Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Zobacz podgląd pliku o nazwie 126 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
TYTUL: Rozkosze kultury
AUTOR: Michail Zoszczenko
TLUM.: Halina Pilichowska
OPRACOWAL : Jaroslaw Basaj (
[email protected])
-----------------------------------------------------------------
----------
Zawsze by�em zwolennikiem pogl�d�w w�adz centralnych. Nie
protestowa�em nawet wtedy, gdy w okresie wojennego komunizmu
wprowadzono NEP - niechaj b�dzie NEP. Lepiej wiecie, czego nam
trza.
A jednak przy wprowadzaniu NEP-u okropnie mi serce t�uk�o. Jak
gdybym przeczuwa� niekt�re jaskrawe zmiany.
Przyzna� trzeba, �e podczas wojennego komunizmu by�o wi�cej
swobody pod wzgl�dem kultury i cywilizacji. W teatrze, na ten
przyk�ad, mo�na si� by�o ca�kiem swobodnie nie rozbiera�. Siedzi
sobie cz�ek w tym, w czym przyszed�. To by� post�p.
A kwestia kultury - to sobacza kwestia. Cho�by na ten przyk�ad
- rozbieranie si� w teatrze. Nie ma o czym gada�, bez paltot�w
publika, rozumie si�, korzystniej wygl�da - i �adniej niby, i
szykowniej. Lecz to, co dobre w krajach bur�uazyjnych, bokiem
nam czasem wy�azi. Towarzysz �oktiew i dama serca jego, Niusza
Koszelkowa, spotkali mnie w tych dniach na ulicy. Spacerowa�em,
a mo�e - ju� nie pami�tam - szed�em zwil�y� sobie krzyn� gard�o.
Spotykaj� mnie i zaczynaj� namawia�.
- Gard�o, Wasiliju Mitrofanowiczu, nie zaj�c - nie ucieknie
wam. Macie je zawsze przy sobie, zd��ycie je jeszcze przep�uka�.
Lepiej chod�my do teatru. Daj� dzi� "Przy kominku".
Nam�wili mnie, jednym s�owem, na ten teatr, niby �e to wypada
sp�dzi� kulturalnie wiecz�r.
Przyszli�my, rozumie si�, do teatru. Kupili�my, rozumie si�,
bilety po rubel trzydzie�ci. Wchodzimy po schodach. Naraz ka��
nam wraca�. Rozbiera� si� ka��.
- Paltoty - powiadaj� - zdymajcie.
�oktiew, rozumie si�, z dam� momentalnie zrzucili paltoty. A
ja, rozumie si� stoj� zadumany. Akurat w ten wiecz�r narzuci�em
palto na nocn� koszul�. Marynarki nie mia�em. I czuj�, kochani,
�e niepor�cznie mi jako� zdejmowa�. Po prostu, my�l�, zrobi si�
zaraz skandal. Grunt, �e koszula, uwa�acie, nie by�a brudna.
By�a jeszcze niezupe�nie brudna. Lecz, rozumie si�, ordynarna
nocna koszula. Guzik, rozumie si�, od p�aszcza przyszyty na
ko�nierzyku, wielgachny guzik. Wstyd, my�l�, z takim wielgachnym
guzikiem w�azi� do foyer.
Powiadam wi�c:
- Towarzysze, nie wiem wprost, co pocz��. Jestem dzi� marnie
ubrany. Niepor�cznie mi jako� zdejmowa� palto. B�d� co b�d�, s�
tam szelki i koszula do�� ordynarna.
Towarzysz �oktiew powiada:
- Poka� je.
Odpinam palto. Pokazuj�.
- Tak - powiada - nie ma co, pi�kny widok...
