12820

Szczegóły
Tytuł 12820
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

12820 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 12820 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

12820 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

David Weber John Ringo Marsz ku gwiazdom (March to the Stars) T�umaczenie: Przemys�aw Bieli�ski Ksi��ka ta jest dedykowana sier�antowi (p�niej starszemu sier�antowi) Milesowi Rutherfordowi, kt�ry wzi�� w obroty pewn� oferm� i zrobi� z niej porz�dnego �o�nierza. Wszelka zbie�no�� z rzeczywisto�ci� nazwisk i wydarze� z tej ksi��ki jest dzie�em przypadku. Prolog Cia�o by�o w stanie zaawansowanego rozk�adu. Czas i przer�ne marduka�skie odpowiedniki owad�w zrobi�y swoje, pozostawiaj�c szkielet ze zwisaj�cymi strz�pami sk�ry i �ci�gien. Temu Jin chcia�by m�c powiedzie�, �e to najgorsza rzecz, jak� kiedykolwiek widzia�, ale by�oby to k�amstwo. Odwr�ci� jedn� r�k� szkieletu i przesun�� nad ni� sensorem. W przypominaj�cym katakumby grobowcu by�o gor�co i duszno, zw�aszcza �e wesz�o tu z nim jeszcze trzech cz�onk�w oddzia�u i jeden olbrzymi Mardukanin. Upa�y na Marduku zawsze by�y dotkliwe � w �umiarkowanych� strefach klimatycznych �rednia temperatura utrzymywa�a si� w granicach trzydziestu pi�ciu stopni � ale grobowiec przypomina� dusznym smrodem rozk�adu (nie wspominaj�c o smrodzie trzech nie mytych dupk�w, z kt�rymi Jin tu wszed�) przedsionek piek�a. I to ju� zamieszka�y. Nie by�o w�tpliwo�ci, �e jego mieszka�cy byli kiedy� imperialnymi marines. A przynajmniej lud�mi wyposa�onymi w wojskowe nanopakiety Imperium. Ocala�e nanity by�y zakodowane i sensor niemal krzycza�: �imperialni�. Pytanie tylko, sk�d si� tu wzi�li... i po co. Jin by� w stanie wyobrazi� sobie kilka powod�w, a wszystkie �mierdzia�y jeszcze gorzej ni� trupy w grobowcu. � Zapytaj ich jeszcze raz, magiku � powiedzia� nosowym g�osem Dara. Dow�dca oddzia�u przez chwil� charcza�, a potem kaszln��, splun�� i wysmarka� si� na pod�og�. Marduk wyka�cza� jego zatoki. � M�w po ichniemu. Upewnij si�, �e wszystko ci powiedzieli. Jin spojrza� na g�ruj�cego nad nimi Mardukanina i przepu�ci� pytanie przez swojego tootsa. Implant umiejscowiony w jego �uchwie wybra� odpowiednie s�owa, przet�umaczy� je na miejscowy marduka�ski dialekt i dostosowa� g�os do wypowiedzenia ich. � M�j �wiat�y przyw�dca �yczy sobie, aby�cie jeszcze raz upewnili go, �e nikt nie prze�y�. Spos�b m�wienia Mardukan nie by� taki sam, jak ludzi. Mieli mniej mi�ni twarzy i cz�sto ich mow� zast�powa�a gestykulacja czterech r�k. Ale w przypadku tego Mardukanina mowa cia�a te� niewiele dawa�a, co mog�o po cz�ci wynika� z tego, �e brakowa�o mu jednego ramienia od �okcia w d�. Teraz w tym miejscu by� ostry jak brzytwa hak. Dara musi by� g�upi lub zadufany w sobie, albo jedno i drugie, �eby po raz pi�ty pyta� przedstawiciela Voitan, czy k�amie. � Niestety � powiedzia� T�Leen Targ z pe�nym �alu, acz ostro�nym wymachem ramion (i haka) � nikt nie prze�y�. Kilku wytrzyma�o par� dni, ale oni r�wnie� umarli. Zrobili�my dla nich wszystko, co by�o w naszej mocy. Gdyby�my tylko przybyli dzie� wcze�niej! Bitwa by�a wspania�a; wasi przyjaciele toczyli b�j z hord� Kranolta liczniejsz� ni� gwiazdy na niebie! Przyparli ich do mur�w miasta i �cinali swoimi pot�nymi ognistymi lancami! Gdyby nasze posi�ki dotar�y wcze�niej, niekt�rzy mogliby prze�y�! Ale niestety przybyli�my za p�no. Wasi przyjaciele z�amali jednak pot�g� Kranolta, za co Voitan jest i b�dzie wdzi�czne po wieki wiek�w. W�a�nie w dow�d wdzi�czno�ci umie�cili�my ich tutaj, z naszymi w�asnymi czcigodnymi zmar�ymi, w nadziei, �e kt�rego� dnia ich pobratymcy przyjd� ich szuka�. I oto jeste�cie! � Znowu to samo � powiedzia� Jin, odwracaj�c si� do dow�dcy. � A gdzie jest bro�? Gdzie sprz�t? � spyta� Dara. W przeciwie�stwie do technika by� wyposa�ony tylko w cywilny seryjny toots, kt�ry nie by� w stanie obs�u�y� jedynego dost�pnego translatora. Urz�dzenie mia�o za�adowany lokalny s�ownik dialektu u�ywanego w pobli�u portu, ale nie potrafi�o da� sobie rady z innymi, a system Jina nie m�g� przes�a� plik�w z danymi � Co� musia�o ocale� � ci�gn�� dow�dca oddzia�u. � W ostatnim mie�cie powinno tego by� wi�cej. Gdzie to si� podzia�o? � M�j �wiat�y przyw�dca pyta o bro� i wyposa�enie naszych drogich przyjaci� � powiedzia� Jin. Technik komunikacyjny do�� aktywnie kontaktowa� si� z tubylcami, zar�wno w porcie, jak i podczas koszmarnej podr�y do miejsca ostatniego spoczynku ludzkich rozbitk�w. I ze wszystkich, kt�rych spotka�, ten niepokoi� go najbardziej. Wola�by nawet zn�w by� w d�ungli. A to o czym� �wiadczy. Marduk by� niewiarygodnie gor�c�, wilgotn� i stabiln� planet�. Prawie ca�� jego powierzchni� pokrywa�y d�ungle, pe�ne najniebezpieczniejszych ze znanych we wszech�wiecie drapie�nik�w. Wydawa�o si�, �e ekipa poszukiwawcza � albo oddzia� eliminator�w, zale�y, jak na to spojrze� � napotka�a je wszystkie podczas swojej podr�y. Atmosferyczne latacze zanios�y ich z portu do wyschni�tego jeziora, gdzie wcze�niej wyl�dowa�y cztery bojowe promy. Nie by�o jednak �adnych �lad�w wskazuj�cych, jaka jednostka nimi przylecia�a ani sk�d. Wszystkie zosta�y skrupulatnie wyczyszczone, a ich komputery sformatowane. Po prostu: cztery imperialne promy desantowe, ca�kowicie bez paliwa, na �rodku pi�ciu tysi�cy kilometr�w kwadratowych soli. Z miejsca wyl�dowania prom�w wyra�ny �lad prowadzi� do g�ry. Ekipa poszukiwawcza ruszy�a tym tropem, lec�c nisko, a� do skraju nizinnych d�ungli, gdzie �lad po prostu... znika� w zielonym piekle. Dara poprosi� o pozwolenie powrotu do bazy, kt�rego mu nie udzielono. By�o bardzo ma�o prawdopodobne � delikatnie m�wi�c � by za�ogi prom�w dotar�y do cywilizacji. Pomijaj�c te� lokaln� faun� i flor�, miejsce l�dowania znajdowa�o si� po przeciwnej stronie planety ni� port, i je�li rozbitkowie nie przywie�li ze sob� wystarczaj�cego zapasu uzupe�nie� diety, musieli umrze� z g�odu przed ko�cem podr�y. Ale cokolwiek si� sta�o, trzeba by�o pozna� ich los. I to wcale nie dlatego, �e kto� si� o nich martwi�, lecz dlatego, �e je�li istnia� cho�by