12938

Szczegóły
Tytuł 12938
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

12938 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 12938 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

12938 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Czes�aw Mi�osz �WIAT (Poema naiwne) Droga Tam, gdzie zielona �ciele si� dolina I droga, traw� zaros�a na po�y, Przez gaj d�bowy, co kwitn�� zaczyna, Dzieci wracaj� do domu ze szko�y. W pi�rniku, kt�ry na wskos si� otwiera, Chroboc� kredki w�r�d okruch�w bu�ki I grosz miedziany, kt�ry ka�de zbiera Na powitanie wiosennej kuku�ki. Berecik siostry i czapeczka brata Migaj� mi�dzy puszyst� krzewin�. S�jka skrzekocz�c po ga��ziach lata I d�ugie chmury nad drzewami p�yn�. Ju� dach czerwony wida� za zakr�tem. Przed domem ojciec, wsparty na motyce, Schyla si�, tr�ca listki rozwini�te I z grz�dki ca�� widzi okolic�. Furtka Potem j� ca�� chmiel g�sty owinie, Ale tymczasem jest tego koloru, Co li�cie lilii wodnych na g��binie Zrywane w �wietle letniego wieczoru. Sztachety z wierzchu malowane bia�o: Bia�e i ostre, zawsze jak p�omyki. Dziwne, �e ptakom to nie przeszkadza�o, Raz nawet usiad� na nich go��b dziki. Klamka jest z drzewa, g�adka tak jak bywa Drzewo wytarte ujmowaniem r�k�. Pod klamk� lubi skrada� si� pokrzywa, A ��ty ja�min jest tu latarenk�. Ganek Ganek, na zach�d drzwiami obr�cony, Ma du�e okna. S�o�ce tutaj grzeje. Widok szeroki st�d na wszystkie strony, Na lasy, wody, pola i aleje. Kiedy ju� d�by w ziele� si� przybior�, A lipa cieniem zakryje p� grz�dy, �wiat ginie w dali za niebiesk� kor�, Poci�ty li��mi w c�tkowane z�by. Tutaj brat z siostr�, nad ma�ym stolikiem Kl�cz� rysuj�c wojny i pogonie. I pomagaj� r�owym j�zykiem Wielkim okr�tom, z kt�rych jeden tonie. Jadalnia Pok�j, gdzie niskie okna, cie� br�zowy I gda�ski zegar milczy w k�cie. Niska Sofa obita sk�r�, nad ni� g�owy Dw�ch u�miechni�tych diab��w wyrze�bione I miedzianego rondla brzuch po�yska. Na �cianie obraz. Przedstawiona zima: Mi�dzy drzewami �lizga si� na lodzie Gromada ludzi, dym idzie z komina I wrony lec� w pochmurnej pogodzie. Tu� drugi zegar. Ptak wewn�trz tam siedzi, Wybiega skrzypi�c i wo�a trzy razy. A ledwo zd��y krzykn�� po raz trzeci, Dymi�c� zup� matka bierze z wazy. Schody ��te, skrzypi�ce i pachn�ce past� Stopnie s� w�skie - kto idzie przy �cianie, Mo�e bucikiem celowa� spiczasto, A przy por�czy noga ledwie stanie. �eb dzika �yje, ogromny na cieniu. Najpierw k�y tylko, potem si� wyd�u�a I ryjem wodzi, w�sz�c, po sklepieniu, A �wiat�o w dr��cych rozp�ywa si� kurzach. Matka w d� p�omie� migotliwy niesie. Schodzi wysoka, sznurem przepasana. Jej cie� do cienia dziczej g�owy pnie si�. Tak z gro�nym zwierzem mocuje si� sama. Obrazki Otwarta ksi��ka. M�l rozchwianym lotem Leci nad