin. - Hm.. Damian, a twoja mama nie ma przypadkiem kt�rej� grupy inwalidzkiej? - Ma nawet pierwsz�. 14 - Wystarczy zarejestrowa� samoch�d na jej nazwisko i od razu dostaniecie 50% zni�ki - zaproponowa�. - Tylko czy twoja mama zgodzi si� na to? - No w�a�nie zgodzi si�? - spyta�em podniecony. - Nie wiem, musz� spyta� si� jej. Pewna iskierka nadziei zab�ys�a w naszych oczach, problem m�g� rozwi�za� si� i to szybko. Nie mogli�my czeka�. Marcin poda� Damianowi telefon. - Dzwo� do mamy. Damian wstuka� na ma�ej klawiaturze numer i przystawi� s�uchawk� do ucha. - Cze�� mamo. Mam pytanie. Zgodzi�aby� si� �eby�my z ch�opakami zarejestrowali na ciebie samoch�d, bo wtedy b�dziemy mieli du�� zni�k�? Nie mogli�my us�ysze�, co odpowiedzia�a. - To dzi�ki i cze�� - zako�czy� rozmow�. Patrzeli�my na niego i czekali�my na jakie� s�owa, ale Damian wsta� i podszed� do biurka. - Kupujemy samoch�d - oznajmi� rado�nie po chwili i od�o�y� s�uchawk�. Butelki, kt�re trzymali�my w rekach zwar�y si� w jednym uderzeniu poczym wznie�li�my toast za nasze marzenie. Ka�dy szczeg� by� zaplanowany, ter