cie� szansy, i� uda im si� dotrze� do bazy albo � co gorsza � uciec z planety, nale�a�o ich wyeliminowa�. Nikt nie powiedzia� tego na g�os, i mi�dzy innymi dlatego technik nie by� pewny, czy prze�yje t� misj�. �Oficjalnym� celem poszukiwa� by�o po prostu uratowanie rozbitk�w, ale sk�ad oddzia�u sk�ania� do przypuszcze�, �e naprawd� chodzi o wyeliminowanie zagro�enia. Dara by� cz�owiekiem gubernatora od brudnej roboty. Wszystkie pomniejsze �problemy�, kt�re mo�na by�o rozwi�za� przy u�yciu si�y albo w wyniku czyjego� tajemniczego znikni�cia, by�y powierzane dow�dcy oddzia�u. Poza tym nie nadawa� si� specjalnie do niczego innego, co udowadnia� po raz kolejny, nie widz�c oczywistych rzeczy, kt�re mia� przed samym nosem. Reszta oddzia�u by�a ulepiona z tej samej gliny. Wszystkich czternastu � by�o siedemnastu... zanim dopad�a ich lokalna fauna � nale�a�o do zwerbowanej na miejscu �gwardii�, a ka�dy z nich by� poszukiwany listami go�czymi na tej czy innej planecie. Zdaj�c sobie spraw�, �e utrzymanie regularnych jednostek na planetach trzeciej klasy by�o co najmniej trudne, daleka stolica Imperium pozostawia�a dob�r personelu w gestii gubernator�w. Gubernator Brown zatrudnia� przede wszystkim ludzi, kt�rych nazywano �Schultzami� i co do kt�rych mo�na by�o mie� pewno��, �e nigdy niczego nie widz�, nie s�ysz� ani nie robi�. Jednak czasami pojawia�y si� prawdziwe problemy. Do radzenia sobie z nimi gubernator stworzy� �si�y specjalnego reagowania�, sk�adaj�ce si� � delikatnie m�wi�c � z m�t�w. O ile, oczywi�cie, kto� chcia�by obrazi� m�ty. Jin zdawa� sobie spraw�, �e nie jest �oficjalnym� cz�onkiem tego oddzia�u i �e obecna misja mo�e by� sprawdzianem przed przyj�ciem. Z wielu powod�w by�o to bardzo korzystne, ale jednocze�nie stwarza�o jeden powa�ny problem: gro�b� walki z marines. A Jin mia� kilka powod�w � wcale nie najmniej znacz�cym z nich by�o prawdopodobie�stwo przeistoczenia si� w kul� plazmy � aby nie chcie� walczy� z marines, ale niestety wszystko ku temu zmierza�o. Teraz jednak wydawa�o si�, �e niepotrzebnie si� zamartwia�. Ostatni marines zgin�li w samotnej walce z barbarzy�cami, zanim ich �cywilizowani� sprzymierze�cy zd��yli im przyj�� z pomoc�. Jasne, parskn�� w my�lach z pogard�. Albo gdzie� poszli, a ci tutaj ich kryj�... albo miejscowi sami ich wyko�czyli i zwalaj� to na tych �Kranolta�. Trzeba ustali�, o kt�r� z tych mo�liwo�ci chodzi. � Niestety � powt�rzy� tubylec. Wydaje si� bardzo lubi� to s�owo, pomy�la� z�o�liwie Jin, kiedy Targ wyci�gn�� rami� w stron� odleg�ej d�ungli. � Kranolta zabrali ze sob� ca�y ich sprz�t. Nie zostawili niczego, co mogliby�my przekaza� ich przyjacio�om. To znaczy wam. I wierzcie w to albo nie, jak chcecie, pomy�la� Jin. W tej ca�ej sprawie by�a olbrzymia, niejasna dziura, a on musia� j� zatka�. I mie� nadziej�, �e jego wysi�ki nie ujrz� �wiat�a dziennego. � Szumowiniak twierdzi, �e barbarzy�cy wywalili ca�y sprz�t do rzeki � przet�umaczy�. � Niech to szlag! � warkn�� Dara. � To znaczy, �e jest zniszczony i nie odnajdziemy powerpack�w! Nawet z uszkodzonego sprz�tu da�oby si� co� wyci�gn��. Co za kretyn, pomy�la� Jin. Dara musia� chowa� si� za drzwiami, kiedy Pan B�g rozdawa� rozum. Ograbiaj�cy trupy bardzo rzadko zabieraj� ka�dy strz�p ubrania. Ale nie tylko to by�o dziwne. W zwisaj�cym z jednego szkieletu skrawku sk�ry kto� wyci�� owalny otw�r, jakby usuwa� tatua�... a nigdzie w zasi�gu wzroku nie wida� by�o �adnej broni, nawet jej szcz�tk�w. Ca�e pole bitwy zosta�o skrupulatnie oczyszczone. Zatarto nawet niekt�re �lady eksplozji plazmy. Barbarzy�cy nie zd��yliby tak dok�adnie wszystkiego pozbiera� przed przybyciem �cywilizowanych� posi�k�w, nawet gdyby bardzo zale�a�o im na trofeach. Mieszka�cy mijanego ostatnio miasta r�wnie� byli dziwnie ma�om�wni, kiedy pytano ich o poczynania obiekt�w zainteresowania oddzia�u poszukiwawczego. Za�ogi prom�w najwyra�niej wpad�y do miasta, zniszczy�y i z�upi�y kilka wybranych �Wielkich Dom�w� i znikn�y r�wnie nagle, jak si� pojawi�y. Tak przynajmniej wynika�o z relacji miejscowego kr�la i nielicznych arystokrat�w, z kt�rymi pozwolono im porozmawia�. A za oddzia�em Dary ca�y czas chodzi� kontyngent stra�y, do�� liczny, by zapobiec ewentualnym pr�bom zasi�gni�cia j�zyka u kogo� innego. Wszystko to dowodzi�o jednej rzeczy, i trzeba by� takim kretynem, jak Dara, �eby tego nie dostrzec. Cia�a zosta�y wysterylizowane. Komu� cholernie zale�a�o na tym, �eby bez bazy danych DNA nie mo�na by�o stwierdzi�, kim byli ci marines. Ich tootsy oczywi�cie by�y martwe ju� z chwil� �mierci ich w�a�cicieli. Wbudowane nanity pos�usznie zredukowa�y je do strz�p�w martwej tkanki. To by�a rutynowa procedura bezpiecze�stwa, ca�a reszta jednak zdecydowanie wykracza�a poza rutyn�. Co oznacza�o, �e ci ludzie byli kim� wi�cej ni� zwyk�ymi marines. Raidersami... albo jeszcze kim� innym. A skoro tubylcy tak zawzi�cie ich kryli, by�o oczywiste, �e nie wszyscy �o�nierze zgin�li. Wszystko to razem znaczy�o, �e gdzie� przez d�ungl� w�druje niepe�na kompania � z liczby prom�w Jin wnosi�, �e pocz�tkowa liczebno�� marines odpowiada�a w�a�nie kompanii � imperialnych si� specjalnych. A jedynym logicznym celem tej w�dr�wki mo�e by� pewien port kosmiczny. Uroczo. Jin odgarn�� kosmyk w�os�w z twarzy trupa, szukaj�c jakich� wskaz�wek. Marine by�a kobiet�, mia�a d�ugie jasne w�osy. Tylko tyle m�g� powiedzie� kto�, kto nie by� s�dowym patologiem, a Jin nim nie by�. Mia� pewne przeszkolenie w tych sprawach, ale by� w stanie stwierdzi� jedynie, �e kto� prawie odr�ba� kobiecie lew� r�k�. Pod w�osami zobaczy� ma�y kolczyk, zaledwie okruch br�zu, z wyrytym na nim jedenastoliterowym s�owem. Jin nie zdo�a� powstrzyma� wytrzeszczu oczu, ale na szcz�cie nie zamar�. By� za dobrze wyszkolony, �eby co� takiego zrobi�. Przeci�gn�� delikatnie r�k� nad gnij�cym uchem i oderwa� kolczyk wraz z kawa�kiem sk�ry. � Niczego nie znalaz�em � powiedzia�, wstaj�c i zmuszaj�c swoj� twarz do zachowania ca�kowicie oboj�tnego wyrazu. Popatrzy� na tubylca, kt�ry odpowiedzia� mu tak samo beznami�tnym spojrzeniem. Miejscowy �kr�l� nazywa� si� T�Kal