mkn�cym w kurzawie rydwanem. Dotkni�ty, spada pr�sz�c py�em z�otym Na greckie szyki w mie�cie zdobywanym. Toczy si� rydwan, o kamienne p�yty Uderza g�owa, wlok� bohatera, A m�l, do karty kla�ni�ciem przybity, Na jego ciele, trzepi�c si�, umiera. Tymczasem niebo chmurzy si�, grom bije, Nawy od ska�y uciekaj� w morze. A obok wo�y gn� pod jarzmem szyje I nagi rolnik grunt na brzegu orze. Ojciec w bibliotece Wysokie czo�o, a nad nim zwichrzone W�osy, na kt�re s�o�ce z okna pada. I ojciec jasn� ma z puchu koron�, Gdy wielk� ksi�g� przed sob� rozk�ada. Szata wzorzysta jak na czarodzieju, Zakl�cia g�osem przyciszonym mruczy. Jakie s� dziwy, co w ksi�dze si� dziej�, Dowie si�, kogo B�g czar�w nauczy. Zakl�cia ojca "O s�odki m�drcze, jakim�e spokojem Pogodna m�dro�� twoja serce darzy! Kocham ci�, jestem we w�adaniu twojem, Cho� nigdy twojej nie zobacz� twarzy. Popio�y twoje dawno si� rozwia�y, Grzech�w i szale�stw nikt ju� nie pami�ta. I ju� na wieki jeste� doskona�y Jak ksi�ga, my�l� z nico�ci wyj�ta. Ty zna�e� gorycz i zna�e� zw�tpienie, Ale win twoich pami�� zagin�a. I wiem, dlaczego dzisiaj ciebie ceni�: Mali s� ludzie, wielkie s� ich dzie�a". Z okna Za polem, lasem i za drugim polem Ogromna woda bia�ym lustrem l�ni si�. A na niej ziemia z�otawym podolem Nurza si� w morzu jak tulipan w misie. Ojciec powiada, �e to Europa. W dnie jasne ca�� wida� jak na d�oni, Dymi�c� jeszcze po wielu potopach, Mieszkanie ludzi, ps�w, kot�w i koni. Miast kolorowych iskrz� si� tam wie�e, Jak nitki srebra plot� si� strumienie I g�r ksi�yce, niby g�sie pierze To tu, to �wdzie za�cie�aj� ziemi�. Ojciec obja�nia "Tam, gdzie ten promie� r�wniny dotyka I cie� ucieka, jakby bieg� naprawd�, Warszawa stoi, ze wszech stron odkryta, Miasto niestare, ale bardzo s�awne. Dalej, gdzie z chmurki wisz� deszczu struny, Pod pag�rkami z akacjowym gajem, To Praha. Nad ni� zamek wida� cudny, Wsparty na g�rze starym obyczajem. To, co krain� bia�� pian� dzieli, To Alpy. Czarno�� - to s� lasy jod�y. Za nimi, w s�o�ca ��tego k�pieli Italia le�y niby talerz modry. Z pi�knych miast, kt�rych wznosi si� tam wiele, Rzym rozpoznacie, chrze�cija�stwa stolic�, Po tych okr�g�ych dachach na ko�ciele, Czyli �wi�tego Piotra bazylice. A tam, na p�noc, za morsk� zatok�, Gdzie mg�y niebieskiej chwieje si� r�wnina, Pary� chce wie�y towarzyszy� krokom I stado most�w ponad rzek� wspina. I inne miasta Pary�owi wt�rz� Szk�em ozdobione, okute �elazem. Ale na dzisiaj by�oby za du�o. Reszt� opowiem kiedy� innym razem". Przypowie�� o maku Na ziarnku maku stoi ma�y dom, Pieski szczekaj� na ksi�yc makowy I nigdy jeszcze tym makowym psom, �e jest �wiat wi�kszy, nie przysz�o do g�owy. Ziemia to ziarnko - naprawd� nie wi�cej, A inne ziarnka - planety i gwiazdy. A cho� ich b�dzie chyba sto