12820
Szczegóły |
Tytuł |
12820 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
12820 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 12820 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
12820 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
David Weber
John Ringo
Marsz ku gwiazdom
(March to the Stars)
T�umaczenie: Przemys�aw Bieli�ski
Ksi��ka ta jest dedykowana sier�antowi (p�niej starszemu sier�antowi) Milesowi
Rutherfordowi, kt�ry wzi�� w obroty pewn� oferm� i zrobi� z niej porz�dnego �o�nierza. Wszelka
zbie�no�� z rzeczywisto�ci� nazwisk i wydarze� z tej ksi��ki jest dzie�em przypadku.
Prolog
Cia�o by�o w stanie zaawansowanego rozk�adu. Czas i przer�ne marduka�skie odpowiedniki
owad�w zrobi�y swoje, pozostawiaj�c szkielet ze zwisaj�cymi strz�pami sk�ry i �ci�gien. Temu
Jin chcia�by m�c powiedzie�, �e to najgorsza rzecz, jak� kiedykolwiek widzia�, ale by�oby to
k�amstwo.
Odwr�ci� jedn� r�k� szkieletu i przesun�� nad ni� sensorem. W przypominaj�cym katakumby
grobowcu by�o gor�co i duszno, zw�aszcza �e wesz�o tu z nim jeszcze trzech cz�onk�w oddzia�u
i jeden olbrzymi Mardukanin. Upa�y na Marduku zawsze by�y dotkliwe � w �umiarkowanych�
strefach klimatycznych �rednia temperatura utrzymywa�a si� w granicach trzydziestu pi�ciu
stopni � ale grobowiec przypomina� dusznym smrodem rozk�adu (nie wspominaj�c o smrodzie
trzech nie mytych dupk�w, z kt�rymi Jin tu wszed�) przedsionek piek�a.
I to ju� zamieszka�y.
Nie by�o w�tpliwo�ci, �e jego mieszka�cy byli kiedy� imperialnymi marines. A przynajmniej
lud�mi wyposa�onymi w wojskowe nanopakiety Imperium. Ocala�e nanity by�y zakodowane
i sensor niemal krzycza�: �imperialni�. Pytanie tylko, sk�d si� tu wzi�li... i po co. Jin by� w stanie
wyobrazi� sobie kilka powod�w, a wszystkie �mierdzia�y jeszcze gorzej ni� trupy w grobowcu.
� Zapytaj ich jeszcze raz, magiku � powiedzia� nosowym g�osem Dara. Dow�dca oddzia�u
przez chwil� charcza�, a potem kaszln��, splun�� i wysmarka� si� na pod�og�. Marduk wyka�cza�
jego zatoki. � M�w po ichniemu. Upewnij si�, �e wszystko ci powiedzieli.
Jin spojrza� na g�ruj�cego nad nimi Mardukanina i przepu�ci� pytanie przez swojego tootsa.
Implant umiejscowiony w jego �uchwie wybra� odpowiednie s�owa, przet�umaczy� je na
miejscowy marduka�ski dialekt i dostosowa� g�os do wypowiedzenia ich.
� M�j �wiat�y przyw�dca �yczy sobie, aby�cie jeszcze raz upewnili go, �e nikt nie prze�y�.
Spos�b m�wienia Mardukan nie by� taki sam, jak ludzi. Mieli mniej mi�ni twarzy i cz�sto
ich mow� zast�powa�a gestykulacja czterech r�k. Ale w przypadku tego Mardukanina mowa cia�a
te� niewiele dawa�a, co mog�o po cz�ci wynika� z tego, �e brakowa�o mu jednego ramienia od
�okcia w d�. Teraz w tym miejscu by� ostry jak brzytwa hak. Dara musi by� g�upi lub zadufany
w sobie, albo jedno i drugie, �eby po raz pi�ty pyta� przedstawiciela Voitan, czy k�amie.
� Niestety � powiedzia� T�Leen Targ z pe�nym �alu, acz ostro�nym wymachem ramion (i
haka) � nikt nie prze�y�. Kilku wytrzyma�o par� dni, ale oni r�wnie� umarli. Zrobili�my dla nich
wszystko, co by�o w naszej mocy. Gdyby�my tylko przybyli dzie� wcze�niej! Bitwa by�a
wspania�a; wasi przyjaciele toczyli b�j z hord� Kranolta liczniejsz� ni� gwiazdy na niebie!
Przyparli ich do mur�w miasta i �cinali swoimi pot�nymi ognistymi lancami! Gdyby nasze
posi�ki dotar�y wcze�niej, niekt�rzy mogliby prze�y�! Ale niestety przybyli�my za p�no. Wasi
przyjaciele z�amali jednak pot�g� Kranolta, za co Voitan jest i b�dzie wdzi�czne po wieki
wiek�w. W�a�nie w dow�d wdzi�czno�ci umie�cili�my ich tutaj, z naszymi w�asnymi
czcigodnymi zmar�ymi, w nadziei, �e kt�rego� dnia ich pobratymcy przyjd� ich szuka�. I oto
jeste�cie!
� Znowu to samo � powiedzia� Jin, odwracaj�c si� do dow�dcy.
� A gdzie jest bro�? Gdzie sprz�t? � spyta� Dara. W przeciwie�stwie do technika by�
wyposa�ony tylko w cywilny seryjny toots, kt�ry nie by� w stanie obs�u�y� jedynego dost�pnego
translatora. Urz�dzenie mia�o za�adowany lokalny s�ownik dialektu u�ywanego w pobli�u portu,
ale nie potrafi�o da� sobie rady z innymi, a system Jina nie m�g� przes�a� plik�w z danymi
� Co� musia�o ocale� � ci�gn�� dow�dca oddzia�u. � W ostatnim mie�cie powinno tego by�
wi�cej. Gdzie to si� podzia�o?
� M�j �wiat�y przyw�dca pyta o bro� i wyposa�enie naszych drogich przyjaci� � powiedzia�
Jin. Technik komunikacyjny do�� aktywnie kontaktowa� si� z tubylcami, zar�wno w porcie, jak
i podczas koszmarnej podr�y do miejsca ostatniego spoczynku ludzkich rozbitk�w. I ze
wszystkich, kt�rych spotka�, ten niepokoi� go najbardziej. Wola�by nawet zn�w by� w d�ungli.
A to o czym� �wiadczy.
Marduk by� niewiarygodnie gor�c�, wilgotn� i stabiln� planet�. Prawie ca�� jego
powierzchni� pokrywa�y d�ungle, pe�ne najniebezpieczniejszych ze znanych we wszech�wiecie
drapie�nik�w. Wydawa�o si�, �e ekipa poszukiwawcza � albo oddzia� eliminator�w, zale�y, jak
na to spojrze� � napotka�a je wszystkie podczas swojej podr�y.
Atmosferyczne latacze zanios�y ich z portu do wyschni�tego jeziora, gdzie wcze�niej
wyl�dowa�y cztery bojowe promy. Nie by�o jednak �adnych �lad�w wskazuj�cych, jaka
jednostka nimi przylecia�a ani sk�d. Wszystkie zosta�y skrupulatnie wyczyszczone, a ich
komputery sformatowane. Po prostu: cztery imperialne promy desantowe, ca�kowicie bez paliwa,
na �rodku pi�ciu tysi�cy kilometr�w kwadratowych soli.
Z miejsca wyl�dowania prom�w wyra�ny �lad prowadzi� do g�ry. Ekipa poszukiwawcza
ruszy�a tym tropem, lec�c nisko, a� do skraju nizinnych d�ungli, gdzie �lad po prostu... znika�
w zielonym piekle.
Dara poprosi� o pozwolenie powrotu do bazy, kt�rego mu nie udzielono. By�o bardzo ma�o
prawdopodobne � delikatnie m�wi�c � by za�ogi prom�w dotar�y do cywilizacji. Pomijaj�c te�
lokaln� faun� i flor�, miejsce l�dowania znajdowa�o si� po przeciwnej stronie planety ni� port,
i je�li rozbitkowie nie przywie�li ze sob� wystarczaj�cego zapasu uzupe�nie� diety, musieli
umrze� z g�odu przed ko�cem podr�y. Ale cokolwiek si� sta�o, trzeba by�o pozna� ich los. I to
wcale nie dlatego, �e kto� si� o nich martwi�, lecz dlatego, �e je�li istnia� cho�by cie� szansy, i�
uda im si� dotrze� do bazy albo � co gorsza � uciec z planety, nale�a�o ich wyeliminowa�.
