12832

Szczegóły
Tytuł 12832
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

12832 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 12832 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

12832 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Krzysztof Kocha�ski Muzykanci wed�ug Picassa. � Roza Za? Co by� powiedzia�a na �Pe�? � �Pe�? Dzisiaj? � Tak my�la�am, �e o niczym nie wiesz. No to siadaj wygodnie, kochanie, szkoda by�oby twojego pysznego cia�a, gdyby wyl�dowa�o na pod�odze. Siedzisz? No to s�uchaj: DZI� PRZYJE�D�AJ� MUZYKANCI! � Ci Muzykanci? � A znasz jakich� innych? � Niemo�liwe! � Mo�liwe, mo�liwe. Graj� w �Penelopie�, a ja mam wej�ci�wki. � Uuuuu! Nie wyobra�asz sobie, jak si� ciesz�! Nasturcja ju� wie? Rozumiem, �e idzie z nami? � Wej�ci�wki mam trzy. M�wi ci to co�? Jak nie, to pomy�l. Pa! Po��czenie przerwane. Lilia zamyka kopert�, przekr�ca pasek, na p�ytce pojawia si� cyferblat. T�o zegarka jest niebieskie, wskaz�wki ��te. Mia�o by� odwrotnie. Niewa�ne. Na co komu zegarki? I tak, siostro, �redniego wieku nie do�yjesz... Ze �mierteln� powag� ogl�da w lustrze siedemnastoletnie nagie cia�o i niespodziewanie czuje dreszcz podniecenia. � Bo�e, jak� cudown� mnie stworzy�e�! � m�wi z wdzi�czno�ci� do lustrzanego odbicia, jakby uosabia�o samego Stw�rc�. Zarzuca puszystymi w�osami, przypominaj�cymi pognieciony karton (o to w�a�nie chodzi!) i chichocze. �B�g� to pobliski ZKG. jeden z trzech w dzielnicy, w kt�rej mieszka Lilia. Zak�ad Kosmetyki Genowej. W ca�ym mie�cie s� ich dziesi�tki, ale �eby dosta� si� do tych najlepszych, nie wystarcz� pieni�dze. Trzeba by� Kim�. Popularn� aktork� lub modelk�, ochroniarzem kogo� wa�nego, a najlepiej wa�n� osobisto�ci�. Dla Lilii za wysokie to progi, ale nigdy nic nie wiadomo. Co dzi� za wysokie, jutro mo�e by� w sam raz. Dziewczyna zn�w chichocze. Uwielbia si� �mia�, a �mieje si� dziko i g�o�no. To j� odpr�a, sprawia, �e czuje si� wolna. Z�amas twierdzi, �e takie zachowanie nie przystoi lasce z klas�, ale Z�amas jest menem. Kto przejmowa�by si� zdaniem kogo� takiego? � Ja nie jestem panienk� z klas�? � pyta Lilia swej lustrzanej kopii. � Je�li nie ja, to kto ni� jest? Dopiero co zastanawia�a si�, czy nie wr�ci� do ��ka i nie pofiglowa� z sam� sob�, ale ekscytacja nagle min�a. Wygas�a. To przez Z�amasa. Przez to, �e o nim pomy�la�a. Dlaczego, do diab�a, tak wkurza j� ten �mie�! Lilia odchodzi od lustra. Jej twarde, g�adkie jak szk�o po�ladki ko�ysz� si�, podporz�dkowane ruchom bioder, szczup�e �ydki napinaj� si� przy ka�dym kroku. Podchodzi do szafy i wybiera kombinezon na dzi�. Jasny, prawie bia�y, z lekkim odcieniem fioletu. Kombinezon wpe�za na ni� delikatnie; zbyt delikatnie � dziewczyna otrz�sa si�, reaguj�c na �askotki. Przychodz� buty, trzy pary. Zazwyczaj Lilia ignoruje spacerowicz�w � zwykle otwiera drzwiczki buciarni i wybiera sobie takie obuwie, na kt�re akurat ma ochot�, a nie te, kt�re szafa uzna za najbardziej odpowiednie do stroju i pogody. Zdaniem Lilii domowa buciarnia nie ma za grosz gustu, ale to oczywiste, skoro w�a�cicielk� apartamentu jest zdewocia�a pi��dziesi�ciolatka, b�d�ca � jakim� niefartownym zrz�dzeniem losu � jej w�asn� matk�. I pomy�le�, �e w �Penelopie� mo�na spotka� ca�kiem do rzeczy dziewczyny w tym wieku. Co prawda nazywaj� je matronami, ale Lilia na niejedn� z nich miewa�a ju� ochot�. Czasami na ochocie si� nie ko�czy�o. Lilia patrzy na buty i nagle stwierdza, �e jest jej zupe�nie oboj�tne, kt�re na�o�y. To przez wspomnienie Z�amasa. Palant Pierwszy najordynarniej w �wiecie zepsu� jej tak mi�y pocz�tek dnia... Buty czekaj�, niczym tresowane szczurki. Lilia si�ga po pierwsze z brzegu, bez wybierania, ale gdy podnosi zgrabn� nog�, zastyga wp� ruchu. Kr�ci g�ow�, ju� z bladym u�miechem na twarzy, i odk�ada par�, kt�ra chy�kiem ucieka do schowka. Bierze nast�pn�, tym razem patrz�c z aprobat�. � Dzi� przyje�d�aj� Muzykanci � m�wi g�o�no, dla poprawy nastroju, i s�owa te rzeczywi�cie przynosz� efekt. Lilia od razu czuje si� lepiej. Dla odpr�enia siada przy komputerze i przywo�uje jedn� z symulacji samej siebie. Zupe�nie losowo. Jaki alternatywny �wiat by nie przywo�a�a, b�dzie on znacznie gorszy od rzeczywisto�ci. To oczywiste. Po to cz�owiek m�czy si� w prawdziwym �wiecie, �eby by�o mu na nim lepiej ni� w symulacjach. Lilia nie wchodzi zbyt g��boko w VR, nie lubi tego. Woli si� przygl�da�. By� widzem, nie aktorem � przynajmniej, je�li chodzi o w�asn� osob�. Wi�c si� przygl�da. � Ten obiad jest zimny � m�wi obrzydliwy m�czyzna, gruby jak wieprz, i patrzy na Lili�, wyra�nie zamierzaj�c j� tym spojrzeniem zabi� albo przynajmniej okaleczy�. Lilia pali papierosa, twarz ma ��t� i piegowat�, pomarszczon� jak papier toaletowy. Jest niewiarygodnie stara. Czy to mo�liwe, �eby trzydziestoletnie kobiety wygl�da�y tak staro? Czasem Lilia ma w�tpliwo�ci, czy mo�na ufa� komputerom. Ale nie o to chodzi � zadaniem symulacji jest pokazanie, jak m�g�by wygl�da� �wiat, gdyby nie... W�a�ciwie gdyby nie co? Lilia niecierpliwie wzrusza ramionami. M�cz� j� takie pytania, na szcz�cie jedynie przemykaj� przez umys�. Odpowied� brzmi: gdyby nie to, tamto i owo. Inaczej rzecz ujmuj�c: je�li kto� komu� co�, ewentualnie nikt nikomu nic. Lilia otrz�sa si�, jak psiak po wyj�ciu z wody. Naciska spacj� i na ciek�okrystalicznym panelu pojawia si� jej prawdziwa podobizna; r�wnocze�nie panel ro�nie, zwi�ksza sw� powierzchni�, jakby by� z gumy, a� ukazuje si� ca�a posta� dziewczyny, naturalnej wielko�ci. Nie trzeba patrze� w lustro. Idealny kszta�t, idealna uroda. Oczywi�cie poj�cie idea�u odzwierciedla subiektywne zdanie Lilii. Nim gentatua� sta� si� codzienno�ci�, s�dzono, �e jego upowszechnienie spowoduje pewnego rodzaju unifikacj�, �e ludzie mog�c wygl�da� tak, jak chc�, stan� si� do siebie podobni. Nic takiego nie mia�o miejsca, poza wyj�tkowymi sytuacjami, kiedy niekt�re kretynki usi�owa�y udawa� Marilyn Monroe czy Pamel� Anderson. Zatem Lilia z satysfakcj� wpatruje si� w sam� siebie, czuj�c rado�� i wdzi�czno�� za to, �e �yje w odpowiednim czasie