Vlan. Powita� oddzia� poszukiwawczy jak dawno nie widzianych krewnych, ca�y czas zachowuj�c si� tak, jakby chcia� im co� sprzeda�. T�Leen Targ za to sprawia� wra�enie niezdecydowanego, czy raczej nie powinien ich co do nogi wybi�. Teraz podrapa� si� hakiem w r�g i pokiwa� g�ow�... wyra�nie ludzkim gestem. � A wi�c niczego nie znale�li�cie � powiedzia�. � Tak mi przykro. Zabierzecie cia�a ze sob�? � Chyba nie � odpar� Jin i wyci�gn�� lew� r�k�, a Mardukanin machinalnie j� u�cisn�� � kolejny przyk�ad kulturowego wp�ywu Ziemian. Jin zastanawia� si�, czy marines zdawali sobie spraw�, ile �lad�w za sob� zostawiali. Bior�c pod uwag�, kim najwyra�niej byli, przypuszczalnie wiedzieli � �wiadczy�y o tym pr�by dok�adnego zacierania dowod�w swojej obecno�ci. �ciskaj�c pokryt� �luzem d�o� Mardukanina, Jin zostawi� w niej kolczyk. � Nie s�dz�, �eby�my tutaj wr�cili � powiedzia�. � Ale mo�e przetop to, �eby nikt inny tego nie znalaz�. W �luzie d�oni tubylca na chwil� odcisn�o si� s�owo �BARBARZY�CY�. A potem znikn�o. Rozdzia� pierwszy � To fa�. � Nie, to sztag. Topensztag. Trzydziestometrowy szkuner �Ima Hooker� ci�� dziobem fale tak idealnie, �e wygl�da� jak �ywcem wyj�ty z obraz�w legendarnego Maxfielda Parrisha. W g�rze, w olinowaniu, �piewa� s�aby, ale r�wno wiej�cy wiatr. Bryza nios�ca ze sob� zapach soli by�a jedyn� pocieszycielk� dla sp�ywaj�cych potem postaci na pok�adzie. Julian otar� czo�o i wskaza� na nie daj�cy mu spokoju fragment olinowania. � Dobra, to jest sznur... � Lina � poprawi� go pedantycznie Poertena. � Dobra, no wi�c mamy lin� i wielokr��ek... � To blok. Konkretnie jufers. � Naprawd�? My�la�em, �e blok to tamto z korbami. � Nie, to wci�garka kotwicy. Sze�� pozosta�ych szkuner�w trzyma�o kurs w szyku za �Hooker�. Pi�� z nich by�o identycznych jak ten, na kt�rego pok�adzie stali Julian i Poertena: mia�y niskie, smuk�e kad�uby, dwa maszty tej samej wysoko�ci i co�, co nazywa�o si� �o�aglowaniem topslowym�. Oznacza�o to, �e na ka�dym maszcie rozpi�ty by� ��agiel gaflowy�, uko�ny �agiel w kszta�cie okrojonego tr�jk�ta, z wierzcho�kiem umocowanym do uko�nej rei � czyli �gafla�, przy czym przedni maszt wyposa�ony by� r�wnie� w pe�ny zestaw konwencjonalnych prostok�tnych �agli. Tylny �agiel gaflowy � grot, poprawi� si� w my�lach Julian; ostatecznie co� jednak zapami�ta� � posiada� bom, przedni za� nie. Najni�szy �agiel na tym maszcie nosi� miano �foka�, co wed�ug Juliana by�o do�� g�upi� nazw�. Wszystkie nast�pne �agle � �fokmarsel�, �fokbramsel� i �fokbombramsel� � by�y nad fokiem. Drugi maszt (nazywany �grotmasztem�) wyposa�ony by� w pojedynczy prostok�tny grotmarsel, co rekompensowa�o umieszczenie tr�jk�tnej �baraniej nogi�, uko�nego �agla nad grotem. Mi�dzy masztami by�y opr�cz tego sztaksle, nie wspominaj�c ju� o lataczu, stenkliwrze i bombramkliwrze, rozpi�tych mi�dzy fokmasztem i bukszprytem. Ostatni szkuner by� inny � o wiele wi�kszy i mniej zwrotny. Mia� wi�ksze zanurzenie, pi�� maszt�w i sprawia� wra�enie nie doko�czonego. Ulegaj�c namowom kapitana Armanda Pahnera � raz Imperialnych Marines, ochrzczono go �Snarleyow�. Mniejsze, bardziej zwinne statki wydawa�y si� �ywi� do swojego starszego brata mieszane uczucia. �Snarleyow� mo�e nie zas�ugiwa� na okre�lenie �pokracznego�, ale z ca�� pewno�ci� by� wolniejszy, a jego ci�kie, dostojne ruchy wydawa�y si� op�nia� reszt� flotylli. Burty wszystkich statk�w by�y naje�one kr�tkimi dzia�ami. �Snarleyow� mia� ich po pi�tna�cie na ka�dej burcie, czyli o dwadzie�cia pi�� procent wi�cej ni� ka�dy z jego wsp�towarzyszy, wszystkie jednak by�y wyposa�one w pojedyncze, o wiele ci�sze dzia�a obrotowe na dziobie. Wszystkie te� by�y oplatane linami. I w�a�nie w tym tkwi� problem. � Dobra. � Julian wzi�� g��boki oddech, kontynuuj�c z lodowatym spokojem. � Jest lina i jest wielo... blok. Wi�c dlaczego to nie fa�? � Fa� wci�ga �agiel. Sztag trzyma pieprzony maszt prosto. Pinopa�czyk od ma�ego uczy� si� morskiej terminologii. By� jedynym ludzkim cz�onkiem ekspedycji (opr�cz Rogera, kt�ry sp�dza� wakacje w o�rodku �eglarskim na Starej Ziemi), kt�ry w og�le na tym si� zna�. Mimo wra�enia szczur�w l�dowych, �e to ca�e nazewnictwo istnieje wy��cznie po to, by namiesza� im w g�owach, jasna nomenklatura jest niezwykle potrzebna. Na statkach bez przerwy zdarzaj� si� sytuacje, w kt�rych wyra�ny i jednoznaczny rozkaz mo�e by� kwesti� �ycia lub �mierci. Dlatego mo�liwo�� wydawania jasnych rozkaz�w, kt�r� lin� ci�gn�� i w jaki spos�b, ewentualnie kt�r� powoli popuszcza� tak, �eby pozostawa�a napi�ta, jest bardzo istotna. � A wi�c kt�ry to fa�? � spyta� �a�o�nie Julian. � Kt�ry fa�? Na tym statku jest siedemna�cie pieprzonych fa��w... Projekt �Hooker� zosta� jednog�o�nie uznany za najlepszy z mo�liwych w istniej�cych warunkach. Statki zbudowano � ��cz�c ludzkie do�wiadczenie i miejscowe zasoby � po to, by przewioz�y ksi�cia Rogera i jego obstaw� (teraz uzupe�nion� r�nymi tubylczymi jednostkami) przez do tej pory nieprzebyty ocean. Oczywi�cie nie oby�o si� bez nieprzewidzianych sytuacji i improwizacji w ostatniej chwili. Przy��czenie si� do si� Rogera wi�kszej ni� zak�adano liczby Mardukan spowodowa�o potrzeb� zwi�kszenia �adowno�ci. Zw�aszcza maj�c na wzgl�dzie rozmiary wierzchowc�w marduka�skiej jazdy. Civan mog�y je�� prawie wszystko, by�y szybkie, odporne i do�� inteligentne. Za to �adn� miar� nie by�y ma�e. Trudno zreszt� si� dziwi�, skoro je�d�cy mierzyli od trzech do trzech i p� metra wzrostu. Przeprawienie si� przez ocean na sze�ciu szkunerach okaza�o si� niemo�liwe, gdy tylko zsumowano liczebno�� miejscowych oddzia��w. Kiedy wi�c wszyscy ju� my�leli, �e sko�czyli z budow� statk�w, trzeba by�o razem z budowniczymi Przystani K�Vaerna zabra� si� za �Snarleyowa�. Mimo �e tubylczy in�ynierowie nauczyli si� bardzo du�o, pracuj�c nad mniejszymi statkami, by� to dla nich potworny wysi�ek, kt�rego nikt si� nie spodziewa�. Poertenie za� nie starczy�o ju� czasu na dopracowanie projektu, i dlatego statek by� brzydki, kanciasty i powolny w por�wnaniu ze swoimi mniejszymi bra�mi. Zosta� te� zbudowany z nie