12948

Szczegóły
Tytuł 12948
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

12948 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 12948 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

12948 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Tad Williams Morze Srebrzystego �wiat�a (Otherland. Sea of Silver Light) Tom IV cyklu Inny �wiat Prze�o�y� Pawe� Kruk M�j ojciec wci�� nie zajrza� do �adnego z tom�w - a zatem nic nie zauwa�y� - Zdaje si�, �e b�d� musia� mu powiedzie�. Ale chyba trzeba to zrobi� delikatnie. Niech ka�dy, komu jeszcze nie dedykowa�em ksi��ki, wyst�pi trzy kroki do przodu. Hej, Tato, chwileczk�... Podzi�kowania Ci ludzie uratowali mi �ycie. Bez ich pomocy nie sko�czy�bym moich powie�ci. Mo�ecie wymierzy� stosowne kary. Dotychczas lista zawiera�a nast�puj�ce osoby: Barbara Cannon. Aaron Castro, Nick Des Barres, Debra Euler, Arthur Ross Evans, Amy Fodera, Sean Fodera, Jo-Ann Goodwin, Deborah Grabie�, Nic Grabie�, Jed Hartmann, Tim Holman, Nick Itsou, John Jarrold, Katharine Kerr, Ulrike Killer, M. J. Kramer, Jo i Phil Knowles, Mark Kreighbaum, LES... Bruce Lieberman, Mark McCrum, Joshua Milligan, Hans- Ulrich Mohring, Eric Neuman, Peter Stamptel, Mitch Wagner, Michael Whelan. Do niej musz� doda� nazwiska kolejnych dzielnych i dobrych: Melissa Brammer. Dena Chavez, Rick Cuevas, Marcia de Lima, Jim Foster. Jak zawsze do��czam pozdrowienia dla wszystkich bliskich mi os�b z Tad Williams Listserve i tablic informacyjnych TW Fan Page and Guthwulf com�s MS&T Interactive Thesis. Oczywi�cie �adne podzi�kowania nie by�yby wystarczaj�ce, gdybym nie wspomnia� o mojej cudownej �onie Deborah Beale i gdybym nie wymieni� nazwiska wspania�ego i utalentowanego agenta Matta Bialera oraz moich b�yskotliwych i cierpliwych redaktorek, Betsy Wollheim i Sheili Gilbert. Moje dzieci, Connor i Devon, specjalnie mi nie pomaga�y, ale dzi�ki nim bez w�tpienia �ycie jest ciekawsze (a potrzeba uko�czenia i sprzedania ksi��ek bardziej pilna), a poza tym Connor wklepa� mi do maszynopisu kilka sp�g�osek, �ebym m�g� je pewniej wykorzysta�, wi�c chyba im te� nale�� si� jakie� podzi�kowania. Inny �wiat G�ra z czarnego szk�a Streszczenie Renie Sulaweyo, jej buszme�ski przyjaciel !Xabbu oraz kilku innych ochotnik�w zwerbowanych przez tajemniczego pana Sellarsa zjednoczy�o si� w najdziwniejszej cz�ci sieci Graala, jak� do tej pory odkryli - w �wiecie, kt�ry wydaje si� nie doko�czony. Utkn�li tam, poniewa� morderca o imieniu Strach, podszywaj�cy si� wcze�niej pod jednego z cz�onk�w ich grupy, przej�� urz�dzenie dost�pu - wirtualn� zapalniczk� - kt�ra pozwala�a im przechodzi� do kolejnych sym�wiat�w. W czasie gdy grupa pr�buje znale�� drog� wyj�cia, dwoje bardziej tajemniczych jej cz�onk�w, Florimel i T4b, decyduje si� wreszcie opowiedzie� co� o swoim dotychczasowym �yciu. Florimel uciek�a z obozu za�o�onego przez grup� wyznaniow� w Niemczech i znalaz�a si� w sieci z powodu swojej c�rki, kt�ra (podobnie jak brat Renie, Stephen) zapad�a w �pi�czk�, padaj�c ofiar� zespo�u Tandagore�a. T4b, kt�ry naprawd� nazywa si� Javier Rodgers, wcze�niej dziecko ulicy i cz�onek gangu, mieszka z dziadkami. Jego m�ody przyjaciel tak�e zapad� w tajemnicz� �pi�czk�. Pobyt w nie doko�czonym �wiecie powoduje coraz wi�kszy niepok�j Renie i jej towarzyszy - w pewnym momencie widz� co�, co wygl�da jak ma�pi sym !Xabbu, lecz nim nie jest. Kiedy niespodziewanie w ziemi otwiera si� ogromna dziura, do kt�rej niemal wpada niewidoma Martine i kt�ra w jaki� spos�b po�era wirtualn� d�o� T4b, uznaj�, �e nie mog� tam d�u�ej zosta�. Dzi�ki wsp�lnym wysi�kom Martine, !Xabbu i Renie otwieraj� przej�cie bez pomocy zapalniczki. Gdy ju� w innym �wiecie pod��aj� wirtualnym tropem Stracha, poszukiwawczo- niszcz�cy program Nemezis, wprowadzony do sieci, by odnale�� innego zbiega, Paula Jonasa, pr�buje podj�� decyzj�, czy pod��y� za nimi, czy te� nie. Jest zdezorientowany, poniewa� w sieci dziej� si� rzeczy, kt�re zak��caj� jego zdolno�ci programowe; na skutek tych anomalii zachowuje si� w spos�b nieprzewidywalny. Zbieg�y Paul Jonas, pozbawiony pami�ci o swojej przesz�o�ci, trafia do �wiata Odysei, w kt�rym odgrywa rol� Odyseusza powracaj�cego po wojnie troja�skiej do rodzinnej Itaki. Penelopa, �ona Odyseusza (kt�ra wydaje si� kolejnym wcieleniem tajemniczej kobiety, nazywanej przez Paula w my�lach anio�em), zachowuje si�, jakby gra�a wed�ug innych zasad. Pr�buj�c wydoby� od niej jakie� informacje, Paul wzywa, jak mu si� wydaje, Hadesa, greckiego boga �mierci, gdy� anio� poinformowa� go, �e wcielenie Penelopy powie mu, jak znale�� czarn� g�r�, do kt�rej musi dotrze�. W rezultacie jednak Paul sprowadza anio�a, kt�ry staje naprzeciw swego niemal bli�niaczego odpowiednika. Na jego kolejne wezwania odpowiada inna si�a - nie Hades, lecz Inny, tajemniczy m�zg ca�ej sieci Graala. Tymczasem Orlando Gardiner i jego przyjaci�ka Sam Fredericks znajduj� si� w symulacji staro�ytnego Egiptu - sym�wiecie, kt�ry najstarszy cz�owiek na ziemi i zarazem pan Bractwa Graala Felix Jongleur uwa�a za sw�j dom. Uda�o im si� ukry� przed s�ugami Jongleura dzi�ki pomocy Bonnie Mae Simpkins, cz�onkini Ko�a. Bonnie opowiada im histori� swojego m�a oraz innych ludzi z Ko�a zabitych za to, �e pr�bowali zg��bi� tajemnice sieci Graala. Garstka pozosta�ych przy �yciu cz�onk�w Ko�a zosta�a otoczona w egipskiej �wi�tyni. Bonnie Mae nak�ania boga Besa, by zaprowadzi� tam j�, Orlanda i Fredericks. Wierzy, �e przyjaciele z Ko�a pomog� nastolatkom uciec z Egiptu. W �wiecie poza sieci� dzieje si� r�wnie du�o co w jej wn�trzu. Catur Ramsey, prawnik wynaj�ty przez rodzic�w Sam Fredericks, coraz bardziej zag��bia si� w tajemnic� Innego �wiata. Za pomoc� programowego agenta Orlanda, kresk�wkowego robaka Beezlego, Ramsey pod��a w g��b sieci �ladem pogr��onych w �pi�czce nastolatk�w. Nawi�zuje kontakt z Kanadyjk� Olg� Pirofsky, kt�ra pracuje dla jednej z firm longleura i kt�ra tak�e anga�uje si� w poszukiwania. Dokuczaj�ce jej b�le g�owy teraz przybra�y posta� wizji, w kt�rych odwiedzaj� j� tajemnicze