tysi�cy, Domek z ogrodem mo�e sta� na ka�dej. Wszystko w mak�wce. Mak ro�nie w ogrodzie, Dzieci biegaj� i mak si� ko�ysze. A wieczorami, o ksi�yca wschodzie Psy gdzie� szczekaj�, to g�o�niej, to ciszej. Przy piwoniach Piwonie kwitn�, bia�e i r�owe, A w �rodku ka�dej, jak w pachn�cym dzbanie, Gromady �uczk�w prowadz� rozmow�, Bo kwiat jest dany �uczkom na mieszkanie. Matka nad klombem z piwoniami staje, Si�ga po jedn� i pi�atki rozchyla, I d�ugo patrzy w piwoniowe kraje, Dla kt�rych rokiem bywa jedna chwila. Potem kwiat puszcza i, co sama my�li, G�o�no i dzieciom, i sobie powtarza. A wiatr ko�ysze zielonymi li��mi I c�tki �wiat�a biegaj� po twarzach. Wiara Wiara jest wtedy, kiedy kto� zobaczy Listek na wodzie albo kropl� rosy I wie, �e one s� - bo s� konieczne. Cho�by si� oczy zamkn�o, marzy�o, Na �wiecie b�dzie tylko to, co by�o, A li�� unios� dalej wody rzeczne. Wiara jest tak�e, je�eli kto� zrani Nog� kamieniem i wie, �e kamienie S� po to, �eby nogi nam rani�y. Patrzcie, jak drzewo rzuca d�ugie cienie, I nasz, i kwiat�w cie� pada na ziemi�: Co nie ma cienia, istnie� nie ma si�y. Nadzieja Nadzieja bywa, je�eli kto� wierzy, �e ziemia nie jest snem, lecz �ywym cia�em, I �e wzrok, dotyk ani s�uch nie k�amie. A wszystkie rzeczy, kt�re tutaj zna�em, S� niby ogr�d, kiedy stoisz w bramie. Wej�� tam nie mo�na. Ale jest na pewno. Gdyby�my lepiej i m�drzej patrzyli, Jeszcze kwiat nowy i gwiazd� niejedn� W ogrodzie �wiata by�my zobaczyli. Niekt�rzy m�wi�, �e nas oko �udzi I �e nic nie ma, tylko si� wydaje, Ale ci w�a�nie nie maj� nadziei. My�l�, �e kiedy cz�owiek si� odwr�ci, Ca�y �wiat za nim zaraz by� przestaje, Jakby porwa�y go r�ce z�odziei. Mi�o�� Mi�o�� to znaczy popatrze� na siebie, Tak jak si� patrzy na obce nam rzeczy, Bo jeste� tylko jedn� z rzeczy wielu. A kto tak patrzy, cho� sam o tym nie wie, Ze zmartwie� r�nych swoje serce leczy, Ptak mu i drzewo m�wi�: przyjacielu. Wtedy i siebie, i rzeczy chce u�y�, �eby stan�y w wype�nienia �unie. To nic, �e czasem nie wie, czemu s�u�y�: Nie ten najlepiej s�u�y, kto rozumie. Wyprawa do lasu Drzewa ogromne, �e nie wida� szczytu, S�o�ce zachodz�c r�owo si� pali Na ka�dym drzewie jakby na �wieczniku, A ludzie id� �cie�k�, tacy mali. Zadrzyjmy g�owy, we�my si� za r�ce, �eby nie zgubi� si� w trawach jak w borze. Noc ju� na kwiaty nak�ada piecz�cie I z g�ry sp�ywa kolor po kolorze. A tam nad nami uczta. Dzbany z�ota, Czerwone wina w osinowej miedzi. I wiezie dary powietrzna karoca Dla niewidzialnych kr�l�w czy nied�wiedzi. Kr�lestwo ptak�w W wysokim locie oci�a�e g�uszce Skrzyd�ami niebo nad lasami kraj� I go��b wraca w napowietrzn� puszcz�, I kruk po�yska jak samolot stal�. Czym dla nich ziemia? Ciemno�ci jeziorem. Noc j� po�kn�a na zawsze, a one, Maj� nad mrokiem jak nad czarn� fal� Domy