12975
Szczegóły |
Tytuł |
12975 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
12975 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 12975 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
12975 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
GRZEGORZ K�OS
AKORDY PAMI�CI
Ksi��k� dedykuj� moim przyjacio�om, 3xM: Mateuszowi, Markowi i Micha�owi.
Dzi� zaczynam swoj� podr�,
Mimo tego, �e nie wiem gdzie jestem,
Dzi� zaczynam swoj� podr�,
Chocia� �wiat zamkn�� bram� zanim wyszed�em.
Stawiaj�c swoje pierwsze kroki,
Wkroczy�em na nieznany obszar drogi,
Podr�uj�c, spogl�dam na kolejne s�owa,
Zakr�caj�c na ka�dym skrzy�owaniu Boga.
Zag��biaj�c siebie, w coraz bardziej ciemnym lesie,
Zamykam oczy, widz�c drzewa wci�� p�acz�ce,
Chc� odnale�� drog�, chc� odnale�� siebie,
W tym niewdzi�cznym �wiecie, chc� odnale�� siebie.
M�wi� nie p�acz dziecko, przecie� Ja przesta�em p�aka�,
M�wi� b�d� m�czyzn�, przecie� to jest tak nie wiele,
Tylko czemu strach mi na to nie pozwala?
Czemu ciemno�� coraz bardziej mnie poch�ania?
Tylko czemu?
Ka�dy z nas tworzy jak�� histori�, tak i ja stworzy�em swoj�. Jest ona pe�na
b�lu, ale tak�e niezmierzonej rado�ci - �adne z tych uczu� nie mog�o oddzielnie
istnie� w mojej �wiadomo�ci. �miech przez �zy, smutek przez u�miech, mi�o��
przez
nienawi�� - tak �ycie prowadzi�o mnie drog� kolejnych dni. Nie jestem w stanie
okre�li� gdzie i kiedy to wszystko zacz�o si�. Niekt�re wspomnienia wydaj� si�
by�
takie odleg�e, a inne jakby zdarzy�y si� wczoraj. Przeszukuj�c je natrafiam na
spl�tane my�li znajduj�ce si� mi�dzy z�em a dobrem, mi�dzy jednym wspomnieniem
a drugim, one tworz� mnie, moje �ycie i sk�adaj� si� na t� histori�.
Zaczn� od lat, kt�re kszta�towa�y m�odego cz�owieka, od �ycia, kt�re
nabiera�o dopiero sensu, od burzliwej m�odo�ci, a mo�e jeszcze dzieci�stwa. Z
Damianem, Marcinem i Markiem poznali�my si� maj�c kilka lat, tak bardzo dawno
temu. Od pocz�tku stali�my si� paczk� przyjaci�, na dobre i na z�e, kt�rzy
pr�bowali zrozumie� zasady gry. Tak bardzo dawno temu byli�my dzieciakami, ale
czas, kt�ry p�ynie przeni�s� nas do �ycia, kt�re jest okrutne, kt�re nie ma
lito�ci - do
naszego �yciu. Mieli�my siedemna�cie lat, kiedy ca�y �wiat sprzysi�g� si�
przeciwko
nam, sam B�g opu�ci� nas, a my poczuli�my, �e mamy tylko siebie i je�eli czego�
nie
zrobimy to zginiemy. Dziwny traf chcia�, �e ten czas zbieg� si� w naszych
�yciach w
jednym momencie. By� mo�e dopiero wtedy dostrzegli�my rzeczywisto�� tak� jaka
jest. Trudno oceni�, ale wiem, �e moje k�opoty zacz�y si�, kiedy mama straci�a
prac�.
Ten czas by� jak przepa��, a ja powoli spada�em na samo dno. W domu na wszystko
zacz�o brakowa�, k��tnie sta�y si� codzienno�ci�. Jednego dnia stan��em na
kraw�dzi swojej wytrzyma�o�ci i mierzy�em si� z ni� ka�dego kolejnego. By�em
wystawiany na pr�by charakteru, si�y, woli, a przede wszystkim w�asnego Ja. Do
tej
pory wierzy�em w Boga, kt�ry sta� zawsze obok mnie. Modli�em si� do niego i
wydawa�o mi si�, �e mnie s�ucha. Nied�ugo potem przysz�a jednak chwila, kt�ra
zachwia�a ca�ym moim dotychczasowym �wiatem. Jeden moment, kt�ry zniszczy�
wiar�, kt�ry zaprzeczy� twojemu istnieniu. Mo�e gdyby to by�o w innym czasie,
mo�e gdybym by� silniejszy m�g�bym dalej wierzy�, ale tak nie jest. W �wi�ta
wielkanocne prze�y�em co�, czego nigdy nie zapomn�. Tak trudno jest mi wr�ci� do
tamtego momentu i wspomina� to, co si� wtedy wydarzy�o, ale walka jest
nieunikniona. Powoli m�j umys� wydobywa na �wiat�o dzienne s�owa, przenosi do
chwili z przesz�o�ci i na nowo obrazy staj� si� �ywe.
Widz� u�miechni�te twarze, siedzimy razem przy stole, kt�ry ugina si� od
jedzenia. Widz� tak�e siebie niespodziewaj�cego si� niczego, bo to by�o mi�e
spotkanie w rodzinnym gronie i tak, jak co roku prze�ywanie zmartwychwstania
Jezusa. Czas nawr�cenia, budzenia si� do nowego �ycia, czas szczeg�lny dla
ka�dego katolika. W ko�ciele rozbrzmiewaj� wa�ne s�owa, wszystko zmierza ku
nadziei �wiata, ale o ironio losu to w�a�nie wtedy straci�em co�, zamiast zyska�
tak
wiele. W jednym momencie urywaj� si� wspomnienia, s�ysz� tylko s�owa - tak
bol�ce, tak pal�ce. Dooko�a mnie krzyk rodzic�w dobiegaj�cy z pokoju obok,
siedz�
skulony i zatykam swoje uszy chc�c si� odci��. Trzymam mocno swoje d�onie
zaci�ni�te na mej g�owie, �ciskam coraz mocniej, ale krzyk jest wci��
silniejszy. Chce
rozsadzi� od �rodka, chce mnie zniszczy� i pokona�, a ja bronie si�, ale przed
z�em
nic mnie ju� nie mo�e schroni�. Spo�r�d niewyra�nych d�wi�k�w doszed� do mnie
tylko jeden, ten co zmieni� wszystko - rozw�d.
Teraz jestem p�niej, dalej i widz� walcz�cych ludzi, a tak�e siebie k��c�cego
si� z Bogiem. Nie rzuca�em s�owami, ale milcza�em i ju� zawsze mia�o tak zosta�.
Pami�tam jak w nocy po k��tni p�aka�em, straci�em cze�� siebie, a traci� nie
chcia�em.
Kiedy nikt nie widzia� i nawet ciemno�� ba�a si� patrze�, �zy sp�ywa�y po moich
policzkach, po gniewnej twarzy wprost na poduszk�. Le�a�em wpatrzony w sufit,
nie poruszywszy si�, nie otar�szy �adnego okruchu rozpaczy. W drugim pokoju by�
tylko krzyk rodzic�w, kt�ry przeszywa� mnie na wylot i niszczy�. To by� moment,
w
kt�rym co� sko�czy�o si� i co� zacz�o, ale �eby powiedzie� co, musz� cofn�� si�
do
tamtych czas�w jeszcze g��biej.
Jestem w �wiecie komplikacji, dziwnych sytuacji. Dom i rodzina s� po jednej
stronie, a za lini� nie�miertelno�ci jeste�my my - najlepsi przyjaciele. Ka�dy
otoczony
murem w�asnej ciszy, mimo to podobni do siebie, a na pierwszy rzut oka nawet
identyczni. Dzi�ki temu tak dobrze rozumiemy si�. Zgodnie dzielimy �ycie na dwie
strefy. Jedna by�a nasz�, to tutaj chcieli�my �mia� si�, wyg�upia� i dobrze
bawi�.
Odcinali�my si� tym samym od drugiej, od naszego �ycia i tworzyli�my nowe,
lepsze.
Na ekranie komputera wy�wietli�a si� wiadomo�� od Damiana. Ruchem
myszki klikn��em na ni� i przeczyta�em zawarto�� ekranu.
- Dzisiaj balet u mnie o 19:00. Przyjd�, ch�opaki ju� wiedz�.
Na mojej twarzy zago�ci� u�miech. Chocia� niemia�em pieni�dzy wiedzia�em,
�e b�dzie dobra impreza. Szybko przebra�em si�, wyszed�em bez s�owa z domu i
skierowa�em w stron� Marcina. Um�wili�my si�, �e p�jdziemy razem.
- Witaj ziomek - powiedzia� otwieraj�c przede mn� drzwi.
- Witaj - odpowiedzia�em po wej�ciu do �rodka.