sezonowanego drewna, kt�re w marduka�skim klimacie b�yskawicznie zacz�o gni�. Jednak ksi�ciu Rogerowi i jego towarzyszom zupe�nie to nie przeszkadza�o. Zale�a�o im tylko na tym, by statek przetrwa� podr� w jedn� stron�. Chocia� �Snarleyow� nie m�g� r�wna� si� szybko�ci� ani zwrotno�ci� z pierwszym dwumasztowym projektem Poerteny, i tak by� o wiele lepszy od wszystkich statk�w Mardukan. Musia� by�. Charakterystyczn� cech� miejscowego klimatu by� wiatr wiej�cy niemal nieustannie z p�nocnego wschodu, czyli dok�adnie z kierunku, w kt�rym mieli p�yn��. To by�o powodem, dla kt�rego statki wyposa�ono w tr�jk�tne �agle. Sko�ne o�aglowanie � technologia wprowadzona przez ludzi � umo�liwia�o im p�yni�cie pod wiatr pod k�tem du�o wi�kszym ni� mog�y statki tubylc�w z ich prymitywnym prostok�tnym o�aglowaniem. Statki podobnej konstrukcji p�ywa�y po ziemskich morzach ju� od zarania Ery Informacji, a na wodnych �wiatach, takich jak Pinopa, wci�� by�y podstawowym �rodkiem transportu. � Teraz to ju� niczego nie rozumiem � j�kn�� Julian. � Dobra. Przywi�zywanie czego� to �knagowanie�. Lina przywi�zana do �agla to �szot�. Lina przywi�zana do masztu to �sztag�. A to �elazne ustrojstwo na maszcie... � Na bomie � poprawi� go Poertena, ocieraj�c pot. Dzie� by� jak zwykle parny i upalny, chocia� �agle wydyma�y si� na lekkim wietrze. � To jest bom. � Poddaj� si�! � Spokojnie � parskn�� �miechem Pinopa�czyk. � Bawisz si� w to dopiero od kilku tygodni. Poza tym od �eglowania masz mnie i te czworor�kie potwory. Ty tylko ci�gniesz, jak powiemy �wybieraj�, i przestajesz, kiedy powiemy �luzuj�. � I trzymam, jak powiecie �knaguj�. � I trzymasz mocno, kiedy powiemy �knaguj�. � To wszystko wina Rogera � powiedzia� Julian, kr�c�c g�ow�. � Czego zn�w chcesz od Rogera? � rozleg� si� za nim spokojny kobiecy g�os. Julian obejrza� si� przez rami� i wyszczerzy� do Nimashet Despreaux. Plutonowy mia�a zmarszczone czo�o, ale na wiecznie zadowolonym z siebie podoficerze nie zrobi�o to �adnego wra�enia. � To wina Rogera, �e siedzimy w tym bagnie � odpar�. � Gdyby nie on, nie musia�bym uczy� si� tych g�upot! Despreaux otworzy�a usta, ale Julian podni�s� r�k�, zanim zd��y�a mu si� odgry��. � Spokojnie, Nimashet. Wiem, �e to nie jego wina. To by� �art, rozumiesz? Grymas Despreaux podkre�la� klasyczn� urod� jej twarzy, pociemnia�ej teraz ze zmartwienia. � Roger... ci�gle nie pogodzi� si� ze �mierci� Kostasa, Adib. Ja po prostu... nie chc�, �eby ktokolwiek cho�by �artowa�, �e to jego wina � powiedzia�a, a Poertena kiwn�� potakuj�co g�ow�. � To nie ksi��� nas w to wpakowa�, Julian, tylko �wi�ci i ten, kto podrzuci� nam tego pieprzonego toombiego. � Ma�y zbrojmistrz wzruszy� ramionami. � Do dupy z tymi twoimi �artami. � W porz�dku � powiedzia� skruszony Julian. � Macie racj�. Roger jest w do�ku, co? � Ma paskudny nastr�j, je�li o to ci chodzi � odpar�a Despreaux. � Jestem pewien, �e mog�aby� go jako� rozweseli� � zasugerowa� ze z�o�liwym u�miechem. � O, kurwa � mrukn�� Poertena i szybko si� odsun��. � A to ci dopiero za�oga � powiedzia�a, podchodz�c do nich, starszy sier�ant Eva Kosutic. Spojrza�a na wykrzywion� z w�ciek�o�ci twarz Despreaux i niewinnie unosz�cego brwi Juliana, i zmarszczy�a czo�o. � Dobra, Julian, co znowu powiedzia�e�? � Ja? � spyta� plutonowy tonem ura�onej niewinno�ci, chocia� nie mia� wielkich nadziei, �e uda mu si� unikn�� konsekwencji. Sier�ant mia�a niemal nadprzyrodzone wyczucie chwili: zawsze pojawia�a si� wtedy, kiedy zaczyna�o si� robi� gor�co. � Co takiego niby mia�bym powiedzie�? Popatrzy� na sier�ant, potem na Despreaux, i doszed� do wniosku, �e najwi�ksz� szans� prze�ycia daje mu przyznanie si� do wszystkiego. Wzruszy� ramionami ze skruszon� min�. � Zasugerowa�em tylko, �e znam spos�b na rozweselenie Rogera � przyzna�, a potem, nie mog�c si� powstrzyma�, zn�w wyszczerzy� w u�miechu z�by. � Gwarantuj�, �e dzia�a. Sam jestem ostatnio znacznie weselszy. Sier�ant przewr�ci�a oczami i skrzy�owa�a r�ce na piersi. � Skoro tak, to zaraz posmutniejesz! � Popatrzy�a na ca�� tr�jk� i pokr�ci�a g�ow�. � Widz�, �e Jego Niegodziwo�� postanowi� da� wam zaj�cie. Poertena, zdawa�o mi si�, �e mia�e� prowadzi� nauk� olinowania. � Pr�bowa�em nadrobi� zaleg�o�ci z Julianem, pani sier�ant � odpar� Pinopa�czyk, rzucaj�c na pok�ad kawa� liny. � Ale nie sz�o nam za dobrze. � Mam to wszystko zapisane w tootsie � wzruszy� ramionami Julian. � Ale niekt�re informacje wydaj� si� nieprawid�owe, a reszty po prostu nie �api�. Na przyk�ad co to znaczy ��agiel w �opocie�? � �e �agiel �opocze � powiedzia�a Kosutic, kr�c�c g�ow�. � Nawet ja to wiem, a nienawidz� �eglowania. Chyba niepotrzebnie pr�bowali�my zrobi� z marines marynarzy. � Nie s� nam potrzebni, pani sier�ant � pocieszy� j� Poertena. � Mamy mn�stwo Mardukan. � Zreszt� i tak musimy popracowa� nad technikami przeprowadzania szturmu � zauwa�y� Julian. � Ca�y czas walczyli�my w polu, a przy zdobywaniu portu b�dzie zupe�nie inaczej. A tak naprawd� nie zdobywali�my niczego od czasu Q�Nkok. Sier�ant zmarszczy�a czo�o i kiwn�a g�ow�. By�a pewna, �e Julian wyskoczy� z tym pomys�em dlatego, �e walka jest zabawniejsza ni� nauka �eglowania. Ale to nie znaczy, �e nie ma racji. � Dobrze. Zgoda. Je�li chcieli�my mie� �eglarzy, trzeba by�o zostawi� was na �DeGlopperze� i przywie�� matros�w z Marynarki. Pogadam ze starym. Je�li si� zgodzi, zaczniemy �wiczy� walk� na bliskie dystanse. � Mo�e nam si� to przyda� � zauwa�y� ponuro Poertena. � Jeszcze nigdy nie widzia�em m�rz, na kt�rych nie by�oby pirat�w. � No i �ryb niezwyk�ych rozmiar�w�. � Julian parskn�� �miechem i wskaza� r�k� szmaragdowe wody. � Jak na razie jako� nam idzie, co? � Nie �miej si� � mrukn�a Despreaux. � Czyta�am ten dziennik. Nie mam ochoty spotyka� si� z czym�, co jest w stanie przegry�� na p� statek. Kosutic skubn�a si� w ucho. � Je�li nie b�dzie innego wyj�cia, zawsze mo�emy da� Rogerowi scyzoryk i rzuci� nim w t� ryb�. � Ooo! � Julian pokr�ci� g�ow�. � Nawet jeszcze ich nie widzia�a�, sier�ancie, a ju� ich tak nienawidzisz? * * * Ksi��� Roger Ramius Sergei Alexander Chiang MacClintock, Trzeci