Nikt nie powiedzia� tego na g�os, i mi�dzy innymi dlatego technik nie by� pewny, czy
prze�yje t� misj�. �Oficjalnym� celem poszukiwa� by�o po prostu uratowanie rozbitk�w, ale
sk�ad oddzia�u sk�ania� do przypuszcze�, �e naprawd� chodzi o wyeliminowanie zagro�enia.
Dara by� cz�owiekiem gubernatora od brudnej roboty. Wszystkie pomniejsze �problemy�, kt�re
mo�na by�o rozwi�za� przy u�yciu si�y albo w wyniku czyjego� tajemniczego znikni�cia, by�y
powierzane dow�dcy oddzia�u. Poza tym nie nadawa� si� specjalnie do niczego innego, co
udowadnia� po raz kolejny, nie widz�c oczywistych rzeczy, kt�re mia� przed samym nosem.
Reszta oddzia�u by�a ulepiona z tej samej gliny. Wszystkich czternastu � by�o siedemnastu...
zanim dopad�a ich lokalna fauna � nale�a�o do zwerbowanej na miejscu �gwardii�, a ka�dy z nich
by� poszukiwany listami go�czymi na tej czy innej planecie. Zdaj�c sobie spraw�, �e utrzymanie
regularnych jednostek na planetach trzeciej klasy by�o co najmniej trudne, daleka stolica
Imperium pozostawia�a dob�r personelu w gestii gubernator�w. Gubernator Brown zatrudnia�
przede wszystkim ludzi, kt�rych nazywano �Schultzami� i co do kt�rych mo�na by�o mie�
pewno��, �e nigdy niczego nie widz�, nie s�ysz� ani nie robi�. Jednak czasami pojawia�y si�
prawdziwe problemy. Do radzenia sobie z nimi gubernator stworzy� �si�y specjalnego
reagowania�, sk�adaj�ce si� � delikatnie m�wi�c � z m�t�w. O ile, oczywi�cie, kto� chcia�by
obrazi� m�ty.
Jin zdawa� sobie spraw�, �e nie jest �oficjalnym� cz�onkiem tego oddzia�u i �e obecna misja
mo�e by� sprawdzianem przed przyj�ciem. Z wielu powod�w by�o to bardzo korzystne, ale
jednocze�nie stwarza�o jeden powa�ny problem: gro�b� walki z marines. A Jin mia� kilka
powod�w � wcale nie najmniej znacz�cym z nich by�o prawdopodobie�stwo przeistoczenia si�
w kul� plazmy � aby nie chcie� walczy� z marines, ale niestety wszystko ku temu zmierza�o.
Teraz jednak wydawa�o si�, �e niepotrzebnie si� zamartwia�. Ostatni marines zgin�li
w samotnej walce z barbarzy�cami, zanim ich �cywilizowani� sprzymierze�cy zd��yli im przyj��
z pomoc�.
Jasne, parskn�� w my�lach z pogard�. Albo gdzie� poszli, a ci tutaj ich kryj�... albo miejscowi
sami ich wyko�czyli i zwalaj� to na tych �Kranolta�. Trzeba ustali�, o kt�r� z tych mo�liwo�ci
chodzi.
� Niestety � powt�rzy� tubylec. Wydaje si� bardzo lubi� to s�owo, pomy�la� z�o�liwie Jin,
kiedy Targ wyci�gn�� rami� w stron� odleg�ej d�ungli. � Kranolta zabrali ze sob� ca�y ich sprz�t.
Nie zostawili niczego, co mogliby�my przekaza� ich przyjacio�om. To znaczy wam.
I wierzcie w to albo nie, jak chcecie, pomy�la� Jin. W tej ca�ej sprawie by�a olbrzymia,
niejasna dziura, a on musia� j� zatka�. I mie� nadziej�, �e jego wysi�ki nie ujrz� �wiat�a
dziennego.
� Szumowiniak twierdzi, �e barbarzy�cy wywalili ca�y sprz�t do rzeki � przet�umaczy�.
� Niech to szlag! � warkn�� Dara. � To znaczy, �e jest zniszczony i nie odnajdziemy
powerpack�w! Nawet z uszkodzonego sprz�tu da�oby si� co� wyci�gn��.
Co za kretyn, pomy�la� Jin. Dara musia� chowa� si� za drzwiami, kiedy Pan B�g rozdawa�
rozum.
Ograbiaj�cy trupy bardzo rzadko zabieraj� ka�dy strz�p ubrania. Ale nie tylko to by�o
dziwne. W zwisaj�cym z jednego szkieletu skrawku sk�ry kto� wyci�� owalny otw�r, jakby
usuwa� tatua�... a nigdzie w zasi�gu wzroku nie wida� by�o �adnej broni, nawet jej szcz�tk�w.
Ca�e pole bitwy zosta�o skrupulatnie oczyszczone. Zatarto nawet niekt�re �lady eksplozji plazmy.
Barbarzy�cy nie zd��yliby tak dok�adnie wszystkiego pozbiera� przed przybyciem
�cywilizowanych� posi�k�w, nawet gdyby bardzo zale�a�o im na trofeach.
Mieszka�cy mijanego ostatnio miasta r�wnie� byli dziwnie ma�om�wni, kiedy pytano ich
o poczynania obiekt�w zainteresowania oddzia�u poszukiwawczego. Za�ogi prom�w
najwyra�niej wpad�y do miasta, zniszczy�y i z�upi�y kilka wybranych �Wielkich Dom�w�
i znikn�y r�wnie nagle, jak si� pojawi�y. Tak przynajmniej wynika�o z relacji miejscowego kr�la
i nielicznych arystokrat�w, z kt�rymi pozwolono im porozmawia�. A za oddzia�em Dary ca�y
czas chodzi� kontyngent stra�y, do�� liczny, by zapobiec ewentualnym pr�bom zasi�gni�cia
j�zyka u kogo� innego.
Wszystko to dowodzi�o jednej rzeczy, i trzeba by� takim kretynem, jak Dara, �eby tego nie
dostrzec.
Cia�a zosta�y wysterylizowane.
Komu� cholernie zale�a�o na tym, �eby bez bazy danych DNA nie mo�na by�o stwierdzi�,
kim byli ci marines. Ich tootsy oczywi�cie by�y martwe ju� z chwil� �mierci ich w�a�cicieli.
Wbudowane nanity pos�usznie zredukowa�y je do strz�p�w martwej tkanki. To by�a rutynowa
procedura bezpiecze�stwa, ca�a reszta jednak zdecydowanie wykracza�a poza rutyn�. Co
oznacza�o, �e ci ludzie byli kim� wi�cej ni� zwyk�ymi marines. Raidersami... albo jeszcze kim�
innym. A skoro tubylcy tak zawzi�cie ich kryli, by�o oczywiste, �e nie wszyscy �o�nierze zgin�li.
Wszystko to razem znaczy�o, �e gdzie� przez d�ungl� w�druje niepe�na kompania � z liczby
prom�w Jin wnosi�, �e pocz�tkowa liczebno�� marines odpowiada�a w�a�nie kompanii �
imperialnych si� specjalnych. A jedynym logicznym celem tej w�dr�wki mo�e by� pewien port
kosmiczny.
Uroczo.
Jin odgarn�� kosmyk w�os�w z twarzy trupa, szukaj�c jakich� wskaz�wek. Marine by�a
kobiet�, mia�a d�ugie jasne w�osy. Tylko tyle m�g� powiedzie� kto�, kto nie by� s�dowym
patologiem, a Jin nim nie by�. Mia� pewne przeszkolenie w tych sprawach, ale by� w stanie
stwierdzi� jedynie, �e kto� prawie odr�ba� kobiecie lew� r�k�. Pod w�osami zobaczy� ma�y
kolczyk, zaledwie okruch br�zu, z wyrytym na nim jedenastoliterowym s�owem.
Jin nie zdo�a� powstrzyma� wytrzeszczu oczu, ale na szcz�cie nie zamar�. By� za dobrze
wyszkolony, �eby co� takiego zrobi�. Przeci�gn�� delikatnie r�k� nad gnij�cym uchem i oderwa�
kolczyk wraz z kawa�kiem sk�ry.
� Niczego nie znalaz�em � powiedzia�, wstaj�c i zmuszaj�c swoj� twarz do zachowania
ca�kowicie oboj�tnego wyrazu.
Popatrzy� na tubylca, kt�ry odpowiedzia� mu tak samo beznami�tnym spojrzeniem.
Miejscowy �kr�l� nazywa� si� T�Kal Vlan. Powita� oddzia� poszukiwawczy jak dawno nie
widzianych krewnych, ca�y czas zachowuj�c si� tak, jakby chcia� im co� sprzeda�. T�Leen Targ
za to sprawia� wra�enie niezdecydowanego, czy raczej nie powinien ich co do nogi wybi�. Teraz
podrapa� si� hakiem w r�g i pokiwa� g�ow�... wyra�nie ludzkim gestem.