Dama te�, rozumie si�, popatrzy�a i powiada:
- P�jd� lepiej do domu. Nie mog� �cierpie�, �eby kawalery obok
mnie w samych tylko kalesonach paradowa�y. Tego jeszcze brakuje,
�eby kalesony na spodnie wk�adali. Nie bardzo wam przystoi w
takim stanie chodzi� do teatru. Powiadam:
- Nie wiedzia�em, �e po teatrach b�d� chodzi�. - A to g�upia
baba. A mo�e marynark� rzadko tylko wk�adam? Oszcz�dzam mo�e,
co? Zacz�li�my si� zastanawia�, co pocz��. �oktiew, dra�
powiada: - Ju� wiem. Zaraz ci, Wasiliju Mitrofanowiczu, dam
swoj� kamizelk�. Wdziejesz moj� kamizelk� i b�dziesz w niej
paradowa�, jak gdyby ci w marynarce by�o zbyt gor�co.
Odpi�� marynarczyn�, zacz�� maca� i szpera� we wn�trzu. -
Rany boskie - powiada - sam dzi� jestem bez kamizelki. Dam ci za
to krawat, b�d� co b�d�, przyzwoiciej b�dzie. Owi�� szyj� i
chod� tak, jak gdyby ci by�o gor�co.
Dama powiada:
- Dalib�g, p�jd� lepiej do domu. W domu jestem jako�
spokojniejsza. Bo to jeden kawaler prawie w kalesonach, a drugi
zamiast marynarki ma - krawat. Niechby Wasilij Mitrofanycz
poprosi�, by mu pozwolono wej�� w palcie.
Prosimy, b�agamy, pokazujemy rozmaite zwi�zkowe ksi��eczki -
nie puszczaj�.
- To nie dziewi�tnasty rok - powiadaj� - by siedzie� sobie w
paltotach. - No - m�wi� - nic nie poradzimy. Widzi mi si�,
kochani, �e trza b�dzie wlec si� do domu.
Gdy jednak pomy�la�em, �e zap�acono rubel trzydzie�ci, nie
mog� si� ruszy� - nogi mi odmawiaj� pos�usze�stwa.
�oktiew, dra�, powiada:
- Wykombinowa�em - m�wi. - Odepnij no szelki, b�dzie je dama
nie�� zamiast torebki. A sam id� �mia�o, tak jak jeste�. Udawaj,
�e to letnia koszula - "apasz" - i �e ci w niej, jednym s�owem,
okropnie gor�co. Na to dama:
- R�bcie sobie, co chcecie - szelek nie b�d� nios�a. Nie po
to - powiada - id� do teatru, �eby trzyma� w r�kach m�skie
przedmioty. Niech sobie Wasilij Mitrofanycz sam niesie lub
wsadzi w kiesze�.
Zrzucam palto. Stoj� w koszuli jak jaki psubrat.
A zimnisko ca�kiem psie. Dygocz� i z�by mi po prostu
szcz�kaj�. Publiczno�� wytrzeszcza ga�y.
Dama powiada:
- Pr�dzej, �ajdaku, odpinaj szelki... ludziska si� przecie�
kr�c�. Jak Bozi� kocham, najlepiej p�jd� sobie do domu.
Trudno mi przecie� tak zaraz odpi��. Zimno mi. Moz� palce nie
s�uchaj� si� i nie odpinaj� od razu. Pr�buj� przecie.
Doprowadzamy si� jako tako do �adu i siadamy na swych
miejscach. Pierwszy akt mija szcz�liwie. Zimnisko tylko
dokucza. Przez ca�y akt gimnastykuj� si�.
Podczas antraktu s�siedzi z ty�u robi� nagle skandal. Wo�aj�
administracj�. Wskazuj� na mnie.
- Damy - powiadaj� - nie �ycz� sobie patrze� na nocne koszule.
To je �enuje. A przy tym ten psubrat wierci si� przez ca�y czas
na krze�le. Powiadam:
- Wierc� si�, bo mi zimno. Spr�bujcie wy tak posiedzie� w
koszuli. Sam nie jestem zadowolony. Co robi�?
Wlok� mnie, rozumie si�, do kancelarii. Spisuj� wszystko
dokumentnie. Potem puszczaj�.
- Teraz - powiadaj� - trza b�dzie trzy rubelki od�a�owa� na
kar�. A to chryja! Ani si� cz�ek spodziewa, sk�d go czeka
przykro��.