Podali�my sobie r�ce.
- Poczekaj chwilk� - Marcin odwr�ci� si� i zacz�� i�� korytarzem.
- Tylko zmieni� bluz� i mo�emy i�� - doko�czy� ze swojego pokoju. Kiedy
ponownie pojawi� si� w drzwiach mia� du�y u�miech na twarzy.
Co si� sta�o? - spyta�em zdziwiony.
Podszed� bli�ej i stan�� obok mnie.
- Popatrz, co ja tu mam - powiedzia� �ciszonym g�osem i zza plec�w wyj�� p�
litra w�dki.
Tak zaczyna�a si� ka�da nasza impreza, od alkoholu albo zjary. Po drodze do
Damiana spili�my po jednej kolejce. Chcieli�my odreagowa�, cieszy� si�
spotkaniem.
Kiedy dotarli�my przed domem s�ycha� by�o muzyk�. Bass rozchodzi� si� w
przestrzeni wprowadzaj�c wszystkie szyby w wibracje, w oknie na pi�trze odbija�y
si� �wiat�a fleszu, jakby kto� ca�y czas robi� zdj�cia. Czuli�my nast�j techno i
zabawy,
kt�ra mia�a nie mie� ko�ca.
- Cze�� - powiedzia� stoj�cy w progu Damian.
Kr�ci� g�ow� w rytm muzyki, nam tak�e udziela� si� klimat. Po przywitaniu ze
znajomymi zacz�li�my odurza� si�, a potem ta�czy�. Energia z nas emanowa�,
byli�my niewy�yci. Patrzyli�my w �wiat�o stroboskopu, kt�re hipnotyzowa�o nas i
zabiera�o w trans z�udzenia. Zwalniali�my w rytm fleszu, by nagle uderzaj�co
przyspieszy�. Kiedy s�o�ce wstawa�o powolnymi krokami zm�czeni nocnymi
baletami po prostu jarali�my jointy. Do umys�u i cia�a wkrada�o si� przyjemne
odpr�enie, i wyciszenie. Oko�o czwartej-pi�tej rano wszyscy spasowali, muzyka
gra�a coraz ciszej, a my odchodzili�my do �wiata marihuany.
Ile by�o takich imprez? Chyba setki. Tydzie� w tydzie� organizowali�my si� i
pr�bowali�my... zapomnie�? Nie wiem, mo�e porostu dobrze bawi� si�. Po latach
wszystko wydaje si� by� inne, nabiera nowego �wiat�a i koloru. Nawet nie pr�buj�
ocenia� tego co robili�my, to si� po prostu sta�o i to by�o nasz� histori�.
Ka�dy kolejny dzie� po drugiej stronie by� gorszy od poprzedniego. W domu
czas ciszy przeplata� si� z wybuchami w�ciek�o�ci. Czu�em si� jakbym by�
zamkni�ty
mi�dzy chmurami burzy. By�em wystawiony na deszcz, kt�ry ci�gle uderza w cia�o,
ale ja czeka�em na co� gorszego. Na piorun, kt�ry rozedrze m�j �wiat na cz�ci,
a
p�niej grzmot, kt�ry przyniesie z sob� strach zniszczenia, wewn�trznej �mierci.
Kiedy rodzice k��cili si� w��cza�em muzyk�. Nastawia�em moj� wie�� na
powtarzaj�cy cykl i s�ucha�em w k�ko jednej p�yty. Znajdowa�y si� na niej
d�wi�ki
instrument�w, kt�re wpada�y do g�owy powoduj�c przyjemn� pustk�. By�em wtedy
nieograniczony, mog�em wyj�� z mojego cia�a i pow�drowa� daleko, dalej ni�
ktokolwiek by przypuszcza�. Emigrowa�em do �wiata marze�, tam odnajdywa�em
stabilizacj� i ka�de z pragnie�. Mia�em nadziej�, �e mo�e wszystko si� u�o�y i
b�dzie
tak jak dawniej. Nadziej a - �mieszne uczucie. Nic nie daj e Ci powod�w by� j �
mia�,
a to co chcesz zdoby� j est po prostu nieosi�galne ty wierzysz, �e mo�e jakim�
cudem
przyjdzie kto� i powie:
- Wszystko b�dzie dobrze. Nie musisz si� ju� martwi�. Tak si� jednak nie
dzieje, ale ty nadal masz... nadziej�.
Nieuchronnie zbli�a�y si� wakacje. Chocia� nigdy nie uczy�em si� dobrze,
wydarzenia nieoczekiwanie przybra�y nowego obrotu. Nagle zda�em sobie spraw�,
�e ma�ym wysi�kiem mog� mie� pierwszy raz dobr� �redni�. Postanowi�em walczy� i
wykorzysta� sw�j czas. Kiedy przychodzi�em do domu uczy�em si�, chcia�em
pokaza� sobie i innym, �e potrafi� osi�gn�� bardzo wiele, je�eli tylko chc�. W
pierwszej klasie liceum jedna z nauczycielek wyda�a na mnie wyrok. M�wi�a, �e
nic
ze mnie nie b�dzie i przekonywa�a prawie codziennie do swojej teorii. Chyba
jednak
nie za bardzo wzi��em sobie do serca jej opinie. Po prostu robi�em swoje. W
dzie�
nauka, wieczorem kumple, tak toczy�y si� ostatnie dwa miesi�ce szko�y. Rezultat
przeszed� nawet moje oczekiwania. Niekt�rzy byli w szoku, inni mieli to gdzie�,
ale
ja czu�em si� dobrze z swoim sukcesem. By�em zadowolony, a kiedy pokaza�em
rodzicom �wiadectwo, za nagrod� wystarczy� mi ich u�miech.
Po zako�czeniu roku przyszed� czas na �wi�towanie. Wyj��em ze skrytki
ostatnie grosze, kt�re zarobi�em sprzedaj�c pirackie p�yty w szkole i razem z
ch�opakami poszli�my do pizzerii. Usiedli�my przy jednym stoliku, zam�wili�my po
piwie i chocia� nadszed� tak upragniony czas wolno�ci, nikt z nas szczeg�lnie
nie
cieszy� si�. Po prostu popijali�my trunek b��dz�c my�lami w przysz�o�ci.
- Wiecie, co - zwr�ci� si� do nas Damian - zacz�y si� wakacje, ale jako� nie
mam dobrego nastroju, nie widz� dla nas �adnych perspektyw i to strasznie mnie
przyt�acza. Kurwa ludzie wyje�d�aj� gdzie� na wczasy, a my b�dziemy tkwili w tym
mie�cie, kt�re nie ma imienia, kt�re dawno zosta�o zapomniane przez wszystkich.
Nie wiem jak wy, ale ja mam zamiar co� z tym zrobi�.
S�owa naszego przyjaciela da�y nam do my�lenia. Ka�dy z nas chcia� dokona�
zmian w swoim �yciu.
Po chwili Damian znowu zacz�� m�wi� i to co powiedzia� mia�o jaki� sens.
- Znam spos�b jak zgarn�� kas� tylko, �e to b�dzie wymaga�o od nas
niema�ego ryzyka - wzbudzi� w nas swoimi s�owami zainteresowanie. Zawsze
powtarzali�my, �e kiedy jest ryzyko to jest r�wnie� zabawa, czy�by teraz trzeba
by�o
wprowadzi� t� dewiz� w �ycie?
- M�w, o co chodzi i ile mo�emy zarobi� - powiedzia�em zniecierpliwiony.
- Ju� wyja�niam - obejrza� si� najpierw za siebie sprawdzi� czy nikt nie
znajduje si� za blisko i nie us�yszy nas. - Jak wiecie jeste�my zbyt m�odzi by
m�c
osi�gn�� cokolwiek drog� legaln�. Naszym jedynym wyj�ciem jakie dostrzegam s�
narkotyki, tylko trzeba wej�� troch� g��biej, a na pewno si� uda.
Nikt nie powiedzia� przez chwil� ani s�owa. Ka�dy wiedzia�, �e jest to
nielegalne i jakie kary gro�� za posiadanie narkotyk�w, a co dopiero za handel.
My�l
niemniej kr��y�a wko�o.
- Ka�dy z nas zarabia oko�o 100z� tygodniowo na czysto - kontynuowa�. - Z
czasem my�l�, �e du�o wi�cej. Mam doj�cie gdzie tanio bierzemy, a reszta zale�y
tylko od nas. Jest ryzyko, ale jest te� odpowiednia kasa, a my i tak nie mamy
nic do
stracenia, zaryzykujmy.
Pieni�dze kusi�y nas bardzo. Ka�dy patrzy� w swoje sumienie, stara� si� oceni�
przysz�e wydarzenia. Czy byli�my tak zdesperowani by zej�� do p�wiatka
przest�pczego, czy to by�y te zmiany?