dzieci. Olga obawia si�, �e s� to oznaki szale�stwa. W Karolinie P�nocnej Christabel Sorensen, dziewczynka, kt�ra pomog�a Sellarsowi uciec i ukry� si� pod baz� wojskow�, zosta�a przy�apana przez ojca, majora Sorensena, szefa ochrony bazy. Przy pomocy bezdomnego ch�opca Cho-Cho Sellars nak�ania Christabel, by um�wi�a go na rozmow� z rodzicami. Wyjawia im - i udowadnia - na tyle du�o, by ich przekona�, aby pomogli mu w ucieczce z bazy. Z Sellarsem ukrytym pod pod�og� i Cho-Cho udaj�cym kuzyna Christabel udaj� si� w podr� samochodem na spotkanie z Ca-turem Ramseyem, z kt�rym wcze�niej komunikowa� si� Sellars. W sieci Innego �wiata Renie, !Xabbu i pozostali, id�c �ladem Stracha, przechodz� przez zaimprowizowan� furtk� do tajemniczego �wiata o nazwie Dom. Szybko dowiaduj� si�, sk�d taka nazwa - ca�a symulacja jest wielkim domem, labiryntem korytarzy, pomieszcze� i pi�ter, na kt�rych �yj� r�ne cywilizacje. W poszukiwaniach towarzysz� im mnisi opiekuj�cy si� ogromn� bibliotek� Domu. Niestety Strach porywa Martine, wi�c w towarzystwie jednego z mnich�w wyruszaj�, by j� odnale�� - j� i morderc�. Jest jeszcze kto�, kto poszukuje Stracha - cho� szuka go w �wiecie rzeczywistym, a nie wirtualnym - Calliope Skouros, australijska detektyw z dzia�u zab�jstw. Zajmuj�c si� jednym z wcze�niejszych morderstw Stracha, nabiera przekonania, �e jest to bardzo niebezpieczny i nieobliczalny morderca. Mimo i� Strach - czy te� John Wulgaru, jak brzmi jego prawdziwe nazwisko - zosta� uznany przez policj� za zmar�ego, Calliope zaczyna podejrzewa�, �e �yje. I rzeczywi�cie. Strach nie tylko �yje, ale i wraca do Sydney, gdzie zak�ada swoj� baz� zaledwie o kilometr od detektyw Skouros. Dulcie Anwin, ameryka�ska programistka, kt�r� sprowadzi� do Sydney, ma mu pom�c rozpracowa� sie� Innego �wiata, o kt�rego istnieniu dowiedzia� si�, kiedy wyeliminowa� jednego z rywali Felixa Jongleura. Dulcie do�wiadcza dziwnego zauroczenia osob� Stracha - wie, �e jest przest�pc�, lecz nie zna jego prawdziwych inklinacji. Strach za� wykorzystuje sytuacj� dla w�asnych potrzeb. Ma wielkie plany co do sieci, a swoje do�wiadczenie w pos�ugiwaniu si� ni� ma zamiar wykorzysta� do obalenia swojego pracodawcy, Jongleura. Sprowadza Dulcie do bazy w wynaj�tym pomieszczeniu i wyznacza jej kolejne zadania. W po�udniowej Afryce ojciec Renie, D�ugi Joseph Sulaweyo, i jego przyjaciel Jeremiah Dako strzeg� Renie i!Xabbu zanurzonych w wirtualnych zbiornikach, umo�liwiaj�cych d�ugoterminowy dost�p do sieci. D�ugi Joseph, spragniony alkoholu, przygn�biony i zdezorientowany, opu�ci� jednak baz� i uda� si� do Durbanu, gdzie zosta� porwany sprzed szpitala, w kt�rym le�y pogr��ony w �pi�czce jego syn Stephen. Porywaczem okazuje si� by�y ch�opak Renie Del Ray, kt�rego �ycie zosta�o zrujnowane, poniewa� pom�g� Renie. Pragn�c pozby� si� depcz�cych mu po pi�tach zbir�w (wynaj�tych przez Stracha w imieniu Jongleura), stara si� odnale�� Renie. Gdy Joseph i Del Ray opuszczaj� szpital po wizycie u Josepha, ich �ladem rusza tajemniczy czarny van. Potem, gdy wracaj� do bazy wojskowej schowanej g��boko w zboczu jednego ze stok�w G�r Smoczych, okazuje si�, �e przest�pcy dotarli tam przed nimi. Josephowi i Del Rayowi udaje si� wr�ci� do �rodka przez szyb wentylacyjny, kt�rym Joseph opu�ci� baz�. Wcze�niej z Jeremiahem, kt�ry przez ca�y czas trwa� na posterunku, skontaktowa� si� pan Sellars oferuj�cy mu pomoc, lecz sytuacja nie wygl�da najlepiej. Pozbawieni broni, zostali obl�eni przez dobrze uzbrojonych zab�jc�w. Paul Jonas - zmierzaj�cy ku Troi, czyli odgrywaj�cy swoj� rol� z Odysei w odwrotnym porz�dku chronologicznym - po katastrofie morskiej l�duje na wyspie. Pomocy przy budowaniu tratwy - a tak�e pociechy w innej postaci - udziela mu go�cinna bogini, po czym Paul ponownie wyrusza na morze. Po ataku Scylli i Charybdy, kt�ry prze�y� szcz�liwie, trafia na innego rozbitka unosz�cego si� na falach bez przytomno�ci. Obcym okazuje si� Azador, tajemniczy cygan, kt�ry wcze�niej podr�owa� w towarzystwie Renie,!Xabbu i dziwnej dziewczyny o imieniu Emily z symulacji Oz. To jemu Renie przypadkiem odebra�a urz�dzenie dost�pu - zapalniczk�. Paul i Azador pokonuj� wsp�lnymi si�ami niebezpiecznych cyklop�w na wyspie Lotos, gdzie zostaj� odurzeni narkotycznym zapachem kwiat�w. Anio� budzi Paula i pomaga im uciec. Wcze�niej zamroczony zapachem kwiat�w Azador wyznaje Paulowi, �e i jego �cigaj� ludzie z Bractwa Graala i �e ucieka przed ich maszynami nie�miertelno�ci, co nie uda�o si� wielu jego cyga�skim ziomkom. Potem obaj �egluj� ku Troi. W �wiecie Domu Renie i jej towarzysze wci�� szukaj� porwanej Martine (kt�r� Strach poddaje mentalnym torturom) i sami zostaj� schwytani przez jedno z plemion, kt�re osiedli�o si� na strychu Domu. Ku swemu zdumieniu w�r�d bandyckich hulak�w spotykaj� Hi- dekiego Kunohar�. Kunohara, jeden z pan�w sieci Graala. kt�rego �wiat robak�w odwiedzili wcze�niej, sprawia wra�enie rozbawionego ich widokiem, lecz ostatecznie wstawia si� za nimi u rabusi�w. Anio� Paula Jonasa ukazuje si� wszystkim w niezwykle widowiskowej postaci, przera�aj�c uciekaj�cych rabusi�w, a tak�e wywo�uj�c zaniepokojenie w samym Kunoharze, kt�ry odmawia dalszej pomocy Renie i pozosta�ym, twierdz�c, �e nie chce sprowadza� na siebie gniewu pot�nego Bractwa Graala. Wreszcie Renie i jej towarzysze odnajduj� Martine. W czasie poszukiwa� znika!Xabbu, kt�rego ma�pi sym okazuje si� bardziej przydatny przy penetrowaniu dach�w Domu. Martine nie jest jednak sama: Strach zastawi� pu�apk�. Kiedy otwieraj� drzwi, Strach strzela do T4b i Florimel, po czym walczy z Renie na stromym dachu. Gdy wydaje si�, �e jego wygrana jest ju� przes�dzona, wraca!Xabbu, a Florimel znajduje pistolet porzucony przez Stracha. W chwili gdy Strach szykuje si� do zabicia Renie, sam ginie z r�ki Florimel. Umiera tylko w sieci, pozostawiaj�c skradzione wcze�niej wirtualne cia�o. Strach zostaje wyrzucony z sieci Graala, a Renie i jej towarzysze, mocno poranieni, zyskuj� chwil� odpoczynku. Prastary arcymogul gor�czkowo przygotowuje si� do ceremonii - momentu, w