Nast�pca Tronu Ludzko�ci, oderwa� wzrok od spienionych fal i spojrza� na krz�tanin� na pok�adzie. Starszy sier�ant rozp�dzi�a grupk� zebran� wok� Juliana i czworo podoficer�w w�a�nie rozchodzi�o si� w czterech kierunkach. Ksi��� przygl�da� si� chwil� d�u�ej Despreaux id�cej do forkasztelu. Wiedzia�, �e jego depresja zaczyna si� jej udziela� i �e musi si� z niej otrz�sn��. Ale strata Kostasa by�a ran�, kt�ra nie chcia�a si� zagoi�, a poza tym ksi��� mia� za du�o czasu na rozmy�lanie o tym, odk�d zako�czyli budowanie w po�piechu statk�w i rozpocz�li sam� podr�. Po raz pierwszy od wiek�w, jak mu si� zdawa�o, nie musia� szkoli� miejscowych �o�nierzy, walczy� z armiami barbarzy�c�w, budowa� okr�t�w ani w�drowa� przez bezkresn� d�ungl�. Nikt nie pr�bowa� go po�re�, otru�, zasztyletowa� ani porwa�, i wci�� nie m�g� si� nadziwi�, jak bardzo to go przybija. Du�o czasu na rozmy�lania nie zawsze bowiem jest dobr� rzecz�. M�g�by wywo�a� z tootsa list� zabitych �o�nierzy, ale nie mia�oby to wi�kszego sensu. Kiedy wyl�dowali na planecie, marines Kompanii Bravo Batalionu Br�z Osobistego Pu�ku Cesarzowej byli dla niego tylko obcymi twarzami. A oficerowie i za�oga okr�tu desantowego �DeGlopper�, dawno zamienionego w chmur� plazmy, nawet nie twarzami, a jedynie niewyra�nymi plamami. Ale po jakim� czasie od chwili, kiedy piloci sprowadzili promy na powierzchni� tego zacofanego piek�a, gdzie� pomi�dzy potyczkami w pierwszym mie�cie, jakie napotkali, a zaciek�ymi bitwami z Kranolta, marines stali si� czym� wi�cej ni� tylko twarzami. Stali mu si� bli�si ni� rodzina � tak bliscy, jak cz�ci jego w�asnego cia�a. Dlatego ka�da �mier� bola�a go jak uderzenie batem. Najpierw strata po�owy kompanii w Voitan, w bitwie z Kranolta. Potem towarzysz�ca im ci�gle �mier�, kiedy przebijali si� przez reszt� kontynentu. Kolejni zabici przez Boman�w w Diasprze i jeszcze nast�pni w Sindi, w starciu z g��wn� hord� barbarzy�c�w. Ci, kt�rzy padli ofiar� chrystebestii i ciem-wampir�w. I krokodyli. Przekl�tych krokodyli. A jednym z poleg�ych by� Kostas. Kostas. Nie marine, nawet nie pilot promu. Ani nie jeden z marduka�skich najemnik�w, kt�rzy przy��czyli si� do Br�zowych Barbarzy�c�w. Te straty Roger potrafi�by w jakim� stopniu usprawiedliwi�. Jedynym celem Kompanii Bravo i najemnik�w by�a ochrona r�owego ty�ka ksi�cia Rogera Ramiusa Sergeia Alexandra Chianga MacClintocka, i ka�dy z nich o tym wiedzia�, kiedy podpisywa� kontrakt. Ale to nie by� cel �ycia Kostasa. Kostas by� tylko s�u��cym. Tylko... Kostasem. Tylko cz�owiekiem, kt�ry broni� Rogera, kiedy reszta wszech�wiata uwa�a�a go za kompletne zero. Tylko cz�owiekiem, kt�ry bez wahania podj�� si� wykarmienia i odziania kompanii w drodze, i nigdy nie zawi�d�. Tylko cz�owiekiem, kt�ry wynajdowa� znik�d jedzenie i przygotowywa� smakowite dania z bagiennej wody i drapie�nik�w. Tylko cz�owiekiem, kt�ry zast�powa� Rogerowi ojca. By� tylko Kostasem. I nawet nie zgin�� z r�k wroga. Zabi� go krokodyl, pi�� metr�w gumiastej sk�ry i mn�stwo z�b�w. Jedno z niezliczonych niebezpiecze�stw czyhaj�cych w przekl�tych d�unglach Marduka. Roger natychmiast go zastrzeli�, ale by�o ju� za p�no. Od tamtej pory zabi� ich dziesi�tki, ale wszystko to by�o ju� za p�no. Za p�no dla jego... przyjaciela. Dorastaj�c nie mia� zbyt wielu przyjaci�. Ju� od ko�yski czeka�a go w�adza i bogactwo; od najm�odszych lat roili si� wok� niego pochlebcy. Ka�de z niezliczonych, snuj�cych bizantyjskie intrygi stronnictw Imperial City chcia�o wci�gn�� w swe szeregi zaj�tego sob� ksi�cia. Ale kiedy sta� si� nastolatkiem, to w�a�nie Kostas � ostro�ny Kostas � pomaga� mu unika� dworskich raf i mielizn. Roger cz�sto nawet nie zdawa� sobie z tego sprawy. A teraz Kostasa nie by�o. Po prostu... nie by�o. Jak Hooker, Bilalego, Pentzikis... Lista ci�gn�a si� bez ko�ca. Och, oni te� oczywi�cie zostawiali po drugiej stronie sporo p�acz�cych wd�w, cho� zawierali sojusze kiedy i gdzie tylko mogli, a w kilku miejscach nawet przeszli bez �adnego zamieszania. Najcz�ciej jednak do g�osu dochodzi�y dzia�ka plazmowe i �rut�wki, miecze, piki i kilka tysi�cy lat technicznego i taktycznego do�wiadczenia; wycinali przed sob� szlak �mierci, bo nie mieli innego wyj�cia. To z kolei stwarza�o kolejne problemy, bo nie mogli pozwoli� sobie na pozostawianie tak wyra�nych �lad�w. Zw�aszcza odk�d wiedzieli, �e na planecie maj� nie tylko �przypadkowych� wrog�w. Fakt, wi�kszo�� z nich by�a niebezpieczna tylko dlatego, �e... stawiali op�r, kiedy kompania chcia�a przej�� przez ich terytorium. Ale opr�cz nich mieli tak�e do czynienia z zaprzysi�g�ymi nieprzyjaci�mi Imperium i Rodziny Cesarskiej. Marduk by� planet� podleg�� Imperium Cz�owieka. W�a�ciwie nale�a� osobi�cie do Cesarzowej, jako �e kilkaset lat wcze�niej zosta� odkryty przez kolonist�w i natychmiast zaj�ty w imieniu Domu MacClintock. Przez ponad wiek planeta by�a tylko zapisem w archiwach. Potem, na pocz�tku panowania dziadka Rogera, powsta�y plany dotycz�ce Sektora Strzelca. Zamierzano wys�a� na nowe planety tego rejonu osadnik�w, a biedocie �wiat�w wewn�trznych da� �now� nadziej�. W ramach przygotowa� do tego projektu zbudowano na kilku zdatnych do zamieszkania planetach plac�wki i najprostsze porty kosmiczne. W�adze Imperium wysup�a�y te� troch� pieni�dzy na rozbudow� ograniczonej infrastruktury i zaproponowa�y najwi�kszym mi�dzygwiezdnym korporacjom Imperium wysoce korzystne koncesje, chc�c w ten spos�b sk�oni� je do inwestowania. Mimo to wi�kszo�� planet tego sektora zosta�a przeznaczona g��wnie na nowe domy dla maluczkich. Roger przypuszcza�, �e te plany �wietnie wsp�gra�y z altruizmem dziadka. Ten altruizm i zaufanie do doradc�w by�y powodem wi�kszo�ci problem�w, z kt�rymi jeszcze d�ugo boryka�a si� matka Rogera, najpierw jako Pierwsza Nast�pczyni Tronu, a potem jako Cesarzowa. By� to ten rodzaj altruizmu, kt�ry najcz�ciej ko�czy� si� zawiedzionymi nadziejami. Tak w�a�nie by�o w przypadku projektu kolonizacji Sektora Strzelca. Biedota wewn�trznych �wiat�w by�a raczej zadowolona ze swoich niskich zarobk�w i rz�dowych zasi�k�w. Maj�c do wyboru