- Kto wchodzi w to niech podniesie r�k�.
Pierwszy uczyni� tak sam Damian. Ja podnios�em nast�pny, p�niej Marek i
Marcin.
- Jak pakowa� si� w g�wno to tylko razem - powiedzia� Marek.
U�miechn�li�my si� do siebie. To oznacza�o now� przygod�, nowe wyzwanie i nas
realizuj�cych swoje marzenia. Przez ca�y wieczoru pili�my i wspominali�my dobre
czasy ze szko�y. Nasze wybryki, setki u�miech�w, ucieczki do Damiana, by gra� na
komputerze i to co by�o dobre. Nikt nie chcia� tego dnia wej�� g��biej w
szczeg�y
narkotykowego biznesu. Oddali�my si� wspomnieniom z dzieci�stwa, bo wtedy
stali�my si� chyba m�czyznami.
Pierwszego dnia wakacji spotkali�my si� z samego rana u Marka. Ka�dy
przyni�s� ze sob� tyle kasy ile zdo�a� wyci�gn�� od rodzic�w lub m�g�
przeznaczy�
ze swoich zasob�w. W sumie uzbierali�my 240 z� i za to kupili�my dwana�cie gram
marihuany. Damian um�wi� si� z dealerem, kt�ry zaopatrywa� okolic�. Spotkanie
nast�pi�o w lasku znajduj�cym si� na skraju miasta. W ustalonym miejscu odwa�yli
odpowiedni� ilo�� i dokonali transakcji. Tyle towaru nie widzia�em jeszcze
nigdy.
Ca�a du�a torebka zapakowana by�a po brzegi traw�. Poszli�my z ni� z powrotem do
Marka domu i tam podzielili�my na pakiety: cze�� po p� grama, a cze�� po
gramie.
Ka�dy z nas dosta� w sumie po trzy sztuki do sprzedania.
Rozeszli�my si� w swoje strony wraz z przydzielonymi dzia�kami. Teraz nie
by�o odwrotu, karty zosta�y rozdane, a my i tak nie mieli�my nic do stracenia.
Wraca�em przez dworzec niedaleko swojego domu.
- Gabriel - nagle kto� krzykn�� moje imi�.
Obr�ci�em si� i zobaczy�em Piotrka biegn�cego do mnie.
- Witam - odpowiedzia�em kiedy stan�� przede mn�.
- Nie wiesz kto mo�e mie� troch� baczki do sprzedania, bo idziemy na zajebk�
- spyta� sapi�c ze zm�czenia.
- Tak si� sk�ada, �e ja mam. Ile potrzebujesz?
- No... ca�ego gieta - odpowiedzia� bez zastanowienia.
- Damy rad�, tylko czy masz mamon� ze sob�? - spyta�em.
Mam.
- Chod�my za tory, tam nie ma ludzi to Ci wydam - zaproponowa�em.
Tak dokona�em pierwszego dealu. Posz�o wr�cz banalnie, na czysto zarobi�em
10z�, by�o ju� �eby wyj�� wieczorem z ch�opakami na piwko. Kasa kusi�a i to
bardzo.
Zw�aszcza, �e pierwszego dnia sprzeda�em wszystko, co mia�em i ka�dy z
ch�opak�w te�. Razem zarobili�my 120 z�, a na g�ow� po 30. Eadna praca, ma�o
czasu, a pieni�dze same przychodzi�y. Drugiego dnia r�wnie� spotkali�my si� i
pieni�dze, kt�re zarobili�my zainwestowali�my w kolejne pakiety. Tym razem
kupili�my 18 gram, po i p� sztuki na g�ow�.
Ka�da kolejna partia rozchodzi�a si� jak �wie�e bu�eczki. Przez tydzie�
sprzedali�my razem 50 gram. Nasz biznes kr�ci� si� coraz lepiej. Kupowali�my
coraz
wi�cej, a z czasem trzeba by�o poszerzy� asortyment. Na pocz�tek dropsy inaczej
zwane pixe, a tak naprawd� to tabletki ecstasies. Kiedy bra�e� je na dyskotece
mia�e�
si�� ta�czy� do rana bez �adnego zm�czenia. Wiele os�b mog�o bra� po kilka
tabletek
przez jedn� noc, zbytu nam nie brakowa�o. Ka�dy weekend przynosi� obr�t oko�o
100 tabletek.
Sprawy sz�y po naszej my�li, mieli�my grono sta�ych odbiorc�w, by�y
pieni�dze, wieczne imprezy i tego chcieli�my. Byli�my m�odzi, znudzeni �yciem
bez
�adnych emocji i perspektyw. O ile mo�na m�wi�, �e dragi to by�a jaka�
perspektywa, ale wtedy jak na to patrzyli�my to by�a, nawet du�a. Po pierwszym
miesi�cu po odj�ciu wszystkich koszt�w wyliczy�em, �e zarobi�em 300 z�. Zosta�a
mi
z tego st�wa, ale to nie mia�o takiego znaczenia. Mieli�my pieni�dze na �ycie z
dnia
na dzie� i jeszcze zostawa�o nam na inwestycje.
Marek po�yczy� wieczorem samoch�d od ojca. W czterech pojechali�my
zabalowa�. Na pocz�tku kr��yli�my bez celu, s�uchali�my muzyki i wyg�upiali�my
si�. Kiedy spalili�my pierwsz� gif�, mieli�my coraz lepsze pomys�y, po p�
godziny
ka�dy by� zjarany w��cznie z Markiem, kt�ry prowadzi�. Kiedy wyjechali�my na
drog� krajow�, byli�my w najgorszym stanie. Prawie spali�my, nasze umys�y nie
reagowa�y szybko, nagle Marek po�o�y� si� na kierownicy.
- Id� spa� - oznajmi� le��c plackiem i patrzy� si� w bok, zupe�nie nie
interesuj�c si� tym, co jest przed nim.
Nikt nie zwraca� uwagi na niego, ka�dy by� zaj�ty sob�. Damian patrzy� si�
przed siebie nie wiadomo co sobie wyobra�aj�c.
- Uwaga �ciana - nagle krzykn��.
Marek ockn�� si� i nacisn�� hamulec. Stan�li�my na �rodku g��wnej drogi, za
nami stworzy� si� ma�y korek. Zacz�li�my si� �mia� i nie mogli�my przesta�.
- Marek jed� ju� - powiedzia�em po chwili. Wyobra�a�em sobie t� �cian�,
kt�rej nie by�o. K�ciki moich ust same sz�y do g�ry wywo�uj�c u�miech podobny do
wyrazu twarzy klauna. Nie mog�em przesta�.
Po jakim� czasie skr�cili�my w las. Jechali�my w�ska drog�, dopalaj�c kolejn�
kulk�, schizuj�c si�.
- Wy��cz �wiat�a, b�dziemy jecha� po ciemku, zobaczymy gdzie trafimy -
zaproponowa� Marcin.
Nagle zapad�a wok� nas totalna ciemno��. Noc wtargn�a do naszych
umys��w, drogi nie by�o wida� nawet na metr. Dziwne obrazy przychodzi�y nam
wtedy do g�owy, �e nagle mo�e wyskoczy� nam jaka� dziewczynka przed samoch�d,
albo psychopata z siekier�, kt�ry b�dzie chcia� nas zabi�. Wyobra�nia dzia�a�a,
a� za
bardzo.
Marek po minucie, mo�e dw�ch w��czy� �wiat�a. Mimo, �e jechali�my wolno
zahamowa� nagle, a nas rzuci�o lekko do przodu. Stali�my metr od �ciany lasu,
droga
zakr�ca�a w prawo. Nie by�o nam do �miechu, chwile p�niej mogli�my wjecha� w
drzewa, przegi�li�my.
- A m�wi�em wam, �e b�dzie �ciana - wszyscy popatrzeli�my na Damiana -
tylko nie wiedzia�em, �e z drzew - doko�czy� po chwili.
Kolejny raz �miali�my si� razem. Nie by�o wa�ne, �e mogli�my rozwali�
samoch�d tylko to, �e wiecz�r min�� na rozrywce i wyg�upach. Kontynuowali�my
podr� z w��czonymi �wiat�ami. Wjechali�my z powrotem do miasta i
zatrzymali�my si� przy ca�odobowym sklepie monopolowym. Dopad�a nas zwa�a.
Kupili�my par� paczek chips�w, dwa litry soku i batony. Ob�erali�my si� dop�ki
nie
zabrak�o nam jedzenia. Mogli�my je�� i je��, to by� g��d, kt�rego nie da�o si�
zaspokoi�. Tak dzia�a�a marihuana i takie by�y jej skutki. Klauni rechot,
ospa�o��,
zwa�a - wszystko zale�a�o od tego jak si� pali�o. Mo�na by�o czasem ca�y czas
si�
�mia�, a czasem od razu chcia�o si� spa�, zwa�a dopada�a pr�dzej czy p�niej.