kt�rym cz�onkowie Bractwa Graala maj� uzyska� nie�miertelno�� w stworzonych przez siebie wirtualnych �wiatach. Zaj�ty, niezbyt cz�sto odwiedza� sw�j ulubiony staro�ytny Egipt, dlatego nie zdaje sobie sprawy, jaki chaos panuje w tej symulacji. Dwaj poddani, Tefy i Mewat - egipskie wcielenia jego pracownik�w Finneya i Mudda, �cigaj�cych w sieci Paula Jonasa - s� zmuszeni wtargn�� do �wi�tyni pe�nej ludzi zbuntowanych przeciwko ich okrutnym rz�dom. Wewn�trz obleganej �wi�tyni Orlando Gardiner i Sam Fredericks spotykaj� cz�onk�w Ko�a, a w�r�d nich Nandiego Paradiwasza, specjalist�, kt�ry pr�buje rozpracowa� coraz bardziej wadliwy system przej�� w sieci. Z sieci� Graala dzieje si� co� niedobrego. Jej tajemniczy system operacyjny, Inny, dzia�a w bardzo szczeg�lny spos�b i wydaje si�, �e wiele spo�r�d sym�wiat�w si� rozpada. Tefy i Mewat atakuj� �wi�tyni�, najpierw pos�uguj�c si� tr�jk� egipskich bog�w rozb�jnik�w, kt�rzy walcz� z dwoma sfinksami, stra�nikami �wi�tyni, a potem lud�mi - ��wiami i lataj�cymi w�ami. Pomimo du�ej odwagi Orlandowi nie uda�o si� uchroni� Sam przed schwytaniem przez Tefy�ego i Mewata. Ohydni oprawcy zorientowali si�, �e para nastolatk�w to prawdziwi ludzie spoza sieci. W chwili gdy maj� zabra� ofiary na tortury, zjawia si� sam Jongleur pod postaci� Ozyrysa, najwi�kszego boga Egiptu. W wyniku zamieszania Orlandowi i Fredericks udaje si� uciec przez jedn� z furtek, kt�r� zdo�a� otworzy� Nandi. Z Egiptu przechodz� do Troi, dok�d pos�a� ich anio� Paula Jonasa. Paul zd��y� ju� tam przyby� - jako Odyseusz - i przebywa w szeregach oblegaj�cych miasto Grek�w. Kiedy jednak przybywa do namiotu, w kt�rym czekaj� na niego Achilles i jego przyjaciel Patrokles, nieskorzy do walki przeciw Trojanom, wyczuwa w obu co� dziwnego, co nie pasuje do ca�ej symulacji. Po d�ugich s�ownych podchodach wreszcie wyjawia swoje prawdziwe imi�. Achilles i Patrokles to Orlando i Sam, kt�rym nazwisko �Jonas� nie jest obce, gdy� kilkakrotnie wymieni� je Sellars. Ca�a tr�jka cieszy si� ze spotkania. chocia� Paul jest troch� rozczarowany, gdy si� dowiaduje, �e para nastolatk�w jest w podobnej sytuacji jak on. Renie i pozostali u�ywaj� zapalniczki odebranej Strachowi i opuszczaj� Dom, by uda� si� do Troi. Gdy tam docieraj�, zostaj� umieszczeni w obleganym mie�cie. Wiedz�, �e ich przyjaciele mog� si� znajdowa� gdzie� za murami, ale nie maj� poj�cia, jak ich rozpozna�. Niebawem zostaj� wys�ani na �miertelny pojedynek z Grekami. Paul Jonas spotyka we �nie anio�a, kt�ry poleca mu wyj�� poza ob�z. Tam spotyka Renie i jej towarzyszy. D�ugo rozmawiaj� i wymieniaj� informacje, pr�buj�c zrozumie� to, czego si� dowiedzieli. Paul postanawia zabra� ich do obozu Grek�w pod przebraniem wi�ni�w, gdzie mogliby znowu si� po��czy� z Orlandem i Sam, lecz gdy docieraj� do obozu, nast�puje straszliwy atak Trojan. Porwani przez bitewn� zawieruch�, odci�ci od Orlanda i Sam, musz� walczy�, by zachowa� �ycie. Sam podejmuje niefortunn� pr�b� podtrzymania morale zniech�conych wojsk Achillesa oraz wyd�u�enia odpoczynku chorego Orlanda. Ubrana w s�ynn� zbroj� Achillesa wyprowadza jego wojska do bitwy przeciwko Trojanom. Ca�a maskarada okazuje si� nieskuteczna - Trojanie zostaj� odparci pod mury miasta. Po przebudzeniu Orlando widzi, �e jest sam. Gdy dociera do niego, co si� sta�o, wk�ada inn� zbroj� i wyrusza przez r�wnin� w kierunku Troi na ratunek przyjaci�ce, cho� stan jego zdrowia pogarsza si� z ka�d� chwil�. Dociera do walcz�cych w chwili, gdy Sam ma zgin�� z r�k troja�skiego herosa, Hektora, i ostatkiem si� pokonuje go, po czym pada pod murami miasta. Martine, kt�ra w tej symulacji otrzyma�a rol� cz�onka kr�lewskiej rodziny, za wszelk� cen� pragnie uratowa� przyjaci�. S�ysz�c odg�osy walki za murami, pr�buje podst�pem nak�oni� troja�skich stra�nik�w, aby otworzyli bramy miasta, a gdy ci odmawiaj�, nakazuje T4b zabi� kapitana stra�y. Bramy zostaj� otwarte, lecz ku rozpaczy Martine do Troi wlewa si� potok greckich wojsk, kt�re pal�, gwa�c� i morduj�. Mimo i� znowu ca�a grupa jest razem, Martine ma ogromne poczucie winy, chocia� wie, �e nie gin� prawdziwi ludzie. Tymczasem Bractwo Graala rozpocz�o ceremoni�, chocia� Jon-gleur jest z�y z powodu nieobecno�ci swojego pracownika, Stracha. Jongleur i technokrata Robert Wells wyja�niaj� zaniepokojonym cz�onkom bractwa, �e w czasie ceremonii ich umys�y nie zostan� naprawd� bezpo�rednio przeniesione do sieci. W rzeczywisto�ci w sieci narodz� si� ich kopie, wirtualne umys�y skopiowane w najdrobniejszym szczeg�le. Lecz by zyska� pewno��, �e pozostanie tylko jedna wersja ka�dego z cz�onk�w bractwa, musz� oni u�mierci� swoje fizyczne cia�a. Nie�wiadomi, �e Jongleur, Wells, finansista Jiun Bhao i Amerykanin Daniel Yacoubian nie maj� zamiaru si� podda� ceremonii przy pierwszej pr�bie (chc�c si� przekona� o skuteczno�ci ca�ego procesu, dlatego tylko udaj�, �e zabijaj� swoje fizyczne osoby), pozostali cz�onkowie bractwa daj� si� wreszcie przekona�. Ale Strach ma inne plany co do sieci Graala. Postanowi� wedrze� si� do niej, w czym ma mu pom�c Dulcie Anwin i kopia zapalniczki. Natrafia na ogromny op�r system�w zabezpiecze� Innego, lecz w wyniku ich zmaga� - Strach wykorzystuje tutaj swoje zdolno�ci tele-kinetyczne, kt�re nazywa skr�tem - odkrywa, �e sie� jest wyposa�ona w mechanizmy, kt�re mog� zadawa� Innemu co� w rodzaju b�lu. Mechanizmy, kt�rymi Bractwo Graala pos�ugiwa�o si�, by zmusi� inteligentny system operacyjny do funkcjonowania zgodnego z jego wol�. Strach wykorzystuje b�l, by zmusi� Innego do odwrotu. Teraz Strach mo�e oddzia�ywa�, a nawet kontrolowa� ca�� sie� Graala. Renie, Paul, !Xabbu i inni przedzieraj� si� przez umieraj�ce miasto. Poznawszy Emily, Paul ze zdumieniem stwierdza, �e to jeszcze jedno wcielenie anio�a. Nagle w jego umy�le pojawia si� imi� - Avialle - a potem nast�puje przyp�yw wspomnie�. Przypomina sobie, �e zosta� zatrudniony przez Felixa Jongleura jako prywatny nauczyciel. Przebywa� w domu Jongleura, w ogromnym wie�owcu w Luizjanie. Przypomina sobie tak�e pierwsze spotkanie ze