� A wi�c niczego nie znale�li�cie � powiedzia�. � Tak mi przykro. Zabierzecie cia�a ze sob�?
� Chyba nie � odpar� Jin i wyci�gn�� lew� r�k�, a Mardukanin machinalnie j� u�cisn�� �
kolejny przyk�ad kulturowego wp�ywu Ziemian. Jin zastanawia� si�, czy marines zdawali sobie
spraw�, ile �lad�w za sob� zostawiali. Bior�c pod uwag�, kim najwyra�niej byli, przypuszczalnie
wiedzieli � �wiadczy�y o tym pr�by dok�adnego zacierania dowod�w swojej obecno�ci. �ciskaj�c
pokryt� �luzem d�o� Mardukanina, Jin zostawi� w niej kolczyk.
� Nie s�dz�, �eby�my tutaj wr�cili � powiedzia�. � Ale mo�e przetop to, �eby nikt inny tego
nie znalaz�.
W �luzie d�oni tubylca na chwil� odcisn�o si� s�owo �BARBARZY�CY�.
A potem znikn�o.
Rozdzia� pierwszy
� To fa�.
� Nie, to sztag. Topensztag.
Trzydziestometrowy szkuner �Ima Hooker� ci�� dziobem fale tak idealnie, �e wygl�da� jak
�ywcem wyj�ty z obraz�w legendarnego Maxfielda Parrisha. W g�rze, w olinowaniu, �piewa�
s�aby, ale r�wno wiej�cy wiatr. Bryza nios�ca ze sob� zapach soli by�a jedyn� pocieszycielk� dla
sp�ywaj�cych potem postaci na pok�adzie.
Julian otar� czo�o i wskaza� na nie daj�cy mu spokoju fragment olinowania.
� Dobra, to jest sznur...
� Lina � poprawi� go pedantycznie Poertena.
� Dobra, no wi�c mamy lin� i wielokr��ek...
� To blok. Konkretnie jufers.
� Naprawd�? My�la�em, �e blok to tamto z korbami.
� Nie, to wci�garka kotwicy.
Sze�� pozosta�ych szkuner�w trzyma�o kurs w szyku za �Hooker�. Pi�� z nich by�o
identycznych jak ten, na kt�rego pok�adzie stali Julian i Poertena: mia�y niskie, smuk�e kad�uby,
dwa maszty tej samej wysoko�ci i co�, co nazywa�o si� �o�aglowaniem topslowym�. Oznacza�o
to, �e na ka�dym maszcie rozpi�ty by� ��agiel gaflowy�, uko�ny �agiel w kszta�cie okrojonego
tr�jk�ta, z wierzcho�kiem umocowanym do uko�nej rei � czyli �gafla�, przy czym przedni maszt
wyposa�ony by� r�wnie� w pe�ny zestaw konwencjonalnych prostok�tnych �agli. Tylny �agiel
gaflowy � grot, poprawi� si� w my�lach Julian; ostatecznie co� jednak zapami�ta� � posiada� bom,
przedni za� nie. Najni�szy �agiel na tym maszcie nosi� miano �foka�, co wed�ug Juliana by�o
do�� g�upi� nazw�. Wszystkie nast�pne �agle � �fokmarsel�, �fokbramsel� i �fokbombramsel� �
by�y nad fokiem.
Drugi maszt (nazywany �grotmasztem�) wyposa�ony by� w pojedynczy prostok�tny
grotmarsel, co rekompensowa�o umieszczenie tr�jk�tnej �baraniej nogi�, uko�nego �agla nad
grotem. Mi�dzy masztami by�y opr�cz tego sztaksle, nie wspominaj�c ju� o lataczu, stenkliwrze
i bombramkliwrze, rozpi�tych mi�dzy fokmasztem i bukszprytem.
Ostatni szkuner by� inny � o wiele wi�kszy i mniej zwrotny. Mia� wi�ksze zanurzenie, pi��
maszt�w i sprawia� wra�enie nie doko�czonego. Ulegaj�c namowom kapitana Armanda Pahnera
� raz Imperialnych Marines, ochrzczono go �Snarleyow�. Mniejsze, bardziej zwinne statki
wydawa�y si� �ywi� do swojego starszego brata mieszane uczucia. �Snarleyow� mo�e nie
zas�ugiwa� na okre�lenie �pokracznego�, ale z ca�� pewno�ci� by� wolniejszy, a jego ci�kie,
dostojne ruchy wydawa�y si� op�nia� reszt� flotylli.
Burty wszystkich statk�w by�y naje�one kr�tkimi dzia�ami. �Snarleyow� mia� ich po
pi�tna�cie na ka�dej burcie, czyli o dwadzie�cia pi�� procent wi�cej ni� ka�dy z jego
wsp�towarzyszy, wszystkie jednak by�y wyposa�one w pojedyncze, o wiele ci�sze dzia�a
obrotowe na dziobie. Wszystkie te� by�y oplatane linami. I w�a�nie w tym tkwi� problem.
� Dobra. � Julian wzi�� g��boki oddech, kontynuuj�c z lodowatym spokojem. � Jest lina i jest
wielo... blok. Wi�c dlaczego to nie fa�?
� Fa� wci�ga �agiel. Sztag trzyma pieprzony maszt prosto.
Pinopa�czyk od ma�ego uczy� si� morskiej terminologii. By� jedynym ludzkim cz�onkiem
ekspedycji (opr�cz Rogera, kt�ry sp�dza� wakacje w o�rodku �eglarskim na Starej Ziemi), kt�ry
w og�le na tym si� zna�. Mimo wra�enia szczur�w l�dowych, �e to ca�e nazewnictwo istnieje
wy��cznie po to, by namiesza� im w g�owach, jasna nomenklatura jest niezwykle potrzebna. Na
statkach bez przerwy zdarzaj� si� sytuacje, w kt�rych wyra�ny i jednoznaczny rozkaz mo�e by�
kwesti� �ycia lub �mierci. Dlatego mo�liwo�� wydawania jasnych rozkaz�w, kt�r� lin� ci�gn��
i w jaki spos�b, ewentualnie kt�r� powoli popuszcza� tak, �eby pozostawa�a napi�ta, jest bardzo
istotna.
� A wi�c kt�ry to fa�? � spyta� �a�o�nie Julian.
� Kt�ry fa�? Na tym statku jest siedemna�cie pieprzonych fa��w...
Projekt �Hooker� zosta� jednog�o�nie uznany za najlepszy z mo�liwych w istniej�cych
warunkach. Statki zbudowano � ��cz�c ludzkie do�wiadczenie i miejscowe zasoby � po to, by
przewioz�y ksi�cia Rogera i jego obstaw� (teraz uzupe�nion� r�nymi tubylczymi jednostkami)
przez do tej pory nieprzebyty ocean. Oczywi�cie nie oby�o si� bez nieprzewidzianych sytuacji
i improwizacji w ostatniej chwili. Przy��czenie si� do si� Rogera wi�kszej ni� zak�adano liczby
Mardukan spowodowa�o potrzeb� zwi�kszenia �adowno�ci. Zw�aszcza maj�c na wzgl�dzie
rozmiary wierzchowc�w marduka�skiej jazdy. Civan mog�y je�� prawie wszystko, by�y szybkie,
odporne i do�� inteligentne. Za to �adn� miar� nie by�y ma�e. Trudno zreszt� si� dziwi�, skoro
je�d�cy mierzyli od trzech do trzech i p� metra wzrostu.
Przeprawienie si� przez ocean na sze�ciu szkunerach okaza�o si� niemo�liwe, gdy tylko
zsumowano liczebno�� miejscowych oddzia��w. Kiedy wi�c wszyscy ju� my�leli, �e sko�czyli
z budow� statk�w, trzeba by�o razem z budowniczymi Przystani K�Vaerna zabra� si� za
�Snarleyowa�. Mimo �e tubylczy in�ynierowie nauczyli si� bardzo du�o, pracuj�c nad
mniejszymi statkami, by� to dla nich potworny wysi�ek, kt�rego nikt si� nie spodziewa�.
Poertenie za� nie starczy�o ju� czasu na dopracowanie projektu, i dlatego statek by� brzydki,
kanciasty i powolny w por�wnaniu ze swoimi mniejszymi bra�mi. Zosta� te� zbudowany z nie
sezonowanego drewna, kt�re w marduka�skim klimacie b�yskawicznie zacz�o gni�. Jednak
ksi�ciu Rogerowi i jego towarzyszom zupe�nie to nie przeszkadza�o. Zale�a�o im tylko na tym,
by statek przetrwa� podr� w jedn� stron�.