Ka�dy taki wiecz�r, kumple, baka b�d� w�da, samoch�d jak da�o si� wyrwa�
go od starych i jazda na maxa. Byli�my m�odzi, g�upi i chcieli�my uciec od
szarej
rzeczywisto�ci. Czy to by� spos�b? W jakim� sensie tak, przynajmniej dawa� nam
zapomnienie.
Po drugiej stronie k��tnie i niepok�j wi���cy si� z jutrem nie ustawa�y, a
nawet nasila�y si�. Sytuacja przerasta�a ca�� nasz� rodzin�, oddalali�my si�
coraz
bardziej tworz�c mi�dzy sob� niewidzialne bariery. Powoli s�owo dom zacz�o
nabiera� zupe�nie nowego znaczenia. Stawa�o si� pustym d�wi�kiem, oznaczaj�cym
budynek. Bierno��, kt�ra nam towarzyszy�a doprowadza�a mnie do sza�u. Chcia�em
jako� pom�c, chcia�em co� zrobi�, ale co ja mog�em, by�em jeszcze taki m�ody.
Szuka�em sposobu na nasze k�opoty, ale pewnego dnia po prostu w�o�y�em do
portfela mamy sto z�otych, odda�em cz�� swojego nielegalnego zarobku.
Wiedzia�em, �e im bardziej ni� mi przydadz� si� pieni�dze. Kiedy spostrzegli, �e
maj� wi�cej kasy nie mogli w to uwierzy�. Wszystko by�o wyliczone co do grosza.
Ka�da op�ata, jedzenie, podr�e i nagle zosta�o co� ponadto. By�em pewien, �e
nie
domy�laj� si� sk�d maj� pieni�dze i czym teraz zajmuj� si�. Tak by�o lepiej dla
nich i
dla mnie. Nie potrzebowali�my jeszcze wi�kszych komplikacji, niemniej takim
sposobem niczego nie mo�na by�o za�atwi�. Zrobi�em ma�y zastrzyk, ale kuracja
nie
sk�ada�a si� tylko z jednego. Potrzebowali�my leczenia naszych dusz,
potrzebowali�my odnale�� w�a�ciw� drog�.
Z wakacji najbardziej zapad� mi w pami�ci wyjazd pod namioty. To by�o co�
niesamowitego. Pierwszy raz bez �adnej opieki, ca�a nasza paczka bawi�ca si� do
upad�ego przez siedem dni. Alkohol, marihuana, dziewczyny i muzyka. Tak mija�
nam czas od rana do rana. Eadnych zmartwie� tylko zabawa, �miech i my -
przyjaciele na zawsze. Przepijali�my narkotykowe pieni�dze bez ogranicze�, nie
liczyli�my si� z jutrzejszym dniem, by�o tylko dzisiaj. Przyszed� jednak moment,
kt�ry mia� powiedzie� co� wi�cej o naszych charakterach. Samo �ycie wystawi�o
nas
na pr�b�, z kt�rej nauczyli�my si� chyba czego�.
Wieczorem zbierali�my si� do wyj�cia na dyskotek�, kiedy Damian spostrzeg�,
�e nigdzie nie ma jego portfela. Ca�� grup� wyruszyli�my na poszukiwania. Mrok
nie u�atwia� akcji, ale robili�my co w naszej mocy. Przemierzyli�my pole
namiotowe,
pytali�my napotkanych ludzi o zgub�, ale �ladu po portfelu nie by�o nigdzie.
Zrezygnowani po p�torej godzinie wr�cili�my do namiotu. Damian zosta� bez
pieni�dzy, a mieli�my jeszcze trzy dni do planowanego powrotu.
- Wiecie, co - zwr�ci si� do nas Damian. - Wiem, �e to by�y brudne pieni�dze i
nawet mi ich nie szkoda. Mam nadziej�, �e znalaz� je kto�, komu si� przydadz�.
Ja i
tak bym je przepierdoli�.
Za to szanowa�em mojego przyjaciela, potrafi� w odpowiednim momencie
przywr�ci� nas do pionu i otwarcie powiedzie�, �e to co robimy nie ma �adnego
usprawiedliwienia, a wszystko co b�dzie konsekwencj� jest tylko nasz� win�.
Wtedy
i my powiedzieli�my wa�ne s�owa dla naszej przyja�ni.
- Panowie wszystkie pieni�dze jakie nam zosta�y k�adziemy na kupk� i
dzielimy na cztery. Ka�dy b�dzie mia� po r�wno i ka�dy b�dzie si� tak samo
bawi�.
Przyjechali�my tu razem i razem st�d wyjedziemy.
Test, z kt�rego wyszli�my chyba zwyci�sko, bo tak naprawd� to dla nas nie
liczy�y si� pieni�dze, chocia� to przez nie mieli�my tyle k�opot�w. O wiele
wa�niejsze by�o to, �e mieli�my siebie to, �e potrafili�my dzieli� si�.
M�wili�my, �e
nigdy w �yciu nic nas nie por�ni i tak zosta�o do ko�ca.
W takim klimacie min�y ca�e wakacje, szcz�cie przeplata�o si� z ci�kimi
chwilami. Ale ja cieszy�em si�, �e jestem z moimi przyjaci�mi, razem mieli�my
szanse zrobi� co� wi�kszego. Snuli�my plany na przysz�o��, chcieli�my otworzy�
sw�j w�asny biznes. Mieli�my marzenia, jedne by�y daleko, ale niekt�re mogli�my
prawie poczu�. Dlatego codziennie wstawali�my i walczyli�my o kolejny dzie�,
toczyli�my bitw� z naszym �yciem.
Z biegiem czasu kolejny raz przyszed� okres szko�y. Byli�my w klasie
maturalnej, a jej koniec oznacza� egzamin dojrza�o�ci, czyli tak zwany test
naszej
doros�o�ci. Wiele by�o postanowie� i cel�w z pocz�tkiem roku, ale najwa�niejszym
priorytetem sta�y si� dla mnie studia. Matura by�a tylko jednym z przystank�w po
drodze, ale i ten przystanek musia�em przej�� pomy�lnie. Zdawa�em sobie spraw�,
�e nie b�dzie �atwo. Mia�em los we w�asnych r�kach i tylko ode mnie zale�a�o czy
b�d� m�g� ze spokojem patrze� w przysz�o��.
- Umiesz liczy� Gabriel? - spyta�a mnie mama. - To licz na siebie - te s�owa
zapad�y w mojej pami�ci niczym dewiza �ycia. Czasem wydawa�o mi si�, �e taka
jest
smutna prawda, ale kiedy spojrza�em na to z drugiej strony zobaczy�em, �e wtedy
zwyci�stwo smakuje najlepiej.
Tak by�o chyba z nauk�, ju� w zesz�ym roku poczu�em jak to jest osi�ga�
swoje cele, a nawet wychodzi� poza oczekiwany pr�g. Dokona�em tego samotnie i
teraz tak�e dok�adne wiedzia�em, czego chc�. Zale�a�o mi na dobrych wynikach, bo
tylko one gwarantowa�y spok�j i dalszy rozw�j. Przynajmniej tak mi si� wydawa�o.
****
Wrzesie� przyni�s� do mojego �ycia pewne zmiany. Powoli domowe sprawy
zacz�y si� uk�ada� dzi�ki nowej pracy mamy, ja by�em niezale�ny, a atmosfera
niepewno�ci i napi�cia opada�a coraz szybciej. Wtedy te� zobaczy�em pierwszy raz
Dominik�. Dziwny traf chcia�, �e to w�a�nie dzi�ki narkotykom pozna�em j�.
Jak, co poniedzia�ek spotka�em si� z pewnym sta�ym klientem, by dokona�
dealu. Umawiali�my si� w ma�ym lasku ko�o dworca kolejowego zawsze o tej samej
porze. Znajdowa�a si� tam w�ska �cie�ka, kt�r� od ludzkich oczu ochrania�y g�sto
rosn�ce drzewa i krzaki. Miejsce owiane by�o z�� s�aw�, wi�c nie spodziewa�em
si�,
�e kto� b�dzie tamt�dy przechodzi�. Czeka�em zniecierpliwiony i kiedy podnios�em
wzrok z ziemi, zamiast klienta zobaczy�em j�. By�a szczup�� blondynk� o
kr�conych
w�osach si�gaj�cych jej za ramiona. Wzrost oko�o metra siedemdziesi�ciu, ale
najbardziej zainteresowa�a mnie w niej twarz. Przyci�ga�a wzrok swoimi �agodnymi
barwami niczym nimfa.
- Cze�� - s�owa Rafa�a wybi�y mnie z jakiego� uroku. Odwr�ci�em si� w jego
stron�.
- Cze��. To, co zwykle? - spyta�em.