swoj� uczennic� - c�rk� Jongleura, Avialle Jongleur. Ale nie pami�ta nic wi�cej. Tropieni przez kogo� docieraj� do opuszczonej �wi�tyni, a potem do o�tarza w �rodku labiryntu, gdzie ponownie pokazuje si� im anio� i oznajmia, �e przybyli za p�no - �e ju� nie ma si�, by zaprowadzi� ich tam, dok�d Inny chce, by dotarli. Paul oferuje jej wszelk� pomoc, lecz nie spodziewa si� tego, co ma nast�pi�. Anio� wykorzystuje si�y �ywotne Emily, kt�ra by�a pewnego rodzaju kopi� jej samej, i otwiera furtk�. Po przej�ciu Paul, Renie i pozostali stwierdzaj�, �e znajduj� si� na �cie�ce na zboczu dziwnej i nie ca�kiem prawdziwej czarnej g�ry. Gdy wchodz� na sam szczyt, w dolinie dostrzegaj� sp�tanego le��cego olbrzyma. Olbrzym, trawiony b�lem, �piewa piosenk� o aniele. Martine rozpoznaje piosenk�. �piewa�o j� tajemnicze dziecko w Instytucie Pestalozzi trzydzie�ci lat temu, kiedy Martine utraci�a wzrok. Cierpi�cy olbrzym nie czyni im krzywdy i otwiera okno, przez kt�re Paul, Renie i pozostali widz� �wi�tyni� w wirtualnym Egipcie, gdzie Jongleur i inni cz�onkowie bractwa rozpoczynaj� ceremoni�. Niekt�rzy spo�r�d jej uczestnik�w wci�� okazuj� nieufno��, ale jeden z nich, Ricardo Clement, poddaje si� inicjacji i wydaje si�, �e z powodzeniem odradza si� w nowym wirtualnym ciele. Wtedy ju� pozostali ochoczo id� w jego �lady i zabijaj� swoje fizyczne cia�a, by odrodzi� si� w sieci. Tylko �e podczas gdy ich fizyczne osoby rzeczywi�cie umieraj�, ich wirtualne cia�a pozostaj� puste. Jongleur i jego towarzysze s� bezpieczni, poniewa� nie poddali si� ceremonii, ale jednocze�nie zdumieni i przera�eni. Co� posz�o bardzo �le. Orlando, kt�rego fizyczne cia�o tak�e umiera, nie mo�e ju� d�u�ej na to patrze�. Przechodzi przez okno i wkracza do �wi�tyni, gdzie staje przed Jongleurem i pozosta�� tr�jk� cz�onk�w bractwa, kt�rzy zachowali �ycie. Chc�c go ratowa�, Sam i Renie pod��aj� za nim. Renie, blefuj�c, grozi Jongleurowi zapalniczk�, kt�r� Yacoubian rozpoznaje jako swoje urz�dzenie dost�pu. Yacoubian, wyst�puj�cy pod postaci� egipskiego boga, atakuje Orlanda. System Graala, ju� znacznie nadwer�ony, teraz zaczyna si� rozpada�. Egipska �wi�tynia i szczyt czarnej g�ry zlewaj� si� w jedno. Jednocze�nie olbrzym wije si� i ryczy w m�kach, jakby co� go atakowa�o. Chwil� p�niej wyja�nia si�, �e atakuje go Strach, kt�ry pr�buje odebra� Innemu kontrol� nad systemem. I Ukazuje si� anio� Paula - p�acze w wirze za�amuj�cej si� rzeczywisto�ci. Przy pomocy T4b Orlando zabija monstrualnego Ya-coubiana, lecz zu�ywszy wszystkie si�y, zostaje powalony przez ogromn� posta� upadaj�cego boga. W pewnym momencie r�ka olbrzyma si� unosi i opada na Renie,!Xabbu, Sama, Orlanda i pozosta�ych. Znikaj�. A potem rzeczywisto�� na szczycie czarnej g�ry wywraca si� po raz kolejny na drug� stron�. Martine, wyposa�ona w zmys� wra�liwo�ci na sie�, kt�rego inni nie s� w stanie do ko�ca zrozumie�, krzyczy, �e dzieci, cierpi�c, umieraj�. Paul traci przytomno��. Po przebudzeniu Renie stwierdza, �e nie ma ju� syma, kt�rego wcze�niej u�ywa�a, i wyst�puje w swoim rzeczywistym ciele. Tak�e!Xabbu pozby� si� ma�piego przebrania na rzecz swojej prawdziwej postaci, podobnie jak Sam Fredericks, kt�ry okazuje si� kobiet�. Wszyscy oni jednak wcale nie wr�cili do �wiata rzeczywistego. Wci�� znajduj� si� na opustosza�ym teraz szczycie czarnej g�ry. Znikn�� cierpi�cy olbrzym. Znikn�li pozostali towarzysze. Pozosta�o tylko cia�o martwego Orlanda Gardinera, wci�� pod postaci� syma Achillesa. To, �e na szczycie nie ma ich towarzyszy, wcale nie oznacza, �e s� tam sami. Oto pojawia si� Felix Jongleur w ciele m�czyzny w �rednim wieku, a towarzyszy mu Ricardo Klement, kt�ry wprawdzie prze�y� ceremoni�, ale najwidoczniej dozna� urazu m�zgu. W wyniku zdobycia przez Stracha kontroli nad systemem operacyjnym tak�e Jongleur zosta� uwi�ziony w sieci. Przyznaje, �e Renie i jej przyjaciel maj� powody, by nastawa� na jego �ycie, lecz dodaje, �e lepiej post�pi�, je�li zjednocz� si� z nim. Prowadzi ich na skraj g�ry i pokazuje otaczaj�c� ich przestrze�. Znajduj� si� gdzie� bardzo wysoko, w �rodku nico�ci. Nie widz� podn�a g�ry ani ziemi, poniewa� wszystko w dole spowija srebrzysta chmura. Jongleur zapewnia ich, �e tej cz�ci sieci na pewno nie stworzy�. Wprowadzenie Zosta� wyrzucony, rozerwany na fragmenty - cz�� rozpadaj�cego si� na zewn�trz wiru roztrzaskanego �wiat�a. Utraci� w�asn� to�samo�� - wirowa� porozrywany na drobiny niczym rodz�cy si� wszech�wiat. - Zabijasz go! - zawo�a� wcze�niej anio�, gdy sam rozpad� si� na miliony duch�w, z kt�rych ka�dy migota� w�asnym �wiat�em - krzycz�ca przera�liwie gromada malutkich t�cz... Lecz w chwili gdy �wiat run��, powr�ci� do niego okruch z jego przesz�o�ci - dom otoczony ogrodami, a wok� nich dziki las. Niebo zakrywa�y cz�ciowo �aty ciemnych chmur, spomi�dzy kt�rych wystrzela�y �wietliste smugi, a na li�ciach i �d�b�ach trawy l�ni�y krople niedawno spad�ego deszczu. �wiat�o padaj�ce na krople wody rozpryskiwa�o si� na wielobarwne b�yski, co sprawia�o, �e drzewa wydawa�y si� cz�ci� ba�niowego ogrodu albo magicznego lasu z dzieci�cej opowie�ci. Przez u�amek chwili, nim wspomnienie rozros�o si� wszerz i w g��b, pomy�la�, �e nie mo�e by� spokojniejszego zak�tka. Ale naturalnie wszystko to by�o o wiele bardziej dziwne. Winda jecha�a tak szybko i g�adko, �e Paul Jonas niemal zapomnia�, i� mieszka we wn�trzu ogromnej iglicy i �e ka�dego ranka wje�d�a niemal tysi�c st�p nad poziom delty Missisipi, by dotrze� na sam� g�r�. Wcze�niej nigdy nie interesowa�y go zbytnio wysokie budowle, co stanowi�o jeszcze jeden dow�d na to, �e nie idzie z duchem czas�w. Dom w Canonbury podoba� mu si� dlatego, �e by� staro�wiecki - mia� trzy pi�tra i kilka kondygnacji schod�w. Z tego miejsca potrafi�by uciec w razie po�aru (tak przynajmniej wierzy�). Gdy wygl�da� na ulice przez otwarte okno swojego pokoju, s�ysza� rozmowy ludzi, a nawet by� w stanie powiedzie�, co nios� w koszach na zakupy. Teraz nie s�ysza� nic poza wyciem wiatru w porze huragan�w w zatoce, kt�rych zawodzenie przenika�o nawet przez grube fibramiczne �ciany i kt�re ko�ysa�y �agodnie ogromn� wie��, jakby mieszka� w jakim� mi�dzygalaktycznym poje�dzie kosmicznym. Tak przynajmniej si� czu�, dop�ki nie wchodzi� do cz�ci budynku, w kt�rej ka�dego dnia zajmowa� si� uczeniem. Gdy drzwi windy otworzy�y si� bezszelestnie, ukaza� si� kolejny portal. Paul wystuka� kod i przycisn�� d�o� do czytnika linii papilarnych, a potem czeka� cierpliwie, a� czytnik i inne ukryte urz�dzenia wykonaj� swoj� prac�. Kiedy drzwi si� otworzy�y, zasysaj�c lekko powietrze, Paul min�� je i otworzy� nast�pne, zdecydowanie bardziej tradycyjne, na metalowych zawiasach. Zanurzy� si� w zapachy domu Avy - zapach lawendy, �rodka do czyszczenia sreber, bielizny trzymanej w cedrowych komodach - mieszaniny woni tak bardzo charakterystycznych dla innej epoki, �e niemal przyprawia�y go o klaustrofobi�. Zrobiwszy kilka krok�w w g��b foyer, zostawi� za sob� g�adk�, pozbawion� kraw�dzi tera�niejszo�� i znalaz� si� w czym�, co mog�oby uchodzi� za muzeum czy wr�cz grobowiec, gdyby nie obecno�� t�tni�cej �yciem m�odej kobiety. Nie czeka�a na niego w salonie. Jej nieobecno�� zaskoczy�a go, przez co ca�y ten rytua� wyda� mu si� tak samo szalony jak w czasie pierwszych tygodni jego pracy w tamtym miejscu. Zerkn�� na zegar ze szk�a i poz�acanego br�zu umieszczony na kominku. Minuta po dziewi�tej, a Avy wci�� nie ma. Przysz�o mu do g�owy, �e mo�e zachorowa�a, i zaraz sam si� zdziwi�, gdy uzmys�owi� sobie, �e my�l ta go zmartwi�a. Jedna z pokoj�wek pracuj�cych na dole, w bia�ym czepku i fartuszku, milcz�ca jak duch, przemkn�a obok drzwi prowadz�cych do holu, nios�c przed sob� stos obrus�w. - Przepraszam! - zawo�a�. - Czy panna Jongleur jeszcze nie wsta�a? Sp�nia si� na lekcje. Pokoj�wka spojrza�a na niego zaskoczona, jakby przemawiaj�c, post�pi� wbrew tradycji. Pokr�ci�a tylko g�ow� i znikn�a. Paul, cho� pracowa� tu ju� od p� roku, wci�� nie potrafi� powiedzie�, czy pomoc domowa to wyuczeni aktorzy, czy po prostu dziwni osobnicy. Zapuka� do drzwi sypialni. Po chwili jeszcze raz, g�o�niej. Gdy nikt nie odpowiedzia�, uchyli� ostro�nie drzwi. Pok�j, po cz�ci przypominaj�cy buduar, po cz�ci pok�j dziecinny, by� pusty. Z gzymsu nad kominkiem nieprzytomnie patrzy�y na niego spod d�ugich rz�s lalki o porcelanowych twarzach i szeroko otwartych szklanych oczach. Wracaj�c przez salon, zerkn�� na swoje odbicie, kt�re zobaczy� w lustrze oprawionym w ramy i wisz�cym nad kominkiem: niczym nie wyr�niaj�cy si� m�czyzna w ubraniu, kt�re wysz�o z mody co najmniej sto lat wcze�niej, w prze�adowanym meblami salonie z ilustracji Tenniela. Poczu�, �e jego cia�em wstrz�sn�� ledwo wyczuwalny dreszcz. Ogarn�o go wra�enie, przelotne, lecz jak�e niepokoj�ce, �e jest uwi�ziony w czyim� �nie. Oczywi�cie wszystko to by�o bardzo dziwne, a nawet przera�aj�ce, lecz on wci�� nie m�g� si� nadziwi� ogromnej pomys�owo�ci ca�ego projektu. Widoczny z frontowych drzwi ogr�d z labiryntem �cie�ek i �ywop�otami oraz rosn�cy za nim las stanowi�y otoczenie, jakiego mo�na by si� spodziewa� wok� wiejskiego domu do�� zamo�nej francuskiej rodziny z ko�ca dziewi�tnastego wieku. Fakt, �e niebo nie by�o prawdziwe, deszcze i poranne mg�y by�y wytworem nowoczesnego systemu do podlewania, a w�druj�ce chmury i pory dnia by�y tylko z�udzeniem wywo�ywanym gr� �wiate� i holografi�, niemal dodawa� uroku ca�ej scenie. Bardziej niepokoj�ce by�o to, �e ca�y ten dom i jego otoczenie zosta�y zbudowane na ostatnim pi�trze drapacza chmur praktycznie dla jednego cz�owieka i stworzy�y szczelnie zamkni�t� kapsu�� czasu, w kt�rej dokonano symulacji przesz�o�ci, czy wr�cz j� przywr�cono. Jak w bajce, pomy�la�, ju� nie po raz pierwszy. Trzymaj� j� tutaj niczym �on� olbrzyma, zupe�nie jak w tej opowie�ci o �odydze fasoli albo... Jak si� nazywa�a tamta ksi�niczka? Roszpunka? Przez pewien czas chodzi� po ogrodzie, kt�rego starodawny francuski plan �agodzi� nieco angielski wp�yw charakteryzuj�cy si� g�stsz� ro�linno�ci�, granicz�c� niemal z zaniedbaniem. W niekt�rych miejscach wysokie �ywop�oty zas�ania�y �awki, a Ava m�wi�a mu wcze�niej, �e czasem lubi�a przynie�� tam swoje szycie i pos�ucha� ptak�w. Przynajmniej ptaki s� prawdziwe, pomy�la�, przygl�daj�c si�, jak kilka z nich skacze z ga��zi na ga��� nad jego g�ow�. Kr�te �cie�ki by�y puste. Paul czu�, �e narasta w nim panika, przy�miewaj�c zdrowy rozs�dek. Trudno by�o sobie wyobrazi� osob� bardziej chronion� przed jakimkolwiek niebezpiecze�stwem ni� Ava Jon-gleur: strzeg�y jej najnowocze�niejsze kamery i prywatna armia ojca. Ale nigdy nie opu�ci�a porannych lekcji, nigdy si� nawet nie sp�ni�a. Wydawa�o si�, �e spotkania z Paulem stanowi� dla niej atrakcj� dnia, cho� Paul nigdy nie o�mieli� si� pomy�le�, �e powodem tego mog�aby by� jego osoba. Biedne dziecko cieszy�o si� ka�d� chwil� spotkania z inn� ludzk� istot�. Skr�ci� ze �wirowych �cie�ek w w�sk� dr�k�, kt�ra prowadzi�a do g�stego sadu zwanego przez Av� lasem. Tutaj pod�o�e by�o nier�wne jak w prawdziwym sadzie, a �liwy i dzikie jab�onie rosn�ce na obrze�ach ogrodu ust�powa�y brzozom oraz olchom i d�bom, kt�re ros�y na tyle g�sto, �e zas�ania�y dom. Tworzy�y atmosfer� intymno�ci, chocia� Paul dowiedzia� si� w czasie jednego z bardzo szczeg�owych wyk�ad�w Finneya, �e kamery systemu kontrolnego widz� tam wszystko. Mimo to nie potrafi� si� oprze� wra�eniu, �e przekroczy� jak�� niewidoczn� lini�: tak daleko od domu drzewa ros�y ciasno jedno obok drugiego, a sztuczne niebo wida� by�o tylko w dziurach w listowiu wysoko w g�rze. Nawet ptaki trzyma�y si� tutaj najwy�szych ga��zi. Miejsce wydawa�o si� dziwnie odosobnione. Paul mia� nieodparte wra�enie, �e wyst�puje w jakiej� opowie�ci. Znalaz� j� siedz�c� na trawie nad strumieniem. Spojrza�a na niego, gdy si� pojawi�, i pos�a�a mu tajemniczy u�miech, lecz nic nie powiedzia�a. - Ava? Nic ci nie jest? Skin�a g�ow�. - Niech pan podejdzie. Co� panu poka��. - Czas na lekcje. Zaniepokoi�em si�, gdy zobaczy�em, �e nie ma ci� w domu. - To mi�o z pana strony, panie Jonas. Prosz� podej��. Teraz dopiero zobaczy�, �e Ava siedzi w �rodku szerokiego