Chocia� �Snarleyow� nie m�g� r�wna� si� szybko�ci� ani zwrotno�ci� z pierwszym
dwumasztowym projektem Poerteny, i tak by� o wiele lepszy od wszystkich statk�w Mardukan.
Musia� by�. Charakterystyczn� cech� miejscowego klimatu by� wiatr wiej�cy niemal nieustannie
z p�nocnego wschodu, czyli dok�adnie z kierunku, w kt�rym mieli p�yn��. To by�o powodem,
dla kt�rego statki wyposa�ono w tr�jk�tne �agle. Sko�ne o�aglowanie � technologia
wprowadzona przez ludzi � umo�liwia�o im p�yni�cie pod wiatr pod k�tem du�o wi�kszym ni�
mog�y statki tubylc�w z ich prymitywnym prostok�tnym o�aglowaniem. Statki podobnej
konstrukcji p�ywa�y po ziemskich morzach ju� od zarania Ery Informacji, a na wodnych
�wiatach, takich jak Pinopa, wci�� by�y podstawowym �rodkiem transportu.
� Teraz to ju� niczego nie rozumiem � j�kn�� Julian. � Dobra. Przywi�zywanie czego� to
�knagowanie�. Lina przywi�zana do �agla to �szot�. Lina przywi�zana do masztu to �sztag�. A to
�elazne ustrojstwo na maszcie...
� Na bomie � poprawi� go Poertena, ocieraj�c pot. Dzie� by� jak zwykle parny i upalny,
chocia� �agle wydyma�y si� na lekkim wietrze. � To jest bom.
� Poddaj� si�!
� Spokojnie � parskn�� �miechem Pinopa�czyk. � Bawisz si� w to dopiero od kilku tygodni.
Poza tym od �eglowania masz mnie i te czworor�kie potwory. Ty tylko ci�gniesz, jak powiemy
�wybieraj�, i przestajesz, kiedy powiemy �luzuj�.
� I trzymam, jak powiecie �knaguj�.
� I trzymasz mocno, kiedy powiemy �knaguj�.
� To wszystko wina Rogera � powiedzia� Julian, kr�c�c g�ow�.
� Czego zn�w chcesz od Rogera? � rozleg� si� za nim spokojny kobiecy g�os.
Julian obejrza� si� przez rami� i wyszczerzy� do Nimashet Despreaux. Plutonowy mia�a
zmarszczone czo�o, ale na wiecznie zadowolonym z siebie podoficerze nie zrobi�o to �adnego
wra�enia.
� To wina Rogera, �e siedzimy w tym bagnie � odpar�. � Gdyby nie on, nie musia�bym uczy�
si� tych g�upot!
Despreaux otworzy�a usta, ale Julian podni�s� r�k�, zanim zd��y�a mu si� odgry��.
� Spokojnie, Nimashet. Wiem, �e to nie jego wina. To by� �art, rozumiesz?
Grymas Despreaux podkre�la� klasyczn� urod� jej twarzy, pociemnia�ej teraz ze zmartwienia.
� Roger... ci�gle nie pogodzi� si� ze �mierci� Kostasa, Adib. Ja po prostu... nie chc�, �eby
ktokolwiek cho�by �artowa�, �e to jego wina � powiedzia�a, a Poertena kiwn�� potakuj�co g�ow�.
� To nie ksi��� nas w to wpakowa�, Julian, tylko �wi�ci i ten, kto podrzuci� nam tego
pieprzonego toombiego. � Ma�y zbrojmistrz wzruszy� ramionami. � Do dupy z tymi twoimi
�artami.
� W porz�dku � powiedzia� skruszony Julian. � Macie racj�. Roger jest w do�ku, co?
� Ma paskudny nastr�j, je�li o to ci chodzi � odpar�a Despreaux.
� Jestem pewien, �e mog�aby� go jako� rozweseli� � zasugerowa� ze z�o�liwym u�miechem.
� O, kurwa � mrukn�� Poertena i szybko si� odsun��.
� A to ci dopiero za�oga � powiedzia�a, podchodz�c do nich, starszy sier�ant Eva Kosutic.
Spojrza�a na wykrzywion� z w�ciek�o�ci twarz Despreaux i niewinnie unosz�cego brwi Juliana,
i zmarszczy�a czo�o. � Dobra, Julian, co znowu powiedzia�e�?
� Ja? � spyta� plutonowy tonem ura�onej niewinno�ci, chocia� nie mia� wielkich nadziei, �e
uda mu si� unikn�� konsekwencji. Sier�ant mia�a niemal nadprzyrodzone wyczucie chwili:
zawsze pojawia�a si� wtedy, kiedy zaczyna�o si� robi� gor�co. � Co takiego niby mia�bym
powiedzie�?
Popatrzy� na sier�ant, potem na Despreaux, i doszed� do wniosku, �e najwi�ksz� szans�
prze�ycia daje mu przyznanie si� do wszystkiego. Wzruszy� ramionami ze skruszon� min�.
� Zasugerowa�em tylko, �e znam spos�b na rozweselenie Rogera � przyzna�, a potem, nie
mog�c si� powstrzyma�, zn�w wyszczerzy� w u�miechu z�by. � Gwarantuj�, �e dzia�a. Sam
jestem ostatnio znacznie weselszy.
Sier�ant przewr�ci�a oczami i skrzy�owa�a r�ce na piersi.
� Skoro tak, to zaraz posmutniejesz! � Popatrzy�a na ca�� tr�jk� i pokr�ci�a g�ow�. � Widz�,
�e Jego Niegodziwo�� postanowi� da� wam zaj�cie. Poertena, zdawa�o mi si�, �e mia�e�
prowadzi� nauk� olinowania.
� Pr�bowa�em nadrobi� zaleg�o�ci z Julianem, pani sier�ant � odpar� Pinopa�czyk, rzucaj�c
na pok�ad kawa� liny. � Ale nie sz�o nam za dobrze.
� Mam to wszystko zapisane w tootsie � wzruszy� ramionami Julian. � Ale niekt�re
informacje wydaj� si� nieprawid�owe, a reszty po prostu nie �api�. Na przyk�ad co to znaczy
��agiel w �opocie�?
� �e �agiel �opocze � powiedzia�a Kosutic, kr�c�c g�ow�. � Nawet ja to wiem, a nienawidz�
�eglowania. Chyba niepotrzebnie pr�bowali�my zrobi� z marines marynarzy.
� Nie s� nam potrzebni, pani sier�ant � pocieszy� j� Poertena. � Mamy mn�stwo Mardukan.
� Zreszt� i tak musimy popracowa� nad technikami przeprowadzania szturmu � zauwa�y�
Julian. � Ca�y czas walczyli�my w polu, a przy zdobywaniu portu b�dzie zupe�nie inaczej. A tak
naprawd� nie zdobywali�my niczego od czasu Q�Nkok.
Sier�ant zmarszczy�a czo�o i kiwn�a g�ow�. By�a pewna, �e Julian wyskoczy� z tym
pomys�em dlatego, �e walka jest zabawniejsza ni� nauka �eglowania. Ale to nie znaczy, �e nie
ma racji.
� Dobrze. Zgoda. Je�li chcieli�my mie� �eglarzy, trzeba by�o zostawi� was na
�DeGlopperze� i przywie�� matros�w z Marynarki. Pogadam ze starym. Je�li si� zgodzi,
zaczniemy �wiczy� walk� na bliskie dystanse.
� Mo�e nam si� to przyda� � zauwa�y� ponuro Poertena. � Jeszcze nigdy nie widzia�em
m�rz, na kt�rych nie by�oby pirat�w.
� No i �ryb niezwyk�ych rozmiar�w�. � Julian parskn�� �miechem i wskaza� r�k�
szmaragdowe wody. � Jak na razie jako� nam idzie, co?
� Nie �miej si� � mrukn�a Despreaux. � Czyta�am ten dziennik. Nie mam ochoty spotyka�
si� z czym�, co jest w stanie przegry�� na p� statek.
Kosutic skubn�a si� w ucho.
� Je�li nie b�dzie innego wyj�cia, zawsze mo�emy da� Rogerowi scyzoryk i rzuci� nim w t�
ryb�.
� Ooo! � Julian pokr�ci� g�ow�. � Nawet jeszcze ich nie widzia�a�, sier�ancie, a ju� ich tak
nienawidzisz?