- Dzisiaj daj mi ca�� sztuk� - odpowiedzia� z jakim� zniecierpliwieniem.
Wyj��em z pude�eczka przytwierdzonego do mojego paska jedn� torebeczk� i
dyskretnie poda�em j� Rafa�owi. W r�ce oszacowa� czy dobrze mu wyda�em.
- Dobra bior� - stwierdzi� po chwili.
Towar schowa� do kieszeni, a kiedy podawali�my sobie r�k� na po�egnanie
w�o�y� do mojej d�oni dwa papierki, 20- sto i 10-cio z�otowy.
W kolejny poniedzia�ek pierwszy na spotkanie przyszed� Rafa�. Ca�a
ceremonia mia�a odby� si� zgodnie z harmonogramem. Cze��, ile chcesz, p� sztuki
albo ca��, okej, bior�. Zawsze ten sam schemat, te same pytania i odpowiedzi.
Poda�em mu materia� i wtedy pojawi�a si� ona, sz�a powoli w g�r� �cie�ki.
Ogarn��
mnie mimowolny strach, chcia�em jak najszybciej dokona� dealu.
- Co� ma�o wydaje si� tutaj by� - stwierdzi� z lekkim grymasem na twarzy.
Spogl�da�em to na niego to na ni�. Nie mog�em pozwoli�, by nabra�a jakichkolwiek
podejrze�, co do mojej obecno�ci w tym miejscu.
- Dzisiaj masz szcz�liwy dzie�, dawaj dwa zero - powiedzia�em pospiesznie.
Kiedy po�egna�em si� z Rafa�em znajdowa�a si� nieca�e dwadzie�cia metr�w
ode mnie. Patrzy�em prosto w jej oczy, ale dziewczyna nawet nie drgn�a tylko
sz�a
przed siebie nie zwracaj�c na nic uwagi.
Min�� miesi�c, a ja ci�gle o niej my�la�em. Ka�dej nocy jej twarz przychodzi�a
do mnie i wype�nia�a sen. Sta�a si� chwil�, chocia� nawet jej nie by�o. Nigdy
nie
przypuszcza�em, �e nieznajoma osoba b�dzie mia�a na mnie taki wp�yw i dlatego
postanowi�em wzi�� sprawy w swoje r�ce. Chcia�em j� pozna�, w my�lach setki razy
uk�ada�em plan jak zacz�� rozmow�, ale rzeczywisto�� jak zawsze okaza�a si� nie
do
przewidzenia.
Rafa� po dokonaniu transakcji szybko znikn�� za skr�caj�c� �cie�k�. Wida�
by�o po nim, �e zmienia si� z ka�dym dniem. Trz�s�y mu si� r�ce, coraz cz�ciej
kombinowa� i wykr�ca� si�, ale p�ki p�aci� nie interesowa�o mnie nic innego.
Wci�gn�� go �wiat, kt�ry mo�na by�o �atwo zdoby� za pieni�dze. Kupowa� sobie
szcz�cie i dziwny czas, kt�ry nigdy nie p�ynie zgodnie ze wskaz�wkami. Tym
samym dochodz� do wniosk�w, �e narkotyki s� dla ludzi przegranych. Dla tych,
kt�rzy chc� odwr�ci� swoje �ycie i zapomnie� nawet o tera�niejszo�ci. Przychodzi
mi
na my�l prostytutka, kt�r� mo�na wynaj�� w ka�dej chwili po to by skosztowa�
namiastki przyjemno�ci. Takie s� narkotyki, skrawek szcz�cia, moment euforii, a
po
chwili albo bierzesz znowu albo powracasz do rzeczywisto�ci. Widzia�em jak
codziennie przynajmniej par� os�b przegrywa�o, nawet sam czasem poddawa�em si�
temu z�udzeniu, zakrzywieniu czasu.
Stoj�c samotnie na �cie�ce coraz wi�cej z�ych my�li przychodzi�o do mojej
g�owy. Obawia�em si�, �e nigdy wi�cej jej nie zobacz� i ominie mnie szansa
zrobienia
z siebie b�azna. Mimo to w�asny strach nie pozwala� mi stamt�d odej��. Kiedy
pojawi�a si� na ko�cu dr�ki ogarn�o mnie zdenerwowanie. Serce coraz bardziej i
coraz szybciej uderza�o w klatk� piersiow�. Moment naszego spotkania nadchodzi�
nieuchronnie. Da�em krok i stan��em naprzeciw niej. Nasze oczy spotka�y si�
chyba
po raz pierwszy, ale oboje nie byli�my tym skr�powani. Zatrzyma�a si� i
u�miechn�a.
- Pewnie chcesz si� ze mn� um�wi�. Widzia�am jak na mnie patrzysz co
poniedzia�ek - powiedzia�a pewna siebie.
Jej s�owa zupe�nie mnie zaskoczy�y. Przez chwile waha�em si� i nie
wiedzia�em, co na to odpowiedzie�.
- Sk�d wiedzia�a�? - spyta�em i to by�a pewnie najg�upsza my�l, jaka mog�a
przyj�� do mojej g�owy.
- Kobieca intuicja, a spotkamy si� w pi�tek o 19:00 w pizzerii na rondzie. Do
zobaczenia. U�miechn�a si�, omin�a mnie i posz�a dalej. Odprowadza�em j�
wzrokiem.
- A jak nie mog� w pi�tek? - krzykn��em. Lekko obr�ci�a si� przez rami�.
- Lepiej �eby� przyszed�.
Kiedy znikn�a w oddali u�miechn��em si� do siebie. Chocia� zupe�nie nie tak
mia�o wygl�da� nasze pierwsze spotkanie i ca�y m�j plan leg� w gruzach, by�em
szcz�liwy. Najwa�niejszy cel zosta� osi�gni�ty. Mieli�my spotka� si� nied�ugo,
a to
oznacza�o nowe wspomnienie.
Kolejne dni wype�nione by�y my�lami o nieznajomej i spotkaniu. Tak bardzo
chcia�em by wszystko u�o�y�o si�, chcia�em j� pozna�, zakocha� si� i straci� dla
niej
g�ow�. Te cztery dni do pi�tku wydawa�y si� by� wieczno�ci�. Obija�em si� z k�ta
w
k�t, ci�gle my�l�c o tym co b�dzie. Wype�nia�y mnie r�nego rodzaju obawy. Nie
mog�em jej powiedzie�, �e jestem dealerem. Oznacza�o to, �e od razu musia�em
k�ama�. �le si� z tym czu�em, ale nic nie mog�em na to poradzi�. Przynajmniej
teraz.
Przyszed�em na spotkanie troch� wcze�niej, nie chcia�em sp�ni� si� na
pierwsz� randk�. Usiad�em przy stoliku w ogr�dku, na dworze by�o ciep�o i
przyjemnie. Czekaj�c nachodzi�y mnie dziwne my�li, coraz bardziej w�tpi�em w to,
�e przyjdzie. Nie wiem dlaczego przyjmowa�em takie nastawienie, mo�e po prostu
by�em przyzwyczajony do pora�ek i pod�wiadomie z g�ry zak�ada�em najgorsze.
Odpowiedzi nawet teraz wydaj� si� by� niejednoznaczne, pr�buj� przywo�a� tamten
czas, chc� dokopa� si� do zakamark�w pami�ci, ale nie tak �atwo jest oceni�
strach.
Pojawi�a si� z pi�ciu minutowym sp�nieniem, przyjecha�a samochodem,
czarnym audi A4. Auto by�o prawie nowe, mog�o mie� najwy�ej dwa lata. Co ja
tutaj
robi� z tak� dziewczyn�? - by�a to pierwsza my�l jak przysz�a mi do g�owy.
Wysz�a z samochodu. Wygl�da�a prze�licznie, mia�a na sobie bia�� sp�dniczk�
do kolan i br�zowy T-shirt.
- A jednak znalaz�e� czas by si� ze mn� spotka� - stwierdzi�a pewna siebie.
- Nie m�g�bym przegapi� takiej okazji.
- Poczekaj chwil�, zaraz przyjd� - powiedzia�a wymijaj�co.
Wesz�a do lokalu, a po oko�o minucie pojawi�a si� zn�w z pizz� zapakowan�
na wynos. Spojrza�a na mnie swoimi flirtuj�cymi oczami. - B�dziesz tak siedzia�
czy
jedziesz ze mn�? - spyta�a.
Zaskakiwa�a mnie na ka�dym kroku, najpierw kiedy spotkali�my si� w lesie, a
teraz mam jecha� z ni� w nieznane. Naprawd� by�a pozytywnie zakr�con�
dziewczyn�, dlatego niewiele zastanawiaj�c si� wsiad�em do samochodu.
- Dok�d jedziemy? - spyta�em.
- Tam gdzie b�dziesz chcia�, by zatrzyma� si� czas.