i wyspy �wiat�em ocalone. Je�eli g�adz�c dziobem d�ugie pi�ra Upuszcz� jedno - pi�ro d�ugo spada, Zanim dna jezior g��bokich dosi�gnie. I o policzek tr�ca - wie�� ze �wiata, Gdzie jasno, ciep�o, swobodnie i pi�knie. Trwoga "Ojcze, gdzie jeste�! Las ciemny, las dziki, Od biegu zwierz�t ko�ysz� si� chaszcze, Truj�cym ogniem buchaj� storczyki, Pod nog� czaj� si� wilcze przepa�cie. Gdzie jeste�, ojcze! Noc nie ma granicy, Odt�d ju� zawsze ciemno�� b�dzie trwa�a. Bezdomni, z g�odu umr� podr�nicy, Chleb nasz jest gorzki, wyschni�ty jak ska�a. Gor�cy oddech straszliwego zwierza Zbli�a si�, prosto w twarze smrodem zieje. Dok�d odszed�e�, ojcze, jak ci nie �al Dzieci, w te g�uche zab��kanych knieje". Odnalezienie "Tu jestem. Sk�d�e ten l�k nierozumny? Noc zaraz minie, dzie� wzejdzie nied�ugo. S�yszycie: graj� ju� pastusze surmy I gwiazdy bledn� nad r�ow� smug�. �cie�ka jest prosta. Jeste�my na skraju. Tam w dole dzwonek w wiosce si� odzywa. Koguty �wiat�o na p�otach witaj� I dymi ziemia, bujna i szcz�liwa. Tu jeszcze ciemno. Jak rzeka w powodzi Mg�a czarne k�py bor�wek otula. Ale ju� w wod� �wit na szczud�ach wchodzi I dzwoni�c toczy si� s�oneczna kula". S�o�ce Barwy ze s�o�ca s�. A ono nie ma �adnej osobnej barwy, bo ma wszystkie. I ca�a ziemia jest niby poemat, A s�o�ce nad ni� przedstawia artyst�. Kto chce malowa� �wiat w barwnej postaci, Niechaj nie patrzy nigdy prosto w s�o�ce. Bo pami�� rzeczy, kt�re widzia�, straci, �zy tylko w oczach zostan� piek�ce. Niechaj przykl�knie, twarz ku trawie schyli I patrzy w promie� od ziemi odbity. Tam znajdzie wszystko, co�my porzucili: Gwiazdy i r�e, i zmierzchy i �wity. Warszawa, 1943 BIEDNY CHRZE�CIJANIN PATRZY NA GETTO Pszczo�y obudowuj� czerwon� w�trob�, Mr�wki obudowuj� czarn� ko��, Rozpoczyna si� rozdzieranie, deptanie jedwabi, Rozpoczyna si� t�uczenie szk�a, drzewa, miedzi, niklu, / srebra, pian Gipsowych, blach, strun, tr�bek, li�ci, kul, kryszta��w - Pyk! Fosforyczny ogie� z ��tych �cian Poch�ania ludzkie i zwierz�ce w�osie. Pszczo�y obudowuj� plaster p�uc, Mr�wki obudowuj� bia�� ko��, Rozdzierany jest papier, kauczuk, p��tno, sk�ra, len, W��kna, materie, celuloza, w�os, w�owa �uska, druty, Wali si� w ogniu dach, �ciana i �ar ogarnia fundament. Jest ju� tylko piaszczysta, zdeptana, z jednym drzewem / bez li�ci Ziemia. Powoli, dr���c tunel, posuwa si� stra�nik-kret Z ma�� czerwon� latark� przypi�t� na czole. Dotyka cia� pogrzebanych, liczy, przedziera si� dalej, Rozr�nia ludzki popi� po t�czuj�cym oparze, Popi� ka�dego cz�owieka po innej barwie t�czy. Pszczo�y obudowuj� czerwony �lad, Mr�wki obudowuj� miejsce po moim ciele. Boj� si�, tak si� boj� stra�nika-kreta. Jego powieka obrzmia�a jak u patriarchy, Kt�ry siadywa� du�o w blasku �wiec Czytaj�c wielk� ksi�g� gatunku. C� powiem