i miejscu. Nagle dzwoni telefon. Lilia otwiera kopert�, unosi d�o� ku skroni. � Hej! � s�yszy. Cyferblat zmienia si� w kobiec� twarz. � Hej, hej, Nasturcja! Mi�o ci� widzie�, kochanie ty moje. Po pyszczku widz�, �e ju� wiesz? � No. Roza Za mi powiedzia�a. Muzykanci. Ale czy to pewne? � Jak pierwsza miesi�czka. Piszesz si�? � Jeszcze si� pytasz. S�uchaj, jak si� dowiedzia�a�? � Hm... Ma si� te doj�cia. � A na pewno si� dostaniemy? Nie obra� si�, ale skoro ty wiesz, to pewnie i inni... � Spokojna twoja rozczochrana. Wej�ci�wki oryginalne, osobi�cie podpisane przez Czer... przez w�a�cicielk� �Penelopy�. � Wi�c to prawda? � Nieoczekiwanie w g�osie Nasturcji s�ycha� cie� rozpaczy. � Co, prawda? � Lilia wie, �e pr�dzej czy p�niej musi przez to przej��, ale wola�aby p�niej, wi�c gra na zw�ok�. � No, �e ty i Red Sonja, �e wy... � Prawda, nieprawda! Chcesz widzie� Muzykant�w, czy nie? � Jasne, �e chc�. S� boscy, ale... � Boscy jak my, kociaku. Jak my. Wi�c spotkamy si� wieczorem? Cisza. � Nasturcja, jeste� tam? � Tak. Do wieczora. Pa! � Do wieczora. Pa, pa! Lilia z trzaskiem zamyka kopert�. Krzywi usta. Jako� to b�dzie. Swoj� drog� � straszna zazdro�nica z tej Nasturcji. W zasadzie tak w�a�nie powinno by� � nieoczekiwanie Lilia czuje si� dowarto�ciowana. Idzie do �azienki. Makija�u nie musi poprawia�; odk�d nauczy�a si� spa� na wznak, makija� poprawia si� sam, wracaj�c do wzorcowej estetyki, ustalonej w ZKG. Po drodze bierze iniekcyjny zastrzyk na �niadanie. Wychodz�c z �azienki wpada na matk�, a mo�e raczej potyka si� o ni� � przecie� to pewne, �e stara zo�za zaczai�a si�, �eby j� kontrolowa�. Pewnie mamu�ce wydaje si�, �e skoro c�rka ma siedemnastoletnie cia�o, wi�c i w g�owie fiu b�dziu. Czyta idiotka jakie� nawiedzone pisemka i w dodatku wierzy w te bzdety. Emocjonalne sprz�enie zwrotne, czy jak tam to nazwali. � Wychodzisz, c�reczko? � Wieczorem. � Ale chyba nie do �Penelopy�, my�la�am, �e zm�drza�a�. A potem: � Nie r�b tego, prosz�! Nie pozwalam! Wybij sobie z g�owy... � Chrza� si�, mamu�ka! Wed�ug metryk urodzenia obie kobiety dzieli dwadzie�cia lat. Telomerowa r�nica jest jednak znacznie wi�ksza i wci�� ro�nie. Lilia zamierza mie� siedemna�cie lat a� do �mierci. Jej chromosom czwarty jest pod ci�g�� kontrol� ZKG. *** Pada deszcz. O�wietlona jak choinka taks�wka czeka przed domem. Eunuch za kierownic� wygl�da na smutnego, co Lilii bardzo odpowiada. Jej zdaniem eunuch, kt�ry nie jest smutny, jest podejrzany � ta konkluzja bierze si� st�d, i� Lilia potrafi, jak s�dzi, postawi� si� w sytuacji eunucha. Oczywi�cie, �e na jego miejscu by�aby smutna, jak�eby inaczej. Na szcz�cie znalezienie si� na miejscu enucha mo�liwe jest tylko teoretycznie. Lilia u�miecha si� do w�asnych my�li. � Dok�d, psze pani? � pyta eunuch. � W �wiat, m�j ma�y � m�wi Lilia, a eunuch odwraca byczy kark i zezuje w jej stron�. Jest pot�nym mi�niakiem z g�adko ogolon� czaszk�. Wa�y ze trzy razy wi�cej od Lilii. �M�j ma�y!�, dziewczyna chichocze. Podaje adres �Penelopy� i dodaje, �e po drodze zabior� Roz� Za. Roza Za czeka na ulicy, jest z ni� Nasturcja. Czarne Madonny. Wygl�daj�, jakby by�y nagie, poniewa� ich czarne, opi�te kombinezony zlewaj� si� z takim samym kolorem sk�ry. �Cia�o doskonale czarne�, powiedzia� kto� kiedy� w Zak�adzie Kosmetyki Genowej, i mia� to by� chyba dowcip, bo kilka os�b za�mia�o si� z aprobat�. Do niedawna Lilia r�wnie� by�a Czarn� Madonn�, ale jej si� znudzi�o. W�a�ciwie nie bardzo by�o j� sta� na now� kuracj�, ale mamu�ka rozwi�za�a skarpet�, bo dosz�a do wniosku, �e je�li c�reczka zmieni si� zewn�trznie, to mo�e i wn�trze ulegnie zmianie. Okaza�a si� naiwna, wierz�c w takie cuda, ale to ju� jej problem. Psiapsi�ki patrz� jako� dziwnie. � Co jest, dziewczyny? � zagaduje Lilia, kiedy wsiadaj� do taks�wki. � Sprawiacie wra�enie, jakby�cie pomyli�y kolacj� ze �niadaniem. Ma na my�li iniekcyjne zastrzyki. Nieprzestrzeganie diety cz�sto powoduje md�o�ci. Ani cienia reakcji. Psiapsi�ki siedz� nabzdyczone, a �el buszuje po ich przemoczonych na deszczu w�osach, jakby zamierza� je po�re�, zamieni� metal w rdz�. Tymczasem jest wr�cz przeciwnie: za minut� fryzury b�d� jak nowe, najlepszy fryzjer nie poradzi�by sobie lepiej. � Prosz� si� zatrzyma� � m�wi do enucha, kt�ry pos�usznie parkuje samoch�d przy kraw�niku. � O co chodzi? � pyta Lilia, patrz�c spod przymru�onych powiek na siedz�ce po jej prawej r�ce Laski Nie Z Tej Ziemi � czarne jak noc twarze, czarne w�osy, podobnie oczy, nawet paznokcie i z�by, lecz tych ostatnich nie wida� teraz spod zasznurowanych p�aczliwie ust. Milcz�. Udaj�, �e nie s�ysz�. Patrzcie pa�stwo, jakie solidarne! �Wysiadka, Nocne Zdziry!� � ci�nie si� okrzyk na usta Lilii, ale nie wychodzi na �wiat zewn�trzny. Lilia wyczuwa, kiedy nie nale�y przeci�ga� struny. Zamiast tego wzdycha ostentacyjnie i trzepocze rz�sami, wielkimi jak skrzyd�a motyla. Siedz� tak dobr� minut�, deszcz b�bni w dach samochodu, krople wyparowuj� przy szybach zamiatanych ultrad�wi�kowymi wycieraczkami. Cierpliwy eunuch z perspektywy tylnego siedzenia wygl�da jak skamienia�y troll. � Chodzi wam o Red Sonj�? � stwierdza raczej, ani�eli pyta, zrezygnowana Lilia. Obie dziewczyny odwracaj� w jej stron� g�owy; r�wnocze�nie, jakby �wiczy�y ten ruch godzinami. Oho! Nasturcja ma w oczach �zy. L�ni� na rz�sach, niczym kryszta�ki lodu. W takich chwilach Nasturcja wygl�da pi�knie. Wprost cudownie. � No... � Lilia chrz�ka i nagle zdaje sobie spraw�, �e g�os jej dr�y. Uczucia uczuciami, ale aktorska cz�� osobowo�ci Lilii natychmiast podchwytuje t� szans�. � A jak inaczej mia�am zdoby� te wej�ci�wki? � m�wi wibruj�cym altem. Pytanie jest czysto retoryczne. Zreszt�, nawet gdyby takie nie by�o, Czarne Madonny i tak by si� pewnie nie odezwa�y... I tu Lilia si� myli. � Przynajmniej mog�a� nam powiedzie� � szepcze Roza Za. Uprzedzi� � dodaje Nasturcja. Rosa na jej rz�sach nie topnieje i nagle Lilia zdaje sobie spraw�, �e to nie �adne �zy, lecz zwodniczy efekt niecodziennego makija�u. To spostrze�enie nieoczekiwanie przynosi Lilii ulg�. Nie ma ju� mowy, �eby