* * *
Ksi��� Roger Ramius Sergei Alexander Chiang MacClintock, Trzeci Nast�pca Tronu
Ludzko�ci, oderwa� wzrok od spienionych fal i spojrza� na krz�tanin� na pok�adzie. Starszy
sier�ant rozp�dzi�a grupk� zebran� wok� Juliana i czworo podoficer�w w�a�nie rozchodzi�o si�
w czterech kierunkach. Ksi��� przygl�da� si� chwil� d�u�ej Despreaux id�cej do forkasztelu.
Wiedzia�, �e jego depresja zaczyna si� jej udziela� i �e musi si� z niej otrz�sn��. Ale strata
Kostasa by�a ran�, kt�ra nie chcia�a si� zagoi�, a poza tym ksi��� mia� za du�o czasu na
rozmy�lanie o tym, odk�d zako�czyli budowanie w po�piechu statk�w i rozpocz�li sam� podr�.
Po raz pierwszy od wiek�w, jak mu si� zdawa�o, nie musia� szkoli� miejscowych �o�nierzy,
walczy� z armiami barbarzy�c�w, budowa� okr�t�w ani w�drowa� przez bezkresn� d�ungl�.
Nikt nie pr�bowa� go po�re�, otru�, zasztyletowa� ani porwa�, i wci�� nie m�g� si� nadziwi�, jak
bardzo to go przybija. Du�o czasu na rozmy�lania nie zawsze bowiem jest dobr� rzecz�.
M�g�by wywo�a� z tootsa list� zabitych �o�nierzy, ale nie mia�oby to wi�kszego sensu. Kiedy
wyl�dowali na planecie, marines Kompanii Bravo Batalionu Br�z Osobistego Pu�ku Cesarzowej
byli dla niego tylko obcymi twarzami. A oficerowie i za�oga okr�tu desantowego �DeGlopper�,
dawno zamienionego w chmur� plazmy, nawet nie twarzami, a jedynie niewyra�nymi plamami.
Ale po jakim� czasie od chwili, kiedy piloci sprowadzili promy na powierzchni� tego zacofanego
piek�a, gdzie� pomi�dzy potyczkami w pierwszym mie�cie, jakie napotkali, a zaciek�ymi bitwami
z Kranolta, marines stali si� czym� wi�cej ni� tylko twarzami. Stali mu si� bli�si ni� rodzina � tak
bliscy, jak cz�ci jego w�asnego cia�a.
Dlatego ka�da �mier� bola�a go jak uderzenie batem.
Najpierw strata po�owy kompanii w Voitan, w bitwie z Kranolta. Potem towarzysz�ca im
ci�gle �mier�, kiedy przebijali si� przez reszt� kontynentu. Kolejni zabici przez Boman�w
w Diasprze i jeszcze nast�pni w Sindi, w starciu z g��wn� hord� barbarzy�c�w. Ci, kt�rzy padli
ofiar� chrystebestii i ciem-wampir�w. I krokodyli. Przekl�tych krokodyli.
A jednym z poleg�ych by� Kostas.
Kostas. Nie marine, nawet nie pilot promu. Ani nie jeden z marduka�skich najemnik�w,
kt�rzy przy��czyli si� do Br�zowych Barbarzy�c�w. Te straty Roger potrafi�by w jakim� stopniu
usprawiedliwi�. Jedynym celem Kompanii Bravo i najemnik�w by�a ochrona r�owego ty�ka
ksi�cia Rogera Ramiusa Sergeia Alexandra Chianga MacClintocka, i ka�dy z nich o tym
wiedzia�, kiedy podpisywa� kontrakt. Ale to nie by� cel �ycia Kostasa. Kostas by� tylko s�u��cym.
Tylko... Kostasem.
Tylko cz�owiekiem, kt�ry broni� Rogera, kiedy reszta wszech�wiata uwa�a�a go za
kompletne zero. Tylko cz�owiekiem, kt�ry bez wahania podj�� si� wykarmienia i odziania
kompanii w drodze, i nigdy nie zawi�d�. Tylko cz�owiekiem, kt�ry wynajdowa� znik�d jedzenie
i przygotowywa� smakowite dania z bagiennej wody i drapie�nik�w. Tylko cz�owiekiem, kt�ry
zast�powa� Rogerowi ojca.
By� tylko Kostasem.
I nawet nie zgin�� z r�k wroga. Zabi� go krokodyl, pi�� metr�w gumiastej sk�ry i mn�stwo
z�b�w. Jedno z niezliczonych niebezpiecze�stw czyhaj�cych w przekl�tych d�unglach Marduka.
Roger natychmiast go zastrzeli�, ale by�o ju� za p�no. Od tamtej pory zabi� ich dziesi�tki, ale
wszystko to by�o ju� za p�no. Za p�no dla jego... przyjaciela.
Dorastaj�c nie mia� zbyt wielu przyjaci�. Ju� od ko�yski czeka�a go w�adza i bogactwo; od
najm�odszych lat roili si� wok� niego pochlebcy. Ka�de z niezliczonych, snuj�cych bizantyjskie
intrygi stronnictw Imperial City chcia�o wci�gn�� w swe szeregi zaj�tego sob� ksi�cia. Ale kiedy
sta� si� nastolatkiem, to w�a�nie Kostas � ostro�ny Kostas � pomaga� mu unika� dworskich raf
i mielizn. Roger cz�sto nawet nie zdawa� sobie z tego sprawy.
A teraz Kostasa nie by�o. Po prostu... nie by�o. Jak Hooker, Bilalego, Pentzikis... Lista
ci�gn�a si� bez ko�ca.
Och, oni te� oczywi�cie zostawiali po drugiej stronie sporo p�acz�cych wd�w, cho� zawierali
sojusze kiedy i gdzie tylko mogli, a w kilku miejscach nawet przeszli bez �adnego zamieszania.
Najcz�ciej jednak do g�osu dochodzi�y dzia�ka plazmowe i �rut�wki, miecze, piki i kilka tysi�cy
lat technicznego i taktycznego do�wiadczenia; wycinali przed sob� szlak �mierci, bo nie mieli
innego wyj�cia. To z kolei stwarza�o kolejne problemy, bo nie mogli pozwoli� sobie na
pozostawianie tak wyra�nych �lad�w. Zw�aszcza odk�d wiedzieli, �e na planecie maj� nie tylko
�przypadkowych� wrog�w. Fakt, wi�kszo�� z nich by�a niebezpieczna tylko dlatego, �e...
stawiali op�r, kiedy kompania chcia�a przej�� przez ich terytorium. Ale opr�cz nich mieli tak�e
do czynienia z zaprzysi�g�ymi nieprzyjaci�mi Imperium i Rodziny Cesarskiej.
Marduk by� planet� podleg�� Imperium Cz�owieka. W�a�ciwie nale�a� osobi�cie do
Cesarzowej, jako �e kilkaset lat wcze�niej zosta� odkryty przez kolonist�w i natychmiast zaj�ty
w imieniu Domu MacClintock. Przez ponad wiek planeta by�a tylko zapisem w archiwach.
Potem, na pocz�tku panowania dziadka Rogera, powsta�y plany dotycz�ce Sektora Strzelca.
Zamierzano wys�a� na nowe planety tego rejonu osadnik�w, a biedocie �wiat�w wewn�trznych
da� �now� nadziej�. W ramach przygotowa� do tego projektu zbudowano na kilku zdatnych do
zamieszkania planetach plac�wki i najprostsze porty kosmiczne. W�adze Imperium wysup�a�y te�
troch� pieni�dzy na rozbudow� ograniczonej infrastruktury i zaproponowa�y najwi�kszym
mi�dzygwiezdnym korporacjom Imperium wysoce korzystne koncesje, chc�c w ten spos�b
sk�oni� je do inwestowania. Mimo to wi�kszo�� planet tego sektora zosta�a przeznaczona g��wnie
na nowe domy dla maluczkich.
Roger przypuszcza�, �e te plany �wietnie wsp�gra�y z altruizmem dziadka. Ten altruizm
i zaufanie do doradc�w by�y powodem wi�kszo�ci problem�w, z kt�rymi jeszcze d�ugo boryka�a
si� matka Rogera, najpierw jako Pierwsza Nast�pczyni Tronu, a potem jako Cesarzowa. By� to
ten rodzaj altruizmu, kt�ry najcz�ciej ko�czy� si� zawiedzionymi nadziejami.
Tak w�a�nie by�o w przypadku projektu kolonizacji Sektora Strzelca.