albo ma�e, ale przyzwoite mieszkanko w Imperial City, Metrocalu, Nowym Glasgow czy Delkucie, albo ma�y, przyzwoity domek w dzikiej g�uszy, nikt d�ugo si� nie zastanawia�. Zw�aszcza, je�li rzeczona dzika g�usza znajdowa�a si� na planecie takiej, jak Marduk. Bowiem nawet w Delkucie ludzie rzadko kiedy musieli si� martwi�, �e co� ich ze�re. Tak wi�c mimo ambitnych plan�w rz�du i cesarza Andrewa sektor podupad�. Och, dwa czy trzy uk�ady gwiezdne przyci�gn�y nawet umiarkowan� kolonizacj�, a taki Sandahl na przyk�ad radzi� sobie ca�kiem dobrze. Ale Sandahl le�a� na samym skraju Sektora Strzelca i s�siadowa� z Sektorem Handelmanna. Jednak zdecydowana wi�kszo�� plac�wek i port�w Strzelca przekona�a si�, �e wyznaczono im rol� gospodarza przyj�cia, na kt�re nikt nie ma zamiaru przyj��. Nikt z wyj�tkiem �wi�tych. Jednym z mniej altruistycznych powod�w, dla kt�rych zdecydowano si� skolonizowa� ten sektor, by�a ekspansja Imperium Cavaza�skiego. Niestety plan zbudowania imperialnego przedmurza nie powi�d� si� i �wi�ci, penetruj�c sektor coraz g��biej, natkn�li si� w ko�cu na port zbudowany na ma�ym, g�rzystym subkontynencie Marduka. Marduk by� pod wieloma wzgl�dami idealny dla ich cel�w. Jako �wiat �nieska�ony� nie wymaga� zbyt wielu �rodk�w, aby przywr�ci� go do �stanu naturalnego�. Albo �eby go skolonizowa�. �wi�ci mieli wysoki wska�nik urodze�, dlatego mimo �zielonych� pogl�d�w k�adli du�y nacisk na ekspansj�. By�a to jedna z wielu niekonsekwencji, przez kt�re byli tak ma�o popularni w�r�d mi�dzygwiezdnych s�siad�w. Ponadto stwierdzili, �e ten uk�ad gwiezdny doskonale nadaje si� na baz� wypadow� do tajnych operacji w g��bi Imperium Cz�owieka. Roger i jego marines nie mieli �adnych informacji o warunkach panuj�cych na powierzchni planety. Kiedy ich desantowy transportowiec HMS �DeGlopper� zosta� uszkodzony przez zaprogramowanego toombiego � sabota�yst�, musieli skierowa� si� do najbli�szego portu. Wybrali Marduka. Zaraz po przybyciu zostali zaskoczeni przez dwa pod�wietlne kr��owniki �wi�tych, kt�re stacjonowa�y razem ze statkiem-matk�, nosicielem z nap�dem tunelowym. Obecno�� cavaza�skich okr�t�w wskazywa�a, �e gubernator planety i jego Gwardia Kolonialna nie pracuj� ju� dla Imperium � albo nie �yj�, albo � co jeszcze bardziej prawdopodobne � dogadali si� jako� ze �wi�tymi. �DeGlopperowi� uda�o si� pokona� oba kr��owniki, ale sam zosta� w starciu zniszczony. Na szcz�cie ksi�ciu i jego marines uda�o si� niepostrze�enie uciec na pok�adzie prom�w desantowych okr�tu, kt�ry zgin��, zabieraj�c ze sob� do grobu tajemnic� ich ucieczki i obecno�ci Rogera na pok�adzie. Teraz jedynym sposobem na dostarczenie ksi�cia z powrotem do domu by�o wydarcie portu z r�k tych, kt�rzy go kontrolowali, i porwanie statku. By� mo�e w obecno�ci pozostaj�cego w porcie cavaza�skiego nosiciela. By�o to nie�atwe zadanie, zw�aszcza dla jednej niepe�nej � chocia� elitarnej � kompanii marines, zagubionej na planecie, kt�rej klimat w ci�gu kilku tygodni niszczy� elektronik�. Fakt, �e z racji ograniczonych zapas�w uzupe�nie� diety mieli niewiele czasu, jeszcze je utrudnia�. Ale Kompania Bravo Osobistego Pu�ku Cesarzowej rozgromi�a pi�tnastotysi�czn� hord� wrzeszcz�cych barbarzy�c�w Kranolta. Potrafi�a rozbi� w puch ka�dego wroga, kt�rego napotka�a na swej drodze r�wnej po�owie obwodu planety. Nie mia�o wi�c znaczenia, czy przyjdzie im zmierzy� si� ze zdradzieck� Gwardi� Kolonialn�, czy z nosicielem �wi�tych. Br�zowi Barbarzy�cy i Marduka�ska Gwardia Jego Wysoko�ci ich tak�e mieli rozbi� w py�. Co nie oznacza, �e wszystkim uda si� to prze�y�. * * * Kiedy Armand Pahner �u� pasek lekko szczypi�cego korzenia bisti i k�tem oka przygl�da� si� ksi�ciu, podesz�a do niego Kosutic. Pewnie zamierza�a zaproponowa� zmiany w programie szkoleniowym, a on zgodzi si� na nie, jako �e by�o jasne, i� podczas kr�tkiej podr�y przez Morze P�nocne nie uda im si� zrobi� z marines �prawdziwych� �eglarzy. Wyprawa, kt�ra zacz�a si� tyle miesi�cy temu, dobiega�a ju� kresu, z czego kapitan nie m�g� nie by� zadowolony. Czeka�o ich tylko jeszcze jedno powa�ne starcie. Zdobycie portu i � co wa�niejsze � sprawnego statku wymaga�o solidnej �o�nierki. Ale w por�wnaniu z reszt� w�dr�wki zapowiada�o si� to jak piknik. Za�mia� si� ponuro, nie po raz pierwszy my�l�c o tym, jak �atwo �rutynowa� podr� mo�e zamieni� si� w katastrof�. Zak�adaj�c, �e uda im si� wr�ci� i z�o�y� raport, spece od ochrony b�d� mieli nad czym si� zastanawia�. To oczywiste, �e we wszystkim macza� palce Murphy; poczynaj�c od sabota�ysty ukrytego w�r�d lojalnych cz�onk�w za�ogi i zmuszonego do samob�jczej misji przez zaprogramowane w tootsie rozkazy, poprzez kiepski wyb�r planet, na kt�rych mogli awaryjnie l�dowa�, a na obecno�ci si� �wi�tych w uk�adzie, kt�ry mia� by� lojalny, ko�cz�c. Kiedy tylko dotarli na powierzchni� planety, wszystko si� posypa�o. Jedyn� zalet� ca�ej tej awantury by� fakt, �e kiedy opuszczali Ziemi�, strzegli kogo�, kto bez w�tpienia by� najs�abszym ogniwem Cesarskiej Rodziny, ale teraz... ju� nim nie by�. Arogancki, irytuj�cy ksi��� umar� gdzie� w paruj�cych d�unglach Marduka. Wojownik, kt�ry go zast�pi�, mia� swoje w�asne problemy; najpowa�niejszym z nich by�a sk�onno�� do ponurych rozmy�la� i szukanie odpowiedzi w lufie karabinu. Ale nikt ju� nie m�g� go nazwa� dworskim dandysem. Przynajmniej nie otwarcie. Tak wi�c je�li spojrze� na to z zimn� logik�, wyprawa okaza�a si� zbawienna; katastrofa, polegli, wszystko to mia�o sens. Dawny ksi��� � bezmy�lny, pozbawiony celu �ycia, manipulowany przez pa�acowe frakcje � m�g�by przyczyni� si� do �mierci znacznie wi�kszej liczby ludzi ni� kompanii marines. Z tego punktu widzenia strata tylu Br�zowych Barbarzy�c�w by�a prawie sukcesem. Je�li spojrze� na to z wystarczaj�co zimn� logik�. Ale ci�ko o logik�, kiedy to twoi marines umieraj�. * * * Kosutic u�miechn�a si� do dow�dcy kompanii. Cholernie dobrze wiedzia�a, nad czym tak rozmy�la. Ale nie zaszkodzi zapyta�. � Nad czym pan si� tak zastanawia, kapitanie? � Nie jestem pewien, co powie jego matka � odpar� Pahner. Nie my�la� akurat konkretnie