dr�a� jej g�os. � Akurat! � wo�a wojowniczo. � A ty Nasturcja, mo�e mnie uprzedzi�a�? Nie do wiary, ale czarne oblicze Nasturcji wydaje si� bledn�c. � Sk�d o tym wiesz? � pyta cichym g�osem. � A jak my�lisz? � kontruje Lilia. Przez kilka sekund trwa cisza. � O co tu chodzi? � pyta Roza Za, podejrzliwie wpatruj�c si� w przyjaci�ki. Nad jej oczami znieruchomia�e wielkie rz�sy wisz� niczym nadokienne markizy. � O to � rzecze Lilia � �e Red Sonja chwali�a si�, �e z Czarnych Madonn do kompletu brakowa�o jej tylko mnie. � To by�o dawno i wcale nie na pewno. � Nasturcja pr�buje lawirowa�. � By�am na haju. � No nie! � wzdycha zdegustowana Roza Za. � Po prostu obudzi�am si� w ��ku Sonji. Nie pami�... � Nasturcja urywa wp� s�owa. Dopiero teraz dociera do niej, co powiedzia�a Lilia. Nasturcja nigdy nie by�a zbyt bystra. � Jak to do kompletu?! Co ty pleciesz, Li? Ale zdaje si�, �e dobrze wie, co plecie Li, bo patrzy nie na ni�, lecz na Roz� Za, na kt�rej twarzy wci�� jeszcze go�ci mina niewini�tka, podtrzymywana si�� woli. � Je�li ju� kto� plecie, to nie ja, tylko Red Sonja � ripostuje Lilia. � Ale wychodzi na to, �e z naszego s�ynnego trio akurat ja mam najmniej powodu do wstydu. Najd�u�ej opiera�am si� wdzi�kom Czerwonej Waginy, no i przynajmniej nie odda�am si� za frajer, jak niekt�rzy. �Nie za frajer!� � Lilia wymownie wyci�ga z torebki wej�ci�wki na Muzykant�w. Pierwsza zaczyna �mia� si� Roza Za. � Stara lampucera � m�wi o Red Sonji � k�apie jadaczk� na prawo i lewo. � Lampucera? � podchwytuje z chichotem Lilia. � Co to znaczy? � Nie mam poj�cia. � Roza Za krztusi si� �miechem. � Ale brzmi zajebi�cie, co nie? � Lampu...cera � wt�ruje im Nasturcja, wyra�nie odpr�ona. Ca�a tr�jka jest odpr�ona. Nic tak nie oczyszcza cz�owieka, jak �wiadomo�� grzech�w innych ludzi. Skamienia�y troll eunuch odwraca si� ku rozbawionemu towarzystwu i odzywa si� z nie�mia�ym u�miechem na pyzatej twarzy: � Przepraszam. To jedziemy do �Penelopy�? Psiapsi�ki milkn�, jak na komend�. Kieruj� ku eunuchowi pi�kne oblicza. Te kilka sekund ciszy i uwa�nych kobiecych spojrze� to stanowczo za wiele dla kierowcy taks�wki. Spuszcza wzrok, kuli ramiona, najch�tniej schowa�by si� za siedzenie, ale jest na to zbyt du�y. � Ja... pytam... bo... licznik... � usi�uje si� t�umaczy�, ale twarze dziewcz�t pozostaj� bez wyrazu. � Won! � szczeka Lilia. Kierowca z niedowierzaniem mruga powiekami. � Wypieprzaj z taks�wki! � wrzeszczy Roza Za. Przera�ony eunuch wyskakuje po�piesznie i wpada wprost w ka�u�� przy kraw�niku. Nie do��, �e ochlapuje sobie buty, to jeszcze �lizga si� i upada. Wstaj�c, dostrzega nad sob� Lili�, zaciskaj�c� gniewnie usta. Pi�kne oczy sypi� gromy, istna Gorgona, prawdziwy cud, �e serce eunucha wci�� jeszcze bije. Na po�egnanie Lilia kopie os�aniaj�ce si� ramieniem p�m�skie truch�o i siada za kierownic�. Rusza, piszcz�c na wiwat. Wniebowzi�te Rakiety na tylnym siedzeniu a� piej� z zachwytu. Eunuch patrzy smutno za odje�d�aj�cym samochodem, nerwowy tik co rusz wykrzywia mu prawy policzek. � Ja tylko chcia�em uprzedzi�, �e je�li b�dziemy tak stali, to strasznie du�o zap�ac� panie za kurs... � szepce wyt�umaczenie w zimny deszcz, siek�cy mu w twarz. Potem rusza, chlupocz�c przemokni�tymi butami. Do �Penelopy� jest daleko, ale musi przecie� odzyska� taks�wk�. �Szcz�cie, �e zd��y�y poda� adres� � my�li i od razu poprawia mu si� humor. *** Z piskiem hamulc�w zaje�d�aj� na parking. Nagle przesta�o pada�. Neony l�ni� kolorami, kt�re trudno zobaczy� za dnia. Matka Natura nigdy nie wygenerowa�a takich odcieni. Do taks�wki doskakuje Sw�jCh�opak, po�piesznie otwiera tylne drzwi i zastyga wp� ruchu. Dostrzega, kto siedzi w �rodku. Odwraca si�, jakby nigdy nic i odchodzi, ko�ysz�c biodrami. Sw�jCh�opak to jeden z wielu, jacy kr�c� si� przy lokalach typu �Penelopa�; jeden z tych, kt�rzy zrobi�, co tylko zechcesz. Ten wida� dobrze zna Lili� i jej psiapsi�ki � wie, �e za wysokie progi, dlatego zmywa si� od razu. Dziewczyny wysiadaj� z samochodu. Mru�� motyle oczy, pora�one orgi� barw. Jest ja�niej ni� za dnia. Nasturcja i Roza Za u�miechaj� si�, ods�aniaj�c matow� czer� z�b�w, fosforyzuj�cych na samych ko�c�wkach jasnozielon� kresk�. Obie prostuj� si�, nonszalancko patrz�c gdzie� w dal. Nigdy nie wiadomo, kto ci� obserwuje. Lilia r�wnie� si� usztywnia � robi to odruchowo � ale jej twarz zachowuje powag�. Co� innego zajmuje jej my�li, o wiele wa�niejszego ni� ewentualno�� niedoskona�ej prezencji. Ale to tajemnica, dlatego dziewczyna opanowuje si� i kokieteryjnie zarzuca puszystymi, kartonowymi w�osami. Kluczyki od samochodu rzuca na przednie siedzenie. � Niech cham zna pani� � rzuca pod adresem pozostawionego na trasie eunucha, kt�ry dotrze tu za jak�� godzin� i rzeczywi�cie b�dzie wdzi�czny za te kluczyki; kiedy� ju� szuka� ich po krzakach do bia�ego dnia. Lilia rozdaje wej�ci�wki, karty z nie�atwym do podrobienia chipem, i psiapsi�ki wchodz� do �Penelopy�. Trzy zjawiskowe Kosmiczne Laleczki. Boginie. Nie wiadomo, w kt�rym momencie elektroniczny cerber sprawdza wej�ci�wki, wi�c Roza Za i Nasturcja zezuj� po �cianach. Lilia to widzi i troch� j� wkurza, �e tak jej nie dowierzaj�, ale co tam. Tu nie ma lipy. Nie tym razem. Dzi� Lilia ufa Red Sonji jak nigdy dot�d. Z wy�szo�ci� spogl�da na Czarne Madonny. Biedne idiotki ma�o co wiedz� � dla nich Muzykanci to �smy cud �wiata, niedosi�g�y szczyt marze�. � Ich trzech i nas trzy. M�wi to wam co�, dziewczyny? � zagaduje, kiedy wchodz� na zalan� niebieskim �wiat�em sal�. � No co ty? � m�wi zaskoczona pomys�em Nasturcja. � Przecie� to Muzykanci. � Co z tego? Przecie� nie s� eunuchami. S�ysza�am, �e po koncercie nie�le lubi� poszale�. Czarne Madonny spogl�daj� po sobie, niepewne, czy Lilia nie �artuje. � Z nami? � W�gielne oczy Rozy Za wydaj� si� robi� granatowe, ale to pewnie efekt stroboskopowego �wiat�a. � A czemu by nie? Uwa�asz, �e jeste�my gorsze od innych? Wszystkie trzy bacznie lustruj� sal�. Nie za wiele wida� w narkotycznej mgle, ale lustracja nie wypada najgorzej. �Penelopa� nie jest pi�karskim