Nie mia�em nic do stracenia. Tajemnica by�a poci�gaj�ca, a ona jeszcze
bardziej. Jechali�my nie rozmawiaj�c, w tle moich my�li gra�a jedynie cicho
muzyka
z radia. Patrzy�em na ni� z zaciekawieniem i fascynacj�, kt�r� mo�e posiada�
tylko
m�ody cz�owiek.
Po oko�o 15 minutach dojechali�my do celu. Wyszli�my oboje z samochodu,
Dominika roz�o�y�a koc na ziemi poczym usiedli�my na nim. Jedli�my pizze i
rozmawiali�my. To wtedy tak oficjalnie przedstawili�my si� sobie i zacz�li�my
poznawa�. M�wili�my swobodnie o tym, co lubimy, szkole, imprezach.
- Przepraszam, kt�ra godzina? - spyta�a si� nagle.
Pomy�la�em, �e nudzi si� i powie teraz, �e zapomnia�a o czym� i musimy
jecha�. Spojrza�em na zegarek swojego telefonu.
- Za 3 minuty 20:00.
- Wi�c chod�my.
Wzi�a mnie za r�k� i poprowadzi�a na mostek nad rzek�. Ci�gle nic nie
rozumia�em.
- Patrz teraz na rzek� w kierunku wschodnim.
Oparli�my si� o barierki i pr�bowa�em dostrzec co� niezwyk�ego. Po chwili
zrozumia�em dlaczego powiedzia�a, �e zabierze mnie tam gdzie b�d� chcia�, by
zatrzyma� si� czas. Nagle zza zakr�tu rzeki wyp�yn�a ogromna fala nacieraj�c
prosto
na nas. Miliony litr�w wody p�dzi�y korytem rzeki.
- Odwracamy si� - krzykn�a przedzieraj�c si� przez szum p�yn�cej wody.
Oboje zmienili�my kierunek patrzenia i stan�li�my przy drugiej barierce.
Nigdy jeszcze czego� takiego nie widzia�em, zaraz za mostem powsta� ma�y
wodospad wyrzucaj�cy wod� na kilka metr�w. Przed nami wyros�a �ciana
rozpryskuj�ca si� i opadaj�ca w d�, to by�o co� pi�knego. Patrzyli�my jak
zaczarowani, chcia�em by czas si� zatrzyma�. Po chwili spojrza�em na ni�, ona
r�wnie� odwr�ci�a wzrok. Nasze oczy m�wi�y sobie wszystko, wiedzia�em �e nic ju�
nie mo�e przeszkodzi� nam, mia�em by� szcz�liwy.
- Sk�d wiedzia�a� o tym miejscu? - spyta�em po chwili.
- Kiedy� przyjecha�am tu wieczorem na rowerze, niczego nie spodziewaj�c si�
stan�am na mostku i wtedy w�a�nie zobaczy�am pierwszy raz to przepi�kne
zjawisko - po ma�ej przerwie kontynuowa�a. - Wcze�niej przyje�d�a�am tu
codziennie, a teraz jak mam ochot� pomy�le� troch� w samotno�ci.
10
Rozmawiali�my tak jeszcze przez dwie godziny poczym pojechali�my do
domu. Ca�� noc nie mog�em zasn��, wci�� my�la�em o Dominice. Chcia�em si� jak
najszybciej z ni� spotka�.
Moje serce zagubi�o si� w niej.
*
Przyszed� czas kiedy kolejne zmiany by�y nieuniknione. W narkotykach
osi�gn�li�my pewien pu�ap, kt�rego nie mogli�my przekroczy�. Rynek by� nasycony,
nie da�o si� zwi�kszy� sprzeda�y, ale my mieli�my pomys�.. kt�ry mia� rozwi�za�
t�
kwestie.
Pewnego dnia Damian um�wi� si� na odbi�r towaru z g��wnym dealerem,
kt�ry mia� przygotowa� 20 gram marihuany i 50 drops�w. Konrad czeka� jak zwykle
w lesie, plan nie zak�ada� jednak przej�cia dostawy od niego. Wcze�niej
zawiadomili�my policj�, �e w podanym miejscu znajduje si� podejrzana osoba,
kt�ra
namawia�a nas na kupno narkotyk�w. Wszystko by�o zaplanowane, co do minuty.
Czeka�em na skrzy�owaniu dr�g, przez kt�re mia�y jecha� gliny. Jak tylko ich
zobaczy�em zadzwoni�em do Damiana.
- Co jest? - spyta�.
Jad� - odpowiedzia�em i roz��czy�em si� Damian z Markiem weszli na �cie�k�
prowadz�c� do miejsca dealu. Kiedy Konrad zobaczy� ich podni�s� r�k� do g�ry na
znak przywitania. Szli wolno, radiow�z mia� zaraz wyjecha� z bocznej ulicy.
Potrzebowali jeszcze chwili, wi�c stan�li i zapalili papierosa. Kiedy Marek
podni�s�
g�ow� z nad zapalniczki, zobaczy� jak Konrad zrywa si� do biegu. Plan zaczyna�
dzia�a�. Obaj skoczyli w pobliskie krzaki, nie mogli by� zauwa�eni przez gliny.
Na
drodze pojawi� si� samoch�d i po chwili psy rzuci�y si� w pieszy po�cig, a
Damian z
Markiem ulotnili si� z miejsca dostawy. Wszystko posz�o tak jak przewidywali�my.
Byli�my czy�ci, Konrad nie m�g� nas o nic podejrzewa� i tym samym przej�li�my
ca�y rynek.
Miasto zosta�o bez g��wnego dostawcy, wszystkie pionki Konrada by�y zbyt
g�upie by przej�� po nim biznes, a my chcieli�my to wykorzysta�. Nawet sam
Konrad by� nieudacznikiem, kt�ry gra� dla kogo� postawionego wy�ej. Byli�my
pewni, �e p�jdzie siedzie� na przynajmniej dwa lata dlatego wzi�li�my si� ostro
do
pracy. Znale�li�my kontakt do du�ego dostawcy towaru, za od�o�one pieni�dze
kupili�my spore partie ka�dego z narkotyk�w. Czego� takiego jeszcze nie
widzia�em,
setki ecstasies i po kilka, kilkana�cie, a nawet kilkadziesi�t gram baki, amfy,
koki i
haszyszu. Nasz� si�� by�o to, �e pracowali�my razem i ka�dy mia� sw�j wk�ad,
jeden
za wszystkich wszyscy za jednego. Oczywi�cie niewielki op�r powsta� ze strony
pomys�owych marionetek z dru�yny Konrada, ale to by�y pojedyncze przypadki.
My�leli, �e uda si� im nas wyprze�, niestety okaza�o si� to by� tylko z�udnym
marzeniem. Kiedy kto� pr�bowa� wkr�ci� si� do interesu rzucali�my dumpingow�
cen�, dzi�ki czemu nikt nie by� wstanie nas przebi�. Miasto mia�o nowych
w�adc�w,
nas.
Nie mog�em narzeka� na brak zaj�cia. Dni p�yn�y szybko dzi�ki nauce,
dealowaniu, imprezach i Dominice, kt�rym po�wi�ca�em teraz ca�y czas. Z
ch�opakami ci�g�e zajebki, czasem nawet przez tydzie� mogli�my dzie� w dzie�
balowa�. Nie przeszkadza�o nam to w nauce, jak trzeba by�o to si� uczyli�my, jak
mieli�my wolny czas melan�owali�my. Mimo to w moim duchu panowa� niepok�j.
W domu wci�� nie by�o stabilizacji, dzia�ali�my jak wahad�o, kt�re wystawia�o
nas
na ekstremalne sytuacje. Popadali�my w skrajno�ci, odbiegaj�c w znacznym stopniu
od normalno�ci. Coraz bardziej ryzykowa�em, �e wszystko wyjdzie na jaw, coraz
wi�cej os�b przychodzi�o po narkotyki, to ju� nie by� cichy interes. Prawie
wszyscy
wiedzieli do kogo zwr�ci� si� je�eli czego� potrzebujesz, byli�my znani i
odwiedzani.
Codziennie przynajmniej par� os�b przychodzi�o do mojego domu dokona�
transakcji. Kasa z tego by�a du�a, ale ryzyko jeszcze wi�ksze. Rodzice wci�� nie
domy�lali si�, co tak bardzo poch�ania mnie. Prawdopodobnie dzi�ki temu, �e nie
wydawa�em pieni�dzy na rzeczy materialne tylko na zabaw�. Wszystko, co mi
zostawa�o odk�ada�em do tajnej skrytki. Nie wiem dlaczego, ale musia�em gdzie�
chowa� pieni�dze, chyba ba�em si�, �e mo�e mi je kto� zabra�. Po latach wydaje
mi
si�, �e pod�wiadomie brak kasy zawsze kojarzy� mi si� 11 z k�opotami, a
pieni�dze
dawa�y poczucie bezpiecze�stwa. Czy by�em materialist�? Nie wiem, nie zale�a�o
mi
na tym by by� bogatym, by posiada� wszystko co dusza zapragnie. Chcia�em mie�
po prostu na normalne �ycie, �eby zawsze by�o na rachunki, jedzenie i jakie�
ma�e
przyjemno�ci. Wiedzia�em co to znaczy nie mie� dlatego tak ch�tnie dzieli�em
si�,
kiedy kt�ry� z nas nie mia� na piwo to porostu stawia�o mu si� je. Ta zasada
dzia�a�
we wszystkie strony dlatego nikt nigdy nikomu nie wypomina� pieni�dzy, bo
pr�dzej czy p�niej one i tak wraca�y kiedy kto� by� w potrzebie.