o tym, ale by� to tak�e istotny element jego rozwa�a�. � No, najpierw nie b�dzie mog�a uwierzy� � parskn�a Kosutic. � Nie tylko w to, �e my, a zw�aszcza ksi��� Roger, �yjemy, ale tak�e w zmian�, kt�ra w nim zasz�a. Trudno jej b�dzie pogodzi� si� z tym. Bywa�y chwile, kiedy wydawa�o si�, �e to sam Nie�wi�ty zajmuje si� planowaniem operacyjnym, ale mi�dzy nami m�wi�c, ksi��� jest w niez�ej formie. � To prawda � powiedzia� cicho Pahner, a potem za�mia� si� i zmieni� temat. � A skoro mowa o formie, chyba nie s�dzi pani, �e uda nam si� zrobi� z Juliana wilka morskiego? � My�l�, �e nie warto zadawa� sobie trudu � przyzna�a Kosutic. � Poza tym Julian zauwa�y�, �e odpu�cili�my sobie starcia bezpo�rednie, a ja musz� si� z nim zgodzi�. Chcia�abym wi�c zacz�� szkolenie kompanii, a mo�e te� cz�ci Mardukan. � Prosz� bardzo � zgodzi� si� Pahner. � Despreaux sko�czy�a Zaawansowany Kurs Taktyczno-Szturmowy ATAC � doda�, sprawdziwszy w tootsie. � Niech b�dzie instruktorem. � Julian te� go sko�czy� � powiedzia�a sier�ant. Kapitan spojrza� na ni�, a ona wzruszy�a ramionami. � Nie ma tego w jego oficjalnych aktach, bo sko�czy� kurs nieformalnie. � Jak to? � Pahnerowi wydawa�o si�, �e po tak d�ugim czasie wie ju� wszystko o swoich ludziach. A tu okazuje si�, �e czekaj� go jeszcze niespodzianki. � ATAC prowadz� podwykonawcy � zauwa�y�a Kosutic. � Nie by�o ju� wolnych miejsc, wi�c Julian wzi�� urlop i sam op�aci� kurs. � Hmmm. � Pahner pokr�ci� z pow�tpiewaniem g�ow�. � Nie wiem, czy mog� si� zgodzi�, �eby by� instruktorem, skoro nie sko�czy� kursu w regulaminowym trybie. Kto by� podwykonawc�? � Firecat, LCC. Firma, kt�r� za�o�y� starszy sier�ant Catrone, kiedy odszed�. � Kocur? � Pahner zn�w pokr�ci� g�ow� i u�miechn�� si�. � Ju� widz�, jak ich uczy�. Kilka razy w d�ungli wydawa�o mi si�, �e s�ysz� jego g�os: �Wydaje ci si�, �e jest gor�co? Ch�opcze, poczekaj, a� zobaczysz, jak jest w piekle! A zaraz tam trafisz, je�li nie wyjmiesz g�owy z w�asnej dupy!� � Gdzie, na Pi�te Imi� Nie�wi�tego, zetkn�� si� pan z sier�antem Catronem? � spyta�a Kosutic. � Przeszed� na emerytur� co najmniej dziesi�� lat przed tym, jak wst�pi�am do Raiders�w. � By� jednym z moich instruktor�w podczas zasadniczego szkolenia w Brasilia Base. Przy tym facecie nawet duraluminium by�o mi�kkie. Wymy�lili�my wtedy, jak si� robi chromfram: karmi� Kocura gwo�dziami, a potem zbieraj� z latryn gotowy chromfram, bo odbyt tego faceta �ciska je tak mocno, �e mia�d�y atomy. Je�li Julian sko�czy� kurs u Kocura, nie mam �adnych zastrze�e�. Niech pani zdecyduje, kto b�dzie prowadzi� szkolenie. � W porz�dku. Za�atwione. � Kosutic machn�a r�k�, co z trudem mo�na by uzna� za salut, a potem odwr�ci�a si� i zawo�a�a pozosta�ych podoficer�w. Pahner pokiwa� g�ow�, widz�c, jak sier�ant szkicuje plan na deskach pok�adu. Szkolenie i opracowanie zasad walki to nie wszystko, co jest potrzebne do toczenia wojen, ale to co najmniej po�owa. A... Poderwa� g�ow�, kiedy us�ysza� trzask karabinowego ognia. Po chwili rozlu�ni� si� z szerokim, zadowolonym u�miechem, widz�c �Lataj�c� Ryb�. Wygl�da na to, �e nie tylko marines postanowili wznowi� szkolenie. Rozdzia� drugi Kapitan Krindi Fain postuka� w zamek karabinu owini�t� w sk�r� szpicrut�. � Lufa ni�ej. Przestrzeliwujesz. � Przepraszam, sir � powiedzia� rekrut. � To chyba przez to ko�ysanie statku. Z�apa� karabin w dolne r�ce, a zr�czniejszymi g�rnymi otworzy� komor� i wcisn�� do niej nast�pny nat�uszczony papierowy nab�j. Maj�c dwie pary ramion, potrafi� to robi� z osza�amiaj�c� szybko�ci�, dlatego jego niebieskiej sk�rzanej uprz�y nie wida� by�o spod naboj�w. � Lepiej celowa� ni�ej � powiedzia� oficer w siarczanym smrodzie prochu. � Nawet je�li nie trafisz do celu, masz ju� punkt odniesienia i mo�esz trafi� jego koleg�. Strzelanie idzie ca�kiem nie�le, pomy�la�. Przynajmniej trafiaj� blisko unosz�cych si� na wodzie beczek. Ale to nie wystarczy, jako �e Carna�scy Strzelcy zwykle znajduj� si� w najgor�tszym wirze bitwy. Co jest pewnego rodzaju odmian� po tym, jak byli Carna�skim Batalionem Roboczym. Kapitan spojrza� na morze ci�gn�ce si� we wszystkich kierunkach a� po horyzont i prychn��. Jego rodzinna Diaspra od niepami�tnych czas�w �y�a pod �agodnymi rz�dami czcz�cej wod� teokracji, ale kilku kap�an�w, kt�rzy towarzyszyli diaspra�skim piechurom do Przystani K�Vaerna, najpierw zakrztusi�o si� na widok takiej masy wody, a potem odm�wi�o wzi�cia udzia�u w wyprawie. Tak wielka ilo�� Boga okaza�a si� szkodzi� ich wierze. Fain podszed� do nast�pnego w szeregu strzelca, patrz�c mu przez rami�. Kapitan by� wysoki, nawet jak na Mardukanina. Mo�e nie a� tak wysoki i pot�ny, jak jego cie� Erkum Pol, ale mimo to do�� wysoki, by zajrze� szeregowcowi przez rami�, kiedy wiatr rozwia� wielki k��b dymu. � Ni�ej i w lewo, Sardon. Celujesz chyba dobrze, ale nie trafiasz przez ko�ysanie. Musisz wi�cej �wiczy�. � Tak jest, sir � odpar� �o�nierz i chrz�kn�� ze �miechem. � Pr�dzej czy p�niej zabijemy t� beczk� � obieca�, wyplu� kawa�ek korzenia bisti i zacz�� prze�adowywa� bro�. Fain zerkn�� na ty� statku � �ruf�, jak kazali j� nazywa� marynarze. Major Bes, dow�dca Carna�skiego Batalionu � czasami nazywanego Osobistym Basik, cho� podobie�stwo ludzkiego ksi�cia, pod kt�rym s�u�y�, do niegro�nego i tch�rzliwego ro�lino�ernego basik by�o czysto powierzchowne � rozmawia� z jednym z ludzkich szeregowc�w przydzielonych na ten statek. Trzej marines byli �obserwatorami� i utrzymywali ��czno�� z reszt� Ziemian za pomoc� swoich system�w komunikacyjnych. W przeciwie�stwie do pozosta�ych, wci�� nie czuli si� przy Mardukanach swobodnie, a dow�dca sekcji wydawa� si� szczeg�lnie zirytowany jako�ci� jedzenia. Co by�o kolejnym dowodem, �e ludzie s� do cna rozpuszczeni. Wi�kszo�� Mardukan bardzo sobie chwali�a wojskowy wikt. � Mnie tam jedzenie smakuje � mrukn�� z niezadowoleniem Erkum Pol. � Ten cz�owiek powinien zachowa� swoje opinie dla siebie. � By� mo�e. � Fain wzruszy� ramionami. � Ale ludzie to nasi pracodawcy i dow�dcy. Wiele si� od nich nauczyli�my, a poza tym uratowali nasz dom. Prze�yj�, nawet je�li