mu, ja, �yd Nowego Testamentu, Czekaj�cy od dw�ch tysi�cy lat na powr�t Jezusa? Moje rozbite cia�o wyda mnie jego spojrzeniu I policzy mnie mi�dzy pomocnik�w �mierci: Nieobrzezanych. PIOSENKA O KO�CU �WIATA W dzie� ko�ca �wiata Pszczo�a kr��y nad kwiatem nasturcji, Rybak naprawia b�yszcz�c� sie�. Skacz� w morzu weso�e delfiny, M�ode wr�ble czepiaj� si� rynny I w�� ma z�ot� sk�r�, jak powinien mie�. W dzie� ko�ca �wiata Kobiety id� polem pod parasolkami, Pijak zasypia na brzegu trawnika, Nawo�uj� na ulicy sprzedawcy warzywa I ��dka z ��tym �aglem do wyspy podp�ywa, D�wi�k skrzypiec w powietrzu trwa I noc gwia�dzist� odmyka. A kt�rzy czekali b�yskawic i grom�w, S� zawiedzeni. A kt�rzy czekali znak�w i archanielskich tr�b, Nie wierz�, �e staje si� ju�. Dop�ki s�o�ce i ksi�yc s� w g�rze, Dop�ki trzmiel nawiedza r��, Dop�ki dzieci r�owe si� rodz�, Nikt nie wierzy, �e staje si� ju�. Tylko siwy staruszek, kt�ry by�by prorokiem, Ale nie jest prorokiem, bo ma inne zaj�cie, Powiada przewi�zuj�c pomidory: Innego ko�ca �wiata nie b�dzie, Innego ko�ca �wiata nie b�dzie. CAMPO DI FIORI W Rzymie na Campo di Fiori Kosze oliwek i cytryn, Bruk opryskany winem I od�amkami kwiat�w. R�owe owoce morza Sypi� na sto�y przekupnie, Nar�cza ciemnych winogron Padaj� na puch brzoskwini. Tu na tym w�a�nie placu Spalono Giordana Bruna, Kat p�omie� stosu za�egn�� W kole ciekawej gawiedzi. A ledwo p�omie� przygasn��, Zn�w pe�ne by�y tawerny, Kosze oliwek i cytryn Nie�li przekupnie na g�owach. Wspomnia�em Campo di Fiori W Warszawie przy karuzeli, W pogodny wiecz�r wiosenny, Przy d�wi�kach skocznej muzyki. Salwy za murem getta G�uszy�a skoczna melodia I wzlatywa�y pary Wysoko w pogodne niebo. Czasem wiatr z dom�w p�on�cych Przynosi� czarne latawce, �apali skrawki w powietrzu Jad�cy na karuzeli. Rozwiewa� suknie dziewczynom Ten wiatr od dom�w p�on�cych, �mia�y si� t�umy weso�e W czas pi�knej warszawskiej niedzieli. Mora� kto� mo�e wyczyta, �e lud warszawski czy rzymski Handluje, bawi si�, kocha Mijaj�c m�cze�skie stosy. Inny kto� mora� wyczyta O rzeczy ludzkich mijaniu, O zapomnieniu, co ro�nie, Nim jeszcze p�omie� przygasn��. Ja jednak wtedy my�la�em O samotno�ci gin�cych. O tym, �e kiedy Giordano Wst�powa� na rusztowanie, Nie znalaz� w ludzkim j�zyku Ani jednego wyrazu, Aby nim ludzko�� po�egna�, T� ludzko��, kt�ra zostaje. Ju� biegli wychyla� wino, Sprzedawa� bia�e rozgwiazdy, Kosze oliwek i cytryn Nie�li w weso�ym gwarze. I by� ju� od nich odleg�y, Jakby min�y wieki, A oni chwil� czekali Na jego odlot w po�arze. I ci gin�cy, samotni, Ju� zapomniani od �wiata, J�zyk nasz sta� si� im obcy Jak j�zyk dawnej planety. A� wszystko b�dzie legend� I wtedy po wielu latach Na nowym Campo di Fiori Bunt wznieci s�owo poety. Warszawa - Wielkanoc, 1943