boiskiem, zmie�ci� si� mo�e najwy�ej dwie setki ludzi, z czego po�owa to matrony, kt�rym najlepszy �B�g� nie pomo�e, cho� pewnie nie zdaj� sobie z tego sprawy. A zwa�ywszy na wszechobecnych transsex�w, szanse na realizacj� szalonej wizji Lilii mo�e i s� ca�kiem realne. Nie wydaje si�, �eby kto� o kondycji Muzykant�w zwraca� uwag� na matrony lub transsex�w. A pozosta�e pi�kno�ci? C�. �Ich trzech i nas trzy�, jak wcze�niej zauwa�y�a Lilia. To jest atut. Niew�tpliwie. Lilia u�miecha si� promiennie. Spod przymru�onych powiek patrzy na psiapsi�ki i widzi, �e rybki chwyci�y haczyk. Rybki s� wyra�nie o�ywione, a� otwieraj� pyszczki, licz�c na �akomy k�sek. � Co pijemy? � pyta Lilia. � CoSi�Da � odpowiada Roza Za. � Jak zwykle. Dzi� CoSi�Da ma zielony kolor i jest mocne jak sznur wisielca. Wtem muzyka cichnie, migaj�ce �wiat�o ga�nie i sal� zagarnia p�mrok. Czas jakby stan�� w miejscu � momentalnie milkn� rozmowy i go�cie �Penelopy� zastygaj� w bezruchu. W muszli pojawia si� Red Sonja, t�um o�ywa, witaj�c w�a�cicielk� lokalu owacyjnymi oklaskami � Nie mylicie si� � obwieszcza Red Sonja. � Dzi� wieczorem zagraj� nam Muzykanci. Sk�d wiedzieli�cie? �mieje si� i r�wnocze�nie grozi palcem, z d�ugim na trzy centymetry paznokciem ze w�ciekle pomara�czow� pigmentacj�. � To mia�o by� przyj�cie dla w�skiego grona przyjaci� � m�wi dalej, u�miechaj�c si� od ucha do ucha. G�os ma nieco zachrypni�ty, jak zawsze. � Wys�a�am zaledwie kilkana�cie wej�ci�wek, a przyby�o ca�e mrowisko. Ach, ci hakerzy! � wzdycha ostentacyjnie. � Puszcz� mnie kiedy� z torbami. Wszyscy si� �miej�. Z jednej strony dobrze wiedz�, �e Red Sonja �artuje, z drugiej jednak czuj� si� mile pod�echtani. Przecie� akurat ich wej�ci�wki s� autentyczne. Red Sonja umie czarowa� klientel�. Nieoczekiwanie Roza Za dostrzega co�, w co nie mo�e uwierzy�. Red Sonja wyra�nie mruga w jej stron�. Niemo�liwe, do niej?! Roza Za odwraca si� i widzi za sob� Lili�. Lilia ma twarz z gliny, ale kiedy pada na ni� spojrzenie psiapsi�ki, garncarska pow�oka nagle p�ka w u�miechu, jakby wzrok Czarnej Madonny ni�s� jaki� czar. A mo�e psiapsi�ce tak si� tylko wydaje? Nigdy nie wiadomo, jakiego rodzaju narkotyk niesie ze sob� �ciel�ca si� przy posadzce niebieska mg�a. � MU-ZY-KAN-CI! � skanduje Lilia razem z innymi, jakby nigdy nic, wi�c Roza Za natychmiast zapomina o swoim zdziwieniu i zn�w patrzy w stron� muszli. Krzyczy z t�umem. � MU-ZY-KAN-CI! � Ale czad! � Lilia wali Roz� Za w plecy, a� ta o ma�o si� nie krztusi. Na szcz�cie szybko �apie oddech i wrzeszczy dalej. Motyle rz�sy furkocz� jak skrzyd�a kolibra. Red Sonja znika. Muszla jest ciemna, jakby opad�a czarna kurtyna. Ale to nie kurtyna, lecz zwyk�a sztuczka z fotonowym lustrem, kt�rym pokryte s� �ciany. Lilia nie ma poj�cia, co to takiego fotonowe lustro, jednak�e zna efekt. Nie w takie szczeg�y wtajemnicza�a j� Red Sonja, ale na razie ex Czarna Madonna woli o tym nie my�le�. I tak ma k�opoty z koncentracj�. Efekt kwantowego lustra nie jest trwa�y, po chwili wida� cienie barczystych eunuch�w, poruszaj�cych si� jak duchy. Wnosz� na scen� sprz�t Muzykant�w. Przepierzenia, dziwaczny st� i nadzwyczajnie powykr�cany keyboard, czy mo�e raczej szcz�tki po�amanego fortepianu. Na stole pojawia si� otwarty zeszyt, zwr�cony nutowym zapisem do widowni. Ten nutowy zapis to cztery koszmarne pi�ciolinie, nabazgrane na bia�ym papierze. Kolejny duch eunucha k�adzie na blacie gruba�ny flet i skrzypcowy smyczek, przypominaj�cy pi�k� do ci�cia metalu. Dopiero teraz wida�, jak krzywy jest blat sto�u: oba gad�ety ze�lizguj� si� po nim, nie spadaj� jednak na pod�og�. Niepos�uszne prawu grawitacji zatrzymuj� si� na samej kraw�dzi. Rzucone na stert� szcz�tki fortepianu wyprostowuj� si� jak dzieci�ca pla�owa zabawka, w kt�r� wpompowuje si� powietrze � ca�o�� wci�� jednak ma�o przypomina idea� Stradivariego. W dodatku cz�� klawiatury zwisa, niczym ta�ma karabinu maszynowego. Wydaje si�, �e na sali jest cicho, ale gdy zapalaj� si� halogenowe lampy � na kilka sekund pora�aj�ce nerwy wzrokowe � dopiero wtedy okazuje si�, co to znaczy: cisza. Nikt nie szepcze. Niekt�rzy przestali nawet oddycha�. Wchodz� Muzykanci. A mo�e raczej przesuwaj� si� lub nawet tocz�. Wszyscy trzej maj� w�sy, sprawiaj�ce wra�enie jakby dopiero co przyklejono je do kanciastych, kwadratowych twarzy. Najwy�szy nosi brod�, przyci�t� na kszta�t dziecinnego �liniaczka. Najni�szy ma na oczach czarn�, karnawa�ow� mask�, a bia�y ubi�r i papierowa czapka upodabniaj� go do Arlekina. Obaj sprawiaj� sympatyczne wra�enie, za to trzeci z Muzykant�w budzi pewien trudny do okre�lenia niepok�j. Chyba dlatego, �e jego g�owa przypomina porzucone gniazdo os, na kt�re kto� naklei� karykaturaln� twarz. Muzykanci wygl�daj� jak posklejane z kartonu figury, ale to dla nikogo nie jest niespodziank�. Wszyscy wiedz�, �e ca�a tr�jka jest wynikiem genowego eksperymentu, nie wiadomo nawet czy doko�czonego, bo nie �yje ju� cz�owiek, kt�ry przed kilku laty zdecydowa� si� wyrze�bi� ten przestrzenny tatua� swoim kilkuletnim synom. On i jego dwaj asystenci zostali zamordowani przez inny tw�r ich szalonych umys��w, kobiet� z g�ow� koguta. Swego czasu by�o o tym bardzo g�o�no. Pewnej nocy w centrum miasta pojawi�o si� dwumetrowe, ochlapane krwi� swoich dr�czycieli monstrum. Wyrwana na wolno�� kobieta- kogut sz�a opustosza�� ulic�, wspinaj�c si� na dachy zaparkowanych przy chodnikach samochod�w, �ami�c �awki i rzucaj�c koszami na �mieci, p�ki nie zastrzeli� jej policyjny patrol. �ledztwo ujawni�o prawd� o zespole chirurg�w plastycznych, nota bene postaciach numer jeden najbardziej presti�owych Zak�ad�w Kosmetyki Genowej w kraju. S� tacy, kt�rzy twierdz�, i� chirurdzy mieli prawdziwe szcz�cie, gin�c w tak niekonwencjonalny spos�b. I rzecz nie w tym, �e zbrodniarze unikn�li kary, a wcze�niej upokorzenia procesu s�dowego. Nie w tym. Optymistyczne credo brzmi: �Dla prawdziwego tw�rcy nie ma lepszej �mierci, ni� zosta� zg�adzonym przez w�asne dzie�o�. Wi�kszo�� postaci, nielegalnie wykreowanych przez nieszcz�snych chirurg�w, umar�a nied�ugo