kr�gu grzyb�w - czarodziejskiego kr�gu, jak mawia�a babcia Jonas - i jeszcze bardziej podda� si� uczuciu, �e znajduje si� w jakiej� opowie�ci. Ava patrzy�a na niego szeroko otwartymi oczami, w kt�rych wida� by�o... Co? Podniecenie? Oczekiwanie? - Zmoczysz sukienk� - powiedzia�, podchodz�c niech�tnie. - Drzewa os�oni�y traw� przed deszczem. Tutaj jest sucho. Zgarn�a r�bek sukienki i wsun�a go pod nog�, by m�g� usi��� obok niej, przez co przypadkowo - a mo�e nie? - ods�oni�a kawa�ek halki oraz blad� kostk� tu� nad butem. Nie m�g� tego nie zauwa�y�. W czasie pierwszych ich spotka� odkry�, �e Ava lubi flirtowa�, chocia� nie potrafi� powiedzie�, na ile by�o to jej naturalne zachowanie, a na ile starodawne maniery, kt�re wymaga�y przestrzegania form towarzyskich, przez co najdrobniejszy wy�om nabiera� jeszcze wi�kszego �adunku. Kiedy� jego przyjaci�ka z Londynu przez ca�y wiecz�r t�umaczy�a mu po pijanemu, dlaczego powie�ci z okresu regencji by�y o wiele bardziej seksowne ni� wszystko, co powsta�o w bardziej rozwi�z�ych wiekach: �Wszystko sprowadza si� do skupienia na szczeg�le�. Paul przyznawa� jej teraz racj�. Ava u�miechn�a si� szeroko, widz�c jego zmieszanie, co by�o wyrazem jej nieopisanej rado�ci, a jemu przypomnia�o, �e to jeszcze dziewczynka, i - paradoksalnie - wprawi�o go w jeszcze wi�ksze onie�mielenie. - Naprawd� powinni�my wraca� - zacz��. - Gdybym wiedzia�, �e chcesz si� uczy� na zewn�trz, przygotowa�bym... - Wszystko w porz�dku. - Poklepa�a go po kolanie. - To niespodzianka. Paul pokr�ci� g�ow�. Najwyra�niej co� zaplanowa�a, a on by� z�y na siebie, �e straci� kontrol� nad sytuacj�. Samo bycie prywatnym nauczycielem atrakcyjnej, samotnej m�odej kobiety by�o wystarczaj�co trudne, a fakt, �e wszystko dzieje si� w przedziwnej fortecy Jon- gleura, jeszcze bardziej pogarsza� sytuacj�. - Tak nie mo�na, Avo. Kto� nas zobaczy... - Nikt nas nie zobaczy. Nikt. - To nieprawda. - Paul nie mia� pewno�ci, na ile Ava jest obeznana z systemem kontroli terenu. - Tak czy inaczej, mieli�my dzisiaj... - Nikt nas nie zobaczy - powt�rzy�a, tym razem z zaskakuj�c� stanowczo�ci�. Przysun�a palec do ust, u�miechn�a si� i dotkn�a ucha. - I nikt nas nie us�yszy. Bo widzi pan, panie Jonas, ja mam... przyjaciela. - Avo, mia�em nadziej�, �e jeste�my przyjaci�mi, ale to nie... Zachichota�a. Jej rozbawione oblicze okala�y fale czarnych w�os�w, przytrzymywane tego dnia spinkami i s�omianym kapeluszem. - M�j drogi, najdro�szy panie Jonas. Nie pana mam na my�li. Paul wsta�, zdziwiony i jeszcze bardziej zaniepokojony. Wyci�gn�� r�k� do Avy. - Chod� ze mn�. Porozmawiamy o tym p�niej, a teraz musimy wraca� do domu. Gdy go nie pos�ucha�a, pokr�ci� g�ow� i odwr�ci� si�, gotowy do odej�cia. - Nie! - krzykn�a. - Niech pan nie wychodzi z ko�a! - O czym ty m�wisz? - Ko�o, kr�g. Niech pan z niego nie wychodzi, bo m�j przyjaciel nie b�dzie m�g� nas chroni�. - O czym ty m�wisz, Avo? Kto mia�by nas chroni�? Dobre wr�ki? Wyd�a usta zamy�lona. Paulowi wyda�o si�, �e dostrzeg� na jej twarzy autentyczne zaniepokojenie - niemal strach. - Niech pan usi�dzie, panie Jonas. Wszystko panu opowiem, ale prosz� nie wychodzi� z kr�gu. W �rodku jeste�my bezpieczni i nikt nas nie zobaczy ani nie us�yszy. Paul usiad�, chocia� by� przekonany, �e wszystko idzie absolutnie w z�ym kierunku, za to na twarzy Avy wida� by�o wyra�n� ulg�. - Dzi�kuj�. - Powiedz mi, o co chodzi. Ava zerwa�a mlecz. - Wiem, �e ojciec nas obserwuje. �e widzi mnie nawet wtedy, kiedy o tym nie wiem. - Spojrza�a na niego. - Tak by�o przez ca�e moje �ycie. Wiem te�, �e nigdy nie zobacz� �wiata, o kt�rym czytam w ksi��kach, �e on na to nie pozwoli. Paul drgn��. Niedawno sam zda� sobie spraw�, �e bardziej jest wi�niem ni� nauczycielem. - Nawet w haremach Bliskiego Wschodu kobiety maj� towarzystwo innych kobiet - m�wi�a dalej. - A ja kogo mam? Nauczyciela - chocia� bardzo pana lubi�, panie Jonas, a moi inni nauczyciele i opiekunki tak�e byli mili - i lekarza, ozi�b�ego i nieprzyjemnego starca. �e nie wspomn� o pokoj�wkach, kt�re prawie boj� si� do mnie odezwa�. No i jeszcze ci okropni ludzie, kt�rzy pracuj� dla mojego ojca. Paul czu� si� coraz bardziej niezr�cznie. Co by powiedzia� Finney albo okropny Mudd, gdyby si� dowiedzieli, �e siedzi tutaj i s�ucha, co m�wi c�rka Jongleura? - Problem polega na tym - odezwa� si� jak najciszej - �e inni rzeczywi�cie nas obserwuj�, Avo. I s�uchaj� tego, co m�wisz. Nawet teraz... - Wcale nie. - U�miechn�a si� z przekor�. - Nie teraz. Poniewa� wreszcie mam przyjaciela. Przyjaciela, kt�ry potrafi r�ne rzeczy. - O czym ty m�wisz? - My�li pan, �e zwariowa�am - powiedzia�a. - Ale to prawda. Tak jest! - Co? - To, �e mam przyjaciela. - Nagle zamilk�a i odwr�ci�a wzrok, a w jej spojrzeniu pojawi� si� dziwny b�ysk. - I on jest duchem. - Co takiego? Avo, to niemo�liwe. Jej oczy wype�ni�y si� �zami. - My�la�am, �e kto jak kto, ale pan mnie wys�ucha - powiedzia�a, odwracaj�c si�. - Wybacz, Avo. - Wyci�gn�� r�k� i dotkn�� jej ramienia, bardzo blisko g�adkiej delikatnej szyi i ciemnych falowanych w�os�w, kt�re wymkn�y si� spod spinek. Szemranie strumienia wydawa�o si� bardzo g�o�ne. Szybko cofn�� d�o�. - Opowiedz mi, co tu si� dzieje. Chc�, �eby� mi o wszystkim opowiedzia�a, chocia� nie obiecuj�, �e uwierz� w duchy. - Sama w nie nie wierzy�am - powiedzia�a cicho, wci�� odwr�cona. - Przynajmniej na pocz�tku. My�la�am, �e to jaka� sztuczka Nickelplate�a. - Nickelplate�a? - Finneya, tak go nazywam. To przez te jego b�yskaj�ce okulary i spos�b chodzenia. Nigdy nie s�ysza�e�? Nosi w kieszeniach pe�no metalowych przedmiot�w, kt�re brz�cz�, kiedy idzie. - Zmarszczy�a czo�o. - A grubasa nazywam Butterball. Obaj s� potworni. Nienawidz� ich. Paul zamkn�� oczy. Je�li si� pomyli�a i kto� ich pods�uchuje, a z pewno�ci� tak by�o, skoro wierzy�a, �e chroni ich duch, m�g� si� spodziewa�, �e us�yszy nagranie tej ich rozmowy w czasie przes�uchania przed wyj�ciem. Ciekawe, czy zaka�� mi... - Ten g�os m�wi� mi szeptem do ucha - ci�gn�a Ava. - W nocy, kiedy le�a�am w ��ku. Najpierw my�la�am, �e to jeszcze