Prawie codziennie spotyka�em si� z Dominik�, to by�y jedne z
najszcz�liwszych chwil w moim dotychczasowym �yciu. Zakocha�em si� w niej i
ka�da chwila by�a jak nektar, kt�ry mo�na by�o pi� bez ko�ca. Potrafili�my
rozmawia� o wszystkim, �miali�my si� z tych samych rzeczy tylko, �e ona �y�a
innym �yciem ni� ja. Tak bardzo chcia�em jej powiedzie� o wszystkim, ale nie
mog�em. Ba�em si�, �e str�c� j�. By�em z�ym cz�owiekiem, bez przysz�o�ci bez
przesz�o�ci, jedyne co mia�em to z�udne marzenia, paru przyjaci� i j�. Gdybym
straci� cokolwiek z tego co mi zosta�o, za�ama�bym si�.
Prze�omowa dla znajomo�ci z Dominik� okaza�a si� impreza zorganizowana
przeze mnie na osiemnaste urodziny. Niby zwyk�y balet ze znajomymi i
przyjaci�mi, ale to wtedy chyba tak naprawd� poczuli�my, �e chcemy by� razem.
Przeta�czyli�my p� nocy, kiedy jedna piosenka po prostu nas po��czy�a. W tym
samym momencie nasze usta zetkn�y si�, dotkn��em jej mi�kkich i delikatnych
warg, a kiedy spojrzeli�my na siebie po poca�unku, nasze oczy m�wi�y sobie
wszystko, wiedzieli�my. Nie wypowiedzieli�my �adnych s��w, tylko przytulili�my
si� do siebie, chcieli�my by� blisko, jak najbli�ej. Czu�em si� tak bezpiecznie,
tylko
dzi�ki niej.
Najlepsza impreza jak� zorganizowa�em, na kt�rej by�em i kt�r� zapami�tam
do ko�ca �ycia. Jeszcze d�ugo po, go�cie dzi�kowali mi za zaproszenie. Mi�o by�o
s�ysze�, �e bawili si� dobrze w�a�nie u mnie. Mimo ma�ych wybryk�w, kt�re by�y
nieod��czn� cz�ci� imprez, czyli opr�cz zalanej �ciany i dw�ch nieprzytomnych
go�ci, kt�rzy mocno powstrzymywali si� by nie zwr�ci� do otoczenia tego, co
wypili
i zjedli nie by�o �adnych nieprzyjemno�ci. Ostatni znajomi wyszli o 9:00 rano.
Maraton trwa� trzyna�cie godzin, by�em zm�czony i wyczerpany, ale szcz�liwy.
Dominika pomog�a mi troch� posprz�ta� i r�wnie� posz�a do domu, nawet nie
mia�em si�y jej odprowadzi�. Po�o�y�em si� spa� i nie wsta�em do wieczora.
W niedziel� po imprezie zrobi�em rachunek tego, co dokona�em przez te
wszystkie lata. Swojego zachowania, dzieci�stwa, ca�ego dotychczasowego �ycia.
Przegl�da�em zdj�cia z album�w i wspomina�em. Ka�da fotografia by�a cz�ci�
mnie, a kolejne obrazy od�wie�a�y i przywo�ywa�y przesz�o��. Wyjazdy, wizyty,
urodziny przychodzi�y na nowo, spotyka�em si� ze swoj� histori� pr�buj�c oceni�
j�,
a mo�e po prostu wyci�gn�� z niej to, co najlepsze. Przecie� po to s� zdj�cia.
Zapisujemy na nich szcz�liwe chwile, by m�c przypomnie� sobie jak to by�o,
jakie
mieli�my pi�kne �ycie. Nikt nie odwa�y si� uwieczni� chwili p�aczu czy oblicza
�mierci. To s� wspomnienia, kt�re chcemy wyrzuci� z pami�ci, zapomnie�.
Patrzy�em na siebie z przed lat i u�miecha�em si�. Widzia�em dzieci�stwo,
przyjaci�,
rodzin� - �wiat idealny, kt�rego nic nie mog�o zak��ci�.
Szed�em coraz dalej �cie�k� wiecznych pami�tek zag��biaj�c si� w
wydarzeniach sprzed lat. Wiele pi�knych wspomnie� powr�ci�o, ale odnalaz�em
tak�e co� niepokoj�cego. Kiedy by�em coraz bli�ej ko�ca zauwa�y�em, �e z mojej
twarzy zacz�� powoli znika� u�miech. Najpierw nie wierzy�em, �e to mo�e mie�
miejsce. Przerzuca�em gor�czkowo kolejne fotografie, chcia�em znale��, chocia�
ma�y
�lad rado�ci. Album sko�czy� si�, a nast�pnego ju� nie by�o. Pr�bowa�em
zrozumie�
czemu nie potrafi�em rozszerzy� k�cik�w ust. Czy�by co� si� we mnie wypala�o,
czy
straci�em cze�� siebie? Pytania, kt�re by�y tylko retoryczne przychodzi�y wci��
do
mojej g�owy. Wiedzia�em, �e zmieniam si� bo przecie� ka�dy zmienia si� z biegiem
czasu, ale na co by�a to zmiana? Na lepsze, mo�e na gorsze, czy taka by�a cena
doros�o�ci, �e znikn�� z mojej twarzy u�miech?
12
Zastanawia�em si� czy to, �e sko�czy�em osiemna�cie lat zmieni�o co� w moim
�yciu. Jednego dnia sta�em si� doros�y, ale ten dzie� na pewno nie wypad� w dniu
urodzin, s�owa odpowiedzialno�� czy samodzielno�� zna�em od dawna, wi�c chyba
nie. Mimo to moja �wiadomo�� szuka�a dalej. Patrzy�em w przysz�o��, ale realia
by�y
zawsze takie same, otacza� mnie ten sam �wiat i nie by�o powod�w do zmian. Tylko
narkotyki powodowa�y jakby wi�ksze ryzyko. Je�eli wpad�bym w sid�a policji,
niemia�bym szans na unikni�cie kary. Prawo by�oby nieugi�te i tym samym ruletka
wi���ca si� z dealowaniem krecia si� coraz szybciej.
Schowa�em zdj�cia z powrotem do szuflady, mi�o by�o prze�y� to wszystko
jeszcze raz, zobaczy� dzieciaka, kt�ry beztrosko biega po podw�rku i m�czyzn�,
kt�ry ci�gle kszta�tuje si�. Jedno wiedzia�em, �e do tej pory nie mam czego
�a�owa�,
by�em w porz�dku wobec siebie, a wszystko co si� wydarzy�o musia�o si� wydarzy�
�ebym m�g� by� tym, kim jestem. Martwi� mnie tylko u�miech, kt�ry znikn�� z
mojej
twarzy. Czu�em, �e to przez k�opoty, kt�re odwiedza�y mnie ka�dego dnia, ale
�eby
by� pewnym musz� przej�� dalej i spr�bowa� zrozumie�.
Wieczorem wyszed�em na spacer, chcia�em zosta� sam na sam z dr�cz�c�
mnie rzeczywisto�ci�. Na dworze by�o ciep�o pomimo zapadaj�cego zmroku, niebo
pokrywa�y pierwsze gwiazdy i przyjemnie by�o przemierza� ulice wolnym krokiem
oddaj�c si� refleksji. My�la�em o Bogu, w kt�rego przecie� nie wierzy�em.
Odszed�em od niego tak dawno i tak daleko. Nie modli�em si�, nie rozmawia�em,
szuka�em w nim winy i znalaz�em j�. Ca�a niesprawiedliwo�� tego �wiata by�a jego
win� i dlatego buntowa�em si� przeciwko... przeciwko czemu? Zgubi�em si� w
my�lach o jego istnieniu, jedno zdanie zaprzecza�o drugiemu. Raz jeste�, raz Ci�
nie
ma. Dlaczego tak trudno jest nie zw�tpi� maj�c w�tpliwo�ci tu� przed sob�?
Analizuj�c sytuacj� widz� zmiany z dnia na dzie� i pytam. Czemu mnie nie
opu�ci�e�? Czemu nie odszed�e� razem ze mn�?