potem, w tym gigantyczna kobieta-kogut, wzorowana � jak si� okaza�o � na tw�rczo�ci niejakiego Maxa Ernsta. Ich organizmy b�d�ce skutkiem chromosomowych manipulacji, nie by�y w stanie sprosta� genowym nakazom. Ale Muzykanci przetrwali i w �wietle prawa wci�� byli lud�mi, pomimo, i� ich wygl�d m�g� budzi� powa�ne co do tego w�tpliwo�ci. W blasku halogen�w pojawia si� Red Sonja. Prowadzi za sob� w�t�ego mena w garniturze czarnym jak w�osy Madonny. Po ubiorze �mia�o mo�na odr�ni� mena od enucha; ten ostatni za nic w �wiecie nie w�o�y na siebie niczego, co przypomina marynark�. Jednak najbardziej rzucaj�c� si� w oczy r�nic� jest t�yzna fizyczna, kt�rej menom brakuje r�wnie pewnie, jak eunuchom niekt�rych anatomicznych detali. Przy muskularnej, w�ciekle rudej Red Sonji, jej wbity w garnitur towarzysz prezentuje si� nadzwyczaj mizernie. Ale to niewa�ne. Liczy si� to, co men niesie w swych wypiel�gnowanych d�oniach o palcach pianisty. Istotny jest obraz. � Monsieur Picasso � oznajmia Red Sonja, zwracaj�c si� ku publiczno�ci. Ma na my�li tw�rc� obrazu, nie szczurkowatego mena. Wszyscy dobrze o tym wiedz�. Obraz zostaje zawieszony na zawczasu przygotowanej sztaludze. Nosi tytu� �Trzej muzykanci� i zosta� namalowany sto lat temu przez Pabla Picassa. Poniewa� dzie�o jest kubistyczne, kto�, kto widzi je po raz pierwszy, nie od razu orientuje si�, �e przedstawia trzech w�satych muzyk�w: pianist�, skrzypka i flecist�, stoj�cych za drewnianym sto�em. Pomocnik Red Sonji znika za przepierzeniem, by za chwil� pojawi� si� ponownie. Tym razem niesie niezwyk�y strunowy instrument muzyczny. Tak niezwyk�y, �e tylko widok le��cego na stole smyczka podpowiada, czym jest to nieforemne pud�o. Brodaty Muzykant odbiera skrzypce, flecista podaje ton i zaczynaj� gra�. D�wi�k p�ynie powoli � najpierw majestatycznie dociera do stoj�cych najbli�ej, jakby przybra� materialn� form� i nie dotyczy�y go prawa akustyki, a tym bardziej pr�dko��, z jak� fale d�wi�kowe pokonuj� wype�nion� powietrzem przestrze�. Wida� wyra�nie, jak s�uchacze kolejno zamieraj� z os�upieniem na twarzach, a potem padaj� na pod�og�, jeden za drugim, jak gdyby przygniata�y ich gigantyczne kostki domina. Tak przed wiekami musia�y wali� si� pos�gi Wyspy Wielkanocnej � wszak Muzykanci to kolejny Cud �wiata stworzony cz�owiecz� r�k�. Niekt�re z zebranych w �Penelopie� kobiet � do kt�rych nie dotar�a jeszcze obezw�adniaj�ca muzyczna fala � pr�buj� si� wycofa�, cho� przecie� wcze�niej wiedzia�y, czym ryzykuj�. W�r�d nich jest Nasturcja. Ale nie maj� szans. Nikt nie ma szans, gdy dopada go muzyka Boskiego Trio. Je�li s�uchasz Muzykant�w z p�yty, mo�esz �mia� si�, p�aka� lub wariowa� � nigdy nic nie wiadomo � ale je�li graj� przed tob� na �ywo, nie pozostaje nic innego, jak umrze�. Lilia jest w�r�d tych, kt�rzy �mia�o patrz� na weso�e twarze wirtuoz�w, sprawiaj�cych wra�enie, �e dopiero si� rozkr�caj�. Pianista, Skrzypek, Flecista. Lilia wie, �e nic jej si� nie stanie � nie ma poj�cia sk�d, ale dobrze o tym wie. Natomiast wci�� niepokoi si� tym, co ma nast�pi�, kiedy sko�czy si� koncert. Zaczyna w�tpi�, czy podj�a w�a�ciw� decyzj�. Na posadzk� osuwaj� si� Czarne Madonny, a potem zab�jcze akordy docieraj� do stoj�cej za nimi Lilii. Wi�c tak wygl�da �mier�? Dziewczyna czuje si� zawiedziona, ale za moment zmienia zdanie. W piersiach wieje ch�odem. Potworne, niewyobra�alne przera�enie pe�znie do gard�a. To dla tej sekundy t�umy przysz�y dzi� do �Penelopy�. Kiedy Lilia wraca do �ycia, jest ju� po wszystkim. Na scenie nie ma ani Muzykant�w, ani obrazu Picassa. Okazuje si�, �e jedna z matron umar�a naprawd�. Z k�ta dobiega upiorny �miech jakiej� dziewczyny, siedz�cej na pod�odze z podkulonymi kolanami. O takich ludziach m�wi si�, �e dotarli za daleko. Lilia rozgl�da si� w poszukiwaniu psiapsi�ek. S�. Stoj� przy barze i �ciskaj� si� za r�ce. Czuje uk�ucie zazdro�ci, sama ch�tnie by si� do kogo� przytuli�a, a one zachowuj� si�, jakby nie istnia�a. � W porz�dku? � pyta kto�. Lilia odwraca g�ow� i widzi przed sob� Red Sonj�, patrzy w jej pozbawione bia�ek oczy, kt�re mimo to prezentuj� si� pi�knie. � Oszala�a�! � syczy Lilia. � Dlaczego do mnie mrugn�a�? Chcesz wszystko zepsu�? U�miech ani odrobin� nie ga�nie na w�adczej, nieodmiennie pewnej siebie twarzy, na kt�r� w pozornym nie�adzie opadaj� rude w�osy. � Jeste� gotowa? � Red Sonja zastyga wyczekuj�co. � Chyba... tak. � Chyba? � Na pewno. Zaraz zawo�am dziewczyny. Lilia idzie do baru, troch� kr�ci jej si� w g�owie, nieoczekiwanie ma ochot� na jeszcze jeden CoSi�Da. Na jej widok Czarne Madonny promieniej�, przytulaj� si� jak kotki. Lilia natychmiast zapomina o ma�ej zazdro�nicy, kt�ra czasami odzywa si� w jej duszy. � Moje kociaki � odzywa si�, zgodnie z wymow� chwili, i prycha wymownie. Wszystkie trzy wybuchaj� perlistym �miechem, mo�e troch� zbyt nerwowym po niedawnych prze�yciach. Zamawiaj� kolejk� Co-Si�Da, ale eunuch za barem bezradnie rozk�ada r�ce. � Dopiero godzin� po koncercie. Taki mam przyka�. � Odsuwa si�, jakby w obawie, i� dostanie w g�b�. Mo�e ma racj�, Lili� �wierzbi r�ka, ale rozumie, �e to polecenie Red Sonji. Towarzystwo powinno och�on��. Patrz� na sal�. Wszystko wygl�da jak przed koncertem. Wr�ci� dym i niebieskie �wiat�o. Pechow� matron� ju� wcze�niej zabra�o pogotowie, pono� s� jakie� szanse na reanimacj�. Zawodz�ca wariatka r�wnie� znikn�a, ale ma�o prawdopodobne, �e dosz�a do siebie, raczej wyprowadzili j� ochroniarze. W pustej muszli pojawia si� Red Sonja. � Jest w porz�dku? � krzyczy, a ukryte megafony zewsz�d wzmacniaj� jej g�os. Lilia ma wra�enie, �e w�a�cicielka �Penelopy� zn�w kieruje to pytanie do niej. Niby dlaczego nie mia�oby by� w porz�dku? T�um odpowiada aprobuj�co. Ludzi jest jakby mniej ni� przed koncertem, pewnie niekt�rzy poszli do dom�w. Ale ci, kt�rzy pozostali, to same twarde sztuki; b�d� bawi� si� do rana. Dym nad posadzk� nieco g�stnieje, podekscytowane nozdrza ch�on� rozlu�niaj�cy narkotyk. Nasturcja schyla si�, niby poprawia bucik, ale tak naprawd� wci�ga dym ustami, niemal krztusz�c si� r�anym