jedna ich sztuczka, i nic nie odpowiada�am. - S�ysza�a� g�os we �nie...? - To nie by� sen, panie Jonas. Drogi Paulu. - U�miechn�a si� nie�mia�o. - Nie jestem a� tak g�upia. M�wi� do mnie cichutko, aleja nie spa�am. Uszczypn�am si�, �eby si� przekona�! - Podnios�a blade rami�, by pokaza� miejsce, w kt�rym to zrobi�a. - Ale my�la�am, �e to podst�p. Pracownicy mojego ojca wci�� m�wi� do mnie okropne rzeczy. Gdyby si� o tym dowiedzia�, zwolni�by ich, prawda? - M�wi�a niemal b�agalnym tonem. - Ale nigdy mu o tym nie m�wi�am, poniewa� boj� si�, �e by mi nie uwierzy� i uzna� to za dzieci�ce kaprysy. Wtedy oni byliby dla mnie jeszcze gorsi. Mo�e by ci� zwolnili i zatrudnili na twoje miejsce jak�� okropn� staruch� albo okrutnego starca, kto wie? - Zmarszczy�a brwi. - Ten gruby, Mudd, powiedzia� mi kiedy�, �e ch�tnie zabra�by mnie do ��tego Pokoju. - Zadr�a�a. - Nie wiem, o co mu chodzi, ale si� przestraszy�am. A ty wiesz? Paul wzruszy� ramionami zmieszany. - Nie za bardzo. Ale co ty m�wisz? M�wi� do ciebie jaki� g�os? I powiedzia�, �e tutaj mo�emy bezpiecznie rozmawia�? - To samotny duch, je�li rzeczywi�cie nim jest. Chyba ch�opiec, tak mi si� wydaje, mo�e obcokrajowiec. M�wi tak dziwnie, powa�nie. Powiedzia�, �e mnie obserwowa� i �e mu przykro, �e jestem taka samotna. M�wi�, �e chce by� moim przyjacielem. - Pokr�ci�a wolno g�ow� z niedowierzaniem. - To by�o takie dziwne! G�os, ale nie tylko. Wydawa�o mi si�, �e stoi tu� przy mnie! W pokoju by�o ciemno, ale nie a�. tak, �ebym nie mog�a zobaczy�, �e nikogo tam nie ma. Paul by� przekonany, �e dzieje si� co� bardzo z�ego, lecz nie mia� najmniejszego poj�cia, o co chodzi. - Wiem, Avo, �e twoim zdaniem to nie by� sen, ale... musia�o ci si� to �ni�. Po prostu nie wierz� w duchy. - Ukry� mnie. Powiedzia�, �ebym posz�a na spacer wieczorem i �e poka�e mi, gdzie mog�abym si� schowa� tak, �e nikt mnie nie znajdzie. I zrobi� to! Przysz�am tutaj, a potem zaraz w ogrodzie zaroi�o si� od pokoj�wek. Nawet Finney pomaga� im w poszukiwaniach - bardzo si� rozgniewa�, gdy mnie wreszcie znale�li na kamieniu z rob�tk�. �Cz�sto wychodz� na spacer p�nym popo�udniem, panie Finney�, powiedzia�am mu. �Czemu si� pan tak zaniepokoi�?� Oczywi�cie nie przyzna� si�, �e zawiod�y wszystkie ich urz�dzenia, kt�re mnie szpieguj�. Zacz�� si� t�umaczy�, �e mia� mi co� pilnego do powiedzenia, ale jestem przekonana, �e by� to tylko podst�p. - Czy to wystarczy...? - zacz�� Paul. - A wczoraj w nocy m�j przyjaciel pokaza� mi pa�skie pokoje - rzuci�a szybko. - Wiem, �e naruszy�am pa�sk� prywatno��, przepraszam. Musz� przyzna�, �e spodziewa�am si� zobaczy� co� bardziej okaza�ego. Wszystkie meble ma pan takie g�adkie i proste - zupe�nie inne ni� te w moim domu. - W jaki spos�b ci to pokaza�? - W lustrze, przez kt�re m�wi do mnie ojciec, kiedy w og�le to robi. Nigdy nie by�o wykorzystywane w inny spos�b, ale zesz�ej nocy m�j przyjaciel pokaza� mi w nim pana, m�j drogi panie Jonas. - B�ysn�a z�bami w �obuzerskim u�mieszku. - Dobrze, �e oboje jeste�my skromni i �e przez ca�y czas by� pan ubrany. - Widzia�a� mnie? - spyta� Paul zdumiony. W jaki� spos�b uda�o jej si� wykorzysta� ekran �cienny jednostronnej komunikacji do po��czenia z central� domowego nadzoru. - Pan te� co� ogl�da� na �cianie - jakie� ruchome obrazy. By�y tam s�onie. By� pan w szarym szlafroku. I pi� pan co�. Mo�e wino? Paul przypomnia� sobie, �e ogl�da� niezbyt uwa�nie program przyrodniczy. Pozosta�e szczeg�y tak�e si� zgadza�y. Jego dotychczasowy niepok�j przerodzi� si� w co� o wiele bardziej powa�nego. Czy�by kto� w�ama� si� do systemu domowego? Mo�e by�y to wst�pne przygotowania do porwania? - Czy ten tw�j... przyjaciel przedstawi� si�? Mo�e powiedzia�... czego chce? - Nie poda� �adnego imienia. Nie wiem, czyje pami�ta, je�li w og�le je mia�. - Spowa�nia�a. - Paul, on jest taki samotny. Tak bardzo samotny! Przez chwil� pomy�la�, �e Ava zwr�ci�a si� do niego po imieniu, �e pokonali istotn� barier�, jaka ich do tej pory dzieli�a, lecz w tej chwili wydawa�o si�, �e jest to najmniejszy z jego problem�w. - To mi si� nie podoba, Avo - powiedzia� i zaraz przysz�a mu do g�owy inna my�l. - Rozmawiasz z ojcem? Przez lustro? Przytakn�a powoli, wpatrzona w ko�ysz�ce si� wysoko w g�rze ga��zie. - On jest bardzo zaj�ty. Zawsze m�wi, �e chcia�by przyj�� do mnie, ale ma tyle do zrobienia. - Zmusi�a si� do u�miechu. - Ale cz�sto rozmawia ze mn�. Na pewno gdyby wiedzia�, jak odnosz� si� do mnie jego pracownicy, bardzo by si� zez�o�ci�. Paul usiad�, pr�buj�c zrozumie� wszystko, co us�ysza�. On sam tylko raz znalaz� si� twarz� w twarz z Jongleurem - czy raczej twarz� w ekran - i nabra� przekonania, �e oblicze tamtego wytwornego m�czyzny po sze��dziesi�tce, kt�ry wypytywa� go o zwyczaje c�rki i jej zachowanie, to tylko maska: �adna technologia �wiata nie umo�liwi�aby takiego odm�odzenia kogo�, kto by� mo�e prze�y� ju� p�tora wieku. Chowanie twarzy przed pracownikami to jednak jedno, co innego za� chowanie si� przed w�asn� c�rk�. - Czy w og�le kiedykolwiek ci� odwiedzi�? Osobi�cie? Zaprzeczy�a ruchem g�owy, wci�� wpatrzona w �wiat�o s�cz�ce si� mi�dzy li��mi. Wszystko to jest zbyt dziwne: duchy, ojciec, kt�ry pojawia si� tylko w lustrze. Cholera, co ja robi� w tym domu wariat�w? - Musimy wraca� - powiedzia�. - Niewa�ne, czy kto� nas widzi, czy nie - i tak jeste�my zbyt d�ugo poza domem. - Nie wiem, w jaki spos�b nas szpieguj� - powiedzia�a o�ywiona - ale b�d� nas widzieli w czasie lekcji: ty czytasz, a ja robi� notatki. - U�miechn�a si�. - Tak mi obieca� m�j przyjaciel. - Nawet je�li tak jest, Avo, wszystko to jest dla mnie zbyt dziwne - powiedzia� i wsta�. - Ale chc� porozmawia� z tob� - odpar�a, otwieraj�c szerzej oczy. - Tak naprawd� porozmawia�. Nie odchod�, Paul! Ja... te� jestem bardzo samotna. Nagle zda� sobie spraw�, �e jej d�o� �ciska jego r�k�. Zupe�nie bezradny pozwoli�, aby poci�gn�a go z powrotem na traw�. - O czym chcesz porozmawia�, Avo? Wiem, �e czujesz si� samotna - wiem, �e w pewnym sensie twoje �ycie jest okropne. Tylko �e ja nie mog� na to nic