Biedota wewn�trznych �wiat�w by�a raczej zadowolona ze swoich niskich zarobk�w
i rz�dowych zasi�k�w. Maj�c do wyboru albo ma�e, ale przyzwoite mieszkanko w Imperial City,
Metrocalu, Nowym Glasgow czy Delkucie, albo ma�y, przyzwoity domek w dzikiej g�uszy, nikt
d�ugo si� nie zastanawia�. Zw�aszcza, je�li rzeczona dzika g�usza znajdowa�a si� na planecie
takiej, jak Marduk. Bowiem nawet w Delkucie ludzie rzadko kiedy musieli si� martwi�, �e co�
ich ze�re.
Tak wi�c mimo ambitnych plan�w rz�du i cesarza Andrewa sektor podupad�. Och, dwa czy
trzy uk�ady gwiezdne przyci�gn�y nawet umiarkowan� kolonizacj�, a taki Sandahl na przyk�ad
radzi� sobie ca�kiem dobrze. Ale Sandahl le�a� na samym skraju Sektora Strzelca i s�siadowa�
z Sektorem Handelmanna. Jednak zdecydowana wi�kszo�� plac�wek i port�w Strzelca
przekona�a si�, �e wyznaczono im rol� gospodarza przyj�cia, na kt�re nikt nie ma zamiaru
przyj��. Nikt z wyj�tkiem �wi�tych.
Jednym z mniej altruistycznych powod�w, dla kt�rych zdecydowano si� skolonizowa� ten
sektor, by�a ekspansja Imperium Cavaza�skiego. Niestety plan zbudowania imperialnego
przedmurza nie powi�d� si� i �wi�ci, penetruj�c sektor coraz g��biej, natkn�li si� w ko�cu na port
zbudowany na ma�ym, g�rzystym subkontynencie Marduka.
Marduk by� pod wieloma wzgl�dami idealny dla ich cel�w. Jako �wiat �nieska�ony� nie
wymaga� zbyt wielu �rodk�w, aby przywr�ci� go do �stanu naturalnego�. Albo �eby go
skolonizowa�. �wi�ci mieli wysoki wska�nik urodze�, dlatego mimo �zielonych� pogl�d�w
k�adli du�y nacisk na ekspansj�. By�a to jedna z wielu niekonsekwencji, przez kt�re byli tak ma�o
popularni w�r�d mi�dzygwiezdnych s�siad�w. Ponadto stwierdzili, �e ten uk�ad gwiezdny
doskonale nadaje si� na baz� wypadow� do tajnych operacji w g��bi Imperium Cz�owieka.
Roger i jego marines nie mieli �adnych informacji o warunkach panuj�cych na powierzchni
planety. Kiedy ich desantowy transportowiec HMS �DeGlopper� zosta� uszkodzony przez
zaprogramowanego toombiego � sabota�yst�, musieli skierowa� si� do najbli�szego portu.
Wybrali Marduka. Zaraz po przybyciu zostali zaskoczeni przez dwa pod�wietlne kr��owniki
�wi�tych, kt�re stacjonowa�y razem ze statkiem-matk�, nosicielem z nap�dem tunelowym.
Obecno�� cavaza�skich okr�t�w wskazywa�a, �e gubernator planety i jego Gwardia Kolonialna
nie pracuj� ju� dla Imperium � albo nie �yj�, albo � co jeszcze bardziej prawdopodobne �
dogadali si� jako� ze �wi�tymi.
�DeGlopperowi� uda�o si� pokona� oba kr��owniki, ale sam zosta� w starciu zniszczony. Na
szcz�cie ksi�ciu i jego marines uda�o si� niepostrze�enie uciec na pok�adzie prom�w
desantowych okr�tu, kt�ry zgin��, zabieraj�c ze sob� do grobu tajemnic� ich ucieczki i obecno�ci
Rogera na pok�adzie. Teraz jedynym sposobem na dostarczenie ksi�cia z powrotem do domu
by�o wydarcie portu z r�k tych, kt�rzy go kontrolowali, i porwanie statku. By� mo�e w obecno�ci
pozostaj�cego w porcie cavaza�skiego nosiciela.
By�o to nie�atwe zadanie, zw�aszcza dla jednej niepe�nej � chocia� elitarnej � kompanii
marines, zagubionej na planecie, kt�rej klimat w ci�gu kilku tygodni niszczy� elektronik�. Fakt,
�e z racji ograniczonych zapas�w uzupe�nie� diety mieli niewiele czasu, jeszcze je utrudnia�. Ale
Kompania Bravo Osobistego Pu�ku Cesarzowej rozgromi�a pi�tnastotysi�czn� hord�
wrzeszcz�cych barbarzy�c�w Kranolta. Potrafi�a rozbi� w puch ka�dego wroga, kt�rego
napotka�a na swej drodze r�wnej po�owie obwodu planety.
Nie mia�o wi�c znaczenia, czy przyjdzie im zmierzy� si� ze zdradzieck� Gwardi� Kolonialn�,
czy z nosicielem �wi�tych. Br�zowi Barbarzy�cy i Marduka�ska Gwardia Jego Wysoko�ci ich
tak�e mieli rozbi� w py�.
Co nie oznacza, �e wszystkim uda si� to prze�y�.
* * *
Kiedy Armand Pahner �u� pasek lekko szczypi�cego korzenia bisti i k�tem oka przygl�da� si�
ksi�ciu, podesz�a do niego Kosutic. Pewnie zamierza�a zaproponowa� zmiany w programie
szkoleniowym, a on zgodzi si� na nie, jako �e by�o jasne, i� podczas kr�tkiej podr�y przez
Morze P�nocne nie uda im si� zrobi� z marines �prawdziwych� �eglarzy.
Wyprawa, kt�ra zacz�a si� tyle miesi�cy temu, dobiega�a ju� kresu, z czego kapitan nie
m�g� nie by� zadowolony. Czeka�o ich tylko jeszcze jedno powa�ne starcie. Zdobycie portu i �
co wa�niejsze � sprawnego statku wymaga�o solidnej �o�nierki. Ale w por�wnaniu z reszt�
w�dr�wki zapowiada�o si� to jak piknik.
Za�mia� si� ponuro, nie po raz pierwszy my�l�c o tym, jak �atwo �rutynowa� podr� mo�e
zamieni� si� w katastrof�. Zak�adaj�c, �e uda im si� wr�ci� i z�o�y� raport, spece od ochrony
b�d� mieli nad czym si� zastanawia�. To oczywiste, �e we wszystkim macza� palce Murphy;
poczynaj�c od sabota�ysty ukrytego w�r�d lojalnych cz�onk�w za�ogi i zmuszonego do
samob�jczej misji przez zaprogramowane w tootsie rozkazy, poprzez kiepski wyb�r planet, na
kt�rych mogli awaryjnie l�dowa�, a na obecno�ci si� �wi�tych w uk�adzie, kt�ry mia� by� lojalny,
ko�cz�c.
Kiedy tylko dotarli na powierzchni� planety, wszystko si� posypa�o. Jedyn� zalet� ca�ej tej
awantury by� fakt, �e kiedy opuszczali Ziemi�, strzegli kogo�, kto bez w�tpienia by� najs�abszym
ogniwem Cesarskiej Rodziny, ale teraz... ju� nim nie by�. Arogancki, irytuj�cy ksi��� umar�
gdzie� w paruj�cych d�unglach Marduka. Wojownik, kt�ry go zast�pi�, mia� swoje w�asne
problemy; najpowa�niejszym z nich by�a sk�onno�� do ponurych rozmy�la� i szukanie
odpowiedzi w lufie karabinu. Ale nikt ju� nie m�g� go nazwa� dworskim dandysem.
Przynajmniej nie otwarcie.
Tak wi�c je�li spojrze� na to z zimn� logik�, wyprawa okaza�a si� zbawienna; katastrofa,
polegli, wszystko to mia�o sens. Dawny ksi��� � bezmy�lny, pozbawiony celu �ycia,
manipulowany przez pa�acowe frakcje � m�g�by przyczyni� si� do �mierci znacznie wi�kszej
liczby ludzi ni� kompanii marines. Z tego punktu widzenia strata tylu Br�zowych Barbarzy�c�w
by�a prawie sukcesem.
Je�li spojrze� na to z wystarczaj�co zimn� logik�.
Ale ci�ko o logik�, kiedy to twoi marines umieraj�.
* * *
Kosutic u�miechn�a si� do dow�dcy kompanii. Cholernie dobrze wiedzia�a, nad czym tak
rozmy�la. Ale nie zaszkodzi zapyta�.
� Nad czym pan si� tak zastanawia, kapitanie?
� Nie jestem pewien, co powie jego matka � odpar� Pahner. Nie my�la� akurat konkretnie
o tym, ale by� to tak�e istotny element jego rozwa�a�.