aromatem. Kiedy wstaje, nie jest w stanie powstrzyma� gwa�townego napadu �miechu. Red Sonja opowiada jaki� dowcip, ale Lilia jej nie s�ucha. � Wiem, gdzie mo�na si� napi� � m�wi do psiapsi�ek. Czarne Madonny patrz� wyczekuj�co. � U Muzykant�w? � pr�buje domy�li� si� Roza Za. � My trzy i ich trzech � chichocze Nasturcja, wspominaj�c wcze�niejsz� rozmow�. � Mo�emy si� napi� u Red Sonji � prostuje Lilia, sil�c si� na oboj�tno��. Na moment zapada konspiracyjne milczenie. � A jak to sobie wyobra�acie? � atakuje Lilia. � Niby w jaki spos�b mamy si� dosta� do garderoby bez zgody Red Sonji? S�dzicie, �e wpuszcz� nas na nasze �adne oczy? Wygl�da na to, �e psiapsi�ki tak s�dzi�y, ale teraz nie maj� zamiaru si� do tego przyznawa�. � Czy kto� m�wi, �e nie? � wzrusza ramionami Roza Za. � No w�a�nie � podchwytuje tonem pretensji Nasturcja. Id� w stron� muszli. Red Sonja akurat ko�czy opowiada� kolejny dowcip. Swoim zwyczajem grozi publiczno�ci, potrz�saj�c d�oni� z wysuni�tym wskazuj�cym palcem, po czym schodzi ze sceny. Nie patrzy w stron� przeciskaj�cych si� dziewczyn, ale zatrzymuje si� akurat w chwili, gdy do niej podchodz�. � Mamy spraw� � odzywa si� Lilia. � O! Czarne Madonny! � Red Sonja ca�kowicie ignoruje fakt, i� image Lilii uleg� zmianie �adnych par� miesi�cy temu. � Jak dobrze was widzie� � kontynuuje z kusz�cym u�miechem. Roza Za i Nasturcja rozja�niaj� si�, wprost promieniuj� rado�ci�, jakby wygra�y los na loterii. Na Lili� to nie dzia�a, Lilia wie dzi� zbyt wiele, ale musi przyzna�, �e w Red Sonji jest co�, czemu trudno si� oprze�. Jaka� charyzma. � Chcemy si� napi� � o�wiadcza bez ogr�dek. � Musimy si� napi� � popiera j� rozchichotana Nasturcja. � Dla starych klientek... � Red Sonja obscenicznie puszcza oko, ale zdaje si�, �e nikt nie rozumie dwuznaczno�ci tych s��w � ... wszystko. W�a�cie. Wchodz� do biura Red Sonji. Ochroniarz, rozparty w fotelu, z nogami opartymi o w�ciekle r�ow� kanap�, zrywa si� jak oparzony i staje na baczno��. Na biurku stoj� trzy zielone CoSi�Da. Dopiero co przygotowane, s�dz�c po p�ywaj�cych na wierzchu kostkach lodu. � Sk�d wiedzia�a�? � Dziewczyny patrz� zaskoczone. Lilia �ywi nadziej�, �e zaskoczenie wida� r�wnie� w jej oczach. � Nie wiedzia�am � odpowiada �agodnym altem Red Sonja. � To drinki dla Muzykant�w, ale nic si� nie stanie, jak ch�opaki troch� poczekaj�, co nie? Dziewczyny �miej� si� i si�gaj� po szklanice. � No to bawcie si� dobrze � oznajmia Red Sonja. � Musz� wraca� na sal�. I nie pokazujcie si� tam z alkoholem, bo zaraz wszyscy b�d� chcieli � dodaje z u�miechem. � Mamy siedzie� z nim? � Lilia pokazuje na ochroniarza. Red Sonja wykonuje nieznaczny ruch podbr�dkiem i eunuch znika za drzwiami. Potem sama wychodzi. Czarne Madonny rozwalaj� si� na kanapie. Lilia siada w fotelu, jeszcze ciep�ym od cielska ochroniarza i obserwuje psiapsi�ki. Czy�by zapomnia�y o Muzykantach? Lilia wola�aby, �eby tym razem inicjatywa wysz�a z ich strony. Milczenie przeci�ga si�. Wszystkie trzy pij� drinka przez s�omk�, �apczywie ci�gn�c jeden �yk za drugim, jakby mia�y zamiar na jednym wdechu opr�ni� ca�� szklank�. Lilia troch� symuluje � tylko troch�, nie chce budzi� podejrze�, ale wie, �e te drinki dadz� im szczeg�lnego kopa. Wcale nie by�y przeznaczone dla Muzykant�w. Wreszcie cierpliwo�� Lilii zostaje wynagrodzona. � Ale� mam chcic� � odzywa si� wulgarnie Roza Za, kt�ra rzadko grzeszy subtelno�ci�. � Co z tymi Muzykantami, dziewczyny? Startujemy? Nasturcja zanosi si� �miechem, jakby us�ysza�a dobry dowcip. � Te! Picassy! � wrzeszczy nagle. � Chod�cie do nas! Lilia zrywa si� z fotela i zakrywa psiapsi�ce usta d�oni�. � Odbi�o ci? � pyta. � Chcesz, �eby Red Sonja nas wyrzuci�a? Tego chcesz? Nasturcja szczerzy czarne z�by i wbija je w r�k� Lilii. Rzeczywi�cie jej odbi�o. Na szcz�cie ponowny atak �miechu rozlu�nia zaci�ni�t� szcz�k� i Nasturcja pada na kanap�. Na wznak. L�ni�ce w�osy podryguj� przez chwil�, jak faluj�ce w wodzie wodorosty, r�wniutko uk�adaj�c si� na r�owej tapicerce. Nasturcja wygl�da bardzo pi�knie. Z zadart� brod�, z roziskrzonymi oczami wpatrzonymi w sufit, jest nadzwyczaj kusz�ca. Dostrzega to Roza Za i rzuca si� na ni�. W innej sytuacji Lilia mo�e by si� i przy��czy�a, ale teraz odczuwa tylko gniew. � Kompletne idiotki � stwierdza. M�wi to g�o�no, ale kompletne idiotki i tak jej nie s�ysz�, s� zbyt zaj�te sob�. Pomrukuj�c, wzajemnie gryz� si� w szyje. Nasturcja obmacuje seksowny kombinezon le��cej na niej Rozy Za. Lilia wstaje i stwierdza, �e sama r�wnie� jest troch� wstawiona, pomimo, i� w jej szklance zosta�o przynajmniej po�ow� zieleniny. Podchodzi do drzwi i wychyla si� na korytarz. Z oddali s�ycha� muzyk� i gwar rozm�w. Przy prowadz�cych na sal� schodkach stoi Red Sonja. Patrzy wyczekuj�co. Lilia odpowiada kiwni�ciem g�owy, w�wczas ruda pi�kno�� znika na minut�, po czym wraca, nios�c na tacy sze�� drink�w. Podaje je Lilii i pospiesznie wycofuje si�. � Jest w porz�dku? � s�ycha� z oddali jej ochryp�y g�os, wzmocniony nag�o�nieniem koncertowej muszli, zach�caj�cy klient�w �Penelopy� do zabawy. Red Sonja to w gruncie rzeczy magnetofonowa ta�ma, ale ludzie ch�tnie takie rzeczy kupuj�. Lilia wraca do pokoju, zatrzaskuje pi�t� drzwi. Niewiarygodne � trzask powoduje, �e Czarne Madonny odklejaj� si� do siebie. Siedz� grzecznie na kanapie, trzepocz�c rz�sami. Pewnie przestraszy�y si�, �e to Red Sonja. Respekt, jaki czuj� przed t� wiewi�r�, wr�cz zakrawa na fobi�. � Patrzcie, co tu mamy � m�wi Lilia. � Drink�w sze��. � Po dwa na g�ow� � Nasturcja popisuje si� znajomo�ci� arytmetyki. � Nie � kr�ci g�ow� Lilia. � Trzy dla nas i trzy dla... � Muzykant�w � ko�czy Roza Za. � To jak? Idziemy? Nie trzeba wi�cej s��w. Na r�owej kanapie Czarne Madonny wystarczaj�co rozgrza�y silniki. Nikt nie pyta Lilii, sk�d wzi�a te sze�� drink�w. Nikt nie pyta, sk�d wie, w kt�rym pokoju mieszkaj� Muzykanci. Napalone Madonny po prostu id� za przewodniczk�, kt�ra nagle zatrzymuje si� przed nie oznakowanymi w �aden spos�b drzwiami i puka trzy razy, zachowuj�c sekundowe odst�py. Ju� ma zamiar