Mama dosta�a prac�, radzili�my sobie, a co najwa�niejsze pozna�em
Dominik�. Wszystko wskazywa�o na to, �e B�g jednak jest i pomaga mi. Kiedy nie
mog�em poradzi� sobie z problemami przyszed� i da� nadziej�. Trudne dni, kt�re
musia�em przej�� mog�y by� moj� pr�b� i tak to teraz odbieram. Jak Hiob by�em
testowany i pewnie ka�dy z nas zdaje podobny egzamin. Tylko, �e ja nie jestem
Hiobem i mo�e dlatego nie wyszed�em z tej pr�by zwyci�sko. Straci�em wiar� i
m�wi� to otwarcie albowiem nie jest mi wstyd. Potrafi� przyzna� si� przed samym
sob�, �e zawiod�em. To co najbardziej liczy�o si� dla mnie to odnowienie wiary.
Musia�em wyci�gn�� wnioski z przesz�o�ci i spr�bowa� i�� dalej. Potrzebowa�em
spowiedzi gdy� nosi�em ze sob� zbyt du�y ci�ar grzechu. Narkotyki, alkohol,
zw�tpienie, nienawi�� wszystko to przyt�acza�o mnie, a je�eli mia�em wr�ci� do
Boga
i zacz�� z nim rozmawia�, oczyszczenie by�o konieczne.
Ludzie nie uznaj� tego obrz�du, ale dla mnie by� on czym� szczeg�lnym.
Wi�kszo�� z nas woli i�� przed o�tarz i tam niby przed Bogiem, ale tak naprawd�
tylko w my�lach, wypowiedzie� swoje grzechy. Wydaje si�, �e oni po prostu boj�
si�
przyzna� przed cz�owiekiem takim jak my sami, �e zgrzeszyli i jest im wstyd. Tak
jest �atwiej, nikogo nie widzimy, jeste�my sami z o�tarzem i nasza pod�wiadomo��
dopisuje do tego obraz Boga. Nie sztuk� jest jednak przyzna� si� przed nim do
grzech�w. On i tak zna je wszystkie, ale sztuk� jest przyzna� si� do b��d�w
przed
cz�owiekiem, kt�ry r�wnie� grzeszy, kt�rego je�eli spotkamy na ulicy b�dzie
wiedzia� o wszystkim, co zrobili�my. Ka�de spotkanie z kap�anem przy spowiedzi
wzbudza�o we mnie taki sam strach. Nikt z nas nie lubi przyznawa� si� do b��d�w
i
ja nie by�em wyj�tkiem. Mimo tego uczucia przynajmniej raz na p� roku
odwiedza�em konfesjona�. Nic nie mog�o zast�pi� tego, co nast�powa�o zaraz po.
Rado��, odrodzenie, tak jakby wszystko zaczyna�o si� od nowa. Znika� strach,
czu�em si� lepiej kiedy kto� pozna� moje tajemnice i potrafi� powiedzie�
wybaczam
ci.
Do domu wr�ci�em p�no wieczorem, le��c w ��ku kontynuowa�em swoje
rozmy�lania.
13
Chcia�bym zmierzy� swoje �ycie miar�, tylko jak? W latach, co na palcach
mo�na zliczy�, Czy w zachodach s�o�ca od tysi�cy dni, Albo sekundami, w kt�rych
cz�owiek �ni?
Chcia�bym obiektywnie spojrze� na t� miar�, tylko jak? Pasmem dobrych i
owocnych lat dzieci�stwa, Nieszcz�ciami wyrwanymi z pojedynczych dni, Albo
sekundami, w kt�rych u�miech go�ciem mym?
Trudno jest oceni� pami�� wspomnie� swych, Wi�c przenosz� si� w
przesz�o�� i na nowo gram, W tym teatrze �ycia nazywanym marzycielskim, W
kt�rym ka�dy z akt�w jednym jest pragnieniem.
Z perspektywy czasu patrz� na ka�d� chwil�, I dlatego jednocze�nie jestem
bohaterem, widzem, Oceniam wzrokiem marze� i wyliczam niespe�nione, Tylko one
mi powiedz� w, kt�rym miejscu stoj�.
*
Czterech przyjaci� kolejny raz po��czy� wsp�lny cel. Marzenie, kt�re w
kr�tkim czasie mia�o zrealizowa� si�. Chcieli�my spe�ni� ameryka�ski sen i kupi�
samoch�d. Brzmia�o to tak nierealnie, ale czy� nie takie maj� by� marzenia?
Nierealne, nieosi�galne, tak dalekie, �e nawet ich nie wida�. Takie by�y nasze,
ale
nikt nie m�g� zabroni� nam ich mie�.
Znale�li�my si� w momencie, kt�ry dawa� nam nadziej�, �e uda si� kupi�
auto. Widzieli�my nowe mo�liwo�ci i siebie maj�cych co� tylko dla siebie.
Pieni�dze
na pojazd mogli�my zdoby� do�� szybko, ale przeszkod� nie do przebycia okaza�y
si� by� op�aty, kt�re towarzyszy�y rejestracji. Niestety potrzebowali�my
dokument�w, a zaw�aszcza ubezpieczenia kosztuj�cego astronomiczn�, jak na nasze
warunki kas�. Nie mieli�my zni�ek, a roczne koszty by�y zbyt wysokie, wi�c
ponownie znale�li�my si� w punkcie wyj�cia.
Mimo i� byli�my bardzo daleko od realizacji zamierze�, siedz�c na przerwach
w szkole dyskutowali�my tak, jakby�my mieli kupi� nasz samoch�d nast�pnego
dnia. Planowali�my dok�d pojedziemy, co b�dziemy robi�, k��cili�my si� nawet o
mark� i kolor jaki wybierzemy. Kiedy pierwszy raz pad� pomys� z samochodem,
prawie ca�� noc nie mog�em spa�. Ci�gle przychodzi�y do moje g�owy nowe my�li,
przed oczami przechodzi�y obrazy wspomnie�, kt�rych jeszcze nie by�o. Jego
karoseria l�ni�a, w �rodku przestronny, z czasem zak�adamy sprz�t graj�cy i
jedziemy w podr�, kt�ra nie ma ko�ca. Takie by�y moje marzenia.
Spotkali�my si� u Marcina w domu, ogl�dali�my jaki� film i popijali�my
piwka. Obrazy wy�wietlane na monitorze komputera przechodzi�y przed naszymi
oczami do�� oboj�tnie. Wydawa�o si�, �e ka�dy b��dzi� gdzie� indziej, w swoich
my�lach.
- Ca�y czas dr�czy mnie ubezpieczenie. Jak my to zap�acimy?
Spojrzeli�my na Marka z b�ogos�awie�stwem. Kto� w ko�cu oderwa� nas od
tego nudnego filmu.
- Przecie� musi by� jaki� spos�b �eby by�o taniej - kontynuowa� Marek.
- O czym tak rozmawiacie ch�opcy? - spyta� g�os z korytarza. Wszyscy
odwr�cili�my si� i zobaczyli�my w drzwiach tat� Marcina.
- Nie wiemy jak ubezpieczy� taniej samoch�d, �eby nie p�aci�
astronomicznych pieni�dzy - odezwa� si� Marcin.
- Hm.. Damian, a twoja mama nie ma przypadkiem kt�rej� grupy
inwalidzkiej?
- Ma nawet pierwsz�.
14
- Wystarczy zarejestrowa� samoch�d na jej nazwisko i od razu dostaniecie
50% zni�ki - zaproponowa�. - Tylko czy twoja mama zgodzi si� na to?
- No w�a�nie zgodzi si�? - spyta�em podniecony.
- Nie wiem, musz� spyta� si� jej.
Pewna iskierka nadziei zab�ys�a w naszych oczach, problem m�g� rozwi�za�
si� i to szybko. Nie mogli�my czeka�. Marcin poda� Damianowi telefon.
- Dzwo� do mamy.
Damian wstuka� na ma�ej klawiaturze numer i przystawi� s�uchawk� do ucha.
- Cze�� mamo. Mam pytanie. Zgodzi�aby� si� �eby�my z ch�opakami
zarejestrowali na ciebie samoch�d, bo wtedy b�dziemy mieli du�� zni�k�?
Nie mogli�my us�ysze�, co odpowiedzia�a.
- To dzi�ki i cze�� - zako�czy� rozmow�.
Patrzeli�my na niego i czekali�my na jakie� s�owa, ale Damian wsta� i
podszed� do biurka.
- Kupujemy samoch�d - oznajmi� rado�nie po chwili i od�o�y� s�uchawk�.
Butelki, kt�re trzymali�my w rekach zwar�y si� w jednym uderzeniu poczym
wznie�li�my toast za nasze marzenie. Ka�dy szczeg� by� zaplanowany, ter