� No, najpierw nie b�dzie mog�a uwierzy� � parskn�a Kosutic. � Nie tylko w to, �e my,
a zw�aszcza ksi��� Roger, �yjemy, ale tak�e w zmian�, kt�ra w nim zasz�a. Trudno jej b�dzie
pogodzi� si� z tym. Bywa�y chwile, kiedy wydawa�o si�, �e to sam Nie�wi�ty zajmuje si�
planowaniem operacyjnym, ale mi�dzy nami m�wi�c, ksi��� jest w niez�ej formie.
� To prawda � powiedzia� cicho Pahner, a potem za�mia� si� i zmieni� temat. � A skoro
mowa o formie, chyba nie s�dzi pani, �e uda nam si� zrobi� z Juliana wilka morskiego?
� My�l�, �e nie warto zadawa� sobie trudu � przyzna�a Kosutic. � Poza tym Julian zauwa�y�,
�e odpu�cili�my sobie starcia bezpo�rednie, a ja musz� si� z nim zgodzi�. Chcia�abym wi�c
zacz�� szkolenie kompanii, a mo�e te� cz�ci Mardukan.
� Prosz� bardzo � zgodzi� si� Pahner. � Despreaux sko�czy�a Zaawansowany Kurs
Taktyczno-Szturmowy ATAC � doda�, sprawdziwszy w tootsie. � Niech b�dzie instruktorem.
� Julian te� go sko�czy� � powiedzia�a sier�ant. Kapitan spojrza� na ni�, a ona wzruszy�a
ramionami. � Nie ma tego w jego oficjalnych aktach, bo sko�czy� kurs nieformalnie.
� Jak to? � Pahnerowi wydawa�o si�, �e po tak d�ugim czasie wie ju� wszystko o swoich
ludziach. A tu okazuje si�, �e czekaj� go jeszcze niespodzianki.
� ATAC prowadz� podwykonawcy � zauwa�y�a Kosutic. � Nie by�o ju� wolnych miejsc,
wi�c Julian wzi�� urlop i sam op�aci� kurs.
� Hmmm. � Pahner pokr�ci� z pow�tpiewaniem g�ow�. � Nie wiem, czy mog� si� zgodzi�,
�eby by� instruktorem, skoro nie sko�czy� kursu w regulaminowym trybie. Kto by�
podwykonawc�?
� Firecat, LCC. Firma, kt�r� za�o�y� starszy sier�ant Catrone, kiedy odszed�.
� Kocur? � Pahner zn�w pokr�ci� g�ow� i u�miechn�� si�. � Ju� widz�, jak ich uczy�. Kilka
razy w d�ungli wydawa�o mi si�, �e s�ysz� jego g�os: �Wydaje ci si�, �e jest gor�co? Ch�opcze,
poczekaj, a� zobaczysz, jak jest w piekle! A zaraz tam trafisz, je�li nie wyjmiesz g�owy z w�asnej
dupy!�
� Gdzie, na Pi�te Imi� Nie�wi�tego, zetkn�� si� pan z sier�antem Catronem? � spyta�a
Kosutic. � Przeszed� na emerytur� co najmniej dziesi�� lat przed tym, jak wst�pi�am do
Raiders�w.
� By� jednym z moich instruktor�w podczas zasadniczego szkolenia w Brasilia Base. Przy
tym facecie nawet duraluminium by�o mi�kkie. Wymy�lili�my wtedy, jak si� robi chromfram:
karmi� Kocura gwo�dziami, a potem zbieraj� z latryn gotowy chromfram, bo odbyt tego faceta
�ciska je tak mocno, �e mia�d�y atomy. Je�li Julian sko�czy� kurs u Kocura, nie mam �adnych
zastrze�e�. Niech pani zdecyduje, kto b�dzie prowadzi� szkolenie.
� W porz�dku. Za�atwione. � Kosutic machn�a r�k�, co z trudem mo�na by uzna� za salut,
a potem odwr�ci�a si� i zawo�a�a pozosta�ych podoficer�w.
Pahner pokiwa� g�ow�, widz�c, jak sier�ant szkicuje plan na deskach pok�adu. Szkolenie
i opracowanie zasad walki to nie wszystko, co jest potrzebne do toczenia wojen, ale to co
najmniej po�owa. A...
Poderwa� g�ow�, kiedy us�ysza� trzask karabinowego ognia. Po chwili rozlu�ni� si�
z szerokim, zadowolonym u�miechem, widz�c �Lataj�c� Ryb�. Wygl�da na to, �e nie tylko
marines postanowili wznowi� szkolenie.
Rozdzia� drugi
Kapitan Krindi Fain postuka� w zamek karabinu owini�t� w sk�r� szpicrut�.
� Lufa ni�ej. Przestrzeliwujesz.
� Przepraszam, sir � powiedzia� rekrut. � To chyba przez to ko�ysanie statku.
Z�apa� karabin w dolne r�ce, a zr�czniejszymi g�rnymi otworzy� komor� i wcisn�� do niej
nast�pny nat�uszczony papierowy nab�j. Maj�c dwie pary ramion, potrafi� to robi�
z osza�amiaj�c� szybko�ci�, dlatego jego niebieskiej sk�rzanej uprz�y nie wida� by�o spod
naboj�w.
� Lepiej celowa� ni�ej � powiedzia� oficer w siarczanym smrodzie prochu. � Nawet je�li nie
trafisz do celu, masz ju� punkt odniesienia i mo�esz trafi� jego koleg�.
Strzelanie idzie ca�kiem nie�le, pomy�la�. Przynajmniej trafiaj� blisko unosz�cych si� na
wodzie beczek. Ale to nie wystarczy, jako �e Carna�scy Strzelcy zwykle znajduj� si�
w najgor�tszym wirze bitwy. Co jest pewnego rodzaju odmian� po tym, jak byli Carna�skim
Batalionem Roboczym.
Kapitan spojrza� na morze ci�gn�ce si� we wszystkich kierunkach a� po horyzont i prychn��.
Jego rodzinna Diaspra od niepami�tnych czas�w �y�a pod �agodnymi rz�dami czcz�cej wod�
teokracji, ale kilku kap�an�w, kt�rzy towarzyszyli diaspra�skim piechurom do Przystani
K�Vaerna, najpierw zakrztusi�o si� na widok takiej masy wody, a potem odm�wi�o wzi�cia
udzia�u w wyprawie. Tak wielka ilo�� Boga okaza�a si� szkodzi� ich wierze.
Fain podszed� do nast�pnego w szeregu strzelca, patrz�c mu przez rami�. Kapitan by�
wysoki, nawet jak na Mardukanina. Mo�e nie a� tak wysoki i pot�ny, jak jego cie� Erkum Pol,
ale mimo to do�� wysoki, by zajrze� szeregowcowi przez rami�, kiedy wiatr rozwia� wielki k��b
dymu.
� Ni�ej i w lewo, Sardon. Celujesz chyba dobrze, ale nie trafiasz przez ko�ysanie. Musisz
wi�cej �wiczy�.
� Tak jest, sir � odpar� �o�nierz i chrz�kn�� ze �miechem. � Pr�dzej czy p�niej zabijemy t�
beczk� � obieca�, wyplu� kawa�ek korzenia bisti i zacz�� prze�adowywa� bro�.
Fain zerkn�� na ty� statku � �ruf�, jak kazali j� nazywa� marynarze. Major Bes, dow�dca
Carna�skiego Batalionu � czasami nazywanego Osobistym Basik, cho� podobie�stwo ludzkiego
ksi�cia, pod kt�rym s�u�y�, do niegro�nego i tch�rzliwego ro�lino�ernego basik by�o czysto
powierzchowne � rozmawia� z jednym z ludzkich szeregowc�w przydzielonych na ten statek.
Trzej marines byli �obserwatorami� i utrzymywali ��czno�� z reszt� Ziemian za pomoc� swoich
system�w komunikacyjnych. W przeciwie�stwie do pozosta�ych, wci�� nie czuli si� przy
Mardukanach swobodnie, a dow�dca sekcji wydawa� si� szczeg�lnie zirytowany jako�ci�
jedzenia. Co by�o kolejnym dowodem, �e ludzie s� do cna rozpuszczeni. Wi�kszo�� Mardukan
bardzo sobie chwali�a wojskowy wikt.
� Mnie tam jedzenie smakuje � mrukn�� z niezadowoleniem Erkum Pol. � Ten cz�owiek
powinien zachowa� swoje opinie dla siebie.
� By� mo�e. � Fain wzruszy� ramionami. � Ale ludzie to nasi pracodawcy i dow�dcy. Wiele
si� od nich nauczyli�my, a poza tym uratowali nasz dom. Prze�yj�, nawet je�li jeden z nich nie
jest doskona�y.