powt�rzy� sygna�, kiedy stuka elektroniczny zamek i drzwi uchylaj� si�. Lilia wchodzi pierwsza, za ni� psiapsi�ki. Drzwi zatrzaskuj� si� same. W pokoju nie ma Muzykant�w. Samotny men, ten kt�ry towarzyszy� Red Sonji podczas koncertu, smutnymi oczami wpatruje si� w przyby�e pi�kno�ci. Nie porusza si� przy tym ani odrobin�, nawet nie mruga. Trwa to jaki� czas, na tyle d�ugo, �e Nasturcja nie wytrzymuje: � Przysz�y�my... � zaczyna swym szczebiocz�cym g�osikiem, ale w tej chwili men budzi si� z letargu. � Wiem, po co przysz�y�cie � przerywa dziewczynie. Wci�� jest �miertelnie powa�ny. Lilia wie, �e men nie ma �adnych podstaw do podejrze�. Wszystko idzie po my�li Red Sonji, zgodnie z planem, ale i tak dr�� jej r�ce. Szklanki stukaj� o siebie, wi�c stawia tac� na st� i pr�buje si� u�miechn��. � Ale... � men zawiesza g�os i patrzy na Lili�. � Ty nie za bardzo mi si� podobasz � m�wi do niej i dziewczyna natychmiast rozumie, jaki pope�ni�a b��d: Czarne Madonny chichocz� pod nosem, rozgl�daj� si� ciekawie, podczas gdy ona jest spi�ta, pomimo stara� nie potrafi si� rozlu�ni�. � Nie tobie mam si� podoba� � rzuca wojowniczo, postanawiaj�c trzyma� si� roli osoby wynios�ej. I to chyba jest w�a�ciwa odpowied�, bo men sprawia wra�enie uspokojonego i wreszcie wprawia w ruch swoje chucherkowate cia�o. Zaskakuje tym wszystkich, poniewa� b�yskawicznie � w�a�ciwie nie wiadomo kiedy � wyjmuje zza pazuchy co� przypominaj�cego pistolet i strzela do stoj�cego przy kraw�dzi sto�u wazonu. Przedmiot nie jest zwyk�ym pistoletem � nie do��, �e wypala bezg�o�nie, to w dodatku wazon rozpada si� na dwie tylko cz�ci, bez �adnych odprysk�w. �Men to szaleniec�, my�li Lilia. Ale to nie koniec pokazu. Men jest szybki jak w��. St�, na kt�rym sta� zestrzelony wazon, znajduje si� ze dwa metry od niego, a mimo to cz�owieczek dopada go jednym skokiem i chwyta w locie spadaj�c� ceramik�, nim ta rozbija si� o pod�og�. Lilia jest przera�ona, Red Sonja nie uprzedzi�a jej, �e ochroniarzem Muzykant�w jest kto� o zmodyfikowanym uk�adzie ruchowym. To oczywiste, �e uk�ad neuronowy takiej osoby nie jest zwyczajny; kto wie, co kto� taki mo�e us�ysze� przez �cian�? Za to Roza Za i Nasturcja wprost piej� z zachwytu. � To na wypadek, gdyby�cie pomy�la�y, �e jeden ochroniarz to ma�o i kusi�oby was, �eby zrobi� co� g�upiego � komentuje men sw�j kaskaderski wyczyn. � Mamy zamiar robi� wy��cznie powa�ne rzeczy � chichocze rozanielona Roza Za. Nasturcja wt�ruje jej, jak mo�e. Lilia jakim� cudem prze�amuje si� i do��cza swoim dono�nym �miechem. Zadowolony men chowa pistolet i wyjmuje szklany przyrz�d, przypominaj�cy termometr. Po kolei wk�ada go do ka�dej szklanki z drinkiem, za ka�dym razem uwa�nie odczytuj�c dane. � No wiecie co? � Niknie u�miech na twarzy Rozy Za, kszta�tne wargi wydymaj� si�. � On my�li, �e chcemy otru� Muzykant�w?! � Gdybym tak my�la� � odpowiada spokojnie men � w og�le by�cie tu nie wesz�y. Ja po prostu upewniam si�, czy nie jestem omylny. Weryfikacja wypada pozytywnie, co dziewczyny przyjmuj� wzruszeniem ramion. Men podchodzi do drzwi, prowadz�cych w g��b apartamentu i na klawiaturze zamka wystukuje szyfr otwarcia. Dziewczyny przekraczaj� pr�g, ciekawie zagl�daj�c do �rodka, a men oble�nie puszcza za nimi oko, po czym wycofuje si�. � Halo! � krzyczy nagle. Lilia zamiera. Na z�odzieju czapka gore. � Zapomnia�y�cie o drinkach. � Men podaje tac� ze szklankami. � Niech si� ch�opaki rozgrzej�. Zdaje si�, �e ostatnie zdanie ma by� �artem, ale Lilii wcale to nie �mieszy. Nie lubi by� traktowana poufale przez men�w. Pok�j przywodzi na my�l wi�zienn� cel�. Po pierwsze, jak na kwater� dla trzech os�b jest bardzo ma�y, po drugie ma kraty w oknach, po trzecie wreszcie: drzwi strze�e elektroniczne zamkni�cie, kt�rego nie spos�b otworzy� od �rodka. Nikt st�d nie wyjdzie, dop�ki men mu nie pozwoli. No i dobrze. Muzykanci siedz� na kanapie, jeden przy drugim. Ich zdeformowane cia�a s� wyprostowane, napi�te jak struny, paralityczne r�ce spoczywaj� na kanciastych kolanach. Budz� sympati� przemieszan� z odrobin� wsp�czucia. Co� mi�ego, przyjemnego, wida� w ich nieludzkich, guzikowych oczach � co�, czego nie mo�na by�o dostrzec z perspektywy widza w barowej sali. Nawet Pianista nie wydaje si� taki obcy. � Cze�� przyjemniaczki! � Roza Za wali prosto z mostu, jak zwykle po alkoholu, a czasem i bez niego. � Czy wasze zgrzebne szaty maj� w og�le jakie� rozporki? Ale Muzykanci nie wydaj� si� zaszokowani. � Co� w tym rodzaju posiadamy � odpowiada pogodnie Flecista, g�osem �agodnym i spokojnym, jakby zapytano go, dlaczego nawet po wyst�pie ma na oczach czarn�, karnawa�ow� mask�. � A dlaczego to pani� interesuje? Zaskoczona Roza Za zastyga z otwart� buzi�. Po chwili, razem z Nasturcj�, patrz� pytaj�co na Lili�. � M�wi�a�, �e lubi� poszale� � szepcze Roza Za. � Bardzo lubimy poszale� � Flecista zwalnia Lili� z trudnej odpowiedzi. Jego towarzysze milcz�. Obserwuj�c dziewczyny, przekrzywiaj� pude�kowate g�owy. � Przytulenie si� do tak atrakcyjnych kobiet to oczywi�cie najprawdziwsze szale�stwo. Mam racj�, ch�opaki? Skrzypek i Flecista zgodnie kiwaj� g�owami. Chyba si� nie u�miechaj� � ich wargi s� tak w�skie, �e niemal niewidoczne � ale i tak wygl�daj� na zadowolonych. � My, muzycy, jeste�my prawdziwymi szcz�ciarzami � kontynuuje Flecista. � Ale, jak pokazuje historia, zawsze tak by�o. Muzycy i malarze. Artystyczne dusze, kt�re od wiek�w ��czy jedno: nadzwyczajne powodzenie u kobiet. Salvador Dali twierdzi�, i� dzieje si� tak za spraw� libido, zdecydowanie foremniejszego ni� u ludzi pozbawionych naszych talent�w. � Ale facet ma nawijk� � stwierdza z podziwem Nasturcja. Jej zara�liwy, piskliwy chichot udziela si� kole�ankom. Nawet Lilia zaczyna kwitn��. � Mo�e si� napijemy? � proponuje. � Od trzymania tej tacy zaraz mi odpadn� r�ce. � Avec plaisir � odpowiada Flecista. Cokolwiek by to mia�o oznacza�, z pewno�ci� nie jest odmow�, bo Muzykanci podnosz� si� z miejsc i si�gaj� po CoSi�Da. Atmosfera wyra�nie si� rozlu�nia. Na kanap� wraca jedynie Flecista. Jego towarzysze zostaj� przy dziewczynach, z drinkami w d�oniach. Nadal nie odzywaj� si� i nagle Lilii przychodzi do g�owy, �e mo�e nie umiej� m�wi�. Czy to mo�liwe? �A co mnie to w�a�ciwie obchodzi?