jeden z nich nie jest doskona�y. Oczywi�cie to nie by�o wszystko. Fain d�ugo i powa�nie zastanawia� si�, zanim wsiad� na statek. Ksi��� ludzi poprosi� o ochotnik�w z diaspra�skiej piechoty po bitwie pod Sindi. Uprzedzi� ich, �e niewiele mo�e im obieca� � dostan� �o�d i zobacz� nowe l�dy, ale nic poza tym. Dla wi�kszo�ci Diaspran sprawa by�a prosta. Lubili ludzi, a ich ksi�cia nawet bardzo. Niemal r�wnoczesne pojawienie si� boma�skich hord i ludzi wyrwa�o ich miasto z tysi�cletniego marazmu. Co dzie� powstawa�y nowe zak�ady, na przedsi�biorczych czeka�y wielkie fortuny. Jako weteran kampanii sindyjskiej Fain mia� mn�stwo �up�w do zainwestowania, a jego rodzina nawet znalaz�a ju� dobr� odlewni�, kt�ra powstawa�a na gruntach nale��cych do dalszych krewnych. Niewielki kapita� pocz�tkowy zwr�ci�by si� bardzo szybko. Prawdopodobnie Fain m�g�by ju� nie zajmowa� si� niczym innym i �y� tylko z procent�w. Ale wtedy odkry�, �e z t�sknot� spogl�da na zach�d. Jeszcze nie wiedzia�, co go wzywa, nie rozumia� tego, dop�ki nie zg�osi� si� na ochotnika na wypraw�. Jaka� si�a ci�gn�a go do ludzi, a przyczyn� tego odkry� w rzuconej od niechcenia uwadze jednego z marines. Kiedy Fain oznajmi� gotowo�� �swojej� kompanii, plutonowy Julian przekrzywi� g�ow� i u�miechn�� si� do niego. � Nie�le ci� wzi�o � powiedzia�. Wtedy w�a�nie kapitan odkry�, �e z�apa� bakcyla dowodzenia. Bakcyl dowodzenia by� jednym z najbardziej zgubnych na�og�w znanych wszystkim my�l�cym rasom. Dowodzenie w bitwie by�o najwspanialsz� i zarazem najstraszniejsz� rzecz�, jak� mo�na by�o robi�. Dobry dow�dca odczuwa� ka�d� �mier� jak w�asn�. Jego ludzie byli jego dzie�mi, a trzymanie na kolanach g�owy umieraj�cego �o�nierza niczym nie r�ni�o si� od obejmowania brata. Dobrze dowodzi� znaczy�o tak�e wiedzie�, �e poniesione straty by�yby jeszcze wi�ksze, gdyby dowodzi� kto� gorszy. A Fain by� dobrym dow�dc�. Kiedy niespodziewanie dosta� pod swoje rozkazy kompani�, poprowadzi� j� w najbardziej skomplikowan� sytuacj� � jako harcownik�w walcz�cych na flance znacznie liczniejszego wroga � i uda�o mu si� doskonale wype�ni� swoje obowi�zki. Straci� wielu �o�nierzy, ludzi, kt�rych zna� od miesi�cy, a nawet lat. Bra� jednak udzia� w innych bitwach, przedtem i p�niej, i rozumia�, �e pod dow�dztwem oficera, kt�rego zast�pi�, zgin�oby ich o wiele wi�cej. On nie traci� g�owy, dzia�a� nieszablonowo i wiedzia�, gdzie i jak ograniczy� straty. Kiedy wi�c stan�� przed wyborem: zda� dowodzenie i wr�ci� do luksusu i interes�w albo ruszy� w nieznane pod przyw�dztwem obcego ksi�cia, nie zastanawia� si� d�ugo. Przes�a� rodzinie wi�kszo�� zgromadzonych funduszy � spieni�onych �up�w z czterech wi�kszych i mniejszych bitew � podni�s� praw� g�rn� r�k� i przysi�g� lojalno�� ksi�ciu Rogerowi MacClintockowi i Imperium Cz�owieka. A wi�kszo�� jego kompanii � ku zaskoczeniu chyba tylko jego samego � posz�a za nim. Poszliby za nim do piek�a. Cz�� jego �o�nierzy znajdowa�a si� na �Imie Hooker� z plutonowym Kneverem, a niewielki oddzia� by� tak�e tutaj, na pok�adzie �Lataj�cej Ryby�. Akurat dzisiaj odbywa�y si� przeprowadzane dwa razy w tygodniu �wiczenia ze strzelania. Fain postara� si�, �eby osobi�cie nadzorowa� te �wiczenia, poniewa� na w�asnej sk�rze przekona� si�, �e celne oko jest istotnym elementem taktyki, kt�rej nauczali ludzie. Ca�y batalion Carna�skich Strzelc�w stopniowo zmieni� si� w jednostk� harcownicz� pod wodz� swojego s�ynnego kapitana, a dla tego sposobu prowadzenia walki najwa�niejsza by�a celno��. Zadaniem strzelc�w by�o zaj�cie pozycji przed konwencjonalnymi si�ami i wystrzelanie wszystkich dow�dc�w atakuj�cych formacji. Musieli dobrze strzela�, i udowadniali, �e umiej�. No, wi�kszo�� z nich. By� jeszcze Erkum. Mierz�cy prawie cztery metry wzrostu Mardukanin g�rowa� nawet nad swoim kapitanem. Mardukanie zazwyczaj osi�gali wzrost oko�o trzech metr�w, licz�c od bosych st�p a� po zakrzywione rogi, wi�c nawet w�r�d nich Erkum by� olbrzymem. Pomimo swojej masy nie by� oci�a�y, chyba �e umys�owo. Fain by� �wiadkiem, jak Pol �apa� w��cznie w locie i na kr�tkie dystanse biega� szybciej ni� civan. Ale nie potrafi�by z dziesi�ciu krok�w trafi� z karabinu pagathara. Nawet gdyby ten szed� wprost na niego. I to spacerkiem. Erkum przywi�za� si� do kapitana, zanim ta jego u�omno�� wysz�a na jaw. Fain by� wtedy jeszcze m�odym podoficerem pikinier�w. Wszystko jednak jako� si� u�o�y�o. Olbrzym pilnowa� plec�w kapitana, a to nie wymaga�o celno�ci. Je�eli wrogowie Faina podeszli na jakie� pi�� metr�w, Erkum zazwyczaj ich trafia�. A nawet je�li trafia� tylko kolb� karabinu, to i tak ju� raczej nie wstawali. Jakby tego nie by�o do��, szeregowy sprawi� sobie bro�, kt�ra idealnie si� do tego nadawa�a. By�o to bardziej dzia�o ni� karabin. Stworzy� je ten sam wynalazca, kt�ry zaprojektowa� standardowe karabiny Mardukan. Dzia�ko strzela�o metalowymi nabojami, podobnymi do tych, kt�rych u�ywali marines, gdy zast�pili swoje karabiny �rutowe broni� miejscowej produkcji. Armata Erkuma mia�a jednak niemal trzy razy wi�ksz� �rednic� lufy i strzela�a �p�automatycznie�. U g�ry broni stercza� pionowo kanciasty magazynek zawieraj�cy siedem kr�tkich, t�pych naboj�w, ka�dy d�ugo�ci marduka�skiej d�oni. Po ka�dym strzale magazynek zsuwa� si� w d�, dostarczaj�c mechanizmowi komory nast�pny nab�j. Waga opadaj�cego magazynka dodatkowo repetowa�a bro�. Dzia�ko to pocz�tkowo zaprojektowano jako szybkostrzeln�, obrotow� bro� do monta�u na szkunerach w celu obrony przed morskimi potworami, ostatecznie jednak zast�pi�y j� harpuny. Oryginalny projekt zak�ada� mo�liwo�� strzelania dwoma rodzajami amunicji: �rutem i pojedynczymi sto�kowatymi pociskami; Erkum zawsze nosi� przy sobie odpowiedni zapas jednych i drugich. Rezerwowe magazynki mierzy�y metr d�ugo�ci i cz�owiek z trudem m�g� je unie��. Erkum prze�adowywa� bro� jedn� r�k� i wystrzeliwa� pociski tak szybko, jak szybko potrafi� naciska� spust. By�a to doskona�a bro� dla kogo�, kto mia� za zadanie ochrania� kapitana podczas bitwy, nawet je�li ten kto� nie by� w stanie trafi� przewracaj�cej si� na niego g�ry.