poradzi�. Ja tu tylko pracuj�, a tw�j ojciec to bardzo wp�ywowa osoba. Czy rzeczywi�cie m�wi� prawd�? Czy ju� nie ma sprawiedliwo�ci? Nawet dzieciom bogaczy przys�uguj� jakie� prawa. Czy nie istnieje ju� odpowiedzialno�� rodzicielska, zgodnie z kt�r� dziecko mo�e �y� w wieku, w kt�rym si� urodzi�o? Trudno mu by�o zebra� my�li: strumie� szemra� natarczywie, a �wiat�o pod baldachimem koron drzew by�o dziwnie rozproszone, jakby pracowa� ci�ko oblany nadnaturalnym blaskiem. Co mam robi�? Rzuci� t� prac� i poda� go do s�du? Z�o�y� skarg� w Komisji Praw Cz�owieka przy ONZ? Ale czy Finney nie ostrzega� mnie, kiedy mnie zatrudniali? Nagle w jego umy�le pojawi�a si� nowa my�l niczym strumie� zimnej wody. A co si� sta�o z poprzedni� nauczycielk�? M�wili tylko, �e byli z niej niezadowoleni. Bardzo niezadowoleni. Avialle Jongleur wci�� zaciska�a mocno na jego d�oni blade palce. Gdy ich spojrzenia po raz pierwszy si� spotka�y, dostrzeg� w jej oczach prawdziw� desperacj�, niemal szale�stwo skrywane pod mask� dziewcz�cego kaprysu. - Paul, jeste� mi potrzebny. Nie mam nikogo. Nikogo prawdziwego. - Avo, ja... - Kocham ci�, Paul. Kocham ci� od chwili, gdy pojawi�e� si� w moim domu. Teraz jeste�my naprawd� sami i mog� ci to powiedzie�. Czy ty nie mo�esz mnie pokocha�? - Jezu. - Wyrwa� d�o�, zaskoczony i pora�ony bezbrze�nym smutkiem. Ava p�aka�a, lecz na jej twarzy wida� by�o zar�wno cierpienie, jak i zaciek�o��, gniew. - Avo, daj spok�j. Ja nie mog�... nam nie wolno. Jeste� moj� uczennic�. A poza tym jeste� jeszcze dzieckiem! Odwr�ci� si�, by odej��. Pomimo oszo�omienia przeszed� ostro�nie nad kr�giem bia�ych mi�sistych grzyb�w. - Dzieckiem! - powiedzia�a. - Dziecko nie potrafi�oby cierpie� tak z twojego powodu. Paul zawaha� si�. Wsp�czucie walczy�o w nim z kipi�cym powoli przera�eniem. - Nie wiesz, co m�wisz, Avo. Prawie nikogo nie pozna�a� w �yciu. Czytasz g��wnie stare ksi��ki. To zrozumia�e, �e... Ale to niemo�liwe. - Nie odchod�. - M�wi�a coraz bardziej ochryp�ym g�osem. - Musisz tu zosta�! Czuj�c si� jak ostatni zdrajca, odwr�ci� si� i odszed� w stron� domu. - Nie jestem dzieckiem! - krzykn�a za nim ze swojego magicznego kr�gu. - Jak mog�abym nim by�, skoro mia�am ju� w�asne dziecko...? Spl�tany motek wspomnie� nagle zerwa� si� i znikn��. Zdruzgotany, przepe�niony �alem tak przejmuj�cym, �e niemal odczuwalnym fizycznie, Paul opad� z odzyskanej przesz�o�ci w mroczn�, porozbijan� tera�niejszo��. Pierwsze, z czego zda� sobie spraw�, gdy usiad� z bij�cym mocno sercem, by�o to, �e wci�� s�ysza� szum wody, cho� echo ostatnich przedziwnych s��w Avy ca�kiem ju� ucich�o. Zaraz potem zorientowa� si�, �e siedzi na ziemi pod wielkim, wr�cz niewiarygodnie ogromnym drzewem. - O Bo�e! - j�kn�� i na chwil� ukry� twarz w d�oniach, powstrzymuj�c p�acz. Kiedy podni�s� g�ow�, drzewo wci�� tam by�o. - O Bo�e, znowu! Chropowaty pie�, kt�ry wznosi� si� tu� obok niego, mia� �rednic� biurowca, a pierwsze ga��zie zaczyna�y si� chyba dopiero kilkaset metr�w nad nim. Ale w ca�ej scenie by�o co� jeszcze bardziej dziwnego, co z pewno�ci� od razu by zauwa�y�, gdyby nie otumanienie po przebudzeniu ze wspomnienia-snu. Mia� przed sob� nie jedno gigantyczne drzewo, kt�re widzia� w swojej pierwszej halucynacji z pola bitwy, niejedn� magiczn� kolumn� wznosz�c� si� do nieba, ale ca�e setki podobnych drzew, kt�re wyrasta�y wsz�dzie dooko�a. Wsta�, mrugaj�c i nieco si� �lizgaj�c. To jest prawdziwe, pomy�la�. To wszystko jest prawdziwe. A przynajmniej tym razem nie jest to sen. Odwr�ci� si� powoli i obj�� spojrzeniem szczeg�y, kt�rych nie by� w stanie zauwa�y� zaraz po otwarciu oczu. Nie chodzi�o jedynie o to, �e drzewa s� ogromne. Z miejsca, na kt�rym sta�, pag�rka powsta�ego z opad�ych li�ci, zobaczy�, �e wszystko dooko�a jest ogromne - nawet �d�b�a traw mia�y dziesi�� metr�w wysoko�ci i ko�ysa�y si� na wietrze, wybrzuszone niczym w�skie zielone �agle. Dalej, za k�p� ko�ysz�cych si� kwiat�w (ka�dy wielko�ci okna rozetowego w katedrze), ci�gn�a si� zielona woda - �r�d�o natarczywego szumu. Rozlewisko wielko�ci oceanu bulgota�o wok� ogromnych patyk�w i kamieni wielko�ci domu, tak �e domy�li� si�, i� jest to rzeka. Skurczy�em si�? Co si� dzieje, do cholery? Przez chwil� pr�bowa� odzyska� w�a�ciw� perspektyw�, kt�r� utraci� z powodu nag�ego przyp�ywu wspomnie�. Gdzie by�em, zanim przypomnia�em sobie, co si� sta�o tamtego dnia w magicznym kr�gu? Na szczycie g�ry. Razem z Renie,!Xabbu i innymi. A tak�e z Bogiem czy te� z Innym, czy co to by�o. Potem przyby� anio� - inna posta� Avy-i... i co? Pokr�ci� g�ow�. Kto za tym stoi? Co ja takiego zrobi�em, �eby zas�u�y� na co� takiego? Rozejrza� si� za swoimi towarzyszami, zastanawiaj�c si�, czy kt�rykolwiek znalaz� si� w tym samym miejscu co on, lecz nic poza ogromn� rzek� si� nie porusza�o. By� sam po�r�d ogromnych kamieni i drzew. To jest pewnie �wiat robak�w, o kt�rym opowiadali Renie i!Xab-bu. Nagle jego uwag� zwr�ci� okr�g�y kamie� oddalony od niego zaledwie o kilka krok�w. Niemal okr�g�y, wielko�ci jego samego, na wp� zagrzebany w b�otnistym zboczu. Wcze�niej ledwie zerkn�� na niego... teraz jednak zauwa�y�, �e kamie� zaczyna si� rozwija�. Zdumiony, Paul wdrapa� si� na �liskie zbocze, z powrotem w kierunku pnia gigantycznego drzewa, gdy jednak przyjrza� si� bli�ej budz�cej si� do �ycia postaci w szarobr�zowej skorupie z�o�onej z ciasno dopasowanych segment�w, poczu� ulg�. To tylko stonoga. Zwijka, jak niekt�rzy je nazywaj� - nieszkodliwe, niegro�ne zwierz�. Wci�� jednak czu� si� troch� niepewnie na widok czego�, co zwykle ma wielko�� ziarnka grochu i co spotyka si� zwini�te w kulk�, a co teraz rozros�o si� do rozmiar�w jego osoby. Chwil� p�niej, gdy stonoga przewr�ci�a si� na brzuch i wyprostowa�a liczne nogi, by unios�y j� nad nier�wnym pod�o�em, zobaczy�, �e ko�czyny stworzenia s� nier�wne, a wiele z nich jest zako�czonych niezgrabnymi d�o�mi z grubymi, podobnymi do ludzkich palcami. Przez jego cia�o przebieg� zimny dreszcz, gdy stworzenie podnios�o przedni� cz�� tu�owia. Jeszcze gorsza ni� ko�czyny okaza�a si� g�owa zwi