� � Lilia decyduje, �e czas wreszcie rozda� karty. Kiwa porozumiewawczo na Czarne Madonny, a sama podchodzi do Flecisty. Siada tu� przy nim, opieraj�c d�o� na patykowatym kolanie. Ustami wyci�ga s�omk� z drinka Muzykanta i wypluwa j� na pod�og�. To samo robi ze swoj� s�omk�, po czym pije wprost ze szklanki. Tak jak przypuszcza, Flecista bierze z niej przyk�ad � wlewa w siebie wielki haust. Reakcja nietrudna do przewidzenia. �G��wki maj� s�abiutkie�, poinstruowa�a Red Sonja, �Na alkohol reaguj�, jak kot na walerian� �. Na razie tego nie wida�, ale przecie� zabawa dopiero si� rozpoczyna. � Jak to robicie? � pyta Lilia. � Nie rozumiem. Co? � No, t� wasz� muzyk�... Jak to si� dzieje, �e ludziska umieraj�, s�ysz�c jak gracie? Oczy Flecisty s� jak obr�czki, puste w �rodku torusy. � Umieraj�? � Kwadratowa twarz pozostaje oboj�tna, ale w g�osie s�ycha� zdziwienie. � No wiesz, w przeno�ni. Chocia�... � Lilia przypomina sobie pokoncertowe zamieszanie. � Dzi� jak�� babk� zabrali na reanimalk�. � Umieraj� � powtarza Flecista, jakby s�owa dziewczyny przemyka�y gdzie� obok. � No tak. � Wi�c co? � nalega Lilia. � Jak to si� dzieje, �e nikt inny nie potrafi zagra� w taki spos�b? � Niezupe�nie masz racj� � komentuje Flecista. � Nie? � Kiedy� ludzie umierali na koncertach. To by�o dawno temu, w wielkich salach, kt�re nazywano filharmoniami. � W czasach Picassa? � domy�la si� Lilia. � Wtedy jeszcze te�. Tak naprawd� to Lilii wcale nie obchodzi zagadka talentu Muzykant�w ani � tym bardziej � jacy� umieraj�cy dziwacy z zamierzch�ej przesz�o�ci. Podtrzymuje rozmow�, �eby zyska� na czasie, a przy okazji przypilnowa�, jak te� sprawuj� si� Czarne Madonny. A te radz� sobie ca�kiem nie�le. Pr�cz kanapy, w pokoju znajduj� si� dwa w�skie tapczaniki. Na jednym Roza Za pije drinka z Pianist�, na drugim Nasturcja zanosi si� �miechem, skubi�c drucian� brod� Skrzypka. Skrzypek chyba jest zadowolony, bo strzy�e swymi cienkimi w�sikami, wygl�daj�cymi jakby narysowano je o��wkiem. Lilia nie mo�e si� powstrzyma�, �eby nie zerka� na wisz�ce na �cianie �S�oneczniki� van Gogha. Ten obraz to n�dzna imitacja, kicz, ale nie on jest wa�ny, lecz to, co przykrywa. Sejf. Aktualnie w sejfie nie ma nic, jest pusty jak w dniu, kiedy go zamontowano. Specjalnie na dzisiejsz� okazj� zosta� opr�niony przez szefow� �Penelopy� z papier�w warto�ciowych i bi�uterii. W dodatku opcja identyfikacji siatk�wki zosta�a zablokowana, a Red Sonja zapozna�a Lili� z r�cznym kodem dost�pu i dopilnowa�a, aby ta wku�a go na pami��. G�upio by�oby po�o�y� drobiazgowo dopracowany plan tylko dlatego, �e Lilia zapomnia�a kodu. Sejf zosta� ciekawie zaprojektowany � tkwi w �cianie, a dosta� si� do niego mo�na z dw�ch, przeciwnie po�o�onych stron. Je�li za prz�d uzna� stalow� �cian� pod �S�onecznikami�, to ty� znajduje si� w s�siednim pokoju. Lilia nie orientuje si�, czy tamte drzwiczki r�wnie� s� ukryte pod jakim� obrazem, ale to dla pomy�lno�ci planu Red Sonji zupe�nie nieistotne. Liczy si� fakt, �e je�li cokolwiek mo�na w�o�y� z jednej strony sejfu, to wyj�� mo�na z przeciwnej, je�li to komu wygodne. I odwrotnie. � A gdzie to s�ynne dzie�o Picassa? � pyta Lilia Flecisty, sil�c si� na oboj�tno��, chocia� to jest w�a�nie fundamentalne pytanie, z kt�rym czeka�a, boj�c si� od razu chwyci� byka za rogi. � Obraz nazywa si� tak, jak wasz zesp�, �Trzej muzykanci�, prawda? Dziewczyna s�yszy bicie w�asnego serca, ale niepotrzebnie si� denerwuje: � Czerwona walizka � s�yszy zwi�z�� odpowied� Muzykanta. Rzeczywi�cie, czerwona walizka stoi w k�cie, pomi�dzy szaf� a kanap�. Lilia dziwi si� samej sobie, �e nie zauwa�y�a jej wcze�niej. � Tam go trzymacie? � upewnia si�. Sekund� p�niej jest na siebie w�ciek�a za niepotrzebne gadulstwo, mog�ce wzbudzi� podejrzenia. � Tam. � Zdrowie wdechowych Muzykant�w � wo�a g�o�no Lilia, tak �eby dziewczyny us�ysza�y i pierwsza podnosi szklank�. � Zdrowie wdechowych pa� � odpowiada Flecista, kt�remu pewnie wydaje si�, �e jest szarmancki. � Pij� wszyscy! � wrzeszczy Nasturcja, jakby wiedzia�a, co si� zaraz stanie, cho� to przecie� niemo�liwe. Nasturcja po prostu ma ju� nie�le w czubie. Sporo dzi� wypi�a. � Jak szale�, to szale�! Lilia my�li o ochroniarzu za drzwiami, o w�t�ym menie ze zmodyfikowanym uk�adem ruchowym. Da� pokaz, jak �Power Rangers�. Jak to powiedzia�? �Ja po prostu upewniam si�, czy nie jestem omylny�. Ostatni kretyn! Sprawdza� drinki, a nie przysz�o mu do g�owy, �e zamro�ony �el na ich dnie... (zielony, to dlatego CoSi�Da ma dzi� kolor zielony � �eby nie mo�na by�o rozr�ni�) ...rozpu�ci si� po jakim� czasie. Zdaniem Lilii ten czas w�a�nie nadszed�. Dziewczyna wpatruje si� w szklank�, jakby oczekiwa�a, �e zobaczy w niej drobinki �rodka nasennego, kt�re w�a�nie uwalniaj� si� z taj�cego �elu. Teraz �a�uje, �e bezmy�lnie wyci�gn�a s�omk� z drinka Flecisty. Gdyby pomy�la�a, mog�aby teraz � dla pewno�ci � wymiesza� ni� zawarto��. � Dlaczego wsz�dzie wozicie ze sob� t� rodzinn� fotografi�? � Lilia pokazuje na czerwon� walizk�. Akurat odpowied� na to pytanie rzeczywi�cie j� ciekawi. � Bez obrazu nie potrafimy gra� � odpowiada Flecista. G�os ma nieco be�kotliwy. � Powa�nie? � Najpowa�niej w �wiecie. Pr�bowali�my nie raz. Bez Picassa nie wychodzi. Samo rz�polenie. � Niesamowite. � Lilia jest zadowolona, gdy� wyra�nie s�ycha�, �e j�zyk Flecisty pl�cze si� coraz bardziej. � On zasypia! � s�yszy nagle skarg� Nasturcji. � Pieprzony Skrzypek zasypia! A ja obieca�am, �e nastroj� mu instrument! � Usi�uje �ci�gn�� z Muzykanta kraciaste spodnie, ale jej kolana ze�lizguj� si� z w�skiego tapczanika i Czarna Madonna pada na ziemi�. Podnosi si� niemrawo, ale po to tylko, by zaraz osun�� si� na le��cego na wznak partnera. Jeszcze pr�buje co� powiedzie�, ale nie daje rady. Zamyka oczy i nieruchomieje. Tylko czarne, d�ugie w�osy faluj� samoistnie, uk�adaj�c si� w nieskazitelny kok. Nie inaczej jest z Roz� Za. Dopiero c