Oczywi�cie to nie by�o wszystko. Fain d�ugo i powa�nie zastanawia� si�, zanim wsiad� na
statek. Ksi��� ludzi poprosi� o ochotnik�w z diaspra�skiej piechoty po bitwie pod Sindi.
Uprzedzi� ich, �e niewiele mo�e im obieca� � dostan� �o�d i zobacz� nowe l�dy, ale nic poza
tym.
Dla wi�kszo�ci Diaspran sprawa by�a prosta. Lubili ludzi, a ich ksi�cia nawet bardzo. Niemal
r�wnoczesne pojawienie si� boma�skich hord i ludzi wyrwa�o ich miasto z tysi�cletniego
marazmu. Co dzie� powstawa�y nowe zak�ady, na przedsi�biorczych czeka�y wielkie fortuny.
Jako weteran kampanii sindyjskiej Fain mia� mn�stwo �up�w do zainwestowania, a jego
rodzina nawet znalaz�a ju� dobr� odlewni�, kt�ra powstawa�a na gruntach nale��cych do
dalszych krewnych. Niewielki kapita� pocz�tkowy zwr�ci�by si� bardzo szybko. Prawdopodobnie
Fain m�g�by ju� nie zajmowa� si� niczym innym i �y� tylko z procent�w.
Ale wtedy odkry�, �e z t�sknot� spogl�da na zach�d. Jeszcze nie wiedzia�, co go wzywa, nie
rozumia� tego, dop�ki nie zg�osi� si� na ochotnika na wypraw�. Jaka� si�a ci�gn�a go do ludzi,
a przyczyn� tego odkry� w rzuconej od niechcenia uwadze jednego z marines. Kiedy Fain
oznajmi� gotowo�� �swojej� kompanii, plutonowy Julian przekrzywi� g�ow� i u�miechn�� si� do
niego.
� Nie�le ci� wzi�o � powiedzia�.
Wtedy w�a�nie kapitan odkry�, �e z�apa� bakcyla dowodzenia.
Bakcyl dowodzenia by� jednym z najbardziej zgubnych na�og�w znanych wszystkim
my�l�cym rasom. Dowodzenie w bitwie by�o najwspanialsz� i zarazem najstraszniejsz� rzecz�,
jak� mo�na by�o robi�. Dobry dow�dca odczuwa� ka�d� �mier� jak w�asn�. Jego ludzie byli jego
dzie�mi, a trzymanie na kolanach g�owy umieraj�cego �o�nierza niczym nie r�ni�o si� od
obejmowania brata. Dobrze dowodzi� znaczy�o tak�e wiedzie�, �e poniesione straty by�yby
jeszcze wi�ksze, gdyby dowodzi� kto� gorszy. A Fain by� dobrym dow�dc�.
Kiedy niespodziewanie dosta� pod swoje rozkazy kompani�, poprowadzi� j� w najbardziej
skomplikowan� sytuacj� � jako harcownik�w walcz�cych na flance znacznie liczniejszego wroga
� i uda�o mu si� doskonale wype�ni� swoje obowi�zki. Straci� wielu �o�nierzy, ludzi, kt�rych zna�
od miesi�cy, a nawet lat. Bra� jednak udzia� w innych bitwach, przedtem i p�niej, i rozumia�, �e
pod dow�dztwem oficera, kt�rego zast�pi�, zgin�oby ich o wiele wi�cej. On nie traci� g�owy,
dzia�a� nieszablonowo i wiedzia�, gdzie i jak ograniczy� straty.
Kiedy wi�c stan�� przed wyborem: zda� dowodzenie i wr�ci� do luksusu i interes�w albo
ruszy� w nieznane pod przyw�dztwem obcego ksi�cia, nie zastanawia� si� d�ugo. Przes�a�
rodzinie wi�kszo�� zgromadzonych funduszy � spieni�onych �up�w z czterech wi�kszych
i mniejszych bitew � podni�s� praw� g�rn� r�k� i przysi�g� lojalno�� ksi�ciu Rogerowi
MacClintockowi i Imperium Cz�owieka.
A wi�kszo�� jego kompanii � ku zaskoczeniu chyba tylko jego samego � posz�a za nim.
Poszliby za nim do piek�a.
Cz�� jego �o�nierzy znajdowa�a si� na �Imie Hooker� z plutonowym Kneverem, a niewielki
oddzia� by� tak�e tutaj, na pok�adzie �Lataj�cej Ryby�. Akurat dzisiaj odbywa�y si�
przeprowadzane dwa razy w tygodniu �wiczenia ze strzelania.
Fain postara� si�, �eby osobi�cie nadzorowa� te �wiczenia, poniewa� na w�asnej sk�rze
przekona� si�, �e celne oko jest istotnym elementem taktyki, kt�rej nauczali ludzie. Ca�y batalion
Carna�skich Strzelc�w stopniowo zmieni� si� w jednostk� harcownicz� pod wodz� swojego
s�ynnego kapitana, a dla tego sposobu prowadzenia walki najwa�niejsza by�a celno��. Zadaniem
strzelc�w by�o zaj�cie pozycji przed konwencjonalnymi si�ami i wystrzelanie wszystkich
dow�dc�w atakuj�cych formacji. Musieli dobrze strzela�, i udowadniali, �e umiej�.
No, wi�kszo�� z nich.
By� jeszcze Erkum.
Mierz�cy prawie cztery metry wzrostu Mardukanin g�rowa� nawet nad swoim kapitanem.
Mardukanie zazwyczaj osi�gali wzrost oko�o trzech metr�w, licz�c od bosych st�p a� po
zakrzywione rogi, wi�c nawet w�r�d nich Erkum by� olbrzymem. Pomimo swojej masy nie by�
oci�a�y, chyba �e umys�owo. Fain by� �wiadkiem, jak Pol �apa� w��cznie w locie i na kr�tkie
dystanse biega� szybciej ni� civan.
Ale nie potrafi�by z dziesi�ciu krok�w trafi� z karabinu pagathara. Nawet gdyby ten szed�
wprost na niego.
I to spacerkiem.
Erkum przywi�za� si� do kapitana, zanim ta jego u�omno�� wysz�a na jaw. Fain by� wtedy
jeszcze m�odym podoficerem pikinier�w. Wszystko jednak jako� si� u�o�y�o. Olbrzym pilnowa�
plec�w kapitana, a to nie wymaga�o celno�ci. Je�eli wrogowie Faina podeszli na jakie� pi��
metr�w, Erkum zazwyczaj ich trafia�. A nawet je�li trafia� tylko kolb� karabinu, to i tak ju� raczej
nie wstawali. Jakby tego nie by�o do��, szeregowy sprawi� sobie bro�, kt�ra idealnie si� do tego
nadawa�a.
By�o to bardziej dzia�o ni� karabin. Stworzy� je ten sam wynalazca, kt�ry zaprojektowa�
standardowe karabiny Mardukan. Dzia�ko strzela�o metalowymi nabojami, podobnymi do tych,
kt�rych u�ywali marines, gdy zast�pili swoje karabiny �rutowe broni� miejscowej produkcji.
Armata Erkuma mia�a jednak niemal trzy razy wi�ksz� �rednic� lufy i strzela�a
�p�automatycznie�. U g�ry broni stercza� pionowo kanciasty magazynek zawieraj�cy siedem
kr�tkich, t�pych naboj�w, ka�dy d�ugo�ci marduka�skiej d�oni. Po ka�dym strzale magazynek
zsuwa� si� w d�, dostarczaj�c mechanizmowi komory nast�pny nab�j. Waga opadaj�cego
magazynka dodatkowo repetowa�a bro�.
Dzia�ko to pocz�tkowo zaprojektowano jako szybkostrzeln�, obrotow� bro� do monta�u na
szkunerach w celu obrony przed morskimi potworami, ostatecznie jednak zast�pi�y j� harpuny.
Oryginalny projekt zak�ada� mo�liwo�� strzelania dwoma rodzajami amunicji: �rutem
i pojedynczymi sto�kowatymi pociskami; Erkum zawsze nosi� przy sobie odpowiedni zapas
jednych i drugich.
Rezerwowe magazynki mierzy�y metr d�ugo�ci i cz�owiek z trudem m�g� je unie��. Erkum
prze�adowywa� bro� jedn� r�k� i wystrzeliwa� pociski tak szybko, jak szybko potrafi� naciska�
spust. By�a to doskona�a bro� dla kogo�, kto mia� za zadanie ochrania� kapitana podczas bitwy,
nawet je�li ten kto� nie by� w stanie trafi� przewracaj�cej si� na niego g�ry.